28 kwietnia 2019

Powrót do Limare - Rozdział 14

Zapraszam na kolejny rozdział i dziękuję za komentarze. :)



Lorelai tętniło życiem, pasją, muzyką i dobrą zabawą. Czymś co Ivo kochał, w tym jedynym w okolicach klubie LGBTQ. Nie było to miejsce podzielone tylko dla mężczyzn czy kobiet. Otwierało się dla wszystkich osób homoseksualnych, transseksualistów, transwestytów czy osób transpłciowych. To było miejsce dla ich przyjaciół, zwolenników i dla tych, którzy walczą z homofonią. Lokal od kiedy powstał, gościł w swych murach tłumy. Tutaj nie było ważne w co lubisz się ubierać, czy jesteś bankierem, czy robotnikiem. Tutaj można było być sobą i nikomu to nie przeszkadzało.
Ivo cieszył się, że mieszkał we Włoszech, bo pomimo tego, że w kraju ponad osiemdziesiąt procent mieszkańców to byli katolicy, to ponad siedemdziesiąt procent z nich wypowiadała się przyjaźnie na temat osób homoseksualnych. Dzięki temu miał pewność, że to nie religia była powodem nienawiści, mimo że doktryna katolicka zabraniała takich związków. Zawsze powodem nienawiści byli sami ludzie, ich wychowanie, środowisko, a przede wszystkim strach. Barista nigdy nie ukrywał tego kim jest, jaki jest, nawet tego, że uwielbia się malować by wyglądać pięknie. Tak jak wiele osób w miejscu, do którego wszedł.
Przeszedł obok parkietu, na którym tańczyli ludzie, a ich różnorodność, ubiór tworzyły coś niesamowicie kolorowego. Jak to, że byli sobą, nawet ci, którzy jeszcze się nie ujawnili, ci co nie wiedzieli kim są i to sprawdzali. Każdy znalazł tu dla siebie miejsce, dlatego Ivo kochał ten klub.
Przywitał się z kilkoma znajomymi i podszedł do baru. Ten zajmował całą ścianę wyłożoną czarno-czerwoną szachownicą z cegieł. Kilku barmanów pracowało robiąc drinki, rozmawiając, flirtując z klientami lub sprzątając. Jeden z nich puścił oczko Ivo, pamiętając zapewne ich miesięczną przygodę. Chłopak był fajny, miły, ale to nie było to czego Moretti chciał. Odkąd pierwszy raz zobaczył Fabiano, żaden ze spotkanych mężczyzn nie był dla niego kimś więcej niż tylko małą przygodą, a i tych nie było wiele w ciągu ostatniego roku. Wcześniej w prawie każdym mężczyźnie widział partnera na całe życie. Pragnął miłości, związku, spędzenia z kimś całego życia. Niestety trafił mu się ktoś kto tego nie uznawał. Kto po usłyszeniu, że jest kochany odepchnął go jakby nic nie znaczył.
Usiadł na wolnym jak dotąd stołku barowym i zamówił Blue Margaritę, która była jego ulubionym drinkiem. Zdjął kurtkę i położył ją sobie na kolanach czekając na alkohol.
– Witaj, słodziutki. Dawno cię u nas nie było.
Obejrzał się. Przed nim stała kobieta. Piękna, wysoka kobieta o długich czarnych, prostych włosach, wydatnych ustach i mocno umalowanych oczach.
– Hej, Calixte. – Uśmiechnął się witając ją pocałunkiem w policzek.
Calixte pojawiała się tylko nocą i była jedną z występujących w klubie Draq Quinn. Natomiast za dnia jej miejsce zajmował Jean Luc francuz, który kilka lat temu przyjechał do Włoch i został. Na co dzień był jednym z pracowników agencji reklamowej, natomiast nocą stawał się królową.
– Jesteś tutaj jednym z najpiękniejszych chłopaków. Te twoje kości policzkowe wyglądają, jakby ktoś je wyrzeźbił i to nie makijaż je zmienił. – Usiadła na właśnie zwolnionym stołku, podciągając lekko dół długiej sukni. Na stopach zalśniły czarne szpilki. – Połowa ludzi stąd chciałaby cię w swoim łóżku, więc co masz taką minę? Czekaj, nie odpowiadaj. – Położyła dłoń na udzie Ivo. Jej paznokcie były długie, ogniście czerwone o kształcie migdałów. – Niech zgadnę. Miłość?
– Jestem aż tak oczywisty? – Podziękował barmanowi za drinka od razu za niego płacąc i trzymając go w dłoni spojrzał na Calixte.
– Niezupełnie. Bardziej mi wyglądasz na kogoś, kto ma ochotę zrównać to miejsce z ziemią lub kogoś w nią wgnieść. Ale wiesz co? Cokolwiek zrobił ci ten facet, nie jest to warte złości. Na to dobry jest seks. Spójrz. – Wskazała na stojącego kilka metrów od nich mężczyznę, który popijał piwo i patrzył na nich. – Typ niedźwiedziowaty. Wygląda mi na ostrego. Wciśnie ci twarz w poduszkę i wypieprzy twój zgrabny tyłeczek. Chyba, że wolisz jakiegoś twinka i coś delikatnego. Ale ten niedźwiedź, nie spuszcza z ciebie oczu.
Barista przyjrzał się wysokiemu, mocno zbudowanemu mężczyźnie, a ten uznał to za zaproszenie i ruszył w ich stronę.
– Idzie tu – powiedział bardziej do siebie niż do towarzyszki.
– Idzie, idzie, więc ja zmykam, a ty korzystaj. O zabezpieczeniu pamiętaj. – Ucałowała Ivo w policzek i odeszła kręcąc biodrami, na co chłopak tylko uśmiechnął się.
Zaraz jednak ten uśmiech zgasł, kiedy wielkolud stanął przed nim. Mocne ciało, mięśnie i ogólnie smaczny kąsek reprezentował sobą nieznajomy, ale Ivo nagle poczuł, że ma ochotę się odsunąć. Jeszcze kilka minut temu był pewny, że zgodziłby się na seks, po który tutaj przyszedł. W tym momencie nie mógł tego zrobić, bo czuł, że zdradziłby Fabiano. Nie byli razem, co było faktem nie do podważenia, ale przez długie godziny dzielili ze sobą bliskość, która coś dla baristy wciąż znaczyła.
Nieznajomy położył dłoń na jego ramieniu mówiąc:
– Śliczny jesteś. Mam nadzieję, że równie pięknie będziesz pode mną krzyczał.
Na te słowa Ivo przeszły nieprzyjemne dreszcze. Znał ten typ. Wielu mężczyzn było takich. Obchodziło ich tylko jedno. Oni sami. Nie było dotyków, pocałunków. O siebie trzeba było się samemu zatroszczyć. Czasami to było dobre, ale nie dzisiaj. Może kiedyś, kiedy otrząśnie się z ostatnich przeżytych chwil z prawnikiem. Otworzył usta by odmówić propozycji, kiedy odezwał się inny głos. Głos pełen jadu, lodu i tak bardzo znajomy, że włosy stawały mu na ciele, jakby przyciągane magnesem do jego właściciela. Rozpoznałby wszędzie, w największym tłumie ten niski ton.
– Jeżeli nie zabierzesz z niego swojej ręki, stracisz ją.
Ivo odważył się odwrócić na stołku i natychmiast uderzyła w niego fala gorąca. Fabiano Salieri faktycznie znajdował się tutaj, w całej swej wspaniałej osobie. Rzucał ostre spojrzenie w stronę dużo większego od siebie mężczyzny. Moretti przez chwilę bał się, że wielkolud rzuci się na prawnika, ale ten wyglądał jakby podkulił pod siebie ogon, który miałby gdyby był psem. Nieznajomy odszedł bez jednego słowa i barista mu się nie dziwił. Znalezienie się pod obstrzałem lodowych sztyletów jakimi były oczy Salieriego, nie było przyjemnym doznaniem. Fabiano nie miał na sobie okularów, więc z pewnością założył soczewki, które tylko potęgowały moc jego spojrzenia. Ale on się nie bał, więc zapytał:
– Co ty tutaj robisz?
– Dobre pytanie. Również chciałbym poznać na nie odpowiedź.
Salieri faktycznie nie był pewny co tutaj robił. Zanim się zorientował w swoich działaniach siedział w samochodzie jadąc do domu Ivo. Nie zastał go tam, więc przypomniał sobie o klubie. W Internecie poszukał lokalu pod nazwą, którą chłopak podał. Działał jak na automacie. Wiedział tylko jedno. Nie zamierzał pozwolić, aby Moretti uprawiał seks z innymi mężczyznami. Możliwe, że był zazdrosny i to zadziałało  na niego bardzo silnie. W chwili kiedy ujrzał jak ten wielki mężczyzna kładzie dłoń na kimś, kto do niego nie należy, miał ochotę go rozszarpać. Emocje przelewały się przez Fabiano jedna za drugą. Tak mu nie znane, a zarazem znajome, bo dawno temu możliwe że je poznał. Tak jak on sprzeczne ze sobą, ale silne.
– Czyli nie chciałeś tu przyjechać, tak samo jak nie chcesz mnie i co? Wygnałeś mi okazję na dobry seks. Co teraz? – Ivo wstał podtrzymując w lewej dłoni swoją kurtkę. Całkowicie zapomniał o niedopitym drinku. – Zabraniasz innym tego czego sam nie chcesz. Pies ogrodnika z ciebie, mecenasie. A co jeżeli to był facet mojego życia? – zapytał stając tak blisko prawnika, że czuł pałające od jego ciała gorąco. Mógłby przysiąc nawet, że czuje bicie jego serca, które przyśpieszało tak jak oddech Salieriego.
– Miłość twojego życia? – Fabiano uniósł brew. Położył dłoń na karku Ivo, przytrzymując go. Podobał mu się makijaż chłopaka. Jego ubranie. Zbliżył ich usta do siebie, ale go nie pocałował. – Może tylko chwilowa przyjemność, ale nie żałuj, bo nie dałby ci tego, co ja mogę dać.
Powiedział to tak głębokim głosem, że nogi Ivo zmiękły, a jego penis zainteresował się tym szczególnie mocno. Powinien odepchnąć prawnika, tak jak zrobił z nim Fabiano, ale nie potrafił. Nie będzie czynił tego samego.
– Przeleć mnie – wyszeptał, chociaż przy głośnej muzyce jego słowa mogły zostać odczytane jedynie z ruchu warg.
Fabiano nakrył usta chłopaka swoimi i tym razem nie było w prawniku niczego uległego. Nie pozwolił Ivo przejąć kontroli nad pocałunkiem, a barista właśnie tego potrzebował. Pragnął poczuć, że należał do tego mężczyzny. Westchnął tylko owijając swoje ręce wokół szyi prawnika, uchylając usta dla jego języka.
To miał być tylko zwykły pocałunek, ale przerodził się w coś głębokiego, żarliwego i pochłaniającego. Słysząc słowa Ivo, Fabiano nie potrafił posłuchać głosu rozsądku. Tak jak niesłuchały go ręce skradające się pod koszulkę chłopaka. Palcami musnął jego brzuch. Przesunął je nad linią spodni ku tyłowi, by ostatecznie zatrzymać dłonie na pośladkach Ivo.
– Chodźmy stąd – powiedział Moretti odrywając się od niesamowicie dobrych warg. Polizał je koniuszkiem języka. Przytrzymał ręce Fabiano na swoich pośladkach. – Chodźmy jak najszybciej. I daj mi kluczyki do samochodu – dodał, ale nie czekając na nie, czy jakąkolwiek odpowiedź chwycił prawnika za dłoń, prowadząc go ku wyjściu.
Gdy wyszli z klubu, Fabiano wskazał miejsce gdzie zaparkował Maserati i rzucił chłopakowi kluczyki. Ivo posłał mu przy tym tak gorące spojrzenie, że prawnik nie bacząc na ludzi wokół, miał ochotę rzucić dwudziestotrzylatka na maskę samochodu i go wziąć.  Nie mógł tego zrobić. Tak jak nie mógł pojąć swoich działań. Od chwili kiedy powiedział Ivo, że to co się pomiędzy nimi wydarzyło, było pomyłką stało się wiele różnych rzeczy. Po wyjściu baristy z domu Paolo, poczuł tak ogromną pustkę i samotność, które krzyczały na niego, że został sam i na zawsze będzie sam. Wróciły wspomnienia, rzeczy które stały się z nie jego winy.
Nie chciał kochać Ivo, nie wierzył w miłość, ale jeżeli był ktoś komu na nim zależało, to nie mógł zrezygnować. Moretti chciał go takim jakim go widział, jakim go poznał, jak nikt inny. Pragnął go, pomimo że były rzeczy, o których nie wiedział. Natomiast on przy bariście czuł się tak jakby wygrał los na loterii i nie potrafił z tego zrezygnować. To, plus zazdrość i znalazł się w tym miejscu, w którym Ivo właśnie zaparkował.
– Las? Zabrałeś nas do lasu? – W samochodzie dach był podniesiony, do tego wokół panowała ciemność. Jedynie księżyc zaglądał do nich ciekawski tego, po co tu przybyli.
– Bo nie mogę dłużej czekać – odpowiedział Ivo i wychyliwszy się, chwycił głowę prawnika w obie ręce, by wycisnąć na jego ustach pocałunek. Mężczyzna sapnął i Moretti nie czekał dłużej na to by to prawnik przejął kontrolę. Dzisiaj obaj mieli dzień i ochotę na zamianę ról i cieszył się, że potrafili być ze sobą tacy kompatybilni. Jeżeli to nie przeznaczenie to co innego, pomyślał barista poddając się wargom prawnika i jego rękom wciągającym go na kolana.
Westchnął gdy usta Fabiano przesunęły się po jego szyi. Ręce błądziły po jego ciele. Palce przesuwały się po skórze baristy, zostawiając palące ślady, jakby wcześniej ogień całował te ścieżki na ciele, które zostały wyznaczone przez dotyk. Nie pozostał dłużny pieszcząc mężczyznę jak tylko mógł, klęcząc nad jego udami na przednim siedzeniu pasażera. Rozpiął koszulę prawnika i odchylił ją odsłaniając gładką klatkę. Natomiast Fabiano wsunął ręce pod spodnie Ivo stwierdzając, że chłopak nie miał na sobie bielizny. Spodnie przeszkadzały w jego planach.
–Musimy uwolnić was z tego – wyszeptał Salieri.
– Nas?
– Ciebie i jego – odpowiadając prawnik przesunął dłonią po kroczu Ivo, pokazując kogo jeszcze miał na myśli.
– A mówiąc o nim… – Nie kończąc wypowiedzi, dwudziestotrzylatek sięgnął do rozporka prawnika i odpiął go chcąc wyjąc jego penisa, po czym został zatrzymany.
– Najpierw ty.
– To poczekaj. – Ivo przeniósł się na siedzenie kierowcy i po kilku wygibasach, jednym bolesnym uderzeniu łokciem w drzwi oraz chwili śmiechu, znalazł się bez spodni. Wyjął z nich jeszcze prezerwatywę i saszetkę z nawilżeniem.
Wrócił na kolana prawnika, który od razu chwycił go za biodra. Natychmiast do siebie przylgnęli, a penis Ivo otarł się o brzuch kochanka.
– Chcę na tobie pojeździć, panie mecenasie – wyszeptał Ivo. Bardzo go podniecało to, jak go nazywał i było to obopólne odczucie. Jego oczy już się przyzwyczaiły do ciemności, którą i tak rozrzedzał księżyc, więc dobrze widział twarz Fabiano.
– Do tego zmierzamy, Moretti. – Pozwolił by Ivo wyjął jego penisa, a potem nałożył na niego prezerwatywę. On tymczasem rozerwał saszetkę z żelem i część wylał sobie na palce, a część na dłoń Ivo.
Chłopak rozsmarował nawilżenie na osłoniętym członku prawnika. Natomiast Fabiano czystą ręką chwycił kark Ivo, nachylając go ku sobie do pocałunku. Drugą przeniósł za niego, by wsunąć palce pomiędzy pośladki i popieścić jego dziurkę. Moretti jęknął w usta mężczyzny, czując delikatne pocieranie. Chciał by już wsadził mu palce, ale Salieri odmawiał. Dzisiaj działo się wszystko na jego warunkach, co podniecało zarówno jego jak i Ivo.
– Proszę, proszę, proszę. – Barista był gotów na wszystko, by to drażniące pocieranie zmieniło się w coś silniejszego. – Proszę, proszę – szeptał owiewając gorącym oddechem policzek prawnika, to jego szyję. Każde miejsce, które całował i lizał. Próbował nabić się chociażby na jeden palec. Przyjąłby jego penisa bez tego, już tak robił. Dla niego szybki seks nie wymagał przygotowań, ale gra wstępna, w którą bawił się Fabiano już tak. To doprowadzało go do frustracji. Wszystko działo się tak powoli, a zarazem przynosiło intensywniejsze doznania.
– Niecierpliwy – wymruczał Fabiano i wsunął w chłopaka jeden palec słysząc przepiękny, jakby pełen spełnienia jęk. Polizał kolumnę jego szyi, a Ivo odchylił głowę poruszając biodrami.
Gdy do jednego palca dołączył drugi, dla Ivo wciąż było to za mało. Taki dotyk czynił go jeszcze bardziej niecierpliwym, głodnym, a przede wszystkim szczególnie wrażliwym na wszelkie bodźce zarówno cielesne, jak i emocjonalne. Zaczął odczuwać wszystko jeszcze mocniej, kiedy Fabiano wziął do ręki jego penisa przesuwając po całej długości tymi swoimi, długimi palcami.
Słodkie tortury trwały całe wieki. Łzy tańczyły mu w oczach. Potrzebował więcej, a kochanek mu tego nie dawał, zabierając go na wyżyny przyjemności z oczekiwania na mocniejsze wrażenia. Do chwili zanim wysunął z niego palce Ivo sądził, że już więcej nie zniesie i bardzo się mylił. W chwili kiedy prawnik nakierował go na swojego penisa, podtrzymując go dla niego, Moretti dowiedział się, że intensywność tego co czuł może być znacznie większa. Oparł drżące ręce na ramionach Fabiano i przytrzymując się go powoli opadł na całą, czekającą na niego twardą długość.
Salieri wypuścił z siebie przekleństwo i uderzył głową w zagłówek, kiedy poczuł jak jego penis zostaje połknięty przez coś niewiarygodnie ciasnego, a mimo to wchodził z łatwością. Dopasowując się idealnie jakby był przeznaczony do tego miejsca i tego chłopaka. Objął Ivo, przez co znaleźli się jeszcze bliżej siebie. Było im gorąco, a w samochodzie panowala duchota. Lepili się od potu, którym przesiąkła koszulka Ivo oraz jego koszula i żadnego to nie obchodziło. Ich usta i języki połączyły się we wspólnym tańcu.
Moretti zakołysał biodrami wydając z siebie dźwięki skomlenia. Byli bardzo blisko siebie, przytuleni. Spragnieni siebie, pogrążeni w intymności jaką dawała im mała przestrzeń. Orgazmy budowały się w nich powoli, a czym bliżej znajdowali się końca, prawnik pozwalał szybciej poruszać się Ivo. Oparł mocno stopy o podłogę podrzucając biodrami i wbijając się w niego.
– Jesteś tak głęboko. – W pewnej chwili wyszeptał barista, zmieniając kąt ruchu by penis masował jego prostatę. Cały dygotał. Uda mu się trzęsły z wysiłku i tego co się zbliżało, kumulując się w nim coraz bardziej. – Tak głęboko. We mnie. W moim sercu. Głęboko. Tak! Tak! Tak! – powtarzał bezmyślnie Ivo, a z oczu popłynęły mu łzy, które Fabiano scałował, a jedną z nich zebrał językiem.
Kiedy prawnik polizał usta Morettiego, dwudziestotrzylatek poczuł na nich słony smak. Po chwili wydał z siebie przeciągły jęk dochodząc na pierś i brzuch prawnika wsysając go w siebie, ściskając. Fabiano przez to nie mógł dłużej wytrzymać, pchnął parę razy w górę, bardziej brutalnie niż potrzebował i odpuścił szczytując i wbijając przy tym palce w biodra chłopaka jakby prosząc, aby nie przestał się poruszać. Ivo nie zrobił tego. Wręcz postąpił przeciwnie, mimo tego jakie miał wrażliwe wnętrze. Pracował intensywnie zaciskając się na nim i prawnik nie był pewny, ale mógłby przysiąc, że po chwili zamroczony przez przyjemność barista jeszcze raz doszedł, wydając z siebie płaczliwy dźwięk, a potem zmęczony znieruchomiał.
Salieri opuścił usta na jego szyję zaczynając go całować i po chwili odnalazł jego wargi. Nie potrzebował słów, aby wszystko zrozumieć. Ivo naprawdę go kochał. Miał go głęboko w swoim sercu. Bo tego dotyczyły jego wcześniejsze słowa. Ale jak to możliwe, kiedy nie ma miłości?, pomyślał nie zamierzając go odpychać, uciekać. Wciąż rozgrzany, wciąż spragniony Ivo Morettiego, którego przez kolejne mijające minuty tulił, całował i trzymał przy sobie, nie zamierzając puścić.

6 komentarzy:

  1. Tego się nie spodziewałam, chociaż czułam, że jak tamten wielki podszedł do Ivo to ktoś (a raczej Fabiano) się pojawi :) No ale tak skończyć? To jakby połowa rozdziału dla mnie XD Za mało i za szybko się czytało :D
    Pozdrawiam i weny życzę dużo :)
    ~Tsubi

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie no nie posiadam słów by to opisać. Twoje opowiadania są wspaniałe i zaskakują z każdym kolejnym rozdziałem. Nawet nie potrafię już czytać innych opowiadań ponieważ tak bardzo twoja twórczości wywarła na mnie wrażenie. Kocham cię za to co robisz i czekam z niecierpliwością na więcej 😊

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję za kolejny rozdział :)
    Fabiano mnie nie zawiódł :) Zawalczył o swoje i chyba mu się to opłaciło ;)
    Mam nadzieję, że przestanie już wątpić w uczucie Ivo :)
    Dużo weny :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. o rety rety jak długo mnie tu nie było.
    kopnąć w tyłek i tyle! Ale psokojnie nie zapomniałam o Tobie.
    Mam nadzieję, ze Paolo i Domenico naprawią stosunki ze sobą.
    W końcu są taką cudowną parą.
    No i Fabiano w końcu otworzył się przed Ivo.
    Uwodzisz mnie kochana tym opowiadaniem ;) już teraz będę częściej do Ciebie zaglądać także już wkrótce czeka mnie kolejny rozdział.
    Ściskam mocno.

    OdpowiedzUsuń
  5. Hejeczka,
    wspaniale, o tak Fabiano jakimś trafem znalazł się w tym klubie pieknie to pokazało ze jednak Ivo jest ważny dla niego, bardzo mu się nie podobał ten "niedźwiedź" trzymający ręce na Ivo... ;)
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  6. Hejeczka,
    o tak, o tak... Fabian znalazł się w tym klubie pięknie to pokazało,że jednak Ivo jest ważny dla niego bardzo mu się nie podobał ten "niedźwiedź" trzymający ręce na Ivo... ;)
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz. :)