Kochani, zapraszam na kolejny rozdział w którym poznacie pewnego Ethana. Jestem ciekawa czy Wam przypadnie do gustu czy raczej go odrzucicie. :)
Dziękuję za komentarze. :)
Casey nie znosił
bezczynnego siedzenia i czekania na to, aż ktoś go gdziekolwiek przyjmie. Tym
bardziej że wszystko go bolało, gdyż za radą pani Whitener nie wziął środków
przeciwbólowych. Żałował tego, bo do tego wszystkiego wdarł się jeszcze ból
głowy. Czekali z mamą JD i samym JD, który uparł się z nim tu przyjechać, chyba
z godzinę, zanim dyżurny lekarz ich przyjął. Może zostałby przyjęty wcześniej,
gdyby przed nim do gabinetu nie weszła jakaś kobieta, która spędziła tam chyba
kilkanaście minut. Co Caseya wkurzało. W ogóle nie brał pod uwagę, że również
on może tak długo siedzieć.
– Pan McPherson? –
zawołała pielęgniarka.
– To ja. – Z pomocą
mamy JD wstał z twardego siedziska i podreptał za pielęgniarką. – Czy mój chłopak może ze mną wejść? – zapytał
niespodziewanie.
– Jeżeli żaden z
panów nie ma nic przeciw. – Kobieta obrysowała ich obu nic niewyrażającym
wzrokiem, a potem weszła do pomieszczenia, w którym przyjmował doktor Kaden
Hyle, jak Cas zdążył przeczytać na tabliczce wiszącej na drzwiach.
– Po co ci ja tam? –
zapytał szeptem JD.
– Żeby było mi raźniej.
– Boisz się lekarzy –
stwierdził młodszy chłopak, wjeżdżając za nim do gabinetu.
– Tylko tych, którzy mają
mnie badać.
– Nie ma się czego bać,
nie gryzę. – Lekarz spojrzał na nich z szerokim uśmiechem. – Nie muszę pytać,
którego z panów mam przebadać. – Rzucił jeszcze raz okiem na kartę, by upewnić
się co do nazwiska swojego nowego pacjenta. – Pan McPherson, zgadza się?
– Tak. – Przyglądał się
bardzo przystojnemu lekarzowi, który jego zdaniem mógł mieć mniej więcej
trzydzieści lat. Trzeba dodać, że dobrze zbudowanemu lekarzowi, jak się
okazało, kiedy mężczyzna o niesamowitym błysku w oczach wstał zza biurka.
– Doskonale, proszę
położyć się na kozetce i powiedzieć, co się stało.
– Nic szczególnego… –
zaczął Casey, lecz JD od razu mu przerwał.
– Nic szczególnego?
Panie doktorze, pobili go w szkole. Niech pan obejrzy jego klatkę piersiową. I
głowę, bo na pewno z głową ma coś nie tak – warknął JD. Już on mu nie pozwoli
kłamać. I niech nie gapi się na tego doktorka tak, jakby miał go zaraz zjeść.
– Proszę rozebrać się i
usiąść.
Casey zdjął górne
odzienie, krzywiąc się z bólu za każdym ruchem. Spojrzał na swój tors, który
cały posiniaczony jasno świadczył, że to nie było zwykłe przewrócenie się.
– Czym pana uderzono? –
zapytał Kaden Hyle, zakładając rękawiczki, a potem ostrożnie dotykając torsu
chłopaka.
– Mieli ciężkie buty i
kij bejsbolowy. – Unikał wzroku JD, ale nie uszło jego uszom głośne sapnięcie.
–Trzeba wykonać
obdukcję. Zgłosił pan pobicie na policję?
– Nie chcę. Żaden z
policjantów nie zajmie się czymś takim. Znam takich jak oni. Pobili pedzia,
bardzo dobrze. Niech pan da mi jakieś leki, a potem wracam do domu.
– Nie tak prędko.
Najpierw skieruję pana na prześwietlenie. – Chwycił głowę Caseya i przechylił
ją do światła. Oderwał przesiąknięty krwią plaster, rzucając go na tackę
podsuniętą przez pielęgniarkę. – Łuk brwiowy kwalifikuje się do szycia. Tak ze
dwa szwy, ale nie ma wyjścia. Pewnie mocno krwawiło. Rana się sama nie
zasklepi, a jeśli to zaraz będzie powtórka z rozrywki. Przydałaby się również
tomografia głowy.
– Po cholerę, doktorku?
– Dla pana zdrowia. Ale
najpierw wezwiemy policję.
– Powiedziałem…
– Nie każdy gliniarz
jest taki, jak pan sądzi. Tak czy owak, ja muszę to zgłosić. Niech się pan
położy. – Poczekał, aż Casey wyciągnie się na kozetce, a potem kontynuował
badanie. – I jeszcze jedno, nie wraca pan dzisiaj do domu. Nie wypuszczę pana w
takim stanie. Nie mam zamiaru odpowiadać za to, co się panu stanie po powrocie
do domu.
– To tylko silne
potłuczenie. – Nie zamierzał zostawać w szpitalu.
– Albo coś więcej. Wolę
dmuchać na zimne. – Nacisnął mocniej jeden z największych sińców, a jego
pacjent podskoczył z bólu. – No właśnie. Muszę wykluczyć złamanie żeber. Prześwietlenie wszystko pokaże. Muszę zbadać
pana brzuch – powiedział, widząc, że zza paska spodni wyłaniał się kolejny
siniec.
Casey rozpiął spodnie,
cierpliwie oraz boleśnie znosząc badanie. W głowie miał tylko jedno, że
cokolwiek się okaże, nie zostanie w szpitalu. Nie jako pacjent.
Lekarz po zakończeniu
badania zdjął rękawiczki.
– Niech pan leży.
Joanno?
– Tak, doktorze? – Przy
lekarzu pojawiła się przez cały czas będąca obok pielęgniarka.
– Trzeba zszyć łuk
brwiowy. Niech pani wezwie doktora Adamsa. Jest świetny w szyciu – poinformował
pacjenta. – Obawiam się, że i tak mimo wszystko na brwi pozostanie jasna
blizna, ale nie ma wyjścia. Bez szycia będzie gorzej. Wypiszę jeszcze
skierowania na badania i wezwę policję.
McPherson chciał się
sprzeciwić, ale napotkawszy piorunujący wzrok JD, spokorniał. Po co jakaś
policja? Złoży zeznania i co? Wpakuje się w jeszcze większe gówno, bo w szkole
nazwą go kapusiem, a gliny i tak nic nie zrobią. Niestety nie mógł nic zrobić,
bo postanowiono za niego. Jednakże na pewno nie zostanie na noc w szpitalu.
Został. Jakkolwiek by
się upierał, doktorek i tak wiedział swoje. Przyjechała policja, wypytali go o
wszystkie szczegóły, ale powiedzieli, że zgłoszą to dyrektorce szkoły, lecz bez
dowodów na to kto jest sprawcą – bo oczywiście samo powiedzenie nazwisk nic nie
da – nic nie zrobią. Tym samym Casey upewnił się, jak to działają panowie
policjanci w takich sprawach. Zrobiono mu też wszystkie badania i okazało się,
że żadne z żeber nie jest uszkodzone, ale ma silnie stłuczoną klatkę piersiową.
– W wyniku urazu
dochodzi nie tylko do uszkodzenia aparatu kostno–stawowego, lecz także drobnych
nerwów międzyżebrowych. Dlatego tak pana boli – powiedział lekarz, który i tak
go zostawił w szpitalu. Wszystko przez ból głowy, a przecież badanie
tomograficzne nic nie wykazało. A on tak marzył, żeby wrócić do domu, przytulić
się do JD… Chociaż nie. Gdyby chłopak go mocniej dotknął, chyba wyłby z bólu, bo
zanim podano leki, ból zwiększył się. Jutro pewnie cały dzień spędzi na
prochach, inaczej nie będzie mógł się ruszyć.
Do tego musiał
odpoczywać, dostał zwolnienie ze szkoły do końca tygodnia i prawdopodobnie
później dostanie jeszcze tydzień, ale na to się nie zgodzi. W końcu JD w
poniedziałek wraca do szkoły i chciał z nim być. Tym bardziej że chłopak też
miał swój wielki coming out i Casey nie był pewny, jak na niego zareagują
ludzie. Na pewno jego chłopak już nie będzie taki niewidoczny jak dotąd mu się
zdarzało. W sumie dużo się zmieniło od postrzelenia JD. Samo to, że Emosiek
miał teraz bliskich znajomych i przyjaciółkę, pokazuje wyraźnie, co uległo
zmianie, jeżeli chodzi o kontakty z ludźmi. To wyszło na dobre, jeszcze musiał
namówić go na rehabilitację, bo wierzył, że JD będzie mógł chodzić.
Zanim zasnął, co też
było trudne – bo musiał leżeć wyłącznie na plecach, czego nie znosił – gdy
zasypiał, napisał do JD, że go kocha i tęskni oraz życzył dobrej nocy. Chłopak
odpisał mu to samo. Wgapiając się w esemesa, przymknął powieki i już nawet nie
przeszkadzało mu chrapanie faceta dobiegające z łóżka obok. Co tam, JD przecież
też czasami chrapie. Wyobraził sobie, że chłopak jest obok niego i pozwolił
porwać się Morfeuszowi.
* * *
Wyszedł z dusznego
klubu, by zapalić w spokoju. Zmęczył go widok gorących, męskich ciał
ocierających się o siebie podczas tańca, wyglądających, jakby zaraz wszyscy
mieli się pieprzyć na środku parkietu. Dlatego wybrał na chwilę zimne, świeże
powietrze mogące otrzeźwić go po kilku szybko wypitych drinkach. Ethan Larsen
nie był typem faceta, który nie lubi się zabawić, ale wiedział, kiedy ta zabawa
ma dobiec końca. Na jego nieszczęście jeden z nowych seks kumpli, odkąd
przyjechał do tego miasta, jakby tego nie wiedział. Ledwie trzymając się na
nogach, wyszedł za nim, ku irytacji Ethana.
– Słuchaj, stary, dasz
mi spokój, a ja nie kopnę cię w dupę. – Przystawił zapalniczkę do trzymanego w
ustach papierosa.
– Ale… przeszeż
szwetnie sze bawimy – seplenił mężczyzna i klapnął sobie na zimny chodnik po
tym, jak zatoczył się do tyłu.
Ethan przewrócił
oczami, z lubością delektując się dymem wkradającym się w jego płuca, po czym
wydmuchnął go w powietrze, robiąc kółka. Chyba przyszedł czas, żeby pozbyć się
aktualnego kochanka. Znajdzie sobie kogoś innego do pieprzenia. Ten i tak nie
był zbyt dobry. Plus, że dobrze ciągnął druta.
– Ty się bawisz aż za
dobrze. Możesz się bawić z kimś innym. Już nie ze mną. – Popatrzył na niego.
Sam stał w ciemności, ale były już kochanek, a raczej facet do rżnięcia,
siedział pod latarnią, skąd dobrze było go widać. Chyba nawet nie usłyszał, co
Ethan powiedział, bo oparłszy się głową o słup, chrapnął. – Jak mogłem zadawać
się z kimś takim? Stać mnie na kogoś lepszego. Dzisiaj nie będzie z ciebie
pożytku. – Zgasił papierosa na skraju metalowego kosza umieszczonego w
betonowej zabudowie. Wrzucił peta do reszty
niedopałków. Rzucił jeszcze okiem na śpiącego, nie martwiąc się tym, że
facet przemarznie, bo nocą mimo wszystko było jeszcze zimno. Wrócił do klubu,
wstępując w gąszcz męskich ciał.
Wielu z tych napalonych
facetów będzie dzisiaj uprawiać seks. Wielu pójdzie po to do dark roomu. W tym
i on, i nie znał nikogo, kto by mu odmówił po tym, jak ta osoba wpadała mu w
oko, a był dość wybredny. Zawsze dostawał to, czego chciał. A chciał jednego,
porządnego pieprzenia, bez gadania, bez gry wstępnej, słodkich słówek. Gdy
trafiał na faceta, któremu na tym zależało, kazał mu spadać. Chyba że znalazł
się ktoś wyjątkowy, to zostawał na kilka dni. Czasami mógł się zabawić w krótki
romans, ale nie na długo, bo i tak zależało mu na gorącym, twardym chuju w
swojej dupie, a nie na miłości. Miłość to dla niego przereklamowane gówno.
Związki zaś na dłuższą metę nigdy się nie sprawdzały. Liczył się tylko zwykły
seks.
Sprawdził, czy ma
gumki. W kieszeni miał ich kilka, różnych rozmiarów i zawsze nawilżone. Chodząc
po lokalu, rozglądał się za ciekawym osobnikiem, który byłby godny jego tyłka.
Znalazł go. Stał pod ścianą, metr od niego, z butelką piwa i przyglądał mu się.
Ocenił mężczyznę wzrokiem. Starszy, dobrze zbudowany na ciele i nieźle
wyposażony jeżeli chodziło o krocze, któremu uważnie się przyjrzał. Podszedł do
niego sprężystym krokiem. Bez ociągania założył kciuk za szlufkę od spodni
mężczyzny.
– Masz coś, czego ja
potrzebuję.
– Ciekawy jestem, co to
takiego.
Ethan docisnął ich krocza
do siebie, jasno pokazując, o co mu chodzi. Facet wypił szybko piwo i odstawił
butelkę na podłogę. Podnosząc się, chwycił Ethana za tyłek, ściskając go. Ethan
stęknął, napinając pośladki.
– Tutaj czy pokój? –
zapytał nieznajomy.
– Tutaj. Jestem za
bardzo napalony, żeby szukać motelu. – Złapał go za rękę i poprowadził do prywatnej
części lokalu. Tam, gdzie dostęp mieli ci, którzy zamierzali być bardzo
niegrzeczni. W jego nozdrza uderzył duszny zapach potu, seksu, spermy, a uszy
rejestrowały krzyki, stękanie, jęki, odgłos ciał uderzających o siebie i ulgę
przeżywanego orgazmu. Poruszał się w ciemności rozświetlanej tylko przez nikłą
lampę przy suficie, aż odnalazł kawałek pustej ściany.
Oparłszy się o nią,
powiedział:
– Tylko bez zbędnych
zabaw. Chcę ostro i szybko. Masz gumki?
– Czyli dół? Mam. –
Nieznajomy pokazał Ethanowi opakowanie żelu i prezerwatywy.
– Dół – powiedział, a
potem stęknął, kiedy został obrócony przodem do ściany. Oparł o nią ręce, a na
nich czoło, kiedy mężczyzna stojąc za nim rozpinał mu pasek spodni, a potem
zsunął materiał razem z bielizną do kostek. Wypiął się do tyłu, rozsuwając nogi
tak szeroko, jak tylko mógł. Obejrzał się dla pewności, czy facet na pewno się
zabezpieczył. Ciężko było coś dojrzeć, ale oczy przyzwyczajone do ciemności
ujrzały, jak nieznajomy nakłada szybko kondoma na pokaźnych rozmiarów członka.
Już nie mógł się doczekać, kiedy go w sobie poczuje.
Mężczyzna przywarł do
jego pleców i zaczął mu obcałowywać kark. Ethan zamierzał zaprotestować,
jednakże każde słowo zostało zduszone przez jego bolesny krzyk, kiedy członek
mężczyzny zaczął wdzierać się niczym taran do jego wnętrza. Wypiął się jeszcze
bardziej, wciskając tyłek w krocze faceta i starając się rozluźnić. Tego chciał
i tego, żeby tyłek bolał go jeszcze długo, a on zapamięta to pieprzenie, bo już
wiedział, że będzie dobre i chętnie w przyszłości powtórzyłby je.
Opierając czoło o jedną
rękę, drugą chwycił swojego penisa i zaczął sobie trzepać w rytm uderzeń bioder
o jego pośladki.
– Szybciej – wybłagał i
niedługo później doszedł, tryskając spermą na podłogę oraz ścianę. Mężczyzna za
nim przytrzymał go mocniej swoimi potężnymi ramionami, chwytające zębami skórę
na jego szyi, i sam skończył w nim. Ethan wyprężył się jak zadowolony kocur,
czując gorące ciało przyklejone do swoich pleców. Czuł się usatysfakcjonowany i
zaspokojony. Dostał to, czego potrzebował, i tak szybko, jak tego pragnął.
– Masz dobrą dupę. –
Nieznajomy pogłaskał go po pośladku.
– A ty dobrego chuja. –
Na znak, że mu się podobało, poruszył tyłkiem.
– Pasuje do twojej
dupci. – Mężczyzna chwycił za szczękę Ethana, odwrócił jego głowę w swoją
stronę, wyciskając szybki pocałunek na jego ustach.
– Nie całuję się –
powiedział Ethan, cofając głowę.
– Jedyny raz ci nie
zaszkodzi. Dwa razy też nie – rzekł i ponownie go pocałował.
Ethan westchnął w usta
mężczyzny, smakujące nim samym i piwem, które tak szybko jak zaczęły go
całować, tak zniknęły. Poczuł, że mięknący członek nieznajomego opuszcza jego
wnętrze i już za nim zatęsknił. Za nim i za silnymi ramionami owiniętymi wokół
jego ciała i trzymającymi go mocno w dominującym uścisku. Przeszyły go
przyjemne dreszcze. Odwrócił się, żeby zauważyć, jak nieznajomy zawiązuje
prezerwatywę i wyrzuca ją na podłogę – rano ekipa sprzątająca pozbędzie się
wszystkiego, żeby na wieczór znów dark room można było zbezcześcić.
– Chciałbym to powtórzyć.
– Przyglądał się facetowi zasuwającemu rozporek. Taki ktoś mógłby nim zawładnąć
na jeszcze kilka nocy. – Chętnie rozłożę przed tobą nogi. – Na samą myśl poczuł
ciepło w podbrzuszu.
– Może jeszcze się
spotkamy – odpowiedział mężczyzna, spoglądając na Ethana.
– Może.
– Schylił się, żeby podciągnąć spodnie, a gdy się wyprostował, był już sam.
Rozejrzał się, ale wśród poruszających się ciał nie zobaczył znajomej sylwetki.
– Mam nadzieję, że spotkamy się bardzo szybko – szepnął do siebie, a obok niego
jakiś facet właśnie krzyknął, szczytując prosto w usta klęczącego przed nim
chłopaka. Ethan kochał seks, kochał być pieprzony, robił to z wieloma facetami,
ale nigdy nie zrobiłby tego bez zabezpieczenia. Dlatego dziwił się, że ktoś
pozwolił spuścić się w swoje usta. U niego nawet seks oralny musiał odbywać się
w gumce, bo kto wie, z kim się pieprzył. I tak ryzykował, prowadząc takie
życie, jak dawniej mówiła mu pewna osoba, która stała się przeszłością. Co z
tego? To jego życie i dobrze mu tak było.
Chłopak obok niego podniósł
się, od razu całując tego, który chwilę temu doszedł. Dużo wyższego od siebie
mężczyznę.
– Kocham cię –
powiedział wyższy.
Ethan prychnął na to i
na odpowiedź tego niższego. Związki, jak on tego nie znosił. Przereklamowane
jest to coś. Dla niego liczyła się wolność. To nic, że nocami nie miał kto
przytulić. Przynajmniej łóżko miał dla siebie.
Ubrał się i opuścił
dark room, wciąż czując efekty niedawnego seksu. Z nadzieją, że znajdzie tego
mężczyznę, zaczął rozglądać się po klubie, lecz ilość ludzi skutecznie
utrudniała mu poszukiwania. Raz mu się wydawało, że widział podobną sylwetkę.
Niestety gdy mężczyzna się odwrócił, okazał się kimś innym. W końcu Ethan
zrezygnował. Może i pieprzenie z tym facetem było dobre, ale nie zamierzał
szukać go i biegać za nim jak kot z pęcherzem, żeby to powtórzyć. Zdecydował,
że pora wrócić do domu. Jutro po południu zaczyna staż i zamierzał się wyspać.
* * *
Następnego dnia Casey
myślał, że zaraz zwariuje. Nudził się. Miał zostać wypisany ze szpitala dopiero
za godzinę i zwyczajne szlag go trafiał. Był już ubrany i czekał tylko na
lekarza. Gdyby tutaj był JD, mogliby porozmawiać. Dzwonił do niego, ale chłopak
jeszcze spał. Do późnej nocy oglądał filmy i rano odsypiał. Może i dobrze, bo
wróci do domu i go obudzi pocałunkiem. Nawet nie mógł pogadać z tym pacjentem,
z którym dzielił salę, bo pielęgniarka wzięła go na badania, więc siedział sam.
Odzwyczaił się od samotności, przebywając w domu JD, wciąż pełnym ludzi i
gwaru.
– Cas, to ty?
Otrząsnął się z
rozmyślań. Spojrzał w stronę wejścia do sali. W drzwiach stała Brithany Owen.
– Ty nie w szkole? –
zapytał.
– Mam na dziesiątą.
Mama prosiła, żebym przywiozła wujkowi trochę owoców, bo od kilku dni jest
pacjentem tegoż zacnego miejsca. A co ty tu robisz i co ci się stało w twarz? –
Pokonawszy kilka kroków, przysunęła sobie stołek i przycupnęła na nim.
Przechyliła na bok głowę, a burza jej bujnych, czarnych loków łagodną falą
przesunęła się na bok.
McPherson nie miał co
ukrywać, bo i tak się wszyscy dowiedzą o pobiciu. Opowiedział dziewczynie
wszystko ze szczegółami, obserwując, jak na jej delikatnej, dziewczęcej twarzy
maluje się wściekłość.
– A to skurwiele. Ja
bym takich rozszarpała. JD dobrze zrobił, wysyłając cię do lekarza. Przykro mi
to mówić, ale wyglądasz okropnie.
– Spoko. Widziałem się
w lustrze. Mam nowoczesny makijaż twarzy. Właściwie połowy ciała. Jakbym gadał
od rzeczy, to mów, jestem na prochach przeciwbólowych. Nie wiem, co mi dali,
ale w nocy nieźle mnie uśpiło. Czekam na wypis i recepty.
– Ktoś cię odwiezie? Ja
przyjechałam autobusem. Mam szesnaście lat, nie mam prawka. – Zaśmiała się.
– Mama JD ma po mnie
przyjechać.
– JD to świetny
chłopak. Podziwiam cię, że z nim zostałeś. – Założyła nogę na nogę i zaplotła
dłonie na kolanie.
– Dlaczego miałbym z
nim nie zostać? Dla mnie to głupie opuścić kogoś, kogo się kocha, bo ta osoba
jest chora, czy niepełnosprawna. Wiesz, to takie powierzchowne myślenie,
uczucia. Ja go kocham. Wiem, że on chce, abym z nim był. Nawet jak na mnie
krzyczy i mówi, żebym się wynosił z jego życia. Chociaż w sumie tak wrzeszczał
na mnie, jak jeszcze był w szpitalu – dodał. – Wtedy jego oczy mówią wszystko.
Naprawdę to w takiej chwili boi się, że go posłucham. Dopóki w tych oczach nie
zobaczę tego, co mówią w złości jego
usta, będę z nim.
– Wiesz, kiedy pół roku
temu zaczęłam naukę w tej szkole, widziałam cię i to, co robiłeś. Nie
pomyślałabym, że tak się zmienisz.
– Cuda się zdarzają.
– Właściwie jeden cud
imieniem JD. Dobra, zbieram się, bo jeszcze muszę wpaść do domu po książki i
oddać je do biblioteki na pierwszej przerwie. – Wstawszy, odstawiła stołek na
miejsce pod ścianą. – A ty się kuruj. Powiem Richiemu i reszcie, co się stało,
pewnie zechcą cię odwiedzić. I tak mają wpaść, bo chcą wyciągnąć JD na miasto.
– Tylko nie dzisiaj. Ja
nie dam rady się ruszyć, a JD nie puszczę z nimi samego.
– W porządku, powiem
im. Najwyżej jutro wpadniemy, co?
– Mhm – mruknął,
bo w sali pojawił się lekarz, który zszywał mu brew. – O, a gdzie doktorek,
który mnie tu przyjmował?
– Ma drugą zmianę –
odpowiedział lekarz, przeglądając trzymane w ręku papiery.
– To ja lecę. Pozdrów
JD. – Btithany pomachała Caseyowi, uśmiechnęła się słodko do lekarza i wypadła
za drzwi, przeraziwszy się, która to godzina. W drzwiach prawie zderzyła się z
mamą JD. Przywitała się z nią i od razu pożegnała, po czym pobiegła w stronę
windy.
– No i co tam,
doktorku? – spytał Casey, zsuwając się z łóżka.
– Tutaj ma pan wypis.
Recepty i zaproszenie na kolejne badania.
– Zlecone przez tego
drugiego doktorka?
– Doktor Kaden Hyle to
znakomity lekarz. Wie, co robi.
– Lubi ludzi
zatrzymywać w szpitalu – burknął, niezadowolony z tej nocy. Co z tego, że się
wyspał, skoro był tak daleko od swojego chłopaka.
– Przepraszam, panie
doktorze, ale Casey rano ma zawsze zły humor – wtrąciła się pani Whitener. –
Casey, bierz te papiery i jedziemy do domu. Nie chcę spóźnić się do pracy.
– Już się robi.
Dziękuję, doktorku. – Wyciągnął rękę po wypis i recepty. Sprawdził, czy
wszystko jest. Wykupi leki w szpitalnej aptece, bo nie zamierzał zabierać mamie
swojego partnera czasu. Dobrze, że miała prawo jazdy i miesiąc temu kupiła
sobie niewielkie autko, żeby dojeżdżać do pracy, to miał go kto odebrać ze
szpitala, za co był jej wdzięczny. W sumie mógłby później wsiąść w swój samochód
i pojechać do apteki, ale nie miał na to ochoty, a wolał nie mieć kolejnej
ciężkiej przeprawy z JD.
* * *
JD akurat obudził się i
przysunąwszy sobie ręką wózek, przesiadł się na niego. Postawił z pomocą rąk
nogi na stopkach i pierwsze co zrobił, to pojechał do kuchni. Koniecznie musiał
napić się kawy. Do czwartej rano nie mógł zasnąć i oglądał seriale w
Internecie. Martwił się Caseyem. Tym, że go pobili. Do tego wciąż czuł złość na
chłopaka, że Cas ukrywał przed nim kłopoty. Sińce zdobyte na treningu. Nerwy,
kiedy miał iść na trening. Przecież człowiek nie trzęsie się cały, kiedy ma iść
na coś, co kocha robić, a wczoraj rano jego chłopak nawet kilka razy odwiedził
łazienkę, trzymając się za brzuch. I jeszcze powiedział, że pewnie coś zjadł,
co mu zaszkodziło. Jasne. JD wiedział, co stres potrafi zrobić z człowiekiem.
Również obawiał się tego, jak grupka, która pobiła jego chłopaka, zareaguje na
zeznania przeciw nim. Chociaż przypominając sobie to, jak policjanci
powiedzieli, że bez dowodów nic nie zrobią, przypuszczał, że sprawa utknie w
miejscu.
Przegryzając herbatnika
wziętego z puszki na ciastka, zalewał sobie kawę wodą, kiedy usłyszał zgrzyt
zamka, a po chwili otwieranie drzwi i kroki na przedpokoju. Odstawił czajnik na
podstawkę i czym prędzej wyjechał z kuchni, domyślając się, kto wrócił.
– Hej.
– Hej, Emośku. –
Zawiesił kurtkę na wieszaku i podszedł do swojego chłopaka. Ignorując lekki ból,
pochylił się po pocałunek. Zamruczał, smakując usta JD niczym najwspanialszy
deser. – Tego mi właśnie brakowało. – Wyciągnął rękę i pogłaskał chłopaka po
wzburzonej fryzurze. Palcem trącił jego kolczyk w uchu.
– Dobrze, że jesteś.
Chcesz się położyć czy napijesz się kawy, coś zjesz? W sumie dopiero wstałem.
– Kawy. Śniadanie
jadłem w szpitalu. Nawet dobre było.
– Na jedzenie tam
nie narzekałem. Gorzej mieli ci, co musieli trzymać ścisłą dietę. Zajadali
jakieś kaszki i kleiki. Bleh.
– To my mieliśmy chleb
z dżemem i kawę na mleku. – Wrócił się po reklamówkę z lekami.
– To już wiem, co zjem.
Chodź, weź moją kawę, ja sobie zrobię – powiedział, kiedy obaj znaleźli się w
kuchni.
– Dzięki. – Postawił
reklamówkę na stole i podszedł do szafki po parujący kubek.
– Jakie masz leki? –
zapytał JD, wsypując do kubka dwie łyżeczki ciemnego proszku.
– Coś przeciwbólowego i
jakieś maści. Mam pojutrze zgłosić się na kontrolę. – Usiadł ciężko na krześle.
– Czuję się jak staruszek.
– Bynajmniej nim nie
jesteś.
McPherson, upiwszy łyk
kawy, skrzywił się.
– Podasz mi cukier?
– Mhm. – JD sięgnął po
cukiernicę i przywiózł ją swojemu chłopakowi.
– Dzięki.
– Buzi za to dostanę? –
Whitener uniósł brew do góry.
– Zawsze i wszędzie. –
Położył dłoń na jego policzku i pocałował chłopaka z dużym zapałem. Naprawdę
cieszył się, że jest w domu i z nim. Z chłopakiem, przy którym jego serce biło
o wiele szybciej.
* * *
Ethan siedział właśnie
w gabinecie ordynatora izby przyjęć, czekając, aż mężczyzna sprawdzi wszystkie
dokumenty.
– Byłem tutaj tydzień
temu i powiedziano mi, że bez problemów przyjmiecie mnie na staż. Czy są jakieś
problemy?
– Nie. To znaczy miał
być pan pod opieką doktora Cassidiego, ale wczoraj złamał nogę i sam pan wie.
Na szczęście rozmawiałem z innym lekarzem i zgodził się panem zająć. Zaraz
tutaj będzie. Niestety, jak widzę, czeka mnie przez to trochę papierków do
wypełnienia. Nie lubię tego.
– Nikt nie lubi.
– Dyrektor nie miał
zastrzeżeń co do pana, także staż już na pana czeka.
– Mogę wiedzieć, kto ma
się mną zająć?
Ordynator już miał
odpowiedzieć, kiedy przerwało mu pukanie do drzwi.
– Zaraz go pan pozna.
Proszę.
Ethan, skierowawszy
spojrzenie ciemnych oczu na drzwi, ujrzał po ich otwarciu mężczyznę, którego
nie spodziewał się tutaj spotkać. Wstał, nie spuszczając z niego oczu i
zauważając, że zrobił na tym człowieku piorunujące wrażenie. Nie ulegało
wątpliwości, że został rozpoznany. Nieznajomy nie jego się tutaj spodziewał.
Zresztą z wzajemnością.
– Chciałbym panów sobie
przedstawić – zabrał głos ordynator. – Doktor Kaden Hyle, a to nasz nowy
stażysta, Ethan Larsen.
– Cieszę się, że będę
miał zaszczyt pod panem służyć – powiedział sugestywnie Ethan do mężczyzny,
który go w nocy pieprzył tak dobrze, że widział gwiazdy.
Nowi bohaterowie. Raczej przyzwyczailem sie do starszych i niechetnie czytalem o nowych, ale zobaczymy co to bedzie. Myslalem, ze Ethan bedzie nowym chlopakiem przyjaciela Richiego, a tu sie okazuje, ze cos go polaczy z doktorem, ktory lubi szalec w klubach. Niezle.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńBardzo polubiłam doktora Kadena.
OdpowiedzUsuńEthan to mały gnojek ,ale chciałabym żeby coś między nimi było może nie miłość ale jakaś bliższa znajomość.
Przypomniał mi się spoiler ,który inny czytelnik napisał...(można przestać czytać)że Casey zostawi JD i trochę się zmieszałam gdy pojawiły się nowe postacie:/ Może napisał nieprawdę.nie wiem.Mam nadzieję ,że skłamał.
Nie wierzę ,że Cas mógłby to zrobić.Nie ma nikogo w tym opowiadaniu kto kochałby druga osobę bardziej niż Casey JD 💜
Drake i Sean tęsknię za nimi.
A ja chcę wiedzieć kiedy Alex i Josh wrócą do siebie:-P
OdpowiedzUsuńLuana pod ktoryms postem pisala, ze Alex i Josh juz do siebie nie wroca. :)
UsuńA wiesz może, czy poznamy chociaż powód tego rozstania od strony Josha? :c
UsuńLuana napisała pod ostatnim rozdziałem sideł miłości, że poznamy powód rozstania, ale będziemy na to musieli poczekać. Szkoda, bo mam wrażenie, bo tych wszystkich komentarzach, że faktycznie Alex i Josh nie będą już ze sobą.
UsuńDopiero teraz odpisuję, bo od rana byłam przez calutki dzień zajęta. Alex i Josh nie istnieją razem, a tym samym Joshua nie ma racji bytu. Bohaterem jest Alex, który się pojawi. Po prostu u niego nic się nie dzieje, więc nie miało sensu pisanie o nim. Zresztą jego tom był ten pierwszy, a kolejne należą do innych postaci. A czy Alex będzie miał kogoś czy nie, czy on i Josh wrócą do siebie to nic nie powiem. Od zawsze uważam, że spoilery to zło i trzeba je zwalczać. Żeby się wszystkiego dowiedzieć trzeba czytać tekst do końca. Na pewno poznacie powód rozstania A/J. :))
UsuńAha, Damian ja pisałam coś w innym stylu o ile pamiętam. Ale głowy za to nie dam. :)
UsuńA ja kupiłam 3 tom (dwa pierwsze też) i już wiem wszystko. :-)
UsuńMoze zle zrozumialem, wybacz :)
UsuńSpoko. :)
UsuńCześć!
OdpowiedzUsuńWłaśnie co z Joshem? Gdzie on się podziewa?
Rozdział super, nowe postacie.
Zapraszam do siebie :
jesuisgayokey.blogspot.be
Josha nie ma, bo nie jest z Alexem. Pewnie pracuje na jakiejś uczelni i żyje sobie spokojnie. Może wyjechał. :)
UsuńPierwsza myśl "Ethan to będzie nowy partner Alexa". Gdy okazało się, że lubi być na dole "Gościu z imprezy to pewnie Josh". Następnie "Ethan, to pewnie ten były kochanek Josha, o którym ten wspominał w pierwszych rozdziałach, że go zdradzał". A potem już było wiadomo, że Ethan i Kaden będą razem XD Dzisiaj od nowa zaczęłam czytać W sidłach miłości, bo chociaż teraz jest bardzo ciekawie i są nowe postacie, to jednak związek Alexa i Josha był tym pierwszym, moim ulubionym. Co mnie bardzo dziwi, bo główne postaci/pary zawsze mnie wkurzali. Czytając Twoje jak i innych komentarze, chyba bardzo możliwe jest, że już nie wrócą do siebie, nie? Szkoda, płacze przez to 😢 No ale cóż... Życzę weny, droga Luano i miłych wakacji (choć powoli dobiegają końca). Buziaki😊
OdpowiedzUsuńMiałam dokładnie ten sam tok rozkmin o Ethanie x)
Usuń/A
Ha ha ha XD 100000 myśli i rozkmin na raz, a to dopiero trzecie zdanie opisujące klub nocny xD
UsuńNic nie zdradzę co do Josha i Alexa, bo spoilery są złe. Jak pisałam już wyżej i niżej to trzeba czytać, żeby się czegoś dowiedzieć. Także cierpliwości. A rozkminy świetne. :)
UsuńWitaj kochana.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie czekanie zbyt długo na rozdział powinno być karane.
Tydzień? Serio?
Normalnie rozdział jest cudowny naprawdę.
Spodobał mi się nowy Ethan i to spotkanie na końcu.
Los bywa naprawdę nieprzewidywalny.
I oczywiście wątki Caseya i JD.
Uwielbiam tę parę równie mocno jak Richa i Jonnego.
Będę czekać na ciąg dalszy z niecieprliwością.
pozdrawiam i jak zawsze życzę weny <3
Tydzień to nie tak długo. Miesiąc to byłoby długo. :)
UsuńChyba jak wszyscy tutaj chce wiedzieć co z Joshem :( Myślałam, ze Ethan będzie z Alexem szczerze mówiąc ;) Ale cóż, mam tylko nadzieje, ze w niedalekiej przyszłości dowiemy się co z Joshem :)
OdpowiedzUsuń/A
Kiedyś dowiecie się wszystkiego. Trzeba cierpliwie czytać. :)
UsuńHa, nowa para, jak cudnie! Już lubię Ethana ♡
OdpowiedzUsuńhej, mam pytanko
OdpowiedzUsuńile rozdziałów ma trzeci tom?
Chyba 21.
UsuńEthan jest w porządku polubiłam go mimo że wiem już jak zakończy się książka (bo musiałam sobie kupić ja bo nie moglam się doczekać jak się ona zakończy) to i tak będę czytać ja na blogu jeszcze raz a tak apropo dla Kadena to musiał być szok
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Niebieska
Uciekam do pracy a później muszę zakupić obrazy miłości wszystkie tomy
Uwielbiam Twoje opowiadania Luano lecz martwi mnie tylko ta ilość wątków, jednakże Cieszę się bardzo że piszesz bo umilasz mi wieczorki, mam nadzieję że zmienisz zdanie i jednak połączysz Alexa i Josha bo w sumie to od nich się zaczęło i fajnie byłoby jeszcze o nich poczytać:)
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńwspaniale, no i mamy tutaj już nową parę... tak właśnie podejrzewałam, że Rrfan spotka tego faceta z klubu, Jd bardzo dobrze zrobił, że postawił na swoim...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia