26 maja 2019

Miłość w Limare - Rozdział 2

Hejo Kochani. 

Zapraszam na kolejny rozdział i dziękuję za komentarze. Kilka dni nie będzie mnie na blogu, bo będę w szpitalu. Także jeżeli będą do mnie jakieś pytania to odpowiem na nie w przyszły weekend. :)



– Jeżeli jeszcze raz ktoś przestawi ten pojemnik z cukrem to obetnę ręce! Potrzebuję go tu i teraz! – krzyknął zdenerwowany Paolo, wyjąwszy z piekarnika ostatnią blachę z rogalikami.
– Nie denerwuj się tak – poradziła Giovanna. – Nikt nie jest winny temu, że dzisiaj ty i Domenico spotykacie się z organizatorką waszego ślubu. To nie koniec świata.
– To koniec świata – odpowiedział spoglądając na kuzynkę, tak jakby właśnie powiedziała coś głupiego. – To babsko jest świrnięte. Każe mi siedzieć i wybierać kolor kwiatów oraz ich rodzaj. – Wziął pojemnik z cukrem i zaczął nim posypywać już wystygnięte rogaliki. – A czy ja znam się na kwiatach? Do tego serwetki na stoły? A jaki kolor chcemy, a co by nam pasowało i takie tam. To ma być ślub i przyjecie weselne czy jakaś wystawa? Ona ma to wszystko wiedzieć, nie ja. Wczoraj zadzwoniła i kazała – podkreślił mocniejszym akcentem ostatnie słowo – zastanowić się nad kolorem zastawy stołowej. Oszalała. To nie można użyć tego co jest w Amare? Przecież to ma być małe przyjęcie dla rodziny i przyjaciół i nic więcej. – Odstawił pojemnik i zaczął przekładać rogaliki na okrągłą paterę. – Nie rozumiem po co w ogóle nam organizatorka?
– Po to, aby nasz ślub miał piękną oprawę – powiedział Domenico, który słyszał ostatnie kilka zdań padające z ust narzeczonego. – Słychać cię aż w gabinecie. Od kiedy to tyle mówisz? – zapytał pół żartem i posłał ciepły uśmiech partnerowi. – Chodź ze mną na chwilę.
Obaj wyszli na niewielki korytarzyk oddzielający pozostałe pomieszczenia na zapleczu. Domenico odwróciwszy się w stronę Paolo, objął jego twarz dłońmi i lekko pocałował.
– No już nerwusie, uspokój się. Jeżeli przed naszym ślubem się tak denerwujesz, to co będzie w dniu ślubu?
– Będę oazą spokoju. – Objął Domenico z całej siły. – Kocham cię, cieszę się, że cię mam.
Ten moment na przyjście do pracy wybrał Nino. Ujrzawszy jak dwaj mężczyźni obejmują się, poczuł specyficzny skurcz w sercu. Ostatnio wszędzie wokół niego, jak grzyby po deszczu, wyrastały pary. Nawet Giovanna, z którą dobrze się dogadywał, z kimś się spotykała. Gdyby tego było mało, to dwaj obejmujący się na jego oczach mężczyźni za miesiąc brali ślub. Natomiast on był całkiem sam i nie zapowiadało się na jakąkolwiek zmianę w jego życiu. Tak naprawdę nawet tego nie chciał. Nie wytrzymałby z drugą osobą ciągle obecną u jego boku.
Jakiś głos w nim uparcie do niego krzyczał, że to nie prawda, ale nie zamierzał go słuchać. Uśmiechnął się zadziornie i powiedział drwiąco:
– Myślałem, że tutaj się pracuje, a nie urządza schadzki.
Paolo odsunął się od narzeczonego i spojrzał na zegar, który wisiał nad wejściem do zaplecza.
– O której to się przychodzi do pracy?
– Czy to ważne? Przecież jestem – odparł obojętnie Nino i ruszył w stronę pokoju, w którym miał się przebrać w białą koszulę oraz czarne spodnie.
– Dodałeś ostatnią szansę – zawołał za nim DiCarlo.
Moretti miał na końcu języka powiedzieć „wal się”, ale nie wypowiedział tych słów, bo tym razem zostałby natychmiast zwolniony. Jeszcze wczoraj go to nie obchodziło, ale po otrzymanej groźbie musiał gdzieś pracować, aby zarobić pieniądze. Jakoś sobie poradzi. Nikomu nie zamierzał mówić o tej wiadomości, bo i tak nie ma nikogo kto by mu pomógł.

*

Vittorio zaklął z powodu braku klimatyzacji w wynajętym przy lotnisku samochodzie. Jak na drugą połowę września było dla niego za gorąco. Zdecydowanie wolał chłodniejsze dni, ale znajdując się w tej części Włoch, nie miał co na to liczyć. Dlatego musiał jakoś znieść wysoką temperaturę, jadąc w stronę Limare. W dodatku był głodny. Jak tylko jego samolot wylądował, od razu odnalazł wypożyczalnię samochodów, chcąc jak najszybciej dotrzeć na miejsce. Może gdybym się tak nie śpieszył, znalazłbym coś lepszego, pomyślał narzekając na dwudziestoletnią Lancię Kappa w bordowym kolorze. Tylko nie miał za dużego wyboru. Mógł wypożyczyć jakiś mini samochód lub coś większego. Przy jego wzroście w czymś tak małym czułby się niczym sardynka zamknięta w puszce.
Radio także nie działało, więc był zdany tylko na dźwięk silnika, który huczał jakby niedługo miał paść. Vittorio miał tylko nadzieję, że stanie się to przynajmniej, kiedy dotrze do Limare, które jego zdaniem mieściło się na kompletnym odludziu. Jeżeli stałoby się to pomiędzy dwoma miastami, musiałby prosić o pomoc Fabiano. Nie chciał mu jednak przeszkadzać, wiedząc jak mężczyzna jest zajęty pierwszą filią ich kancelarii. Zamierzał mu pomóc przez te dni, ale najbardziej planował skupić się na zaciągnięciu Nino Morettiego do łóżka. Zdobędzie jego ciało i w końcu nic go już nie będzie męczyć.
Przejechał jeszcze kilometr kiedy silnik zarzęził, coś się zatłukło, a potem prostu zgasł. Samochód potoczył się kawałek z górki i w końcu zatrzymał się.
– To chyba żart – burknął Falcone. Nadepnął na pedał gazu, przekręcił kluczyk, silnik znów zarzęził i nastąpiła cisza. – Nie, to musi być żart. – Przesunął ręką przez włosy. – Co za grat. – Uderzył dłonią w kierownicę, a potem wysiadł i rozejrzał się wokół.
Fragment drogi, na której się znajdował, umieszczony był na skarpie. Stąd mógł doskonale widzieć rozległe morze, po którym w oddali pływały łodzie. Poza nim wszędzie wokół znajdowały się skały i porośnięta wysoko sucha trawa. Gdzieś w oddali dostrzegał zarys pierwszych budynków w Limare.
– Istne pustkowie – powiedział do siebie. Nie lubił takich miejsc. W dodatku zauważył, że po tej drodze rzadko kto przejeżdża. Gdy był tutaj pierwszy raz, nie zauważał takich rzeczy, bo nic mu się nie psuło, gdyż przyjechał swoim samochodem. Tym razem chciał być na miejscu szybciej, a nie za dwa dni i utknął w szczerym polu.
Próbował jeszcze raz uruchomić samochód nim zdecydował, że trzeba będzie wezwać pomoc. Najpierw planował zadzwonić do wypożyczalni i kazał im tu przyjechać oraz oddać mu pieniądze. Zanim to jednak zrobił, zepchnął samochód na pobocze z czym nie miał problemów. Jego szara koszulka była już przepocona, a wierzchem dłoni starł pot z czoła. W samo południe słońce niemiłosiernie grzało i nawet wiatr od morza wydawał mu się gorący.
Zajrzał do wnętrza samochodu i pochylił się bardziej, by sięgnąć po telefon leżący na przednim siedzeniu Lancii. Odszedł kawałek od pojazdu i zadzwonił do wypożyczalni. Wystarczyła chwila rozmowy, by mężczyzna z którym rozmawiał doprowadził do go wściekłości. Okazało się, że nie mają sprzętu by przyjechać i ściągnąć samochód z powrotem. Do tego Vittorio usłyszał, że Lancia była sprawna i to jego chciano obciążyć za jej awarię. Zanim powiedział im co o tym myśli i zagroził sądem, jego telefon odmówił posłuszeństwa. Przyłożył kilka razy palec do czytnika linii papilarnych by odblokować ekran, ale to nie zadziałało. Urządzenie na nic nie reagowało, co było dowodem na to, że skończyła się bateria. Przypomniał sobie, że jej nie naładował przed wylotem.
Nadzieję na uruchomienie urządzenia miał w power banku, ale po przeszukaniu torby stwierdził, że nie wziął go ze sobą. Nie był w stanie się skontaktować z Fabiano i po prosić go o przyjazd.
– To nie może się dziać – burknął. – Jakieś fatum czy co?
Jeszcze raz spróbował uruchomić silnik w samochodzie, ale nie było żadnej reakcji. Spojrzał na drogę, którą już dawno powinien pokonać. Stwierdził, że czeka go bardzo długi spacer.

*

Nino pozbierał z jednego ze stolików na dworze talerze po klientach, którzy zjedli obiad. Wytarł blat, a potem zaniósł wszystko do kuchni.
– Nino, masz tu gotowe zamówienie do stolika siódmego – poinformował go Enrico.
– Dobra – odpowiedział bez przekonania.
Stolik siódmy znajdował się w ogródku i chociaż drzewa rzucały gęsty cień to i tak było gorąco. Jesień witała ich upałami, podczas gdy on wolałby jej chłodniejsze dni. Wziął zamówienie, którym były dwie sałatki bałkańskie. Dzisiejszego dnia dużo osób zamawiało lekkie, chłodniejsze dania, ale nie stronili też od tych gorących i bardziej pożywnych posiłków. Szczególnie zajadali się cannelloni według najnowszego przepisu Paolo.
W przejściu na salę Nino ominął się z Camillą. Natomiast na sali stanowisko baristy zajmował jego brat, który rozmawiał z klientem, a przy ulubionym stoliku kończył obiad Fabiano. Nadal nie potrafił uwierzyć, że taki prawnik, który pewnie ma dużo pieniędzy, zainteresował się jego bratem. Na swój sposób czuł się z tego powodu zazdrosny. Głupi ma zawsze szczęście, pomyślał wychodząc na dwór i czując jak uderza w niego gorące powietrze. Zaniósł zamówienie do stolika, przy którym siedziały młode klientki i uśmiechnął się do nich. Dziewczyny były bardzo ładne i robiły do niego maślane oczy. Nie reagował jednak na to, bo nie był nimi zainteresowany. Zdarzało mu się umawiać z kobietami, ale zdecydowanie wolał coś innego. One od zawsze były tylko przykrywką i czasami próbą zmiany tego kim jest.
– Czy jeszcze czegoś panie potrzebują? – zapytał słysząc w oddali silnik zbliżającego się samochodu.
– Dziękujemy, mamy już wszystko – odpowiedziała klientka o ogniście rudych włosach.
Skinął jej głową, a potem obejrzał się, kiedy huczący odgłos silnika znalazł się naprawdę blisko. Koło ogródka zatrzymał się Iveco Daily, na którego boku był duży napis głoszący, że należy on do miejscowej firmy budowlanej. Na skrzyni, na której nie było plandeki, znajdowała się jakaś maszyna. Nie to jednak zwróciło największą uwagę Nino. Kiedy drzwi się otworzyły, ze środka wyskoczył mężczyzna, którego widok sprawił, że serce Morettiego wydawało się na chwilę zatrzymać.
– Ale seksowna bestia – powiedziała jedna z klientek. – Takiego bym nie wypuściła z łóżka.
– Ciekawe kto to jest. – Zastanawiała się druga.
Nino doskonale wiedział kim jest mężczyzna dziękujący kierowcy, a potem idący do skrzyni i sięgający po torbę. Vittorio wyglądał zupełnie inaczej niż go zapamiętał. Mężczyzna nie miał na sobie eleganckiego ubrania, a jedynie jasnoniebieskie dżinsy i szarą, przybrudzoną koszulkę, która ciasno okrywała każdy mięsień szerokiego torsu oraz bicepsów. Fragment uniósł się, odsłaniając na brzuchu pasek śniadej skóry, kiedy Falcone przerzucił sportową torbę przez ramię. Ten widok sprawił, że Nino poczuł w brzuchu przyjemny skurcz. Po raz kolejny Falcone poruszał w nim pragnienia, przez które upadał.
Jedna z kobiet prawie pisnęła, kiedy Vittorio spojrzał w ich kierunku. Nino jednak wiedział, że zielone oczy spojrzały nie na nie, lecz na niego. Było coś w tym mężczyźnie, że gdyby Moretti miał ogon, to podkuliłby go pod siebie i uciekł. To drugie mógł zrobić z łatwością, ale nie był osobą, która wybiera taką drogę. Wyprostował się jak struna i zapytał:
– Co ty tu robisz?
Zmęczony, głodny i marzący o kąpieli Vittorio, nie najlepiej zareagował na takie powitanie piękności, która nieustannie go nawiedzała w snach i na jawie. Uniósł wolno dłoń i chwycił palcami szczękę Morettiego. Zrobił to w taki sposób, aby dać znać młodemu mężczyźnie, że nie ma ochoty na żarty, ale żeby nie pozostawić śladów na skórze. Nie chciałby uszkodzić tej pięknej twarzy. Nie należał do mężczyzn, którym sprawia to przyjemność. Nigdy też nie bronił takich osób, a stał po stronie ofiar.
– Może byś tak powiedział miłe dzień dobry, mój piękny. Postarałbyś się też znaleźć dla mnie wolny stolik, a potem podałbyś mi coś dobrego do jedzenia. Gdy jestem głodny, jestem zły. – Przesunął kciukiem po idealnie wykrojonych przez naturę ustach Nino. Spojrzał na nie, a potem w jego niebieskie oczy. – Przeszedłem kawał drogi zanim podwiózł mnie ten miły budowlaniec, który właśnie odjechał. Humor mi nie dopisuje i mam wielką ochotę kogoś przelecieć – dodał ciszej zbliżając ich twarze do siebie. – I mam już kandydata.
Serce Nino biło tak mocno, jakby chciało mu przebić dziurę w piersi, a znajome podniecenie wkradło się do jego ciała, chętnie reagującego na te słowa, co wzburzyło jego nerwy. Odepchnął rękę Vittorio i syknął przez zaciśnięte zęby:
– Chrzań się. A wolne stoliki znajdziesz w środku. – Wskazał na budynek za nim. Znajdź sobie jakiś, ja jestem zajęty – dodał odchodząc, zanim jego gniew wymknie mu się spod kontroli. Miał nadzieję, że Vittorio pieprzony Falcone nie zajmie stolika, które on dzisiaj obsługiwał. Nie chciał mieć nic wspólnego z gnidą, która wyrywa z niego najskrytsze pragnienia.
Vittorio nie uśmiechał się, tylko patrzył twardo na oddalającego się Morettiego. Jego cienkie spodnie podkreślały doskonały tyłek, a szerokie plecy skryte pod białą koszulą sprawiały, że miał ochotę docisnąć tego mężczyznę do ściany. Czym bardziej Nino był wściekły, tym mocniej się na niego nakręcał.
Będziesz mój, piękny, pomyślał. Oderwał od niego wzrok i spojrzał na dwie kobiety wpatrujące się w niego jakby był najsmaczniejszym kąskiem na świecie. Innym razem obiema by się zainteresował. Na razie jednak miał inny obiekt, którego pożądał tak jak nie robił tego od lat.
– Witam panie i do widzenia – powiedział uprzejmie i ruszył w stronę wejścia do bistro, mając nadzieję, że schroni się w chłodnym pomieszczeniu.
Przechodząc przez próg, spojrzał w bok i prawie zderzył się z wychodzącym mężczyzną. Od razu przeprosił, a potem usłyszał:
– Vittorio, kiepsko wyglądasz.
– Witaj, Fabiano. Ty jak zwykle wyglądasz nieskazitelnie. Ja miałem kilka ciekawych przygód w czasie drogi. Masz ochotę o nich posłuchać?
Zanim zniknął z przyjacielem we wnętrzu lokalu, obejrzał się przez ramię i uśmiechnął odkrywając, że Nino na niego patrzy. W oczach mężczyzny był wojowniczy błysk i zamierzał wkrótce sprawdzić jego temperament. Jak szybko mi ulegniesz?
Nino zrobiło się bardzo gorąco i tym razem temperatura panująca na zewnątrz nie miała z tym nic wspólnego. To jak mężczyzna na niego spojrzał, upewniło go w tym, że Falcone jest drapieżnikiem, a on jego ofiarą. Urwę mu jaja jak tylko mnie tknie, pomyślał ze złością. Chociaż tak do końca nie był pewny, co by wtedy zrobił. Na samą myśl o dłoniach tego mężczyzny na jego ciele, odczuwał niesamowite napięcie w podbrzuszu. Obawiał się, że ignorowanie tego jak i Vittorio, nie będzie takie łatwe. Już ostatnio każda chwila z nim była torturą, ale Vittorio nie zrobił nic, co by zepsuło relację pomiędzy adwokatem, a jego klientem. Aczkolwiek patrzył tak, jakby chciał zedrzeć z niego ubranie, a on by mu na to pozwolił. Zaklął w myślach na to i wrócił do pracy, wyrzucając z głowy to, czego nigdy nie powinno tam być.

*

Fabiano zaprowadził przyjaciela do stolika, który zawsze okupował przychodząc do Amare na obiad. Bistro stało się centrum jego życia. Tutaj pracował Ivo, z którym gdy był mniejszy ruch lub zmianę miał drugi barista, mógł zjeść posiłek. Z łatwością miał także szansę spotkać się z bratem, a i spokojnie wypić najlepszą na świecie kawę. Miał wrażenie, że w tym lokalu toczy się większość życia wielu ludzi, których poznał w Limare. Domenico spędzał tutaj całe dnie, zarządzając tym miejscem, a Paolo gotował w uchowanej kuchni. Był tutaj także Nino, za którym wciąż nie przepadał, ale nauczył się go tolerować. I teraz w tym miejscu znalazł się Vittorio Falcone, wypijający jednym haustem szklankę niegazowanej, chłodnej wody z cytryną.
– Co się stało? – zapytał Salieri. Nie skomentował maleńkiej blizny na jego policzku.
– Stał się pieprzony, wynajęty na szybko samochód, który rozkraczył się jakieś dziesięć kilometrów stąd. Musiałem iść kawał drogi pieszo, zanim ktokolwiek raczył się zatrzymać i mnie podwieźć. Wcześniej jak ktoś się nawinął to dodawał gazu, by tylko się nie zatrzymać i zwiać gdzie pieprz rośnie – mówił Vittorio, nie zważając na to jak prostym językiem to robi. Kiedy znajdował się na sali sądowej, czy rozmawiał z klientem, zachowywał się zupełnie inaczej i używał bardziej wyrafinowanego słownictwa. Teraz był zwykłym mężczyzną, którego nerwy wciąż dawały o sobie znać. – W dodatku kiedy zadzwoniłem do właściciela tej wypożyczalni. to dopiero mi facet podniósł ciśnienie – opowiedział Fabiano o rozmowie i o tym, że nie mógł do niego zadzwonić z powodu padniętej baterii. Uprzedził dzięki temu pytania przyjaciela na ten temat.
– Czego potrzebujesz? – Salieri wziął do ręki menu i podał przyjacielowi. – Poza jedzeniem oczywiście.
– Muszę zmienić koszulkę, a potem poszukać jakiegoś warsztatu, by ściągnąć z drogi tego grata i go naprawić. Znasz kogoś kto by mi pomógł?
– Dobry warsztat? Średnio tu z takimi. Pojedziesz zmienić pasek rozrządu, a wmówią ci, że potrzebujesz wyremontować silnik – odpowiedział Fabiano. – Za to znam dobrego mechanika, który nie pracuje w żadnym warsztacie.
– Dasz mi jego numer? – zapytał Falcone przeglądając menu. Zjadłby konia z kopytami. – Gruchot nie może tam stać. Przyznam, że najchętniej to zepchnąłbym go z tamtej skarby do morza, gdybym potem nie musiał tłumaczyć się z tego zarówno właścicielowi jak i policji.
– Pomógłbym ci. Ludzie mówią, że jestem dobrym prawnikiem – rzekł Fabiano.
Vittorio spojrzał na przyjaciela i uśmiechnął się szeroko. W tym się bardzo różnili. Salieri nie potrafił tego robić, natomiast jego usta ciągle układały się do uśmiechu.
– Naprawię to coś, a potem wystawię im sowity rachunek. Dobrze znów z tobą rozmawiać osobiście, Fabiano. Chociaż nadal nie potrafię ci wybaczyć, że przez tyle lat ukrywałeś przede mną swoje preferencje seksualne. A ja ci tyle kobiet przedstawiałem.
– A ty tego nie robiłeś?
– Robiłem, ale wolę kobiety, ale od czasu do czasu dobrze posmakować inne kąski. Szczególnie kiedy są bardzo interesujące – dokończył patrząc na Nino, który rozmawiał z klientem składającym zamówienie.
Fabiano podążył oczami w kierunku w jakim patrzył Falcone. Już dwa miesiące temu wyczuł chemię pomiędzy Ninem, a Vittorio. Aczkolwiek nic się pomiędzy nimi nie wydarzyło, bo przyjaciel zachowywał się bardzo profesjonalnie. Nie licząc ich pierwszego spotkania w Amare, kiedy to omal nie aresztowali dwudziestosześciolatka. Nawet nie był pewny czy Nino by na coś pozwolił. Wątpił, aby chłopak był gejem lub nawet biseksualny. Ale do niedawna sądził, że Vittorio preferuje wyłącznie kobiety. Wiedział jednak na pewno to, że Vittorio zawsze sięga po to czego chce i to zdobywa. Brat jego partnera był w tarapatach.
– Dasz mi numer do tego doskonałego mechanika? – zapytał Falcone.
– Właśnie na niego patrzysz.
– On? – Zdziwił się Vittorio.
– On.
Vittorio słysząc potwierdzenie, poczuł, że właśnie wygrał życie.

9 komentarzy:

  1. Wiedziałam o kim jest tom, ale jak naszło o tym co chce zrobić Vittorio z Nino to mnie lekko zatkało XD Nie spodziewałam się takich wyznań pragnień :)
    Jak tylko pojawił się w Amare to rozdział zleciał mi raz dwa i jest mi mało. "Doskonały mechanik" będzie miał pewnie nerwy i nie tylko jak będzie miał zadanko. Tak strzelam, ale pewnie gdzieś blisko z domysłami jestem ;D
    Rozdział cudny i czekam na więcej :D
    Pozdrawiam i dużo weny życzę ;)
    ~Tsubi

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej nie mam pojęcia dlaczego moich e-mall-e nie dostajesz !? (wydaje mi się to problemy techniczne )
    jeśli Ciebie w jakiś sposób uraziłam /zdenerwowałam to bardzo przepraszam
    w żaden sposób nie chciałam .... źle się z tym czuje
    Galaxa2
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej nie mam pojęcia dlaczego moich e-mall-e nie dostajesz !? (wydaje mi się to NIE problemy techniczne )
    jeśli Ciebie w jakiś sposób uraziłam /zdenerwowałam to bardzo przepraszam
    w żaden sposób nie chciałam ....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czemu po milion razy piszesz to samo? Przecież Luana ci nie odpowie. Ma inne sprawy o czym pisała we wstępie. Maili też jej tyle piszesz? Po sto razy to samo?

      Usuń
    2. w pierwszym wpisie wkradł się błąd po prostu poprawiłam tyle

      Usuń
  4. Dziękuję za kolejny rozdział :)
    Vittorio ma szczęście, że super mechanikiem jest Nino, ciekawe jak obiekt zainteresowań Vittorio zareaguje, gdy Vittorio wymusi na nim pomoc.
    Każdy rozdział jest cudowny, pełen emocji.
    Bardzo się cieszę, że pomimo tylu części osobowości bohaterów nie uległy zmianie :)
    Dużo weny :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ocywiście jak zwykle pojawiam się po casie ale jak się mówi "Lepiej późno niż wcale'.
    Podoba mi się Vittorio... trochę przypomina mi Fabiano ale wydaje się być bardziej że tak powiem brutalny.
    No cóż jestem ciekawa co wypadnie ze spotkania tej dwójki.
    czuje że nas nie zawiedziesz.

    OdpowiedzUsuń
  6. Hejeczka, hejka,
    o no to Nino się bardzo ucieszy z większej ilości czasu spędzonej z Vittorio i tak ukrywa się... okazuje się, że jest bi... i to Vittorio wydobywa pewne potrzeby... ;)
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  7. Hejka,
    wspaniale, no to Nino się ucieszy z większej ilości czasu spędzonej z Vittorio i tak, tak ukrywa sie jest bi... i to właśnie Vittorio wydobywa pewne potrzeby...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz. :)