Nie chciał
brać pod uwagę tego, co sugerował przyjaciel. Johnny miałby go uczyć, a w
dodatku tańczyć z nim? W parze?! Alex zwariował. Naprawdę zgłupiał. Nie
wyobrażał sobie takiej sytuacji, że mógłby pozwolić na… Przecież taniec w parze
jest kontaktowy, czy Alex o tym zapomniał, czy zapomniał, co on czuje? Owszem,
chciał dzisiaj zobaczyć Jonathana, ale czym częściej będzie go widywał, tym to
dla niego gorsze. Codzienne przebywanie po kilka godzin w jednym pomieszczeniu
nie było tym, co przyjąłby lekko. Kochał go i bolałaby świadomość tego, że
Johnny nie chce go mieć w swoim życiu. Nie wątpił w to, że chłopak wie o jego
uczuciach. Jeszcze zacząłby się z nich nabijać, a on nie był na tyle silny,
żeby to po nim spłynęło. Naprawdę pomysł Alexa był zły. Z drugiej strony był
ciekaw, jakby to było – nie wątpił, że Johnny byłby idealnym trenerem – gdyby
we dwóch spędzali czas i chłopak by go dotykał. To kusiło, ale z tego co
widział, to Jonathanowi nie spodobał się ten pomysł, więc nie ma co nad tym się
rozwodzić.
Wrócił do
siebie, woląc nie przebywać dłużej w domu przyjaciela. Zastał tatę wychodzącego
z łazienki.
– Hej,
Richie, dobrze, że wróciłeś. Chciałbym z tobą porozmawiać i od razu zaznaczam,
że ten pomysł wyszedł dzisiaj i jak się nie zgodzisz, to zrozumiem. Poza tym są
rzeczy, o których… – Tata westchnął, pocierając czoło. – O których nie wiesz.
– Okeeej.
Poczekaj, tylko zaniosę plecak i przyjdę do pokoju. – Zmarszczył brwi. Nie
wiedział, czego ma się spodziewać. Nie chciał kolejnych komplikacji w swoim
życiu. Pragnął chwili spokoju, bo przez ostatnie dni coś było nie tak. To ten
facet z klubu, to zaś jego głupi strach, teraz złamana noga trenerki, Joyce,
która nawet po kolejnej próbie z nim nie zatańczy, i z konkursem może się
pożegnać. Właściwie już powinien się wypisać. Co jeszcze się wydarzy w jego
życiu?
* * *
To
śmieszne, co wymyślił Alex. Miałby uczyć tę panienkę, która pewnie nic nie
umie, jakiegoś durnego, dziecinnego układu? Miał ochotę szaleńczo się śmiać,
przekraczając próg swojego pokoju. Niezły dowcip. On jako trener? Partner do
tańca? Jeszcze może odegraliby przepiękną, melodramatyczną scenę miłosną? Już
widział płacz sędziów i rozkochane spojrzenia, a potem ich wysokie noty i
zaproszenie do nauki na sławetnej uczelni.
– Po moim
trupie – warknął Johnny, rzucając się na łóżko. – Niech se ta gąska znajdzie
kogoś innego, nie mnie.
– Jesteś
debilem.
Johny
poderwał głowę, słysząc głos brata. Szlag, mógł zamknąć drzwi.
– Czego
chcesz?
– Richie
naprawdę potrzebuje kogoś dobrego, a jedyną osobą, która się do tego nadaje,
jesteś ty.
– Jak ty
to sobie wyobrażasz? – Usiadł, opierając się o ścianę. Jego łóżko stało po
prawej od wejścia, było jednoosobowe, ale lubił je. Stać go było, by kupić
sobie coś większego, ale nie potrzebował tego. Spał sam i dobrze mu z tym było.
Wziął na kolana jaśka i zaczął się nim bawić.
–
Dyrektorka zgodzi się cię przyjąć. Oczywiście nie jako nauczyciela, ale u nas
trenerzy są na innych zasadach…
– Wiem,
jak jest, uczyłem się tam przez kilka lat. Ale ja nie mówię o tym. Jak ty sobie
wyobrażasz moje przebywanie z kimś, kogo całym sercem nie znoszę? Poza tym
czego mam go, kurwa, uczyć? Baletu? Sorki, nie moja działka! – krzyknął,
rzucając poduszką przez pokój. – Wyjdź.
– Nie
wyjdę.
Johnny
patrzył, jak Alex podchodzi do półki wiszącej nad owalnym stolikiem, przy
którym stał fotel, i spośród leżących na niej płyt oraz kilku książek wziął
coś, czego nie powinien był ruszać. Jednym susem poderwał się z łóżka, aby
wyrwać z ręki brata zdjęcie oprawione w drewnianą ramkę.
– Mówiłem,
żebyś tego nie ruszał! – Odstawił fotografię na półkę.
– Ile to
już lat? Pięć?
–
Odpierdol się i wynoś z mojego pokoju! – Johnny wskazał na drzwi.
– Patrick…
Był bardzo delikatny z wyglądu i psychiki. W ogóle to byłeś u niego?
Johnny
zmierzył brata nienawistnym spojrzeniem. Zaraz mu rozwali nos! Niech lepiej
gówniarz zostawi ten temat i jego w spokoju! Alex jednak nie robił sobie nic z
demonicznego wyglądu starszego brata, tylko kontynuował temat:
–
Popełniłeś błąd, zdarza się. Patrick był, teraz go nie ma. Nie ma co się o to
obwiniać. Lubił tańczyć, prawda? Tylko że on tańczył coś innego niż ty. I
wyglądał jak stereotypowy gej, a ty się nie chciałeś ujawniać i to cię
przerażało. Mimo tego jakimś cudem kochał cię, a ty jego. To jedyny chłopak,
jakiego miałeś, prawda? – Alex spojrzał na zdjęcie, na którym Johnny obejmuje
„po kumpelsku” niższego i bardzo szczupłego, rudowłosego chłopaka. – Nikt nie
każe ci być z Richiem, jak o to się boisz. Po prostu mógłbyś okazać się
człowiekiem i mu pomóc. Ty niestety musisz pokazać, co potrafisz. Nawet go nie
widziałeś „w akcji”, od razu go osądziłeś. Przyjdź jutro do szkoły na
jedenastą. Będę czekał przy wejściu. Myślę, że gwiazda szkoły bez problemu
wejdzie na jej teren. Pomyśl nad tym. Nie zabiło cię to, że mu pomogłeś w
chorobie, to czemu miałoby cię zabić coś innego? – Nie czekał na odpowiedź, bo
w sumie jej nie oczekiwał. Sam nie wiedział, czy to pytanie miało jakieś
odpowiedzi. Zostawił brata samego, chcąc pogadać z Richiem.
Gdy Johnny
został sam, wziął fotografię do ręki. Przesunął palcem po zdjęciu. Te rude
włosy, zielone oczy, a także kilka piegów na nosie i szeroki, wszechobecny
uśmiech zawsze pozostaną w jego pamięci.
– Johnny, no chodź, zrobimy sobie zdjęcie. Nie rób takiej
miny. – Patrick ustawił aparat na wysokim murku i sprawdził dokładnie przez
wizjer, w którym miejscu mają stanąć. Gdy się upewnił, pociągnął Johnny’ego za
rękę i ustawił go pośrodku miejsca, które widział przez wizjer aparatu. Wrócił
się do sprzętu, żeby nastawić samowyzwalacz na trzydzieści sekund.
Johnny stał z założonymi na piersi rękoma i patrzył na to,
co robi jego chłopak. Naprawdę nie musieli sobie robić zdjęć. No, ale jak
zawsze ulegał pięknemu uśmiechowi Patricka. Siedemnastoletni chłopak dołączył
do niego. Objął go w pasie, szeroko się uśmiechając. Siłą rzeczy Johnny położył
rękę na ramionach nastolatka, starając się, aby nie wyglądali na nikogo więcej
niż kumpli robiących sobie wspólne zdjęcie podczas szkolnej wycieczki.
Poczekali, aż samowyzwalacz uwolnił migawkę, a jej dźwięk
oznajmił im, że zdjęcie zostało zrobione.
– Super. Zrobię dwie odbitki – mówił radośnie Patrick. –
Oprawię w ramki i ci jedną dam. Wiem, że nie chcesz się afiszować z naszym
związkiem, nie przeszkadza mi to. Dobrze, że przynajmniej nie udajesz na
szkolnym korytarzu, że mnie nie znasz. – Zaśmiał się, ale jego oczy mimo żartobliwego
tonu głosu pozostały smutne. – Nie martw się, nikt się o nas nie dowie. A na
jutro będziesz miał fotę oprawioną i… Niech ona ci przypomina, jak bardzo cię
kocham.
„Jak
bardzo cię kocham” odbiło mu się echem w głowie. Przytulił fotografię do piersi,
czując gulę w gardle. Po jakie licho Alex musiał mu pierdolić te wszystkie
rzeczy. W ogóle to powinien schować to zdjęcie gdzieś głęboko w szafie, żeby
nigdy już na nie nie patrzeć. Najlepszym wyjściem byłoby wyrzucenie go, ale na
to nie mógł się zdobyć. Ono mu przypominało błędy przeszłości, o których nie
chciał zapomnieć. Dzięki temu czuł ciążącą nad nim winę oraz własną głupotę.
* * *
Patrzył
się na swojego tatę, nie wiedząc co powiedzieć. Zamurowało go po usłyszeniu
tego, co mu przekazał rodzic. Naprawdę nie tego się spodziewał. Zanim doszło do
rozmowy, bał się, że ojciec każe mu wrócić do mamy lub że mają bardzo poważne
problemy finansowe, ewentualnie tata stracił pracę. Tymczasem ten powiedział,
że z kimś się spotyka i ta kobieta chciałaby go poznać. Dlatego zapraszała –
następnego dnia – ich obu na kolację, podczas której chciała przedstawić
swojego syna. Powinien wziąć pod uwagę to, że jego tata jest jeszcze młodym
mężczyzną w sile wieku i na pewno zechce związać się z jakąś kobietą. Nie miał nic
przeciwko temu, ale mimo wszystko po usłyszeniu informacji trudno mu było
wydobyć z siebie głos. Teraz rozumiał, dlaczego rodzic często pracował do
późna. Mógł wtedy być z nią.
– Nic nie
powiesz? – zapytał ojciec. – Masz coś przeciw temu?
– Nie –
odpowiedział szybko, zakładając nogę na nogę. Siedzieli w salonie urządzonym
skromnie, acz bardzo przytulnie – o wiele mniejszym pomieszczeniu niż miał w
rodzinnym domu. Tylko tutaj było więcej miłości, zrozumienia i ciepła niż tam.
Sam zajął miejsce na wygodnej kanapie, wciskając się w jej róg. Ojciec usiadł w
swoim ulubionym fotelu, który zabrał z poprzedniego domu. Matka wiele razy
chciała ten stary mebel wyrzucić na śmietnik, ale nie pozwolili jej na to,
dzięki czemu Martin Taylor mógł nadal korzystać z ulubionego fotela. – Cieszę
się, tato, ale trochę mnie zaskoczyłeś. – Podrapał się po nosie w zakłopotaniu.
– No, wiadomo, że przecież nie będziesz sam. Chętnie poznam twoją… partnerkę?
– Tak.
Spotykamy się już jakiś czas, polubisz ją.
– Wie o
mnie? – Odetchnął, gdy ojciec powiedział mu, że wie i nie ma nic przeciw.
Przynajmniej jedna dobra rzecz, pomyślał.
Po
zakończeniu rozmowy obaj zrobili kolację i gdy już było dość późno, wrócił do
swojego pokoju. Od razu sprawdził komórkę, czy są na niej jakieś wiadomości.
Były i to wszystkie od Alexa. Oddzwonił do przyjaciela, w tym samym czasie
włączając komputer. Chciał chwilę pograć, zanim wykąpie się i pójdzie spać.
Zapisał sobie jeszcze na kartce, żeby nie zapomnieć pojechać jutro z Alexem na
te badania. Wpisał hasło do profilu, a w głośniku odezwał się głos przyjaciela.
– No co
tam się tak dobijałeś? Gadałem z tatą, a telefon zostawiłem w pokoju.
– Chciałem
się upewnić, że masz jutro ten trening i namówić cię, żebyś się zgodził na to,
aby mój brat ci pomógł.
– Słuchaj,
nie ode mnie to zależy. On i tak się nie zgodzi, więc nie ma co nad tym
dywagować. Mam teraz zamiar się odmóżdżyć i rozwalić kilku przeciwników.
Branoc, Alex. – Nacisnął czerwony przycisk i odłożywszy telefon, wybrał jedną z
kilku zainstalowanych gier.
Godzinę
później był pokonany przez wroga i sfrustrowany, że zamiast zająć się
treningiem, który mu o wiele lepiej pomagał w uspokojeniu rozszalałego umysłu,
wolał strzelać do wirtualnego wroga. To nie tylko go nie uspokoiło, ale
podniosło adrenalinę oraz nerwy, a głupie myśli bombardowały jego umysł
wszelkimi pociskami. Wyłączywszy komputer, wziął piżamę i udał się pod
prysznic. Przez szparę u dołu drzwi widział, że w pokoju taty nie pali się już
światło. Musiało być bardzo późno, co i tak go nie obchodziło, bo rzadko kiedy
chodził spać o dwudziestej drugiej.
Odkręcił
kurki, pozwalając wodzie się wymieszać, i rozebrał się. Wszedł do kabiny, od
razu pod ciepły strumień. Pozwolił cieczy płynąć po swoim ciele, zanim wziął
szampon i nałożył go na włosy. Obfita piana, od razu spłukiwana przez wodę,
zaczęła spływać mu wzdłuż karku oraz twarzy. Gdy kilkanaście sekund później,
myjąc ciało żelem, dłonią zawędrował na genitalia w celu ich umycia, zatrzymał
tam dłoń na dłużej. Nie chciał się oszukiwać, że nie potrzebował czegoś więcej.
Nie masturbował się od czasu niedoszłego gwałtu, starając się nie myśleć o tej
sferze życia. Objął palcami członek i przesunął nimi po całej długości.
Stęknął, zagryzając wargę. Starał się być cicho. Ponownie wykonał ten sam ruch,
drugą dłonią głaszcząc się po jądrach. Poczuł, jak penis szybko twardnieje mu w
dłoni. Oparłszy się o ściankę za sobą, spojrzał w dół. Zacisnął palce tuż pod
główką, doprowadzając się w kilku szybkich ruchach do pełnego wzwodu. Rozsunął
szerzej nogi, aby mieć solidną podstawę, i zaczął poruszać szybciej dłonią.
Zamknął oczy, za wszelką cenę starając się nie wizualizować sobie swoich
pragnień, ale ich obrazy same nasunęły mu się do głowy. To nie własna dłoń go
pieściła, ale ręka Jonathana. To chłopak go dotykał, całował, a jego mokre od
wody ciało lśniło. To Johnny przyśpieszył ruch dłonią, czując, jak drży, nie
mogąc utrzymać się na nogach. Te obrazy, te myśli, te pragnienia, nigdy niezaspokojone, a tak silne, zmusiły go
do poddania się i doszedł, spuszczając się na kafelki, zaciskając przy tym
szczękę, żeby tylko nie wydać żadnego dźwięku, który mógłby usłyszeć tata.
Otworzył oczy, głośno dysząc. Spojrzał w dół na znikającą w odpływie spermę.
Odetchnął. Jego ciało osiągnęło spokój, pozbywając się towarzyszącego mu od
kilku dni napięcia, ale czuł się winny, że znów w takiej chwili myślał o
Johnnym. Winny i boleśnie przekonany, że marzenia pozostaną tylko marzeniami.
Powinien zwrócić uwagę na innych chłopaków. Inaczej do końca życia będzie
skazany na własną rękę i nie dowie się, czym jest seks. Wszystko też zależy od
jutrzejszych badań.
* * *
Następnego
dnia obaj z Alexem wyszli z prywatnej przychodni. Na wyniki badań będą musieli
poczekać do jutra. Richie starał się być dobrej myśli, zazdroszcząc przyjacielowi,
że ten może być o wynik naprawdę spokojny. Niestety spóźnili się na pierwsze
zajęcia i na lekcję angielskiego weszli niemal na paluszkach odprowadzani przez
zmrużone oczy Josha.
– Gdzie to
panowie byli, że minęła prawie połowa lekcji? – Zatrzymał ich głos nauczyciela.
Alex
przystanął i odwrócił się na pięcie. Rozumiał Josha, ten nie mógł mu pobłażać,
musiał traktować jak innych. Uśmiechnął się nieśmiało do mężczyzny, zagryzając
przy tym wargę.
– Proszę
nam wybaczyć, ale mieliśmy trudności z dotarciem do szkoły. Nie mogę obiecać,
że to się więcej nie powtórzy. Oczywiście karę przyjmiemy, ewentualnie ja za
kolegę mogę też… przyjąć. – Przez cały czas obserwował Josha i jego reakcję na
te słowa. Nie ulegało wątpliwości, że jak dostanie karę, to tylko prywatnie i
bardzo, bardzo będzie mu się ona podobać lub nie, jeżeli Josh odmówi mu seksu.
– Siadaj,
Wilson. Omawiamy właśnie poezję Stuarta Merrill’a, więc na kolejną lekcję
przygotuj z Richiem omówienie jednego z jego wierszy, „Dobry deszcz”. Chcę
wiedzieć, co wam się nasuwa na myśl, kiedy czytacie każdy jego fragment i czy
rozumiecie, co autor miał na myśli.
Richie
zgromił przyjaciela wzrokiem. Po jakie licho ten mówił o jakichś karach? Nie
wątpił, że wiedział, o co Alexowi chodziło, a ups, Josh pomyślał o czymś innym.
Nie znosił wierszy, a teraz jeszcze ma myśleć nad każdą linijką tekstu. Cóż, na
pewno nie będzie się tym zajmował i chętnie „za karę” pracę pozostawi Alexowi.
Przecież chłopak mógł przeprosić i zwyczajnie w świecie usiąść, ale nie, po co,
musiał się rozgadać i jeszcze prowokować nauczyciela. Wyciągnąwszy zeszyt,
podparł brodę na dłoni i zaczął coś w nim bazgrać, nie słuchając, co mówi
Morrison, dopóki nie wywiązała się kolejna dyskusja z Caseyem McPhersonem –
tych było coraz więcej, a wzajemna sympatia
ucznia i nauczyciela rosła. Chłopak coś zaczął marudzić i podskakiwać
angliście. Ciągle zapominał, że Josh nie dawał sobie chodzić po głowie. Richie
sądził, że lekcja będzie nudna, ale zrobiło się nader interesująco, a czas do
zajęć z choreografii i treningu – poćwiczy sam i z Joyce znów spróbują wykonać
układ – mijał szybciej.
* * *
Johnny
siedział w samochodzie, stukając palcami o kierownicę. Co go podkusiło, żeby
przyjechać pod swoją byłą szkołę? Głupi był albo ciekawość mimo wszystko
zmusiła go do tego kroku. Zastanawiał się od dobrych kilku minut, czy ma wyjść
z auta, czy raczej w nim zostać, odpalić silnik i odjechać. Całą noc nie spał,
nie potrafiąc uspokoić dudniącego w głowie głosu brata oraz przeszłości. Nic mu
nie zaszkodzi, jak odwiedzi stare kąty, a przy okazji faktycznie przekona się,
co też tak naprawdę robi ta tancereczka od siedmiu boleści. Chwilę później,
zamknąwszy samochód, skierował swoje nogi do głównego wejścia, przy którym
zastał zniecierpliwionego Alexa. Chłopak podsunął mu pod nos przepustkę, bo
podobno każdy obcy musi ją mieć, bez względu na to, że był kiedyś tutaj
uczniem. Nie pytał brata, jak zdobył kawałek papierka, skupiony na oglądaniu
wnętrza budynku. Główny hol liceum przypominał bardziej wnętrze jakiegoś
muzeum, a nie szkołę. Pamiętał, jak pierwszy raz przekroczył ten próg. Nie mógł
się nadziwić temu, co widział. Szerokie schody prowadziły na kolejne piętra, a
na parterze znajdowały się drzwi do sal z różnym przeznaczeniem. Alex
zaprowadził go na piętro, a on, idąc korytarzami za bratem, słyszał gwar
rozmów, dźwięki instrumentów, śpiew
począwszy od operowego, a skończywszy na bardziej rockowym. Nic się
tutaj nie zmieniło. Zresztą co mogło się zmienić przez cztery lata? Niewiele.
Zafascynowany bombardującymi go zewsząd widokami prawie wpadł na brata, kiedy
ten się zatrzymał przed otwartymi drzwiami. Alex wskazał mu wnętrze sali, więc
zajrzał do środka. Dwie osoby tańczyły genialnie ułożony układ. Ich ruchy były
skoordynowane, świetnie współgrały z muzyką. Patrzył, jak dziewczyna rusza się,
wyginając swoje ciało, jakby nie miała kości. To samo robił Richie. Jego ciało
poruszało się w niesamowity wprost sposób, co sprawiło, że Johnny nie mógł
oderwać od niego oczu. Chłopak na pewno nie tańczył baletu, a ostra muzyka nie
przypominała tej z filharmonii. Z trudem, ale przyznał – nigdy nie powiedziałby
tego głośno – że młodzik miał talent i szkoda byłoby, żeby go zaprzepaścił.
Trzeba byłoby nad nim jeszcze popracować, ale Richie znakomicie sobie radził. W
pewnym momencie stało się coś dziwnego. Johnny nie wiedział do końca, jak miał
ten układ wyglądać, ale wyglądało na to, że Richie powinien chwycić tancerkę za
rękę i przyciągnąć ją do siebie. Tymczasem kiedy dziewczyna wyciągnęła rękę,
chłopak się wycofał. Zaraz naprawił ten błąd, ale kosztowało ich to trochę
nerwów. Kolejnym nieudanym krokiem było podnoszenie.
– Czy on
sądzi, że podniesie dziewczynę ważącą tyle samo co on sam? – zirytował się
Jonathan, co spowodowało, że został usłyszany przez tancerzy. Nie ukrył swojej
satysfakcji z powodu reakcji Richiego. Chłopak speszył się, co chyba go troszkę
zdenerwowało. – Jak ty chcesz ją podnieść? Zresztą nawet źle się do tego
zabieracie – mówił, idąc w ich kierunku, zdejmując wcześniej buty, by nie
zniszczyć parkietu. – To, co robiliście wcześniej, było w miarę dobre. –
Przecież nie powie, że świetne. – Przyszło do dotykania, to ty, młody,
wycofałeś się, a ona nie umiała ustawić się tak, żebyś mógł ją podnieść, co i
tak się nie uda.
– Kim ty u
diabła jesteś? – wystrzeliła z pytaniem dziewczyna, opierając ręce na biodrach
i patrząc na niego hardo.
– Kimś,
kto wie co robić, umie to robić i doskonale wie jak wami pokierować – odparł,
będąc nad wyraz skromnym.
– To mój
brat, Jonathan – wtrącił Alex, unikając morderczego wzroku przyjaciela.
– Ten
Jonathan? – zapytała Joyce. – Ja pierdolę. Wiesz, że w gablocie wisi…
– Tak, poinformowano
mnie – rzucił okiem na brata, a potem wbijając spojrzenie w Richiego,
uśmiechnął się zawadiacko. – Chyba zajmę się trenowaniem ciebie, bo beze mnie
zginiesz marnie, dzieciaku. Tylko muszę porozmawiać z panią dyrektor o tym, czy
mnie przyjmie.
– Masz
wykształcenie trenerskie? – zapytała zauroczona nastolatka. – Chodź, zaprowadzę
cię do Dyrki. Fajna z niej kobieta. – Wzięła starszego chłopaka pod rękę. – Ale
mówię ci, uważaj na wice, to…
Dopiero
kiedy Johnny i Joyce wyszli, Richie wypuścił powietrze. Nie wierzył w to, co
widział i słyszał. Nie, to się nie mogło dziać. Johnny zgodził się…
Ponownie
zgromił przyjaciela wzorkiem.
–
Specjalnie go tu przyprowadziłeś.
– Złotko…
– Spadaj z
tym złotkiem! – wykrzyknął rozsierdzony Richie. – Wiesz, co to dla mnie
oznacza?! Czy jesteś taki głupi?!
– To
oznacza, że wystartujesz w tym jebanym konkursie. O! On jest naprawdę dobry w
tym, co robi.
– Jak mam
z nim… Jak mam… Nieważne. – Usiadłszy na podłodze pod ścianą, ugiął nogi w
kolanach, oparł o nie ręce.
–
Powinieneś się cieszyć. Po kilka godzin dziennie będziecie spędzać razem.
Pewnie nawet w domu. – Alex ukucnął przed przyjacielem.
– Postaw
się na moim miejscu, a dopiero potem wytłumacz mi, jak mam skakać z radości,
kiedy ktoś, kogo kocham, będzie tak blisko i jednocześnie tak daleko. – Nie
spodziewał się, że ta propozycja z wczoraj może nagle okazać się realna.
– Ej, no.
– Trącił kolano przyjaciela. – Jeszcze nie wiemy, czy dyrektorka się zgodzi, a
ty już piszesz czarne scenariusze. Zresztą nie wiesz, co będzie. Może to wam
wyjdzie na dobre. – Wyprostował się. – Muszę pędzić na lekcję. Pogadamy
później. Może wpadłbyś do mnie i skończylibyśmy w końcu tę planszę w Herosach.
– Nie
mogę. Wieczorem idę na kolację z tatą i jego partnerką. Raczej idziemy do niej
do domu.
Alexowi
szczęka opadła i z trudem ją pozbierał.
– No to
nieźle, aż nie wiem co powiedzieć.
– Wierz
mi, też nie wiedziałem. Podobno to spoko babka. Leć już na tę lekcję i pamiętaj
o tym wierszu.
– Spoko.
Nara.
– Nara. –
Westchnął, opierając tył głowy o ścianę i korzystając z chwili samotności.
Dzień zaczął się fajnie, mimo badań, a teraz jest do kitu i zastanawiał się, co
będzie na jego zakończenie. Ciekaw był, czy dyrektorka zgodzi się przyjąć
Johnny’ego. Pierwsze nerwy minęły i gdy tak o tym myślał, to faktycznie z nim
mógł mieć szanse. Lepiej spróbować w ten sposób niż nie próbować i potem
żałować. Jedno go jeszcze męczyło, co z Joyce. Znów dzisiaj było to samo, a w
dodatku nie mógł jej podnieść. Robił to źle i jeszcze się denerwował, a to tylko
sprawiało, że zapominał, co miał robić. Johnny na pewno podejdzie do sprawy
profesjonalnie i pokaże mu co ma robić. Obiekt jego myśli pojawił się, jakby
był przywołany tajemniczym zaklęciem.
– Młody,
szykuj się – powiedział Jonathan – od jutra zaczynamy i nie dam ci forów,
pomimo że jesteś psiapsiółką mojego brata. Spadam.
– Nie
jestem cholerną psiapsiółką! – wykrzyknął, mając ochotę czymś rzucić w
znikającego chłopaka. – Kretyn. On ma mnie uczyć? Niech mnie ktoś zastrzeli.
No po prostu kocham to, wielki banan wylazł mi na gębę tak leniwie szkoda, że jutro piątek mógłby się już zacząć weekend:-)
OdpowiedzUsuńTak, tak, tak! Poproszę więcej takich rozdziałów :) Ciekawa jestem jak rozwinie się sytuacja z Richiem i Johnnym.. im najbardziej kibicuję ;)
OdpowiedzUsuńjak zwykle super rozdział, szkoda tylko że znów zapomniałam że dziś go dajesz ;)
OdpowiedzUsuńHa ha padłam kochana!
OdpowiedzUsuńTa końcówka genialna. Nie sądziłam że jednak Alex dopnie swego. I jest urodzonym prowokatorem. Widać jak drażni Josha i jeszcze uchodzi mu to na sucho. Ma jaja nie powiem. Ciekawa jestem co jeszcze przyjdzie mu do głowy. I jak im się ułoży. Naprawdę miewasz genialne pomysły. Nie będę tego powtarzać bo sama dobrze wiesz. Czekam na Alex kontra Josh! Ale Richie i Jonny też mnie urzekają. Naprawdę i to bardzo.
pozdrawiam mocno;*
Hej,
OdpowiedzUsuńno, no ojciec Richiego ma kogoś, dowiedzieliśmy się trochę o Johnnym, i będzie trenował Richiego, sam przyznał, że ma talent, znów uciekł Richie przed dotykiem...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Aww, no pewnie, ucz go! To wspaniały sposób na zacieśnianie więzi! Mam nadzieję, że to wszystko wyjdzie chłopcom na dobre...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko :3