12 maja 2016

W sidłach miłości tom 2 - Rozdział 4


Przypominam, że do kupienia jest drugi tom Buntownika. Szczegóły tutaj: Klik

Zapraszam też na Queerowy maj: Klik


Dziękuję za komentarze. :)


– Kto wymyślił, że na ślub trzeba ubrać się elegancko? – burczał pod nosem Drake próbując zawiązać krawat. – Cholerna rzecz.
– Daj. – Sean stanął przed partnerem pomagając w tak trudnej dla kochanka czynności. – Tyle razy pokazywałem ci jak to zrobić.
– Ta, tylko jakoś jeszcze tego nie skumałem. Może za sto lat pojmę te proste zasady.
Ta scenka i ten dialog powtarzały się za każdym razem, kiedy wybierali się w miejsce, gdzie glany, obszarpane dżinsy i seksowne koszulki nie pasowały do charakteru przyjęcia. Na szczęście to zdarzało się tylko od święta, inaczej Sean dostałby szału słuchając marudzenia.
– Z raz mógłbyś się nie krzywić wciskając się w garnitur.
– Tym razem zgadzam się, bo to ślub teściowej, ale nie mam zamiaru na przyjęciu siedzieć sztywno jak kołek, żeby się nie pobrudzić.
– Krawat i marynarkę będziesz mógł zdjąć.
– Dzięki ci mój łaskawco. – Wycisnął na jego ustach soczysty pocałunek.
Sean przewrócił oczami poprawiając mu jeszcze kołnierzyk od błękitnej koszuli.
– Masz spinki do rękawów?
– Nie. Na szczęście kupiłem taką koszulę, żeby rękawy miały guziki. Ha. – Wyszczerzył się unosząc do góry ręce. – Widzisz, zapięte bez tych głupich spinek.
– Wariat. – Sean pokręcił marudzie głową ponownie wracając do zakładania na siebie kolejnych ubrań.
Ślub miał odbyć się za godzinę w kościele do którego należała Marianne. Po ślubie przyjęcie weselne przygotowano w jej domu, gdyż na nie zaproszona została tylko najbliższa rodzina i przyjaciele. Przez to wszystko ostatni tydzień dla nich obu, był dosyć zabiegany, bo chociaż przyjęcie przygotowywała wynajęta firma cateringowa, tak oni również zostali w to zaangażowani. Co prawda bardziej Drake, ponieważ Sean potrafił wykręcić się z tego studiami, mimo że w tym tygodniu ilość zajęć mógł policzyć na palcach jednej ręki. Za co Drake ukarał Seana tygodniem bez seksu i przeklinał sam siebie za ten ruch, gdyż tym samym ukarał i siebie. Na szczęście ostatniej nocy wszystko nadrobił. Przez co Sean chodził teraz niewyspany, ale szczęśliwy. Drake też był szczęśliwy dopóki nie przyszło wcisnąć się w garnitur.
– Nie wariat, tylko praktyczny człowiek. – Zaczął grzebać w szufladzie komody.
– Czego szukasz?
– Skarpetek.
– Są szufladę niżej. Drake, zawsze otwierasz nie tę co trzeba.
– E tam. W ogóle to gdzie daliśmy kwiaty? – zapytał siadając na łóżku i zakładając czarne skarpetki.
– Stoją w kuchni. Sam je tam stawiałeś.
– Piękny bukiet zamówiłem, co nie?
– Drake, przestań się chwalić.
– Kocham cię. – Posłał mu całusa w powietrzu.
– Ta, wiem, ja ciebie też, ale rusz tyłek, bo musimy już jechać do mamy. – Rozglądał się po sypialni.
– A czego ty szukasz?
– Zostawiłem tu wczoraj kluczyki od auta.
– Zostawiłeś je w kuchni. – Podszedł do Seana czule odgarniając mu za ucho włosy. Ucałował go w nos niechcący przesuwając mu okulary.
– Nie ma teraz czasu na czułości. – Poprawił okulary. – Jeśli to wszystko, zbieramy się.
– Wszystko.
– Załóż marynarkę.
– Muszę?
– Jak dziecko. – Sean pokręcił głową z rezygnacją. – Nawet gorszy. – Idę przygotować kwiaty. Weź jeszcze prezent.
– Ma się rozumieć. – Drake założył marynarkę po raz kolejny krzywiąc się. Wyszedł z sypialni, do której po minucie wrócił zabierając ze sobą prezent. – Mam. Już mam – krzyknął do partnera.

* * *

Richie przyjrzał się ojcu, który miał na sobie szary garnitur kupiony specjalnie na tę okazję.
– No i co powiesz, synu?
– Ekstra, tatku. Tylko nadal ta mucha mi nie pasuje. Nie możesz zamienić jej na krawat?
– Nie. Wolę muszkę. Kiedy przyjdzie Johnny i cała reszta? – Całą resztą był Alex z rodzicami, którzy zostali zaproszeni zarówno na ślub jak i na przyjęcie.
– Za chwilę. To znaczy my pojedziemy razem z Johnnym, a oni swoimi samochodami. Wyglądasz na zdenerwowanego. – Przysiadł na podłokietniku kanapy.
– Czuję się zdenerwowany. Z twoją mamą wzięliśmy tylko ślub w urzędzie, a z Marianne to coś więcej. – Mężczyzna westchnął siadając przy swoim jedynym synu. – Nie, że nie kochałem twojej mamy.
– Wiem, że ją kochałeś i wiem też, że miłość potrafi się wypalić.
– Tak. Po prostu z twoją mamą nie dbaliśmy o to, żeby ogień nie wygasł. Każde zajęte sobą, przyszły problemy.
– Ja.
– Nie. – Martin wziął syna za rękę. – Ty nigdy nie byłeś problemem ani twoja orientacja. Między twoją mamą, a mną zaczynało psuć dużo wcześniej. Zresztą to przeszłość.
– Wiesz co myślę? – Wyprostował się spoglądając ojcu w oczy. – Że ty i mama nie byliście sobie przeznaczeni. Mam nadzieję, że Marianne jest tą jedyną.
– Ja to wiem. Chyba Johnny podjechał – dodał, kiedy usłyszał ryk silnika.
– Świetnie. Gotowy?
– Nadal zdenerwowany.
– Dzieńdoberek – przywitał się Jonathan już bez zaproszenia wchodząc do domu swojego chłopaka. Uśmiech nie schodził mu z twarzy, a w oczach pojawiły się iskierki na widok Richiego, który patrzył na niego w taki sam sposób. – Wyglądasz…
– Ty też – szepnął Richie rumieniąc się.
– Dobra, chłopcy, zbieramy się, bo nie ma czasu. – Pogonił ich Martin inaczej by tak stali i gapili się na siebie. – Mam obrączki? – Zaczął obmacywać się po kieszeniach.
– Tato, ja mam. – Na wszelki wypadek sprawdził czy ma w kieszeni granatowej marynarki pudełeczko z obrączkami. – Dobra, są. Możemy jechać. Czekajcie, jeszcze kwiaty. – Prezent, który z Jonathanem poprzedniego dnia kupili, grzecznie leżał w bagażniku. Przechodząc obok swojego chłopaka cmoknął go szybko w usta. Znów czuł się pewny siebie, szczęśliwy i pełen życia. Chciał się cieszyć i tata mu wczoraj wytłumaczył, że ma do tego pełne prawo, co więcej mama na pewno by tego chciała.

* * *

Ślub był przepiękną, podniosłą uroczystością, na której mama panny młodej płakała ze szczęścia, a ojciec pękał z dumy. Dużo gości było bardzo wzruszonych, gdy bohaterowie uroczystości przysięgali sobie wierność i miłość dopóki śmierć ich nie rozłączy. Jonathan w tamtej chwili czule patrzył na swojego partnera myśląc o ich wspólnej przyszłości. Nie wiedział przy tym, że Richie zastanawia się dokładnie nad tym samym, przy czym on chętnie widziałby się na ślubnym kobiercu, z obrączką na dłoni.
Wszędzie panowało szczęście, ale wśród tych wszystkich osób znalazła się jedna osoba nie do końca szczęśliwa. Alex patrzył na pary zebrane wokół przeżywając, że on musiał przyjść sam. Nie mógł zaprosić Josha, a przez to bardzo odczuł to ich ukrywanie się. Jeszcze tyle miesięcy męki, ale później wszystko się zmieni. Josh raz mu wspomniał, że mógłby spróbować się przenieść do innej szkoły, ale Alex nie chciał o tym słyszeć. Pragnął go mieć blisko w tych murach, nawet udając relację uczeń nauczyciel. Przecież lekcje angielskiego były o wiele ciekawsze, kiedy zamiast skupiać się na lekcji – za co później Josh był na niego bardzo zły – myślał o tym co robili podczas spotkania. Nie tylko o tym, że się kochali, lecz o czasie spędzonym razem. Ostatnio Josh uczył go gotować i okazało się, że jest naprawdę dobrym nauczycielem nie tylko od angielskiego. Alex w końcu umiał ugotować coś nie przypalając tego i jego dania w końcu nie były surowe. Josh ciągle mu powtarzał, że mężczyzna musi umieć gotować, by sobie radzić w życiu. Chcąc nie chcąc przyznał mu rację.
Uroczystość ślubna dobiegła końca i przyszła kolej na stos życzeń przy których państwo młodzi dostawali kwiaty i Richie stał z całym ich naręczem. Prezenty te materialne i pieniężne Martin i Marianne dostaną już na przyjęciu od gości zaproszonych na wspólną zabawę. Chociaż to było Boże Narodzenie i mogli spędzać je inaczej w ten sposób też uświetnią to święto, które tym bardziej będzie niezapomniane. Richie wraz z Jonathanem i Drakiem odnieśli kwiaty do samochodu, a później wraz ze wszystkimi skierowali się do domu Marianne, który jakiś czas temu stał się domem ojca Richiego.
W jadalni przygotowano dwa duże stoły, natomiast salon – stała w nim olbrzymia choinka – przeznaczono na tańce, do których muzykę miał puszczać specjalnie zaproszony didżej. Najbliższa rodzina i przyjaciele usiedli do obiadu, który podali kelnerzy z cateringu. Wszyscy rozmawiali, ci co się nie znali poznawali się ze sobą nawiązując nowe znajomości.
Gdy już przebiegła część oficjalna, Drake z radością zdjął marynarkę i krawat, co spotkało się z karcącym spojrzeniem Seana, a śmiechem ze strony Richiego.
– Widziałem, że już nie mogłeś w tym wytrzymać.
– Uwierzysz, że mając krawat czuję się jakbym miał stryczek na szyi?
– Nie, ale u ciebie wszystko jest możliwe. – Richie podziękował kelnerowi za kawę. Po obiedzie czuł się syty, zadowolony i cieszył się, że Marianne usadziła jego i Jonathana tuż obok Alexa oraz Drake’a z Seanem.
– Oczywiście, blondasku. – Drake spojrzał na niego i na swojego partnera, potem znów na niego. – To teraz jesteście braćmi – wyszczerzył się. – Cześć szwagier klepnął Richiego w plecy omal nie wylewając mu kawy, którą chłopak trzymał w ręce.
– Nie pajacuj – skarcił go Sean.
– Nie bądź taki sztywny, kociak. Zaraz idziemy potańczyć.
– Nie tańczę. Zapomniałeś o tym?
– Jeden taniec, ze mną. No, kotek.
Richie odwrócił głowę od błagającego Drake’a i przyjrzał się Alexowi. Przyjaciel nie miał humoru i rozumiał dlaczego. Coś czuł, że chłopak długo tu nie wytrzyma i pójdzie na swoje „korepetycje”. Sam się dziwił, że ta szopka nadal tak doskonale działała, a rodzice Alexa niczego się nie domyślali. Możliwe, że gdyby nie pracowali całymi dniami, coś by zauważyli. Niemniej liczył, że ze względu na Alexa jeszcze przez te kilka miesięcy nie poznają prawdy.
– Zatańczysz? – Usłyszał przy swoim uchu.         
Chwilę później, kiedy młoda para odtańczyła swój pierwszy taniec, Richie objął Jonathana powoli pląsając w takt spokojnej muzyki. Obaj cieszyli się, że tutaj, wśród tych ludzi mogą być sobą, nie udając, chociaż oni i tak nie udawali. Cała szkoła wiedziała o nich i Richie bardzo się cieszył, że Johnny nie jest nauczycielem, pracując tam na innych zasadach. Nie zniósłby takiego ukrywania związku.
– Szkoda mi Alexa. – Położył głowę na ramieniu wyższego chłopaka. – Jest tutaj sam.
– Nic na to nie poradzimy, możemy tylko zająć mu czas. – Ucałował go w skroń.
– Powiedział, że mam się nim nie przejmować, tylko się bawić, inaczej skopie mój seksowny tyłek.
– Powiedział, że seksowny? – zapytał szeptem wprost do ucha Richiego, licząc, że chłopak usłyszy go przez tę muzykę.
– Mhm. Co myli się? – Uniósł głowę zarzucając mu ręce na szyję.
– Jak najbardziej nie, ale jeszcze tak do końca nie sprawdzałem… – zawiesił sugestywnie głos. Podniósł do góry prawą brew.
– To musisz kiedyś się o tym przekonać. Wiesz, że możesz. – Przechylił głowę na bok czując dreszcze przebiegające po kręgosłupie, gdy Johnny tak na niego patrzył spod wpół przymkniętych powiek. Tak bardzo pragnął się z nim kochać.
– Koniecznie muszę. – Pochylił się całując Richiego czule. – I chcę. – Z trudem powstrzymał się, aby nie położyć rąk na pośladkach Richiego. Niemal zawarczał z potrzeby zabrania go stąd i chęci bycia z nim kotłując się w zmiętej pościeli pachnącej nimi i seksem. – Richie.
– Hm?
– Nie możesz mnie kusić tutaj przy tych wszystkich ludziach.
 – Pokuszę cię kiedy wrócimy do domu. – Ponownie przytulił się pozwalając ponieść się romantycznemu kawałkowi. Uśmiechnął się w ramię Jonathana czując się lekki i szczęśliwy, i dumny z tego jak Johnny reagował na te słowa przyciskając go mocniej do siebie. – Kocham cię.

* * *

Drake pstryknął kolejne zdjęcie. Pomimo że fotograf został wynajęty i robił na okrągło zdjęcia, on też nie omieszkał porobić swoich. W końcu to jego teściowa wychodziła za mąż i ma swoje wizje na uwiecznienie tego dnia. To nic, że na jego zdjęciach często pojawiał się Sean, który uciekał przed obiektywem jak tylko się dało i nie słuchał tego, że jest bardzo fotogeniczny. Faktycznie na zdjęciach wychodził zabójczo, ale ciągle się o to spierał z Drake’m. Mężczyzna i tak stawiał na swoim fotografując partnera. Na szczęście z tym nie przesadzał, bo mógłby tej nocy spać na kanapie, więc zostawiając go robił zdjęcia państwu młodym oraz tańczącym gościom. Tym razem doczepił się do swojego przybranego szwagra. Naprawdę lubił tego blondasa. Rzadko mieli okazję się spotkać, ponieważ on całymi dniami pracował, a wolne chwile poświęcał partnerowi nie chcąc doprowadzić do tego co działo się parę miesięcy temu. Tym bardziej, że Sean też znajdywał dla niego czas, po tylu latach razem w końcu otwierając się przed nim. Co dziwne, właśnie tamten kryzys wzmocnił ich związek, ale nigdy już nie chciał czegoś takiego powtarzać. Owszem, nie zawsze było różowo, ale radzili sobie z tym tak jak nigdy wcześniej.
– No chłopaki, jakiś buziaczek, czy coś. – Wyszczerzył się do Richiego i jego partnera.
– A co chcesz dostać buziaczka? – zapytał Richie. – Od którego z nas?
– Żeby mnie Sean powiesił za jaja i was przy okazji?
– Mogłoby być bardzo interesująco – odezwał się Jonathan. – A co byłby do tego zdolny?
– Wolę tego nie sprawdzać. – Zarechotał. – No już, całus dla potomnych. – Kiedy się pocałowali zrobił im zdjęcie i poszedł męczyć kogoś innego.
W końcu odłożywszy aparat wziął Seana do tańca nie ustępując, kiedy mężczyzna się przed tym bronił, tłumacząc mu, że on nie tańczy. Trzymając go blisko siebie patrzył w jego oczy odczytując w złość, że zmusił go do czegoś czego on nie chciał.
– No już, nie rzucaj się na mnie. Nie bądź taki sztywny.
– Drake...
– Hm?
– Śpisz na kanapie. – W uszach Seana rozbrzmiał śmiech partnera, co jego samego zmusiło do wygięcia ust. – Nie blefuję. – Śmiech zniknął. – Chcę coś zjeść.
– Nie umiesz się bawić. – Zaprowadził go do stolika, przy którym siedział Richie robiąc sobie kanapkę.
– Nie tańczę – mruknął jeszcze Sean zajmując swoje miejsce.
– Ech. Richie, a jak tam twoje plany na studia? – zapytał Drake nalewając sobie do literatki napoju.
Chłopak przełknął.
– Wybrałem dwie uczelnie. Jedna u nas, druga w sąsiednim mieście. Trudno wybrać, ale chyba zdecyduję się na tą u nas. Będę wiedział za kilka dni, bo na tej uczelni zbliżają się dni otwarte. Pojadę tam. – Ugryzł kanapkę. –  W każdym razie mam już plany i teraz chcę je zrealizować.
– I tak trzymać. Jeśli będziesz potrzebował jakiejś pomocy, to pamiętaj, wal śmiało. Jesteśmy teraz rodzinką.
– Drake, cieszy się z tego jak mały chłopiec – dodał Sean.
– No co? Rodzina jest najważniejsza i ty, moja wścieklizno. – Znów został spiorunowany spojrzeniem kochanka.
Richie przygryzł wargę usiłując zachować poważny wyraz twarzy. Na szczęście udało mu się to, bo wróciwszy z toalety Alex odwrócił jego uwagę. Jonathan stał niedaleko rozmawiając z Marianne.
– Rich, ja jadę do Josha. Powiedziałem rodzicom, że mam spotkanie.
– Nudzisz się tutaj?
– Nie. Sam wiesz, tutaj bardziej odczuwam jego brak.
– Jedź i go pozdrów.
– Cześć.
– Cześć – odpowiedział odprowadzając go wzrokiem. Jeszcze kilka miesięcy, wierzył, że dadzą radę. Wstał i podszedł do Jonathana. Chłopak od razu go objął.
– Właśnie mówiłam twojemu partnerowi, Richie, że mało osób w tym wieku wiąże się na stałe, ale w was widzę wielki potencjał – powiedziała Marianne.
– Sądzę, że nie ma wieku, w którym ludzie postanawiają spędzić razem życie – odparł Johnny. – To zależy od tej poznanej osoby. Ja takiego kogoś znalazłem.
– Jestem dla ciebie taką osobą? – zapytał Richie oczekując na odpowiedź z mocno bijącym sercem.
– Jesteś.
Przyjęcie weselne trwało do późnych godzin nocnych. W pewnej chwili Richiego naszły wątpliwości, czy może powinien tańczyć, bo mimo wszystko nosi żałobę, a to nie jest trening ani nic takiego, ale ojciec znów z nim porozmawiał i chłopak uspokoił się, dzięki czemu wraz z innymi doskonale się bawił. Razem z Jonathanem wyszli z przyjęcia wcześniej niż inni goście, zostawiając zawiedzionego Drake’a, który i tak życzył im szczęścia i udanej nocki za co Sean znów przewrócił oczami i wbrew sobie zabrał go do tańca.
Jonathan odwiózł Richiego do domu.
– Ten Drake zachowuje się jak dzieciak – powiedział Johnny zamykając za sobą drzwi. – Lubię go.
– Coś mu dzisiaj odbiło… Nie, on po prostu doskonale się bawił. – Zdjął buty i płaszcz.
– Ty też, co mnie cieszy. – Przysunął się do Richiego obejmując go w pasie.
– Tata powiedział, że żałobę nosi się w sercu.
– Mądry facet. Chyba już pójdę – dodał po chwili, wpatrując się w jasne oczy swojego chłopaka. Złapał się na tym, że nie chciał wychodzić.
– Nie idź. Pamiętasz jeden z tańców, a raczej to co ci powiedziałem. – Przykleił się do niego czując go całym swoim ciałem. Zarzucił mu ręce na ramiona. – Chcę żebyś został. Chcę… Nawet jakbyś miał tylko koło mnie spać.
Jonathan patrzył na jego rozchylone usta, tak smakowite, kuszące i wyznał:
– Może ja nie chcę tylko z tobą spać.
Richie wciągnął powietrze przez nos przyglądając się twarzy Jonathana i próbując z niej wszystko odczytać.
– Może ja też nie chcę, żebyś tylko ze mną spał – szepnął sięgając jego ust. Serce mu biło jak oszalałe, ale wiedział czego potrzebuje i pragnął do tego dążyć.
– Richie…
– Na co chcesz czekać, Jonathan? Jestem gotowy. Co mam zrobić, żebyś się ze mną kochał?
Przełknął ciężko ślinę. Richie go kusił i chciał tego co on. Tak długo musiał nad sobą panować i teraz mogło się spełnić wszystko to o czym marzył, odkąd zrozumiał swoje serce.
– Na pewno? – Potarł ich nosy o siebie.
– Tak. Kochaj się ze mną. Ile razy mam ci to powtarzać?
– Już nie musisz powtarzać – wyszeptał w usta Richiego zagarniając je dla siebie i porwał go na ręce, kierując się do sypialni.

7 komentarzy:

  1. Nareszcie R i J w łóżku. Ile można było czekać? Eh Luanko... ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział, no i nareszcze pojawiła się moja ulubiona para.
    Sam rozdzialik naprawdę poprawił mi humor przed piątkiem 13-tego i dwoma sprawdzianami.
    Pozdrawiam. :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Meh... w takim momencie ;_; ranisz <3

    OdpowiedzUsuń
  4. ;0; Drake i Sean są cudowni :) Taka zdrowa relacja, brakowało mi ich w opowiadaniu ;)
    /A

    OdpowiedzUsuń
  5. Aj dobry rozdział na początek 13 <3
    Wspaniale opsiany ślub.
    Trochę szkoda mi Alexa ale ich związek od początku wydawał się być trudny.
    Ważne by ta dwójka jakoś była szczęśliwa.
    I uwielbiam Drek'a.
    Jest zdecydowanie najlepszy z tymi jego humorami i zabawą!
    O tak uwielbiam to!
    pozostaje czekać na poniedziałek i kolejny rozdział!
    pozdrawiam mocno i miłego weekendu <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Już niedługo rozdział;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej,
    o tak wspaniały rozdział, ślub wspaniały i tak to prawda Dreake nie pasuje do sztywnego stroju, bawił się wspaniale, nie wiem czemu, ale mam złe przeczucia co do Alexa i Josha... Casey będzie często bywał u Jd więc kiedyś coś zauważy, jeśli nawet nie on to może ktoś inny, albo Casy widząc ich może powiedzieć komuś nie odpowiedniemu... ach w końcu...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz. :)