Nie wierzył w to co
zrobił. Związał się z JD? Tak po prostu? W jednej chwili? Zadawał sobie
pytania, na które od razu odpowiadał. Zrobił to, ziemia się nie rozstąpiła z
tego powodu pochłaniając go w swoje czeluście. Ma chłopaka. Nikomu nie może o
tym powiedzieć, ale ma chłopaka.
– Zbladłeś – stwierdził
JD odstawiając pusty talerzyk na podłogę i przysuwając się bliżej swojego
partnera. Obaj zajęli miejsca na łóżku opierając się o ścianę i pałaszując
słodkości.
– Chyba właśnie dotarło
do mnie co zrobiłem.
Popatrzył poważnie na
Caseya. Czyżby jego szczęście trwało tylko chwilę?
– To znaczy? – zapytał
ze ściśniętym gardłem.
– Przez tyle lat
nienawidziłem siebie. Tego jaki jestem. Chciałem być „normalny”. Uciekałem od
prawdy jakby ona mnie parzyła.
– Bardzo dużo chłopaków
i dziewczyn tak ma. Nie potrafią siebie zaakceptować.
– Wiem. JD, tylko oni
chcą założyć rodziny, mieć dzieci, boją się odrzucenia przez społeczeństwo.
Natomiast ja bałem i nadal boję się tego ostatniego, lecz zawsze chciałem mieć
chłopaka. Na dobre i na złe. Z którym mógłbym spędzać czas, śmiać się, nawet
płakać jeśli zajdzie potrzeba, kochać się, istnieć. – Odwrócił się bardziej w
jego stronę i wziął za rękę. – Teraz to mam i trochę mnie to przeraża.
– Co to dla mnie
znaczy? Czy to przerazi się tak, że skoro dzisiaj w jednej chwili podjąłeś
decyzję bycia ze mną, tak jutro mnie
zostawisz? – Kolejny chłopak nie mógł mu tego zrobić. Wpakował się w coś, czego
nie planował i co znów ma dostać kopniaka do tego tak od razu?
– Nie. – Pogłaskał go
po policzku. – Pomimo tego nie mogę ci niczego obiecać. Nie wiem co będzie
jutro. Chcę żyć tym co teraz. Jestem głupim chłopakiem, ty bardzo mądrym, nie
tylko jeśli chodzi o naukę, ale o życie.
– Nie jesteś głupi.
– JD, daj mi dokończyć,
bo nie prędko usłyszysz moje zwierzenia. – Zaczął bawić się jego palcami. – Na
tym wyjeździe przemyślałem sobie parę rzeczy i zrozumiałem, że nie chcę uciekać
przed czymś czego pragnę. I tęskniłem za tobą. Telefony to nie to samo, co
siedzenie tutaj, dotykanie cię. – Splótł ich palce ze sobą skupiając swój wzrok
na nich. Tak łatwiej mu się mówiło. – Wiem, że chcę być z tobą. Nie zamierzam tego
zmieniać. Nie powiem ci, że cię kocham, bo nie wiem co czuję. Chyba po prostu
zadurzyłem się w tobie jak głupiec, ale to nie miłość – wyznał przenosząc
spojrzenie na jego twarz. – Lubię być z tobą, rozmawiać, całować cię. Owszem
zaczęło się od tego, że cię pożądałem. Bardzo cię chciałem. Byłem ciekawy jak
to jest być z chłopakiem. Teraz dołączyło do tego coś więcej. Dlatego mimo
wszystko mam trochę obaw. Nic nie mogę ci obiecać. Tak samo jak nie chcę, żeby
nasz związek wyszedł na jaw. Co więcej, żeby to, że jestem homo nie wyszło na
jaw, bo będę skończony w drużynie – wiesz jak traktuje się gejów w drużynach
sportowych, szczególnie kiedy jest fizyczny kontakt z drugim facetem – w domu,
w życiu – dokończył.
– Też nie jestem out.
– Dobra, ale jakoś
szczególnie nie boisz się, że ktoś się dowie.
– No, nie.
– Właśnie. Ze mną jest
przeciwnie. W każdej sekundzie żyję tym strachem. Nigdy się nie ujawnię i ty
albo to zaakceptujesz, albo… nie wiem co. – Wzruszył ramionami.
– Sam powiedziałeś,
żebyśmy żyli tym co tu i teraz. Nie ważne jest jutro. Równie dobrze jutro może
nastąpić koniec świata. Nawet moja mama nie wie, że jestem gejem. Przynajmniej
tak sądzę. Niemniej chyba coś wyczuwa. Wiesz, że jeśli mnie o to zapyta nie
zaprzeczę. Nie wiem tylko co zrobi.
– Wiem, co moi by
zrobili. Wolę nawet o tym nie myśleć. – Poprawił się na łóżku podciągając jedną
nogę pod siebie. – Żyję w ukryciu i chcę, żeby tak zostało. Nie jestem z tego
powodu szczęśliwy, ale nie zmienię się. Moi rodzice by mnie zabili. Twoja mama
cię kocha. Powiedz mi tylko jedno gdzie jest twój tata?
JD wyjął dłoń z dłoni
swojego chłopaka. Wygramolił się z łóżka i podszedł do biurka. Otworzył jedną z
szuflad i z jej dna wyjął fotografię. Podał ją Casey’owi.
– To mój stary. – Z
powrotem zajął swoje miejsce. – Siedzi w więzieniu. Ma jeszcze parę lat.
– Dlaczego? – Casey
przyjrzał się mężczyźnie na zdjęciu. Wyglądał młodo, czarne włosy, krótka
bródka i twarz podobna do JD oraz Ryana. Pozostałe dzieciaki bardziej
przypominały swoją matkę.
– Typowy bokser, tylko
nie bił się na ringu, ale sam wolał bić żonę i dzieci.
McPherson natychmiast
uważnie popatrzył na JD. Jego ojciec był jaki był, ale nigdy nie podniósł na
niego ręki. Raz się zdarzyło, ale go nie uderzył. Co innego byłoby gdyby się o
nim dowiedział prawdy. Zabiłby go.
– Uderzył cię?
– Częściej mamę, ale mi
się też dostało. Pewnego dnia omal nie zabił mamy i Danny’ego. – Usiadł po
turecku. – Wróciłem ze szkoły kiedy… Tamtego dnia był pijany, chciał pieniędzy na
alkohol. W domu z kasą było kiepsko. Mama harowała na nas wszystkich. Jest
przecież młoda, a sam widzisz, że wygląda starzej. Życie dało jej w kość
głównie przez niego. Wtedy ona nie miała nic, aby mu dać i mieć spokój. Uderzył
ją. Danny chciał go powstrzymać. – Potarł dłońmi uda denerwując się. Nikomu
tego nie opowiadał. – Ojciec uderzył mojego brata. Chłopak poleciał na szafkę
walnął w nią głową. Mama rzuciła się, aby mu pomóc, tata oderwał ją od niego,
pobił. Akurat w tym momencie wróciłem do domu. Zadzwoniłem po policję. Nie wiem
jakim cudem zatrzymałem go w domu. – Nie wspominał, że jemu też się wtedy
dostało. – Przyjechali, zabrali go. Od tamtej pory wszystko się zmieniło.
Ojciec został skazany i siedzi, ma zakaz zbliżania się do nas. Mama się z nim rozwiodła.
Jakoś powoli bez niego zaczęliśmy wiązać koniec z końcem. Danny spędził w
szpitalu jakiś miesiąc. Operowali go, bo po uderzeniu zrobił się krwiak. Jak
widzisz na szczęście nic mu nie jest.
– Dlatego poszedłeś na
sztuki walki.
– Tak. Chcę umieć
obronić siebie i bliskich. Poza tym polubiłem ten sport. Muszę cię kiedyś
zabrać na trening.
– Chętnie zobaczę jak
komuś kopiesz dupsko. – Zaśmiał się rozładowując poważną atmosferę.
– To może w przyszłym
tygodniu?
– Nie ma sprawy. –
Oparł dłonie po obu bokach ud JD i pochylając cmoknął go w usta. – Dziękuję, że
mi to powiedziałeś.
– Dlaczego nie? Masz
prawo wiedzieć. Też nie lubię się zwierzać, ale czasami…
– Czasami trzeba coś z siebie wyrzucić. JD, muszę
zmykać. Matka kazała mi być w domu o dwudziestej. – Skrzywił się. – Jakaś
narada rodzinna. Nie znoszę tego.
– Szkoda, że idziesz.
Dwie godziny z tobą to zdecydowanie za mało.
– Też tak sądzę. –
Jeszcze raz objął ustami wargi JD na krótką chwilę. Czuł, że dzisiaj
powiedzieli sobie bardzo dużo i zbliżyli się do siebie. – Będziemy mieć więcej
czasu. I powiedz swojej mamie, że to ciasto jest pyszne.
– Powiem. Zobaczymy się
jutro w szkole? – Wsunął dłoń w jego króciutkie kosmyki.
– Jakoś pozbędę się
Adama. To na twoim piętrze, w tym samym miejscu? – Gdy JD kiwną głową jeszcze
raz go pocałował, chcąc nasycić się nim na te kilka kolejnych godzin.'
* * *
Następny dzień powitał
uczniów słoneczną pogodą aż na ich ponure ostatnio twarze wypłynął uśmiech.
Poza jedną osobą. Richie całą noc uczył się do dzisiejszego sprawdzianu i teraz
czuł się niczym zombie. Razem z Alexem lub sam, dosłownie wlókł się korytarzami
przechodząc z klasy do klasy. Na lekcjach prawie zasypiał, starając się być
żywym na sprawdzianie z historii tańca. Dopiero na dużej przerwie odżył siedząc
wraz ze znajomymi na korytarzu. Joyce bez przerwy rozprawiała o swojej
formacji, Oscar przerywał jej opowiadając dowcipy za co chciała go bić,
Alex szczerzył się jak głupi, mając z
nich radochę, a Sharon nie mówiła nic pozwalając się trzymać swojemu chłopakowi
za rękę. Natomiast Taylor od czasu do czasu wtrącał się do rozmowy, ale w
pewnej chwili przestał się na nich skupiać, bardziej koncentrując się na
osobliwym widoku, który go zaciekawił już wczoraj. Chwycił Alexa za przedramię
i pociągnął na bok.
– No co jest?
– Widzisz to samo co
ja? – Dyskretnie wskazał obserwowanych przez niego chłopaków.
– No. JD Whitener i
McPherson stoją i gadają, tak jak my.
– Ale oni? Co nagle
wspólna kara zrobiła z nich przyjaciół? – Richie zmrużył oczy. – Coś tu jest
nie tak. Oni flirtują – dodał po chwili.
– E… Co? – Tym razem
Alex bardziej skupił się na dwóch chłopakach.
– Widzisz jak JD
zagryza wargę? Jak oparł się o ścianę? Wystarczyłoby, aby McPherson podszedł
bliżej i… – Wyobraził sobie tę sytuację. – Niech mnie jasny gwint.
– Do jakich wniosków
doszedłeś, złota łepetynko?
– Nie jestem pewny. –
Wydął usta.
– Idź i ich zapytaj –
warknął Alex. Nie jest na niego zły, ale przerywa mu fajną rozmowę ze
znajomymi, żeby wymyślać bajeczki. No przecież to niemożliwe. A może… Zmrużył
oczy.
– To co sobie myślę
oznaczałoby, że ten skurwiel jest gejem.
– Bosz, Richie, wiesz
co ty mówisz? Wiesz co byłoby gdyby ktoś się dowiedział? – Wyszczerzył się. –
To byłoby cudowne.
– Ani mi się waż. –
Uniósł palec do góry.
– Co? Tyle przez niego
wycierpiałeś, a teraz go bronisz?
– Nikt nie zasługuje na
to o czym właśnie pomyślałeś. A co jakby to twoja tajemnica wyszła na jaw? –
Uniósł butnie głowę.
– W sumie…
– Mam z nim spokój, a
jeśli oni coś tam ten teges, to tylko mogę życzyć im szczęścia. Nie jestem
mściwy – odpowiedział Richie. – Przyjrzyj im się.
Alex spełnił prośbę
przyjaciela i rzeczywiście gesty, które nieświadomie robili mogły wskazywać na
jedno.
– A czy oni wiedzą, że
ktoś inny może ich rozszyfrować?
– Ja jestem w tym
mistrzem – powiedział z dumą Taylor. – Nie na darmo oglądało się tyle
telenowel.
– Nie masz czym się
chwalić.
– Cicho. – Przechylił
głowę na bok. – Ładna para. Jak noc i dzień. Tworzą całość – szepnął.
– Ta. Jeden jasny,
drugi ciemny. – Podrapał się po ręce.
– Och, nie masz w sobie
nic z romantyczności. – Richie pokiwał ze zrezygnowaniem głową.
– E, chłopaki, chodźcie
tutaj – zawołała Joyce. – A nie plotkujecie jak stare przekupki.
– To nie ja plotkuję,
to on. – Alex wskazał swojego przyjaciela.
– Już ci wierzę.
Klapnijcie sobie tutaj.
Richie zanim usiadł na
podłodze jeszcze raz spojrzał na parę, bo tamci są parą nie miał co do tego
wątpliwości. Jeśli chcą to utrzymać w tajemnicy powinni bardziej się
kontrolować. Kto by powiedział, że McPherson jest gejem. Może z tego powodu
wpadał w agresję? Zauważył, że chłopak zaczął się zmieniać odkąd odbywał tę
karę, a później podobno JD go uczył. To teraz znał powód zmiany i jest z tego
powodu zadowolony. W końcu odzyskał spokój. Do tego musiał stwierdzić, że taki
McPherson jest nawet całkiem przystojny. Zdecydowanie wolał brunetów, ale
blondas też jest niczego sobie. Dopiero po dłuższej chwili skupił się na swoich
znajomych. Oscar właśnie zabrał się za opowiadanie nowego dowcipu:
– Słuchajcie, a to
znacie? Przed egzaminem student pyta studenta: – Powtarzałeś coś? – Ta. – A co?
– Będzie dobrze, będzie dobrze!
– Kiepsko, stary. Ja
znam inny – wtrącił Alex i zaczął opowiadać: – Studenci się wybrali na egzamin.
Czekają pod drzwiami sali. Nudziło im się, więc zaczęli się bawić indeksami tak
jak to się kiedyś grało monetami w podstawówce – czyj indeks zatrzyma się
bliżej ściany. Tylko że jednemu to nie wyszło zbyt dobrze, bo zamiast w ścianę
trafił indeksem pod drzwi i do sali w której siedział egzaminator. Przeraził
się okropnie, ale za chwilę indeks wyleciał z powrotem. Otwiera, patrzy, a tu
ocena z egzaminu cztery. Ucieszył się, no więc koledzy postanowili wrzucać
dalej. Kolejny dostał trzy z plusem, następny trzy. W tym momencie zaczęli się
zastanawiać. Kolejna ocena wydawała się dosyć jednoznaczna (dwa z plusem nie
wchodziło w grę). Wreszcie jeden postanowił zaryzykować. Wrzuca indeks.
Czeka. Nagle otwierają się drzwi, staje w nich egzaminator: – Piątka za odwagę!
Po całym korytarzu
rozniósł się śmiech. Tylko Richie znów się wyłączył. Jego wzrok niczym magnes
był przyciągany przez tajemniczą parę. Tym razem, kiedy na nich spojrzał
chłopcy właśnie rozchodzili się. McPherson przez chwilę patrzył na JD, a potem
odwrócił się i ich oczy spotkały się. Richie nie zamierzał pierwszy odwracać
wzroku.
* * *
Serce zabiło mu
mocniej, kiedy napotkał to jasne spojrzenie. Nie dlatego, że coś jeszcze czuł w
stosunku do Taylora, ale dlatego, że przestraszył się, że on coś wie. Jednak
nie było takiej możliwości. Skinął mu głową i pierwszy oderwał od niego wzrok.
Ruszył w stronę schodów, by zejść na dół do sali gimnastycznej. Czekał go
kolejny trening, a wieczorem spotkanie z chłopakiem. Jakoś w końcu mu się
zaczęło układać i tak naprawdę pierwszy raz w życiu było mu dobrze.
Dni mijały. Casey i JD
spotykali się codziennie w szkole i prawie codziennie w domu młodszego chłopaka
lub jechali gdzieś poza miasto, żeby pobyć ze sobą. McPherson uspokajał się.
Często uśmiechał. Był szczęśliwy. Jedyny powód burzący to szczęście, to strach,
że ktoś się o nim dowie. Nie chciał o tym na razie myśleć. Wolał w spokoju
spędzić dzisiejsze popołudnie w pizzerii z JD. Cudem wykpił się z wyjścia na
miasto ze Starkiem i Kozetzy’m. Chłopaki ostatnio coraz bardziej działali mu na
nerwy. Z Karlem jakoś by się dogadał, ale Adamowi chyba już do końca coś mózg
zjadło. Powiedział to na głos, na co JD roześmiał się.
– Sprowadziłem cię na
złą drogę.
– Na drugą stronę mocy.
Brakuje mi miecza świetlnego.
– No co ty. Jeden masz.
Czułem go. – Puścił mu oczko.
– Jeszcze poczujesz. –
Od ich pierwszego razu nie kochali się jeszcze. Poprzestawali na pocałunkach i
przytulaniu się, ale ostatnio do ich rozmów dołączyły pewne insynuacje i
świńskie żarty. Wyczuwał po tym i po zachowaniu, że JD ma ochotę na seks i sam
też z powrotem nabierał ochoty, ale nie śpieszył się. Nie sprawdził się podczas
swojego pierwszego razu i trochę się drugiego obawiał. Nie powinien, bo na
pewno nigdy nie będzie na dole. Wczoraj powiedział o tym JD, a chłopak mu odpowiedział:
„To świetnie się składa, bo jestem wyłącznie pasywem.” Patrząc na niego nie
powiedziałby tego, ale już się przekonał, że ubiór, wygląd chłopaka, to jak
jest zbudowany, nie wskazuje jednoznacznie, kto jaką rolę pełni w łóżku.
Zresztą nie interesowało go kto z kim jak to robi, kto jest pasywem, a kto
aktywem. Interesowało go wyłącznie to, co jest pomiędzy nim, a jego Emo. Ich
relacje towarzyskie i intymne.
– Liczę na to. – JD rozumiał,
że Casey trochę się wycofał, jeśli chodziło o seks, ale nie pozwoli mu przed
tym uciec. Przecież za pierwszym razem nie jest się mistrzem. Może dobrze, że
już z kimś był, bo gdyby to był i jego pierwszy raz, do kolejnych tak łatwo nie
dążyłby czując rozczarowanie i lęk przed bólem. Natomiast on wiedział jak może
być, a Casey będzie w tym dobry, tylko musi znów spróbować. Nie będzie go
jednak poganiał, mimo że miał bardzo dużą ochotę. Żeby o tym nie myśleć,
szczególnie w miejscu publicznym, wszak są tu tylko kolegami ze szkoły, zmienił
temat: – Słyszałem, że pod koniec stycznia twoja drużyna wyjeżdża na zawody.
– No tak. – Wytarł usta
serwetką. – Mamy walczyć z naszymi głównymi rywalami. Ostatnio nas pokonali.
Tym razem się nie damy. Gdyby nie ty, Emośku, wyrzuciliby mnie.
– Nie wiem jakim cudem
nauczyłem cię wszystkiego w dwa tygodnie – powiedział gdy przełknął ostatni kęs
pizzy z podwójną ilością sera i wyśmienitym sosem.
– Powinieneś zostać
nauczycielem.
– Ha, ha, ha. Bardzo
śmieszne. Nigdy w życiu.
– To co chcesz robić? –
Nałożył sobie na talerz sałatki. Razem z pizzą, którą już zjadł zamówił jeszcze
frytki i sałatkę z kurczaka.
– Myślę o pójściu na
studia matematyczne, ale nie jako nauczyciel. Bardziej mi pasuje praca
naukowca, czegoś w tym stylu. – Skończył jeść, więc usiadł wygodniej
przyglądając się jak jego chłopak pochłania swoją porcję. Casey potrzebował
dużo kalorii, a dzięki treningom spalał zbędne kilogramy. – Ty już wybędziesz z
liceum ja w nim nadal zostanę. Mam jeszcze czas na myślenie o przyszłości.
– Mhm.
– A ty, co tam dalej
planujesz? – Założył nogę na nogę.
– Moje plany się
zmieniły. Wcześniej chciałem skończyć liceum i zając się zapasami bardziej
zawodowo. Obecnie planuję studia na Akademii Wychowania Fizycznego u nas w
mieście, a potem może zostanę trenerem. Chyba nie chcę bawić się w zawodowstwo.
– Dlaczego? Widziałem
jak walczysz. Swoją drogą to bardzo kontaktowy sport. Męskie ciała, spocone,
tak blisko. – JD Rozmarzył się.
– Przestań. W czasie
walki nie mam czasu o tym myśleć. Nie mogę. Rozumiesz nie? – Uniósł jedną brew.
– Twój partner z ringu
byłby naprawdę…
– Lepiej o tym nie
myśl, wiedźmo – mówił McPherson pałaszując frytki. – Powiedz mi dlaczego zawsze
w szkole jesteś sam.
– To znaczy? – Poruszył
nerwowo stopą.
– Nie widzę cię w
otoczeniu kolegów, koleżanek.
– Wolę być sam niż mieć
złe towarzystwo.
– To nie jest
odpowiedź. Dajesz się lubić. Czasami. – Trącił jego nogę pod stolikiem. – Ale
poważnie. Dlaczego? Masz prawie osiemnaście lat. Jesteś świetny. Na tym
treningu dzisiaj byłeś rewelacyjny. Dużo ludzi z tobą gadało. Lubią cię, a ty
zachowujesz się jak totalny samotnik.
JD westchnął. Naszła go
ochota, aby zapalić. Co mu powiedzieć? Ten temat też nie bywał dla niego łatwy,
niemniej nie zamierzał go unikać. Zaczął bawić się swoim kolczykiem w uchu.
Zawsze go to uspokajało.
– W podstawówce byłem lubiany, miałem dużo
znajomych, dzisiaj tak ich nazywam, ale wtedy uważałem te osoby za przyjaciół.
W gimnazjum z początku też, ale kiedy mój stary poszedł do więzienia zaczęli
dziwnie się zachowywać w stosunku do mnie. Podśmiewali się pod nosem, potem
otwarcie, wyśmiewali mnie. W końcu zamknąłem się w sobie. Wolałem być sam.
Odsunąłem się od nich. Jeszcze rok temu bym nawet się do ciebie nie odezwał.
– Co się zmieniło?
– Spotkałem chłopaka.
Był krypto gejem. Nasz związek był krótki, burzliwy, trudny, sporo
wycierpiałem, ale to on powiedział mi, żebym otworzył się na ludzi. Nie muszę
zaraz się z nimi bratać, ale nie muszę też uciekać. Co nie znaczy, że zaraz
stałem się duszą towarzystwa. Wolałem być sam.
– Krypto gej? Jak ja.
– Widać mam do takich
szczęście. – Wzruszył ramionami.
– Zostawił cię, czy ty
jego?
– On mnie. Wolał nadal
udawać. Sądził, że zdradzę jego tajemnicę. Nie pytaj kto to, bo to chłopak nie
z tej szkoły.
– A nie boisz się, że
zrobię to samo?
– Boję, ale mówią, że
serce nie sługa.
Casey chciał go wziąć
za rękę, ale nie potrafił. To byłoby ujawnienie się, do tego nie może dopuścić.
Wciąż to sobie powtarzał. Prędzej się zabije niż ktoś się o nim dowie. Gorzej
jeśli będzie musiał wybierać. Nadal udawać i stracić JD, czy wyjść z szafy i
być z nim. Odpowiedzi na ten wybór nie znał, ale obawiał się, że wybrałby to
pierwsze. Wtedy zrobi mu to samo co tamten chłopak.
– Mam wrażenie, że za
dużo myślisz – rzucił JD.
– Twoja wina. Przez
ciebie zacząłem myśleć.
– Oczywiście. Okazało
się, że masz mózg. – Wyszczerzył się. – To idziemy do tego kina?
– Pewnie, że tak. Co
powiesz na dwa seanse? Dobry horror, a potem komedia?
– Horrory ogląda się w
domu, żebym mógł się do ciebie bezkarnie przytulić, kiedy będę się bał. –
Założył kurtkę.
– To komedia, a horror
kiedyś tam.
– Sensacja i komedia.
Mam ochotę na jakąś porządną strzelaninę. Co ty na to?
– Umiesz się targować, Emośku.
– Ja się nie targuję,
mięśniaku, ja dostaję to czego chcę. Wystarczy, że pstryknę palcami. O. –
Zrobił tak jak powiedział, a potem pierwszy ruszył do wyjścia. Rachunek
zapłacili od razu po otrzymaniu zamówienia, po połowie, więc już nic ich w
lokalu nie trzymało. Czekało ich kino, spokojny wieczór. Mimo tego na dnie
żołądka JD poczuł ucisk. Niepotrzebnie wspominali jego byłego. To mu
uświadomiło, że historia lubi się powtarzać. Tamten mówił, że kocha, że
zostanie choćby nie wie co, ale utrzymanie tajemnicy było ważniejsze od JD. Co
w takim razie zrobi Casey, kiedy też będzie mu się wydawać, że kocha? A może to
będzie prawdziwa miłość. Czy będzie na tyle silna, żeby wszystko pokonać?
Pokonać lata życia w ukryciu, strachu. Jakoś w to nie wierzył, ale w jego sercu
tliła się maleńka nadzieja.
Luano...Jak zwykle świetnie. Kocham to co piszesz i to jak piszesz. Czytam Cię już chyba od drugiej klasy gimnazjum a teraz jestem e pierwszej klasie szkoły średniej. Za każdym razem przywiązuje się do bohaterów Twoich opowiadań. Są tacy, tacy prawdziwi. Chce Ci podziękować za to co robisz, obyś nigdy nie przestała. Weny!
OdpowiedzUsuń~K
Richie ma chyba jakiś gej radar, ciekawe czy wykorzysta jakoś te informacje :3 A JD i Casey jak zwykle przesłodcy ♡ Ale niech tylko Blondynek zostawi JD to wykastruję tępą łyżeczką, ot co.
OdpowiedzUsuńDużo weny Ci życzę Luano ♡
:-)
OdpowiedzUsuńSuper :-)
OdpowiedzUsuńPodobała mi się szczera rozmowa JD z Caseyem.
OdpowiedzUsuńNie sądziłam, że chłopak tak wiele przeszedł.
Mam nadzieję, że Casey nie zrani JD chociaż trochę się boje że tak może być.
Niestety nigdy nic nie wiadomo.
Mam jednak nadzieję, że ten związek przetrwa. Czuje że szykują się trudne chwile.
pozdrawiam serdecznie i czekam na ciąg dalszy.
Przeczytałam już wcześniej ale wtedy nie miałam chwili aby skomentować :)
OdpowiedzUsuńJD i Casey są świetni :D Bardzo chciałabym, żeby nie zranili się nawzajem, ale tyle jeszcze rozdziałów, że wszystko może się zdarzyć ;)
/A
Hej,
OdpowiedzUsuńpiękne, przydała się ta szczera rozmowa, no no Richie słusznie podejrzewasz, mam nadzieję, że Casey nie zrani Jd...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia