Dziękuję za komentarze. Zapraszam na kolejny rozdział. Przypominam, że rozdziałów tego tomu jest 22.
Przypominam też, że do kupienia jest "Spontaniczna decyzja" w formie papierowej. Można ją nabyć tutaj: Klik.
Jeszcze kilka książek zostało.
Przypominam też, że do kupienia jest "Spontaniczna decyzja" w formie papierowej. Można ją nabyć tutaj: Klik.
Jeszcze kilka książek zostało.
Czterogodzinna podróż minęła Jaeminowi
głównie na przysypianiu. Ze dwa razy tylko zatrzymywali się, bo musiał iść za
potrzebą. W samochodzie było ciepło, radio cicho grało i go uśpiło. Co jakiś
czas się budził, rozglądał wokół, orientując się gdzie są i ponownie zasypiał.
Powtórzyło się to kilka razy i dopiero pod koniec podróży Daesoon go obudził.
– Hm?
– Przetarł twarz dłonią.
– Dojeżdżamy,
ale powiedz mi, w którą drogę mam skręcić, bo na tym pustkowiu nawigacja
zwariowała.
– No
tak, miejsce zapomniane nawet przez technikę – mruknął Lee, próbując dojść do
siebie. – Czekaj. Jedź jeszcze kawałek i skręcisz w drogę tuż przed takim
olbrzymim drzewem, pod którym stoi ławka. Potem już prosto. – Ziewnął. – Za
dwadzieścia minut będziemy na miejscu.
– Świetnie.
U ciebie w porządku?
– Tak.
Wyspałem się. Mały jeszcze śpi. – Pogłaskał się po brzuchu. – Tylko pić mi się
chce. – Sięgnął pod nogi, gdzie położył niewielki plecak, oczywiście z pomocą
Daesoona, w którym mieli herbatę w termosie oraz leki. – Też chcesz?
– Tak.
Ale ty się napij najpierw.
– Mhm.
– Nalał do kubeczka herbaty, która była jeszcze gorąca, i upił kilka łyków,
wcześniej dmuchając na napój.
Daesoon zerknął na niego, by zaraz
skupić się na drodze. Próbował wypatrzeć wspomniane drzewo. Nie miał pojęcia,
że babcia Jaemina mieszka w jakiejś wiosce na odludziu. On nie mógłby żyć w
takim miejscu. Zanudziłby się na śmierć. Może przez parę dni takie wyciszenie
byłoby dobre, ale na dłuższą metę to nie dla niego.
– Proszę.
– Lee podał chłopakowi herbaty. – Denerwuję się. Nie widziałem babci już długo,
a teraz jadę do niej w ciąży.
– I
z chłopakiem.
Szkoda, że tylko masz grać mojego,
kochającego chłopaka, pomyślał Jaemin.
– Taa.
Ludzie w wiosce mogą na nas krzywo patrzeć. Szczególnie na mnie.
– Daj
spokój. Ubierzesz się tak, że brzucha nie będzie widać. O, to jest to drzewo?
– Yhym.
Skręć tu przed nim.
– A twoja babcia tak sama mieszka? –
zapytał Daesoon, skręcając w o wiele węższą drogę niż tę, którą do tej pory
jechali.
– Mhm.
Dziadek zmarł kilka lat temu. Mama chciała babcię wziąć do nas. Jakoś byśmy się
pomieścili, ale ona powiedziała, że starych drzew się nie przesadza. Dopóki
sobie radzi i jest zdrowa, to będzie dobrze, ale nie wiem co później. Mama nie
wyobraża sobie, aby tu powróciła. Nie znajdzie tu nigdzie pracy. Biednie tu
żyją. Ludzie utrzymują się z roli. Głównie z ryżu. Całe pola są nim obsiane.
– Ale
jakoś żyją.
– No.
Tylko młodzi uciekają, jak tylko osiągną dorosłość. Co dziwne, bo czytałem, że
teraz wiele osób opuszcza miasta, by osiedlić się na wsi. Tym bardziej od kiedy
rząd udziela finansowego wsparcia dla zwiększenia produkcji rolnej. Wiele osób
widzi w tym swoją przyszłość. Tylko nie tutaj. Tu wciąż żyją po staremu,
tradycyjnie. O, już widać wioskę. Jak do niej wjedziemy, to skręcisz w prawo i
pojedziemy na jej koniec. Babcia mieszka trochę na uboczu.
Wjechali do wioski, gdzie tak jak mówił
Lee, wszystko wskazywało na wciąż
kultywowane tu stare zwyczaje. Domy ze swoją tradycyjną zabudową, dachami,
ogólną formą stały w niewielkiej odległości od siebie. Nie wyglądały na bogate,
ale były tak piękne w swym stylu, że Daesoon żałował, że nie mieszka w czymś
takim. Niewielkie ogródki także utrzymane w swojej tradycji sprawiały, że miał
ochotę usiąść i odpocząć. Spodziewał się zaniedbanej, brudnej wioski, a
napotkał coś przeciwnego. Może faktycznie ludziom nie przelewało się, ale i bez
chmary pieniędzy potrafili zadbać o swoją własność.
Nieliczni spotykani ludzie, młodzi czy
dzieci, byli ubrani zwyczajnie, nowocześnie, ale kilka staruszek, które szły
akurat skrajem drogi, miało na sobie tradycyjne szaty, tak zwane hanboki, w
których górna część podobna do bluzy z długimi rękawami u kobiet była trochę
krótsza niż u mężczyzn. Dół zawierał szeroką spódnicę, podczas gdy mężczyzna
stojący niedaleko miał na sobie workowate, luźne spodnie.
– Nie
mają płaszczy? – zapytał Daesoon. Może jego rodzina ze strony mamy była bardzo
tradycyjna, ale nie używała takich ubrań – u nich bardziej chodziło o zasady
niż stroje czy domy. Może babcia od święta, ale dawno się tak ubierała. Chyba
był jeszcze dzieckiem, kiedy ją taką widział. Miała jednak o wiele strojniejsze
szaty.
– Mają.
Niedaleko jest świątynia i pewnie z niej idą. Zawsze wtedy uważają, że
wierzchnie ubranie nie jest im potrzebne. Uważaj, bo moja babcia też tak chodzi
ubrana. – Zaśmiał się Jaemin, zastanawiając się, gdzie ten chłopak się uchował.
W sumie tak jak on żył już wnowoczesności, patrzył ku przyszłości, mając pewne
zasady czy tradycje głęboko w poważaniu.
Daesoon Kim przekonał się o tym pięć
minut później, kiedy zaparkował przed niewielkim domkiem, a kobieta, która z
niego wyszła, przypominała te, które napotkali. Miała okrągłą twarz okrytą
zmarszczkami. Gdzieniegdzie bruzdy były bardzo głębokie. Bardziej wskazywały
one na ciężko przepracowane życie niż wiek. Lekko zgarbiona postawa też to
ukazywała, ale mimo tego poruszała się z łatwością, jakby nic jej nie bolało i
jakby była dużo młodsza.
Powitali ją z ogromnym szacunkiem
należnym osobie starszej i zaprosiła ich do domu.
~*~
– Nie
wierzę, że dała nam wspólny pokój – powiedział Jaemin kilkanaście minut po
przyjeździe.
– Przeszkadza
ci to? – zapytał Kim, rozglądając się po skromnym i oczywiście, co nie było
niespodzianką, tradycyjnym wnętrzu. Nie było nawet normalnego łóżka.
– Nie.
Ale wiesz, nie jesteśmy małżeństwem. – Sięgnął do plecaka po witaminy. Niedługo
musiał je zażyć. – Nie spodziewałem się tego po niej.
– No
wiesz, spodziewasz się dziecka, to chyba rozumie, że z powietrza się nie wzięło
– prychnął Daesoon, skupiając spojrzenie na chłopaku. – W sumie to będziemy się
tu mogli kochać?
– Nie!
– krzyknął Lee i od razu zasłonił usta, po chwili powtarzając szeptem: – Nie.
To cienkie ściany.
– Może
twoja babcia niedosłyszy.
– Wierz
mi, ona wszystko słyszy. Poza tym jesteśmy w gościach. Nie wypada robić pewnych
rzeczy. – Szkoda, bo ochota na seks w ogóle mu nie przechodziła. Co z tego, że
dzisiaj w nocy się kochali, jak jemu było mało. Hormony w nim buzowały tak
bardzo, że gdyby mógł, to już teraz zdarłby ubranie z Daesoona i zabrał się do
roboty. Jeżeli tak miało być do końca ciąży, to zwariuje.
Kim uniósł lekko kąciki ust i nachylając
się do ucha Jaemina, rzekł głosem, w którym mówił do tego chłopaka w łóżku.
Obniżonym, cichym, seksownym:
– Wiem,
o czym myślisz, ale sam mówiłeś, że nic z tego. – Ucałował go w szyję i odsunął
się. – Chodźmy coś zjeść. Twoja babcia zapraszała na posiłek.
– Potem
pójdziemy na spacer. Do lasu – oznajmił ciężarny i pierwszy ruszył ku wyjściu.
Rozsunął drzwi i zanim zniknął, obejrzał
się jeszcze na zdumionego Daesoona.
– Mam
się bać? – Poszedł za chłopakiem na tyle szybko, że jeszcze go dogonił,
korzystając z tej krótkiej chwili, kiedy byli sami.
– Może.
– Lee wszedł do czegoś, co można śmiało było nazwać kuchnią.
– Chłopcy,
siadajcie. – Staruszka wskazała na niski stolik stojący pośrodku niewielkiego
pomieszczenia. Obok niego rozłożone były poduszki. – Jaemin, będzie ci
wygodnie?
– Jeszcze
tak, ale za jakieś dwa miesiące jak tu usiądę, to nie wstanę. – Roześmiał się,
siadając na podłodze po turecku. – Babciu, jakie zapachy. Niewątpliwie moja
mama ma talent do gotowania po tobie.
– Uczyłam
ją, odkąd tylko podrosła na tyle, aby móc mi pomagać. Wygodnie ci?
– Tak,
dziękuję.
– Twój
chłopak jakiś taki cichy jest. – Zerknęła na Daesoona, stawiając danie na
stoliku i dołączając do nich. Nie mając żadnych problemów, by zająć miejsce na
poduszce.
– On
zawsze jest cichy.
– Jaemin
za to lubi mówić za nas obu – wtrącił Kim.
– Nie
zawsze. Też lubię pomilczeć.
– To
powiedzcie mi coś o waszym dziecku. Kiedy poród? – zapytała kobieta.
Lee na samą myśl o porodzie przeszły
zimne dreszcze. Wciąż to od siebie odsuwał. Ten czas nadejdzie i choćby starał
się jak najmniej o tym myśleć, to i tak się stanie. Nie może do końca życia
chodzić w ciąży. W końcu będzie musiał posłuchać tego, co ma mu do powiedzenia
doktor Kwon, poczytać o tym, by się do tego wydarzenia przygotować. Nie miał
pojęcia, czy zdecyduje się na obejrzenie jakichś filmów. Poród go przerażał.
Bał się bólu, który podobno był gorszy niż u kobiet. Bał się tego, że coś
pójdzie nie tak. Już samo rozwarcie, które ma się pojawić pomiędzy odbytem a
jądrami, jakby znikąd, nie było przyjemne. Wydawało mu się to obrzydliwe. Pytał
lekarza o cesarskie cięcie, ale Jijang mówił, że jeżeli nie będzie ku temu
potrzeby, lepiej dla niego i dziecka, aby urodził drogą naturalną.
Najważniejsze, by Daesoon był wtedy z nim. Nie rozmawiali o tym i niepokoił
się, że chłopak się na to nie zgodzi. Miał zamiar poruszyć w przyszłości ten
temat. Na razie odkładał na bok wszystko to, co miało dotyczyć wydarzeń, które
będą mieć miejsce za kilka miesięcy.
– Za
ponad cztery miesiące. Prawie pięć, bo dopiero rozpoczął się piąty.
– Koniec
kwietnia. Twój dziadek się wtedy urodził. Będziecie mieć…
– Syna – powiedział z dumą Daesoon, na co
Jaemin miał ochotę się roześmiać. – Ale córkę też bym kochał.
– Na
punkcie córki zwariowałbyś – rzekła kobieta, wskazując na stół, aby jedli. –
Mój mąż tak miał, jak urodziła się mama Jaemina. Oszalał z radości. A jak ją
pilnował, kiedy YuRin zaczęła chodzić i później, kiedy dorosła.
– Kiedy
dorosła? – dopytał Daesoon, bo kobieta zaczęła chichotać.
– Tak.
Miała wielu adoratorów. Twój dziadek, Jaeminie, ich wystraszał. Ale twój tata
się nie poddał.
Rozmawiali jeszcze długo przy posiłku.
Jaemin zjadł swoje witaminy, a potem podziękował za jedzenie i poszedł się
położyć. Jego planowana wycieczka na spacer do lasu i niecny plan, który miał,
musiały przesunąć się na później. Gdzieś przez sen zarejestrował ruch koło siebie. Potem dotyk ciepłej dłoni wsuwającej
się pod koszulkę. Chyba się uśmiechnął. Tak mogła robić tylko jedna osoba. Na
pewno nie miał już wątpliwości, kiedy gorące usta dotknęły jego skóry, by po
chwili sunąć delikatnie po jego brzuchu. Zęby zahaczyły o guzik od spodni.
Zamruczał i wyciągnął rękę, trafiając na głowę Daesoona. Wsunął palce w jego
włosy.
– Babcia…
– Wyszła.
Miała coś do załatwienia we wsi. Jesteśmy sami. Mam kontynuować czy wolisz
spać?
– Kontynuuj.
– Odrzucił głowę do tyłu, kiedy gorąca dłoń wsunęła się pod ubranie, dotykając
jego miękkiego penisa, który szybko reagował na ten dotyk. Obsunął ręką niżej
spodnie i bieliznę, przy czym Daesoon też mu pomógł.
– Jaki
chętny. A tak się zapierał, że w gościach niczego się nie robi. – Chwycił
członek Jaemina, czując pod palcami, jak ten lekko stwardniał.
– Och,
zamknij się, Dae… – jęknął, kiedy poczuł na męskości wilgotny, gorący dotyk
niesamowitych ust. – O, tak.
Kim tylko się lekko uśmiechnął, nie
chcąc wypuszczać penisa z ust. Ten jeszcze nie był do końca twardy, ale rósł
powoli, więc wziął go całego, nosem dotykając włosów łonowych.
– Uwielbiam
to – zamruczał Jaemin i uniósł głowę, by przyjrzeć się podniecającemu widokowi.
Przeszły go dreszcze, gdy napotkał czarne oczy wpatrujące się w niego, a
jeszcze więcej poczuł, kiedy usta zacisnęły się na nim bardziej, a język pocierał
go od spodu. Z miejsca zrobił się twardy jak skała, a Daesoon wysunął go sobie
trochę z ust, obejmując podstawę członka palcami. Chłopak zaczął poruszać głową
w górę i w dół, a biodra Lee podrygiwały, wychodząc mu naprzeciw. To było takie
dobre, przyjemne.
Jeszcze
kilka miesięcy temu Jaemin nie wyobrażał sobie, że to właśnie ten chłopak
będzie brał jego penisa w usta, nie będzie mieć nic przeciw temu i będzie go
doprowadzał do szaleństwa, liżąc i ssąc z lubością.
– To
nie potrwa długo – jęknął Lee, ponownie odrzucając głowę na kark. Wygiął się
bardziej. – Dae… Mmmm. O tak, tak rób. – Oddech mu przyśpieszył. Był tak
blisko. – Dochodzę – uprzedził chłopaka, ale Kim nie wycofał się. Zassał się na
nim mocniej, ostatecznie wyrywając z niego orgazm, a Jaemin spuścił się w jego
usta, nieustannie podrygując biodrami.
Daesoon połknął wszystko i wyssał go do
ostatniej kropelki, wylizał dokładnie wrażliwą teraz główkę, by po chwili
odsunąć głowę. Schował jego penisa i poprawił ubranie Jaemina. Złożył kilka pocałunków
na jego brzuchu, po czym obsunął mu koszulkę. Patrzył przez moment na
zaspokojonego chłopaka, chłonąc ten widok. Pochylił się nad nim i otarł się
ustami o jego. Lee natychmiast zareagował, oddając pocałunek i robiąc to o
wiele mocniej, przytrzymując Daesoona za kark. Czuł swój smak i miło mu się
zrobiło, że chłopak wszystko połknął.
– Śpij
teraz – szepnął Dae po tym, jak przerwał pocałunek i chciał się odsunąć.
– A
ty dokąd? – Lee chwycił chłopaka za rękę, zatrzymując przy sobie. Przecież nie
zostawi go tak. Czuł, że Daesoon również był w potrzebie. – Twoja kolej.
– Nie
musisz…
– Chcę.
– Puścił jego dłoń i wyciągając rękę, przesunął palcami po widocznej w
spodniach, nabrzmiałej długości. – Chodź tutaj. – Kiedy Kim podsunął bliżej
biodra, zaczął mu rozpinać spodnie. Szło mu trudniej, bo leżał, a chłopak nad
nim wisiał. Ale udało mu się i rozchylił je trochę. Duża, wilgotna plama na
bieliźnie świadczyła o tym, jak bardzo musi być mokra główka. Penis Daesoona,
jak Lee zdążył zauważyć, w czasie podniecenia wydzielał dużo preejakulatu.
Chciał go wylizać i posmakować.
– Jae…
– Chodź
bliżej. Usiądź mi na piersi. – Pociągnął go za ubranie, a chłopak przełożył
przez niego nogę. – Bliżej. – Kiedy miał krocze chłopaka przy twarzy, uniósł
głowę i przytknął usta tam, gdzie znajdowała się główka. Possał ją przez
materiał, a potem przełożył ręce tak, by móc uwolnić penisa. Od razu smagnął
językiem koronę, a mięśnie brzucha Daesoona zadrgały.
Daesoon przyglądał się, jak wargi Jaemna
stają się wilgotne dzięki jego sokom. Spodobało mu się to. Chwycił swój członek
i przesunął główką po ustach chłopaka, w którego oczach igrało pożądanie.
Postukał go penisem w policzek i otarł się.
Jaemin
sądził, że oszalał. Bardzo podobało mu się to, co robił kochanek. Z
uwielbieniem pozwolił mu na to i w chwili kiedy główka znów dotknęła jego warg,
wysunął język, by ją popieścić. Uchylił usta, obejmując ją nimi lekko, po czym
szepnął:
– Pieprz
moje usta.
– Jesteś
pewny? – Obsunął niżej ubranie. Przeszkadzało mu, ale nie na tyle, by ryzykować
pozbycie się go. Przecież babcia chłopaka mogła w każdej chwili wrócić.
Odsłonił całkiem członek i wyjął jądra, które od razu Jaemin polizał.
– Tak,
jestem pewny. Jejku, jesteś taki twardy i ty chciałeś nic z tym nie robić? Zły
pomysł.
– Opadłby.
– Pchnął do środka, nie wsuwając się głęboko. Poruszył biodrami powoli.
Lee zamknął wargi wokół penetrującego je
członka. Nie miał zamiaru pozwolić Daesoonowi na delikatność. Naprawdę miał
ochotę na to, aby chłopak wypieprzył jego usta i aby później rozlał się w nich.
Chciał poczuć jego smak. Wyciągnął ręce i zacisnął palce na jego pośladkach.
Kim sapnął i poruszył się szybciej. Cały czas patrzyli na
siebie, by odczytać w oczach tego
drugiego na jak wiele mogli sobie pozwolić.
– I
ktoś… mógłby pomyśleć… że Jaemin Lee to taki grzeczny chłopak – sapnął Daesoon,
poruszając szybciej biodrami. Nie wsuwał się głęboko, by kochanek się nie
zakrztusił, ale to mu wystarczało.
Jaemin tylko zamruczał i nacisnął rękoma
na pośladki chłopaka, by ten był jeszcze bliżej. Przy tym masował dwie
napinające się półkule, kiedy biodra pracowały, już go nie oszczędzając. Coś mu
przyszło do głowy i po chwili namysłu wsunął, tuż obok penisa, sobie dwa palce
w usta, śliniąc je dokładnie i przeniósł z powrotem na tyły chłopaka. Daesoon
cały czas go obserwował. Sięgnął pomiędzy jego pośladki i palcem wskazującym
odnalazł pomarszczone, zaciśnięte ciało. Chłopak nad nim wciągnął łapczywie
powietrze. Pomasował wejście kilka razy, a potem nacisnął dużym, wilgotnym
palcem. Mięśnie przepuściły go. Kim na chwilę przestał oddychać, zaciskając
usta, by nie wydać żadnego dźwięku. Jaemin wsunął palec głębiej, poruszając nim
i zginając go. W pewnej chwili Daesoon jęknął i podparł się rękoma za jego
głową. Biodra kochanka ciągle pracowały, a on, mimo że usta go już bolały, brał
jego penisa, ssał, dodając do tego pieszczotę jego dziurki. Ponownie potarł to
samo miejsce co wcześniej, ale robiąc to teraz delikatniej. Tym razem Daesoon
także nie powstrzymał się przed wydaniem dźwięku, a nawet powiedział:
– Więcej.
Jaemin mógłby się uśmiechnąć, gdyby
mógł, ale usta wciąż miał pełne. Spełnił prośbę chłopaka i wsunął drugi palec.
Tym razem nie był tak bardzo delikatny, tylko zaczął nimipieprzyć odbyt
kochanka, podczas gdy ten robił to samo z jego ustami. Jego ruchy były coraz
bardziej chaotyczne. Lee wyczuwał, że ten, którego od lat kochał, zaraz będzie
szczytować. Potarł jego prostatę i Kim już tego nie wytrzymał. Wytrysnął
obficie nasieniem prosto do jego gardła, a Jaemin przełykał wszystko – ciesząc
się z tego, że nie zakrztusił się – stwierdzając, że lubi smak spermy tego
chłopaka. Następnym razem pozwoli mu dojść na swoją twarz. Przez takie myśli
nie poznawał siebie, ale nie chciał być już grzeczny. Chciał brać to, co mu
dawało przyjemność i równie wiele dawać. Jak nie wiele więcej.
– Cholera
– przeklął Daesoon, czując, jak mu dobrze i błogo. Palce z niego wysunęły się,
a on przytrzymując mięknący członek, opadł obok Jaemina, wciąż szybko
oddychając. – Kiedy, kiedy wrócimy do domu…
– Wezmę
w końcu twój tyłek. – Położył się na boku, patrząc na niepotrafiącego dojść do
siebie kochanka. Bo tym właściwie był leżący obok chłopak.
– Ale…
– Dałeś
już mi pozwolenie. Nie pamiętasz? Sądzę, że tak jak ja lubisz mieć coś w sobie
twardego i długiego – szepnął, podsuwając się do niego i go obejmując. To nic,
że Daesoon powinien się ubrać i to nic, że musieli iść umyć ręce, a on
dodatkowo twarz. To mogło poczekać, bo mieli chwilę dla siebie, a Lee nie
zamierzał z niej nie skorzystać.
– Jesteś
potworem. Nie mam sił już iść do lasu – szepnął Kim, przytulając się.
– Już
nie musimy. To nic, że znów mam ochotę. – Wcisnął twarz w jego szyję.
– Jaemin,
wykończysz mnie.
W pokoju rozległ się śmiech ich obu.
Wizyta u babci zaczęła się naprawdę dobrze, pomyślał Lee, uśmiechając się w
szyję już o wiele spokojniej oddychającego chłopaka.
Jak zwykle świetny rozdział ❤❤❤
OdpowiedzUsuńNie sądziłam, że pozwolą sobie na tak wiele podczas pobytu u babci Jeamina. No ale, w końcu hormony robią swoje.
Pozdrawiam, życzę weny i do następnego...
~Sara~
Super rozdział :) Tak szybko się skończył,że poczułam się tym zawiedziona ;p A to znaczy,że bardzo dobrze się czyta :)
OdpowiedzUsuńPo tym ostatnim zdaniu czuje,że coś będzie nie tak,ale to przeczucie. Nie wiem jak będzie xD
I pytanko. Czy "Spontaniczna Decyzja" będzie dostępna cały czas,gdy teraz jest na wyczerpaniu? Planuje kupić,ale nie wiem czy w najbliższym czasie mi się to uda.
Życzę weny i pozdrawiam Tsubi :)
Jeżeli nakład się skończy to na pewno będzie kolejny. Także myślę, że będziesz mieć możliwość kupna książki. :)
Usuńhmm jak romantycznie.
OdpowiedzUsuńWizyta u babci i tyle dobrego aż się tego nie spodziewałam.
Ja wiem że niby to udawane, ale mam wrażenie że nie do końca.
Coś jeszcze się wydarzy między nimi
Rety kochana uwielbiam te opowiadanie i jestem jego wielką fanką.
i aż trudno uwierzyć, że to już 17 rozdział.
Mam też nadzieje, że wrócisz do pisania.
Oczywiście "Spontaniczną" zakupie i miłoby było gdyby w książkowej wersji pojawiła sie również Twoja historia fantasty.
Ja osobiście ją uwielbiam nie wiem jak inni.
Pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy.
"Połączeni" jako książka raczej nie wchodzi w grę. Jest to tekst pełen błędów i to wszelakich. Trzeba by było napisać go od nowa. Tak sądzę. A jeżeli poprawa "Spontanicznej decyzji" trwała kilka miesięcy to z fantasy trwałoby to o wiele dłużej.
UsuńHej,
OdpowiedzUsuńoch wspaniale, mam nadzieję, że ten wyjazd zmieni Deasoona, jego nastawienie do Jeamina i jeszcze będą szczęśliwi...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia