29 lipca 2018

Obietnice - Rozdział 9

Przypominam, że 30 lipca na Bucketbook.pl przez ten jeden dzień seria "Obrazy miłości" tańsza o 20%. Chodzi o pojedyncze tomy oraz dostępny pakiet. :)

Dziękuję za komentarze. :)


Asher

Stałem i patrzyłem na moją wyciągniętą dłoń. Drżała. Śmiało mógłbym powiedzieć, że tak samo drżało moje serce i coś mnie od środka ściskało. Wystarczyłoby tylko uchylić te drzwi i mógłbym go zobaczyć. Zapytałbym, jak się czuje. Powinienem to zrobić. Poza tym wczoraj w szpitalu mogłem tak wiele. Potem noc sprawiła, że ponownie zacząłem uciekać. Wszystko przez to, że się od niego oddaliłem. Bycie z nim mi pomaga. Już sama świadomość tego, że on jest za tymi drzwiami uświadamia mi, co czuję. Tęsknię za nim. Tak cholernie mocno tęsknię, że aż mnie skręca. Nie chodzi tu tylko o seks, ale o bliskość, o jedno spojrzenie, dotyk dłoni i przelatujące pomiędzy nami iskry. Chcę tego, krzyczało moje serce. Mózgu nie chciałem słuchać, bo przez to wszystko mi się mieszało, a do głosu dochodził wystraszony osiemnastolatek, który podkulał ogon wtedy, kiedy nie powinien.
Jego już nie ma. Jestem dwudziestoośmioletnim facetem, który musi znaleźć w sobie siłę, by wypędzić tchórza. Wziąłem głęboki oddech i już miałem nacisnąć klamkę, kiedy przede mną pojawiły się dwie trajkoczące dziewczyny, które jak tylko na mnie spojrzały, zarumieniły się i zachichotały. Miały pewnie koło dwudziestu lat i w przeszłości mogłem je znać, gdy były dziećmi. Obecnie jednak nie przypisałbym do nich żadnych nazwisk.
– Dzień dobry, szeryfie – powiedziały, a jedna z nich, ta wyższa, poprawiła włosy.
– Wchodzi pan? – zapytała niższa.
Zawahałem się, by w końcu pokręcić głową.
– Nie, może później. Muszę wracać na posterunek.
– To miłej pracy – życzyła szczuplejsza z nich, zanim weszły do środka, czyli tam, gdzie ja powinienem teraz być i całować Noaha Prestona.
Kiwnąłem im głową i wycofałem się. Natychmiast tego pożałowałem. Nie pierwszy, nie ostatni raz w swoim życiu. Odszedłem kawałek i przystanąłem. Przecież miałem pokonać tchórzliwą część mnie. Zacisnąłem dłonie w pięści i zawróciłem.
Tym razem z łatwością przekroczyłem próg księgarni. Może zrobiłem to dlatego, że miałem świadomość, iż są tutaj jeszcze te dwie nastolatki. Nie będę z nim sam i nie zacznę go całować, błagać o wybaczenie. Nie odepchnie mnie albo nie przyciągnie do siebie mówiąc, że też tęskni.
Dziewczyny stały przy kontuarze i śmiały się, a gdy wszedłem, oczy trójki osób skierowały się na mnie. Noah podniósł prawą brew, a nastolatki ponownie pokryły się rumieńcem.
– Jednak zdecydował się pan kupić książkę? – zapytała niższa. Była bardzo ładna, lekko przy kości i wyglądała na odważniejszą. Jej długie do szyi, brązowe włosy kręciły się na końcach. Jej koleżanka była natomiast jej przeciwieństwem. Również ładna, ale bardzo chuda, wysoka blondynka o krótkiej fryzurce. Obie miały na sobie letnie, kolorowe sukienki i sandały.
– Postanowiłem, że coś kupię. Dobrze mieć coś do czytania. – Popatrzyłem na Noaha, który założył na piersi pokryte tatuażami ręce. Dobrze wiedział, że ja i czytanie nie chodzimy ze sobą w parze. – Pójdę się rozejrzeć. – Odwróciłem spojrzenie i zacząłem przechadzać się wzdłuż regałów udając, że przeglądam książki. Czułem, że moja szyja mrowi od wzroku Noaha, który się we mnie wpatrywał. Nie myliłem się, bo zawsze tak było. Już w szkole, kiedy na mnie tylko popatrzył, ja czułem to łaskotanie. Jakby miał dar dotykania mnie z daleka.
Nie wiem, jak długo przyglądałem się tytułom książek, tak naprawdę nie widząc żadnego z nich. Przed oczami miałem coś w rodzaju mgły, która, zasłaniając jedno, odsłaniała mi chwile, kiedy beztrosko spędzałem czas w pokoju Prestona. W tamtych dniach nie musiałem delektować się wyłącznie tym, że na mnie patrzy. Mogliśmy się dotykać, przytulać, śmiać razem i pieścić. Tak bardzo mi tego brakowało. Wszystkie te kobiety w moim życiu nie dały mi tego, co dał Noah w ciągu kilku tygodni. Otworzył mi oczy na miłość, na nowe doznania i zapragnąłem, aby to wróciło. To pragnienie nagle stało się tak silne, że przez chwilę ledwie złapałem oddech. Wszystko przez to, że on patrzył. Ale nie byliśmy sami, bym mógł coś z tym zrobić. Cały czas miałem świadomość, że nastolatki tutaj są. Jakże ich w danej chwili nienawidziłem. Chciałem zetrzeć je na proch, byle tylko zostać z nim sam.
Sam. Właśnie to słowo uświadomiło mi coś nowego. Gdybym odważył się być z Noahem, otworzył się na to, co do niego czuję i nie bał się, to nie musiałbym czekać, aż będziemy sami. Nawet przy tych dziewczynach mógłbym wziąć jego rękę w swoją i zacząć bawić się jego palcami. Objąłbym go, ucałował w policzek i czuł dumę, że mam takiego fantastycznego faceta. I wdzięczność, że ten facet chce mnie po tym, co mu zrobiłem. Tymczasem tak nie było, a ja coraz gorzej znosiłem to przyciąganie.
Wyjąłem pierwszą, lepszą książkę i nie patrząc, co to jest, skierowałem się w stronę lady, by za nią zapłacić. Nastolatki przy niej już nie stały, widocznie buszując po regałach. Docierały do mnie tylko ich śmiechy. Położyłem książkę na blacie, mówiąc:
– Chcę to. – Spojrzałem na twarz Prestona w chwili, kiedy wziął książkę do ręki. Kąciki jego ust uniosły się lekko. Popatrzył to na mnie, to znów na tom, jaki chciałem kupić.
– Na pewno to chcesz? – zapytał.
– Tak. Będzie to ciekawa lektura – odparłem obojętnie, a w myślach obchodziłem kontuar i brałem go w ramiona.
– Ale… W porządku. Masz dziwny gust czytelniczy. Na pewno ta historia przyda się do poduszki. – Skasował produkt i podał mi cenę. Zapłaciłem.
– Dziękuję – rzekłem i chciałem jeszcze zapytać, jak się czuje i dlaczego wygląda tak, jakby miał wybuchnąć śmiechem, ale usłyszałem za sobą zbliżające się kroki dziewczyn i po prostu chwyciłem książkę, pożegnałem się szybko i wyszedłem, wciąż czując, jak jego wzrok wypala we mnie dziurę.
Znalazłem się na zewnątrz i miałem wrażenie, że pomimo upału było na dworze o wiele chłodniej niż w środku. Ledwie jednak przeszedłem dwa kroki, już chciałem wrócić, nie zważając na to, że uciekłem stamtąd, bo zrobiłbym naprawdę głupią rzecz. Kiedy tylko trochę ochłonąłem, postanowiłem sprawdzić, co ciekawego kupiłem. Uniosłem książkę i zmroziło mnie. Tytuł napisany dużymi literami głosił: Miesiączka. Jak dobrze być kobietą!
– Kurwa. – Poczułem, jak gorąco wpływa na moje policzki. Interesująca lektura? Wyrzuciłem ją do najbliższego kosza z myślą, że już wiem, dlaczego Noah miał ochotę parsknąć śmiechem. Do tego mnie przejrzał. – Kurwa – powtórzyłem, mając ochotę zapaść się pod ziemię.

Noah

Przyglądałem się Asherowi, który chyba nie miał pojęcia, że ze swojego miejsca dostrzegam wszystko przez duże okno. Wcześniej też na niego spoglądałem, kiedy wahał się przed wejściem. W tamtej chwili pociły mi się ręce ze zdenerwowania i wyczekiwania. Z jednej strony chciałem, aby wszedł, z drugiej wolałem uniknąć z nim jakiegokolwiek spotkania w cztery oczy. Tak po prostu było łatwiej. Niewidywanie go sprawiało, że mogłem udawać. Niemniej to nie pomagało zwalczyć zakorzenionych uczuć i potrzeby, by owinąć wokół niego ramiona. Cieszyło mnie i smuciło zarazem to, że nie zadzwonił, nie wpadł do mnie rano, nie zainteresował się moim samopoczuciem. Ale znałem go na tyle, że mogłem domyślić się, że znów próbował się wycofać. Życie z tym facetem, tak zamkniętym w sobie, byłoby udręką. Problem w tym, że chyba zniósłbym to, byle tylko z nim być. Bo nie chciałem go jako przyjaciela. Nie tylko. Zawsze był i będzie dla mnie kimś więcej.
Ujrzałem, jak wrzuca książkę do kosza i chyba zaklął. Domyśliłem się, że wziął z półki coś przypadkowego, nawet nie patrząc na to, co chce kupić. Co więcej, nie przyszedł tu niczego kupować. Przyszedł tu, by mnie zobaczyć. Fala ciepła uderzyła we mnie, otaczając przytulnym kokonem moje zmaltretowane serce.
– Bierzemy to. – Ocknąłem się, zwracając uwagę na Melissę o brązowych włosach. Nie obawiałem się, że one kupią coś, czego nie chciały. Co prawda, zazwyczaj wpadały tu kupić jedną książkę, a wychodziły z dziesięcioma. Nie ma to jak nałóg czytania.
– Szukałyśmy książki pod tytułem „Caraval, chłopak, który smakował jak północ”, ale nie masz tego – odezwała się Kelly Tanner.
– Nie, nie mam, ale zawsze mogę zamówić i za kilka dni książka do mnie dotrze. – Kasowałem kolejne tytuły głównie z działu fantastyki i romansów. Jeden zwrócił moją uwagę. Na okładce miał dwóch całujących się mężczyzn. Takie tytuły sprowadziłem już jakiś czas temu, ale nie miały powodzenia. Raczej kurzyły się na półkach. Zaryzykowałem, ale nie żałowałem ich kupna. To tylko kilka książek. Nie sądziłem, że dziewczyny w końcu zdecydują się jakąś nabyć.
– O, byłoby super – ucieszyła się blondynka. Po chwili zarumieniła się, kiedy zauważyła, że przyglądam się okładce romansu z mężczyznami w roli głównej. – Odkryłyśmy w Internecie opowiadania i postanowiłyśmy kupić książkę.
– Dobry tytuł – powiedziałem, ośmielając je. – Dużo emocji.
– Czytałyśmy właśnie, że emocje tu są bardzo wyostrzone. I to nie tak, że kupujemy to, by się czegoś dowiedzieć, bo ty… – kontynuowała Kelly, ale Melissa trąciła ją łokciem.
Uśmiechnąłem się pod nosem.
– Dziewczyny, a wy, jak kupujecie romanse heteroseksualne, to kupujecie je dla szkolenia czy dla przyjemności czytania i poznania fajnej historii? – zapytałem, odkładając już skasowaną książkę. Żałowałem, że nie ma tutaj Ashera. Zaciekawiło mnie, co powiedziałby, widząc taki zakup. I jakby zareagował, gdyby dostał taki prezent. Mały, złośliwy chochlik we mnie zaświergotał z radości na myśl o tym, co zamierzałem zrobić.
– No dla fajnej historii – odpowiedziała Tanner.
– No właśnie. A to – postukałem palcem o tomik – jest taka historia.
Jeszcze chwilę z nimi porozmawiałem i kiedy zapłaciły, wyszły szczęśliwe ze swoimi zakupami. Natomiast ja ruszyłem do regału z romansami i wśród nich znalazłem tytuł, który zakupiły dziewczyny. Czytałem go. Faktycznie jest w nim masa emocji, ale i gorących scen oraz bohaterowie aż za bardzo przypominają mnie i Ashera. Nie mogłem doczekać się jego miny, aż zobaczy swój mały prezent.

Asher

Mama w ciągu dnia dzwoniła do mnie kilka razy, aby upewnić się, że na pewno będę w domu na obiedzie. Moim zdaniem powinna taki obiad zorganizować w niedzielę, a nie w tygodniu, kiedy równie dobrze mogło coś wypaść i zostałbym w pracy. Tylko co takiego miało się dziać w tym sennym miasteczku? Dzisiaj największą akcję, jaką mieliśmy, to zdejmowanie kota pani Kidman z drzewa. Starsza aptekarka bardzo bała się o swojego adoptowanego kociaka, który wszedł dość wysoko, a potem siedział na jednej z gałęzi i miałczał, bojąc się zejść. Podejrzewałem, że w końcu  by to zrobił, ale dla świętego spokoju pomogliśmy mu. Za to w podziękowaniu dostaliśmy ciasto od pani Ellen, które bardzo szybko zniknęło, a wraz z nim duży dzbanek kawy.
Wróciłem do domu koło siedemnastej. Już w progu poczułem zapach piekącego się mięsa. Zdjąłem buty i w samych skarpetkach przeszedłem niewielki hol, po czym zajrzałem do kuchni. Max urzędował w niej razem z moją mamą. Wgapiał się w nią z wywieszonym jęzorem i machał ogonem. Co jakiś czas pisnął i poruszył łapą.
– Nie, nie dam ci tego, bo to nie dla ciebie. Ale później mięska dostaniesz – powiedziała moja rodzicielka do psa, a on, rozumiejąc jej słowa, szczeknął dwa razy.
– A jak ja tak będę prosił, dostanę kawałek tego ciasta? – zapytałem, opierając się o framugę.
– Ty, jeżeli się nie przebierzesz, to nic nie dostaniesz. Dzisiaj mamy na obiedzie gościa. W końcu zgodził się przyjść.
Coś niepokojącego wdarło się we mnie i nie chciało odejść. Ten głosik podpowiadał mi, kogo spodziewano się na obiedzie. Zanim do końca dotarło do mnie, kim jest zaproszona osoba, zadzwonił dzwonek do drzwi. Niemalże podskoczyłem.
– Co tak stoisz, synku, idź otworzyć, bo tata z Phoebe przygotowują stół. Zjemy w ogrodzie.
Skinąłem głową. Co mogło się stać? Tylko zjem z nim wspólny posiłek. Nie pierwszy raz zdarzy się coś takiego. Oczywiście wtedy jadaliśmy sami, a nie z moją rodziną, która traktowała Noaha jak swojego. Co by powiedzieli, gdybym przy nich wyznał mu uczucia? Głupia myśl tak szybko, jak się pojawiła, tak zniknęła z mojej głowy. Mama jeszcze raz musiała mnie pogonić, bym zrobił to, o co prosiła.
Otworzyłem drzwi, zastając za nimi oczywistego gościa. W świetle dnia wyraźnie mogłem dostrzec na twarzy drobne ranki po jego wojażach. Już się zaczęły goić. Tatuaże na rękach nie potrafiły zasłonić siniaków. Wczoraj mogłem go stracić. Ma facet szczęście, że żyje.
– Wpuścisz mnie, czy mam zostać tak, stojąc w progu? Moja droga sąsiadka miałaby kolejny temat do plotek.
Spojrzałem mu przez ramię. Pani Abner stała przy ogrodzeniu udając, że podcina żywopłot. Tymczasem bacznie nas obserwowała. Gdybym dał jej powody, to miałaby wiele historii do opowiedzenia. Jeden krok, a w mig całe Lake Forest wiedziałoby o wszystkim. Nie zamierzałem tego sprawdzać. Wycofałem się i wpuściłem Noaha do środka. Odwrócił się i podał mi ozdobną torebkę.
– Wydaje mi się, że pomyliłeś dzisiaj tytuły i wziąłeś złą książkę. Ta, której szukałeś, była w innym dziale. Postanowiłem dać ci ją w prezencie.
Podejrzliwie wziąłem torebkę, patrząc mu prosto w oczy. Doskonale wiedział, że nie przyszedłem do jego księgarni na zakupy.
– Zajrzyj do środka. Ta lektura do poduszki jest bardzo dobra. Poza tym daje do myślenia – powiedział, a ja zmarszczyłem brwi. Wyraźnie wyczekiwał, aż sprawdzę, co mi dał. Nie zamierzałem dać mu tej satysfakcji, ale nie wypadało odłożyć prezentu tak, jakby Noah nic dla mnie nie znaczył. Nie chciałem, żeby tak pomyślał.
– Zajrzę. – Jeszcze przez chwilę mu się przypatrywałem, pieszcząc wzrokiem jego twarz, szyję, którą miałbym ochotę wylizać. Jak długo jeszcze wytrzymam? Najgorsze było to, że bałem się, iż w nocy albo będę śnił o tym, jak się z nim kocham, albo znów podejmę postanowienia, w których tym razem wytrwam, odsuwając się od niego.
Nie chciałem, aby noc nadeszła. Najchętniej to zatrzymałbym czas, a Noaha i mnie zamknął w jakiejś bańce, w której nikt nie mógłby nas dostrzec i w której bylibyśmy szczęśliwi. Niestety, nie mogłem zrobić żadnej z tych rzeczy. Jedyne, co mogłem zrobić, to wziąć się w garść. Pod jego bacznym spojrzeniem zajrzałem do torebki. Wypuściłem chyba z siebie jakiś dźwięk na widok zawartości opakowania. Zrobiło mi się gorąco.
– Sądzę, że takie lektury do poduszki będą dla ciebie bardziej interesujące niż opowieści o miesiączkowaniu. – Zaśmiał się, a ja nie byłem w stanie na niego spojrzeć. Znów byłem tamtym osiemnastolatkiem, który, będąc z kimś, kto mu się podobał, na początku bliższej znajomości nie potrafił zrobić pierwszego kroku.
– Ekhem – odchrząknąłem. – No tak, dzięki.
– Nie ma sprawy, stary. – Poklepał mnie po ramieniu, a ja ten dotyk poczułem tak, jakby ktoś właśnie przyłożył mi rozgrzany metal do ciała ze stemplem mającym jego imię. Czułem, jak to wnika we mnie, rozpala się, burzy, szaleje, wybucha, wtłacza do serca i ponownie mości sobie w nim gniazdko. Wystarczył jeden jego najzwyklejszy dotyk, aby coś we mnie zaskoczyło na dobre. Odważnie spojrzałem mu w oczy. Chyba coś w nich wyczytał, bo aż zaświstało mu w nosie, kiedy wciągnął powietrze. Po raz kolejny żałowałem, że nie jesteśmy sami. Te usta, które rozchylił, wycałowałbym, odbierając mu oddech. I nagle moja pewność siebie wróciła. Nie mogłem go pocałować, ale mogłem uśmiechnąć się złośliwie. – Dzięki, na pewno przyda się w samotne noce. – Uniosłem prezent przed jego oczy i dodałem: – Może faktycznie powinienem zapoznać się z lekturą i posmakować, jak to jest z innym facetem…
– O, Noah, dlaczego tu stoicie? – Wypowiedź przerwała mi mama, ale jego reakcja mi nie umknęła. Był zły o to, co powiedziałem. Ten jego błysk w oku tak dużo pokazał. Właśnie to chciałem osiągnąć. – Asher, wciąż nie zdjąłeś munduru? Chłopcy, co ja z wami mam. Synku, ty się idź przebierz, a ja porwę Noaha. Obiad zaraz będzie gotowy.

Noah

Wściekłość i żal. To właśnie czułem po słowach Ashera. Owszem, wiedziałem, że to było tylko jego zagranie, ale i tak ciężko to przetrawiałem. Sama myśl, że poszedłby do łóżka z innym facetem, kiedy może mieć mnie, rozwalała całą moją ochronę, jaką przeciw niemu budowałem. Chciałem zabawić się jego kosztem, reakcją na to, co mu podarowałem, a on odbił piłeczkę w taki sposób, na jaki się nie przygotowałem. Zagrał na innych strunach i trafił w nie idealnie.
Poszedłem za panią Jarvis, nie oglądając się za siebie. Czułem, że nadal stoi w tym samym miejscu i patrzy na mnie, pożerając mnie niczym potwór swoją ofiarę. Niech go szlag! Jak ja miałem wytrzymać cały ten obiad i jego obecność? Potrzebowałem jakoś wziąć się w garść i mieć chwilę na opanowanie. Było mi to potrzebne zarówno dla mnie samego, jak i dla Phoebe, bo jeżeli czegoś się domyślała, to nie chciałem dać jej dowodu na potwierdzenie przypuszczeń. Wątpiłem, żeby Asher z czymkolwiek się zdradził.
Dlatego też zapytałem panią Jarvis, czy mógłbym jej w czymś pomóc. Podziękowała i bardzo chętnie skorzystała z propozycji. Kilka minut później niosłem tacę pełną mięsa na dwór, gdzie w cieniu drzewa czekał zastawiony stół i dziewczyna, która dzisiaj w nocy mnie pilnowała oraz jej ojciec. Ashera jeszcze nie było. Ucieszyło mnie to. Miałem dodatkową chwilę na oddech.
Przywitałem się i postawiłem mięso tam, gdzie zrobiono dla niego miejsce. Stół przykryty obrusem w biało czerwoną kratę wyglądał ładnie. Poza talerzami i sztućcami znalazły się na nim dwa rodzaje sałatek, a nawet kwiaty.
– Dobrze, że przyszedłeś – powiedział pan Jarvis. – Tracy martwiła się, że się od nas odsuwasz z powodu Ashera?
Czerwona lampka zapaliła mi się w głowie, ale zachowałem spokój i zapytałem:
– Ashera? – Kątem oka dostrzegłem, że Phoebe wbiła we mnie wzrok.
– Wiem, że jak byliście w liceum, to nie lubiliście się z moim synem. Ledwie się znacie. Teraz wrócił i Tracy sądziła, że możesz zacząć nas unikać. Wiemy, że Asher jako nastolatek wyrządził ci dużo krzywd.
Nawet nie wiecie, jak dużo, pomyślałem, a na głos powiedziałem:
– To było dawno temu. Teraz jesteśmy dorosłymi ludźmi.
– Dlatego mam nadzieję, że ty i Ash lepiej się poznacie – wtrąciła pani Jarvis, idąc do nas z dzbankiem kompotu. – Poza tym jesteś dla nas jak syn i nie chcemy cię stracić. Wczorajszą sytuację ciężko przeżyliśmy. Dlatego urządziłam ten obiad, byśmy mogli spędzić czas razem i żebyście z Asherem mogli porozmawiać oraz mieli szansę na dobrą znajomość. O, o wilku mowa.
Obejrzałem się za siebie. Facet, którego kochałem od zawsze, szedł w naszą stronę. Miał na sobie krótkie, luźne spodnie i czarną koszulkę. Nie wiem, dlaczego w takie upalne popołudnie wybierał tak ciemne kolory, ale musiałem przyznać, że wyglądał w nich pociągająco. Nawet nie popatrzył na mnie, kiedy się do nas zbliżył. Dopiero kiedy usiedliśmy, a on zajął miejsce naprzeciw mnie, uniósł spojrzenie, wwiercając je we mnie. Poczułem, jak robi mi się gorąco. Nie chciałem jednak w żaden sposób okazywać, jak na to reaguję, pomimo że wewnątrz się topiłem niczym lodowa rzeźba w upalny dzień. Jakaś część mnie aż skomlała, by podejść do niego, usiąść mu na kolanach i wpić się żarłocznie w jego usta.
– Naprawdę ty i mój brat mieliście w liceum taki słaby kontakt ze sobą? – Niespodziewanie zapytała Phoebe, nalewając nam kompotu do wysokich szklanek, na których namalowano owoce i kwiaty cytryny.
– Tak – odpowiedziałem. – Ja byłem cichym, nieśmiałym, zamkniętym w sobie nastolatkiem, a Asher królem szkoły. Takie osoby jak my nigdy nie idą ze sobą w parze.
– Podobno przeciwieństwa się przyciągają. – Phoebe nie odpuszczała, co dało mi już sto procent pewności, że ona domyśliła się prawdy i udawanie nic nie da. Musiałem znaleźć chwilę, aby z nią porozmawiać. Asher też musiał się tego dowiedzieć. Ale to później. Nie chciałem psuć obiadu, który został zorganizowany po to, bym mógł poznać kogoś, kogo doskonale znałem.
– Zazwyczaj tak bywa, ale nie zawsze, kiedy chodzi o koleżeństwo – mówiłem, starając się zachowywać luźno i spokojnie. Nałożyłem sobie na talerz sałatki, a do tego kawałki ziemniaków i mięso. – Ja i Asher nie lubiliśmy się. Jego grupa lubiła mi dokuczać. – Mało powiedziane. Szczególnie, jeżeli chodzi o to, kiedy Terry Corn i Logan Path wsadzili moją głowę do sedesu. To były czasy, kiedy już kochałem Ashera, ale on nic do mnie nie czuł.
– Jak to w szkole – rzucił Asher. – Jedni drugim dokuczają, chociaż dzisiaj wiem, że można kogoś bardzo skrzywdzić i nie powinno się obrażać czy nie szanować swoich kolegów ze szkoły bez względu na to, jacy są, jak się ubierają, czy jak mówią. Teraz wiem o wiele więcej – podkreślił, jakby to co dodał, dotyczyło czegoś innego.
– Szczególnie to, jakim można być dupkiem, prawda? – zapytałem go, bo nie wytrzymałem. Państwo Jarvis spojrzeli na mnie, a potem na syna i znów na mnie. Chyba wyczuwali gęstą atmosferę pomiędzy nami. Dlatego odchrząknąłem i wziąłem pierwszy kęs mięsa do ust. Zjadłem go, by zmienić temat i pochwalić panią Tracy za dobry posiłek. Nie kłamałem, bo gotowała tak, że nie sposób było się oprzeć temu, co podawała.
Jedliśmy w ciszy przerywanej tylko popiskiwaniem Maxa proszącego o kąski ze stołu i śpiewem ptaków, które radośnie i beztrosko rozmawiały ze sobą. Uwielbiałem przebywanie z tą rodziną. Ciepło, które dawali nieraz było moim ukojeniem na zadane rany. Pomimo że zrobił to ich syn, ja i tak lubiłem tu przychodzić. Nie wiem, czy dlatego, że traktowałem ich jako swoich bliskich, czy może powodem było to, że bycie w tym domu oznaczało bycie blisko Ashera. Nieważne, że on był daleko.
– Jutro jest zbiórka odzieży. Tym razem szybciej ją zrobili – przerwała milczenie pani Tracy. – Może pomóc ci uprzątnąć rzeczy ojca? Chyba, że chcesz z tym poczekać, co też jest zrozumiałe.
– Dziękuję, ale zrobiłem to dzisiaj. Wszystko, co chcę oddać, mam już spakowane do kilku pudeł. Muszę je tylko dzisiaj znieść do samochodu, abym mógł z samego rana je zawieźć.
– Asher ci pomoże – powiedziała pani Jarvis, a mnie przeszedł dreszcz. Naprawdę wolałem nie być dzisiaj blisko niego sam na sam. – Nie będziesz się sam męczył. Takie rzeczy są ciężkie. Poprzednim razem spakowałam chyba z połowę naszych rzeczy i gdyby nie ty, ciężko byłoby sobie poradzić. Tym bardziej, że kręgosłup Connora nie pozwala mu dźwigać. Nałóżcie sobie jeszcze sałatki. Nie po to je robiłam, aby zostało. Phoebe, proszę, przynieś jeszcze kompotu, dziecko.
– Dobrze, mamo. – Dziewczyna wzięła dzbanek, a ja w tym samym czasie wstałem i powiedziałem, że muszę iść do toalety. Chciałem wykorzystać moment na to, aby mieć chwilę na rozmowę z nią.
Kiedy oboje znaleźliśmy się w kuchni, złapałem ją za rękę, a ona ją wyszarpnęła.
– Jestem zła na ciebie i nie wiem, po co za mną przylazłeś. – Postawiła dzbanek na szafce i otworzyła lodówkę.
– Musimy pogadać. Jak się domyśliłaś?
– Tu nie chodzi o ten rysunek na biurku. Miałam wtedy piętnaście lat i sądziłam, że się mylę, ale raz widziałam was razem. To znaczy, jak na niego patrzysz, a on na ciebie. Ale wtedy sądziłam, że to moja wyobraźnia, bo obaj jesteście hetero. To między wami trwa nadal. Szkoda, że mi nie powiedziałeś. – Zatrzasnęła lodówkę i popatrzyła na mnie. – Jestem twoją przyjaciółką. Sądziłam, że jesteśmy ze sobą blisko. Nawet nie wspomniałeś, że ty i mój brat byliście dla siebie kimś więcej niż sąsiadami.
– To nie była moja tajemnica. Jak mogłem ci powiedzieć, kiedy w ten sposób zdradziłbym go? Poza tym między nami nic nie ma. – Zaczęła się śmiać.
– Jacy wy, faceci, jesteście głupi. Totalnie głupi. – Tak szybko, jak zaczęła się śmiać, tak przestała i zapytała poważnie: – Mój brat jest gejem?
– Nie. Nie jest.
– Więc biseksualny. Mogę z tym żyć. Nie przeszkadza mi to. – Odwróciła się ode mnie i znów zajrzała do lodówki, by wyjąć z niej garnek z chłodzącym się kompotem.
– To dlaczego jesteś zła? – zapytałem i pomogłem jej.
– Bo czuję, że mnie okłamywałeś. Tym bardziej, że ja… – zamilkła, przyglądając się temu, jak z garnka wlewam kompot do dzbanka. – Po prostu na razie nie mam sił na rozmowę z tobą. Muszę to przetrawić.
Wiedziałem, co chciała powiedzieć. Nadal mnie kocha. Czyli nie myliłem się. To nie było dla niej dobre. Próbowała spotykać się z mężczyznami, ale ciągle coś do mnie czuła. Zabolało mnie to, bo uwielbiałem ją, a ona cierpiała. Teraz tym bardziej, bo wiedziała, że moje serce skierowane było do jej brata. Nic nie mogłem z tym zrobić. Nie mogłem jej pokochać i nie mogłem nie kochać Ashera. Mojej drugiej połówki duszy.

Asher

Zostając sam z rodzicami i korzystając z okazji, że tata nie może uciec, postanowiłem spróbować zagadać go o wypad na ryby. Niestety powiedział, że w ten weekend jest już umówiony ze znajomymi i nie przewidywał mnie jako swojego towarzysza. Mamie się to nie spodobało i próbowała wyperswadować mu pomysł wypadu z kumplami, kiedy mógłby pojechać na ryby z synem. On jednak pokazał, jak bardzo potrafi być uparty, a ja upewniłem się, że uzyskanie jego przebaczenia nie będzie takie proste. Tak samo uparty był Noah. Poza tym, ja też jeszcze sobie nie wybaczyłem. Za bardzo skrzywdziłem jego i moją rodzinę, nie wspominając o sobie. Naprawienie tego zajmie sporo czasu, ale nie zamierzałem się wycofywać.
Noah wrócił pierwszy do stołu. Wyglądał na bardzo spiętego i przejętego. Chciałem go zapytać, czy coś się stało, ale jedno jego spojrzenie mnie uciszyło. Kiedy wróciła moja siostra, zaczęła trajkotać o zbliżającym się festiwalu, który odbędzie się za miesiąc. Zachowywała się niby normalnie, ale wyczuwałem, że coś jest nie tak. Podejrzewałem nawet, że ona i Noah mogli się pokłócić. Nie umknęło mi to, jak ona patrzyła na niego. Była w nim zakochana, pomimo tego, że jej uczucia nigdy nie zostaną odwzajemnione. Czy miłość musi być taka popieprzona?
Godzinę później, kiedy już posprzątano ze stołu, zjedzono deser i wypito kawę, Noah zbierał się do wyjścia, dziękując za posiłek. Mama, oczywiście, zaprosiła go na niedzielny obiad, ale najchętniej to by rozkazała mu, aby przyszedł też jutro i pojutrze. Nie zrobiła tego, bo chyba ona, tak jak ja, była pewna, że Preston by odmówił. Za to moja rodzicielka przypomniała ochoczo, abym pomógł Noahowi z pudłami i przed tym się nie broniłem. Nie podobało mu się to, ale ja miałem to gdzieś.
Dlatego kilka minut później obaj przekroczyliśmy próg jego domu. Nie odzywał się, dopóki nie znaleźliśmy się w sypialni jego taty.
– Te pudła są do wyniesienia. Sam dałbym sobie radę.
– Jedno jest wielkie, nie wiem, jakbyś sobie poradził – powiedziałem, patrząc na duży pakunek.
– Są w nim tylko dwa garnitury ojca i odświętne koszule. Nie jest ciężkie. Może nieporęczne. Nie miałem mniejszego pudła. To co, stoimy i gadamy, czy wynosimy to i potem wrócisz do domu? – Nie patrzył na mnie. Był zdenerwowany i napięty, co ukazywało jego ciało. Nie chciał być ze mną sam. Nie zamierzałem mu tego ułatwiać.
Podszedłem do niego i chwyciłem go za rękę. Spojrzał na mnie tak, jakby zamierzał mnie zamordować. Chciał się wyrwać, ale przytrzymałem go mocniej.
– Co ty, kurwa, robisz? Puść mnie.
– Noah, najpierw się uspokój i zacznij oddychać. Nie jestem twoim wrogiem…
– Nie jesteś? – Zaśmiał się, ale w tym śmiechu nie było radości. – Na pewno tak sądzisz? Po tym, co mi zrobiłeś, mam traktować cię jak przyjaciela? Marz sobie o tym nadal. – Wyszarpnął rękę i cofnął się. – Albo mi pomożesz, albo wynoś się. – Pochylił się i wziął jedno z pudeł. Poszedłem jego śladem, na chwilę odpuszczając. Muszę doprowadzić do naszej rozmowy, bo obaj będziemy się ciągle dusić.
Zeszliśmy ze schodów, a potem skierowaliśmy się w stronę kuchni, skąd było przejście do garażu. Noah otworzył drzwi i wpuścił mnie pierwszego.
– Postaw to koło samochodu. Muszę wziąć kluczyki.
– Chcesz te pakunki zmieścić do tego samochodu? – Dodge Challenger nie był tak pakowny, jak mój wóz. Mogłem zaproponować, że zapakujemy wszystko do mojego, ale Noah by się nie zgodził. Byłem tego pewny tak samo jak tego, że w tej chwili wolałby skopać mi tyłek niż przebywać ze mną choćby i minutę dłużej. – W ogóle to nie sądziłem, że jeszcze go masz. Z którego jest roku? – zapytałem, zaglądając przez szybę do środka.
– Z siedemdziesiątego trzeciego. I spokojnie, wszystko się zmieści. Ma cztery siedzenia, nie dwa. Tylna kanapa jest dość pojemna – odpowiedział, kiedy wrócił z kluczykami i otworzył drzwi. – Zamierzałem go sprzedać, ale to pamiątka po rodzicach. Będę go trzymał, dopóki się nie rozleci. Wystarczy o niego zadbać i przeżyje dłużej niż te wszystkie nowe samochody.
Odsunął przednie siedzenie dwudrzwiowego samochodu. Podałem mu pudło, a on, biorąc je ode mnie, przypadkowo otarł się palcami o moje. Jak zwykle przebiegły pomiędzy nami iskry i niemalże opuścił pakunek. Opanował się jednak szybko i po chwili obie paczki stały na siedzeniu.
Obeszliśmy jeszcze dwa razy. Z największym pudłem były problemy, bo na początku nie chciało zmieścić się w samochodzie. Noah pokombinował i wkrótce wszystko było tam, gdzie potrzebował.
– Z rana to zawiozę. – Wsunął ręce w kieszenie i w końcu, spoglądając na mnie, powiedział: – Phoebe o nas wie.
– Co? – Zmrużyłem oczy, a jakiś obślizgły strach zaczął wspinać się po moich plecach krzycząc, że jak ona wie, to inni też. – Jak to wie? Powiedziałeś jej? – warknąłem przestraszony.
– Domyśliła się. Chyba od zawsze wiedziała. Pamiętasz twoje miłosne wyznanie, obietnice, które złożyłeś, kiedy wyryłeś scyzorykiem ich znak na moim biurku?
Jakże miałem to zapomnieć? Gdy to robiłem, serce biło mi jak szalone. Bałem się tego, co robię, a jednocześnie chciałem tego najbardziej na świecie. Tak jak chciałem Noaha.
– Widziała to dzisiaj w nocy, kiedy do mnie zaglądała – kontynuował Preston.  – Reszty się domyśliła.
– Nie zaprzeczyłeś? – Gotowało się we mnie i naszła mnie ochota, aby coś rozwalić. Moja siostra wiedziała. Inni też się dowiedzą i to będzie katastrofa. Będą mnie wyzywać, znienawidzą mnie i wyśmieją, a wtedy pokażę im, jak bardzo jestem słaby. Jak bardzo to mnie rusza i przeraża.
– Miałem zaprzeczać prawdzie?! – Wyrzucił ręce na boki. Był zły. Nie, on był wściekły, ale starał się nad tym panować, inaczej pewnie miałbym już rozwaloną wargę. Pamiętam jego niedawny cios, a nie użył wtedy całej siły. – Nie ja się ukrywam! Patrząc teraz na twoją reakcję upewniam się tylko w tym, jak złym byłeś wyborem. I nieważne, czego bym chciał, jesteś dla mnie nieodpowiedni. Niszczysz mnie! Wyjdziesz kiedyś zukrycia? Będziesz mężczyzną czy tchórzem, którym ciągle jesteś, pomimo twojego wieku? Ja na pewno nie pójdę tą drogą, którą ty chcesz iść. Nie będę się chował, bo nie robię nic złego! Nie pozwolę ci się ponownie wciągnąć w to bagno. I nie zamierzam się przejmować tym, co ludzie powiedzą. W przeciwieństwie do ciebie! Nie możesz nawet znaleźć w sobie sił do tego, by walczyć! – Popchnął mnie, a ja mu na to pozwoliłem. – Nie ufam ci! Tak wiele obiecywałeś i gówno z tego wyszło! Wszystko przez to, że się bałeś i to się nie zmieniło. Pokazałeś to właśnie. – Jego ostatnie słowa stały się szeptem. Wyglądał tak, jakby uszła z niego cała para i pozostał tylko ból, którym emanował, a który mnie dusił. Co ja mu zrobiłem? Co nam zrobiłem?
Przetarłem twarz dłońmi, uspokajając niepokój, jaki we mnie zagościł. Znów pozwoliłem, aby to do mnie wróciło. Nie tego chciałem. Odetchnąłem kilka razy i podszedłem do Noaha. Chciał się cofnąć, ale złapałem go za ramiona, wbijając w nie palce. Nie myślałem o tym, że może go to boleć, bo jest posiniaczony. On chyba nawet tego nie odczuł, bo wewnętrzne cierpienie było większe od fizycznego. Nie rozluźniłem uścisku, bo nie chciałem, aby uciekł.
– Chcę się zmienić. Chcę to naprawić – powiedziałem, przesuwając wzrokiem po jego twarzy. 
– Jak? – zapytał szeptem. Widziałem ból w jego oczach. Bezdenne cierpienie udowadniające mi po raz kolejny, jak wielką krzywdę mu wyrządziłem. – Zepsułeś nas, Asher. Zepsułeś do tego stopnia, że nie ma już szans na coś takiego jak my. – Stał z opuszczonymi rękoma, nie dotykając mnie. Chciałem, aby mnie objął, ale nie zamierzałem na to nalegać. Miał rację. Naprawdę nas zepsułem.
Przesunąłem dłonie z jego ramion na szyję i chwyciłem ją tak, aby kciuki oprzeć na jego szczęce. Ucałowałem jego czoło i wyszeptałem po cichu:
– Wszystko, co zepsute, można naprawić. Trzeba tylko dać temu szansę.
– Nie wszystko – odpowiedział. – Niektóre części czasami zostają zagubione i nie można ich już odnaleźć. Bez nich nie można złożyć całości. – Popatrzył mi smutno w oczy.
– Wszystko się da, trzeba tylko tego bardzo chcieć. – Pochyliłem się i delikatnie musnąłem jego usta. To było tylko dotknięcie, ale spalało mnie od środka ogniem tak silnym, że ledwie mogłem ustać. Kochałem tego faceta tak bardzo, że nie mogłem ponownie pozwolić, by coś nas rozdzieliło. Musiałem podjąć walkę ze samym sobą i o niego. I tym razem musiałem ją wygrać. – Wszystko da się naprawić – dodałem, zanim odsunąłem się i z ogromnym trudem ruszyłem w stronę wyjścia z garażu. Już za nim tęskniłem. Tak bardzo chciałem być przy nim. On jednak potrzebował czasu na przemyślenie sobie wszystkiego. Potrzebował pobyć sam, a w całej jego osobie czytałem, że w tej chwili jestem intruzem.

Noah

Byłem wdzięczny, że mnie zostawił. Nie potrafiłbym rozpaść się przy nim. Nie, kiedy tak dużo nas dzieliło. Zamarłem, kiedy zatrzymał się przy drzwiach. Nie odwrócił się do mnie, ale słowa, które powiedział, przeszyły mnie na wylot.
– Wrócę, bo cię kocham.
Po tym burzącym we mnie wszystko wyznaniu wyszedł i kiedy tylko drzwi się za nim zamknęły, osunąłem się na podłogę, nie mając siły dłużej stać. Oparłem plecy o samochód. Zginając nogi w kolanach, ułożyłem na nich ręce, pochyliłem głowę i rozpłakałem się. Płakałem za wszystkim, co utraciliśmy, co tak okrutnie nam zabrał. Za tym, co zniszczył, a co mogliśmy budować od tylu lat. Nie chciałem, aby wracał, nie chciałem znów cierpieć. Nie chciałem go ponownie w swoim życiu, a mimo to pragnąłem go mieć przy sobie. Pragnąłem, by był mój.
I bałem się tego, że mury, którymi chroniłem siebie, właśnie popękały i upadły, odsłaniając moje serce.

22 lipca 2018

Obietnice - Rozdział 8

Heja. Mam dla Was ważną informację. Szczególnie dla tych, którzy nie mają jeszcze pełnej kolekcji lub chcieliby ją zakupić "Obrazów miłości".
Otóż 30 lipca (i tylko tego dnia), z okazji dnia przyjaźni ta seria, zarówno pakiet jak i pojedyncze tytuły będą do kupienia o 20% taniej. Także polujcie na tę jednodniową promocję. :) Promocja tylko na Bucketbook.pl


Przypominam też, że "Powrót do Limare" druga część Amare jest już dostępna w sprzedaży. :) 


Dziękuję za komentarze. :)



Noah

Powinienem pójść dzisiaj do księgarni, ale nie mam na to ochoty. Moje dwie ulubione klientki zapłaczą się, jak nie dostaną swojego narkotyku w postaci buszowania po regałach i wdychania papierowych wydań. Bądź co bądź, e-booki są dobre, ale nie zastąpią prawdziwej książki, której można dotknąć, powąchać stron i poczuć jej ciężar z dłoniach. Ma to swój niepowtarzalny urok i żaden sztuczny twór, za jaki uważam elektroniczne wydanie, tego nie zastąpi – chociaż wiem, że najważniejsza jest treść tekstu, który się czyta. Szczególnie, jeżeli chodzi o spacerowanie pomiędzy półkami wypełnionymi po brzegi najróżniejszymi tytułami. Dlatego też założyłem księgarnię, aby pokazać ludziom, że magia papierowych wydań nigdy się nie kończy. No i może sprawić, aby inni, tak jak ja, pokochali czytanie.
Stanąłem przed lustrem w łazience i zobaczyłem ogromny siniec ciągnący się od prawego ramienia w dół ręki. Tatuaże go trochę zakrywały, ale jego mocny, fioletowy odcień i tak był widoczny. Kolejny krwiak miałem na plecach na prawej łopatce. Upewniło mnie to w przypuszczeniu, że ta strona bardziej ucierpiała. Głównie na nią musiałem upaść, kiedy wpadłem do wąwozu. Niewiele jednak brakowało, abym się połamał. Zapłaciłbym za swoją głupotę, a to i tak nie pomogło mi w odreagowaniu tego, co mnie męczyło.
Posmarowałem maścią sińce tam, gdzie zdołałem dosięgnąć, a resztę zostawiłem. Ogoliłem się, chociaż jasnej szczeciny nie było tak widać jak ciemnej, ale lubiłem być gładki. Nie tylko na twarzy. Uczesałem włosy i zarzuciłem na siebie bieliznę, a potem krótkie spodnie dżinsowe oraz szarą koszulkę bez nadruku. Postanowiłem, że nie stracę tego dnia i kiedy zjadłem śniadanie oraz połknąłem zapisane mi leki, poszedłem na strych, skąd wziąłem stos kartonowych pudeł. Zaniosłem je do pokoju taty, którego dopiero co pochowałem, a wydawało mi się, że minęły już miesiące. Jednocześnie miałem wrażenie, że to, co było dawno temu, wydarzyło się wczoraj. Czas to jednak pojęcie względne. Każdy odbiera to inaczej i dla każdego obserwatora jest różny, zależny też od sytuacji.
Otworzyłem szafę i zacząłem wyciągać z niej rzeczy. Od razu segregowałem je na te do oddania i na te do wyrzucenia, jednocześnie przypominając sobie, jak mama kupowała to dla taty, a on marudził, że jemu nic nie jest potrzebne.
„Tak, tobie by wystarczyła jedna koszula na grzbiecie i byłbyś szczęśliwy”. „Nie, kochanie, jestem szczęśliwy, bo mam ciebie”. Usłyszałem w głowie głosy z przeszłości, kiedy trzymałem jasnobłękitną koszulę, którą tata zakładał tylko na specjalne okazje. Złożyłem ją ładnie i dołożyłem do rzeczy, które jutro chciałem zawieźć do kościoła, gdzie, jak się dowiedziałem, właśnie tego dnia odbywała się zbiórka odzieży z organizacji charytatywnej. Musiałem to oddać. Nie chciałem zatrzymywać wspomnień. Tata zatrzymał ubrania mamy. Nimi też zamierzałem się zająć. Nadeszła pora na ostateczne pożegnanie.

Asher

Jakąś godzinę po tym, jak zacząłem dyżur, podczas którego było niewiele do roboty, przyszła Laura Corn. Akurat robiłem sobie kawę, kiedy wpadła na komisariat cała wzburzona, oskarżając nas o przetrzymywanie jej męża.
– Jak mogliście mu to zrobić? Mój misiu kochany siedzi w celi. Łajdacy!
Podszedłem do niej, chcąc przypomnieć jej, że to ona nas wczoraj wezwała, a my zrobiliśmy to, co do nas należało. Gdy jej o tym wspomniałem, nakrzyczała na mnie i zażądała, aby wypuścić jej męża.
– Miałaś dzisiaj przyjść złożyć zeznania przeciw niemu – wtrąciłem się w jej potok słów pełnych jadu, jaki do mnie posyłała.
– Przeciw niemu? Chyba źle usłyszałeś. To, co się stało, było pomyłką. On nic nie zrobił.
Naszła mnie ochota, aby parsknąć jej śmiechem w twarz i pewnie bym tak zrobił, gdyby nie miejsce, w którym byliśmy i moje stanowisko. Niemniej i tak nie powstrzymałem się przed powiedzeniem jej paru słów. To było silniejsze ode mnie.
– A ten siniec na twarzy to pewnie zrobiła ci szafka lub drzwi – zakpiłem. Nie sądziłem, że Laura będzie aż tak ślepo zakochana. Dziewczyna, która w liceum nie dawała sobie w kaszę dmuchać. Chociaż dmuchać to ona się dawała każdemu, kto miał fiuta. Jako, że byłem chłopakiem jej przyjaciółki, mnie nie tykała. Wtedy, kiedy byłem napalonym nastolatkiem, pewnie bym się nie powstrzymał przed przeleceniem jej. Dawniej była piękną dziewczyną. Śmiałoby mogła zostać jakąś miss czy modelką. Obecnie, mając dwadzieścia siedem lat, daleko jej było do tego, głównie przez ślady zostawione na niej przez jej męża i trochę zaniedbany wygląd, przez co wydawała się dużo starsza. Nawet zapytałem się w myślach, czy ona bardziej dba o swojego kata niż o siebie.
– Oczywiście, że tak. Sądziłeś, że mąż mnie bije? Owszem, czasami się napije i pokłócimy się, ale bez przesady. Nie jest damskim bokserem. – Oparła ręce na biodrach, patrząc na mnie hardo. – Wypuść go albo oskarżę was o bezprawne przetrzymywanie Terry’ego.
– Obraził nas. Za obrazę szeryfa idzie się za kratki. – Spokojnie upiłem łyk kawy, wpatrując się w zielone oczy Laury. To, co powiedziałem sprawiło, że zaczęła szybciej oddychać, zaciskając usta. – Wyzywanie – kontynuowałem – próba pobicia mnie i znalazłoby się coś jeszcze. Na pewno chcesz nas o coś oskarżyć? Nie jego? Co będzie, kiedy następnym razem przesadzi? Może coś ci złamie, może gorzej.
– Terry to kochany i ciepły człowiek. Jest nerwowy, ale kto nie jest. Dzisiaj kupi mi kwiaty, zabierze na romantyczną kolację i będzie wspaniale.
Zanim znów jej dołoży, zostawiając swoje oznaczenia na jej ciele. Trudno było mi uwierzyć w to, że ta dziewczyna sobie na to pozwalała. Niestety, znałem wiele takich przypadków. Zanim nie jest za późno, one zawsze udają, zawsze wybaczają. Nie tylko kobiety są bite, ale mężczyźni też. Przez swoje żony, przez partnerów. Już dawno zrozumiałem, że znalezienie odpowiedniej osoby, która by nas kochała, nie wykorzystywała, nie biła i szanowała, to jak szukanie igły w stogu siana. Ja taką osobę straciłem i znów tej nocy podjąłem decyzję, że się odsunę. Jestem idiotą.
– Mogę go… – zacząłem, ale Logan Path mi przerwał. W liceum Laura rozkładała przed nim nogi, a on bardzo chętnie korzystał.

– Wypuścimy go. – Stanął obok mnie. – Asher, no chyba rozumiesz. Terry to nasz kumpel. Przesiedział noc, na jakiś czas się uspokoi.
Wkurzył mnie, bo niepotrzebnie się wtrącił. Logan zawsze taki był. Wpychał się tam, gdzie akurat nie był potrzebny. Poza tym chyba zapomniał, że jako mój podwładny nie powinien podważać mojej decyzji. Czułem jednak, że na razie nic nie wskóram, a nie chciałem przez cały dzień mieć na głowie wściekłej pani Corn.
– Terry nigdy nie był moim kumplem – powiedziałem pod nosem do siebie i poszedłem po klucze, które po chwili mu rzuciłem. Owszem, mogłem Corna zatrzymać w celi na czterdzieści osiem godzin, ale to i tak nic by nie dało, jego żona nie zmieniłaby zdania. Spojrzałem na Laurę, starając się utrzymać dystans do niej i nie pamiętać, że w licealnych latach była najlepszą przyjaciółką mojej ówczesnej dziewczyny. – Dzwoń, gdyby coś…
– Nic się nie będzie działo. Mój misiaczek jest dobry – rzekła, a potem, stukając o drewnianą podłogę swoimi wysokimi szpilkami, poszła za Loganem uwolnić faceta, który wkrótce zapomni, że dał jej kwiaty i ma być dla niej dobry. Pokręciłem głową, dopijając kawę.
– Ona tak zawsze – odezwał się Tim, a Lou coś mruknął. – Za tydzień, dwa będzie to samo. Na razie będą przeżywać drugi miesiąc miodowy. On nie będzie pił, a ona będzie chodzić i opiewać swojego partnera. O, zobacz. – Wskazał głową na parę wychodzącą z pomieszczenia, gdzie znajdowały się cele. Kobieta przymilała się do mężczyzny, a on ją obejmował, uśmiechając się do niej niczym zakochany kundel. Sielanka. Gdyby nie tworzyli tak chorego związku, mógłbym rzec, że dobrze im razem. I wtedy dotarło do mnie, że są parą, jaką są, ale przynamniej mają siebie. Ja byłem sam. I ponownie wybrałem samotność, kiedy tak niedaleko mnie był mężczyzna, którego kochałem.
Co się, do diabła, ze mną działo? Dlaczego byłem taki głupi?

Noah

Po kilku godzinach wszystko miałem spakowane. Ubrania do wyrzucenia włożyłem do dużych, czarnych worków na śmieci i wyniosłem za dom. Pod koniec miesiąca śmieciarka wszystko zabierze. Natomiast kartony na razie zostawiłem w spokoju. Później przeniosę je do samochodu. Trochę tego było, więc czekało mnie kilka kursów na dół i na górę.
Kiedy to było gotowe, w końcu zająłem się łóżkiem. Pościeli też się pozbywałem. Tata chyba nigdy jej nie zmieniał. Gdyby nie ja, to spałby w całkowitym brudzie. Ale mogłem go zrozumieć. Tęsknił za kimś, kogo kochał. Tak jak ja. Tylko, że on nie próbował podciąć sobie żył, to nie on nie wstawał z łóżka przez długi czas i chudł jeszcze bardziej. On pił. Rozpadał się inaczej niż ja. Zabijał się latami. Natomiast ja chciałem umrzeć w jednej chwili. Nie bolało mnie umieranie. Bolało życie bez Ashera. Mimo wszystko przetrwałem. Znalazłem w sobie siły, starając się najpierw wytrwać dzień, potem kolejny. Lata minęły i dawałem radę, dopóki Jarvis znów nie wkroczył w moje życie.
Chyba mam w sobie coś z taty poza genami, mimo że bardziej z wyglądu przypominałem mamę. Z tego, co mi mówił, w młodości miał wiele kobiet, ale pokochał tylko swoją Naelę. Kochał raz, a mocno, na zawsze. Tak jak ja. Przez to zazdrościłem ludziom, którzy mogą kochać wiele razy, a zakochiwać się jeszcze więcej. Ja jednak byłem typem takiego człowieka, który do końca życia chciał być tylko z jedną osobą. Sypiałem z innymi. Byłem przecież sam. Szczególnie, kiedy pojawił się ktoś interesujący. Nie żyłem w celibacie, z nikim się jednak nie związałem, serca nikomu nie oddałem. Jego panem i władcą był Asher Jarvis.
Usiadłem na łóżku, wsuwając palce we włosy i burząc ich i tak nieidealny stan. Grzywka opadła mi na oczy, więc ją zdmuchnąłem. Wtedy mój wzrok padł na toaletkę mamy. Nie miałem zielonego pojęcia, co mam z nią zrobić. Nie chciałem jej zatrzymywać, a zniszczenie jej nie wchodziło w grę. Pomyślałem, że mógłbym ją oddać pani Jarvis. Jedynie odmalowałbym mebel wcześniej, aby go odświeżyć. Wszystkie kosmetyki i perfumy, które na niej stały, wyrzuciłem. Dawno przeterminowane nikomu się nie przydadzą.
Usłyszałem, jak dzwoni komórka, którą zostawiłem w swoim pokoju. Dobrze, że drzwi były otwarte, bo by mogła dzwonić i dzwonić. Wstałem, rzucając jeszcze raz okiem na sypialnię. Pozostało mi tu poodkurzać i umyć podłogę. Ruszyłem do drugiego pokoju znajdującego się naprzeciwko pomieszczenia, w którym sprzątałem. Telefon leżał na łóżku, gdzie go rano rzuciłem. Na spływ kajakowy nie wziąłem go ze sobą, dlatego jeszcze jest sprawny.
Chwyciłem go i siadając przy biurku, przed odebraniem spojrzałem na wyświetlacz. Nie wiem, kogo się spodziewałem, ale kiedy zobaczyłem, że dzwoni pani Jarvis, poczułem rozczarowanie. Przecież on nie zadzwoni, głupi jesteś, skarciłem siebie. Nawet nie chciałem, aby dzwonił. Co z tego, że wczoraj był taki czuły w szpitalu? Jak mówiłem, nie chcę go i nie zamierzałem wejść do tej samej rzeki po raz kolejny.
– Halo – odebrałem, starając się, by w moim głosie nie było słychać przygnębienia.
– Kochanie, jak się czujesz?
– Dobrze. Naprawdę nic mi nie jest. – Ta kobieta była niesamowita. Miałem w niej matkę, ale nie wiem, co by powiedziała, gdyby znała prawdę. Chociaż była tak cudowna, akceptowała mnie i po cichu miałem nadzieję, że cieszyłaby się z tego, kogo kocham. Tylko problem był taki, że ludzie często coś tolerują, dopóki nie dotyczy to osoby bliskiej.
– Mam nadzieję. Poznam, jeśli kłamiesz, chłopcze. Już ja cię znam. Posłuchaj, dzwonię, bo zapraszam cię dzisiaj na obiad. Masz przyjść. Nigdy nie odmawiałeś, więc nie wiem, czemu ostatnio to zrobiłeś.
– Chyba musiałem pobyć chwilę sam ze sobą – odpowiedziałem, spoglądając na blat biurka. Zmrużyłem oczy, bo coś było nie tak.
– Rozumiem. Nie było ci łatwo pożegnać ojca. Nadal masz nas. Dzisiaj o piątej chcę cię widzieć u nas.
Przyglądałem się rzeczom, które leżały na biurku i powoli docierało do mnie, co było nie tak. Książka, którą wczoraj nasunąłem na wyryty rysunek, była odłożona na bok, do tego przodem okładki w dół. Nie pamiętam, abym ją dzisiaj nawet dotykał. Rano wstałem i po prostu poszedłem się wykąpać.
– Noah, halo, jesteś tam? – zapytała Tracy Jarvis.
– Jestem. Zamyśliłem się, przepraszam. Przyjdę – powiedziałem, bo teraz tym bardziej miałem powód. Musiałem zobaczyć Phoebe, bo to ona była jedyną osobą, która wchodziła tej nocy do mojego pokoju i mogła przesunąć książkę, a tym samym odkryć mały szczególik. Potrzebowałem sprawdzić, czy się czegoś domyśliła. W sumie to tylko inicjały naszych imion, ale ona nie była głupia.
– Cieszę się. To do zobaczenia, Noah – pożegnała się i rozłączyła, zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć.
Odłożyłem telefon i nasunąwszy książkę tam, gdzie miała pierwotnie leżeć, przetarłem twarz dłońmi. Zapowiadał się interesujący wieczór, który pewnie spędzę również z Asherem. Taką miałem nikłą nadzieję, bo równie dobrze mógł być w tym czasie w pracy. Zerknąłem na zegarek, dochodziło dopiero południe i postanowiłem, że jednak na te kilka godzin otworzę księgarnię. Poza tym, to z niej się utrzymywałem. Miałem też kilka zamówień, którymi powinienem się zająć. Czas, by wrócić do życia i normalności. Co prawda innej, bo bez mojego taty i z Asherem w pobliżu.

Asher

Na lunch wybrałem się do restauracji u Zoye. Byłem głodny jak wilk, a mimo że lubiłem słodkości, to miałem dość pączków, którymi objadali się Lou i Logan. Potrzebowałem zjeść coś pikantnego lub tłustego. Towarzyszyli mi Claire i Tim, z którymi czułem się najlepiej. Usiedliśmy bliżej okna przy jednym z kilku kwadratowych stolików przykrytym kremowym obrusem, na którym leżały czerwone serwetki. Pośrodku mebla w białym wazonie stał mały bukiecik białych kwiatków, a o nie opierała się karta menu. Rozejrzałem się po sali. W ciągu tych dziesięciu lat wystrój uległ zmianie. Zniknęły żółte ściany zastąpione teraz jasnymi panelami ściennymi, co dawało lokalowi przytulności i ciepła. Wszędzie były stojaki z kwiatami, które były drugą miłością właścicielki. W rogu stał bar, gdzie można było napić się drinka oraz zamówić kawę. Na ścianach wisiały obrazy, a na suficie królował żyrandol, którego odnogi wyglądały niczym nogi pająka.
Niemniej nieważne jak ten lokal by wyglądał, i tak najlepsze było tutaj jedzenie. To ono przyciągało ludzi. Moje kubki smakowe przekonały się o tym kilka minut później. Wszystko idealnie przyrządzone, ze świeżych produktów i do tego doskonale podane. Tutaj zwykły hamburger wyglądał jak najznamienitsze danie. Coś podsunęło mi myśl, że mógłbym tu zabrać Noah. Zjedlibyśmy dobrą kolację i spędzili razem czas. Szkoda tylko, że musiałbym wtedy zaprosić go na randkę. Tak jak on tego chciał. Byłby naprawdę mój, a ja jego. Tak jak powinno być, gdybym tego nie spieprzył.
– Co ty na to, Asher? – Dosłyszałem pytanie Claire i zerknąłem na nią.
– Przepraszam, o czym mówiłaś?
– Tak sądziłam, że nas nie słyszysz. Mówiliśmy, że po pracy moglibyśmy wybrać się na drinka. W końcu dobrze by było się lepiej poznać, a i Lou by się do ciebie przekonał.
– Ja i Lou… Między nami chodzi o coś innego. Drink tego nie załatwi. Ale możemy się umówić na kiedyś, bo dzisiaj czeka mnie rodzinny obiad w domu. Pora, by spędzić więcej czasu z bliskimi. – Może miałbym okazję namówić tatę na wyjazd na ryby. Potrzebowałem z nim porozmawiać. Źle znosiłem to, jak mnie traktował. Ale taka prawda, że należało mi się, bo wyjechałem oskarżony o kradzież, a oni musieli spłacić ten dług, aby mnie nie aresztowano, do tego ten mecz, który sprzedałem, także nie pomógł. Szkoda tylko, że nie wiedzieli, dlaczego tak naprawdę uciekłem. Ta tajemnica ciążyła mi coraz bardziej. Może to właśnie dlatego tak mi odwalało.
– Logan pewnie chętnie się dołączy – rzucił Tim, dopijając swoją herbatę. – Lubi imprezować. Ciągle przesiaduje w barze u Feildsów i ślini się do Glorii, która tam od czasu do czasu kelneruje.
Nie odpowiedziałem, bo rozdzwonił się mój telefon. Przeprosiłem moich towarzyszy i odszedłem na bok, aby odebrać. Znałem tę melodię i bez sprawdzania wiedziałem, kto dzwoni. Najchętniej bym nie odbierał, ale nie odczepiłaby się. 
– Brenda, mówiłem ci, żebyś już nie dzwoniła.
 Wiesz, że to ja, więc nie skasowałeś jeszcze mojego numeru. To coś znaczy, słodziutki.
– To nic nie znaczy. Po prostu zapomniałem to zrobić. Mam dużo na głowie w przeciwieństwie do ciebie.
– Tęsknię za tobą – powiedziała, a ja powstrzymałem się przez przewróceniem oczami. Ona nie wiedziała, kiedy odpuścić. Przecież już na samym początku naszej znajomości wyjaśniłem jej, że chodzi tylko o seks i nie będziemy dla siebie nikim więcej. To ona zaczęła myśleć o obrączce, rodzinie i dzieciach.
– A ja nie i cieszę się, że już skończyliśmy – warknąłem do telefonu, upewniając się, że nikt nie stoi obok, aby mnie słyszeć.
– Tym dla ciebie byłam, tylko dziurą do wkładania kutasa – powiedziała płaczliwym głosem, a mnie to nie ruszało. Doskonale znałem jej krokodyle łzy. – Tak o mnie myślałeś, prawda?
Nic nie odpowiedziałem, ale taka była prawda. Tak, jestem chujem i tylko na tym mi zależało. W moim życiu liczył się tylko Noah, a kobiety, mimo że ich pragnąłem, traktowałem jako zabawę. Dobrze było od czasu do czasu wsadzić kutasa do gorącej i mokrej cipki, ale przyznam, że serca bym żadnej nie oddał. Nawet teraz, mając taką wielką dziurę w głowie i niemalże wariując od dręczących mnie myśli, strachu, przyszło mi na myśl, że jeszcze raz chętnie bym wykorzystał Brendę. Dobrze się ją pieprzyło. Zarówno jej cipkę, jak i seksowny tyłek. Z początku nie lubiła, jak biorę ją od tyłu, ale potem to pokochała, a ja mogłem wtedy wyobrażać sobie, że jestem z kimś innym. To były najlepsze orgazmy mojego życia. Poza tymi, kiedy byłem z Noah. Naprawdę jestem skurwysynem, a ona jeszcze chce, żebym do niej wrócił.
– Nigdy nie byliśmy razem i o tym wiedziałaś. Nigdy też razem nie będziemy. Nie dam ci tego, czego chcesz. Dlatego nie wkurzaj mnie i nie waż się do mnie dzwonić. To skończone. Znajdź sobie kogoś innego do zaspokajania swoich potrzeb.
– I kto to mówi?! – wrzasnęła, a ja aż się skrzywiłem. – Ten, kto zaspokajał swoje potrzebny na mnie.
– I nie myśl, że byłaś taka dobra – powiedziałem i rozłączyłem się. Zepsuła mój w miarę dobry humor.
Wróciłem do stolika i zapłaciłem rachunek za nas wszystkich. Potem przeprosiłem Claire oraz Tima i wyszedłem z restauracji, bo potrzebowałem być przez chwilę sam. Czułem się rozdygotany, kiedy nerwy przepływały przeze mnie i miałem ochotę się na kimś wyładować. Nie poszedłem na posterunek, bo gdyby tylko Logan zaczął mi dogadywać, to nie patrząc na to, na jakim jestem stanowisku, strzeliłbym go w pysk. W tej chwili nie było ze mnie nic z miłego faceta. Miałem ochotę wrzeszczeć na to, jak bardzo zniszczyłem sobie życie. Zadawałem się z głupimi, łatwymi kobietami, podczas gdy zostawiłem kogoś wspaniałego. Wszystko przez to, że przejmowałem się tym, co ludzie powiedzą. Człowiek jest naprawdę głupi, zwracając uwagę nie na to, czego pragnie, ale na to, jakie inni mają o tym zdanie. A co im do tego, kogo kocham i kto kocha mnie?
Przystanąłem na skrzyżowaniu dróg i pełen zdeterminowania, ruszyłem w prawo. Do księgarni dotarłem w niecałą minutę i stanąłem przed drzwiami. Napis na wiszącej przy szybie tabliczce głosił, że było otwarte.
Wyciągnąłem rękę w stronę klamki.