Dziękuję za komentarze. :)
Zamknął drzwi, gdy przyjaciółka weszła do środka.
Będąc na nią zły, nie odpowiedział nawet na jej "cześć", ponieważ z
jego ust mogłoby wyjść coś, czego by później żałował. Jak zawsze w chwilach potrzebował
czasu na opanowanie się. Przeszedł do kuchni i włączył czajnik elektryczny, aby
zagotować wodę. Z górnej półki wyjął dwie duże filiżanki, które dostał w
prezencie od Holly, kiedy się tutaj przeprowadził. Nasypał do nich po dwie
łyżeczki kawy, przez cały czas czując na sobie wzrok kobiety. Był jej
wdzięczny, że powstrzymała się od rozpoczęcia rozmowy. W sumie znali się nie od
dziś, więc doskonale wiedziała, jak z nim postępować, kiedy czuł się zraniony.
Gdy
woda się zagotowała, zalał ciemny proszek, a w kuchni zaczął unosić się
aromatyczny zapach. Postawił filiżanki na stole i zanim usiadł, wziął jeszcze
cukiernicę.
– Siadaj. – Podał
jej zabraną z szafki łyżeczkę. – Dlaczego mi nie powiedziałaś, że on
przyjechał?
Holly westchnęła ciężko, wsypując cukier do napoju.
– Przepraszam, ale przyjechał wczoraj, nikogo nawet
nie powiadamiając, że to zrobi. – Przytknęła krawędź naczynia do ust i upiła
łyk czarnego napoju, który nęcił i kusił swym doskonałym aromatem. U Stevena
zawsze mogła trafić na doskonałą kawę przygotowaną z palonych ziaren wysokiej
jakości. – Wczoraj nie wiedziałam, jak ci o tym powiedzieć. Dlatego chciałam
się z tobą dzisiaj spotkać. Nie miałam pojęcia, że Kieran przyjdzie do
pizzerii, w której pracujesz.
– Czy ty przypadkiem nie uknułaś takiego planu, że
on ma tam…
– No wiesz, co? – oburzyła się i odstawiła filiżankę
na stół. – Nie bawiłabym się w takie podchody. Mówisz tak, jakbyś mnie nie
znał, więc przestań insynuować takie rzeczy. Nie, nie uknułam czegoś w stylu:
„wyślę tam brata, niech Stev go zobaczy, może coś z tego będzie”. Po co
miałabym to robić?
Patrzył jej prosto w oczy, próbując wyczytać z nich
kłamstwo. Holly przechyliła lekko głowę, a jej kolejne słowa upewniły go, że ta
kobieta potrafi z niego czytać jak z otwartej księgi.
– Stev, tobie nie przeszło. Próbowałeś mi wmówić, że
jest inaczej, ale nie reagowałbyś w ten sposób na jego pojawienie się. Przez
chwilę uwierzyłam, że twoje uczucie minęło, bo zamykałeś się przede mną… Kurwa,
ty naprawdę udawałeś!
Nic nie odpowiedział. Odwrócił głowę w stronę okna i
wpatrzył się w nie z zaciśniętymi ustami. Firanka lekko poruszała się pod
wpływem wiatru wpadającego przez uchylone okno.
– Nadal go kochasz – stwierdziła kobieta.
– Kocham, nie kocham, przeszło, nie przeszło, co to,
kurwa, za różnica?! Jakie to ma znaczenie?! – Założył nogę na nogę i
nieświadomie zaczął poruszać stopą. Zawsze tak robił, kiedy był zdenerwowany i
nie wiedział, co powiedzieć. W dodatku zaczął nerwowo bawić się łyżeczką.
– Nie, nie ma znaczenia. To chciałbyś usłyszeć?
Żebym przyznała ci rację? – zirytowała się. – Nie myśl, że to zrobię,
chłopaczku! Powiem ci coś. Wiem, że to wszystko ma dla ciebie ogromne
znaczenie. Możesz mi mówić, nawet sobie wmawiać, że nie, ale ma. Domyślam się,
jak boli kochanie kogoś, z kim nigdy się nie będzie, więc udajesz, że o nim
zapomniałeś. Jejku, nie masz już nastu lat, żeby tak się zachowywać.
– Przy nim czuję się tak, jakbym znów był
osiemnastolatkiem i musiał uważać na każde słowo i gest, aby nie zdradzić się
ze swoimi uczuciami. Wiesz, co miałem ochotę dziś zrobić? Wziąć go w ramiona i
nie puścić – wysyczał przez zaciśnięte zęby. – Mieć go dla siebie.
– Tak jest, jak się kogoś kocha…
– Przyjechał z jakąś głupią lafiryndą – przerwał jej
– i powiedział, że chce sobie z nią ułożyć życie. Z nią, nie ze mną, bo nie
jestem kobietą!
– Jesteś zazdrosny jak nastolatka. – Pochyliła się w
jego stronę, opierając łokcie na stole. – Jessica to miła i porządna dziewczyna.
Raczej nie pasuje do niej słowo „lafirynda”. Posłuchaj. – Spojrzała mu
stanowczo w oczy, kiedy zauważyła jego krzywy uśmiech. – Popełniłeś błąd, nie
mówiąc mu o niczym.
– Jak niby miałem to zrobić i po co?! – Rzucił
łyżeczką o blat, a ta odbiła się i upadła na podłogę, wydając głośny dźwięk. –
Co by to zmieniło? Nie mógłby na mnie patrzeć.
Schylił się po łyżeczkę i wstał, żeby wrzucić ją do
zlewu.
– On akceptuje homo. Wiesz o tym.
– Nie o tym mówię. – Zaczął nerwowo chodzić po
kuchni. – Kurwa, kocham go na zabój i z przyjemnością wyznałbym mu swoje
uczucia, ale po co? To nie ma sensu, nigdy nie miało. Jest hetero. Obaj
czulibyśmy się dziwnie, gdybym mu powiedział. W dodatku nie chciałbym
przysparzać mu problemów. Wiem, że nawet jakby nie dał mi w mordę, mógłby się
martwić tym wszystkim. Po co mam go
męczyć? – Oparł się tyłkiem o szafkę, wkładając ręce do kieszeni. – Kiedy
wyjechał, było lepiej. Jakoś żyłem. Teraz wszystko wróciło, bo on nie
przyjechał na jeden dzień, tylko chce tu zostać na całe wakacje.
– A ty będziesz się męczył. Weź się w garść. –
Podeszła do niego, stając na przeciwko i zakładając ręce na piersi. –
Zachowujesz się jak panienka, która nie ma nadziei na zdobycie ukochanego.
Spojrzał na nią ostro.
– Ciekawe, co ty byś robiła, gdybyś kochała Zacka, a
on byłby gejem?!
– Przyznaję, że nie wiem. Ale starałabym się poznać
kogoś innego. Zdusić swoje uczucia. Na pewno nie byłabym sama, a ty do tego
dążysz! – Patrzyła na niego z troską wymieszaną ze złością.
– Nie jestem sam! – Odepchnął się od szafki, ominął
kobietę i z powrotem usiadł przy stole.
– Kiedy ostatnio z kimś się spotykałeś? To był ten
Rafael, prawda? Ten, którego poznałeś na plaży?
Schował twarz za filiżanką, udając, że chce się
napić. Znów zaczynała mówić o tym, co go tak denerwowało. Jak miał związać się
z kimś, wiedząc, że tej osoby nie pokocha? Ten ktoś byłby zastępstwem, niczym
więcej. Facetem, z którym by się pieprzył dla samej idei seksu. – Tak, Rafael –
potwierdził.
– To było wieki temu. Jak długo z nim byłeś?
– Nie przestaniesz? – zapytał z nadzieją.
– Nie. – Zajęła swoje miejsce i dopiła kawę, nerwowo
spoglądając na przyjaciela.
– Miesiąc. To nie był związek, tylko przygoda dla
seksu – dodał po chwili milczenia.
– Czemu go zostawiłeś? – Podrapała się po nosie. Jej
długie, wypielęgnowane paznokcie pokryte były czarnym lakierem w czerwone
wzorki.
– Bo kocham twojego brata i nie potrafię o nim
zapomnieć? Oddałem mu serce i nie spotkałem dotąd nikogo, kto wzbudziłby we
mnie tyle uczuć, co on? To chcesz wiedzieć? – wypalił. – Nie zaprosiłem cię
tutaj, żebyś odstawiała mi jakieś przesłuchanie.
– Taaa. Zrobiłeś to po to, by mnie opierdolić, bo nie
powiadomiłam cię o powrocie starszego brata. Ze mną nie ma tak łatwo, mój
drogi. Zastanów się, czy chcesz ukrywać tę miłość. Jeżeli nie, to mu o tym
powiedz.
– Holly, co to da? I tak ze mną nie będzie.
– Ale poczujesz się lżej. Naprawdę! Nie patrz na
mnie jak na wariatkę. Jeżeli chcesz ukrywać tę miłość, proszę bardzo, lecz
działaj tak, aby nie zniszczyć związku Kierana. Ech. Wbiłabym ci do głowy
jeszcze parę rzeczy, ale jesteś dorosły. Muszę już uciekać. Mam randkę z
Zackiem. – Zaniosła pustą filiżankę do zlewu. Odwróciła się w stronę
przyjaciela i położyła ręce na biodrach. – To co zrobisz? – zapytała z zaciętą
miną.
– Nie zamierzam mu nic mówić. Na pewno nie o tym, co
do niego czuję.
– Wybrałeś. W takim razie męcz się dalej, udając
kumpla, ale nie zachowuj się jak zazdrośnik. Spadam. – Pochyliła się i
pocałowała go w policzek, po czym wyszła, zostawiając Stevena z chaosem w
myślach.
Tej nocy nie mógł zasnąć, nękany wspomnieniami słów Holly
i spotkania z Kieranem. Powróciły pragnienia tak silne, że aż sprawiały mu ból
- nie tylko fizyczny. Żałował, że w ogóle uświadomił sobie co czuje do kogoś,
kto nigdy nie będzie jego. To było w trzeciej klasie liceum, kiedy mieli
zajęcia na basenie. Nauczyciel połączył ich klasę ze starszym rocznikiem, z
którym, ze zrozumiałych przyczyn, nigdy wcześniej nie mieli zajęć. Steven akurat
siedział na brzegu basenu, mocząc stopy w wodzie, kiedy ujrzał Kierana
wspinającego się po drabince na trampolinę. Nie potrafił oderwać od niego
wzroku. Budowa ciała już wtedy nie miała zbyt wielu cech chłopięcych. Dużo
ćwiczył, a pod skórą rysowały się mięśnie. Kieran był też bardzo pewny siebie. Stevenowi
imponował tym, że pierwszy biegł, aby komuś pomóc swoją pogodą ducha, odwagą i
mądrością. Bardzo mu się podobał. Za każdym razem, kiedy widział go w szkole,
czy w domu podczas odwiedzin u Holly, nie potrafił oderwać oczu od jej brata.
Starał się nie gapić na niego, jak na obiekt uwielbienia i zastanawiał się, co
się z nim dzieje. Wtedy już wiedział, że jest gejem, ale nigdy tak za nikim nie
szalał. W sumie Kieran był pierwszą osobą, która wzbudziła w nim coś więcej,
niż tylko ciekawość. Przez te wszystkie miesiące, kiedy się znali, nie dotarło
do niego to, co uświadomił sobie w momencie, gdy chłopak skoczył z trampoliny,
lecąc w dół. Patrzył, jak pracują wszystkie mięśnie, poruszając się
synchronicznie. Jak cała sylwetka wpada do wody, która rozpryskuje się na
wszystkie strony. Kieran zniknął pod taflą, a po chwili wypłynął, potrząsając
głową, by strząsnąć kropelki cieczy z włosów, a następnie spojrzał w jego
stronę błyszczącymi oczami. To wtedy Steven zakochał się w nim. Nie, inaczej. Wtedy
dotarło do niego, że jest zakochany, ponieważ to uczucie już wcześniej w nim
tkwiło, tylko nie zdawał sobie z tego sprawy. Jego serce chciało wyskoczyć z
piersi, gdy ich oczy się spotkały. Ledwo powstrzymał się, by nie podpłynąć do
Kierana i rzucić mu się na szyję, wyznając przed dwiema klasami, że „właśnie
zrozumiałem, że cię kocham”. Chłopak by go zabił, a Steven stałby się pośmiewiskiem
całej szkoły. Całe szczęście, że zadziałał wtedy rozsądek i udało mu się
uniknąć poniżenia. Do dziś ma świadomość, że nie może wyznać Kieranowi uczuć,
mimo że ma już dwadzieścia cztery lata i nie jest wystraszonym nastolatkiem. A
może jest wystraszonym dorosłym mężczyzną? Od tamtej pory nie potrafił
zapomnieć o uczuciu. Znów będzie zmuszony zrobić to, co wtedy. Udawać. Będzie musiał
znosić obecność innej osoby przy boku Kierana. Osoby, którą mężczyzna będzie
obejmował i całował tak, jak on sam by chciał być obejmowany i całowany. Steven
musi skądś wziąć siłę, by powstrzymać się przed wykrzyczeniem, że to on chce
być na jej miejscu. Nie miał innego wyboru, jak ten, by uciekać od niego spojrzeniem,
byle tylko nie zawiesić dłużej wzroku na chłopaku lub jego tyłku. To i tak było
lepszym wyjściem, niż wyznanie mu prawdy. Prędzej przyznałby się publicznie, że
jest gejem, co zapewne byłoby szokiem dla Kierana, niż wyjawił mu, jak bardzo
jest w nim zakochany.
Jedno było pewne - nie ważne, którą z dróg wybierze,
bo na pewno nie będzie ona usłana różami. Jeśli będzie udawał przyjaciela
Kierana wystarczająco przekonywująco, to może sam w to uwierzy? Być może
widzenie go z Jessicą będzie na tyle bolesne, że rozpaczliwie zacznie szukać
kogoś, kto ukoi jego ból? Kto wie? Może uda mu się zakochać w kimś innym? Tylko
jak to powiedzieć ciału i sercu, które ciągnęły do tego mężczyzny jak ćmy do
ognia? Problem w tym, że ćmy ginęły w gorącu płomieni, a on chciał spalać się w
cieple rąk Kierana, bo bez nich umierał. Ten mężczyzna był dla niego niczym
magnes. Gdy był blisko, to przyciągał go tak bardzo, że choć Steven znosił
katusze, to nie był w stanie powiedzieć „żegnaj”. Przebywanie w pobliżu Kierana
bolało, ale spędzanie czasu z dala od niego sprawiało jeszcze większe cierpienie.
Steven przekonał się o tym, gdy obiekt jego uczuć zrezygnował ze studiów w ich
mieście i wyjechał. Tęsknota i ból były tak silne, że niemal wpadł w depresję.
Wtedy od Holly i Zacka otrzymał taką reprymendę, że natychmiast podniósł się na
nogi. Czy jeśli znów się przyzwyczai do spotkań z Kieranem, to sytuacja się powtórzy?
Jeśli tak, to wolał być przy nim i udawać kumpla, niż nigdy więcej go nie
zobaczyć. A może lepiej będzie uniknąć cierpienia, trzymając się na dystans tak
długo, jak się da. Z głową pełną myśli udało mu się zapaść w niespokojny sen.
~*~
Wczesnym rankiem, ledwie słońce wzeszło, wziął
prysznic i zrobił sobie śniadanie. Miał dziś wolny dzień, dlatego zamierzał
zrealizować swoje wczorajsze plany. Plaża, książka i spokój - właśnie te trzy
rzeczy były mu dziś potrzebne. Podjadając jajecznicę z pomidorami, starał się
nie myśleć o Kieranie, swoich uczuciach i pracy. Zaplanował sobie miły dzień i
tak zamierzał go spędzić. W czasie śniadania czytał powieść, którą od zawsze
odkładał na bok, a dziś zamierzał wziąć ze sobą nad wodę. Książka tak bardzo go
wciągnęła w świat potworów i ludzi chcących ochronić się przed złem, że dopiero
po dłuższym czasie usłyszał dzwonek swojej komórki. Dawno już tak nie odleciał.
Kiedyś bywało tak, że gdy zagłębił się w lekturę, mogło się palić i walić, a on
by na to nie zareagował. Wyłączał się całkowicie z rzeczywistości, przenosząc
się do miejsc, o których czytał.
– Tak, słucham – powiedział, obierając połączenie.
– Synuś, co tak długo? Dzwonię i dzwonię. Bałam się,
że włączy się ta cholerna poczta głosowa, a wiesz jak nie lubię się nagrywać.
– Hej, mamo. Przecież mówiłem ci, że już ją wyłączyłem.
Czytałem i dlatego nie odbierałem. Znasz mnie.
– Aż za dobrze.
– Co tak wcześnie dzwonisz? – zaniepokoił się. Miał
nadzieję, że nic się nie stało.
– Mam do ciebie prośbę.
W czasie rozmowy, Steven usłyszał jakieś dziwne
odgłosy stukania i wrzasków dochodzące w tle, więc przerwał mamie:
– Co tam się u was dzieje?
– Sąsiedzi zmieniają dach, a okno mam otwarte i
hałas się niesie. No, ale posłuchaj, bo zaraz pędzę do pracy, a muszę jeszcze
urwisom przygotować śniadanie – mówiła.
– A to oni rączek nie mają?
– Mają, mają, ale niech się trzymają od kuchni z
daleka. Słuchaj, bliźniaki pojutrze kończą szkołę - och, będę ja miała z nimi
przez wakacje urwanie głowy - a w szkole wychowawczyni zwołała jakieś spotkanie
z rodzicami i chce umówić kilka spraw organizacyjnych w sprawie zakończenia roku.
Nie wiem, po co, ale mniejsza z tym. Pracuję do późna i nie ma mnie kto
zastąpić. Zdążyłabym na samą końcówkę, a wtedy to nie ma sensu się tam nawet
wybierać.
– Aha, i ja mam iść na to zebranie – odgadł.
– Mógłbyś?
– A co innego mam zrobić? O której się zaczyna? –
Wstał, nie dojadając śniadania do końca i odstawił talerzyk na szafkę przy zlewie.
Zajmie się tym, gdy wróci. Musiał jeszcze zabrać kilka rzeczy, zanim pojedzie
na plażę. Chciał tam być przed tłumami, by móc pobiegać.
– O siedemnastej. W sali siedemnaście, więc łatwo
zapamiętasz. Dwie siedemnastki. – Kobieta zachichotała, jakby coś sobie
przypomniała. – I jeszcze jedno. Bliźniacy mają zajęcia do późna, bo idą na
dwunastą. Mają na ciebie zaczekać, bo nie chcą wracać autobusem, jeśli mogą
mieć podwózkę.
– A co to ja, taksówkarz?
– Stev, to twoje rodzeństwo.
– Wiem, pamiętam.
– I zostaniesz u nas na kolacji.
– Miły podstęp, by mnie sprowadzić do domu.
– Trzeba czasem kombinować. Kończę, bo tata i
bliźniacy czekają na śniadanie. – Usłyszał jeszcze cmoknięcie, a po nim sygnał
przerwanego połączenia. Westchnął. Czekał go wieczór z rodzinką, jednak na to
nie mógł narzekać. Chyba, że tata postanowi mu go uprzykrzyć.
Pół godziny później założył na siebie tylko krótkie
spodnie. Do samochodu zapakował to, co będzie mu potrzebne i wyruszył na plażę.
Z doświadczenia wiedział, że z rana nie było na niej dużo ludzi. Tłum zbierał
się zazwyczaj koło południa, by leżeć i smażyć się na słońcu. Na szczęście znał
takie miejsce, gdzie zazwyczaj nikt nie chodził. Znajdowało się ono tuż przy
skałach i dawało dużo cienia, z którego chętnie korzystał. Gdy niedługo później
zaparkował, zamknął auto i najpierw skierował się na plażę, aby pobiegać.
Później wróci się po ręcznik i książkę. Miał tak napięte mięśnie, że wręcz
marzył o aktywnym spędzeniu poranka. Bieganie zawsze sprawiało mu przyjemność.
Było czynnością, do jakiej przyzwyczaił go ojciec i to była jedna z tych
nielicznych rzeczy, która ich łączyła.
Przeszedł przez plażę, mijając kilku plażowiczów.
Jedni dopiero rozkładali się na piasku, a inni już leżeli plackiem lub grali w
piłkę. Jedna z wielu wieżyczek ratownika stała pośrodku, a jakiś dobrze
umięśniony mężczyzna obserwował okolicę przez lornetkę.
Steven
podszedł do brzegu. Mokry piasek oblepiający mu nagie stopy zaraz był
spłukiwany przez wpływającą na brzeg wodę, która po chwili się cofała. Spojrzał
na horyzont, gdzie ocean łączył się z niebem. Patrząc na to zjawisko, miał
wrażenie, że chmury pieszczą wodę. Krajobraz uzupełniały wszędobylskie mewy, a
szum oceanu igrał mu w uszach. Ten widok zawsze robił na nim wrażenie. Raz
przyjechał tutaj o świcie, by obejrzeć wschód słońca. Żałował wtedy, że nie
wziął aparatu, aby uwiecznić to zjawisko. Nic jednak nie stało na przeszkodzie,
by mógł to zrobić w przyszłości. Dziś fale były wysokie, więc na plaży po
drugiej stronie laguny zapewne zebrali się surferzy, by korzystać z możliwości
popływania na desce. Akurat ten sport jakoś nigdy go nie interesował. Nawet
wtedy, kiedy spotykał się z Rafaelem, który był zapalonym surferem. Rozstał się
z nim, bo mężczyzna zaczynał angażować się uczuciowo w coś, coś Steven określał
mianem "seks spotkań". Wolał zranić mężczyznę od razu, niż być z nim
i nigdy go nie pokochać. Raz „oddał” serce i ono nigdy do niego nie wróciło.
Szybko otrząsnął się z tych myśli i zaczął biec. Koncentrował się na kolejno
stawianych krokach, poruszając się do przodu. Czuł, jak mięśnie zaczynają
pracować, a te, których dawno nie używał, nieznacznie piekły. Biegł, nie
patrząc na czas, ani na tempo. Przed sobą widział tylko rozległą plażę i nic
innego dla niego nie istniało.
~*~
Po godzinie intensywnej przebieżki dodatkowo się
porozciągał. Kiedy słońce zaczęło już grzać mocniej, postanowił wrócić do
samochodu. Czuł się przyjemnie zmęczony. Gdy ciało się ostudzi, miał w planach
jeszcze popływać. Dotarłszy do samochodu, na moment aż przystanął, widząc
niespodziewane towarzystwo. Towarzystwo, którego zamierzał unikać. Mężczyzna
stojący przy pojeździe zauważył go i pierwszy zabrał głos:
– Wiedziałem, że to twój samochód. Od ilu lat już go
masz?
– Około sześciu. Co tu w ogóle robisz? – Z kieszeni
zasuwanej na zamek wyjął kluczyki od auta.
– Miałem w pobliżu jedną sprawę do załatwienia i
zobaczyłem twojego staruszka. – Kieran poklepał dach samochodu.
– Ten staruszek wszędzie mnie wozi.
– Pamiętam, jak go kupiłeś.
– To było wielkie święto. Mój pierwszy samochód. W
końcu przestałem być uzależniony od wozu rodziców. – Wytarł spoconą twarz
ręcznikiem, który zawiesił sobie na ramieniu. Schylił się jeszcze do wnętrza
auta po książkę i wodę. Miał nadzieję, że Kieran sobie pójdzie. Patrzenie na
niego, gdy był ubrany tyko w krótkie spodnie i koszulkę bez rękawów
odsłaniającą szerokie ramiona, powodowało u Stevena zarówno dyskomfort
fizyczny, jak i psychiczny.
– Plażujesz dzisiaj?
– Ano. – Odkręcił nakrętkę od butelki i napił się
wody.
– Odnoszę wrażenie, że nie chcesz ze mną rozmawiać –
stwierdził Kieran, patrząc na niego tymi swoimi ciemnymi oczami, pod którymi
Steven zaczynał czuć się, jakby znów miał osiemnaście lat.
– Wydaje ci się. – Zamknął samochód i skierował się
w stronę miejsca, które zawsze zajmował, gdy tu przyjeżdżał. Ku jego niezadowoleniu
towarzysz ruszył za nim. Steven obejrzał się na niego. Czarne, gęste włosy
mężczyzny były artystycznym bałaganem. Chętnie zatopiłby w nich palce. – Czemu
za mną leziesz?
– Ha, mam cię. – Kieran trącił go w ramię. – Nie
chcesz ze mną rozmawiać. W innym wypadku zapytałbyś: „Mam odstąpić ci kawałek
ręcznika?”.
W liceum Steven często tak robił, kiedy Kieran
wybierał się na plażę, mając na sobie tylko kąpielówki. Mężczyzna nie wiedział,
że Duncan pozwalał mu siadać obok siebie tylko dlatego, aby być blisko.
– Myślisz, że mnie znasz?
– Nie do końca. Gdybym nie wyjechał, rozszyfrowałbym
twoją tajemnicę. O, widzisz. Czuję, że jakąś masz. – Kieran uniósł ręce do góry
i poruszył ciałem, jakby tańczył.
O tak, to był jego szalony, dawny Kieran. Nigdy nie
przejmował się tym, co kto o nim pomyśli. Miał ochotę zatańczyć na środku ulicy?
Robił to. W wieku dwudziestu pięciu lat zapragnął zachowywać się jak
pięciolatek? Robił to. To nic, że inni patrzyli się na niego jak na wariata.
Kiedy było trzeba, potrafił też być poważny i skupiony. Przejmował się
problemami innych, a i przywalić umiał, i to tak, że tej drugiej osobie ciężko było
się zebrać. Właśnie takiego go kochał.
– Każdy ma jakieś tajemnice. – Skały, pod którymi
zawsze siadał, były blisko, więc tylko zszedł niżej i w ich cieniu mógł
rozłożyć ręcznik. Słońce miało zajrzeć tu dopiero za jakieś trzy godziny, więc
do tej pory będzie miał trochę chłodu. Rozłożył ręcznik na piasku i usiadł na
nim.
– To jak? Mam spadać, czy użyczysz mi kawałek tego
niebieskiego materiału? – zapytał Kieran.
Steven roześmiał się i przesunął. Ręcznik był
dostatecznie duży, by mogli zmieścić się na nim razem. Jak lata temu, kiedy z
całą paczką wybierali się na plażę. Sam się katował, odstępując mu „kawałek” puchatego
materiału, gdy jego rozbudzone ciało oraz bujna wyobraźnia sprawiały problemy.
Kieran nawet nie był świadomy, ile razy Steven wyobrażał go sobie z nim w
różnych sytuacjach i co w nich robili. Szczególnie wtedy, kiedy siedzieli
blisko siebie i stykali się ramionami lub udami. Steven czuł zapach chłopaka,
skórę nagiego przedramienia ocierającego się o niego i to wystarczało, by go
pobudzić. Obecnie był dorosłym mężczyzną i potrafił panować nas swymi popędami,
a może i miał w tym większe doświadczenie, ale jakoś nad uczuciami takiej
kontroli nie posiadał. Przy Kieranie serce biło w piersi mu wręcz szaleńczo,
natomiast żołądek ściskał się w supeł. Niemniej, radził sobie z tym już tyle
czasu, to i teraz mu się uda, bo z tego, co widział, nie pozbędzie się intruza.
Możliwe, że nawet tego nie chciał.
Kiedy niósł wzrok, ciekawy, dlaczego mężczyzna
jeszcze nie usiadł, aż wstrzymał oddech. Kieran właśnie zdejmował swoją
koszulkę, odrzucając ją gdzieś na bok i Steven naprawdę nie chciał się na niego
gapić, lecz nic nie mógł poradzić na to, że mężczyzna przyciągał wzrok.
Harmonijnie zbudowane ciało, umięśnione, ale nie do przesady, było apetycznie
gładkie. W liceum wiele razy na niego patrzył i wydawało mu się, że jak własną
kieszeń zna każdy kawałek skóry, każdy wzgórek, wklęśnięcie, dwa ciemniejsze
dyski otaczające sutki, pępek, w który chciałby włożyć koniuszek języka i tę
czarną linię włosów idącą w dół i chowającą się pod materiałem bermudów i
bielizny. Teraz, gdy Kieran zmężniał, jego ciało nabrało jeszcze bardziej męskiego
wyglądu, a Steven najchętniej by je wylizał, wtulił się w nie i nie puszczał. W
tej chwili pragnienia zaczęły rządzić nim na równi z uczuciami. Poczuł, jak
robi mu się gorąco, a w gardle powstaje pustynia. Szybko odwrócił wzrok od
mężczyzny, nie wiedząc, jak długo się na niego patrzył. Sięgnął po półlitrową
butelkę wody i od razu wypił zawartość, wlewając wszystko prosto do gardła.
– Oho ho. Spragniony jesteś. Uważaj, bo się utopisz.
– Tak, spragniony, ponieważ robi się gorąco.
– Dobry sposób na ochłodzenie jest za mną. Może
popływamy? – Kieran wskazał palcem za siebie.
Wyobraźnia Stevena zaczęła działać. Widział mokre
ciało Kierana wyłaniające się z wody i krople spływające z włosów i ślizgające
się w dół po szyi, kusząc, by podążył za nimi język. Otrząsnął się i skupił swą
uwagę na książce.
– Idź sam. Jak widzisz, ja muszę dowiedzieć się, czy
główny bohater uratuje miasto. – Otworzył czytadło, chcąc zająć myśli czymś
innym, niż jego towarzysz, który stał nad nim jak kat.
– Ej. – Kieran wyrwał mu z rąk lekturę i złapał za
dłoń, podciągając Stevena do góry. – Będziesz czytał, jak wyjadę. Mam w końcu
czas i chcę go spędzić z wami.
– Jakoś jestem tu tylko ja. – Pozwolił się pociągnąć
i stał teraz naprzeciw mężczyzny dorównującemu mu wzrostem. – Nie widzę tu
nikogo innego.
– Mają pecha, a ty szczęście, że masz wolny dzień.
Pamiętasz, jak na ostatniej imprezie po zakończeniu szkoły bawiliśmy się na
plaży?
– Jak mógłbym zapomnieć o tych wszystkich panienkach
lepiących się do ciebie? – Och, jak wtedy chciał być jedną z nich. Miał,
niestety, jedną wadę - był chłopakiem i nie mógł pozbyć się tych dziewczyn, zajmując
ich miejsce.
– Ta. To były czasy. To co? Popływamy? Potem i tak
muszę lecieć, to będziesz mógł sobie czytać.
Steven przewrócił oczami i ukucnął, aby pochować
swoje rzeczy. Miał nadzieję, że nikt go nie okradnie. Zresztą, nigdy go to nie
spotkało. Poza tym obok była wieża ratownika, a na niej okolicę patrolowała
jakaś blondynka.
– Kto ostatni, ten ciapa – krzyknął Kieran i zaczął
biec w kierunku oceanu.
– Dwudziestopięciolatek, a zachowuje się jak
dzieciak – Steven mruknął do siebie, kiwając z niedowierzaniem głową. – Ej,
czekaj, oszuście! – krzyknął, biegnąc za nim i tym samym zwracając na siebie
uwagę coraz większej liczby plażowiczów. Czuł się dziwnie w tej sytuacji, lecz
Kieran się tym nie przejmował, więc on też nie będzie. Stawiając stopy na
piasku, już czuł bijące od niego ciepło, a jego drobinki jeszcze mocniej się
rozgrzewały. Niestety, kolejny krok okazał się dość niefortunny. Umieszczając
nogę na piasku, poczuł ból i upadł, od razu łapiąc się za bolące miejsce.
– Kurwa – przeklął, kiedy zobaczył na dłoni krew. –
Kieran! – zawołał, chcąc zatrzymać mężczyznę, zanim ten oddali się lub wskoczy
do wody.
– Co? Tchórzysz… – Kieran odwrócił się i jego
rozbawiona mina szybko zamieniła się w poważną. Podbiegł do przyjaciela i
uklęknął przy nim. – Co się stało?
– Coś rozcięło mi stopę.
– Pokaż. – Chwycił go za kostkę i uniósł tak, by móc
widzieć ranę. – Rozcięcie nie wygląda na głębokie… chyba. Jednak jest zabrudzone
piaskiem i krwawi. Jak dla mnie, nie wygląda to zbyt dobrze. Zakażenia można
się wszędzie nabawić. Zabiorę cię do szpitala. – Puścił jego nogę i wstał, by
pomóc podnieść się Stevenowi.
– Nie ma, kurwa, mowy, że pokażę się w szpitalu. –
Nienawidził szpitali. Spędził w nich dostatecznie dużo czasu, by móc mieć
traumę. Jako dziecko, często miewał zapalenie płuc. Raz omal na coś nie umarł,
gdy miał dziesięć lat, a po wypadku ojca, szpital był jego drugim, do tego
znienawidzonym, domem. – Nic mi nie będzie. Z takim małym cholerstwem na pewno
tam nie pójdę. Musieli by mnie skuć i siłą tam zaciągnąć. Zawieź mnie po prostu
do domu, ale najpierw przynieś moje rzeczy.
– Nic ci nie jest, skoro potrafisz tak pyskować –
odparł Kieran. – To idę przynieść twoje skarby.
– Pierdol się. – Próbował wstać, ale tylko syknął i
z powrotem usiadł na tyłku.
– Co się stało? – zapytał obcy głos i Steven dopiero
teraz spostrzegł, że w jego kierunku idzie młody ratownik. Przystojny, ale nie
w jego typie. Tak naprawdę, to nikt nie był - oczywiście poza Kieranem. Chętnie
parsknąłby na to stwierdzenie.
– Jakieś cholerstwo rozcięło mi stopę – warknął. Nic
na to nie poradził, że robił się zły za każdym razem, gdy coś mu dolegało.
W czasie, kiedy on się wkurzał, a ratownik zaczął
szukać tajemniczego obiektu, wrócił Kieran z ręcznikiem i książką. Puste
butelki po wodzie trzymał pod pachą.
– Wyrzucę je do kosza – powiedział. – Trzeba jeszcze
owinąć czymś tę stopę.
– W aucie coś się znajdzie. Pomóż mi wstać.
– Służę.
Steven
podniósł się przy pomocy Kierana, lecz cały ciężar ciała musiał oprzeć na nim.
W innych okolicznościach cieszyłby się z tego, jak blisko niego jest, ale teraz
skupiał się tylko na kawałku cienkiej blachy, którą trzymał ratownik.
– Powinien pan pójść do szpitala, by nie wdało się
zakażenie, jednak najpierw zajmę się panem i odkażę ranę, trzeba ją… – radził
ratownik.
– Nie. Ma. Mowy. Sam. Pan. Idź. Do. Szpitala –
wycedził każde słowo osobno, ignorując resztę wypowiedzi.
– Przepraszam za przyjaciela, ale boi się szpitali.
– Kieran przytrzymał go mocniej w pasie.
– No, co ty nie powiesz? – Skrzywił się Steven. – Ja
ich nienawidzę. Panie ratowniku, nic mi nie będzie. To tylko mała ranka. Jeśli
koniecznie chce pan coś dla mnie zrobić, posprzątać plażę – burknął wściekły.
– Ty to masz dziś wyszczekane. Cicha woda brzegi
rwie, co? – zapytał Kieran.
Steven już nic więcej nie powiedział, pozwalając zaprowadzić
się do samochodu.
W tym rozdziale jeszcze bardziej polubiłam Stevena :3
OdpowiedzUsuńBardzo miło i przyjemnim czytało mi się ten rozdział :)
Jestem teraz jeszcze bardziej ciekawa jak się uda głównemu bohaterowi być z Kieranem :D
czekam na kolejny :)
PS. żadnych błędów nie widziałam :3
Brawo Akemi
Chyba do końca wstawiania będę tutaj działała na bezdechu, gdy zaczytam się w komentarzach. :D Dziękuję.
UsuńPopieram czytelniczkę wyżej, Akemi sobie radzi wspaniale :D
OdpowiedzUsuńA rozdział super. Biedny Steven, nie może o nim zapomnieć. Kiedyś doświadczyłam czegoś takiego, ale na szczęście mi przeszło xd
A Kieran... Jezuniu, jaki on jest ślepy xd Ale z drugiej strony wydaje się być bardzo sympatyczną osobą. Spodziewam się dramy za parę rozdziałów, ale nie potrafię przewidzieć, czego będzie dotyczyła. Oczywiście poza kwestią uczuć Steve'a xD
Do zobaczenia za tydzień! <3
Jeeej rozdział, tak na miły koniec dnia xd (a w zasadzie początek)
OdpowiedzUsuńBardzo polubiłam Holly, ma temperamencik i nie jest kluchowata
Myśli i rozterki Stevena genialnie opisałaś, ale strasznie mi go szkoda :c, połącz ich jak najszybciej. I Steven jest słodki jak się wścieka czy jak to tam określić i broni rękami i mogami przed szpitalem.
Kieran, jak mu odwala, też xd kocham go jeszcze bardziej
Ogólnie jaram się obyczajówką, co mi się raczej rzadko zdaża =^.^= (no bo co to by był za mój komentarz bez tej minki xd)
Akemi chylę czoła, błędów raczej nie było ;-)
Weny i do kolejnego rozdziału :D
Ciekawe, ciekawe. Mam nadziej,że Stev zmieni zdanie i wyzna uczucia ukochanemu, a Kieran dostrzeże w Stevie swoją wielką miłość :)
OdpowiedzUsuńDużo weny :)
Pozdrawiam :)
Rozdział jest jak zawsze cudowny! No i brawa dla Akemi, bo naprawdę nie ma błędów, a przynajmniej nie rzucają się w oczy.
OdpowiedzUsuńUwielbiam Steva, serio. Jest genialny^^
Może to trochę dziwne, ale ja zazwyczaj myślę inaczej niż inni ludzie, no więc mam ogromną nadzieję, że Stev na tym zebraniu spotka jakiegoś młodego nauczyciela ewentualnie brata jakiegoś ucznia i powoli powoli da się porwać nowemu uczuciu ;)
To takie tam moje małe marzenia co do tego...
No bo przecież Steve nie chcę rozwalać związku Kierana
Niecierpliwie teraz czekam na poniedziałek
Kocham już to opowiadanie i niesamowicie się cieszę, że to nie fantastyka ♥
Pozdrawiam :*
Na początku (tydzień temu) nie doczytałam rozdziału do końca, bo ponieważ coś mi wypadło, i dzisiaj wyszło to na jaw T^T a ja tak bardzo chciałam być wtajemniczona o co chodzi, że wróciłam się do dou, żeby troche internetu złapać, i spóźniłam się na pierwszą lekcje (bądź przeklęta 7.10!!) A ten rozdział taaak bardzo mi się podobał~ jak czytałam, to sie uśmiechałam tak totalnie bardzo, no po prostu nie uwierzysz jak bardzo...są już postacie? Chyba nie ma, ale nie sprawdze teraz, bo na telefonie piszę....ciekawe jak wygląda Kieran i Steve..i żeby sobie Steve znalazł jakiegoś porządnego geja, takiego któego pokocha na zabój, i zapomni o bracie przyjaciółki...a potem dostanie zaproszenie na ślub i tyle z tego będzie T^T
OdpowiedzUsuńNo cóż, wiem, że mówiłam, ale bardzo mi się podobało, i znów czekam z niecierpliwością na kolejny tydzień i kolejny rozdział...przez takie dwa blogi które publikują w poniedziałek jest to mój ulubiony dzień tygodnia :3
Powodzenia, i czasu, i weny, i żebyś miała wene już zaaaawsze~
Super rozdział. Akcja na plaży...miodzio:) jestem ciekawa tego w jaki sposób Kieran dowie się o uczuciach Stevena i jak zareaguje , bo że się dowie to nie mam wątpliwości. Czekam na nexta i pozdrawiam cieplutko, Asia:)
OdpowiedzUsuńAch, te rozterki sercowe x3 Póki co, nie jestem w stanie doszukać się tutaj czegoś szczególnego, ale liczę na to, że nas pozytywnie zaskoczysz :D
OdpowiedzUsuńCzuje sie jakbym na miejscu Stevena byl ja. Czuje po prostu dokladnie, co on. Zachowuje sie dokladnie jak on. Zazdrosc, zal, poczucie zdrady. Cholera. Taka szkoda, ze nie moze byc tak jak w tym opowiadaniu. Bo mimo wszystko wiem, ze wszystko sie dobrze skonczy, a jak to bedzie ze mna?
OdpowiedzUsuńWiem jak to jest kochac kogos kto nigdy Cie nie zauwazy. Ciagle bylismy razem. Jeszcze 3 miesiace temu obiecywal, ze nigdy mnie nie zostawi, a tu bum, wszystko peklo. Trudno. Tacy jak ja nie zasluguja na szczescie ;>
W sumie chyba kazdy moze wyobrazic sobie bol zwiazany z utrata ukochanej osoby. Nie trzeba tego przezyc. Przeciez kazdy z nas ma w sobie czastke dobroci, czlowieczenstwa.
Mam nadzieje, ze Steve bedzie szczesliwy, a o Kieranie zapomni. Zobaczymy jak dlugo bedzie to trwalo.
Pozdrawiam
Damiann
Każdy zasługuje na szczęście, Ty również. Ja wierzę, że w życiu każdego prędzej czy później pojawi się ta jedyna osoba, ta przeznaczona. Tylko niestety, czasami droga do tej osoby może być usłana kolcami. Na tej drodze trafiamy na osoby, które obiecują wiele, a potem słowa nie dotrzymują. Przysięgają, a przysięgę zrywają. Wierz w to, że spotkasz tę jedną jedyną osobę, przy której poczujesz co to znaczy, że czyjeś ramiona są domem.
UsuńTak, każdy może sobie wyobrazić taki ból, ale nie każdy ma w sobie tę cząstkę człowieczeństwa. Patrząc na niektórych ludzi zastanawiam się czy w ogóle mają jakieś uczucia. Niestety, ale takie bywa życie.
Pozdrawiam
Steven to ma charakterek haha dogadałby się z Luisem ;33 coraz bardziej podoba mi sie to opowiadanie i jestem ciekawa co będzie dalej. wenyy Luano :D
OdpowiedzUsuńNie mam nic do Jessic'i, ale niech spada! Powinno być tak, że Kiran zawsze po cichu, gdzieś tam głęboko w serduch kochał Stev'a ale bał się odrzucenia... no dobra patrząc na niego to raczej by się nie bał.... O wiem, kocha, ale nie wiedział że to takie poważne kochanie, i dopiero do niego dotrze że tak naprawdę Steven jest dla niego najważniejszy! HA! I już wszystko jasne XD, wymyśliłam za ciebie zakończenie. Aaaa, zaraz jeszcze jest Jessica. Hmmm... o wiem, wciśniemy ja Davidowi i po kłopocie :D
OdpowiedzUsuńCo by się nie działo, to ja kibicuję miłości Steva!
Opowiadanie zaczyna mnie wciągać.... i aż mnie boli że na następny rozdział muszę czekać cały tydzień.
Pozdrawiam, i życzę weny, na następne opowiadanie, bo wiem że to już jest napisane.
P.S. ile będzie rozdziałów?
Haha, widzę "wielką miłość" do Jessiki. Popieram i Steven też. :D
UsuńRozdziałów będzie 18.
Super rozdział, lubię Kierana coraz bardziej ^^ Jestem ciekawa, jak to się dalej rozwinie - najpierw myślałam, że połączysz Stevena z kimś innym, ale na razie wszystko wskazuje na to, że jednak będzie z Kieranem.
OdpowiedzUsuńW trzecim zdaniu nie powinno być "jak zawsze w TAKICH chwilach"? Poza tym błędów nie zauważyłam~
Weny :3
Steven tak bardzo cierpi. Dlaczego Kieren jest taki ślepy i tego nie widzi?
OdpowiedzUsuńCoś mi się wydaje , że ta mała rana wcale nie jest taka nie groźna. Przez to ,że piałaśo niej prze dłuższą chwilę taka myśl mi się nasuwa.
Btw. Akemi , nie wychwyciłam jakiś większych błędów, więc brawo.
Fabuła się powoli rozkręca i już nie mogę doczekać się następnego!!
Źyczę weny i miłego tygodnia.
NINJA
Nowe opowiadanko mrrr! Wilczki kiedyś przeczytam, nie wiem czemu ale w pewnym momencie przestały mnie wciągać i przestałam je czytać, ale to opowiadanie wciąga od początku i już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału.
OdpowiedzUsuńBiedny Steven, kochać kogoś przez tak długi czas i nie móc zapomnieć. Powinien mu powiedzieć dawno temu prawdę. Ale nawet ja się trochę boje reakcji Kierana, więc co dopiero on.
Akcja na plaży cudo, Steven jest naprawdę zabawny jak się zdenerwuje i wyciągnie pazurki ^^ A szpitali to chyba nikt nie lubi (;
Dużo weny i pozdrawiam gorąco.
Wróciłam i komentuje dalej!
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać że szkoda mi Stevena i to bardzo.
Chcialabym aby ułożyło mu się z Kieranem gdyż wydaje się być fajnym facetem
Tylko nie wiadomo jak tamten zareaguje i w jaki sposób.
Ogólnie sumując rozdział drugi jak naprawdę na plus.
I podoba mi się że Steven podziela mój lęk.
Ja sama osobiście boje się lekarzy i szpitali, które omijam szerokim łukiem więc doskonale rozumiem i wydaje mi się jakoś w ten sposób bliższy.
Naprawdę kochana niecierpliwie oczekuje rozwoju sytuacji i czekam na ciąg dalszy.
pozdrawiam mocno;*
Witam,
OdpowiedzUsuńoj biedny Steven cierpi i to bardzo, ale widać, że Kieran jest naprawdę wspaniałym przyjacielem....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia