Dziękuję za komentarze.
Sean wziął długą
kąpiel. Potrzebował tego po bardzo ciężkim dniu na uczelni. Dzisiaj miał jedne
z trudniejszych zajęć, a i cały dzień biegał tam i z powrotem. Ledwie znalazł
czas wolny na wrzucenie czegoś na ząb, inaczej zjadłby dopiero w domu. Z tym że
w domu półki w lodówce świeciły pustkami. Z Drake’m będą musieli wybrać się na
zakupy. Jutro jest sobota, więc już od południa będzie miał wolne.
Ubrał się w luźne
ubranie po domu i udał do kuchni. Z szafki wyjął szklankę, nalał do niej
chłodnej przegotowanej wody i wrzucił tabletkę magnezu. Płyn zasyczał, spienił
się, a do jego nosa dotarł pomarańczowy zapach. Po rozpuszczeniu się tabletki
jeszcze ją zamieszał, a potem razem ze szklanką w dłoni przeszedł do sypialni.
Czekała na niego książka, a raczej ostatnie rozdziały piątego tomu pod tytułem:
„Czarnoksiężnik z północy”. Książka należała do serii „Zwiadowcy” autora Johna
Flanagana. To seria osadzona w fikcyjnym, stylizowanym na średniowiecze
świecie, powieść przygodowa dla młodzieży, ale co mu tam, że czyta coś takiego.
Przecież bajki nie są tylko dla dzieci, więc i książki nie. Czasami bez względu na wiek można sięgnąć po
coś, dzięki czemu człowiek się odpręży i od czego nie sposób się oderwać, tym
bardziej od przygód zwiadowcy Halta i jego ucznia Willa. Jemu seria pozwalała
zapomnieć o paragrafach, kodeksach i tonie przeróżnych informacji.
Zdążył przeczytać kilka
stron, wypić magnez, kiedy usłyszał rumor dochodzący z salonu. Już miał się
zerwać, sprawdzić co się dzieje, ale drzwi do sypialni otworzyły się. Stanął w
nich Drake chwiejąc się na nogach. Rozcierał kolano.
– Nie wiem dlaczego
stolik stanął mi na drodze. – Drake wskazał za siebie. Wzrok miał rozbiegany i
gdyby nie podparł się o framugę przewróciłby się.
– Jesteś pijany. –
Wsunął między kartki zakładkę.
– Po sesji mieliśmy
imprezę i tak jakoś wyszło. – Zrobił do przodu dwa kroki, ponownie zachwiał
się. Łóżko nagle było bardzo daleko, a świat się kręcił.
– Tak wyszło, że ledwie
trzymasz się na nogach. – Odłożył książkę na stolik nocny.
– O nie, mój drogi,
trzymam się dość dobrze. – Potknął się o kant dywanu i przewrócił na łóżko.
– Właśnie widzę –
stęknął, kiedy Drake upadł na niego górną połową ciała. Od mężczyzny na mile
śmierdziało alkoholem.
– No nie, ja tak do
ciebie... – Zaczął obmacywać Seana.
– Ty do mnie się teraz
nie zbliżaj. – Popchnął go tak, że Drake leżał wyłącznie na pościeli.
– Sean, myszeczko ty
moja wiesz, że cię kocham. – Próbował złapać partnera zanim ten wstał, ale padł
twarzą na poduszkę.
– Myszeczko? Wyglądam
jak mysz? Drake? Drake? – Poruszył ramieniem partnera, który chrapnął. –
Zasnął. – Czekała go noc na kanapie. Przykrył go jeszcze, chociaż przez chwilę
chodziło mu po głowie, żeby tego nie robić, ale mimo wszystko nie chciał, żeby
Drake zmarzł. Popatrzył jeszcze chwilę na niego. – Gdzieś ty się tak uchlał?
* * *
Znalezienie się w
ramionach Jonathana zawsze było jak powrót do domu, tym razem także. Leżeli na
łóżku i przesłuchiwali kawałki muzyczne, które mogły na przyszłość im się przydać.
Wciąż od nowa odświeżali sobie w pamięci składankę wykonaną przez Oscara do ich
wspólnego występu. Zbliżał się dzień, kiedy Richie ma mieć swój specjalny
pokaz. Ćwiczyli intensywnie przez kilka godzin, ale dzisiaj zrobili sobie
przerwę i leniuchowali. Richie wcześniej odrobił lekcje, a teraz chwilami brał
książkę od matematyki, czy angielskiego do ręki i powtarzał materiał. Za jakiś
czas czekały go kolejne testy, a Morrison oraz matematyczka na pewno nie
przymkną oka nawet na drobne błędy.
– O to jest fajne,
nawet mam w głowie odpowiedni do tego układ – rzucił Richie, kiedy w tle
zagrała odpowiednia muzyka. – Jeden obrót i opadnięcie na dół. Dalej wysunięcie
nogi… Nie. Położenie się na podłodze przeturlanie… Nie… Ale ten początek jest
dobry. Będę musiał nad tym pomyśleć. Na egzamin będzie dobre. – Podniósł się i
wziął zeszyt leżący obok niego. Szybko zaczął coś w nim rysować ołówkiem i
opisywać, zaraz to zmazywał i rysował od nowa, na górze strony zapisując
wykonawcę i utwór.
Johnny lubił patrzeć na
niego przy pracy. Jest pewny, że z Richiego wyjdzie doskonały choreograf. Z
jego wyobraźnią i talentem wyszkoli naprawdę dobrych tancerzy.
– Co tak na mnie
patrzysz? – zapytał Richie.
– Lubię na ciebie
patrzeć.
– Tylko? – Zagryzł dolną
wargę.
– Nie tylko. – Nabrał
ochoty na to by swoimi ustami wyrwać mu spod zębów wargę i possać ją
delikatnie. – Lubię cię całować.
– Tak? – Odrzucił
zeszyt wraz z ołówkiem i położył się tak, że połową ciała leżał na Johnnym. Ich
twarze dzieliły zaledwie centymetry. – Udowodnisz?
Johnathan położył mu
dłoń na głowie przytrzymując ją i podniósł swoją na tyle, że ich usta mogły się
spotkać. Pieścił wargi chłopaka subtelnie, z czułością. Smakował je jak
najznakomitszy deser, notując sobie na zawsze w pamięci ich fakturę i smak. Po
dłuższej chwili uwolnił dwie kuszące wargi i potarł je kciukiem.
– Pasują do moich
idealnie.
– A ja do ciebie? –
Richie ucałował szczękę Jonathana.
– Ty do mnie również.
Jesteś idealną połówką całości.
– Nie idealną, Johnny.
Połówka nie może być idealna. Ideał można stworzyć dopiero będąc w całości z
drugą połówką.
– Czyli co? – Wsunął
rękę pod koszulkę Richiego i zaczął powoli głaskać palcami jego plecy.
– Czyli to, że tylko
razem jesteśmy idealni. Co ty na to?
– Podoba mi się twoja
teoria. Nawet nie ideał, z drugim nie ideałem, może stworzyć coś wspaniałego.
– Ty jesteś idealny.
Wiesz dlaczego?
– Dlaczego, Richie? –
Przerzucił chłopaka na plecy i zawisł nad nim.
– Bo każdy w oczach
kochanej go osoby jest idealny. Nawet garbus, czy brzydula, w oczach tych, co
ich kochają są zawsze najwspanialsi i najpiękniejsi. Czytałem o tym.
– Miłość czyni ślepym.
– Pocałował go w usta, nos, policzki i oczy.
– Miłość pozwala
patrzeć sercem, Johnny. Tylko i wyłącznie sercem.
– Mój pełen romantyzmu,
uroczy, słodki, wierzący w ludzi i miłość, Richardzie Taylorze. – Pochylił się
całując go w czoło, a potem przeniósł się na usta, które już miał pocałować,
kiedy Richie zerwał się, przez co zderzyli się ze sobą głowami.
– Przepraszam, Johnny.
Przepraszam, ale mam. Wiem jaki układ będzie idealny do tej muzyki. Dzięki,
skarbie. – Wysunął się spod Jonathana i od razu zabrał się za zeszyt.
Uśmiechnął się jeszcze szeroko, kiedy Johnny opadł na poduszki z jękiem i to
nie bynajmniej dlatego, że bolała go głowa. – Pocałujesz mnie później. Teraz
muszę to zapisać. O, wiem! Wiem jaki kolejny utwór Oscar mógłby z tym połączyć.
Zaraz ci pokażę. – Wziął pilota od wieży i kartkę ze spisem utworów z płyty. –
Spodoba ci się.
– Na pewno. – Położył
się na boku ponownie obserwując swojego chłopaka. Nieidealny ideał? Dla niego
jest idealny. Szkoda, że nie widział tego wcześniej, dużo stracili, ale w końcu
faktycznie zaczął patrzeć sercem. – No to puszczaj to, a później wracamy do
całowania.
– Tobie Johnny tylko
całowanie w głowie. – Posłał mu w powietrzu pocałunek.
– I kto to mówi?
– No mnie co innego w
głowie. – Kopnął go lekko.
– Uważaj, bo się
jeszcze możesz doczekać. – Podniósł się i usiadł za nim opierając go sobie o
tors.
– Czekam i czekam,
Johnny. – Oparł się o niego wygodnie, a później włączył utwór, który wybrał. W
tle rozległa się jedna z najpiękniejszych romantycznych melodii.
– Only You?
– Only You, Johnny,
będzie idealne. A teraz możesz wrócić do całowania mnie.
– A ładnie poprosisz? –
zapytał szeptając mu na ucho. Złapał je między wargi, a dłoń położył na jego
brzuchu.
Richie westchnął
odchylając głowę. Przestał go obchodzić zeszyt w ręku, moc romantycznej
melodii. Wszystko przestało się liczyć, poza dotykiem Jonathana, i nie musiał
już o nic prosić.
* * *
Rankiem Drake z potwornym
bólem głowy, pustynią w ustach i smakiem starego kapcia wytarabanił się z
sypialni. Czujne oczy Seana obserwowały go jak kieruje się w stronę kuchni,
nalewa sobie szklankę wody z kranu i wypija jednym haustem, a potem drugą.
– O, ja pierdolę. – Drake
zacisnął powieki opierając się dłońmi o blat szafki. – Mój łeb.
– Trzeba było więcej
pić. – Nic sobie nie robił z tego, że kochanek cierpiał katusze za wczorajszy
wieczór. Niech ma za swoje. Przesadził, więc kara musi być.
– Nie masz czegoś na
kaca lub na ból?
– Jeszcze alkohol ci z
żył nie wywietrzał, a chcesz leki? Nie ma mowy.
– Jesteś na mnie zły –
stwierdził Drake.
– Co ty nie powiesz?
– Wygadany się robisz.
– Jak mam powody i
temat do mówienia. Co to wczoraj było? – Założył ręce na piersi.
– Imprezka. I mów
ciszej.
– Ciszej?
– Raz się uchlałem, a
ty zachowujesz się jak żonka.
– Bo mam do tego prawo
– warknął Sean. – Nigdy nie piłeś, nie tyle, więc może mi powiesz o co łaskawie
chodzi. – Złapał go za ramię i odwrócił w swoją stronę. – Nie pijesz bez
powodu. Mów, inaczej śpisz na kanapie przez najbliższy miesiąc – syknął przez
zęby. – I nawet nie myśl, że pozwolę ci się dotknąć.
– Czasami bywasz
stanowczy, ale błagam ciszej. – Potarł skronie.
– Czekam. Mogę odłożyć
tę rozmowę na później, ale chyba lepiej teraz to zrobić.
– Straciłem pracę –
wypalił Drake.
– Że co?
Nalał sobie jeszcze
jedną szklankę wody i usiadł ciężko przy wyspie kuchennej.
– Kilka dni temu
robiłem takiej modelce zdjęcia. Tej takiej, która kilka miesięcy temu mi
groziła. Znów odrzuciłem jej propozycję seksu. Chuda suka poszła do swojego
impresario czy cholera jak on się tam nazywa, a ten polazł wyżej i mnie
wywalili. – Wypił połowę szklanki wody.
Sean zazgrzytał zębami.
Wydrapałby oczy tej dziwce, która śmiała przystawiać się do jego faceta. Nie
było co się jednak nad tym rozwodzić, przecież Drake jej nie chciał.
– W takim razie gdzie
byłeś wczoraj? Nie było żadnej imprezy. Prawda?
– Była, ale już beze
mnie. Spędziłem popołudnie… i południe w barze. – Oparł czoło o chłodny blat,
to przyniosło mu chwilową ulgę.
– W którym? Gdzie jest
motor? Chyba nim nie wróciłeś? – Myśl, że jego wieloletni partner prowadził po
pijanemu otwierała mu nóż w kieszeni.
– Został gdzieś tam. –
Drake machnął nieskoordynowanie ręką w powietrzu.
– Gdzieś? Nie pamiętasz
gdzie chlałeś?
– Przypomnę sobie.
Zresztą po co mi on? Nie mam roboty. Budowy zaczną się dopiero na wiosnę. Do
tej pory nie będę miał za co go tankować, opłaty za ubezpieczenie się zbliżają.
Równie dobrze mogę go sprzedać.
– Kretyn. Masz
oszczędności. Poza tym ja mam pieniądze. – Nachylił się do niego.
– To jest twoja kasa.
Nie będę za twoje żył. – Utkwił poważne spojrzenie w piwnych oczach Seana.
– Jesteśmy razem.
Wszystko jest wspólne. Ciągle przemawia przez ciebie cholerna duma! – krzyknął.
– Pewnie, moje pieniądze śmierdzą!
– Nie powiedziałem
tego.
– Ale tak się
zachowujesz! Tak jakby moje pieniądze były czymś gorszym, bo mam je z funduszu,
który założyła mi mama. I jesteś taki dumny, jaśnie pan nie chce się z nich
przez jakiś czas utrzymać. – Zawsze go to bolało i wkurwiało.
– Tu nie chodzi o kasę!
Muszę mieć pracę. Zwariuję siedząc w domu. Jestem facetem i chcę się dołożyć do
życia, a nie korzystać tylko z twojego. Pomyśl trochę!
– Myślę i wiem, czego
chcesz, ale przez chwilę możemy żyć za to co ja mam. Schowaj swoją dumę w
tyłek! – Odwrócił się na pięcie idąc w stronę sypialni.
– Dokąd idziesz, Sean?
– Idę na zajęcia –
odpowiedział nie odwracając się.
– Dziś sobota.
– Mam dwie godziny
dzisiaj. Mówiłem ci.
– To idź na te swoje cholerne zajęcia!
Sean uniósł rękę, by
partner dał mu spokój.
– Sean!
– Potem zamierzam
zrobić zakupy. – Wszedł do sypialni, a panujący w niej zapach przetrawionego
alkoholu cofnął go. – I do cholery
mogłeś tu otworzyć okno!
– Jest mróz – odparł
głośniej, bo partner był po drugiej stronie pokoju.
– Wolę zimno, niż smród
w sypialni! Szlag mnie zaraz trafi!
– Mój zawsze sztywny
Sean pokazuje pazurki i przeklina.
– Och, zamknij się! – Z
rozmachem otworzył okno i nagle znalazł się w ramionach partnera. – Drake.
– Jak jesteś taki
wściekły to cholernie mnie podniecasz. – Przycisnął swoje krocze do pośladków
Seana.
– Wierz mi, jeszcze nie
jestem wściekły. To dopiero zalążek wściekłości. Puść mnie. Muszę się ubierać i
jechać. Mam dwa wykłady z prawa karnego, nie mogę ich opuścić.
Drake warknął
zaciskając zęby na szyi Seana i zostawiając na niej swój ślad.
– Mam ochotę cię
przelecieć, na szybko. Pamiętasz nasz szybki seks w łóżku? Teraz wziąłbym cię
przy tym oknie, ale musisz je zamknąć, bo jest zimno. Gdy je zamkniesz powiesz
tak. – Sunął dłońmi po klatce piersiowej Seana, który szybciej oddychał. –
Będziesz mnie cały dzień czuł.
– Niech cię szlag,
Drake – warknął i zatrzasnął okiennicę. Oparł się dłońmi o parapet przymykając
oczy i pozwalając, żeby Drake opuścił mu spodnie i bieliznę. Szybki seks z
kochankiem – co praktykowali od jakiegoś czasu – pozostawiał go obolałego, ale
czuł, że partner właśnie teraz tego potrzebuje, a on nie pozostawał obojętny na
jego penisa wbijającego mu się w pośladek. – Tylko weź gumkę. Nie mam zamiaru
się tam znów myć.
– Mhm. Poczekaj i nie
ruszaj się.
– Gdzie mam iść z gołym
tyłkiem? – warknął. Zasunął firankę, żeby go nie było tak widać, co z tego, że
znajdują się dość wysoko. Jęknął, kiedy niespodziewanie zimna substancja
rozlała się pomiędzy jego pośladkami. Wypiął się, kiedy podniecony Drake
chwycił go za biodro i naparł na niego powolutku zaczynając się wsuwać.
Zacisnął zęby z powodu bólu.
Drake wbił się w
partnera, za wolno jak dla niego, ale nie chciał go skrzywdzić. Zaczął się w
nim poruszać, chwytając jego penisa w dłoń. Miękki członek kochanka od razu
zaczął reagować na masturbację. Biodra pracowały coraz szybciej i w niemal
zwierzęcym instynkcie ich właściciel dążył tylko do spełnienia. Trzymał Seana
blisko siebie wchodząc w jego tyłek i jakoś walcząc o utrzymanie nad sobą
kontroli, którą stracił, gdy kochanek nacisnął do tyłu jakby chcąc więcej.
Rzeczywiście Sean tego potrzebował, bo z każdym pchnięciem bioder mężczyzna
dyszał coraz szybciej, a jego pobudzany penis stał się twardy jak kamień i
niedługo później Drake poczuł wilgoć na dłoni oraz drżenie ukochanego
mężczyzny. Sekundę później podążył za nim wbijając się w niego mocno i
nieruchomiejąc.
Doszedł do siebie po
dość dobrym orgazmie, czując się przyjemnie rozluźnionym, nawet nerwy gdzieś wyparowały. Nie przepadał
za szybkim seksem, zdecydowanie wolał łóżko, długo i powoli się kochać, lecz
czasami i jemu było to potrzebne.
– Seks nie wszystko
naprawi, Drake.
– Wiem. Przepraszam za
to i przepraszam za moją dumę jeśli chodzi o kasę. – Wysunął się z niego
ostrożnie, przytrzymując prezerwatywę.
– Nie przepraszaj. –
Odwrócił się do Drake’a naciągając na siebie spodnie. – Kocham cię. Za bardzo
cię kocham. – Chwycił go za koszulkę i przyciągnął do pocałunku trwającego
chwilę, ale w nim przekazał swoje uczucia. – I będę cię czuł cały dzień, zabiję
cię za to.
– Będziesz miał o czym
myśleć na nudnym wykładzie. – Pokąsał jego wargę, po czym mocno go przytlił. –
Dobra, idę się ogarnąć z tym, a ty zabieraj się na te zajęcia. – Zanim go
zostawił dał mu jeszcze klapsa. Zaśmiał się, kiedy Sean odskoczył jak oparzony
uderzając pośladkami o parapet. – I
zmień spodnie, chyba trochę kapnęło.
Popatrzył w dół.
Rzeczywiście kilka kropel spermy spadło na jego ubranie.
– A niech cię, Drake! –
Nagi tyłek partnera mignął mu w drzwiach.
– To nie moja. Nie masz
mnie o co obwiniać. I przewietrz pokój, śmierdzi tam spermą.
Sean najchętniej
rzuciłby czymś za nim, ale pod ręką znajdowała się jedynie doniczka z kwiatem i
szkoda mu było kwiatka, bo raczej tego zakutego łba Drake’a, nie.
* * *
Richie przeciągnął się
nie mając ochoty na pobudkę. Ciepło ciała, które przez całą noc czuł przy sobie
gdzieś zniknęło. Johnny pewnie musiał wyjść z samego rana. Od jakiegoś czasu po
prostu ze sobą zasypiali, tak jakby mieszkali razem. Johnny go pieścił, całował,
dotykał nie posuwając się dalej niż za tym pierwszym razem, kiedy myśleli, że
będą się kochać. Gdzieś Richiemu w głowie się tłukło, że od tamtej pory
Jonathan jeszcze ani razu przy nim nie doszedł.
Tak jakby czekał na jego ruch, ale on nie potrafił się przemóc, żeby go
dotknąć. Nie potrafił też z nim o tym porozmawiać. Z jednym ma pewność, chce
się z nim kochać i jeśli nadarzy się okazja to nie pozwoli mu się wycofać. Poza
tym wszystkim, po prostu dobrze było budzić się przy nim, zasypiać. Co więcej,
Johnny tu prawie mieszkał i z tym też było mu dobrze.
Poczuł, że ktoś chce mu
zabrać kołdrę, więc złapał za nią i owinął się nią cały.
– Ej, śpiochu. – Johnny
zaczął szukać głowy swojego partnera i w końcu natrafił na złote kosmyki. –
Byłem w piekarni, kupiłem jeszcze ciepłe bułeczki. Dżemik już czeka, zrobię
kakao i jemy, ewentualnie ja zjem, a ty sobie pośpij.
Richie wysunął głowę
spod przykrycia i otworzył jedno oko.
– Jaki dżemik?
– Pomarańczowy.
Wstajesz? – Pochylił się nad nim i pocałował.
– Tak. Za chwilę
przyjdę. Wykąpię się tylko. – Jeszcze raz się przeciągnął i przetarł oczy
dłońmi. – O której jedziemy na trening?
– Za dwie godziny.
Akurat zjemy. Ja wpadnę do domu na szybki prysznic i zbierzemy się.
– Dobra. To zrób to
kakao. – Uśmiechnął się.
– To ruchy – powiedział
i zostawił chłopaka samego.
Richie usiadł wciąż
owinięty kołdrą i patrzący na zamknięte drzwi.
– Kocham cię, Johnny.
Zawsze cię kochałem – szeptał do siebie. – Proszę, nie zostawiaj mnie. Nigdy
mnie nie zostawiaj.
Świetne :-)
OdpowiedzUsuńBoskie. :)))))) czekam na ciąg dalszy. Uwielbiam Twoje opowiadania Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńSuper :) Wszystko się układa, jest aż za kolorowo i obawiam się, że szykujesz dla nas jakąś przykrą niespodziankę.
OdpowiedzUsuńDużo weny :)
Pozdrawiam :)
Ja też coś czuje, że ta sielanka już długo nie potrwa ;)
OdpowiedzUsuńSean i Drake są świetni :) mam nadzieję, że Drake upora się z tym wszystkim, a przecież nie jest sam bo ma ukochanego na którego może liczyć!
Czekam z niecierpliwością na następny rozdział:D
/A
Bez sensu w takim miejscu przerwa :-(
OdpowiedzUsuńW jakim miejscu? To dobre miejsce na zakończenie tym bardziej, że kolejny rozdział zaczyna się już od całkowicie innej sceny.
UsuńMyślę, że tą przykrą niespodzianką będzie wyjawienie prawdy Jonniemu, dlaczego Richi tak się boi.. no wiesz eeeee sexu?...no wiesz o co mi chodzi. Mam nadzieję, że nie będzie na niego za bardzo zły za to, że tak długo to ukrywał.
OdpowiedzUsuńO i mam pytanie... Kiedy będzie jakieś nowe opowiadanie... No i czy to nie będzie Buntownik, no i czy on w ogóle będzie on na blogu?
Amelia
Wiem o co Ci chodzi. Czytaj to się dowiesz co dalej z tym będzie. :) Jeśli chodzi o nowe opowiadanie to jedynym jak na razie będzie Buntownik. Ale będę go dodawać po zakończeniu drugiego tomu Sideł. :)
UsuńTo super i już się nie mogę doczekać premiery 1 odcinka Buntownika.
UsuńPS: KOCHAM TO OPOWIADANIE! Moją ulubioną parą jak na razie nadal Alex i Josh. :* :)
Amelia
aj przepraszam że tak późno komentuje.
OdpowiedzUsuńZajęty weekend swoje robi.
Przeczytałam jednym tchem.
Po prostu zajęty weekend.
Szkoda mi Drek'a.
Ta wredna baba naprawdę go wrobiła ale może dzięki temu zajmie się czymś co naprawdę kocha.
i ten przyjemny seks na końcu.
Czy Richie w końcu powie o swoich obawach Jonny'emu?
Widać że mimo wszystko wciąż się lęka.
Czekam już do jutra na kolejny rozdział.
pozdrawiam.
Hej,
OdpowiedzUsuńoch nie... Dreake stracił pracę, może mama Seana jakoś pomoże, a tutaj słodko...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia