28 lipca 2019

Miłość w Limare - Rozdział 11


Hejo. :)
Bardzo Wam dziękuję za wszystko to co napisaliście pod ostatnim rozdziałem. Nawet nie sądziłam, że tylu Was tutaj zagląda i nawet są tutaj osoby, który kupują moje teksty, a jeszcze odwiedzają bloga. Dziękuję za każde słowo. Przyznam, że nawet chce mi się dzięki temu pisać, bo i do tego traciłam siły. Nie wiem co jeszcze napisać, poza tym, że cieszę się, że jesteście. :)
Na pewno po przerwie wrócę z publikacją tekstu, ale nie wiem jeszcze jakiego. Mam wybór pomiędzy "Na celowniku", ale jest jeszcze byt nowy w sprzedaży i chciałabym z tym poczekać, ale zastanawiam się nad publikacją starego tekstu "Zaufaj mi".  Co o tym myślicie? Nie pamiętam, abym go publikowała na blogu, nie ma go wpisie stron, więc chyba tego nie robiłam. Sama nie wiem co robić. Po przerwie pewnie zdecyduję. Na razie jednak przed Wami poniżej rozdział i pojawią się jeszcze dwa. :)



Klucz nasadowy wypadł mu z drżącej ręki, kiedy próbował odkręcić jedną z przerdzewiałych i zbyt mocno zamocowanych śrub w Lancii. Zaklął siarczyście podnosząc go oraz mając ochotę nim rzucić i coś rozwalić. Zapanował jednak nad sobą, by powrócić do pracy. Nie miał wszystkich części, bo nie było go stać na ich kupno, ale po drodze tutaj kupił jedną i postanowił ją zamontować, co dla niego oznaczało czas na odreagowanie i uspokojenie się. Niestety, jakoś mu się to nie udawało.
– Pieprzone wiadomości. Cholera! – krzyknął, kiedy śruba nadal nie mogła ruszyć. Na szczęście, jeszcze gdy Nino był dzieckiem, to tata pokazał mu co zrobić w takiej sytuacji w warunkach domowych, więc zastosował się do jego rady i po kilku minutach męki, chwili rezygnacji, udało mu się wykonać zadanie, którego się podjął. Co uznał za sukces i podarował sobie nagrodę w formie puszki piwa, jakie zakupił zaraz po wyjściu ze sklepu mechanicznego. Najchętniej to zalałby się w trupa, aby nie myśleć. Szczególnie do głowy przychodził mu Vittorio i czas tych kolejnych kilku godzin, które mogli spędzić ze sobą. Nie widział go od dwóch godzin i już nie potrafił bez niego normalnie funkcjonować. Bał się, że mężczyzna się wycofa. Co z tego, że zaproponował mu pieniądze by pomóc. Nino nie wierzył w takie pomoce bezwarunkowe. Zawsze było coś za coś. Za przysługi się słono płaciło. Dodatkowo nie chciałby pieniędzy Vittorio, bo nie mógłby ich oddać, a nie chciał czuć się tak, jakby mężczyzna płacił mu za seks. Nino mógł być kim był, ale w życiu nie zamierzał być dziwką.
Zamiast się uspokajać pracując przy silniku, jego myśli jeszcze bardziej go nakręcały. Dopił jedno piwo, potem wziął drugie od razu wypijając połowę. Żałował, że kupił tylko cztery. Ciągnęło go też do czegoś twardszego. Czegoś, przez co popadł w tak wielkie kłopoty. Jedynie myśl o tym trzymała go przed tym, aby nie pójść i nie zakupić ostatniej działki.
– Picie i praca chyba nie idą ze sobą w parze.
Nino skrzywił się słysząc głos brata. Jeszcze siostruni mu tutaj brakowało. Odwrócił się, będąc jeszcze bardziej niezadowolonym niż wcześniej.
– Co ty tu robisz? Nie powinieneś nalewać ludziom kawki? – zakpił.
– Dzisiaj już mam wolne. Wiedziałem, że będziesz i chciałbym pogadać zanim uciekniesz. – Ivo wsunął ręce do kieszeni wąskich spodni. Popatrywał na brata, który wydawał mu się jakiś inny niż zazwyczaj. – Coś się stało?
– A gówno cię to obchodzi panieneczko. – Obrysował brata wzrokiem i zapytał: – Co nie pomalowałaś się dzisiaj, ciotunio? Jak wyszłaś z domciu bez makijażu?
– Wiesz, że mnie nie obrazisz ani nic takiego. Skończyły się czasy, kiedy bolały mnie twoje słowa. Możesz sobie mówić co chcesz. Tym bardziej, że jesteś tak samo ciotą jak ja – warknął Ivo. Nie zamierzał znów ulegać bratu, dać się bić fizycznie czy psychicznie.
– Ja się przynajmniej nie maluję. – Nino dopił piwo i rzucił puszkę na trawę. Potarł ręką o udo osłonięte dżinsowymi spodniami, które pobrudził olejem.
– Potem to posprzątasz. Najpierw chcę pogadać. – Barista podszedł do brata, który oparł się o Lancię, wycierając szmatą dłonie.
– O czym to? O tym, że też lubię kutasy? Lubię, ale nie jestem taki jak ty. Nie pozuję na pierdoloną panienkę ze zwichniętym nadgarstkiem. Jeszcze ci, kurwa, dać sukienkę i dziewczyna jak się patrzy. Żaden facet z ciebie nie jest panieneczko.
Z oczu Nino pałała taka nienawiść, że Ivo gdyby był dawnym sobą, zrezygnowałby z tej rozmowy. O ile można to nazwać rozmową, kiedy jest się w każdym słowie wyzywanym. Odetchnął i powiedział:
– Przymknij się, Nino, bo nie zamierzam tego słuchać. Powiedz mi dlaczego ukrywałeś… – urwał, bo brat zaczął się śmiać. Ivo w tym co powiedział, nie widział niczego śmiesznego.
– Ukrywałem? Chodzi ci o to, że jestem gejem? A co, kurwa, miałem ogłosić to całemu światu, tak jak ty? Hej, jestem pedziem – powiedział cienkim głosikiem, śmiejąc się. – A może powinienem? Miałbym adoratorów aż stąd do Rzymu. Ustawialiby się w kolejce do mojej dupy.
– Przestać chrzanić! – krzyknął Ivo, mając niezmierną ochotę spoliczkować brata. – Może byś w końcu powiedział co ja ci zrobiłem, że tak mnie traktujesz! Chyba najwyższy czas na to, by sobie parę rzeczy wyjaśnić.
Nino zacisnął usta i zmrużył oczy, przyglądając się Ivo z zastanowieniem. Może faktycznie nadeszła pora, aby powiedzieć mu prosto w twarz o zdradzie, która zaważyła na wszystkim. W sumie ma trochę podobną przeszłość do Vittorio. Ich obu zdradziły osoby, na którym im zależało. Owszem sytuacje były inne, bo on nie traktował swojego brata w formie romantycznej, ale przecież odebranie bratu faceta też jest zdradą.
– Pamiętasz Ademaro?
Ivo podrapał się stopą po łydce, próbując przypomnieć sobie o kim mówi brat. Dopiero po dłuższej chwili pamięć powróciła, więc zabrał głos:
– To był twój przyjaciel. Starszy chyba o jakieś cztery, pięć lat. Nagle zniknął, a od tamtej pory też się pomiędzy nami zaczęło psuć. Co to ma z nim wspólnego?
– Nie wiesz, zdradziecka szujo? – Podszedł do Ivo agresywnym krokiem. Dawniej chwyciłby go za gardło i docisnął do ściany, ale obecnie wiedział, że ta jego wysoka, szczupła, siostrunia dałabym mu radę. Co więcej, mogłaby go powalić na ziemię, a takiego upokorzenia by nie zniósł. – Nie wiesz?! – krzyknął mu w twarz.
Barista nie cofnął się, bo nie czuł obaw. Pokręcił tylko głową, nie potrafiąc zrozumieć o co chodzi.
– Nie kojarzysz, co? Nie pamiętasz jak mi go zabrałeś? Ademaro był miłością mojego życia. Nie był tylko przyjacielem. Miałem siedemnaście lat i kochałem go jak głupiec. Nosiłem od niego obrączkę.
Ivo zmarszczył brwi, przypominając sobie tamte tygodnie.
– Ten pierścionek o którym mówiłeś, że go znalazłeś? I ja ci zabrałem faceta? O co ci chodzi?
– Tak, ten pierścionek. – Odszedł kawałek, by wziąć kolejną puszkę i otworzył ją. Wypił trochę, a kilka kropli pociekło mu po brodzie. Otarł je wierzchem ręki i spojrzał na Ivo. – Zamurowało cię, co? Powinno. Wtedy nie miałeś sumienia zabierając mi Ademaro.
– O czym ty bredzisz? Nigdy z nim nie byłem.
– Nie? Widziałem jak na ciebie patrzył. Sam mi powiedział, że cię adorował i dałeś mu dupy. Był twoim pierwszym. Był tobą zafascynowany. Podobało mu się to, że się malujesz. Cały czas o tobie mówił. Zawsze byłeś tylko ty i ty i ty, odkąd ciebie poznał. – Nie zwracał uwagi na zszokowany wyraz twarzy brata i niedowierzanie w jego oczach. – Zdradził mnie z tobą. Ty mnie zdradziłeś, odbierając mi kogoś kogo kochałem. Tak nie postępuje brat! Poza tym zawsze byłeś ty i tylko ty. Mama ciągle powtarzała, że jesteś wspaniałym synkiem. Tata to samo. Ale dobra, byłeś młodszy, więc przymknąłem na to oko. Potem dopiero zrozumiem jaką jesteś podstępną żmiją. Zabierałeś mi wszystko! Uwiodłeś Ademaro i zaciągnąłeś do łóżka, a on się mnie pozbył.
– Nigdy tego nie zrobiłem. – Podenerwowany Ivo przesunął rękoma przez włosy. – Nigdy z nim nie spałem. Ledwie zamieniłem z nim dwa słowa.
– Kłamca. Pierdolony kłamca!
– To prawda! W życiu mnie nie dotknął. Boże. – Przymknął powieki, a kiedy je otworzył zapytał: – Co on ci nagadał? Nie rozumiesz, że chciał się ciebie pozbyć? Zakochanego nastolatka. Zabawił się tobą i tyle. Teraz kiedy wiem, że jesteś gejem i mi o nim wspomniałeś, to zaczynam sobie przypominać tamte czasy. Może i mu się podobałem, ale on mi nie. Nie kręcą mnie mięśniaki i w dodatku totalne dupki. Nie miałem z nim pierwszego razu. Nigdy, ale to nigdy nic mnie z nim nie łączyło. To o to cała afera? Ta nienawiść do mnie? Rozbicie naszej więzi? Za co? Nic nie zrobiłem. – Miał łzy w oczach, patrząc na starszego brata. – Miałeś mnie za dziwkę, bo się maluję i przez to oddaję się każdemu? Pomyślałeś, że cię zdradziłem? Za to mnie lałeś i wyzywałeś?! Za coś czego nie zrobiłem?! Człowieku, jesteś idiotą. Dlaczego nie zapytałeś? Powiedziałbym ci.
– Powiedziałbyś mi? Może byś skłamał. Szuje jak ty zawsze kłamią. Nawet teraz – powiedział Nino, ale już nie miał takiej pewności co do tego, w co wierzył przez tyle lat. Zaczęły nachodzić go wątpliwości, tym bardziej że on też sobie więcej przypominał, ale nie zamierzał tego pokazać.
– Czyli dla ciebie zawsze będę kłamcą, który ukradł nastolatkowi miłość jego życia, co zaważyło na przyszłości. To jakaś telenowela, Nino? Dziecinne zakochanie zniszczyło więź, która była dla mnie ważniejsza niż cokolwiek innego. Nino, byliśmy tylko ty, ja i rodzice. Potem zabrakło taty, teraz mamy i w sumie zarówno ty i ja zostaliśmy sami z naszej rodziny. Tak naprawdę już nie ma nas jako rodziny. Dlaczego? Dlatego, że mi nie wierzysz. – To wszystko bolało tak mocno, że Ivo miał ochotę zwinąć się w kłębek i nie ruszać, czekając na powrót Fabiano i na jego objęcie. Nie był w stanie dłużej patrzeć na brata, znosić jego obecność. Cofnął się o kilka kroków. – Powodzenia przy samochodzie, braciszku – rzucił z goryczą w głosie. Miał ochotę wymiotować. Odwrócił się na pięcie i idąc w stronę wejścia do domu dopiero wtedy, kiedy Nino nie widział jego twarzy, pozwolił sobie na kilka spływających po policzku łez.
Tymczasem Nino stał nie mogą się ruszyć, a w głowie przewijały mu się obrazy sprzed lat. Ademaro był jego miłością. Wiedział, że tą jedyną na całe życie. Był w nim taki zakochany. Uwielbiał tego mężczyznę, a ten zabił tę miłość mówiąc mu, że on i Ivo spędzili ze sobą noc. Uwierzył tak łatwo, bo jakże mogłoby być inaczej, kiedy kochanek patrzył na jego brata tak, jakby chciał go pożreć w całości. Pamiętał tę fascynację Ademaro Ivem i zazdrość jaka zaczęła wkradać się do jego serca. W końcu zamieszkała tam na dobre, połączona z zazdrością o niemal wszystko co dostawał Ivo. Wzbudziła w Nino nienawiść, która rosła, oplatając go niczym winorośl oplata ściany domów. Potem z biegiem lat nadeszły narkotyki, pomagając urosnąć nienawiści na tyle, że pewnego dnia prawie udusił Ivo. Gdyby nie Salieri, zrobiłby to.
Bywałe chwile, że nawet nie pamiętał dlaczego brat wzbudza w nim tak prymitywne uczucie, które tylko niszczy. Domyślał się tego, ale pielęgnował je. Możliwe, że brat cały czas był niewinny. Nawet powoli się o tym przekonywał z każdą mijającą sekundą. Owszem nadal nie lubił tego, że Ivo się maluje. Nie zmienił zdania na temat tego, że makijaż jest przeznaczony tylko dla kobiet. To jednak nie było powodem tego co czuł do brata. Kpił z niego nazywając go siostrą lub panienką, ale to wszystko przez to, że wierzył w coś co mu wmówiono gdy miał siedemnaście lat. Głupi nastoletni mózg nie był w stanie myśleć po swojemu i zobaczyć prawdy. Nawet teraz trudno mu było myśleć inaczej.
– Chyba nadal mam mózg mnie z dawniej – powiedział do siebie, osuwając się na trawę. Oparł łokcie na zgiętych kolanach i schował twarz w dłoniach. Te cały czas drżały, a on nie potrafił się uspokoić na tyle, by się tego pozbyć.
Odgłos cichych kroków doleciał do jego uszu, ale nie ruszył się. Nie był w stanie w żaden sposób zareagować. Dopiero w chwili, kiedy ktoś usiadł koło niego i objął rękami poczuł, że jest w stanie wykonać jakiś ruch. Pozwolił się przytulić silnym, szerokim ramionom i otoczyć zapachem cedru.
– Spieprzyłem kawał mojego życia – wyznał.
– Ale masz szansę, by wszystko naprawić – odparł Vittorio, trzymając młodego mężczyznę przy sobie i nie zamierzając go nigdy puścić. Ucałował go w głowę.
Słyszał wszystko o czym Nino mówił i poniekąd go rozumiał. Młode serca, które zostają zranione, co uważają za wielką tragedię, potrafią wyhodować w sobie to, co Nino. Szczególnie kiedy sądzą, że ich miłość była tą jedyną. Z nim też tak było, ale odkąd kolejna miłość wkradła się do jego życia, nie biorąc zdania Vittorio pod uwagę, miał świadomość tego, że nie wolno pozwolić, aby coś okropnego co wydarzyło się w życiu, zaważyło na jego reszcie.
– Nic już nie da się zmienić. Nie ma na to czasu – rzekł Nino z rezygnacją w głosie, łamiąc serce prawnika, które nie mogło znieść tego, że ktoś kogo kochało się poddał.

*

Ivo patrząc przez okno, jak Vittorio przytula jego brata, odetchnął. Doszedł już do siebie po tym co usłyszał. Nie wiedział tylko co dalej robić. Poza tym, że ciężko mu było teraz być samemu. Chciał z kimś spędzić czas, ale nie zamierzał przeszkadzać partnerowi. Dlatego chwilę później wyszedł z domu i na piechotę udał się do Paolo. Mężczyzna powinien być w domu, bo dzisiaj bardzo wcześnie opuścił Amare pozostawiając kuchnię pod rządami Enrico. Dom przyjaciela nie znajdował się tak daleko, więc spacer dobrze mu zrobił. Miał czas na przemyślenie wszystkiego, przypomnienie wydarzeń z przeszłości w związku z Ademaro. Pomiędzy nim, a tym mężczyzną nic się nie wydarzyło. Może i był na celowniku chłopaka swojego brata, ale nigdy by nie zgodził się na jakikolwiek bliższy kontakt z nim. Gdyby tylko Nino powiedział wcześniej o co chodzi, a nie dusił przez lata tego wszystkiego, już dawno doszliby do porozumienia.
Tak jak przypuszczał, Paolo był w domu razem z córką i Deą, która przybiegła go przywitać. Pogłaskał szczeniaka, a potem przywitał się z przyjacielem, który chodził przed domem tam i z powrotem, mierząc coś krokami.
– Co ty robisz?
– To babsko, które nam ślub organizuje chce tu postawić namiot, w którym ustawi stoliki na przyjęcie. Muszę sprawdzić czy to się tutaj zmieści, czy nie lepiej przenieść tego dalej.
– Ale tam ma być przygotowane miejsce na ślub – przypomniał barista. – Wiesz, widok z góry na morze i tak dalej. Dobry plan do zdjęć.
– Tak, tak. Wszystko jeszcze można pozmieniać. Słowo daję, że tak się stanie. Bo gdzież ona chce tutaj mi pod drzwiami postawić to wielkie coś, które pokazywała na zdjęciu. W innym miejscu wszystko się zmieści. Tym bardziej, że na ślubie będzie tylko kilku przyjaciół i tyle. A nie połowa miasta.
– Aha. – Nie powiedział nic więcej na ten temat, bo doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że Paolo po prostu się denerwuje. – W czymś ci pomóc?
– Nie, rozgość się. Zaraz skończę.
Czekając aż DiCarlo wykona swoje zadanie, na które się uparł, podszedł do Gianny rysującej przy stoliku na tarasie.
– Co tam tworzysz?
– Małą syrenkę, ale coś jest nie tak. – Obróciła rysunek i pokazała fragment, który jej się nie podobał. Obrazek wskazywał postać z bajki, którą Gianna wciąż uwielbiała.
– Po prostu ręce wyszły ci nieproporcjonalne do reszty ciała. One zawsze są najtrudniejsze do narysowania. Spójrz, ta jest za cienka, ma dużą dłoń, a u tej dłoń jest za mała.
– Wiedziałam, że coś z nimi namieszałam. A co z oczami?
– Oczy są w porządku. Daj mi ołówek pokażę ci co zrobić z rękoma. – Po chwili z ołówkiem w ręku, pochylali się wraz z Gianną nad rysunkiem.
Pokazał nastolatce jak wszystko powinno wyglądać, mimo że rzadko rysował ludzi, a bardziej skupiał się na pejzażach, które w ostatnim czasie uwielbiał przenosić na kartkę szkicownika. Skupił się na rysowaniu, co pozwoliło mu się rozluźnić. Spędził kolejne minuty ucząc nastolatkę i dając mnóstwo porad, ale nadal uważał, że nie jest nauczycielem, bo chociaż miał niezwykły talent, to nigdzie nie uczył się rysunku. Gianna jednak uwielbiała go i to jak rysował, więc jakoś tym razem nie potrafił odmówić jej pomocy. Nawet nie zorientował się, kiedy zgodził się dać jej kilka lekcji, co ucieszyło trzynastolatkę.
– Jesteś genialny. Dzięki. Muszę dużo ćwiczyć i będę tak dobra jak ty. – Uśmiechnęła się do niego.
Pomyślał, patrząc na nią, że ona też była sama tylko z tatą i przyszłym ojczymem. Matka nigdy jej nie kochała i nawet nie zamierzała utrzymywać kontaktu z córką, pozbywając się praw do niej. On miał szczęście trafić na wspaniałych rodziców, a także na dobrego brata, który przez głupotę mężczyzny został zraniony i może przez to Ivo był w stanie mu wybaczyć to złe traktowanie.
– Ha, wiem co i jak i zaraz dzwonię do tego bab… – Paolo, który usiadł przy stoliku spojrzał na swoją córkę, która uniosła brwi. – Do tej kobiety – poprawił się – i wszystko jej wyjaśnię.
– Tato, wiem co chciałeś powiedzieć. Babsko to babsko i tyle. Znam takie słowa.
– Ale nie musisz znać wszystkich.
– Oj, tam. Pójdę na spacer z Deą. – Pocałowała tatę w policzek i pomachała Ivo, po czym zawołała suczkę.
Moretti patrzył jak nastolatka zakłada szelki psu i zapina smycz, a potem oddala się mówiąc coś do niej.
– Dobra, dzwonienie może poczekać. O co chodzi? – zapytał DiCarlo.
Barista długo zastanawiał się czy nie tylko chce, ale czy może powiedzieć przyjacielowi o tym, co dzisiaj usłyszał, ale chyba potrzebował z kimś porozmawiać, bo jego usta zaczęły mówić, zanim mózg im czegokolwiek zakazał. Słowa, które z siebie wyrzucał, poniekąd ciesząc się, że jak dawniej może porozmawiać z przyjacielem, niezmiernie go bolały, a żal do brata wypłynął na powierzchnię. Tyle wyzwisk, tyle ciosów, które od niego otrzymał za coś czego nie zrobił, nie było łatwe do wybaczenia. Niemniej, nawet nie znając powodu, zrobił to. Wystarczyło, że pomyślał o tym jak pojechał do Rzymu by tu sprowadzić Fabiano. Tylko po to, aby pomógł Nino.
– Wiem czemu mnie tak traktował i zanim coś powiesz, to też wiem, że na to nie zasłużyłem. Mimo tego ten dupek wciąż jest moim bratem. Jeżeli mi nie uwierzy, to nie będzie sensu, abyśmy utrzymywali ze sobą kontakt.
– Kiedy byłem w wieku Gianny babcia mi powiedziała, że nie ma na świcie nic ważniejszego od miłości i więzi rodzinnych – odezwał się Paolo. – Jedno i drugie sprawia, że człowiek żyje. Po części się z nią zgadzałem i nadal to robię, ale są granice. Nie ma usprawiedliwienia na to, co ci robił Nino. Chyba wolałbym zrezygnować z takiego brata.
– Mówisz tak, bo go nie lubisz. Poza tym jesteś kimś, kto nie wybacza łatwo lub w ogóle tego nie robi. Ze mną jest inaczej. Kocham swojego brata. Poczuł się skrzywdzony…
– To go nie usprawiedliwia. – DiCarlo pochylił się i położył rękę na dłoni Ivo. – Wiem jednak, że nie jesteś mną i będziesz się starał naprawić wasz kontakt.
– Dużo zależy od niego. Najważniejsze, że wiem o co chodzi. Głupia rzecz potrafi zniszczyć tak wiele.
– Nie lubię go, jak powiedziałeś i nie zamierzam usprawiedliwiać, ale dla niego wtedy to nie było głupie – powiedział kucharz nie wierząc, że to mówi. – Dla wielu nastolatków, którzy wyolbrzymiają różne rzeczy, wszystko jest najważniejsze. Pierwsza miłość zawsze jest tą, za którą daliby się zabić. Nino pochodził z tej grupy. Głupie natomiast było to, że pielęgnował w sobie tę złość.
– Błąd, którego może nigdy się nie naprawi – dodał przygnębiony Ivo.
Jeszcze przez chwilę rozmawiał z Paolo, a potem wrócił do domu. Nie zastał tam ani brata, ani Falcone. Westchnął na widok Lancii, której nawet za kilka dni się nie pozbędzie. Zniszczony rower brata stał obok i jakimś dziwnym trafem przypominał mu zniszczoną więź pomiędzy nimi. Kilka słów, brak zaufania, rozmowy narobiło szkód. Ich naprawa zależała od tego czy Nino mu uwierzy.
– Mamo, tato, pomóżcie. Nie chcę go stracić – szepnął spoglądając w niebo, po którym płynęło mnóstwo chmur.

21 lipca 2019

Milość w Limare - Rozdział 10

Mam do Was jedną prośbę. 
W poście na dole zawsze były ustawione okienka na Wasze reakcje. Usunęłam je i umieściłam tylko jedno "czytałam/czytałem". Zrobiłam to dlatego, że komentarze zazwyczaj zostawia dwie lub trzy osoby lub nikt i chcę wiedzieć ilu z Was czyta teksty na blogu. Także przeczytasz rozdział, kliknij w to okienko jeżeli nie piszesz komentarza. 
Przyznam, że czym jestem starsza tym mam coraz mniejszą ochotę publikować cokolwiek na blogu. Już nie jest to coś co mnie cieszy. Umieszczam tutaj niektóre teksty jedynie dla osób, które nie są w stanie, nie mają możliwości kupić moich tekstów. Aczkolwiek znam osoby, które takich możliwości nie mają, a to robią, bo wiedzą ile pracy w pisanie wkładają autorzy, a często nie kupują ci którzy mogą, a nie chcą tego robić, bo mają coś za darmo. Ale nie mam do nikogo żadnych pretensji. Stwierdzam tylko fakt. Piszę to ponieważ nie wiem ilu z Was czyta moje teksty na blogu i czy nadal jest sens w przyszłości go prowadzić. Jak powiedziałam, nie mam serca do blogowania. Jestem już na innym etapie życia i chciałabym wiedzieć czy nadal warto utrzymywać bloga. Po zakończeniu Miłości w Limare będzie przerwa. Może dłuższa niż dwa tygodnie, a co potem okaże się. Dużo zależy od Was. Od tego czy tu jesteście. Może odzyskam serce do blogowania. :)

Jeżeli ktoś przeczytał powyższe przemówienie to super, dziękuję. Jeżeli nie, bo nie ma na to ochoty to wróć i to przeczytaj, bo to jest ważne. 

Zapraszam na rozdział i dziękuję za komentarze. :)





Ciepłe usta na szyi, potem ramieniu wypalały gorący ślad, będący niczym tatuaż nie tylko na ciele, ale i na sercu Nino. Budził się powoli, wracając do rzeczywistości, która okazała się lepsza niż niejeden sen. Zamruczał i przeciągnął się jak kocur. Usłyszał przy uchu cichy śmiech.
– Prężysz się tak kusząco, że nie wiem czy cię dzisiaj wypuszczę z łóżka.
Ten szept i delikatny dotyk na biodrze, były tym co Moretti chciał mieć zawsze. Gdyby mógł zatrzymać tę chwilę, sprawić, że żadna przyszłość by nie nadeszła, zrobiłby to. Ta noc w ramionach Vittorio otworzyła przed nim świat, o jakim nawet nie marzył, nie chcąc ponownie poczuć rozczarowania. Nie miało znaczenia to, że był zamroczony pożądaniem. Doskonale wiedział jakie emocje odczuł i jakie uczucie kłębiło się w sercu. Tej nocy pokazał swoją duszę temu mężczyźnie, to kim naprawdę jest.
– To nie wypuszczaj – opowiedział przekręcając się na plecy i zaspanymi oczyma spoglądając na Falcone, który miał na policzku ślady odciśniętej poduszki. Dodać do tego wizerunku jego zmierzwione włosy, lekko opuchnięte oczy patrzące na niego tak, jak nikt nigdy tego nie robił i tym bardziej Nino pragnął zatrzymać czas. – Dla takiego widoku mógłbym poświęcić wszystko – wyszeptał wyciągając rękę by pogłaskać policzek mężczyzny. Zarost zdążył się już wykłuć i drapał go w palce, co okazało się przyjemnym doświadczeniem.
– Mogę to samo powiedzieć, Nino. Wiesz co?
– Co?
– Przekonałem się, że lubię patrzeć jak śpisz. – Prawnik podparł głowę na jednej ręce, a nogę wsunął pomiędzy nogi kochanka. Drugą ręką ogarnął mu z policzka i czoła zagubione kosmyki. Potem przesunął palcami od szyi, przez pierś, aż do brzucha dwudziestosześciolatka, by zaraz podążyć z powrotem tą samą drogą. Te drobne gesty przychodziły mu tak naturalnie. Tylko raz tak miał, ale wolał o tym nie myśleć.
–Przyglądałeś mi się jak śpię?
– Tylko kilka minut, ale to wystarczyło by stwierdzić, że to lubię.
– Co jeszcze lubisz? – zapytał Moretti, chwytając rękę Vittorio i prowadząc ją pod kołdrę w stronę swojego penisa. Odetchnął ciężej, kiedy poczuł palce na jądrach i niżej. Odchylił nogę by kochanek mógł go swobodnie dotykać. Pragnął poczuć dotyk tam gdzie najbardziej uwielbiał, a Vittorio dał mu to jakby czytał w jego myślach.
– Lubię też sprawiać ci przyjemność – odpowiedział Falcone, ostrożnie wsuwając palce do wnętrza kochanka. – Pamiętam, że jestem ci winien jeszcze jeden orgazm.
– Były trzy – przypomniał Moretti, nie potrafiąc już skupić się na rozmowie.
– A ja chyba wspominałem coś o czterech.
– Jesteś nienasycony, Vittorio – wyszeptał Nino, przyciągając mężczyznę do siebie.
– I kto to mówi? – odparł prawnik.
– Pasujemy do siebie idealnie – stwierdził dwudziestosześciolatek.
– Mhm. – Zgodził się Falcone. – To zajmijmy się tym twoim czwartym orgazmem. Lubię jak ci jest dobrze – powiedział, po chwili połączył ich usta ze sobą, nie zważając na poranny oddech, ani na nic innego. Jedyne czego chciał to połączyć się z Nino za pomocą ich ciał oraz serc.
Godzinę później po powolnym relaksującym seksie, wzięli wspólny prysznic i postanowili pójść do sklepu kupić coś na śniadanie. Vittorio również planował później wrócić do hotelu, by się przebrać i wziąć od Fabiano samochód. Nadal przeszkadzało mu to pożyczanie, ale nie miał innego wyjścia. Musieli z Nino kupić części do Lancii. Gdyby nie to, możliwe, że spędziliby dzień w łóżku.
Udali się do niewielkiego spożywczego sklepiku, w którym każdego ranka można było kupić świeże ciriole, bułeczki z dodatkiem dżemu. Były chrupkie na zewnątrz, a miękkie w środku, do tego niesamowicie pachniały. Vittorio je uwielbiał, więc wziął dużo więcej niż obaj potrzebowali i zapłacił. Obaj wyszli na dwór. Słońce dzisiaj już tak mocno nie grzało, ale nadal było ciepło. Im obu odpowiadała taka pogoda. Podczas drogi do domu niewiele mówili, jedynie często na siebie spoglądali. Nino miał świadomość, że ta sielanka dobiega końca. Za to Falcone układał sobie w głowie plan na przyszłość, nie wierząc, że tak się śpieszy. Ale jedenaście lat temu zrobił wprost przeciwnie i źle to się skończyło. Wracanie do fragmentu przeszłości powodowało u niego myślenie, jakby było dzisiaj gdyby nie został zdradzony, porzucony, a jego dziecko miałoby szansę urodzić się. Miał wtedy tylko dwadzieścia lat, głupie plany, marzenia które pewnego dnia legły w gruzach.
– Stało się coś? Masz dziwną minę – stwierdził Nino, po tym jak przyszli do domu i przygotowali śniadanie. Siedzieli razem przy stole w kuchni, a Vittorio wyglądał tak jakby odpłynął myślami gdzieś daleko. W dodatku jego oczy wyrażały cierpienie, które musiało w nim od dawna tkwić.
Falcone spojrzał na kochanka i szybko sobie przemyślał jego pytanie. Jeżeli chciał być z Nino, to młody mężczyzna musiał dowiedzieć się o tym rozdziale jego przeszłości, który sprawił, że przez lata nie chciał się z nikim wiązać. Tak miało być już do końca jego życia. Nie przypuszczał, że nagle na jego drodze stanie wkurwiający Nino Moretti, o którym nie przestanie myśleć, a który znajdzie dla siebie miejsce w jego sercu.
– Miałem dziewczynę – wyznał. – Razem chodziliśmy do liceum, poszliśmy wspólnie na tę samą uczelnię. Z tym, że ona chciała być naukowcem. Byliśmy razem trzy lata. – Wziął kubek z kawą do ręki i wpatrzył się w czarny płyn. Do tej pory przed nikim się nie otworzył. Jedynie Fabiano wiedział o tej części jego życia jakieś nikłe, nic nie znaczące szczegóły. – To jest coś o czym nikomu nie mówiłem. Nawet moi rodzice nie znają całej prawdy. Kochałem Kristen. Była kimś za kogo mógłbym oddać życie. Okazało się, że po trzech latach związku ona nie czuje tego samego. – Odwrócił kubek w dłoniach bawiąc się nim, co pokazywało, że jest zdenerwowany. – Zaszła ze mną w ciążę.
Nino zmarszczył brwi. Tego się nie spodziewał. Vittorio był ojcem? Zaraz poznał odpowiedź na to pytanie.
– Zrobiła skrobankę. Nigdy nie poznałem swojego dziecka. Nawet nie wiem czy to byłaby dziewczynka czy chłopczyk. – W tym jak mówił, jasno można było wyczytać, że to wciąż go bolało. – To była zdrada, której się nie spodziewałem. Zdradziła wszystko to, co sobie obiecywaliśmy. Powiedziała, że nie zamierza być matką, bo kariera jest dla niej ważniejsza. Ja nie byłem też dla niej ważny. Wyznała, że podczas naszego związku zdradzała mnie, ale była pewna, że dziecko było moje. Doskonale znała datę jego poczęcia.
– Jeżeli cię okłamywała to mogła i w tym to zrobić – stwierdził Nino, który nie bardzo wiedział jak się zachować.
– Mogła, ale miała wyniki badań i zapisano tam czas poczęcia. – Zaśmiał się smutno. – Wiesz, zrobiła sobie badania jakby planowała urodzić to dziecko, a tydzień później się go pozbyła. Suka – wymknęło mu się, pokazując jak bardzo jej nienawidzi. Nacisnął palcami kąciki oczu zanim kontynuował: – Wtedy przysiągłem sobie, że już nigdy nie pozwolę, aby ktoś mnie zranił i złamał. To oznaczało nigdy nie pokochać. – Spojrzał z determinacją na Nino. – Udawało mi się to, dopóki nie spotkałem ciebie.
Nino poczuł się tak, jakby ktoś uderzył go w pierś. Doprowadziło to do utraty oddechu. Vittorio właśnie wyznał mu miłość, a on nie miał pojęcia co robić. Wiedział co czuje, ale przez wszystko co usłyszał, jakoś nie potrafił mu tego powiedzieć. Na szczęście głośnie pukanie do drzwi wybawiło go od problemu.
– Spodziewasz się gości? – zapytał prawnik. Po swoich słowach obserwował uważnie Nino i chociaż nie otrzymał odpowiedzi, to nie miał mu tego za złe. Tej nocy zobaczył wszystko w oczach Morettiego, a po tym co chwilę temu wyznał o swojej przeszłości, nawet on nie byłyby w stanie odpowiedzieć. Pośpieszył się z tym wyznaniem, ale chciał, aby kochanek dowiedział się, że jest jedyną osobą, którą zdołał pokochać w ciągu minionych jedenastu lat.
– Nie. Poza Ivo, który ma klucz, nikt mnie nie odwiedza. – Nie dodał, że także nikt nie puka poza tymi, którzy przypominali mu co go czeka.
Oblał go zimny pot, kiedy minutę później zobaczył leżącą pod drzwiami białą kopertę. Sparaliżowany strachem nie potrafił jej podnieść. Jeszcze wczoraj nie zależało mu na życiu tak bardzo, aby walczyć o przetrwanie. Za to dzisiaj bardzo chciał żyć, istnieć, bo miał dla kogo. Falcone go chciał, poprosił go aby był z nim, a chwilę temu wyznał miłość.
– Co to jest? Czemu tego nie weźmiesz? – Vittorio spojrzał na Nino i bardzo nie spodobał mu się strach na jego twarzy. Dlatego schylił się i sam po nią sięgnął. Kiedy ją otworzył Nino zaczął protestować, ale było już za późno. Przeczytał wiadomość z dołączonej do koperty kartki.
– Nie powinieneś był tego widzieć – rzekł stłumionym głosem Moretti.
W tej chwili w prawniku nie pozostało nic z tego wrażliwego mężczyzny, jakim był przed momentem. Vittorio patrzył na kochanka oczami, które karciły go jakby Nino był dzieckiem. W głosie Falcone natomiast, słychać było wyraźną wściekłość, kiedy zapytał:
– Powiesz mi co to ma znaczyć? Czy mam się domyślać?

*

Ivo zrobił z mleka kolejne swoje mini dzieło sztuki i podał kawę klientce. Przedpołudnie w Amare tego dnia było bardzo leniwe. Stali klienci, głównie starsze osoby, które nie musiały iść do pracy czy szkoły, rozkoszowali się późnym śniadaniem. On nie miał prawie nic do roboty, a wolałby, aby było inaczej. Nie miałby czasu rozmyślać o bracie, o Fabiano i jego chęci wykonania tak trudnego kroku, jakim może okazać się spacer po plaży. Doskonale pamiętał każdy atak partnera i jak serce mu się ściskało, widząc go takim przerażonym. Chciał go jednak wspierać i pomoże mu w tym kolejnym kroku. Nie ważne czy będzie udany czy nie. Fabiano i tak wiele dokonał. Jeszcze na początku ich związku, kiedy razem zamieszkali, nie był w stanie spojrzeć na morze, stojąc przed ich domem. To na szczęście minęło. W gorszych dniach po prostu spuszczał wzrok, zamykał się w domu i grał. Tak gnębiące mężczyznę nocne koszmary, nie zdarzały się tak często jak dawniej. Jeżeli jakiś się pojawiał, Ivo zawsze był przy Fabiano.
– Dupek – powiedziała Giovanna, stawiając na kontuarze metalową tacę. Przysiadła na hokerze.
– Kto? Ja? – zapytał Ivo wracając do rzeczywistości.
– Nie ty, tylko Paolo. Mój durny kuzyn. Nie chce zaprosić mojej mamy na swój ślub. To przecież siostra jego mamy. Bliska osoba.
Barista odchrząknął, zanim się odezwał.
– Wybacz, ale o ile mi wiadomo twoja mama nie aprobuje związku Paolo z Domenico. Powiedziała mu, że będzie się smażył w piekle wraz ze swoim bękartem. Też bym na jego miejscu nie zaprosił jej na ślub.
– Wiem jaka jest mamusia. Ale dla zasady mógłby to zrobić.
– Możesz jeszcze z nim porozmawiać.
– Taa mogę, ale nic nie zdziałam. Zresztą ona nawet mojego faceta nie lubi. W końcu kogoś poznałam, a jej przeszkadza to, że on nie chodzi do kościoła i na pewno mnie odciągnie od Boga. A przecież miłość to miłość. W dodatku tutaj go poznałam. – Westchnęła, rozglądając się po sali rozmarzonym wzrokiem.
– A co ma z tym wspólnego Amare? – zapytał.
– Nie wiesz? Tutaj ludzie poznają swoje drugie połówki i nagle są ze sobą. Nie słyszałeś, że tydzień temu jedna para wzięła ślub? Wpadli na siebie około roku temu, właśnie w Amare. Trzy inne pary mają wyznaczone daty. Mówię ci, to miejsce łączy ludzi. – Ponownie westchnęła. Wzięła tacę i wstała. – No nic, dzięki za rozmowę. Trochę mi nerwy przeszły, więc wracam do pracy.
Kiedy odeszła, Ivo pomyślał, że coś może być w tym co powiedziała. Fabiano także mu o tym wspominał. To by znaczyło, że Nino i Vittorio mają szansę być razem. Jakoś tego nie potrafił sobie wyobrazić. Tych dwóch mężczyzn od pierwszej chwili, kiedy się poznali, kłóciło się zażarcie. Nino życzył prawnikowi śmierci, a ten nie był mu dłużny. Podczas obiadu opowiedział o tym partnerowi.
– Frustracja seksualna – odparł Salieri, racząc się ukochanym espresso oraz spaghetti carbonara. – Wtedy nie mogli nic z tym zrobić, więc się żarli jak pies z kotem. – Pamiętał jakby to było dziś, kiedy Nino nazwał jego przyjaciela skurwielem i kazał mu iść do diabła. – Natomiast obecnie sądzę, że działają inaczej. – Posłał ku Ivo wymowne spojrzenie.
– Może skończą w łóżku, ale nie w związku. – Zastanawiał się Moretti, zapominając o swojej sałatce.
– Skarbie – Fabiano wziął partnera za rękę – jeszcze ponad dwa miesiące temu też nie widziałem nas w związku. Co tam, nawet nie wierzyłem w miłość. Mówię ci, Amare czyni cuda. – Puścił oczko do Ivo.
– Same cuda nie pomogą, jeżeli ludzie nie chcą się zaangażować – odpowiedział barista. – Sądzisz, że są teraz razem?
– Są razem. Na tyle zajęli się sobą, że Vittorio zapomniał, że miał odebrać ode mnie samochód. Jak widzisz Maserati stoi na parkingu przed bistro. Coś mi się wydaje, że naprawa Lancii odejdzie na razie w zapomnienie – rzekł, po czym ponownie zajął się posiłkiem bo był głodny, a przez najbliższe godziny musiał spędzić czas w sądzie i zająć się sprawą dzieci maltretowanej kobiety. Nie mógł pozwolić, aby mąż, który był sprawcą nieszczęścia odebrał jej potomstwo.
Ivo także skupił się na swoim posiłku, ciesząc się, że mógł zjeść obiad z partnerem, ale i tak nie mógł wyprzeć myśli o tym, że Nino i Vittorio mogą znajdować się teraz w łóżku. Nadal dziwnie się czuł z tym, że jego brat jest homoseksualistą. Kolejny temat, który musiał z nim poruszyć.

*

Na stole w mieszkaniu Nino leżały trzy rozłożone kartki. Vittorio wpatrywał się w nie, z krążącym mu po kręgosłupie niepokojem. Nino stał przy oknie, patrząc w nieokreślony punkt. Od kilku minut trwała pomiędzy nimi cisza. Dopiero prawnik ją przerwał.
– Dlaczego mi nie powiedziałeś, że ci grożą śmiercią? Dlaczego nawet słówka nie wspomniałeś, że masz aż tak wielki dług? Skąd w ogóle on się wziął? To nie tylko kredyt za narkotyki, które brałeś, prawda?
– Nie. Chciałem zacząć sprzedawać. Dostałem próbkę towaru, ale zużyłem. Jeden woreczek był warty tyle, że… – przerwał. Nie musiał tego tłumaczyć. Falcone doskonale wiedział na czym to wszystko polega i ile kosztuje.
– Masz czas do jutra! – wykrzyknął prawnik. – Do jutra! Niech cię szlag, Nino za to twoje milczenie.
Moretti odwrócił się także zły.
– A co miałem zrobić, kurwa?! Żalić się jak ciota i płakać?!
– Tak, bo lepiej się dać zabić niż poprosić o pomoc! – Podszedł Nino i chwycił go mocno za ramiona, mając gdzieś to, że może zostawić mu sińce. – Dałbym ci pieniądze!
Dwudziestosześciolatek zaczął się śmiać. Odepchnął Falcone i rzekł:
– Idź do diabła! Nie potrzebuję jałmużny i opłaty za kilka godzin gorącego seksu. Jeżeli chcesz wiedzieć to zamierzałem cię uwieść i zmusić byś mnie zabrał do Rzymu. Zniknąłbym.
Słowa Nino zabolały Vittorio, ale domyślał się czegoś takiego. Może mocniej by to go ukłuło, gdyby nie znał najprawdziwszej prawdy, która nie miała nic wspólnego z tym co powiedział mężczyzna.
– W ostatniej wiadomości grożą, że zemszczą się na twoim bracie – przypomniał prawnik.
– Mam w dupie mojego brata! Niech go nawet zabiją, kurwa!
– Zachowujesz się jak pięciolatek. Poza tym nie myślisz tak.
Nino już sam nie wiedział, co tak naprawdę ma myśleć. Gdyby wcześniej podniósł tę wiadomość, nie działoby się to co teraz. Mieli spędzić ze sobą piękny dzień, tymczasem wszystko się waliło. Mógł się tego spodziewać, bo przecież przez całe jego życie tak się działo. Nawet z Vittorio bajka nie mogła długo trwać. Rozgoryczony, zrozpaczony i przerażony przyszłością, wyszedł z pokoju udając się do niewielkiego korytarzyka przy wejściu.
– Dokąd się wybierasz? – zapytał Vittorio idąc za kochankiem.
– Dokądś, gdzie coś zajmie mój umysł, zanim mnie lub kogoś szlag trafi – odpowiedział Moretti zakładając trampki. – Wychodząc zatrzaśnij drzwi.
Falcone nie zatrzymywał Nino, bo czuł, że to by tylko narobiło większej szkody. Podejrzewał gdzie go później znajdzie. Kochanek nie mógł ukryć bólu w oczach, pokazującego stratę i zawód. Wątpił też, że Nino nie zależało na bracie. Musiałby być naprawdę złym człowiekiem, aby życzyć Ivo śmierci. On może nie znał go długo, ale poznał na tyle, żeby dostrzec, że Nino Moretti jest całkiem inną osobą, niż pokazuje na zewnątrz.
– Zamierzam cię uratować – powiedział bardziej do siebie niż do chłopaka, którego już nie było.
Wrócił do pokoju i wziął kartki, a także swój telefon. Jego mózg zaczął pracować na najwyższych obrotach, tworząc plan, który miał nadzieję, że się powiedzie. Będzie potrzebował do tego tylko małej pomocy. Z czym zwróci się do przyjaciela, który go nigdy nie zawiódł.
– Fabiano, mam prośbę.