27 lutego 2015

Nowy blog

Kochani daję Wam adres bloga na WordPressie KLIK. Adres pojawił się też u mnie w linkach w menu. Jeszcze czeka mnie tam mnóstwo pracy. Nie tylko do końca rozszyfrowanie platformy, ale i wrzucenie linków. Na zdjęcie w nagłówku  nie zwracajcie uwagi, bo na pewno go zmienię. :)

25 lutego 2015

WAŻNA WIADOMOŚĆ !!!

Poniżej edytowałam ten wpis.

Najpierw przeczytajcie to: http://pclab.pl/news62208.html


Przychodzi pora, że trzeba będzie opuścić Blogspota, którego bardzo polubiłam. Pamiętam jak bloggerzy wynosili się z Oneta, który zrobił wszystko, żeby ich wyrzucić. Blogspot stał się dla ogromnej grupy ludzi ratunkiem, miejscem, w którym mogli umieszczać to co chcieli. Niestety jak widać ta era się kończy. Tylko czekać aż będą cenzurować cały internet.

Nie wiem co o tym sądzić, ale wolę dmuchać na zimne. Nie wiemy jak będzie, a wiadomo że nie mogę sobie pozwolić na to, żeby mój blog był prywatny. Nie sposób wtedy znaleźć nowych czytelników, a także trudno w ogóle wysłać każdemu zaproszenie.

Można przenieść się na WordPress, ale problem w tym, że ja tej strony nie ogarniam. Kilka/kilkanaście miesięcy temu próbowałam założyć tam bloga i na obu platformach wstawiać swoje opowiadania, ale nie udało mi się. Niczego nie zrozumiałam. Dla mnie ta strona to czarna magia. Do tej pory niemożliwa do ogarnięcia. Jak widać przychodzi czas, żeby to coś rozszyfrować. :/
Jak mi się to uda, dam Wam link do strony. Pewnie trzeba będzie poprzenosić wszystkie rozdziały. Nie wiem czy w ogóle dam radę to zrobić, bo nie mam na to czasu. Tego jest masa i życie mi przeleci zanim to zrobię. Na pewno przeniosę (jak ogarnę WordPressa) nowsze teksty. Starsze prawdopodobnie będą dostępne wyłącznie na moim chomiku. Nie jest pewne co zrobię i jak. Wiem tylko, że nie ma co czekać i trzeba działać.

EDIT:

Z pomocą Sachan :* zaczynam powoli ogarniać WordPressa. Nie taki diabeł straszny jak go malują i nie taki do końca zły. Jak skończymy to na pewno podam do niego link. :)
Prawdopodobnie blogerzy nawet z tekstami erotycznymi nie muszą się niczego bać, bo faktycznie jest mowa o zdjęciach i filmach: KLIKAJCIE (patrzyłam strona jest już niedostępna),  ale kto ich tam wie co  mogą wymyślić i jaka jest prawda. Najwyżej będę prowadzić dwa blogi o tej samej treści. :)


EDIT po raz kolejny. 

Tak, wiem, że jestem bezpieczna, ale mimo wszystko będą dwa blogi o tej samej treści. Dobrze mieć kopie, bo tak naprawdę kto wie kiedy się wezmą za teksty. Ten blog na pewno zostanie. Jak tylko ten na WordPressie będzie jakoś wyglądał to dam do  niego link. Ale wszystko powoli. :)

23 lutego 2015

Nie powiem dobranoc - Rozdział 15



 Tydzień temu ogłaszałam, że poszukuję bety do Wilczków. Znalazłam ją. Kilka osób nie odpisało na moją wiadomość, więc wybrałam spośród osób, które do mnie odpisały poprawiając fragment testowy. Dziękuję dziewczyny. :*

Dziękuję za komentarze. :*

To opowiadanie ma 18 rozdziałów, więc już niedługo koniec. :)


Powoli otworzył oczy, czując przy sobie ruch i ciepło bijące od drugiego ciała. Zanim przywarł do pleców Kierana, przytulając się, zarejestrował, że wstał już nowy dzień. Chciałby, aby tak było zawsze. Leniwy poranek i budzenie się przy boku ukochanego było czymś, o czym nieśmiało marzył. Potarł nosem kark Kierana tuż przy miejscu, gdzie kończyły mu się włosy. Mężczyzna poruszył się. Ponownie trącił ten sam punkt, urzeczony jego obecnością przy sobie.
– Rób tak nadal, a nie wyjdziemy dziś z łóżka – zamruczał Kieran.
– Nie śpieszy mi się, a jest jeszcze wcześnie.
– Mhm. Czy to, co wbija się w mój tyłek, jest tym, o czym myślę?
– Jak najbardziej tak. Wybacz, ale właśnie tak na mnie działasz, a nie mam zamiaru się kontrolować, gdy jestem z tobą w łóżku. – Czy mu się wydawało, czy Kieran bardziej naparł na niego pośladkami? – Nie potrafię być obojętny na twoją bliskość.
– Czy ktoś ci się każe kontrolować?
– Po głowie, kochanie, chodzą mi przeróżne warianty tego, co moglibyśmy teraz robić. – Jego ręka zsunęła się bardzo powolnym ruchem z piersi mężczyzny, wędrując na brzuch, potem na biodro i udo, głaszcząc je. Opuszki palców pieściły skórę Kierana. Usta zaczęły całować ramię ukochanego, a biodra poruszyły się, by móc otrzeć się o jego tyłek.
– Co byś chciał ze mną robić? – zapytał Kieran, który wyraźnie nie pozostawał w tyle. Sam napierał na niego i wzdychał, pozwalając się całować.
Steven przez chwilę nie odpowiadał, bo to, co chciałby z nim robić, mogło się Kieranowi nie spodobać. Z drugiej strony może się mylił, bo mężczyzna jakoś nie uciekał przed tym, co się teraz działo.
– Steven, co chciałbyś ze mną robić?
– Mieć cię pod sobą nagiego i błagającego mnie, bym… – ścisnął dłonią pośladek partnera – w ciebie wszedł i zrobił ci dobrze moim kutasem. – Spodziewał się negatywnej reakcji, lecz usłyszał tylko, jak Kieran wciąga głośno powietrze, nie opierając się ani słowom, ani dotykowi.
– Tylko tyle?
– To dla ciebie za mało? – Nie przestawał go dotykać. – Sądziłem, że będziesz się przed tym bronił. – Podążył dłonią ku kroczu Kierana i przeklął materiał, który ograniczył mu dostęp do niższych partii ciała. Obaj spali w spodniach od piżamy. Steven nie chciał zmuszać partnera, aby po prysznicu zostali nadzy. Chyba postępował z nim zbyt delikatnie, bo jak zdążył już zauważyć, to Kieran potrzebował silnego faceta, co potwierdził w swoich własnych słowach:
– Steven, nie traktuj mnie jak porcelanowej lalki. Wiążąc się z mężczyzną, wiem, że nie zawsze będę dominował, a po tylu latach wkładania chciałbym spróbować czegoś innego. – Spojrzał na niego przez ramię. Jego oczy płonęły. – Chyba nie chcę czekać.
– Wszelkie postanowienia poszły się rypać? – zapytał, kiedy z powrotem mógł oddychać.
– Raczej rżnąć. To chyba lepsze określenie. Poza tym, masz jakieś miętówki? Wiem, że zawsze masz.
Tak, poranny oddech potrafił zniszczyć nawet najbardziej romantyczną chwilę. Steven powiedział mu, żeby sięgnął do środkowej szufladki w szafce, a sam wsunął dłoń pod spodnie Kierana. Kochanek był twardy tak samo jak on. Chciał go dzisiaj mieć. Potrzebował go mieć. Obsunął mu spodnie w dół, w tym samym czasie pozwalając włożyć sobie do ust jasnozielonego cukierka. Polizał przy tym palce Kierana, który nie zabrał ich, a wręcz przeciwnie, wsunął je do jego ust i pozwolił je possać. Ciekawska dłoń Stevena nie mogła dłużej zwlekać, dlatego czym prędzej znalazła się między nogami mężczyzny, by dotknąć jego jąder.
– Dotykaj mnie tak, a pozwolę ci na wszystko – wyszeptał Kieran, odchylając nogę, a dłonią łapiąc się prześcieradła.
– Już mi pozwoliłeś. – Naparł na niego tak, aby Atkinson położył się na brzuchu. Wówczas mógł bez problemu ulokować się na nim, podpierając się na łokciach. – Na pewno tego chcesz?
– Tak. Tylko…
– Tylko? – Jedną ręką wyjął swojego penisa ze spodni, a ten doskonale wpasował się pomiędzy pośladki Kierana. Ukochany aż uniósł się trochę, czując nowe doświadczenie. Steven nie potrafił ukryć zdziwienia, że przyjaciel jest taki chętny. Mężczyzna zachowywał się tak, jakby w końcu pozwolono mu być sobą.
– Tylko powoli.
– Spokojnie, nie wedrę się w ciebie na siłę i na pewno nie zrobię tego od razu. Do tego trzeba finezji i trochę zabawy. Nie mam zamiaru sprawić ci bólu.
– Czyli powiedzenie, że jak się popieści, to się i zmieści, jest aktualne?
– Jak najbardziej. – Poruszał się wolno, ocierając o niego. Całował jego szyję, łapał zębami płatek ucha, pragnąc go coraz bardziej i chcąc mu dać jak najwięcej. Partner wyginał się i unosił wysoko tyłek, by samemu odbierać jak najwięcej wrażeń. Widać było, że sprawia mu to przyjemność, dzięki czemu Steven się rozluźnił, wiedząc, że do niczego go nie zmusza. Uniósł się i zdjął swoje ubranie, robiąc to samo z rzeczami Kierana. Uklęknął nad biodrami partnera w ten sposób, że swojego penisa umieścił mu między udami. Jedną z dłoni wsunął pod niego i zaczął pieścić jego członek. Steven całował go po plecach, przesuwając palcem po mokrej główce, a Kieran drżał coraz bardziej wraz z każdym kolejnym dotykiem.
– Widzisz, jaki wielokierunkowy jest mężczyzna? Potrafi ocierać się, trzepać drugiemu i jeszcze go całować.
– Ale nie potrafisz sięgnąć moich ust. – Obejrzał się na niego.
– Zaraz to zmienimy. – Wsunął kolano miedzy jego nogi, z drugim robiąc to samo. Chwycił mocno jego biodra, unosząc je do góry, a potem położył ręce na piersi ukochanego, by pomóc mu unieść się. – Uklęknij.
Kieran, niczym marionetka w ręku doskonałego lalkarza, podniósł się i przywarł plecami do klatki piersiowej Stevena, tym samym jakby przysiadając na jego udach. Duncan odwrócił jego głowę w swoją stronę i pocałował namiętnie te cudowne usta, niemal od razu eksplorując je językiem. Partner dawał mu się lepić, jakby był w plasteliny. Odpowiadał na każdy dotyk, ruch języka. Steven badał dłońmi jego ciało, pobudzając go jeszcze bardziej. Czasami zahaczał o stojącego jak maszt fiuta, by zaraz, wbrew protestom Kierana, zostawić go w spokoju i pobawić się napiętymi sukami. Sam Kieran dał ręce do tyłu i zaczął masował jego boki. Steven westchnął głęboko, czując jak dreszcze przechodzą mu po skórze od drażniącego przyjemnie dotyku palców. Trzymał go mocno przy sobie, chociaż ciało partnera było wręcz niespokojne. Całe rozgrzane i potrzebujące znacznie więcej. Doskonale wiedział, jak przeprowadzić tego mężczyznę kolejnymi ścieżkami, by sprawić mu jak najwięcej rozkoszy.
– Nawet nie wiesz, jaki jesteś wspaniały – wyszeptał, odrywając się od jego ust i zlizując cienką linię śliny, jaka ich łączyła. Przeszedł z pocałunkami na szyję i ramiona ukochanego, co jakiś czas kąsając je. Kieran odchylił głowę do tyłu, kładąc ją na jego bark i zaczął się dotykać. Steven śledził ruch jego dłoni. Głodnym wzrokiem patrzył na to, jak palce chwytają gruby trzon tuż przy krótko obciętych włosach łonowych i przesuwają się aż po lśniącą i niemal purpurową główkę, by zaraz znaleźć drogę powrotną. Bardzo chciał, by Kieran doszedł w tej pozcycji, ale z nim wewnątrz niego. Na samą myśl o tym, jego jądra ścisnął ból, a członek zainteresował się tym żywo, jakby był odrębną, myślącą istotą. Steven popchnął przyjaciela, by ten opadł z powrotem na pościel, ale nie pozwolił na to jego tyłkowi. Wiedział, że w tym stanie Kieran chciałby ocierać się o pościel, by sobie ulżyć. Obaj byli mężczyznami i Steven doskonale wiedział, co partner czuł. Jeszcze bardziej rozsunął jego nogi i przywarł do mięsistych pośladków. Mokra główka trąciła wejście Kierana.
– Och, co to było?– zapytał.
– Sądzę, że to mój fiut, który wie, gdzie się kierować. Przyjemnie, co?
– Bardzo.
 Ujął w dłoń swoją męskość i zaczął masować odbyt partnera wilgotną główką. Patrzył przy tym na reakcje kochanka i na to, jak wejście poruszyło się nieznacznie. Uśmiechnął się. Krążył wokół niego, pozostawiając miejsce wilgotnym, a Kierana bardziej poddańczym i chętnym. Nie mógł tak dłużej.
– W szufladzie, tu gdzie cukierki, na pewno natrafiłeś na coś jeszcze – powiedział Steven.
Po chwili Kieran podał mu prezerwatywę i zużyty do połowy żel, którego czasami używał do masturbacji. – Na pewno tego chcesz?
– Ile będziesz się mnie o to pytał? Nie traktuj mnie jak porcelanowej lalki. Rozdziewiczysz wreszcie mój tyłek, czy mam znaleźć sobie innego? – zawarczał rozdygotany Kieran i prawie pisnął, kiedy zimny poślizg wylał się pomiędzy jego pośladkami.
Steven powoli wsunął w niego jeden palec, a drugą dłonią zaczął pieścić jego jądra i penisa. Doskonały sposób na odwrócenie uwagi. Tam, gdzie mógł, składał pocałunki na ciele kochanka, przygotowując go długo i cierpliwie. To wszystko działo się naprawdę. Właśnie widział, jak trzy palce zagłębiają się w Kieranie, otwierając go na niego. Czekanie na tę chwilę byłoby istną torturą. Niemal tak samo silną jak ta obecna. Chciał już w nim być. Rozkrzyżował palce, a Kieran wierzgnął biodrami, czołem opadając na poduszkę. Oddawał mu się w pełni, a Steven nie zamierzał się z tego wycofać.
– Gotowy?
– Działaj, a nie pytaj, skarbie.
Wyjął palce. Założył kondoma na swój członek i nasmarował go żelem. Przystawił główkę do otwartego wejścia, ale nie wchodził w niego od razu. Najpierw naparł delikatnie, a mięśnie zacisnęły się same, tworząc barierę, nie chcąc wpuścić intruza. Zauważył, że Kieran spiął się lekko, więc pogłaskał go po plecach. Kochał męskie plecy i one nakręcały go jeszcze bardziej. Czuł, jak po jego kręgosłupie przechodzi prąd, posyłając przez jego ciało niezwykłe doznania, pętając mu jądra i członek czymś trudnym do opisania, ale wręcz oszałamiającym.
– Spokojnie – wyszeptał i ponownie naparł na niego. Nie zamierzał już się wycofać, o ile Kieran tego nie przerwie. Wiedział, że mięśnie go przepuszczą, jak tylko będzie parł do przodu. Tak też się stało. Gdy tylko główka przeszła, zatrzymał się, pozwalając ciału Kierana przyzwyczaić się do nowej sytuacji. Sam miał w pamięci swój pierwszy raz na dole i do dziś przeklinał tamten moment i nieumiejętnego, niecierpliwego, nastawionego tylko na swoją przyjemność partnera. Dlatego chciał, aby Kieran miał tylko dobre wspomnienia. Zresztą sam potrzebował oddechu. Partner był niewiarygodnie ciasny, a delikatne ścianki tworzyły doskonały tunel, w który można się było wbić i zatracić w ekstazie. Ponownie wsuwał się w niego powoli, milimetr po milimetrze, uważnie obserwując kochanka, ale czasami nie potrafiąc oderwać wzroku od swojego fiuta, który coraz głębiej wchodził w uległe ciało. Czekał cierpliwie za każdym razem, kiedy Kieran wyraźnie pokazywał, że odczuwa ból. Powstrzymanie się od szybkiego pchnięcia było prawie niemożliwe, gdy widział go takiego nagiego, rozłożonego i chętnego, jednak nie wybaczyłby sobie, gdyby coś mu zrobił.
– Jeszcze trochę. – Zadrżał, kiedy wszedł do końca i oparł czoło o plecy kochanka, który szybko oddychał. – W porządku?
– Dziwne uczucie. Boli, ale podoba mi się to, kurwa. Jestem nienormalny, czy jak?
– Ból wymiesza się z przyjemnością. Wielu to lubi. Jesteś jak najbardziej normalny i gorący, i dobrze mi w tobie. – Oparł się na rękach, pokrywając go swoim ciałem. Przytknął nos do jego szyi i wciągnął wręcz narkotyczny zapach podniecenia wymieszanego z potem i zapachem mężczyzny. Splótł palce z palcami Kierana, dając mu poczucie bliskości. – Upajasz mnie.
Kieran wyprężył się pod nim, a Steven poczuł jak ciało partnera przestaje protestować na to naruszenie. Poruszył się w nim, wysuwając prawie do końca i wolno wsuwając. Wkrótce jego umysł przestał działać, a ciało samo kierowało jego ruchami, z każdą chwilą sprawiając przyjemność nie tylko sobie, ale i partnerowi. Już wiedział, że kochanie się z Kieranem go uzależni. Mężczyzna pod nim wyraźnie się rozkręcał, samemu odpowiadając na jego pchnięcia. Biodra zaczęły poruszać się szybciej, a doświadczenie sprawiało, że nie powodował bólu u kochanka, wiedząc jak wbijać się w niego i trzeć o prostatę. Gdy zrobił to pierwszy raz, w pokoju rozległ się jęk, a Kieran jeszcze bardziej rozsunął uda, dając mu pełen dostęp do siebie. W trakcie stosunku pieścił kochanka i całował, starając się dać mu jak najwięcej. Pokazać jak cudowny jest seks z mężczyzną.
Steven czuł, że serce wali mu jak młotem, a potężne fale rozkoszy przebiegają przez jego ciało. Był bliski szczytowania, więc zatrzymał się na chwilę. Nie chciał jeszcze kończyć. Po prostu musiał nasycić się tym, że był teraz połączony z ukochanym mężczyzną. Wyprostował się i zaczął przesuwać dłońmi po plecach Kierana. Partner podparł się na wyprostowanych rękach i obejrzał się na niego przez ramię. Ich oczy skrzyżowały ze sobą spojrzenia tak wiele mówiące, pragnące i obiecujące.
– Zaraz dojdę bez ruszania się – powiedział Steven dyszącym głosem.
– To na co czekasz?
– Źle ci z moim chujem wewnątrz ciebie? Źle ci, jak porusza twoje najdelikatniejsze miejsca i ociera się o nie, sprawiając, że drżysz?
– O, mów mi tak jeszcze, a sam dojdę.
– Lubisz świństewka, co? Spodoba ci się, gdy powiem, że mój kutas zawsze będzie twardy na samą myśl o twojej ciasnej dziurce? – Kieran wyraźnie zadygotał i zamknął oczy. Steven odkrywał w nim coraz więcej. Sam lubił mówić takie rzeczy. Nie uważał, że kochając się, trzeba milczeć. W łóżku można sobie pozwolić na więcej, nie wstydząc się tej drugiej osoby. Te słowa działały nawet na niego. Pchnął mocno, a z gardła kochanka wyrwał się kolejny błogi jęk.
– O kurwa, Steven!
Ponownie pchnął, tym razem mocniej, a chwilę później wykonał serię płytkich i szybkich pchnięć. Podobało mu się, jak reaguje ciało Kierana i jak satysfakcjonuje go to, co z nim robi, chcąc więcej. Tarcie wokół penisa i te zaciskające się mięśnie doprowadzały go na skraj przepaści. Było tak dobrze, tak cudownie.
– Chcę więcej. Chcę cię czuć, proszę – błagał Kieran.
Steven, doprowadzony do szaleństwa, pchnął głębiej, łapiąc go stanowczo za biodra. Brał go mocno i nie widząc żadnego protestu ze strony przyjaciela, a wręcz zachętę, dał mu wszystko to, czego ten pragnął. W pewnym momencie, gdy obaj już byli rozdygotani i bliscy orgazmu, pociągnął go do siebie, opierając jego wilgotne od potu plecy o swoją pierś, tak, by przysiadł na nim. Dzięki temu wyrzucał biodra do góry, nadal go penetrując. Objął dłonią jego penisa i zaczął szybko mu trzepać. Ich usta połączyły się na chwilę, by zaraz rozdzielił je Kieran, chcąc wykrzyczeć swój nadchodzący orgazm. Steven czuł, jak kochankiem wstrząsają spazmy, a jego odbyt ściska go w sobie. Już się nie bronił przez szczytowaniem. Również zaczął dochodzić, wbijając się aż po nasadę w swojego partnera. Świat mu wirował, a w oczach pociemniało na małą chwilę, by zaraz odczuł, jak bardzo jest zmęczony. Jeszcze nie wypuszczał Kierana ze swych objęć, trzymając go blisko siebie, całując leniwie.
– Chcę to powtórzyć – wyszeptał Kieran, drżąc jeszcze od czasu do czasu.
– Teraz nie mam już sił.
– Głupol. Kiedyś tam. Teraz wszystko mnie boli i jestem wykończony, ale kiedyś…
– Uwierz mi, że jeśli raz cię zakosztowałem, to nie zamierzam już z tego rezygnować. Poza tym kocham cię i dam ci wszystko, czego zapragniesz. – Złożył pocałunek na jego uchu, przytulając go jeszcze mocniej do siebie. Gdyby mógł, przeniknąłby przez jego ciało i już na zawsze pozostał z nim złączonym.

~*~

Leżeli w ciszy, ignorując dzwonek telefonu w drugim pokoju. Kieran zasypiał, a Steven położył się na boku i patrzył na niego, podpierając głowę na łokciu. Partner co jakiś czas unosił powieki i również spoglądał w jego stronę. Widać było, że był zadowolony. Steven liczył na to, że za kilka godzin nie będzie żałował tego, że tak po prostu mu się oddał. Nie chciał wypominania typu: „namówiłeś mnie do tego”, „zrobiłeś tak, bym przestał myśleć i mnie wykorzystałeś, a to ja chciałem być na górze!”. Odgonił głupie myśli. Kieran mógł go w każdej chwili zastopować. Zresztą, już od jakiegoś czasu dostrzegał sygnały, że kochanek da się zdominować.
Patrząc na niego, jak zasypia na brzuchu w skołtunionej pościeli, zaczynał wierzyć, że wszystko się ułoży. Najchętniej pospałby razem z nim, ale musiał iść odebrać ten przeklęty telefon, który od jakiegoś czasu nie dawał mu spokoju. Pochylił się i pocałował ukochanego w łopatkę. Wzbierało się w nim tyle czułości, że mógłby nią obdarować wszystkich ludzi i jeszcze by zostało.
– Śpij, a ja pójdę zobaczyć, kto się tak dobija już chyba po raz setny.
– Też zaraz wstaję. Umówiłem się z Holly na obiad. Ale to za pięć minut. Do tego czasu jakoś zdołam się podnieść. Wykończyłeś mnie. – Uśmiechnął się, nie otwierając oczu. – I nie gap się tak na mnie. Czuję twój wzrok na sobie.
Steven roześmiał się, dał mu jeszcze solidnego klapsa i wstał. Założył szlafrok i boso przeszedł do pokoju. Zobaczy, kto dzwonił i pójdzie wziąć prysznic, a potem zrobi porządne śniadanie. Odnalazł komórkę i sprawdził połączenia. Wszystkie były od Holly. Może chce pogadać z bratem, a jego komórka padła? Zanim jednak oddzwonił, ujrzał, jak z sypialni wychodzi Kieran.
– Wyglądasz jakbyś kochał się z kimś całą noc.
– Wystarczy ranek. – Kieran puścił mu oczko. – Idę pierwszy pod prysznic, co? – zapytał.
– Idź. Wejdę po tobie. Muszę oddzwonić do Holly.
Wybrał ostatnie nieodebrane połączenie i przystawił telefon do ucha. Kobieta odebrała niemal natychmiast, płacząc w słuchawkę.
– Holly…
Nie dała mu nic więcej powiedzieć, wypluwając z siebie potok słów w tempie karabinu maszynowego. Słuchając jej, wyraz jego twarzy, z wesołego, zamieniał się w pełen niepokoju, a potem bólu. Potarł czoło dygoczącą dłonią, a niedługo później usiadł na podłokietniku kanapy, nie potrafiąc ustać. To, co słyszał, wydusiło z niego wszystkie siły. Czuł, jak coś pęta go w bezsilności, a w głowie zaczyna mu szumieć. Nie potrafił powiedzieć słowa, kiedy Holly przestała mówić. Miał uczucie, jakby nagle stracił głos, a w gardle zaczęła tworzyć się dławiąca go gula. Przytknął pięść do ust i zagryzł na niej zęby. Chciało mu się wyć. Kobieta dodała jeszcze, gdzie jest i rozłączyła się. Odrzucił telefon gdzieś na bok. Może na podłogę, nie był tego pewny. Wsunął palce we włosy i pochylił głowę na wspartych o kolana łokciach. Nie mógł uwierzyć, że to się stało. Słyszał jak przez mgłę, że ktoś otwiera jakieś drzwi, a potem dotarł do niego głos Kierana.
– Steven, zrobiłeś mi malinki… Co się stało?
Wyglądał tak strasznie, że to było widać? Podniósł głowę. Widok ukochanego poniekąd ukoił to, co czuł i uwolnił mu głos.
– To Holly… Powiedziała mi, że… Chodzi o Martina i Grace… Martin spotkał ją na przystanku, gdy czekała na autobus. Zaproponował podwiezienie… Zdarzył się wypadek…
– Co z nimi?
Wstał i podszedł do kochanka. Położył dłoń na boku Kierana.
– Martin zmarł w drodze do szpitala, a o życie Grace trwa walka. – Zacisnął zęby. Kieran objął go ramionami i przytulił do siebie. – Kiedy ostatni raz widziałem Martina, dałem mu w pysk. Mogłem się z nim później skontaktować i porozmawiać jak człowiek. Ciągle z tym zwlekałem, bo moje problemy były ważniejsze. Teraz już tego nie zmienię. – Zamrugał szybko powiekami, kiedy do oczu zaczęły napływać łzy.
– Martin był skurwielem.
– Ale i przyjacielem.
– Ale i przyjacielem. W którym szpitalu jest Grace?
– W centralnym.
– Ok. Pojedziemy tam, ale najpierw weźmiesz prysznic, bo pachniesz seksem, a potem zobaczymy, co z nią.
Steven pokiwał głową, ale nie ruszył się. Potrzebował jeszcze chwili oddechu. Gdyby był sam, poczucie winy od razu by go zżarło. Chyba już na zawsze zostanie mu w pamięci to ostatnie spotkanie z Martinem. Dlaczego nic później nie zrobił, by naprawić ich relacje? Naprawdę czasami może być za późno, a potem do końca życia żałuje się swych czynów. Z ociąganiem odsunął się od kochanka i poszedł do łazienki.

~*~

Wpadli na salę przyjęć i minąwszy czekających na lekarzy pacjentów udali się do recepcji. Zdenerwowany Steven nie miał ochoty czekać w kolejce, aż jedna z siedzących za szybą pielęgniarek łaskawie szybko obsłuży będące przed nim osoby i udzieli mu informacji. Pociągnął Kierana do wielkiej tablicy, dzieki, której mógł odczytać, na jakim piętrze znajduje się oddział, który ich interesował. Z tego co powiedziała mu Holly, gdy zadzwonił do niej w samochodzie, to operacja dobiegła końca, a ona czeka na chirurgii. Przeleciał wzrokiem po wielkich napisach i znalazł numer interesującego go piętra. Pobiegł na klatkę schodową, uciszany przez kogoś i zgoniony, że nie wolno tu biegać. Kieran przepraszał i obiecywał, że to się już nie powtórzy.
 Tak wiele zmieniło się w jednej chwili. Najpierw kocha się po raz pierwszy z ukochanym facetem, a potem biegnie z duszą na ramieniu, bojąc się o życie i zdrowie Grace. Najgorszym było ostatnie przeżycie – śmierć przyjaciela. Nie, to się nie działo naprawdę. Tylko dlaczego, gdy dotarli już na trzecie piętro, Holly i Zack siedzą razem na korytarzu i nerwowo rozmawiają, a kobieta co rusz ociera oczy chusteczką?
– Są tam – szepnął Kieran.
– Widzę.
Powoli podeszli do nich. Siostra Kierana, gdy tylko ich zobaczyła, podniosła się. Jej oczy były napuchnięte i całe czerwone. Wyglądała jak siedem nieszczęść.
– Co z nią? – spytał Steven.
– Operacja się udała, ale musieli wyciąć śledzionę. Pierwsze dwadzieścia cztery godziny będą bardzo trudne, jednak lekarz mówił, że Grace jest silna i przeżyje. Jest jeszcze poturbowana, ale fizycznie nic jej nie będzie – odparła kobieta. – Natomiast Martin... – Na nowo się rozpłakała. Zack otulił ją swoimi ramionami i pociągnął na krzesło.
– David wie?
– Tak, Kieranie, wie – odpowiedział Zack. – Jest z rodzicami Martina.
Steven nie pytał, jak to się stało, dlaczego i czyja to była wina. Czasami lepiej nie znać odpowiedzi na swoje pytania. On wiedział jedno. Stracił dziś przyjaciela, od którego się bardzo oddalił i nigdy sobie tego nie wybaczy. Grace też omal nie stracił. Niby nie był związany z tą dziewczyną, ale lubił ją. Szkoda, że dopiero tragedia uświadomiła mu, że życie jest tak kruche i czasami warto kogoś przeprosić, z kimś porozmawiać lub zwyczajnie zbliżyć się do kogoś. Nie zamierzał stracić tej szansy z Grace. Obiecał sobie poznać ją lepiej.
Podszedłszy do okna na końcu korytarza, po którym chodzili pacjenci szpitala i personel, oparł dłonie na parapecie i wyjrzał przez szybę. Kompleksy budynków szpitalnych wznosiły się do góry, zasłaniając widok na pobliski park oraz parking po lewej. Tylko kilka drzew rosło w pobliżu budynku. Na jednym z nich, jeśli dobrze się wpatrzyć, musiało być gniazdo, bo wielkie, czarne kruki lądowały przy czymś, co mogło uchodzić za ich siedlisko i znajdowało się na samym wierzchołku sosny. Drgnął, gdy ktoś położył mu rękę na ramieniu i ścisnął je.
– On by nie chciał, żebyś się tym zamartwiał. Sam mogłem zaproponować spotkanie, a też to odwlekałem. Powinienem mu podziękować za ostateczne otworzenie mi oczu – powiedział Kieran.
Steven odetchnął ciężko, jakby ktoś rzucił mu na plecy wielotonowy ciężar, który stał się tylko trochę lżejszy dzięki obecności partnera. Domyślał się, iż z czasem będzie lepiej, ale dzisiaj czuł się strasznie i nie zamierzał udawać, że jest inaczej.

~*~

Do Grace mogli wejść dopiero następnego dnia, więc Steven wpadł do niej po pracy z małym bukietem stokrotek. Dziewczyna uwielbiała te kwiaty. Niestety, nie mógł go jej dać, ponieważ mu zabroniono, ale przynajmniej pokazał je dziewczynie. Tego dnia Kieran również mu towarzyszył, pomimo że Grace była dla niego obcą osobą. W nocy długo leżeli razem w łóżku i rozmawiali. Już po tej rozmowie Stevenowi było lżej na sercu, a jeszcze lepiej poczuł się wówczas, gdy zobaczył Grace w dobrym stanie. Dziewczyna leżała tuż przy oknie, okryta białą pościelą. W sali były jeszcze trzy łóżka, ale tylko jedno było zajęte. Kobieta leżąca na nim spała, więc obaj mówili ściszonymi głosami.
– Jak się czujesz? – Steven przysunął sobie taboret i usiadł obok łóżka.
– Jakby mnie podeptało stado słoni, potem poprawił to pociąg, a na koniec przydepnął Yeti.
– Ekhem. Dość ciekawa odpowiedź.
– Wiem. – Próbowała się roześmiać, ale zaraz skrzywiła się z bólu. – Nie patrz tak. Jeszcze długo nie będę mogła się śmiać. Mam pokiereszowane żebra i szwy na brzuchu.
Przyjrzał się uważnie jej twarzy. Liczne siniaki, największy z nich zdobił jej brodę, pokrywały twarz dziewczyny. Pod nosem miała rurkę zapewniającą jej tlen, a cały szereg kabelków podłączonych do pacjentki dostarczał potrzebne składniki z kroplówki oraz wyniki do stojącego obok monitora.
– Będziesz mogła chwalić się blizną – rzekł Kieran. – Ja mam taką po wycięciu wyrostka.
– To moja będzie większa.
– Co ci przynieść? – zapytał Steven. Mogli tu być tylko dziesięć minut. Wkrótce mieli ją przewieźć na właściwą salę, bo w tej odpoczywali pacjenci po operacjach. Wpuszczano nielicznych gości i to tylko po założeniu odpowiedniego stroju.
– Rodzice przyniosą moją piżamę, szlafrok i kosmetyki. Potrzebować będę tylko mojego czytnika. Pogadaj z Holly, bo ona wie, gdzie on jest. Zanudzę się w tym szpitalu na śmierć – umilkła. – Kiedy będzie…
– Z tego co wiem, to pojutrze – odpowiedział Kieran.
– Nie będzie mnie tam. Kupcie kwiaty i połóżcie na jego grobie. – Przesunęła po nich smutnym wzorkiem.
Obiecali, że to zrobią. Dodali jej jeszcze otuchy, zmieniając temat rozmowy i przyrzekli, że wpadną niedługo. Pożegnali się z nią, a wychodząc, dziewczyna powiedziała coś, co ich bardzo zaskoczyło:
– Ładnie razem wyglądacie.
– Co?
– Och, Steven, może i jestem głupia, ale nie aż tak. Widzę, jak na siebie patrzycie. Teraz wynocha, zanim przyjdzie pielęgniarka i przetrzepie wam cztery litery. A wierzcie mi, jedna jest taka, że lepiej jej nie podskakiwać.
– Dobrze, księżniczko, już wychodzimy. – Kieran skłonił się głęboko i wycofał z sali.
– Jesteś błazen.
– Kochasz tego błazna – szepnął mu do ucha, a Steven przewrócił oczami. Podał mu stokrotki. – Trzymaj.
– To oświadczyny? Nie uklękniesz na kolanko i nie poprosisz mnie o rękę?
Gdyby mógł, to by poprosił, ale na pewno nie zrobiłby tego na środku szpitalnego korytarza. Nie słuchając już mężczyzny, pierwszy ruszył do wyjścia.

~*~

Pogrzeb odbył się parę dni później. Rano strasznie lał deszcz, jednak podczas pożegnania na cmentarzu zaświeciło słońce. Tłum ubranych na czarno postaci ustawił się przy grobie, a pastor wygłaszał pożegnalną mowę. Steven miał na sobie garnitur w kolorze adekwatnym do tego, jak się właśnie czuł. Smutne spojrzenie skierował na przystrzyżoną trawę. Nie potrafił patrzeć na to, jak płacze mama Martina. Wystarczyło, że to słyszał i krajało mu się serce. Obok niego pochlipywała Holly wsparta na ramieniu narzeczonego. Kieran wraz z Davidem także nienajlepiej znosili ten moment. Szczególnie David.
Steven miał ochotę odwrócić się na pięcie i po prostu sobie pójść. Stał tu jednak jak słup, winny Martinowi ostatnie pożegnanie, a jego rodzinie kondolencje, które złożą wszyscy po zakończeniu uroczystości.
W końcu pastor skończył mówić, a ktoś zaczął śpiewać żałobną pieśń. Duncan starał się wziąć w garść, słysząc smutne słowa utworu, ale było mu ciężko. Potrzebował chwycić dłoń Kierana i poczuć od niego wsparcie. Mężczyzna i tak mu je dawał, znajdując się tak blisko, że stykali się ramionami. Przymknął oczy, gdy spuszczano trumnę do grobu, a potem pochylił się i nabrał garść ziemi. Rzucił ją do wnętrza dziury, w jakiej zostało ukryte ciało jego przyjaciela.
Ostatnie dni przeżył tak, jakby nie istniał. Gdyby nie Kieran i praca, najchętniej przespałby ten czas. Wiedział, że powoli wszystko wróci do normy, lecz obecnie jakoś trudno mu było w to uwierzyć. Jak robot podszedł do rodziców przyjaciela i złożył wyrazy współczucia. Odmówił uczestniczenia w stypie, znajdując jakieś wytłumaczenie. Odszedł na bok, by poczekać na resztę i spojrzał w niebo. Znów zasnuwały je chmury, co pewnie sprawi, że reszta dnia stanie się jeszcze bardziej ponura.
– Jak się trzymasz? – zapytał David.
– W miarę. Powiedz mi lepiej, co z tobą? Jak z mieszkaniem?
– Okaże się. Może będę mógł tam zostać przez jakiś czas, ale i tak wolę się wyprowadzić. Widzę go w każdym kącie i wspominam chwile przy piwie przed telewizorem. Sam wiesz, że mimo swoich wad był dobrym kumplem. Pogadamy jutro, co? Teraz jego rodzice zaprosili mnie na stypę. A ty nie idziesz?
– Nie mam sił. Chcę wrócić do domu. Trzymaj się. – Uścisnęli sobie dłonie.
– My jedziemy do Grace – powiedziała Holly. – Trzymajcie się chłopcy.
– Opiekuj się nią, Zack – poprosił Kieran.
– Zawsze to robię.
Patrzyli, jak cała trójka odchodzi. Jednej osoby już na zawsze zabraknie między nimi.
– Steven, trzeba dalej żyć.
– Wiem, tylko to po prostu cholernie smutne.
– Chodź. Mam sposoby, by poprawić ci humor.
– Seks nie jest rozwiązaniem na wszystko.
– Nie zgodzę się, kochanie, ale teraz miałem na myśli długi, filmowy maraton, piwo i wielką michę popcornu.
– Ta.
– A potem seks.
– O bosz, kogo ja obudziłem?
– Potwora w mojej postaci. O, widzisz, prawie się uśmiechnąłeś. To pierwszy krok do dobrego nastroju. Miszcz Kieran Atkinson bierze się do dzieła! – krzyknął, a przechodząca obok para starszych ludzi popatrzyła się na nich jak na wariatów. Steven tylko pokręcił głową, woląc się nie odzywać i starając się nie myśleć o tym, skąd właśnie idą. Podziwiał Kierana. Widać było, że cierpi, ale potrafił podnieść się z tego i jeszcze mu pomóc. Był takim kołem ratunkowym, gdy człowiek tonął. 
  

16 lutego 2015

Nie powiem dobranoc - Rozdział 14


 Dziękuję za komentarze. :*



Stanęli przed drzwiami rodzinnego domu Stevena. Obaj schludnie ubrani, uczesani i… trzymający się za ręce. Wczoraj powiedział Kieranowi, że chce się ujawnić, nie mając na myśli słowa „natychmiast”, tym samym dając mu czas do namysłu, a on przystał na to z ochotą. Do tego Kieran powiedział, że chciał zacząć od teraz. Pokazać, że jest partnerem Stevena, w co sam zainteresowany jeszcze nie mógł uwierzyć. Duncan wyobrażał sobie zaskoczenie wszystkich. Już widział, jak szczęki bliźniaków opadają z trzaskiem. Ciekawe, czy będzie potrzeba jakiegoś sprzętu medycznego, aby im pomóc w umieszczeniu szczęk na swoim miejscu.
– Jesteś pewny? – zapytał Steven.
– Tak, jestem pewny. To tylko twoja rodzina, nie cały świat, ale nawet wtedy nie puściłbym twojej ręki. – Uniósł ich złączone dłonie i pocałował palce Stevena.
– W porządku.
Nacisnął dzwonek, który odezwał się tradycyjnym „bim bam” i zanim nabrał powietrza do płuc, drzwi się otworzyły. Stanęła w nich Nancy z ogromnym wyszczerzem na ustach, kartonem soku w jednej ręce, a drugą trzymała na klamce.
– Stałaś i czyhałaś, aż zadzwonię, przy okazji podglądając nas przez ten maleńki witrażyk? – Wskazał placem na małą, kolorową szybkę w drzwiach.
Dziewczyna nie odpowiedziała, zawieszając wzrok na ich splecionych dłoniach, potem przeniosła go na nich obu, każdego dokładnie, lustrując i ponownie powróciła do dłoni.
– Zdarzył się cud. Nareszcie zakneblowałem jej usta – szepnął do Kierana, pochylając się do niego nieznacznie.
– Nie mów hop, póki nie przeskoczysz – poradził Kieran.
– Ta. Co, nalampiłaś się już i możemy wejść, czy mamy wracać?
– He? – bąknęła nastolatka. Gdzieś za nią przebiegł mały piesek, potem pięcioletni chłopiec, a za nim młoda, blond włosa kobieta z koszulką w ręce.
– Mózg jej zżarło. Podwójny cud.
– Jak ja ci zaraz zeżrę mózg, braciszku, to się nie podniesiesz. Co to jest? – Wskazała na ich dłonie.
– Mojego chłopaka chyba mogę trzymać za rękę, co nie? – Po tych słowach miał ochotę zatkać sobie uszy. Nancy zaczęła piszczeć i skakać z radości, omal nie upuszczając soku. Jej pisk wywołał wilcze stado wychodzące teraz z gniazda zwanego salonem. Watahą przewodziła mama i ciocia Klarise.
– Dziewczyno, obdzierają cię ze skóry, czy jak? – zapytała matka, dopiero po chwili zauważając gości. I Steven po raz kolejny przekonał się o jej spostrzegawczości, kiedy Lennora uniosła brwi do góry, ukrywając uśmiech za słowami: – Nancy, wpuść ich.

Siedzieli przy stole w jadalni. Steven po kolei obserwował biesiadników. Szczególnie ich reakcje na obecność gejowskiej pary przy stole. Ojca ignorował tak, jak on jego. Obaj nie zamierzali wszczynać kłótni. Mama co chwilę dolewała gościom herbaty, to wody, to kompotu. Krzątając się wokół stołu jak dobra gospodyni i nie słuchała próśb, żeby w końcu usiadła i w spokoju zjadła posiłek. Nancy przekomarzała się z kuzynką Natalią, która usiłowała nakarmić syna. Córka Natalii, siedmioletnia Oliv, siedziała grzecznie i patrzyła się na niego rozkochanym wzrokiem. Tak było od czasu, jak zobaczyła go po raz pierwszy. Dziewczynka miała długie blond włosy splecione w dwa warkocze, których końce związano białymi wstążkami. Jim, mąż Natalii, potężny mężczyzna o wyglądzie siłacza, rozmawiał z Kieranem, zaraz po zapoznaniu znajdując z nim wspólny język. Obaj ukończyli te same kierunki na tej samej uczelni i okazało się, że mają nawet tych samych znajomych. Edi, kuzyn, siedział naburmuszony przy pełnym talerzu i bez przerwy pisał coś na smartfonie. Na miejscu ciotki już by mu zabrał ten telefon. Niestety, ciotka miała inne „zmartwienie” na głowie, siedząc z miną mówiącą: „nie zamierzam akceptować miłości dwóch mężczyzn” i co rusz pytała o coś jego mamę. Czyli rutyna, jak zwykle w takie obiadki. Największą atrakcję przedstawiał Lucas. Milczący, wgapiający się w wazon z kwiatami. Nawet już nie udawał, że coś jest nie tak. Jak bardzo chłopak udawał wesołego, gdy spotkał się bratem na plaży? Steven miał mnóstwo swoich spraw, lecz konieczność zajęcia się nim, a przy okazji jego relacją z ojcem, stawała się jedną z rzeczy do załatwienia w pierwszej kolejności.
Ukrajał kawałek przepysznego steku, wziął go w palce i wsunął pod stół. Rafi z ochotą chwycił zębami mięso, uważając, by jego zęby nie zraniły Stevena. Zamerdał ogonem i odszedł, by zjeść zdobyty kąsek. Steven otarł palce w serwetę i napotkał wzrok Kierana. Aż ciepło mu się zrobiło na sercu.
– Podkarmiasz zwierzątka?
– Tak patrzył, że musiałem ulec.
– To może ja tak zacznę patrzeć?
– Też chcesz dostać kawałek mięska? – Usłyszał jak Nancy parska śmiechem, krztusząc się sokiem. Nie chciał wiedzieć, co ona sobie pomyślała. Oj, nie chciał. W sumie sam powinien się zamknąć, rozumiejąc, jak mogło to zabrzmieć. Zmrużył niebezpiecznie oczy, a dziewczyna, zamiast odwrócić wzrok, jeszcze butniej uniosła do góry podbródek.
– Dolać komuś herbaty? – zapytała mama, widząc, że zaraz mogą paść niewybredne, perwersyjne żarty na tematy, o których jej siostra na pewno nie chciała słuchać. Dlatego Steven z ochotą przystał na jej propozycję, porywając szklankę Kierana i podstawiając ją rodzicielce.
– Mamo, nalej Kieranowi. On lubi herbatę.
– Długo jesteście razem? – zapytała Natalia, uwalniając w końcu swojego syna od jedzenia. Chłopiec z radością zsunął się z krzesła i zaczął bawić się z psem.
Steven zrozumiał, że to pytanie zostało skierowane do niego i Kierana. Poruszanie niebezpiecznych tematów podczas rodzinnych spotkań w wielu przypadkach kończyło się awanturą. Rzucił okiem na ojca, ale ten jakby był w swoim świecie.
– Właściwie to znamy się od liceum…
– To wiem. Przecież już dawno poznaliśmy Kierana. Pytam, odkąd jesteście w związku?
– Od… – Próbował policzyć godziny. Czy to już było po północy, jak zgodził się być z Kieranem, czy jeszcze nie?
– Jesteśmy razem od kilkunastu godzin – odpowiedział za niego Kieran.
– Ale ty byłeś hetero – wtrąciła Nancy.
– Chyba tak chciałem myśleć – odpowiedział, mierząc nastolatkę swoimi oczami. Ta się zarumieniła i poprawiła włosy.
– Wara od niego. – Steven pstryknął ją w nos.
– Mamo, on mnie bije. – Dziewczyna potarła się po nosie.
– Nie rozmawiajcie o takich świństwach przy stole, a już zwłaszcza przy dzieciach – rzuciła ciotka Klarise i zaczęła zbierać brudne talerze. – A ty, Edi, w końcu ruszyłbyś dupę.
Edi coś odburknął i dalej bawił się telefonem. Steven nie zwracał już na nich uwagi, zajęty obserwowaniem brata. Ten powinien dołączyć się do rozmowy. Zawsze tak robił, jednak teraz uparcie milczał. Steven zawziął się, że nie wyjdzie z tego domu, dopóki nie pozna powodów takiego zachowania.
Reszta obiadu przebiegła w miarę spokojnie. W miarę spokojnie, ponieważ odezwał się ojciec i poruszył temat polityki, czyli kolejny temat, jakiego unika się przy stole. Zaczął kłócić się z Klarise i gdyby nie Jim, rozpętałaby się mała, rodzinna wojna.
– Spokojnie, ludzie. Może porozmawiamy o teatrze, filmach, literaturze? – rzucił propozycje.
Nie ma to jak neutralne tematy, na które nie wszyscy przystają, ale w ostateczności lepsze to, niż kłótnia, czy też krępujące milczenie.
– Przyniosę jeszcze kompotu. – Lennora wzięła dzbanek, odrywając się od słuchania o nowym filmie w kinach. Sama wolała teatr, a nie bezmózgie produkcje. Steven zanotował sobie w głowie, że kiedyś musi ją zabrać do teatru.
– Mamo, ja to zrobię. – Odebrał z jej rąk szklane naczynie i spojrzał na skonsternowanego Kierana. – Pomożesz mi?
– A tak, tak.

~*~

W kuchni Steven odstawił dzbanek na szafkę i odwrócił się do partnera. Przyciągnął go do siebie, obejmując w pasie i pocałował szybko w usta. Potrzebował chwili wytchnienia. Rodzinne spotkania były potrzebne, ale czemu zawsze czuł się na nich tak, jakby był uwięziony w klatce?
– Wybacz za nich. Naprawdę chcesz tu dalej siedzieć i słuchać ich kłótni, widzieć skrzywioną twarz ciotki, bo jej nie pasuje, że jesteśmy razem?
– Powiedziałem, że pójdę z tobą wszędzie, a to się tyczy tego, że i wytrwam wszędzie. – Pocałował go w szyję. – Co jest z twoim bratem?
– Będę chciał zostać po obiedzie i z nim pogadać. Nie masz nic przeciw? Jak chcesz, to wróć do domu. To może trochę potrwać.
– Nancy zamówiła mnie już do jakiejś gry, więc obaj będziemy mieć zajęcie.
– W porządku. Tylko uważaj. Ta cholera jest dobra. – Chwycił zębami jego dolną wargę i lekko pociągnął, aby po chwili wpić się w jego usta.
– Też jestem dobry – powiedział, dopóki jeszcze miał okazję.
– Wszędzie widzę tęczę i lukier.
Steven zamknął oczy. Siostra ma wyczucie, kiedy wchodzić. Zresztą podobnie jak Holly.
– Mogę ją zabić? – zapytał Kierana.
Mężczyzna tylko się roześmiał i spojrzał na dziewczynę. Jego wzrok naprawdę musiał powalać ludzi na kolana, bo nastolatka znów zachowała się jak poprzednio. Rumieńce pojawiły się nawet na jej czole.
– Ty masz w tych oczach jakiś radar przenikający przez człowieka, czy inne ustrojstwo? – zapytał partnera.
– O co ci chodzi?
– Bo jak patrzysz tymi swoimi ślepiami, to ludzie mdleją. Pamiętasz, co ci o nich mówiłem?
– Nic nie robię, tylko patrzę.
– Dobra, chłopaki, ja zabieram kompot i spadam, a wy się całujcie, czy co tam jeszcze chcecie, ale wygodniej jest w sypialni. – Nancy nalała do dzbanka kompotu z jabłek i wyszła, zanim Steven za nią pobiegł, co i tak w efekcie zostało mu utrudnione.
– Coś jej zrobię. Puść mnie. – Chciał oderwać od siebie ręce partnera, ale ten trzymał go bardzo mocno.
– Chłopie, dzbanka szkoda i kompotu. Smaczny jest.
– W sumie masz rację, ale ona robi się za mądra. – Poddał się. – Kiedyś jej nakopię do tych czterech liter.
– Odda ci. – Kieran roześmiał się.
– To nie jest śmieszne – powiedział, nie chcąc się odsuwać. Najchętniej zabrałby go do siebie i po prostu był tylko z nim. Niestety, obiecał mamie, że porozmawia z Lucasem i słowa nie złamie. Nikt mu jednak nie zabroni postać tu jeszcze chwilę i czuć przy sobie ukochanego mężczyznę. Ciało Kierana było takie gorące, a zapach go upajał. Był zadowolony z tego, że nie myślał, co może być kiedyś tam w przyszłości. Daleko z tyłu zostawił wizje czarnego scenariusza, w którym Kieran go opuszcza, wyrywając mu serce i zostawiając ropiejącą ranę, pogrążając go w depresji. Depresji o wiele silniejszej, niż wtedy, kiedy musiał patrzeć, jak Atkinson wyjeżdżał. Zaczynał być pewny siebie i tego, że ten mężczyzna naprawdę go chce. Tak samo jak on chce być jego całym sercem.
– Kocham cię – powiedział i mocno objął Kierana, głośno wzdychając. Znów nie usłyszał odpowiedzi, lecz przeczuwał, że kiedyś to usłyszy. Zresztą nie słowa były najważniejsze, lecz gesty i czyny. A z nich wynikało, jak bardzo Kieranowi na nim zależy. Uśmiechnął się w jego szyję, a po chwili odsunął od niego. – Lepiej wracajmy do kuchni. Jeszcze ciocia będzie miała brudne myśli.
– Sądzisz?
– Nie znasz jej. Potem nas opierdoli, że pedały dają dzieciom zły przykład.
– Dogadałaby się z moim ojczulkiem – dodał Kieran.


~*~

Dwie godziny później zamknął drzwi do pokoju Lucasa. Chłopak siedział smętnie na łóżku i przeglądał jakiś magazyn motoryzacyjny. Steven doskonale wiedział, że robi to po to, by udawać, jak bardzo jest zajęty. Rozejrzał się po typowym pokoju nastolatka. Wszędzie leżały porozrzucane ubrania. Ściany były oblepione plakatami, dwa regały uginały się od książek, a półeczka na płyty była cała zapełniona grami, filmami i muzyką. Pod oknem stało biurko i było to jedyne miejsce, na którym panował porządek. Laptop stał równo ustawiony, a obok niego leżały dwie książki i zeszyt wraz z długopisem.
– Przyszedłeś oceniać mój pokój, czy masz coś mądrego do powiedzenia? – zapytał Lucas, nie przestając wgapiać się w obrazki.
– Porozmawiamy, jak odłożysz na bok to, czym się teraz zajmujesz. – Odsunął krzesło od biurka, odwrócił je i usiadł na nim okrakiem, układając ręce na oparciu.
– Och, szanowny braciszek będzie się bawił w terapeutę. – Odłożył pismo i przesunął się w głąb łóżka, aby oprzeć się o ścianę. Założył ręce na piersi i wpatrzył się butnie w niego. – Czego chcesz?
– Pokazujemy temperamencik, co? Jakoś na plaży byłeś bardzo spokojny. Dałem się nabrać, że wszystko jest ok. – Położył brodę na rękach. – Gadaj, co jest?
– Nic nie jest.
– Nie pierdol. Wszystko wiem od mamy. Dziwnie się zachowujesz. Gdzieś łazisz, wracasz późno. Ogólnie jesteś jakiś dziwny. Nie ćpasz, co? A może chlejesz gdzieś, zalewając się w trupa? Gadaj!
Wyraźnie było widać, że Lucas się wnerwił. Jego oczy ciskały błyskawice.
– Mam siedzieć w domu i znosić to, jak ojciec udaje, że mnie nie ma? Słyszeć, jak mówi do mnie, że pewnie będę taką samą ciotą jak ty, tylko jeszcze się o tym nie przekonałem?! Przyszedł kolega do mnie, a ten z tym wyleciał! Wiesz jak się poczułem?! – Pochylił się w jego stronę.
– Wyobrażam sobie…
– Gówno sobie wyobrażasz!
Lucas zawsze chował w sobie wszystkie emocje. Można było się nabrać na jego stoicki spokój, kiedy z zewnątrz pokazywał, że wszystko gra, że się uśmiecha, a w środku gotowało się w nim, czy też pogrążał się w smutku. Steven podejrzewał, że ma teraz do czynienia z mieszanką tego, zaprawioną czymś w rodzaju urazy. Czyżby brat miał do niego żal? Za co?
– To mi powiedz.
– Wyprowadziłeś się i żyjesz sobie wolny jak król! Żyj sobie, jak tam chcesz, ale niepotrzebnie wtrąciłeś się między mnie, a ojca! Po chuja mu powiedziałeś o mojej pasji? Po cholerę stajesz po mojej stronie, prosił cię ktoś?! Od tamtej pory stałem się dla ojca nikim! Jestem gorszy niż śmieć! Wiesz, dlaczego? Bo zawsze byłem ten drugi! To zawsze ciebie bardziej wolał. Chciał, żebyś to ty odziedziczył jego miłość do latania. Nie ja, gówniarz, który nic nie umie! Nawet teraz jesteś ważniejszy ode mnie! – Nastolatek poderwał się z łóżka i podszedł do drzwi. Otworzył je z rozmachem. – Spadaj! Nie mam nastroju na rodzinne obiadki, rozmowy i mam dość udawania, że mnie to wszystko nie boli, kurwa!
– Lucas…
– Spadaj! I powiedz mamie, żeby nie wtykała nosa w nieswoje sprawy. I nie biorę, nie piję, po prostu duszę się w tym domu i nie mam ochoty w nim przebywać, czy choćby z tobą gadać!
Steven podniósł się z krzesła i bardzo powoli odstawił je na miejsce. Gotowało się w nim, ale nie zamierzał krzyczeć. Dzieciak był rozgoryczony i nie miał mu tego za złe. Bardziej był zły na ojca. To do niego powinien iść i to z nim porozmawiać. Co by to dało? Nic. Już raz się wtrącił i tylko pogorszył sprawę.
– Nie zachowuj się jak dupek, braciszku – powiedział spokojnie do Lucasa, stając obok niego. – Sam przekonaj ojca, że jesteś coś wart.
– Zjeżdżaj!
Ledwie opuścił pokój, a drzwi zatrzasnęły się za nim z hukiem. Zauważył stojących nieopodal Kierana i Nancy. Pokiwał tylko głową, by nic nie mówili. Teraz to on nie miał ochoty na rozmowy. Zszedł na dół, czując idącego za sobą Kierana. Rodziców zastał w pokoju. Pies siedział u ojca na kolanach i pozwalał się głaskać. Gdy go zobaczył, zeskoczył i podbiegł do niego. Steven pochylił się, by podrapać Rafiego za uchem.
– Pewnie słyszeliście. Cóż, ja tu nic nie wskóram. Nie, kiedy on nie chce. – Nie patrzył na rodziców. Po co? Nie chciał widzieć smutku mamy i pustki w oczach ojca. Sam nie czuł się najlepiej, dlatego wolał czym prędzej wrócić do swojego mieszkania. Pożegnał się i wyszedł, a wraz z nim jego partner.

~*~

Milczał przez całą drogę do domu. Co miał powiedzieć? Kieran słyszał wystarczająco dużo, a on sam nie miał nastroju na rozmowy. Nie zamierzał się nikomu żalić, nawet sobie. Po prostu zwyczajnie chciał odpocząć, rozluźnić się. Dlatego po przyjściu do mieszkania od razu włączył pierwszy z brzegu film. Po raz pierwszy nie zastanawiał się, co obejrzeć. Nie miało to znaczenia. I tak już widział wszystkie produkcje filmowe, jakie miał w domu. Bardziej chodziło mu o to, żeby zagłuszyć ciszę. Tym bardziej, że Kieran chodził koło niego na paluszkach, co zaczęło go denerwować.
– Przestaniesz w końcu patrzeć na mnie takim zatroskanym wzrokiem? – warknął na niego. – Nic się przecież nie stało. Braciszek ma mi za złe, że to przeze mnie ojciec go tak traktuje, ale to nic. Zawsze tak było. Niech gówniarz zbierze dupę w troki i coś zrobi, a nie jęczy, bo ojciec mnie bardziej kocha… – zamyślił się przez chwilę – kochał… Sam nie wiem.
– Po prostu wolę się nie odzywać. Nie wiem, czy wystrzelisz zaraz z czymś, co doprowadzi do naszej kłótni, czy będziesz się żalił, bo jeśli wybierzesz to drugie, to polecę po piwo i dopiero wtedy wysłucham spowiedzi. – Kieran stał nad nim z rękoma w kieszeniach. – A masz może te dobre orzeszki?
– W szafce przy lodówce. I nie będę się żalił ani wypłakiwał na twoim ramieniu – zawołał za nim. Ostatnio płakał w lesie, sądząc, że stracił Kierana na zawsze i teraz nie zamierzał wyć jak porzucona nastolatka.
– Nie widzę tych orzeszków. – Doleciało z kuchni.
Steven wstał. Przemierzył niewielką odległość i zastał partnera buszującego mu w szafce. Stanął za nim i sam wyciągnął rękę po widoczną torebkę z owocami arachidowymi. Podał ją zaskoczonemu Kieranowi.
– Chyba będę musiał sprawić sobie okulary. Serio, nie widziałem ich. – Mężczyzna obejrzał się na niego przez ramię.
– To dobrze, że mnie masz. – Objął go od tyłu, kładąc dłonie na jego brzuchu. Kieran od razu oparł się o niego.
– Bardzo dobrze.
Rozkoszowali się swoją bliskością, stojąc tak przez chwile w objęciach. Zadziwiające było to, jak wiele satysfakcji Steven czerpał ze zwykłego dotyku, obecności. Jego związki oparte wyłącznie na seksie, chociaż dostarczały całe masy przyjemności, nie umywały się do tego, co było teraz. Pomimo że na razie dotarli tylko do pocałunków, to czuł się bardziej połączony z tym mężczyzną, niż z innymi. Co prawda jego kochał, ale nie skupiał się wyłącznie na cielesności. Tu dochodziły emocje, nieraz tak silne, że sam się sobie dziwił. Na więcej poczeka, aż Kieran sam będzie na to gotowy. Mimo że wcześniej chciał się do niego usilnie dobrać, to nie był gotów na pełny stosunek z tym mężczyzną. Sam sobie też wolał dać czas, ale na pewno nie będzie tak, że nie pozwoli ponieść się chwili. Nie był z kamienia. Całym sobą pragnął Kierana, tylko wyćwiczone opanowanie i wiek powodowały, że nie miał jeszcze erekcji wbijającej się w pośladki partnera. Pochylił głowę i musnął nosem ucho mężczyzny. Kieran nastawił się do tej pieszczoty. Opuścił orzeszki, kładąc dłonie na jego przegubach. Steven nie wyczuł oporu. Polizał go po szyi, a później pokąsał. Kieran westchnął i bardziej wyprężył się w jego ramionach. Nie chciał mu zostawić śladów, ale też trudno mu się było powstrzymać przed ugryzieniem Atkinsona. Miał jedną słabość – lubił gryźć partnerów. Mocniej złapał skórę zębami, ponownie ją liżąc. Kieran jęknął, odchylając głowę na bok. Dłonie Stevena wsunęły się pod koszulkę ukochanego, a palce musnęły skórę na jego brzuchu. Mięśnie poruszyły się gwałtowniej. Jedną rękę zostawił tuż przy pasku od spodni, a drugą powiódł w górę. Zaczepił sutek, który stwardniał. Przyjaciel naparł bardziej na jego ciało, nie oponując na dotyk. Czym dłużej był dotykany, tym bardziej przyśpieszał mu oddech.
– Powinniśmy przestać, ale nie potrafię tego zrobić – powiedział Steven, zniżając głos. Chwycił jego brodę i obrócił głowę Kierana w swoją stronę. Ich usta dzieliły milimetry.
– Czy ktoś ci zabrania to robić? – zapytał Kieran. Kiedy mówił, jego wargi otarły się o te Stevena.
– Chyba nie. – Zawładnął drugimi ustami w długim i namiętnym pocałunku, pogłębiając go z każdą mijającą sekundą. Kieran chętnie się poddawał, niemal mięknąc w jego ramionach. Duncan obrócił go do siebie przodem i sprasował ich ciała razem. Przyciskał do siebie z całych sił, chcąc go czuć jak najbliżej. Pocałunek nabierał drapieżności, a biodra otarły się jedne o drugie, wywołując głuchy jęk, który utonął w ustach drugiego. Przez ciało Stevena przebiegły dreszcze, gdy poczuł krocze Kierana tuż przy swoim. Nie potrafił oprzeć się temu, by chwycić jego biodra w silnym uścisku, jednocześnie przytrzymujące je w miejscu, aby móc to bardziej poczuć.
– O cholera – wyrwało się Kieranowi, gdy jego wilgotne, wymęczone wargi oderwały się na chwilę od Stevena.
Duncan czuł, jak partner dygocze i sam napiera na niego. Pchnął go na lodówkę i przycisnął do niej, więżąc mężczyznę. Ich oczy spotkały się na jedną małą chwilę, tonąc jedne w drugich. Ze źrenic Kierana wyczytał to, czego sam pragnął. Jego penis boleśnie napierał na spodnie, a biodra same, bez udziału jego woli, ścierały się z biodrami Atkinsona. Ponownie zaczął go całować jak oszalały. Ręce ich obu błądziły po ciele tego drugiego, jakby chcąc wybadać każdy kawałek skóry. Namiętność rozgorzała w nich z wielką mocą, a rozsądne myślenie uleciało daleko. Teraz liczyło się silne pragnienie i potrzeba zaspokojenia. Dla Stevena sama świadomość tego, że jest właśnie z kimś, kogo kocha, była nie tyle fascynująca, co podniecająca. Pożądanie mieszało się z miłością, wywołując sensacje w jego sercu, ciele i umyśle. Bez obaw, bez myślenia, zwyczajnie działał, poddając się temu. Bardzo pragnął położyć go na płaskiej powierzchni, zostać otoczony jego nogami i kochać się z nim do upadłego. Może nie wszystko mógł dziś zrealizować, nie teraz, nie od razu, ale mógł zrobić wiele, by dostarczyć rozkosz im obojgu. Wsunął dłoń pomiędzy nich i zaczął masować twardy członek partnera. Kieran był twardy jak kamień, co wyraźnie można było wyczuć nawet przez dżinsowy materiał. Dech utkwił mu w gardle, słysząc cichy jęk partnera.
Nie przestając eksplorować jego ust i szyi, zachęcony zachowaniem Kierana, rozsunął suwak i włożył dłoń pod bieliznę, aby móc go dotknąć.
– Twój kutas jest cały mokry – wyszeptał w jego wargi, obejmując palcami członek.
– To… mmnn… co ze mną robisz… sprawia, że… o kurwa. – Odrzucił głowę do tyłu, odsłaniając swoją szyję, z czego skorzystał Steven, przysysając się do jego skóry. Zaczął wolno poruszać biodrami, wbijając się w dłoń Duncana. Dla obu było to niewystarczające. Za mało tarcia, dotyku, bliskości.
– Podobasz mi się taki. Czuję, że mógłbym z tobą zrobić wszystko – szeptał Steven i zadrżał, kiedy Kieran nie pozostawał mu dłużny i zaczął dobierać się do jego nabrzmiałego krocza.
– To ja mógłbym zrobić z tobą wszystko.
– O szlag. – Oparł głowę o jego ramię. Tak dawno nikt go tam nie dotykał, a dłoń Kierana była gorąca, obejmując jego penisa nieziemską pieszczotą połączoną z żarem. Uniósł głowę. Wyjął dłoń z jego spodni, z żalem żegnając się także z jego ręką i pociągnął mężczyznę za sobą na podłogę. Rozpalony Kieran posłusznie położył się na płytkach, a zimna struktura dotykająca jego ciała sprawiła, że uniósł rozgrzane plecy, wyginając się lekko. Dla Stevena ten widok był niesamowity, ale nie patrzył na niego zbyt długo. Był zbyt spragniony, żeby poprzestać tylko na tym. Uklęknął, rozsuwając kolanem nogi ukochanego i położył się pomiędzy nimi. Docisnął ich krocza do siebie, wyrywając z ust głośne westchnięcia. Ocierał się o niego i uderzał, a partner chętnie unosił biodra, by mieć z nim jeszcze większy kontakt.
Oszołomieni, całowali się do utraty tchu, pragnąc więcej. Steven, podpierając się na jednym łokciu, sięgnął dygoczącą, niecierpliwą dłonią do brzegu spodni Kierana i sam lekko się unosząc, obsunął je trochę w dół wraz bielizną. Kochanek chętnie mu pomógł nie tylko ze swoim ubraniem, ale i jego. Obaj drżeli, czując, że nie potrwa to długo, bo kiedy ich twarde i mokre od preejakulatu członki uderzyły o siebie, towarzyszące temu uczucie niemal doprowadziło ich do szczytowania. Steven pchnął biodrami, nienawidząc tego, że Kieran nie leży pod nim nagi, jednak był zbyt rozdygotany, by to zmienić. Chwycił razem ich penisy i zaczął mocniej pocierać, robiąc to z łatwością dzięki naturalnemu nawilżeniu. Poczuł, jak dłoń Kierana dołącza do jego. Obaj dyszeli ciężko, patrząc na siebie.
– Chcę byś dla mnie doszedł, Kieran. – Przyśpieszył ruch dłoni, a partner jak cień zrobił to samo. Intensywna rozkosz, jaką czuli dzięki wspaniałemu tarciu bolesnych już członków, rozlała się po nich. Steven wyraźnie widział, jak Atkinson zaczyna drżeć, a z rozchylonych ust wydobywają się coraz głośniejsze jęki. Kieran doszedł niedługo później, a jego ciało dygotało w spazmach orgazmu. Sam widok ukochanego spowodował, że Steven wytrysnął, a ciepła, lepka sperma pokryła ich dłonie i brzuchy, brudząc koszulki, których nie zdjęli.
Leżeli tak przez chwilę, dochodząc do siebie i zaczynając wracać do rzeczywistości. Właśnie przekroczyli jeden z ważniejszych, intymnych progów i Steven tego nie żałował. Pocałował czule kochanka, który z wielkim zadowoleniem pogładził go czystą dłonią po włosach i szyi.
– To było to, za czym chyba tęskniłem – szeptał Kieran. – Nigdy nie czułem się w pełni usatysfakcjonowany. Zawsze mi czegoś brakowało, a teraz… O kurde. Jak mogłem być tak ślepy?
– Ważne, że się obudziłeś. – Ucałował go jeszcze w kącik ust i nos. Uniósłszy się, sięgnął na szafkę po papierowe ręczniki. Gdy obaj się oczyścili ze śladów ich miłosnego uniesienia i doprowadzili do porządku, wstali na chwiejnych nogach. Steven natychmiast zgarnął go w ramiona i odetchnął z ulgą. Może i planował inaczej, może i chcieli czekać, ale czasami po prostu się nie da, kiedy dwa ciała lgną do siebie, szukając kontaktu, a ich właściciele potrzebują czegoś więcej, niż tylko drobnych muśnięć.
– Zostań ze mną na noc – zaproponował młodszy z mężczyzn. – Chcę przy tobie zasnąć.


Tej nocy Steven po raz pierwszy, odkąd Kieran odkrył przed nim siebie, nie chciał wyganiać go z łóżka. Co więcej, chciał go zatrzymać w nim już na zawsze. Leżał, patrząc na twarz śpiącego Kierana, próbując przed snem nacieszyć się tym widokiem. I chociaż ciało zostało zaspokojone, to sercu wciąż było za mało. A jego pazerność ujawniała się w tym, że chciało, aby ten człowiek go kochał i już na zawsze był przy nim. Steven miał nadzieję, że będzie to możliwe. Zanim ułożył się do snu, przeczesał dłonią jego włosy. Uśmiechnął się do siebie.
– Kocham, kochałem i będę kochał – powiedział, kładąc głowę na poduszce i przysuwając się bliżej, a Kieran jakby wyczuł ciepłe ciało obok siebie, gdyż odwrócił się w jego stronę i przylgnął do niego. Steven objął go ręką, drugą podkładając pod głowę mężczyzny i gładząc jego plecy, zamknął oczy.