19 maja 2016

W sidłach miłości tom 2 - Rozdział 6



Przypominam, że jutro 20 maja w Krakowie, w Massolit Books & Cafe, z okazji festiwalu Queerowy maj, o godzinie 17 odbędzie się spotkanie poświęcone internetowej twórczości LGBT. Pojawią się na nim autorzy i autorki blogów oraz użytkownicy forów. Mnie tam nie będzie, ale na pewno będą inni autorzy których twórczość znacie lub dopiero będziecie mieli okazję poznać.

Więcej informacji znajdziecie tutaj: https://www.facebook.com/events/268627820138286/


 Zapraszam na kolejny rozdział i dziękuję za komentarze. :)

Joshua zdjął okulary i ucisnął palcami grzbiet nosa. Obraz tekstu rozmazywał mu się przed oczami, więc była to pora, aby przestał czytać. Odłożył książkę na stolik i wstał, żeby się czegoś napić. Kolejny dzień wolny, a on nie ma co robić. Chętnie spotkałby się z Alexem, ale partner towarzyszył przyjacielowi w dniu otwartym, miejscowego uniwersytetu. Może Alex zainteresuje się tym miejscem. Chciałby go mieć przy sobie, niemniej liczył się z tym, że chłopak zechce wybrać uczelnię gdzieś dalej. Nie miałby mu tego za złe.
Nalał sobie wody do szklanki i oparłszy się tyłkiem o szafkę zaczął rozmyślać nad tym co jest teraz, co może być i co było. W sumie jeszcze parę miesięcy temu nie uwierzyłby, gdyby ktoś mu powiedział, że zakocha się w swoim uczniu. Czy tamtego, pięknego wakacyjnego dnia dopuściłby do zawarcia znajomości z Alexem znając prawdę o przyszłości? O tym, że Alex okaże się być jego uczniem, jak trudne będzie okłamywanie innych, ukrywanie się i czekanie na kolejne wakacje? Jeszcze w październiku, zanim zrozumiał co czuje do dziewiętnastolatka, powiedziałby, że postąpiłby zupełnie inaczej. Natomiast dzisiaj każdemu powiedziałby, że tamten dzień zesłał mu kogoś fantastycznego i, jeżeli ta chwila miałaby się powtórzyć to zrobiłby to samo. Pozwoliłby przysiąść się Alexowi do stolika, zaczęliby rozmawiać, spotykać się doprowadzając do tego co mają teraz.
Czasami gnębiły go myśli, że ktoś ich odkryje i będzie musiał się pożegnać z pracą nauczyciela, która mimo użerania się z krnąbrną młodzieżą jest jego powołaniem. Przez to coraz częściej nachodziły go myśli, że powinien poszukać sobie pracy w innym miejscu. Być może wtedy nikt nie miałby mu za złe, że tworzy związek z uczniem liceum. Alex skończył osiemnaście lat, nawet dziewiętnaście, i chociaż prawnie dorosłość osiągnie w wieku dwudziestu jeden lat, tak już nikt nie powinien mieć przeciw, że chłopak się z nim spotyka. Alex od osiemnastego roku życia mógł uprawiać seks z kim zechce i nikt nie powinien oskarżyć Josha, że uwiódł dziecko. Jedyną przeszkodą w byciu razem to właśnie ta sytuacja kim oficjalnie są dla siebie. No i to, że do tej pory on sam nie zrobił coming out’u. To jest jednak inny problem.
Popijał małymi łyczkami wodę rozumiejąc, że sam o niczym nie zadecyduje. Tym bardziej, że chciał uczyć Alexa. Dobrze się czuł będąc w ich klasie i móc co jakiś czas zawiesić na nim wzrok. Niestety w ten sposób mógł wpaść w kłopoty i czas, by coś z tym zrobić. Po pierwsze musi porozmawiać o tym z Alexem, a po drugie znaleźć sobie pracę w innej szkole, najlepiej na uczelni. Jest tak wykształcony, że z powodzeniem może tam uczyć, chociaż wolał przekazywać wiedzę w liceum.
– Może jednak zostawić wszystko tak jak jest – mówił do siebie – a nie myśleć, że wszystko się wyda. – Z tym że co będzie jak to się wyda? Czy nadal po wszystkim będzie mógł być z Alexem? Czy mu pozwolą? Czy pomimo wieku chłopaka oskarżą go o pedofilię? Kto wie jacy są rodzice Alexa i co ich wszystkich czeka.
Odstawił pustą szklankę na blat szafki i poszedł do pokoju, w którym zrobił gabinet. Bardzo dobrze mieszkało mu się w tym mieszkaniu i najchętniej to odkupiłby je od właściciela. Nad tym też musi pomyśleć, tylko nie teraz, kiedy tak naprawdę przyszłość może wszystko zmienić. Chyba że już teraz o nią zadba lub chociaż spróbuje to zrobić.
Usiadłszy przed komputerem włączył przeglądarkę i zaczął poszukiwać informacji, które na tę chwilę bardzo go interesowały.
Po jakimś czasie dzwoniący telefon oderwał go od komputera. Wyłączając ten pochłaniacz czasu odebrał komórkę nie patrząc uprzednio kto dzwoni. Dlatego jego zdziwienie nie było małe, gdy w głośniku usłyszał głos mamy. Kobieta zaprosiła go do domu, jeszcze bardziej go tym zaskakując. Przecież od tygodni nie mógł zobaczyć się z bratem, bo nie wolno mu było przekroczyć progu domu. Podejrzewał, że ojciec musiał gdzieś wyjechać, prawdopodobnie do swojego brata, którego raz w roku odwiedzał, i dlatego rodzicielka pozwoliła mu przyjechać. O nic nie pytał, tylko przebrał wygodne domowe ubranie na coś lepszego, założył płaszcz i zabrał kluczyki od samochodu. Wychodząc jeszcze napisał do Alexa o tym gdzie jedzie i, że zobaczą się popołudniu.

* * *

Alex schował telefon, w duchu życząc partnerowi udanego spotkania. Współczuł mu takiej rodziny. On sam zawsze miał rodzinę na medal. Może nie taką fantastyczną jak w wielu serialach, ale równie dobrą. Nie ma tu na myśli tylko rodziców i wkurzającego brata, ale też i dalszych krewnych. Wszyscy zostali tak wychowani, że wyrośli na tolerancyjnych, pomagających sobie ludzi. Pamiętał jak zmarła ciocia, jak jego rodzice pomagali jej mężowi, dzieciom i to że nadal to robią. Chyba musi podziękować za to rodzicom. Za wszystko.
– Co u Josha? – zapytał Richie. Właśnie siedzieli w do tej pory nieznanej im pizzerii i objadali się. Kilkanaście minut wcześniej wyszli z uniwersytetu, bo nie było po co tam dłużej siedzieć. Dowiedział się tego czego chciał i podjął decyzje co do dalszego kształcenia się.
– Wyobraź sobie, że jego mama poprosiła go, żeby przyjechał zobaczyć się z bratem.
– Tym niepełnosprawnym?
– Tak.
– To chyba dobrze.
– Bardzo dobrze. Josh się tym zamartwiał. Opowiadałem ci o tym.
– Mhm – mruknął mając pełną buzię.
– Złotko, kończ, odwiozę cię, wpadnę do domu na trochę, a potem, kiedy Josh wróci jadę do niego.
– Nie poganiaj mnie, bo oberwiesz w swój czerep.
– Wojowniczy się zrobiłeś.
– Ma się rozumieć. Czekaj wezmę jeszcze jedną colę.
– Zęby ci się rozpuszczą.
– Będę seplenił. – Richie wstał pokazując mu język.
– Dzieciuch. – Pokręcił głową Alex. Chyba nigdy nie przestanie go uwielbiać. Nie tylko Jonathan, ale i on sam cieszył się, że Richie zostaje. Jakoś nie wyobrażał sobie całych godzin gadania przez Internet, ewentualnie telefon i nie mieć z nim kontaktu osobistego. Owszem czasami w nocy zdarzało im się rozmawiać przez telefon, czy esemesować, ale następnego dnia się widzieli.
– O czym myślisz? – Richie postawił wysoką szklankę na stoliku pełną ciemnego płynu.
– O tobie. Super, że zostajesz.
– Też się z tego cieszę. Pewnie gdyby nie Johnny, wolałbym wyjechać i bardzo przeżywałbym to, że nie uczestniczyłem w konkursie. Przy nim moje priorytety się zmieniły. Wiem co chcę robić i będę do tego dążył.
Alex postukał palcami po stole zastanawiając się przez chwilę czy chce zadać to pytanie, czy woli się w to nie mieszać. Jednakże ciekawość zmusiła jego usta do otwarcia się i wypowiedzenia słów:
– Jak tam z Jonathanem?
– O co konkretnie pytasz? – Przytknął szklankę do ust i od razu wypił połowę napoju.
– Czy po tej waszej intymnej rozmowie wy…
– Nie uprawialiśmy seksu, ale było blisko – odpowiedział wprost ściszając głos. Nie miał przed nim tajemnic, a już na pewno się nie wstydził się przed Alexem. Zauważywszy uniesione brwi przyjaciela, kontynuował: – Tuż po przyjęciu weselnym taty. Johnny odwiózł mnie i poprosiłem go, żeby został. Całowaliśmy się i tak dalej, ale przerwaliśmy. Nie znaczy, że nic nie było, ale nie uprawialiśmy seksu.
– Nie chciał?
– Chciał, ja też, ale… – urwał na chwilę nie bardzo wiedząc jak ująć w słowa to co chce powiedzieć. – W pewnej chwili coś się zmieniło i po tym jak on mnie doprowadził ręką, tak postanowiliśmy poczekać, tym bardziej, że obaj baliśmy się tego, bądź co bądź ważnego kroku w związku.
– Może to i dobrze. Kiedy ja to zrobiłem z Joshem po raz pierwszy, nie myślałem co robię, nie bałem się. To było tak jakby, to miało się stać. Pierwszy raz zdarza się raz w życiu i jest bardzo ważny. Dobrze, że zaczekaliście.
– Ta. Podobno jak nadejdzie pora przestaniemy myśleć i to się stanie.
– Może. Ja wtedy na pewno nie myślałem tą częścią ciała co trzeba. – Postukał się palcem po czole.
– Na pewno nie.
– To co idziemy? – zapytał Alex po tym jak Richie ostatecznie skończył swój posiłek.
– Tak, ale tym razem ja płacę.
– No właśnie jak tam z kasą?
– Spoko. Tata nadal opłaca rachunki i coś mi zostawia. Chciałem iść do pracy, ale powiedział, że mam się uczyć. – Założył płaszcz, który wisiał przewieszony przez oparcie krzesła. – Ale i tak postanowiłem, że do wakacji wytrzymam, a po liceum szukam roboty. Nie będę niczyim utrzymankiem. Tata ma swoje wydatki. Do tej pory przeżyję. Chcę jeszcze zrobić na wakacjach prawo jazdy. – Richie podszedł do baru i zapłacił za cały obiad, po tym jak pracująca za ladą dziewczyna podała mu cenę posiłku.
– Gdybyś czegoś potrzebował…
– Już to mówiłeś. Będę pamiętał. Do widzenia – zwrócił się do dziewczyny. Ta odpowiedziała, że jeszcze zapraszają w swoje progi.
Wyszli na zewnątrz i owiał ich mroźny wiatr. Śnieg pod stopami skrzypiał, gdy kierowali się w stronę zaparkowanego samochodu. Mieli do przejścia kilkanaście metrów, bo nigdzie w pobliżu nie dało się zostawić auta.
– Marzy mi się lato. – Alex owinął szczelniej szal wokół szyi.
– Byś sobie czapkę ubrał, a nie łaził z gołą czachą.
– Nie jest goła, przecież ma naciągniętą skórę i włosy.
– Głupek. – Popchnął go lekko.
– Palant. – Również odwdzięczył się Richie’mu tym samym gestem.
– Brakowało mi tego.
– Mnie też. O chodź zielone jest. – Podbiegli do świateł. Zauważył, że Richie nagle spoważniał. – Co się dzieje?
– Ty i Johnny to pytanie zadajecie zawsze w ten sam sposób. – Mimo że mieli zielone to i tak Richie przed wejściem na jezdnię rozejrzał się. W tym świecie nie brakuje kretynów jeżdżących na czerwonym świetle, więc wolał uważać.
– To znaczy jak?
– No jakoś tak… Nie pytaj.
– Dobra, ale co jest? – Znaleźli się na chodniku i już stąd widział swój samochód.
– Bo chodzi o tamtą noc. On mi to zrobił ręką, a ja jemu nic.
– Był zły? – Alex wyjął kluczyki z kieszeni.
– Nie, ale zawiedziony. Nie mogłem się na to zdobyć. Ty też tak miałeś z Joshem? – zapytał, pomimo że wiedział, że nie. Alex nie miał z niczym problemów, a on tak i trochę się bał, że tak może zostać.
– Nie miałem. Ale spoko, czasami tak jest, że nie od razu się coś zrobi. W sumie takie rzeczy nie są proste. Tak jak z lodem, ja to robię bez problemów, ale ktoś inny nie zrobi tego przez dłuższy czas. Ręką jest łatwiej, a mimo tego dużo ludzi ma opory. Nie śpiesz się. – Doszli do jego auta i chłopak wyłączył alarm. – Wsiadaj, bo nam tyłki umarzną.
– Josh nie miałby z twojego pożytku.
– Ma się rozumieć. Co? – spytał, kiedy Richie popatrzył na niego stając jak zamurowany z ręką wyciągniętą w stronę klamki przy pojeździe.
– Czy tylko on ciebie… To znaczy… No wiesz. – Policzki Richiego pokryły się rumieńcami i to nie spowodowanymi przez mróz.
– Czy byłem stroną aktywną? Nie – odpowiedział wprost
– Nie chce lub ty nie chcesz? – On raczej chciałby w przyszłości, aby Johnny mu pozwolił się wziąć.
– No, nie. No… To dla mnie jest dziwne, on jest starszy i tak jakby dominuje. Nie przeszkadza mi to.
– Ale nie chcesz w ogóle być na górze?
– Czasami jestem. – Puścił mu oczko i zaśmiał się.
– Alex, nie o to mi chodzi – burknął zażenowany.
– Wiem, wiem o co. Chciałbym, ale nie wiem czy on by chciał.
– Po prostu go zapytaj. Ty mnie zmuszasz, do pewnych rozmów z Johnnym, to ja ciebie też zmuszę. O! Zresztą cholera, po co ja w ogóle poruszyłem ten temat. Nie chcę nic wiedzieć, to mój nauczyciel. Szlag. Teraz sobie za dużo wyobrażam. – Wsiadł do samochodu cały czerwony i zajął się zapinaniem pasa we wtórze śmiechu przyjaciela.
– Ja…
– Nic nie mów. – Richie uniósł rękę do góry chcąc powstrzymać Alexa przed powiedzeniem czegoś.
– Dobra. Chciałem tylko powiedzieć, żebyś zamknął drzwi i dodać, że z Joshem i ze mną jakoś tak wychodzi. Natomiast ty się nie spiesz i z czasem nie będziesz miał oporów.
– Oby. – Już nie chciał wyjaśniać Alexowi co jest powodem oporów, bo czekałby go wykład i zmuszenie do kolejnej poważnej rozmowy z Johnnym, a na to nie miał ochoty. Co się stało, to się nie odstanie, a powiedzenie mu wszystkiego nic nie zmieni. – Jedźmy już do domu.

* * *

Zapukał do drzwi domu, w którym się wychował i wbrew pozorom, spędził udane dzieciństwo. Nie chciał robić sobie nadziei, że coś się zmieni, bo na razie najważniejsze jest to, że będzie mógł zobaczyć się z bratem. Gary z pewnością nadal pamiętał obietnicę, że jeszcze się zobaczą. Dla tego chłopaka nie było ważne ile tygodni, czy miesięcy mija, on nie zapominał. Będzie mógł mu wszystko wyjaśnić i przeprosić.
Drzwi się otworzyły, a zza nich wyjrzała matka Josha. Przez moment żadne z nich nie wypowiedziało słowa patrząc na siebie. Dopiero po chwili Joshua mając dość tego stania na mrozie zapytał:
– Mogę wejść, czy może powinienem zawrócić?
– Wejdź. Tylko nie siedź za długo.
Skrzywił się na to „miłe" powitanie.
– Oczywiście, mamo. Wnioskuję z tego, że tata niedługo wróci.
– Wróci wieczorem, ale czasami może zmienić zdanie i wyjechać od swojego brata wcześniej. Nigdy mnie o tym nie informuje.
– W porządku. Zobaczę się tylko z Garym i wychodzę. – Rozpiął płaszcz. – Co u ciebie, u was? Garego dopadają ataki furii?
– Dobrze. Od czasu pobytu w ośrodku wszystko jest stabilne.
– W porządku. – Zawiesił wierzchnie okrycie na wieszaku, który zrobili razem z tatą. – Jest w swoim pokoju?
– Tak – odpowiedziała kobieta patrząc na zegarek, a po chwili znikając w kuchni.
– Nie, mamo, nie napiję się niczego ciepłego. Po co? – zadrwił w pustą przestrzeń i przeszedł wąskim korytarzem w stronę pokoju brata.
Chłopaka zastał siedzącego na wózku inwalidzkim i patrzącego przez okno. Wyglądał jakby był w swoim własnym świecie. Dopiero po chwili zareagował i spojrzawszy na Joshuę uśmiechnął się.
– Cześć – przywitał się mężczyzna.
– Cześć. Nie przyszedłeś wtedy.
– Nie mogłem. – Przysunął sobie krzesło siadając naprzeciwko brata. – Kiedy przyjechałem, ty już wyjechałeś. Wierz mi, że bardzo chciałem się z tobą zobaczyć. Zawsze chcę. Niestety nie mogę często cię odwiedzać. Nie wiem kiedy znów będę mógł przyjść.
– Szkoda. Zagrasz ze mną?
Josh skinął głową, samemu sięgając po warcaby. Taki był właśnie Gary. Pamiętał miesiącami niespełnioną obietnicę, ale po przeprosinach zapominał i przechodził ze wszystkim do porządku dziennego. Oczywiście wtedy, kiedy jego stan fizyczny i psychiczny był dobry.
Grali prawie godzinę, zanim do pokoju nie zapukała mama, próbując dyskretnie wyprosić Josha.
– Chhh… cę, żeby Josh zzz… został – wydukał chłopak. Kiedy się denerwował, zaczynał się jąkać, a ręce mu się trzęsły. Całe ciało się napięło. – Gra... amy.
– Ale ojciec…
– Mamo, jestem dorosłym facetem, poradzę sobie z ojcem. Teraz jestem zajęty. Gary próbuje mnie ograć, ale się nie dam.
– Josh, przyjdź innego dnia. Nie chcę awantury.
– Nie! – Gary uderzył pięścią w stół, tak, że cała plansza z pionkami podskoczyła i upadła na podłogę.
– Wiedziałam, że pozwolenie ci tutaj przyjechać to był błąd – warknęła kobieta na starszego syna. – Muszę mu podać leki.
– On wie, że jak stąd wyjdę, to długo mnie nie zobaczy. – Uklęknął na panelach zaczynając zbierać pionki. – Dlatego się denerwuje. Uspokoję go, ale wyjdź stąd, mamo. – Położył pionki na stole wraz z planszą. – Zagramy sobie jeszcze z Garym, a potem sobie pójdę. Co, zagrasz ze mną jeszcze partyjkę? – zwrócił się do brata, a ten pokiwał energicznie głową.
– I tak mu dam leki, bo już czas. Nie chcę, żeby znów próbował sobie zaszkodzić.
– Wiem, ale pomyśl nad tym co zrobić, żebym mógł się z nim częściej widywać. Raz na dwa tygodnie. Nie proszę o częstsze wizyty – poprosił, z powrotem układając pionki na planszy.
– Pomyślę nad tym. Może uda mi się namówić do tego waszego ojca. Gary dobrze na ciebie reaguje.
– Powiedz tatulkowi, że nie zrobię z brata geja, jak sądzi, a uprzedzenia niech sobie schowa tam gdzie światło nie dochodzi. To co, Gary, ty grasz białymi, ja czarnymi?
– Ty białymi, ja czarnymi.
– W porządku. – Spędzi z bratem jeszcze godzinę, uspokoi go, wytłumaczy kilka rzeczy, a potem spokojnie wyjdzie licząc, że dość szybko tu wróci.

* * *

– Alex, co z tobą? – zapytała pani Wilson, kiedy syn pocałował ją w oba policzki. Zresztą nie tylko ją. Jej mąż również dostał ten prezent wraz z podziękowaniami.
– Nic ze mną, mamuśka. Po prostu jesteście super rodzicami i tyle. – Nie byliby pewnie tacy wyrozumiali dowiadując się jak naprawdę wyglądają jego korepetycje. – Naprawdę jesteście ekstra.
– Ile chcesz kasy? – zapytał ojciec.
– Co wy? Nie chcę kasy. Ja tak sam z siebie.
– Co zmalowałeś? – głos tym razem zabrała mama odkładając swoją torebkę. Dopiero wróciła z pracy, a syn robi jej takie niespodzianki.
– Nic. Naprawdę. Słowo honoru. – Położył dłoń na sercu. – Tylko tak sobie dzisiaj myślałem, jak to niektórzy mają kiepskich rodziców i doszedłem do wniosku, że mimo to, jak bardzo naganiacie mnie do nauki, do sprzątania i takich tam rzeczy, jesteście najlepsi. Tylko tyle. – Pokazał swoje białe zęby.
– Dobra, jesteś dorosły, wróć, kiedy chcesz – odezwał się tata wyciągając przy okazji portfel, a po chwili podając synowi banknot o wysokim nominale.
– Dzięki, ale… Zresztą, dzięki. – Alex wziął pieniądze hołdując zasadzie, że jak dają, to trzeba brać, bo następnym razem mogą nie dać. – Przyda się. Mam na oku kilka książek do kupienia.
– Znów książki? Masz cały pokój nimi zawalony. – Kobieta otworzyła drzwi małej łazienki i umyła ręce. – Też lubię książki, ale już nie mamy ich gdzie ułożyć.
– Richie ma pusty dom. U niego będą leżeć. Przecież on jest jak szwagier, co nie? Należy do rodzinki, więc niech pomoże. Dobra, to ja idę wziąć szybki prysznic, a potem robię mały wypad.
– Masz kogoś? – spytał tata męcząc się z przeklętą sznurówką od lewego buta.
– Kiedyś się dowiesz. Tymczasem zmykam, nie chcę się spóźnić. Dzięki. – Wskoczył na pierwszy stopień.
– Pamiętaj o bezpiecznym seksie – rzuciła za nim matka.
– Nie musiałaś tego mówić. – Westchnął. Bezpieczny seks? To coś poszło się pieprzyć gdzieś hen daleko, kiedy zrobił to pierwszy raz z Joshem i potem jeszcze wiele razy.
Godzinę później, dzięki zapasowym kluczom, siedział w mieszkaniu u Josha i czytał gazetę, kiedy wrócił jego kochanek. Mężczyzna pocałował go zimnymi ustami wsuwając mu lodowate dłonie pod sweter.
– Gdzieś ty był, na lodowcu? – Alex odskoczył od partnera.
– Tylko na dworze. Mam świetny humor. Długo na mnie czekałeś?
– Nie. Przyjechałem z piętnaście minut temu. Czytam sobie jakąś rubrykę ze strefą intymną.
– O. – Josh podążył do kuchni, by zrobić coś gorącego do picia. Bardzo zmarzł, bo jeszcze zafundował sobie spacer, po wyjściu z domu rodziców.
– No. Posłuchaj… A zresztą opowiem ci, bo artykuł jest długi. Piszą o tych wszystkich tabletkach na potencję. Wiadomo, że są to leki, nie?
– Mhm.
– No i, dużo zdrowych mężczyzn, wiesz takich co to u nich wszystko działa, bierze te takie środki. Wszystko dlatego, że chcą być jeszcze lepsi w łóżku, szczególnie z nową partnerką. No i, okazuje się, że jeszcze gorzej wypadają. Czasami w ogóle nic nie wychodzi. Tylko szkodzą tym sobie.
– Wiem. Bo zdrowi nie powinni brać leków ani niczym się wzmacniać dopóki nic im nie dolega. Zresztą te wszystkie leki na potencję nie sprawiają, że od razu ci stanie, jeśli nie ma bodźca do tego. Ja się tym nie muszę przejmować. – Nalał do kubka gorącej wody, zalewając torebkę herbaty, ale zostawił wszystko, by podejść do Alexa, którego objął i przyciągnął do siebie. – U mnie wszystko działa sprawnie, prawda?
– Jak najbardziej. – Upuścił gazetę na podłogę samemu obejmując Josha. – Mój sprzęt chyba też.
– No, twojego „sprzętu”  do końca nie wykorzystaliśmy.
– Hm? – Przechylił głowę na bok.
Josh pochylił się do ucha młodego partnera. Polizał je i chwycił koniuszek zębami. Dopiero po chwili powiedział:
– Nie myśl, że nie słyszałem tego co mówiłeś kilka tygodni temu. – Pocałował go tuż pod uchem.
– Co?
– Cytuję „Nie bądź taki delikatny. Ja też mam penisa, więc w razie czego…” Nie pamiętam już czego to dotyczyło, ale to zapamiętałem.
– A to. – Gorąco zaczęło spinać się po jego ciele.
– Właśnie to. Chciałbyś inaczej wypróbować swój sprzęt? – zapytał chrapliwym głosem Josh.
– Że jak?
– Chcesz go wsunąć we mnie? – Położył dłoń na kroczu Alexa i uśmiechnął się pod nosem, kiedy chłopak ze świstem wciągnął powietrze. Nie wątpił, że dostanie pozytywną odpowiedź.

6 komentarzy:

  1. oj Lu.... to takie oczywiste... pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co jest oczywiste?
      Lu, kupiłam wszystkie twoje teksty. Szczególnie kocham Buntownika.

      Usuń
  2. Następny rozdział zapowiada się gorąco xD
    Mam nadzieję, że John będzie mógł odwiedzać brata, a Richi w końcu porozmawia ze swoim partnerem.
    Dużo weny :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział jak zwykle świetny, więc właściwie nie wiem co napisać ;) Napiszę więc tylko tyle, że nie mogę doczekać się następnego rozdziału:)
    /A

    OdpowiedzUsuń
  4. Mrr zamiana ról?
    I bardzo dobrze w końcu ktoś musi też być w związku kobietą xp ( wybacz określenie jakoś jedyne jakie przyszło mi do głowy).
    Ogólnie rozdział ciekawy chociaż za wiele się nie działo.
    spodobała mi się szczera rozmowa Alexa i Richiego.
    Cudownie mieć takiego przyjaciela obok xp
    pozdrawiam mocno :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam,
    jak widać Josh naprawdę poważnie myśli o Alexie, ale ja nadal mam tutaj wrażenie, że coś się spieprzy, spotkał się z bratem, no i w końcu poruszył tą kwestię dominowania...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz. :)