Bardzo dziękuję za komentarze. Witam czytelników, którzy odezwali się po raz pierwszy. :)
Opowiadanie zbliża się do końca. Pozostało jeszcze 5 rozdziałów. Kolejne opowiadanie będzie krótkie, ma tylko 7 rozdziałów. A po nim będę chciała zacząć dodawać kolejny tom o wilczkach, a raczej o pewnym doktorku. ;) Wiem, że niektórzy na to niecierpliwie czekają. :)
Pozdrawiam i zapraszam na rozdział.
Na usta cisnęły mu się niecenzuralne słowa.
Nie dość, że dziś, jak na złość, kiedy nie chciał, musiał zostać dłużej w
pracy, to jeszcze samochód odmówił mu posłuszeństwa. Miał jeszcze sporo czasu,
ale perspektywa dotarcia do celu niebezpiecznie się oddalała. Do tego zapomniał
telefonu i nie mógł zadzwonić do Kierana. Myśl, że przyjaciel czeka na niego i
sądzi, że on nie przyjedzie, jakoś go przybijała. Taksówki też nie mógł wezwać
bez telefonu. Poprosił kogoś o pożyczenie na chwilę komórki. Nawet dawał za rozmowę
dziesięć dolców, ale ta osoba zmierzyła go wzrokiem, który zabijał, więc już
nie próbował takich sztuczek. Niestety, stanęła przed nim przeszkoda. I jak on
miał teraz dotrzeć do restauracji, w której był Kieran?
– Kurwa! – Kopnął w drzwi od auta, krzywiąc
się, gdy zabolała go przez to stopa. Nie miał wyjścia. Musiał zrobić to, czego
nie chciał, czyli po prostu biec tak, jakby go coś goniło. Może po drodze
zobaczy jakiś autobus, cokolwiek, by mógł dojechać na miejsce. Czemu niczego
takiego nie było w pobliżu, kiedy było potrzebne?!
Zabrał wszystkie dokumenty, pieniądze i
zamknął samochód, ciesząc się w duchu, że udało mu się zepchnąć go na pobocze.
Zaczął biec. Ludzie dziwnie się na niego patrzyli, ale miał ich gdzieś. Była
już dwudziesta druga i myśl, że Kieran tam czeka, sądząc, że on stchórzył,
jeszcze bardziej go dobijała. To tylko kilka przecznic. Przebiegnie przez
główną ulicę i będzie na miejscu. Był tak cholernie głupi i teraz za to płacił.
Mógł już dawno mieć Kierana, ale pozwolił na to, by zawładnął nim strach. Jest
dorosłym mężczyzną, a nie tym osiemnastoletnim chłopakiem, który obawiał się,
że przyjaciel pozna jego uczucia.
Czuł, jak palą go płuca, a serce bije coraz
szybciej. Adrenalina krążyła mu w żyłach, dodając sił. Częste bieganie po plaży
teraz przynosiło efekty. Gdyby był bez kondycji już padłby na zimny chodnik,
umierając ze zmęczenia.
Co chwilę spoglądał na zegarek, czego raz
omal nie przypłacił zderzeniem ze słupem. Po jaką cholerę ktoś umieszcza znaki
na środku chodnika? Tego nigdy nie rozumiał. Na szczęście już widział zarys
wysokiego budynku, gdzie czekał na niego Kieran. W czasie przerwy w pracy
sprawdził w Internecie, co to za miejsce. Potężny gmach mieścił w sobie kilka
mieszkań do wynajęcia i parę dobrych restauracji, a jedna z nich znajdowała się
na ostatnim piętrze. Właściciel lokalu przystosował konstrukcję dachu do
dyspozycji klientów. Często wynajmowały go pojedyncze osoby na prywatne
spotkania. To samo prawdopodobnie zrobił Kieran.
Przebiegł przez ulicę, słysząc klaksony tych
wszystkich aut, pomiędzy którymi biegł, nie czekając na zmianę świateł. Wpadł
do budynku i od razu skierował się w stronę wind. Czekając na jedną z nich,
próbował uspokoić oddech i poprawił ubranie. W domu wziął szybki prysznic i
ubrał się bardziej elegancko, wkładając białą koszulę i spodnie od garnituru.
Jedynego, jaki miał. Teraz koszula trochę się wymięła, ale co mu tam. Wszedł do
windy i nacisnął przycisk na ostatnie piętro. Gdy jedna fala zdenerwowania
zaczynała przemijać, pojawiała się druga. Nad nimi starał się zapanować. Kieran
na niego czeka i chce go, a to ma ogromne znaczenie. Nie ma myślenia o tym, co
się stanie kiedyś tam, w przyszłości. Czy Kieran złamie mu serce, a może on
jemu. Jest tu i teraz. Nic więcej się nie liczy.
Dojechał na ostatnie piętro i drzwi windy się
rozsunęły. Jednocześnie okazało się, że znajdujący się za nimi wąski korytarz
prowadzi do wnętrza eleganckiej restauracji. Zauważył stojącego przy specjalnym
podeście Maitre d’hótel[1]. Mężczyzna patrzył na niego z uniesionymi do
góry brwiami.
– Słucham pana.
– Jestem tutaj umówiony, ktoś czeka na mnie
na dachu.
– A tak, pan Atkinson zostawił wiadomość, że
czeka na gościa, ale nie może pan wejść bez krawata – powiedział szef sali.
– Nie mam krawata. To znaczy, że mnie tam pan
nie wpuści? – Zdenerwował się.
– Spokojnie. Wypożyczamy krawaty i marynarki.
Proszę przejść obok – Nieznacznie skinął głową w prawą stronę. – Tam dostanie
pan wszystko to, czego potrzebuje, a później poproszę jednego z kelnerów, by
zaprowadził pana na dach.
Steven podrapał się po karku, zakłopotany
zaistniałą sytuacją.
– Dziękuję i przepraszam.
– Wszystko w porządku.
Wypożyczył krawat, cały czarny w drobne szare
prążki. I tak go zaraz zdejmie, lecz dzięki niemu mógł nareszcie udać się po
schodach na dach. Czuł, jakby to, co tam się stanie, było przełomem w jego
życiu. Istniały dwie główne opcje: będzie dobrze, albo wszystko się rozwali.
Kelner, młody chłopak, otworzył drzwi i
wpuścił go na dach, po czym zostawił samego. Mimo nocy powietrze było ciepłe i
tylko lekki wiatr trochę je ochładzał. Na dachu były rozstawione lampy,
rzucając wokół przyjemne światło. Steven spojrzał lekko w prawo. Na środku stał
kwadratowy stolik nakryty obrusem, a na nim ustawiona była porcelana. Piękne
talerze, kieliszki do wina i wody na pewno zrobiły na nim wrażenie, ale nie one
przykuły wzrok Stevena. Zrobił to mężczyzna siedzący przy stole i patrzący na
niego.
Kieran był ubrany bardzo elegancko. Niebieska
koszula doskonale podkreślała jego ciało. Na szyi miał zawiązany krawat. Steven
nie widział reszty garderoby, ale przypuszczał, że spodnie przyjaciela również
były najlepszej jakości, a buty błyszczały czystością. Rzadko kiedy widział go
tak ubranego.
– Już traciłem nadzieję, czy przyjdziesz –
głos zabrał Kieran.
– Wybacz, ale szef kazał zostać dłużej w
pracy, a do tego zepsuło mi się auto, więc musiałem tutaj biec…
– Biegłeś?
– Zapomniałem telefonu, a ty czekałeś na
mnie. – Odniósł wrażenie, że Kieran jakby odetchnął i rozluźnił się. –
Sądziłeś, że nie przyjdę.
– Po tym, jak się ostatnio zachowałem, co
powiedziałem, miałeś prawo nie przyjść. Wierz mi, nie byłem sobą. Nie jestem
taki. Przepraszam za moje słowa. – Patrzył poważnie na Stevena.
– Obaj trochę przesadziliśmy.
– Usiądziesz i zjemy późną kolację?
– To zaproszenie na randkę? – zapytał.
Podszedłszy do stołu, odsunął sobie krzesło.
– Jeżeli powiem, że tak, to mi uciekniesz?
– Tym bardziej zostanę. – Usiadł. Nie
potrafił oderwać od niego oczu. Tym bardziej teraz, kiedy Kieran patrzył na
niego jakoś tak inaczej. Sam nie potrafił określić tego wzroku. Nie patrzył już
tylko jak przyjaciel.
– Cieszę się. – Wziął do ręki leżącą na stole
komórkę i zaczął coś na niej pisać, a po chwili odłożył ją. – Zaraz przyniosą
nam kolację.
Pół godziny później, kelner zabrał ich puste
talerze, w zamian zostawiając kawę dla Stevena i herbatę dla Kierana. W czasie
posiłku niewiele rozmawiali, poruszając tematy bardziej neutralne, a te
poważniejsze zostawiając na ten właśnie moment.
– Romantycznie jak w filmie – rzucił Steven.
– Wiem jak to lubisz.
– Bez przesady.
– To nie ja zawsze oglądałem z dziewczynami
„Uwierz w ducha”, „Bezsenność w Seattle” czy „Pamiętnik księżniczki” –
powiedział Kieran.
– To nie ja zawsze stałem w drzwiach i
podglądałem, co jest na ekranie telewizora – odgryzł się, ale nagle spoważniał.
– Chciałeś ze mną porozmawiać.
Kieran ciężko westchnął i wstał z kieliszkiem
wina. Odszedł kawałek i wpatrzył się w panoramę miasta. Steven dołączył do
niego. Widok był urzekający, jednak bardziej interesowało go to, co przyjaciel
miał do powiedzenia.
– Bywało, że zastanawiałem się w przeszłości,
co mnie czeka za te pięć, dziesięć, czy trzydzieści lat – zaczął Kieran – i
dochodziłem do wniosku, że spędzę życie z jakąś kobietą, otoczony dziećmi.
Pracując całymi dniami, by dać im jak najlepsze życie. Takie myśli długo we
mnie tkwiły, przeplatane tym, że mimo wszystko chcę być sam. Że to jeszcze nie
czas na to, aby się wiązać i tak dalej. Lata leciały, a moja przyszłość i plany
co do niej nie raz ulegały zmianie. Można rzec, że wielokrotnie. Sam wiesz, jak
traktowałem te wszystkie dziewczyny. W tym względzie byłem skurwielem. –
Opróżnił swój kieliszek. Steven uważnie go słuchał. – Poznałem Jessicę.
Spodobała mi się. Była pierwszą kobietą, dla której mógłbym porzucić życie wiecznie
wolnego kawalera, ale wiesz, co? – Nie czekał na odpowiedź, tylko kontynuował:
– Mimo tego, co z nią planowałem, to nie mogłem przyznać, że ją kocham. Jest
śliczna, dobra w łóżku, lecz i tak coś było nie tak. Nie potrafiłem się zmusić
by, patrząc na nią, widzieć przyszłą żonę, dla której powinienem poświęcić
życie. Kiedy mnie zdradziła, wściekłem się. Każdy na moim miejscu wpadłby w
furię, ale sam widzisz, jak długo trwała moja rozpacz po niej. – Spojrzał
Stevenowi w oczy. – To nie tak, że ty nagle stałeś się dla mnie dostępny, więc
zagiąłem parol, aby odreagować. Jessica przestała się dla mnie liczyć już tam,
w górach. Natomiast ty – wyciągnął rękę i pogłaskał policzek Stevena – liczyłeś
się zawsze. Jako przyjaciel, a może, jako ktoś więcej. Po prostu musiałem to
zrozumieć. Obudzić się z długiego snu.
Steven miał gulę w gardle. Chciał się
odezwać, lecz nie potrafił wydobyć z siebie słowa. Dłoń na policzku parzyła go
i jednocześnie pragnął odsunąć się, jak i bardziej wtulić w nią twarz. Jeszcze
wczoraj przeklinał siebie i Kierana. Tak bardzo był pewny, że przyjaciel chciał
tylko jednego, a gdy nie dostał, to kopnął go w dupę. W tym momencie w oczach
Kierana odczytywał całą gamę emocji. Wychwytywał strach, nadzieję, pożądanie,
miłość? Czy była tam miłość, a może mu się wydawało? Może była, bo przecież ten
mężczyzna kocha go, jako przyjaciela.
Tymczasem Kieran mówił dalej.
– Przez ostatnie dni wiele myślałem nad swoim
gówniarskim zachowaniem, nad tobą, nad tym, co może nas łączyć. Gdy tylko
pomyślałem, że odchodzisz i już nigdy więcej nie będę mógł cię zobaczyć lub
dotknąć, działo się ze mną coś takiego, czego nie sposób opisać. Bolało
bardziej, niż strata Jessiki. – Przesunął dłoń na szyję Stevena, głaszcząc ją
mimowolnie palcami. Stali bardzo blisko siebie. – Czułem się tak samo, jak
wtedy, gdy wyjeżdżałem, pamiętasz? – Steven kiwnął głową. – Dzwoniłem do
ciebie, a ty zerwałeś ze mną kontakt. Było ciężko. Tym bardziej, że naprawdę
byłem gotów być z tobą. Wystraszyłem się ojca i też wszystko zepsułem. Nie chcę
powtórki, nie chcę wyjechać, jak wtedy i nie powiedzieć ci – oparł czoło o
czoło Stevena – jak bardzo ciebie chcę. Nie chodzi mi o łóżko. Chcę cię w swoim
życiu. Nie tylko w roli przyjaciela.
Stevena coś tknęło.
– Jak to, wyjechać?
– To tylko przenośnia. Nigdzie się nie
wybieram. Na pewno nie do końca wakacji, a potem, to zależy.
– Od czego? – Jego głos zadrżał wyraźnie.
– Od tego, czy powiedz tak, czy nie.
– Na jakie pytanie, Kieran? – Jego ręka sama
powędrowała ku biodru mężczyzny i znalazła na nim wygodne miejsce. Druga
oplotła go w pasie w dominującym uścisku.
– Czy spróbujesz być ze mną… Czy zostaniesz
moim partnerem?
Ciepły oddech owiał usta Stevena. Kuszące
wargi Kierana były tak blisko. Bardzo trudno było im się oprzeć.
– Nie musisz teraz odpowiadać – zaczął
Atkinson, ale Steven mu przerwał.
– Też wiem, czego chcę. Żaden z nas nie może
przewidzieć, co się wydarzy za jakiś czas. Znajomy powiedział mi, że gdy los
daje nam coś, czego zawsze pragnęliśmy, to trzeba to brać, bo taka szansa może się
nigdy nie powtórzyć. Ja chcę swoją wykorzystać i zobaczyć, co będzie dalej. Mam
dość uciekania i udawania, że nic do ciebie nie czuję.
– Czy to znaczy tak?
– Tak – powiedział i nie mogąc znieść tej
odległości, w końcu pocałował Kierana tak, jak nie całował nigdy nikogo.
Władczo, namiętnie i przede wszystkim z miłością. Sam nie wiedział, czy to
magia tego miejsca, nocy, czy uczucia, jakie w nim nieprzerwanie trwało, ale po
raz pierwszy w życiu był pewny, że podjął właściwą decyzję. Gdyby teraz
powiedział „nie” straciłby coś cennego.
Oderwał się od ust Kierana i spojrzał mu
głęboko w oczy.
– Wybacz, że byłem taki niezdecydowany, że…
– Daj spokój. Byłeś rozsądny, ja nie.
Myślałem tylko jedną częścią ciała, więc teraz chcę to zmienić i iść do przodu
małymi krokami. Zgoda?
Steven chętnie na to przystał. Sam wolał się
nie śpieszyć. I chociaż bardzo pragnął tego faceta, rozumiał, że kolejny krok
nastąpi we właściwym czasie. Pragnął, by łączyło ich coś więcej, niż tylko
seks. Ten był przyjemny, ale fascynacja szybko się kończyła. Uczucie zbudowane
na czymś trwałym mogło przetrwać wiele burz. Tego właśnie chciał. Udając się na
spotkanie z nim, nie spodziewał się, że… Co właściwie? Że zgodzi się z nim być,
związać? Nareszcie cierpliwość tych wszystkich lat została mu wynagrodzona.
Miał gdzieś to, co będzie. Trzymał Kierana w swoich ramionach i to było ważne.
– Kocham cię. Strasznie cię kocham. Zawsze
kochałem. – Objął go mocniej, przyciągając do siebie i przytulając. Wiedział,
że nie usłyszy tych słów, nie tak od razu, ale kiedyś one padną.
– Wiem głupolu, a ty wiesz, że jesteś dla
mnie ważny.
Stali tak długo, wtuleni w siebie, czerpiąc z
danej chwili wszystko, co właśnie zyskali.
Tej nocy nie rozstali się szybko. Długo
rozmawiali o obawach, o tym jak późno Kieran odkrył w sobie pociąg do mężczyzn
i dojrzało w nim to, kim jest. Steven pytał go, co właściwie czuje w tym
względzie. Kieran przyznał, że gdy spędził w hotelu trzy dni, nie wychodząc z
pokoju, każda myśl kierowała go w stronę Stevena. Przyciągała nowo odkrytą siłą
niczym magnes. Tych kilka godzin na dachu zbliżyło ich do siebie bardziej niż
całe lata.
Kieran odwiózł Stevena do mieszkania tuż
przed świtem, obiecując pojawić się z samego rana, jak tylko się prześpi i
pomóc mu przy samochodzie. Pożegnali się czułym pocałunkiem. Gdy tylko Steven
wszedł do mieszkania, padł na łóżko i zasnął od razu, nawet samemu nie wiedząc,
że usta układają mu się w uśmiech.
~*~
Czekali już pół godziny w warsztacie
samochodowym, do którego zabrano auto Stevena. Jeden z mechaników oglądał
właśnie pojazd, kręcąc głową z taką miną, że Duncan bał się, czy jeszcze w
ogóle będzie mógł jeździć tym autem.
– Panowie – mechanik podszedł do nich – mam
złą i bardzo złą wiadomość.
– Poprosimy od tej bardzo złej – powiedział
Kieran.
– Silnik postanowił odejść na emeryturę. –
Mężczyzna ocierał ręce jakąś szmatą pokrytą olejem.
– A ta zła? – zapytał Steven, już w głowie
przeliczając ile będzie kosztowała nowa część.
– Ta zła, to tak jakby dobra, ale i zła. Mamy
używany silnik, to znaczy wiemy, gdzie jest, ale trzeba go sprowadzić z innego
stanu, a to potrwa. Inna możliwość jest taka, że założymy nowy, ale on trochę
kosztuje.
– Proszę zakładać nowy – wtrącił Kieran.
Steven popatrzył na niego jak na dziwoląga.
– Popierdoliło cię? Nie mam kasy na nowy.
– Ja mam.
– Nie będziesz płacił za mój silnik.
– Będę, bo chcę. Po cholerę mają założyć
staroć, która pewnie też się zepsuje.
– Nie. Ma. Mowy – dalej protestował Steven, a
mechanikowi oczy latały od jednego do drugiego jak piłeczki.
– Nie protestuj, bo i tak zrobię po swojemu.
Ty wyjdziesz, a ja po kryjomu zapłacę za nowy silnik.
Duncan dłuższą chwilę patrzył na Kierana,
jednak nie miał szans z determinacją płonącą w jego oczach.
– Oddam ci.
– No to panowie, uzgodnione? – spytał
mechanik.
– Zakładamy nowy – potwierdził Steven.
– Doskonały wybór. Idę zadzwonić, by
przysłano go jak najszybciej.
Kiedy mechanik odszedł, Kieran powiedział:
– Za łatwo się poddałeś.
– Nie zamierzam się kłócić przy ludziach.
– To nie była kłótnia.
– A co?
– Drobna wymiana niepotrzebnych zdań. –
Wyszczerzył się.
Kilka minut później poznali cenę i
przybliżoną datę naprawy samochodu. Steven musiał się pogodzić, że przez kilka
dni będzie korzystał z komunikacji miejskiej. Sama myśli o tym tłoku w
autobusie go mierziła.
– Będę cię woził do pracy i z powrotem –
usłyszał Steven, gdy wsiadali do auta Kierana. Jęknął tylko, woląc już nic nie
mówić, bo Atkinson i tak postawi na swoim.
– Dziś idziesz do pracy? – spytał przyjaciel,
siadając za kierownicą.
– Nie, wziąłem sobie wolne do poniedziałku.
Wystarczająco się naharowałem.
– Steven, czemu nie znajdziesz sobie pracy
gdzie indziej? Z twoim kulinarnym talentem prawie wszędzie cię przyjmą. –
Kieran nie zapalał silnika. Odwrócił się w stronę Duncana.
Co miał mu powiedzieć? Że to przez sentyment
pracuje w tej pizzerii? Albo, że to przez to, iż obaj zawsze chodzili tam po
szkole, spędzając razem czas na siedzeniu obok siebie i rozmawianiu o
wszystkim?
– Steven?
– Nie patrz tak. – Przewrócił oczami.
– No, czemu? Nie odpuszczę.
– O Boże, męska Holly. – Zrezygnowany, potarł twarz dłonią. – Dobra,
powiem, ale jedź już.
– Najpierw muszę zrobić to. – Przyciągnął
Stevena do siebie, łapiąc go za koszulkę i łącząc ich wargi w spokojnym,
delikatnym pocałunku. – A teraz opowiadaj, bo naślę na ciebie moją siostrę. Co
tam, jedną! Ba, sklonuję ją i wtedy się doigrasz. Wszystko z ciebie wycisną. –
Puścił go.
Steven znów przewrócił oczami i uśmiechnął się.
– Jesteś wariat.
– To moje drugie imię, kochany.
Jeszcze wczoraj o tej porze był taki
wściekły, smutny i taki jakiś nijaki, a teraz z każdą chwilą, gdy coraz mocniej
docierało do niego, że ma Kierana przy sobie – a czuł, że dziś się go nie
pozbędzie – stawał się szczęśliwy.
~*~
Ledwie przekroczyli próg mieszkania
Stevena, odetchnęli z ulgą. Na dworze robił się coraz większy upał, a tutaj
było chłodno. Może nie tak, jakby sobie życzyli, ale w sam raz, żeby nie
roztopić się z gorąca. Obaj lubili żar lejący się z nieba, lecz miało to swoje
granice. Steven wyjął z lodówki napój, już słysząc w głowie głos mamy, żeby nie
pić nic z lodówki, kiedy ciało rozgrzane jest słońcem. Cała mama.
W czasie uzupełniania szklanek Kieran
stał obok i przyglądał się każdemu jego ruchowi. Milczeli. Nie potrzebowali
słów, by się porozumieć. Steven podał mu dużą szklankę wypełnioną colą i
cmoknął go przy tym w usta. Pozwolił sobie zatonąć w czerni oczu Kierana. Czuł
się jak nastolatek przeżywający swoją pierwszą miłość. Łapał się na tym, że nie
wiedział, jak się zachować. Tym bardziej, że jedyną rzeczą na jaką miał ochotę,
było trzymanie go w ramionach i nie wypuszczenie go z nich nigdy więcej.
Bliskość Kierana i jego zapach działały na niego wręcz upajająco. Teraz było
inaczej niż wcześniej. Przedtem miał wrażenie, że Kieranowi zależy tylko na
seksie. Po nocnym spotkaniu i długiej rozmowie, czy może bardziej upewnieniu
się, że nie jest mu potrzebny tylko do jednego, stali się sobie jeszcze bliżsi.
Nie, żeby sam szaleńczo go nie pragnął. To się od lat nie zmieniło. Chciał go
mieć w łóżku, nagiego, spoconego i rozgrzanego, ale przede wszystkim
potrzebował go mieć w swoim życiu. Po prostu być z nim. Zasypiać i budzić się.
W miarę możliwości jeść wspólne posiłki, gdyby obaj nie byli w pracy,
spacerować, śmiać się. Dzielić obowiązki i przyjemności, a nawet i to, czego
nikt nie chciał – ból. Tak bardzo zatapiał się w pragnieniach o tym facecie, że
bał się utonięcia w nich. Chociaż nie, on już utonął. Miał nadzieję, że nie
będzie żałował swojej zgody na to, by być z nim.
– Mógłbym ci teraz powiedzieć, że
przelecę cię zaraz na tym stole, a ty byś nie zareagował.
Steven ocknął się, słysząc ciepły głos.
– Zaręczam, że takie zaproszenie
usłyszałbym nawet na końcu świata. – Puścił mu oczko i zostawiając oniemiałego
Kierana, przeszedł do pokoju. Usiadł na kanapie, chłodząc gardło zimnym
napojem, a po chwili odchylił głowę do tyłu, oddychając głęboko. Ciężar
nagromadzony przez ostatnie dni spadł mu z pleców, ale i tak czuł się tym
wszystkim wykończony.
– Czy to była jedna z propozycji, którą
mogę w przyszłości urzeczywistnić?
– Może. – Zerknął na niego. Kieran
siedział obok, przodem do niego. – Mogę cię o coś zapytać?
– Wiesz, że tak. Ale najpierw... –
Partner wziął od niego szklankę i razem ze swoją odstawił na stolik. Złapał
Stevena za rękę i pociągnął tak, żeby obaj mogli położyć się na kanapie,
twarzami zwróconymi w swoją stronę, splatając ze sobą nogi. Steven przybliżył
się do niego jeszcze bardziej. Z
czułością przesunął nosem po jego uchu. Włosy Kierana połaskotały go
przyjemnie, a mężczyzna leżący przy nim wciągnął głośno powietrze. Coraz
bardziej podobała mu się perspektywa słodkiego lenistwa.
– Powiedz mi, dlaczego ktoś, kto latał
za kobietami jak kot z pęcherzem, nie ma nic przeciw bliskości z mężczyzną?
– Z innym bym miał problem, ale z tobą
to jest coś takiego, jakby tak miało być. – Wsunął mu dłoń pod koszulkę i
zaczął drapać po plecach. Steven przymknął na chwilę oczy. Lubił to, co robił
mu Atkinson, jednak musiał opanować przyjemne rozluźnienie i szybko unieść
powieki, by móc patrzeć na niego, kiedy ten kontynuował swoją wypowiedź: – To
nie jest tak, że zacząłem cię pragnąć z godziny na godzinę. Nie kłamałem,
mówiąc o studiach i o tym, co w sobie odkryłem. To jest zlepek wszystkiego.
Jestem gotów się z tobą kochać, bo to jesteś ty. Nie jakiś Adam, Maks, czy
Carl. To jesteś ty i mam głęboko gdzieś, jakiej jesteś płci.
– Naprawdę jesteś wariat. – Zawisł nad
Kieranem i odgarnął mu włosy z czoła. Żałował, że postanowili poczekać z
seksem. Nie, pożądanie nie może mu przysłonić ważniejszych rzeczy. Ale kto
mówił, że nie mogą okazać sobie czułości i dać sobie trochę pieszczot? Potarł
nosem o jego nos i gdy miał go już pocałować, zadzwonił jego telefon.
– Nie odbieraj. – Poprosił Kieran,
unosząc głowę i całując go w szyję.
– Czekaj, muszę. Jeśli to twoja
siostra, a ja nie odbiorę, to zaraz się tu zjawi i przeszkodzi nam w mizianiu
się. – Sięgnął przez mężczyznę do stolika, gdzie leżał telefon.
– Mizianiu, co to za słowo?
– Takie w sam raz określające to, co
właśnie robimy. O, to mama. – Odebrał i chwilę porozmawiał z rodzicielką.
Kobieta przypomniała mu o jutrzejszym obiedzie i ponowiła zaproszenie dla
Kierana. Dobrze, że nie wiedziała o obecności mężczyzny, ponieważ od razu
chciałaby z nim rozmawiać. Zgodził się zapytać go o jutro i w końcu rodzicielka
dała mu spokój. Napotkał uniesione wysoko brwi Kierana, kiedy już odłożył telefon.
– Mama pyta, czy przyjdziesz jutro ze mną na rodzinny obiad. Uprzedzam, będzie
rodzinka. Niektórzy będą krzywo na nas patrzeć. Pójdziesz?
– Jestem twoim partnerem, więc wszędzie
z tobą pójdę. – Przerzucił go tak, że to teraz on wisiał nad Stevenem.
– O jej, na co ja się zgodziłem?
– Na mnie?
Stevenowi już nie dane było
odpowiedzieć, gdyż jego usta zostały skutecznie zamknięte przez drugie, które
teraz mógł bez obaw całować i rozkoszować się nimi. Przez prawie cały czas czuł
stan na wpół podniecenia i podobało mu się to. Cieszył się dotykiem Kierana,
samemu nie szczędząc mu tego. Po długim, wysysającym oddech pocałunku oparli
czoła o siebie.
– Chyba się od tego uzależnię –
wyszeptał Kieran.
– Od całowania mnie? Leżenia ze mną na
kanapie, a może od czegoś innego?
– Od całowania. Trudno mi będzie się
powstrzymywać, gdy będziemy w miejscu publicznym.
– A wiesz od czego ja jestem
uzależniony? – Widząc pytający wzrok Kierana, odpowiedział: – Od twoich
czarnych ślepi. Jak na nie patrzę, nogi mam z galarety. Do tego, jak pojawią
się w nich te takie figlarne błyski, to już całkiem przepadam.
– Mam normalne oczy. – Położył się obok
Stevena tak, że trzymał głowę tuż przy jego szyi.
– Mnie magnetyzują. Coś w nich jest. –
Steven objął go i palce prawej ręki splótł z palcami Kierana. Lewą, gładził
ramię ukochanego. Mógł tak leżeć bez końca. Przymknął powieki.
– Ta pizzeria naprawdę ma dla ciebie
taką wartość? – zapytał po chwili Kieran, zmieniając temat.
– Powiedziałem ci, czemu. I tak, ma.
– Wszystko przez to, że byliśmy tam
zawsze razem. Zawsze sami. W pewnym sensie byłem tylko twój. Jak mogłeś
wytrzymać tyle lat, kochając mnie? Przecież musiałeś się strasznie męczyć.
– Co miałem zrobić? – Wtulił nos w jego
włosy. – Trudno było. Bolało, kiedy widziałem cię z tymi dziewczynami. Kiedy je
obejmowałeś, czy całowałeś wyobrażałem sobie, że robisz to ze mną.
– Żałuję, że niczego nie dostrzegłem.
– Żałuję, że nie wyznałem ci prawdy
wiele lat temu. – Objął go mocno.
– Obaj popełniliśmy błędy, ale
naprawimy je. Nie jest na to za późno – odpowiedział Kieran sennym głosem.
Steven pozwolił mu zasnąć, samemu też
czując senność. Liczył na to, że naprawią błędy i faktycznie na nic nie jest za
późno. Źle zrobił, zatajając prawdę o sobie i uczuciach, ale chciał dobrze, a
do tego bał się. Był młodziutkim chłopakiem i co miał zrobić? Teraz wie, że
popełnił błąd, lecz z drugiej strony istniało ryzyko, że przez wyznanie miłości
w tamtym czasie ich przyjaźń mogłaby się rozpaść i teraz nie byliby razem.
Lepiej nie zastanawiać się nad tym, co by było, gdyby. Dobrze jest, jak jest.
Zamknął oczy, nie potrafiąc utrzymać ich otwartych. Chwilę pośpi, a potem
zabierze Kierana na plażę. Z tą myślą zasnął.
Obudzenie się jakiś czas później nie
było zbyt przyjemną rzeczą. Przeklął, czując ból kręgosłupa i karku. Nigdy nie
służyło mu spanie na kanapach, a raczej trzymanie głowy na podłokietniku,
podczas czego część kręgosłupa była bardzo wygięta. Przyjemny ciężar, jakbym
był Kieran, który trzymał głowę na jego piersi i nogę przerzucił przez jego
biodra, mimo wszystko sprawiał dyskomfort.
– Kieran. – Poruszył młodym mężczyzną,
by go zbudzić. – Kieran.
– Mnm? – mruknął przez sen.
– Pamiętasz, jak mówiłem ci, że spanie
w niewygodnej pozycji powoduje u mnie bóle w górnej części kręgosłupa?
– No.
– To właśnie teraz tak jest.
Kieran natychmiast się poderwał,
obserwując go czujnie.
– Nie patrz tak, jakbym umierał. Po
prostu muszę wstać. Przez jakiś czas będzie mnie bolało w karku. Nic więcej.
Następnym razem leżymy w łóżku lub przynosimy poduszkę na kanapę. – Gdy partner
zrobił mu miejsce i pomógł usiąść, Steven wygiął się tak, że aż coś chrupnęło i
poczuł ulgę. – Zabieram cię na plażę. – Spojrzał przez okno. – Akurat zdążymy
obejrzeć zachód słońca.
– Na pewno nic ci nie jest?
Steven przeniósł wzrok na niego.
– Nic mi nie jest. – Wsunął dłoń w jego
włosy, chwycił za nie i przyciągnął go do głębokiego, dominującego, pełnego
żaru pocałunku. – Plaża. Zachód słońca i my. Co ty na to? – zapytał, gdy już
uwolnił jego usta.
– Tylko po plaży wracam do hotelu, bo
inaczej, jak nadal będziesz mnie tak całował, to moje postanowienie czekania,
by nie dobrać się do ciebie, pójdzie się paść.
– Może to i dobry pomysł, bo teraz mam
ochotę rzucić cię na podłogę i pieścić, dopóki byś nie drżał w moich rękach –
wyszeptał mu do ucha. Poczuł, jak Kieran zadrżał na te słowa. – Już ci się to
podoba.
– To może zostaniemy? Jeszcze raz
powiesz coś takiego, a będzie mi wstyd wyjść, mając namiot w spodniach.
– Już milczę. Na razie. – Cmoknął go w
usta. – Idziemy. – Wstał i pociągnął partnera za rękę.
Cały dzień spędzili ze sobą, bez innych
ludzi, nie licząc tych z warsztatu. Mieli czas, by nasycić się wzajemną
bliskością i przyzwyczaić się, mimo wszystko, do innych relacji. Raczej to
Steven chciał przyzwyczaić do tego Kierana. Co nie było trudne, bo mężczyzna
nie miał w ogóle problemów z dotykaniem go, całowaniem i zwyczajnie byciem z
nim. Wszystko działo się tak naturalnie, jakby tak zawsze miało być. Nie
wyczuwał żadnego przymusu od strony Kierana. Pragnął, by to przetrwało, aby to
nie był sen. Nie chciał przeszkód na ich drodze, ale nie wątpił, że te się nie
pojawią. Do tego chciał poczekać, jak się to wszystko rozwinie, a potem
wiedział już, co zrobi. Powiedział to Kieranowi, kiedy siedzieli na piasku,
wpatrując się w tarczę słońca znikającą w oceanie.
– Chcę się ujawnić, że jestem gejem i
nie chciałbym ukrywać naszego związku.
[1]
Kontroluje obsługę w sali restauracyjnej. Wita
gości, wskazuje im ich miejsce przy stole i służy im poradą przy wyborze dań
(jeśli tego zadania nie przejął Chef de rang). Nadzoruje sprawny przebieg
obsługi podczas śniadania, obiadu i kolacji, pilnując, by jakość odpowiadała
standardowi restauracji. Przyjmuje reklamacje i ma za zadanie sprawdzania
prawidłowości rachunku.
Z każdym przeczytanym słowem, coraz bardziej się rozpływałam. Coraz bardziej zakochuję się w takch słodziutkich scenkach, jakie ta dwójka nam serwuje. Wiem, że Kieran zranił naszego bohatera, ale oni tak do siebie pasują. Nie mogę doczekać się rodzinnego obiadu. Steven zabierze swojego chłoptasia, czy nie? Boże, jak ja wytrzymam ten tydzień?
OdpowiedzUsuńNie moge już się doczekać następnych opowiadań i mój ukochany doktorek będzie miał swoje pięć miinut! Jej!!
Życzę weny itp.
NINJA
Zajebisty rozdział
OdpowiedzUsuńCzytam twoje opowiadania już od dawna tak więc wypadałoby chociaż raz skomentować ;-;
OdpowiedzUsuńRozdział świetny (jak zawsze) W końcu są razem <3 XD
Nie chce żeby to się tak szybko skończyło.Nie zgadzam się ;--;
Weny życzę i czekam na tom o doktorku ;)
Scena na dachu była jak wyjęta z klasycznego filmu romantycznego, brakowało tylko pierścionka zaręczynowego xD Słodko! Ogólnie cała ta część była milusia i puchata, tak jak co jakiś czas lubię <3 Osobiście uważam, że dobrze jest czasami przeczytać schematyczny romans, a przynajmniej ja lubię historie z happy endem :D
OdpowiedzUsuńMimo to ostatnia wypowiedź Stevena jak dla mnie zapowiada burzę. Jestem pewna, że Kieran zaprotestuje, a przynajmniej będzie przeciw ujawnieniu ich związku.
Jestem strasznie ciekawa, o czym będzie to krótkie opowiadanie po "Nie powiem dobranoc". I czwarta część wilczków! DOKTOREK :D Jeju, tak! Tęskni mi się za zmiennymi ostatnio, aż sobie czytam poprzednie części x.x
Weny życzę i pozdrawiam!
Rozdzial swietny, ciesze sie, ze sa wreszcie razem..... :-) bedzie cos ekstra na walentynki?, jakies pikantne sceny z naszymi slofziakami;-)
OdpowiedzUsuńNa konie, zycze Ci bardzo duzo weny, czasu i inspiracji !!!! :-*
Milego dnia wszystkim ! :D
P.S ide spac hihi ;-)
Nie będzie nic ekstra na walentynki. Nie dodaję w żadne święta dodatkowych rozdziałów. Ni spełniam życzeń. Tak postanowiłam i tego nie zmienię.
UsuńJuż się cieszę na nowy rozdział o wilczkach zwłaszcza że doktorka było mi bardzo żal:-)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że w ciągu tych pięciu rozdziałów się nic nie spieprzy, chociaż nie jestem fanką cukierkowych odcinków x3 Znając życie i tak ktoś popełni jakąś gafę.
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział :)
OdpowiedzUsuńNa reszcie są razem :) Są tacy słodcy, ale coś wyczuwam, że ojcu Kierana nie spodoba się nowy związek syna i wówczas wkroczy do akcji, ale jestem pewna, że to przetrwają.
Nie mogę doczekać się kolacji u rodziców Steva, już widzę minę jego ojca(cholernego homofoba).
A kiedy Holly dowie się o związku przyjaciela z jej bratem? Jestem pewna, że z radości będzie skakać pod sufit xD
Dużo weny :)
Pozdrawiam :)
Czytając pierwszą część rozdziału czułam się jakbym oglądała film romantyczny(niekoniecznie mój styl). Ta część była bardzo słodka i urocza, ciekawa jestem obiadku rodzinnego, czuję, że będzie ciekawie.
OdpowiedzUsuńBardzo, ale to bardzo czekam na kolejną część 'Wilczków' z doktorkiem w roli głównej, on bardzo zasługuje na swoje opowiadanie.
Życzę dużo weny przy kolejnych opowiadaniach.
Levi ;)
hm... Odkryłam wreszcie, dlaczego tak nie lubię tej historii!!!
OdpowiedzUsuńChodzi o to, że tutaj po prostu jest sam romans, a nie ma fabuły!!! W dodatku mam wrażenie, że podczas pisania tego opowiadania coś złego się musiało dziać w Twoim życiu. Sorry, jeśli mam rację i jest to dla Ciebie zbyt intymne; ta historia jest napisana tak smętnie, że czytelnikowi wydaje się, iż pisałaś ją w przerwach między cięciem się a łykaniem pigułek nasennych...
I znowu marudzę. Wina Damianna! :P
Tobie życzę weny, a Kieranowi śmierci w męczarniach :3
Serdecznie pozdrawiam,
Sarabeth M.
Inspiracje z teledysków (y) ;D btw. Luana mówiła że to opowiadanie jest stare, więc nie wymyślaj.
UsuńWiem, że jest stare - dlatego napisałam ,,pisałaś" oraz ,,musiało" zamiast ,,piszesz" i ,,musisz" -.- Po prostu znam pozostałe opowiadania Luany praktycznie na pamięć i czuję diametralną różnicę. I to nie na lepsze :(
UsuńMoim zdaniem to zależy od tego, co kto lubi. Co się komu podoba. Jedni powiedzą, że "Tylko Ty" jest super, a inni, że to gniot. Dla jednych seria o wilkach jest fantastyczna, a są tacy, że nie mogli tego czytać. Tak samo jest z tym opowiadaniem. Dla jednych jest nudne, dla innych fantastyczne. A opowiadanie często zależy od treści i postaci w nim występujących. Od ich charakteru. Stworzyłam Sevena takim jaki jest. Gdyby był kimś innym, miał inny charakter samo opowiadanie też by wyglądało inaczej.
UsuńNie zawsze jest tak, że jak lubimy jakiegoś autora to się nam podoba każdy jego tekst. Są teksty, które nam nie spasują, a i tak je z jakiegoś powodu czytamy. :)
Mnie się sprawdzało bardzo dobrze. :D
OdpowiedzUsuńLuanuś, praca nad poprawkami pójdzie do przodu od przyszłego tygodnia. Obecnie walczę z profesorką, którą najchętniej ubiłabym bazyliszkowym spojrzeniem, gdyby się dało. :/
Muszę przyznać że ten rozdział jest najlepszy.
OdpowiedzUsuńGłównie dlatego, że wciąga jak cholera od samego początku.
Ciesze się że Steven zdecydował się na spotkanie.
W końcu obaj otworzyli się na siebie i spróbują szczęścia.
Zaslużyli na nie.
Tylko jak rodzina Kierana zareaguje na fakt, że jest gejem?
Może być ciekawie i już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału.
Aby tydzień zleciał jak najszybciej.
Pozdrawiam kochana i czekam;)
Czytam twoje opowiadania od niedawna i powiem że są jednymi z moich ulubionych jakie czytałam :D A ta historia coraz bardziej mnie wciąga i już nie moge się doczekoć co będzie na obiadku rodzinnym hehe C:
OdpowiedzUsuńCzekam na dalsze rozdziały i inne opowiadania :D
~Loczek~
Czy planujesz wydać swoje opowiadania? Są naprawdę świetne, te wszystkie opisy i dialogi są porywające.
OdpowiedzUsuńMiałam czekać z przeczytaniem tego, aż skończysz pisać wszstkie części, ale jakoś nie wyszło.
Ostatnia kwestia, rozwala. Jeżeli Kieranowi trudno było zacząć związek, to co będzie teraz, gdy Steven chcę się ujawnić. Albo to będzie tylko taki test, czy naprawdę mu na nim zależy.
Czekam na poniedziałek(co jest dziwne, bo kończą mi się wtedy ferie) i mam nadzieję, że nic się miedzy nimi nie popsuję, bo właśnie zaczęli być razem.
Podekscytowałam się, że będą wilczki, ale zapał od razu znikł po uświadomieniu sobie, że to jeszcze tyle tygodni. Ile planujesz rozdziałów do doktorka? Jeżeli już to gdzieś pisałaś to przepraszam, ale nie widziałam.
A nowe opowiadanie ma być takie króciutkie. Nawet nie zdążę się wciągnąć, bym może, że będzie tam taka dynamiczna akcja, że zrobie to w pierwszym rozdziale.
Pozdrawiam i niech wszystko dookoła przynosi Ci inspirację. WENY! ;)
Fajny rozdział, taki ciepły i spokojny. Wprawdzie w opowiadaniu nadal brakuje dynamicznej akcji (i mniemam, że już się ona nie pojawi) ale miło się je czyta. Jestem ciekawa kolejnej historii, 7 rozdziałów to dobra ilość, przecież nie wszystko musi oscylować w granicach tych 18-20 :)
OdpowiedzUsuńZatęskniłam za latem ;-;
Pozdrawiam i życzę weny~ ^^
nareszcie! tak się cieszę że w końcu sobie powiedzieli wszystko i są razem :) czekałam na to prawie od samego początku :) teraz czekam na jakiś dramat bo bez tego jestem prawie pewna się nie obejdzie ale to dobrze lubię dramaty a potem szczęśliwe zakończenia^^ rozdział czytało się przyjemnie cały czas mając uśmiech na ustach:) och poprawił mi się humor od tego rozdziało taki słodki *.*
OdpowiedzUsuńkolejne opowiadanie? już nie mogę się doczekać^^
weny życzę :)
TAAAAAAAAK! WILCZKI =^.^=
OdpowiedzUsuńNo, znowu mnie nosi :-/
Ten rozdział był taki sielankowy i słodki *.*
Chociaż zakończyłaś tak, że czekam na małe problemy w kolejnym.
Ile będzie rozdziałów o doktorku?
Weny :-D
Rozdziałów o doktorku będzie 10 czyli nie wiele, poza tym są krótkie, coś w stylu 1 części, a nawet krótsze. Tak wyszło. :)
UsuńNa tym dachu to ja liczyłam jednak na coś więcej!
OdpowiedzUsuńRozdział taki spokojny, miły, no przyjemny :)
Aż się zaczęłam zastanawiać, że skoro już tak wszystko na tęczowo i puchato, to co dalej? Jakiś mały problemik na koniec by się przydał.
Widzę zaś, że Steven się o to postarał już teraz. Ujawnienie - jak najbardziej, czemu nie, tylko oni co dopiero zostali parą! O ile nie sądzę, by dla Kierana było to problemem, to jednak jestem ciekawa jego reakcji. Oo, i reakcji jego rodziców *.*
Czekam.
I pozdrawiam :D
super rozdział. teraz tylko czekać aż sie na siebie rzucą hahahh cieszę się że Steven jest już szczęśliwy i ma przy sobie Kierana. bardzo tego pragnął. ta kolacja w restauracji była dobrym pomysłem. jeśli chodzi o ujawnienie to trzymam kciuki. obawiam się troche tej wizyty u rodziców Stevena i jak się bedzie zachowywał jego ojciec. moze juz cos do niego dotarło. chociaż w sumie watpie.
OdpowiedzUsuńnie moge się doczekać kolejnej części wilczków. te opowiadania są zdecydowanie moimi ulubionymi i kocham czytać co tam się u nich dzieje. ciekawa jestem jakiego doktorek bedzie miał partnera. rozdział jak zwykle boski i już nie moge sie doczekać poniedziałku ( w sumie krótkie bedzie to czekanie xD ) . wenyy ♥ ;**
Witam,
OdpowiedzUsuńrozdział cudowny, Steven to miał pecha, zepsuty samochód, brak komórki, żadnego autobusu, no i jeszcze musiał zostać dłużej w pracy... Kieren obawiał się, że jednak Steven nie przyjdzie, czuł się winny, obwiniał się o to, ale na szczęście zdążył... no i jak widać Kieren nie ucieka od dotyku, a nawet go inicjuje...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia