19 marca 2017

Pod błękitnym niebem (Buntownik 2) - Rozdział 9

Dzięki za trzymanie kciuków za nowego kompa. Może się go dorobię do przyszłej zimy. :D Kochani, taka prawda, że muszę na niego zarobić. A zarobić mogę tylko sprzedając teksty. Niestety, nie jestem robotem (a szkoda), żeby pisać po dwa teksty w miesiącu. Czy choćby jeden w miesiącu. Mam do sprzedaży "Zaufaj mi", ale wciąż jest niepoprawione z pewnych względów osobistych osoby która to poprawia. Miał być tekst w tym miesiącu i na 70% go nie będzie. Ale może na przyszły się uda. :) 

Na Beezar ukazał się jakiś tekst LGBT. Nie wiem co to za autorka/autor i co to za tekst. Można co nieco odkryć  czytając fragment dostępny tutaj: Klik
A tekst można kupić tu: Klik
Swoją drogą ten ktoś nieświadomie zabrał mi pomysł na okładkę do jednego z moich przyszłych tekstów. Też ma coś być z maską na okładce. Ale kiedy coś powstanie... Taka prawda, że może nawet nigdy. Pomysłów jest wiele, gorzej z ich realizacją. 
A i na http://book-self.pl/ Pojawiły się też teksty DreamWinchester. :D
Nie marudzę już Wam, zapraszam na rozdział.

Dziękuję za komentarze. :)



Kamil odwrócił się na drugi bok, potem na plecy, by w końcu otworzyć oczy. Rozejrzał się po pokoju, stwierdzając, że jest sam. Usiadł. Czuł jak jego ciało odpowiedziało bólem po tej nocy. Uśmiechnął się na wspomnienia, które wróciły. Nawet nie pamiętał, kiedy po wszystkim zasnął. Od dawna nie zasypiał tak szybko. Wystarczył do tego dobry seks, a może obecność Szymona.
Wstał z łóżka, zastanawiając się, gdzie podział się partner. Nie musiał długo czekać na odpowiedź, gdyż ze znajdującej się nieopodal łazienki doszedł go odgłos wody odbijanej od szyb prysznica. Drzwi były uchylone, więc podszedł do nich. W zaparowanym pomieszczeniu, w rogu, stała kabina prysznicowa, której szyby pokryły się parą. Na jego usta wypłynął podstępny uśmieszek. Wrócił na chwilę do pokoju, po czym ponownie udał się do łazienki. Zbliżył się do kabiny i rozsunął drzwiczki. Głośniejszy szum wody doleciał do jego uszu. Szymon stał odwrócony do niego plecami. Ręce oparł o ściankę panelu prysznicowego, stojąc pod strumieniem gorącej wody. Kamil wszedł do środka, zasuwając za sobą drzwi. Na półeczce położył to, co przyniósł i wziął do ręki żel pod prysznic. Szymon musiał wyczuć jego obecność, bo odwrócił głowę w jego stronę.
– Umyję ci plecy – powiedział głośno Kamil, zanim dostał się pod strumień wody, który zalał mu twarz. Wylał trochę płynu na dłoń i odstawił butelkę. Położył dłonie na plecach kochanka, zaczynając przesuwać nimi po skórze. Żel spienił się. Po chwili i tak zmywała go woda, a Kamil nadal błądził dłońmi po całych plecach mężczyzny. Czuł pod palcami mięśnie wyrobione dzięki ciężkiej pracy. Przesunął rękoma na boki, a później na ręce kochanka wciąż oparte o ściankę. Sunął palcami w dół do bioder, jakby rysował dłońmi każdą krzywiznę ciała partnera. Dotarł do ud, by podążyć wyżej, na pośladki, pomiędzy którymi znikała duża część piany. Ścisnął je, tak jak to robił zawsze. Od początku stały się jego fetyszem, a Szymonowi chyba to nie przeszkadzało, bo naparłł nimi na jego dłonie.
Szymon westchnął, czując ręce Kamila jakby na nowo zapoznające się z jego ciałem. W nocy na niewiele mu pozwolił, ale teraz, kiedy chłopak go tak dotykał… Ponownie westchnął, kiedy palce partnera rozdzieliły jego pośladki, drażniąc go pomiędzy nimi. Natomiast druga dłoń przesunęła się na jego krocze, masując je, pobudzając członek. Oparł czoło o zaparowaną ściankę, wypinając tyłek do tyłu w stronę chłopaka. Rozstawił szerzej nogi, uginając je lekko w niemym zaproszeniu.
Kamil uśmiechnął się. Na to czekał. Wychylił się, żeby zakręcić wodę i wziął żel nawilżający.
– Wyglądasz seksownie – powiedział, przyciskając się do ukochanego. Jeżeli kiedykolwiek któryś z dawnych kochanków Szymona nie chciał go w ten sposób, niech żałuje. Szymon wyglądał… Wyglądał tak, że gdyby Kamil nie miał ochoty na seks, nabrałby jej natychmiast.
– Zamknij się. – Próbował opanować bestię w sobie, która kochała dać się komuś zdominować.
Kamil zaśmiał się. Roztarłszy w palcach żel, sięgnął nimi pomiędzy pośladki, na które mógłby patrzeć całymi godzinami. Przesunął drugą ręką po biodrze mężczyzny, a potem chwycił jego penisa. Szymon pchnął w jego stronę.
– Chcesz wypieprzyć moją dłoń? – zamruczał Zarzycki do jego ucha. Jednym palcem potarł zaciśnięty zwieracz, masując go do chwili, kiedy nie wyczuł jak otwiera się dla niego. – Możemy pozwolić sobie na dużo więcej. Po to tu przyjechaliśmy.
– Zamknij się. – Przymknął powieki i naparł to na palec wsuwający się w niego, to na dłoń trzymającą w garści, niczym w niewoli, jego kutasa. Chciał pieprzyć i być pieprzonym. Z frustracji zacisnął pięści, wbijając sobie paznokcie w skórę. – Lepiej rób, a nie mów – warknął.
– Lubię mówić, kiedy mam cię mieć. – Wiercił w nim palcem, starając się być ostrożnym. Kwestią sporną było to, czy Szymon tej ostrożności potrzebował, bo ciągle napierał na niego, jakby już chciał więcej. Kamil zapytał się go o to i otrzymał odpowiedź:
– Nie zachowuj się jakbyś miał mieć mnie pierwszy raz.
Chłopak ponownie się zaśmiał, co Szymona denerwowało, ale i niesamowicie podniecało, bo nie wiedział, co Kamil knuje. Równie dobrze mógł go zostawić w takim stanie, żeby go torturować.
Kamil już nic więcej nie powiedział. Pieszcząc zarówno jego penisa i odbyt, w który się wsunie – bo na to ogromnie liczył, a kto wie kiedy będą sobie mogli na to pozwolić, nie uważając, żeby ktoś ich nie mógł usłyszeć – całował mężczyznę tam, gdzie sięgnął ustami. Szymon z każdą upływającą chwilą poddawał mu się coraz szybciej, rozluźniał. Reagował na niego, nadstawiał mu się, ujeżdżał jego palce. Kiedy był gotów, Kamil nasmarował swojego penisa i przystawił do jego wejścia. Pchnął. Chwycił oboma dłońmi jego biodra, nie pozwalając mu uciec, wsuwając się do samego końca.
Obaj westchnęli.
Wypełniając go całego, Kamil zaczął się poruszać. Szymon wygiął się bardziej, żeby chłopakowi było łatwiej, chcąc doznać wszystkiego więcej. Czuł rozchodzącą się po ciele ekstazę, która rosła z każdym ruchem bioder. Podniecał go nawet dźwięk, który był przy tym wydawany, gdy ciało uderzało o ciało. Jego ciało pamiętało wielkość i szerokość kutasa Kamila, który robił mu tak dobrze. Łatwo ulegało, sięgało ku tak wytęsknionej rozkoszy, przyjmowało członek najgłębiej jak potrafił. A gdy penis otarł się o jego prostatę, Szymon zagryzł zęby na ręce, żeby nie wydać z siebie żadnego dźwięku. Jednak i tak nie do końca udało mu się to zrobić, bo Kamil ciągle uderzał w to jedno wrażliwe miejsce, doprowadzając do kilku głośniejszych jęków. Coś rosło, szalało. Bestia w nim zapragnęła, by Kamil brał go ostro, szybko. Oddał mu się w pełni, przestając kontrolować swoje reakcje.
– Pieprz mnie szybciej! – krzyknął. – Szybciej. O tak! – Orgazm już był tak blisko. Chwycił się za penisa.
Kamil czuł, że rytm i szybkość, których nabrał, sprawiają, że zbliża się do końca. Przywarł do pleców Szymona. Sięgnął do członka kochanka, kładąc swoją dłoń na jego i splatając ich palce. Poczuł jak mężczyzna ściska go w sobie, pręży ciało, a potem mocno dochodzi. Kamil nie miał zamiaru powstrzymywać się przed swoją ekstazą. Owinął rękę wokół brzucha Szymona, wbijając się w niego mocniej. Po chwili wytrysnął w kochanku, dociskając biodra do jego pośladków i łapiąc go zębami za ramię. Pchnął jeszcze kilka razy, a potem znieruchomiał, starając się przestać drżeć. Przytrzymał go tak przez chwilę, by obaj mogli się uspokoić, a potem z jękiem, robiąc to powoli, rozdzielił ich ciała. Oparł czoło o plecy Szymona, który oddychał szybko i nierówno.
– I znowu będziesz musiał mnie umyć – rzekł żartobliwym głosem Bieńkowski. Odwrócił sie na miękkich nogach i objął Kamila.
– Zrobię to z przyjemnością. – Sięgnął pomiędzy pośladki Szymona. – Mogę też cię wypłukać.
– Już wiem, jak to się może skończyć. Znam doskonale twój wigor.
– A co, nie mów, że żałujesz. – Skubnął go zębami w szczękę.
– Nie. – Chwycił jego twarz i pocałował głęboko, wsuwając język do ust Kamila.
Chłopak z zapamiętaniem oddawał pocałunek, a ręką wymacał kurek od prysznica. Uniósł rączkę i po chwili zalał ich strumień ciepłej wody, zmywając z nich ślady nocy i poranka.

*

Na późne śniadanie zeszli godzinę później. Zamówili jajecznicę z bekonem oraz mocną kawę. Kiedy byli w połowie posiłku, do ich stolika podeszła kobieta o blond kręconych, długich włosach. Niebieskie oczy ukryte były za okularami, których kolor wyglądał tak jakby oprawki zrobiono z drewna. Miała na sobie elegancką beżową garsonkę i długie kozaki na wysokim obcasie. Szyję zdobił naszyjnik z pereł, a na palcach dłoni błyszczały pierścionki. Szymon wstał. Podał jej rękę i ucałował w policzek.
– Myślałem, że nie będziemy mieli okazji się spotkać.
– Wczoraj miałam tyle obowiązków, że nie zdołałabym się wyrwać nawet na pięć minut. Sam rozumiesz. Wydaje mi się jednak, że bardzo się beze mnie nie nudziłeś. – Spojrzała oceniająco na Kamila. Wyciągnęła do niego rękę. Spodobało jej się to, że chłopak najpierw wstał, a potem uścisnął jej dłoń w stanowczym chwycie. – Ten troglodyta pewnie już o mnie mówił, ale wolę się przedstawić. Elwira Siedlecka. Miło cię poznać.
– Dzień dobry, Kamil Zarzycki. To z tobą Szymon chodził do szkoły?
– Ze mną. Kilka lat podstawówki i gimnazjum z tym chłopakiem zapada w pamięć. Poza tym mieszkaliśmy niedaleko siebie i spędzaliśmy razem każdą chwilę. Dopóki nie poznał pewnego chłopaka, dla którego stracił głowę, a potem, przypominając sobie o mnie, wypłakiwał się na mojej, jeszcze wtedy płaskiej piersi, że tamten go nie zauważa. Znam z przeszłości Szymona wiele ciekawych historyjek. Może kiedyś się jeszcze spotkamy i opowiem…
– Dobra, wystarczy, sam mu opowiem. Zjesz z nami? – zapytał Bieńkowski.
– Nie mogę. Zaraz mam spotkanie z mężem i jego rodziną. – Przewróciła oczami.
– Nadal ich uwielbiasz – stwierdził Szymon.
– Bardzo, szczególnie teściową. Ciekawa jestem, w czym dzisiaj jej podpadnę i co jej nie będzie pasować. – Zwróciła się do Kamila: – Miło było cię poznać. Wpadnijcie jeszcze kiedyś do mojego motelu. Zarezerwuję wam najlepszy pokój. Do widzenia.
Kamil, zanim usiadł, odprowadził kobietę wzrokiem.
– Spoko jest.
– Wiesz, ja mam samych fajnych znajomych. Jedz, bo ci ostygnie. – Wskazał na talerz chłopaka do połowy wypełniony pachnącym daniem.
– Tym bardziej mi wstyd, że zostawiliśmy łóżko w takim nieładzie.
– Nie przejmuj się. Pracownicy niejedno widzieli. Dużo ludzi wynajmuje tu pokoje na jedną noc i chyba domyślasz się po co. – Szymon pochylił się nad talerzem.
– I tak mi głupio. Ale nie żałuję. W końcu mogliśmy być naprawdę sami, a nie z moimi starymi za ścianą czy twoimi. – Zaczął dzwonić jego telefon. Włączył go, dopiero gdy wyszli z pokoju.  – To Anka. Hej, Aneczko.
– No hejka. Nie przeszkadzam?
– Godzinę temu byś przeszkadzała. Teraz już nie.
– Szkoda, że nie zadzwoniłam wcześniej. – Roześmiała się. – Słuchaj no, bo my tu z Bogusiem dzwonimy, żeby ci życzyć wszystkiego najlepszego na każdy dzień tego roku. Żeby Szymon cię kochał nad życie i świata poza tobą nie widział. To samo dotyczy ciebie. Masz super faceta, wiec dbaj o niego. Mało problemów wam życzymy. A jeśli się jakieś pojawią, to abyście mieli siły na ich pokonanie. Życzymy też… – Dziewczyna składała coraz to nowe życzenia, które zaskakiwały Kamila, bo były bardzo pomysłowe i rozbawiały. – No i przede wszystkim życzymy ci dużo seksu, seksu i jeszcze raz superaśnego, zajebistego seksu. To samo tyczy się Szymona. Przekaż mu wszystko, dobra?
– On wszystko słyszał. Drzesz się tak głośno, że słyszą cię chyba przy sąsiednim stoliku. My tobie też życzymy tego samego i dużo seksu. O. – Nie był dobry z składaniu życzeń.
– Super. Dziękujemy. Kończę, bo idziemy z Bogusiem na seks. – Zarechotała. – Na spacer oczywiście. Jest piękna pogoda, więc korzystamy.
– Tutaj też. – Tak przypuszczał z tego, co mógł dostrzec przez okno.  – Narka. Zdzwonimy się kiedyś.
– Oby szybko. Zapominasz o nas. Pa. Buziaczki dla was obu. Może kiedyś w końcu poznamy Szymona.
– Może. Pa.
Przez cały ten czas Bieńkowski siedział z rozbawioną miną. Odezwał się dopiero wtedy, kiedy Kamil zakończył rozmowę z przyjaciółmi.
– Chciałbym ją poznać.
– Na pewno jakaś okazja się trafi. Musieliby tutaj przyjechać, a to pewnie będzie możliwe dopiero na wakacjach. Ewentualnie my moglibyśmy się wybrać do Zamościa. Oprowadziłbym cię po starym mieście. Mielibyśmy gdzie przenocować.
– W któryś weekend możemy się wybrać. Nigdy nie byłem… – urwał, bo po raz kolejny zadzwonił telefon Kamila.
Chłopak odebrał. Tym razem była to jego babcia i pytała się, kiedy wróci, bo wszyscy wybierali się do wujka Adama i chcieli, żeby z nimi pojechał. Zaczął protestować, ale w końcu uległ jej prośbie. Babcia Zosia chciała naprawić stosunki rodzinne i sądziła, że świąteczna wizyta syna z rodziną i dzisiejsze odwiedziny u nich będą początkiem zawiązania ciaśniejszych więzi rodzinnych.
Dlatego chcąc nie chcąc zaraz po śniadaniu z Szymonem poszli na spacer, by pooddychać świeżym, mroźnym powietrzem, a tuż po nim spakowali rzeczy, wymeldowali się i pojechali do domu.

*

Kamil wyszedł na dwór zapalić papierosa. Rzygać mu się chciało tą słodką atmosferą w domu wujka. Ciotka Magda ćwierkała jak ptaszek, częstowała ich wszystkim co postawiła na suto zastawionym stole. Tata z wujkiem pili wódkę, przy czym jego rodzic robił to bardzo ochoczo. On sam wypił może ze trzy kieliszki i powiedział sobie dość. Zdecydowanie wolał piwo. Ale patrząc na ojca, który ostatnio po pracy ciągle wracał do domu pod wpływem napoi wyskokowych, jakoś odechciewało mu się pić.
– Świrus, powiedziałbyś, że staję się porządnym facetem – mruknął do siebie wspominając zmarłego kolegę i zaciągając się kolejnym buchem papierosowym. Brakowało mu Tomka. Oparł się o ścianę dużego, piętrowego domu pomalowanego na zgniłą zieleń. Wypuścił dym nosem.
– Wyszedłeś na dymka? Trzeba było palić w środku – powiedział kuzyn Paweł, wychodząc z domu. Nie stanął obok Kamila, tylko zszedł po kilku schodkach na podwórko, gdzie stało Punto, którym przyjechał Kamil z rodziną.
– Wolałem się przewietrzyć. – Co on tu robi? Powinien być teraz z Szymonem, a nie umierać z nudów. – A ty na kogoś czekasz?
– No. Moja paczka ma przyjechać. Spóźniają się. Jedziemy do kumpla na urodziny.
– Aha. – Dziwiło go to, że rozmawia ‘normalnie’ z Pawłem.
– Dupy im skopię, jeśli się za bardzo spóźnią. A ty tak w ogóle masz zamiar już na stałe zostać w Jabłonkowie?
– No. A co?
– Ja bym najchętniej stąd spierdalał. Zydel to większa wieś od waszej, a nudy na pudy, kurwa.
– To dlaczego tego nie zrobisz? – Kamil znał takich, którzy wiele mówili czego to oni by  nie zrobili, gdzie by nie pojechali, podczas gdy tak naprawdę nie chcieli się nigdzie ruszać.
– A po kurwę? W chałupie jest dobrze. Pracować nie muszę, starzy kasę dają.
– Pojedziesz gdzieś i wygoda się skończy. – Rzucił peta na płytki wyłożone na schodach. Przydeptał go, a potem podniósł i rzucił na podwórko.
– Właśnie. A teraz mogę z moją paczką obijać się po knajpach i korzystać z kasy staruszków.
– Ja wolę jednak robić coś pożytecznego.
– A co, ty nadal takie ciepłe kluchy? – zaszydził Paweł.
– Uważaj, bo te ciepłe kluchy mogą wybić ci parę tych ładnych ząbków – warknął Kamil. Usłyszał ryk samochodu i skrzywił się. – Komuś chyba poszedł tłumik w rurze wydechowej.
– A nie. To Maciej tak przerobił swoją gablotę. Nieźle huczy, nie?
– Przy okazji pewnie zbiera niezłe mandaty. – Przyglądał się jak na podwórko zajeżdża podrasowane czarne BMW 730d. Na masce, drzwiach, a nawet dachu miał wymalowane pomarańczowe błyskawice przecinające się wzajemnie. Kamil w myślach stwierdził, że ten Maciek nie ma za grosz gustu. Postanowił poczekać i przyjrzeć się przedstawieniu.
– W końcu jesteście. Ile miałem czekać? – zapytał Paweł, kiedy kierowca wysiadł, a zaraz za nim dwie inne osoby.
– Co ci tak śpieszno? Zdążymy. Lucek zaczeka z tortem – zarechotała jedyna dziewczyna w tym towarzystwie. Cała ubrana na czarno, w krótkiej spódniczce ledwie zakrywającej pośladki i w wysokich szpilkach. Dygotała z zimna.
– Stul dziób! Maciek, po co ją zabierałeś?
– Powiedz lepiej kto to jest, że tak gapi się na nas? – Kierowca zwany Maćkiem wskazał na Kamila.
– Mój kuzynek. – Skrzywił się na widok wiele mówiącego uśmieszku przedstawicielki płci pięknej.
– Fajny, chciałabym go poznać.
– Mało ci, kurwa, facetów? – warknął Paweł.
Kamil zastanawiał się, dlaczego kuzyn tak wrogo traktuje tę dziewczynę. Wszystko się wyjaśniło chwilę później, kiedy brunetka odpowiedziała:
– Mało. Byłam twoja, ale nie dałeś mi tego, czego chciałam, więc wzięłam sobie innego. Mówiłam, że wierność jest przereklamowana. Pomimo że nie jesteśmy już razem, to nadal należę do paczki.
– Już niedługo. Pogadam z Gargamelem i zabroni ci się z nami włóczyć.
– Gargi ma gówno do powiedzenia. Dobrze wiesz, że niewielu uważa go za naszego lidera, bo bardziej nadaje się do tego Maciek. To on jest naszym szefem i jeśli chce mnie wziąć, to ja jadę.
Chłopak z wygoloną głową, który przez ten cały czas stał w milczeniu, zaśmiał się, za co Paweł go popchnął.
– Bo ci wpierdolę, jeśli jeszcze raz się zaśmiejesz. Dobra, ludzie, spadamy na imprezę, bo się rozpocznie bez nas.
– Pawcio, bez nas nie rozpoczynają się żadne impry – powiedział Maciek.
– Tak czy siak spadamy. Zatrzymamy się jeszcze w monopolowym. Stary dał pięć stów, to popijemy dzisiaj – poinformował kumpli Paweł Dutkiewicz. – Rozwalimy budę Szczurkowi.
Cała czwórka zapakowała się do samochodu. Maciek, zanim zamknął drzwi, rzucił okiem na Kamila. Zarzycki prychnął. Co za kumpli ma jego kuzynek. Sam święty nie był, ale oni…
Nie czekał aż odjadą, tylko wszedł do domu. W przedpokoju zastał Piotra wyglądającego przez okno.
– Podglądasz? – zagadał kuzyna.
– Nie znoszę ich. Typki spod ciemnej gwiazdy. Ten ich cały szef, Gargamel, a to przyrodni brat Maćka, podobno ma dużo na sumieniu. Paweł wpakował się w ich towarzystwo, a rodzice nie mają nic przeciw, bo ojciec Maćka ma dużo kasy i firmę przewozową. Chcieliby, aby Paweł się w niej zatrudnił. Już to widzę. Prędzej mój brat się w coś wpakuje.
– To chyba jego sprawa.
– Jego, dopóki nie wróci do domu z poobijaną mordą, jak zwykle, bez kasy i wściekły na cały świat. Może nawet naćpany. Tym podrasowanym autem i jeszcze paroma innymi urządzają sobie wyścigi na ulicach. Tylko patrzeć jak Paweł wyląduje w pace.
– Może to go czegoś nauczy. – Kamil nie przejmował się Pawłem. Nie znosił go i nie przypuszczał, żeby kiedykolwiek sympatia ta się zmieniła.
– Ta.
– Chłopcy, co wy tu robicie? – zapytała babcia Zosia, wychodząc z łazienki. – Chodźcie do pokoju. Tamten obibok pojechał, niech jedzie. Święta spędza się z rodziną, a nie kolegami. W waszym wieku, gdybym tak wyszła z koleżankami i zostawiła rodzinę przy świątecznym stole, mój tata by mi pasem przyłożył. No, chodźcie do pokoju.
Kamil, który przez chwilę miał ochotę zadzwonić do Szymona, by tylko usłyszeć jego głos, zrezygnował z planu. Później napisze do niego esemesa z pytaniem kiedy będą mogli powtórzyć tę noc. Nadal czuł się po niej obolały, ale nie miałby nic przeciwko powtórce, a tym bardziej przy spędzeniu wielu godzin u boku partnera. Sam nie wiedział, co się z nim dzieje. Nie dość, że jest nienasycony Szymonem, to chciałby z nim zamieszkać. Jednak to pragnienie wolał w sobie stłumić. Na razie nie mieli szans i możliwości na wspólne mieszkanie.
Razem z babcią i kuzynem weszli do ogromnego pokoju, gdzie przy długim stole siedziała jego rodzina. Pijany ojciec spojrzał na niego z obrzydzeniem na twarzy i w tej chwili Kamil jeszcze bardziej zapragnął znaleźć się u boku Szymona.


12 marca 2017

Pod błękitnym niebem (Buntownik 2) - Rozdział 8

Hejo, Kochani w czwartek i piątek odbyłam bój z moim laptopem. Ostry bój. Taki bój, że przez pół dnia z nerwów ryczałam. W czwartek wymyślił sobie, że przy uruchomieniu wykasuje mój profil i na tym który mam, uruchomi wszystko od nowa. Czyli postanowił, że jestem jego nowym użytkownikiem, utworzył mi nowy pulpit (łaskawca), kasując wszystko to co było na starym (miałam sporo prywatnych plików, ale i też zapisane pomysły do opowiadań), które straciłam (tak to jest jak się ma lenia i nie zrobi kopii), ledwie odzyskałam dostęp do blogów, sponiewierał kilka programów, pomęczył parę innych rzeczy, usunął mi wszystkie "sejwy" z moich gier, no bo jak nowy użytkownik to nowy. Po co zachować coś starego. No i teraz jako tako działa. Dopóki mu nic nie odbije. Po raz kolejny tego roku. Wirusów nie mam i innych badziewi też. Po protu staruszek chce iść na emeryturę (lub marzy mu się wylądowanie na ścianie po którymś jego szaleństwie). 
Po co to piszę? Sprawa jest taka, że nie wiem kiedy będzie jego koniec, sam siądzie albo go rozwalę. To może być za miesiąc, za rok, za dwa. Jeżeli go stracę nie będę mieć na czym pisać, publikować, może i zniknę. Oby nie. Kiedyś kupię nowy laptop. Tak, kiedyś. Jak mnie będzie na to stać. Bo to czego chcę, kosztuje majątek. Dla mnie to majątek. Wiedzcie jednak, że cokolwiek będzie to w razie czego będę pisać w zeszycie, a kiedyś wszystko przepiszę. Kiedyś. Jeżeli będzie na czym. W każdym razie gdyby w przyszłości nie było nowych rozdziałów to znaczy, że ja albo laptop wysiedliśmy. :D Co się nerwów przez te dni najadłam to moje. Trzymajcie kciuki, aby wszystko było dobrze. 

Zanim pozwolę Wam przejść do czytania rozdziału (pewnie już go przeczytaliście :D) to informuję, że Silencio opublikowała ostatni tom Nissaia, którego można kupić tutaj: Klik

Zapraszam na rozdział i dziękuję za komentarze. :*



Kolacja składająca się głównie z owoców dłużyła się Kamilowi niemiłosiernie. Owszem, podobał mu się taki wieczór, rozmowa, smaczny posiłek, ale dlaczego Szymon zwleka z najważniejszym punktem tej nocy? On tutaj szaleje z chęci dotknięcia go, a partner urządza im randkę zamiast zabrać go do pokoju. Tak, to była najprawdziwsza randka. Nie mogli się na nią wybrać rano? Jego libido szalało z niecierpliwości. Mógłby przysiąc, że Szymon miał z tego powodu satysfakcję. Dobra, przyznawał, że oczekiwanie wzmaga apetyt, ale jego skromnym zdaniem limit czasowy skończył się dobrą chwilę temu. Miał dwadzieścia lat, gorącego faceta u boku i chciał się pieprzyć.
Wysunął do przodu stopę i trącił nogę Szymona. Mężczyzna uniósł prawą brew. Kamil uwielbiał gdy to robił, podobnie jak to, kiedy usta układały się w zadziorny uśmiech. Skurczybyk. Doskonale wiedział jak to wszystko działa na Kamila i jeszcze go podkręcał.
– Co tam, kotek?
– Kotek? – Pochylił się nad stolikiem, na którym stały talerze z ich lekką kolacją i kieliszki z wodą. – Zabierzesz mnie w końcu na górę czy mam urządzić tutaj przedstawienie?
Znajdowali się w niewielkim pomieszczeniu barowym należącym do motelu – gdy Kamil zobaczył dość duży piętrowy budynek, przyszło mu na myśl, że śmiało można by go nazwać niewielkim hotelem. Obok, w dużej sali restauracyjnej, trwało Sylwestrowe przyjęcie, ale kilku gości spędzało spokojnie czas w tym kameralnym miejscu.
– Zależy jakie by ono było. – Bieńkowski bawił się z nim. Sam zresztą też się tym nieźle nakręcał.
– Takie, że lepiej, aby nikt tego nie widział. Mam publicznie rozkazać ci paść przede mną na kolana i possać co nieco? A może wolałbyś polizać coś innego? – szepnął Kamil. Zmusi go do ruszenia czterech liter.
Szymon niemal warknął na te słowa. Podniecały go.
– Oczekiwanie wzmaga apetyt – powiedział, wsuwając do ust kawałek ananasa.
– Chwilę temu pomyślałem o tym samym, ale zaraz padnę z głodu.
– Częstuj się. – Szymon wskazał na ich kolację.
– Drań. Nie tego jestem… głodny. Chcesz, abym wziął z recepcji klucz do naszego pokoju i poszedł się zabawić sam ze sobą? – mówił cicho, żeby inni goście go nie usłyszeli.
– Chciałbym to zobaczyć.
– A nie chciałbyś dotknąć? – Kamil zagryzł dolną wargę, wiedząc jak to działa na Szymona. – Wypierzyć mój… – zawiesił głos.
– Niech cię… – Bieńkowski wyprostował się, a po chwili wstał. – Chodź. Romantyczny wieczór zostawimy na kiedy indziej.
– A kto mówi, że jego dalszy etap nie może być romantyczny?
Szymon obrzucił gorącym wzrokiem Kamila, po czym pochylił się do jego ucha.
– Romantycznie, kiedy będę cię pieprzył? Wątpię.
– A kto mówi, że ty mnie?
– Ja. – Ruszył ku wyjściu z restauracji. Skierował się do recepcji, by wziąć klucz. Już wcześniej się zameldowali i zostawili rzeczy w pokoju.
– Przekonamy się – zamruczał pod nosem Kamil.
Poszli razem na górę. Obaj byli zbyt zaaferowani tym, co się będzie działo, by zwracać uwagę na to jak urządzono motel. Ważne dla nich było to, że miał bardzo grube ściany. Weszli do pokoju. Kamil, słysząc zamykanie drzwi i zgrzyt klucza w zamku, odwrócił się w stronę Szymona. Mężczyzna wyglądał jak drapieżnik czający się na swoją ofiarę. Zarzycki nie miał wątpliwości, że to on jest tą ofiarą. Chciał go właśnie teraz.
Zanim Kamil cokolwiek zrobił, Szymon w dwóch krokach był przy nim, złapał go za ramiona, odwrócił i popchnął na ścianę przodem, przyciskając się do niego. Jedną nogę wsunął pomiędzy jego uda. Kiedy Kamil wysunął ręce do tyłu, chcąc go dotknąć, złapał jego nadgarstki i przyszpilił je nad głową do ściany.
Dwudziestolatek zdławił jęk, kiedy wilgotny język polizał go po uchu, a biodra Szymona docisnęły się do jego pośladków. Zrobiło mu się gorąco.
– Trzymaj je tak w górze i nie waż się ruszyć. Dobrze?
– Tak. – Oblizał spierzchnięte usta. Oparł czoło o ścianę. Miał za sobą podniecającego, rozgrzanego, silnego faceta i bardzo mu to odpowiadało. Szymon szybko pozbył się jego górnego ubrania. Niecierpliwe dłonie zniknęły nagle, ale mężczyzna nie odsunął się. Dźwięki, które docierały do uszu Zarzyckiego, nie były możliwe do rozszyfrowania. Kamil nie mógł się obejrzeć, ruszyć, by sprawdzić co się dzieje, ale zrozumiał wszystko, gdy ciepła skóra klatki piersiowej Szymona złączyła się z jego plecami.
Zwinne palce odnalazły klamrę paska, który po chwili został odpięty. To samo stało się z guzikiem i zamkiem eleganckich dżinsów młodszego z partnerów. Szymon wsunął dłonie pod ubranie, zaciskając palce na wystających kościach biodrowych.
– Tak bardzo cię chcę. – Pokąsał miejsce tuż pod uchem chłopaka. Obsunął mu spodnie wraz z bielizną aż na uda. Ponownie przycisnął się do niego. Pomasował brzuch Kamila, kierując się wzdłuż pachwin w stronę lekko pobudzonego penisa kochanka. Wziął go w dłoń. Poczuł, jak chłopak napręża wszystkie mięśnie. Palcami drugiej dłoni objął jego jądra. Całował go po karku, napierając kroczem na jego tyłek.
Kamil przymknął powieki. Zgiął palce, jakby chciał wbić je w ścianę, żeby się czegoś przytrzymać. Podobało mu się to jak partner go trzymał, dotykał. Pchnął pośladkami w tył. Zakręcił nimi. Szymon natychmiast unieruchomił jego biodra.
– Nie ruszaj się, bo nie masz pojęcia, co ze mną robisz.
– Wierz mi, że mam i nie chcę dłużej czekać. – Odwrócił się, napotykając płonące z pożądaniem oczy. Wsunął dłoń we włosy Szymona. Przyciągnął jego głowę do siebie. – Jeśli każesz mi dłużej czekać, zwariuję. Potrzebuję cię. – Wolną ręką spróbował go rozebrać, w czym Szymon zaczął mu pomagać. Na tyle to im się udawało, na ile mogli to zrobić, nie odrywając oczu od siebie i ust muskających te drugie gorącym oddechem.
Szymon pokonał dzielącą ich odległość, porywając jego wargi i wpychając język do wnętrza ust. Skończyło się czekanie. Całując go mocno, zaczął cofać się, dopóki jego nogi nie dotknęły brzegu łóżka. Chwilę później, ciągnąc za sobą partnera, opadł na nie. Szybko skopał z siebie buty oraz spodnie. Kamil pozbył się swoich i ponownie starli się w namiętnym pocałunku. Ich ciała splotły się ze sobą. Niespokojne ręce badały, usta całowały, oddechy łączyły się w jedno.
Szymon zrzucił Kamila z siebie i przekręcił go na plecy. Wyciągnąwszy spod niego kołdrę, zrzucił ją na podłogę. Dobrał się do jego szyi, pozostawiając wilgotne ślady pocałunków i muśnięć języka. Nie dawał mu chwili oddechu, nie pozwalał na jakąkolwiek reakcję. Zszedł niżej. Polizał pachwinę chłopaka. Wziął w dłoń jego członek, przez chwilę szybciej go stymulując. Kamil wypchnął biodra w górę, próbując sięgnąć po więcej przyjemności. Bieńkowski zaśmiał się. Rozsunął jego nogi, klękając pomiędzy nimi. Patrząc w oczy chłopaka, oblizał główkę jego penisa. Wydał przy tym nieartykułowany dźwięk przypominający jęk towarzyszący odczuwaniu przyjemności. Brakowało mu tego. Lubił obciągać, dawać to Kamilowi, patrzeć na niego i wyczuwać najdrobniejsze reakcje.
– Uwielbiam jak mi to robisz. – Kamil podparł się na łokciach, żeby więcej widzieć. – Weź go więcej. – Rozszerzył bardziej nogi. – On cię lubi.
– A ja jego – szepnął Szymon, a potem rozluźnił gardło i pchnął ustami, dotykając nosem podbrzusza chłopaka.
Kamil krzyknął i opadł na pościel, próbując złapać oddech. Wsunął palce we włosy Szymona. Czuł jak język kochanka dociska się do jego męskości. Pragnął więcej. Podparł się na jednej ręce, aby znów móc na wszystko patrzeć, a drugą, wciąż trzymając na głowie mężczyzny, zaczął unosić biodra.
Szymon tylko zamruczał z przyzwoleniem, gdy chłopak pieprzył jego usta. Brał go głęboko, czerpiąc satysfakcję z tego, jak członek w jego ustach jeszcze bardziej twardnieje. Chwycił się za swojego penisa, pocierając po nim kilka razy dłonią. Mógłby dojść, mając w ustach tego smakowitego kutasa. Powstrzymał się jednak od tego. Chwytając biodra Kamila, przystopował go. Chłopak zajęczał w proteście.
– Chcę dojść – warknął Zarzycki.
– Dojdziesz. – Oblizał jego męskość niczym lizaka. – Ale ode mnie zależy, kiedy to nastąpi. – Złapał go pod udami i zgiął w pół.
Kamil krzyknął, zaskoczony nieoczekiwanym zachowaniem kochanka.
– Uwielbiam na ciebie patrzeć – powiedział Szymon, mając doskonały widok na intymne rejony partnera. Oblizał usta. Pochylił się i musnął wargami mosznę. Czuł, że Kamil napiął wszystkie mięśnie w oczekiwaniu, niemal przestając oddychać. Zaśmiał się pod nosem. Doskonale wiedział co chłopak lubi i sam kochał mu to robić. Przesunął wilgotnym czubkiem języka od jąder ku zaciśniętemu odbytowi. Polizał go tam delikatnie, a gdy usłyszał jak partner wciąga ze świstem powietrze, przywarł wargami do jego dziurki.
– Tak! – krzyknął Kamil, zaciskając palce na prześcieradle. – Mógłbyś mi to wiecznie robić. – Nie wstydził się tego, jak bardzo kocha rimming. Dla kogoś to, co robili, mogło być obsceniczne i obrzydliwe, a on miał to serdecznie gdzieś. Chciał języka kochanka liżącego mu odbyt. Wymył się tam dokładnie i mógł pozwolić Szymonowi na wszystko, czego tylko partner zechce. – O Boże! Tak! – Próbował, ale nie potrafił powstrzymać się od krzyku. Tutaj mógł sobie na to pozwolić, a było mu tak dobrze.
Szymon warknął, liżąc go. Chłopak się na niego szybko otwierał, więc skorzystał i wsunął w niego język, zaczynając go nim pieprzyć, dokładnie nawilżając. Co jakiś czas spluwał na jego odbyt, by znów go brać, wpychając językiem ślinę do środka. Starał się spojrzeć na kochanka reagującego tak, jak tego oczekiwał. Z członka Kamila sączyła się srebrna nitka preejakulatu, tworząc kałużę na brzuchu. Zliże ją później.
Kamil nie poznawał siebie. Nie zamierzał zastanawiać się nad tym jak się zachowuje i co szepcze pod nosem, prosząc o jeszcze. Jego głowa wbijała się w poduszkę lub mierzwiła włosy, gdy tylko targały nim silniejsze dreszcze. Miął w palcach prześcieradło, próbował poruszać się na języku partnera. Chciał więcej. Pragnął dojść.
– Mój kutas zaraz eksploduje – sapnął, łapiąc w garść swój członek u nasady. – Szymon.
Mężczyzna oderwał się od pieszczenia jego tyłeczka. Pocałował go tuż pod jądrami i powiedział:
– To dojdź. – Ponownie wsunął w niego język, obserwując jak dłoń Kamila porusza się, gdy chłopak sobie trzepał. Nie minęło nawet kilka chwil, kiedy kochanek doszedł, a sperma zaznaczyła jego brzuch i tors.
Szymon oderwał się od lizania go i przesunął wyżej, kładąc nogi chłopaka na pościeli. Zaczął obmywać go językiem z nasienia, którego było bardzo dużo. W końcu zawisł nad twarzą Kamila. Partner spojrzał na niego.
– Cześć.
– Cześć. – Kamil położył dłoń na policzku mężczyzny. – Kocham cię.
– Ja ciebie też. Mogę cię pocałować?
– Tak. – Uniósł głowę, by pokonać dzielącą ich odległość. Ręką przesunął po klatce piersiowej kochanka, a następnie po brzuchu, by chwycić jego penisa. – Ale ci stoi – szepnął w jego usta.
– Jakbyś przed chwilą sam nie był w takim stanie. – Zaśmiał się Szymon. – Mam zamiar wypieprzyć twój tyłek.
– I informujesz mnie o tym? Czy nie lepiej, żebyś się wziął do roboty?
– Roboty? – Szymon uniósł brwi.
– Ja tu poleżę, a ty odwalisz całą robotę. Zmęczony jestem.
– Jeszcze się okaże, kto „odwali robotę” – powiedział złowieszczo Bieńkowski. Zsunął się z niego i wychylił się do swoich spodni po żel i prezerwatywy. Zadbał o wszystko na tę noc.
– Już się boję. – Owinął palce wokół swojego wpół miękkiego członka, zaczynając szybko poruszać dłonią. Przymknął oczy.
Szymon zapatrzył się na niego. Uwielbiał go. Czy Kamil wiedział, jak bardzo jest w tej chwili seksowny? Westchnął. Wylał na palce trochę żelu i przeniósł się pomiędzy rozłożone nogi chłopaka. Skierował dłoń do jego tyłka. Pomasował zwieracz, który rozluźniony wcześniejszymi pieszczotami wpuścił jego dwa palce do środka. Kamil jęknął gardłowo, zaciskając się na nich. Szymon patrzył na to jak jego palce znikają w dziurce chłopaka i wyobraził sobie, że to jego penis jest ściskany tam w środku. Pochylił się i wziął w usta członek Kamila, podkręcając tempo swych palców. Kochanek reagował powoli po niedawno przeżytym orgazmie, ale z każdą chwilą podniecenie wracało, doprowadzając Szymona do szaleństwa. Nie mógł dłużej czekać. Wysunął palce. Dygoczącymi dłońmi próbował otworzyć saszetkę z prezerwatywą, ale nie bardzo mu to szło.
– Bez gumki – szepnął wymęczony, ale wciąż chętny na seks Kamil. – Cholera, naprawdę chcesz się teraz bawić w zakładanie kondoma, skoro wcześniej wsadziłeś mi język do środka? – Chwycił się pod kolanami, unosząc nogi w górę. Otworzył się na kochanka. Chciał go tak bardzo mocno. Zapomniał, że miał zamiar być na górze.
– Nie musisz mi tego dwa razy powtarzać. – Wysmarował się porządnie żelem i przysunąwszy się biodrami do tyłka Kamila, nakierował na jego wejście. – Gotowy?
– Jak cholera!
Obaj jęknęli, kiedy Szymon gładko wsunął się w partnera, aż jego jądra uderzyły o pośladki Kamila, który na chwilę stracił oddech. Pochylił się nad nim, opierając rękoma po bokach jego głowy i zaczął rytmicznie poruszać biodrami, odczuwając sensacyjne doznania. Nie zamierzał być delikatny. Pieprzył partnera mocno, a Kamil nie narzekał. Patrzyli sobie głęboko w oczy pełne pożądania i miłości. W tej chwili zapomnieli, że poza nimi, poza tym skrzypiącym łóżkiem istnieje jakiś świat.
– Kocham cię czuć… tak głęboko… mocno – powtarzał rozgorączkowany Kamil.
– Poczujesz mnie mocniej. – Wysunął się z chłopaka, na co również obaj jęknęli. – Odwróć się.
Kamil zagryzł wargę, przez chwilę patrząc na kochanka. Skupił spojrzenie na jego członku, pragnąc poczuć go w sobie ponownie. Tej nocy chciał pieprzyć tego faceta, ale Szymon miał inne plany, a on w tej chwili nie zamierzał się z nich wycofać. Odwrócił się. Uklęknął z szeroko rozstawionymi nogami, podpierając się na łokciach. Poczuł jak Szymon całuje jego pośladki, a potem ustawia się za nim. Zagryzł zęby na dłoni, kiedy mężczyzna jednym ruchem z powrotem znalazł się w nim. Tak, tym razem czuł go mocniej i intensywniej.
Lewą stopę ustawił mocno na łóżku, by mieć lepsze podparcie. Przesunął rękoma po mokrych od potu plecach Kamila. Przyglądał się jak penis wchodzi w chłopaka, ślizgając się w jego wnętrzu. Ścianki odbytu obejmowały go idealnie. Było mu cudownie. Odrzucił głowę do tyłu, gdy silniejszy dreszcz przeszedł przez jego ciało. Kochanek zaczął poruszać się razem z nim. Niewiele brakowało, żeby doszedł.
– Szybciej – błagał Kamil, trzepiąc sobie. Czuł, że niedługo dojdzie. Już był tak blisko.
Szymon spełnił jego prośbę, robiąc płytkie, ale bardzo szybkie ruchy. Jednak nie zamierzał pozwolić mu skończyć. Po chwili przestał się poruszać. Pokrył sobą chłopaka, całując go po plecach i szyi. Żałował, że tu nie ma lustra, bo chętnie by ich teraz zobaczył. Warknął, sięgając pomiędzy nogi Kamila i powstrzymując go przed szczytowaniem.
– Niech cię szlag! – krzyknął dwudziestolatek. Już był na krawędzi orgazmu. Czuł, jak przetacza się przez niego. – Nie ładnie tak przerywać. – Podparł się na wyprostowanych rękach.
– Nie mam zamiaru kończyć. – Zakręcił biodrami kółko. – Dobrze mi w tobie. Ale jestem zmęczony. – Złapał zębami jego ucho robiąc powolne pchnięcia. – Pora na to, żebyś ty popracował.
Kamil przez chwilę nie rozumiał o co chodzi. Wszystko wyjaśniło się, gdy mężczyzna wysunął się z niego i położył obok na plecach, przytrzymując penisa w górze.
– Mam… – Zarumienił się. Nie wyobrażał sobie siebie w tej pozycji. Mógł leżeć pod nim w każdej pozycji, ale to…
– Chodź. – Wziął Kamila za rękę.
– Ale…
– Kocham cię i ta pozycja jest tak samo dobra jak każda inna. Nie chcesz mieć nade mną władzy? Będziesz mógł robić ze mną co zechcesz.
– Ale to kobiety mogą tak podskakiwać, nie ja.
Szymon na chwilę przymknął oczy, by się nie zdenerwować. Gdy je otworzył, spojrzał prosto na Kamila.
– Nadal jesteś facetem i będziesz. Nie ważne w jakieś pozycji się kochasz.
Zarzycki przełknął ślinę. Gdyby nie to, że tak bardzo chciał dojść z kutasem Szymona w sobie, nigdy by się na to nie zgodził. Skinął głową. Okroczył jego biodra. Nie umknęła mu ulga widoczna w oczach kochanka. Robił dobrze. Chyba. Wolał o tym nie myśleć. Nie chciał spieprzyć tej nocy głupimi obawami. Z pomocą Szymona ustawił się nad jego penisem i opuścił w dół. Nie odrywał spojrzenia od mężczyzny swojego życia. Oparł dłonie na jego torsie.
Szymon ugiął nogi w kolanach, rozkładając je szerzej. Podpierając mocno stopy na materacu, pchnął w górę. Przez chwilę myślał, że nic z tego. Nie chciał go do niczego zmuszać. Gdyby chłopak nadal się upierał, odpuściłby. Na szczęście delikatna sugestia pomogła. Przytrzymując biodra Kamila, pomógł mu się poruszać. Chwilę trwało, zanim chłopak przestał całkowicie myśleć i poddał się rozkoszy trawiącej ich obu.
Kamil pokonał samego siebie dzięki przyjemności rozlewającej się w nim i mającej swoje źródło w jego tyłku. Zaczął szybciej pracować biodrami, unosząc się i opadając. Partner wychodził mu naprzeciw, penetrując go w długich i głębokich pchnięciach. Ponownie wpadli we wspólny rytm. Zarzycki pochylił się nad Szymonem, całując jego usta. Jęknął w nie, kiedy dłoń kochanka owinęła się wokół jego penisa i zaczęła szybko poruszać. Doszedł na jego pierś, nie odrywając ich warg od siebie.
Szymon czując, że jest blisko, chwycił tyłek Kamila i zaczął wbijać się w niego szybciej. 
– Nie przestawaj się ruszać. Nie teraz – ponaglił chłopaka, który przez chwilę zwolnił. Zaczął dyszeć głośniej. Wszystkie mięśnie w jego ciele napięły się i doszedł intensywnie. W oczach mu pociemniało, w głowie zawirowało i gdzieś tam w tle słyszał wybuch fajerwerków zwiastujący nadejście Nowego Roku. Nie przestawał podrzucać biodrami, wciąż smagany lekkimi poorgazmowymi dreszczami przebiegającymi od pachwin po całym jego ciele. W końcu opadł zmęczony bez ruchu.
– Wszystkiego najlepszego w Nowym Roku – wyszeptał Kamil, ocierając się ustami o jego wargi.
– Wzajemnie.  – Objął go, przyciągając do siebie. Jego szybko mięknący penis opuścił z głośnym plaskiem odbyt kochanka. – I oby każdy orgazm był taki jak ten.
Kamil położył się na nim. Zaśmiał się, słysząc słowa Szymona. Potarł nosem jego policzek. Prawie, przez jedną małą chwilę, to spieprzył, ale na szczęście to się nie stało. Cieszył się, że uległ prośbie Szymona i zdecydował się na tę pozycję.
– Oby. Zawsze, kiedy leżysz na plecach, tak to przeżywasz?
– Tak. Nie wiem, dlaczego tak jest, ale tak. – Popatrzył mu w oczy. Może o zniszczone zaufanie musieli jeszcze powalczyć, ale sprawie wzajemnej miłości mieli załatwioną. Kochał go z całych sił. Obrócił ich na bok, przytulając zgrzanego, zmęczonego Kamila. – Nie wyobrażam sobie, by mogło cię przy mnie nie być – wyszeptał w jego szyję. – Nie ma takiej możliwości, że kiedykolwiek pozwolę ci odejść.
Zadowolony Kamil odpowiedział:
– A ja nie myślę odchodzić. Zobaczysz, że nam się uda. Do cholery, Szymon, podobno miłość wszystko zwycięża. Chciałbym tylko przestać się bać, że jeszcze kiedyś oskarżysz mnie o coś, czego nie zrobiłem. Nie zranisz tak głęboko.
– Przepraszam. – Uniósł głowę, by popatrzeć mu w oczy. – Ja też chciałbym przestać się bać, że w chwili, kiedy będę cię potrzebował…
– Nie ucieknę. Nie. Będziemy się obaj starać o wszystko. – Pocałował go.
– Damy radę. – Odsunął się od Kamila na tyle, żeby wciągnąć kołdrę na łóżko. Przykrył ich nią.
– Damy radę – odparł Kamil.
Kurczowo w siebie wtuleni i zasłużenie zmęczeni, zasnęli, podczas gdy cała Polska ciągle świętowała nadejście kolejnego roku.