17 marca 2019

Powrót do Limare - Rozdział 8

Dziękuję za komentarze. :)

Kto jeszcze nie zapoznał się z moim ostatnim info to zapraszam tutaj: Kliknij mnie.



– Pies? Ty i moja córka chcecie wziąć psa?
– Planowała zrobić to dzisiaj, ale namówiłem ją, aby jeszcze poczekała do jutra – odpowiedział Domenico, siedząc za kierownicą Forda. Minęli znak „Teren prywatny”, który stał przy drodze, która skręcała w stronę ich posiadłości. – Jutro go bierzemy.
– Jutro? Czy ja mam w tej sprawie coś do powiedzenia? – Nie był zły. Podejrzewał, że kiedyś coś takiego się stanie.
– Oczywiście, kochanie. Musisz powiedzieć, że piesek jest śliczny i słodki. Zostałeś przegłosowany. – Poklepał kochanka po udzie.
– Dokładnie, tato – odezwała się siedząca z tyłu Gianna, po tym jak wyjęła słuchawki z uszu. – Większa ilość głosów zawsze wygrywa. Teraz są wakacje, więc będę się nim zajmować. Zanim wrócę do szkoły, to mały podrośnie. Potem mógłby chodzić z wami do pracy.
– Córeczko, nie możemy trzymać zwierząt w bistro.
– Głupi przepis. Amare mogłoby być przyjazne również dla nich – odpowiedziała tak, jakby już była gotowa walczyć o to prawo. – Ale za budynkiem jest mały plac. Moglibyście go ogrodzić i tam przebywałby psiak. Nie chcę, aby siedział sam w domu.
– Wszystko zaplanowałaś – wtrącił Domenico, parkując obok Maserati brata.
– Ano tak. Grunt to mieć dobry plan – odpowiedziała dziewczynka, wysiadając z samochodu. – Idę na kompa, pogadam na fejsie z Orsolą. Powiem, że się zgodziłeś i jutro po południu bierzemy psa. Dziękuję, tatku. Dziękuję, papo. – Po tych słowach pobiegła do domu.
– Zgodziłem się?
– Pewnie, że tak. – Salieri pochylił się i palcami chwycił brodę partnera. Pocałował go. – A to podziękowanie.
– Poproszę tego znacznie więcej.
– Później. – Jeszcze raz zaserwował mu szybki pocałunek, po czym wysiadł z samochodu.
– Fabiano jest w domu – stwierdził Paolo, stając obok kochanka. – Wydawało mi się, że może nadal przebywa z Ivo.
– Pewnie uciekł od razu jak tylko go odwiózł. Będę musiał porozmawiać z bratem i zapytać się go, dlaczego książę nie raczył odpisać na moją wiadomość.
– Młodszy brat chce przesłuchać starszego. Będziesz grał złego czy dobrego glinę? – zapytał DiCarlo, obejmując partnera jedną ręką i bez wysiłku przyciągnął go do siebie.
– Nie żartuj sobie z tego, bo spędzę tę noc w innym pokoju. – Widać było po jego minie, że to on żartuje.
– Ani mi się waż, Domenico. Wtedy nie dostaniesz kolacji. Robię dzisiaj pizzę. – Potarł ich nosy o siebie. – Lubisz pizzę i będziesz cierpiał. A potem wzięlibyśmy razem długą, gorącą kąpiel, a w sypialni pozwoliłbym ci zjeść deser. Ale jak chcesz spać w innym pokoju… – Nie dokończył, bo się odsunął i ruszył w stronę budynku.
– Głupol – zawołał za nim roześmiany Domenico.
Paolo odwrócił się i puścił oczko ukochanemu zanim zniknął w holu. Tymczasem Salieri zamknął samochód i zanotował sobie w głowie, aby wspomnieć partnerowi, żeby rano nie szukał skutera i nie wnerwiał się, że go ukradli, co już raz się zdarzyło. Ten został przed Amare, bo obaj o nim zapomnieli i dlatego wrócili razem. Paolo rano jechał do pracy wcześniej od niego i wziął swój dwukołowy pojazd.
Najpierw, pierwsze z tego co jeszcze dzisiaj zamierzał zrobić to porozmawiać z bratem. Nie musiał go długo szukać, bo Fabiano rozgościł się w salonie. Siedząc wygodnie na kanapie, przeglądał coś na Iphonie. W wolnej dłoni trzymał drinka.
– Pisałem do ciebie, nie odpisałeś, nie zadzwoniłeś.
Prawnik uniósł wzrok na brata i powiedział:
– To co napisałeś nie było pytaniem czy możemy później porozmawiać, tylko stwierdzeniem faktu. Nie czułem potrzeby, aby odpisać. Nie kiedy jestem na miejscu i zawsze możemy przeprowadzić konwersację.
Domenico przyjął to proste, acz przydługie, wytłumaczenie i zmienił temat:
– Co robisz?
– Pracuję. Chcesz bym bronił Nino Morettiego. Muszę się tym zająć od razu. Potrzebny mi dobry prawnik od spraw karnych. Wolę zacząć od razu, bo nie planuję zostać w Limare na długo.
– A co z Vittorio? – Młodszy z braci także zrobił sobie drinka i rozsiadł się w fotelu.
– Nie będzie w stanie pomóc. Cieszy się jednak, że wziąłem urlop. Podobno odpocznę.
– Ty nie lubisz odpoczywać.
– W ustach mojego przyjaciela to była wielka ironia. Doskonale o tym wie. Znajdę kogoś innego. Najpierw jednak muszę się dowiedzieć jakie dowody mają przeciwko starszemu Morettiemu. W tym mi pomoże mój stary przyjaciel z policji. Jest teraz prywatnym detektywem, ale ma dostęp do ich bazy danych. Oczywiście nielegalnie. O czym chciałeś porozmawiać?
Domenico najpierw okręcił szklankę w dłoniach, patrząc jak porusza się w niej alkohol, a potem uniósł oczy na brata i zapytał:
– Dlaczego nie powiedziałeś mi, że jesteś gejem?
– Ponieważ nim nie jestem. Jestem biseksualny, ale bardziej ciągnie mnie do kobiet, które wybrałem – odparł prawnik, co oczywiście było kłamstwem. Zdecydowanie bardziej wolał mężczyzn i tylko mężczyzn.
– I do Ivo – rzucił mimochodem Domenico.
Na samo usłyszenie imienia tego chłopaka coś ścisnęło Fabiano w żołądku. Do tej chwili nie pomyślał o nim ani razu, co było dobre. Po prysznicu, kompletnym załamaniu się, kiedy płakał niczym mały chłopiec na podłodze w kabinie, doszedł do siebie. Zajął się pracą stosując swoją sprawdzoną metodę. Podczas pracy się nie myśli. U niego to zawsze działało.
– Nie mam z nim nic wspólnego, poza tym co teraz muszę robić.
– Wydaje mi się, że jest inaczej. Sądziłem, Fabiano, że jesteśmy ze sobą bliżej niż inne rodzeństwa, ale tak nie jest. Boli mnie to, że ukrywasz przede mną dużo rzeczy – mówił Domenico uważnie obserwując brata. – Każdy widzi, że Ivo ci się podoba, ale mniejsza z tym. Najbardziej interesuje mnie coś innego. Coś co cię zmieniło. Miałeś wtedy osiemnaście lat i zniknąłeś na kilka tygodni. Gdzie byłeś? – Kiedy o tym wspomniał miał wrażenie, że po posągowej twarzy Fabiano przemknął jakiś cień. To było tak, jakby prawnik chciał porzucić swoją wypracowaną maskę, ale opanował się. Wzbudzało to złość w Domenico. – Nic nie powiesz?
– Nigdy więcej o to nie pytaj. – Głos Fabiano po raz pierwszy ociekał lodem w stosunku do brata. – Jeżeli będziesz mieć szczęście nigdy się tego nie dowiesz. – Wstał zamierzając wyjść. Dla niego ta rozmowa została zakończona. Odstawił szklankę na stolik mocniej niż zamierzał. Oznaczało to, że tak naprawdę nie do końca nad sobą panował.
– Czyli co, koniec rozmowy?
– Jeżeli to ode mnie zależy, to tak. – Przy wyjściu z salonu zatrzymał się i dodał: – Zostaw przeszłość w spokoju. Szczególnie moją – powiedział i wyszedł.
Te ostatnie słowa nie uspokoiły Domenico. Tym bardziej był pewny, że wtedy stało się coś złego. Rodzice nigdy mu niczego nie wyjaśnili, powtarzali tylko, że Fabiano był na wymianie szkolnej i tyle. Niezła ta wymiana musiała być, jeżeli mój brat tak na to reaguje, pomyślał.
Po kilku minutach w salonie pojawił się Paolo przebrany w krótkie spodnie oraz jedną ze swoich ulubionych koszulek z asymetrycznym dołem. Wpatrywał się w telefon.
– Kochanie, nie wiesz dlaczego Ivo chciał wziąć jeszcze dwa dni wolnego?

*
Ivo odłożył telefon. Tak jak się spodziewał, Paolo nie dał mu wolnego. Próbować jednak mógł, więc to zrobił. Może i dobrze, że od jutra czekała go praca, bo gdyby nie to, to zaszyłby się w domu i nie wychodził by nie trafić na Fabiano. Bał się tego co mężczyzna zrobi lub najbardziej tego, kiedy niczego nie zrobi. Stanie się dla niego znowu niewidzialnym raniło. Popełnił dzisiaj błąd. Poniosło go i za to zapłaci. Czuł to na tyle mocno, że bolało go w piersi. Niepotrzebnie zbliżył się do tego mężczyzny. Gdyby zapanował nad sobą, nie miałby teraz wyrzutów sumienia i nie żyłby w strachu nad tym co będzie jutro. Ciężko mu było o tym nie myśleć. Nie potrafił się wyłączyć. Robił to jedynie w momentach, kiedy rysował.
Dlatego chwilę później, z od dawna nie używanym szkicownikiem oraz ołówkiem w ręku, usiadł na łóżku po turecku. Przejrzał swoje rysunki. Z nie wszystkich był zadowolony, ale był jeden taki, który uwielbiał. Oddał na nim doskonałe proporcje, cienie, nawet zimno pałające z oczu Fabiano. Portret mężczyzny narysował po tym jak prawnik opuścił Limare. Chciał mieć przynajmniej coś takiego, by móc go zapamiętać. Przez pierwsze tygodnie codziennie go oglądał. Coś poprawiał. Marzył. Wtedy było więcej szans na zrealizowanie marzeń, niż obecnie, pomyślał.
– Cholera jaki byłem głupi – burknął pod nosem. Rzucił szkicownik na łóżko, a zaraz za nim ołówek. Od dawna nie miał ochoty nic rysować, a przez to czuł się jeszcze bardziej sfrustrowany. 
Wstał i poszedł zrobić zielonej herbaty. Kiedy ta parzyła się, usłyszał stukanie do drzwi. Przez to narodziła się w nim głupia nadzieja, że Fabiano wrócił. Poszedł otworzyć i nie potrafił ukryć rozczarowania na widok Paolo.
– To tylko ty.
– Tylko ja lub aż ja. Kogo się spodziewałeś?
– Nikogo. Czego chcesz? – zapytał wracając do aneksu kuchennego. – Może herbaty?
– Nie. Nic nie chcę poza tym, by zapytać dlaczego potrzebne ci jeszcze dwa dni wolnego. Wiesz co się dzieje w Amare? Potrzebuję baristy. Serwuję najlepszą kawę w mieście. Bez baristy…
– Spoko, przyjdę – przerwał przyjacielowi przemowę. – To nawet lepsze.
Wziął kubek i wraz z nim oraz depczącym mu po piętach wścibskim przyjacielem, zawrócił do części, którą nazywał salonem. Znajdowała się w nim jedna kanapa oraz stolik. Na podłodze pod nim leżał okrągły kolorowy dywan. Ivo lubił się otaczać kolorami, a to odznaczało się też tym, że każda ściana w jego domu miała inną barwę, które doskonale do siebie dobrane tworzyły przytulne wnętrze, pobudzające do działania, a jednocześnie dające ukojenie. Jednakże jakoś mu na razie w niczym nie pomagały. Czuł się jak zwykłe gówno. Bo co z tego, że Fabiano chciał tego co mu dał, jak poniekąd on to na prawniku wymusił. Tak w każdym razie sądził.
– Co jest? – Paolo jeszcze przed chwilą miał ochotę żartować, ale kiedy dotarło do jego umysłu to jak zachowywał się Ivo, dowcipkowanie natychmiast mu przeszło.
– Po prostu podróż mnie wymęczyła, do tego dochodzą problemy brata. – Usiadł na kanapie podwijając pod siebie nogi. Uniósł kubek do ust, ale zanim się napił dmuchnął na gorący płyn w środku.
– Nie rób ze mnie głupszego niż jestem.
– Pierdzielisz, Paolo. Nie jesteś głupi.
– Tak tylko mówię, bo za takiego mnie chyba bierzesz. – Zajął miejsce obok chłopaka, siadając do niego przodem. Rękę położył na oparciu i palcem stuknął ramię baristy. –  Gadaj co się stało pomiędzy tobą, a Fabiano?
Ivo upił kilka łyków herbaty tylko dlatego, aby od razu nie odpowiadać. Nie mógł mu powiedzieć prawdy.
– Po prostu mam zły dzień, w sumie wieczór. Nic wielkiego się nie stało. Fabiano był tutaj, obejrzał dom i pojechał. Wcześniej spotkałem się z Nino i z roboty go wywalili. Jakby oni tam byli tacy święci. Wkurzam się, bo już go skazali. Najpierw trzeba mu udowodnić winę.
– Cały ty – stwierdził DiCarlo.
– Cały ja?
– Tak. Masz geny po swojej mamie. Troskliwy, opiekuńczy facet z ciebie. Była taka sama poza tym, że miała inną płeć. Chorowała, a jeszcze i wami się opiekowała. Zdecydowanie masz to po niej. Brat choćby cię kopał, to i tak nadchodzi czas, że walczysz o niego.
– Taki chyba jestem. Nie zmienię tego.
– Jesteś świetny. Takiego chłopaka jak ty ze świecą szukać. Kto tego nie widzi ten głupi. A i z tego co wiem, to nie do końca jesteś samotnikiem. Zbieraj się, zabieram cię do nas. Robię dzisiaj pizzę.
W innym wypadku by skorzystał. Nawet chętnie by to zrobił i to dlatego, że byłby tam Fabiano. Ale nie po tym, kiedy dobrał się do niego, bo myślał nie tą głową co trzeba. Nie miał pojęcia dlaczego się obwinia. Prawnik tego chciał, ale mimo wszystko nie potrafił inaczej. Prawdopodobnie robił tak, bo miał sto procent pewności, że w relacjach z Salierim cofnie się o całą wieczność.
– No, stary, chyba mi nie powiesz, że nie pojedziesz ze mną.
– Nie pojadę. Jestem wykończony. Jechałeś kiedyś tyle czasu co ja? Rzym jest daleko od Limare. Wcześniej jakoś nie czułem się zmęczony, ale mnie dopadło. Napiję się tylko herbaty, umyję i wcześniej położę. Czuję, że padnę – skłamał i nawet przy żadnym słowie się nie zająknął. Czyżby był w czymś podobny do brata?
– W porządku, ale następnym razem jak odmówisz to porwę cię siłą. – I tak nie wierzył Ivo, ale nic nie mógł zrobić. – To zbieram się. – Poklepał udo Morettiego.
– Następnym razem do was wpadnę. – Odprowadził kucharza do wyjścia. – Naprawdę nie musiałeś przyjeżdżać. Jestem dużym chłopcem.
– Po prostu zabrakło mi jednego składnika do pizzy, więc byłem na zakupach i wpadłem.
– Nie wierzę ci.
– I vice versa – odparł Paolo. – Następnym razem nie odpuszczę. Widzimy się jutro w pracy.
– Smacznej pizzy.
– Jak zmienisz zdanie, to wpadaj w każdej chwili – rzucił DiCarlo, zanim wsiadł do samochodu. Dom Iva znajdował się w takim miejscu, że wjeżdżając tu wąską dróżką dało się zaparkować przed samym budynkiem.
Ivo pomachał przyjacielowi, zmuszając się do szerokiego uśmiechu, ale kiedy tylko zamknął drzwi i oparł się o nie, uśmiech zniknął. Źle zrobił kłamiąc, na czym został oczywiście przyłapany, ale ta mała tajemnica, którą ukrywał nie należała tylko do niego. Wątpił, by prawnik życzył sobie, aby rozpowiadał o tym co się pomiędzy nimi wydarzyło.
– Weź się w garść. Od jutra masz udawać, że nic nie zaszło. Nawet jak będzie cię ignorował, przyjmij to – mówił do siebie, na czym często się przyłapywał. – I tak nie możesz go unikać. W sumie zrobił jak chciałeś, zajął się sprawą Nino, więc i tak przed nim nie uciekniesz. I pamiętaj, że mówienie do siebie nie jest normalne.
Oderwał się od drzwi i wrócił do sypialni. Miał faktycznie zamiar pójść spać. Od razu jednak przypomniał sobie jak nocne koszmary dręczyły Fabiano. Chwile kiedy trzymał go w ramionach, uspokajając powtarzał, że mężczyzna jest bezpieczny.
– Kto cię dzisiaj wyrwie z koszmaru?

*

– Doskonale, będę czekać na twoją wiadomość. Dobranoc. – Fabiano rozłączył rozmowę ze starym przyjacielem i na dzisiaj to było wszystko. Nie mógł nic więcej zrobić. Uświadomienie sobie tego nie było dobre. Oznaczało wolny czas, a ten na niego źle wpływał.
Zawrócił w stronę domu, bo teraz jedynym sposobem na to by niepotrzebne myśli go nie zbombardowały, był czas spędzony z bratem i z Paolo. Obserwowanie ich dawało mu zajęcie. Do tego lubił pizzę, a Gianna także była dobrym towarzystwem. Przywodziła wspomnienia beztroskich lat, które za szybko się skończyły. Czasami uważał, że lepiej byłoby nigdy nie dorosnąć. Gdy widział w telewizji jak dzieci opowiadają, że chcą być dorosłymi myślał tylko, że nie wiedzą czego pragną. Na niektóre marzenia trzeba uważać, bo mogą się spełnić, ale ich wynik może być inny od oczekiwanego.
Nie zdążył wejść do kuchni, kiedy zatrzymał się słysząc jak z ust DiCarlo padło imię baristy.
– Ivo powiedział, że jest zmęczony, ale kłamał. Ten chłopak nie potrafi kłamać, choćby chciał sprzedać najlepszą bajkę na świecie. Wyglądał jakby czuł się czegoś winny. Znam go od lat. Wiedział, że mnie nie oszuka, a próbował to zrobić. Och, nie powiem, bo był przekonujący.
– Może naprawdę był zmęczony – dopowiedział Domenico, a Fabiano po raz kolejny był na siebie zły, że podsłuchuje.
– Mam przeczucie, że pomiędzy nimi coś się wydarzyło. Coś nie wyszło i teraz Ivo to w sobie dusi.
– Kochanie – Fabiano usłyszał coś jakby cmoknięcie w usta – jeżeli cokolwiek się wydarzyło to ich sprawa. Wiesz co czuje Ivo. – Na te słowa prawnik zmarszczył brwi. – A poza tym obaj są dorośli. Lepiej sprawdź pizzę, aby się nie przypaliła.
– Może masz rację. Są dorośli, więc niech sobie radzą. Ale na czyim ramieniu Ivo przyjdzie się wypłakać, kiedy twój brat go kopnie w tyłek? Na moim.
– A ty go utulisz i powiesz, że wszystko będzie dobrze.
– Nie jesteś o niego zazdrosny? – zapytał Paolo.
– O niego nie. Poza tym wiem, że mnie kochasz.
– Pokażę ci to w nocy.
Fabiano wolał nie słuchać więcej o tym, więc wybrał ten moment, aby wejść do kuchni i im przerwać dalszą część konwersacji. Jego brat był obejmowany przez swojego partnera, który potarł nosem policzek Domenico. Paolo zauważywszy prawnika wyglądał jakby chciał go o coś zapytać, ale kochanek przypomniał mu o pizzy, popychając go w stronę piekarnika.
– Siadaj, zaraz będzie kolacja – powiedział Domenico do brata. Nadal był na niego zły, ale na razie postanowił odpuścić.
Fabiano usiadł, ale myślami  był zupełnie gdzie indziej. Zastanawiał się co znaczyły słowa: „Wyglądał jakby czuł się czegoś winny.” Moretti chyba nie sądził, że zmusił go do czegoś. Nie wyglądało na to, że barista potrafi być taki głupi. Przecież uległ Ivo, bo tego chciał. Potrafił oddać kontrolę drugiemu mężczyźnie, ale tylko w łóżku i tylko wtedy, kiedy ten wiedział jak go zdominować. A Ivo Moretti doskonale umiał to zrobić. Na samą myśl poczuł napięcie w pachwinie.
– Dobrze, że jesteś, rozmawialiśmy właśnie o Ivo – zagadnął Paolo, wyjmując pizzę z piekarnika. – Jest jakiś dziwny, wiesz coś o tym?
– A to są takie momenty, kiedy taki nie jest? – odpowiedział uszczypliwie prawnik.
– Nie kiedy to ma związek z tobą i…
– Dobra, chłopaki, stop – wtrącił się Domenico, przerywając ich rozmowę. – Wejdziecie na grząski grunt, kiedy będziecie kontynuować. Paolo, wiem, że traktujesz Ivo jak młodszego brata, ale on jest dorosły i da sobie radę. – Posłał kochankowi spojrzenie, typu zamknij się jeżeli tej nocy chcesz ze mną spać. – Poza tym mamy kolację i chcę ją zjeść w spokoju. Nieodpowiednie na teraz rozmowy zostawimy na później. – Tym razem popatrzył sugestywnie na brata dając mu znak, że to o czym dzisiaj mówili będzie chciał kontynuować. – Pewne rozmowy powinny zostać przeprowadzone już dawno – rzucił.
Fabiano oddał bratu niezbyt miłe spojrzenie. Nie miał pojęcia dlaczego ten chce o wszystkim wiedzieć. Były rzeczy, których Domenico nie musiał poznawać. Choćby po to, by spokojnie spać w nocy.
– Już ci powiedziałem, że przeszłość zostaw za sobą. Czasami lepiej o czymś nie wiedzieć – dodał. Szczególnie o tym do czego zdolni byli najbliżsi ludzie, pomyślał. Spojrzał na telefon, który położył na stole, kiedy usiadł. Rodzice nie próbowali już się znim kontaktować. Jakoś się z tego nie cieszył, bo u nich takie milczenie zawsze zapowiadało kłopoty. Brak wiadomości od nich, to zła wiadomość.
– Gianna, kolacja – zawołał Domenico, wychylając się na korytarz.
To też wyrwało prawnika od krążących wokół niego natłoku przeróżnych myśli. Musiał odłączyć się na długo, bo nie widział, kiedy na stole pojawiła się już pokrojona pizza, a przed nim stał talerz obok, którego leżały sztućce, ponieważ nie jadł palcami i Domenico doskonale o tym pamiętał.
Paolo siedział naprzeciwko niego, patrząc zmrużonymi oczami. Naprawdę zachowywał się jak opiekun lub starszy brat w stosunku do Ivo.
– Nic mu nie zrobiłem. To po prostu napięcie przez tego dupka Nino. – W jego ustach było to niespotykane słowo. On, człowiek na stanowisku, nigdy nie pozwolił sobie publicznie tak mówić, ale w sumie przebywał tutaj z bliskimi. Aczkolwiek raz w sądzie go poniosło i publicznie nazwał dyrektora szpitala, z którym walczył o odszkodowanie w imieniu klientki, kretynem.
Czasami prywatnie może faktycznie mógł odpuścić całe to swoje kontrolowanie własnej osoby. A to się wydawało przerażające. Poza tym nie znał innego określenia na to jak nazywać Nino Morettiego niż dupek. Musi się z nim jutro spotkać, tak samo jak ponownie zobaczy Ivo. Ale to nie było tak straszne jak przetrwanie kolejnej nocy. Na szczęście podczas koszmarów nie krzyczał, więc nie obudzi nikogo w domu. Te zdarzały się niemalże już każdej nocy, jakby chciały w końcu wyjść na światło dzienne, ale tak się nie stanie, bo on nigdy nikomu nie opowie o tym jak go zniszczono.

7 komentarzy:

  1. Kocham to opowiadanie całym moim serduszkiem. Kocham w nim wszystko. Klimat ,bohaterów, no dosłownie wszystko
    Czekam na następny rozdział i pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
  2. Aaaaaa chce więcej :D Za krótki rozdział dla mnie XD za szybko poszło ;p
    Pozdrawiam i weny dużo życzę :D
    ~Tsubi

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję za kolejny rozdział :)
    Szkoda, że Fabiano nie chce z nikim podzielić się swoim bólem :(
    Szczerze to mam nadzieję, że w nocy będzie krzyczeć i wtedy otworzy się przed Domenico, który usłyszy jego krzyki, i później pójdzie wszystko już z górki :)
    Dużo weny :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. O rety biedny Fabiano.
    Mam nadzieję iż Ivo zdejmie ten mur jaki mężczyzna poostawił.
    W końcu każdy zasługuje na szczęście.
    Osobiście uwielbiam klimat Amare i cieszę się iż dodajesz opowiadania tutaj chociaż masz pewnie wiernych fanów co kupują Twoje książki :0
    Pozostaje mi tylko czekać na ciąg dalszy i pozdrowić jak zwykle serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  5. To ukojenie dla mojego chorego jestestwa ❤️
    Fabiano, oj Fabiano. Mam nadzieję, że Ivo jeszcze weźmie go w obroty, a sam będzie potrafił przeciwstawić się rodzicom kiedy przyjdzie czas
    ~Hamari

    OdpowiedzUsuń
  6. Hejeczka,
    oby jednak Fabiano zburzył ten mur jaki stworzył obok siebie, a Ivo będzie cierpieć jak teraz obojetnie Fabiano będzie go traktować, a Fabiano wręcz się załamał...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  7. Hejeczka,
    cudownie, oby jednak Fabiano spróbował zburzyć ten mur, Ivo będzie bardzo cierpieć jak Fabiano teraz to będzie go obojętnie traktować, uuu Fabiano załamany...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz. :)