8 maja 2016

W sidłach miłości tom 2 - Rozdział 3



 Zainteresowanych drugą częścią Buntownika zapraszam na moje konto na Beezar.pl. Jeżeli dzisiaj wróciłam na tyle wcześnie po wyjeździe, to pojawił się tam tekst. Ale, jeśli go nie ma, to będzie jutro i jutro pojawi się oficjalne ogłoszenie. Tych, którzy nie czytali pierwszego tomu uprzedzam, aby nie zapoznawali się z jego opisem oraz darmowym rozdziałem, aby sobie nie zaspoilerować treści. Chyba że komuś to nie przeszkadza. :)


Dziękuję za komentarze. :)

Postawił przed Molly talerz z jajecznicą, którą zrobił dla całej rodziny, poza Lori, bo siostra jeszcze nie wróciła od koleżanki. Zrobił też każdemu po herbacie zanim usiadł napotykając zmarszczone brwi mamy.
– JD, czy coś się stało?
– Dlaczego pytasz? – Wziął z koszyczka kromkę chleba.
– Wyglądasz jakbyś był smutny.
– Nie wyspałem się. Zresztą dzisiaj ubieramy choinkę, więc dlaczego miałbym się smucić, prawda Molly? – Zaśmiał się sztucznie.
– Oczywiście, ale pamiętaj ja wieszam te gwiazdki i aniołki.
– W porządku. – Tak do końca nie okłamał mamy. Faktycznie nie wyspał się. Prawie całą noc rozmyślał o Caseyu i wczorajszym wieczorze. Ciągnęło go, żeby do niego zadzwonić, ale powstrzymywał się przed tym działaniem. Nie będzie się narzucał i to do McPhersona należy kolejny krok.
– Wczoraj również był ten chłopak – stwierdziła mama zza uniesionej szklanki. – Sądziłam, że już skończyliście ze wspólną nauką.
– A był – wtrącił Danny z buzią pełną jedzenia – JD obiecał nam nagrody za to, że będziemy siedzieć w pokoju i nie będziemy włazić do jego.
– Najpierw przełknij później mów – pouczył brata JD unikając wzroku mamy. Kobieta nie wiedziała, że on jest gejem, podejrzewał, że się czegoś domyśla, lecz nie pyta czekając aż sam się przyzna. Nie zamierzał na razie jej tego mówić, chyba że zapyta wprost.
– Musisz iść kupić nam czekolady i masło orzechowe. – Ryan pochłaniał śniadanie chcąc już biec do komputera.
– Nie udław się. Dzisiaj nie ma grania. – Matka wstała, aby ukroić więcej chleba. – Macie razem z Lori i JD posprzątać i ubrać choinkę.
– Mamo.
– Ryan.
– Mamuś.
– Ryanuś. Nie wygrasz ze mną, chłopcze. – Ułożyła bochenek chleba na krajalnicy i nacisnęła przycisk, ale maszyna nie zadziałała. Sprawdziła czy na pewno jest podłączona do kontaktu, ale była. Zresztą jej najstarszy syn chwilę temu krajał pieczywo. – JD, chodź no tu. Chyba znów się zepsuło.
– Mówiłem, żeby kupić nową. Nie są drogie. Mogę zapłacić ze swojej kasy.
– Nie będziesz wydawał swojej. Przyda ci się na studiach. Dostanę wypłatę dziesiątego stycznia to wtedy kupimy, jeśli nie da się tego naprawić. Nożem też da się kroić. – Wyjęła z szuflady wspomniany przyrząd o czerwonej rączce.
– No dobra, jak chcesz. Tylko potem nie mów mi, że kromka ma grubość kilku centymetrów z jednej strony, a z drugiej jest przeźroczysta. Wiesz, jak ja coś nożem kroję. – Wziąwszy ze stołu pusty talerz i szklankę, wrzucił naczynia do zlewu. – Zjadłem już, więc pójdę do sklepu po te łakocie.
– Na pewno wszystko w porządku? – Ukroiła jedną kromkę i położyła na stole przed najmłodszym synem. 
– Ta, w porzo. Dobra, chłopaki idę po te wasze skarby.
– Mogę iść z tobą? – zapytała Molly stając przed nim na baczność. – Już wszystko zjadłam.
– Tylko ubierz się ciepło. Pójdziemy do tego sklepu na końcu ulicy – poinformował mamę. Te małe zakupy będą dla niego doskonałą ucieczką przed pytaniami matki.
Dziesięć minut później weszli do osiedlowego sklepiku, w którym sprzedawczyni siedziała za ladą i czytała gazetę. On wziął koszyk, a dziewczynka od razu pobiegła do działu ze słodyczami. Kiedy dotarł do niej już miała w ręku paczkę żelków, lizaki i szukała czekolad, które lubią jej bracia.
– Te lizaki to dla ciebie mam rozumieć?
– Oczywiście. Aktorka może sobie od czasu do czasu pozwolić na małe co nieco – odpowiedziała stając na palcach i próbując zdjąć z górnej półki czekolady.
– Chyba jeszcze musisz podrosnąć. – Wrzucił słodycze do koszyka. – To poszukajmy jeszcze masła orzechowego. Tego dobrego.
– I pamiętaj o ketchupie. Mama kazała nam go kupić.
– Racja. Widzisz, co ja bym bez ciebie zrobił?
– Zapomniał się? – zapytała słodko.
– Ta, bym się zapomniał. – Uwielbiał ją.
Wkrótce, gdy w koszyku wylądowała duża, ale tania butelka ketchupu podeszli do lady, gdzie ekspedientka skasowała ich produkty i podała cenę. JD, skrzywił się na jej wysokość, ale czasami mógł sobie na to pozwolić. Na szczęście rachunki już zostały opłacone, on na przyszłość odłożył niewielką sumę, więc część tego co miał, mógł wydać na rodzeństwo i święta. Jak zwykle Boże Narodzenie nie będzie u nich pełne przepychu, ale dla żadnego z nich nie miało to znaczenia, bo mieli siebie. Do świątecznej atmosfery nie potrzebowali suto zastawionego stołu, domu pełnego światełek i ozdób, tylko kochającej się rodziny.
Wychodząc ze sklepu Molly wzięła go za rękę, bo musieli przejść przez ulicę. Kiedy znaleźli się po drugiej stronie i szli spacerkiem w stronę bloku dziewczynka zapytała:
– A Casey przyjdzie jeszcze do nas?
– Nie wiem. Chciałbym. – Zapatrzył się w zachmurzone niebo. – Lubisz go?
– Bardzo. Jest bardzo fajny i miły. Ma ładne oczy.
– Siostra, tylko mi się tu nie zakochaj. – Ręką w której nie trzymał reklamówki poprawił Molly zsuwającą się czapkę.
– No co ty. Za stary, ale fajny – powtórzyła. – O, i tam stoi. – Pokazała ręką przed siebie.
JD podążył wzrokiem za jej wskazówką i stwierdził, że siostra się nie myliła. Na parkingu, oparty o swój samochód, stał McPherson. Nie widział ich, bo ciągle gapił się na telefon lub w stronę klatki, w której mieszka JD.
– Pójdziemy się przywitać?
Co miał jej odpowiedzieć? Kiedy powie, że nie, to będzie na niego obrażona, kiedy podejdą do niego, nie wie czego się spodziewać. Już samo to, że Casey przyjechał dawało mu nadzieję, ale czy powinien ją mieć? Zanim podjął jakąkolwiek decyzję został pociągnięty przez siostrę, która bynajmniej nie zamierzała skierować swoich nóg w stronę bloku. Zanim Casey ich zobaczył, JD przywdział na twarz swój standardowy uśmieszek. Z jakiegokolwiek powodu McPherson tutaj przyjechał na pewno w obecności Molly nie rzuci mu tym w twarz. Obojętnie co by to było. Nie mógł już uciec, bo Casey spojrzał na nich i jak na złość JD nie mógł nic wyczytać z jego twarzy.
– Hej – przywitał się.
– Cześć, Casey.
– Hej i cześć Molly. Co wy tu robicie? – Schował telefon do kieszeni. Już nie musiał szukać w sobie odwagi, żeby zadzwonić do Emo.
– To prędzej ja mogę zapytać co ty tu robisz? My, jak wiesz mieszkamy w bloku za mną.
– Chciałem z tobą porozmawiać. Możemy gdzieś na spokojnie pogadać? Sami.
– Dobra, to ja ją odprowadzę, a potem zejdę i pogadamy.
– W porządku. – Denerwował się nie potrafiąc odwrócić od niego wzroku od JD. Powinien uciec, lecz coś sobie postanowił i nie zamierzał stchórzyć. – To ja zaczekam tutaj na ciebie.
JD skinął głową. Pozwolił jeszcze, aby Molly przybiła „piątkę” z Caseyem i gdy już miał odejść dziewczynka odwróciła się z pytaniem:
– Może pójdziesz z nami? Będziemy ubierać choinkę.
– Eee… – Podrapał się po karku. – Może innym razem. Naprawdę chciałbym porozmawiać z twoim bratem w cztery oczy.
– Szkoda. – Zrobiła usta w dzióbek. – To może kiedyś tam zobaczysz naszą choinkę. Mama mówi, że zawsze ładnie ją ubieramy.
– Właśnie, mógłbyś pomóc – wtrącił JD – a przy okazji znajdziemy chwilę na rozmowę. Co byś powiedział na dzisiejszy wieczór? Moglibyśmy gdzieś pojechać i… pogadać. – Stał gapiąc się na niewiedzącego co robić McPhersona.
– Nie chciałbym przeszkadzać.
– Mama lubi gości i ciebie, chodź. – Molly złapała najstarszego chłopaka za rękę, a swojego brata za drugą. – Jesteśmy jak trzej muszkieterzy. Oglądałam kiedyś o nich bajkę – paplała wesoło prowadząc ich w stronę budynku energicznie przy tym machając rękoma.
– Urwiesz mi rękę. – Skrzywił się JD próbując nie okazać tremy. Zaczynał żałować, że przytaknął pomysłowi siostry. Przecież nie wiedział, dlaczego Casey chce się z nim spotkać. Wczoraj wyszedł wyglądając tak jakby miał już nigdy tu nie wrócić. Natomiast dzisiaj pojawił się z nikąd i tak naprawdę nie miał nic przeciw spędzeniu czasu razem. Co to wszystko miało oznaczać? Chyba dowie się tego wieczorem, do tej pory udając zwykłego kolegę i udając że poprzedniego wieczoru nie było.

* * *

Czuł się dobrze ubierając choinkę z kłócącą się dzieciarnią i jak nigdy milczącym JD. Chłopak co jakiś czas ze zmarszczonymi brwiami przyglądał mu się o nic nie pytając. W sumie miał rację, rozmowa, która ich czeka nie mogła zostać przeprowadzona przy świadkach. Tym bardziej, że nie ma pojęcia czy rodzina JD wie, że chłopak jest homoseksualistą. W razie czego wolał nic na ten temat nie wspominać, dzięki czemu nie zdradzi siebie. Zapadłby się pod ziemię, gdyby ktokolwiek się o nim dowiedział. Na pewno nie ma mowy, aby prawda o nim wyszła na jaw w szkole lub przy rodzicach. Wolałby się zabić, niż przyznać się innym, że jest tym, co zawsze tępił. Tylko jeśli przyznał się przed samym sobą, to czy inni z łatwością się nie dowiedzą, że tak naprawdę jest gejem? Mógłby jeszcze zakazać JD rozpowiadania o tym – chociaż wierzył, że Emoś nikomu nie powie, bo sam nie jest całkiem otwarty – i stąd wyjść, lecz tak naprawdę nie chciał. Prawda, że rano wiele go kosztowało, aby utrzymać się w swoim postanowieniu, przyjechać tu, zdobyć się na odwagę, której zawsze mu brakowało jeśli o to chodziło, ale kiedy tu był, kiedy na niego patrzył, docierało do niego, że nie chce niczego innego, tylko właśnie tego. Nie, nie kocha JD ani nic z tych rzeczy. Bardziej fascynuje go ten chłopak, podoba mu się i pociąga go. Ma okazję spróbować czegoś, czego tak bardzo się obawiał i do tego tak naprawdę nie chciał nikogo innego. Po raz pierwszy spotkał kogoś z kim mógłby… Czy mógłby z nim coś więcej?
– Ej, ty zamyślony. – JD trącił go łokciem w bok. – Podaj mi w końcu tę bombkę.
Casey ocknął się i spojrzał na stojącego na drabinie JD. Zorientowawszy się, że trzyma w dłoni jedną z dużych, czerwono złotych bombek podał mu ją. Ich palce zetknęły się ze sobą w momencie, kiedy młodszy chłopak chwycił za drucik, dzięki któremu ozdoba mogła zawisnąć na choince. W pierwszej chwili McPherson chciał zabrać dłoń, ale kopnął siebie mentalnie i nie uciekł.
– Dobra, daj mi jeszcze tą ostatnią – poprosił JD wieszając bombkę na jednej z gałęzi. Zerknął przy tym co robi jego młodsze rodzeństwo, gdyż chwilę wcześniej Molly i Danny kłócili się o to, gdzie co ma wisieć. Napyskował im trochę, pogroził i teraz grzecznie zajmowali się swoją częścią dość dużej choinki. Kilka lat temu kupili sztuczne drzewko, ale nie przeszkadzało im to. Nie mieli zbędnych pieniędzy, żeby każdego roku kupować żywą choinkę. Ta służyła im już długo, nadal jest ładna i jeszcze przez parę lat będzie gościć w ich domu.
– Trzymaj, panie mądraliński. – Podał JD ozdobę, a potem cofnął się oglądając ich wspólne dzieło. W domu nigdy nie ubierał choinki, bo podobno zawsze robił to źle. Mama sama się tą czynnością zajmowała niemal mierząc centymetrem, aby ozdoby znajdowały się od siebie w równej odległości. Musiało być idealnie, zawsze na niebiesko i bez migających światełek. – Ekstra, co nie?
JD zszedł z drabiny i przesunął ją na bok. Stanął obok Caseya przyglądając się choince całej złoto czerwonej z kolorowymi łańcuchami, zrobionymi przez jego siostry i migającymi światełkami.
– Jeszcze na czubku założymy gwiazdę i będzie zajeb… fajnie – poprawił się JD, nie chcąc przeklinać przy dzieciakach. Schylił się i z pudełka wyjął sześcioramienną gwiazdę. Podał ją Caseyowi.
– Co?
– Co, co? Ty załóż. Jesteś gościem. Załóż.
– Wolę nie. – Sama myśl, że miałby wejść na drabinę paraliżowała go. Zdecydowanie wolał trzymać się podłogi. – Niech Molly to zrobi. Podniosę ją, a ona to założy.
– Super. – Dziewczynka podniosła się z kucek cała uśmiechnięta.
JD przewrócił oczami.
– Mów od razu, że masz lęk wysokości. Dobra, to niech Molly ją założy. – Podał gwiazdę siostrze, a ta wraz z dziewczynką została uniesiona ku górze. – Tylko uważaj, bywało, że się ciężko zakładała. Trzymaj ją.
– Trzymam. Jest lekka jak piórko. Nie zachowuj się jak matka kwoka. Gwarantuję, że nic się jej nie stanie. No, jak tam, mała?
– Już założyłam.
– To winda w dół – powiedział McPherson ku radości dziecka.
JD zapatrzył się na Caseya. Chłopak zachowywał się swobodnie, dbał o Molly i wyglądało, że naprawdę dobrze się bawi. Obawiał się trochę tej ich rozmowy, lecz czyż jego zachowanie nie świadczyło, że będzie dobrze? Powinien już się o tym przekonać, a nie czekać, bo inaczej nerwy go zjedzą, a on nie zawsze jest cierpliwym człowiekiem.
– Miałbyś coś przeciw, jeżeli teraz byśmy gdzieś pojechali i pogadali?– rzucił ni stąd ni zowąd.
McPherson postawiwszy dziewczynkę na podłodze zaskoczony spojrzał na JD.
– No, nie mam. Po to tu przyjechałem.
– W porzo, to pójdę do kuchni i powiem mamie, że wychodzę. Pomyśl, gdzie moglibyśmy się udać.
– Tam gdzie bylibyśmy sami?
– Zdecydowanie tak.

* * *

Casey zaciągnął hamulec i zacisnął ręce na kierownicy. JD siedzący obok niego wyglądał przez okno. Znajdowali się gdzieś poza miastem, w pobliżu leśnych terenów. Zatrzymali się w ustronnym miejscu, z dala od drogi, aby móc spokojnie porozmawiać, ale okazało się, że pierwszy raz w życiu im obu jednocześnie odebrało mowę. W końcu po kilku minutach ciszy młodszy chłopak usiadł tak, aby patrzeć na McPhersona.
– To co, będziemy tak siedzieć i gapić się na drzewa czy po prostu pogadamy jak dwaj faceci?
– Aha.
– Aha? Słuchaj, mięśniaku ja wiem, że twój mózg czasami nie chce z tobą współpracować, kiedy się denerwujesz, ale nie będę tu siedział do nocy. Nie przywaliłeś mi po wczoraj, super. Niestety nadal nie wiem co o tym wszystkim sądzić. Jesteś tu, to mi daje jakąś podpowiedź, ale co dalej?
Popatrzył na JD, na te jego niezamykające się usta i nagle złapał go dłońmi za kark całując mocno i stanowczo, zmuszając jego wargi do rozsunięcia się. Przerażenie jakie czuł sprawiało, że zaczynał dygotać, lecz nie zamierzał się wycofywać. Chciał w to brnąć dalej, bojąc się co z tego wyniknie, ale musi to zrobić. Całowaniu chłopaka towarzyszyło masę emocji. To nie był sztuczny pocałunek jakim obdarzał te niby dziewczyny, żeby zachować pozory. Tu był ogień, namiętność i desperacja połączona z pragnieniem. JD całkowicie mu się poddawał zarzucając mu ręce na szyję i w miarę możliwości przytulając się do niego. Chłopak drżał w jego ramionach, a on nie przestawał go całować pozwalając się całkowicie owładnąć chwili.
Oddawał pocałunek pasją, splatając ich języki ze sobą i kąsając wargi Caseya. Krew burzyła mu się w żyłach, a ciało odpowiadało na każdy ruch chłopaka, jakby było zaprogramowane tylko dla niego. Otumaniony ekscytującym doznaniem i nie odrywając swoich ust od tych drugich, uniósł się i, mimo że z trudnością, to znalazł się na kolanach Caseya. Zszokowany chłopak oderwał od niego wargi zaskoczony tym ruchem.
– JD. – Patrzył to w oczy, to na nabrzmiałe po pocałunku wargi, chcąc ponownie zatopić się w tym co robił.
– Po co przyjechałeś, Casey?
– Do ciebie. – Wsunął mu ręce pod kurtkę i złapał za biodra.
– Czy chcesz czegoś więcej, czy tylko się zabawić?
– Szczerze to jeszcze nie wiem. Jedno co wiem to, to że nie mogę oderwać od ciebie oczu, rąk… ust. – Wziął głębszy oddech próbując się uspokoić. – Chciałbym tak wiele… – W pełni odsłaniał się przed nim i jeżeli chłopak go wyśmieje, to da mu w zęby.
– Wiesz czego ja bym chciał? – zapytał JD przesuwając się na jego kolanach tak, aby przykleić się do chłopaka. – Ty chyba też. – Wyczuwał pod swoim tyłkiem, że Casey już jest podniecony. W sumie on też by tak reagował, gdyby po raz pierwszy dostawał to za czym tęsknił. – Co powiesz, żebyśmy się przenieśli na tylne siedzenie?
– E… A… Że… – dukał.
– Nie chcesz? – Skubnął dolną wargę Caseya.
– Ale, że ty chcesz…
– Po prostu chcę się popieścić i pokazać ci parę fajnych rzeczy, a co będzie dalej, okaże się. – Nie chciał mu tego mówić, ale Casey słodko się rumienił. Mógłby go zawstydzić i wredna natura, aż wołała o to, ale wyszłyby nici z ich „rozmowy”.
– Nikt, absolutnie nikt nie może się o tym dowiedzieć, o mnie, o wszystkim, rozumiesz?
– Ma się rozumieć. To jak idziemy na tylne siedzenie czy wracamy do domu? – Wysunął koniuszek języka i polizał go po ustach drocząc się z nim, kusząc.
– Podobno mam bardzo wygodną tylną kanapę, a w bagażniku koc.
– Wozisz ze sobą koc? – Zszedł z niego.
– Raz go zabrałem i nie odniosłem do domu, i tak został.
– Koc się bardzo przyda. – Przynajmniej nie pobrudzą siedzenia. Wysiadł przenosząc się do tyłu. Zdjął kurtkę. W aucie w czasie drogi dość dobrze się zagrzało, więc zimno im nie groziło. Po chwili dołączył do niego Casey, wrzucając mu na kolana koc w małe pieski.
– Ładne.
– Cicho, nic nie mów. – Zamknął drzwi pakując się na siedzenie. Coraz bardziej się denerwował.
– To może mnie pocałuj, żebym się zamknął. – JD uniósł brwi prowokująco. Wyczuwał zdenerwowanie McPhersona i nie dziwił się temu. Cóż, jakoś go uspokoi, a potem pożądanie zrobi resztę.
Casey nachylił się ku JD przyglądając się jego twarzy i nie mając pojęcia co robić.
– Nigdy z nikim nie byłem. Zawsze kończyło się na pocałunkach. – Lekko ucałował go w policzek. – Nie wiem czego oczekujesz.
– Nie myśl. Wczoraj doskonale sobie radziłeś. – Rozsunął zamek jego kurtki i pomógł mu ją zdjąć. – To nie będzie potrzebne. – Ma do czynienia z prawiczkiem, co mu się podoba i nie. W każdym razie liczy, że chłopaka poniesie żądza i po prostu pozwoli działać instynktowi. On sam jeśli chodzi o seks nie jest typem nauczyciela. Nigdy nie lubił sprawować kontroli, tylko oddać ją dominującemu chłopakowi. Teraz jednak musi troszkę inaczej zadziałać. – Po prostu się odpręż. – Zdjął z siebie sweter ukazując mu swoje jasne ciało. Wzrok Caseya zaczął mu wypalać skórę, a gorące dłonie przesunęły się od szyi w dół i z powrotem.
Spojrzenie Caseya przyciągały sutki JD, a dotykanie go jeszcze bardziej chłopaka podniecało. Odnosił wrażenie, że jeszcze trochę i jego penis przebije mu spodnie, a potem wystrzeli ochlapując spermą tę jasną skórę. Żar, który w nim rozgorzał sprawił, że przywarł ustami do szyi JD popychając go na siedzenie, zaczął całować opętańczo. Uspokoił swoje nerwy kiedy chłopak mu się poddał. Coś się w nim zmieniało, szalało i usilnie potrzebowało dostać to, na co tak długo czekało. Ekscytacja z całowania chłopaka budziła w nim pragnienie zakosztowania wszystkiego co daje taki kontakt i chciał go bardzo dużo.
JD leżący na plecach i dający się całować czerpał wielką satysfakcję z tego uczucia. Do tego będąc napalonym jak diabli i chcąc czegoś znacznie więcej niż tego po co tu przyjechał.
– Podoba mi się ta rozmowa – zamruczał. Niecierpliwy Casey dotykał go trochę za mocno, ale nie narzekał. Zwłaszcza, że chłopak ocierał się o niego, a on czuł na swojej nodze jego wzwód.
– Mnie też. Podobno gesty mówią więcej.
– Te co mówią?
McPherson przerwał całowanie torsu JD i spojrzawszy w jego oczy powiedział:
– Że pewnie chcę za dużo.
– Skąd wiesz? Jeśli nie spróbujesz nie dowiesz się jak wiele możesz i co możesz dostać. – Zatrzymał wzrok na jabłku Adama, które poruszyło się, kiedy Casey przełknął ślinę. – Nie jestem prawiczkiem, a ty mi się podobasz. – Przesunął nogą po jego nodze, kusząc go i samemu chcąc więcej. Jeśli miałoby się coś takiego nie powtórzyć, to woli to wziąć już teraz. – Masz gumkę?
– Ee… Ee… Gum… Zawsze mam. – Sięgnął do kieszeni i wyjął z portfela opakowanie prezerwatywy, a serce przy tym przyśpieszyło swoje uderzenia.
– A dobra jest? To znaczy, nie jakaś stara?
– Tak, nawilżona i no… i taka… dobra no. – Na policzki wkradła się czerwień. Dlaczego JD go o to pyta?
– Nigdy nie byłeś nawet z dziewczyną. – Popchnął go, tak, żeby się spod niego wysunąć. Całe szczęście na tylnej kanapie było dużo miejsca. – Nie wiem jak długo ją nosisz.
– Nie. No, mówiłem ci…
– Dobra, spoko. To chyba czas, żebyś zobaczył co to seks. – Zdjął swoje buty, a potem dobrał się do rozporka Caseya ponownie złączając ich usta ze sobą. – Chcę cię. Wiesz co mam na myśli. – Nie planował tego, ale brał to pod uwagę już kiedy tu jechali. Zresztą po co się będzie zastanawiał, czy powinien to robić czy nie. Ma okazję, jest chłopakiem, ma siedemnaście lat, chce seksu i zamierza go mieć, bo ma taką możliwość. Tym bardziej, że jak nie planował, tak zakochał się w tym chłopaku. Wsunął mu dłoń pod bieliznę dotykając włosów łonowych, a przesuwając ją lekko z bok mógł poczuć jego twardego penisa. Pogładził go palcami, co wywołało drżenie Caseya.
Co się właśnie działo? JD chciał, aby… Coś w nim bardziej rozgorzało na samą myśl, a dłoń na jego członku tylko wszystko wzmacniała. Nigdy nikt go tam nie dotykał i to jest lepsze niż kiedy pozwalał działać swojej wyobraźni. Przyciągnął chłopaka do siebie i jeszcze raz mocno pocałował, rękoma badając jego ciało, przy czym coraz częściej zsuwając dłonie na pośladki JD. Widział, że w filmach tak robią, ale gdzieś w głowie tłukło mu się, że porno to nie rzeczywistość. Czuł jak pod jego dotykiem młodszy chłopak napina pośladki, to je rozluźnia. Bardzo chciał je zobaczyć i poczuć bez zbędnych ubrań.
JD wyprostował się, rozesłał koc najszybciej jak się dało i rozpiął swoje spodnie.
– Sięgnij po to czego chcesz, ale najpierw chcę cię zobaczyć. – Odsunął się na tyle, aby Casey miał swobodę rozebrania się, zresztą on też nie czekał na to, aby chłopak się nim zajął. Również pozbył się dolnej części ubrania, żałując trochę tych spartańskich warunków, ale lepsze to niż nic.
McPherson zagapił się na penisa chłopaka czując, że w ustach zbiera mu się ślina. Sięgnął dłonią do wnętrza jego uda i pogłaskał je. Przesuwając ręką w górę zatrzymał się tuż przy jądrach.
– No dalej, Casey. – Pragnął, aby chłopak go dotknął, tak jak on dotykał właśnie jego. Podobał mu się penis McPhersona, był dla niego taki w sam raz, zarówno długość jak i grubość. Och i ta szeroka główka i widoczne żyły bardzo go nakręcały. Pragnął odwrócić się i oddać, ale cierpliwie czekał na następny ruch Caseya. Nie poganiał go, rozumiejąc, że chłopak musi sam do tego dojrzeć, tym bardziej, że twarz Caseya bardziej wyrażała potrzebę niż obawę.
Oderwał wzrok od jego penisa i spojrzał na siebie. Na to jak dłoń JD głaszcze go sprawiając mu rozkosz, a później w oczy chłopaka pełne oczekiwania. Tak, chce tego. Chce go dotknąć i nie zamierza od tego uciekać. Ponownie skierował dłoń wyżej, dotykając moszny, przy czym JD bardziej rozsunął nogi. Sapnął czując jaki chłopak jest gorący, chyba tak samo jak on, bo czuł, że własne krocze mu płonie, a dotyk tylko wzmagał ten stan. Po kolejnej chwili wahania w końcu dotknął palcem trzonu penisa, który drgnął. Nie ma się czego bać, też ma penisa, tylko teraz to będzie inaczej, powtarzał sobie w myślach i objął go wokół palcami, na co biodra JD pchnęły w jego dłoń.
– Ależ masz gorącą rękę. Cholera mógłbym już tak skończyć. – JD zadygotał, ale ostatnim wysiłkiem powstrzymał się, co było dla niego bardzo trudnym zadaniem. Odsunął dłoń od penisa McPhersona i jego rękę od siebie. Nie zamierza dłużej czekać. – Wiesz co to jest palcówka? – Tak bardzo nie chce go uczyć, ale nic nie mógł na to poradzić, że musiał coś mu powiedzieć. To dla chłopaka pierwszy raz i bał się, że go poniesie. Tym bardziej, że nie mieli żadnego nawilżenia. Casey tylko kiwnął mu głową. – Musisz pomóc sobie śliną, tylko powoli. Dawno nikogo nie miałem.
– Ale nie muszę cię tam lizać? – zapytał jeszcze bardziej czerwieniejąc na twarzy. Nie ma zamiaru robić czegoś takiego. Nigdy w życiu! To obrzydliwe!
– Nie. Do tego bym musiał się porządnie wymyć. Wiesz o co mi chodzi? Inaczej się na coś takiego nie zgodzę.
– Nie rób ze mnie idioty. – Chyba bardziej czerwony nie mógł się zrobić. Ten cholerny Emo zawstydzał go na tyle, że jeszcze trochę i mu oklapnie, i z seksu będzie figa z makiem.
– Nie robię. Tylko mówię. Po prostu na nią spluń. – Odwrócił się ukrywając swój łobuzerski uśmieszek. Czerwony ze wstydu McPherson naprawdę jest niewiarygodnym zjawiskiem. Jedną nogę zsunął na podłogę, druga została na kanapie. Wsunął rękę pod siebie i powoli się pieścił chcąc swoją uwagę skupić na tych odczuciach.
Cały napalony uklęknął za JD. Wstyd gdzieś odszedł, kiedy zobaczył jego pośladki. Wiedział, że chłopak ma chudy tyłek, ale wydał mu się bardzo seksowny. Zawsze lubił gapić się na męskie tyłki i teraz jeden ma tuż na wyciągniecie ręki. Pogłaskał go kilka razy po pośladkach, a potem je rozchylił. Wstrzymał oddech na widok, który go jeszcze bardziej podniecił. Wsunie się w ten ciasny krąg mięśni i będzie mu tak dobrze. Już najchętniej by to zrobił, lecz JD przypomniał mu co najpierw ma zrobić. Pochylił się i splunął na jego zaciśniętą dziurkę robiąc to co musiał zrobić inaczej JD utnie mu jaja.
Odetchnął czując jak palec Caseya dotyka go, pieści, a później stara się wsunąć w niego. Zabolało, ale da radę. Cholera, że też nie pomyślał o nawilżeniu, ale nie było mowy, żeby się wycofał. Zawsze marzył o romantycznym seksie, co zdaniem innych mogło do niego nie pasować, ale i seks w samochodzie ma swoje plusy. Od dzisiaj Casey, będzie siedział za kierownicą i myślał co robili na tylnym siedzeniu, a to będzie prowadzić do tego, że pomyśli o nim. Chwila odbiegnięcia myślami od tego co robił mu chłopak, pozwoliła się rozluźnić. Nadal samemu się masturbując poruszył się na palcach, które były już wewnątrz niego i lekko go ocierały. Gdyby nie tak mocne podniecenie, to by z tego zrezygnował.
– Więcej śliny, Casey. Zresztą… Wyjmij je. – Gdy chłopak za nim spełnił polecenie odwrócił się i wziął leżącą na kanapie saszetkę z prezerwatywą. Rozpakował ją. – Tylko powoli – mówił naciągając kondom na penisa McPhersona.
– O… okej. – Chyba zaczynał się denerwować, ale kiedy znów zobaczył ten słodki tyłeczek wiedział co ma robić. Uklęknął za nim przystawiając główkę do wejścia i pchnął.
JD krzyknął, kiedy ból rozszedł się po nim, gdyż Casey nie mając w sobie nic z delikatności zamiast zrobić to ostrożnie po prostu mu go wsadził. Wyciągnął rękę, żeby złapać za biodra chłopaka i go powstrzymać.
– Kurwa, poczekaj. Wieki tego nie robiłem. – Skrzywił się z bólu. – Mówiłem powoli, kurde. – Szlag. Oparł czoło na drugiej ręce oddychając szybko i starając się nie myśleć, że fiut McPhersona właśnie rozdziera jego tyłek. Nie robił tak, ale on to w ten sposób odczuwał. – Potrzebuję chwili. Poczekaj.
Casey z trudem powstrzymał pchnięcia. Było mu tak dobrze, że pragnął tylko poruszać się i dojść. Rozumiał, że zrobił coś nie tak, niestety z trudem nad sobą panował i by tylko pchał i pchał głębiej swojego ściśniętego penisa.
– Jesteś jak taran, McPherson. Mówiłem, powoli – warknął ponownie. Poprawił się, tak, aby penis w nim dopasował się do niego. Owinął palce wokół swojego miękkiego członka i zaczął poruszać szybko ręką.  Cholera, mógł go dosiąść i panować nad tym co robi chłopak.
– Przepraszam. – Pochylił się nad nim całując go delikatnie w szyję i mimo wszystko zaczynając poruszać biodrami. – Nie mogę się powstrzymać. To wszystko jest dla mnie takie… – syknął kiedy kolejne pchnięcie sprawiło, że przez całe ciało przebiegły go dreszcze przyjemności.
– Spoko. Następnym razem, wolniej. – Na szczęście już tak bardzo nie bolało, a dzięki swojej ręce mógł znów się podniecić. Jego penis stawał się ponownie twardy, a ten Caseya rozpychał go poruszając się w nim. Starał się zapomnieć o dyskomforcie i skupić głównie na swojej ręce. Przynajmniej chciał dojść, nie myśląc, że przez tydzień nie usiądzie na tyłku.
Tak dobrze, tak ciasno, tak ciepło. Jak mógł się przed tym bronić? Przywarł do pleców JD już nad sobą nie panując i czując, że niedługo dojdzie. To cud, że nie stało się to, kiedy w niego wszedł. Ta myśl, że w nim jest i ma pod sobą właśnie chłopaka całkowicie nim zawładnęła. Uniósł tułów i złapał wąskie biodra JD. Spojrzał w dół. Penis to chował się, to pokazywał wysuwając się niemal do końca i znów chował w wąskim tunelu, który go pochłaniał. Zaczął się szybciej poruszać, myśląc już tylko o sobie. Nigdy nie był tak bardzo podniecony i tak bliski silnego orgazmu.
– Jak dobrze – sapnął i nie minęła chwila, a doszedł gwałtownie zupełnie nie panując nad silnymi pchnięciami swoich bioder.
JD zaczął się szybciej masturbować czując, że Casey skończył. Chwilę potrwało zanim i on przeżył orgazm spuszczając się na koc. Odsapnął. Może i nie był to seks jego życia, bolało go, Casey skończył za szybko – co w takiej sytuacji nawet dobrze się stało – ale mimo wszystko czuł satysfakcję.
– Chyba ubrudziłem koc. 
– Co mi tam. Wyczyści się. Nie sprawiłem się co? – Dopiero po przeżytym orgazmie zrozumiał, jak bardzo się śpieszył i że zapomniał o nim. Czy JD będzie chciał z nim jeszcze to zrobić?
– Hm? Czekaj. Wysuń się. – Poczekał aż kochanek wyjdzie z niego i obrócił się tak, aby nie pobrudzić się swoją spermą. Sięgnął do swoich spodni leżących na podłodze i wyjął paczkę nawilżających chusteczek. Czasami nosił je ze sobą, aby wytrzeć ręce, kiedy chciał coś na mieście zjeść. Kilka podał Caseyowi samego siebie doprowadzając do porządku. Nie zapomniał też o kocu.
– Nie było ci dobrze – mruknął McPherson.
– Z czasem będzie lepiej. Nikt nie jest mistrzem przy pierwszym razie. – Uśmiechnął się do niego. Chłopak wyglądał na przygnębionego.
– Bolało cię. Prosiłeś, żebym poczekał.
– Zrobiłeś to. – Wziął go za rękę. Nie nadawał się do pocieszania. – Naprawdę nie było tak źle, jak sobie wyobrażasz. Po prostu pośpieszyliśmy się. Mogliśmy poprzestać na pieszczotach, a do pierwszego razu znaleźć sobie jakiś pokój, ale nie narzekam, tygrysie. – Wyciągnął się do niego i pocałował. – Jak tylko tyłek przestanie mnie boleć, to powtórzymy seks i wtedy będzie dobrze.
– Chcesz to powtórzyć? – zadając to pytanie wyglądał tak samo niepewnie jak się czuł.
– Tak – odpowiedział wprost. – Chcę. Słuchaj, to nie był dla mnie pierwszy raz, więc nie zniechęciłeś mnie do tego, bo wiem jak może być. Tylko kolejnym razem faktycznie nie śpieszmy się i przygotujmy do tego. Natomiast teraz jedynie czego chcę, to się ubrać. Zimno się zrobiło. I Cas…
– Hm?
– Dobrze było. Naprawdę. – Widząc jego sceptyczne spojrzenie dodał: – No następnym razem się spiszesz lepiej, no. Jest dobrze. – Dał mu soczystego całusa w policzek zanim zaczął się ubierać. Do tego bardzo chciało mu się palić. W drodze do domu każe mu się zatrzymać i musi kupić sobie paczkę papierosów.
– JD?
– Hm?
– Ale dobrze? Nie będzie cię… tam… bolało.
Chłopak przewrócił oczami.
– Trochę, ale to minie. Jesteś uroczy będąc taki niepewny.
– Nie jestem uroczy, czarna wiedźmo. Chłopak nie może być uroczy. Spróbuj jeszcze raz mnie tak nazwać to…
– To mnie zerżniesz, tak żebym nie mógł chodzić? – Uniósł brwi skutecznie tymi słowami zamykając usta chłopaka. Roześmiał się z jego miny. – Nie bądź taki pruderyjny, mięśniaku.
– Nie jestem. – Zanim sam się ubrał złapał JD i go po prostu przytulił. Cieszył się, że sięgnął po to czego chciał. Z seksem mogli zaczekać, ale stało się. Następnym razem bardziej się postara. – Zobaczymy się dopiero w przyszłym roku.
– Dlaczego? – Odsunął się.
– Wyjeżdżam z rodzicami na dwa tygodnie. Wrócimy po Nowym Roku.
– No widzisz, a ja nie dałem ci prezentu.
– Dałeś, JD. Nawet nie wiesz ile mi dałeś – powiedział przytulając go jeszcze raz bardzo mocno. – Wesołych świąt, Emośku.
– Wesołych świąt – odpowiedział pozwalając trzymać się przez te silne ramiona i czując się w nich wyjątkowo dobrze.

6 komentarzy:

  1. Ja tak krociutko.
    Rozdzial fajny, podobal mi sie. Jednak historia Caseya ciekawa. Wczesniej mowilem, ze historia sie powtorzy i mialem racje, ale Casey to troche inna bajka. Tak jak partner Richiego nie lubil swojego przyszlego chlopaka. Roznica miedzy nimi byla taka, ze ten pierwszy byl gejem od zawsze, a Casey dopiero siebie odkryl. Mysle, ze to dzieki temu znioslem te historie. Pierwszy raz opisany super. Myslalem, ze bedzie cos typu ,,och jak cudownie, och boze, ojej, mocniej, szybciej", ale jestem pozytywnie zaskoczony, bo bylo bardzo naturalnie. No moze oprocz tego, ze przed seksem analnym JD powinien sie umyc, bo troche w srodku tego kalu jest, ale wiadomo to troche niesmaczne dla niektorych, wiec po o tym pisac xDD Chociaz skad on mogl widziec, ze bedzie uprawial seks.
    Co do Buntownika - wiesz dokladnie kiedy bedzie data publikacjo opowiadania na blogu? 2 czesc bedzie publikowana w tym samym czasie, co 1 czy 2 cz. masz zamiar publikowac po takim samym czasie, co pierwsza? Nie wiem czy dobrze napisalem. Chodzi o to, ze skoro 1 czesc byla na beezar, musimy tyle czekac na publikacje na blogu i jak w koncu ja opublikujesz to na 2 czesc bedziemy czekac tyle samo, co wtedy na 1?
    ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trudno przewidzieć spontaniczny seks, ale zaręczam, że JD dba o siebie i raczej Casey niespodzianek nie miał. :) Co do Buntownika to będę publikować go razem z 3 tomem Sideł. Zamiast dwóch rozdziałów telenoweli dam jeden, a innego dnia będzie Buntownik. Nie wiem jak będzie z publikacją 2 tomu. Ci którzy kupili pierwszy musieli na kontynuację czekać kilka miesięcy. Jak zrobię z blogiem to nie wiem. Okaże się w przyszłości. :)

      Usuń
  2. Boskie. ...*v* czekam na next. Weny życzę pozdrawiam :-D

    OdpowiedzUsuń
  3. Casey chwilami jest taki uroczo nieporadny :')
    No strasznie ich uwielbiam, no!
    To opowiadanie jest całe świetne!
    Podoba mi się to, że ich seks nie był do końca udany, bo zwykle w twoich opowiadaniach jest idealny ;) Lubię to ale ta nutka goryczy tylko upewniła mnie w miłości do ciebie jako do autorki :)
    /A

    OdpowiedzUsuń
  4. WItaj Luano.
    Przeczytałam już dawno ale dopiero teraz mogę skomentować.
    Niestety choróbsko trochę położyło moje plany.
    Rozdział mi się spodobał i te gorące relacje Caseya i JD.
    Casey trochę się pospieszył ale penie z czasem jakoś dogada z mężczyzną.
    Jestem tego niemal pewna.
    Wyczuwam dobre fluidy obu mężczyzn i będzie im ze sobą dobrze jeśli się postarają.
    Pozostaje czekać na ciąg dalszy!
    I pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej,
    cudownie, Casey och tak przyjechał i trochę się bał, rozmowa mi się bardzo podobała, uroczy, taki niepewny, choć ciekawi mnie jak się będzie w szkole zachowywać...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz. :)