3 stycznia 2016

W sidłach miłości - Rozdział 9



 Dziękuję za komentarze. :)

Właśnie zasypiał po długim rzucaniu się z boku na bok, gdy ktoś śmiał go obudzić. Zaświecił lampkę. Dopiero wtedy odebrał ten denerwujący telefon.
– Kimkolwiek jesteś, mam nadzieję, że masz dobry powód do dzwonienia po nocy.
– To ty, Alex?
Automatycznie usiadł, słysząc ten głos. Była północ lub coś po niej, a temu chyba odwaliło, żeby kontaktować się z nim o godzinie duchów. Zresztą nie chciał tego, a tu proszę, sam zadzwonił.
– Nooo – przeciągnął samogłoskę – to ja. To jakiś żart, że dzwonisz?
– Wysłuchaj mnie – poprosił głos w głośniku.
– To przedziwne, że dzwonisz, ale okej. Co tam? – Ziewnął, prawdę mówiąc, mając gdzieś to, co człowiek po drugiej stronie ma do powiedzenia. Dopiero kiedy głos przeszedł do najważniejszej części, rozbudził się. Minutę później wypadł z łóżka, od razu szukając swoich ubrań. Te walały się po podłodze tam, gdzie je zostawił.
– Dobra, to podaj adres. Najlepiej przyślij mi go esemesem. Postaram się być jak najszybciej. – Rozłączył się. Odłożył komórkę, próbując w pośpiechu ubrać spodnie. – Richie, coś ty wykombinował? I gdzie moje skarpetki? – Zajrzał pod łóżko. Walało się pod nim wiele różnych rzeczy, poza kurzem.
Komórka zasygnalizowała przyjście wiadomości tekstowej. Zostawił poszukiwanie skarpetek, przypominając sobie, że wyrzucił je do brudów. Z szuflady wyjął nowe i skacząc raz na jednej, raz na drugiej nodze, potykając się o meble, założył je. Zabrał jeszcze telefon i bluzę, zanim wyszedł z pokoju najciszej jak się dało. Nie chciał, żeby ktoś z rodziny go zatrzymał. Nie miał teraz czasu na odpowiadanie na wszystkie pytania. Rano im wytłumaczy co i jak.
Przez chwilę Alex nie mógł znaleźć kluczyków od auta, ale w końcu mu się to udało. Pozostawało jeszcze założenie trampek i mógł ruszać. Zamknął dom swoimi zapasowymi kluczami. Idąc do samochodu, słyszał, jak jego buty wydawały pluskający dźwięk, kiedy lądowały w wodzie stojącej na betonie. Całe szczęście przestało padać. Zająwszy miejsce za kierownicą, przypomniał sobie, że nie odczytał esemesa i nie wie, dokąd ma jechać. Nie bardzo z początku kojarzył ulicę, ale nazwa była mu znajoma. Dopiero po chwili zrozumiał, że to jedna z ulic, przy której mieszka Joyce.  Tylko ulica biegła od północnej strony. Wiele razy przejeżdżał nią, odwożąc koleżankę do domu. Upewniwszy się, że nie pomyli adresu, zapalił silnik, czym mógł zaalarmować ojca mającego lekki sen.

Dwadzieścia minut później zwolnił, szukając odpowiedniego bloku. Co nie było prostą sprawą w ciemności. Tylko jeden z nich miał oświetlony numer i od niego odliczał kolejne. W pewnej chwili był pewny, że się pomylił, i chciał zawrócić, gdy pacnął się dłonią w czoło. Zaparkował obok jednego z bloków, na jednym z wolnych miejsc, i oddzwonił na numer, z którego do niego dzwoniono.
– Słucham?
– Tu Alex. No już jestem, ale nie wiem dokładnie, jaki budynek ma sześćdziesiąt trzy.
– Na przeciwko niego, po drugiej stronie ulicy, jest sklep meblowy. Na pewno go zobaczysz, bo jest oświetlony, jakby były święta – poinformował rozmówca.
Alex rozejrzał się i z zadowoleniem stwierdził, że jest na miejscu.
– Chyba trafiłem. To zaraz będę.
– Czekam.
Zamknął auto, uruchamiając alarm. Przeszedłszy przez mały skwerek, odnalazł właściwą klatkę. Nie lubił bloków. Wydawały mu się takie bezosobowe i zawsze się gubił, szukając odpowiedniego wejścia. Nacisnął odpowiedni numer mieszkania na domofonie, a drzwi od razu się odblokowały.
– Nawet nie sprawdził, czy to na pewno ja – mruknął do siebie, już wspinając się po schodach.
Budynek był w środku dobrze oświetlony i Alex nie zabił się, idąc na piętro. Mógł skorzystać z windy, ale tych, jeśli miał taką szansę, unikał. Niepokój o przyjaciela tylko dodawał mu sił w dotarciu na odpowiednie piętro, ale nie przekonał do skorzystania z tego zamkniętego pudełka. W końcu stanął przed drzwiami mieszkania i zanim nacisnął dzwonek, te się otworzyły.
– Cześć, Josh. Tu chyba nie muszę mówić na "pan”? – Podniósł brwi do góry.
– Właź, twój przyjaciel jest w sypialni.
– Twojej? – Alex ponownie uniósł brwi. – Co on tu robi?
– Jak ci powiedziałem, znalazłem go na ulicy przemokniętego do suchej nitki. – Zamknął za chłopakiem drzwi. – Z początku nie mogłem go rozpoznać. – Podprowadził Alexa pod swoją sypialnię. – Dopiero kiedy podjechałem bliżej, okazało się, że to jeden z moich uczniów. Wyglądał jak zmoknięta kura. Zatrzymałem się i odsunąłem szybę. Chciałem go zapytać, co robi sam w nocy, a on się rozpłakał. Nie wiedziałem co robić, nie powiedział, gdzie mieszka, więc zabrałem Richiego do siebie. Skojarzyłem go z tobą i oto tu jesteś.
– Jak miło, skojarzyłeś go ze mną. Czyli myślisz o mnie, jak ci wszystko…
– Jesteś moim uczniem i…
– Josh, nie tłumacz się. Mogę tam wejść?
– Tak, oczywiście.
– Powiedz mi jeszcze, czy z nim rozmawiałeś.
– Głównie płakał, ale coś nie coś mi powiedział. Będzie lepiej, jak sam ci powie. Z pewnością przyda mu się przyjaciel. – Zapukał i nacisnął na klamkę.– Wejdź. Zostawię was samych.
Alex kiwnął głową w podziękowaniu. Od razu po wejściu zastał przyjaciela leżącego na łóżku – stojącym w centrum pokoju – i owiniętego czarno-czerwonym kocem w przedziwne, runiczne wzory. Był wdzięczny Joshowi za to, że się zajął chłopakiem. Richie nie spał, leżał z otwartymi oczami. Gdy tancerz zobaczył Wilsona, okrył się cały wraz z głową.
– Nie chowaj się, i tak wiem, że nie śpisz. – Usiadłszy obok, odchylił koc z jego twarzy. – Co się stało, że znajduję cię w łóżku naszego nauczyciela? To ja tu powinienem być – próbował żartować, ale zaraz spoważniał. – Richie, no co jest?
– Nic.
– Nie pierdol. Możesz mieć mnie za głupka...
– Nie mam cię za głupka. To ja jestem głupi. – Podniósł się na tyle, aby oprzeć się o wezgłowie łóżka. – Nic takiego się nie stało.
– Terefere–kuku. Płakałeś. – Położył mu rękę na kolanie, a chłopak odsunął się jak oparzony i skulił wyglądając niczym wystraszony szczeniak. No to teraz już mu nie odpuści. To nie była typowa reakcja przyjaciela. Znał takie reakcje z przeszłości swojej kuzynki. Kuzynki, którą zgwałcono i pobito. – Złotko, co się stało? Nosz, kurde, widzę, że nie chcesz, bym cię dotykał. Sądzę, że albo to jest spowodowane naszym oddaleniem, albo ktoś cię skrzywdził i boję się pomyśleć, co to może być. – Jeżeli ktoś zgwałcił Richiego... Aż bał się o tym myśleć. Nie mógł patrzeć na niego takiego biednego. Włosy miał w strąkach, stojące w różnych kierunkach, a czerwone, napuchnięte oczy szczególnie zmiękczały mu serce. – Richie, kurwa, no! Mieliście iść się zabawić, a teraz widzę cię takiego. Co z innymi?
– Sądzą, że wróciłem do domu. Zresztą oni nie są winni.
– Czemu winni i dlaczego nie oni? – Chciał trzymać nerwy na wodzy i jeszcze mu się to udawało. Jeszcze.
– To moja wina. Ten facet... Ja... Nie powinienem był pić. Wiesz, że tracę wtedy hamulce i mój mózg to miazga. – Odważył się na chwilę zerknąć na Alexa, lecz zaraz ponownie wgapił się we wzór na kocu. Wstydził się mówić mu o tym, ale znał Alexa i chłopak nie ustąpi. Będzie drążył, aż wywierci dziurę w głowie i pozna prawdę. Zaczął opowiadać mu cały wieczór, starając się oddalić to, co zdarzyło się w mieszkaniu. Niestety do tego doszło zbyt szybko. – Zmusił mnie… zmusił… bym wziął… – przerywał, nie potrafiąc wypowiedzieć słów. Liczył, że Alex wszystkiego się domyśli. – Zrobił… ustami…
– Przymusił cię do obciągu?! Trzeba było go ugryźć! – Zdenerwował się. Miał ochotę rozkwasić tamtego sukinsyna, ale i przyłożyć Richiemu w tę jego blond łepetynę! Nosz wiedział, że o to chodzi!
– Groził mi…
– A pewnie, że groził! – warknął i poderwał się z miejsca. Zaczął krążyć po pokoju niczym dzikie zwierzę zamknięte w klatce. – Tacy zawsze grożą mając tym władzę nad ofiarą. Nic by ci nie zrobił, jakbyś mu go odgryzł. Szlag!
– A potem poszedłbym siedzieć za uszkodzenie ciała! Bo co by powiedział glinom?! Poszedłem do niego z własnej woli.
– Po chuja tam poszedłeś! – wrzasnął. – Mnie pouczasz, a sam co robisz? Gdzie te twoje super zasady?! Pierwszy lepszy zrobił do ciebie maślane oczka, a ty już straciłeś głowę! Co ci jeszcze zrobił? Zgwałcił cię? – zapytał ciszej. Włożył ręce do kieszeni, ale zaraz je wyjął.
– Nie. Chciał, ale uciekłem. – Dyskretnie wytarł łzy. Ręce nadal mu się trzęsły. Zaczął skubać wystające z koca nitki.
– No brawo. – Wilson wyrzucił ręce na boki. – Udało ci się. Co, jakby to jemu się udało?! O czym ty myślałeś?! O czym, kurwa?! Nie wiesz, ile debili i niebezpiecznych ludzi krąży po świecie?! O czym myślałeś?! – Ponownie usiadł przy nim. Złapał go za ramiona i nim potrząsnął. Nie chciał mu robić krzywdy, ale nie panował nad sobą.
– O niczym! Mówiłem ci.
Alex zacisnął palce we włosach. Zaraz go coś trafi. Jego przyjaciel był kompletnym kretynem, który zrzuca na alkohol swoją głupotę.
– Richie…
– No co? Richie i Richie?! – Po raz kolejny podniósł głos. Owinął nogi kocem. Josh mu dał jakąś koszulkę i poza nią oraz bielizną nie miał nic na sobie. Jego ubrania suszyły się w łazience. – Wiem, co zrobiłem i co prawie się stało! Nie musisz mi o tym przypominać! Wiem, czego chciał! Ale nie miał prawa mnie zmuszać, gdy powiedziałem nie! – krzyczał na przyjaciela. – Chciałem sobie udowodnić, że mogę się komuś podobać! Że…
– Udowodniłeś?! Facet chciał cię zerżnąć! O to ci chodziło?! Jakoś mówiłeś, że dla ciebie seks łączy się z miłością. Pięknie to udowodniłeś! – Zacisnął dłonie na kolanach. Najchętniej to by wyciągnął Richiego z tego łóżka i zabrał go do domu. Tylko był tak wściekły, opętany strachem co mogło się wydarzyć, że pewnie całą drogę krzyczałby na niego i jeszcze spowodował jakiś wypadek. Nie mógł patrzeć, jak chłopak kuli się przyciskany do parteru jego słowami, a on zaczął dusić się w tym pokoju. – Zaraz wracam.
Opuścił pomieszczenie i poszukał Josha. Nauczyciel siedział przy biurku w drugim pokoju. Miał na nosie okulary. Gdy go zobaczył, zdjął je.
– Nie wiem, czy krzyczenie na niego to dobry pomysł. – Morrison złożył dłonie w piramidkę.
– Nie wytrzymałem. Omal go nie uderzyłem. Powiedział ci, co się stało?
– Mniej więcej. Reszty się domyśliłem.
– Więc wiesz, jak ryzykował. A co, jakby go tamten zabił? Nerwy mnie rozsadzają. Minęła północ, a ja jestem tak naszprycowany adrenaliną, że mnie nosi, nie chce mi się spać i czuję, do czego byłbym zdolny. – Krążył po pokoju nafaszerowany emocjami.
Josh wstał. Popchnął Alexa i zaprowadził go do kuchni. Kazał mu usiąść przy stole i nastawił wodę. Poszukał herbaty. Dzisiaj kupił jakąś uspokajającą.
– Twój przyjaciel ma szczęście, że nic się nie stało…
– Stało się. Ten bydlak wepchał mu fiuta do ust!
– Że go nie zgwałcił. Uwierz mi, fiut w ustach to nic w porównaniu z rozerwanym i krwawiącym… wiesz czym.
– Jejku, Josh, mów wprost. Spaliśmy ze sobą, więc nie ma co gadać zawoalowanymi słowami. I nie pierdol mi tu, żebym o tym nie wspominał. Tu nie szkoła, jest środek nocy i nie mam ochoty udawać nauczyciela i ucznia – warczał, stukając palcami w blat stołu pokryty  brązową ceratą z deseniem ziaren kawy i tabliczek czekolady.
– Czy ja cię o to proszę? – Postawił przed nim kubek z parującą cieczą. – Ta uspokaja. Pij. Twój przyjaciel jest winny tego, co się stało, nie był ostrożny, ale winę ponosi też tamten facet. Skoro ktoś mówi „nie”, to powinien to zrozumieć. Chyba za bardzo się przyzwyczaił, że każdy mu ulegał. – Usiadł obok Alexa. Nie podobało mu się to, że chłopak jest tak blisko, ale co miał innego zrobić? Trzymając kubek z parującą cieczą w dłoniach, przysunął go sobie pod nos. Wciągnął cudowny aromat pomarańczowej herbaty. Przywodził mu on na myśl dzieciństwo, kiedy pomarańcze miał tylko na święta. Upił ostrożnie łyk, a słodki, egzotyczny smak rozlał się po jego języku. Dopiero wtedy wyczuł także delikatny bukiet cytryny i brzoskwiń. Kubki smakowe oszalały. Tak oryginalna kompozycja aromatu i smaków zadowoliła jego gusta. Przymknął powieki, delektując się pobudzającymi zmysły napojem. Herbata, którą kupił, była świątynią smaków i zapachów. Kiedy ją zaparzał, w całym pomieszczeniu unosiły się jej wonności. Idealne połączenie owoców dawało niebanalny aromat i było ucztą dla kubków smakowych.  
– Słuchaj, Alex. Mam już swoje lata i znam życie. Z tego co słyszałem z twoich krzyków, to Richie nie powinien pić. Znam takie osoby. Alkohol u nich wyzwala inne reakcje. Działa jak narkotyk. Do chłopak tego ma jakieś problemy. Mniemam, że jest sam i nie wierzy w siebie oraz w to, że może kogoś spotkać i ktoś go może pokochać.
Alex przyglądał się Joshowi i słuchał go uważnie. Obracał w rękach kubek, czekając aż herbata przechłodnie. Nawet nie myślał, widząc go dzisiaj w szkole, że za kilkanaście godzin będzie z nim, w jego mieszkaniu, popijał herbatkę. Chciałby być tutaj z innego powodu.
– To moja wina. Teraz wiem, jak bardzo uderzyły go moje słowa. Jest wrażliwy, ma swój cel, swoje pasje, ale jak chodzi o sprawy sercowe, to kiepsko mu idzie. A ja go tylko tym dobiłem.
– Warto o tym na spokojnie porozmawiać. On potrzebuje przyjaciela, a nie niańki i opierdalania jak coś źle zrobił – powiedział Josh. – Dlatego wypij to, weź kilka głębokich oddechów i wracaj do niego.
– Mogę tu jeszcze chwilę z tobą posiedzieć?
– Alex… – Chłopak wyglądał seksownie z potarganymi włosami i błagającymi, smutnymi oczami. O czym on myśli? To, że teraz Alex jest tutaj, nic nie oznacza. Za kilka godzin znów będzie jego uczniem. Właściwie to cały czas nim był.
– Nie będę cię ciągnął do łóżka. Nie mam teraz na to ochoty, a zresztą jest zajęte. – Alexander uśmiechnął się nieznacznie. Zapragnął po prostu się do niego przytulić i nic więcej. Siedział, popijając uspokajającą herbatę i myślał, jak pomóc Richiemu. Bo to, że nie został zgwałcony, nie oznaczało, że nie miał jakiejś tam traumy. Mógł wyglądać na pewnego siebie, ale widział, jak chłopak cały się trząsł, opowiadając o tamtym, jak mu tam… facecie. Do tego często po paru godzinach człowiek zaczyna odczuwać skutki różnych wydarzeń. Dlatego chciał być teraz przy nim. A bycie oznaczało pełen spokój. Wrzaskami jeszcze nikt nie wygrał. Tym bardziej, że przyjaciel rozumiał, co zrobił. Naraził siebie.

* * *

Leżał na boku i płakał. Ledwie co się uspokoił po tym, jak Josh go zabrał, to teraz wszystko wróciło. Wróciły obrazy, słowa. Niepewność i strach. Alex nie musi krzyczeć na niego. Nie musi mu mówić, co zrobił. Sam doskonale to wiedział! Już nie zbliży się do żadnego faceta. Poświęci się temu, co kocha. Reszta jego marzeń, tych niedotyczących tańca, pozostanie zamknięta za wielkimi, stalowymi drzwiami. Wyrzuci do nich kluczyk… Chciał oszukać samego siebie. Nigdy nie zamknie swojego serca. Nawet jak będzie ono cierpieć, to przynajmniej wie, że je ma.
Z pudełka zostawionego przez Josha wyciągnął kilka chusteczek i oczyścił nos. Tej nocy przekonał się, jak porządnym człowiekiem jest ich nauczyciel. Alex przynajmniej trafił na dobrego mężczyznę. On na śmiecia. Pewnie nadal by wlókł się do domu, gdyby nie pojawił się Josh Morrison. Do tego zajął się nim, jakby był kimś dla niego bliskim.

Rozpłakał się. Sam nie wiedział czy z ulgi, czy ze strachu, który go chyba opuszczał. Nawet nie wiedział, że tak bardzo się bał. Lekki szok pozwolił mu zachowywać się w miarę normalnie, ale teraz już nie panował nad sobą. Opadł na kolana, w największą kałużę. Deszcz chyba przestawał padać, ale to było ostatnie, o czym myślał. Docierało do niego w pełni, do czego prawie doprowadził. Ten skurwiel odebrałby mu wszystko jednym czynem. Kto wie, czy już tego nie zrobił, bo mimo wszystko czuł się, jakby został zgwałcony.
– Ty jesteś Richie Taylor. Przyjaciel Alexa.
Słyszał mężczyznę, w którym rozpoznał swojego nowego nauczyciela. Nie odpowiedział. Nie potrafił.
– Co się stało? Zresztą chodź, zawiozę cię do domu. Richie? Gdzie mieszkasz? Dobrze. Nie musisz mówić. Zabiorę cię do domu. – Morrison chciał go podnieść, ale odskoczył od niego, omal się nie przewracając i nie rozwalając sobie nosa na chodniku. – W porządku. Nie będę cię dotykał. Proszę, chodź ze mną.
Richie zobaczył, jak pod nos podsuwana jest mu paczka chusteczek higienicznych. Natychmiast je wyrwał nauczycielowi. Mimo że nie przestał ryczeć jak baba, cudem doprowadził się do porządku. Spojrzał na zmartwioną twarz starszego mężczyzny. Stali pod jedną z tutejszych latarni i ciemność niczego nie skrywała. 
– Nie mogę teraz wrócić do domu – wydusił z siebie. Powiedział ojcu, że dziś będzie nocował u Alexa. Nie było w tym nic zaskakującego. Często tak robili. Poza tym nie mógł mu się pokazać w takim stanie.
– Zabiorę cię do siebie, a potem zadzwonimy…
– Nie. Niech pan nigdzie nie dzwoni. Obiecuje pan? – błagał.
– Nie mogę ci nic obiecać. Zastanawiam się, co tu robisz w takim stanie. I niestety moje myśli krążą wokół niemiłych rzeczy. W zamian, że wezmę cię do siebie, chcę wiedzieć, co się wydarzyło. Nie wyglądasz, jakbyś wracał z udanej randki.
Zgodził się. Wolał to niż pozostanie na ulicy i ryzykowanie, że tamten go odnajdzie, ale wątpił, aby go szukał.
W mieszkaniu Joshuy, a raczej w jego łazience, wypłukał usta – przez chwilę mając ochotę je wyparzyć – pozbył się mokrych rzeczy i założył szarą koszulkę mężczyzny. Przypomniało mu się, jak Alex wspominał coś o koszulce i koktajlu. T–shirt był na niego o wiele za duży, sięgał do połowy ud. Cóż, jego właściciel był nie tylko wysoki, ale i lepiej od niego zbudowany. Zawinął się w koc i dopiero wtedy wyszedł z łazienki. Czekała na niego gorąca herbata i mężczyzna siedzący na kanapie, czekający na odpowiedzi.

Zwinął się do pozycji embrionalnej, wspominając wydarzenia sprzed godziny lub dwóch. Nawet nie wiedział, ile czasu upłynęło. Złapał się na tym, że zaufał temu człowiekowi. Do tego jego nauczyciel teraz wiedział o nim za dużo. Nie przejmował się tym.
Porządny z niego facet. Alex nie powinien pozwolić mu odejść, pomyślał. Przyjaciel naprawdę miał szczęście, spotykając Josha. Tylko on miał pecha, trafiając na gnojka.
Przytulił się do poduszki. Zamknął opuchnięte oczy. Sen był dobrym lekiem, ale gdy tylko przymykał powieki, widział Adalberta. Odganiał te obrazy, wizualizując w głowie siebie ćwiczącego nową choreografię. Koniecznie jutro musiał iść do szkoły. Nie mógł ominąć zajęć z choreografii. Do tego był zobowiązany odwiedzić panią dyrektor i dowiedzieć się, dlaczego chciała go widzieć.
Zapadał coraz głębiej w sen, kiedy niespodziewany dotyk rozbudził go. Zobaczył nad sobą kształt postaci. Gwałtownie podskoczył, omal nie wrzeszcząc z przerażenia. Prawie spadł z łóżka, odsuwając się na drugi kraj, byle znaleźć się jak najdalej od tego kogoś. Minęła chwila, nim w wiszącym nad nim cieniu rozpoznał Alexa. Chłopak coś do niego mówił, ale szum w głowie zagłuszał słowa.
Alex przyznał sobie rację. Richie tylko na pierwszy rzut oka wyglądał, że daje sobie z tym radę. Postanowił nie zbliżać się do niego, dać mu czas. Uklęknął na podłodze, tuż przy łóżku, siadając na piętach.
– Pogadasz ze mną czy będziesz udawał, że nic się nie stało? Reagujesz, jakbyś wszędzie widział zagrożenie.
– Jest środek nocy. W sumie nawet nie wiem, ile brakuje do rana, i ty chcesz teraz rozmawiać? Jeszcze za mało się wydarłeś? – Richie przetarł oczy. Bolały go. Przeszkadzało mu nawet światło z kinkietu. Położył się na boku.
– Wybacz, że na ciebie krzyczałem. Zdenerwowałem się i uważam, że było na co. Przepraszam za wszystko, Richie. Zrozum mnie. – Zacisnął dłoni w pięści. Na szczęście chłopak tego nie widział.
– Nie ma sprawy. Każdy popełnia błędy, powinieneś to zrozumieć – powiedział Taylor  z rezygnacją. Wpatrywał się w ścianę, nawet nie zwracając uwagi na jej kolor. Chciało mu się spać. Powieki mu się kleiły i nie potrafił utrzymać ich podniesionych.
– Tak samo jak każdy ma prawo szukać swojej połówki.
– Tylko niech nie szuka tam, gdzie jej nie znajdzie, bo spotka takiego Adalberta. Zresztą po co mi to? Ja już serce oddałem.
– Dlaczego mojemu bratu? – Wpatrzył się w niego, nadal klęcząc na podłodze i podpierając brodę na dłoniach ułożonych na pościeli.
– Skąd jak mam to wiedzieć? Zresztą teraz to już nie ma znaczenia. Twój brat i tak mnie nie zechce. Pewnie umawia się z jakąś śliczną laską. Ma szczęście, że jest biseksualny. Może sobie wybrać, kogo chce.
– Ta. Tylko czasami nie da się wybrać. Serce nie sługa. W każdym razie nie jest to dla niego łatwe. – Widząc, że przyjaciel zasypia, zmienił temat: – Nie śpij. Musimy wracać do domu. Nie możemy zostać u Josha. Chociaż jutro pewnie i tak nie pójdziesz do szkoły, ale…
– Pójdę. Muszę. Jak jutro nie pójdę, to  nigdy nie wyjdę z domu. Przecież nic takiego się nie stało, nie? Mogło być gorzej. – Postara się, by incydent nie zaważył na jego relacjach z ludźmi. Nie może się bać każdego dotyku, nowo poznanej osoby. To coś nie powinno zniszczyć mu życia. Da radę.
– To wstawaj. Twoje rzeczy jeszcze są mokre, ale może Josh pożyczy ci jakieś dresy.
– Tak, i zatopię się w nie cały. Widziałeś, jak on jest zbudowany?
Żeby tylko widział, to nie ciągnęłoby go tak do tego mężczyzny. Tak naprawdę tylko rozsądek kazał Alexowi zabierać się stąd.
– Ubiorę swoje. Tylko ty narzekasz na mokre ubrania. – Richie podniósł się i pozbył koca. Wyobrażał sobie, że wygląda jak zombie. Nie przejmował się tym. Miał obecnie poważniejsze problemy do pokonania w sobie, niż martwienie się o swój wygląd. – Idę do łazienki, a ty możesz jeszcze pogadać z panem Morrisonem. Dam ci radę co do niego. – Zawiesił wzrok na twarzy Alexa. – Takich jak twój Josh ze świecą szukać.
– Nie jest mój. – Podniósł się, stwierdzając, że nogi mu ścierpły.
– Hahaha. – Zaśmiał się sztucznie, co przy jego obecnym wyglądzie było komiczne. – Jeszcze nie jest. Nie pozwól mu odejść. Naprawdę jest spoko. Przynajmniej ty postaraj się, by kogoś mieć. – Znów pojawiły mu się w oczach łzy. Zamrugał szybko powiekami. – Idę się ubrać. – Wlokąc się do wyjścia, rzucił jeszcze do Alexa. – I nie myśl, że ponownie jesteśmy wielkimi przyjaciółmi – zastrzegł i pchnął drzwi.
Alex Wilson tylko przewrócił oczami i uśmiechnął się pod nosem.
– Tak, nie jesteśmy, złotko. Na pewno. Już ci wierzę, uparciuchu – powiedział do siebie, zanim podążył do drugiego pokoju.

* * *

Kilkanaście minut później pożegnali się z Joshem, dziękując mu za wszystko. Alex zrobił to dość wylewnie. Tuż przy drzwiach odwrócił się do wakacyjnego kochanka i zwyczajnie zrobił to, na co miał ochotę. Po prostu przytulił go. Sam z siebie zarzucił ręce na jego szyję i przywarł do niego ciałem. Pocałował go przy tym w policzek, szepcząc „dziękuję”. Czuł, że Josh automatycznie objął go w pasie, minęła długa chwila, zanim się rozdzielili. Wilson długo o tym myślał, jadąc do domu ze śpiącym na siedzeniu obok przyjacielem. Na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Nie był obojętny Joshowi. Inaczej ten z pewnością nie trzymałby go tak długo, nie przyciskał do siebie mocno i nie miałby tak błyszczących oczu, kiedy go puszczał. Chętnie poznałby jego myśli z tamtej chwili. Nie wszystko było stracone. Poza tym jeszcze muszą się spotkać poza szkołą. Miał do oddania Joshowi bluzę i koszulkę, którą ten pożyczył Richiemu. Jedną, nie dwie. Tę z wakacji już sobie zatrzyma.
Zaparkował przed domem. W kuchni świeciło się światło. Czyli ktoś na niego czekał. O dziwo nikt nie dobijał się na jego komórkę. Tylko jedna osoba mogła tak zrobić. Pochylił się do przyjaciela, próbując go obudzić, lecz ten tylko pomruczał pod nosem coś w stylu: „jeszcze pięć minut” i próby poszły na marne.
– Okej. – Wysiadł z samochodu i obszedł go. Otworzył drzwi od strony przyjaciela. Odpiął mu pas.
– A ten co, uchlał się w trupa?
Alex uderzył głową w dach samochodu, słysząc niespodziewanego gościa. Masując się po czaszce, zerknął na brata.
– Mogłem się domyślić, że to ty nie śpisz po nocach. Mama lub tata dzwoniliby do mnie co pięć minut.
– Nie wiedzą, że cię nie ma. – Johnny zbliżył się do brata. – Byłeś na seksach czy jak? I czemu z nim?
– Jak ty coś powiesz to śmiechu warte. – Westchnął Alex.
– No co?
– Jak jesteś taki mądry, to bierz go na ręce i zanieś do  mojego pokoju.
– Czemu ja?! – warknął Johnny.
– Bo jest cholernie ciężki, a ty go uniesiesz. Czy może jesteś za słaby, chłoptasiu?
– To chuchro jest ciężkie?
Alex przyglądał się, jak brat pochyla się i zakłada sobie ręce Richiego na szyję. Nie widział wszystkiego, lecz po chwili Johnny z głośnym stęknięciem wyciągnął chłopaka z auta. Richie znów coś pomruczał i przywarł nosem do szyi starszego z braci.
– Ta panienka musi się tak do mnie lepić?
– Przymknij się i nie bój. On śpi, nie rzuci się na twoją cnotę – powiedział Alex i zamknął auto. Wyminął brata i otworzył mu drzwi do domu. Chwilę później Richie już leżał w jego łóżku, a on próbował ściągnąć mu bluzę.
– Jak chcesz go gwałcić, to ja idę – rzekł Jonathan, ale nie ruszył się z miejsca. Ta cała sytuacja była dla niego zabawna.
– Spadaj. – Alex, rzuciwszy bluzę na krzesło, wypchnął brata za drzwi. Richie raczej nie chciałby, aby Johnny widział go takiego. – Dzięki za pomoc, z resztą sobie poradzę. – Wrócił do przyjaciela i podjął próbę zdjęcia mu spodni. Nie dość, że te, wilgotne, przykleiły się do nóg Richiego, to jeszcze były tak wąskie, że praca była dość mozolna. – Ja pierdolę, innych nie mogłeś założyć? – mruczał, zdzierając materiał i gdy się go wreszcie pozbył, przykrył przyjaciela kołdrą. Sam dopiero teraz poczuł, jak bardzo jest zmęczony. Rozebrał się szybko, nastawił kilka alarmów w telefonie, który podłączył na noc do ładowania, zostawiając z dala od swoich łap. Chętnie wyłączyłby budziki i pozwolił im spać do południa. Niestety musieli rano wstać. Zgasił jeszcze światło i bez skrępowania położył się przy Richiem. Wiele razy już tak spali. Wąskie łóżko nie pozwoliło im spać z dala od siebie, ale i tak zostawił chłopakowi jak najwięcej miejsca. Sen nadszedł szybko i tylko jak zza mgły poczuł, że ciepłe ciało przytula się do niego. Kilka sekund później odpłynął do krainy Morfeusza.

12 komentarzy:

  1. Ja nie będę już więcej jęczeć ale ciągle dla mnie jest za krótkie:-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Znowu jestem zła :/ jakieś te rozdziały krótkie są ;.; co do całości... Nie wytrzymam dłużej! To jest genialne! Według mnie to opowiadanie zaczyna się najciekawiej z reszty twojej twórczości :) Nie wiem jak dotrwam do czwartku, ale to chyba mój problem ;.;

    OdpowiedzUsuń
  3. Absolutnie uwielbiam charakter Alexa.
    Mam ochotę wepchnąć go w ramiona Josha już na zawsze...nie mogę się doczekać aż w końcu nasz nauczyciel nie będzie w stanie odpuścić sobie Alexa...
    Luano nawet nie wiesz jak się cieszę, że masz 3 tomy tego opowiadania :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Genialne. Nawet się nie wkurzyłam, że to nie Johnny był tym gościem w samochodzie. Rozdział świetny. Alex nie musiał tak na niego krzyczeć, obaj wiedzą, że zrobił źle, bardzo źle! No dobra, na miejscu Wilsona taż bym darła gębę, ale cholera! Richie, coś ty sobie myślał?! Nie rób nigdy więcej podobnych głupot! Ale masz już chyba nauczkę.
    "Co się stało, że znajduję cię w łóżku naszego nauczyciela? To ja tu powinienem być"- nie no, to było zajebiste. Jabłam śmichem jak to przeczytałam xD
    No oczywiście, że Alex nie jest Joshowi obojętny. Gdyby zmusić ich do spędzenia nocy, w małym zamkniętym na cztery spusty pokoju, stworzyć odpowiedni nastrój... Skończyli by obściskując się w łóżku :DDDD
    Ja, kurwa, jakoś tak nie wiem... ale Jonathan cholernie mnie wkurza! Na początku myślałam : "dobra, spoko, podokucza Richiemu, podenerwuje go, ale i tak w głębi serca go kocha, choć może na razie nie zdaje sobie z tego sprawy". Ale jak teraz myślę nad nimi, to wydaje mi się, że musi minąć co najmniej kilka stuleci, żeby ten tancerzyna od siedmiu boleści spojrzał na Taylora wzrokiem pełnym miłości, oddania i wierności. Niech stanie sie coś takiego gdzie nagle on zda sobie z tego sprawę. Fajnie by było gdyby doznał takiego małego szoczku : "Co? Że niby JA kocham tę panienkę? JA??!!" Byłoby śmiesznie xD
    Ach, o ile łatwiej by było, gdyby Richie kochał Alexa, z wzajemnością :(
    Weny Luano!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Alex bardzo chętnie skończyłby z Joshem w łóżku, nie tylko obściskując się. ;)
      Tak, o ile łatwiej by było, ale niestety Richie i Alex kochają się tylko jak bardzo związani ze sobą bracia. Mogłabym powiedzieć, że to tacy bracia dusz.

      Usuń
  5. Piękny rozdział Luano!
    Alex trochę przesadził przy Richiem, ale może przydałaby mu się taka zmiana warty? Mały wstrząs? Dobrze tylko, że tym razem zważał na słowa. chociaż trochę by nie skrzywdzić bardziej przyjaciela. I zaopiekował się nim. Może to ociepli choć trochę ich złożone relacje.
    Aj Josh czuje, że będą z tego jeszcze poważne kłopoty.
    Między nimi aż iskrzy i tylko czeka kwestia napięcia seksualnego by wybuchnąć xp
    I ten wredny brat Alexa! AJ jak ja go nie cierpię, a
    ale przynajmniej mu pomógł. Całe szczęście, że Alex umie się odgryźć.
    Najlepszego w Nowym Roku i jak zawsze czekam na więcej;&

    p.s. Ile historia ma mieć rozdziałów?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Historia z pierwszego tomu ma mieć 42 rozdziały. :)

      Usuń
  6. Boże to jest boskie, czekam na dalsze rozdziały i weny życzę

    OdpowiedzUsuń
  7. hej szukam one shota w którym chłopak był zakochany w swoim najlepszym przyjaciele myślał że on tego nie odwzajemnia i coraz mniej z nim rozmawiał/spotykał się. Pewnego dnia przegrał zakład czy coś i musiał iść z kolegą na imprezę i udawać jego dziewczynę później ten jego kolega się opił i chciał go zgwałcić czy cos ale na szczęście pomógł mu ten przyjaciel w którym był zakochany później ze sobą rozmawiali ten się przyznał kim jest i że go kocha...Czytałaś może takiego one shota?? szukam go dosłownie wszędzie już od 2 tygodni ale z marnym skutkiem, a wiem że jak go nie znajdę to nie da mi to spokoju...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nigdy czegoś takiego nie czytałam i nie wiem czyj to tekst, ani gdzie go znaleźć. :/ Ale może znajdzie się ktoś kto czytał i to zna.

      Usuń
  8. Hej,
    Alex nie potrzebnie krzyczał i to pożegnanie, choć myślałam, że powie, że zostawił tak kartkę, że czekał na telefon...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  9. Okej, rozumiem, że Alex krzycząc na Richiego tak naprawdę był wściekły na tego gnoja z klubu. Dobrze, że Joshua powściągnął jego gniew i pomógł obu chłopakom. I tak! Przytulili się! Hura!
    Grr. Jonathan to jeszcze trochę dupek. Oby się zmienił...
    Pozdrawiam cieplutko :3

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz. :)