Dziękuję za komentarze. :*
Stanęli przed drzwiami rodzinnego domu
Stevena. Obaj schludnie ubrani, uczesani i… trzymający się za ręce. Wczoraj
powiedział Kieranowi, że chce się ujawnić, nie mając na myśli słowa
„natychmiast”, tym samym dając mu czas do namysłu, a on przystał na to z
ochotą. Do tego Kieran powiedział, że chciał zacząć od teraz. Pokazać, że jest
partnerem Stevena, w co sam zainteresowany jeszcze nie mógł uwierzyć. Duncan
wyobrażał sobie zaskoczenie wszystkich. Już widział, jak szczęki bliźniaków
opadają z trzaskiem. Ciekawe, czy będzie potrzeba jakiegoś sprzętu medycznego,
aby im pomóc w umieszczeniu szczęk na swoim miejscu.
– Jesteś pewny? – zapytał Steven.
– Tak, jestem pewny. To tylko twoja rodzina,
nie cały świat, ale nawet wtedy nie puściłbym twojej ręki. – Uniósł ich
złączone dłonie i pocałował palce Stevena.
– W porządku.
Nacisnął dzwonek, który odezwał się
tradycyjnym „bim bam” i zanim nabrał powietrza do płuc, drzwi się otworzyły.
Stanęła w nich Nancy z ogromnym wyszczerzem na ustach, kartonem soku w jednej
ręce, a drugą trzymała na klamce.
– Stałaś i czyhałaś, aż zadzwonię, przy
okazji podglądając nas przez ten maleńki witrażyk? – Wskazał placem na małą,
kolorową szybkę w drzwiach.
Dziewczyna nie odpowiedziała, zawieszając
wzrok na ich splecionych dłoniach, potem przeniosła go na nich obu, każdego
dokładnie, lustrując i ponownie powróciła do dłoni.
– Zdarzył się cud. Nareszcie zakneblowałem
jej usta – szepnął do Kierana, pochylając się do niego nieznacznie.
– Nie mów hop, póki nie przeskoczysz –
poradził Kieran.
– Ta. Co, nalampiłaś się już i możemy wejść,
czy mamy wracać?
– He? – bąknęła nastolatka. Gdzieś za nią
przebiegł mały piesek, potem pięcioletni chłopiec, a za nim młoda, blond włosa
kobieta z koszulką w ręce.
– Mózg jej zżarło. Podwójny cud.
– Jak ja ci zaraz zeżrę mózg, braciszku, to
się nie podniesiesz. Co to jest? – Wskazała na ich dłonie.
– Mojego chłopaka chyba mogę trzymać za rękę,
co nie? – Po tych słowach miał ochotę zatkać sobie uszy. Nancy zaczęła piszczeć
i skakać z radości, omal nie upuszczając soku. Jej pisk wywołał wilcze stado
wychodzące teraz z gniazda zwanego salonem. Watahą przewodziła mama i ciocia
Klarise.
– Dziewczyno, obdzierają cię ze skóry, czy
jak? – zapytała matka, dopiero po chwili zauważając gości. I Steven po raz
kolejny przekonał się o jej spostrzegawczości, kiedy Lennora uniosła brwi do
góry, ukrywając uśmiech za słowami: – Nancy, wpuść ich.
Siedzieli przy stole w jadalni. Steven po
kolei obserwował biesiadników. Szczególnie ich reakcje na obecność gejowskiej
pary przy stole. Ojca ignorował tak, jak on jego. Obaj nie zamierzali wszczynać
kłótni. Mama co chwilę dolewała gościom herbaty, to wody, to kompotu. Krzątając
się wokół stołu jak dobra gospodyni i nie słuchała próśb, żeby w końcu usiadła
i w spokoju zjadła posiłek. Nancy przekomarzała się z kuzynką Natalią, która
usiłowała nakarmić syna. Córka Natalii, siedmioletnia Oliv, siedziała grzecznie
i patrzyła się na niego rozkochanym wzrokiem. Tak było od czasu, jak zobaczyła
go po raz pierwszy. Dziewczynka miała długie blond włosy splecione w dwa
warkocze, których końce związano białymi wstążkami. Jim, mąż Natalii, potężny
mężczyzna o wyglądzie siłacza, rozmawiał z Kieranem, zaraz po zapoznaniu
znajdując z nim wspólny język. Obaj ukończyli te same kierunki na tej samej
uczelni i okazało się, że mają nawet tych samych znajomych. Edi, kuzyn,
siedział naburmuszony przy pełnym talerzu i bez przerwy pisał coś na
smartfonie. Na miejscu ciotki już by mu zabrał ten telefon. Niestety, ciotka
miała inne „zmartwienie” na głowie, siedząc z miną mówiącą: „nie zamierzam
akceptować miłości dwóch mężczyzn” i co rusz pytała o coś jego mamę. Czyli
rutyna, jak zwykle w takie obiadki. Największą atrakcję przedstawiał Lucas. Milczący, wgapiający się w wazon z
kwiatami. Nawet już nie udawał, że coś jest nie tak. Jak bardzo chłopak udawał
wesołego, gdy spotkał się bratem na plaży? Steven miał mnóstwo swoich spraw,
lecz konieczność zajęcia się nim, a przy okazji jego relacją z ojcem, stawała
się jedną z rzeczy do załatwienia w pierwszej kolejności.
Ukrajał kawałek przepysznego steku, wziął go
w palce i wsunął pod stół. Rafi z ochotą chwycił zębami mięso, uważając, by
jego zęby nie zraniły Stevena. Zamerdał ogonem i odszedł, by zjeść zdobyty
kąsek. Steven otarł palce w serwetę i napotkał wzrok Kierana. Aż ciepło mu się
zrobiło na sercu.
– Podkarmiasz zwierzątka?
– Tak patrzył, że musiałem ulec.
– To może ja tak zacznę patrzeć?
– Też chcesz dostać kawałek mięska? –
Usłyszał jak Nancy parska śmiechem, krztusząc się sokiem. Nie chciał wiedzieć,
co ona sobie pomyślała. Oj, nie chciał. W sumie sam powinien się zamknąć,
rozumiejąc, jak mogło to zabrzmieć. Zmrużył niebezpiecznie oczy, a dziewczyna,
zamiast odwrócić wzrok, jeszcze butniej uniosła do góry podbródek.
– Dolać komuś herbaty? – zapytała mama,
widząc, że zaraz mogą paść niewybredne, perwersyjne żarty na tematy, o których
jej siostra na pewno nie chciała słuchać. Dlatego Steven z ochotą przystał na
jej propozycję, porywając szklankę Kierana i podstawiając ją rodzicielce.
– Mamo, nalej Kieranowi. On lubi herbatę.
– Długo jesteście razem? – zapytała Natalia,
uwalniając w końcu swojego syna od jedzenia. Chłopiec z radością zsunął się z
krzesła i zaczął bawić się z psem.
Steven zrozumiał, że to pytanie zostało
skierowane do niego i Kierana. Poruszanie niebezpiecznych tematów podczas
rodzinnych spotkań w wielu przypadkach kończyło się awanturą. Rzucił okiem na
ojca, ale ten jakby był w swoim świecie.
– Właściwie to znamy się od liceum…
– To wiem. Przecież już dawno poznaliśmy
Kierana. Pytam, odkąd jesteście w związku?
– Od… – Próbował policzyć godziny. Czy to już
było po północy, jak zgodził się być z Kieranem, czy jeszcze nie?
– Jesteśmy razem od kilkunastu godzin –
odpowiedział za niego Kieran.
– Ale ty byłeś hetero – wtrąciła Nancy.
– Chyba tak chciałem myśleć – odpowiedział,
mierząc nastolatkę swoimi oczami. Ta się zarumieniła i poprawiła włosy.
– Wara od niego. – Steven pstryknął ją w nos.
– Mamo, on mnie bije. – Dziewczyna potarła
się po nosie.
– Nie rozmawiajcie o takich świństwach przy
stole, a już zwłaszcza przy dzieciach – rzuciła ciotka Klarise i zaczęła
zbierać brudne talerze. – A ty, Edi, w końcu ruszyłbyś dupę.
Edi coś odburknął i dalej bawił się
telefonem. Steven nie zwracał już na nich uwagi, zajęty obserwowaniem brata.
Ten powinien dołączyć się do rozmowy. Zawsze tak robił, jednak teraz uparcie
milczał. Steven zawziął się, że nie wyjdzie z tego domu, dopóki nie pozna
powodów takiego zachowania.
Reszta obiadu przebiegła w miarę spokojnie. W
miarę spokojnie, ponieważ odezwał się ojciec i poruszył temat polityki, czyli
kolejny temat, jakiego unika się przy stole. Zaczął kłócić się z Klarise i
gdyby nie Jim, rozpętałaby się mała, rodzinna wojna.
– Spokojnie, ludzie. Może porozmawiamy o
teatrze, filmach, literaturze? – rzucił propozycje.
Nie ma to jak neutralne tematy, na które nie
wszyscy przystają, ale w ostateczności lepsze to, niż kłótnia, czy też
krępujące milczenie.
– Przyniosę jeszcze kompotu. – Lennora wzięła
dzbanek, odrywając się od słuchania o nowym filmie w kinach. Sama wolała teatr,
a nie bezmózgie produkcje. Steven zanotował sobie w głowie, że kiedyś musi ją
zabrać do teatru.
– Mamo, ja to zrobię. – Odebrał z jej rąk
szklane naczynie i spojrzał na skonsternowanego Kierana. – Pomożesz mi?
– A tak, tak.
~*~
W kuchni Steven odstawił dzbanek na szafkę i
odwrócił się do partnera. Przyciągnął go do siebie, obejmując w pasie i
pocałował szybko w usta. Potrzebował chwili wytchnienia. Rodzinne spotkania
były potrzebne, ale czemu zawsze czuł się na nich tak, jakby był uwięziony w
klatce?
– Wybacz za nich. Naprawdę chcesz tu dalej
siedzieć i słuchać ich kłótni, widzieć skrzywioną twarz ciotki, bo jej nie pasuje,
że jesteśmy razem?
– Powiedziałem, że pójdę z tobą wszędzie, a
to się tyczy tego, że i wytrwam wszędzie. – Pocałował go w szyję. – Co jest z
twoim bratem?
– Będę chciał zostać po obiedzie i z nim
pogadać. Nie masz nic przeciw? Jak chcesz, to wróć do domu. To może trochę
potrwać.
– Nancy zamówiła mnie już do jakiejś gry,
więc obaj będziemy mieć zajęcie.
– W porządku. Tylko uważaj. Ta cholera jest
dobra. – Chwycił zębami jego dolną wargę i lekko pociągnął, aby po chwili wpić
się w jego usta.
– Też jestem dobry – powiedział, dopóki
jeszcze miał okazję.
– Wszędzie widzę tęczę i lukier.
Steven zamknął oczy. Siostra ma wyczucie,
kiedy wchodzić. Zresztą podobnie jak Holly.
– Mogę ją zabić? – zapytał Kierana.
Mężczyzna tylko się roześmiał i spojrzał na
dziewczynę. Jego wzrok naprawdę musiał powalać ludzi na kolana, bo nastolatka
znów zachowała się jak poprzednio. Rumieńce pojawiły się nawet na jej czole.
– Ty masz w tych oczach jakiś radar
przenikający przez człowieka, czy inne ustrojstwo? – zapytał partnera.
– O co ci chodzi?
– Bo jak patrzysz tymi swoimi ślepiami, to
ludzie mdleją. Pamiętasz, co ci o nich mówiłem?
– Nic nie robię, tylko patrzę.
– Dobra, chłopaki, ja zabieram kompot i
spadam, a wy się całujcie, czy co tam jeszcze chcecie, ale wygodniej jest w
sypialni. – Nancy nalała do dzbanka kompotu z jabłek i wyszła, zanim Steven za
nią pobiegł, co i tak w efekcie zostało mu utrudnione.
– Coś jej zrobię. Puść mnie. – Chciał oderwać
od siebie ręce partnera, ale ten trzymał go bardzo mocno.
– Chłopie, dzbanka szkoda i kompotu. Smaczny
jest.
– W sumie masz rację, ale ona robi się za
mądra. – Poddał się. – Kiedyś jej nakopię do tych czterech liter.
– Odda ci. – Kieran roześmiał się.
– To nie jest śmieszne – powiedział, nie
chcąc się odsuwać. Najchętniej zabrałby go do siebie i po prostu był tylko z
nim. Niestety, obiecał mamie, że porozmawia z Lucasem i słowa nie złamie. Nikt
mu jednak nie zabroni postać tu jeszcze chwilę i czuć przy sobie ukochanego
mężczyznę. Ciało Kierana było takie gorące, a zapach go upajał. Był zadowolony
z tego, że nie myślał, co może być kiedyś tam w przyszłości. Daleko z tyłu
zostawił wizje czarnego scenariusza, w którym Kieran go opuszcza, wyrywając mu
serce i zostawiając ropiejącą ranę, pogrążając go w depresji. Depresji o wiele
silniejszej, niż wtedy, kiedy musiał patrzeć, jak Atkinson wyjeżdżał. Zaczynał
być pewny siebie i tego, że ten mężczyzna naprawdę go chce. Tak samo jak on
chce być jego całym sercem.
– Kocham cię – powiedział i mocno objął
Kierana, głośno wzdychając. Znów nie usłyszał odpowiedzi, lecz przeczuwał, że
kiedyś to usłyszy. Zresztą nie słowa były najważniejsze, lecz gesty i czyny. A
z nich wynikało, jak bardzo Kieranowi na nim zależy. Uśmiechnął się w jego
szyję, a po chwili odsunął od niego. – Lepiej wracajmy do kuchni. Jeszcze
ciocia będzie miała brudne myśli.
– Sądzisz?
– Nie znasz jej. Potem nas opierdoli, że
pedały dają dzieciom zły przykład.
– Dogadałaby się z moim ojczulkiem – dodał
Kieran.
~*~
Dwie godziny później zamknął drzwi do pokoju
Lucasa. Chłopak siedział smętnie na łóżku i przeglądał jakiś magazyn
motoryzacyjny. Steven doskonale wiedział, że robi to po to, by udawać, jak
bardzo jest zajęty. Rozejrzał się po typowym pokoju nastolatka. Wszędzie leżały
porozrzucane ubrania. Ściany były oblepione plakatami, dwa regały uginały się
od książek, a półeczka na płyty była cała zapełniona grami, filmami i muzyką.
Pod oknem stało biurko i było to jedyne miejsce, na którym panował porządek.
Laptop stał równo ustawiony, a obok niego leżały dwie książki i zeszyt wraz z
długopisem.
– Przyszedłeś oceniać mój pokój, czy masz coś
mądrego do powiedzenia? – zapytał Lucas, nie przestając wgapiać się w obrazki.
– Porozmawiamy, jak odłożysz na bok to, czym
się teraz zajmujesz. – Odsunął krzesło od biurka, odwrócił je i usiadł na nim
okrakiem, układając ręce na oparciu.
– Och, szanowny braciszek będzie się bawił w
terapeutę. – Odłożył pismo i przesunął się w głąb łóżka, aby oprzeć się o
ścianę. Założył ręce na piersi i wpatrzył się butnie w niego. – Czego chcesz?
– Pokazujemy temperamencik, co? Jakoś na
plaży byłeś bardzo spokojny. Dałem się nabrać, że wszystko jest ok. – Położył
brodę na rękach. – Gadaj, co jest?
– Nic nie jest.
– Nie pierdol. Wszystko wiem od mamy. Dziwnie
się zachowujesz. Gdzieś łazisz, wracasz późno. Ogólnie jesteś jakiś dziwny. Nie
ćpasz, co? A może chlejesz gdzieś, zalewając się w trupa? Gadaj!
Wyraźnie było widać, że Lucas się wnerwił.
Jego oczy ciskały błyskawice.
– Mam siedzieć w domu i znosić to, jak ojciec
udaje, że mnie nie ma? Słyszeć, jak mówi do mnie, że pewnie będę taką samą
ciotą jak ty, tylko jeszcze się o tym nie przekonałem?! Przyszedł kolega do
mnie, a ten z tym wyleciał! Wiesz jak się poczułem?! – Pochylił się w jego
stronę.
– Wyobrażam sobie…
– Gówno sobie wyobrażasz!
Lucas zawsze chował w sobie wszystkie emocje.
Można było się nabrać na jego stoicki spokój, kiedy z zewnątrz pokazywał, że
wszystko gra, że się uśmiecha, a w środku gotowało się w nim, czy też pogrążał
się w smutku. Steven podejrzewał, że ma teraz do czynienia z mieszanką tego,
zaprawioną czymś w rodzaju urazy. Czyżby brat miał do niego żal? Za co?
– To mi powiedz.
– Wyprowadziłeś się i żyjesz sobie wolny jak
król! Żyj sobie, jak tam chcesz, ale niepotrzebnie wtrąciłeś się między mnie, a
ojca! Po chuja mu powiedziałeś o mojej pasji? Po cholerę stajesz po mojej
stronie, prosił cię ktoś?! Od tamtej pory stałem się dla ojca nikim! Jestem
gorszy niż śmieć! Wiesz, dlaczego? Bo zawsze byłem ten drugi! To zawsze ciebie
bardziej wolał. Chciał, żebyś to ty odziedziczył jego miłość do latania. Nie
ja, gówniarz, który nic nie umie! Nawet teraz jesteś ważniejszy ode mnie! –
Nastolatek poderwał się z łóżka i podszedł do drzwi. Otworzył je z rozmachem. –
Spadaj! Nie mam nastroju na rodzinne obiadki, rozmowy i mam dość udawania, że
mnie to wszystko nie boli, kurwa!
– Lucas…
– Spadaj! I powiedz mamie, żeby nie wtykała
nosa w nieswoje sprawy. I nie biorę, nie piję, po prostu duszę się w tym domu i
nie mam ochoty w nim przebywać, czy choćby z tobą gadać!
Steven podniósł się z krzesła i bardzo powoli
odstawił je na miejsce. Gotowało się w nim, ale nie zamierzał krzyczeć.
Dzieciak był rozgoryczony i nie miał mu tego za złe. Bardziej był zły na ojca.
To do niego powinien iść i to z nim porozmawiać. Co by to dało? Nic. Już raz
się wtrącił i tylko pogorszył sprawę.
– Nie zachowuj się jak dupek, braciszku –
powiedział spokojnie do Lucasa, stając obok niego. – Sam przekonaj ojca, że
jesteś coś wart.
– Zjeżdżaj!
Ledwie opuścił pokój, a drzwi zatrzasnęły się
za nim z hukiem. Zauważył stojących nieopodal Kierana i Nancy. Pokiwał tylko
głową, by nic nie mówili. Teraz to on nie miał ochoty na rozmowy. Zszedł na
dół, czując idącego za sobą Kierana. Rodziców zastał w pokoju. Pies siedział u
ojca na kolanach i pozwalał się głaskać. Gdy go zobaczył, zeskoczył i podbiegł
do niego. Steven pochylił się, by podrapać Rafiego za uchem.
– Pewnie słyszeliście. Cóż, ja tu nic nie
wskóram. Nie, kiedy on nie chce. – Nie patrzył na rodziców. Po co? Nie chciał
widzieć smutku mamy i pustki w oczach ojca. Sam nie czuł się najlepiej, dlatego
wolał czym prędzej wrócić do swojego mieszkania. Pożegnał się i wyszedł, a wraz
z nim jego partner.
~*~
Milczał przez całą drogę do domu. Co miał powiedzieć?
Kieran słyszał wystarczająco dużo, a on sam nie miał nastroju na rozmowy. Nie
zamierzał się nikomu żalić, nawet sobie. Po prostu zwyczajnie chciał odpocząć,
rozluźnić się. Dlatego po przyjściu do mieszkania od razu włączył pierwszy z
brzegu film. Po raz pierwszy nie zastanawiał się, co obejrzeć. Nie miało to
znaczenia. I tak już widział wszystkie produkcje filmowe, jakie miał w domu.
Bardziej chodziło mu o to, żeby zagłuszyć ciszę. Tym bardziej, że Kieran
chodził koło niego na paluszkach, co zaczęło go denerwować.
– Przestaniesz w końcu patrzeć na mnie takim
zatroskanym wzrokiem? – warknął na niego. – Nic się przecież nie stało.
Braciszek ma mi za złe, że to przeze mnie ojciec go tak traktuje, ale to nic.
Zawsze tak było. Niech gówniarz zbierze dupę w troki i coś zrobi, a nie jęczy,
bo ojciec mnie bardziej kocha… – zamyślił się przez chwilę – kochał… Sam nie
wiem.
– Po prostu wolę się nie odzywać. Nie wiem,
czy wystrzelisz zaraz z czymś, co doprowadzi do naszej kłótni, czy będziesz się
żalił, bo jeśli wybierzesz to drugie, to polecę po piwo i dopiero wtedy
wysłucham spowiedzi. – Kieran stał nad nim z rękoma w kieszeniach. – A masz
może te dobre orzeszki?
– W szafce przy lodówce. I nie będę się żalił
ani wypłakiwał na twoim ramieniu – zawołał za nim. Ostatnio płakał w lesie,
sądząc, że stracił Kierana na zawsze i teraz nie zamierzał wyć jak porzucona
nastolatka.
– Nie widzę tych orzeszków. – Doleciało z
kuchni.
Steven wstał. Przemierzył niewielką odległość
i zastał partnera buszującego mu w szafce. Stanął za nim i sam wyciągnął rękę
po widoczną torebkę z owocami arachidowymi. Podał ją zaskoczonemu Kieranowi.
– Chyba będę musiał sprawić sobie okulary.
Serio, nie widziałem ich. – Mężczyzna obejrzał się na niego przez ramię.
– To dobrze, że mnie masz. – Objął go od
tyłu, kładąc dłonie na jego brzuchu. Kieran od razu oparł się o niego.
– Bardzo dobrze.
Rozkoszowali się swoją bliskością, stojąc tak
przez chwile w objęciach. Zadziwiające było to, jak wiele satysfakcji Steven
czerpał ze zwykłego dotyku, obecności. Jego związki oparte wyłącznie na seksie,
chociaż dostarczały całe masy przyjemności, nie umywały się do tego, co było
teraz. Pomimo że na razie dotarli tylko do pocałunków, to czuł się bardziej
połączony z tym mężczyzną, niż z innymi. Co prawda jego kochał, ale nie skupiał
się wyłącznie na cielesności. Tu dochodziły emocje, nieraz tak silne, że sam
się sobie dziwił. Na więcej poczeka, aż Kieran sam będzie na to gotowy. Mimo że
wcześniej chciał się do niego usilnie dobrać, to nie był gotów na pełny stosunek
z tym mężczyzną. Sam sobie też wolał dać czas, ale na pewno nie będzie tak, że
nie pozwoli ponieść się chwili. Nie był z kamienia. Całym sobą pragnął Kierana,
tylko wyćwiczone opanowanie i wiek powodowały, że nie miał jeszcze erekcji
wbijającej się w pośladki partnera. Pochylił głowę i musnął nosem ucho
mężczyzny. Kieran nastawił się do tej pieszczoty. Opuścił orzeszki, kładąc
dłonie na jego przegubach. Steven nie wyczuł oporu. Polizał go po szyi, a
później pokąsał. Kieran westchnął i bardziej wyprężył się w jego ramionach. Nie
chciał mu zostawić śladów, ale też trudno mu się było powstrzymać przed
ugryzieniem Atkinsona. Miał jedną słabość – lubił gryźć partnerów. Mocniej
złapał skórę zębami, ponownie ją liżąc. Kieran jęknął, odchylając głowę na bok.
Dłonie Stevena wsunęły się pod koszulkę ukochanego, a palce musnęły skórę na
jego brzuchu. Mięśnie poruszyły się gwałtowniej. Jedną rękę zostawił tuż przy
pasku od spodni, a drugą powiódł w górę. Zaczepił sutek, który stwardniał.
Przyjaciel naparł bardziej na jego ciało, nie oponując na dotyk. Czym dłużej
był dotykany, tym bardziej przyśpieszał mu oddech.
– Powinniśmy przestać, ale nie potrafię tego
zrobić – powiedział Steven, zniżając głos. Chwycił jego brodę i obrócił głowę
Kierana w swoją stronę. Ich usta dzieliły milimetry.
– Czy ktoś ci zabrania to robić? – zapytał
Kieran. Kiedy mówił, jego wargi otarły się o te Stevena.
– Chyba nie. – Zawładnął drugimi ustami w
długim i namiętnym pocałunku, pogłębiając go z każdą mijającą sekundą. Kieran
chętnie się poddawał, niemal mięknąc w jego ramionach. Duncan obrócił go do
siebie przodem i sprasował ich ciała razem. Przyciskał do siebie z całych sił,
chcąc go czuć jak najbliżej. Pocałunek nabierał drapieżności, a biodra otarły
się jedne o drugie, wywołując głuchy jęk, który utonął w ustach drugiego. Przez
ciało Stevena przebiegły dreszcze, gdy poczuł krocze Kierana tuż przy swoim.
Nie potrafił oprzeć się temu, by chwycić jego biodra w silnym uścisku,
jednocześnie przytrzymujące je w miejscu, aby móc to bardziej poczuć.
– O cholera – wyrwało się Kieranowi, gdy jego
wilgotne, wymęczone wargi oderwały się na chwilę od Stevena.
Duncan czuł, jak partner dygocze i sam
napiera na niego. Pchnął go na lodówkę i przycisnął do niej, więżąc mężczyznę.
Ich oczy spotkały się na jedną małą chwilę, tonąc jedne w drugich. Ze źrenic
Kierana wyczytał to, czego sam pragnął. Jego penis boleśnie napierał na
spodnie, a biodra same, bez udziału jego woli, ścierały się z biodrami
Atkinsona. Ponownie zaczął go całować jak oszalały. Ręce ich obu błądziły po
ciele tego drugiego, jakby chcąc wybadać każdy kawałek skóry. Namiętność
rozgorzała w nich z wielką mocą, a rozsądne myślenie uleciało daleko. Teraz
liczyło się silne pragnienie i potrzeba zaspokojenia. Dla Stevena sama
świadomość tego, że jest właśnie z kimś, kogo kocha, była nie tyle fascynująca,
co podniecająca. Pożądanie mieszało się z miłością, wywołując sensacje w jego
sercu, ciele i umyśle. Bez obaw, bez myślenia, zwyczajnie działał, poddając się
temu. Bardzo pragnął położyć go na płaskiej powierzchni, zostać otoczony jego
nogami i kochać się z nim do upadłego. Może nie wszystko mógł dziś zrealizować,
nie teraz, nie od razu, ale mógł zrobić wiele, by dostarczyć rozkosz im obojgu.
Wsunął dłoń pomiędzy nich i zaczął masować twardy członek partnera. Kieran był
twardy jak kamień, co wyraźnie można było wyczuć nawet przez dżinsowy materiał.
Dech utkwił mu w gardle, słysząc cichy jęk partnera.
Nie przestając eksplorować jego ust i szyi,
zachęcony zachowaniem Kierana, rozsunął suwak i włożył dłoń pod bieliznę, aby
móc go dotknąć.
– Twój kutas jest cały mokry – wyszeptał w
jego wargi, obejmując palcami członek.
– To… mmnn… co ze mną robisz… sprawia, że… o
kurwa. – Odrzucił głowę do tyłu, odsłaniając swoją szyję, z czego skorzystał
Steven, przysysając się do jego skóry. Zaczął wolno poruszać biodrami, wbijając
się w dłoń Duncana. Dla obu było to niewystarczające. Za mało tarcia, dotyku,
bliskości.
– Podobasz mi się taki. Czuję, że mógłbym z
tobą zrobić wszystko – szeptał Steven i zadrżał, kiedy Kieran nie pozostawał mu
dłużny i zaczął dobierać się do jego nabrzmiałego krocza.
– To ja mógłbym zrobić z tobą wszystko.
– O szlag. – Oparł głowę o jego ramię. Tak
dawno nikt go tam nie dotykał, a dłoń Kierana była gorąca, obejmując jego
penisa nieziemską pieszczotą połączoną z żarem. Uniósł głowę. Wyjął dłoń z jego
spodni, z żalem żegnając się także z jego ręką i pociągnął mężczyznę za sobą na
podłogę. Rozpalony Kieran posłusznie położył się na płytkach, a zimna struktura
dotykająca jego ciała sprawiła, że uniósł rozgrzane plecy, wyginając się lekko.
Dla Stevena ten widok był niesamowity, ale nie patrzył na niego zbyt długo. Był
zbyt spragniony, żeby poprzestać tylko na tym. Uklęknął, rozsuwając kolanem
nogi ukochanego i położył się pomiędzy nimi. Docisnął ich krocza do siebie,
wyrywając z ust głośne westchnięcia. Ocierał się o niego i uderzał, a partner
chętnie unosił biodra, by mieć z nim jeszcze większy kontakt.
Oszołomieni, całowali się do utraty tchu,
pragnąc więcej. Steven, podpierając się na jednym łokciu, sięgnął dygoczącą,
niecierpliwą dłonią do brzegu spodni Kierana i sam lekko się unosząc, obsunął
je trochę w dół wraz bielizną. Kochanek chętnie mu pomógł nie tylko ze swoim
ubraniem, ale i jego. Obaj drżeli, czując, że nie potrwa to długo, bo kiedy ich
twarde i mokre od preejakulatu członki uderzyły o siebie, towarzyszące temu
uczucie niemal doprowadziło ich do szczytowania. Steven pchnął biodrami,
nienawidząc tego, że Kieran nie leży pod nim nagi, jednak był zbyt rozdygotany,
by to zmienić. Chwycił razem ich penisy i zaczął mocniej pocierać, robiąc to z
łatwością dzięki naturalnemu nawilżeniu. Poczuł, jak dłoń Kierana dołącza do
jego. Obaj dyszeli ciężko, patrząc na siebie.
– Chcę byś dla mnie doszedł, Kieran. –
Przyśpieszył ruch dłoni, a partner jak cień zrobił to samo. Intensywna rozkosz,
jaką czuli dzięki wspaniałemu tarciu bolesnych już członków, rozlała się po
nich. Steven wyraźnie widział, jak Atkinson zaczyna drżeć, a z rozchylonych ust
wydobywają się coraz głośniejsze jęki. Kieran doszedł niedługo później, a jego
ciało dygotało w spazmach orgazmu. Sam widok ukochanego spowodował, że Steven
wytrysnął, a ciepła, lepka sperma pokryła ich dłonie i brzuchy, brudząc
koszulki, których nie zdjęli.
Leżeli tak przez chwilę, dochodząc do siebie
i zaczynając wracać do rzeczywistości. Właśnie przekroczyli jeden z ważniejszych,
intymnych progów i Steven tego nie żałował. Pocałował czule kochanka, który z
wielkim zadowoleniem pogładził go czystą dłonią po włosach i szyi.
– To było to, za czym chyba tęskniłem –
szeptał Kieran. – Nigdy nie czułem się w pełni usatysfakcjonowany. Zawsze mi
czegoś brakowało, a teraz… O kurde. Jak mogłem być tak ślepy?
– Ważne, że się obudziłeś. – Ucałował go
jeszcze w kącik ust i nos. Uniósłszy się, sięgnął na szafkę po papierowe
ręczniki. Gdy obaj się oczyścili ze śladów ich miłosnego uniesienia i
doprowadzili do porządku, wstali na chwiejnych nogach. Steven natychmiast
zgarnął go w ramiona i odetchnął z ulgą. Może i planował inaczej, może i
chcieli czekać, ale czasami po prostu się nie da, kiedy dwa ciała lgną do
siebie, szukając kontaktu, a ich właściciele potrzebują czegoś więcej, niż
tylko drobnych muśnięć.
– Zostań ze mną na noc – zaproponował młodszy
z mężczyzn. – Chcę przy tobie zasnąć.
Tej nocy Steven po raz pierwszy, odkąd Kieran
odkrył przed nim siebie, nie chciał wyganiać go z łóżka. Co więcej, chciał go
zatrzymać w nim już na zawsze. Leżał, patrząc na twarz śpiącego Kierana,
próbując przed snem nacieszyć się tym widokiem. I chociaż ciało zostało
zaspokojone, to sercu wciąż było za mało. A jego pazerność ujawniała się w tym,
że chciało, aby ten człowiek go kochał i już na zawsze był przy nim. Steven
miał nadzieję, że będzie to możliwe. Zanim ułożył się do snu, przeczesał dłonią
jego włosy. Uśmiechnął się do siebie.
– Kocham, kochałem i będę kochał –
powiedział, kładąc głowę na poduszce i przysuwając się bliżej, a Kieran jakby
wyczuł ciepłe ciało obok siebie, gdyż odwrócił się w jego stronę i przylgnął do
niego. Steven objął go ręką, drugą podkładając pod głowę mężczyzny i gładząc
jego plecy, zamknął oczy.
Hmm, ja bym się w sumie bardzo chętnie zgłosiła na betę. Zwłaszcza do wilczków =^.^=
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy nadaję się na betę :/
OdpowiedzUsuńRozdział lekki i przyjemny, aczkolwiek wciąż nic nie wskazuje na to, iż będę fanką tej historiiii... :/
Świetny rozdział :) nie mogę się doczekać kolejnego :)
OdpowiedzUsuńA mam pytanko ile przewidujesz jeszcze rozdziałów? :)
Jeszcze cztery z tego co pamiętam
UsuńZgadza się. ;)
UsuńDokładnie, zostały cztery rozdziały. :)
UsuńTeż chętnie bym poprawiła Wilczki :3 Zglaszam się!
OdpowiedzUsuńRozdział niesamowity.
W końcu trochę czułości.. Steven cos często mówi do Kierana "kocham cię". Tak, jakby nie mógł się doczekać, by uslyszec te słowa z ust partnera *.* urocze
Rodzinne spotkanie zaś.. nieprzyjemne :/ przykre, ze Lucas czuje się gorzej traktowany i ze własny ojciec ma go gdzieś. Nic dziwnego, ze tak wybuchnął podczas rozmowy.
Super była ta dwuznaczność wypowiedzi Stevena przy stole :D Ten to jak palnie... XD
Pozdrawiam i dobranoc
Mail wysłany. :)
UsuńJak zwykle fantastyccznie. Kocham to opowiadanko^^
OdpowiedzUsuńZ przyjemnością zajęłabym się poprawą opowiadania. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńSkontaktuj się ze mną na mailla: Luana@onet.pl
UsuńMail wysłany. :)
UsuńRozdział jak zwykle - nic dodać, nic ująć :) Chociaż nie obraziłabym się, gdybyś dodała kilka stron :D
OdpowiedzUsuńUwielbiam to opowiadanie i mam wrażenie, że czekałam na nie od dawna :) Cieszę się, że Kieran i Steven znaleźli już wspólny język i czują się razem swobodnie, mimo, że dopiero zaczęli ze sobą chodzić :) Już nie mogę cię doczekać kolejnego rozdziału:* Uwielbiam twój sposób pisania :D
Co do betowania Wilczków, to jestem bardziej niż chętna :) Już się nie mogę doczekać historii naszego doktorka <3
Dużo weny :)
Pozdrawiam ^.^
Skontaktuj się ze mną na mailla Luana@onet.pl
UsuńCudowny rozdział :)
OdpowiedzUsuńMożna było się spodziewać, że obiadek nie będzie najlepszy, ale i tak jak dla mnie przebiegł spokojnie. Mam nadzieję, że Lukas poradzi sobie i przyjmie pomoc Steva.
Ich związek jest cudowny, aby tak dalej :)
Dużo weny :)
Pozdrawiam :)
Jutro lub pojutrze odpowiem Wam jak to z tym betowaniem. Nie wiem czy ktoś to przeczyta, ale może. :) Dziewczyny nie wiem, którą z Was wybrać i muszę pomyśleć co i jak. :) Ale jakby co to piszcie do mnie na mailla: Luana@onet.pl
OdpowiedzUsuńMogę nie odpowiedzieć od razu, bo nie siedzę cały czas na kompie, a do tego jestem chora.
Zgłosiłam się mailowo XDD
OdpowiedzUsuńPowrotu do zdrowia :*
Kurde, wszyscy teraz chorzy >.<
Mail wysłany. :)
UsuńHej kochana!
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam rozdział z wypiekami na twarzy jak zawsze.
Cieszę się, że tak wspaniale układa się Stevenowi i Kieramowi.
Aż nie sądziłam, że wszystko będzie takie cudowne.
Jeszcze by tylko ojciec Stevena zaakceptował inność chłopaka ale wiadomo nie można mieć wszystkiego.
Podobało mi się, że dużo o uczuciach jest czyli coś co lubię.
tymczasem czekam na kolejne części i pozdrawiam
Świetny rozdział! :) Scena na końcu najlepsza ^^
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńrozdział świetny, Lucas jest rozgoryczony tym, że nie liczy się dla ojca, jakoś przetrwali ten obiadek, Kieren i Steven cudownie, mam nadzieję, że Kieren go nie zostawi...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia