Wyrwał
telefon z ręki Alexa i odczytał wiadomość: „Alex, nie możemy być razem. Przez
to, co się dzieje zrozumiałem, że nie dam rady. To koniec. Nie ma już nas.”
–
Co za skurwysyn pierdolony! – Richie nie potrafił zapanować nad sobą. – Jak to
zerwał? Co za niedojrzały idiota. Jeden problem i zerwał. Do tego w taki sposób?
Jak dziecko.
–
Daj mi to. – Wyciągnął rękę po komórkę. Czytając po raz kolejny to samo jego mózg
nadal nie rejestrował tego co się stało. Przecież Josh mu przysięgał, że nigdy
go nie zostawi. Nigdy! Nawet dzisiaj w gabinecie dyrektorki wziął go za rękę,
powiedział, że kocha. Nie, to musi być jakiś głupi żart. Dowie co o co chodzi.
–
Dokąd się wybierasz? – zapytał Richie dostrzegając, że przyjaciel zerwał się z
łóżka i szuka czegoś do założenia na koszulkę z krótkim rękawem.
–
Do Josha. Powie mi to w oczy! To, że mnie zostawił! – Dygoczącymi dłońmi zaczął
szukać swojej ulubionej bluzy zapominając, że ta leży w koszu na brudy. –
Wytłumaczy mi to i powie, że żartuje. To na pewno po coś. Może ten esemes ma
być na coś dowodem. Tak, na pewno tak.
–
Alex. Alex! – Złapał przyjaciela za ręce i trzymając je próbował skupić jego
uwagę na sobie. – Przestań. On napisał wyraźnie, że zrywa. Wątpię, aby to była
sztuczka. A jak to jakieś zagranie to go zdradzisz. Może ktoś śledzić jego
mieszkanie.
–
Masz rację. – Zaczął się trząść jakby mu było zimno. – Tak, nie mogę do niego
pojechać. Nie mogę. – W oczach pojawiły mu się łzy. – Dlaczego on mi to zrobił?
Richie, dlaczego mnie zostawił? – Coraz bardziej coś ściskało go w piersi i
próbowało udusić. – Gdy zrobił to pierwszy raz tak cholernie bolało. Teraz,
kiedy obiecał mi być ze mną… zostawił mnie. Richie, powiedz mi dlaczego?
Powiedz, że to jakiś jego plan. Błagam, powiedz. – Został wciągnięty w ramiona
przyjaciela. Wtulił nos w jego szyję.
Co
powinien mu powiedzieć? Nie mógł niczego obiecać. Skąd ma wiedzieć, że to jakiś
plan Josha? Nie może narobić Alexowi nadziei. Lepiej, żeby już dzisiaj myślał,
że to koniec, a jutro miło się rozczarował. Przyjaciel w jego ramionach nie
płakał, ale trząsł się cały. Pociągnął Alexa na łóżko i położył się razem z
nim. Alex przylepił się do niego jak rzep, a to oznaczało, że będzie o wiele
ciężej, niż podczas pierwszego zerwania, gdy chłopak udawał, że nic się nie
stało. Taki Alex załamie się i ma ochotę za to przywalić Morrisonowi.
Tymczasem
Alex usilnie szukał w głowie, co zrobił złego i cały czas widział scenę z
filmiku. To jego wina, że Josh go już nie chce. Ale on z nim porozmawia i znów
będą razem. Jutro pójdzie do szkoły, bo musi, i z nim pogada. Tak będzie
najlepiej. Pokaże wszystkim, że się kochają i nikt ich nie rozdzieli, nawet sam
Joshua. Jego ukochany Joshua. Jego jedyna miłość. Przytulił mocniej Richiego i
rozpłakał się. Nienawidził płakać, lecz bez tego dusił się.
–
Chcę, żeby to nie była prawda. Nie mógł mi tego zrobić. Nie mógł. Nie mógł. Nie
mógł – powtarzał, a z każdym słowem Richie coraz mniej go rozumiał.
Do
pokoju zajrzał Jonathan i otworzył szeroko oczy na obrazek jaki się przed nim
ukazał. Alex płakał? Jego chłopak wskazał mu palcem na leżącą na podłodze
komórkę. Podniósł ją.
–
Co?
–
Esemes. Ostatni.
Nie
musiał szukać, bo po odblokowaniu ekranu tekst od razu rzucił mu się w oczy.
Niech szlag weźmie Josha Morrisona! Ścisnął smartfona w dłoni omalże nie
rzucając nim o ścianę. Do kurwy nędzy co za facet! Jeszcze zerwał w ten sposób?
–
Pierdolony tchórz! Nawet tego w oczy nie mógł powiedzieć!
–
Nic nie zrobisz. Może Josh coś kombinuje i jutro się dowiemy. Wiesz, na
potrzeby tego co się dzieje. Być może to ma im obu pomóc – powiedział Richie.
–
Jeśli nie, to niech się nie zbliża już nigdy więcej do mojego brata – wysyczał
Johnny. – Co z nim?
–
Jest źle. Zostanę z nim na noc. Kocham cię. – Posłał mu w powietrzu pocałunek.
–
Jestem tu – wtrącił mokrym głosem Alex. – Nie mówcie o mnie jakby mnie nie
było. Dam sobie radę. Powinniście razem spędzić czas, a nie ze mną.
–
Chrzanisz, bracie. Posiedzimy we trzech. Przyniosę tylko coś do picia. Coś
mocnego. – Ta noc będzie długa, pomyślał.
*
* *
Noc
dłużyła się do północy, ale później Alex zasnął, po tym jak opowiedział im
wszystko, po kilka razy o poznaniu Josha, ich związku. Chłopak potrzebował się
wygadać, a potem umęczył się i sam z siebie poszedł spać. Jedno tylko dla
Richiego było ciężkie, Alex postanowił rozmówić się dzisiaj z Joshem. Bał się
tego. Nawet chciał się w nocy modlić, żeby to wszystko było tylko
przedstawieniem. Niestety, coś czuł, że Morrison naprawdę porzucił jego
przyjaciela. Nawet wolał się nad tym nie zastanawiać, a tym bardziej co czułby
będąc na miejscu Alexa.
Wrócił
do domu, umył się, przebrał i pobiegł znów do domu przyjaciela. Wspólnie zjedli
śniadanie, zmuszając razem z Jonathanem Alexa, aby coś zjadł. Odkąd chłopak
wstał, wyglądał bardzo apatycznie. Na szczęście z mijającym czasem w jakimś
stopniu mu to przeszło. Uparł się, że jedzie do szkoły, bo tam zobaczy Josha i
pozna prawdę. Wciąż się łudził.
W
szkole Alex wzbudzał sensację. Bracia wraz z Richiem wiedzieli, że dopóki
ludzie nie znajdą innego zainteresowania, tak trzeba będzie znosić ich żarty.
Johnny odłączył się od nich, bo miał mieć trening z grupą pierwszaków, a dwaj
przyjaciele udali się do klasy biologicznej. Tam wpadła na nich, a raczej
rzuciła im się na szyję Joyce.
–
Co jest chłopaki? Co macie takie grobowe miny? Alexiątko, nie przejmuj się.
Pogadają, pośmieją się, poplotkują i znajdą sobie inny obiekt zainteresowania.
Ludzie to sępy.
–
Joyce, nie o to chodzi.
–
To o co? W ogóle to słyszeliście, że Morrison został zwolniony? Jasny gwint,
chłopie przecież nie jesteś dzieckiem. Niech zwalniają każdego nauczyciela,
który trafia tak, że ma w klasie swoje dziecko. Ale nie.
–
A wiesz, że wczoraj o czymś podobnym myślałem? – Richie odsunął krzesło i
usiadł na swoim miejscu.
–
Tak? – Klapnęła sobie na stoliku. – No to mamy ten sam mózg. Tylko ty myślisz,
ja mówię. Chociaż podobno myślenie to bardzo ciężka praca.
–
Ciekawe stwierdzenie, koleżanko.
–
Prawda? No, Alex co się nie odzywasz? – Trąciła zmartwionego chłopaka.
–
Wystarczy, że wy gadacie bzdury.
–
Oj tam, zaraz bzdury. Ale, chłopie, mnie zaskoczyłeś. Nie spodziewałam się
tego. Co tam. Ja nawet nie wyczułam, że masz kogoś. – Machała rękoma, jakby
odganiała stado much.
–
Albo miałem. – Wyjął z plecaka zeszyt i książkę. Jeśli skupi się na lekcji
będzie cud. Tym bardziej, że na dużej przerwie ma być to zebranie, na którym
mieli się pojawić jego rodzice, Josh, nie licząc rady szkoły i innych
przedstawicieli oświaty chcącej komuś dokopać. On miał czekać na zewnątrz i
wejść, kiedy zostanie zawołany. Dlatego usilnie będzie na to czekał, ponieważ
wtedy jego mężczyzna – nie będzie na razie inaczej o nim myślał – musi pojawić
się w szkole. Chyba że już wszystko załatwione. Możliwe, że Josh wczoraj długo
rozmawiał z dyrektorką i on nie musi się tutaj pojawiać.
–
Będzie mi go brakować jako nauczyciela. – Kąciki ust Joyce opadły w dół. – Ech.
Dobrze, chłopaki, że mamy razem biolę, to można pogadać.
–
U Edison, nie da się gadać. Zaklep sobie jakieś miejsce, bo właśnie weszła –
poinformował dziewczynę Richie. Joyce i tak miała u kobiety przechlapane, a
jeszcze chciała sobie do swojego konta pełnego uwag, dodać kolejne. Rzucił
okiem na Alexa podpierającego ręką brodę. Nie mógł mu pomóc inaczej niż przez
zwykłe bycie z nim.
–
Nie gap się tak na mnie. Nie rozbeczę się. – Skrzywił się na wspomnienie tego
jak w nocy ryczał. – Nie rzucę pod pociąg, bo uważam, że samobójstwo w takim
przypadku jak mój, czyli będące efektem zerwania, to idiotyzm.
–
Dobra, cicho, bo Edison sprawdza obecność i zaraz zobaczy, że gadasz.
Alex
przewrócił oczami. Niech ta lekcja się jak najszybciej skończy.
Jego
życzenie nie zostało spełnione, bo jak na złość lekcja okazała się nie tylko
długa, co nudna. Po jakie licho mu potrzebna biologia to nie wiedział. Tym
bardziej, że zamierzał w przyszłości podjąć studia nie mające nic wspólnego z
tym przedmiotem. Kiedyś rozmawiał z Joshem i powiedział mu, że jest
zainteresowany, tym, aby w przyszłości uczyć angielskiego i nadal trwał w swoim
postanowieniu. On Alex Wilson, nauczyciel. Tylko co mu z tego, kiedy przy jego
boku może nie być tego którego kocha?
*
* *
Tymczasem
w innej części miasta Sean szedł szybkim krokiem w stronę jednego z budynków
miasteczka uniwersyteckiego, gdzie mieściła się biblioteka mieszcząca całe tony
prawniczych książek. Znów niewyspany, w podłym humorze sprawiał wrażenie osoby,
od której się ucieka bojąc mu się nastąpić na odcisk. Rano Drake znów go
przepraszał i przyrzekał, że nie będzie pił, poszuka pracy. Co z tego, jeśli
wieczorem przysięgę złamie, po tym jak nie znajdzie dla siebie nic
odpowiedniego. Mama Seana, zaproponowała mu pracę u siebie, niestety, duma
Drake’a – a przysięgał, że się jej pozbędzie – odmówiła. Ich związek się sypał.
Znów zaczęli się nie rozumieć. Siedem lat razem, prawie już osiem i w ciągu
paru miesięcy zdarza im się kolejny kryzys. Jak miał to przetrwać? Chyba tylko
zakopując się w książkach i udając, że wszystko jest w porządku. To nie było
wyjście. Dorosły mężczyzna nie może tak postępować, lecz Drake nie zachowuje
się jak osoba pełnoletnia.
Wkroczył
do dużej auli, bo przez nią prowadziła najkrótsza droga do biblioteki, kiedy
rozdzwonił się jego telefon. Znów zapomniał go wyciszyć. Gdyby to się stało w
bibliotece, musiałby znieść karcący wzrok bibliotekarki, gotowej go wyrzucić i
zabronić przychodzić. Na to nie mógł sobie pozwolić, tym bardziej, że od jutra
zaczynają się egzaminy. Potrzebował sobie co nieco powtórzyć, chociaż dzisiaj
zjawił się tu głównie z powodów, o których wczoraj mówił mu Richie.
Odebrał
połączenie.
–
Drake, nie mam czasu, jestem na uczelni.
–
Kochanie, przyjdź dzisiaj wcześniej do domu. Zjemy kolację.
–
Będę o siedemnastej. Jeszcze chcę się spotkać z tą kobietą, bo będzie dopiero
po południu. Opowiadałem ci rano, chyba, że mając kaca nie bardzo pamiętasz…
–
Pamiętam. Richie ma problem… Ten jego przyjaciel… raczej.
–
Drake, muszę kończyć. To ty przyjdź dzisiaj wcześniej do domu. Rozumiesz mnie?
Jeśli cię nie będzie śpię u mamy i Martina – powiedział stanowczo jak nigdy. –
Albo bierzesz się w garść, albo będzie między nami źle.
–
Sean…
–
Porozmawiamy w domu. Po trzeźwemu. Nie będę miły jeśli będzie inaczej. –
Rozłączył się, od razu wyłączając dźwięk. – I niech cię szlag, jeśli cię nie
będzie lub wrócisz pijany – szepnął do siebie.
*
* *
Czas
do długiej przerwy wlókł się niczym całe wieki, lecz kiedy ona nadeszła Alex
najchętniej by ją odwlekł jak najdłużej. Stanął przed drzwiami gabinetu
dyrektorki wraz z Richiem i właściwie czekał na wyrok. Na pewno rodzice już
byli w środku. Joshy nie widział. Co jeśli mężczyzny nie ma? Pojedzie do jego
mieszkania i pierdoli co inni na to powiedzą. Nie mógł przez Richiem ukryć tego
jak bardzo się denerwował. Ręce mu się pociły i lekko dygotały. Co chwilę
spoglądał na zegarek, dreptał w miejscu lub odpowiadał trochę kąśliwie na próby
rozmowy przyjaciela, który w końcu zamilkł. Upłynęło może z dwadzieścia minut,
kiedy drzwi do gabinetu otworzyły się i wyszli jego rodzice. Od razu podszedł
do nich.
–
Co tam? Dlaczego mnie nie wezwali, abym opowiedział co i jak?
–
Nie potrzebowali. Wszystko przeszło polubownie – odpowiedział tata. – Pan
Morrison odejdzie z pracy i nie zbliży się do tego liceum. Nie bój się, nie
oskarżyliśmy go, o to co podejrzewałeś. Widzimy, że do niczego cię nie zmusił.
Morrison nie poniesie konsekwencji za romans ze swoim uczniem, poza utratą
pracy. Natomiast z tobą będzie gorzej.
–
He?
–
Chcą, żebyś zdał dodatkowe egzaminy, bez względu na wyniki jakie miałeś, zanim
zaczął tu uczyć Morrison – wtrąciła mama.
–
Spoko. Mnie to nie przeszkadza. Zdam. Co jeszcze? – zapytał, ale nie doczekał
się odpowiedzi, ponieważ na korytarz wyszedł Josh. Spojrzenie mężczyzny
spoczęło chwilę na nim, a potem nauczyciel odwrócił się zamierzając przejść
obok.
–
Josh. – Alex nie zamierzał pozwolić mu odejść zanim nie wyjaśnią paru kwestii
dotyczących ich związku. – Josh, do cholery! – wrzasnął za nim. Odetchnął kiedy
mężczyzna przystanął. – Wczoraj dostałem coś, w co nie wierzę. – Nie zwracał
uwagi na gapiów i swoich rodziców.
–
Uwierz. – Nie patrzył na Alexa. – Zrozumiałem, że nasz związek nie ma sensu.
–
Zrozumiałeś? – Podszedł do niego i szarpnął nim z wściekłością. – Popatrz mi w
oczy i to powiedz. No popatrz! – Zamarł, kiedy zimne spojrzenie wbiło się w
niego.
–
To koniec, Alex.
–
Koniec? Przysięgałeś, że mnie nigdy nie zostawisz, że kochasz. – Popchnął
mężczyznę.
–
Wszystko się zmieniło. – Odwrócił spojrzenie.
– Ciekawe
co! Jeśli chciałeś ze mną zerwać trzeba było to zrobić zanim każdy się
dowiedział. Teraz nagle problemy i
koniec. Stchórzyłeś? Co, nie jestem już ciebie wart? Powiedz! – Złapał
mężczyznę za sweter i szarpał nim. – Dlaczego mi to robisz?
–
Nic ci nie robię. – Chwycił Alexa za dłonie i trzymał je przez chwilę zanim
oderwał od siebie. – Po prostu są ważniejsze rzeczy niż ty. – Znów wbił w niego
spojrzenie. Zimne, twarde i stanowcze. – Nie dzwoń do mnie, nie pisz, nie
przychodź. To jest naprawdę koniec. Nie ma już nas. – Puścił jego ręce. –
Wszystko się zmienia. Miło było, ale się skończyło. Żegnaj.
–
Nie. Nie możesz… – urwał, bo właśnie świat rozpadł mu się na kawałki, kiedy
Josh odwrócił się i zwyczajnie odszedł. – Ja tu chciałem walczyć o nas! A ty
stchórzyłeś! Pierdol się! Znajdę kogoś innego, kto będzie mnie kochał. – Tylko
ja jego nie będę kochał, pomyślał. – Nienawidzę cię! – krzyknął, lecz Joshua
już zniknął mu z oczu. – Nie znoszę cię. – Znów zaczął się cały trząść. Ujrzał
przed sobą czarną otchłań, w której było zimno, ciemno i to coś zaczęło go
pochłaniać. Poczuł, że w miejscu serca powstaje wielka dziura jakby ktoś wyrwał
mu żywcem organ i wyrzucił je na śmietnik, zastępując go niewyobrażalnym
cierpieniem, ale i wściekłością. Zacisnął pięści. Oddychał szybko mając ochotę
wrzeszczeć, by wykrzyczeć wszystko to co czuje do Josha. A to co nagle poczuł,
było rodzącą się nienawiścią do tego mężczyzny.
W
każdym razie próbował sobie to wmówić, gdyż okazało się to lepszym wyjściem niż
pokazanie całemu zgromadzeniu, szczególnie rodzicom jak bardzo cierpi. Na pewno
nie zamierzał już płakać. Będzie żyć dalej. Sam. Przecież życie nadal trwa, a
on woli przestać czuć cokolwiek, inaczej pogrąży się w otaczającej go otchłani
pełnej bólu, a od niej wolał uciec. Nie da się pożreć ciemności.
Richie
nie mając pojęcia co robić, zebrał z podłogi rzeczy Alexa i podszedł do
stojącego na środku korytarza chłopaka, który może i udawał, że tak naprawdę
nic się nie stało, ale jego przygarbiona sylwetka i zdruzgotana twarz zbyt
wiele mówiły.
–
Alex, chodź. Twoi rodzice zawiozą nas do domu.
–
Poszedł sobie. To co napisał, to nie był żaden plan. Jak mam bez niego żyć?
Na
to pytanie Richie nie potrafił odpowiedzieć. Sam wolał nie zastanawiać się nad
tym co on by w takiej sytuacji czuł. Wzdrygnął się na samą myśl. Wziął
przyjaciela za dłoń.
–
Chodź. – Odetchnął kiedy Alex bez problemów z nim poszedł, a za nimi rodzice
przyjaciela. Tym razem bał się przyszłych dni, domyślając się, że będą naprawdę
ciężkie, pomimo tego zostanie z nim i pomoże jak tylko będzie mógł.
*
* *
Wieczór
dla Seana nadszedł szybko. Wrócił do pustego domu, mimo że spodziewał się
zastać w nim swojego partnera. Łudził się nadzieją, że mężczyzna wyszedł do
sklepu. Umył się i postanowił przygotować coś na kolację skoro Drake się tym
nie zajął, więc szybko zrobił spaghetti, lecz z sosem ze słoika. Nigdy nie
umiał zrobić takiego swojego, a te gotowe też były dobre. W międzyczasie
zadzwoniła jeszcze mama zapraszając ich na sobotni obiad. Niedawno wróciła z
podróży poślubnej i świergotała jak skowronek. Nie dał po sobie poznać, że coś
jest nie tak, planując nawet jakoś wykręcić się z zaproszenia, ale stwierdził,
że tego nie zrobi. Zgodził się i zapisał sobie w kalendarzu termin spotkania.
Ostatnio głowę miał tak wszystkim obciążoną, że wolał sobie wszystko zapisywać.
Kolacja
była już gotowa, wystarczyło, żeby tylko wyłożyć makaron na talerze i jeść.
Niestety godzina piąta po południu dawno minęła, a Drake’a nadal nie było. Sean
zaczął się obawiać, że partner nie wyszedł „na chwilę”. Po kolejnych minutach,
zaczynał już być zły, makaron zrobił się zimny, a sos odgrzewany kolejny raz w
końcu się przypalił. Koło dwudziestej usiadł przy stole, na którym znajdowały
się talerze i sztućce oraz dwa kieliszki przeznaczone na wodę. Siedział w
ciemności wpatrując się w drzwi. Te jeszcze długo się nie otworzyły. Zrobiły to
dopiero, kiedy zegar wybił godzinę dwudziestą drugą, a wtedy Seanem rządziła
już furia.
–
Kogo to moje oczy widzą? – odezwał się, kiedy Drake włączył przy wejściu światło.
–
O.
–
Jakie zdziwienie. Co nie spodziewałeś się mnie? – warknął Sean. – Siedzę tu od
kilku godzin i czekam, aby z tobą zjeść kolację. Prosiłeś, żebym był wcześniej
w domu. Wracam, a króla nie ma, bo król postanowił pójść się napić! – Wstawszy
obszedł stół.
–
Nie jestem pojany… Pijany – poprawił się.
–
Oczywiście. Jeśli ty nie jesteś pijany, to ja jestem zalany w trupa. – Podszedł
do Drake’a. – Czekałem na ciebie!
–
To było dziś? – Zmarszczył brwi. – A fakt. Przepraszam.
–
Co mi po twoim „przepraszam”, jeśli nie dotrzymujesz słowa. Drake, zobacz co
się z tobą dzieje?! Straciłeś drugą pracę i co? Wolisz się stoczyć niż ruszyć
tyłek?!
–
Nie krzycz. – Drake zatkał sobie uszy.
–
Będę krzyczał! Mogę to robić i mi tego nie zabronisz! Chcę ci pomóc, ty tego
nie chcesz. Czego ty w ogóle chcesz?!
–
Ciebie? – Złapał Seana i zaczął go obściskiwać.
–
Przestań! – Próbował wyrwać mu się, ale nie szło mu łatwo. Ten cholernik zawsze
był od niego silniejszy. Drake pochylił się do jego szyi i złapał ją zębami. –
Zostaw mnie!
–
Nie kochaliśmy się od kilku dni.
–
To nie jest moją winą. – Miał ochotę zatkać sobie nos, bo smród alkoholu
nieprzyjemnie w nim wiercił. – Zostaw mnie, bo to co jest między nami skończy
się, jeśli zrobisz coś czego nie chcę! – Odepchnął go, a tylko dlatego, że
Drake mu na to pozwolił. – Chcesz żreć, jedz zimny makaron i przypalony sos!
Idę do sypialni, bo już późno, jeżeli zbliżysz się do tego pokoju, to między
nami koniec. I masz całą noc na wytrzeźwienie, a potem przemyśl sobie, co jest
ważniejsze, czy wolisz pić, czy wolisz mnie! – Wskazał na siebie. – Bo nic, nie
usprawiedliwia twojej głupoty. Zmieniłeś się, Drake i nie chcę ciebie takiego!
Chcę tamtego człowieka, z którym się związałem. Tego, który teraz stoi przede
mną nie znam – dodał po cichu i odwrócił się na pięcie zostawiając ogłupiałego
partnera samego.
Oj poprzedni podziałał mocno ;) aż tak, że nie skomentowałam, bo przez kilka dni z żalu nie wchodziłam na twojego bloga :( ale dzisiaj już dzielnie i wiernie co chwilę odświeżałam kilka minut przed 23:00 :D
OdpowiedzUsuńJosh i Drake to teraz tacy idioci! :< Arghh! Jak można być tak głupim!
Jakby ktoś zrobił mi coś takiego, jak Josh Alexowi to... Nie wiem po prostu. Płakałam przez reakcje Alexa a co dopiero jakby mi tak ktoś...
A Sean powinien Drake'a kopnąć w dupę, i to jak najmocniej.
Uwielbiam to opowiadanie. Zwlaszcza od kilku rozdziałów! Zafundowałaś mi masę emocji, Lu! :)
/A
Jejku, jejku, jejku... co się tutaj dzieje?! Nie wiem co powiedzieć. Lubię dramty i wgl to nawet ucieszyłabym się gdyby któraś para się rozstała... jakakolwiek tylko nie Sean i Drak. Uwielbiam ich <3 no dobra to tyle... jestem zaskoczona, że psuje im się związek.
OdpowiedzUsuńNo to teraz walnełaś z grubej rury. Świetnie jeździsz na emocjach czytelników. Długo była sielanka a teraz bach bach. Stawiam że to rodzice któregoś z nich zmusili faceta do zerwania. Juz ostrze pazurki przed kolejnym rozdziałem
OdpowiedzUsuńdlaczego wszystko sie psuje?! Mam nadzieje ze Josh i Alex wroca do siebie, a Drake wkoncu sie opamieta i przestanie pic!
OdpowiedzUsuńBoże, serce mi tak bije ze zaraz padnę. Ostatnie dwa rozdziały... Boże... Nie wiem jak je skomentować. Wszystko się rozjebalo. Sean musi byc teraz twardy. Drakeowi potrzebna terapia wstrząsowa. Nie rozumiem Josha, jego powodow do rozstania, na razie to dla mnie bez sensu. Tylko ten fragment o tym, że są ważniejsze rzeczy od Alexa hmm jakoś mi utkwił w pamięci nw dlaczego, ale mam wrażenie, ze cos z bratem J sie dzieje... Moze glupio myślę, ale jakoś tak mi się nasuneło...no nw no.
OdpowiedzUsuńO i Josh to skurwysyn.
Przynajmniej teraz
Amelia
Oficjalnie stwierdzam, że od teraz Drake'a nie lubię najbardziej. Mimo, że wcześniej uwielbiałam tego "chodzącego w glanach wariata". Nienawidzę, gdy ktoś z problemami zwraca się do kieliszka. Co tam, w ogóle nienawidzę upijania się. Zachowanie nietrzeźwych ludzi jest żałosne, wiem coś o tym, muszę takich znosić od dzieciństwa.
OdpowiedzUsuńO Joshu nie wiem co myśleć, bo nie znam jeszcze jego pobudek. Mam tylko nadzieję, że wszystko skończy się dobrze. W końcu bad endy to mamy w realu, opowiadania są od czegoś innego, nie? A przynajmniej ją lubię przenieść się do świata, gdzie wszystko kończy się happy. Aczkolwiek przeczuwałam od jakiegoś czasu, że jest za sielankowo i że niedługo wszystko się skomplikuje. I bardzo dobrze, tylko jak pisałam, oby wyszło im a dobre (y).
"Czarna Wiedźma" nadal naj, więcej JDxCasey <3 I więcej takich emośków w opkach! <3 Choć przeczuwam, że u nich też się trochu posypie, być może w 3 tomie... A wtedy to już chyba będę płakać..
Cokolwiek napiszesz, i tak cię uwielbiam, weny~~
O rety Twoje rozdziały czyta się tak szybko.
OdpowiedzUsuńI tyle się dzieje.
Nie rozumiem Josha.
COś się musi za tym kryć.
Nie zostawiłby go tak po prostu.
O rety ale umiesz zaskakiwać całkiem naturalnie.
Masz coś takiego w sobie.
Czekam na kolejny rozdział i pozdraiwam!
Co ten John wyprawia? Odbiło mu czy co? Zapewniał o takiej wielkiej miłości, a w najważniejszym momencie się wycofuje, jak mógł to zrobić Aleksowi?
OdpowiedzUsuńCoś przewiduję, że ta część skończy się dość dramatycznie, bo wszystko się sypie. Aleks i John zerwali, Drake popada w alkoholizm, a przez to krzywdzi Seana oraz boję się o DJ i Caseya, gdyż ten ciągle żyje w "szafie", tylko widzę światełko dla Richiego i Johnego, ale również Richi coś ukrywa, więc wszystko może się zdarzyć.
Dużo weny :)
Pozdrawiam :)
Przeczytałam całe to mogę komentowac. Nie dziwię się Alexsoqi sama bym się załamała na jego miejscu mam jednak nadzieję że wszystko się dobrze skończy. Drake popad w alkoholizm ? Zdziwko. ŚWIETNY BLOG 😘
OdpowiedzUsuńCo sie tutaj dzieje? Nagle się wszytko sypie...
OdpowiedzUsuńZwiązek Seana i Drake się sypie przez głupi alkohol i dumę..
Alex i Josh też.. jak mógł z nim zerwać. Może on myśli że jeśli ze sb skończą i na kolejne pół roku będzie udawać tylko oble osoby. I na koniec szkoły przyjdzie i powie mu " kocham cie ".. to alex będzie po depresji.... po złamanym sercu.
Nw co mam teraz myśleć. Czuję się taka rozdarta... cche by się wszytko pogodzilo ale ich zachowanie mnie denerwuje.
Pozdrawiam-Shizu-chan i idę czytać dalej
Hej,
OdpowiedzUsuńoch tak mi smutno, tak bardzo żal mi Alexa, teraz to się załamał, mam nadzieję, że jednak wszystko będzie dobrze... jak u Seana i Dreake...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia