7 grudnia 2015

W sidłach miłości - Rozdział 1



 Przypominam o konkursie: KLIK

Przypominam o " Zamianie" Silencio KLIK

Zaczynamy nowe opowiadanie. Jak wspominałam jest ono bardzo długie. Ma trzy tomy i razem jest 88 rozdziałów (dawno nie liczyłam, ale mniej więcej tyle tego jest). Pierwszy tom będę publikować dwa razy w tygodniu. Dlatego, że on jest najdłuższy, bo ma 44 rozdziały i bardzo długo by publikacja wychodziła. Także dzisiaj pierwszy rozdział, a w nocy z czwartku na piątek ukaże się drugi. Opowiadanie to telenowela. Będą tacy, którym się spodoba i tacy, którzy powiedzą, że tekst jest do kitu, bo każdy lubi co innego. W każdym razie mam nadzieję, że chociaż części z Was tekst przypadnie do gustu. :)
Tekst zaczęłam pisać w grudniu 2013 roku, a ostatni rozdział 3 tomu ukończyłam 28 marca 2015 roku. 

Tekst poprawiają dwie osoby. Robią to Genuine i Akane. Dziękuję dziewczyny. :*

Zapraszam na pierwszy rozdział.


Zachód słońca przywodził mu na myśl wakacje, które spędzał na wsi u babci i dziadka, rodziców swojego taty. Uwielbiał tam wyjeżdżać. Z bratem pracowali latem w sadzie przy jabłoniach i wiśniach, piekąc się w słońcu i korzystając z uroków, jakie dawał im obu pobyt u dziadków. Wszystko skończyło się, kiedy zaczęli dorastać i pojawiły się ważniejsze rzeczy od odwiedzin u staruszków. Ważniejsi kumple i wspólne imprezy. Ważniejsze miejsca na spędzenie wakacji. Chociażby pewien ośrodek wypoczynkowy na zachodnim wybrzeżu, do którego w tym roku wybrali się z rodzicami. Dla wielu młodych ludzi wyjazd z rodzicami w tym wieku to coś, czym nie można chwalić się kolegom, lecz dla niego była to jedyna szansa na oderwanie się od domu. Chwila na złapanie oddechu i poznanie ciekawych ludzi. Szczególnie mężczyzn. W każdym razie jednego, na którego zwrócił uwagę jakieś trzy dni temu. Od tego czasu przychodził do otwartego na plaży baru z nadzieją, że nabierze odwagi i podejdzie do niego. Mężczyzna także go zauważył. W sumie jak mógłby nie, kiedy Alex gapił się na niego niczym cielę na malowane wrota. Dzisiaj ten człowiek nieznacznie uśmiechnął się do niego i wrócił do czytania książki. Już z miejsca przy barze Alex mógł stwierdzić, czym nieznajomy daje się tak pochłonąć. Jedna z ulubionych pozycji literackich Alexa. To była jego szansa, by podejść i zagadać do mężczyzny. Jeszcze nigdy, nawet przed egzaminami, nie czuł takich nerwów jak w tym momencie. Wstał z hokera ustawionego przy barze, zapominając o szklance coli. Zdenerwowany potarł dłońmi o uda i wolnym krokiem podszedł do stolika, przy którym siedział nieznajomy. Mężczyzna był tak pochłonięty lekturą, że go nie spostrzegł. Przez chwilę Alex miał ochotę zawrócić, ale coś go przed tym powstrzymało. Może to był wpływ zachodu słońca, lekkiego wiatru muskającego jego skórę lub urok mężczyzny, pod którego był działaniem, mimo że nie zamienił z nim jeszcze słowa. Nieznajomy wyglądał na dużo starszego od niego. Miał kasztanowe włosy, które pod wpływem padającego na nie słońca zmieniały kolor. Oczy o barwie, której nie mógł określić, uważnie śledziły tekst sztuki Szekspira. Kilkudniowy zarost na twarzy dodawał mu męskości, a ładnie wykrojone usta przyciągały Alexa jak magnes. Podrapał się zakłopotany po karku, nie wiedząc jak zagadać do tego człowieka. Nie musiał się jednak długo męczyć, gdyż nieznajomy uniósł wzrok znad książki i wbił go w jego oczy. Na jego ustach pojawił się słaby uśmiech.
Sen nocy letniej, jedno z ukochanych przeze mnie dzieł Szekspira – powiedział nieznajomy.

Alex uniósł kąciki ust i powiedział:

 „Niewinnej myśli nie tłumacz surowo,
 Niech miłość pojmie miłości mej słowo.
Chciałem powiedzieć, że miłości siła,
Miłość Dwa przódy serca na jedno stopiła,
 Że jednych przysiąg związane łańcuchem,
Dwa przódy ciała, jednym żyją duchem,
Gdy więc przy tobie moją złożę głowę,
To tylko drugą złożę twą połowę.”

– Lizander, to znaczy, że mam być Hermią? – Nieznajomy uniósł brwi do góry i wskazał na krzesło. – Usiądziesz?
– Nie wyglądasz mi jak Hermia. – Z jakąś taką ulgą zajął miejsce naprzeciw mężczyzny. Pierwsze koty za płoty. Owszem, mógł się mylić co do orientacji towarzysza i wrócić do domu z podbitym okiem, ale przecież tylko porozmawiają. Nie rzuci się na niego, chociaż nie oparłby mu się, pomimo że nie był rozwiązły. Odkąd zrozumiał, że jest gejem, dotarło do niego też to, że bardziej pociągają go starsi mężczyźni, a nie rówieśnicy. Ten tutaj przyciągał oko, więc nie potrafił nie wykorzystać okazji do poznania go.
– Na całe szczęście. W sukni nie byłoby mi do twarzy. Mam na imię Josh. Joshua Morrison. – Odłożył książkę na stolik.
– Alex Wilson. – Josh nie podał mu ręki, więc sam jej pierwszy nie wyciągał. Siedział wyprostowany i spięty jak struna. – Nie zaznaczyłeś miejsca, w którym skończyłeś.
– Nie muszę. Znam to na pamięć, jak prawie wszystkie inne dzieła Szekspira. Napijesz się czegoś?
– Em. Zapomniałem swojej coli, została na barze… – Chciał po nią wstać, ale głos Josha go powstrzymał.
– Lepiej nie pić napoju po tym, jak został bez opieki. Nigdy nie wiadomo, co kto mógł do niego wrzucić.
– Potem się okazuje, że człowiek budzi się nagi w nieznanym mu miejscu i nic nie pamięta. – Alex przygryzł dolną wargę.
– Dokładnie. – Zatrzymał przez chwilę wzrok na jego ustach, ale szybko się zmobilizował, by przenieść go na oczy chłopaka. – Zamówię coś. – Wstał. – Może drinka?
– Nie piję alkoholu. Dzięki. – Oparł się swobodniej o oparcie krzesła.
– W porządku. To cola?
– Tak.
Alex obserwował, jak nowo poznany mężczyzna idzie w stronę baru. Josh miał wąskie biodra i długie nogi, opięte przez jasne dżinsy, a także cienką, powiewającą na wietrze koszulę w paski, podkreślającą jego mocne, ale szczupłe plecy. Nie wierzył, że zdobył się na to, by do niego podejść i teraz siedzi przy jego stoliku, rozmawiając z nim o Szekspirze i nie tylko. Zawiesił wzrok na niewielkiej książeczce. Kiedyś znów musi ją przeczytać. W domu miał chyba inne wydanie.
– Kto umie czekać, wszystkiego się doczeka.
Alex prawie podskoczył, słysząc to zdanie tuż przy uchu i czując ciepły oddech na nim. Spojrzał na tego, kto je wygłosił i dopiero po chwili dotarło do niego, skąd był ten cytat. Zmarszczył brwi, usiłując sobie przypomnieć, kto go wygłosił.
– Na pewno Romeo i Julia, ale… Nie wiem. Chyba jakiś sługa? – zapytał.
– Tak. W pierwszym akcie. Proszę. – Josh postawił przed nim dużą szklankę napoju. Sam miał w dłoni jakiegoś zielonego drinka. – Widzę, że trafiłem na miłośnika Szekspira lub literatury.
– Jednego i drugiego. – Zakłopotany spuścił wzrok. Nie tyle przez pytanie Josha, bo dlaczego miałoby go wprawiać w taki stan, co po prostu poczuł dreszcz, przypominając sobie, jak przez chwilę blisko był mężczyzna.
Josh zlustrował uważnie chłopaka. Ciemne, dłuższe włosy zasłaniały mu oczy i Alex co chwilę musiał je poprawiać. Granatowa koszulka bez rękawów ukazywała silne ręce chłopaka. Niebieskie oczy patrzyły na  niego z wesołymi ognikami, a także z pewną dozą nieśmiałości. Ciepły głos i ogólnie miła aparycja dopełniały całości. Przy poznaniu kogoś właśnie wygląd odgrywa pierwszą, najważniejszą rolę. Dopiero później on odsuwa się na dalszy plan, ustępując miejsca charakterowi i innym czynnikom, dzięki którym decydujemy się być blisko tego kogoś lub go odsunąć.
Już pierwszego wieczoru zauważył chłopaka, lecz nie zamierzał zawierać z nim znajomości. Chciał zwyczajnie odpocząć. Tylko kiedy młody podszedł do niego, jakoś nie potrafił go zwyczajnie przepędzić. Tym bardziej, że właśnie podobał mu się fizycznie. I wychodziło na to, że zainteresowania mieli bardzo podobne. Nic nie stało na przeszkodzie, by spędzili ten wieczór na miłej, niezobowiązującej rozmowie. Nie mógł też udawać, że nie widział, jak chłopak na niego patrzył. Pochlebiało mu to. Od czasu kiedy rozstał się z kochankiem, niespecjalnie zwracał uwagę na mężczyzn. Tak samo i teraz nie obchodziło go nic więcej poza zwykłym towarzystwem. Jeżeli tak, to dlaczego tak usilnie wgapia się w niego i słucha głosu chłopaka? Spojrzał na chowające się już za oceanem słońce pokrywające niebo pomarańczowym kolorem, potem znów na Alexa.
– Ile masz lat? – Po co on pyta? Co go to obchodzi? – Skąd pochodzisz? – Tak, najlepiej zrobić Wilsonowi przesłuchanie.
– Em. Mam dwadzieścia dwa lata. I mieszkam niedaleko. To znaczy, teraz jestem na wakacjach z rodziną, ale mieszkam w sąsiednim mieście. Tak się złożyło. A ty? – W gardle mu wyschło, więc sięgnął po szklankę z colą.
– Dwadzieścia osiem lat i nie jestem stąd. Mieszkam w Minesocie, ale nie pochodzę stamtąd. Jestem takim obieżyświatem, można powiedzieć. Od dawna interesuje cię literatura? – Chyba to był bezpieczniejszy temat. Do niczego nie zobowiązywał. Nie zmuszał do wyrywania odpowiedzi, czasami zbyt osobistych. Co go obchodzi, skąd ten młodzian pochodzi i cała reszta.
– Mama mówi, że odkąd przyszedłem na świat. Jak mi czytała książki, to się uspokajałem i słuchałem. Dlatego nigdy mnie nie odciągała od tego, co kocham, a raczej starała się mi pomóc w pogłębianiu wiedzy. Uwierz mi, że poeci też nie mają przede mną tajemnic. – Alex roześmiał się i jakoś poczuł luźniej. Szczególnie wtedy, kiedy w tych szarych oczach ujrzał nić zrozumienia i sympatii. Chciał się jeszcze z nim spotkać.

* * *

Jego życzenie spełniło się, gdy po tygodniu okazało się, że więcej czasu spędza z Joshem niż ze swoją rodziną. Przez pierwsze trzy dni przesiadywali przy znanym im stoliku, aż w końcu obaj wybrali się na spacer po plaży. Teraz czas spędzali głównie na przechadzkach i zwiedzaniu miasteczka, w którym znajdował się kurort będący ich tymczasowym mieszkaniem. Bardzo dużo ze sobą rozmawiali, z tym że konwersacje tyczyły się głównie literatury i poezji, a nie ich życia osobistego. Potrafili się nawet posprzeczać choćby o to, który poeta pisał bardziej romantyczne wiersze lub która książka jest bardziej interesująca. Josh z każdą chwilą stawał się dla Alexa – spragnionego tylko wakacyjnej przygody – kimś więcej. Tak po prostu zaczynał widzieć w starszym o kilka lat mężczyźnie osobę bliższą niż ktokolwiek był mu do tej pory, nie licząc przyjaciela. Co prawda nie znał go i jakaś jego część wołała, że to nie ma sensu, szczególnie, że dzieliły ich od siebie całe mile, ale mimo to nie zamierzał uciekać. Liczyło się tu i teraz. Co będzie później, nie ma znaczenia. Chciał spędzić z  nim jeszcze tydzień, każdą minutę wypełniać rozmowami. Później Josh wyjeżdżał. Była to wiadomość, jakiej się spodziewał, lecz kiedy ją usłyszał, jakoś smutno mu się zrobiło. Starał się tego nie okazać, wygłupiając się i udając jedną z postaci z książki "Przygody Tomka Sawyera". Zaczynał przyzwyczajać się do tego człowieka tak bardzo, że już nie czuł się przy nim spięty i nie zachowywał się jak cnotka niewydymka. Pokazał, że potrafił być pewnym siebie chłopakiem i do tego był doskonale obeznany z tematem ich rozmów.
Josh zdążył się już zorientować, jak bardzo oczytanym człowiekiem jest jego młodszy… kolega? Przyjaciel? Alex potrafił sprawić, że po raz pierwszy od dawna się uśmiechał. Do tego chłopak zaczął go dziwnie fascynować. Nie powinno to mieć miejsca. Za trochę się rozstaną, a on nie szukał związku na odległość – w ogóle związku – małej przygody czy ogólnie drugiej osoby do romantycznych uniesień. Chciał żyć sam. Zachowanie byłego już partnera bardzo wpłynęło na tę decyzję. Gdy żyjesz sobie spokojnie w związku, sądzisz, że wszystko się układa, nie myślisz o tym, iż pewnego dnia dowiesz się, że to, w czym żyłeś, było tylko ułudą.
– A Charles Dickens? – zapytał Alexa.
– Co z nim? – Szedł tyłem, dwa kroki przed mężczyzną. Patrzył na zamyśloną twarz towarzysza, ale nie chciał pytać, co go wprowadza w melancholijny nastrój. Nie chciał zagłębiać się w życiorys Joshuy i wypytywać go o osobiste sprawy, tak samo jak i on tego nie robił. Jedyne czego chciał, a co zaczynało być pragnieniem, to zbliżyć się do niego, lecz akurat tego jakoś nie potrafił zrobić. Zdobycie się na ten krok nie było dla niego czymś tak łatwym jak konkurs z dziewiętnastowiecznej literatury, w którym brał udział pół roku temu i wygrał.
– Która z jego powieści wywarła na tobie wrażenie? – Ręce trzymał w kieszeniach, stąpając drobnymi krokami po piasku. Nadchodził wieczór, a plaża już zdążyła się wyludnić. Ludzie zdecydowanie woleli się smażyć na słońcu niż spacerować kiedy nadciągała ciemność. Nie wiedzieli, co tracili.
– Po części każda, ale w pamięci mam „Wielkie nadzieje”. Jak miałem chyba czternaście lat i po raz pierwszy trafiła mi do rąk historia Pipa, w jakiś dziwny sposób chciałem nim być.
– Pip był sierotą wychowanym przez siostrę i jej męża. Raczej to nie jest coś, co każdy chce przeżyć. – Josh obrysował wzorkiem sylwetkę chłopaka. Miał nadzieję, że ten, idący tyłem, nie zawadzi o coś i nie przewróci się.
– Ale Pip spotkał Estellę. Co prawda zakochał się w niej nieszczęśliwie, ale w jego życiu pojawił się ktoś, komu był gotów oddać serce.
– Estella opuściła wioskę – przypomniał Josh i zatrzymał się, odwracając twarzą do oceanu.
– Tak, ale byli jeszcze dziećmi, mieli czas na to, by znów się spotkać. – Dołączył do mężczyzny, stając bardzo blisko niego. – Dużo by o tym opowiadać. Wiemy, jak toczyła i skończyła się ta historia.
Nastała dość ciężka dla każdego z nich cisza. Gdyby nie szum oceanu i płynąca z baru muzyka pewnie usłyszeliby bicie własnych serc. Po raz pierwszy od kilku dni Alex poczuł się skrępowany. Przeniósł wzrok na mężczyznę. Czuł jego ciepło, gdy prawie stykali się ze sobą ramieniem, zapach perfum i czegoś, co należało tylko do Josha. Nie rozumiał siebie, tego, dlaczego zaczyna widzieć z tym facecie kogoś więcej, niż zamierzał. Był młody, spragniony czegoś mu jeszcze nieznanego, a zarazem zdawał sobie sprawę, że nie chodziło o obojętnie jakiegoś mężczyznę. Przecież na plaży jest ich jak ryb w morzu i wielu z nich zainteresowałoby się kimś takim jak on. Wiedział, że się podoba. Niemniej nigdy z tego nie skorzystał. To Josh wpadł mu w oko. To z nim chciał przeżyć wakacyjną przygodę, ale to się zmieniało. Po tygodniu znajomości w jego głowie zaczęły krążyć myśli, jakich się nie spodziewał. Może lepiej by było odejść. Tylko czemu nie potrafił tego zrobić? Chciał zupełnie czegoś innego.
Josh odwrócił się do chłopaka. Już wcześniej czuł na sobie jego wzrok, ale gdy ich oczy się spotkały, odczytał w Alexie jakieś zagubienie, niepewność i coś jeszcze. Coś na co jego serce zaczęło bić zbyt szybko, a bynajmniej nie było to coś, czego by chciał.
– Alex, chyba…
– Ja… – przerwał, ale sam nie wiedział co powiedzieć. Znów nastała cisza, a powietrze zrobiło się jakieś cięższe, ponieważ nie mógł oddychać. Coś nim kierowało, więc podszedł do mężczyzny tak blisko, że ich klatki piersiowe dotknęły się. Nim się zorientował, chwycił koszulkę Josha, mówiąc: – Przepraszam. – Byli tego samego wzrostu, więc bez problemu sięgnął jego ust, nie zważając na nic innego. Chciał w tej chwili tylko tego, co w nim rosło od kilku dni. Pocałunku. Pragnął poczuć, jak to jest, gdy może zasmakować ust tego mężczyzny. Przesunął delikatnie ustami po lekko rozchylonych wargach Josha, potrzebując, by mężczyzna oddał pocałunek, przyciągając go do siebie. Pragnienie otumaniło go na jedną chwilę, zanim zaczęło do niego docierać, jak się wydurnił. Josh nie oddał pocałunku, nie pogłębił go, nie naparł ustami na jego w szaleństwie pragnienia, nie otoczył go swoimi ramionami. Patrzył na niego w niemym szoku. Alex odskoczył od mężczyzny, jakby go poparzyło. Zasłonił sobie usta dłonią. Próbował uspokoić oddech i jedyne, na co się zdobył, zanim Josh mu przyłoży, to słowa:
– Pomyliłem się. Przepraszam. – Odwrócił się na pięcie i zaczął zwyczajnie biec. Wygłupił się tak bardzo. Pocałował mężczyznę, nic o nim nie wiedząc. Zdradził o sobie to, że jest gejem, bo pomylił się, sądząc, że mężczyzna także nim jest. Przecież nie był tego pewny i doskonale o tym wiedział, a jednak pocałował go. Zresztą nawet jakby był gejem, to przecież nie oznaczało to, że Morrison go chce. – Ależ jestem głupi – warknął do siebie, biegnąc do budynku, który wynajął z rodziną.

* * *
 
Z ulgą stwierdził, że w pokoju nie ma brata. Nie chciał być obrzucony gradem pytań z powodu czerwonej twarzy i trzęsących się dłoni. Padł na łóżko, wtulając twarz w poduszkę.
– Kurwa, kurwa, kurwa – mamrotał do siebie, cały płonąc ze wstydu. Nie wyjdzie jutro z pokoju. Co tam, do końca wyjazdu nie opuści domku. Co on najlepszego zrobił? Jakie licho podkusiło go, żeby pocałować Josha? Do tej pory nie mógł opanować szaleńczego bicia serca bardziej spowodowanego tym, co zrobił, niż biegiem jakby coś go goniło. Przekręcił się na plecy i przetarł twarz dłońmi. Chciał zapaść się pod ziemię. Co zrobi, jak Josh do niego zadzwoni? Może tak się nie stanie. Później wyjadą każdy w swoją stronę i już go nie spotka. Tak, to by było dobre. Jak na zawołanie, w pokoju rozległo się „Stay” Steve Grand’a, a jemu serce omal nie stanęło. No tak, teraz doczeka się serii gorzkich słów. Nie odbierze. Melodia jednak nie ustawała, a on stwierdził, że nie będzie tchórzem. Sięgnął do kieszeni po telefon. Odetchnął, jakby cały ciężar obaw nagle go opuścił. Nacisnął przycisk odbioru.
– Hej, złotko – przywitał przyjaciela.
– Heja. Co porabiasz?
Przyjaciel zazwyczaj witał go tymi słowami.
– Nie uwierzysz, co zrobiłem. – Ułożył się wygodnie na poduszce.
– Poznałeś kogoś, zakochałeś się po uszy.
– Poznałem kogoś.
– Okej. Poznałeś, przelizałeś się i dałeś się przelecieć. Żądam szczegółów.
Alex roześmiał się. Przyjaciel zawsze mówił wprost, jak chodziło o takie rzeczy. Chciał wiedzieć wszystko o wszystkim i nigdy nie dał się zbyć paroma szczegółami. Tylko problem był taki, że Alex jeszcze nigdy nie poczęstował go serią takich relacji. Nie, żeby nie chciał czy też się wstydził. Po prostu poza całowaniem i kilkoma „ręcznymi zabawami” nadal był prawiczkiem.
– Richie, tobie tylko jedno w głowie.
– Żebyś wiedział. No to co tam?
– Masz czas?
– Tak. Wróciłem z nudnej, durnej kolacji z mamą i chciałem jakoś pozytywnie zakończyć ten wieczór. Leżę teraz na łóżku, zastanawiając się co zrobić z pozostałymi dniami wakacji.
Alex usiadł jakby zaalarmowany słowami przyjaciela.
– Może lepiej ty mi powiedz, co się dzieje.
– Nic. To, co zwykle. Ona swoje, ja swoje. Sądzi, że coś we mnie zmieni. Ale nie chcę o tym mówić. Wolę posłuchać o tobie. W ogóle to tęskni mi się już.
– Ciekawe za kim bardziej.
– Kiedy wracacie? – Chłopak po drugiej stronie jakby nie słyszał małego przytyku.
– Za jakieś dwa tygodnie. Dopiero tu przyjechaliśmy. Chciałem, byś z nami wyjechał.
– Daj spokój. Czułbym się jak piąte koło u wozu.
– Moi rodzice cię uwielbiają.
– Twój brat nie. – Alex usłyszał smutną nutę w głosie przyjaciela. – Dajmy temu spokój. Gadaj o sobie. Z kim się lizałeś?
– Nie lizałem. To znaczy… Opowiem ci to od początku, a potem będę słuchał, jak się ze mnie nabijasz.
– No wiesz co? Ja się nigdy nie nabijam. – Zarechotał Richie.
– Tak, z pewnością. Słuchasz, złotko, czy nie? – Sam nie wiedział, kiedy zaczął nazywać Richie’go „złotko”. Stało się to wręcz samoistnie, być może ze względu na jasne włosy przyjaciela, zimą zmieniające kolor na bardziej złoty. Właśnie wtedy go poznał. Trzy lata temu, po tym jak Richie wprowadził się z ojcem do domu na tej samej ulicy i zaczął chodzić do tego samego liceum. Ich pierwsze spotkanie było dosyć niefortunne. Raczej dla Richiego, który pośliznął się na pokrytym lodem chodniku i przewrócił wprost pod nogi przechodzącego obok Alexa. Chłopak złamał sobie wtedy rękę, a Alex był tym, który wezwał pomoc. Od tamtej pory stali się dla siebie bardzo bliscy. Richie także był gejem i nie ukrywał tego, przez co wiele razy miał problemy, ale radził sobie z nimi. Nigdy nie połączyło ich nic więcej poza przyjaźnią. Czasami obdzielali się małymi pocałunkami w policzek lub usta, nieraz spali w jednym łóżku, lecz nie przekroczyli tej pewnej granicy. Sam nie wiedział czemu, bo Richie był cudowny. Może chwilami za bardzo dziewczęcy, delikatny, ale był miły, słodki, uroczy, czasami diabelski i mieć kogoś takiego za chłopaka to szczyt marzeń, ale on wolał nie psuć tego, co ich łączy, przyjaciel też nie. Zresztą Richie już kogoś kochał – a to nieraz im obu spędzało sen z powiek – zaś on wolał mężczyzn, nie chłopców.
Opowiedział przyjacielowi ostatni tydzień, nie ukrywając tego, co zrobił. Richie słuchał go uważnie, czasami przytakując, czasami wzdychając, ale pod koniec opowieści na dłuższy czas nastała cisza. Na tyle długa, że Alex zaczął się zastanawiać, czy aby chłopak nie zasnął. Już miał o to pytać, gdy w głośniku usłyszał:
– Zwiałeś?
– A co miałem zrobić? Czekać aż mi przyłoży?
– A może właśnie straciłeś szansę na dobry, pierwszy seks? Jak mogłeś zwiać? – Ton głosu przyjaciela był niedowierzający.
– Ty znów o tym – odniósł się do pierwszego zdania.
– Nic na to nie poradzę. Mam chcicę i już, więc sobie chociaż posłucham, bo sam szansy na to nie mam. Nie z tym, z kim bym chciał. Ty miałeś szansę się po prostu zabawić lub dostać w pysk, ale sądzę, że to pierwsze, a uciekłeś jak tchórz.
– Richie, parę słów z tego, co powiedziałeś, pasuje również do ciebie.
– Ja to co innego i sytuacja jest inna. Złaź ze mnie.
– Okej, nie denerwuj się. To co, twoim zdaniem, mam zrobić?

18 komentarzy:

  1. Fajne no i fajne będzie to, że rozdziały dwa razy w tygodniu już nie mogę się doczekać:-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzień dobry! Albo i dobry wieczór?
    Szczerze mówiąc od dłuższego czasu jestem twoją fanką i wierną czytelniczką, ale jakoś teraz zebrało mi się na bycie ckliwą dziewoją, która uwielbia meksykańskie telenowele. W sensie lubie telenowele, ale teraz stałam się ckliwa. A może stałam się ckliwa bo lubię telenowele? Boże, sama siebie nie rozumiem. Ale to wszystko przez to, że pierwszy raz pisze do ciebie komentarz i czuję się jak małoletnie dziecko. Takie nieporadne.
    W niecałe dwie minuty obczaiłam nowe ciasteczka i jedyne co moge o nich powiedzieć to "WOW". A pomysł z gifami? Bezcenny!
    Jak mi ten Alex sąsiada przypomina! Podobieństwo jest niesamowite. Tylko Aleksander - bo tak sąsiad się nazywa - nie jest 22 letnim gejem, a przykładnym mężem z wymarzonym synem.
    Cieszę się, że aż dwa rozdziały tygodniowo! Będzie co robić w nocy :D
    Życzę Weny, błogosławieństwa Boga i dobrego zdrowia do pisania.
    Z szacunkiem
    Martyna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam. Wspaniale jest "widzieć" nową osobę, która się odzywa w komentarzu.:)

      Pozdrawiam. :)

      Usuń
  3. Oj, zaczyna się ciekawie.Wiesz,że masz w mojej skromnej osobie wiernego czytacza?
    Znów będę niecierpliwie czekać na kolejne rozdziały. Dobrze ,żebędą ukazywać się 2 x w tygodniu (o ile się nie mylę).
    Przepraszam,że tak króciutko ,ale pisanie nie jest moją mocną domeną.
    Pozdrawiam i weny życzę.
    Mefisto.

    OdpowiedzUsuń
  4. niop, rozpoczyna się... smakowicie!
    chcę więcej!
    :-***

    OdpowiedzUsuń
  5. Super! A jeszcze bardziej super że dwa razy w tygodniu! Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Interesująco się zapowiada. Ciekawe tło do rozmów. Nie mam zdania na temat głównych bohaterów, bo to za wcześnie, ale szybko (a nawet bardzo szybko) poczułam sympatię do Richiego. Nie wiem dlaczego. Przecież tekstu z nim było bardzo mało, a zresztą to było tylko rozmowa przez telefon. Po prostu on jest jedną z tych osób, których nie można nie lubić.
    Weny Lu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja go uwielbiam, ale znajdą się osoby, których Richie będzie wkurzał i go nie polubią, bo im nie spasuje. Dla mnie jest bardzo fajnym chłopakiem.:)

      Usuń
  7. Jak tylko zobaczyłam Richiego, to go polubiłam, a po tym jego dość krótkim wystąpieniu w rozdziale, tylko się w tym utwierdziłam. Mam nadzieję, że moje nastawienie do jego osoby się nie zmieni, no i czekam aż będzie go więcej. :)
    Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Zapowiada się kolejne świetne opowiadanie. Nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów.

    OdpowiedzUsuń
  9. Zapowiada się naprawdę fajnie :D Wyczuwam kolejną ciekawą historię ^^
    I nawet nie masz pojęcia, jak się cieszę, że za dwa/trzy dni pojawi się kolejny rozdział! Tygodnie staną się krótsze xDD
    Pozdrawiam ciepło <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Widzisz nie dobra Sel nie skomentowała. Nakopać jej w tyłek tylko. Zdecydowanie mi się należy.
    Przeczytałam już wczoraj i muszę przyznać że jestem zaskoczona, ale pozytywnie. Całe opowiadanie a właściwie rozdiał wibruje czymś przyjemnym. Przypała mi do gustu postać Alexa. Ma w sobie coś ciekawego. Ogólnie kiedyś lubiłam oglądać telenowelę i nie sądziłam, że można tak wspaniale napisać cokolwiek. Naprawdę kochana. Jestem pod absolutnie szczerą ciekawością co pokażesz dalej. I będę wyczekiwać. Dwa razy w tygodniu? jestem wręcz zakochana;*
    pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  11. Dzięki temu opowiadaniu polubie meksykańskie telenowele.
    Jak zawsze cudowne.

    OdpowiedzUsuń
  12. Dołączam do miłośniczek telenoweli:-) Właśnie skończyłam maratonik z Twoimi cud opkami na chomiku, którymi zaczytuje się po raz enty... .
    Pierwszy rozdział W sidłach (...) i jestem niebie!!! Polatam sobie tu troszkę ;-)

    OdpowiedzUsuń
  13. Hej,
    czyżby nasz Richie podkochiwał się w bracie Aleksa? ciekawe co zrobi Joshua i ciekawe co pomyślał o tym pocałunku, Richie jest taki bezpośredni...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  14. Popełniłam bardzo, bardzo duży błąd... Bo dopiero teraz posłuchałam siostry i weszłam na Twojego bloga! O matulu, nawet nie wiedziałam, że coś może mi aż tak szybko i aż tak bardzo przypaść do gustu. Sprawdziłam też sobie z ciekawości, jak brzmi dzwonek Alexa. Boska piosenka, nie można zaprzeczyć. Miło, że dzięki Tobie ją odkryłam ;).
    Czyżby Richie zakochał się w bracie Alexa...? No cóż, odpowiedzi lecę szukać w dalszych rozdziałach ;D.
    Pięknie piszesz, nie przestawaj!
    Pozdrawiam cieplutko :3.

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz. :)