Zaczynamy nowe opowiadanie. Jak wspominałam jest ono bardzo długie. Ma trzy tomy i razem jest 88 rozdziałów (dawno nie liczyłam, ale mniej więcej tyle tego jest). Pierwszy tom będę publikować dwa razy w tygodniu. Dlatego, że on jest najdłuższy, bo ma 44 rozdziały i bardzo długo by publikacja wychodziła. Także dzisiaj pierwszy rozdział, a w nocy z czwartku na piątek ukaże się drugi. Opowiadanie to telenowela. Będą tacy, którym się spodoba i tacy, którzy powiedzą, że tekst jest do kitu, bo każdy lubi co innego. W każdym razie mam nadzieję, że chociaż części z Was tekst przypadnie do gustu. :)
Tekst zaczęłam pisać w grudniu 2013 roku, a ostatni rozdział 3 tomu ukończyłam 28 marca 2015 roku.
Tekst zaczęłam pisać w grudniu 2013 roku, a ostatni rozdział 3 tomu ukończyłam 28 marca 2015 roku.
Tekst poprawiają dwie osoby. Robią to Genuine i Akane. Dziękuję dziewczyny. :*
Zapraszam na pierwszy rozdział.
Zachód słońca
przywodził mu na myśl wakacje, które spędzał na wsi u babci i dziadka, rodziców
swojego taty. Uwielbiał tam wyjeżdżać. Z bratem pracowali latem w sadzie przy
jabłoniach i wiśniach, piekąc się w słońcu i korzystając z uroków, jakie dawał
im obu pobyt u dziadków. Wszystko skończyło się, kiedy zaczęli dorastać i
pojawiły się ważniejsze rzeczy od odwiedzin u staruszków. Ważniejsi kumple i
wspólne imprezy. Ważniejsze miejsca na spędzenie wakacji. Chociażby pewien
ośrodek wypoczynkowy na zachodnim wybrzeżu, do którego w tym roku wybrali się z
rodzicami. Dla wielu młodych ludzi wyjazd z rodzicami w tym wieku to coś, czym
nie można chwalić się kolegom, lecz dla niego była to jedyna szansa na
oderwanie się od domu. Chwila na złapanie oddechu i poznanie ciekawych ludzi.
Szczególnie mężczyzn. W każdym razie jednego, na którego zwrócił uwagę jakieś
trzy dni temu. Od tego czasu przychodził do otwartego na plaży baru z nadzieją,
że nabierze odwagi i podejdzie do niego. Mężczyzna także go zauważył. W sumie
jak mógłby nie, kiedy Alex gapił się na niego niczym cielę na malowane wrota.
Dzisiaj ten człowiek nieznacznie uśmiechnął się do niego i wrócił do czytania
książki. Już z miejsca przy barze Alex mógł stwierdzić, czym nieznajomy daje
się tak pochłonąć. Jedna z ulubionych pozycji literackich Alexa. To była jego
szansa, by podejść i zagadać do mężczyzny. Jeszcze nigdy, nawet przed
egzaminami, nie czuł takich nerwów jak w tym momencie. Wstał z hokera
ustawionego przy barze, zapominając o szklance coli. Zdenerwowany potarł dłońmi
o uda i wolnym krokiem podszedł do stolika, przy którym siedział nieznajomy.
Mężczyzna był tak pochłonięty lekturą, że go nie spostrzegł. Przez chwilę Alex
miał ochotę zawrócić, ale coś go przed tym powstrzymało. Może to był wpływ
zachodu słońca, lekkiego wiatru muskającego jego skórę lub urok mężczyzny, pod
którego był działaniem, mimo że nie zamienił z nim jeszcze słowa. Nieznajomy
wyglądał na dużo starszego od niego. Miał kasztanowe włosy, które pod wpływem
padającego na nie słońca zmieniały kolor. Oczy o barwie, której nie mógł
określić, uważnie śledziły tekst sztuki Szekspira. Kilkudniowy zarost na twarzy
dodawał mu męskości, a ładnie wykrojone usta przyciągały Alexa jak magnes.
Podrapał się zakłopotany po karku, nie wiedząc jak zagadać do tego człowieka.
Nie musiał się jednak długo męczyć, gdyż nieznajomy uniósł wzrok znad książki i
wbił go w jego oczy. Na jego ustach pojawił się słaby uśmiech.
– Sen nocy letniej, jedno z ukochanych
przeze mnie dzieł Szekspira – powiedział nieznajomy.
Alex uniósł
kąciki ust i powiedział:
„Niewinnej myśli nie tłumacz surowo,
Niech miłość pojmie miłości mej
słowo.
Chciałem powiedzieć, że miłości siła,
Miłość Dwa przódy serca na jedno stopiła,
Że jednych przysiąg związane
łańcuchem,
Dwa przódy ciała, jednym żyją duchem,
Gdy więc przy tobie moją złożę głowę,
To tylko drugą złożę twą połowę.”
– Lizander, to
znaczy, że mam być Hermią? – Nieznajomy uniósł brwi do góry i wskazał na
krzesło. – Usiądziesz?
– Nie wyglądasz
mi jak Hermia. – Z jakąś taką ulgą zajął miejsce naprzeciw mężczyzny. Pierwsze
koty za płoty. Owszem, mógł się mylić co do orientacji towarzysza i wrócić do
domu z podbitym okiem, ale przecież tylko porozmawiają. Nie rzuci się na niego,
chociaż nie oparłby mu się, pomimo że nie był rozwiązły. Odkąd zrozumiał, że
jest gejem, dotarło do niego też to, że bardziej pociągają go starsi mężczyźni,
a nie rówieśnicy. Ten tutaj przyciągał oko, więc nie potrafił nie wykorzystać
okazji do poznania go.
– Na całe
szczęście. W sukni nie byłoby mi do twarzy. Mam na imię Josh. Joshua Morrison.
– Odłożył książkę na stolik.
– Alex Wilson.
– Josh nie podał mu ręki, więc sam jej pierwszy nie wyciągał. Siedział
wyprostowany i spięty jak struna. – Nie zaznaczyłeś miejsca, w którym
skończyłeś.
– Nie muszę.
Znam to na pamięć, jak prawie wszystkie inne dzieła Szekspira. Napijesz się
czegoś?
– Em.
Zapomniałem swojej coli, została na barze… – Chciał po nią wstać, ale głos
Josha go powstrzymał.
– Lepiej nie
pić napoju po tym, jak został bez opieki. Nigdy nie wiadomo, co kto mógł do
niego wrzucić.
– Potem się okazuje,
że człowiek budzi się nagi w nieznanym mu miejscu i nic nie pamięta. – Alex
przygryzł dolną wargę.
– Dokładnie. –
Zatrzymał przez chwilę wzrok na jego ustach, ale szybko się zmobilizował, by
przenieść go na oczy chłopaka. – Zamówię coś. – Wstał. – Może drinka?
– Nie piję
alkoholu. Dzięki. – Oparł się swobodniej o oparcie krzesła.
– W porządku.
To cola?
– Tak.
Alex obserwował,
jak nowo poznany mężczyzna idzie w stronę baru. Josh miał wąskie biodra i
długie nogi, opięte przez jasne dżinsy, a także cienką, powiewającą na wietrze
koszulę w paski, podkreślającą jego mocne, ale szczupłe plecy. Nie wierzył, że
zdobył się na to, by do niego podejść i teraz siedzi przy jego stoliku,
rozmawiając z nim o Szekspirze i nie tylko. Zawiesił wzrok na niewielkiej
książeczce. Kiedyś znów musi ją przeczytać. W domu miał chyba inne wydanie.
– Kto umie
czekać, wszystkiego się doczeka.
Alex prawie
podskoczył, słysząc to zdanie tuż przy uchu i czując ciepły oddech na nim.
Spojrzał na tego, kto je wygłosił i dopiero po chwili dotarło do niego, skąd
był ten cytat. Zmarszczył brwi, usiłując sobie przypomnieć, kto go wygłosił.
– Na pewno
Romeo i Julia, ale… Nie wiem. Chyba jakiś sługa? – zapytał.
– Tak. W
pierwszym akcie. Proszę. – Josh postawił przed nim dużą szklankę napoju. Sam
miał w dłoni jakiegoś zielonego drinka. – Widzę, że trafiłem na miłośnika
Szekspira lub literatury.
– Jednego i
drugiego. – Zakłopotany spuścił wzrok. Nie tyle przez pytanie Josha, bo
dlaczego miałoby go wprawiać w taki stan, co po prostu poczuł dreszcz, przypominając
sobie, jak przez chwilę blisko był mężczyzna.
Josh zlustrował
uważnie chłopaka. Ciemne, dłuższe włosy zasłaniały mu oczy i Alex co chwilę
musiał je poprawiać. Granatowa koszulka bez rękawów ukazywała silne ręce
chłopaka. Niebieskie oczy patrzyły na niego z wesołymi ognikami, a także z pewną
dozą nieśmiałości. Ciepły głos i ogólnie miła aparycja dopełniały całości. Przy
poznaniu kogoś właśnie wygląd odgrywa pierwszą, najważniejszą rolę. Dopiero
później on odsuwa się na dalszy plan, ustępując miejsca charakterowi i innym
czynnikom, dzięki którym decydujemy się być blisko tego kogoś lub go odsunąć.
Już pierwszego
wieczoru zauważył chłopaka, lecz nie zamierzał zawierać z nim znajomości.
Chciał zwyczajnie odpocząć. Tylko kiedy młody podszedł do niego, jakoś nie
potrafił go zwyczajnie przepędzić. Tym bardziej, że właśnie podobał mu się
fizycznie. I wychodziło na to, że zainteresowania mieli bardzo podobne. Nic nie
stało na przeszkodzie, by spędzili ten wieczór na miłej, niezobowiązującej
rozmowie. Nie mógł też udawać, że nie widział, jak chłopak na niego patrzył.
Pochlebiało mu to. Od czasu kiedy rozstał się z kochankiem, niespecjalnie
zwracał uwagę na mężczyzn. Tak samo i teraz nie obchodziło go nic więcej poza
zwykłym towarzystwem. Jeżeli tak, to dlaczego tak usilnie wgapia się w niego i
słucha głosu chłopaka? Spojrzał na chowające się już za oceanem słońce pokrywające
niebo pomarańczowym kolorem, potem znów na Alexa.
– Ile masz lat?
– Po co on pyta? Co go to obchodzi? – Skąd pochodzisz? – Tak, najlepiej zrobić Wilsonowi
przesłuchanie.
– Em. Mam dwadzieścia
dwa lata. I mieszkam niedaleko. To znaczy, teraz jestem na wakacjach z rodziną,
ale mieszkam w sąsiednim mieście. Tak się złożyło. A ty? – W gardle mu wyschło,
więc sięgnął po szklankę z colą.
– Dwadzieścia
osiem lat i nie jestem stąd. Mieszkam w Minesocie, ale nie pochodzę stamtąd.
Jestem takim obieżyświatem, można powiedzieć. Od dawna interesuje cię
literatura? – Chyba to był bezpieczniejszy temat. Do niczego nie zobowiązywał.
Nie zmuszał do wyrywania odpowiedzi, czasami zbyt osobistych. Co go obchodzi,
skąd ten młodzian pochodzi i cała reszta.
– Mama mówi, że
odkąd przyszedłem na świat. Jak mi czytała książki, to się uspokajałem i
słuchałem. Dlatego nigdy mnie nie odciągała od tego, co kocham, a raczej
starała się mi pomóc w pogłębianiu wiedzy. Uwierz mi, że poeci też nie mają
przede mną tajemnic. – Alex roześmiał się i jakoś poczuł luźniej. Szczególnie
wtedy, kiedy w tych szarych oczach ujrzał nić zrozumienia i sympatii. Chciał
się jeszcze z nim spotkać.
* * *
Jego życzenie
spełniło się, gdy po tygodniu okazało się, że więcej czasu spędza z Joshem niż
ze swoją rodziną. Przez pierwsze trzy dni przesiadywali przy znanym im stoliku,
aż w końcu obaj wybrali się na spacer po plaży. Teraz czas spędzali głównie na
przechadzkach i zwiedzaniu miasteczka, w którym znajdował się kurort będący ich
tymczasowym mieszkaniem. Bardzo dużo ze sobą rozmawiali, z tym że konwersacje
tyczyły się głównie literatury i poezji, a nie ich życia
osobistego. Potrafili się nawet posprzeczać choćby o to, który poeta pisał
bardziej romantyczne wiersze lub która książka jest bardziej interesująca. Josh
z każdą chwilą stawał się dla Alexa – spragnionego tylko wakacyjnej przygody –
kimś więcej. Tak po prostu zaczynał widzieć w starszym o kilka lat mężczyźnie
osobę bliższą niż ktokolwiek był mu do tej pory, nie licząc przyjaciela. Co
prawda nie znał go i jakaś jego część wołała, że to nie ma sensu, szczególnie,
że dzieliły ich od siebie całe mile, ale mimo to nie zamierzał uciekać. Liczyło
się tu i teraz. Co będzie później, nie ma znaczenia. Chciał spędzić z nim jeszcze tydzień, każdą minutę wypełniać
rozmowami. Później Josh wyjeżdżał. Była to wiadomość, jakiej się spodziewał,
lecz kiedy ją usłyszał, jakoś smutno mu się zrobiło. Starał się tego nie okazać,
wygłupiając się i udając jedną z postaci z książki "Przygody Tomka
Sawyera". Zaczynał przyzwyczajać się do tego człowieka tak bardzo, że już
nie czuł się przy nim spięty i nie zachowywał się jak cnotka niewydymka.
Pokazał, że potrafił być pewnym siebie chłopakiem i do tego był doskonale
obeznany z tematem ich rozmów.
Josh zdążył się
już zorientować, jak bardzo oczytanym człowiekiem jest jego młodszy… kolega?
Przyjaciel? Alex potrafił sprawić, że po raz pierwszy od dawna się uśmiechał.
Do tego chłopak zaczął go dziwnie fascynować. Nie powinno to mieć miejsca. Za
trochę się rozstaną, a on nie szukał związku na odległość – w ogóle związku –
małej przygody czy ogólnie drugiej osoby do romantycznych uniesień. Chciał żyć
sam. Zachowanie byłego już partnera bardzo wpłynęło na tę decyzję. Gdy żyjesz
sobie spokojnie w związku, sądzisz, że wszystko się układa, nie myślisz o tym,
iż pewnego dnia dowiesz się, że to, w czym żyłeś, było tylko ułudą.
– A Charles
Dickens? – zapytał Alexa.
– Co z nim?
– Szedł tyłem, dwa kroki przed mężczyzną. Patrzył na zamyśloną twarz
towarzysza, ale nie chciał pytać, co go wprowadza w melancholijny nastrój. Nie
chciał zagłębiać się w życiorys Joshuy i wypytywać go o osobiste sprawy, tak
samo jak i on tego nie robił. Jedyne czego chciał, a co zaczynało być
pragnieniem, to zbliżyć się do niego, lecz akurat tego jakoś nie potrafił
zrobić. Zdobycie się na ten krok nie było dla niego czymś tak łatwym jak
konkurs z dziewiętnastowiecznej literatury, w którym brał udział pół roku temu
i wygrał.
– Która z jego
powieści wywarła na tobie wrażenie? – Ręce trzymał w kieszeniach, stąpając
drobnymi krokami po piasku. Nadchodził wieczór, a plaża już zdążyła się
wyludnić. Ludzie zdecydowanie woleli się smażyć na słońcu niż spacerować kiedy
nadciągała ciemność. Nie wiedzieli, co tracili.
– Po części
każda, ale w pamięci mam „Wielkie nadzieje”. Jak miałem chyba czternaście lat i
po raz pierwszy trafiła mi do rąk historia Pipa, w jakiś dziwny sposób chciałem
nim być.
– Pip był
sierotą wychowanym przez siostrę i jej męża. Raczej to nie jest coś, co każdy
chce przeżyć. – Josh obrysował wzorkiem sylwetkę chłopaka. Miał nadzieję, że
ten, idący tyłem, nie zawadzi o coś i nie przewróci się.
– Ale Pip
spotkał Estellę. Co prawda zakochał się w niej nieszczęśliwie, ale w jego życiu
pojawił się ktoś, komu był gotów oddać serce.
– Estella
opuściła wioskę – przypomniał Josh i zatrzymał się, odwracając twarzą do
oceanu.
– Tak, ale byli
jeszcze dziećmi, mieli czas na to, by znów się spotkać. – Dołączył do mężczyzny,
stając bardzo blisko niego. – Dużo by o tym opowiadać. Wiemy, jak toczyła i
skończyła się ta historia.
Nastała dość
ciężka dla każdego z nich cisza. Gdyby nie szum oceanu i płynąca z baru muzyka
pewnie usłyszeliby bicie własnych serc. Po raz pierwszy od kilku dni Alex
poczuł się skrępowany. Przeniósł wzrok na mężczyznę. Czuł jego ciepło, gdy
prawie stykali się ze sobą ramieniem, zapach perfum i czegoś, co należało tylko
do Josha. Nie rozumiał siebie, tego, dlaczego zaczyna widzieć z tym facecie
kogoś więcej, niż zamierzał. Był młody, spragniony czegoś mu jeszcze
nieznanego, a zarazem zdawał sobie sprawę, że nie chodziło o obojętnie jakiegoś
mężczyznę. Przecież na plaży jest ich jak ryb w morzu i wielu z nich
zainteresowałoby się kimś takim jak on. Wiedział, że się podoba. Niemniej nigdy
z tego nie skorzystał. To Josh wpadł mu w oko. To z nim chciał przeżyć
wakacyjną przygodę, ale to się zmieniało. Po tygodniu znajomości w jego głowie
zaczęły krążyć myśli, jakich się nie spodziewał. Może lepiej by było odejść.
Tylko czemu nie potrafił tego zrobić? Chciał zupełnie czegoś innego.
Josh odwrócił
się do chłopaka. Już wcześniej czuł na sobie jego wzrok, ale gdy ich oczy się
spotkały, odczytał w Alexie jakieś zagubienie, niepewność i coś jeszcze. Coś na
co jego serce zaczęło bić zbyt szybko, a bynajmniej nie było to coś, czego by
chciał.
– Alex, chyba…
– Ja… –
przerwał, ale sam nie wiedział co powiedzieć. Znów nastała cisza, a powietrze
zrobiło się jakieś cięższe, ponieważ nie mógł oddychać. Coś nim kierowało, więc
podszedł do mężczyzny tak blisko, że ich klatki piersiowe dotknęły się. Nim się
zorientował, chwycił koszulkę Josha, mówiąc: – Przepraszam. – Byli tego samego
wzrostu, więc bez problemu sięgnął jego ust, nie zważając na nic innego. Chciał
w tej chwili tylko tego, co w nim rosło od kilku dni. Pocałunku. Pragnął poczuć,
jak to jest, gdy może zasmakować ust tego mężczyzny. Przesunął delikatnie
ustami po lekko rozchylonych wargach Josha, potrzebując, by mężczyzna oddał
pocałunek, przyciągając go do siebie. Pragnienie otumaniło go na jedną chwilę,
zanim zaczęło do niego docierać, jak się wydurnił. Josh nie oddał pocałunku,
nie pogłębił go, nie naparł ustami na jego w szaleństwie pragnienia, nie
otoczył go swoimi ramionami. Patrzył na niego w niemym szoku. Alex odskoczył od
mężczyzny, jakby go poparzyło. Zasłonił sobie usta dłonią. Próbował uspokoić
oddech i jedyne, na co się zdobył, zanim Josh mu przyłoży, to słowa:
– Pomyliłem
się. Przepraszam. – Odwrócił się na pięcie i zaczął zwyczajnie biec. Wygłupił
się tak bardzo. Pocałował mężczyznę, nic o nim nie wiedząc. Zdradził o sobie
to, że jest gejem, bo pomylił się, sądząc, że mężczyzna także nim jest.
Przecież nie był tego pewny i doskonale o tym wiedział, a jednak pocałował go.
Zresztą nawet jakby był gejem, to przecież nie oznaczało to, że Morrison go
chce. – Ależ jestem głupi – warknął do siebie, biegnąc do budynku, który
wynajął z rodziną.
* * *
Z ulgą
stwierdził, że w pokoju nie ma brata. Nie chciał być obrzucony gradem pytań z
powodu czerwonej twarzy i trzęsących się dłoni. Padł na łóżko, wtulając twarz w
poduszkę.
– Kurwa, kurwa,
kurwa – mamrotał do siebie, cały płonąc ze wstydu. Nie wyjdzie jutro z pokoju.
Co tam, do końca wyjazdu nie opuści domku. Co on najlepszego zrobił? Jakie
licho podkusiło go, żeby pocałować Josha? Do tej pory nie mógł opanować
szaleńczego bicia serca bardziej spowodowanego tym, co zrobił, niż biegiem
jakby coś go goniło. Przekręcił się na plecy i przetarł twarz dłońmi. Chciał
zapaść się pod ziemię. Co zrobi, jak Josh do niego zadzwoni? Może tak się nie
stanie. Później wyjadą każdy w swoją stronę i już go nie spotka. Tak, to by
było dobre. Jak na zawołanie, w pokoju rozległo się „Stay” Steve Grand’a, a
jemu serce omal nie stanęło. No tak, teraz doczeka się serii gorzkich słów. Nie
odbierze. Melodia jednak nie ustawała, a on stwierdził, że nie będzie tchórzem.
Sięgnął do kieszeni po telefon. Odetchnął, jakby cały ciężar obaw nagle go
opuścił. Nacisnął przycisk odbioru.
– Hej, złotko –
przywitał przyjaciela.
– Heja. Co
porabiasz?
Przyjaciel
zazwyczaj witał go tymi słowami.
– Nie uwierzysz,
co zrobiłem. – Ułożył się wygodnie na poduszce.
– Poznałeś
kogoś, zakochałeś się po uszy.
– Poznałem
kogoś.
– Okej.
Poznałeś, przelizałeś się i dałeś się przelecieć. Żądam szczegółów.
Alex roześmiał
się. Przyjaciel zawsze mówił wprost, jak chodziło o takie rzeczy. Chciał
wiedzieć wszystko o wszystkim i nigdy nie dał się zbyć paroma szczegółami.
Tylko problem był taki, że Alex jeszcze nigdy nie poczęstował go serią takich
relacji. Nie, żeby nie chciał czy też się wstydził. Po prostu poza całowaniem i
kilkoma „ręcznymi zabawami” nadal był prawiczkiem.
– Richie, tobie
tylko jedno w głowie.
– Żebyś
wiedział. No to co tam?
– Masz czas?
– Tak. Wróciłem
z nudnej, durnej kolacji z mamą i chciałem jakoś pozytywnie zakończyć ten
wieczór. Leżę teraz na łóżku, zastanawiając się co zrobić z pozostałymi dniami
wakacji.
Alex usiadł
jakby zaalarmowany słowami przyjaciela.
– Może lepiej
ty mi powiedz, co się dzieje.
– Nic. To, co
zwykle. Ona swoje, ja swoje. Sądzi, że coś we mnie zmieni. Ale nie chcę o tym
mówić. Wolę posłuchać o tobie. W ogóle to tęskni mi się już.
– Ciekawe za
kim bardziej.
– Kiedy
wracacie? – Chłopak po drugiej stronie jakby nie słyszał małego przytyku.
– Za jakieś dwa
tygodnie. Dopiero tu przyjechaliśmy. Chciałem, byś z nami wyjechał.
– Daj spokój.
Czułbym się jak piąte koło u wozu.
– Moi rodzice
cię uwielbiają.
– Twój brat nie.
– Alex usłyszał smutną nutę w głosie przyjaciela. – Dajmy temu spokój. Gadaj o
sobie. Z kim się lizałeś?
– Nie lizałem.
To znaczy… Opowiem ci to od początku, a potem będę słuchał, jak się ze mnie
nabijasz.
– No wiesz co?
Ja się nigdy nie nabijam. – Zarechotał Richie.
– Tak, z
pewnością. Słuchasz, złotko, czy nie? – Sam nie wiedział, kiedy zaczął nazywać
Richie’go „złotko”. Stało się to wręcz samoistnie, być może ze względu na jasne
włosy przyjaciela, zimą zmieniające kolor na bardziej złoty. Właśnie wtedy go
poznał. Trzy lata temu, po tym jak Richie wprowadził się z ojcem do domu na tej
samej ulicy i zaczął chodzić do tego samego liceum. Ich pierwsze spotkanie było
dosyć niefortunne. Raczej dla Richiego, który pośliznął się na pokrytym lodem
chodniku i przewrócił wprost pod nogi przechodzącego obok Alexa. Chłopak złamał
sobie wtedy rękę, a Alex był tym, który wezwał pomoc. Od tamtej pory stali się
dla siebie bardzo bliscy. Richie także był gejem i nie ukrywał tego, przez co
wiele razy miał problemy, ale radził sobie z nimi. Nigdy nie połączyło ich nic
więcej poza przyjaźnią. Czasami obdzielali się małymi pocałunkami w policzek
lub usta, nieraz spali w jednym łóżku, lecz nie przekroczyli tej pewnej
granicy. Sam nie wiedział czemu, bo Richie był cudowny. Może chwilami za bardzo
dziewczęcy, delikatny, ale był miły, słodki, uroczy, czasami diabelski i mieć
kogoś takiego za chłopaka to szczyt marzeń, ale on wolał nie psuć tego, co ich
łączy, przyjaciel też nie. Zresztą Richie już kogoś kochał – a to nieraz im obu
spędzało sen z powiek – zaś on wolał mężczyzn, nie chłopców.
Opowiedział
przyjacielowi ostatni tydzień, nie ukrywając tego, co zrobił. Richie słuchał go
uważnie, czasami przytakując, czasami wzdychając, ale pod koniec opowieści na
dłuższy czas nastała cisza. Na tyle długa, że Alex zaczął się zastanawiać, czy
aby chłopak nie zasnął. Już miał o to pytać, gdy w głośniku usłyszał:
– Zwiałeś?
– A co miałem
zrobić? Czekać aż mi przyłoży?
– A może
właśnie straciłeś szansę na dobry, pierwszy seks? Jak mogłeś zwiać? – Ton głosu
przyjaciela był niedowierzający.
– Ty znów o tym
– odniósł się do pierwszego zdania.
– Nic na to nie
poradzę. Mam chcicę i już, więc sobie chociaż posłucham, bo sam szansy na to
nie mam. Nie z tym, z kim bym chciał. Ty miałeś szansę się po prostu zabawić
lub dostać w pysk, ale sądzę, że to pierwsze, a uciekłeś jak tchórz.
– Richie, parę
słów z tego, co powiedziałeś, pasuje również do ciebie.
– Ja to co
innego i sytuacja jest inna. Złaź ze mnie.
– Okej, nie
denerwuj się. To co, twoim zdaniem, mam zrobić?
Fajne no i fajne będzie to, że rozdziały dwa razy w tygodniu już nie mogę się doczekać:-)
OdpowiedzUsuńDzień dobry! Albo i dobry wieczór?
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc od dłuższego czasu jestem twoją fanką i wierną czytelniczką, ale jakoś teraz zebrało mi się na bycie ckliwą dziewoją, która uwielbia meksykańskie telenowele. W sensie lubie telenowele, ale teraz stałam się ckliwa. A może stałam się ckliwa bo lubię telenowele? Boże, sama siebie nie rozumiem. Ale to wszystko przez to, że pierwszy raz pisze do ciebie komentarz i czuję się jak małoletnie dziecko. Takie nieporadne.
W niecałe dwie minuty obczaiłam nowe ciasteczka i jedyne co moge o nich powiedzieć to "WOW". A pomysł z gifami? Bezcenny!
Jak mi ten Alex sąsiada przypomina! Podobieństwo jest niesamowite. Tylko Aleksander - bo tak sąsiad się nazywa - nie jest 22 letnim gejem, a przykładnym mężem z wymarzonym synem.
Cieszę się, że aż dwa rozdziały tygodniowo! Będzie co robić w nocy :D
Życzę Weny, błogosławieństwa Boga i dobrego zdrowia do pisania.
Z szacunkiem
Martyna
Witam. Wspaniale jest "widzieć" nową osobę, która się odzywa w komentarzu.:)
UsuńPozdrawiam. :)
Oj, zaczyna się ciekawie.Wiesz,że masz w mojej skromnej osobie wiernego czytacza?
OdpowiedzUsuńZnów będę niecierpliwie czekać na kolejne rozdziały. Dobrze ,żebędą ukazywać się 2 x w tygodniu (o ile się nie mylę).
Przepraszam,że tak króciutko ,ale pisanie nie jest moją mocną domeną.
Pozdrawiam i weny życzę.
Mefisto.
Wiem. :)
Usuńniop, rozpoczyna się... smakowicie!
OdpowiedzUsuńchcę więcej!
:-***
Super! A jeszcze bardziej super że dwa razy w tygodniu! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńInteresująco się zapowiada. Ciekawe tło do rozmów. Nie mam zdania na temat głównych bohaterów, bo to za wcześnie, ale szybko (a nawet bardzo szybko) poczułam sympatię do Richiego. Nie wiem dlaczego. Przecież tekstu z nim było bardzo mało, a zresztą to było tylko rozmowa przez telefon. Po prostu on jest jedną z tych osób, których nie można nie lubić.
OdpowiedzUsuńWeny Lu!
Ja go uwielbiam, ale znajdą się osoby, których Richie będzie wkurzał i go nie polubią, bo im nie spasuje. Dla mnie jest bardzo fajnym chłopakiem.:)
UsuńJak tylko zobaczyłam Richiego, to go polubiłam, a po tym jego dość krótkim wystąpieniu w rozdziale, tylko się w tym utwierdziłam. Mam nadzieję, że moje nastawienie do jego osoby się nie zmieni, no i czekam aż będzie go więcej. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. :)
Zapowiada się kolejne świetne opowiadanie. Nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów.
OdpowiedzUsuńZapowiada się naprawdę fajnie :D Wyczuwam kolejną ciekawą historię ^^
OdpowiedzUsuńI nawet nie masz pojęcia, jak się cieszę, że za dwa/trzy dni pojawi się kolejny rozdział! Tygodnie staną się krótsze xDD
Pozdrawiam ciepło <3
Widzisz nie dobra Sel nie skomentowała. Nakopać jej w tyłek tylko. Zdecydowanie mi się należy.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam już wczoraj i muszę przyznać że jestem zaskoczona, ale pozytywnie. Całe opowiadanie a właściwie rozdiał wibruje czymś przyjemnym. Przypała mi do gustu postać Alexa. Ma w sobie coś ciekawego. Ogólnie kiedyś lubiłam oglądać telenowelę i nie sądziłam, że można tak wspaniale napisać cokolwiek. Naprawdę kochana. Jestem pod absolutnie szczerą ciekawością co pokażesz dalej. I będę wyczekiwać. Dwa razy w tygodniu? jestem wręcz zakochana;*
pozdrawiam serdecznie.
Dzięki temu opowiadaniu polubie meksykańskie telenowele.
OdpowiedzUsuńJak zawsze cudowne.
Dołączam do miłośniczek telenoweli:-) Właśnie skończyłam maratonik z Twoimi cud opkami na chomiku, którymi zaczytuje się po raz enty... .
OdpowiedzUsuńPierwszy rozdział W sidłach (...) i jestem niebie!!! Polatam sobie tu troszkę ;-)
Cieszę się. A polataj sobie. :)
UsuńHej,
OdpowiedzUsuńczyżby nasz Richie podkochiwał się w bracie Aleksa? ciekawe co zrobi Joshua i ciekawe co pomyślał o tym pocałunku, Richie jest taki bezpośredni...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Popełniłam bardzo, bardzo duży błąd... Bo dopiero teraz posłuchałam siostry i weszłam na Twojego bloga! O matulu, nawet nie wiedziałam, że coś może mi aż tak szybko i aż tak bardzo przypaść do gustu. Sprawdziłam też sobie z ciekawości, jak brzmi dzwonek Alexa. Boska piosenka, nie można zaprzeczyć. Miło, że dzięki Tobie ją odkryłam ;).
OdpowiedzUsuńCzyżby Richie zakochał się w bracie Alexa...? No cóż, odpowiedzi lecę szukać w dalszych rozdziałach ;D.
Pięknie piszesz, nie przestawaj!
Pozdrawiam cieplutko :3.