–
Podaj mi! – krzyknął Daesoon w stronę Gima, swojego przyjaciela, z którym od
kilku tygodni miał słabszy kontakt
–
Nie jesteś już kapitanem, nie muszę się ciebie słuchać – odparł mocnym głosem
WooJong i podał piłkę JunHo.
Jaemin
zaśmiał się. Czuł się fantastycznie. Spędzał niedzielne, wrześniowe popołudnie
z przyjaciółmi, grając w piłkę nożną. Razem z Daesoonem udało im się
zebrać dziesiątkę osób z ich dawnej drużyny. Ci bardzo chętnie przybyli, by
rozegrać mecz w pomniejszonym składzie. Pogoda im dopisywała. Słońce nie
przygrzewało tak mocno jak przez ostatnie dwa tygodnie, a niebo pokrywały
kłębiące się białe obłoki, które tworzyły najróżniejsze kształty. Jeden z nich
przypominał człowieka, a inny wzburzone fale na oceanie. Zerknął na stojące
przy boisku ławki. Siedziały na nich siostra JunHo i kuzynka Gima wraz z jego
nową dziewczyną. Wszystkie trzy kołysały Jinsoona leżącego w wózku, a jedna z
nich śpiewała mu tradycyjne kołysanki. Dziewczyna miała bardzo ładny głos.
Zabrał małego na to spotkanie, by mama miała wolną niedzielę. Daesoon trochę
się sprzeciwiał, ale on postawił na swoim. Nie chciał synka zamykać w domu. Odkąd
mały skończył dwa miesiące, jego mama wszędzie go zabierała
–
Jaemin, nie stój jak słup. Znów nam wbili gola. – Kim przerwał tok jego myśli i
spojrzał na piłkę, która leżała w rogu bramki, a bramkarz, którym był jeden z
dawnych kolegów, patrzył na nią z rezygnacją.
–
Ale i tak wygrywamy – rzucił beztrosko Lee. Nie zależało mu na wygranej. Ważne
było to, że spędzi czas z przyjaciółmi i przypomni sobie jak to było, gdy
należał do szkolnej drużyny i wszyscy razem ubiegali się o mistrzostwo szkół w
ich okręgu. – Nie piekl się tak.
–
Nie pieklę się. – Daesoon rozrzucił ręce na boki. – Chcę wygrać.
–
Ale za wygraną nie ma żadnej nagrody.
–
Jest satysfakcja. Poza tym… – Kim zbliżył się do Jaemina i nachyliwszy się do
jego ucha, szepnął: – Jeżeli wygramy, oddam ci się.
Lee
uniósł brew, zastanowił się przez chwilę nad tym, czy nagroda jest wystarczająca
i uśmiechnął się szeroko. Po chwili krzyknął do chłopaków z ich grupy:
–
Do roboty, chłopaki, musimy wygrać! – powiedziawszy to, rzucił okiem na
kochanka. Przez ten krótki moment ich spojrzenia pełne obietnic starły się ze
sobą. Jaemin najchętniej by go pocałował, ale wiedział, że Daesoon nie
zareagowałby pozytywnie na coś takiego, kiedy byli w grupie osób, a on nie
wypił nic mocniejszego. Niektórzy z nich, zobaczywszy ich razem, nie mogli
uwierzyć, że tak rozwinęła się sprawa pomiędzy nimi. Jakby zapomnieli, że ci
mieli syna.
–
No i tak ma być – burknął Kim, po czym odbiegł na środek boiska, wydając
rozkazy. Nie zapomniał, jak to jest być kapitanem.
Mecz
trwał jeszcze przez trzydzieści minut. Zremisowali, ale Lee i tak nie zamierzał
odmówić sobie dzisiaj w nocy seksownego tyłka Daesoona i jego jęków
jednocześnie tak dziwnych i podniecających. Wraz z chłopakami podbiegł do
grupki dziewczyn i porwał jedną z leżących na trawie butelek wody. Odkręcił ją
i napił się. Kilka małych łyków nawilżyło mu gardło, co przyjął z ulgą.
Odzwyczaił się od takiego wysiłku. Był zmęczony, ale szczęśliwy.
–
Twój synek jest cudowny – powiedziała Umiko. Jej ojciec był Japończykiem i
podobno to po nim odziedziczyła niski wzrost. Nastolatka ledwie sięgała do
połowy klatki piersiowej Jaemina. Natomiast idealnie pasowała do Gima, bo jej
chłopak nie był tak wysoki jak jego koledzy. – Przespał cały mecz. Moja babcia
zawsze powtarza, że świeże powietrze najlepiej robi dla dzieci.
–
Teraz śpi, a w nocy pospać nie da. – Nachylił się do wózka. Faktycznie Jinsoon
smacznie spał i uśmiechał się.
–
To może pójdziemy na pizzę? – zaproponował ktoś.
–
Dobry pomysł.
– Ja
pasuję – powiedział Lee. – Muszę małego zabrać do domu i wziąć prysznic. –
Ciało nieprzyjemnie lepiło mu się od potu. Jego zdaniem zanim ktokolwiek
pójdzie na pizzę, powinien najpierw się umyć.
–
W sumie racja – przyznał Hooyun Park, którego koszulka była cała mokra.
–
To może spotkamy się za dwie godziny w tej pizzerii na rogu – głos zabrała
jedna z dziewczyn. –Dla takiej grupy będą zniżki.
–
Ja też pasuję, muszę uczyć się na niespodziewany egzamin – mruknął Daesoon,
popijając wodę. – Poza tym mały już musi dostać jeść. Ale umówimy się jeszcze.
–
Dobra, przykładny tatusiu. – Gim jak zwykle zaśmiał się, ale obaj ojcowie
Jinsoona wiedzieli, że ma bzika na punkcie ich synka. Spodziewali się, że
chłopak nie będzie długo czekał na to, by zostać tatą.
Jaemin
zerknął na JunHo. Chłopak patrzył gdzieś w przestrzeń.
–
Co tam? – zapytał. Żałował, że tak rzadko mieli dla siebie czas.
–
EunRaesa mi wysłała. Chce się dzisiaj ze mną spotkać.
Odeszli
na bok, by przez tę krótką chwilę spokojnie porozmawiać.
–
Nigdy mi do końca nie wyjaśniłeś, dlaczego się rozstaliście.
– Nie
wyobrażaliśmy sobie związku na odległość. Ja wyjechałem, ona też, ale w przeciwnym
kierunku… – Potarł dłonią czoło.
–
Nadal coś do niej czujesz? – Lee wsunął ręce do kieszeni krótkich sportowych
spodni.
–
Chyba tak. Wydawało mi się, że nie. Wiesz, na mojej uczelni jest tyle
dziewczyn… Żadna jednak jej nie dorównuje. Ten esemes… Dużo wspomnień się przez
niego odezwało.
–
Mhm, rozumiem. Chcesz się z nią spotkać?
–
Tak i nie. Nie wiem. – JunHo zaśmiał się trochę histerycznie. – Nawet nie wiem,
dlaczego chce mnie widzieć. Nie jesteśmy razem od kilku miesięcy.
–
Nie dowiesz się tego, jeżeli się z nią nie spotkasz. – Trącił pięścią ramię
przyjaciela. – Podejmij męską decyzję. Chociaż podświadomie wiesz, co zrobisz.
Znam ciebie nie od dzisiaj.
Chłopak
uśmiechnął się do Jaemina. Ich przyjaźń nie potrzebowała więcej słów, aby mogli
się porozumieć. JunHo wyjął telefon i napisał swojej byłej dziewczynie, że
chętnie się z nią spotka.
–
To czekam na relację. – Lee obejrzał się przez ramię. Daesoon czekał na niego.
Rozmawiał z chłopakami, ale co rusz ponaglał go wzrokiem. – Lecę. Zdzwonimy
się. – Lee skłonił głowę i ruszył w stronę tego, któremu oddał serce, duszę i
ciało.
*
Wieczór
upływał spokojnie. Daesoon uczył się w sypialni, a Jaemin siedział w salonie,
oglądał film i grał na swoim laptopie w karty. Próbował ograć komputer i znów
mu się to nie udawało. Jego synek bawił się z babcią, która niedawno wróciła ze
spotkania z tatą Daesoona. Powiedziała, że to było spotkanie służbowe, ale
Jaemin wiedział lepiej. Tych dwoje miało się ku sobie. Nie miał pojęcia, czy
jego kochanek to zauważył i jak na to zareaguje. Mimo wszystko chłopak nadal
kochał swoją mamę i żałował, że małżeństwo rodziców się rozpadło. Lee nie
chciał, aby z tego powodu powstały pomiędzy nimi jakieś nieporozumienia. On
kibicował związkowi mamy i pana Kima. Oboje zasługiwali na to, by być
szczęśliwymi.
–
Wiesz, kogo dzisiaj widziałam w restauracji? – zapytała YuRin, odrywając syna
od kart.
–
Kogo?
–
Doktora Kwona. Nie był sam. Towarzyszył mu jakiś mężczyzna. Dosyć interesujący.
Uśmiechnął
się pod nosem. Jego ciekawska matka nigdy nie potrafiła ukryć tego, że interesują
ją ploteczki. Szczególnie jeżeli te dotyczyły czyjegoś domniemanego związku.
Aczkolwiek jego to też zainteresowało. Widział się ze swoim lekarzem i
przyjacielem w jednym dwa tygodnie temu i Jijang słowem nie wspomniał, że
z kimś się spotyka. Jedynie mówił mu, że planował umówić się na rozmowę ze
swoim byłym facetem. Chciał wiedzieć, czy tamten mu wybaczył śmierć ich dzieci.
Lekarz bardzo bał się tego spotkania po latach. Może to był właśnie jego były
partner, pomyślał Jaemin.
–
Nic na ten temat nie wiem – odpowiedział matce.
–
Doktor JijangKwon to bardzo miły, młody mężczyzna. Żal mi, że jeszcze sobie nie
ułożył życia osobistego. Prawda,Jin? On przyjął cię na świat. Bardzo pomógł
twojemu tatusiowi – mówiła do chłopca, kołysząc go na rękach.
–
Tylko go nie uśpij. Spał całe popołudnie.
–
Szlag! – Dobiegło ich z jednej z sypialni. Po chwili w salonie pojawił się
wściekły Daesoon. – Chodź mi pomóż, bo mnie coś trafi – zwrócił się do Lee.
–
Co się stało?
–
Mój laptop się zawiesił, a potem zgasł i jak go uruchamiam, to nie reaguje.
Włączy się tylko i tyle. Miałem tam swój projekt na zaliczenie.
Jaemin
podniósł się i podążył z drepczącym mu po piętach Kimem. W sypialni usiadł przy
biurku, patrząc na laptop, na którego ekranie pojawiał się to bluescreen, to
ekran ładowania systemu i tak w kółko.
–
Próbowałeś naprawiać system?
–
Nie! Nie znam się na tym! – Chłopak chwycił się za włosy. – Straciłem
kilkanaście godzin pracy. Mój profesor mnie zamorduje. Miałem ją skończyć i we
wtorek oddać. – Zaczął krążyć nerwowo po pokoju. Był coraz bardziej rozżalony i
zły.
–
Nie wiemy, czy coś straciłeś. – Lee odsunął szufladę biurka i poszukał płyty z
napisem „Odzyskiwanie systemu”. Znał się lepiej na komputerach niż Kim, ale
akurat teraz czuł się tak, jakby nie wiedział nic. Z czymś takim nie miał do
czynienia. – Jeżeli nie uda mi się go chociaż na chwilę uruchomić, jutro
zaniosę go do serwisu i może im uda się ściągnąć dane z dysku. – Wsunął
płytę do laptopa. – Rozumiem, że nie zrobiłeś sobie kopii?
–
Gdybym zrobił, to by mnie teraz szlag nie trafiał. – Przysunął sobie krzesło i
usiadł obok Lee. – Szukałem w necie materiałów i nagle bum. Zaczął buczeć,
wyłączył się i koniec. – Stukał nerwowo palcami o blat biurka, przyglądając się
temu, co robi chłopak.
Jamin
poczekał, aż laptop zacznie uruchamiać się z płyty, ale nic się nie działo. Nie
był dobrej myśli. Zrestartował go i ponownie czekał. Płyta szumiała, kręcąc się
jak szalona, ale nadal nic się nie pojawiało na ekranie.
–
No i?
–
Nic chyba nie zrobię.
–
Chyba?! – krzyknął Kim. Poderwał się z krzesła tak zamaszyście, że to odsunęło
się i upadło, wydając drażniący dźwięk, co jeszcze bardziej rozłościło
Daesoona. – Co ty w ogóle umiesz?! Myślałem, że mi pomożesz!
–
Nie wyżywaj się na mnie. Nie jestem informatykiem i nie mam potrzebnego
sprzętu. Jutro…
–
Jutro?! Niech to szalg! – Kopnął w łóżko, a to mu oddało bólem palca.
Jaemin
przewrócił oczami i jeszcze przez kolejną godzinę siedział, próbując coś zrobić
z laptopem. Wiedział jak czuje się Kim. Jemu też się coś takiego
przydarzyło, ale na szczęście udało mu się odzyskać dane. Jednak nie miał tak
ważnych rzeczy jak Daesoon. Chłopak mógł stracić masę materiałów na studia.
Owszem, robił kopie, ale tu chodziło o bardzo trudny projekt architektoniczny.
–
Nic nie zrobię. Nie da się. Nie mam sprzętu, aby sprawdzić, co się dzieje. Mógł
wysiąść system, mogło się coś spalić albo chodzi o dysk. – Odwrócił się na
krześle obrotowym w stronę wściekłego kochanka.
–
Akurat dzisiaj! Niechby wysiadł we środę!
–
Nie krzycz, bo drzesz się jak opętany i nasz syn nawet przez ścianę to słyszy –
upomniał go Jaemin.
–
Nie pouczaj mnie! – Popatrzył groźnie na Lee.
–
Powiedziałem, nie wyżywaj się na mnie. – Lee był tak spokojny jak tylko
potrafił. Gdyby i on zaczął krzyczeć, nie byłoby miło. – Rozumiem cię.
–
Nic nie rozumiesz. – Ponownie próbował wyrwać sobie włosy z głowy. – Nie
rozumiesz. – Chciało mu się płakać. – Chcę zostać sam.
–
Ale…
–
Wyjdź!
Lee
skinął głową i wyszedł, nie próbując pocieszać chłopaka. W przypadku Kima
przyniosłoby to opłakany skutek. Wrócił do salonu i usiadł ciężko na kanapie.
Zatrzasnął klapę swojego laptopa, na którym elektroniczny gracz czekał na jego
ruch. Odechciało mu się wszystkiego. Obawiał się, że ten spokojny i
przyjacielski Daesoon na jakiś czas odszedł.
–
Jest zły i będzie każdego obwiniał…
– Wiem,
mamo. Doskonale to wiem i nie musisz go tłumaczyć. Niewiele brakowało, a to
mnie oskarżyłby o to, że zepsułem jego laptopa. – Potarł zmęczone oczy, po czym
wyciągnął ręce po syna. Gdy mama podała mu chłopca, a on spojrzał na jego
łagodną buzię, duże oczy tak podobne do oczu Daesoona, zrobiło mu się lepiej.
Przytulił go. – Jutro zaniosę laptopa do serwisu – powiedział, zanim umilkł,
pragnąc się wyciszyć. Nie podobało mu się to, że on siedzi teraz tu, a Daesoon
w drugim pokoju. Poczuł się odtrącony, kiedy chłopak kazał mu wyjść. I był zły
na siebie za to, że posłuchał.
*
Następnego
dnia, kiedy Daesoon pojechał na uczelnię, Jaemin spakował jego laptopa, ubrał
synka i wyruszył spacerkiem do najbliższego serwisu. Musiał przejść kawał
drogi, ale nie chciał gnieść się z wózkiem w autobusie. W końcu ich miasto nie
było tak olbrzymie, by na spokojnie piechotą nie dotarł do celu. Postanowił, że
w końcu musi zrobić prawo jazdy. Chociaż i tak nie miałby czym pojechać. Mama
wzięła swój samochód, a Kim swój. Gdyby miał prawo jazdy, musiałby kupić jakieś
autodla siebie, a na to nie było go stać. Także cel zostania kierowcą oddalał
się.
Dotarcie
do serwisu zajęło mu dwadzieścia minut. Wyjął chłopca z wózka, który ustawił
pod ścianą w nadziei, że nikt go nie ukradnie. Trzymając Jinsoona jedną ręką,
drugą wziął laptopa. Nauczył się już, jak sobie radzić, mając dziecko na
rękach, a jednocześnie musząc zrobić coś innego. Pomagając sobie łokciem,
otworzył drzwi. Miał nadzieję, że uda się zdziałać coś ze sprzętem Daesoona.
Najbardziej obchodziło go to, czy zdołają odzyskać dane.
Spędził
w serwisie około piętnastu minut i kiedy wyszedł, nie miał wesołej miny.
Daesoon będzie bardzo zły.
–
Twój tatuś rozniesie dom, kiedy się dowie, że jego dane na dziewięćdziesiąt
procent przepadły na zawsze. – Dopóki nie zadzwonią z serwisu z ostateczną
wersją, to nie zamierzał chłopakowi nic mówić. – To nie kłamstwo. Po prostu
niczego nie powiem. Wracamy do domu?
Chłopiec
w jego ramionach zakwilił, jakby wiedział, o co tatuś pyta.
–
To dobrze, wracamy. Muszę zrobić pranie, ugotować obiad… Kiedy stałem się
gospodynią domową? – Spojrzał na synka i uśmiechnął się. – Za to jestem z tobą.
Zanim pójdę na studia, to wykorzystam ten czas.
Ułożył
małego w wózku. Przypomniał sobie, że po drodze chciał jeszcze zrobić małe
zakupy. Ruszył w drogę powrotną. Wiał lekki, przyjemny wiaterek, smagając go
delikatnie po twarzy i poruszając białymi włosami. Było też bardzo ciepło. Nie
gorąco, ale tak w sam raz.
Komórka
Jaemina zaczęła dzwonić, zanim chłopak wszedł do jednego ze sklepów
spożywczych, które miał po drodze. Odsunął się na bok, aby nie tarasować
chodnika i odebrał.
–
JunHo, nie masz zajęć?
–
W tym tygodniu nie pojechałem. Masz chwilę?
–
Mam. Akurat idę na małe zakupy. Co tam?
–
Rozmawiałem wczoraj w EunRa i… Znów jesteśmy razem. Ona nadal mnie kocha, a ja
ją. Głupio zrobiliśmy, rozstając się. Z odległością sobie poradzimy. Mamy
przecież weekendy.
–
Cieszę się. To dobra wiadomość.
–
Też tak sądzę – odpowiedział JunHo. – Wydajesz się jakiś nieswój.
–
Dużo by opowiadać.
–
Mam czas.
–
Ja nie za bardzo. Muszę zrobić zakupy i zająć się tym, czym zajmuje się
gospodyni domowa – odparł Jaemin i po chwili usłyszał śmiech. – Ale wiedz, że
się cieszę. Lubię EunRa. Jest świetną dziewczyną i nie zmarnuj drugiej szansy.
Jeszcze
chwilę porozmawiał z przyjacielem, a później pożegnał się. Kiedy chował komórkę
do kieszeni, przyszedł mu na myśl JijangKwon.
–
Może go odwiedzimy, co? – zapytał synka.
Pamiętał, że Kwonw poniedziałki dopiero po południu zaczyna pracę.
Zrobił
szybko zakupy, które spakował do materiałowego worka i powiesił go przy wózku,
tuż obok schowka na pieluchy i inne drobiazgi dla dziecka. Mały spokojnie spał,
więc on zadzwonił do drugiego przyjaciela, by uprzedzić o wizycie.
*
Po
raz pierwszy znajdował się w mieszkaniu doktora Kwona. Było niewielkie i
urządzone minimalistycznie. Pachniało płynem do podłóg i ziołami. Lee czuł się
dobrze, będąc tutaj. Może tak na niego działała atmosfera mieszkania lub
obecnośćJijanga. Mężczyzna poczęstował go sokiem i usiadł w fotelu. Lee zajął
kanapę. Trzymał synka na kolanach i dawał mu pić z butelki, którą wziął ze
sobą z domu.
–
Rośnie jak na drożdżach – rzucił Kwon, popatrując na dziecko.
–
Z dnia na dzień jest coraz większy i cięższy. Czasami ręce mnie bolą, jak długo
go noszę. A lubi noszenie. Moja mama go do tego przyzwyczaiła. – Otarł usteczka
synka i odstawił butelkę na stolik. Wpatrzył się w lekarza, który swego czasu
uratował życie zarówno jemu, jak i Jinsoonowi, kiedy ten był jeszcze w jego
brzuchu. Na lepszego człowieka nie mógł trafić. Chciałby być takim lekarzem jak
towarzyszący mu mężczyzna.
–
Widziałem wczoraj twoją mamę, więc domyślam się, że ciekawość cię tu
przyniosła. – Jijang pochylił się, wziął szklankę soku porzeczkowego i podał
gościowi.
–
Jest to wizyta przyjaciela, ale fakt, że i nuta ciekawości też się w niej
zawiera.
–
Tyko ty potrafisz ująć to w nieprzeciętne zdanie. – Kwon uniósł kąciki ust.
–
Ten mężczyzna… Czy to był…
–
Nie, to nie on. Owszem, spotkałem się z nim… Z moim byłym… – Wpatrzył się w fioletową
ścianę tuż nad głową Jaemina. – Nie wybaczył mi i nie wybaczy. Rozumiem go.
–
Nie może wiecznie uważać cię…
–
Zabiłem nasze dzieci. Sam sobie jeszcze nie wybaczyłem. Zmieniając temat, ten
mężczyzna, z którym widziała mnie twoja mama, to ktoś, kogo poznałem stojąc w
kolejce do kasy w banku.
–
Zaiskrzyło – stwierdził Lee, bujając się lekko, by kołysać chłopca.
Kwon
nie odpowiedział, jedynie skinął głową. Jego oczy mówiły wszystko. Jaemin
życzył temu człowiekowi wiele szczęścia. Uważał, że Jijang na to zasługuje.
Ostatnio wokół niego działy się takie rzeczy. Ludzie łączyli się w pary. Jak
zwierzęta i ptaki na wiosnę. Co prawda jeszcze nie był pewny, jak to jest z
jego mamą i panem Kimem, ale intuicja mu podpowiadała, w którym kierunku idą te
ich spotkania. Nie zdziwiłby się, gdyby za kilka miesięcy oznajmili, że się
pobierają.
Czas
z Jijangiem spędził na przyjemnej, niezobowiązującej rozmowie. Dopiero kiedy
zbliżała się godzina nakarmienia małego, musiał się zbierać.
–
Mam nadzieję, że jeszcze mnie odwiedzisz – powiedział Kwon, odprowadzając go do
windy. – Z synkiem.
Lee,
prowadząc wózek po niedługim korytarzu, rzekł:
–
Na pewno. Ale wiesz, że Jinsoon zabiera cały mój wolny czas. Mimo tego cieszę
się, że go mam. Dzięki też za propozycję pomocy w napisaniu wniosku na uczelnię
i w dostarczeniu papierów. Muszę już o tym myśleć, aby ze wszystkim zdążyć. Mam
nadzieję, że mnie przyjmą. – Zamierzał dostać się na uczelnię w sąsiednim
mieście, aby nie dojeżdżać daleko. Kwon także w niej studiował i opowiadał mu o
toku nauczania i o tym, że wydział medyczny miał bardzo wysoką renomę. –
Chciałbym szkolić się w męskich ciążach, aby móc pomóc, kiedy będzie potrzeba.
Chciałbym też dowiedzieć się, dlaczego męskie ciąże są bardziej zagrożone niż
te u kobiet. – Obaj stanęli przed drzwiami windy, a Jaemin nacisnął przycisk,
by sprowadzić ją na siódme piętro.
–
Nie boisz się tak ciężkich studiów?
–
Nie, mam cel i go osiągnę. – Winda nadjechała i doktor pomógł mu do niej
wprowadzić wózek.
– Postaram
ci się pomóc jak tylko będę w stanie – odparł Kwon, opuszczając małe, metalowe
pomieszczenie.
Zanim
drzwi się zamknęły, Jaemin dodał:
–
Powodzenia w zdobywaniu serca tego mężczyzny.
–
A tobie z Daesoonem.
Tak,
to mi się przyda, pomyślał Lee, bo zdobycie serca Daesoona Kima to jak
przedarcie się przez rozległą pustynię w czasie burzy piaskowej bez osłoniętej
twarzy i kropli wody.
*
Daesoon
wrócił po zajęciach wciąż zły, co odbiło się na Jaeminie. Chłopak akurat
przewijał ich synka i miał problem z zapięciem guzika w śpioszkach.
–
Nawet dzieciaka ubrać nie potrafisz – syknął.
Lee
przymknął powieki, kiedy kochanek ot tak wyleciał z czymś takim.
–
A tobie co znowu? – zapiął guzik, który nie chciał wejść do zbyt małej dziurki.
Śpioszki były nowe i dopiero pierwszy raz zakładał je chłopcu. Miały zielony
kolor z wygrawerowanym na piersi białym misiem.
–
Co z laptopem? – zapytał student.
–
Chwilę temu dzwonili z serwisu.
–
I? No mówże wreszcie!
Jinsoon
zaczął płakać przestraszony podniesionym głosem drugiego ojca.
–
Nie krzycz – warknął Jaemin do Kima. – Poczekaj na mnie w kuchni.
Zanim
Daesoon wyszedł, uderzył otwartą dłonią w ścianę. Lee wiedział już, że będzie
ciężko. Uspokoił syna i już śpiącego ułożył go w łóżeczku. Wyniósł brudną
pieluchę i wstawił jeszcze delikatne pranie, by uprać rzeczy dla dziecka.
Nie spieszyło mu się do rozmowy, mimo że to jeszcze bardziej rozsierdzało
kochanka. Jakżeby chciał kiedyś nazwać go swoim chłopakiem, partnerem.
Po
tym, jak umył dłonie, pojawił się w kuchni. Daesoon stał oparty pośladkami o
szafkę, a ręce założył na piersi.
–
Co z lapkiem? Nie odzyskam danych?
–
Niestety nie. – Spojrzał na niego.
–
Niech to jasny szlag trafi – szepnął lodowatym głosem Kim. – Dzisiaj profesor
pytał mnie, czy jutro oddam mu ten projekt na zaliczenie. To był ostateczny
termin. – Cały się trząsł z nerwów. Coś w nim drgało i chciało się uwolnić.
Czuł się jak rozjuszone zwierzę, które za chwilę zaatakuje. – Nie zaliczę jego
przedmiotu w tym terminie.
–
Zaliczysz w drugim… – umilkł, kiedy Kim zatrzymał na nim swoje duże oczy.
– W
drugim? Sądzisz, że poszedłem na te studia, aby zaliczać w drugim podejściu?
Chyba zgłupiałeś! Siedzisz sobie wygodnie w domu, gówno robisz i bagatelizujesz
to, że będę odstawał od grupy? Będę gorszy?! Nie wiesz, jak to jest, kiedy
musisz być jednym z najlepszych w tym wyścigu szczurów, bo inaczej możesz
pożegnać się z tą uczelnią i z marzeniami o zostaniu inżynierem, o
budowaniu mostów, zmianie czegoś na lepsze! Minho to rozumie!
–
Minho! Ten cholerny Minho! – Lee nie wytrzymał, kiedy usłyszał to imię. – Tylko
czekałem, kiedy w końcu o nim wspomnisz! Jeżeli jest dla ciebie taki ważny, to
leć do niego! Nie zniewoliłem cię! Wiem, że chciałbyś być z nim, a nie być
uwiązanym ze mną…
–
Pierdolisz! – krzyknął Daesoon, odrywając się od szafki i podchodząc do
Jaemina. – Słyszysz siebie? Pokazujesz jaki jesteś słaby, mówiąc coś takiego!
Jaki jesteś niepewny! Jaki jesteś głupi! Sądzisz, że nowy styl, fryzura coś
zmieniają? – Postukał palcem czoło kochanka. – Tu się stuknij i może zmądrzej,
bo niemiłosiernie mnie wkurwiasz, kiedy tak mówisz. – Odsunął się. – Jesteś
takim skończonym kretynem – warknął, wychodząc z kuchni i mając gdzieś to, że
zranił ojca swojego dziecka.
Zanim
Lee usłyszał charakterystyczne trzaśnięcie drzwi wejściowych,dobiegł go brzdęk
kluczyków. Podszedł do okna i wyjrzał przez nie. Daesoon wsiadł do samochodu i
po chwili odjechał, a Lee wyczuł, do kogo chłopak może jechać i zrobiło mu się
niewyobrażalnie przykro. Do tego te wszystkie raniące słowa wbijały mu się
niczym ostrze prosto w serce, mocno raniąc.
Nagle
poczuł się bardzo samotny.
Niech Jaemin sobie kogoś znajdzie, to Daesoon będzie zazdrosny. Jak zacznie go tracić to doceni i ogarnie sie ze swoimi uczuciami.
OdpowiedzUsuńA może nie byłby zazdrosny. Kto go tam wie, co on naprawdę czuje. :)
UsuńBiedny Lee jak on mogl tak się zachować w stosunku do niego. Super kolejny rozdział 😉
OdpowiedzUsuńUu wiedziałam, że coś się spie... :P Oj biedaki,a zaczęło się od tak niewinnej rzeczy. Hmm...tak się zastanawiam dokąd zmierza ta ich relacja i czy w niedalekich rozdziałach dojdą do porozumienia obustronnego. Może to dziwnie zabrzmi,ale tak trochę lubię te ich kłótnie :P ,ale cóż i tak mam nadzieje,że dojdą do regi porozumienia. O i że któryś nie zrobi czegoś głupiego ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Tsubi :)
Ja też lubię te ich kłótnie, a szczególnie wkurzonego Dae. Przyznam, że zachowałabym się tak samo jak on w tej sytuacji z komputerem.
UsuńPo co on z nim jest/chce być? Czaję, że go kocha i takie tam, ale być z kimś kto bez powodu cię obraża, a ze związku bierze tylko to co mu się podoba to głupota. Mam nadzieję Prze Pani Lu, iż rozwiąże to Pani w stosowny sposób. Teraz jeszcze kilka dni i dalszy ciąg. Jaram się.
OdpowiedzUsuńNiestety tak bywa. Nawet jak druga osoba bije, poniża to i tak jest się z nią, bo się kocha. Akurat dla mnie to jest głupie, ale widocznie Jae lubi się męczyć.
UsuńCholera, ten Daesoon mnie tak wkurza... I naprawdę ma być tak, że wszystko jest niby ok, ale w pewnym momencie coś go wkurzy i zacznie się na Jaeminie? Może jeszcze na dziecku? Niech się ogarnie, albo trzyma z daleka...
OdpowiedzUsuńAkurat Daesoona rozumiem. Ja bym się zachowała dokładnie tak samo, kiedy by się okazało, że mogłam coś stracić w takiej sytuacji.
UsuńFajnie, gdyby na drodze Jaemina pojawił się jakiś gościu i żeby to Daesoon musiał się ciągle obawiać. Wkurza mnie, że za swoje niepowodzenia rani innych. A Minho mam ochotę zabić. Jaemin też nie powinien ciągle wybaczać Dae bo tamten będzie sb ciągle tak pozwalał.
OdpowiedzUsuńGdyby się ktoś pojawił to może Daesoon zrozumiałby, że może stracić Jaemina. A może po prostu mi nie zależy tak bardzo i jest z nim bo tak jest wygodniej. :)
UsuńSmutna końcówka.
OdpowiedzUsuńSzkoda mi Jae... naprawdę szkoda.
Bo mimo wszystkich zmian Dae miał rację. On wciąż jest niepewny, niewiedzący. Chciałby się zmienić. To widać, ale zmiany nie przychodzą same. One potrzebują czasu. No i Dae za bardzo się wścieka. Przez to może skrzywdzić niechcący ukochaną osobę. Aby do tego nie doszło. Jednak jak będzie dalej? Pozostaje mi czekać na ciąg dalszy tej historii
Wiesz, że Cię uwielbiam.
Wiem, że uwielbiasz. :)
Usuń"Miały zielony kolor z wygrawerowanym na piersi białym misiem."
OdpowiedzUsuńJesteś pewna co to znaczy grawerować???
Wiem co to znaczy grawerować, a każdy może się pomylić, prawda?
UsuńHej,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, ale Kim to tutaj mnie bardzo wkurzył, zranił Lee, dobrze że doktor Know spotkał się z byłym, choć może tamtem mu nie wyłączył to może z czasem... no i zaiskrzyło może jednak coś z tego wyjdzie? aż bym miała ochotę aby Jeamin z małym na jakiś czas zniknął z życia Deassona i wiedzieć co ten zrobi...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia