4 sierpnia 2019

Miłość w Limare - Rozdział 12

Przed Wami przedostatni rozdział tej historii i całej serii. Po zakończeniu "Miłości w Limare" będzie jakieś dwa, trzy tygodnie przerwy i po niej zacznę publikację tekstu "Zaufaj mi". Nadal jest on do kupienia na Bucketbook.pl. 
Zdecydowałam, że "Na celowniku" będzie publikowane dopiero później. 
Niedługo też, właściwie na dniach, pojawi się w sprzedaży mój najnowszy tekst "Skrawek nadziei". 

Dziękuję za komentarze i za zostawianie swojego śladu pod postem w zakładce "czytałam/czytałem". :***




Fabiano zaparkował przed swoim domem, jednocześnie kończąc rozmowę z Vittorio. Zastanawiał się jak powiedzieć partnerowi o tym, co chwilę temu usłyszał. Wysiadł z samochodu zabierając ze sobą aktówkę. Dzisiejszy dzień był ciężki, ale na szczęście wrócił już do domu. Robił to bardzo chętnie w porównaniu z tym, jak było w przeszłości. Wtedy potrafił przebywać w pracy nawet w godzinach nocnych, nie prowadząc żadnej sprawy. Tak było, bo nie miał do kogo wracać. Na szczęście wszystko się zmieniło i mógł po wejściu do domu objąć osobę, która uczyniła jego życie lepszym.
– Kochanie, wróciłem – rzekł kiedy przekroczył próg domu. Odłożył aktówkę, zdjął buty i podszedł do stojącego przy oknie Ivo. Mężczyzna patrzył na wciąż czekający na remont samochód. Fabiano podejrzewał, że Lancia nie doczeka się tego. – Zawsze chciałem to powiedzieć. – Objął od tyłu partnera i odetchnął.
– Co?
– Kochanie wróciłem do domu.
– A tak. Cieszę się. Wiem dlaczego Nino mnie nienawidzi – wyszeptał Ivo. – Sądzi, że odebrałem mu miłość jego życia. Idiota.
– Musimy o nim porozmawiać – zaczął Salieri. – Twój brat ma poważne problemy.
– On zawsze ma problemy – prychnął Moretti, odwracając się do swojego partnera przodem. – Mam wrażenie, że odkąd się urodził, to je do siebie przyciągał.
– Rozgoryczenie przebija w twoim głosie. – Ucałował szczękę Ivo. Uwielbiał to, że mężczyzna był od niego trochę wyższy.
– Nie może być inaczej, po tym co mi wyznał. A jednocześnie chcę wierzyć, że dzięki temu coś się zmieni na lepsze. – Odsunął się i ruszył w stronę aneksu kuchennego. – Zjesz coś?
– Zjem, ale najpierw musimy porozmawiać. – Fabiano chwycił Ivo za rękę zatrzymując go. Zaprowadził go do kanapy, na której obaj usiedli. – Jak powiedziałem Nino ma kłopoty.
Poważny głos oraz cała postawa partnera spowodowały, że po plecach Ivo przebiegły lodowate dreszcze. Wziął głęboki oddech zanim zapytał:
– W co ten pacan się wpakował?
– W długi tak wielkie, że nigdy nie spłaci tych handlarzy. A nawet jeżeli to zrobi to i tak nie dadzą mu spokoju.
Moretti odetchnął z trudem, wydając przy tym świszczący oddech.
– To jeszcze tego nie zrobił? Mówił, że ma tego niewiele i odda ostatnią ratę…
– Kochanie, kłamał. Rozmawiałem z Vittorio i muszę ci przekazać złe wieści. – Mocniej uścisnął dłoń Ivo, zaczynając opowiadać o wszystkim co usłyszał od przyjaciela.
Każde słowo jakie wypowiadał czuł, że było niczym nóż raniący jego ukochanego mężczyznę, ale musiał mu to powiedzieć. Ivo cokolwiek by się działo, zawsze będzie zależeć na bracie i to rozumiał. Kochał Domenico i czasami mogli sprzeczać się, ale zrobiłby wszystko, aby pomóc bratu. Co prawda Domenico nie był taki jak Nino, ale Fabiano nauczył się, że każdemu trzeba dać szansę. Może nie przepadać za dwudziestosześciolatkiem, a mimo tego przecież w wakacje przyjechał do Limare po to, aby mu pomóc.
– Co za kretyn! – wykrzyknął Ivo wstając i z nerwów zaczynając chodzić po pokoju. – A tyle razy powtarzał, że sobie poradzi. Właśnie widzę jak. Doprowadził do tego, że chcą go zabić. Cudnie! Gdzie on ma mózg?! Chyba dawno temu się go pozbył, bo trzeba być totalnym idiotą, aby doprowadzić do takiej sytuacji. – Bardzo bał się o Nino. Wewnętrznie trząsł się ze strachu o niego, ale mógł się założyć, że jego brat by się z tego śmiał. – Mam ochotę zasadzić mu kopniaka za wszystko. Za to co o mnie myślał. Za minione lata jego bezmózgiego zachowania i za to w co się wpakował na własne życzenie.
Fabiano pozwolił przez moment partnerowi na burzę targających nim emocji, a potem podszedł do niego i objął go mówiąc:
– Opowiedz mi o waszej dzisiejszej rozmowie.
– Najpierw mi powiedz co stanie się jutro? Gdzie jest Vittorio i Nino? – Pozwolił się objąć, otaczając się znajomym zapachem Fabiano, jego ciepłem, troską o jaką nikt by wcześniej tego zimnego mężczyznę nie posądzał. – Czy mają jakiś plan? Czy możemy pożyczyć Nino pieniądze? I co ja zrobię jeżeli zabraknie tego dupka w moim życiu? Albo najlepiej sam go zabiję, potem wskrzeszę i jeszcze raz zabiję.
– Twój brat jest jak kot. Zawsze ląduje na cztery łapy i tym razem sobie poradzi. Vittorio zadba o niego. Bo co jak co, ale mój przyjaciel go kocha.
– Widziałem ich dzisiaj razem. Wyglądali jak para – powiedział Ivo, uspokajając się w ramionach partnera. Może jemu Fabiano nigdy nie powiedział, że go kocha, ale wystarczyły takie momenty, kiedy go przytulał i słowa nie były potrzebne. Owszem nachodziły go czasami wątpliwości, ale nie znał nikogo kto by ich nie miał. – Gdzie oni są teraz? – zapytał, wciskając nos w szyję Fabiano.
– Na policji. Vittorio poprosił mnie o numer telefonu do znajomego detektywa, który pomógł mi w sprawie Paolo. Jutro wszystko się rozstrzygnie.
– I tego się boję. Dlatego nie chcę dzisiaj o tym myśleć. Chcę skupić się na tobie, Fabiano. – Spojrzał w oczy mężczyzny ukryte za okularami. – Jesteś gotowy na to by pójść na spacer na plażę?

*

 Nino od dawna nie czuł się tak wykończony. Nie był też pewny, czy dobrze zrobił zgadzając się, by pójść na policję. Przecież ludzie, którym był winien pieniądze mogli go cały czas śledzić. Miał też wątpliwości co do planu, który powstał. Vittorio jutro miał mu dać potrzebną sumę, a on powinien ją zanieść na wskazane miejsce, po czym odejść i dać wszystkim zająć się policji. Podobno ta od dawna była na tropie handlarzy, którzy opanowywali tak ciche miasteczko jak Limare. Ciągle brakowało im jednak ostatecznych dowodów, aby aresztować winnych. Mieli nadzieję, że dzięki jutrzejszej akcji uda się zamknąć chociaż część gangu. Jego jedynym zadaniem było dostarczenie pieniędzy i zniknięcie. Istniało ryzyko, że i tak będą próbowali go zabić, ale wolał o tym nie myśleć.
– Jestem zmęczony. – Opadł na kanapę na plecy i zasłonił oczy przedramieniem.
Vittorio przesunął jego nogi i usiadł przy nim. Położył jedną z rąk na piersi mężczyzny, patrząc na niego.
– Kiedy to się skończy, wyjedź ze mną – powiedział po cichu.
– Chcesz tego nawet po tym, jak ci wyznałem, że chciałem cię wykorzystać? Po tym jak dowiedziałeś się jakim jestem skurwielem?
– O tym drugim wiedziałem od początku. – Chwycił rękę Nino, odciągając ją od jego twarzy. – Co tyczy się tego pierwszego… Już ci powiedziałem, że domyślałem się czegoś takiego. Nie potrafisz ukryć tego, kiedy twoja głowa coś kombinuje. – Pochylił się nad nim i pocałował w czoło. – Bądź ze mną, Nino.
Moretti odetchnął drżąco i położył swoją rękę na tej, która leżała na jego piersi. Wpatrzył się w oczy prawnika, dostrzegając w nich szczerość co do tego, co mówił. Ten mężczyzna go chciał i nie tylko w łóżku, ale w całym swoim życiu.
– Chcesz kogoś kto nie ma przed sobą perspektyw życiowych? Kto wkurza cię tym, że przeklina? Kogoś kto ma problemy tak wielkie, że jutro może umrzeć? Zwariowałeś czy co, Falcone?
Vittorio uśmiechnął się szeroko.
– Może i zwariowałem. – Splótł ich palce ze sobą. – Może i za szybko to się dzieje, ale chcę trwać w tym szaleństwie. Czuję, że to coś dobrego. A jeżeli mowa o perspektywach, to może przekona cię to, że w Rzymie łatwo możesz pójść na kursy na mechanika, zdobyć dyplomy, a ja ci pomogę. – Położył się na mężczyźnie, wsuwając nogę pomiędzy jego nogi. – Kocham cię, Nino. Sądziłem, że mam obsesję na twoim punkcie, ale to nie ona. Dziwnym zrządzeniem losu pokochałem cię w chwili, kiedy usłyszałem twój głos. To chyba musi być przeznaczenie. – Podpierając się na łokciach po bokach głowy Nino, wsunął palce w jego rozpuszczone włosy.
– Jesteś wariatem, Vittorio. Cholernym szaleńcem, ale podoba mi się to – odparł Moretti, kładąc dłonie na szyi prawnika. Coś w jego wnętrzu ściskało mocno jego klatkę piersiową, a serce biło szaleńczo. – A razem z tobą chcę uczestniczyć w twoim szaleństwie. Bo chyba sam mam coś z głową i zamiast nienawidzić cię… Kocham cię. Wyjadę z tobą choćby na koniec świata. – Kiedy ich usta się spotkały Nino był pewny, że dobrze zrobił. Dowiedział się też czegoś więcej. Tego, że jego pierwsza, nastoletnia miłość z powodu, której zniszczył relacje z bratem, doprowadził siebie do ruiny, nosiła nazwę zwaną zadurzeniem, fascynacją w porównaniu do tego co czuł będąc z Vittorio. Potężna siła, która w nim zamieszkała, nazywała się miłością i już nie wyobrażał sobie życia bez Falcone.
– Moi rodzice cię pokochaną – oznajmił po chwili prawnik, kiedy przestał całować Nino. Ułożył się za jego plecami, a mężczyzna przekręcił się na bok.
– Twoi rodzice?
– Tak, oboje. Ich miłość też była takim szaleństwem, a są ze sobą już trzydzieści pięć lat. Mam też młodszą siostrę.
– Ty mnie zachęcasz, czy zniechęcasz by być z tobą? – zapytał Nino, dla którego poznanie rodziny prawnika było tym, czego się nie spodziewał. – Masz dużą rodzinę? – dopytał, kiedy poza odpowiedzią uzyskał tylko śmiech.
– Mam. Ale ty będziesz moją najważniejszą rodziną. – Przytulił się do niego, obejmując Morettiego jedną ręką i przymknął oczy. Miał ochotę na małą drzemkę.
– O ile jutro przeżyję – przypomniał Nino o tym, że wisiał nad nim jeszcze topór kata.
– Zrobię wszystko, by tak się stało.
Nino powoli zasypiając, uwierzył w słowa prawnika i obiecał sobie, że zrobi wszystko, aby nie tylko przeżyć, ale i by Vittorio nigdy nie żałował, że się z nim związał. Miał chłopaka. Uśmiechnął się do siebie. Jego życie nagle się odmieniało na lepsze. Jeszcze tak niedawno nie miał na to nadziei. Musiał tylko pomyśleć co zrobić z bratem. Jak miał prosić go o wybaczenie?

*

Ivo trzymał mocno dłoń Fabiano, który z zamkniętymi oczami szedł u jego boku. W chwilach gdy je otwierał drżał, stając się ponownie małym chłopcem, którego ojciec chciał nauczyć jak zostać mężczyzną.
– Nie musimy tego robić.
– Chcę. Dlatego podprowadź mnie i nie puszczaj – poprosił Fabiano, gotowy walczyć z samym sobą, ze swoimi koszmarami. Rozumiał, że dzisiaj może nie dać rady i przegra, ale znowu spróbuje. Woda przecież nie była taka zła. Nic mu nie zrobi. Kiedyś nadejdzie dzień, że stanie na brzegu i pozwoli by mu obmywała stopy.
– Dobra, to możemy się tutaj zatrzymać. Kilka metrów od brzegu. – Ivo jeszcze mocniej uścisnął dłoń partnera. – Słońce już zachodzi.
– Jestem gotów – powiedział prawnik.
Bardzo powoli otworzył oczy i pierwsze co zobaczył, to twarz partnera. Jego błękitne oczy patrzyły z miłością dzięki, której Fabiano podjął walkę z samym sobą. Uniósł dłoń i kciukiem obrysował jego usta, nos, szczękę. Uwielbiał go, kochał i czasami bywały chwile, że nie mógł uwierzyć w ten cud. Bo Ivo Moretti był dla niego cudem. Kimś kto całkowicie odmienił jego ścieżki, którymi podążał. Kimś, dzięki komu Fabiano był w stanie stawić czoła rodzicom. Może i ci się go wyrzekli, ale nigdy nie czuł się taki wolny. Wcześniej jego życie pętały kajdany, a mimo, że nadal chwilami odczuwał ich obręcze na sobie, to mając u boku partnera, był w stanie się ich do końca pozbyć.
– Dziękuję, że tu ze mną jesteś. Dodajesz mi sił, Ivo. Wytrzymujesz z kimś tak trudnym jak ja i potrafisz wyrwać mnie z koszmarów.
– Bo cię kocham. – Barista oparł ich czoła o siebie. – Kocham i dzięki temu mam siłę. Czasami tylko boję się, że rozpłyniesz się w powietrzu, znikniesz – wyznał szczerze Moretti.
– Nie, nie, nie. – Położył dłonie na szyi Ivo i z determinacją spojrzał mu w oczy. – Nie zniknę. – Czuł, że do oczu napływają mu łzy. – Wiesz dlaczego. Bo chociaż nie potrafię powiedzieć co czuję to… Kocham cię. – Po tych słowach poczuł, jakby coś otworzyło się przed nim. Kolejne drzwi w jego życiu, które pozostawały nadal zamknięte.
Serce Ivo zatrzymało się na jedno bicie, kiedy usłyszał upragnione słowa. To nie było tak, że one były najważniejsze, bo to czyny mówiły o miłości, ale i tak poczuł ulgę. Połączył ich usta ze sobą w namiętnym pocałunku, bo tylko to był w stanie zrobić, gdyż wzruszenie całkowicie odebrało mu głos. Fabiano Salieri, mężczyzna, który mówił, że miłość to przereklamowane słowo, naprawdę go pokochał.
– Ty też dajesz mi siłę, Fabiano. Dajesz mi jej więcej niż przypuszczasz – powiedział prawnikowi, kiedy oderwali od siebie usta. – Jesteś dla mnie oparciem.
– A ty dla mnie, Ivo.
– W takim razie gotów jesteś wykonać kolejny krok i zamknąć kawałek złej przeszłości za sobą?
Fabiano pokiwał głową, a potem wciąż nie puszczając partnera, odwrócił twarz ku bezkresnemu morzu. W falującej wodzie odbijało się pomarańczowo czerwone słońce, którego tarcza powoli znikała na horyzoncie, jakby chowając się w morzu. Ptaki latały nad wodą. Widok urzekał, ale nie zmniejszył potwornego strachu i narastającej w Salierim paniki. Miał ochotę zamknąć oczy, ale trwał, walcząc ze sobą. Pragnął wygrać ze strachem. Przypominał sobie czas, kiedy nawet nie mógł wziąć normalnej kąpieli tylko prysznic. Obecnie razem z Ivo mogli korzystać z wanny, spędzać w niej wspólne chwile, delektując się obecnością. Był w stanie stawić czoła rodzicom, którzy przerażali go równie mocno jak to majestatyczne morze, wyglądające niczym z bajki. Powtarzał sobie w myślach, że jest w stanie przetrwać. Nie był już sam. Mężczyzna jego życia stał obok, trzymał go mocno i tak będzie przez całe ich życie. Czym się odwzajemni z największą przyjemnością i chęcią.
– Dam radę. Może dzisiaj nie zrobię wszystkiego, ale dam radę. – Wziął kilka głębokich oddechów, by nie dopuścić do tego, aby ślady wciąż próbującej schwytać go paniki, zbliżyły się do niego.
– Razem damy. – Ivo nie patrzył na wodę, ale na partnera, któremu po policzku płynęły łzy, a z których nie zdawał sobie sprawy. Mężczyzna drżał wyraźnie, ale wciąż patrzył na morze. Moretti uznał to za wielki sukces, bo wcześniej Fabiano zacząłby się dusić, zamknąłby oczy, próbując wyobrazić sobie, że jest gdzieś indziej, co by nie działało. – Jeden krok już zrobiony.
– Z czasem przyjdą kolejne i kiedyś tam podejdę. Do samego brzegu.
– A ja będę z tobą – wyszeptał Ivo, teraz wraz z partnerem patrząc na morze, w którym prawie już zniknęło słońce, a ciemność zalewała ich wokół.
Długo tam jeszcze stali, słuchając łagodnego szumu morza, ciesząc się z pierwszego zwycięskiego kroku Fabiano i ze swojego towarzystwa. Nie mogli już bez siebie żyć, tak jak dwaj mężczyźni przebywający w niewielkim mieszkaniu, którzy zasnęli przytuleni do siebie na kanapie.

6 komentarzy:

  1. Wszystko zmierza ku optymistycznemu zakończeniu, ale niczego innego nie można się było spodziewać po Luanie i jej romantycznej naturze :) Zarówno Zaufaj mi jak i na Celowniku dawno zakupiłam i juz przeczytałam, także po następnym rozdziale na jakiś czas przestanę odwiedzać bloga, ale chcę Ci jeszcze raz życzyć dużo weny i samych pozytywów w życiu :) Anka

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie sądziłam że Fabiano się przełamie ze swoim strachem. Życzę dużo szczęścia tej dwójce. Szkoda że zaraz koniec tej historii. Powodzenia w dalszym pisaniu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję za kolejny rozdział :)
    Cieszę się, że Vittorio nie zrezygnował z Nino i postanowił mu pomóc :) Obaj otworzyli swoje serca j myślę, że wiele dzięki temu zyskają :)
    Miłość wszędzie kwitnie, co jest cudowne :)
    Ciekawi mnie, czy w ostatnim rozdziale przeczytamy o ślubie pierwszych bohaterów tej serii, mam nadzieję, że tak :)
    Dużo weny :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wspaniale jak zawsze! Juz wyczekuje kolejnego rozdzialu:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Hejeczka,
    bardzo cieszę się, że wszystko zmierza w dobrą stronę, mam nadzieję że uda się złapać tych handlarzy i Nino będzie mogła odetchnąć , ulgą, ale też że bracia spróbują odbudować relacje między sobą, och brawo Fabiano oby tak dalej walczył ze swoimi słabościami...
    weny życzę...
    i wszystkiego dobrego na Nowy Rok
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  6. Hejeczka,
    fantastycznie, cieszę się, że wszystko zmierza w dobra stronę, mam nadzieję że uda sie złapać tych handlarzy i Nino będzie mógł odetchnąć... ale też liczę na to, że bracia spróbują odbudować relacje miedzy sobą, brawo Fabiano oby tak dalej... małe kroczki, ale do przodu w  walce ze swoimi słabościami...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz. :)