Przypominam, że jutro 20 maja w Krakowie, w Massolit Books & Cafe,
z okazji festiwalu Queerowy maj, o godzinie 17 odbędzie się spotkanie
poświęcone internetowej twórczości LGBT. Pojawią się na nim autorzy i
autorki blogów oraz użytkownicy forów. Mnie tam nie będzie, ale na pewno
będą inni autorzy których twórczość znacie lub dopiero będziecie mieli
okazję poznać.
Więcej informacji znajdziecie tutaj: https://www.facebook.com/events/268627820138286/
Zapraszam na kolejny rozdział i dziękuję za komentarze. :)
Joshua zdjął okulary i
ucisnął palcami grzbiet nosa. Obraz tekstu rozmazywał mu się przed oczami, więc
była to pora, aby przestał czytać. Odłożył książkę na stolik i wstał, żeby się
czegoś napić. Kolejny dzień wolny, a on nie ma co robić. Chętnie spotkałby się
z Alexem, ale partner towarzyszył przyjacielowi w dniu otwartym, miejscowego
uniwersytetu. Może Alex zainteresuje się tym miejscem. Chciałby go mieć przy
sobie, niemniej liczył się z tym, że chłopak zechce wybrać uczelnię gdzieś
dalej. Nie miałby mu tego za złe.
Nalał sobie wody do
szklanki i oparłszy się tyłkiem o szafkę zaczął rozmyślać nad tym co jest
teraz, co może być i co było. W sumie jeszcze parę miesięcy temu nie
uwierzyłby, gdyby ktoś mu powiedział, że zakocha się w swoim uczniu. Czy
tamtego, pięknego wakacyjnego dnia dopuściłby do zawarcia znajomości z Alexem
znając prawdę o przyszłości? O tym, że Alex okaże się być jego uczniem, jak
trudne będzie okłamywanie innych, ukrywanie się i czekanie na kolejne wakacje?
Jeszcze w październiku, zanim zrozumiał co czuje do dziewiętnastolatka,
powiedziałby, że postąpiłby zupełnie inaczej. Natomiast dzisiaj każdemu
powiedziałby, że tamten dzień zesłał mu kogoś fantastycznego i, jeżeli ta
chwila miałaby się powtórzyć to zrobiłby to samo. Pozwoliłby przysiąść się
Alexowi do stolika, zaczęliby rozmawiać, spotykać się doprowadzając do tego co
mają teraz.
Czasami gnębiły go
myśli, że ktoś ich odkryje i będzie musiał się pożegnać z pracą nauczyciela,
która mimo użerania się z krnąbrną młodzieżą jest jego powołaniem. Przez to
coraz częściej nachodziły go myśli, że powinien poszukać sobie pracy w innym
miejscu. Być może wtedy nikt nie miałby mu za złe, że tworzy związek z uczniem
liceum. Alex skończył osiemnaście lat, nawet dziewiętnaście, i chociaż prawnie
dorosłość osiągnie w wieku dwudziestu jeden lat, tak już nikt nie powinien mieć
przeciw, że chłopak się z nim spotyka. Alex od osiemnastego roku życia mógł
uprawiać seks z kim zechce i nikt nie powinien oskarżyć Josha, że uwiódł
dziecko. Jedyną przeszkodą w byciu razem to właśnie ta sytuacja kim oficjalnie
są dla siebie. No i to, że do tej pory on sam nie zrobił coming out’u. To jest
jednak inny problem.
Popijał małymi łyczkami
wodę rozumiejąc, że sam o niczym nie zadecyduje. Tym bardziej, że chciał uczyć
Alexa. Dobrze się czuł będąc w ich klasie i móc co jakiś czas zawiesić na nim
wzrok. Niestety w ten sposób mógł wpaść w kłopoty i czas, by coś z tym zrobić.
Po pierwsze musi porozmawiać o tym z Alexem, a po drugie znaleźć sobie pracę w
innej szkole, najlepiej na uczelni. Jest tak wykształcony, że z powodzeniem
może tam uczyć, chociaż wolał przekazywać wiedzę w liceum.
– Może jednak zostawić
wszystko tak jak jest – mówił do siebie – a nie myśleć, że wszystko się wyda. –
Z tym że co będzie jak to się wyda? Czy nadal po wszystkim będzie mógł być z
Alexem? Czy mu pozwolą? Czy pomimo wieku chłopaka oskarżą go o pedofilię? Kto
wie jacy są rodzice Alexa i co ich wszystkich czeka.
Odstawił pustą szklankę
na blat szafki i poszedł do pokoju, w którym zrobił gabinet. Bardzo dobrze
mieszkało mu się w tym mieszkaniu i najchętniej to odkupiłby je od właściciela.
Nad tym też musi pomyśleć, tylko nie teraz, kiedy tak naprawdę przyszłość może
wszystko zmienić. Chyba że już teraz o nią zadba lub chociaż spróbuje to zrobić.
Usiadłszy przed
komputerem włączył przeglądarkę i zaczął poszukiwać informacji, które na tę
chwilę bardzo go interesowały.
Po jakimś czasie
dzwoniący telefon oderwał go od komputera. Wyłączając ten pochłaniacz czasu
odebrał komórkę nie patrząc uprzednio kto dzwoni. Dlatego jego zdziwienie nie
było małe, gdy w głośniku usłyszał głos mamy. Kobieta zaprosiła go do domu,
jeszcze bardziej go tym zaskakując. Przecież od tygodni nie mógł zobaczyć się z
bratem, bo nie wolno mu było przekroczyć progu domu. Podejrzewał, że ojciec
musiał gdzieś wyjechać, prawdopodobnie do swojego brata, którego raz w roku
odwiedzał, i dlatego rodzicielka pozwoliła mu przyjechać. O nic nie pytał,
tylko przebrał wygodne domowe ubranie na coś lepszego, założył płaszcz i zabrał
kluczyki od samochodu. Wychodząc jeszcze napisał do Alexa o tym gdzie jedzie i,
że zobaczą się popołudniu.
* * *
Alex schował telefon, w
duchu życząc partnerowi udanego spotkania. Współczuł mu takiej rodziny. On sam
zawsze miał rodzinę na medal. Może nie taką fantastyczną jak w wielu serialach,
ale równie dobrą. Nie ma tu na myśli tylko rodziców i wkurzającego brata, ale
też i dalszych krewnych. Wszyscy zostali tak wychowani, że wyrośli na
tolerancyjnych, pomagających sobie ludzi. Pamiętał jak zmarła ciocia, jak jego
rodzice pomagali jej mężowi, dzieciom i to że nadal to robią. Chyba musi
podziękować za to rodzicom. Za wszystko.
– Co u Josha? – zapytał
Richie. Właśnie siedzieli w do tej pory nieznanej im pizzerii i objadali się.
Kilkanaście minut wcześniej wyszli z uniwersytetu, bo nie było po co tam dłużej
siedzieć. Dowiedział się tego czego chciał i podjął decyzje co do dalszego
kształcenia się.
– Wyobraź sobie, że
jego mama poprosiła go, żeby przyjechał zobaczyć się z bratem.
– Tym niepełnosprawnym?
– Tak.
– To chyba dobrze.
– Bardzo dobrze. Josh
się tym zamartwiał. Opowiadałem ci o tym.
– Mhm – mruknął mając
pełną buzię.
– Złotko, kończ,
odwiozę cię, wpadnę do domu na trochę, a potem, kiedy Josh wróci jadę do niego.
– Nie poganiaj mnie, bo
oberwiesz w swój czerep.
– Wojowniczy się
zrobiłeś.
– Ma się rozumieć.
Czekaj wezmę jeszcze jedną colę.
– Zęby ci się
rozpuszczą.
– Będę seplenił. –
Richie wstał pokazując mu język.
– Dzieciuch. – Pokręcił
głową Alex. Chyba nigdy nie przestanie go uwielbiać. Nie tylko Jonathan, ale i
on sam cieszył się, że Richie zostaje. Jakoś nie wyobrażał sobie całych godzin
gadania przez Internet, ewentualnie telefon i nie mieć z nim kontaktu
osobistego. Owszem czasami w nocy zdarzało im się rozmawiać przez telefon, czy esemesować,
ale następnego dnia się widzieli.
– O czym myślisz? –
Richie postawił wysoką szklankę na stoliku pełną ciemnego płynu.
– O tobie. Super, że
zostajesz.
– Też się z tego
cieszę. Pewnie gdyby nie Johnny, wolałbym wyjechać i bardzo przeżywałbym to, że
nie uczestniczyłem w konkursie. Przy nim moje priorytety się zmieniły. Wiem co
chcę robić i będę do tego dążył.
Alex postukał palcami
po stole zastanawiając się przez chwilę czy chce zadać to pytanie, czy woli się
w to nie mieszać. Jednakże ciekawość zmusiła jego usta do otwarcia się i
wypowiedzenia słów:
– Jak tam z Jonathanem?
– O co konkretnie
pytasz? – Przytknął szklankę do ust i od razu wypił połowę napoju.
– Czy po tej waszej
intymnej rozmowie wy…
– Nie uprawialiśmy
seksu, ale było blisko – odpowiedział wprost ściszając głos. Nie miał przed nim
tajemnic, a już na pewno się nie wstydził się przed Alexem. Zauważywszy
uniesione brwi przyjaciela, kontynuował: – Tuż po przyjęciu weselnym taty.
Johnny odwiózł mnie i poprosiłem go, żeby został. Całowaliśmy się i tak dalej,
ale przerwaliśmy. Nie znaczy, że nic nie było, ale nie uprawialiśmy seksu.
– Nie chciał?
– Chciał, ja też, ale…
– urwał na chwilę nie bardzo wiedząc jak ująć w słowa to co chce powiedzieć. –
W pewnej chwili coś się zmieniło i po tym jak on mnie doprowadził ręką, tak
postanowiliśmy poczekać, tym bardziej, że obaj baliśmy się tego, bądź co bądź
ważnego kroku w związku.
– Może to i dobrze.
Kiedy ja to zrobiłem z Joshem po raz pierwszy, nie myślałem co robię, nie bałem
się. To było tak jakby, to miało się stać. Pierwszy raz zdarza się raz w życiu
i jest bardzo ważny. Dobrze, że zaczekaliście.
– Ta. Podobno jak
nadejdzie pora przestaniemy myśleć i to się stanie.
– Może. Ja wtedy na
pewno nie myślałem tą częścią ciała co trzeba. – Postukał się palcem po czole.
– Na pewno nie.
– To co idziemy? –
zapytał Alex po tym jak Richie ostatecznie skończył swój posiłek.
– Tak, ale tym razem ja
płacę.
– No właśnie jak tam z
kasą?
– Spoko. Tata
nadal opłaca rachunki i coś mi zostawia. Chciałem iść do pracy, ale powiedział,
że mam się uczyć. – Założył płaszcz, który wisiał przewieszony przez oparcie
krzesła. – Ale i tak postanowiłem, że do wakacji wytrzymam, a po liceum szukam
roboty. Nie będę niczyim utrzymankiem. Tata ma swoje wydatki. Do tej pory
przeżyję. Chcę jeszcze zrobić na wakacjach prawo jazdy. – Richie podszedł do
baru i zapłacił za cały obiad, po tym jak pracująca za ladą dziewczyna podała
mu cenę posiłku.
– Gdybyś czegoś
potrzebował…
– Już to mówiłeś.
Będę pamiętał. Do widzenia – zwrócił się do dziewczyny. Ta odpowiedziała, że
jeszcze zapraszają w swoje progi.
Wyszli na zewnątrz i
owiał ich mroźny wiatr. Śnieg pod stopami skrzypiał, gdy kierowali się w stronę
zaparkowanego samochodu. Mieli do przejścia kilkanaście metrów, bo nigdzie w
pobliżu nie dało się zostawić auta.
– Marzy mi się lato. –
Alex owinął szczelniej szal wokół szyi.
– Byś sobie czapkę ubrał,
a nie łaził z gołą czachą.
– Nie jest goła,
przecież ma naciągniętą skórę i włosy.
– Głupek. – Popchnął go
lekko.
– Palant. –
Również odwdzięczył się Richie’mu tym samym gestem.
– Brakowało mi tego.
– Mnie też. O
chodź zielone jest. – Podbiegli do świateł. Zauważył, że Richie nagle
spoważniał. – Co się dzieje?
– Ty i Johnny to
pytanie zadajecie zawsze w ten sam sposób. – Mimo że mieli zielone to i tak
Richie przed wejściem na jezdnię rozejrzał się. W tym świecie nie brakuje
kretynów jeżdżących na czerwonym świetle, więc wolał uważać.
– To znaczy jak?
– No jakoś tak… Nie
pytaj.
– Dobra, ale co jest? –
Znaleźli się na chodniku i już stąd widział swój samochód.
– Bo chodzi o tamtą
noc. On mi to zrobił ręką, a ja jemu nic.
– Był zły? – Alex wyjął
kluczyki z kieszeni.
– Nie, ale zawiedziony.
Nie mogłem się na to zdobyć. Ty też tak miałeś z Joshem? – zapytał, pomimo że
wiedział, że nie. Alex nie miał z niczym problemów, a on tak i trochę się bał,
że tak może zostać.
– Nie miałem. Ale
spoko, czasami tak jest, że nie od razu się coś zrobi. W sumie takie rzeczy nie
są proste. Tak jak z lodem, ja to robię bez problemów, ale ktoś inny nie zrobi
tego przez dłuższy czas. Ręką jest łatwiej, a mimo tego dużo ludzi ma opory.
Nie śpiesz się. – Doszli do jego auta i chłopak wyłączył alarm. – Wsiadaj, bo
nam tyłki umarzną.
– Josh nie miałby z
twojego pożytku.
– Ma się rozumieć. Co?
– spytał, kiedy Richie popatrzył na niego stając jak zamurowany z ręką
wyciągniętą w stronę klamki przy pojeździe.
– Czy tylko on ciebie…
To znaczy… No wiesz. – Policzki Richiego pokryły się rumieńcami i to nie
spowodowanymi przez mróz.
– Czy byłem stroną
aktywną? Nie – odpowiedział wprost
– Nie chce lub ty nie
chcesz? – On raczej chciałby w przyszłości, aby Johnny mu pozwolił się wziąć.
– No, nie. No… To dla
mnie jest dziwne, on jest starszy i tak jakby dominuje. Nie przeszkadza mi to.
– Ale nie chcesz w
ogóle być na górze?
– Czasami jestem. –
Puścił mu oczko i zaśmiał się.
– Alex, nie o to mi
chodzi – burknął zażenowany.
– Wiem, wiem o co.
Chciałbym, ale nie wiem czy on by chciał.
– Po prostu go zapytaj.
Ty mnie zmuszasz, do pewnych rozmów z Johnnym, to ja ciebie też zmuszę. O!
Zresztą cholera, po co ja w ogóle poruszyłem ten temat. Nie chcę nic wiedzieć,
to mój nauczyciel. Szlag. Teraz sobie za dużo wyobrażam. – Wsiadł do samochodu
cały czerwony i zajął się zapinaniem pasa we wtórze śmiechu przyjaciela.
– Ja…
– Nic nie mów. – Richie
uniósł rękę do góry chcąc powstrzymać Alexa przed powiedzeniem czegoś.
– Dobra. Chciałem tylko
powiedzieć, żebyś zamknął drzwi i dodać, że z Joshem i ze mną jakoś tak
wychodzi. Natomiast ty się nie spiesz i z czasem nie będziesz miał oporów.
– Oby. – Już nie chciał
wyjaśniać Alexowi co jest powodem oporów, bo czekałby go wykład i zmuszenie do
kolejnej poważnej rozmowy z Johnnym, a na to nie miał ochoty. Co się stało, to
się nie odstanie, a powiedzenie mu wszystkiego nic nie zmieni. – Jedźmy już do
domu.
* * *
Zapukał do drzwi domu,
w którym się wychował i wbrew pozorom, spędził udane dzieciństwo. Nie chciał
robić sobie nadziei, że coś się zmieni, bo na razie najważniejsze jest to, że
będzie mógł zobaczyć się z bratem. Gary z pewnością nadal pamiętał obietnicę,
że jeszcze się zobaczą. Dla tego chłopaka nie było ważne ile tygodni, czy
miesięcy mija, on nie zapominał. Będzie mógł mu wszystko wyjaśnić i przeprosić.
Drzwi się otworzyły, a
zza nich wyjrzała matka Josha. Przez moment żadne z nich nie wypowiedziało
słowa patrząc na siebie. Dopiero po chwili Joshua mając dość tego stania na
mrozie zapytał:
– Mogę wejść, czy może
powinienem zawrócić?
– Wejdź. Tylko nie
siedź za długo.
Skrzywił się na to „miłe"
powitanie.
– Oczywiście, mamo.
Wnioskuję z tego, że tata niedługo wróci.
– Wróci wieczorem, ale
czasami może zmienić zdanie i wyjechać od swojego brata wcześniej. Nigdy mnie o
tym nie informuje.
– W porządku. Zobaczę
się tylko z Garym i wychodzę. – Rozpiął płaszcz. – Co u ciebie, u was? Garego
dopadają ataki furii?
– Dobrze. Od czasu
pobytu w ośrodku wszystko jest stabilne.
– W porządku. –
Zawiesił wierzchnie okrycie na wieszaku, który zrobili razem z tatą. – Jest w
swoim pokoju?
– Tak – odpowiedziała
kobieta patrząc na zegarek, a po chwili znikając w kuchni.
– Nie, mamo, nie napiję
się niczego ciepłego. Po co? – zadrwił w pustą przestrzeń i przeszedł wąskim korytarzem
w stronę pokoju brata.
Chłopaka zastał
siedzącego na wózku inwalidzkim i patrzącego przez okno. Wyglądał jakby był w
swoim własnym świecie. Dopiero po chwili zareagował i spojrzawszy na Joshuę
uśmiechnął się.
– Cześć – przywitał się
mężczyzna.
– Cześć. Nie
przyszedłeś wtedy.
– Nie mogłem. –
Przysunął sobie krzesło siadając naprzeciwko brata. – Kiedy przyjechałem, ty
już wyjechałeś. Wierz mi, że bardzo chciałem się z tobą zobaczyć. Zawsze chcę.
Niestety nie mogę często cię odwiedzać. Nie wiem kiedy znów będę mógł przyjść.
– Szkoda. Zagrasz ze
mną?
Josh skinął głową,
samemu sięgając po warcaby. Taki był właśnie Gary. Pamiętał miesiącami
niespełnioną obietnicę, ale po przeprosinach zapominał i przechodził ze
wszystkim do porządku dziennego. Oczywiście wtedy, kiedy jego stan fizyczny i
psychiczny był dobry.
Grali prawie godzinę,
zanim do pokoju nie zapukała mama, próbując dyskretnie wyprosić Josha.
– Chhh… cę, żeby Josh
zzz… został – wydukał chłopak. Kiedy się denerwował, zaczynał się jąkać, a ręce
mu się trzęsły. Całe ciało się napięło. – Gra... amy.
– Ale ojciec…
– Mamo, jestem
dorosłym facetem, poradzę sobie z ojcem. Teraz jestem zajęty. Gary próbuje mnie
ograć, ale się nie dam.
– Josh, przyjdź innego
dnia. Nie chcę awantury.
– Nie! – Gary uderzył
pięścią w stół, tak, że cała plansza z pionkami podskoczyła i upadła na
podłogę.
– Wiedziałam, że
pozwolenie ci tutaj przyjechać to był błąd – warknęła kobieta na starszego
syna. – Muszę mu podać leki.
– On wie, że jak stąd
wyjdę, to długo mnie nie zobaczy. – Uklęknął na panelach zaczynając zbierać
pionki. – Dlatego się denerwuje. Uspokoję go, ale wyjdź stąd, mamo. – Położył
pionki na stole wraz z planszą. – Zagramy sobie jeszcze z Garym, a potem sobie
pójdę. Co, zagrasz ze mną jeszcze partyjkę? – zwrócił się do brata, a ten
pokiwał energicznie głową.
– I tak mu dam leki, bo
już czas. Nie chcę, żeby znów próbował sobie zaszkodzić.
– Wiem, ale pomyśl nad
tym co zrobić, żebym mógł się z nim częściej widywać. Raz na dwa tygodnie. Nie
proszę o częstsze wizyty – poprosił, z powrotem układając pionki na planszy.
– Pomyślę nad tym. Może
uda mi się namówić do tego waszego ojca. Gary dobrze na ciebie reaguje.
– Powiedz tatulkowi, że
nie zrobię z brata geja, jak sądzi, a uprzedzenia niech sobie schowa tam gdzie światło
nie dochodzi. To co, Gary, ty grasz białymi, ja czarnymi?
– Ty białymi, ja
czarnymi.
– W porządku. – Spędzi
z bratem jeszcze godzinę, uspokoi go, wytłumaczy kilka rzeczy, a potem
spokojnie wyjdzie licząc, że dość szybko tu wróci.
* * *
– Alex, co z tobą? –
zapytała pani Wilson, kiedy syn pocałował ją w oba policzki. Zresztą nie tylko
ją. Jej mąż również dostał ten prezent wraz z podziękowaniami.
– Nic ze mną, mamuśka.
Po prostu jesteście super rodzicami i tyle. – Nie byliby pewnie tacy
wyrozumiali dowiadując się jak naprawdę wyglądają jego korepetycje. – Naprawdę
jesteście ekstra.
– Ile chcesz kasy? –
zapytał ojciec.
– Co wy? Nie chcę kasy.
Ja tak sam z siebie.
– Co zmalowałeś? – głos
tym razem zabrała mama odkładając swoją torebkę. Dopiero wróciła z pracy, a syn
robi jej takie niespodzianki.
– Nic. Naprawdę. Słowo
honoru. – Położył dłoń na sercu. – Tylko tak sobie dzisiaj myślałem, jak to
niektórzy mają kiepskich rodziców i doszedłem do wniosku, że mimo to, jak
bardzo naganiacie mnie do nauki, do sprzątania i takich tam rzeczy, jesteście
najlepsi. Tylko tyle. – Pokazał swoje białe zęby.
– Dobra, jesteś
dorosły, wróć, kiedy chcesz – odezwał się tata wyciągając przy okazji portfel,
a po chwili podając synowi banknot o wysokim nominale.
– Dzięki, ale… Zresztą,
dzięki. – Alex wziął pieniądze hołdując zasadzie, że jak dają, to trzeba brać,
bo następnym razem mogą nie dać. – Przyda się. Mam na oku kilka książek do
kupienia.
– Znów książki? Masz
cały pokój nimi zawalony. – Kobieta otworzyła drzwi małej łazienki i umyła
ręce. – Też lubię książki, ale już nie mamy ich gdzie ułożyć.
– Richie ma pusty dom.
U niego będą leżeć. Przecież on jest jak szwagier, co nie? Należy do rodzinki,
więc niech pomoże. Dobra, to ja idę wziąć szybki prysznic, a potem robię mały
wypad.
– Masz kogoś? – spytał
tata męcząc się z przeklętą sznurówką od lewego buta.
– Kiedyś się dowiesz.
Tymczasem zmykam, nie chcę się spóźnić. Dzięki. – Wskoczył na pierwszy stopień.
– Pamiętaj o
bezpiecznym seksie – rzuciła za nim matka.
– Nie musiałaś tego
mówić. – Westchnął. Bezpieczny seks? To coś poszło się pieprzyć gdzieś hen
daleko, kiedy zrobił to pierwszy raz z Joshem i potem jeszcze wiele razy.
Godzinę później, dzięki
zapasowym kluczom, siedział w mieszkaniu u Josha i czytał gazetę, kiedy wrócił
jego kochanek. Mężczyzna pocałował go zimnymi ustami wsuwając mu lodowate
dłonie pod sweter.
– Gdzieś ty był, na
lodowcu? – Alex odskoczył od partnera.
– Tylko na dworze. Mam
świetny humor. Długo na mnie czekałeś?
– Nie. Przyjechałem z
piętnaście minut temu. Czytam sobie jakąś rubrykę ze strefą intymną.
– O. – Josh podążył do
kuchni, by zrobić coś gorącego do picia. Bardzo zmarzł, bo jeszcze zafundował
sobie spacer, po wyjściu z domu rodziców.
– No. Posłuchaj… A
zresztą opowiem ci, bo artykuł jest długi. Piszą o tych wszystkich tabletkach
na potencję. Wiadomo, że są to leki, nie?
– Mhm.
– No i, dużo zdrowych
mężczyzn, wiesz takich co to u nich wszystko działa, bierze te takie środki.
Wszystko dlatego, że chcą być jeszcze lepsi w łóżku, szczególnie z nową
partnerką. No i, okazuje się, że jeszcze gorzej wypadają. Czasami w ogóle nic
nie wychodzi. Tylko szkodzą tym sobie.
– Wiem. Bo zdrowi nie
powinni brać leków ani niczym się wzmacniać dopóki nic im nie dolega. Zresztą
te wszystkie leki na potencję nie sprawiają, że od razu ci stanie, jeśli nie ma
bodźca do tego. Ja się tym nie muszę przejmować. – Nalał do kubka gorącej wody,
zalewając torebkę herbaty, ale zostawił wszystko, by podejść do Alexa, którego
objął i przyciągnął do siebie. – U mnie wszystko działa sprawnie, prawda?
– Jak najbardziej. –
Upuścił gazetę na podłogę samemu obejmując Josha. – Mój sprzęt chyba też.
– No, twojego
„sprzętu” do końca nie wykorzystaliśmy.
– Hm? – Przechylił
głowę na bok.
Josh pochylił się do
ucha młodego partnera. Polizał je i chwycił koniuszek zębami. Dopiero po chwili
powiedział:
– Nie myśl, że nie
słyszałem tego co mówiłeś kilka tygodni temu. – Pocałował go tuż pod uchem.
– Co?
– Cytuję „Nie bądź
taki delikatny. Ja też mam penisa, więc w razie czego…” Nie pamiętam już czego
to dotyczyło, ale to zapamiętałem.
– A to. – Gorąco
zaczęło spinać się po jego ciele.
– Właśnie to. Chciałbyś
inaczej wypróbować swój sprzęt? – zapytał chrapliwym głosem Josh.
– Że jak?
– Chcesz go wsunąć we
mnie? – Położył dłoń na kroczu Alexa i uśmiechnął się pod nosem, kiedy chłopak
ze świstem wciągnął powietrze. Nie wątpił, że dostanie pozytywną odpowiedź.
oj Lu.... to takie oczywiste... pozdrawiam
OdpowiedzUsuńCo jest oczywiste?
UsuńLu, kupiłam wszystkie twoje teksty. Szczególnie kocham Buntownika.
Następny rozdział zapowiada się gorąco xD
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że John będzie mógł odwiedzać brata, a Richi w końcu porozmawia ze swoim partnerem.
Dużo weny :)
Pozdrawiam :)
Rozdział jak zwykle świetny, więc właściwie nie wiem co napisać ;) Napiszę więc tylko tyle, że nie mogę doczekać się następnego rozdziału:)
OdpowiedzUsuń/A
Mrr zamiana ról?
OdpowiedzUsuńI bardzo dobrze w końcu ktoś musi też być w związku kobietą xp ( wybacz określenie jakoś jedyne jakie przyszło mi do głowy).
Ogólnie rozdział ciekawy chociaż za wiele się nie działo.
spodobała mi się szczera rozmowa Alexa i Richiego.
Cudownie mieć takiego przyjaciela obok xp
pozdrawiam mocno :*
Witam,
OdpowiedzUsuńjak widać Josh naprawdę poważnie myśli o Alexie, ale ja nadal mam tutaj wrażenie, że coś się spieprzy, spotkał się z bratem, no i w końcu poruszył tą kwestię dominowania...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia