26 sierpnia 2018

Obietnice - Rozdział 13

Pisałam o tym już na fanpag'u, ale napiszę i tutaj, bo wiele osób może nie zagląda na facebooka. Chodzi o pewien tekst, ale nie mój. Kupiłam go i bardzo mi się podoba. Jest to fantasy napisane przez autorkę której nie znam. Można go kupić na Beezar.pl nosi tytuł "Po drodze" a tutaj link do niego: https://www.beezar.pl/ksiazki/po-drodze
Macie fragment tekstu do dyspozycji i możecie się z nim zapoznać i sprawdzić czy Wam takie coś odpowiada. Troszkę przypomina mi to styl Silencio, ale mogę się mylić. :) 

Dziękuję za komentarze. :)


Asher

Zanim otworzyłem oczy, wybudzając się ze snu, poczułem, jaki jestem wykończony. Gdybym nie pamiętał, co się stało, pomyślałbym, że spędziłem zbyt wiele czasu na siłowni. Aczkolwiek to było inne zmęczenie, a ja czułem się w pełni zaspokojony. Obok mnie leżał ktoś, kto grzał jak piec i właśnie poruszył się, coś mrucząc. Uchyliłem powieki. Leżałem na prawym boku z ręką pod głową, przodem do Noaha. On spał na brzuchu, w swojej ulubionej pozycji. Twarz miał odwróconą w moją stronę. Była spokojna, rozluźniona i każdy łatwo mógłby powiedzieć o śpiącym, że jest aniołem. To tylko złudzenie. Ten facet w łóżku to wkurzający, bezwstydny, wiedzący czego chce i żądający zaspokojenia mężczyzna, którego ma się ochotę albo bezustannie pieprzyć, albo walnąć porządnie z pięści. Zdecydowanie wolę z nim robić tę pierwszą rzecz.
Zmienił się. Znałem nieśmiałego chłopaka, który, zanim stawiłby czoła innym, to pozwoliłby się bić i ranić. Zastąpił go ktoś silny, ale nie pozbawiony uczuć. Jest wrażliwy i można go bardzo zranić. Ja mogę to zrobić. Jestem jego słabością, tak jak on moją. Kiedy  przenieśliśmy się do łóżka i kochaliśmy się, ciągle powtarzał, jak bardzo mnie nienawidzi. Dawało to bardzo mocny kontrast z tym, jak patrzyły na mnie jego oczy i co odczuwałem. Noah nie przestał mnie kochać. Tak jak ja jego. Wcześniej, zanim znalazłem się w tym momencie mojego życia, nie powiedziałbym, że można czuć do kogoś coś tak mocnego, nawet po latach rozstania.
Nie wiem, co teraz. Muszę przestać być tchórzem. To jednak nie jest takie łatwe. Nie potrafię z dnia na dzień stawić czoła ludziom i temu, co będą mówić. Chciałem go, ale on musi zrozumieć, że nie jestem tak silny, jak on. Niestety, nie byłem gotowy związać się z nim na jego warunkach. Nie pójdę z nim na randkę do restauracji Zoye, nie powiem każdemu, kogo kocham i nie padnę przed nim na kolana z oświadczynami. Nie od razu. Walka z samym sobą potrwa bardzo długo, bo zaprzepaściłem dziesięć lat. Już byłoby po wszystkim. Nic tego nie zmieni. Ja tego nie zmienię, ale postaram się walczyć ze swoim strachem. Może mnie odepchnąć, ale spróbuję o nas zawalczyć. To było tym, co sobie postawiłem za cel. Po prostu musi zrozumieć, że go kocham, ale nie od razu zrobię to, co on. Bolało mnie to, że wepchnę go tam, skąd uciekł, by być sobą. Przeze mnie wróci do chowania się, ale wierzyłem, że tylko na pewien czas. Głos sumienia we mnie wołał, że jestem o wiele gorszym dupkiem niż sądziłem. Myślałem tylko o sobie. Bo ja go chcę. Ale on też tego pragnie. A co, jak mimo wszystko postawi swoje warunki i bycie z nim będzie możliwe tylko bez ukrywania się? Czy moja miłość jest na tyle silna, aby przez to przejść?
Przesunąłem się i lekko uniosłem, aby pocałować jego ramię. Zobaczyłem tatuaże z bliska. Byłem ich bardzo ciekaw. Parę godzin temu dotykałem je, całowałem, ale bardziej pieściłem ciało Noaha niż przyglądałem się rysunkom. Teraz na spokojnie mogłem podziwiać jego plecy ozdobione gałęziami drzew, na których siedziały kolorowe ptaki. Gałęzie przechodziły na jego ramiona, zamieniając się w wijące linie. Te tworzyły kształty spirali i innych dziwnych wzorów, oplatając lewą rękę Prestona, sięgając do jego dłoni. Na prawej ręce wzór się powtarzał, ale kończył się tuż za łokciem. Potem była czysta skóra, aż mój wzrok dotarł do wytatuowanych obręczy wokół nadgarstka. Z nich wychodziły w różne strony kolce. Wyglądało to niczym korona cierniowa.
– To symbol tego, co wycierpiałem – szepnął, a ja zamarłem. Leżał i patrzył na mnie. Sądziłem, że śpi. Moje serce przyspieszyło, a w piersi poczułem ukłucie. Nie tylko na to, co powiedział. Opętał mnie strach, że za chwilę zostanę stąd wyrzucony. I tak powinienem iść, bo nastało już popołudnie, nie mogłem tu spędzić nocy. Jeszcze nie.
– Przepraszam – wydusiłem z siebie. Jakaś gula utkwiła mi w gardle i ledwie mogłem mówić. Leżałem spokojnie, czekając na jego ruch. On wciąż w milczeniu wpatrywał się we mnie, jakby szacując za i przeciw. Być ze mną czy nie być. Nie miałem pojęcia, co robić. – Noah, ja…
– Jeżeli teraz ześwirujesz i spierdolisz, to znajdę cię – powiedział – obiję mordę i nie będzie już powrotu.
– Ciągle chcesz mnie bić – odrzekłem i uśmiechnąłem się szeroko.
– Co się głupio śmiejesz, Jarvis?
– Byłem pewny, że każesz mi spadać. – Wsunąłem palce w jego jasne kosmyki. Odbijały blask słonecznych promieni, które dostały się do pokoju przez okno.
– Taki miałem zamiar, ale mam dość. Nie mogę odpychać tego, co czuję. Poza tym, co mi szkodzi na trochę cię zatrzymać.
– Tylko na trochę? – Przesunąłem dłoń na jego plecy, muskając skórę czubkami palców. Ułożyłem głowę tuż przy jego tak, bym mógł wpatrywać się w jego oczy.
– To nie zależy ode mnie, Ash. Dużo zależy od ciebie. Może znów postanowisz uciec.
Bardzo zabolały mnie te słowa. Wciąż mi nie ufał. Przysunąłem się bliżej i ucałowałem go w policzek.
– Będę walczył o twoje zaufanie. Powiem szczerze, nie jestem gotów od razu ujawnić się…
– Tego łatwo się domyślam – prychnął. – Nie byłbyś sobą, gdybyś teraz wybiegł przed dom z tęczową flagą i wołał o miłości do faceta.
– Ty nie biegasz z tęczową flagą – powiedziałem, muskając ustami jego ramię.
– Nie czuję potrzeby, aby to robić. Nawet jestem przeciw temu. Może prędzej ludzie by nas zaakceptowali. Nie ukrywaj się za długo, panie Jarvis, bo nie mam zamiaru spędzić lat swojego związku w szafie. – Objął mnie jedną ręką, przekręcając się trochę na bok, dzięki czemu mogliśmy się przytulić.
– Nie mam zamiaru cię w niej zamykać. – Pocałowałem go w szyję. – Powiedziałeś lat w związku?
– No i co z tego? – zapytał rozdrażniony Noah. – Lata, miesiące, wszystko jedno.
– Lata, podoba mi się to słowo. Lepsze niż miesiące. – Zaśmiałem się.
Wiedziałem, na co się piszę. Byłem przerażony, ale nie ucieknę. Kiedy dzisiaj złączyliśmy się z Noahem w jedno, to byłem pewny, że to on jest moim dopełnieniem. Jedyną osobą, która sprawi, że moje serce będzie mocniej biło na widok i myśli o niej. Z nim chcę się związać. Szkoda, że musiało minąć tyle lat tęsknoty, abym to zrozumiał. Lepiej późno niż wcale, pomyślałem, obejmując Prestona, na co on chętnie mi pozwolił.

Noah

Ten, kto powiedział, że miłość jest łatwa, prosta i przyjemna mylił się. Miłość to skomplikowane, cholernie bolesne coś, mające ciemną, niszczącą stronę. Przy niej człowiek zamiast działać racjonalnie, wpada w ten wir, nie zważając na konsekwencje. Pakowałem się w związek, który spychał mnie do ukrywania się, życia w niepewności i zastanawiania się nad tym, czy to aby nie ostatnie minuty z miłością mojego życia. Wszystko przez to, że nie umiałem się już bronić i z pełną świadomością wszedłem do spiętrzonego nurtu rzeki. Dałem się porwać chwilom szczęścia, nie zważając na to, co będzie jutro. Nie chciałbym kiedyś w przyszłości żałować, że nie spróbowałem.
Leżałem w jego ramionach, biorąc wszystko to, co chciał mi dać. Wierzyłem, że każdy by spróbował, mając szansę choć przez chwilę być z miłością swojego życia.
– Nie spiernicz tego – wyszeptałem do jego ucha, wtulając twarz w szyję Ashera. Poczułem, jak mocno mnie ściska. Chciał coś powiedzieć, ale pierwszy się odezwałem: – Nie obiecuj. Nie chcę twoich pustych obietnic, chcę twoich działań.
– Chciałbym być tak silny jak ty – szepnął.
– Nie jestem silny. Jeżeli chodzi o ciebie, to jestem bardzo słaby. Czuję się tak jak kilka lat temu z tą różnicą, że wiem o wiele więcej.
– Ale stawiłeś czoła tym wszystkim ludziom. – Odsunął się na tyle, by móc patrzeć na moją twarz. W jego oczach dostrzegałem podziw względem mnie, ale i obawy przed ludźmi i ich okrutnymi językami.
– Musiałem to zrobić. – Położyłem dłoń na jego szyi, delikatnie muskając skórę palcami. – Sądzisz, że nie boli mnie to, jak na mnie patrzą? Jak mnie nazywają? Boli jak jasny skurwysyn. Nie mogę im jednak tego pokazać. Staram się to ignorować i mieć to gdzieś. Nie wstydzę się tego, kim jestem, bo jestem dobrym człowiekiem. Większość osób już się do mnie przyzwyczaiła. Wielu mnie akceptuje. A ludzie pokroju Logana Patha zawsze znajdą sobie obiekt do nienawiści.
– Pewnie tak. – Westchnął głęboko. Mieszkał w nim tak ogromny strach, że obawiałem się, czy aby kiedyś nie znajdzie sobie kobiety, by była jego tarczą, dzięki której mógłby udawać przed światem, że jest kimś innym.
– Zmieniając temat, to co powiesz swojej rodzinie? – zapytałem.
– Co masz na myśli?
– Nie proszę cię o przedstawienie mnie im jako twojego chłopaka. – Chciałbym, ale mu tego nie powiem. – Piknik już się skończył, a twój samochód stoi pod moim domem. Jest późne popołudnie.
– Zanim tu przyjechałem, to powiedziałem, że potrzebujesz kumpla i spędzę z tobą kolejne godziny. Omówimy plany dalszego remontu – powiedział, przesuwając ręką po moich plecach. – Mama się nawet ucieszyła. Naprawdę chce, żebyśmy się zaprzyjaźnili.
– Przyjaźń to dobra rzecz – odparłem. – Związki, w których jest przyjaźń, dobrze działają. – Przesunąłem stopą po jego łydce. Nasze nogi były ze sobą splątane, a ręce nie potrafiły nie dotykać tej drugiej osoby. Martwiłem się, ale i cieszyłem jego obecnością. Moja tęsknota została ukojona.
– Moi rodzice, zanim wzięli ślub, przyjaźnili się – oznajmił. – Ich związek wiele przeszedł, ale dzięki temu, że czuli do siebie nie tylko miłość, przetrwali. Moje zniknięcie też przetrwali. – Uwolnił się z moich ramion i usiadł. Podniosłem się, zajmując miejsce obok niego. Cmoknąłem go w ramię i oparłem na nim brodę.
– Wiele złego im uczyniłeś. Odszedłeś bez słowa. Szukali cię. Bali się, że utonąłeś w rzece. A ja wiedziałem, co się stało. Uciekłeś, bo przekroczyłeś pewną granicę i to cię tak wystraszyło. Za szybko poszliśmy do łóżka – powiedziałem. – Nie byłeś gotowy na seks ze mną. Na zabawy ręczne czy oralne patrzyłeś inaczej.
– Tu nawet nie chodziło o sam seks. Tylko o to, co poczułem. Kochałem cię, a wtedy byliśmy ze sobą blisko nie tylko ciałem. Nigdy czegoś takiego nie przeżyłem. Po prostu patrzyłem na ciebie, jak wszystko przeżywasz i emocje mnie przytłoczyły. Gdy się obudziłem, zacząłem się dusić. Spanikowałem do tego stopnia, że działałem instynktownie. A instynkt podpowiadał mi, że mam uciekać. Nie bacząc na kamery, ukradłem pieniądze ze szkolnej skrytki, bo miałem do niej dostęp. Na początku musiałem za coś żyć – mówił, patrząc na jakiś punkt na ścianie. Siedziałem przy nim blisko, obejmując go. – Dopiero po jakimś czasie uświadomiłem sobie, co zrobiłem. Napisałem wtedy do rodziców z błaganiem, aby mnie nie szukali. Nie chciałem wracać, bo nie potrafiłem być z tobą i nie być bez ciebie. Od lat żyję w strachu i za cholerę nie wiem, czy dam radę go pokonać. – Przekręcił się tak, że teraz mógł patrzeć na mnie. Położył dłoń na moim policzku, a w jego oczach pojawiło się ciepło. – Ale dzisiaj wiem jedno, że życie bez ciebie to pustka. Z dala od ciebie przyszłość wydawała mi się czymś samotnym.
– Miałeś kobiety. Nigdy nie chciałeś się z żadną związać? – zapytałem, biorąc jego dłoń w swoją.
– One były tylko rzeczą. Ty jesteś jedyną osobą, z którą chcę być. – Pochylił się, by mnie pocałować. Gdy z powrotem odsunął usta od moich i nasze spojrzenia się spotkały, poczułem stokroć mocniej, że bez tego faceta nic nie ma sensu. Moje plany, moja księgarnia, przyszłość, nawet remont domu nabrały tego sensu dopiero teraz, kiedy Asher jest przy mnie. Może mając dwadzieścia osiem lat nie powinienem myśleć jak rozmarzony nastolatek, ale przed samym sobą i nim nie będę udawał, że nie jestem wrażliwym romantykiem marzącym o tym, by być z miłością swojego życia. A tą miłością zawsze był mężczyzna siedzący przy mnie.

Asher

Mógłbym tak z nim być bez końca. Tylko on i ja zamknięci w czterech ścianach pokoju. Tego samego, który widział tak wiele rzeczy, jakie się pomiędzy nami wydarzyły. Niestety, nie mogliśmy spędzić kolejnych godzin w łóżku. Musiałem wrócić w końcu do domu, ale wcześniej chciałem nakarmić Noaha. Słyszałem, jak jego żołądek domagał się tego dość głośno. Też byłem głodny, a myśl, że wspólnie zrobilibyśmy coś do jedzenia wyprawiała dziwne harce z moim sercem. Tak bardzo chciałem nie tylko kochać się z Noahem, ale spędzać z nim czas, tak normalnie. Jak para dzielić obowiązki i być ze sobą. Kiedyś tak będzie. Muszę w to wierzyć, inaczej przegram ze swoimi strachami. Na razie musiałem zadowolić się namiastką tego, czego tak mi brakowało. Poza seksem z nim oczywiście, aczkolwiek ten odgrywał tu dużą rolę, bo jakby na to nie patrzeć, to ciężko było oprzeć się Prestonowi.
Wsunąłem palce w jego włosy koloru zboża w słoneczny poranek. Przymknął powieki, delektując się dotykiem. Lubił czułość, tak samo jak ja. Najlepsze jest to, że tylko przy nim nachodziła mnie ochota na coś więcej niż seks. A kiedyś sądziłem, że to jest najgorsze. Dotykanie go, całowanie, drapanie po plecach czy choćby trzymanie za dłoń to było coś, co pragnąłem robić, będąc z nim. Z żadną kobietą, nawet Glorią, to się nie zdarzało.
– Mam nadzieję, że masz pełną lodówkę – powiedziałem, przyciągając go do siebie po ostatniego, jak na razie, całusa.
– Średnio pełną lub średnio pustą. Jak wolisz? – zapytał, wyplątując się z kołdry.
– Wolę optymistyczną wersję. Liczę, że zrobię coś dobrego. A jak nie, to zjemy wczorajszą zapiekankę mojej mamy. – Wstałem z łóżka, nie przejmując się nagością. Jego wzrok przesunął się po moim ciele.
– Zapiekanka jest moja. – Podszedł do mnie równie nagi i wspaniały. Na torsie nie miał tatuaży. Jedynie jedna z gałęzi na plecach sięgała do jego sutka, oplatając się wokół niego. Za to na brzuchu miał wytatuowanego skorpiona gotowego do ataku. Musnąłem go palcem.
– Mógłby mnie dziabnąć tym kolcem.
– Sądzę, że ten kolec poniżej chętniej by cię dziabnął – odpowiedział figlarnie, puszczając mi oczko. Sądziłem, że to, co powiedział, przerazi mnie. Nigdy o tym nie myślałem, ale poczułem podekscytowanie, że mógłbym się w ten sposób do niego zbliżyć. To nie zrobi ze mnie geja. Nie jestem nim i nigdy nie będę. Zresztą, po co klasyfikować to, co się do kogoś czuje czy z kim sypia. Po prostu pozwoliłbym komuś, kogo kocham na coś, czego tak boi się, nie lubi lub nie chce wielu homoseksualnych mężczyzn.
Pochyliłem się do ucha Noaha. Rękę zaplotłem wokół jego pasa i wyszeptałem:
– Jak ładnie poprosisz, to kto wie, na co ci pozwolę. – Potarłem czule o siebie nasze policzki. Jego twarz była gładka, tak jak jego krocze, podczas gdy ja ostatnio goliłem się przedwczoraj, co się Noahowi podobało. Poniżej pasa nigdy nie pozbywałem się włosów i nie zamierzałem tego robić. Co najwyżej przycinałem je trochę.
– To uważaj i bój się. Nie znasz dnia ani godziny, gdy twój dziewiczy tyłek będzie mój – powiedział, a jego oczy śmiały się, emanując szczęściem.
– Już się boję. – Intymną atmosferę przerwał jego burczący żołądek. Zaśmiałem się. – Muszę nakarmić głodnego.
– Sądzisz, że nie umiem zrobić sobie jeść? – spytał, odwracając się do mnie tyłem, a następnie pochylił się, by podnieść z podłogi jedną z poduszek, która musiała upaść, kiedy tarzaliśmy się w pościeli po tym, jak przenieśliśmy się do łóżka na drugą rundę tego, co dzisiaj robiliśmy. Korzystając z okazji dałem mu klapsa w ten jego jędrny pośladek. Noah podskoczył, a ja po chwili oberwałem poduszką. Oddałem mu i gdy on z powrotem chciał mnie uderzyć, to złapałem mojego mężczyznę i przytrzymałem mocno przy sobie. Nie bronił się.
– Uważam, że umiesz zrobić sobie jeść, ale nie lubisz tego robić. Częściej przypalasz wodę na herbatę niż ja naleśniki. – Pocałowałem mocno jego usta. – Co powiesz najpierw na prysznic, a potem wspólne gotowanie?

Noah

Patrzyłem, jak kroił produkty, obsmażał je i rozbijał jajka, robiąc dwa smakowite omlety. Nie powiedziałbym, że umie gotować. Niewiele pomogłem, poza towarzyszeniem mu i otworzeniem butelki wina. Starałem się nie myśleć, jak wspaniale czuję się, mając go w swojej kuchni. Te myśli jednak same się nasuwały. Dobrze byłoby, aby już tutaj został, a ten dom stał się naszym domem, tak jak chcieliśmy. Już się to działo. Zacząłem za dużo chcieć, zamiast cieszyć się chwilą. Dzisiaj było tylko dzisiaj. To, co wydarzy się jutro, to odległa przyszłość, do której nie chcę zmierzać, bo boję się tego, co ten dzień przyniesie. Za dużo wycierpiałem przez Ashera, aby mu od razu zaufać. Na to musi sobie u mnie zapracować.
– Jak radziłeś sobie po tym, jak uciekłeś? – zapytałem, kiedy usiedliśmy przy stole. Jedzenie pachniało smakowicie. Ukroiłem kawałek omletu i skosztowałem. Zamruczałem, co powiedziało mu chyba więcej niż jakiekolwiek słowa.
– Ciężko było. Przez jakiś czas żyłem na ulicy, bo pieniądze, które ukradłem, szybko się skończyły. W końcu trafiłem do przytułku, którego właścicielami było małżeństwo. Oboje byli wspaniałymi ludźmi. Poznali moją historię i zaopiekowali się mną tak, jakbym był ich synem.
– Przyznałeś się, że uciekłeś przeze mnie? – zapytałem, jedząc spokojnie. Byłem ciekaw, czy komukolwiek wyznał, co do mnie czuł.
– Nie. – Wziął do ręki kieliszek z winem. Odstawił go z powrotem. – Nie potrafiłem, a chciałem. Dzisiaj tego żałuję, jak i wielu innych rzeczy. Już tego nie zrobię, bo rok temu zginęli w wypadku samochodowym.
– Przykro mi. Cóż, nie da się przenieść w czasie i wszystkiego odmienić – odrzekłem.
– Ale da się wszystko naprawić. – Odłożył widelec i sięgnął po moją dłoń leżącą swobodnie na stole. Zamknął ją w swojej. – Kocham cię. Tego nie zmieniły te lata, nie wydarła tego ze mnie walka, jaką przeżyłem. Dzisiaj jestem mądrzejszy o pewne doświadczenia. I chociaż cholernie się boję, to nie pozwolę, by cokolwiek cię zraniło. W tym i ja.
– Nie składaj obietnic – powiedziałem, strofując go. – Słowa niewiele znaczą w twoim przypadku. – Nie chciałem się kłócić. Przyznam, że nie miałem do tego sił. Ostatnie dwa tygodnie sprawiły, że za dużo walczyłem. Na nic się to zdało, bo siedzę przy stole z kimś, kogo próbowałem odepchnąć. Wstałem i podszedłem do niego. Usiadłem na jego kolanach i wziąwszy jego twarz w dłonie, wyszeptałem: – Mnie też na tobie zależy, ale ci nie ufam. Postaraj się to zmienić.
– Postaram się, ale nie jestem w stanie tego zrobić z dnia na dzień. – Objął mnie w pasie i przytulił się do mnie. Wydawał mi się w tej chwili bardzo kruchy. Tylko przy mnie potrafił pokazać się z takiej strony. Zresztą, ja przy nim też. – Noah, mam wrażenie, że cofnęliśmy się do przeszłości, bo czuję się tak jak wtedy. Wydaje mi się, że gdybym został, to wszystko byłoby już za nami. Może ludzie by się do nas przyzwyczaili i byłoby normalnie.
– Trudno powiedzieć, jakby było. Nie można niczego zmienić, sprawdzić. – Spojrzał na mnie. Jego dłoń bezwiednie głaskała mnie po udzie.
– Wybaczysz mi kiedyś? – zapytał Asher smutno. Pochyliłem się, by ucałować delikatnie jego usta.
– Kiedyś – odpowiedziałem. Tak naprawdę obaj wiedzieliśmy, że gdzieś jakaś część mnie już to zrobiła. Na resztę trzeba czasu. Nie da się tak łatwo przekreślić wielu lat bólu i tęsknoty. Nie można zapomnieć tego, jak mocno zostało się zranionym i odrzuconym.
– Naprawię nas – powiedział. – Naprawię nasz związek i każdego z nas – dodał, przytulając się do mnie, a ja miałem cichą nadzieję, że tak się właśnie stanie.

19 sierpnia 2018

Obietnice - Rozdział 12

Dziękuję za komentarze. :*


Asher

Niedziela zawsze była tym dniem, w którym moja siostra i ja ubieraliśmy się odświętnie, a potem wraz z rodzicami mającymi na sobie także piękne ubrania, szliśmy do kościoła. Nie wyczekiwaliśmy mszy, ale tego, co po niej, czyli letniego pikniku. Tam, gdzie wcześniej mieszkaliśmy, takie pikniki odbywały się w każdą niedzielę. Rodziny po mszy gromadziły się na łące obok kościoła i spędzały czas razem na różnych zabawach. Pełna integracja. Ale wtedy to były inne czasy. Nikt nie spędzał wolnych chwil przed komputerem czy telewizorem. Ludzie spotykali się, rozmawiali ze sobą twarzą w twarz, jedli wspólne posiłki i cieszyli się byciem we wspólnocie. W chwili, kiedy przeprowadziliśmy się do Lake Forest, byliśmy zaskoczeni, że takie pikniki odbywają się tylko raz na miesiąc. Potem, wraz z upływem lat, przestało mi brakować takich spotkań. Miałem już inne rozrywki. Nadal uskuteczniałem integrację, ale odbywała się razem z płcią przeciwną w pozycji horyzontalnej. Sam na sam z Glorią Feilds. Każdych takich spotkań nie mogłem się doczekać.
Obecnie to się bardzo zmieniło. To nie z Glorią chciałbym się integrować, pomimo że ona miała inne plany. Przez ostatnie tygodnie jakoś udawało mi się jej unikać. Tym razem się to nie udało. Wszystko przez to, że była niedziela i dzisiaj właśnie odbywał się letni piknik, więc rodziny po mszy zebrały się na placu przy kościele. Wokół, na trawie, leżały rozłożone koce, a obok stały stoły, na których wyłożono jedzenie przygotowane przez miejscowe gospodynie. Dzbanki lemoniady stały pomiędzy półmiskami owoców i przeróżnych sałatek oraz ciast. W upalny dzień nikt nie robił potraw z mięsa, nie chcąc ryzykować zatrucia.
– Unikasz mnie, a ja sądziłam, że spotkamy się bardziej prywatnie i powspominamy – mówiła Gloria, wdzięcząc się do mnie. Blond włosy miała upięte z pozoru w niedbały kok. Jej niebieskie oczy patrzyły na mnie, próbując mnie skusić, a jej ciało mające na sobie sukienkę do kolan, z przodu dużo krótszą, aż krzyczało, czego ta kobieta chce. Nie obchodziło jej, jak zachowuje się przy ludziach, a w tym i przy swoich rodzicach oraz nastoletnich siostrach.
– Z tego, co słyszałem, to wyjechałaś. – Wsunąłem ręce do kieszeni spodni, patrząc na nią obojętnie. Dawniej nie mogłem od niej rąk oderwać, a w tej chwili najchętniej trzymałbym je na ciele pewnego fantastycznego mężczyzny, który także był na pikniku i którego wzrok właśnie wypalał we mnie dziurę. Nie byłem głupi, aby nie domyślać się, że teraz zżera go zazdrość. Gloria dziesięć lat temu była jego rywalką. Nienawidził jej i to się do tej pory nie zmieniło. Mam nadzieję, że nie myśli o tym, że ona w jakikolwiek sposób mu zagraża. Ta kobieta nie ma u mnie najmniejszych szans. Cóż, ona myśli, że jest wprost przeciwnie.
– Musiałam na jakiś czas wyjechać do ciotki. Zachorowała i potrzebowała pomocy. – Oblizała usta koniuszkiem języka. Za cholerę mnie to nie kręciło. Całkowicie się z niej wyleczyłem. – Tęskniłeś za mną? – zapytała, wyciągając rękę i zaczynając bawić się guzikiem od mojej śnieżnobiałej koszuli, którą dzisiaj rano starannie wyprasowałem. Nie odpowiedziałem, uśmiechając się tylko pod nosem. Ona naprawdę sądziła, że ma szansę.
– Wiesz, że nie wrócimy do tego, co było. Poza tym ludzie patrzą. – Najbardziej chodziło mi o Prestona. Bo to, że panna Feilds się do mnie umizgiwała, nie tyle co mi pochlebiało, ale przed innymi dawało mi doskonałe alibi na to, że lubię kobiety. Chowanie się za nią byłoby wspaniałym sposobem na udawanie. Byłaby moją tarczą, którą Noah prędzej by rozszarpał niż zgodził się na taki numer. Przecież Gloria chciałaby wszystkiego, co wiąże się z byciem z kimś. Podejrzewałem, że zaczęłoby się od seksu, a po krótkim czasie układałaby już listę gości weselnych i zamawiała salę na przyjęcie. Nie chciałem pakować się w coś takiego, bo nie miałbym szans odzyskać Prestona, a i też nie chciałem krzywdzić tej dziewczyny. Nie była taka zła, jeżeli bliżej się ją poznało.
– Co z tego? – Przesunęła palcem niżej, chwytając krawędź moich spodni. Jej oczy wyraźnie mówiły, że chętnie by je ze mnie ściągnęła i dobrała się do tego, co jest pod nimi ukryte. Miała wspaniałe usta i doskonale obciągała, ale nie umywały się one do tego, co potrafił ze swoimi ustami oraz językiem zrobić Noah, kiedy już nauczył się pewnych przyjemnych rzeczy. Na samą myśl poczułem skurcz w pachwinie. Dzisiaj w nocy znów miałem z nim erotyczne sny, po których obudziłem się rozpalony i potrzebujący. I nic z tym nie zrobiłem, przez co wciąż byłem nakręcony. Ale tylko na niego, nie na kobietę stojącą przede mną, która miała na to nadzieję.
– Porządna dziewczyna nie dobiera się do mężczyzny, stojąc z nim przed kościołem – powiedziałem, unosząc brwi.
– Dawniej ci to nie przeszkadzało – szepnęła, pochylając się bardziej w moją stronę. Wsunęła palec za szlufkę moich spodni i coraz bardziej wolałem, aby robił to Noah. – Pamiętasz, jak cię dosiadłam w szopce za domem parafialnym, kiedy nie było pastora?
Pamiętam. Była wtedy napalona jak kotka w rui. Bardzo mnie to kręciło. To było, zanim zacząłem spotykać się z Noahem. Potem, kiedy po raz pierwszy przeżyłem z nim orgazm, dużo się zmieniło. Nadal sypiałem z Glorią, ale rzadziej, a ona uznała, że zacząłem ją bardziej szanować. Bardziej nie mogła się mylić. Tak samo, jak myli się co do teraz. Dlatego musiałem jej to wyperswadować.
– Wtedy byłem napalonym nastolatkiem, który tylko marzył o tym, żeby komuś wsadzić – szepnąłem, pochylając się do niej. – Każda dziura była dla mnie dobra. Twoja była po prostu bardziej chętna. – Obserwowałem, jak zaciska usta ze złości i bardzo mi się to podobało. – Dlaczego miałem nie korzystać? Obecnie już jestem bardziej wybredny.
– Bydlak z ciebie, wiesz? Jesteś gnojem! – Cofnęła się i strzeliła mnie w twarz. W przeciwieństwie do tego, jak potrafi uderzyć Noah, jej cios z otwartej dłoni nawet mną nie zachwiał. – Spieprzaj, facet! – krzyknęła i odeszła na swoich kilkucentymetrowych szpilkach. Miałem ją z głowy. Ludzie na mnie patrzyli, plotkowali, a do mnie podszedł roześmiany Logan.
– Co, stary? Nie chciała ci dać? No, nie jest tak chętna jak Laura, ale niezła z niej dupa, co nie? – Poklepał mnie po ramieniu. – Jeszcze ci da. Nie wdzięczyłaby się tak, gdyby miała inne plany. – Chciał odejść, ale zatrzymał się i spojrzał na mnie. – Doszły mnie słuchy, że wczoraj cały dzień spędziłeś w domu tego pedała. Co tam robiłeś? Chyba nie przeszedłeś na drugą stronę, bo wiesz, z ciotą bym nie pracował.
– Stul dziób i wracaj do rodziny. A sąsiadowi pomóc trzeba. Ja nie mam z tym problemów.
– Nie mów…
– Path, może byś tak z łaski swojej sprawdził, czy twoja matka czegoś nie potrzebuje – powiedział Kevin, który pojawił się niczym mój zbawca, zanim rozwaliłbym Loganowi nos lub go udusił. To jasno pokazywało, jak byłem sfrustrowany.
– Dzięki – rzuciłem, próbując zdusić pojawiający się we mnie niepokój, że ludzie zaczną gadać na mój temat i na to, co robię w domu Prestona.
– Nie rób takiej miny, jakbyś na gówno nadepnął. – Zaśmiał się Sammer. – Lepiej poszukaj Prestona, bo bardzo mu się nie podobała rozmowa z Glorią i zniknął.
Zaniepokojony rozejrzałem się wokół. Wszędzie byli ludzie, rozmawiali, śmiali się, grali w różne gry, dzieci biegały, nastolatki gapiły się w telefony, a po Noahu ani śladu.

Noah

Rozsadzała mnie wściekłość i głęboka żałość. Dwie silne emocje, które czyniły we mnie spustoszenie. Jaki ja byłem głupi, aby uwierzyć, że obaj mamy szansę. Debil ze mnie. Rzygać mi się chciało, kiedy patrzyłem na niego i Glorię. Nienawidzę tego babska z całego serca. Zabierała mi go wtedy, zabiera i teraz.
– Niech was szlag! – wrzasnąłem, uderzając pięścią w kuchenny stół. Chciało mi się płakać i krzyczeć. Czułem się tak, jakby Asher mnie zdradził. Tak przecież bywało. Był wtedy ze mną, a nadal spotykał się z nią. Niby dla pozoru. Wiem, że z nią sypiał. Mniej niż wcześniej, ale to robił. Bolało jak skurwysyn i boli nadal.
Położyłem dłoń na piersi, próbując znieść ucisk. Trafiłem na kluczyk i złapałem go przez koszulkę. Musiałem zrobić jedno. Coś, z czym walczyłem tyle lat. Sięgnąłem po rzemyk i zdjąłem go. Potem skierowałem nogi na piętro i wpadłem do swojego pokoju. Podszedłem do biurka. Nie namyślając się wiele, wsunąłem klucz w zamek przy szufladzie i przekręciłem go. Powoli, jakby ze środka miało coś wyskoczyć, pociągnąłem do siebie wąską szufladkę, odsłaniając małe, czerwone pudełeczko. Drżącą dłonią wziąłem je i otworzyłem. Łza spłynęła mi po policzku, kiedy patrzyłem na dwie srebrne obrączki leżące na miękkiej poduszeczce. Pamiętam, jakby to było wczoraj, kiedy pojechałem do Hampton i je kupiłem. To było dzień przed tym, zanim odszedł. Nie miałem odwagi mu ich pokazać. Czekałem na odpowiedni moment, który nigdy nie nadszedł. Zamknąłem te dwie niewielkie obręcze i już do nich nie zaglądałem. Klucz zawsze miałem przy sobie, ale nigdy nie znalazłem w sobie sił na to, by go użyć, jednak wiele razy miałem taki zamiar, chcąc wyrzucić zawartość szuflady. Wciąż miałem nadzieję. Jak idiota łudziłem się. Przecież te obrączki nawet nie pasowałyby już na nasze palce. On nigdy nie zgodziłby się nosić jednej z nich.
Z bolącym i coraz bardziej krwawiącym sercem przesunąłem po nich palcem, a potem zacisnąłem pięść na pudełku i krzycząc, rzuciłem nim przez pokój. Uderzyło w ścianę. Usłyszałem nikłe odgłosy, kiedy pudełko wraz z obrączkami, które z niego wyleciały, upadło na podłogę. Tak jak kolejny raz upadło moje serce, roztrzaskując się.
Asher nigdy nie był i nie będzie dla mnie. Zawsze wybierze śliniącą się do niego kobietę. Kobietę, z którą otwarcie może żyć. Pierdolony tchórz! Muszę się w końcu odkochać. Chociaż wiedziałem, że byłem jednym z tych ludzi, którzy kochają raz i na zawsze tylko jedną osobę. Szkoda tylko, że nie mogłem z tym kimś być. Widać, takie moje posrane szczęście.
Usłyszałem walenie w drzwi tak solidne, że w pierwszej chwili przestraszyłem się, czy aby ktoś ich nie wyważa. Domyśliłem się, kto to może być. Zamierzałem go wpuścić i powiedzieć mu, co o nim myślę, a potem raz na zawsze zakończyć to, co i tak nie ma już szans.
Otarłem oczy i zbiegłem na parter.
– Noah, wpuść mnie, do cholery, albo…
– Albo co?! – krzyknąłem, stając przy drzwiach. – Może lepiej, abyś poszedł do tej dziwki!
– Ja wiem, że masz do niej uraz i sądzisz…
– Uraz? Co ty, kurwa, nie powiesz. – Otworzyłem z rozmachem drzwi, zastając jego uniesioną rękę. – Nienawidzę jej. Zabierała mi ciebie. Mogła robić z tobą to, co ja chciałem robić.
– Ona nic nie znaczyła – powiedział i przepchnął się obok mnie. Zatrzasnąłem za nim drzwi.
– Nie jest się z kimś przez dwa lata, kiedy ten ktoś nic nie znaczy! – Wkurzony jak diabli poszedłem do kuchni i kopnąłem krzesło, które przesunęło się po drewnianej podłodze, wydając przy tym piskliwy dźwięk.
– Dzisiaj to nic nie znaczyło. Odrzuciłem ją. Noah, posłuchaj… – Chwycił mnie za rękę, ale ją wyszarpnąłem. Nie chciałem, aby mnie dotykał.
– Ranisz mnie! – wrzasnąłem mu w twarz. – Zabijasz mnie! Wtedy byłem głupim, zakochanym w tobie po uszy dzieciakiem, który za dużo chciał! Wykorzystałeś mnie, poeksperymentowałeś, ogłupiłeś i zraniłeś, traktując jak gówno, jak nic nieznaczącego śmiecia! – Popchnąłem go, bo znów do mnie podszedł, a ja nie chciałem, żeby w ogóle na mnie patrzył, a co dopiero był tak blisko. – Uciekłeś jak pierdolony tchórz! Czekałem na ciebie! Czekałem na to, że wrócisz, przeprosisz i powiesz, że to był tylko zły sen. – Cały dygotałem. Nosiło mnie. Coś chciało mnie od środka rozerwać. – Ale nie, kurwa, to nie był sen, tylko ponura rzeczywistość, która śmiała się szyderczo ze mnie, z moich planów, moich nadziei. – Zrozpaczony przesunąłem dłońmi po włosach, ciągnąc za kosmyki. Spojrzałem mu w oczy. Były takie smutne. – Czułem się jak samotne drzewo, wokół którego nie ma nic, tylko pustka. Mogłeś wtedy wrócić – szepnąłem. – Naprawić, co zniszczyłeś. Przez chwilę sądziłem, że da się to zrobić, ale na wszystko jest już za późno. Na nas jest za późno.
– Noah…
– Wynoś się, Asher. Wypierdalaj z mojego domu i nie wracaj – powiedziałem tak cicho, że sam ledwie się usłyszałem. – Nie chcę cię więcej znać. – Miałem ochotę zwinąć się w kłębek, schować do jakiejś dziury, pozwolić otoczyć się wołającej mnie ciemności i nigdy z niej nie wyjść. – Spieprzaj! – wrzasnąłem, kiedy nie ruszył się z miejsca. Pokręcił głową, odwrócił się, a moje serce pękło na myśl, że odchodzi. Chciałem go zatrzymać, kiedy zrobił kilka kroków w stronę wyjścia, ale tak było dobrze. Tak będzie dobrze. Może jakoś to przeżyję.
Zamknąłem oczy nasłuchując, jak drzwi się zamykają, co na zawsze i ostatecznie odgrodziłoby mnie od Ashera, ale ten dźwięk nie nadszedł. Za to powolne kroki zawróciły i gdy uniosłem powieki, on stał przede mną. Moje serce prawie się zatrzymało, a po chwili zaczęło bić bardzo szybko.
– Miałeś się wynosić – wyszeptałem.
– Nie, nie posłucham ciebie. – Wyciągnął do mnie ręce, obejmując dłońmi moją twarz, a ja nie uciekłem. Pozwoliłem mu na to. Poczułem, jak moje oczy wypełniają się łzami, kiedy powiedział: – Kocham cię, cholero ty moja i nie mam zamiaru uciekać. Chcę natomiast zrobić coś, na co czekałem od tylu lat. Pokażę ci.
Nie zdążyłem zapytać, o co chodzi, bo nakrył moje usta swoimi, bezwzględnie nacierając na te, które należały do mnie. Chciałem go odepchnąć, odrzucić, ale moje ciało miało inne plany. Przywarło do mężczyzny na całej długości, pozwalając się obejmować i całować. Ciało Ashera było większe, silniejsze, twarde, a wargi prowokujące. Ukąsiłem jedną z nich, a on cofnął się, spoglądając mi w oczy. Nie spodobało mi się to, że przerwał pocałunek. Złapałem go za koszulę, przyciągając do kolejnej pieszczoty. Pokazałem mu to, czego mnie nauczył. Wyszedł mi na spotkanie. Wdarł się językiem do moich ust. Odpowiedziałem na to, nadal wściekły, ale coraz bardziej podniecony. Possał mój język, a ja marzyłem o tym, że opada przede mną na kolana i ssie mojego fiuta. Dawniej mu smakował. Jak raz spróbował, tak nie umiał przestać i był tak szaleńczo seksowny, gdy to robił i błagał, abym mu na to pozwolił.
Warknąłem, wyciągając mu koszulę ze spodni. Wsunąłem pod nią dłonie, dotykając jego skóry. Poczułem na moich ustach, że się uśmiecha. Pieprzony Asher Jarvis doskonale wiedział, że tym razem mu ulegnę. Miał mnie, tak jak zawsze. Brał wszystko to, co chciał. I nie ma co się oszukiwać, ja chciałem jego. Zawsze i wszędzie liczył się tylko on. Zawarczałem, wzmacniając pocałunek, który przerodził się w bardziej agresywny. Ponownie ukąsiłem jego dolną wargę, a on odpłacił mi się tym samym.
Przesunąłem ręce na jego plecy, drapiąc je paznokciami. Pamiętałem, że to lubił. Wciskał się we mnie biodrami, a ja czułem na brzuchu jego twardego kutasa. Ocierał się o mnie, trzymając mnie mocno przy sobie. Chwyciłem go za biodra i jeszcze bardziej docisnąłem do siebie. Oderwał się od moich ust. Dyszał głośno, jakbyśmy się właśnie skończyli pieprzyć, a nie dopiero szli drogą ku temu.
– Mam ochotę cię ukarać za to twoje głupie myślenie o mnie i o Glorii. I za to, co zrobiłeś na spływie.
– Co, dasz mi klapsa, czy mnie zerżniesz? – zapytałem, prowokując go. Nie chciałem słodkiego seksu. Chciałem ostrego pieprzenia, które wyładuje moje nerwy do końca.
– Dla ciebie wszystko, co wymieniłeś, to pewnie i kara i nagroda – szepną do mojego ucha, po czym je polizał. – Bardzo dobrze pachniesz. – Pociągnął zębami za koniuszek ucha, a potem ucałował mnie we wrażliwe miejsce tuż obok. Moim ciałem wstrząsnął dreszcz. Pamiętał, do cholery. Pamiętał, jak to na mnie działało. To miejsce za uchem roztapiało mnie. Mój umysł opustoszał, gdy całował tamten fragment skóry.
– Pragnę cię mieć, nie tylko w łóżku – powiedział Asher. Po tych słowach był moment, że chciałem go odepchnąć i kazać się wynieść, ponieważ nie zamierzałem być jego. Ale tego przecież chciałem i w dodatku pragnąłem seksu właśnie z nim.
– Pozwól mi – poprosił, a pieszczota palców, kiedy unosił mi koszulkę, zostawiała na mojej skórze parzące ślady. Nie zdążyłem nawet kiwnąć głową, kiedy ponownie zatonęliśmy w pocałunku, zdzierając z siebie ubrania wściekli, agresywni i spragnieni.
Poczułem, jak obsuwa moje spodnie wraz z bielizną i gorącymi dłońmi łapie za mój tyłek. W ostatniej chwili powstrzymałem się od jęku. Pieścił moje pośladki, a moje nogi zaczęły drżeć. Moje ciało i moje serce wygrały brutalną walkę z moim umysłem, który proponował działać roztropnie. Odrzuciłem to, bo chciałem Ashera Jarvisa, choćbym miał mieć go tylko przez jedną ulotną chwilę. Byłem tak rozpalony, że przestałem myśleć. Zdałem się na to, co czuję.
Tym razem nie powstrzymałem jęku, kiedy wsunął palce pomiędzy moje pośladki, odnajdując moją dziurkę, a ja cieszyłem się, że zanim poszedłem na piknik, to wypłukałem się dokładnie, chociaż nie miałem na to potrzeby. Jednak lubiłem być tam nie tylko gładki, ale i czysty nawet, jeżeli nie szedłem się z nikim pieprzyć. A dzisiaj po prostu, jakby podświadomie, czekałem na mojego upragnionego, pierwszego i jedynego kochanka, którego kochałem.
Zataczał palcem kółka wokół rozetki mięśni, a ja przeżywałem rozkosz. Lubiłem być tam pieszczony. Chciałem go w sobie. Pożądałem go i potrzebowałem, aby mnie wziął, tu i teraz, tak mocno i ostro, bym poczuł intensywność następujących doznań, które zamglą moje obawy i pozwolą odetchnąć. Marzyłem o jego kutasie poruszającym się wewnątrz mnie, o jego ustach i dłoniach na moim ciele, jego oczach, które mówiły, co czuje i jego słowach wyznających miłość. Pragnąłem wszystkiego tak mocno, że wirowało mi w głowie.
Uwolniłem jego wspaniałego penisa. Tak, był taki. Długi, gruby i mięsisty. Idealny dla mnie. Pasujący do tego mężczyzny, do jego ciała, którym Asher mógłby mnie pokryć, być we mnie, kochać się ze mną. Nie, nie chciałem się kochać. Kochanie się za dużo oznacza, za dużo mówi. Chciałem, by mnie po prostu przeleciał. Nic więcej, przecież wciąż go nienawidziłem. A seks to tylko seks. Smakował mi, ale nigdy nie był tak wyborny, jak ten z Asherem. Byłem z nim w pełni tylko raz, ale to wystarczyło, bym zawsze za tym tęsknił i by nic nie zaspokoiło mnie do końca. Tylko ten mężczyzna. Jego ręce dawały mi więcej niż niejeden kochanek. Może dlatego, że poza nienawiścią, mocno kochałem go. O wiele za mocno.
Staliśmy pośrodku mojej kuchni, on trzymał mnie przy sobie jedną ręką, całując moją szyję. Byliśmy tacy wygłodniali. Nie chciałem czekać. Wziąłem jego rękę i wsunąłem palce do moich ust. Lizałem je, ssałem, nawilżałem, a on patrzył z ogniem w oczach i bawił się moim językiem, próbując go chwycić. To nam musiało wystarczyć. Nie miałem nawilżenia, a nie chciałem biec po żel na górę, bo bałem się, że Asher mi ucieknie i wtedy nigdy już go nie schwytam.
– Włóż je – powiedziałem, kiedy jego palce były mokre od mojej śliny.
Popchnął mnie w stronę szafki. Załapał mnie za pośladek, odchylając go, a potem zadrżałem, kiedy wilgotny opuszek dużego palca nacisnął na mój odbyt, a czubek powoli wsunął się do środka.
– O kurwa, tak! – krzyknąłem, chwytając się jego szerokich i twardych bicepsów.
– Bardzo przeklinasz. – Dał mi klapsa, karcąc mnie.
– A ty niby tego nie robisz? – Uśmiechnąłem się do niego krzywo, mimo że nie mogłem skupić się na niczym innym, tylko na jego palcu we mnie. – Jasna cholera! – Ponownie dał mi klapsa i kolejnego, a ja już chciałem go mieć pomiędzy swoimi nogami. Te jego wąskie, mocne biodra. Jakby wyczuł moją potrzebę, bo wysunął ze mnie palec, na co znów zakląłem i ponownie otrzymałem uderzenie w pośladek, które mocno mnie zapiekło.
– Trzymaj się – rozkazał i chwycił mnie pod udami unosząc tak, bym usiadł na szafce. Rozszerzył szeroko moje nogi. Nie wstydziłem się. Pozwoliłem mu patrzeć na siebie, a ja spod na wpół przymkniętych powiek obserwowałem jego reakcje.
Przyglądał się mojemu penisowi leżącemu na brzuchu. Chwyciłem go w dłoń i uniosłem, dając Asherowi znak, że może zrobić to, czego pragnie. Nie opierał się. Pochylił się, a jego głowa znalazła się pomiędzy moimi rozwartymi udami. Odrzuciłem głowę na kark, wciągając głośno powietrze, kiedy wziął mnie do ust i zachłannie zaczął ssać. Zachowywał się tak, jakby był bardzo głodny i przez długie lata nikt go nie nakarmił tym, co tak lubił. A on uwielbiał mojego kutasa. Był mniejszy od jego członka, ale niewiele cieńszy, a mimo to nie potrafił wziąć go całego do gardła. Nauczę go robić to ponownie.
Palcami odnalazł moją dziurkę i włożył w nią od razu dwa. Tym razem zabolało, bo od dawna w ten sposób nie miałem z nikim seksu. Niemniej przyjemność ze ssania złagodziła to. On to naprawdę uwielbiał. Kochał czuć w ustach twardego kutasa, ale nigdy by się do tego nie przyznał. Dałem mu to, co lubił. Palcami pieprzył mój odbyt, a mnie było bardzo dobrze.
Wsunąłem palce w jego włosy, ale nie naciskałem jego głowy. Z każdą chwilą był coraz lepszy i obciągał jak mistrz. Dziwiło mnie, że przez dziesięć lat nie był z żadnym facetem. Naprawdę chciał tylko mnie. Szkoda tylko, że lubił też lizać cipki. Dlatego chciałem, aby o tym zapomniał. Musiałem mu pokazać, co stracił, czego tak naprawdę potrzebuje.
Leżałem rozłożony na blacie, odsłaniając się w pełni dla Ashera. Lizał, ssał i całował mojego penisa, nie potrafiąc się od niego oderwać. Byłem na niego gotów. Myśl o jego penisie we mnie sprawiła, że prawie szczytowałem. Pociągnąłem go za włosy.
– Dojdę, a nie tego w tej chwili chcę. Potrzebuję spuścić się, mając ciebie w sobie. – Spojrzałem na jego penisa i jądra wystające ze spodni, których nie zdążyłem mu zdjąć. Wyglądał obscenicznie i podniecająco. Sam jego widok prowadził mnie na skraj przepaści. – Masz gumkę? – zapytałem, a po jego minie zorientowałem się, że nawet o tym nie pomyślał. Niech to jasny szlag trafi! Zawsze myślałem o bezpiecznym seksie, ale teraz miałem to gdzieś. Owinąłem jego biodra nogami, przyciągając go do siebie. Główka jego fiuta otarła się o moje ściśnięte jądra, pozostawiając na nich wilgoć. – Czy kiedykolwiek pieprzyłeś kobiety bez prezerwatywy? Badasz się? Ja jestem czysty. Badam się regularnie i nigdy poza tobą nie byłem z nikim bez gumki. Nawet, jeżeli chodziło o oral, a nie byłem pewny kochanka. – Widziałem, że samo wspomnienie o innym kochanku niż on wyzwala w nim zazdrość i podobało mi się to.
– Zawsze była gumka. I też ostatnio robiłem badania. Jestem negatywny – odpowiedział w napięciu. Jego biodra podrygiwały, chcąc już zbliżyć się do mnie bardziej.
– To na co czekasz? – Uśmiechnąłem się, a potem chwyciłem jedną nogę pod kolanem, przyciągając ją do siebie. Pokazałem mu, czego chcę, a on odczytał to prawidłowo. Splunął na dłoń, po czym posmarował swój członek śliną i przystawił szeroką główkę do mojego wejścia.
Wstrzymałem oddech, kiedy naparł na mnie. Powoli. Zdecydowanie za wolno wsuwał się, kiedy tak bardzo byłem w potrzebie. Skurwiel wiedział, co robi. Nie chciał sprawić mi bólu i chciał mnie męczyć, a ja najbardziej na świecie potrzebowałem, by wypełnił mnie sobą. Przygryzłem wargę, by znów nie zakląć, kiedy w końcu wszedł cały, ledwie się mieszcząc. Czułem go bardzo dobrze, tym bardziej przez to, że nawilżeniem była tylko ślina. Nie pozwoliłbym na to nikomu innemu, ale komu, jak komu, to w łóżku Asherowi mogłem zaufać. Ale tylko tam.
– Mocniej – sapnąłem. – Koniec z ostrożnością – dodałem i po chwili unosiłem się na ramionach niesamowitej rozkoszy, kiedy zaczął mnie pieprzyć tak, jak tego chciałem. Zamierzałem go jednak bardziej sprowokować. – Mocniej! Nie potrafisz tego? Niczego się, kurwa, nie nauczyłeś – warknąłem zły, a on dał mi kolejnego klapsa, co wzmocniło moje doznania. Z mojego penisa lał się cienką nicią preejakulat, a tyłek zaciskał na poruszającym się w nim kutasie dającym mu niesamowitą przyjemność.
Patrzyłem na Ashera, a on na mnie. Pochylił się, zginając mnie bardziej i nasze usta zetknęły się ze sobą, zęby zderzyły, a języki splotły w brutalnym pocałunku. Nasze ciała płonęły w niszczącym nas ogniu. Czułem, że to nie potrwa już długo. Kolejny raz byłem na skraju orgazmu, a on wciąż był wygłodniały, jakby pościł przez ostatnie dziesięć lat. Brał mnie mocno, całował i pieścił. Jego kutas wbijał się we mnie, a ja wiłem się na nim, oddając się, poddając i kochając jego właściciela. Chciałem krzyczeć i płakać, bo nie miałem tego tak intensywnie odczuwać. To miało być tylko pieprzenie. Bez uczuć, bez emocji, bez pocałunków, których Asher mi nie oszczędzał i bez bliskości, jaką czuliśmy, gdy nasze oczy spotykały się i zatapiały głęboko jedne w drugich, docierając aż do serca.
– Niech to szlag! – krzyknąłem i już nie wiedziałem, czy na to, co czułem emocjonalnie czy fizycznie. Pchnięcia Ashera wzmocniły się, ale stały się bardziej chaotyczne. On też był blisko końca. Pozwoliłem sobie spaść z tej przepaści, nad którą chwiałem się przez ostatnie minuty. Krzyknąłem głośno, drapiąc mężczyznę mojego życia, trzymając go i więżąc w sobie i swoim sercu.
– Ja zaraz… – zaczął, chcąc się ze mnie wysunąć, ale przytrzymałem go nogą. Kiedy już był we mnie, pragnąłem, aby tam skończył, wypełniając mnie do samego końca.
Patrzyłem, jak ulega i uderza w niego orgazm. Upajałem się tym przeżyciem. Tym, jak wygląda i że ma to ze mną. Przyglądałem się jego napiętym mięśniom, wykrzywionej z przyjemności twarzy wyglądającej tak, jakby cierpiał. Jego biodra pchały tak, jakby chciał wejść we mnie jeszcze głębiej, a palce boleśnie zaciskały się na moich udach. Byłem pewny, że chcę tego więcej. To było za mało, a ja byłem zachłanny.
Otworzył oczy, spoglądając na mnie. Wciąż wyglądały tak, jakby nie były zaspokojone. Podobało mi się to. Uśmiechnąłem się złośliwie.
– Masz ochotę ukarać mnie ponownie? – Wyciągnąłem dłoń i położyłem ją na jego szerokiej, gładkiej piersi. Serce Ashera biło szybko i mocno.
– Chcesz, żebym wykończył twój tyłek. Jesteś gotowy na kilka godzin pieprzenia? – zapytał, a w jego oczach ujrzałem błysk.
– Wydaje ci się, że dasz radę? – Chciałem, aby znów mnie przeleciał. W końcu ma do nadrobienia długie lata.
– Dam radę. – Skubnął zębami moją brodę.
– Udowodnij – szepnąłem, zanim mnie pocałował i zanim pomyślałem, co ja najlepszego robię.