Kamil
nie potrafił znaleźć sobie miejsca. Krążył po pokoju, chodząc od jednego okna
do drugiego. Denerwował się, nie wiedząc co dzieje się z Zefirem. Bał się, że
koń zdechnie i nie będzie już okazji, żeby go zobaczyć. Nie chciał tego, Zefir
musi żyć. Kocha tego ogiera równie mocno co Szymona. Oczywiście to była inna
miłość, ale… Co czuje Szymon?
– Dziadek
poszedł tam godzinę temu. Dlaczego nie daje znać, co się tam dzieje? – Zacisnął
dygoczące dłonie na firance.
–
Bo pewnie nie może – odpowiedziała matka. – Idź tam. – Wstała od stołu, przy
którym nadal siedział wujek Adam z rodziną. Położyła synowi rękę na ramieniu. –
Idź.
Spojrzał
na matkę zbolałym wzrokiem i skinął głową. Chyba potrzebował kopniaka, aby mógł
się w końcu ruszyć.
–
Co tam koń – rzucił Adam. – Żeby tak martwić się o głupie zwierzę.
Kamil
obrzucił wuja tak lodowatym, pełnym wściekłości spojrzeniem, że mężczyzna
natychmiast zamilkł.
–
Głupi to może być człowiek, nie zwierzę. Zwierzę jest więcej warte niż tacy
ludzie jak ty – warknął chłopak i wyszedł, zanim powiedział za dużo.
W
przedpokoju ubrał się i chwilę później biegł do stajni Bieńkowskich. W głównym
budynku nie było nikogo, ale domyślił się, gdzie mogą być. Ruszył w stronę
pomieszczenia przeznaczonego do hipoterapii i połączonego ze stajnią. Drzwi
były szeroko otwarte. Przystanąwszy w nich, przesunął wzrokiem po sprzęcie
medycznym oraz zebranych osobach. Dziadku, panu Mariuszu, weterynarzu – który
przejął praktykę po dziadku – Konradzie stojącym daleko od wszystkich i
Szymonie. To na nim zatrzymał spojrzenie na dłużej. Mężczyzna wyglądał jak
udręczony. Co rusz przesuwał rękoma po głowie. Dopiero po chwili Kamil spojrzał
na Zefira. Koń leżał na ziemi, a raczej miękkim podłożu i wyglądał naprawdę
źle. Mężczyźni próbowali go podnieść, ale zwierzę opierało się. Zefir wyglądał
jakby… Odchodził. Kamilowi natychmiast pojawiły się łzy w oczach. Na miękkich
nogach podszedł do wszystkich. Uklęknął przy łbie Zefira i pogłaskał go po
pysku. Koń próbował zarżeć. Poznał go.
Szymon
otworzył szeroko oczy na ten widok. Nie spodziewał się, że Kamil tutaj
przyjdzie. Sądził, że chłopak zbagatelizuje sytuację. Nie powinien tak o nim
myśleć, przecież znał jego miłość do zwierząt. Znów zbyt szybko wydawał o nim
opinię.
–
On musi wstać – powiedział. – Nie potrafimy zmusić go do wstania. Nie może
leżeć.
–
Co mu jest? – zapytał Kamil.
– Ma
kolkę spastyczną. Dostał leki – odparł dziadek. – Boimy się, że może dojść do
skrętu jelit. Jeśli nie wstanie, to…
– Rozumiem.
Zefir, wstawaj głupolu. Wróciłem, jak widzisz i mam zamiar na tobie jeździć.
Chcesz odejść? Tak ci tu źle? – głos załamał się Kamilowi.
–
Dlatego musi wstać – dodał weterynarz, przystawiając stetoskop do serca konia.
– Boli go i dlatego woli leżeć. Nie wie, że przez to jest gorzej.
– Trzeba
go podnieść. Zmusić do podniesienia się. – Kamil wstał. – Zefir, no ruchy,
chłopie. Jeśli wstaniesz, to zostanę, nigdzie nie wyjadę i będę tu przychodził.
– Chwycił konia za uzdę. Ogier uniósł łeb. – Wstawaj. Pomóżcie mi go podnieść.
Zmuście go do tego! No, chłopie, stawaj na te swoje chude nogi. Co, nie chcesz
doczekać wiosny i przejażdżki do lasu?
Szymon,
dostrzegając determinację Kamila, zyskał nadzieję, którą powoli zaczął tracić,
kiedy Zefir nie ruszał się, pomimo nalegań i prób zmuszenia go do wstania. A
czas tutaj był bardzo ważny. W końcu on też ruszył do pomocy i po długich
naleganiach oraz staraniach ludzi koń z trudem się podniósł.
–
Tak, piękny. – Pogłaskał Zefira, stając
tuż obok Kamila. Ich pojrzenia się spotkały, a dłonie znalazły blisko siebie.
Chciał coś powiedzieć chłopakowi, ale nie potrafił. Nadal miał żal do Kamila,
ale poczuł wdzięczność za to, że były partner tutaj przyszedł.
Zarzycki
miał ochotę przysunąć dłoń bliżej, dotknąć dłoni Szymona, pokazać, że jest z
nim i nie przestał go kochać. Powstrzymał się przed tym gestem. Nie miał
pojęcia jak zareagowałby mężczyzna, a do tego nie była to dobra chwila na takie
rzeczy. Teraz liczyło się tylko i wyłącznie zdrowie oraz życie konia. Oderwał
spojrzenie od Szymka i pogłaskał zwierzę.
–
Czy teraz będzie dobrze? – zapytał.
–
Ryzyko nadal jest – odpowiedział weterynarz, badając ogiera. Jego mina nie
wyglądała na zadowoloną, ale przestał już kręcić głową z bezradnością. – Jednak
nadzieja jest. Twój dziadek przybył pierwszy i to, co zrobił, uratowało Zefira.
–
Dziadek zna się na koniach.
–
Szymon dużo zdziałał – wtrącił pan Dutkiewicz. – Okrył go i nie pozwolił leżeć.
Poza tym nie spanikował i zadzwonił po pomoc. Teraz trzeba czekać. Martwi nas jeszcze
krążenie. Gdyby doszło do zaburzeń… – Splunął w bok. – Lepiej wypluć te słowa.
– Przesunął dłonią po brzuchu konia. – Powinno być dobrze, ale musimy dojść do
tego, dlaczego zachorował. To bardzo ważne. Co jadł i jakiej jakości, ile wody
pił. Zefir zachorował, bo w pierwszej kolejności przyczynia się do tego wpływ
pogody, błędy w pracy czy żywieniu. Szymon, zmieniałeś mu karmę?
–
Tak – opowiedział wszystko o tym, jak ostatnio żywiły się zwierzęta, ile wody
piły, gdzie kupił siano i jakiej jakości. – Starałem się kupić najlepsze. Po
tym, jak wszystko spłonęło, kupuję siano u zaprzyjaźnionego gospodarza.
Ostatnio Zefir dostał sieczkę. Muszę zadzwonić do Jacka i dowiedzieć się co
jeszcze mu podawał. Ale inne konie też to dostawały.
–
Zefir zawsze miał delikatny żołądek – przypomniał Mariusz Bieńkowski. – Ma do
tego wadę zgryzu i to sprawia problem.
–
A pasożyty? – dopytał weterynarz. – Wiem, że ostatnio dawałem ci specjalne leki
dla koni, by działać zapobiegawczo.
–
Tak i dostał je, jak każde ze zwierząt.
– Zrobimy
badania. Trzeba zaobserwować jak on je. Podejrzewam, że ostatnio miał bardzo
mało ruchu.
– Niestety.
– Szymon winił o to siebie. Przeżywał swoje tragedie, nie myśląc o zwierzętach.
–
Najważniejsze teraz, żeby Zefira szczególnie pilnować. Coś mu zaszkodziło i
musimy się dowiedzieć co – mówił lekarz. – Ta noc o wszystkim zadecyduje.
Kamil
dostrzegał w oczach weterynarza, że ryzyko nie minęło, ale mężczyzna był dobrej
myśli.
– Oprowadzajcie
go powoli. Nie pozwólcie mu kłusować. Leki zaczynają działać. Podamy mu jeszcze
raz te, które zmiękczają treść pokarmową, poza tym trzeba…
Kamil
uważnie wysłuchał weterynarza i kodował w głowie każde słowo. Kwadrans później
doktor pojechał, zostawiając Szymona na straży. Gdy lekarz wychodził,
powiedział jeszcze, że mają po sąsiedzku najlepszego weterynarza, więc może być
spokojny o Zefira. Ale kazał dzwonić o każdej godzinie, gdyby działo się coś
złego. Po kilku kolejnych godzinach został już tylko Kamil, Szymon i Zefir,
którego oprowadzali po padoku.
–
Bałem się, że już po nim – przerwał ciszę Bieńkowski.
–
Na szczęście nie doszło do najgorszego.
–
Mhm. Możesz iść do domu.
–
Nie chcę. Chyba że mnie wyganiasz. – Spojrzał na Szymka.
– Możesz
zostać. – Sprawdził oddech konia. Na szczęście był normalny, a nie
przyśpieszony. Wszystko skłaniało się ku dobremu. A do czego zmierzało pomiędzy
nim a Kamilem? Powinni porozmawiać, ale nie miał na to ochoty.
–
Mhm.
Spacerowali
z koniem dobrą godzinę, potem zmienił ich pan Bieńkowski, ale i tak obaj nie
chcieli odejść. Jednak mężczyzna wygonił ich i radził odpoczynek. Później
Szymon miał przyjść i go zastąpić.
Obaj
wyszli na dwór. Było już bardzo późno. Kamil miał odejść, lecz głos Szymona
powstrzymał go przed tym krokiem.
–
Naprawdę zostajesz? Mam na myśli Jabłonkowo.
–
Obiecałem to komuś. Jeśli pozwolisz, chcę się nim zająć.
– Zostajesz
tylko dla konia? – Wsunął ręce do kieszeni grubego polaru, przyglądając się
Kamilowi. Stali w świetle lampy i bardzo dobrze go widział.
–
Zostałbym jeszcze dla kogoś, ale ten ktoś dobitnie pokazał, że…
–
To ty wszystko zepsułeś – wypalił Szymon.
–
Ja? Ja zepsułem? Wiesz co? Dobra, jestem winny, uciekłem, ale ty też się nie
popisałeś. Zachowałeś się jak inni. Jeśli coś się złego działo, to każdy mówił,
że to moja wina. Poza tym wiesz, czemu wyjechałem. Nie potrafiłem zostać.
Napisałem do ciebie list, a ty jak widać nie potrafiłeś mnie zrozumieć. Może
nie chciałeś. Nie tak to wszystko miało się odbyć. Ale kiedy dni od mojego
wyjazdu mijały, a ty nie dawałeś znaku życia…
–
Jakiego znaku?! – krzyknął Szymon. – Zostawiłeś mnie, kiedy cię potrzebowałem!
– Wiem!
W tamtej chwili… Nie ważne. Cokolwiek powiem i tak obrócisz to przeciw mnie.
Karzesz mnie za to, co zrobiłem i masz rację, ale boli mnie to, że… Że nie
spróbowałeś mnie zrozumieć.
–
Co niby miałem zrozumieć?
–
Wszystko napisałem ci w liście.
–
W jakim kurde… – urwał, bo nagle sobie przypomniał, że mama Kamila wręczyła mu
tamtego dnia jakąś kopertę. On jednak był tak rozgoryczony wyjazdem chłopaka i
unieszczęśliwiony wypadkiem siostry, że listu nie przeczytał. O Boże. Gdzie on
ten list schował?
– Ale
teraz chyba już nie mamy o czym gadać. – Kamil nie zauważył dziwnego zachowania
Szymona. – Było minęło. Powiedziałeś w wigilię to, co czujesz. Cóż… Widać nie
każde uczucie trwa wiecznie. Dlaczego nic nie mówisz? Dobra, jak chcesz. – Źle
zrozumiawszy milczenie Szymona, ruszył z powrotem do stajni. Przynajmniej
Zefira nie zostawi.
Tymczasem
Szymon zaaferowany listem próbował przypomnieć sobie, gdzie go schował… A może wyrzucił…
Nie, nie mógł go wyrzucić. Odwrócił się i co sił w nogach pobiegł w stronę
domu. Nie myślał teraz o niczym innym, tylko o znalezieniu zguby.
Wpadł
do domu. Mama jeszcze nie spała i coś zaczęła do niego mówić, ale nie słuchał
jej. Miał teraz jeden cel w głowie.
Wszedłszy
do swojej sypialni zaczął przeszukiwać szuflady w komodzie. Ważne rzeczy,
bardzo prywatne, tutaj często je trzymał. Niestety, listu nie znalazł.
–
Gdzie go mogłem dać? – Zrzucił z siebie polar, bo zrobiło mu się gorąco. –
Gdzie jesteś? – Jak mógł zapomnieć o liście, nie przeczytać go? W gabinecie na
pewno go nie zostawił. Szafa! Otworzył drzwi olbrzymiego mebla, uklęknął i
wyjmował po kolei koszyki, w których trzymał drobne rzeczy i pamiątki. W jednym
nic nie znalazł, ale za to w drugim, na samym spodzie, leżała biała koperta z
wypisanym imieniem „Szymon”. Wstrzymał oddech, kiedy ją otwierał. W środku
znalazł kartkę wyrwaną pośpiesznie z zeszytu, zapisaną pismem Kamila. Usiadł na
podłodze, opierając się o drugie, zamknięte drzwi szafy. Zaczął czytać:
Szymon,
muszę wyjechać. Nie potrafię zostać, wybaczyć Ci tego co
zrobiłeś. Przeprosiłeś, ale zrozum, że potrzebuję ochłonąć, aby Ci wybaczyć.
Poza moimi znajomymi, jesteś jedyną osobą, której zaufałem. Sprawiłeś, że
potrafiłem się zmienić. A paroma słowami… Zawiodłem się na Tobie. Jak mogłeś
choćby przez sekundę przypuszczać, że mógłbym podpalić stodołę, do tego narazić
zwierzęta? No jak?!
Na razie nie jestem w stanie przebywać tam, gdzie Ty
jesteś. Duszę się. Potrzebuję przestrzeni, oddechu, uspokojenia się. Mam nadzieję,
że mnie zrozumiesz. Nie zostawiam Ciebie. Kocham Cię i nie wyobrażam sobie
życia, nie będąc u Twojego boku. Jednak na ten czas, na tę chwilę, podejmuję
nieprzemyślaną decyzję i wybywam z Jabłonkowa. Nie od Ciebie. Ale to już zależy
od Twojej osoby, Szymon. Czy po tym, jak ucieknę, zamiast być przy Tobie… Czy
będziesz mnie jeszcze chciał?
Mam wielką nadzieję, że zrozumiesz jak głęboko wbiłeś mi
nóż w plecy i jedynym wyjściem, bym znów nie stał się taki jak byłem, jest
wyjazd. Taki jestem. Tak mam. Ucieczką się bronię. Potrzebuję czasu, by
wybaczyć. Może kiedyś nauczysz mnie czegoś innego. Będzie na to okazja? Chcę
być z Tobą. Jeśli Ty tego chcesz, to proszę, zadzwoń do mnie.
Powiesz, że zachowuję się jak dzieciak. Może. Liczę
jednak na Twoje zrozumienie. Wiem, powtarzam w kółko to słowo…
Będę czekać na jakąś wiadomość od Ciebie.
Kocham Cię.
Mam nadzieję, że nadal Twój
Kamil
List
wypadł Szymonowi z drżącej ręki. Oczy wypełniły się łzami. Przyłożył dłoń do
ust, zduszając szloch. Jakiż był głupi. I on nazywa Kamila gówniarzem? Może
Zarzycki postąpił egoistycznie, ale teraz zrozumiał jego zachowanie. Zraniony
chłopak po prostu się bronił jak umiał. A że umiał tylko uciekać, chować się i
czekać aż ktoś pierwszy wyciągnie dłoń… Jak mógł nie przeczytać tego listu?
Przecież wiedział jaki jest Kamil. Jak mógł tak o nim myśleć, pielęgnować w
sobie żal i złość do niego? Przecież także był winny tej całej sytuacji. To on
zawala wszystko. To przez niego stodoła spłonęła, bo nie wezwał elektryka, żeby
wymienił kable. To przez niego Kamil uciekł, bo zanim pomyślał, zdążył
powiedzieć mu o kilka słów za dużo. To przez niego Zefir się rozchorował. I to
on jest winien temu, że stracił tyle miesięcy, kiedy mógł być z Kamilem.
Przecież go kocha! Nie może ponownie go stracić, pozwolić odejść.
Otarł
oczy. Wziął do ręki list i wstał, zdeterminowany, by porozmawiać z chłopakiem.
Zarzucił na siebie polar i zbiegł na dół.
–
Szymon? Co się dzieje? – Mama wyszła z kuchni w szlafroku, z kubkiem kakao w
dłoni.
–
Muszę naprawić to, co zepsułem.
–
Płakałeś?
–
Która godzina?
–
Północ.
– Zaraz
odeślę ojca i zostanę przy Zefirze. – Miał nadzieję, że nie zostanie sam. – Z
Kamilem, o ile jeszcze jest w stajni. Dobranoc, mamuś. – Wypadł z domu. Nie
potrafił znieść każdej dodatkowej sekundy z dala od Kamila. Jego mózg zadawał
mu pytanie: „Co, jeśli chłopak cię nie zechce?” On jednak nie zważał na nie.
Niech się dzieje co ma być, a jeśli nie spróbuje odzyskać swojego chłopaka,
zawsze będzie tego żałować.
Pośliznął
się tuż przed wejściem do stajni i prawie wpadł na ojca.
– Mama
dzwoniła. Idź. On jest z Zefirem – powiedział Mariusz, klepiąc syna po
ramieniu. Cieszył się, że w końcu istniała szansa na to, by jego średni syn
znów się uśmiechał.
Szymon
kiwnął głową i poszedł, tym razem zdecydowanie wolniej, do hali, w której Kamil
spacerował z Zefirem. Chłopak zobaczył go i przystanął. Bieńkowski zaczął do
niego iść, stawiając kroki powoli, jakby czas zaczął wolniej biec. List nadal
trzymał w drżącej dłoni. Kiedy stanął naprzeciwko Kamila, pokazał mu go.
– Dopiero
dzisiaj go przeczytałem. Wtedy… Byłem na ciebie wściekły… Tyle się działo…
Kamilowi
serce przyśpieszyło na te słowa. Co to znaczyło?
–
Przepraszam – powiedział Szymon. – Przepraszam. – Wziął głęboki oddech. –
Wiesz, ostatnio często słucham piosenki „Psalm dla Ciebie” Piotra Rubika. Te
słowa… Kilka zdań… – Z trudem przełknął ślinę i zacytował:
Pytam się gwiazdy co drogę wskazać błądzącym miała
Czemu ze wszystkich pragnień na świecie to ty mnie
wybrałeś
Gwiazda co w rzece wciąż się przegląda też tego nie wie
Czemu ze wszystkich pragnień na świecie wybrałem ciebie.[1]
–
Jest jeszcze jedno zdanie z tej piosenki, które swą prawdziwością wwierca się
we mnie za każdym razem, kiedy je słyszę: „To twojej dłoni przecież dłoń moja
od zawsze szuka.” – Stał i patrzył bezradnie na Kamila, czekając na to co
chłopak zrobi. Czy Kamil dostrzeże w zacytowanych słowach jego uczucia,
wyznania?
Kamil,
przytrzymując za uzdę Zefira, bardzo chciał uspokoić głupie, mocno i zbyt
szybko bijące serce. Te słowa, te zdania na nowo budziły w nim wszystko to, co
próbował zepchnąć w niepamięć. Nie odrzuci tego. Nie potrafi. Nie chce. Za
bardzo kocha. Wyciągnął rękę i położył ją na policzku Szymona. Mężczyzna
natychmiast przytulił się do wnętrza jego dłoni, przytrzymując ją swoją.
–
„To twojej dłoni przecież dłoń moja od zawsze szuka” – wypowiedział Kamil. –
Tęskniłem – szepnął, a potem pokonał dzielącą ich odległość, łącząc ich usta w
delikatnym pocałunku, który, gdy tylko Szymon go oddał, przerodził się w pełen
desperacji, tęsknoty, pragnień i miłości kontakt. A jedynym świadkiem ich
pogodzenia był przyglądający się im Zefir.
Przepraszam, ale nie mogłam wytrzymać ze śmiechu kiedy Szymon zaczął gadać o tej piosence xD Nie mówię, że jest zła, bo sama ją nawet lubię, tylko no kurde, takie trochę to żenujące było.. Ale pewnie uważam tak dlatego, że ja aż taką romantyczką nie jestem i nie wzięłabym tego z należytą powagą. Poza tym mega się cieszę, że wreszcie się pogodzili. Na początku myślałam, że Szymon w ogóle tego listu nie dostał (tak jak w przypadku tej kartki od Alexa dla Josha), a on po prostu go nie przeczytał. Cieszę się też, że Zefir jakoś daje radę, bo to naprawdę fajny koń. W przyszłości napewno się jeszcze coś u nich zepsuje, ale mam nadzieję, że nie aż tak jak w tym wypadku. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Weny
OdpowiedzUsuń~Demi Lerman
Też sie taki zażenowany czułem. To niestety było bardzo tanie. Przykro mi troche bo potencjał się zmarnował :). Ciesze się ze ednak nie kupiłem tej 2 części:). Koniec końców weny życzę
UsuńTeż uważam takie ozdobniki za zbędne i ogolę się na łyso, jeżeli jakiś facet zacytował w taki sposób Rubika
UsuńMati
Jakoś nie jestem w stanie sobie wyobrazić 2ch dorosłych facetów, jeden podobno jest buntownikiem a drugi jeździ na motorze w skórzanej kurtce więc pewnie lubi troche ostrzejsza muze i że oni nagle nieszczęsnego rubika zaczynają sobie cytować xD
UsuńA ja potrafię sobie wyobrazić dwóch facetów, którzy się kochają i którzy mówią takie słowa. Wszak nawet facet też je śpiewał. Uwielbiam coś takiego i to napisałam. Gdyby ktoś inny coś takiego napisał to siedziałabym w chusteczką w ręce, czytała i się wzruszała. Ale rozumiem, że ktoś nie lubi romantyczności i tego typu rzeczy. Możecie się czuć zażenowani, ale ja piszę tak jak ja lubię. Dziękuję.
UsuńLuana zawsze miała tendencje do robienia z facetów takich ciotek co to sobie ćwierkają do uszka. Szkoda, że to samo właśnie zrobiła z tymi postaciami. Nie wiem co jest dalej, bo nie czytałam. Patrząc na te zdania to widzę czego się dalej spodziewać. Żal. Naucz się kobieto pisać o męskich mężczyznach, a nie ciotach ze zwichniętym nadgarstkiem.
UsuńLudzie, Kamil i Szymon tymi słowami wyznali sobie miłość. Dla mnie to było piękne.
UsuńNie chciałam się wtrącać, ale aż mnie ciśnie, aby to napisać.
UsuńOsobiście znam dwójkę młodych ludzi, dziewczynę i chłopaka, którzy słuchają metalu, a oboje zostali wychowani na Rubiku. Do dziś uwielbiają jego piosenki i chętnie do nich wracają. Więc jak życie pokazuje - można.
Uważam, ze trzeba mieć wyczucie. No wyszło bardzo tanio i tego nic nie zmieni. Kurde, polecam poczytać troszkę więcej niż blogowe opowiadania homoerotyczne i harlekiny. Ja mam niesmak i uważam że specyfika postaci, ich charakterystyka no nie pasuje do takiej muzyki, takich słów. To jest tak patetyczne. Niestety cierpię na strach przed patosem. Jestem facetem więc może wiem jak faceci patrzą na takie sprawy. Można się pięknie pogodzić ale nie trzeba rzygać przy okazji tęcza. pomijając fakt, że Rubik to muzyka średnich lotów. Nikt tak muzyki nie cytuje. Jeżeli opowiadanie ma być dobre, musi by troche życiowe. Charakterystyka postaci nie pozwala mi na to zeby one używały tako=ich słów. Hmmm przypadkowo akurat znali tą samą piosenke rubika ? naciągane. No nic. trza popracować trochę na wyczuciem, nad budową dialogów. Jeszcze się odniosę do listu. Wyszedł emo dramat nastolatka. Można było zamieścić taką samą treść bez zbędnych frazesów, takich wyświechtanych O!. A i radze się nie obrażać tylko pomyśleć nad tym. A koleżankom wszystkim Grażynkom polecam sobie zrobić przerwę od blogów i wziąć do ręki coś od Tokarczuk na przykład. No a co do obraźliwego anonima powyżej, nie miałem intencji na wywoływanie takich. Nerwią mnie tacy ludzie. A no i metalom wychowanym na rubiku mogę tylko współczuć xD. Taka mała złośliwość na koniec bo ten komentarz nic nie wniósł sensownego do dyskusji. Bye Bi+ches
UsuńLudzie gardzą Greyem, inni go kochają. Każdy ma inny gust. Ja kocham i Zmierzch i Greya i pieśni Rubika, ale nie obrażam nikogo kto tego nie lubi, a kocha rap, którego nienawidzę.
UsuńSam sposób w który Grey jest napisany, uwłacza ogólnie inteligentnemu czytelnikowi. Te zidiociałe zdania, błędy logiczne, styl pisania(wewnętrzna bogini, ciągłe jedzenie, uwłaczanie. Polecam może poczytać artykuły na czym polega świat BDSM. o o tym na pewno Grey nie jest) Polecam także blog złe książki. Podziwiam faceta że chce mu się wszystkie głupoty wyłuszczać :). Jak staram się nie segregować ludzi tak niestety to, ze komuś się grey podoba, to coś pokazuje o tej osobie;). Mimo wszystko uważam że opowiadania Luany są lepsze i poziom wyżej od Greya. Zdarzają się kwiatki jak widać, ale to jest wszystko do poprawy. Wystarczy odrobina chęci i dobrej woli. Co do komentarza poniżej. Jeżeli autor prosi o krytyke. krytyka nie może być tylko pozytywna. Po to sa komentarze żeby wyrazić opinię. A opinia nie zawsze będzie pozytywna. Ja wiem że teraz ciągle ktoś będzie bronić. fajnie. Ale bezkrytyczne bronienie i chwalenie nie przynosi żadnej merytorycznej wartości i sprawia że autor się nie rozwinie. Większa krzywda. Pozdrawiam;)
UsuńNikogo nie chcę bronić; od razu zaznaczam.
UsuńBądźmy szczerzy- wiemy, że Luana jest duszą rozmarzoną i niepoprawnie romantyczną. Starczy spojrzeć na inne jej prace.
Ktoś napisał, że ten wątek z cytatem jest bardzo nierealny (delikatnie pisząc) i to prawda, że był trochę kiczowaty. Mi również niezbyt się podobał, jednak nie jest to powodem, aby od razu pisać tak wredne słowa. I moi (nie)drodzy, kyryka a hejt to dwie różne rzeczy. Krytykę można ująć w delikatniejsze słowa i trzymać konwersację na poziomie. A osoby, które hejtowały pracę Luany i samą autorkę słowami typu: "kariery w pisarstwie jej nie wróżę... chociaż patrząc na Zmierzch to kto wie" czy "Luana zawsze miała tendencje do robienia z facetów takich ciotek co to sobie ćwierkają do uszka. " dla mnie i dla wielu innych osób są po prostu durnymi amebami.
Wracając do komentarzy dotyczących Greya i Zmierzchu to na przykład ja nie lubię zmierzchu, ale nie hejtuję go, bo mi się nie podoba, tylko wiem, że autor postarał się, choćby trochę, i są osoby uwielbiające go. Tak więc krytyka hejtowi nierówna.
To, że jeden czy dwa wątki w opowiadaniu nam się nie podobają to nie znaczy, że mamy skreślać cały tekst i autora wraz z nim. Warto czasem nadstawić drugi policzek.
Piotr Rubik kojarzy mi się z dzieciństwem i nie jest dla mnie tandetny. I tak, ubieram się na czarno od kilku lat i słucham rocka i metalu, ale też i kpopu i piosenek typu disco itp. Prawie mi przykro, żem rzeczywista. (Żart; info dla niekumatych ameb umysłowych)
Luano, pozdrawiam :)
"Mi również niezbyt się podobał, jednak nie jest to powodem, aby od razu pisać tak wredne słowa."!
UsuńWy durne, niekumate, umysłowe ameby! ^^
Chciałam się zwrócić do tej osoby, która napisała "Kurde, polecam poczytać troszkę więcej niż blogowe opowiadania homoerotyczne i harlekiny.". Anonimie, nie znasz mnie, nie wiesz kim jestem, nie wiesz jaka jestem i co czytam. Nie osądzaj. Bo Ciebie też ktoś kiedyś osądzi. Nie masz pojęcia co czytam. Na pewno nie Harlequiny. Chociaż to też fajne teksty dobre na rozluźnienie po ciężkim dniu. Także wiele opowiadań homoerotycznych jest dobrych. Nie oceniaj, jeżeli niczego o mnie nie wiesz.
UsuńAkurat to nie było personalnie do Ciebie;). To było do dziewczyn które bezkrytycznie wszystko przyjmują, i maja problem jeżeli ktoś napisze co myśli a nie koniecznie to jest pochwałą. Oczywiscie nie mam tutaj na myśli tego kogoś kto od razu się podpiął i zaczął zwyczajnie jechać.
UsuńDopiero wróciłam po ciężkich tygodniach bez internetu. Uradowana wizją kilku nowych rozdziałów mojej ulubionej autorki, siadam grzecznie przy laptopie i co widzę... A no cudny rozdział który nie każdemu musi przypaść do gustu i nie każdy musi go zrozumieć oraz postrzegać go jak autorka. Ale po co zaraz obrażać autora oraz zarzucać mu nie czytanie nic prócz książek (nie oszukujmy się) z niższych półek. Trochę kultury, wiem ze to internet a w nim można wszystko ale takie zachowanie mimo wszystko krzywdzi.
UsuńTeraz kilka słów o rozdziale. Według mnie Szymon był tak załamany po kilku miesiącach bez Kamila, a jak wiemy większość z nas przeżywając ciężkie chwile zamiast słuchać radosnych piosenek wybiera te o troszkę głębszym znaczeniu i smutniejszych brzmieniach.
Ktoś wyżej napisał, że dziwi go to ze Kamil znał ta piosenke. No prosze! Praktycznie każdy ja zna byla przecież kiedyś wielkim hitem!
Na koniec chialabym tylko dodać, że zdziwiła mnie ta ogromna fala hejtu (tak, hejtu). Nie wiem, czemu to służy ale wiem ze skreslanie autora przez jeden rozdział jest głupotą i skrajnym idiotyzmem.
A tobie kochana autorko życzę żebyś się nie przejmowała przykrymi słowami tylko nadal robiła to co kochasz bo według mnie robisz to cudownie ;*
Aleks.
Tak!! Dziękuje Ci Luano, dziękuje! Już nie mogłam wytrzymać, jak w ostatnich rozdziałach te dwa zakochańce miały na siebie nawzajem focha. Wiem, że pewnie nie od razu się wszystko między nimi naprawi (w końcu minęło pół roku...) ale jak zawsze jestem dobrej myśli. I dobrze, że z Zefirem na razie w miarę w porządku, bo bez tego konika to ja sobie akcji opowiadania nie wyobrażam. To by było chyba na tyle ode mnie...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i weny w pisaniu kolejnych tekstów :)
NINJA
Ty małpo! Aż się poryczałam. Jedna z dwóch piosenek Rubika które kocham i z teledyskami znam na pamięć a w rytm tego Kamil i Szymek pogodzeni. Jesteś geniuszem. I pomału zastanawiam się czy zła czy dobra. Przepiękny rozdział. Cholera, znowu. Chyba chwilę temu ci coś takiego już pisałam
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNo nareszcie! Ile można było czekać, aż te dwa głupole wreszcie się pogodzą? Zefirku, kochanie, wracaj do zdrowia, bo ja tu już łzy w oczach miałam, jak tak leżałeś 😭. Ale teraz może być już tylko lepiej, ja mam nadzieje ^.^ I czy doczekam się wreszcie seksów na sianie?!
OdpowiedzUsuńLuano, kocham cie za ten rozdział 😘 Pozdrawiam cieplutko 😀
Ufff... W końcu ;)
OdpowiedzUsuńNARESZCIE
OdpowiedzUsuńAŻ SIĘ POPŁAKAŁAM *-*
Tak czekałam na ten list! Wiedziałam, że głupek nie przeczytał!
Życzę weny ;)
Eh, a miałem nadzieję, że się tak patetycznie nie zejdą. Nie można mieć wszystkiego :)
OdpowiedzUsuńJuż myślałam, że się nie pogodzą, ale W KOŃCU!!!
OdpowiedzUsuńJestem coraz bardziej ciekawa dalszych losów>>>
Kocham to opowiadanie tak cholernie bardzo>>
Pozdrawiam i życzę mnóstwa, mnóstwa, mnóstwa weny i czasu ^_^
Agnes V.
Poprosiłam koleżankę o przeczytanie tego rozdziału i wydanie obiektywnej opinii. Byłam ciekawa jak odbierze to co się w nim wydarzyło i to tylko jej szczera opinia. Wypowiedziała się głównie w kontekście tego fragmentu z tym Psalmem (wcześniej opowiadałam jej o Twoich innych opowiadaniach i nie była na nie, więc nie odbieraj tego tak, że nic jej się w twoim dorobku pisarskim nie podobało. Chociaż to co zaraz tu wkleję w sumie przeczy temu, ale ona jest baaaardzo szczerą osobą i po prostu chciałam znać jej zdanie.
OdpowiedzUsuń"ten fragment jest tak zły..."
"kariery w pisarstwie jej nie wróżę... chociaż patrząc na Zmierzch to kto wie"
"nw jak można za o zapłacić"
"ona w ogóle pisze jak typowa autorka fanfików XD niby próbuje tak dojrzale itp ale gimbus aż się wylewa spomiędzy pauz"
"tu mi tak 50TG zaleciało"
Jezu BOSKIE *_* nareszcie się doczekałem ^^ wyszło genialnie jak zawsze i kurde nie rozumiem az tak negatywnych reakcji :/ jak nikt nie ma nic miłego czy pozytywnego do napisania no to, według mnie, nie powinien nic pisać i swoje negatywne uwagi zatrzymać dla sb, bo nie zdają sb sprawy jak czasem to boli, sama pisze i wiem jak sie czuje osoba, której mówi się, że to co napisała genialnie jest dnem :/. No ale cóż, jeszcze raz CUDOO i o jezuuu tydzień do kolejnego :'( ^^ już nie mogę sie doczekać *_* Duuuużoo weny życzę :*
OdpowiedzUsuńDlaczego trzeba trzymać negatywne uwagi dla siebie? Przecież po to jest opcja pisania komentarzy - żeby wyrazić swoją opinię. Po prostu wyrażanie tej negatywnej w kulturalny sposób jest sprawą dość trudną i wymagającą uruchomienia mózgu, a niektórzy się najwidoczniej oduczyli używania tej części ciała... Szczera opinia to jedno, kultura osobista to drugie. Trzeba się po prostu nauczyć godzić jedno z drugim.
UsuńZgodzę się. W swoich komentarzach jednak nie widzę nic chamskiego. Oczywiście zawsze musi się ktoś wtrącić kto skomentuje chamsko, i pojedzie bez argumentów konkretnych przy okazji dyskredytując inne komentarze bo potem wszystkie negatywne są wrzucone do tego worka co te chamskie. Pozostaje mi nadzieja, że są tutaj jeszcze rozsądni ludzie.
UsuńRozdział jest meeega, jak zawsze, ale mały błąd, w piosence powinno być "pytam się gwiazdy, co drogę wskazać błądzącym miała... Prawidlowa kolejność, sorki jeśli się czepiam
OdpowiedzUsuńNie przypuszczałam, że Kamil tak szybko wybaczy, raczej sądziłam, że to będzie w następnym rozdziale. Ta szczerość Szymona mnie zabiła XD, ale ważne, że między nimi jest dobrze. I właściwie każdy we wsi wie, że ich coś łączy, wiec mogą być razem i mieszkać na wsi. Podoba mi się ta książka, wciągnęła mnie coraz mocniej z każdym rozdziałem.
OdpowiedzUsuńTen rozdział jest rewelacyjny pełny emocji i ekspresji. Oczywiście dla mnie to wyciskacz łez, ale takie właśnie lubię.
OdpowiedzUsuńGenialne, gen8aone!
OdpowiedzUsuńCudowne i piękne
Hej,
OdpowiedzUsuńaż mam łzy w oczach... pieknie pogodzili się.. Szymon jednak nie przeczytał tego listu...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia