3 grudnia 2017

Szczęście od losu tom 1 - Rozdział 18

Dzisiaj bez zbędnych wstępów zapraszam na rozdział i dziękuję za komentarze. :)





          Jestem gruby – powiedział Jaemin, stojąc przed lustrem i patrząc na siebie.
Daesoon przewrócił oczami, próbując nie komentować tego, co ostatnio mówił Jaemin, który był w siódmym miesiącu ciąży.
          Nie uważasz, że mam już duży brzuch? Może lekarz się pomylił i będą bliźniaki.
Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki Kim podniósł wzrok znad telefonu, na którym przeglądał maile.
          Jak to bliźniaki? Przecież miałeś wczoraj badanie USG i jest jedno dziecko. Brzuch też jest dobrych rozmiarów.
Jaemin wzruszył ramionami. Nie podobał się sobie. Owszem, był w ciąży, ale  dużo przytył. Gdzieniegdzie widział tłuszczyk. Bardzo krytycznie ostatnio na siebie patrzył. Wcześniej tak nie było, ale zaczęło się to pewnego dnia, kiedy zobaczył, jak z Daesoonem rozmawia bardzo przystojny chłopak. Od czasu pobytu u babci minęły ponad dwa miesiące. Nadszedł marzec, a Daesoon rozpoczął studia, na które dojeżdżał. Wybywał z domu rano i wracał bardzo późno. Ostatnio nawet później niż zwykle. Raz chłopak czegoś zapomniał i Jaemin razem z przyjacielem udał się do niego na uczelnię. To właśnie tam zobaczył Kima z jakimś chłopakiem. Rozmawiali, jakby byli wyjątkowo bliscy sobie. Lee poczuł się  zazdrosny, ale i niepewny. Przecież to, co miał, to tylko ułuda. Nie był związany z Daesoonem. Sypiali ze sobą, chłopak mu pomagał, interesował się dzieckiem, ale nic więcej. Chociaż ostatnio tak różowo nie było. Kim nieznacznie odsunął się od niego. Nie było tak jak zawsze. Ale mogła być to wina tego, że chłopak miał znacznie mniej czasu. A podobno na studiach miał mieć go więcej. Jaemin bał się, co to wszystko oznacza.
          Mama nadal nie pozwala mi się widywać z moją siostrą – warknął Daesoon, wstając z łóżka. Nadal był w piżamie. Niedługo miał zbierać się na uczelnię. – Nie widziałem Taesoon kilka miesięcy. Wywiozła ją do dziadków. Mama też nie chce się ze mną spotkać. Dla niej naprawdę umarłem. – Czasami widywał mamę, jak wychodziła z domu, próbował z nią rozmawiać, ale traktowała go jak powietrze.
Lee podszedł do ojca swojego dziecka i po prostu go przytulił. Nie znalazł odpowiednich słów, by mu je przekazać, więc wybrał najprostszą drogę. Jemu to zawsze pomagało. Daesoon westchnął w jego szyję.
          Muszę zobaczyć siostrę.
          Poproś swojego tatę, by ci to umożliwił. – Odsunął się i popatrzył w te jego piękne oczy.
          Nie wiem. Pomiędzy rodzicami też nie jest ciekawie. Twoja mama spędza z moim tatą za dużo czasu. – Kim cofnął się i skierował do szafy. Musiał się umyć i ubrać.
          Sądzisz, że winą mojej mamy jest to, że twoi rodzice się ze sobą kłócą? Są tylko przyjaciółmi. Nikim więcej.
          Nie wiem. Nie, wiem. Nie mam czasu teraz rozmawiać.
          Ale zajęcia masz od dziesiątej. Jest dopiero ósma.
          Jadę wcześniej. Jestem umówiony. – Zabrawszy ubrania, Daesoon wyszedł z sypialni Jaemina.
          Umówiony? – szepnął do siebie Lee, usiadłszy na łóżku. Podejrzewał, że to z tym chłopakiem Daesoon chce się spotkać. W sumie chłopak miał prawo kogoś poznać. Przecież jego nie kochał i kiedyś na pewno spotka miłość swojego życia. Natomiast on zostanie sam z dzieckiem i miłością, którą krył w sercu. Jaemin był pewny, że nikogo innego nie pokocha. Zresztą i tak nikt go nie zechce z dzieckiem. Nie każdy pragnie wychowywać nie swoje potomstwo. – Będziemy razem. – Pogłaskał się po brzuchu, odganiając głupie łzy. Te i tak się pojawiały, bo Jaemin nie potrafił nie przeżywać tego, że ktoś, kogo się kocha, miałby  spotykać się z kimś innym. Mógł się mylić i tamten chłopak nic nie znaczył dla Daesoona. Szkoda tylko, że to właśnie Kim wzbudził jego największe wątpliwości, kiedy Lee zapytał się go o tamtego studenta. Daesoon powiedział: „To jest nikt, pytał tylko o coś”. Nie wiedział, że Lee dłużej ich obserwował i na pewno nie był to „nikt”.
Uspokoił się trochę i założył na siebie szlafrok. Wyszedł do kuchni, gdzie na stole stało śniadanie. Jego mama przed wyjściem do pracy musiała je przygotować. Od stycznia pracowała w innym miejscu. Lepiej jej tam było, więcej płacili, ale on i tak nalegał, aby w końcu otworzyła coś swojego. Miała talent do przygotowywania wielu pyszności i ludzie polubiliby jej kuchnię. Ona się jednak temu opierała. Podejrzewał, że po prostu boi się życia na własny rachunek.
Zrobił herbaty sobie i Dae, po czym oparł się pośladkami o szafkę. Kim pojawił się w kuchni chwilę później.
          Siadaj i coś zjedz – powiedział Jaemin.
          Zjem na miejscu. Zresztą nie jestem głodny. Napiję się tylko. – Upił kilka łyków herbaty. Odstawił szklankę i podszedłszy do Jaemina, uklęknął przed nim. Rozwiązał szlafrok i po uchyleniu materiału pocałował brzuch chłopaka. – Tatuś jedzie się uczyć, a ty bądź grzeczny. Nie kop tak bardzo tatusia Jae. – Jeszcze raz pocałował brzuch, zawiązał szlafrok i wstał. – Nie wiem, kiedy będę.
          Jak zawsze.
          Hm?
          Miłego dnia.
          Dzięki, wzajemnie – rzekł Kim i wyszedł do przedpokoju, pozostawiając Jaemina w plątaninie głupich myśli.

~*~

Lee korzystając z coraz cieplejszych i słonecznych dni, spacerował po parku, tym znajdującym się niedaleko jego miejsca zamieszkania. Musiał wyjść z domu, bo nie mógł już wytrzymać. Zamknięcie się w czterech ścianach nie było dla niego dobre. Poza maleństwem nie miał do kogo otworzyć ust. Mama z niepokojem zostawiała go samego, ale nie miała wyjścia, musiała iść pracować. Tak samo Kim musiał jeździć na uczelnię. Chłopak chciał w przyszłości być inżynierem, a to wymagało większego zaangażowania w zajęcia. Opuszczanie ich nie wyszłoby mu na dobre. Jaemin zapewniał ich oboje, że sam sobie poradzi, a gdyby coś się działo, to będzie dzwonić.
          Jaemin? – Usłyszał ciężarny chłopak i obejrzał się.
          Doktor Kwon. – Ukłonił się.
          Zapomniałeś, jak mam na imię?
          Jijang. Co tutaj robisz? Mieszkałeś w innym mieście.
          Niedawno przeprowadziłem się w te okolice. Cieszę się, że wziąłeś moje zalecenia pod uwagę i wychodzisz na spacery. Powinieneś też dostosować się do mojej prośby i chodzić do szkoły rodzenia. Już dwa miesiące temu ci to mówiłem. Musisz przygotować się na poród.
          Nadal ciężko mi o tym myśleć. – Ruszył dalej spacerkiem, a doktor dołączył do niego.
          To cię nie ominie. Dlatego musisz wiedzieć co robić, kiedy nadejdzie ten czas. Poza tym te zajęcia będą też dobre dla dziecka. Dobrze by było, aby drugi ojciec z tobą przychodził i ci pomagał. Ważne jest, aby pary… – urwał, dostrzegając minę nastolatka. – Przepraszam. Wiem, że nie jesteście razem, ale sprawiacie takie wrażenie. Każdy, kto was widzi, przysiągłby, że jesteście parą.
          To tylko pozory. Dae jest dla mnie dobry i dla dziecka, ale tylko tyle. Możliwe, że z kimś się zwiąże, a ja odejdę na bok. – To, że uprawiali seks, niczego nie oznaczało. Tym bardziej że chłopak w tym względzie się od niego zaczął odsuwać. Ostatnio tylko po prostu ze sobą spali. Nic więcej. On nadal go pragnął, ale Kim uciekał od tego. Jaemin chwilami jedynie czekał na to, kiedy chłopak wyniesie się do drugiego pokoju.


          Wszystko dobrze? – zapytał Kwon. – Może porozmawiamy?
          Nie, chyba nie. – Lee wzruszył ramionami.
          Byłem taki jak on w jego wieku – powiedział Jijang, a oczy Jaemina wbiły się w niego. – Do dzisiaj żałuję tego, co się stało. To była moja wina.
Czyżby to była ta tajemnica doktora, którą tak chciałem poznać? –  pomyślał Lee.
          Miałem dziewiętnaście lat, kiedy mój chłopak zaszedł w ciążę. Nie spodziewaliśmy się tego. Zabezpieczyliśmy się, ale prezerwatywa była uszkodzona. Nie chciałem tego dziecka. Kochałem chłopaka, który je nosił, ale chciałem żyć jeszcze, być wolnym. Rozpocząłem studia medyczne. Nie chciałem zobowiązań. Nie opiekowałem się nimi. Chciałem, aby dziecko zniknęło. Odsunąłem się od YounHe. Zacząłem go obwiniać o tę ciążę. Wykrzyczałem mu w twarz, że uszkodził prezerwatywę. To nie była prawda. Między nami było coraz gorzej. Pewnego dnia YounHe zaczął zwijać się z bólu. Był w trzecim miesiącu.
Jaemin  zauważył,   że  coraz   ciężej   mówić  doktorowi   Kwon,  ale  mu   nie  przerywał.
Podejrzewał, co usłyszy.
          Poronił. Dopiero wtedy zdałem sobie sprawę, do czego doprowadziłem. Zamiast mu pomóc, zaopiekować się nim, być, wspierać… Zabiłem nie tylko naszą miłość, ale i dzieci. To były bliźniaki. Dzisiaj dzieci miałyby osiem lat, a ja byłbym szczęśliwym małżonkiem fantastycznego faceta. – Spojrzał w błękitne niebo. – Nie wybaczyłem sobie tego, co  zrobiłem. Jesteś pierwszą osobą, której to mówię. Drogi moje i YounHe się rozeszły. Minęły lata, a ja wciąż tamtym żyję. Dlatego skończyłem medycynę na kierunku, po którym mogę pomagać ciężarnym kobietom, ale przede wszystkim mężczyznom. Cieszyłem się, kiedy widziałem, jak Daesoon ci pomaga.
          Z początku tak nie było. Chciał, aby nasze dziecko umarło.
          Domyślałem się tego. Jak mówiłem, byłem taki sam. Dlatego dużo z nim rozmawiałem.
          To były te rozmowy na osobności. – Zaśmiał się Jaemin. – A ja sądziłem z początku, że coś złego się dzieje, tylko to przede mną ukrywacie.
          Nie ukrywałbym, gdyby coś było nie tak. Na szczęście wszystko jest w porządku. Jaemin przystanął.
          Nadal kochasz YounHe?
Jijang spojrzał w oczy swojego pacjenta, a zarazem przyjaciela. Uśmiechnął się i skinął głową, mówiąc:
          Nigdy nie przestanę go kochać.
Po tym spotkaniu Lee jeszcze długo myślał nad tym wszystkim. Nad bólem zarówno YounHe, jak i doktora Kwona. Wyobrażał sobie, jak obaj musieli cierpieć. Nadal jeden z nich cierpi, a może i drugi też. Zastanawiał się, czy tamten założył rodzinę, a może jest sam. On jednak to miał szczęście. Daesoon w końcu go zaakceptował i ich dziecko. I cokolwiek się wydarzy, to zawsze będzie. Nawet wtedy, jeżeli go nie pokocha i zwiąże się z kimś innym.

~*~


Daesoon wrócił do domu, kiedy na dworze było już ciemno. Jaemin leżał na kanapie, oglądając telewizję. Przysypiał, kiedy usłyszał otwieranie zewnętrznych drzwi.
          To ja.
          Jestem w salonie. – Usiadł, krzywiąc się. W ostatnich dniach coraz bardziej bolały go plecy i nogi. – Zjesz coś?
Kim wszedł do pokoju. Wyglądał na bardzo zmęczonego.
          Nie, jadłem na uczelni. – Usiadł obok chłopaka i pocałował go w szyję, kładąc dłoń na jego brzuchu. – Dobrze się czujesz?
          W miarę. Oglądałem film i zasypiałem. Jak było na zajęciach?
          Ciężko. Nie sądziłem, że podejmuję się takich studiów.
          Zawsze możesz je zmienić.
          Nie, zawsze chciałem być inżynierem. Wyobrażam sobie, jak buduję domy, mosty. – Zachęcił Jaemina, aby ten położył głowę na jego kolanach. Wsunął palce w jego włosy i zaczął się nimi bawić. – Mama chciała, żebym był prawnikiem. Ale to nie dla mnie.
Lee zamruczał, czując pieszczotę palców w swoich włosach.
          A ja chcę być lekarzem. Chcę pomagać ciężarnym mężczyznom. Za rok planuję iść na studia. – Przymknął powieki. Było mu dobrze. Daesoon już dawno tak sam z siebie do niego nie przyszedł, by spędzić z nim czas.
          To pójdziesz na studia.
          Mhm. Spotkałem dzisiaj na spacerze doktora Kwona. Znów mnie namawiał na szkołę rodzenia.
          Ma rację. Powinieneś się zapisać.
          Nie chcę tam chodzić sam – powiedział Jaemin. Poczuł, jak palce w jego włosach nieruchomieją.
          Wiesz, że mam zajęcia przez całe dni. Jedynie w weekendy bym mógł ci towarzyszyć.
          Sprawdzę, czy jest możliwość nauki w soboty i niedziele.
          Ale nie w tą, bo się umówiłem – szepnął Daesoon po chwili milczenia. Jaemin uniósł się. Spojrzał na chłopaka.
          Zapomniałeś, że w tę niedzielę mieliśmy pojechać do JunHo? Mój przyjaciel zapraszał nas już kilka razy.
Kim wstał. Przeczesał dłońmi włosy.
          Sam możesz do niego iść. Ja… Mam pewne plany.
          Spotykasz się z kimś?
          Słucham?
          Pytałem, czy spotykasz się z jakimś chłopakiem? Jeżeli tak, to mi powiedz. Ale wtedy chyba nie wypada, byśmy dzielili jedno łóżko. – Lee wyłączył telewizor. Film przestał go interesować. Teraz ważniejsze było co innego.
          Co się w tej twojej łepetynie uroiło? Sądzisz, że mam romans czy co? – Zirytował się Kim.
          Przecież nie jesteśmy razem. Masz prawo kogoś poznać.
          Chcesz tego, Jae? Chcesz, abym poznał jakiegoś chłopaka, był z nim? Może na to czekasz, co?!
          Widziałem ciebie i tego studenta. Tego, o którym powiedziałeś, że to „nikt”. Z nikim nie rozmawia się tak ciepło, nie śmieje się, nie patrzy w ten sposób. Nie pochyla się do tego kogoś tak, jak wy to robiliście.
          I co z tego? Lubię Minho. Tylko tyle. Poznaję nowych ludzi. Chcę spędzać z nimi czas. Tak, to z nim i jego znajomymi umówiłem się w niedzielę. Chcemy gdzieś wyjść. Mam dość siedzenia w domu. Chcę poszaleć. Przykro mi, ale z tobą nie mogę tego zrobić, bo nie chcesz ze mną nigdzie wyjść.
          Muszę dbać o dziecko – warknął Jaemin. – Nie mów, że nie chcę nigdzie z tobą wyjść.
          Do klubu nie chcesz. – Patrzył jakby z pretensją na Lee, a chłopak to widział.
          Tam są tłumy. Jak sobie to wyobrażasz? – Położył ręce na brzuchu. – Mnie w ciąży wśród tylu ludzi? Tego szaleństwa? W miejscu, gdzie ktoś może mnie uderzyć przypadkiem  w brzuch? Tego chcesz?! Aby ktoś skrzywdził naszego syna?
          Nie. Przepraszam. – Skruszony Daesoon uklęknął u stóp chłopaka. Oparł czoło o jego kolano. – Ale mnie i Minho naprawdę nic nie łączy. Dogadujemy się ze sobą i tyle. – Popatrzył w górę na Jaemina. – Skąd ta niepewność?
          Hormony – odpowiedział Lee wymijająco. Nie chciał się kłócić. Nie miał na to siły.
Zmienił temat. – Rozmawiałeś ze swoim tatą?
          Tak. – Usiadł na piętach. – Mama nie pozwala mu się widywać z Taesoon. Dodał też, że nie wie co robić. Jest dyrektorem liceum, a nie potrafi przeciwstawić się swojej żonie.
          Twoja mama zawsze była silną kobietą. Władczą.
          To chyba źle. Nie uważasz? – zapytał Kim. – Żałuję, że nie jest taka jak twoja mama. Jaemin  pochylił  się  na  tyle,  na  ile  pozwalał  mu  brzuch.  Pogłaskał  palcami   policzek
Daesoona i uśmiechnął się do niego.
          Za to nasze dziecko będzie miało świetną babcię. I dziadka. Twój tata wariuje na punkcie wnuka. Już zapowiedział, że kupi mu najlepsze zabawki, jakie znajdzie. Będzie zabierać na mecze i spacery. Oboje też chcą pomóc w opiece. Ja mam nadzieję, że twoja mama zmieni zdanie, kiedy zobaczy wnuka.
          Sądzisz, że zechce go zobaczyć?
          Wyślemy jej zdjęcia. – Wyprostował się. – Pójdę się umyć i dzisiaj położę się wcześniej.
A ty?
Daesoon skrzywił się.
          Mam dwa dni na zrobienie projektu konstrukcji mostu kolejowego za pomocą pewnego programu. W sumie to muszę dokończyć to, co zaczął profesor. Nie mam pojęcia jak to zrobić. – Wstał z podłogi. – Jestem na pierwszym roku, a już mam robić takie rzeczy.
          Chodzi pewnie o sprawdzenie waszych umiejętności. Przez miesiąc się czegoś  nauczyłeś. – Uniósł się z kanapy. Kręgosłup znów dał o sobie znać.
          Boli cię. Umyj się i zawołaj mnie, jak już będziesz w łóżku. Posmaruję cię tym olejkiem, którego kazał używać doktor Kwon.
          To nie będziesz robił projektu w naszym pokoju?
          Nie chcę ci przeszkadzać, jak będziesz spał. Trochę to potrwa.
          W porządku – odparł Lee, kierując się do wyjścia z pokoju.
W łazience skorzystał z toalety. Już chyba milionowy raz tego dnia. Później umył się, wytarł, wyszorował zęby i po tym jak zawołał Daesoona, ubrany w spodnie od piżamy, udał się do sypialni. Położywszy się na łóżku na boku, bo na brzuchu leżeć nie mógł, obserwował, jak w pokoju pojawia się Daesoon i z szuflady komody wyciąga butelkę ojejku rozluźniającego mięśnie. Jijang mówił, że ten olejek, który jest bezpieczny dla dziecka, i powolny masaż – którego ich nauczył – bardzo pomaga na bolące plecy oraz nogi ciężarnego mężczyzny.
Daesoon wspiął się na łóżko i wylał sobie trochę olejku na dłoń. Odstawiwszy buteleczkę, roztarł tłustą ciesz w dłoniach, a potem ułożył je na plecach Jaemina. Zaczął powoli masować skórę, naciskając ją kciukami. Olejek bardzo szybko się rozcierał i wchłaniał.
          Jak dobrze – zamruczał Lee. Cieszył się, że Daesoon poświęcał mu czas. Poczuł wyrzuty sumienia, że chciał oskarżyć go o coś, czego nie było. Zepsułby tym ich relacje. Kim po prostu miał trudne studia. Pierwszy semestr będzie dla niego najcięższy, bo niełatwo się na tej uczelni utrzymać. To też normalne, kiedy Kim zechce po tygodniu pracy wyjść gdzieś z nowymi znajomymi. Nie chciał go uwiązać przy sobie. To dla nich obu nie byłoby dobre. Daesoon miał prawo się zabawić w jakimś klubie. Nareszcie mógł to zrobić. Szkoda tylko, że gdzieś tam w środku i tak było mu żal, że Kimowi bez niego tak łatwo przyjdzie to szaleństwo.
Zanim się spostrzegł, zasnął. Ból ustąpił, ale mimo tego ręce Daesoona Kima  wciąż powoli, delikatnie masowały plecy Jaemina Lee.

10 komentarzy:

  1. Dziękuję za rozdział oraz pozdrawiam i życzę weny

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudna. Mam nadzieję, że jakoś się wszystko ułoży.

    OdpowiedzUsuń
  3. Na początku miałam wrażenie,że coś mnie ominęło haha a na końcu,że coś za szybo mi się przeczytało hah :) Dobrze na początek tygodnia przeczytać nowy rozdział :) Życzę weny i pozdrawiam :) ~Tsubi

    OdpowiedzUsuń
  4. Ma ktos kontakt z ktoras z tych autorek Kitiara uth Matar i Nagini bo chce przeczytac ich blog a potszebne jest zaproszenie. Z gory dziekuje

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie. Ja nawet nie wiem kto to jest. Prawdopodobnie to autorki które już nie piszą. No, ale to tylko przypuszczenia. Może ktoś wie coś o nich. Dla mnie jak napisałam są nieznane.
      W sumie to ogólnie dla mnie dziwne mieć blog i ograniczać ludziom czytanie tego co się tworzy.

      Usuń
  5. Hej kochana.
    Trochę rozumiem trochę Dae.. Jest zmęczony całą sytuacją, ciążą i wszystkim. By na siebie uważać biedny musi siedzieć w domu. To nie jest łatwe dla żadnego rodzica. Dodatkowo jest jeszcze Kim. Niby nic ich nie łączy ale jednak wyczuwam więź. Czy Kim kiedyś się przyzna o uczuciu do Dae? Widać, że facet nie jest mu obojętny. Mam jakieś przeczucie, że ta impreza Kima przyniesie tylko kłopoty.
    A ty kochana jak się trzymasz?
    Jak Twoja wena? Mam nadzieję, że wróciła.
    Ściskam mocno i posyłam buziaki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wena sobie odeszła. Nic nie piszę i nie wiem kiedy będę pisać. Niestety. Ale to się zapowiadało już od dawna. :/

      Usuń
  6. Cześć mam pytanie czy masz może jakiś kontakt czy cokolwiek do autorki Anishya Devlingel bo chciałabym zakupić jej ebooka "Pan pozna Panią ... Pana" ale nw za bardzo jak to mogę zrobić. Zresztą, jeżeli wiesz jak mogę się z nią skontaktować to byłabym wdzięczna za napisanie mi.
    A co do twojego opowiadania byłam tak bardzo ciekawa jak to się zakończy że kupiłam obydwa tomy i powiem ci że są świetne tylko szkoda że ten drugi jest taki krótki.
    Nie mogę się doczekać jakiegoś nowego twojego opowiadania :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam z Anishyą dawniej popularną AkFą kontaktu. Nie wiem czy w ogóle jest możliwość kupna jej ebooka czy ebooków, ale tutaj są informacje, że można autorce zapłacić za tekst przez PAyPala: http://akfa-dreamlandpress.blogspot.com/2016/06/moje-ebooki.html
      W ogóle to najlepiej by było skontaktować się z autorką przez maila, ale też nie ma pewności czy odczyta wiadomość.
      Cieszy mnie, że oba omy Ci się podobały. Niestety druga część krótka, bo w sumie to traktowałam jako dodatek do tomu pierwszego. A poza tym już nie miałam pomysłów. :)
      Pozdrawiam cieplutko.

      Usuń
  7. Hej,
    och miałam dobre wnioski co do doktora Know... mam nadzieję, że go nie zdradza...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz. :)