Hejo. :)
Ja tylko na chwilę, aby przypomnieć, że sklep Book-self.pl od 1 stycznia będzie zawieszony z powody prac technicznych. Teraz są tam promocje niektórych ebooków oraz książek. Moje też się tam znajdują, ale nie wszystkie. Za to na Beezar.pl macie wszystkie moje teksty w obniżonych cenach do końca roku. Może kilka dni dłużej. Tutaj wrzucam link do informacji sprzed kilku dni: Klik
Dobra, miało być krótko, ale przypomniałam sobie o czymś. Jest to info dla osób, które kupiły książkę "Spontaniczna decyzja". Bardzo Was przepraszam za te poprzesuwane marginesy. Drukarnia musiała zawalić, a ja nic o tym nie wiedziałam, bo książkę dostałam dopiero w tym tygodniu. Jestem zawiedziona, bo ja osobiście bym taką książkę odesłała i nie podoba mi się to jak jest przez to wykonana, jeżeli chodzi o marginesy. Tak nie powinno być, ale po tak długim czasie już nie da się nic zrobić. Jeszcze raz przepraszam.
A dla zainteresowanych tym o co chodzi wrzucam zdjęcie.Moim zdaniem niewiele brakowało, a ucięłoby tekst.
W szkole rodzenia pojawili się punktualnie. Jaemin miał
nadzieję, że będzie się tutaj dobrze czuł. Miał na sobie wygodny, granatowy
dres. Pod bluzę założył koszulkę z krótkim rękawem na wypadek, gdyby mu się
zrobiło gorąco. Na sali, do której wprowadziła go uśmiechnięta kobieta, byli
już inni uczestnicy zajęć. Głównie pary mieszane, ale znaleźli się też pary
jednopłciowe. Wszyscy siedzieli na podłodze. Ciężarne osoby opierały się o
piersi swoich towarzyszy. Z tego co wiedzieli, to wszyscy byli tutaj pierwszy
raz.
– Zajmijcie miejsce. – Wskazała kobieta, która ich tu
wprowadziła, na kawałek podłogi. – Wyjaśnię to, do czego przygotowują państwa
te zajęcia. Nauczymy państwa, jak radzić sobie z bólem i lękiem. Pomogą w tym
ćwiczenia oddechowe, wzmacniające i rozluźniające mięśnie. Ich zbawienne skutki
odczujecie w czasie ciąży, przed i po porodzie. Nauczymy o metodach znieczuleń,
co zabrać ze sobą do szpitala, kiedy zacznie się akcja porodowa. Już na miesiąc
przed wyznaczonym terminem porodu dobrze jest spakować torbę z potrzebnymi
rzeczami. Zaręczam, że kiedy nadejdzie ten wyczekiwany dzień, a często i noc,
nie będzie na to czasu. Nauczymy, jak radzić sobie po porodzie. Dzięki lekcjom
dowiedzą się też państwo, na czym polega połóg, jak radzić sobie, gdy dopadnie
huśtawka nastrojów, rozczarowanie, przygnębienie czy depresja poporodowa.
Dowiedzą się też państwo, jakie prawa przysługują waszemu dziecku i rodzącej
matce czy rodzącemu ojcu. Zajęcia odbywają się trzy razy w tygodniu, ale to od
państwa możliwości, zdrowia zależy, jak często będą państwo w nich
uczestniczyć.
Jaemin słuchał tego wszystkiego i poczuł, że zrobił dobrze,
zapisując się do tej szkoły. Na pewno wiele się dowie i czas tutaj nie będzie
stracony. Cieszył się, że ma przy sobie Daesoona. Bardzo go teraz potrzebował.
Bardziej niż w początkowych miesiącach ciąży. Wszystko przez to, że z każdym
dniem poród był coraz bliżej, a on lękał się wszystkiego. Nawet tego, co będzie
po porodzie. Opiekowanie się dzieckiem nie było niczym łatwym. Czytał, że wiele
rodzących rodziców czuło zmęczenie, nie wysypiali się, nie mieli chwili dla
siebie. Dlatego tak bardzo była potrzebna pomoc drugiego z rodziców.
Zajęcia, z małą przerwą, trwały dwie godziny, podczas których
było bardzo dużo śmiechu. Grupa, w której udało im się być, była bardzo
rozrywkowa, a czas dzięki temu zleciał bardzo szybko. Jaemin wiedział, że tu
wróci. Czuł się doskonale nie tylko fizycznie, ale psychicznie. Żałował, że nie
zapisał się wcześniej. Ale podobno ten czas, w którym się pojawił, też był bardzo
dobry. Daesoon bardzo mu pomagał podczas ćwiczeń oddechowych. Lee, żegnając się
z prowadzącą i innymi, był pewny, że od teraz sobie ze wszystkim poradzi.
Owszem strach przed porodem nie minął, ale wierzył, że go oswoi.
Wrócili do domu zadowoleni. Dużo rozmawiali w samochodzie. W
sumie to Lee bez przerwy mówił, a Daesoon tylko potakiwał. Później w domu
ciężarny chłopak opowiedział wszystko mamie, kiedy ta wróciła z pracy.
Rodzicielka chętnie słuchała i była wdzięczna Daesoonowi za to, jak opiekował
się jej synem. Wierzyła, że kiedyś ten młody człowiek odwzajemni uczucia
Jaemina. Tworzyli piękną parę.
– W domu też
mam ćwiczyć oddechy – mówił podekscytowany Lee. – A, i muszę jeszcze dostarczyć
im badania od lekarza. Muszą wiedzieć, czy wszystko jest w porządku i
jakie mogą zalecić ćwiczenia fizyczne. Z
tego co mówił doktor Kwon, to nic nie stoi na przeszkodzie, bo w takich
szkołach wiedzą co robią. Wie, jakie są to ćwiczenia. Nie będziemy przecież
biegać po boisku.
– Chętnie
byś to zrobił – wtrącił Daesoon, rozsiadając się na kanapie w pokoju, w którym
tego wieczoru przebywała cała trójka.
– Pewnie, że
tak. – Oparł się bokiem o ojca swojego dziecka i położył nogi na siedzisku
sofy. – Nawet nie wiesz, jak mi brakuje grania w nogę.
– To jak już
będziesz mógł, rozegramy jakiś meczyk z weekend, kiedy chłopaki przyjadą.
– Chętnie.
Nasz syn będzie nam kibicować.
Dzwonek do drzwi sprawił, że przerwali rozmowę, a YuRin
podążyła wpuścić gościa, którego się spodziewała.
– To chyba
mój tata – stwierdził Kim, rozpoznając głos rodzica. Po chwili w pokoju pojawił
się Kangsoon.
– Nie
wstawajcie – poprosił gość, dostrzegając, że obaj chłopcy chcieli go przywitać
z szacunkiem. – Jaeminie, jak się czujesz?
– Bardzo
dobrze. Mały tylko ciągle kopie.
– Będzie
piłkarzem. Ma tę smykałkę po nas – dodał Daesoon. – Masz dziwną minę, tato.
Kangsoon usiadł w fotelu. Potarł dłonią czoło.
– Rozmawiałem
z twoją mamą.
– O Taesoon?
– Tak.
Jeszcze raz próbowałem ją przekonać, że źle robi, zakazując tobie spotkań z
siostrą.
Nie zgodziła się. Co więcej… SooJung zażądała rozwodu.
– Jak to?
Mama… – Zacisnął usta.
Jaemin wyprostował się
i spojrzał na Dae. Chłopak był bardzo zdenerwowany. Na pewno wierzył, że
wszystko będzie dobrze i ich rodzina kiedyś znów się połączy. Tymczasem okazało
się, że jego marzenia stały się nierealne.
– Twoja mama
zawsze była przeciwniczką rozwodów, wiem o tym, synu. Niestety, powiedziała, że
poniesie te konsekwencje, a jej rodzina to na pewno zrozumie. Wykluczyła cię z
rodziny, a teraz mnie. – Westchnął ciężko, ale nie było po nim widać, że to go
martwi.
– Za to, że
nam pomagasz?
– Tak, ale
nie mam zamiaru niczego zmieniać. Muszę przyznać, że już od jakiegoś czasu
twoja mama i ja… Nie ma niczego pomiędzy nami, co by nas trzymało razem. To
było nieuniknione.
Daesoon nadal nie mógł w to uwierzyć. Jego rodzice rozstawali
się? Przecież kochali się.
Nie, to niemożliwe!
– Jak to nic
was razem już nie trzymało?
– Synu, nie
kocham twojej mamy, a ona mnie. Byliśmy razem, bo tak trzeba, bo takie są
konwenanse, tradycja. Jak widać nawet ona ma dość. Byliście też wy. Ty i twoja
siostra. Ale ty sobie poradzisz, masz nową rodzinę.
– Co z
Taesoon? Jak ona to przetrwa? Ma trzynaście lat.
– Tae
zostanie z mamą. Zrozum, tak będzie lepiej. Sprzedamy dom…
Daesoon nie mógł tego dłużej słuchać. Wstał i wyprostowany
jak struna wyszedł z pokoju.
Kangsoon chciał za nim pójść, ale Jaemin go powstrzymał.
– Ja z nim
porozmawiam. – Obawiał się tego trochę, bo chłopak był wściekły, a kiedy
Daesoon był w takim stanie, to nie panował nad słowami. Niestety w takich
chwilach potrafił uderzyć bardzo celnie tam, gdzie najbardziej zabolało.
– Chcę być
sam! – krzyknął dziewiętnastolatek, słysząc, że ktoś wchodzi do pokoju, w który
dzielił z Jaeminem.
– To ja.
Mnie też wyrzucisz?
– Mam na to
ochotę. Nie praw mi teraz kazań, nie mów, że wszystko będzie dobrze. Nie znoszę
tego. Rozumiesz, co się dzieje?! Moi rodzice się rozwodzą! Nie będą już razem.
Nie będę miał ich obojga.
– Nie będą
razem, ale nadal będą.
– Miałeś tak
nie mówić! – krzyknął na Jaemina. – Nadal będą? Czy ty siebie słyszysz? Czy ty
w ogóle siebie słyszysz i wiesz, co mówisz?! – Naskoczył na Jaemina, wyrzucając
ręce na boki.
Lee wziął głęboki oddech. Dobra, dostawał rykoszetem, ale da
radę.
– Tak, wiem
co mówię. Co z tego, że twoi rodzice się rozstają? Nie masz pięciu lat. A poza
tym i tak ich masz. Cały czas. Ja mam tylko mamę – łzy stanęły mu w oczach – i
wiesz co? Wolałbym, aby moi rodzice byli po rozwodzie, bo to byłby mniejszy ból
niż ten, kiedy każdego dnia uświadamiam sobie, że mój tata nie żyje i jak
bardzo za nim tęsknię. Nigdy nie zobaczy swojego wnuka. Zapominam, jaki miał
głos. Tak bardzo boli cię to, że dwoje ludzi, którzy już niczego do siebie nie
czują, nawet przyjaźni, się rozstaje? To sobie wyobraź, co byś czuł, będąc na moim miejscu. – Otarł ze
złością łzę spływającą po policzku.
Daesoon przymknął oczy. Odetchnął kilka razy głęboko.
– Moja mama
też nigdy nie zobaczy swojego wnuka.
– Ona żyje.
Jeszcze zmieni zdanie. – Ostrożnie podszedł do niego, wyczuwając, że chłopak
się uspokoił. Chwycił jego dłonie, uniósł i obie ucałował.
– Dla niej
umarłem. Wiesz, co czuje ktoś, komu mama mówi, że żałuje…
– Nie
wspominaj o tym. – Położył dłoń na jego policzku. – Nikt nie powiedział, że tak
będzie zawsze. Ja tam wierzę, że ona kiedyś zmieni zdanie. – Wstrzymał oddech,
a gdy wypuścił powietrze, zapytał: – Żałujesz, że… Że począłeś to dziecko ze
mną?
– Słucham? –
Zmarszczył brwi, nie wierząc w to, co Jaemin mówi.
– Gdyby nie
to, twoja rodzina…
– Przestań!
– Odsunął się od chłopaka. – Pomyśl, zanim coś powiesz! Miałbym żałować tego,
że będziemy mieć syna?
– Że ze mną
będziesz mieć dziecko. To mam na myśli. To przeze mnie ona się ciebie wyrzekła.
Twoja mama nigdy mnie nie lubiła. Od zawsze mną gardziła. Kiedy miałem
piętnaście lat, szczególnie czułem jej nienawiść. – Może ona wiedziała, co
czuję do jej syna, zapytał w myślach sam siebie, i jej się to nie podobało?
Przecież nie dorastam do pięt jej pierworodnemu. Miała takie plany wobec niego.
– Obdzielała
mnie nią – powiedział Kim cicho. – Obdzielała mnie nienawiścią do ciebie. Od
zawsze zabraniała mi się z tobą bawić, a kiedy dorośliśmy, wtedy szczególnie,
jakby to było jej celem wartym wszystkiego, opowiadała mi, jaki jesteś zły,
twoja rodzina ma niższy status niż nasza. Powtarzała w kółko, że nie wolno mi
się z tobą zadawać. Niczego nie osiągniesz i taki przyjaciel jak ty tylko mnie
ośmieszy i wiele innych rzeczy. Ziarno wykiełkowało podsycane moim charakterem
i jej trucizną. – Usiadł i pochylając się, ukrył twarz w dłoniach. – A mimo
tego jaka ona jest…
Jaemin zajął miejsce obok chłopaka i położył mu dłoń na
plecach, masując je kolistymi ruchami.
– Tęsknisz
za nią.
– Konkretnie
za moją rodziną. Za tym, byśmy byli razem. Bym mógł zabrać ciebie i naszego
syna do nich w odwiedziny, spędzać razem czas. Ale masz rację. –
Wyprostował się.
– Nadal mam
rodziców. A gdy byliśmy razem, to nie było idealnie. I byłem dupkiem. – Popatrzył
w bok na Jaemina. – Nadal nim bywam.
– Nadal, ale
lubię, gdy masz takie dni jak wczorajszy czy dzisiejszy. Jesteś słodki. –
Zaśmiał się.
– Facet nie
może być słodki. – Cmoknął usta Jaemina i wstał. – Porozmawiam z tatą. Tak
szczerze. Obu jest nam to potrzebne.
Jaemin został sam, wdzięczny, że wściekłość Daesoona tak
szybko została ułagodzona. Nie lubił,
kiedy chłopak był taki. Nie lubił też, kiedy Kim się od niego oddalał, tak jak
ostatnio to było. Miał nadzieję, że kolejne tygodnie będą w miarę takie jak te
ostatnie dwa dni. Spokojne, szczęśliwe i
Daesoon będzie przy nim.
Do pokoju weszła YuRin.
– Zostawiłam
ich samych. Uśmiechasz się.
– Dobrze mi,
mamo. Naprawdę mi dobrze.
– Bardzo
mnie to cieszy. – Usiadła przy nim.
– Wiesz, że
jesteś najlepszą mamą na świecie?
– Na pewno
będę najlepszą babcią. – Roześmiała się. Już nie mogła się doczekać, kiedy
weźmie na ręce wnuka. – To zanim pójdę zrobić kolację, opowiedz mi jeszcze o
tej szkole rodzenia. Za czasów, kiedy byłam z tobą w ciąży, to czegoś takiego
nie było.
– Świat
idzie do przodu. – Uśmiechnął się do niej i zaczął opowiadać jej o ludziach,
których poznał na zajęciach, ale myślami
był przy Daesoonie i jego rozmowie z ojcem.
~*~
W niedzielne popołudnie Jaemin autobusem dotarł do swojego
przyjaciela. Chłopak mieszkał w mieszkaniu i Lee musiał wjechać windą na
czwarte piętro. Nie lubił wind, ale nie dałby rady wejść po tylu schodach i nie
zmęczyć się. Szczególnie bał się o plecy i nogi, by go nie bolały bardziej niż
zwykle. Przeszedł wąskim korytarzem i stanąwszy przed odpowiednimi drzwiami, nacisnął dzwonek.
Drzwi po chwili się otworzyły, ujawniając postać JunHo. Chłopak po powitaniu
wpuścił go do maleńkiego przedpokoju, gdzie Lee zdjął buty i kurtkę.
– Nie ma
nikogo?
– Nie.
Wszyscy są u wujka na urodzinach. Jakoś udało mi się od tego wywinąć. Ale nie
powiem, mama nie była zadowolona. – Zaprowadził Jaemina do swojego pokoju.
Niewielkie pomieszczenie mieściło w sobie jednoosobowe łóżko, stolik, wąską,
narożną szafę i biurko.
– Czyli twoi
bracia nie będą nas podsłuchiwać? – Rozsiadł się na łóżku, opierając plecy o
ścianę za sobą. Wziął na kolana poduszkę, której poszewka miała frędzle. Zawsze
lubił się nimi bawić.
– Tym razem
nie. Soku?
– Tak.
Kiedy Jaemin czekał na przyjaciela, rozglądał się po
pomieszczeniu, przypominając sobie czasy, kiedy spędzał tutaj prawie każdą
wolną chwilę. A wtedy siedmioletni bracia JunHo ciągle im przeszkadzali lub
podsłuchiwali.
– Bliźniacy
wypili cały sok pomarańczowy – powiedział JunHo, wchodząc do pokoju z dwoma szklankami
napełnionymi czymś czerwonym. – Ale porzeczkowy został.
– Też lubię.
– Wziął od przyjaciela szklankę i od razu się napił.
– Widzę, że
chciało ci się pić. – Cheong zajął miejsce po drugiej stronie łóżka, podwijając
nogę pod siebie.
– Mhm.
– Myślałem,
że Daesoon przyjdzie.
– Nie mów,
że się nie cieszysz z jego nieobecności. Daesoon miał inne plany. – Zawinął
palcami frędzel z poduszki. – Zaplanował spotkanie ze swoimi nowymi znajomymi.
Nie będę go przecież trzymał przy sobie. Nie jest moim więźniem.
– Dlaczego
się tłumaczysz?
– Nie wiem.
– Jaemin wychylił się lekko i odstawił na biurko sok. – Mam wrażenie, że muszę
go bronić.
– Ja o nic
go nie oskarżam. Chociaż uważam, że powinien być przy tobie. A jeżeli gdzieś
wychodzi, to z tobą.
– JunHo, on
i ja nie jesteśmy parą. Jest wolny…
– Nie jest
wolny. Ma was i obowiązki.
– Oj, możesz
być spokojny o to, że zajmuje się nami. Czasami jest kochany. Bywa okropny.
Bardzo. – Pogłaskał się po brzuchu. – Ale bywa też miły. Wiesz, co wczoraj
zrobił? Opowiedział bajkę naszemu synowi. A dzisiaj rano powiedział, że kupi
kilka książeczek i będzie mu czytać. – Rozmarzył się.
– Jaeminie,
przyjacielu, wpadłeś na całego.
– Wiem.
Bezgranicznie go kocham.
– Powiedz mu
to. – Cheong wstał, by wziąć laptop.
– Zwariowałeś?
Nie mogę tego zrobić.
– To znaczy,
że będziesz się wiecznie dusił?
– Lepiej
powiedz, dlaczego ty i EunRa nie jesteście już razem.
– Jae,
odwracanie kota ogonem nic ci nie da. Ale jak chcesz. – Tym razem JunHo usiadł
bliżej przyjaciela. – A EunRa i ja… Szkolna miłość. Takie się czasami wypalają
i rozpadają. Tylko ty potrafisz kochać przez całe lata. Po prostu poznała kogoś
innego. Jeżeli jej z nim dobrze, to tylko mogę życzyć im szczęścia. To co,
pogramy trochę jak za dawnych czasów?
– Jeszcze
pytasz? Masz coś nowego?
– Pytanie. –
Kliknął na ikonkę niedawno zamontowanej gry. – U mnie zawsze nowości. Jaemin
dał mu kuksańca w bok.
– Dobrze, że
wróciłeś – szepnął JunHo, spoglądając na Lee.
– Nigdzie
nie odszedłem. To ty postanowiłeś wyjechać daleko hen.
– Mam na
myśli to, że wśród tego wszystkiego, twojej ciąży, związku z Daesoonem, który
waszym zdaniem nie jest związkiem, nadal pojawia się mój stary kumpel, z którym
można pograć. – Podłączył do laptopa sprzęt, tak aby mogli grać na nim we
dwóch. Podał jednego pada Jaeminowi.
– Zawsze
byłem i nadal jestem. Może teraz moje priorytety się zmieniły i będą
zmieniać, w przyszłości utonę w stercie
pieluch, ale na razie korzystaj. – Napił się jeszcze, zanim skupił swój wzrok
na ekranie, oglądając z fascynacją intro nowej gry piłkarskiej.
Jaemin spędził u przyjaciela kilka godzin. Bardzo potrzebował
tych chwil. Głupich rozmów, żartów, dowalenia przyjacielowi w grze i tej takiej
normalności – jak to u nastolatków – którą miał, zanim wpadł z Daesoonem.
Brakowało mu tego, ale nigdy tego co miał, nie zamieniłby na tę beztroskę,
której się poddał. Kiedy wrócili rodzice JunHo, którzy uwielbiali Jaemina, tata
chłopaka odwiózł go do domu. Dzięki temu Lee nie musiał tułać się po nocy po
mieście.
Było już późno, kiedy umył się i położył do łóżka. Daesoona
jeszcze nie było. Na esemesa odpisał mu, że dobrze się bawi w klubie karaoke.
Podejrzewał, że chłopak wróci bardzo późno. Nie chciało mu się spać, więc zajął
się czytaniem książki, którą kilka dni temu zaczął. Wciągnął się ponownie w
fabułę, kiedy usłyszał, że ktoś wszedł do domu. Od razu rozpoznał te kroki. Po
chwili do pokoju wszedł Daesoon, przecierając oczy. Zachwiał się.
– Piłeś –
stwierdził Jaemin, kiedy chłopak usiadł na łóżku.
– Trochę.
– Ale chyba
nie prowadziłeś samochodu po wypiciu alkoholu.
– Odwieźli
mnie. Ale jutro czeka mnie jazda autobusem na uczelnię. – Skrzywił się. Nie
znosił jeździć autobusem.
– Jakiś ty
biedny. Inni codziennie tak wszędzie dojeżdżają. Idź się umyj i chodź spać.
Daesoon popatrzył na niego i puścił mu oczko.
– Dobrze,
mamusiu, tak zrobię.
– Przywalę
ci. No, ruszaj tyłek, bo mi tu padasz. Kim podniósł się, ziewając.
– Rano
będziesz żałować, że tyle wypiłeś – powiedział Jaemin, skupiając się z powrotem
na tekście, ale nie bardzo mu szło, bo Kim chodził po pokoju, próbując
znaleźć swoje ulubione spodnie od
piżamy, które dzisiaj rano Lee wyrzucił do prania. – Weź nowe. Jutro zrobię
pranie. I pasowałoby pojechać na zakupy. Mama nie ma czasu, a trzeba kupić
podstawowe rzeczy. Choćby takie jak papier toaletowy. Przede wszystkim papier.
– Postaram
się być jutro wcześniej. – Odsunął szufladę komody, drugą od góry, tę, w której trzymał swoje rzeczy. Tak naturalnie
się przeniósł do pokoju Jaemina, że nawet się nie zorientował, kiedy jego
ubrania znalazły swoje miejsce. Przybywały do tego pokoju po trochu. Kilka rzeczy jednego dnia, kilka
drugiego.
– Pomóc ci?
– Nie jestem
aż tak pijany, aby spodni od piżamy nie znaleźć. – Taka prawda, że nie znalazł,
ale za to wziął czyste bokserki i z nimi powolnym krokiem udał się do łazienki.
– Nie wywal
się tylko – poradził ciężarny chłopak.
– Tak,
mamusiu. – Wyszedł z pokoju.
Dopiero wtedy Jaemin zaśmiał się. Daesoon od dawna się nie
upił. Właściwie to ostatnio tak dużo wypił, kiedy się kochali po raz pierwszy.
Odłożył książkę i wsunął się bardziej pod kołdrę, nasłuchując odgłosów z
łazienki. Miał nadzieję, że Kim naprawdę będzie uważać na siebie. W takim
stanie łatwo mógłby się pośliznąć i przewrócić. Uderzyć w coś głową… Przerwał tok
tych makabrycznych myśli. Nic nie mógł na to poradzić, że bał się o niego. To
normalne, kiedy się kogoś kocha. Odwrócił się na lewy bok i pogłaskał brzuch.
Nie spał, tylko leżał spokojnie,
czekając na ojca swojego dziecka. Ten pojawił się kilka minut później. Światło
w pokoju zgasło, a po chwili Jaemin poczuł, jak Daesoon wsuwa się do niego pod
kołdrę. Omiótł go zapach mydła. Chłopak od razu przytulił się do jego pleców, a
jego ręka jak zwykle znalazła się na dużym
brzuchu Jaemina.
– Kupiłem
dzisiaj te bajki. Ale zostały w samochodzie – szepnął Kim, całując ramię
leżącego przy nim chłopaka. – Dobranoc.
– Dobranoc –
odpowiedział Lee, splatając swoje palce z jego. I tak zasnął, z wtuloną w swoje
plecy miłością jego życia.
Miałam Ci napisać że margines był przesunięty, ale nie miałam kiedy i po tym jak skończyłam czytać zapomniałam o tym. Nawet źle wykonana książka, nie przesłoniła mi tekstu i jak zawsze jestem zachwycona tekstem kiedy za każdym razem czytałam ją. Jestem z Ciebie dumna wydałaś książkę i mam nadzieję że kolejny tytuł znajdzie się w mojej kolekcji <3 Oczywiście w dobrze wyciętymi kartkami :D Bo już pewnie dopilnujesz to że ma być pięknie prosto :)
OdpowiedzUsuńUuu... Chcę więcej takich miłych rozdziałów. I smutno mi na myśl, że za niedługo będę musiała się pożegnać z tym opowiadaniem. Czemu każda historia musi mieć koniec???
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i do następnego...
❤❤❤
OdpowiedzUsuńNapisałam dośc duży komentarz i bach wywaliło mnie z blogspota.
OdpowiedzUsuńBrr. mój net doprowadza mnie do szau.
A więc od początku.
Rozdział z dokładnie takich jaklubię. Wspaniały, delikatny i tak niezwykle uczuciowy.
Kiedy czytałam miałam ciarki na plecach.
To coś naprawdę niezwykłego i czyta się jednym tchem.
I chciałabym by Twoja pasja pisania wróciła.
Nikt nie robi tego z tak wielkim potencjałem jak Ty.
wierzę w Ciebie i Twoje możliwości.
Będę czekać na ciąg dalszy i pozdrawiam serdecznie.
Hej,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, Deasson zmienił się bardzo, mam nadzieję że i zakocha sie w Jeaminie w przyszłości...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia