Dziękuję za komentarze, za życzenia powrotu mojego taty do zdrowia. Jest lepiej. :)
Zapraszam na rozdział i w dalszym ciągu przepraszam za tak brzydki format tekstu. :/
Lee nie wiedział, co myśleć o decyzji mamy. Kobieta była
cudowna, ale nie miał pojęcia, jak ona sobie wyobraża mieszkanie Daesoona w ich
domu. Oni obaj pod jednym dachem? Istniała możliwość, że pozabijają się.
Pozostawało mu mieć nadzieję, że to nie potrwa długo. Aczkolwiek patrząc na
milczącego Kima, siedzącego nad kubkiem nieruszonej herbaty, mógł przypuszczać,
że te kilka dni zamieni się w tygodnie. Ciekawiło go, co wydarzyło się w domu
chłopaka. Miło nie było, sądząc po tym, jak Dae był przybity.
– Nie chodź koło
mnie na paluszkach – warknął Daesoon.
– Jak zawsze jesteś
bardzo miły. – Postawił przed nim kanapki ryżowe w kształcie trójkąta.
–
Pytaj. Na pewno jesteś ciekaw, co
się stało. – Po raz pierwszy odkąd usiadł w kuchni, uniósł spojrzenie na
Jaemina. – Albo sam ci powiem. Mama nie przyjęła dobrze tego, że cię
zapłodniłem. To tradycjonalistka. Dla niej seks powinien być dopiero po ślubie,
a dzieci ma się z małżonkiem. Dla
niej popełniłem niewybaczalny grzech. Okryłem naszą rodzinę hańbą. Zostanę
ojcem, nie mając ślubu. – Zaśmiał się histerycznie, przypominając sobie
awanturę, którą zrobiła matka. Nawet tata nie mógł jej powstrzymać. – Strach
pomyśleć, co by było, gdybym to ja był w ciąży. Gardzi tobą.
–
Nigdy mnie nie lubiła i nie wiem dlaczego. –
Przysiadł się do stołu.
–
Teraz lepiej, żebyś nie znalazł się
na jej drodze. Ona uważa, że twoja mama popełnia błąd, trzymając w domu kogoś,
kto przyniósł taki wstyd.
– Moja mama się
mnie nie wstydzi.
–
A moja mnie tak. – Zacisnął place
na naczyniu, w którym znajdowała się herbata. – Wyrzekła się mnie. Kazała się
spakować i nie wracać. Zrobiła to wszystko na oczach mojej siostry. Taesoon
płakała, a ja nie mogłem jej nawet zapewnić, że zawsze będę jej bratem. –
Przeklął w duchu, że tak się uzewnętrzniał. Ale dzisiaj już miał wszystkiego
dość. Kiedy opuszczał dom, przerażała go perspektywa bycia samemu. Do rodziny
mamy nie mógł się udać, bo też by go nie przyjęli. Natomiast rodzina taty
mieszkała bardzo daleko. Chciał noc spędzić w samochodzie. Gdyby nie pani Lee,
która była chyba aniołem, sam nie wiedział, co by zrobił.
– Zawsze będziesz
jej bratem. A co twój tata na to?
– To mama w domu
rządzi.
–
Nie stałoby się to wszystko, gdybyś
w szkole nie wystrzelił, że to ty jesteś ojcem. – Pogłaskał się po brzuchu.
Daesoon zauważył ten gest. Zastanawiał się, co będzie, kiedy brzuch
chłopaka urośnie.
–
A co, miałem patrzeć, jak oni
wszyscy się ciągle śmieją? Albo ten dupek podaje się za ojca mojego dziecka? –
warknął zły. – Miałem pozwolić mu położyć łapy na tobie? Od początku
wiedziałem, o co mu chodzi, ale ty się mizdrzyłeś…
–
Nie mizdrzyłem. Po prostu fajnie
się z nim gadało. Skąd miałem wiedzieć, że się chce ze mną umówić.
–
On chciał tylko jednego.
– W życiu bym nie
poszedł z nim do łóżka. Nie bądź śmieszny, Dae.
– Dlaczego ze mną poszedłeś?
–
A ty?
– Powstała cisza, bo żaden z nich nie zamierzał udzielać odpowiedzi. Siedzieli
naprzeciwko siebie i patrzyli jeden na drugiego.
Ten moment na wejście wybrała sobie YuRin. Udawała, że
nie zauważyła tej wymownej ciszy pomiędzy chłopakami.
–
Pokój dla ciebie przygotowałam. Na
szafce w pokoju masz ręczniki, więc powieś je sobie w łazience. Już późno, więc
położę się. Jutro muszę bardzo wcześnie wstać. Przygotujecie sobie poranny
posiłek. Dobranoc.
Daesoon uniósł się i ukłonił, po czym usiadł, kiedy kobieta wyszła.
– Też się położę –
powiedział Jaemin, wstając. – To był męczący dzień. A ty zjedz coś.
– Idziesz jutro do szkoły?
–
Jutro mam wizytę u lekarza. Ma
wykonać pierwsze badanie USG. – Ponownie jego ręce spoczęły na brzuchu. Miał
już wyjść, ale po chwili wahania zapytał: – Może chcesz pójść razem ze mną?
Daesoona zaskoczyło to pytanie, otworzył usta i zamknął, nie
wiedząc, co odpowiedzieć.
Jamin
pokiwał tylko głową, czując smutek.
–
Zapomniałem, że nie chcesz tego
dziecka. Pójdę się umyć i idę spać. – Wyszedł z pomieszczenia, udając się do
swojego pokoju. Dopiero tam odetchnął, starając się wziąć w garść. Przez chwilę
miał nadzieję, że kiedy Kim przyznał się oficjalnie do ojcostwa, to chociaż trochę będzie mógł na niego
liczyć. Nie chciał jutro być sam. Mama musiała iść do pracy, bo jeżeli tego nie
zrobi, to na pewno ją zwolnią. Za dużo ostatnio miała wolnych dni i szefostwo
krzywo na to patrzyło. Przyjaciela nie chciał fatygować, bo jutro miał szkołę,
a nie miał nikogo innego, kogo chciałby zabrać ze sobą. Szkoda, że ojciec jego
dziecka to taki idiota.
~*~
Poranek rozpoczął się zbyt szybko jak dla Jaemina, który
nie spał za dobrze w nocy. Zanim wstał,
poleżał jeszcze chwilę w łóżku, nasłuchując czy Daesoon kręcił się gdzieś po
domu. Wszędzie panowała cisza. Jedyne hałasy, jakie dochodziły, to odgłos
uderzającego o szyby deszczu.
–
Pięknie. – Lubił deszcz, ale nie
kiedy musiał dostać się do szpitala, mając po drodze dwie przesiadki. Ich miasto nie było duże, ale linie
autobusowe dziwnie zostały połączone. Aby dostać się na drugi koniec miasta,
trzeba było wsiąść w inny autobus. Najpierw czekając na niego z dziesięć minut.
I to na niezadaszonym przystanku. Zmoknie dzisiaj.
Jęknął, wciskając twarz w poduszkę. Usiadł na łóżku.
Czuł lekkie mdłości, jak zawsze rano, ale jakoś sobie z nimi radził. Wsunął
stopy w kapcie i podniósł się. Podszedł do szafy, by wybrać jakieś ubranie.
Otworzył drzwi, na których na wewnętrznej stronie wisiało lustro. Jaemin
spojrzał w nie, a potem uniósł koszulkę i odwrócił się bokiem, by przyjrzeć się
brzuchowi. Wciąż był płaski i nie
mógł doczekać się, kiedy urośnie, a on będzie mógł czuć ruchy dziecka. Mama
mówiła mu, że jak była z nim w ciąży, to bardzo kopał, często nocami nie dając
jej spać. Dopiero kiedy tata do niego mówił, to się uspokajał. Zastanawiał się,
czy jego dziecko też takie będzie. Nie da mu spać, bo będzie chciało pohasać w
jego brzuchu. Będzie musiał jakoś sam uspokajać maleństwo. Czytał, że muzyka
jest dobra.
–
Zapoznam cię z muzyką. Bez niej czasami ciężko.
Wybrał jakieś ubranie, żeby mieć już je do wyjścia, i
poszedł do łazienki mając nadzieję, że Daesoon jej nie zajmował. Chłopak chyba
jeszcze spał, bo faktycznie nie zastał go nigdzie. Dlatego szybko skorzystał z
łazienki, ubrał się i poszedł do kuchni. Musiał wziąć witaminy i leki na
wzmocnienie, które mu ostatnio doktor Kwon przepisał. Do tego potrzebował coś
zjeść. Schylił się do dolnej szafki i jego żołądek zbuntował się. Wybiegł z
kuchni, w korytarzu potrącając Daesoona.
Kim, który nie spał prawie przez całą noc, nawet nie
pytał, co się dzieje, bo po chwili wszystko usłyszał. Skrzywił się. Nigdy nie
chciał zajść w ciążę. Nie przeżyłby porannych mdłości. To było obrzydliwe.
Wszedł do kuchni, nie wiedząc, co ze sobą zrobić. Nie był u siebie. Napiłby się
czegoś. Wolał jednak poczekać na Jaemina. Chłopak wrócił po dobrych pięciu
minutach.
– Zawsze tak masz?
– zapytał Kim.
–
Co rano. Ale nie każdego dnia.
Ciastka ryżowe mi pomagają. – Wyjął z górnej szafki opakowanie, a z niego dwa
ciastka. Ale muszę zjeść coś normalnego i leki. – Na szczęście nie wziął ich zanim
go zemdliło.
– Mogę sobie zrobić
coś do picia?
Jaemin domyślił się, że to pytanie kogoś takiego jak
Daesoon dużo kosztowało. Nie chciał być dla niego dupkiem, więc skinął głową i
pokazał mu, gdzie co jest.
–
Czuj się jak u siebie w domu.
Zrobię coś do jedzenia i wychodzę. – Wyjrzał przed okno. Nadal lało jak z
cebra. Nie dziwił się temu, bo pogoda się zmieniała i nadchodziły chłodniejsze miesiące.
–
Dzięki – odpowiedział Dae,
przygotowując herbatę dla siebie i dla Jaemina. Chciał coś zrobić, bo gotować
nie umiał. Zawsze mama wszystko mu podsuwała pod nos.
–
Nie ma za co. – Jaemin uśmiechnął
się do chłopaka, zabierając się za zrobienie czegoś lekkiego. Lubił gotować,
chociaż i tak wolał, jak robiła to mama. Jemu nie zawsze wszystko wychodziło,
więc dzisiaj zrobił coś, co umiał. Chciał, aby to Daesoonowi smakowało. Gdy
podawał do stołu, już czekało na niego gorące
picie.
Lee nie miał pojęcia, jak ma się czuć z tym, że właśnie
siedzi przy jednym stole z chłopakiem, do którego odżyły uczucia, a który nie
chciał ani jego, ani ich dziecka. Od dawna zadawał sobie pytania, dlaczego
zawsze jest tak, że kochamy tych, którzy nas nie kochają? Czemu nie potrafimy
oddać serca tym, dla których jesteśmy całym światem? Co prawda on dla żadnego
chłopaka tym światem nie był, ale wielu innych tak. Nie umiał siebie okłamywać,
że Dae jest dla niego kimś, kogo może traktować obojętnie. Nie kiedy miał
znosić jego obecność. Było łatwiej, kiedy dzieliła ich odległość. Kiedy się
kłócili. Tymczasem od kilku minut nawet nie zamienili ze sobą słowa. Rozumiał,
że Daesoon jeszcze nie doszedł do siebie po tym, co się stało, chłopak był na
obcym terenie, ale Jaemin nie potrafił znieść ciszy pomiędzy nimi. Lubił mówić.
Postanowił go jednak nie zagadywać, bo gdy to robił, nastolatek i tak nie odpowiadał, zatopiony w myślach.
–
Zbieram się. Nie przejmuj się naczyniami. Kiedy wrócę, to je umyję.
Rób, co chcesz.
Tylko
nie ruszaj mojego laptopa – zastrzegł Lee.
– Spoko, nie ruszę
twojej własności. Mam swoją.
–
Mhm. – Wrócił się do swojego pokoju
po parasolkę i płaszcz przeciwdeszczowy. Nie zamierzał zmoknąć i potem
przeziębić się.
W przedpokoju założył buty. Kiedy je zawiązywał, obok
niego pojawił się Daesoon, pobrzękując kluczykami.
–
A ty co? – Jaemin wyprostował się.
–
Podwiozę cię. I tak nie mam nic
lepszego do roboty. Tylko nie będziemy tam chyba siedzieć do późna.
Lee
przewrócił oczami. Nie zamierzał jednak unosić się honorem i mówić, że sobie
poradzi. Chętnie skorzysta z podwózki.
–
Wizytę mam na dziewiątą – poinformował.
– Dopiero ósma, tak
wcześnie chciałeś jechać? – Daesoon uniósł brwi.
–
Tak mam połączenia autobusem. Nie
musimy się jednak śpieszyć. Jeżeli mi pomożesz, to umyjemy jeszcze naczynia. –
Wpatrzył się w chłopaka stojącego blisko niego.
Daesoon nigdy nie mył naczyń, ale mógł na to przystać.
–
Nie odszczekujesz się? – Zdjął buty
i płaszcz. Parasolkę oparł o ścianę. Udał się do kuchni z drepczącym mu po
piętach Daesoonem.
– Dlaczego miałbym?
Zawsze mnie posądzasz o wszystko co złe.
–
Ja ciebie? – Podał mu ścierkę. –
Będziesz wycierał. – Założył fartuszek mamy, by nie pobrudzić ubrania.
–
Tak, ty mnie.
–
No przepraszam, ale kto w szkole
ciągle mnie popychał na szafki? Kto pierwszy zaczepiał mnie i zaczynał kłótnię?
Jak mam cię o nic nie posądzać? – Nalał wody do zlewu i płynu do naczyń.
–
Drobne incydenty. Co mam poradzić na to, że działasz
na moje nerwy?
–
Co za zdanie. – Zaczął myć talerze
i te umyte podawał Dae. Śmiać mu się chciało, że mył w swojej kuchni naczynia z chłopakiem,
który ciągle się go o coś czepiał.
– Normalne. Gdzie
to odkładać?
–
W tej szafce nad głową masz
talerze, a reszta idzie na dół. O, tutaj. – Wskazał palcem. – Jutro trzeba iść
do szkoły. Jesteś na to gotów?
–
Nie obchodzi mnie, co ludzie
powiedzą. – Wzruszył ramionami. Wziął kolejny umyty talerz od Jaemina.
–
Jakoś cię obchodziło, co o mnie
gadali. Daesoon nic nie odpowiedział. Zmienił
temat:
–
To o której mamy wyjechać, żeby być
na czas u tego lekarza? Jaemin zerknął na zegar wiszący nad lodówką.
–
Za piętnaście minut będzie w sam
raz. Najwyżej chwilę poczekamy. – Zaskakiwało go to, że obaj rozmawiają w miarę normalnie. A
sądził, że będą sobie skakać do oczu. – Jak skończymy, możemy jechać.
~*~
W szpitalu pojawili się kilka minut przed dziewiątą.
Jaemin nie sądził, że chłopak wejdzie z nim do przychodni, a potem usiądzie
przy nim w poczekalni. Nie oponował przeciw temu, bo podświadomie cieszył się z
jego towarzystwa. Kiedy Daesoon nie patrzył, on spoglądał na niego i serce mu
szybciej biło z podekscytowania. Nie był sam. Szczególnie kiedy w poczekalni
czekały na wizyty ciężarne kobiety i kilku mężczyzn. Za każdym razem ktoś im
towarzyszył. W większości byli to mężowie lub
partnerzy.
–
Trochę długo – burknął Dae.
– Siedzimy tu
dopiero pięć minut. Zaraz pacjentka wyjdzie i będę mógł wejść.
– Mhm.
–
Poczytaj sobie. – Jae wskazał na
stos czasopism leżących na stoliku. Większość traktowała o ciąży, dzieciach,
ale były też gazetki o kosmetykach i motoryzacyjne.
– Nie, dzięki.
– Jak chcesz.
– I nie gap się tak
na mnie.
– Nie gapię się.
– Jasne. Gapisz
się, bo ci się podobam, co?
– Żebyś czasami nie
popadł w samozachwyt – odparł Lee i zaśmiał
się.
Daesoon chciał odszczekać się, ale drzwi do gabinetu
lekarza otworzyły się i z pomieszczenia wyszła kobieta w zaawansowanej ciąży.
Kim spojrzał na nią i na Jaemina. Nie wyobrażał go sobie takiego. Nawet nie
wierzył, że jest tutaj z nim. Wolał już to niż zostanie samemu w domu, gdzie za
dużo mógłby myśleć. Nie chciał wracać wspomnieniami do wczorajszego wieczoru,
kiedy to matka potraktowała go, jakby nic nie znaczył. Nie rozumiał, jak można
tak traktować własne dziecko, które się niby kocha. Od razu spojrzał na brzuch
Jaemina. Chłopak nosił w sobie jego dziecko, a on w sumie chciał postąpić jak
jego mama. Wyrzec się dzieciaka i mieć święty spokój. O ileż to było łatwe do
zrobienia. Nadal nie wiedział, czy chce, aby ten mały człowieczek, który rósł w
ciele Jaemina, namieszał mu w życiu, ale nie chciał też, aby kogoś innego
nazywał drugim tatą. Na pewno nie SuJonga. Na szczęście Jae nie chciał tego
chłopaka. To też go uspokoiło.
– Dae…
– Hm? – Kim ocknął
się. Jaemin stał obok i wgapiał się w niego.
– Doktor Kwon pyta
się, czy chcesz wejść.
– Zamyśliłem się.
Nie wiem, czy chcę wejść.
– Zapraszam. –
Uśmiechnął się szeroko lekarz. – Nie gryzę.
– A chcesz, żebym
wszedł? – zapytał Dae ciężarnego nastolatka.
– Czemu nie. To też
twoje dziecko.
Chłopak wzruszył ramionami i poszedł za Jaeminem.
Gabinet nie różnił się niczym od tych mu znanych. Jedynie doktor był inny niż
ci, których udało mu się spotkać. Nie dość, że
młody, to ciągle się szczerzył. Rozmawiał bardzo przyjaźnie z Lee, nawet
żartował z nim i byli na „ty”. Daesoon poczuł to, czego tak nie lubił czuć, bo
to za dużo mu mówiło. Zazdrość.
–
Dobrze, Jaeminie, połóż się na
kozetce i odsłoń brzuch. Twój chłopak może sobie przysunąć krzesło.
– Nie jestem jego chłopakiem.
– To nie jest mój
chłopak – odpowiedzieli w tej samej chwili i popatrzyli na siebie.
– Ale to wasze
dziecko i zaraz je zobaczymy. – Wylał na brzuch Jaemina zimny żel.
Chłopak leżał podekscytowany. Patrzył to na głowicę,
którą lekarz przyłożył do jego brzucha, to na monitor. Widział tylko zamazany
obraz czegoś. Daesoon w końcu do niego podszedł.
–
Pokaż, gdzie się ukryłeś – szeptał
doktor Jijang Kwon. – Płód ma dopiero pięć tygodni i jest jeszcze malutki –
poinformował – ale go znajdziemy.
– Kiedy będzie
można rozpoznać płeć? – zapytał Lee.
–
W czternastym tygodniu ciąży. O ile
malec nam pozwoli i pokaże, co ma. Zdarza się, że w trzynastym już można
rozpoznać płeć, ale rzadko tak bywa… O, jest. Mamy cię, słoneczko. Spójrzcie.
Oczy Jaemina wypełniły się łzami, kiedy patrzył coś, co
powoli przyjmowało kształt dziecka i od pięciu tygodni rosło w nim. Odetchnął,
by się nie rozpłakać. Nie chciał odwracać spojrzenia, ale musiał zobaczyć, jak
reaguje Daesoon. Chłopak miał szeroko otwarte oczy i stał nieruchomo. Jedynie
poruszała się jego grdyka, kiedy raz za razem
przełykał ślinę. Jaemin nie
potrafił osądzić, co nastolatek czuje, ale niewątpliwie wywarło to na nim wrażenie. Powrócił spojrzeniem do monitora.
–
Wszystko w porządku?
–
Tak. Idealnie. Po ostatnich
wydarzeniach nie ma śladu. Wasze dziecko czuje
się świetnie. Chcecie zdjęcie?
–
Dwa – odpowiedział Jae. Chciał
jedno dla siebie, a drugie podejrzewał, że weźmie Daesoon, mimo że nie poprosi
o nie. – Na pewno jest wszystko dobrze?
– Tak. Nie martw
się. Tylko pamiętaj, by się odpowiednio odżywiać i nie denerwować się.
– Nacisnął
przycisk i po chwili odezwała się drukarka. Podał Jaeminowi ręcznik papierowy,
żeby się wytarł.
– Będę uważał. Nie
chcę, żeby się powtórzyła sytuacja przed dwóch
tygodni.
– Proszę się nim
opiekować. – Doktor Kwon zwrócił się do wciąż milczącego Daesoona.
–
Hm? – Nadal nie wyszedł z szoku, że
przed chwilą widział swoje dziecko. Jego własne dziecko. Jego i Jaemina.
–
Oboje potrzebują opieki –
wytłumaczył lekarz. – Szczególnie ważna jest bliskość rodziców. Proszę mi
wierzyć, że ono już czuje każdą zmianę w życiu Jaemina. Kiedy ciężarna matka
czy ojciec są szczęśliwi, dziecko także to odczuwa. Wasze zdjęcia. – Rozdzielił
je i każdemu dał po jednym. Zrobił to specjalnie, przypominając sobie własne
doświadczenia sprzed lat. Dlatego tak się przywiązał do Jaemina Lee. Nie
chciał, aby chłopak przeżywał to, przez co on musiał przejść. – Panie Kim,
proszę się zatroszczyć o nich oboje. – Nie mówiłby tego temu chłopakowi, gdyby
nie dostrzegł jego reakcji podczas badania. To dobry chłopak, pomyślał.
Daesoon stał jak głupiec, próbując sobie poukładać to, czego od
niego ten lekarzyna chce.
Miał
się troszczyć o Jaemina, bo był w ciąży? Jakoś sobie tego nie wyobrażał.
– Nie myśl za dużo.
– Lee trącił Dae łokciem. – Od myślenia głowa cię zaboli.
–
Żeby… – urwał, bo Jaemin wdał się w
dyskusję z lekarzem. Spojrzał na trzymane w ręku zdjęcie, podpisane, aby
wiedzieć ile tygodni ma płód. Jeszcze tak niedawno chciał, aby Jaemin poronił. Nie odwiedzał chłopaka w
szpitalu, bo tego nie chciał, a Jae go przecież wyrzucił. Zamierzał udawać, że
to dziecko nie istnieje albo nie jest jego. W jednej chwili zmienił zdanie i
chociaż nie do końca jeszcze był zadowolony, że dzieciak zmieni jego życie, tak
patrząc na to zdjęcie, jego wyobraźnia podążała do przodu i już sam nie był
pewny, czego chce.
Jaemin skończył rozmowę z doktorem i odwrócił się.
Uśmiechnął się, ujrzawszy, jak Daesoon wpatruje się w biało-czarne zdjęcie. Coś
w nim na ten widok owinęło ciepłem jego serce. Może dobrze się stało, że mama
sprowadziła chłopaka do ich domu. Przecież w innym przypadku nie byłoby go
tutaj. Nie chciał pozwalać sobie popłynąć za głęboko w swoich pragnieniach, bo
bał się, że może cierpieć. Trudno jednak było nie mieć nadziei. Pewnie nigdy nie będą razem, ale czyż nie warto marzyć?
Daesoon oderwał spojrzenie od fotografii. Schował ją do tylnej
kieszeni wąskich spodni.
Popatrzył
na lekarza.
–
Możemy chwilę porozmawiać na osobności?
–
Tak, oczywiście.
Jaemin
wiedząc, że jest właśnie wyganiany, ukłonił się lekarzowi i ze zmarszczonymi
brwiami wyszedł z gabinetu.
–
Co chce pan wiedzieć? – zapytał doktor Kwon.
–
Jak bardzo zagrożona jest ciąża?
– Nie
jest zagrożona, o ile Jaemin będzie miał spokój i faktycznie się ktoś o niego
zatroszczy. Pięćdziesiąt procent męskich ciąż, mimo techniki, którą mamy,
kończy się poronieniem przed dziesiątym tygodniem. Potem szanse wzrastają, ale
ryzyko zawsze istnieje. On to wie. Boi się, ale chce myśleć pozytywnie, do
czego go namawiam. Wie, co mu wolno, a czego nie. Może normalnie funkcjonować,
byle się za bardzo nie denerwował, nie dźwigał, nie męczył i żeby nie
powtórzyła się podobna sytuacja jak ostatnio. Następnym razem możemy nie
uratować ciąży.
– Dziękuję za
szczerość. – Ukłonił się i chciał wyjść, ale lekarz go zatrzymał.
– Proszę
mi wybaczyć, że się wtrącam, a nie powinienem, ale polubiłem Jaemina, to
fantastyczny chłopak i nalegam, aby pan…
–
Jestem Daesoon.
– Abyś
w miarę możliwości go chronił. Jeśli nie zależy ci na nim, to może na dziecku.
To taka mała rada, aby potem nie żałować, że się czegoś nie zrobiło.
Daesoon wyszedł zamyślony. Popatrzył na czekającego
niecierpliwie Jaemina. Chłopak znów głaskał się po brzuchu, a gdy spojrzał w
jego stronę, uśmiechnął się tak, że serce Dae przyśpieszyło i zastanawiał się,
w jaki sposób je sobie wyrwać. Wszystko byle tak mocno nie biło, kiedy Jaemin
był w pobliżu.
– Wypytałeś już go
o wszystko?
–
Mhm. Poradził mi, abym zabrał cię na coś słodkiego.
–
O. – Domyślał się, że to Kim sam z siebie chce go
gdzieś zabrać.
–
Masz głupią minę. – Skierował się do wyjścia.
–
Ja? Mam ci powiedzieć, jak
wyglądałeś, kiedy patrzyłeś na ten monitor? – Poszedł za nim.
–
I tak mi powiesz.
–
Oczywiście. A kiedyś się o tym dowie nasze dziecko.
Nasze, pomyślał Daesoon, i już nie wiedział, co ma z tym wszystkim
zrobić.
Cudo cudów!!
OdpowiedzUsuńFajnie że Daesoon powoli zmienia nastawienie do dziecka i do Lee.
Życzę weny i dużo zdrowia dla taty.
jeden z moich ulubionych rozdziałów
OdpowiedzUsuńCud , miód i miłość. Nareszcie zabrałam się w sobie i skomentowałam twoją twórczość. Cieszę się, że Daeson jednak wykazuje jakieś uczucia względem Lee. Życzę weny i dużo zdrowia dla taty.
OdpowiedzUsuńKurigara
Cudowny rozdział. Aż się rozpływałam czytając go.. Dae zaczyna zależeć i trochę się tego boi. A nasz kochany Jae głupi nie jest i dostrzega te drobne zmiany jakie zachodzą w tym Młotku. Myślę, że teraz będzie lepiej o ile coś znów nie wystraszy Dae, który jak widać boi się odpowiedzialności. Bardzo nie mogę się doczekać następnego rozdziału i dużo,dużo zdrowia dla twojego taty,Lu. Weny
OdpowiedzUsuń~Demi Lerman
LUANO uwielbiam czytac Twoje opowiadania. Mam pytnie czy jest mozliwosc gdziekolwiek przeczytac SPONTANICZNA DECYZJE.Bardzo ladnie PROSZE O ODPOWIEDZ:) MATEO
OdpowiedzUsuńMateo, na razie nic nie mogę powiedzieć jeżeli chodzi o Spontaniczną decyzję. Na pewno będzie można ją kiedyś przeczytać, ale już nie na blogu. Na razie takiej możliwości nie ma i nie wiem jak długo to potrwa. :)
UsuńHmmm zdecydowanie bomba!
OdpowiedzUsuńKochana jaki piękny rozdział. I te ich rozmowy, wizyta u lekarza. Już zachowuja się jak małżeństwo. A kto wie co będzie dalej? Rety pokochałam te opowiadanie. Nie sądziłam nawet a jednak. Takie zaskoczenie. I lubisz trzymać w napięciu.
Niech ten tydzień zleci jak najszybcije. Chcę więcej. Zdecydowanie więcej.
tymczasem pozdrawiam i jestem ciekawa czy napiszesz coś jeszcze z serii fantasty?
Fantasy, pewnie jeszcze będzie. W sumie miałam pisać fantasy, miałam plany. Chociaż chciałam z tego zrobić ebooka lub książkę, ale na razie na pisanie tego nie mam pomysłu i ochoty. Żebym to ja w ogóle dalej pisała cokolwiek to będzie dobrze. :)
Usuńsuper proszę dodawaj częściej wiem wiem codzienne dodawanie nie jest możliwe obojętnie jak bym tego chciała ...........
OdpowiedzUsuńgalaxa2
Dużym zaskoczeniem dla mnie jest postawa Daesoon'a, chociaż po części nie moge go zrozumieć. Tu mówi, że nie chce dziecka, potem sie przyznaje przed szkołą, że to jego, potem znowu jest chamem, a i tak kończy na USG i bierze zdjęcie swojego dziecka... Tak naprawdę to miałby spokój, gdyby kto inny chciał sie zaopiekować ich dzieckiem, ale to chyba jakieś uczucia do Jae... Ciekawe jak to sie dalej potoczy :)
OdpowiedzUsuńCzekam niecierpliwie na dalszy rozwój akcji i życzę duuużo weny, droga Luano i dużo siły w tym czasie dla Ciebie i Twojej rodziny.
Pozdrawiam ciepło :*
WAŻNA INFORMACJA DLA CZYTELNIKÓW
OdpowiedzUsuńJUTRO ROZDZIAŁ,NIESTETY,NIE POJAWI SIĘ. Z PRZYCZYN OSOBISTYCH, KTÓRE POJAWIŁY SIĘ DOSŁOWNIE W OSTATNIEJ CHWILI, LU NIE MOŻE GO WSTAWIĆ I POPROSIŁA MNIE O PRZEKAZANIE INFORMACJI. PROSZĘ W JEJ IMIENIU O WYROZUMIAŁOŚĆ I CIERPLIWOŚĆ.
Pozdrawiam serdecznie, Ayano
Dopiero zaczęłam czytać to opowiadanie, ale już jestem w nim zakochana. To na prawdę cudowna historia i uśmiech prawie wcale nie schodzi z mojej twarzy podczas czytania. Osobiście jestem wielką fanką mpregów dlatego tak polubiłam to opowiadanie (zresztą Twoje poprzednie też bardzo mi się podobały). Chyba jako czytelnikowi, wypada mi też podziękować za to, że wciąż z nami jesteś i piszesz takie świetne opowiadania, które poruszają serce.
OdpowiedzUsuńWeny droga Luano i oby wszystko w Twoim życiu osobistym się ułożyło.
Hej,
OdpowiedzUsuńwspaniale jest widzieć, że Deasoon się zmienia choć trochę, może po prostu odsuwa id siebie to, że darzy Jeamina uczuciem...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia