30 czerwca 2019

Miłość w Limare - Rozdział 7


 Dziękuję za komentarze i zapraszam tutaj, po małe info: Kliknij mnie :*

Nino poczuł uderzenie w przednie koło roweru. Przewracając się uderzył ręką i bokiem ciała o asfalt. Ból, który rozszedł się po jego ciele, mimo wszystko nie był tak wielki jak urażona duma.
– Kurwa, co za debil! – podparł się na poranionej ręce i wściekły spojrzał na sprawcę wypadku. Natychmiast rozpoznał samochód Salieriego. Za kierownicą spodziewał się właśnie jego, a nie Falcone, który podbiegł do niego.
– Nic ci nie jest? – zapytał przerażony Vittorio, wzrokiem oceniając stan poszkodowanego.
– To ty we mnie wjechałeś! Kurwa, kto ci dał prawo jazdy! Cholerny debil. Idiota, kurwa! – Próbował wstać. Nie szło mu jednak najlepiej, przez co jeszcze bardziej się złościł. W dodatku kiedy ujrzał w jakim stanie jest rower, który niedawno sobie kupił po otrzymaniu wypłaty, nerwy wzburzyły się w nim. – Niech to szlag!
– To nie ja w ciebie wjechałem, to ty wyjechałeś na drogę prosto pode mnie – powiedział prawnik i wyciągnął dłoń do mężczyzny. – Pomóc?
Nino rzucił w niego nienawistnym spojrzeniem, ale wyciągnął rękę korzystając z pomocy. Jeszcze bardziej się wnerwił, kiedy Vittorio chciał go obejrzeć.
– Co się, kurwa, gapisz? I gdzie pchasz te łapy?
Vittorio uniósł brwi jakby mówiąc, że rano Nino na to nie narzekał.
– Chcę sprawić czy na pewno nic ci nie jest. Nie uderzyłeś się w głowę? – Sięgał do głowy Morettiego, ale jego ręka tym razem została odtrącona.
– Nic mi nie jest. I nic by nie było gdybyś się tu nie pojawił, kurwa. Z moją łepetyną jest okej, ale za to mój rower ucierpiał. – Spojrzał na niego, a potem na swoją rękę. Była obdarta od łokcia ku nadgarstkowi. Rana go piekła i bolała na przemian. Na szczęście nie złamał ręki. Biodro także ucierpiało i spodziewał się tam rozległego siniaka. – Jak ty, kurwa, jechałeś?! – rzucił wściekłymi słowami w stronę Falcone.
– Ja?! Mówiłem, że to ty nie patrzyłeś na drogę.
– Byłem pewny, że nic nie pojedzie! Ta ulica jest zamknięta dla samochodów. Jest za wąska do cholery. Znaku nie widziałeś?! – Schylił się, by podnieść rower, ten się zakolebał i wyglądało na to, że potrzebny będzie remont. Przednie koło było całkowicie pogniecione. – Wszystko się do jasnej cholery wali! – Rzucił dwukołowy pojazd z powrotem na ulicę i go kopnął. Zanim to samo zrobił z nogą prawnika, przed czym z trudem się powstrzymał.
– Co się wali? – zapytał Vittorio. Wiedział, że powinien sprawdzić czy Maserati nie było uszkodzone, ale człowiek był ważniejszy. Nie byle jaki człowiek tylko Nino. On był najważniejszy.
– Życie człowieku! – krzyknął Moretti nie zwracając uwagi, że na dotąd pustej ulicy pojawiali się ludzie i gapili na nich, jakby urządzono jakieś przedstawienie. – Żyjesz sobie wygodnie w Rzymie pewnie w pięknym mieszkanku, masz dobrze płatną robotę, którą lubisz i niczym się nie martwisz. – Przesunął drżącą ręką przez włosy, odgarniając je z twarzy. Wszystko go w środku bolało. O wiele bardziej niż zadrapania po spotkaniu z asfaltem. – A ja muszę gnić w tym pierdolonym mieście! I znów okazuje się, że są ci lepsi i gorsi. I niech cię szlag, Falcone! – Zanim Nino skończył wymawiać nazwisko prawnika, silne ręce przyciągnęły go do większego ciała. – Co, kur… – Tym razem nie dokończył zdania, gdy gorące usta przywarły do niego, odbierając mu możliwość nie tylko mówienia, ale i myślenia.
Moretti wręcz rozpaczliwie pragnął odepchnąć prawnika, ale równie mocno potrzebował jego ust i rąk na sobie. To było szaleństwo, ale zaczynał to uwielbiać. Oddał pocałunek robiąc to agresywnie. Co rusz kąsał zębami wargi Vittorio, który czując to pogłębił ich kontakt, nie pozwalając się zdominować. Ich zęby uderzyły o siebie, a języki splotły, pokazując jak bardzo mężczyźni są spragnieni kontaktu ze sobą. Przestrzeń wokół nich przestała istnieć, ludzie zniknęli aż do chwili kiedy rozdzielili się potrzebując wziąć oddech.
Spojrzeli sobie w oczy. Vittorio uniósł rękę i odgarnął włosy z twarzy Nino, wsuwając je za ucho. Serce biło mu bardzo mocno, przekonując go ostatecznie o tym, że czuje do Morettiego coś więcej niż pożądanie.
– Pocałunek to najskuteczniejszy sposób na to, aby nie pozwolić ci mówić.
– To musisz mnie często całować – odpowiedział Nino uśmiechając się i czując, że cała złość z niego wyparowała. Natomiast zamiast tego miał ochotę się cieszyć, śmiać. Dawniej uwielbiał to w sobie. Na jego twarzy często gościł uśmiech. Ludzie powtarzali mu, że wesoły z niego chłopak. Tak było zanim wszystko uległo zmianie. Jedno wydarzenie, jedna zdrada i całość jego dawnej osobowości wycofała się.
– Mógłbyś zawsze się tak uśmiechać. – Falcone oparł ich czoła o siebie, czując jak wokół jego serca tak dawno wybudowany mur, powoli przestaje istnieć. Odpadała od niego cegła po cegle, a wszystko dzięki radykalnemu pęknięciu, które nastąpiło kiedy zobaczył Nino leżącego na ulicy. Nie mógł z niczym porównać przerażenia, które w tamtej chwili go dopadło. Owszem ono szybko się zmieniło, kiedy Nino zaczął pyskować, ale wrażenie tego co poczuł, pozostało i upewniło go, że ten mężczyzna nie jest dla niego nikim. Nie jest tylko ciałem do zaspokojenia jego obsesji.
– Nie mam do tego powodów – odpowiedział Nino.
– Może powinienem ci ich dostarczyć. – Wtulił twarz w szyję Morettiego, składając tam kilka delikatnych pocałunków. Nie obchodziło go, że ktoś może na nich patrzeć. Zresztą gapie, którzy stali odeszli, kiedy okazało się, że dwa mężczyźni nie będą walczyć ze sobą. – Ja uwielbiam się śmiać i uśmiechać. A przy tobie… – przerwał czując gulę w gardle. Z rozedrganym sercem spojrzał na Nino i powiedział: – Przy tobie mam na to szczególną ochotę. Mam też chęć na coś od czego uciekałem. – Trącił ich nosy o siebie, po czym dodał: – Bądź ze mną – zaproponował prawnik nie wierząc, że to robi.
Jeszcze kilka minut temu przygotowywał plan ucieczki, a jedna chwila zmieniła wszystko. Jego obsesja przerodziła się w dwa słowa, których nie używał, a miał wielką ochotę je wypowiedzieć. Do tej pory od lat kojarzyły mu się one ze zdradą. Tak bolesną, że nawet oddychanie stawało się problemem.
Nino cofnął się o krok, kiedy dotarła do niego waga propozycji jaką złożył mu Falcone. Nie wiedział czy ma się z tego śmiać kpiąco, czy radośnie. Nie miało być czegoś takiego. Nikt nie wspominał wcześniej o jakimkolwiek związku. Miało być tylko pieprzenie się jak króliki i na tym koniec. Słowa Vittorio wszystko zmieniły. Przesunął ręką przez włosy, nie wiedząc co odpowiedzieć. To nie było takie łatwe, bo jego zła strona od razu kombinowała, planowała, że zgadzając się na propozycję mężczyzny, miałby szansę wynieść się z Limare na zawsze. Mógłby łatwo wykorzystać sytuację. Ci, którym jest winien pieniądze, nigdy by go w Rzymie nie znaleźli. Może doczepiliby się do jego wkurwiającego brata, ale Ivo go nie obchodził. Ważne, że on miałby spokój. To byłoby takie łatwe.
– Nie odpowiadaj teraz – powiedział Vittorio, czując jak mózg Nino kalkuluje to co mu się najlepiej opłaca. To bolało, ale nie zamierzał się wycofywać, bo nie ważne co chciały powiedzieć usta Morettiego, jego oczy już mu wszystko wyznały. Przesunął palcem po jego policzku z czułością jakiej się u siebie nie spodziewał. – Odpowiesz kiedy będziesz pewny. A na razie zajmijmy się tym. – Wskazał na poranioną rękę Nino.
– Złego diabli nie biorą – odparł dwudziestosześciolatek, obserwując prawnika. Chcąc sprawdzić czy jego propozycja nie była żartem. Jakoś na tę myśl zabolało go serce. To nie było normalne.
– Mimo wszystko trzeba to odkazić – rzekł Falcone. – Widziałem w samochodzie apteczkę.
– W porządku, pozwolę ci mnie opatrzyć pod warunkiem, że przyjdziesz dzisiaj w nocy do mnie i będziesz pieprzył do upadłego – zażądał Moretti, w ten sposób odpędzając od siebie inne pragnienia.
Vittorio słysząc propozycję poniekąd odetchnął. Zrozumiał, że zagalopował się ze swoim nagłym pomysłem czując, że zaczyna stąpać po grząskim gruncie. Czego się spodziewał? Tego, że Nino powie tak i będzie pięknie? Dwa tygodnie przebywania ze sobą jakiś czas temu i ten czas dany im obecnie, nie mogły decydować o tak ważnych rzeczach.
Podszedł do Nino i wplatając dłoń w jego włosy tuż nad karkiem i niskim głosem, wręcz szeptem zapytał:
– Dasz radę dojść tej nocy, dwa, trzy, cztery razy?
Nino z wrażenia był w stanie jedynie wziąć głęboki oddech. Zapomniał nawet jak wymawia się słowa i nie mógł odpowiedzieć. Do głowy wpadła mu jedynie myśl, że tej nocy, ten mężczyzna go wykończy i nie mógł się tego doczekać. Dobrze, że jutro miał dzień wolny od pracy.

*

Fabiano spojrzał na zegarek denerwując się. Vittorio miał być tutaj piętnaście minut temu. Próbował się do niego dodzwonić, ale mężczyzna nie odbierał.
– Pewnie zaraz będzie. – Ivo starał się stłumić zdenerwowanie swojego chłopaka.
– Ma jeszcze pięć minut, a potem biorę rower i jadę. Nie chcę się spóźnić na spotkanie. – Kręcił się po części salonowej to zdejmując, to zakładając okulary.
Ivo podszedł do niego i objął, przytrzymując go przy swoim ciele.
– Tu nie chodzi o to, że Vittorio się nie pojawił o czasie. Denerwujesz się spotkaniem z terapeutką.
– To aż tak widać? – Fabiano nie zamierzał kłamać, czy w jakikolwiek inny sposób wypierać się tego, że Ivo dobrze odczytał jego zdenerwowanie. Nic się nie zmieniało w tym, że partner czytał z niego jak z otwartej księgi. Co więcej, miał teraz znacznie łatwiej, bo prawnik niczego już przed nim nie ukrywał. Zresztą to było wzajemne.
– Widać. Chcesz, abym ci dzisiaj towarzyszył?
Salieri odsunął się na tyle, aby móc spojrzeć w oczy kochanka. Pogłaskał go czule po policzku. Uwielbiał go dotykać i być przez niego dotykanym. Nadal nie lubił jak robili to inni. Zwykłe przypadkowe otarcie się o kogoś paraliżowalo go i z tym też walczył.
– Może następnym razem. Dzisiaj pojawi się twój brat. Może wykorzystasz okazję i spędzisz z nim trochę czasu.
– O ile będzie taka okazja, a on mi na to pozwoli. Może zrobię coś dobrego na kolację. Uwielbia jeść.
– Dobry pomysł, kochanie. – Pocałował policzek Ivo. – Spróbuję jeszcze raz zadzwonić do… – urwał dalszą wypowiedź, bo do jego uszu dotarł dźwięk silnika Maserati. – W końcu przyjechał.
Obaj wyszli na zewnątrz gdzie zaparkował samochód. Z tylnego siedzenia wystawał rower, który wyglądał jakby wiele przeszedł i zdziwił ich widok Nino, który przyjechał z Vittorio.
Ivo od razu zauważył odrapaną rękę brata i zapytał:
– Co się stało? Z rowerem również. Dopiero go kupiłeś.
– Był mały wypadek, ale wszystko dobrze się skończyło – odpowiedział Vittorio. – Prawie – dodał rzucając kątem oka na rower. – Z Maserati też dobrze. Nie ma nawet zadrapania. – Rzucił kluczyki przyjacielowi z podziękowaniami.
– Dlaczego miałby mieć zadrapania? – Fabiano podszedł do swojego czterokołowego dziecka i zaczął je oglądać.
– Powiedzmy, że w tym małym wypadku uczestniczył twój samochód, który uderzył w mój rower. Czyli mówiąc wprost twój durny przyjaciel wjechał we mnie – rzucił Nino i zabrał się za wyjmowanie z siedzenia swojego pojazdu.
– To ty na mnie wpadłeś – bronił się Falcone.
– O nie, nie zrzucisz winy na mnie. – Postawił rower na trawie, opierając go na stopce, ale kiedy go puścił stopka złożyła się i to, na czym Nino jeszcze dzisiaj wrócił z pracy, przewróciło się. Dwudziestosześciolatek westchnął. Musiał kupić nowe koło, a oprócz tego kilka pomniejszych rzeczy, by rower wyglądał tak jak powinien. Obliczał ile go to będzie kosztować i czy to miało sens na tle pogróżek jakie dostawał.
– Patrzy się, kiedy przejeżdża się przez drogę – odpowiedział Vittorio, wyjmując z bagażnika akumulator.
– Na tej drodze nie spodziewałem się debila, którego nie nauczyli czytać znaków drogowych – odgryzł się Nino. – Daj lepiej ten akumulator, bym zajął czymś ręce zanim cię walnę.
– A wal śmiało panie M. Ciekawe kto by wygrał – powiedział Falcone unosząc brwi, a jego oczy obiecywały dla przegranego tortury pełne przyjemności, które ledwie można by było znieść.
Nino tylko burknął coś niezrozumiałego pod nosem, czując płynące po jego ciele dreszcze. Dałby wygrać prawnikowi, kiedy przegrany mógłby być przyciśnięty przez zwycięzcę do materaca i czuć jego penisa w sobie dającego rozkosz.
– Patrzcie państwo, Nino Moretti nie wie co odpowiedzieć – zakpił Vittorio. Na zewnątrz tego nie pokazywał, ale w środku szalał z ekscytacji. Od tak dawna z nikim się nie spierał i dopóki Nino się nie wściekał, nie przeklinał mógłby tak robić bez końca.
– Powiedziałbym coś, ale dzieci patrzą – mruknął Nino odwracając się i kierując za dom. – Przynieś ten cholerny akumulator! – krzyknął. Miał ochotę się napić, ale zapomniał wziąć przygotowane w domu piwo.
– Oczywiście. Czego sobie życzysz – odpowiedział głośno prawnik i spojrzał na przyjaciela oraz jego partnera. – Wybaczcie, ale jestem wzywany. – Puścił oczko do Fabiano, po czym szeroko się uśmiechnął.
Ivo obserwował to wszystko z małym zagubieniem. Kiedy został sam z Fabiano zapytał:
– Co tu się dzieje?
– Obserwuj, a wszystkiego się dowiesz. Ja uciekam. – Cmoknął usta baristy, poprawił krawat i wsiadł do samochodu.
– Powodzenia – życzył Ivo.
Poczekał aż partner odjedzie i wiedziony ciekawością nie mniejszą niż ta, która cechowała Fabiano, ruszył śladem brata i Falcone. Zastał ich przy podniesionej masce Lancii, ale nie podszedł do nich. Obserwował ich zza ściany domu, stojąc w cieniu. Nino coś zrobił i potem powoli wyjął stary akumulator. Vittorio podał mu nowy, ale kiedy Nino odbierał od niego sprzęt, posłał prawnikowi tak gorące spojrzenie, że Ivo przez chwilę przestał oddychać. Znał ten wzrok pełen pragnień, chęci zrobienia czegoś już teraz, a nie później. Tak nie patrzy się na kogoś od niechcenia. W tej sposób kochanek przygląda się kochankowi lub komuś kogo chce zabrać do łóżka.
Mógł się mylić i tak naprawdę zobaczył coś czego nie było. Przecież Nino wolał kobiety. Może wolał. Barista już nie był niczego pewny. Po tylu latach wyzywania go od pedałów, jego brat mógłby nagle okazać się gejem? Czyli dla niego jednym, wielkim hipokrytą.
To tylko moja głupia wyobraźnia, pomyślał potrząsając głową. Wrócił do domu by zrobić kolację, ale nie mógł wybić sobie z głowy tego co widział. W dodatku słowa Fabiano, by ich obserwował świadczyły, że o czymś wiedział. A to co przychodziło mu do głowy było prostym rozwiązaniem. Tylko nie był pewny jak miał to przyjąć.

*

– Dobra, to spróbujmy uruchomić grata – powiedział Nino wsiadając do samochodu. Siedzenie zaskrzypiało, ale było w miarę wygodne. Lancia, gdyby nie zniszczenia, byłaby pięknym samochodem. – Sprawdzę światła. Jak nie zadziałają to szukamy przyczyny czemu prąd nie dochodzi. – Wsunął kluczyk do stacyjki.
Vittorio skinął głową i spojrzał na lampy, które zaświeciły się.
– Wiemy, że to przynajmniej działa – rzekł podchodząc do Nino. – Zobacz czy zapali. Może akurat będzie wszystko w porządku.
– Nie będzie. Wierz mi, znam się na samochodach – odpowiedział Moretti.
– A na mężczyznach? – zapytał Vittorio opierając się jedną ręką o drzwi, a drugą o dach samochodu.
Nino popatrzył na prawnika i uśmiechając się powiedział:
– Musiałbym jeszcze potrenować z takim jednym, by móc odpowiedzieć na to pytanie. Chętnie zbadałbym jego silnik i drążek dźwigni czy działa prawidłowo. – Przesunął wzrok po ciele prawnika, zatrzymując go na kroczu mężczyzny. Nie było jeszcze ciemno, więc miał doskonały widok. Nie podobało mu się tylko to, że Vittorio miał na sobie ubranie. Uświadomił też sobie, że czuł jego penisa w sobie, ale go nie widział. Chciałby naprawić ten błąd. – To jak z twoim drążkiem? Działa? – zapytał, posyłając mężczyźnie roziskrzone spojrzenie.
– Ma się znakomicie – odpowiedział prawnik. W podbrzuszu zrobiło mu się gorąco, a jego członek reagował na tę wymanię zdań. – Może zanim przejdziesz do wypróbowania tego i owego u mnie, sprawdź jak działa ten silnik w samochodzie. – Pochylił się i przytrzymując głowę Nino, chwycił jego usta swoimi, skradając mu szybki pocałunek, po czym wyszeptał: – Sprawdźmy czy nie potrzebuje remontu.
– Mówisz o tym silniku, czy o twoim? – spytał Nino liżąc usta Vittorio.
– O obu? – Uśmiechnął się łobuzersko Vittorio. Czuł się tak jakby znów miał dwadzieścia lat i po raz pierwszy się zakochał. Jego mur wokół serca zmniejszył się o kolejny rząd cegieł.

5 komentarzy:

  1. O i znowu koniec w takim momencie :c To jest jedno z tych opowiadań na które rozdziały nie mogę się doczekać i jak się kończy to jestem zawiedziona że trzeba czekać tydzień :) Co znaczy również że opowiadanie jest mega :D Czekam na więcej :)
    Pozdrawiam i weny dużo życzę oraz miłego tygodnia :D
    ~Tsubi

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję za kolejny rozdział :)
    Coś tak czułem,że ten wypadek zmieni nastawienie Vittori. Teraz mam nadzieję,że Nino także podąży za głosem swojego serca, a nie będzie kalkulować, co jest lepsze.
    Mam nadzieję, że Vittorio znajdzie te pogruszki i pomoże Nino.
    Dużo weny :)
    Pozdrawiam: )

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie no uwielbiam tę dwójkę.
    Są naprawdę genialni i według mnie idealnie do siebie pasują
    Naprawdę uważam, że Vittorio i Nino zasługują by być razem i mam nadzieję, że dadzą sobie szansę.
    Niby Vittorio nie wierzy w miłość, ale kto wie?
    koniec końców wszystko sie może zmienić czyż nie?
    pozdrawiam serdecznie i czekam na news.

    OdpowiedzUsuń
  4. Hejka,
    no naprawdę cudownie... mury się kruszą, a ta propozycja Vittorio o byciu razem, dobrze że Fabiano użył słów obserwuj tym sposobem Ivo może po prostu zapytać czy ich ciągnie do siebie...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  5. Hejeczka, hejeczka,
    cudownie, mury powoli się kruszą... a propozycja Vittorio o byciu razem... ach dobrze że Fabiano użył słow obserwuj tym sposobem Ivo może po prostu zapytać czy ich ciągnie do siebie... :)
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz. :)