31 stycznia 2016

W sidłach miłości - Rozdział 17

Dziękuję za komentarze. :))


EDIT: Tom się właśnie ukazał tutaj: KLIK

Po resztę informacji zapraszam na mój blog informacyjny. :)



Poprawił jeszcze koszulkę, zanim tata wyciągnął rękę, żeby nacisnąć dzwonek. Richie nie wiedział czego się spodziewać po przyjaciółce rodzica. Jedyne, czego się o niej dowiedział, to że kobieta była osobą bardzo ciepłą, tolerancyjną i miała dwudziestopięcioletniego syna, Seana. Więcej mu tata nie zdradził, mówiąc: "sam zobaczysz". Rozejrzał się po niedużym ogrodzie, spostrzegając starannie wypielęgnowane rabatki z przepięknymi kwiatami. Właściwie było tutaj więcej kwiatów niż trawnika. Wprost przeciwnie niż u nich w obecnym domu. W rodzinnym domostwie też znajdował się ogród pełen kwiatów i krzewów sprowadzanych z różnych zakątków kraju, a nawet i świata, lecz wydawał się tak samo zimny, jak jego mama, która w ogóle nie opiekowała się ogrodem, wynajmując do tego ludzi. Zaaferowany własnymi myślami, prawie podskoczył na dźwięk męskiego głosu z lekką chrypką. Wbił swoje jasne oczy w stojącego przy drzwiach mężczyznę. Od razu zorientował się, że to musi być syn znajomej taty. Młody mężczyzna ubrany w ciemny garnitur. Miał czarne, długie do szyi włosy, zmrużone, ciemne oczy ukryte za wąskimi szkłami umieszczonymi w czarnych, delikatnych oprawkach i uśmiechał się do nich przyjaźnie.
— Witam i zapraszam do środka. — Odsunął się od drzwi. – Mama zaraz zejdzie, jeszcze się stroi – powiedział, zamykając za nimi drzwi. Wyciągnął w stronę pana Taylora dłoń. – Miło mi pana poznać. Mama wiele mi o panu opowiadała. Mam na imię Sean, ale to pewnie pan już wie.
Po zachowaniu i gestach Seana można było rozpoznać, że był dobrze wychowanym i spokojnym mężczyzną. Richie zawsze uważał, że czasami to, jakie są dzieci, mówi wiele o ich rodzicach. Nie chciał już wbijać sobie do głowy osądów w stosunku do przyjaciółki taty, ale był pewny, że dobrze wychowała swojego syna.
– Cześć – zwrócił się do niego Sean, również podając mu dłoń na przywitanie. – Ty na pewno jesteś Richie.
– Hej, tak. – Odwzajemnił uścisk, czując w swojej dłoni gładką, niespracowaną skórę i długie palce Seana. – Widzę, że ktoś również i o mnie wspominał.
– Twój tata bardzo dużo mi o tobie opowiadał.
Damski głos przesycony ciepłem i wesołą nutą doleciał do ich uszu. Schodząca po schodach kobieta, wbrew przewidywaniom Richiego, nie wyglądała na matkę dwudziestopięcioletniego syna. Spodziewał się kogoś koło pięćdziesiątki, podczas gdy ta dama  nie mogła mieć więcej niż czterdzieści lat. Kobieta miała długie, czarne włosy falami spadające na jej ramiona – już wiedział, po kim Sean odziedziczył ten kolor – wąskie usta pomalowane na blady róż uśmiechały się naturalnie, bez żadnej sztuczności, która często towarzyszyła jego mamie. Skromna, elegancka, granatowa sukienka rozkloszowana u dołu i czarny żakiet wyraziście podkreślały jej kobiecą figurę. Nie była tak szczupła jak jego mama, ale dzięki temu wyglądała bardzo kobieco, a nie jak wieszak na ubrania. Nie rozumiał, dlaczego tak porównuje do siebie obie kobiety, ale nie umiał tego zagłuszyć. Bolało go trochę to, że jego rodzicielka na pierwszy rzut oka wychodziła przy pani Carter blado. Szczególnie, że faktycznie przyjaciółka taty emanowała ciepłem i serdecznością.
Kobieta podeszła do jego ojca, a mężczyzna pocałował ją w policzek, po czym sama przedstawiła się Richiemu.
– Jestem Marianne. – Jej szare oczy były pełne przyjaznego blasku. – Założę się, że spodziewałeś się kogoś starszego, szczególnie jak zobaczyłeś mojego syna.
– Skąd pani wie, że tak? – wyrwało mu się i z zakłopotaniem podrapał się po karku. – Przepraszam.
– Za co? Taka prawda, że miałeś prawo przypuszczać, że jestem stara i przygarbiona. – Roześmiała się dźwięcznym głosem, spoglądając na swojego partnera, a później ponownie na Richiego. – Urodziłam Seana, mając piętnaście lat. Uwierz mi, że w tamtych czasach posiadanie dziecka w tym wieku i jako panna powodowało wiele problemów, ale nigdy go nie nazwałam błędem młodości i głupoty, który wtedy popełniłam. Kocham mojego syna i nie żałuję. I wiem dzięki temu, jak bardzo twój tata kocha ciebie. Cieszę się, że w końcu mogę cię poznać. Martin, rozgadałam się, prawda? – zwróciła się do swojego partnera.
– Troszkę, kochanie.
Dziwnie było Richiemu słyszeć to słowo nieskierowane do jego mamy, ale cieszył się, że tata kogoś sobie znalazł.
– Sean, gdzie jest Drake?
– Niedługo powinien być, mamo. Dzwonił jakieś dziesięć minut temu, że już jedzie – odpowiedział Sean.
Drake? Jaki Drake?, przemknęło przez głowę Richiemu. Spojrzał na ojca. Czyżby tata zapomniał mu powiedzieć, że Marianne Carter ma jeszcze jednego syna?
– Nie stójmy tak w przedpokoju. Zapraszam do jadalni. – Kobieta wskazała ręką pomieszczenie ukryte za rozsuwanymi, szerokimi drzwiami. – Jeszcze Richie pomyśli, że jestem niegościnna.
– Na pewno tak nie pomyślę, proszę pani – odparł i udał się za Seanem do wspomnianej jadalni. Ta okazała się być połączona z kuchnią oddzieloną jedynie kuchenną wyspą, przy której ustawione były wysokie krzesła podobne do tych w barach. Podekscytowanie nie pozwoliło mu rozejrzeć się po holu, ale tutaj z zachwytem wchłaniał dobry gust gospodyni. Ściany pokryte wrzosowym kolorem może i nadawały pomieszczeniu nutę chłodu, ale rośliny umieszczone gdzie tylko się dało – począwszy od wspinających się po ścianach bluszczy, poprzez coś, co kwitło na żółto i czerwono, ocieplały jadalnię, nadawały jej charakteru i sprawiały, że czuł się, jakby przebywał w oranżerii, co uwielbiał w dzieciństwie. Z tego już na sto procent wywnioskował, że właścicielka jednopiętrowego domu była miłośniczką kwiatów.
Jeszcze godzinę temu obawiał się tego spotkania tak bardzo, że przysłoniło mu to myśli o tym, kto jutro poprowadzi jego trening.  Tymczasem okazało się, że obawy były bezpodstawne. Przebywał tutaj od kilku minut, a czuł się, jakby był u siebie, czyli swobodnie i dobrze. W dodatku Sean i Marianne nie przytłaczali go swoją obecnością. Szczególnie Sean, który niewiele mówił, pozwalając swojej matce przejąć pałeczkę zabawiania gości.
– Dzieńdoberek i przepraszam za spóźnienie.
W jadalni pojawił się wysoki, szczupły mężczyzna o niesamowicie niebieskich oczach odznaczających się dość mocno na jego pociągłej twarzy pokrytej zarostem. Mężczyzna mający na sobie glany, w które dość niedbale wsadzone były nogawki jasnych, wąskich dżinsów, i białą koszulkę z długim rękawem i wielkim napisem „Aerosmith” podszedł do gospodyni i pocałował ją w policzek.
– Wybacz, mamuś, ale nie mogłem się wyrwać wcześniej z pracy. Pięknie dzisiaj wyglądasz, co nie znaczy, że innego dnia…
– Dobra, dobra nie przymilaj  mi się tutaj. – Marianne poklepała przybysza po policzku. – I tak zmywasz po kolacji. Nie nabiorę się na te twoje smutne oczka.
Richie obserwował całą sytuację i zaczynał sobie obliczać w głowie, kiedy zaś ona mogła urodzić tego faceta? Wszak ten wyglądał na nieco starszego od Seana, więc jakim cudem… Nagle jego przemyślenia poszły do kosza, kiedy przybysz zbliżywszy się do Seana, pocałował go prosto w usta, a młodszy z nich chętnie odpowiedział na pocałunek, pożerając wzrokiem całującego go mężczyznę. Dopiero wtedy Richie zrozumiał, że na pewno braćmi to oni nie są, a w głowie właściwe kawałki puzzli zaczęły wskakiwać na swoje miejsce. Przyjaciółka taty na pewno nie będzie miała nic przeciw niemu. Jej syn jest tak samo gejem jak on i ma partnera, którego ona traktuje niczym własne dziecko. Tym razem tata wiedział, jaką partnerkę sobie wybrać. Chwilę później dowiedział się, że partner Seana nazywa się Drake Ashborn i jest związany uczuciowo z „tym sztywniakiem” – jak Drake nazwał Seana, dostając za to kuksańca z łokcia pomiędzy żebra – od siedmiu lat, a od trzech mieszkali razem.
Zasiadając do stołu nakrytego białym obrusem i zastawionego porcelaną, zapytał swojego tatę:
– Dlaczego mi nie powiedziałeś?
– Powiedziałem przecież, że cię zaakceptuje, a reszty sam się dowiedziałeś.
Tak, dowiedział się, ale to i tak wywarło na nim niewielki szok. Pozytywny szok, oczywiście, szczególnie w chwilach, kiedy zerkał na nich obu wpatrzonych w siebie rozkochanym wzrokiem. Też by tak chciał, a oni byli przykładem, że geje też potrafią tworzyć związki oparte na miłości, bo ta wypływała z nich niczym lawa z wulkanu.
– Richie, kiedy Sean i Drake się poznali, to się nienawidzili. – zaczęła kobieta, nakładając na talerz warzywa.
– Mamo.
– Co mamo? Co mamo? – Puściła synowi oczko. – To piękna historia. Opowiem ci ją później, przy herbacie. Chcę cię bliżej poznać – ponownie zwróciła się do Richiego, niemal natychmiast proponując mu dokładkę pieczeni.

* * *

Odłożywszy zeszyty i książki na swoje miejsce, Alex spakował plecak na jutrzejszy dzień. Przejrzał jeszcze wszystko, czy na pewno o niczym nie zapomniał. Większość książek miał w szkolnej szafce – uczniowie zawsze dostawali po dwa komplety podręczników. Jedne zostawały w szkole, a drugie mieli w domu, dzięki czemu nie musieli dźwigać takich ciężarów – ale zeszytów nie dało się tam zostawiać, bo kto by odrobił za niego lekcje? Chyba że jakiś szkolny duch, o ile taki po nocach tam grasował. Zamknął plecak. Dopiwszy zimną już herbatę i zabrawszy z łóżka spodenki do spania, udał się pod prysznic. Chciał się dzisiaj wcześnie położyć i poczytać w ciszy, co ostatnio bardzo zaniedbał. Zawsze weekendy poświęcał na czytanie, lecz teraz te przeznaczał na „korepetycje” i nie zawsze dało się w ich czasie poczytać, na co nie narzekał, bo z Joshem było mu cudownie. Przyłapywał się, że za często o nim myśli. Robił to wręcz nieustannie, o ile nie był czymś zajęty, a czasem nawet wtedy jego myśli krążyły wokół osoby anglisty. To też nie pomagało mu w nauce, lecz na szczęście nadal miał znakomite oceny.
Po szybkim prysznicu, zawinąwszy ręcznik wokół bioder, drugim wytarł włosy, robiąc z nich istną burzę. Ogolił się, oglądając po tym zabiegu dokładnie swoją twarz i wypatrując na brodzie pryszcza. Richie i Johnny jakoś nigdy nie mieli z tym problemów, on też nie mógł narzekać, bo w przeciwieństwie do innych nie miał twarzy pokrytej tym paskudztwem, tylko czasami rosły mu te małe wulkaniki. Nakleił na niego odpowiedni plaster i zaczesawszy włosy, ubrał się i wyszedł z łazienki.
– Już myślałem, że tam zamieszkałeś – powiedział zirytowany Jonathan. – Pielęgnujesz się dłużej niż baba lub ta twoja psiapsiółeczka.
– Przestań, bo co do Richiego to powtarzasz się jak zdarta płyta. Daj mu już spokój. A do łazienki mogłeś iść na dół. – Alex założył ręce na piersi.
– Nie mogę dać mu spokoju, bo sam wpadłeś na słodki pomysł, który poparła pani dyrektor, bym trenował tego blond-złotego chłopaczka. – Wyszczerzył się starszy z braci. – Czekałem na ciebie. Mam pytanko.
– Czego chcesz? – Westchnął. Jeśli jeszcze chwilę dłużej postoi w tym korytarzu, to zaraz kopnie Johnny’ego. Chciał iść do łóżka z książką. Gdyby był przy nim Josh, poszedłby z nim, a tak to ma swoją wielką miłość w pokoju, czyli Shekspira lub któregoś ze współczesnych autorów, tylko niestety odgradza ich pewna dwunożna przeszkoda.
– O której… Ekhem, Richie ma te treningi?
Brwi Alexa podjechały do góry.
– Powiedziałeś „Richie”, co za zmiana. Nie spytałeś go?
– Jakoś tak powiadomiłem go tylko, że będzie dla niego zaszczytem to, że go czegoś nauczę, ale o nic go nie pytałem. W każdym razie szkoda, że nie widziałeś miny blondasa, jak poinformowałem go, że zostaję trenerem. Od dawna nie byłem tak usatysfakcjonowany.
– Bądź grzeczny.
– Zawsze jestem grzeczny i delikatny. O. – Johnny przywołał na twarz niewinną minę.
– Taa. Jesteś jak korona cierniowa. Niby ma ozdabiać, a rani swoimi kolcami. Zazwyczaj treningi ma na drugiej i trzeciej lekcji, czasami na czwartej, ale co i kiedy sam się dowiedz. Ja idę czytać. – Wyminął brata, zamykając mu drzwi przed nosem w chwili, kiedy ten chciał za nim wejść do pokoju. Nie. Ma. Mowy. Teraz ma czas na czytanie lub spanie i nieważne, że dopiero była dwudziesta pierwsza.
Ledwie położył się do łóżka z zamiarem napisania esemesa do Josha, jego komórka zaczęła dzwonić. No tak, Richie miał mu zdać relację z wizyty u nowej mamusi. Jęknął, coś czując, że z romansu z książką nici. Odebrał połączenie, układając głowę na poduszce.
— Co tam, złotko?

* * *

Richie, jeszcze w ubraniu, w którym był w gościach, padł w poprzek łóżka. Skupiając wzrok na suficie, niemal wydarł się do głośnika ukrytego w telefonie:
— Ona ma syna geja!
— Kto? Ta kobieta? I ciszej, nie jestem głuchy.
– Tak, ona. Wyobrażasz sobie, jakie było moje zdziwienie, gdy ich poznałem?
– Dlaczego, przecież już widziałeś niejednego geja, nawet ja nim jestem – próbował żartować Aleks.
– Zabawne. Przecież doskonale wiesz, o co mi chodzi, nie tego się spodziewałem. – Położył się na brzuchu. – Ten Sean i Drake są normalnie zajebiści. Gdybyś widział, jak oni na siebie patrzą. Od razu widać, że bardzo się kochają i są sobie oddani. – Ponownie położył się na plecach, jakby  nie potrafiąc znaleźć dla siebie dogodnej pozycji. – Chciałbym tak. Takiej miłości, tego, żeby ktoś tak na mnie patrzył jak Drake na Seana. Tak, wiem, znasz tę śpiewkę na pamięć. Może i mam marzenia nastoletnich panienek, ale co ja na to poradzę, że taki po prostu jestem. Ale wracając do Seana i Drake'a, to ten drugi jest fotografem z jakiejś agencji reklamowej, z tego co zrozumiałem, i chyba dorabia na budowie czy coś, czyli w pierwszej pracy nie za dużo mu płacą – wypluwał z siebie słowa w tempie karabinu maszynowego. – Poza tym ma dwadzieścia siedem lat i jest boski. Natomiast Sean studiuje prawo, chyba cywilne, a może karne, nie pamiętam, właściwie już je powinien skończyć, ale coś tam było nie tak, że robi ostatni rok. Wybacz, że ci tak ględzę, ale jestem jakiś podekscytowany, bo wiesz dlaczego? – Usiadłszy, przesunął się na łóżku tak, żeby opierać się o ścianę. Nogi zgiął w kolanach. Przełożył telefon do drugiego ucha i zaczął na nowo paplać: – Ich miłość powstała z nienawiści. Rozumiesz? Mama Seana opowiedziała mi o nich. Obaj poznali się, kiedy Drake omal nie potrącił Seana motorem i już podczas pierwszej rozmowy pożarli się i wyzywali od idiotów, zabójców, szaleńców i wściekłych psów. Nie pytaj, czemu to ostatnie, bo nie wiem. Potem przypadkiem spotkali się parę razy, jakby los sam ich do siebie kierował. Drake nie znosił Seana, uważając go za gówniarza, sztywniaka, ważniaka i anorektyka, podobno Sean wtedy miał tylko skórę i kości, oraz palanta, któremu na niczym nie zależy. Sean nie był mu dłużny. Aż w końcu pewnego pięknego dnia znaleźli się na tym samym weselu i po pijaku wylądowali w łóżku. Wyobrażam sobie ich miny, jak się rano obudzili, tym bardziej, że Drake rozdziewiczył Seana. Tak sądzę z ich min, bo Sean miał wtedy jakieś siedemnaście lat i oskarżył Drake’a o gwałt, no w każdym razie nazwał go gwałcicielem i było jeszcze gorzej. Prawie rok czasu się nienawidzili, ale spotykali się po to, żeby się kłócić, a przecież mogli zerwać kontakt. Aż w końcu gdzieś po roku Sean potrzebował pomocy, kiedy jego mama zachorowała i nie wiedział co robić. Drake mu pomógł, był przy nim i w końcu zaczęli normalnie ze sobą rozmawiać. Bez wrzasków, ranienia się. Mama Seana żartuje, że to była miłość od pierwszego wejrzenia, tylko musieli do niej dojrzeć. Są parą od siedmiu lat. Naprawdę fajnie widzieć ich razem, to jest coś niezwykłego i rzadko spotyka się takie pary nawet hetero. A wiesz, co to znaczy? Ja może też mam szansę z Johnnym. Tak, wiem, marzenia ściętej głowy, ale warto mieć nadzieję, prawda? – Richie, zaniepokojony przedłużającą się ciszą w głośniku, przerwał swój monolog. – Słuchasz mnie? – odpowiedź dostał od razu w postaci chrapania. – Ej, śpisz? Alex, ej no, jak mogłeś zasnąć? Jutro zaś ci będę musiał to wszystko od nowa opowiadać. Jak możesz spać? – On nie zaśnie chyba do rana. Sam nie wiedział, co go tak nakręciło, ale patrzenie na tych dwóch mężczyzn faktycznie dało mu takiego kopa i nadzieję, że sam się sobie dziwił i nie myślał o niczym innym.
Dlatego gdy rano ponownie rozpoczął nowy dzień i lekcje, nie myślał o Johnnym, dopóki nie poszedł na kolejny trening, a pierwszy, jaki miał z bratem przyjaciela. Postanowił, że chłopak nie zepsuje mu dobrego humoru. Czuł wzrok Jonathana na sobie, kiedy zdejmował buty i poszedł do szatni założyć strój do ćwiczeń. Zostawiając tam swoje rzeczy, wziął tylko półlitrową butelkę wody i ręcznik, żeby obetrzeć twarz z potu, który niechybnie się pojawi. Starał się ignorować szybko bijące serce. To waliło w pierś z podekscytowania, że spędzi dwie godziny z Johnnym, ale i ze strachu. Joyce odwołała dzisiejsze spotkanie, więc zostali sami. Wziął kilka głębokich oddechów. Poprawił spadającą z ramienia koszulkę i wyszedłszy z szatni, z całej siły zapobiegł pojawieniu się Richiego nieśmiałka i strachliwej cipy. Pierwszy zabrał głos:
– To, panie trenerze, od czego zaczynamy? – Te słowa kosztowały go więcej nerwów niż testy z matematyki, ale był z siebie dumny.
– Przede wszystkim od rozgrzewki, jakbyś nie wiedział, młody. A może twoja blond główka nie potrafi sama myśleć? Zamiast zadawać pytania, rób to, co zazwyczaj i zaraz przechodzimy dalej.
– Moja głowa potrafi sama myśleć, ale to ty tu jesteś trenerem. – Odstawił na okno wodę, a ręcznik rzucił na stojące pod ścianą krzesło.
– Okazuje się, że potrafisz wypowiedzieć więcej niż dwa słowa, brawo. – Włączył muzykę. To, co wybrał Richie, nawet mu się podobało, więc nic  nie będzie zmieniał. – Do pracy. – Sam zrobił swoją rozgrzewkę zaraz po przyjściu na salę i teraz tylko stał, patrząc na chłopaka.
Richie starał się wyobrazić sobie, że jest sam w pomieszczeniu, ale to było bardzo trudne, kiedy czuł palący i oceniający wzrok Jonathana na sobie. Rozgrzał wszystkie mięśnie tak, jak robił to do tej pory, dziękując wszystkim bogom, że Johnny się nie odzywał. Po zakończeniu rozgrzewki chłopak kazał mu pokazać, co potrafi, więc zaczął od najprostszych układów, kończąc na tych trudniejszych, wymagających nieraz akrobatycznych umiejętności. Chciał dać z siebie wszystko i pokazać, że jest w czymś dobry. Widział w lustrze nic niewyrażającą, obojętną minę trenera, a kiedy ten podszedł i wyłączył muzykę, naprawdę bał się jego oceny. Nie przejmowałby się tak, gdyby Johnny był kimś obojętnym, ale nie był i nigdy nie będzie.
– Ja tak na ciebie działam, że jesteś spięty, czy cały czas tak tańczysz? – zapytał starszy chłopak. – Chcesz sobie coś uszkodzić? Rozluźnij mięśnie, a wtedy każdy obrót przyjdzie ci z łatwością, bo to, co teraz pokazałeś, było tylko marną podróbką tańca. Ty to w ogóle nazwałeś tańcem czy dziecinną zabawą? Jeżeli to drugie, to lepiej znajdź sobie inne zajęcie, bo tym czymś mogłeś chwalić się w przedszkolu, blondi. Profesjonalny taniec wymaga o wiele, wiele więcej, a to było gówniane coś. Nawet nazwy dla tego nie mam.
Richie sapnął. Wiedział, że tak będzie. Nie będzie chwalenia, tylko totalna krytyka jego każdego ruchu. Niby to jest dobre, ale po co go od razu dobijać? Sam wiedział, że dzisiaj nie wyszło mu to najlepiej. Spiął się, kiedy Johnny podszedł do niego, odwrócił go przodem do lustra i stanął za nim. Położył ręce na jego ramionach blisko szyi.
– Spójrz przed siebie i rozluźnij się. – Zjechał dłońmi w dół rąk Richiego. – Nie spinaj się, tylko rozluźnij. Daj odpocząć mięśniom. – Miał wrażenie, że chłopak sobie zaraz porozrywa wszystkie mięśnie, a nie zrobi tego, o co go prosił. Przecież widział jego taniec i wtedy szło mu nieźle. Dzisiaj też nie najgorzej, ale nie byłby sobą, gdyby zaraz miał chwalić tę panienkę. Miał pewność, że Richiego stać na więcej.
Jak miał się nie spinać, kiedy ten chłopak stał za jego plecami, dotykał go? Chciał się od niego odsunąć, ale nogi wrosły mu w ziemię i nie potrafił się ruszyć. Tak działała jedna połowa, a ta druga chciała się oprzeć o Jonathana i już tak zostać. To właśnie dzięki niej nie uciekł. Zamknął na moment oczy, żeby się uspokoić. Johnny jeszcze nieraz będzie go dotykał, aby pokazać mu odpowiednią figurę, i nie może się przy nim tak zachowywać. Tym bardziej, że chłopak był tutaj po to, żeby mu pomóc, więc musiał wziąć się w garść. Postarał się zrobić to, o co był proszony, i już chwilę później usłyszał ciche:
– Doskonale. Pokażę ci, jakie błędy wykonujesz, a ty to naprawisz. – Johnny odsunął się, ale tylko  na chwilę. Włączył muzykę od początku i znów powrócił do chłopaka, ale stając obok niego. – Patrz w lustro, nie gap się na mnie.
– Nie gapię się.
– Zobacz, co dzisiaj zrobiłeś. – Johnny wykonał prosty układ, starając się zrobić te same błędy, jakie dostrzegł u Richiego. – Kiedy wychodzisz nogą naprzód, chcąc zrobić obrót i opaść na ziemię, twoja druga noga… – mówił, pokazując po kolei, jakby klatka po klatce, to co, opowiadał. Kiedy skończył, pokazał prawidłowe ruchy i wykonał je z łatwością. – Teraz twoja kolej. Pamiętaj, co ci mówiłem.
Starając się wyłapać wszystkie wskazówki, naprawdę chciał nie popełnić błędów, ale mu się to nie udało. Johnny kazał powtarzać te ruchy nieustannie, dopóki nie zrobi tego dobrze. Psioczył na niego za każdym razem, jak coś mu poszło nie tak. Po godzinie, zmęczony i sfrustrowany, usiadł na podłodze, słuchając kolejnej reprymendy. 
– Ty chcesz wykonać zaawansowane układy na ten głupi konkurs, a tego bezbłędnie nie wykonasz?
– Może to twoja wina – odparował znienacka, starając się złapać oddech.
– A czemuż to moja wina? – Johnny zaplótł ręce na piersi, ciekawy co też ma do powiedzenia ten chłopaczek. – Może to ty jesteś kolejnym beztalenciem chcącym spełnić swoje nierealne marzenia?
– A może to ty potrafisz tak dowalać ludziom, że nie chcąc popełnić błędów, z nerwów robią kolejne? – Johnny zaczął go denerwować. Podniósł się, nie chcąc patrzeć na niego z dołu. – To ty od początku mówisz, że to źle, tamto źle, siamto.
– Nie mam za co cię chwalić.
– Wiele by cię to kosztowało. Bo ty musisz być pan zły.
Johhny zmarszczył czoło. No patrzcie państwo, ta panienka ma charakterek, pomyślał.
– To ty tak naprawdę nic nie umiesz, więc nie zrzucaj winy na mnie, bo nie będę chwalił czegoś, co jest złe. Jesteś na etapie przedszkola, biorąc pod uwagę to, jaki poziom reprezentują na The Best for Academy i w ogóle w Akademii Ivy. Zrobię z ciebie tancerza, więc jak tego chcesz, to nie płacz mi tu, że cię krytykuję. Będziesz trenował, po milion razy wykonując ten sam układ, i płakał z tego powodu, ale dopiero jak dwumilionowy raz zrobisz to dobrze, to może cię pochwalę. Chcesz osiągnąć poziom mistrzów? – Nie czekając na odpowiedź dodał: – To rusz dupę, młody!

24 komentarze:

  1. Chciałam być cierpliwa i czekać grzecznie na czwartek i niedziele...ale tak się nie da..chcę juz ebooka ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. super rozdział, oj będzie się działo :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Trochę krótkie te rozdziały... Umieram z niedosytu... :(
    Oprócz tego jak zawsze super! Fajnie, że Richie pokazał pazurki. Mam nadzieję, że Johnny w końcu zapragnie, żeby tamten traktował go jako kogoś więcej niż tylko znienawidzonego trenera i będzie go lepiej traktował... ;) Pozdrawiam i życzę powodzenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozdziały są mniej więcej takiej samej długości. Ale podobno jak dobrze się czyta to nawet 20 stron jest mało. :)

      Usuń
  4. Mało mi. A rozdział super. Tylko że krótki. To boli.
    Krótko i na temat :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest takiej samej długości jak inne. Mogę się niewiele różnić. Ale jak pisałam wyżej, to i 20 mało jeśli coś dobrze się czyta.:)

      Usuń
  5. Ostatnie słowa Johnny'ego biorę bardzo do siebie. Może nie w kwestii tańca (akurat grupę rozwiązujemy w tym tygodniu...), ale jeśli chodzi o pisanie to jak najbardziej. W sumie niechcący dałaś mi tym kopa, droga Luano. Muszę ci za to podziękować. Dziękuję. Zaraz sobie skopiuję ten fragment albo zrobię screena i ustawię na tapetę xD
    Dobranoc i dziękuję!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi, a szczególnie Jonathanowi. Kopniaki czasami działają. :)

      Usuń
  6. chloera podpisuję sie pod ostatnim, muszę ruszyc dupę:-)
    Bardzo się cieszę na to że w tym tygodniu ukarze sie pierwszy tom.:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli dobrze pójdzie to może już dzisiaj. Tylko chodzi o przeczytanie ostatnich 7 rozdziałów i dokonanie poprawek. :)

      Usuń
  7. Będzie może dokładniej opisania historia poznania się Drake'a i Seana?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będzie opisana, ale w taki sposób, że Richie w skrócie opowie ich historię Alexowi. :)

      Usuń
  8. Zaczyna się robić napradę ostro.
    Jestem ciekawa co z tego wyniknie. Jonny i Richie balansują między sobą. W ogóle bardzo mi się podobała historia Drek'a i Seana. Mogłabyś napisać o nich całkiem fajną i oddzielną historię. To taki luźny pomysł, ale może przypadnie Ci do gustu. Pomyśl o tym.
    Po za tym podoba mi się pomysł treningu. Czuje, że Jonny będzie miał ciężko, ale może jakoś da radę? pozostaje czekać na ciąg dalszy i pozdrowić.
    Wybacz że słaby komentarz dzisiaj ale ledwo żyje. Daje znać że czytałam i tradycyjnie czekam na ciąg dalszy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mogę napisać o Drake i Seanie osobnej historii, bo oni też są bohaterami tego opowiadania. Może nie będą się pojawiać bardzo często, ale ich wątki także są tutaj zamieszczone. :)
      A komentarz nie jest słaby. :)

      Usuń
  9. Czuję niedosyt... Brakuje mi Alexa i Josha :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest takie opowiadanie, że kiedy jedne wątki wychodzą na przód inne muszę na trochę odejść ustępując im pola. :)

      Usuń
  10. Rozdział boski, oj będzie się działo oj będzie.
    Teraz tylko czekać na kolejny tom.
    Pozdrowienia i weny życzę

    OdpowiedzUsuń
  11. nie wytrzymałam! kupiłam! mam nadzieję, że wiesz, iż jesteś prawdopodobną przyczyną mojej nieuchronnej klęski sesyjnej! ;)

    po sesji zapraszam na MUSCLING THROUGH ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha. Teraz już wiem. Ale mam nadzieję, że żadnej klęski sesyjnej nie będzie. :D

      Czekam. :D

      Usuń
  12. Hej,
    najpierw pomyślałam, że Richie skieruje swoje uczucia na Seana, ale później kiedy wspomniano o Dreaku to pomyślalam, że jest partnerem Srana i nie pomyliłam się... wrażenie super...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  13. "Bo ty musisz być pan zły" no nie mogę, Jonathan kropka w kropkę ;D. Wszystko ładnie pięknie ujęte, rozdział super jak zawsze! I faktycznie, czyta się tak dobrze, że wydaje się mega krótki :>.
    Pozdrawiam cieplutko :3

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz. :)