Zniknęło
wszystko. Klasa, uczniowie, mówiący mu coś szeleszczącym i denerwującym głosem
nowy kolega z pracy. Pozostała tylko jedna postać siedząca w ostatniej ławce
pod oknem. W życiu by nie przypuszczał, że znów go spotka i to jeszcze w takich
okolicznościach. To potwierdziło, że świat jest mały. Niemniej chciał, aby ktoś
go uszczypnął i potwierdził, że to tylko sen. Alex Wilson – o ile tak się
chłopak nazywa, zważywszy na to, że już okłamał go co do swojego wieku i
miejsca zamieszkania – patrzył na niego szeroko otwartymi oczami. Nagle w Josha
uderzyło wszystko, co przez parę dni przeżywał z tym chłopakiem. Co innego
gdyby tylko rozmawiał, ale on się z nim kochał. I to jak się kochał. Następnego
dnia, kiedy się obudził, był sam. Chłopak go zostawił bez słowa i nie narzekał.
Teraz się okazuje, że młody ma być jego uczniem. O zgrozo. Jak on ma na niego
patrzeć i nie widzieć tych obrazów… Co jak ktoś się dowie? Co jak ktoś ich
widział razem? I jak ten gówniarz śmiał go okłamać? Wezbrała w nim złość.
– Panie
Morrison, słyszy mnie pan?
Natrętny głos
wdarł się do jego umysłu niczym pocisk. Zamknął na chwilę oczy i gdy je
otworzył, starał się nie patrzeć na drugi koniec sali. Był nauczycielem i to
się liczyło. Miał zadanie do wykonania. Za chwilę wyjdzie z tej klasy i wróci
tu dopiero jutro. Przez te godziny zdąży się uspokoić i pomyśleć co ma dalej
robić.
– Tak, słyszę
pana.
– Po tym jak
pana przedstawię, zostawiam panu klasę.
– Słucham? –
Popatrzył ze zgrozą na drugiego nauczyciela.
– Mam dziś pod
opieką jeszcze jeden rocznik. Muszę do nich iść, bo za pięć minut rozwalą całą
szkołę. Pan wie co robić. Rozda pan im tylko plany zajęć i mogą iść do domu.
Cisza – zwrócił się do klasy. – Chcę wam przedstawić nowego nauczyciela
angielskiego. Będzie się z wami męczył przez te kolejne miesiące. To jest pan
Joshua Morrison. Ma literaturę w jednym palcu i ci z was, którzy chcą w
przyszłości studiować ten kierunek lub tak jak on zostać nauczycielami, będą
mieć u niego doskonałą pomoc. Pan Erson był świetnym nauczycielem, ale odszedł
już na wcześniejszą emeryturę. Macie teraz czas, by się zapoznać z panem
Morrisonem. O ile pamiętam, to angielski macie jutro na pierwszej lekcji. Na
godzinie wychowawczej omówimy inne sprawy klasy i szkoły. Teraz was zostawiam.
Muszę zająć się waszymi młodszymi kolegami. – Wcisnął plany zajęć do rąk Josha
i wyszedł.
* * *
Czuł, jak
zbierają się w nim tak przeróżne i skrajne emocje, że bał się wybuchu. Patrzył
na Josha, nie wierząc własnym oczom. Chciał do niego podejść i strzelić go w
twarz za to, że ten ani razu nie próbował się z nim skontaktować – przecież
Josh wiedział, że on tego chce, zostawił mu ten pieprzony list – a jednocześnie pragnął uciec. To nie mogła
być prawda. Josha tu nie ma. Prawdopodobnie to jakieś przywidzenie i na miejscu
mężczyzny jest ktoś inny. Jakiś stary, gruby, łysy człowieczek, na którego Alex
nawet by nie spojrzał. Jakże chciał, aby tak było. Niestety siedzący obok
Richie skutecznie udaremniał to marzenie. Gapił się to na niego, to na Josha,
jakby właśnie po raz pierwszy w życiu zobaczył coś niesamowitego. Richie czekał
na więcej informacji, których nie mógł mu udzielić. Głupi nie był, żeby mówić
coś na ten temat kiedy osiemnaście par uszu może go usłyszeć. Od dziś Josh stał
się jego nauczycielem. Kimś zakazanym. Ktoś, o kim nie mógł przestać myśleć,
był teraz nieosiągalny. Nauczyciel nie mógł być z uczniem. Czemu na tą myśl
poczuł, jak ktoś wbija mu szpilę w serce? Niech to spotkanie już się skończy.
Chciał iść do domu. Odwrócił od mężczyzny wzrok i spojrzał przez okno. Widział
tylko czubki drzew i błękitne niebo. Tak, to był interesujący widok. Przynosił
ukojenie i budował w nim jakąś siłę, potrzebną, by traktować Josha jako
nauczyciela. Żeby nie podejść do niego i nie zapytać czemu nie zadzwonił, jak
tylko przeczytał list. W sumie on sam też był sobie winien. Mógł wykonać
telefon, kiedy już wyjechali. Tylko że wszystko działo się tak szybko, że nie
miał na nic czasu. Zresztą napisał w liście, aby lepiej to Josh zadzwonił, jak
się tylko obudzi. Czemu tego nie zrobił? Sam nie wiedział, co chciałby
usłyszeć. Może faktycznie powinien zostawić tamten epizod za sobą? Potraktować
jako fajną zabawę, która się zaczęła i skończyła w tamtym kurorcie? Jak miał to
zrobić?
– Trzymaj. Ej,
wracaj na ziemię.
– Hm? – Ocknął
się. Oscar podawał mu jakieś kartki.
– Plan zajęć.
Dla was obu. Co z wami, chłopaki?
– Dzięki. –
Richie wyrwał kumplowi kartki i jedną podał Alexowi. – Wpadnę dziś do ciebie i
naprawdę szczerze porozmawiamy – szepnął.
– Okej. –
Rzucił okiem na plan i zdębiał. Wszędzie na pierwszy plan wysuwał się
angielski. – Masakra normalnie. – Praktycznie codziennie miał z Joshem lekcje.
– Chodź już.
Chcę jeszcze pogadać z Oscarem o utworach.
– Tak. Tak, już
idę. – Wstał i poskładał plan lekcji, po czym wsunął go do kieszeni. Podniósł
wzrok i przeklął w duchu. Josh nadal był w klasie i rozmawiał z kilkoma
uczennicami. Jakoś przejdzie koło niego. Zaraz skarcił siebie za te słowa.
Zachowuje się jak uczniak. Ten facet robił z nim takie rzeczy, że na samą myśl
się rumienił. I miał się teraz bać koło niego przejść? Ha. Nie ma mowy.
Tchórzem nie był i nie będzie. Co więcej, powie mu "dzień dobry", a
raczej „do widzenia”. Tylko kiedy przechodził obok niego, nie potrafił iść za
przyjacielem. Nogi wrosły mu w ziemię i się nie ruszył. Historia się powtarza.
Akurat jego koleżanki roześmiały się i pożegnały z nauczycielem, a on stał jak
dureń.
– Idziesz? –
zapytał Richie.
– Nie.
Chłopak
spojrzał jeszcze na nich obu.
– No to będzie
się działo. Zaczekam na korytarzu.
– Dobrze,
Richie. – Rozejrzał się jeszcze, czy są sami, i poprosił przyjaciela o
zamknięcie drzwi od klasy. Gdy to się stało, zawiesił wzrok na Joshu. – Nie
wiedziałem, że jesteś nauczycielem.
– A ja, że
jesteś małym, podłym kłamcą.
– Skłamałem
tylko co do swojego wieku i miejsca zamieszkania. W końcu poznałbyś prawdę,
gdybyś zadzwonił.
– Po cholerę
miałem dzwonić? Przecież to był tylko seks – zniżył głos do szeptu.
– Masz rację,
zwykłe, szybkie dymanko – warknął. Tylko seks? Niby tak, ale dla niego to nie było coś pustego jak takie zwykłe
zaspokojenie popędu płciowego.
– Zgadzam się.
Jak chciałeś, żeby ktoś cię przeleciał, trzeba było tylko to powiedzieć.
Zrobilibyśmy to w jakimś kiblu pierwszej nocy – słowa same wyszły z ust Morrisona.
Nie był do końca pewny dlaczego. Przecież nie miał mu za złe, że nie obudzili
się razem jak kochający się kochankowie. Po prostu chłopak go okłamał. Dla
niego jedno małe kłamstwo rozrastało się do setnej potęgi.
– I ty niby
jesteś dorosły? Pierdol się, Josh. – Czuł się zraniony słowami tego człowieka.
W tej chwili nie mógł przebywać z nim w jednym pomieszczeniu. Już zmierzał do
wyjścia, kiedy zatrzymał go głos mężczyzny.
– Nikt nie może
wiedzieć. Od teraz jestem tylko twoim nauczycielem, a ty uczniem.
– Tak, proszę
pana – powiedział, trzaskając drzwiami. Tylko seks? Przelecieć w kiblu? Za kogo
on go, kurwa, miał? On mu jeszcze pokaże! Tylko niech się pozbiera do kupy po
tych słowach. – Jeszcze zmienisz zdanie, panie anglisto– szepnął do siebie.
* * *
– Najlepiej
będzie, jak podrzucę ci kilka płyt i wypiszę na kartce, co bym chciał – mówił
Richie do Oscara. Cały czas jednak był myślami przy przyjacielu. Do tej pory
nie mógł się otrząsnąć z szoku. Nie był pewny, co by zrobił na miejscu Alexa.
Sam się czuł jakoś niezręcznie z myślą, że ich nowy nauczyciel i jego
przyjaciel mieli krótki romans. No, może tego nie dało się nazwać romansem, ale
inne słowo nie przychodziło mu na myśl. W sumie przychodziło, ale mimo wszystko
wolał o tym nie myśleć w ten sposób.
Na pewno nie w szkole.
– To wpadniesz
do mnie po południu czy ja mam do ciebie zajrzeć? – zapytał Oscar.
– Ty zajrzyj do
mnie, a jak coś zdzwonimy się. W każdym razie te tytuły co ci podałem, wchodzą
w grę. Czekaj, zapomniałem jeszcze o jednym. – Zaczął przeszukiwać kieszenie.
Rano usłyszał w radio świetną piosenkę i Alex musiał na niego długo czekać
przed domem, zanim prowadzący poranny program powiedział tytuł i wykonawcę
utworu.
– Ej, patrz,
temu co się stało? – Oscar trącił go ręką i wskazał na szybko idącą korytarzem
postać. – Nawet nas nie zobaczył.
Richie ujrzał
już tylko plecy znikającego Alexa i zrozumiał, że coś jest nie tak.
Chłopak nie poszedłby sobie ot tak.
Wsunął do dłoni Oscara karteczkę.
– Ten utwór
jest ważny. Muszę za nim lecieć.
– Dobra, pędź.
Jak coś to zadzwonię.
– Nara. – Pobiegł
za Alexem. Dobrze, że dzisiaj nie mieli ze sobą książek i nie musiał bawić się
z plecakiem. Dzięki temu mógł szybko biec za przyjacielem. Dogonienie go nie
było jednak tak łatwe, jak mu się wydawało. Długie nogi z łatwością Alexa
pokonywały kolejne metry.
– Alex,
zaczekaj! – wołał, ale tamten jakby go nie słyszał. Obecni w szkole uczniowie
oglądali się za nim. – Alex, ty matole, stój! – Zabije go. Zmusza go do
szaleńczego biegu po szkolnych korytarzach. Niech no tylko któryś nauczyciel go
zobaczy, od razu otrzyma upomnienie.
Gdy już sądził,
że za chwilę dogoni Alexa, drogę zagrodził mu olbrzym i kilku jego pupilków.
– Spadaj
McPherson. – Chciał przebić się przez nich, ale utworzyli ścianę, od której się
odbił.
– Kogo my
tu mamy? – zapytał szyderczo Casey McPherson. Szkolny osiłek. Zastanawiające
było to, jakim cudem on się dostał do artystycznego liceum. Temu chłopakowi
słoń nadepnął na ucho, a humanistą był takim, że strach nawet o tym myśleć, a
co dopiero mówić. Może był tu dzięki drużynie zapaśniczej, która została
utworzona dwa lata temu przez wicedyrektora. Jakikolwiek powód by nie trzymał
tutaj tego bezmózgiego, dwumetrowego mięśniaka, dla Richiego było to za wiele.
– Jakże ja się
za wami stęskniłem, ale spotkanko przy herbatce i ciasteczkach możemy sobie
urządzić kiedy indziej. Dziś mam ważną sprawę do załatwienia.
– O, Karl,
patrz jaki wyszczekany – zarechotał McPherson.
Richie ciężko
westchnął kombinując jak im uciec. Miał z nimi niezłą praktykę, ale dzisiaj nie
zamierzał się zbyt długo bawić.
– Chłopaki,
wiem, jak bardzo mnie kochacie i jak lubicie moje towarzystwo, ale nie boicie
się, że jesteście widziani w pobliżu mnie? Jeszcze ktoś pomyśli, że umawiamy
się na małą orgietkę.
– Ty mały… –
Jeden z niższych chłopaków skoczył do Richiego, chcąc go złapać i zapewne stłuc
na kwaśne jabłko, a wtedy chłopak skorzystał z przerwy, jaka powstała pomiędzy
trzema pozostałymi dryblasami. Skulił się tuż przed pochwyceniem, dał nura
pomiędzy nimi i zanim ci się zorientowali, już był kilka kroków z dala od nich.
– Na
razie, panowie. Do zobaczenia innym razem. Naprawdę muszę podziękować za
zaproszenie na piwko i herbatkę – krzyknął, machając im i czym prędzej uciekł,
póki ci byli na tyle rozkojarzeni, by nie zacząć go ścigać. Mógł już nie mieć
tyle szczęścia co przed chwilą. To z nimi miał największy problem w szkole. Nie
zawsze, ale zazwyczaj wtedy, kiedy mieli zły humor. Chętnie sobie na nim – i na
kilku innych osobach – poprawiali nastrój. Jakże mu przykro, że tym razem im
się nie udało. Przeszkadzało im w nim wszystko, począwszy od ubrań, fryzury i
skończywszy na tym, że jest gejem. Nie rozumiał dlaczego im przeszkadza. Od
zawsze jest sobą, robi, co chce, ubiera się, jak chce i szczególnie lubi
chłopaków, czego sobie nie wybrał, ale zaakceptował to. Nigdy nie zamierzał
udawać kogoś, kim nie był. Wielu już się do tego przyzwyczaiło i traktowało go
normalnie, ale zawsze znajdowało się kilku idiotów, którzy niczego nie rozumieli.
Zdaniem Richiego pasowałoby im wymienić mózgi, o ile w ogóle je mają.
Wybiegł na
parking i z ulgą odetchnął. Samochód Alexa stał obok bramy, a chłopak opierał
się o niego. Odkąd przyjaciel zrobił prawo jazdy, a rodzice kupili mu
używanego, już kilkuletniego, bordowego Forda Mustanga, jeździł z nim do
szkoły.
– Jesteś, już
się bałem, że będę musiał czekać na autobus lub dreptać sobie truchcikiem do
domciu. Wołałem cię, ale nie słyszałeś. Do tego te poczwarki mnie zatrzymały,
ale jakoś udało mi się im uciec – paplał Richie, normując oddech. Zaraz jednak
mina mu zrzedła. – Co się stało? Jesteś smutny.
Alex popatrzył
na przyjaciela. Otworzył mu drzwi, a sam obszedł auto. Dopiero jak był w
środku, powiedział:
– Bardziej
rozczarowany, zły niż zwyczajnie smutny.
– Chcesz o tym
pogadać? – Zapiął pas.
– Możemy u
ciebie w domu? – Nie chciał natknąć się na brata. Ten dupek całe dnie spędzał w
domu. Miał odłożoną kasę z występów, więc nie przejmował się, z czego będzie
żył.
– Pewnie.
* * *
Joshua wrócił
do wynajmowanego mieszkania, rzucił kluczyki na szafkę, w której przechowywał
buty, i usiadł ciężko w fotelu. Jedno spotkanie i krótka wymiana zdań zupełnie
go wykończyły. Źle postąpił. Nie powinien mówić tego, co powiedział i w dodatku
zachował się jak dupek. Mógł na spokojnie porozmawiać z Alexem. Tak to jest,
jak pozwala się przemawiać emocjom.
Odpowiadając na
ofertę pracy w Adincton w Karolinie Południowej, nie spodziewał się takich
zawirowań. Chciał spokojnej pracy – o ile można mówić o takiej, będąc
nauczycielem w dzisiejszych czasach – życia w stabilizacji i bez większych
problemów. Tu już na samym progu coś musiało te proste plany skrzywić.
Wiedział, po prostu wiedział, że nie powinien wdawać się w jakieś przygody. No,
ale kto by pomyślał, że spotka tu tego chłopaka. Na jego widok wszystko się w
nim zburzyło. Do tego uświadomił sobie, że Alex przyniósłby właśnie problemy.
Romans pomiędzy nauczycielem i uczniem nie miał prawa się wydarzyć. Może to i
lepiej, że mu tak powiedział. Chłopak będzie trzymał się od niego z daleka i
będą ich łączyć tylko relacje: uczeń - nauczyciel. Nie wyobrażał sobie, że
mogłoby być inaczej. Co więcej, nawet nie zamierzał sobie tego wyobrażać.
Kłopoty, jakie by go spotkały za romans z uczniem, spowodowałyby utratę czegoś,
co kochał. A kochał wbijać do tych tępych głów wiedzę. Naprawdę nie chciał
żałować, że spośród wszystkich ofert wybrał tę. Stało się to głównie przez to,
że były to jego rodzinne strony. Urodził się w mieście oddalonym od Adincton o
dziesięć mil. Tam też mieszkali jego rodzice, którzy jeszcze nie wiedzieli o
jego powrocie. Coś go skusiło do przyjazdu tutaj i oby nie było to nic, przez
co zostanie pogrążony jako nauczyciel. Z drugiej strony na wakacjach jeszcze
nie był nauczycielem Alexa, więc nikt nie mógł mu nic zarzucić i zrobić.
Przetarł twarz
znużonym gestem. Te rozmyślania za nic mu nie pomagały. Co ma być, to będzie.
Jedyne co musi zrobić to trzymać się z dala, bardziej niż przewidują normy, od
Alexa. Na obecną chwilę był zmuszony coś zjeść, zanim żołądek wywróci mu się do
góry nogami. Potrzebował też przygotować się do jutrzejszych lekcji.
* * *
Dwaj
przyjaciele weszli po cichu do domu Richiego. Brali pod uwagę to, że ojciec
młodszego z nich mógł spać po nocy spędzonej w pracy. Kiedy jednak Richie
wszedł do kuchni, zobaczył leżącą na stole wiadomość: Pojechałem na zakupy. Tata. Mógł poczekać na niego. Nie musiał tego
robić sam. Westchnął i otworzył lodówkę. Porwał z niej butelkę wina, a z szafki
wyjął dwa kieliszki.
– A piwa nie
masz? Nie chcę wina.
– Nie. Tylko to.
Tata kiedyś kupił, ale mu nie podeszło. Za słodkie. Wbijaj do mojego pokoju,
zaraz tam przyjdę. Zresztą trzymaj to. – Podał mu alkohol i jeden kieliszek. –
Na pewno nie będziesz pił?
– Na pewno.
– Ja się
napiję, a tobie wezmę sok. Może być?
– Nie przejmuj
się mną. Wolę pogadać.
Przeszli do
pokoju Richiego. Alexa nie zdziwił wygląd tego pomieszczenia. Wszystkie meble,
a nie było ich wiele, stały ustawione przy dwóch ścianach, sam środek pokoju
był pusty, a panelowa podłoga nie była osłonięta żadnym dywanem, jak to bywało
u nich w domu. Wiedział, że Riche tu ćwiczy, więc każda rzecz byłaby mu
przeszkodą. Na ścianie wisiało duże lustro. Coś, co Richie kupił po otrzymaniu
nagrody w jakimś konkursie. Do tego kupił też łóżko i nowy telewizor swojemu
tacie.
– Nie
przyglądaj się mojej sypialni tak, jakbyś ją widział pierwszy raz. Nie mam
różowych ścian, tylko białe. Nic się nie zmieniło od ostatniego razu. Lepiej
mów mi, co się stało w klasie, bo moja ciekawość ma swoje granice i zaraz
wyduszę to z ciebie siłą. – Puścił mu oczko. Otworzył wino i nalał sobie pełny
kieliszek. Nie pił mocnych alkoholi, źle na niego działały, ale na wino czy
małe piwo mógł sobie czasami pozwolić. Dziś potrzebował jednego z nich.
Przysunął sobie krzesło obrotowe, podczas gdy przyjaciel usiadł na jego łóżku.
Alex powtórzył
mu sytuację ze spotkania z Joshem, z każdym słowem czując, jak rośnie w nim
coraz większe rozgoryczenie. Jak ten facet mógł mu coś takiego powiedzieć? No
jak?! On tylko chciał z nim normalnie, na spokojnie porozmawiać.
– Pewnie się
boi. Wiesz, jest nauczycielem. Alex, tylko takie relacje powinny was od dziś
łączyć. Co się stało, to się nie odstanie. Głupio się zachował, mówiąc tamto,
ale na jego miejscu… sam nie wiem, czy nie postąpiłbym podobnie. Czasami trzeba
raz kogoś odepchnąć. Nic nie może was łączyć. Musisz zapomnieć o tym, co było,
i traktować go tak, jakbyście się dopiero poznali.
– Jak mam
myśleć o nim jak o nauczycielu? – Wziął na kolana małą poduszkę i ścisnął ją. –
Widziałem go nagiego. Trzymałem w ręku jego kutasa. Co więcej, dobrałem się do
niego. Wtarł we mnie swoją spermę – mówił otwarcie wiedząc, że przy nim może to
wszystko powiedzieć.
– Dzięki, Alex.
Teraz ja też nie będę potrafił widzieć go normalnie – wypowiadając ostatnie
słowo, zrobił palcami w powietrzu cudzysłów. Starał się wyrzucić z głowy
nasuwające mu się sceny. – To złe. Naprawdę złe. Dzięki, chłopie, za
dostarczenie mi materiałów do moich snów.
– Mogę ci
zapełnić nimi kolejny miesiąc. – Rzucił w niego poduszką.
– Z całego
serca ci za to dziękuję, ale nie. – Uchylił się i jego ulubiona poduszka do
przytulania wylądowała na podłodze gdzieś za nim. – Jednak chciałbym siedzieć
na angielskim, uczyć się czegoś, a nie wynosić z niego kolejnych scen mojego
nowego nauczyciela i ciebie w relacji dość… Sam wiesz. – Machnął ręką w powietrzu, jakby odganiał
owada. Sięgnął po wino, ale zanim się napił, coś do niego dotarło. Zmarszczył
brwi i zapytał: – Jak to wtarł w ciebie spermę? Nie skończył w gumkę?
Alex
odkaszlnął, próbując jakoś przedłużyć czas odpowiedzi. Znał przyjaciela i jego
stosunek do seksu bez zabezpieczeń.
– Najpierw by
musiały być te gumki. – Potarł dłonią po szyi. – Bezpieczny seks poszedł się
jebać.
– Powaliło
cię?! Dałeś się zerżnąć obcemu facetowi, który może mieć jakiegoś syfa, bez
kondoma?! Ile czytałeś w necie na ten temat? Ile widziałeś ulotek? Nawet orala
z prezerwatywą każą robić. Tylko ten jedyny, stały, wierny partner jest
bezpieczny. Rozumiesz?!
– Złotko, nawet
stały partner może być syfny, jak lata po innych dupach. Coś się tak wkurwił?
– Bo nie chcę
cię stracić. Dociera to do ciebie? Taka prawda, że geje to faceci. Faceci lubią
seks i wielu jest rozwiązłych. Nie mówię, że każdy, a i hetero się puszczają na
prawo i lewo, ale mnie ty obchodzisz.
– On jest zdrowy.
Nie byłby nauczycielem, jakby miał HIV. Zresztą powiedział mi to.
– Są jeszcze
inne choroby. I tak nagle, kurwa, komuś wierzysz?
– Nie panikuj.
Nic mi nie jest. Nie zachowuj się jak moja mama, że kiedy tylko kichnę, to
wysyła mnie do lekarza.
– Ja bym nawet
teraz zaprowadził cię do lekarza. Mój kuzyn zmarł, bo miał AIDS, jak przespał
się z przypadkową dziewczyną! Dziś miałby trzydziestkę. Nie wiedział, że ma
wirusa, a to cholerstwo zaatakowało go tak, że już mu nie pomogli! – Wbił w
niego bolesne spojrzenie.
– Przestań! –
Poderwał się na równe nogi. – Nie baw się w lekarza, wróżkę czy matkę Teresę!
Prawda jest taka, że mi zazdrościsz, bo przespałem się z super facetem. Gdyby
mój brat miał cię przelecieć, prędzej rozłożyłbyś nogi, niż myślał o
zabezpieczeniu! Sądzisz, że on nie wie, że ślinisz się na jego widok?! Jesteś
beznadziejny w podrywaniu, dlatego nigdy nikogo nie miałeś, a na pewno nie
zdobędziesz mojego brata, bo jesteś panienką, wystraszonym stworzonkiem, które
podkula pod siebie ogon i ucieka na widok faceta! A Johnny na pewno nie
przeleci takiej cioty jak ty! – wykrzyczał prosto w twarz przyjaciela. Zaraz
jednak się opamiętał, kiedy zrozumiał, co powiedział, uderzył pięścią w blat
biurka, mając ochotę coś rozwalić. – Przepraszam, Richie. – Przesunął drżącą
ręką po włosach.
Richie poczuł
się dotknięty słowami przyjaciela. Ten nigdy się tak nie zachowywał. Owszem,
nieraz się kłócili, ale w żadnym wypadku Alex nie mówił mu takich rzeczy.
Zabolało. Po prostu to zabolało, a jego nadwrażliwość nie potrafiła przyjąć
tych słów obojętnie.
– Wyjdź. –
Odwrócił twarz do okna. Ręce mu dygotały, więc zacisnął je na kolanach.
– Richie… –
Czuł, jak wina jego słów oblewa go niczym pot w upalny dzień. Nie chciał go
zranić, a zrobił to. Niech to szlag! Przecież wiedział, jaki Richie jest.
Czasami powie się za dużo i potem żałuje, bo druga osoba odbiera to z bólem.
Tak bardzo teraz rozumiał Josha i to, jak usta same potrafią wypowiedzieć
słowa, których nawet nie ma się na myśli. Działanie pod wpływem chwili i nerwów
nie jest dobrym pomysłem. – Nie chciałem…
– Powiedziałem,
wyjdź – rzekł stanowczo.
– Zobacz…
– Wyjdź. – Po
chwili usłyszał jak kroki Alexandra się oddalają. Nie chciał go teraz widzieć.
To tak o nim myśli Alex. On mu tylko chciał coś uświadomić, a w zamian otrzymał
cios. Tym bardziej bolesny, że sam o sobie tak myślał. Jedyne w czym był dobry
to taniec, bez tego byłby nikim. Byłby też nikim bez przyjaciela, ale jego
akurat na tę chwilę miał dość. Dlaczego potrafił być obojętnym na słowa, jakimi
obdarzali go inni, szczególnie ci od zapasów? Chyba dlatego, że najbardziej
bolą raniące czyny i słowa pochodzące od bliskich. Otarł dyskretnie jedną,
nieposłuszną łzę. Sapnął i zatrząsł się ze złości i bólu. Strącił ręką wszystko
to, co leżało na biurku, a potem wstał, chwycił całą pościel i zrzucił ją na
podłogę. To tylko na chwilę złagodziło jego wściekłość. Szkoda tylko, że kiedy
był zły, od razu też płakał, co i teraz było nieuniknione.
Oooooo wchodzę sprawdzić co nowego w linkach, a tu nowy rozdział :) Super, ale będziesz publikować w poniedziałek o 23 czy w niedzielę o 23?
OdpowiedzUsuńRozdzialik super, Josh dobrze powiedział, trochę ze strachu a i trochę ze złości, ale gadka Alexa do Richeigo to przgięcie ...
Pozdrawiam i życze weny
W niedzielę miało być. Pomyślałam o poniedziałku i tak napisałam. :) Już poprawione. :)
UsuńRichie od dzis jest moim ulubionym bohaterem. I ta klotnia. Boze, jak ja kocham takie akcje. +10000 do zajebistosci tego dziela xDDD
OdpowiedzUsuńCzekam na ten czwartek. Ciesze sie, ze rozdzialy beda wstawiane czesciej
Chociaz czuje, ze Richie bedzie z tym bratem Alexa. Nie rob tego prosze D;
Usuń*wrócę tu*
OdpowiedzUsuńJednakże słowa wypowiedziane w gniewie są tylko krzywym odbiciem prawdy.
UsuńZ całym szacunkiem i szczenięcym sercem
Zajebiste! Ten rozdział był tak cudowny, że nie wiem co powinnam powiedzieć. To zachowanie Josha a później Alexa... Nosz cholera! A Richie? Jest boski, od teraz to mój ulubiony bohater! Świetny chłopak :D
OdpowiedzUsuńWeny Lu!
Kocham.
OdpowiedzUsuńJa chce WIĘCEJ!!!!
OdpowiedzUsuńTaki niedosyt mam tego opowiadania, że zwariuje T.T
Mega mi się spodobało i jestem ciekawa dalszych losów bohaterów ^^
Pozdrawiam i życzę mnóstwa weny:)
No nie moge sie doczekać i dzieki za zmianę terminów już myślałam że wkażdą niedzielę padnę czekjąc:-)
OdpowiedzUsuńSię poryczałam ze śmiechu i smutku :( Czekam na nexta.
OdpowiedzUsuńCześć, Luana
OdpowiedzUsuńczytam Cię od jakichś trzech lat, a dopiero teraz postanowiłam coś tutaj skomentować. To właśnie od Twojego bloga, znalezionego przypadkiem którejś wakacyjnej nocy, zaczęłam interesować się blogami o tej tematyce. Ale do rzeczy!
Po słabszych, moim zdaniem, "Nie powiem dobranoc", "Zakurzonej lampie" i "Długu", nareszcie widzę coś innego, świeżego, i NARESZCIE czytam całe rozdziały bez przewijania!
To opowiadanie zapowiada się świetnie i nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału! Jestem strasznie ciekawa jak potoczą się dalsze losy Richiego, którego postać najbardziej przypadła mi do gustu. Chociaż wątek Alexa i Josha również wydaje się być bardzo obiecujący. :)
Pozdrawiam serdecznie i do niedzieli, B.
Rety kochana normalne wdepnęłaś mnie w ziemię tym rozdziałem.
OdpowiedzUsuńNaprawdę.
Sądziłam że już nie możesz mnie zaskoczyć, a ty pokazałaś, że wręcz przeciwnie.
Naprawdę kochana jesteś moim geniuszem będę to powtarzać wciąż od nowa i nowa bo nie da się inaczej.
Obawiałam się takiego rozwiązania i zachowania Josha.
Myślę, że obaj poczuli się dotknięci tym wszystkim i pomówieniem jakie ich spotkało.
Mimo całego zranienia Alex źle się zachował.
Owszem może powiedział parę słów prawdy i może jakoś wstrząsną one Richim, ale mam obawę że mogą się obrócić przeciw niemu.
zobaczymy jak to się wykaże.
czekam z wypiekami na twarzy.
czuje, że panowie nie będą mieli lekko i minie wiele wód nim w końcu osiągnął pełnie szczęścia, ale ich droga będzie ciekawa.
czekam na ciąg dalszych i najlepsze życzenia;*
Hej,
OdpowiedzUsuńczemu nie wykrzyczał, że zostawił mu kartkę, biedny Richie, zraniły go słowa Aleksa, ale naprawdę tak nie myślał, ale i też nie powinien tak reagować przyjaciel się o niego martwi...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
O nie, biedny Richie :(. To nieprawda, co Alex gada, nie myśl tak o sobie!
OdpowiedzUsuńCóż, zwrotów akcji cała masa, telenowela pełną parą ;D.
Pozdrawiam cieplutko :3