Asher
Ledwie przekroczyłem próg małego
mieszkanka, do którego zaprowadził mnie Noah, a poczułem mocny cios z szczękę.
Zachwiałem się, ale ustałem na nogach. Przyłożyłem dłoń do bolącego miejsca i
spojrzałem na napastnika. Stał wściekły, wyprostowany jak struna, gotowy do
tego, aby mnie ponownie uderzyć lub odeprzeć atak. Nie zamierzałem go bić.
– Należało mi się – rzuciłem, masując
szczękę. Noah prychnął i ruszył w stronę lodówki. Otworzył mniejszą, dolną część,
która okazała się zamrażalnikiem. Wyjął mrożonkę, po czym owinął ją w
ściereczkę i podał mi. Nie odzywał się. Dopiero, kiedy usiadł na kanapie w
szerokim rozkroku i pochylił się, opierając łokcie o kolana, rzekł:
– Należy ci się o wiele więcej.
Skinąłem głową, przykładając mrożonkę
do bolącego miejsca. Usiadłem w fotelu naprzeciwko mężczyzny, przyglądając mu
się. Zostawiłem wysokiego, chudego chłopaka, a zastałem wspaniałego faceta,
pełnego złości do mnie. Dostrzegałem to w ruchach jego ciała, w głosie,
ale było coś, co próbował ukryć. Prawie mu się to udało, gdyby nie jego oczy,
które krzyczały, tym samym dając mi do zrozumienia, jak bardzo go zraniłem.
Przez to czułem się jak gówno. Tyle mu obiecałem. Jak się okazało, moje
obietnice były diabła warte. Nie tłumaczy mnie nastoletni wiek, bo to, co
zrobiłem jemu i rodzinie, nie ma usprawiedliwienia. Chciałem naprawić
przynajmniej część krzywd, które mu wyrządziłem, ale nie wiedziałem jak. W jaki
więc sposób miałem odzyskać jego przyjaźń? Sądziłem, że mam plan. Ale co,
popijemy, pogadamy i będzie super? Czy było tak super wiele lat temu? Nie. W
szkole udawałem, że on nie istnieje, a on to znosił. Teraz to widzę. Za późno
spadły mi klapki z oczu.
– To co, posiedzimy tak w milczeniu? A
może mój cios odebrał ci mowę? – zadrwił, rozsiadając się wygodniej na kanapie,
która musiała służyć mu również za łóżko, bo rozglądając się po
minimalistycznie urządzonym wnętrzu, nie dostrzegłem drzwi do sypialni. Te,
które tu były, musiały ukrywać za sobą łazienkę. Było tu mało mebli. Tylko
kilka jasnych szafek kuchennych, lodówka, kuchenka, jakieś krzesło, fotel, na
którym siedziałem, czarna sofa z przewieszonym przez jej oparcie kocem oraz
stolik. Nie było telewizora, tylko laptop leżący na jednej z szafek, a dwa
niewielkie okna wpuszczały do środka światło.
– Ciężko mówić z mrożonką przyłożoną do
połowy twarzy – powiedziałem.
– Nie przesadzaj, aż tak mocno cię nie
walnąłem.
Miał rację, przesadzałem. Mimo wszystko
wolałem dmuchać na zimne. Optowałem za tym, aby nie mieć siniaka ze względu na
pracę, którą jutro zaczynałem. Odłożywszy roztapiającą się mrożonkę, sięgnąłem
po sześciopak, który przyniosłem. Wyjąłem z kartonu dwa piwa i jedno
postawiłem przed Noahem.
– Nie zapytałem, czy pijesz.
– Masz na myśli mojego ojca pijaka?
Dlaczego miałbym nie pić? Trzeba znać swój umiar. – Patrzyłem, jak sięga po
puszkę i otwiera ją z charakterystycznym dźwiękiem.
Poszedłem jego śladem, byle czymś zająć
ręce i mieć kilka chwil na to, by ułożyć sobie w głowie to, co chciałem
powiedzieć. Upiwszy łyk chłodnego piwa zacząłem:
– Noah, ja…
– Wiem, dlaczego uciekłeś –
przemówił Preston, nie pozwalając mi dojść do słowa. – Ze świrowałeś. Mogłem
przypuszczać, że tak będzie, kiedy się ze mną prześpisz – prychnął. – Powiedz,
dlaczego wróciłeś? Bo na pewno nie dlatego, aby odnowić nasze kontakty.
W tym też miał rację. Gdyby nie praca,
nie miałbym odwagi wrócić. Co tam, i tak tej odwagi nie miałem.
– Dostałem przydział do miejscowej
komendy.
– Nie żartuj. – Zaśmiał się. – Jakoś
nie wydaje mi się, abyś nie miał wyboru.
– Miałem. Albo Lake Forest, albo
zapyziała dziura kilka mil stąd na najniższym stanowisku lub pożegnanie się z
pracą. – Spostrzegłem, że zaczął bawić się trzymaną w dłoni puszką.
– Czyli gdyby nie to… Nie wróciłbyś. –
Jego głos był cichy, jakby przytłumiony, a może mi się wydawało.
– Chciałem wrócić. Ciągle…
– Tchórzyłeś – podpowiedział, po czym
dopił piwo. Szybko mu poszło.
– Tak – przyznałem, bo co miałem
zrobić? I tak znał prawdę. – Propozycja pracy tutaj dała mi niejako kopa.
Zawsze tutaj było moje miejsce. – Usłyszałem jego śmiech.
– Ash, słyszysz, co mówisz? – Pochylił
się, odstawiając pustą puszkę. W końcu na mnie spojrzał, ale z jego oczu wciąż
bił chłód. – Słyszysz? Mówisz, że zawsze tu było twoje miejsce, a czmychnąłeś
stąd z podkulonym ogonem. Zrobiłeś to bez słowa. Twoja rodzina nie wiedziała,
gdzie jesteś. Wiesz, co czują bliscy osoby, która znika? Wiesz, co czuje ktoś,
kto kocha, a potem ta kochana osoba znika, nie odzywa się?! Wiedziałem tylko,
dlaczego to zrobiłeś, ale nic nie mogłem powiedzieć twoim bliskim. Byłeś
dupkiem i pewnie nadal jesteś. Chcesz odzyskać moją przyjaźń. – Wstał i
spojrzał na mnie z góry. – Człowieku, nienawidzę cię.
Te słowa zabolały bardziej niż wszystko
to, czym częstował mnie od wczoraj. Nie wierzyłem mu jednak. Nie potrafiłem.
Nie wiem, czy to dlatego, że jakaś część mojej osoby chciała, aby nadal mnie
kochał, czy dlatego, że wciąż coś do niego czułem, bo nie potrafiłem zabić tej
miłości. W ciągu dziesięciu lat przespałem się z niezliczoną ilością kobiet.
Żadnej nie oddałem serca. Wolałem nie myśleć, że to dlatego, bo już je komuś
dałem. Przerażało mnie to. Do dzisiaj.
Spojrzałem na niego. Stał odwrócony do
mnie. Podszedłem do niego i wyciągnąłem rękę. Zawahałem się, ale ostatecznie
położyłem ją na jego ramieniu. Wyczułem, jak się spiął, a potem odwrócił się do
mnie ze wściekłym wyrazem twarzy. Chciał mnie uderzyć, ale byłem szybszy,
większy, silniejszy. Chwyciłem go za rękę, potem drugą i przytrzymałem je
obie. Zanim zorientowałem się, co robię, przyciskałem go do ściany, trzymając
jego ręce uniesione nad głowę i zakleszczone w moim mocnym chwycie. Nadal był
zdenerwowany, kiedy nachyliłem się i z całą pasją wpiłem w jego usta. Przez
moje ciało przepłynął dreszcz przyjemności, jakże inny od tych, których
zaznałem z nic nie znaczącymi kobietami. Całując Noaha poczułem się tak, jakbym
wrócił do domu. Zrozumiałem, że nie chcę tylko jego przyjaźni. Pragnąłem go
odzyskać.
Noah
Nie wierzyłem, że to się dzieje. Ten
cholerny, przeklęty padalec mnie pocałował i przez chwilę był taki moment,
że chciałem mu ulec. Na całe szczęście szybko się opanowałem. Przecież nie
mogłem mu na nic pozwolić. Ledwie się podniosłem po tym, co mi zrobił. Nie
pozwolę mu, aby zniszczył mnie ponownie!
Ugryzłem Ashera w wargę. Nie zaczepnie,
jak zazwyczaj to robiłem, tylko mocno. Cofnął się z sykiem, puszczając mnie.
– Do licha, zwariowałeś?!
– Sądzisz, że co? Przyjdziesz sobie,
powiesz kilka słodkich słówek, zabawisz się ze mną, a potem kopniesz w dupę?! –
krzyknąłem, tym razem tracąc opanowanie.
– Tym razem będzie inaczej –
powiedział, a ja go popchnąłem. Przeszedłem na drugą część pokoju, by być z
dala od niego. Nie potrafiłem znieść jego obecności. Ponownie rozgorzały we mnie
uczucia do niego, które do tej pory jakoś tłumiłem.
– Inaczej?! Wątpię! – Spojrzałem na
niego z furią. – Znów stchórzysz i zwiejesz! Zawsze się chowałeś! Tym razem też
będzie rozważanie typu: „Co ludzie powiedzą?”. Co tam, będzie gorzej, bo
wszyscy wiedzą, że jestem pedałem! Zobaczą, jak zadajesz się z ciotą!
– Nie nazywaj tak siebie! – krzyknął na
mnie.
– A co? Nie jest prawdą to, co
mówię? I będę siebie nazywał tak, jak chcę. Przyzwyczaiłem się do tego, że
połowa ludzi w Lake Forest tak do mnie mówi. Co za różnica! – Wściekły
wyrzuciłem ręce w bok. – Właśnie tego się bałeś, co? – Wycelowałem w niego
palec. – Ty, wielki futbolista, który bał się wyzwisk. – Przeczesałem włosy
dłonią. Nie chciałem już na niego patrzeć, bo mimo tego, co mówiłem, wszystko
przyciągało mnie do niego, nie bacząc na to, jak bardzo mógłby mnie zranić. –
Sądzisz, że będzie inaczej? – Odważyłem się spojrzeć mu głęboko w oczy. Stał
kilka kroków ode mnie. – Nie będzie, Asher – szepnąłem. – Jesteś zbyt wielkim
tchórzem, by przyznać się do tego, że kochasz faceta. Ja nigdy nie zamierzam
się ukrywać. I… Nie wkracza się dwa razy do tej samej rzeki, Ash –
powiedziałem. Tak bardzo chciałem, aby zaprzeczył moim słowom. Pragnąłem, by
powiedział, że mnie kocha, udowodni to. Chciałbym, żeby zabrał mnie na randkę
do restauracji Zoye, gdzie zjedlibyśmy romantyczną kolację i pokazalibyśmy
wszystkim, kim dla siebie jesteśmy. Marzyłem o tym od kiedy się ujawniłem,
jak i o tym, że on wróci.
– Nie jestem w stanie tego zrobić –
odpowiedział, a do mnie dotarło, że powiedziałem to wszystko na głos. Niechcący
otworzyłem się przed nim. Pokazałem mu pragnienia. A on…
On po swoich słowach wyszedł, a ja
przymknąłem oczy, czując ucisk w sercu. Poczułem się tak, jakby po raz kolejny
mnie zostawił.
– Po kurwę wracałeś – szepnąłem.
Tamten osiemnastoletni chłopak we mnie
chciał wyjść. Zwinąć się w kłębek na kanapie i tak zostać. Odepchnąłem go
szybko, biorąc się w garść. Wyjąłem telefon z kieszeni. Wybrałem z pamięci
dobrze mi znany numer, po czym wykonałem połączenie.
Asher
Byłem zdruzgotany i zawiedziony sobą.
Miał rację. Tchórz ze mnie i nie dałbym mu tego, czego oczekiwał. Mógł mnie
kochać, ale nie był już zaślepionym nastolatkiem i potrafił walczyć o
siebie. Nie to, co dawniej, kiedy zgadzał się na wszystkie moje warunki.
Unieszczęśliwiałem go wtedy i nadal to robiłem. Ledwie wróciłem, a już
mieszałem w jego życiu. On nie był chłopakiem, który będzie ukrywał swój
związek. Już nie. Jest kimś, kto idąc ulicą, chwyci dłoń partnera i uniesie
wysoko głowę. Nawet wtedy, kiedy będą z niego szydzić. Nie pokaże, że go to
rani. Był silny. Ja nie. Nie miałem tyle odwagi.
Cykor, pomyślałem, wypadając na dwór
wprost w ramiona lejącego się z nieba żaru. Było południe, a pogoda nas nie
oszczędzała. O tej porze ulice były puste ze względu na upał. Każdy zaszył się
w chłodnym domu, a ja nie wiedziałem, co robić. Ruszyłem więc w stronę
posterunku, gdzie od jutra przejmę urząd szeryfa.
Zazwyczaj szeryfowie nie byli tak
młodzi i byli wybierani pośród mieszkańców danego miasteczka, ale po odejściu
poprzedniego na emeryturę nikt się nie zgłosił. Szeryfem może zostać każdy
obywatel, ale tym razem władze stanu postanowiły oddelegować na to stanowisko
wyszkolonego policjanta. Padło na mnie, bo się tutaj urodziłem. Moim zdaniem
byłem za młody, by zarządzać posterunkiem w Lake Forest, ale podjęto decyzję, a
ja przyjąłem pracę. Byłem pewny, że chciałem mieć pretekst, aby tutaj wrócić.
Inaczej pewnie przez kolejne dziesięć lat tułałbym się z miasta do miasta,
tęskniąc za rodziną oraz Noahem, który pozwolił mi poczuć smak prawdziwej
miłości.
Jako dzieciak nie poradziłem sobie z
tym. Jako dorosły pokazałem to, uciekając z mieszkania Prestona. Gdyby był
kobietą, byłoby łatwiej, inaczej, normalniej. Ale jest mężczyzną i tu był pies
pogrzebany. Co miałem powiedzieć ludziom? Jestem homoseksualistą? Nie byłem
nim. Może biseksualistą? Też nie. Nie czułem pociągu do mężczyzn poza tym
jednym. Idealnie pasowałoby określenie, że jestem Noahoseksualistą. Bo tylko
jego pragnę dotykać, przytulać, kochać się z nim i być z nim. Pragnąłem tego
przez ostatnie dziesięć lat. Tak jak przez tyle lat się oszukiwałem. Gdybym nie
wrócił, nadal bym to robił. Dzisiaj, kiedy go pocałowałem, dotarła do mnie cała
prawda o moich uczuciach.
Wszystko to, co sobie w nocy ułożyłem,
przemyślałem, jak to niby zależy mi tylko na przyjaźni Prestona, jak to chcę ją
odzyskać, było dupy warte. Poszło w pizdu i zostałem z niczym. A mógłbym
mieć to i wiele więcej, ale nie. Wszystko przez to, że się boję. Zawsze tak
było. Może i byłem gwiazdą szkoły, ale w głębi siebie byłem maciupkim,
wystraszonym chłopczykiem. I cholera, nadal nim jestem, jeżeli chodziło o
uczucia do Noaha. Dał mi jasno do zrozumienia, że jeżeli go nie wezmę z pełną
świadomością, że koniec z ukrywaniem, to nie mogę na nic liczyć. Zmarnowałem
to, co mi dawał, gdy byliśmy nastolatkami. Preston chciał do mnie wrócić, po
co? Czego ja bym chciał? Może powinienem zacząć walczyć o niego i wygonić
swojego tchórza? Z drugiej strony czyż nie łatwiej byłoby zostawić to tak, jak
jest?
Byłem tak skołowany myślami, które
rozrywały mnie na strzępy, że dopiero po chwili zauważyłem, gdzie jestem.
Dotarłem do części Lake Forest, w której mieściła się szkoła podstawowa,
liceum, a także posterunek policji. Mieliśmy tu wszystko poza szpitalem. Ten
znajdował się w sąsiednim mieście trzy razy większym od naszego i z o wiele
liczniejszą grupą mieszkańców. Posterunek nie był duży. Od zawsze pracowało tam
tylko kilka osób, zajmując się głównie mandatami, gadaniem i jedzeniem pączków
oraz piciem kawy. Tak to zapamiętałem, mogło się coś zmienić. Zresztą, co można
było robić w sennym miasteczku, w którym największą sensacją było to, że ktoś
kogoś zdradził.
Dzisiaj na pewno był ktoś na dyżurze,
ale nie wchodziłem do środka. Nie miałem ochoty z nikim rozmawiać. Jutro
oficjalnie przejmę obowiązki szeryfa. Na posterunku na pewno już wiedzieli, kto
nim będzie. Ciekawiło mnie, co o tym sądzą. Gówniarz ich szefem. Ten sam, który
sprzedał mecz, przez co szkoła straciła dużo pieniędzy. Mogłem wtedy zdobyć
tamto przyłożenie, ale z własnej woli, na oczach kibiców, oddałem piłkę
przeciwnikom. Dzięki temu zdobyli chwilę później cenne punkty, a tym samym
puchar naszego hrabstwa i niemałe finanse. Nie żałuję, że to zrobiłem. Nawet
kradzieży, bo miałem swoje powody. Jedyne, czego żałuję, to tego, że zostawiłem
rodzinę i Noaha.
Przeszedłem dalej. Skwar coraz mniej mi
przeszkadzał, a to dlatego, że myślałem o czymś innym niż upał. Liceum, w
którym przeżyłem parę lat, znajdowało się na obrzeżach Lake Forest. Był to
dwupiętrowy, biały, podłużny budynek z wysokim ogrodzeniem z siatki. Za nim
znajdowały się boiska do koszykówki i footballu. To na tym drugim spędziłem
mnóstwo czasu. Treningi, mecze, po nich imprezy. Po jednej zbliżyłem się do
Noaha.
*
Dziesięć
lat wcześniej
Nie potrafiłem tak dłużej. Minęły dwa
tygodnie, odkąd pocałowałem Noaha i popełniłem błąd. Od tamtej pory nie
chciał ze mną rozmawiać. Unikał mnie jak tylko mógł. Widywałem go wlokącego się
szkolnymi korytarzami, ale nie mogłem do niego zagadać. Za to kiedy szedłem do
jego domu, to albo nie otwierał, albo jego tata pijackim głosem oznajmiał, że
jego syn nie chce mnie widzieć. Dzisiaj już nie wytrzymałem. Wyrwałem się
niepostrzeżenie z imprezy, która mnie nudziła i udałem się do domu Prestonów.
Było już ciemno i wiedziałem, że pan Preston jest w barze jak co wieczór, a Noah
siedzi sam. Nacisnąłem dzwonek kilka razy i czekałem, aż drzwi się otworzą. Nie
zrobiły tego, ale przemówiły. Nie konkretnie one, ale Noah stojący za nimi.
– Nie chcę z tobą gadać.
– Noah, posłuchaj – oparłem czoło o
drzwi – przepraszam. Chcę cię zobaczyć, dotknąć.
– Bredzisz. Ile wypiłeś?
– Dwa piwa. Wiem, co robię, nie
jestem pijany. Noah, proszę. Wyważę drzwi – zagroziłem. Odsunąłem się, kiedy
klucz w zamku zazgrzytał i po chwili drzwi otworzyły się, tak jak chciałem.
Chłopak miał na sobie bokserki i długą, porozciąganą koszulkę.
– Chciałem iść spać. Tata niedługo
wróci – poinformował.
– Zajmę ci chwilę – odparłem. – Możemy
iść do ciebie? – Dostrzegłem, że nie podobało mu się to, ale zgodził się,
dodając:
– Tylko na chwilę.
Nie pamiętam, kiedy znaleźliśmy się w
jego pokoju. Nie był zadowolony z mojej wizyty, a ja bardzo cieszyłem się, że
przyszedłem i nie stchórzyłem. Patrzyłem, jak otwiera szafkę, wyjmując z niej
spodnie dresowe. W mgnieniu oka znalazłem się przy nim i wyrwałem mu je.
Przestraszył się, więc uspokoiłem go uśmiechem, a potem jedną ręką objąłem go w
pasie, a drugą chwyciłem za kark i pocałowałem. Zaczął się wyrywać. Nie
pozwoliłem mu na to, przyciągając go bliżej do siebie. Sapnął, a ja ponowiłem
atak na jego usta. Jeszcze przez chwilę się opierał, by ostatecznie się poddać.
W końcu mogłem wedrzeć się językiem pomiędzy jego wargi. Chwycił się kurczowo
moich ramion, nie odepchnął mnie. Po chwili przesunął dłonie wyżej i zaplótł
ręce na moim karku. Przylgnął do mojego ciała, a mnie zawirowało w głowie.
Popchnąłem go w stronę łóżka i
ostrożnie ułożyłem na materacu. Pozwolił mi na to bez wahania, wciąż całując
mnie nieporadnie, ale z ochotą. Pochyliłem się nad nim i spojrzałem mu w
oczy, które były wystraszone, ale i spragnione, ciekawe tego, co będzie dalej.
Nic nie mówiąc, powróciłem do pocałunków, wsuwając dłoń w jego jasne włosy.
Rozsunąłem kolanami jego nogi i położyłem się na nim, z jego udem pomiędzy
moimi. Przesunąłem ręką po jego boku, przez biodro aż na jego udo, by poczuć
nagą skórę. Chwyciłem je i uniosłem chcąc, by zarzucił na mnie nogę. Dzięki
temu mocniej docisnąłem się do niego, a on, drżąc, wyszedł mi naprzeciw,
ocierając się. Był podniecony. Ja też i cholernie mnie to nakręcało.
Całowałem jego usta, twarz, szyję,
poruszając się na nim. Noah był rozochocony. Przeżywał to wszystko bardzo
mocno. Reagował cichymi jękami na to, co robiłem, jego usta szukały moich ust,
a ręce wsunęły się pod moją koszulkę. Zniknął ten nieśmiały chłopak. Zakląłem,
kiedy jego biodra znów się uniosły, szukając tarcia. Dałem mu to, przesuwając
się i pozwalając otoczyć się jego nogami, które zakleszczyły mnie na nim,
przytrzymując. Nasze krocza uderzyły o siebie w upragnionym tarciu. Jego
sztywny penis ukryty jedynie za materiałem bokserek podniecał mnie jeszcze
bardziej. Tak jak to, kiedy Noah drżał i pojękiwał. Jego twarz wykrzywiona w
przyjemności wyglądała niesamowicie i wiedziałem, że chcę więcej.
Mocniej pchnąłem biodrami, a on łakomie
przyjmował tarcie. Jego pocałunki robiły się coraz bardziej chaotyczne, tak jak
jego dotyk. W pewnej chwili wygiął się, stękając głośno, zacisnął dygoczące uda
na moich biodrach i doszedł, odrzucając głowę do tyłu, eksponując szyję. Był
piękny. Patrzyłem wygłodniale na to, co przeżywa ze świadomością, że ja mu to
podarowałem. Sprawiłem mu rozkosz i byłem z tego powodu szczęśliwy. Chciałem do
niego dołączyć. Pchnąłem kilka razy biodrami i kiedy Noah dochodził do siebie,
mocno go pocałowałem, spuszczając się w spodnie.
Noah
Nadal kręciło mi się w głowie i nie
potrafiłem dojść do siebie. Właśnie po raz pierwszy przeżyłem orgazm z kimś,
przy kimś, a nie sam ze sobą. I tym kimś był chłopak, którego tak bardzo
kochałem. Wiedziałem, że on również doszedł, a teraz po prostu leżał na mnie,
głośno oddychając. Był ciężki, ale ja już uwielbiałem ten ciężar. Nie chciałem,
aby się ruszał, bo bałem się tego, co może być za chwilę. Moje myśli krążyły
wokół tego, że chciałbym, abyśmy byli nadzy. Jarała mnie myśl, że mógłbym być
pokryty jego spermą, a najbardziej to, że moglibyśmy się kochać. Oddałbym mu
się chętnie. Jakoś nie wydawało mi się, że pozwoliłby się wziąć. Nieważne.
Mógłby wsunąć swojego penisa we mnie i ta myśl mnie nie przerażała. Pragnąłem
tego. Chciałem poznać to uczucie, połączyć nasze ciała.
Poruszył się, a ja zamarłem.
Odetchnąłem, kiedy uniósł się na łokciach i spojrzał mi w oczy. Patrzył
przyjaźnie, szczęśliwy. We mnie wzrosła nadzieja, że może mam szansę na to, by
z czasem mnie pokochał. Pocałował mnie delikatnie i potarł nasze nosy o siebie.
Uśmiechnął się, a moje serce już nie biło ze strachu, tylko wyczyniało dzikie
harce ze szczęścia. Miałem tylko jedną wątpliwość i postanowiłem od razu ją
rozwiać.
– Czy to, co zrobiłeś, to wina
alkoholu?
– Nie. Nie jestem pijany. Te dwa piwa
mnie rozluźniły, ale nie kierowały mną. – Pocałował mnie w oba policzki. –
Jestem tu, bo tego chciałem. Zrobiłem to, czego nie planowałem, ale nie żałuję.
I przepraszam za to, co było dwa tygodnie temu. – Ucałował mnie w nos i wsunął
palce w moje włosy. – Nie wiem, czemu tak zareagowałem. Źle się z tego
powodu czuję.
–
W porządku. Ale to nie było miłe.
– Obiecuję, że to się już nie powtórzy.
A teraz dasz mi jakieś chusteczki czy coś? – Zaśmiał się z zakłopotaniem.
Zarumieniłem się. Byłem tego pewien, bo
poczułem gorąco na policzkach. Też potrzebowałem chusteczek.
– Możesz iść do łazienki. – Wskazałem
na drzwi prowadzące z mojego pokoju do niewielkiego pomieszczenia. Tak, miałem
własną łazienkę. – Ja pójdę do głównej. – Skinął głową i jeszcze raz mnie
pocałował, zanim wstał, uwalniając mnie spod siebie.
Każdy z nas poszedł się wyczyścić, a
ja, jak już założyłem dres, skoczyłem do kuchni po coś do picia. Nalałem nam po
szklance soku z nadzieją, że Asher nie ucieknie. Nie zrobił tego, chyba nawet
zamierzał zostać dłużej, bo kiedy wróciłem do pokoju, zastałem go siedzącego na
łóżku i czekającego na mnie. Tamtej nocy rozmawialiśmy, całowaliśmy się i było
fantastycznie. Wyszedł po pierwszej w nocy, godzinę po tym, jak do domu wrócił
mój tata, który zasnął w salonie, bo był zbyt pijany, aby dotrzeć do swojej
sypialni.
Bardzo się cieszę, że N przyłożył A, należało mu się.
OdpowiedzUsuńW co ten A próbował grać? Nadal jest dzieckiem i tchórzem. Sam przed sobą nie potrafi powiedzieć, że kocha N, więc dlaczego burzy spokój N?
Myślę, że N zadzownił do jakiegoś przyjaciela, który może poprawi mu humor, chciabym, żeby A to zobaczył i żeby zobaczył, co tarci przez swoje tchórzostwo.
Czemu A wyjechał? Co się za tym kryje?
Dużo weny :)
Pozdrawiam :)
Aaaa! Następny rozdział, cieszę się <3 Biorę się za czytanie.
OdpowiedzUsuńSuper rozdział. Dobrze, że Noah postawił sprawę jasno (najwyższy czas!), mam tylko nadzieję że Asher zapanuje nad strachem i nic nie zepsuje znowu.
UsuńIch relacja jest mega niezręczna lecz w 100% zrozumiała.
OdpowiedzUsuńAsh jest tylko taki słaby psychicznie. Niby wielki pan policjant, a tu proszę. Z drugiej strony co tu się dziwić, jak się nosi mundur to trzeba mieć szacunek ludzi a on po ujawnieniu się mógłby go stracić. Kolejna przeprowadzka wtedy? Następna ucieczka?
Eh, aj aj aj. Żal mi chłopaków, lecz dumna z No-aha jestem, że chłopina nie ulega pod wpływem byle buziaka.
I niezręcznie się zrobiło. Ale i tak fajnie się czyta o ich relacji i uczuciach w danej chwili. Liczę,że z czasem zaczną się dogadywać lepiej ;3
OdpowiedzUsuńWeny życzę i pozdrawiam :)
~Tsubi
Mogę się tylko uśmiechać niecierpliwie czekając na ciąg dalszy
OdpowiedzUsuńIle rozdziałów będzie?
UsuńPrzepraszam, że dopiero odpisuję, ale nie mogłam wcześniej. Będzie 19 rozdziałów plus epilog. Wspominałam o tym na początku pierwszego rozdziału.
Usuńwiesz Lu że z moim gapiostwem ja jeszcze mogę naście razy zapytać :P
UsuńNoah dobrze robi. Mam nadzieję, że Ash się szybko ogarnie, bo już widzę ich razem 😈😈 weny Luuu 😄 Czekam z niecierpliwością na następny
OdpowiedzUsuńTo opowiadanie jest fantastyczne! Zresztą wszystkie Twoja dzieła są genialne <3 Jednak historię Noah i Ash pokochałam od razu:) Chłopcy są siebie warci.Urzekła mnie zadziorność Noah i druga strona Ash'a, ta jego wrażliwość, kto by pomyślał, że taki twardziel czegoś się boi. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału <3 Dużo weny! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNormalnie Luano wróciłaś!
OdpowiedzUsuńTo niezwykłe i wspaniałe. Cieszę się. Muszę przyznać że jestem pozytywnie zaskoczona. W tym opowiadaniu widać jak dojrzałaś i pokazujesz zupełnie inną klasę.
Jesteś naprawdę niezwykła. I uwielbiam Cię. Oczywiście będę czytać na bieząco. Nie wiem który mi się bardziej podoba. Noach czy Ash. Ciężki wybór między nimi. Czas pokaże. Pozdrawiam serdecznie ;)
Jejku, jakie słodziaki w tej przeszłości ;-; Strasznie mi się spodobało, że Asher przeprosił i wyjaśnił wszystko... Choć na to, co się potem stało jak wyjechał, to eh... Namieszał biednemu Noah, a mógł mieć świetne życie z nim. Gdyby tylko nie był tchórzem i mógł się przed wszystkimi przyznać. A głównie przed samym sobą. Nawet w teraźniejszości może, ale nadal się boi. Małe miasteczko, mała społeczność, a on wysoki szczebel w policji. Niby się nie dziwię, ale praca nie jest najważniejsza w życiu ;) I myślę, że w końcu się o tym przekona - oby tylko nie za późno.
OdpowiedzUsuńAh, ale jeszcze raz - te ich wspomnienia jak dopiero zaczynali, uczyli się, odkrywali. Wszystko nowe, młode, świeże - najlepsze co można tylko mieć, a on to kurde spierdzielił :D
Podziwiam styl pisania szczególnie w momentach, opisujących zbliżenia - są zrozumiałe i nie można się w nich zgubić, a jednocześnie wywołują dreszcze.
Podoba mi się ten klimat sennego miasteczka.
OdpowiedzUsuńNoah był słodziutki jako nastolatek.
Ostatnie zdanie mnie jakoś zasmuciło...
Hej,
OdpowiedzUsuńcudownie... no po prostu wdpaniale, ale mu przełożył ;) no i znow Asher stchórzyl, w takim tempie to raczej nic szybko nie wskóra...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia