31 marca 2016

W sidłach miłości - Rozdział 34



 Rozdział szczególnie dla tych którzy stęsknili się za Alexem. :)

Podekscytowany, szczęśliwy, pełen energii stanął przed drzwiami mieszkania Josha, jeszcze ciągle mając w pamięci pocałunek w domu Richiego. Pocałunek, po którym Josh wyszeptał mu, żeby przyszedł dzisiaj do niego, wtedy porozmawiają, po czym znów szybko wpił się w jego usta i wyszedł, mówiąc, że śpieszy się, ponieważ jest umówiony z bratem. Teraz Alex stał pod drzwiami mieszkania Josha z ręką uniesioną, by zapukać, lecz wstrzymywał się przed tym, zadając sobie pytanie, czy dobrze robi. Co jak mężczyzna znów go zostawi? Z drugiej strony nie może być tchórzem i myśleć jak dziewczyna. Joshua nie zachowywał się, jakby miał go zdobyć tylko na jedną noc, a potem się pożegnać. Jego oczy tak dużo mówiły i chyba jest gotów zaryzykować.
Zapukał z mocno bijącym sercem i rosnącym podekscytowaniem. Drzwi otworzyły się po kilkunastu sekundach.
– Hej – przywitał się.
– Hej. Właź i poczekaj sekundkę, bo smażą mi się nuggetsy – powiedział Josh, pędząc w stronę części kuchennej.
– Nie śpiesz się. – Zamknął drzwi. Dziwnie się poczuł, znów będąc w tym mieszkaniu. Spędzał tu każdy weekend, dobrze mu tutaj było, czasami lepiej niż w domu, dopóki nie został  wyproszony z życia Josha.
– Dlaczego jeszcze nie zdjąłeś kurtki?
– A tak, już. – Rozsunął suwak.
– Denerwujesz się. – Pomógł rozebrać się Alexowi, po czym go cmoknął lekko w usta i przytulił. – Nie masz czym, to ciągle ja.
– Spoko, wiem. – Przytulił się do niego z wielką przyjemnością. Ten gest bardzo dużo dla niego znaczył. Mogli uprawiać seks, całować się, rozmawiać, ale tak prosta czynność bardzo wiele mówiła. Wtulił nos w szyję mężczyzny, wciągając jego zapach i ponownie poczuł się, jakby był tam, gdzie jego miejsce.
 – Głodny? – Joshua odsunął się i wziął Alexa za rękę. – Chodź, zjemy coś i porozmawiamy.
– Tylko? – zapytał zaczepnie.
– Masz brudne myśli, kotku. – Wskazał Alexowi kanapę, a sam zajął miejsce obok niego.
– Mam dziewiętnaście lat, o czym mam myśleć?
– Ja też nie jestem stary, wiem coś o tym, ale pewne rzeczy wolę wyjaśnić od razu.
– Jak coś zjemy. – Podsunął bliżej siebie miseczkę z maleńkimi kawałkami kurczaka w chrupiącej panierce oraz sos. Wziął jeden i zamaczał w sosie po czym ugryzł kawałek i zamruczał. – Cholera, tego mi brakowało, tej pikantności.
– Tylko?
Alex połknął nuggetsa, przenosząc wzrok na mężczyznę.
– Ciebie też.
– Tylko?
Alex zmarszczył brwi, rozumiejąc, co mężczyzna miał na myśli.
– I kto tu ma brudne myśli? Podobno chciałeś pogadać – dodał, przełykając jedzenie.
– No odpowiedz.
– Tak, za nim też tęskniłem, bardzo, jeżeli już chcesz wiedzieć.
– Cieszę się. – Pochylił się i zlizał z kącika wargi Alexa kropelkę sosu. – W połączeniu z tobą jeszcze lepsze, ale mieliśmy rozmawiać – szepnął, muskając jego usta. Tęsknił za nim, za dotykiem, obecnością, namiętnymi chwilami i po prostu za tym właśnie chłopakiem.
– Mój brat powiedział, że najlepiej rozmawia się w pozycji horyzontalnej, a naprawdę ciężko mi to robić, kiedy w mojej głowie kotłują się naprawdę perwersyjne myśli. – Wsunął palce we włosy mężczyzny. Wydawało mu się, że minęły wieki, odkąd ich dotykał.
– A mogę wiedzieć jakie?
– Lepiej będzie, jeżeli ci pokażę. – Zsunął się na podłogę i uklęknął między nogami Josha. Przesunął dłońmi po jego udach, kierując się w stronę bioder.
– Alex, mieliśmy… – urwał, gdyż nie dane mu było powiedzieć nic więcej, kiedy tak patrzył na chłopaka dobierającego mu się do krocza.
– Później, bo na razie jedyne o czym myślę to to, żeby possać ciebie, a potem się kochać. Tęskniłem – powiedział, obsuwając mu odrobinę bieliznę w dół i wyjmując miękki jeszcze członek, który drgnął w jego dłoni. Od razu wziął go do ust, dotykając nosem włosów łonowych mężczyzny. Poczuł, jak penis szybko twardnieje mu w ustach, gdy go ssał i lizał, zatrzymując się dłużej na główce. Nie miał jeszcze wprawy w tym, ale sama chęć i to, że mężczyzna reaguje, dodawały mu pewności siebie. Przyssał się mocniej do delikatnej główki i spojrzał na Josha. Kochanek drżał, patrząc na niego spod lekko przymkniętych powiek. Po plecach Alexa przebiegł potężny dreszcz rozkoszy i niemal jęknął z penisem wypełniającym mu usta. Nie brał go do gardła, ponieważ jeszcze się tego nie nauczył, a bardzo podobało mu się pieszczenie językiem samej główki, a dłonią trzonu, czując jego pulsowanie i upajający smak oraz zapach. Sam wsunął sobie dłoń w spodnie i zaczął siebie dotykać.
– Alex… chodź do mnie. – Josh złapał go za ramiona, widząc, co chłopak robi i podciągnął w górę. Chciał mu dać tak samo wiele przyjemności, ile sam jej dostawał.
Wypuścił go z ust, na koniec jeszcze całując po dolnej, dobrze widocznej żyle. Złapał obiema dłońmi dolną część ubrania kochanka i z jego pomocą pozbył się spodni, a także bielizny. Jego ubranie niedługo później również znalazło się na podłodze, a on został wciągnięty na kolana Josha, który pocałował go agresywnie, a rękoma zaczął masować pośladki. Sam nie mógł uwierzyć w to, że tak bardzo tęsknił za dłońmi mężczyzny pieszczącymi go w ten sposób i za tymi palcami zagłębiającymi się w niego.
– Chcę tego – szepnął, jakoś uwolniwszy swoje wargi. Był tak bardzo napalony, że to rozrywało go od środka. – Ciebie w sobie, teraz, natychmiast. – Cały zadygotał, kiedy Josh przesunął placami pomiędzy pośladkami i nacisnął na jego wejście, ale go nie wsunął. – Masz jeszcze to tutaj? – zapytał o żel, który zawsze był wszędzie pod ręką. Kiedy Josh coś zamruczał, całując go po szyi, uznał to za tak. Kilka sekund później wyciągnął spod poduszki kanapy saszetkę nawilżenia i podał Joshowi. – Chcę już.
– Szzzz. – Wziął saszetkę i otworzywszy ją, wylał zawartość na palce. Posmarował swojego penisa, a chwilę później wsunął dwa palce w odbyt Alexa. Chłopak krzyknął, bardziej się nastawiając do tego dotyku. – Uwielbiam cię.
– Wiesz, jak mi robić dobrze. – Nie wstydził się swojej reakcji i słów, nie musiał. Josh już doskonale widział, czego on potrzebuje, jak reaguje i że potrafi krzyczeć, kiedy mu dobrze. Pozwolił się pieścić, ale z każdą chwilą robił się niecierpliwy. – Josh.
Wyciągnął z niego palce i nakierował biodra Alexa na swojego penisa. Nie pozwolił mu się jednak na niego nabić. Drażnił jego dziurkę samą główką, to ocierał się o niego całym członkiem, nie dając tego, czego pragnął Alexander.
– Josh?
– Hm. – Lubił słyszeć swoje imię wypowiadane przez te usta.
– Ja… – Przymknął oczy, kiedy wilgotna główka kolejny raz potarła jego wejście, a on poczuł uścisk w pachwinach, który rozszedł się po całym ciele, doprowadzając go do maksymalnego podniecenia. – Proszę. – Przytulił twarz do szyi Josha.
Cudownie mu było trzymać tak rozdygotanego, chętnego i podnieconego oraz gotowego na niego chłopaka. Chętnie przeciągnąłby te tortury, ale sam za bardzo chciał znaleźć się w nim, żeby czekać.
– Nabij się. – Przytrzymał penisa w ręku, by Alex mógł z łatwością wziąć go w siebie.
Ustawił się, szukając główki i w chwili, kiedy na nią trafił, obniżył biodra w dół, oddychając spazmatycznie. Josh był dla niego idealny pod każdym względem, pomyślał, a kolejne centymetry zagłębiały się w nim, dopóki całkiem na nim nie usiadł. Uczucie, którego doznał, było dziwne, znajome, a zarazem obce po zafundowanej przerwie, bolało i było przyjemnie. Było za dobrze, żeby mógł zrezygnować z tego wypełniającego go kutasa. Potrzebował, żeby ten mu robił dobrze, tak cudownie masując jego wnętrze. Poruszył się i jęknął. Oparł dłonie na ramionach Josha, kręcąc kółka biodrami. Prawie krzyknął, kiedy Josh chwycił go za biodra i przytrzymał, podrzucając swoimi w górę.
– O tak. Tak, Josh – zakwilił.
– Ujeździj mnie, rób sobie dobrze. – Zwolnił uścisk, pozwalając młodemu kochankowi sterować stosunkiem. Co, jak zauważył, spodobało się Alexowi, bo bez żadnego wstydu zaczął go ujeżdżać, unosząc się w górę i opadając w dół. Robił to coraz szybciej, z każdą upływającą sekundą wyciągając jęki z nich obu. Sztywny penis chłopaka podrygiwał, a kiedy kochali się coraz intensywniej, z jego dziurki zaczął wypływać preejakulat. Powstrzymywał się przed tym, żeby dojść, dając jak najwięcej z siebie zmęczonemu coraz bardziej kochankowi.
Alex odpływał, a zmysły szalały przez obezwładniającą rozkosz. Kochał się z mężczyzną szybko i namiętnie, chcąc się nasycić i zaspokoić potrzebę ciał. Ledwie poczuł, że zmienili pozycję, a on wylądował na plecach z jedną nogą zarzuconą na kanapę, drugą na ramię Josha, który ponownie wbił się w niego, wypełniając go sobą. Pchnięcia kochanka stały się szybkie, mocne, doprowadzające go na skraj szaleństwa. Pragnął tego, tej intensywności, coraz silniejszego ognia pętającego go w swoje sidła i wysyłającego ku szczytowaniu. Dochodził w dłoni Josha, a świat wirował mu przed oczami, bo orgazm był jednym z najmocniejszych, które przeżył.
Joshua dysząc, opadł na niego, drżąc jeszcze po orgazmie. Zazwyczaj szybki, mocny seks dawał mu najwięcej zaspokojenia i ciężej mu było po nim dojść do siebie, ale lubił też powoli kochać się z Alexem. Na to jednak będą mieli dużo czasu później, kiedy już ich spragnione siebie ciała uspokoją się do końca. Uniósł głowę i chwyciwszy dolną wargę Alexa, pociągnął ją. Oparł się na łokciach i wsunąwszy palce w mokre od potu włosy młodego kochanka, przyszpilił jeszcze zamglone oczy chłopaka swoimi.
– Josh, co dalej? – zapytał Alex, dysząc.
– Wiem, czego chcę, a raczej kogo. – Zaczął gładzić go kciukiem po policzku. – Z początku sądziłem, że zostawienie ciebie to naprawdę dobra decyzja, ale z czasem uświadomiłem sobie, jak bardzo mi ciebie brakuje. Jestem dorosłym facetem, który powinien znać siebie, uczucia, wiedzieć, że kogoś kocha, a tu byłem niczym ślepiec.
– Kochasz mnie? – Potrzebował potwierdzenia i zapewnienia, że cokolwiek się stanie, Josh z nim będzie.
– Kocham, inaczej by mnie tu z tobą nie było. – Pocałował lekko te wymęczone usta. – Przepraszam, że potraktowałem cię, jakbyś nadawał się tylko do jednego, a potem wyszło na to, że znudziłem się tobą. Cokolwiek się wydarzy, damy sobie radę, o ile mnie zechcesz.
– Cały czas cię chciałem. Cały czas. – Przyciągnął go do siebie i pocałował tak, żeby przekazać swojemu partnerowi wszystko to, co chciał powiedzieć, a nie potrafił znaleźć słów. I może ta chwila nie była odpowiednia na wyznania, kiedy wciąż leżał z szeroko rozłożonymi nogami pod nim, z jego bardzo wolno mięknącym penisem w sobie. Nic go to nie obchodziło. Josh go chciał, a to stało się teraz najważniejsze.

* * *

Leżeli nago na kanapie zrelaksowani, okryci kocem, podjadając nuggetsy, od czasu do czasu trącając się nosami, całując i po prostu wylegując. Alex nareszcie czuł się odprężony, zadowolony i spełniony nie tylko z powodu fantastycznego orgazmu sprzed kilkunastu minut. Po prostu nareszcie przebywał z tym, którego kochał. Pomyślał, że Richie musi być w takiej samej euforii, a może i większej, bo na Johnny’ego czekał przez bardzo długi okres.
– Czy to, co widziałem, to prawda? Mam na myśli Richiego i twojego brata. To znaczy słyszałem co  nieco w szkole, ale sądziłem, że to bajki.
– To najprawdziwsza prawda. Nigdy nie wyobrażałem sobie ich razem, opowiadałem ci, jak było, a tu proszę. Cuda się zdarzają. Mój braciszek wpadł jak śliwka w kompot. Zakochał się w Richiem, a bronił się przed tym zębami i pazurami.
– Ładnie razem wyglądają. – Odgarnął Aleksandrowi grzywkę na bok. – Urosły ci włosy. Nie ścinaj ich, fajne są.
– Nie byliśmy tak długo bez siebie, żeby aż tak bardzo urosły, ale inaczej je czeszę, z grzywką, a nie do tyłu. – Wychylił się, odkładając na stolik pustą miseczkę po kurczaku. Dobrze mu było leżeć tak z nim. Wcześniej wzięli prysznic i zamiast w łóżku, wieczór postanowili spędzić na kanapie. Chciał zostać z nim na noc, ale rozumiał, że jeszcze przez kilka miesięcy nie będzie to możliwe. Z drugiej strony przecież żaden z sąsiadów Josha go nie znał, więc może uda mu się uzyskać kilka dodatkowych godzin. – Mieliśmy porozmawiać.
– Chyba już się to stało trochę w inny sposób i nie mam na myśli seksu, ty napaleńcu. – Wyszczerzył się Joshua, sięgając do jego boku i łaskocząc go, przez co chłopak zaczął się kulić i odciągać jego rękę od siebie.
– Kto tu jest napalony, to jest, a na pewno nie jestem to ja. – Zaśmiał się. – Wstydziłbyś się, staruszku, uwodzić młodego chłopaka i robić mu takie nieprzyzwoite rzeczy, jak te dzisiaj w łazience.
– Nie mam wstydu, o czym doskonale wiesz, i lubię ci robić pewne rzeczy. – Polizał Alexa po szyi, zaprzestając gilgotek.
– Co by powiedzieli pańscy uczniowie, gdyby wiedzieli, jak dobry w łóżku jest ich nauczyciel i jak bardzo ma sprawny język, o czym przekonałem się pod prysznicem? – Josh dobrał się do jego dupci pod prysznicem i robiąc mu doskonałego rim’a, doprowadził do orgazmu.
– Lepiej, żeby nie wiedzieli, bo zamiast mnie słuchać, śliniliby się bez końca. Ta wiedza jest przeznaczona tylko dla ciebie, mój drogi, i mój język i mój... – Potarł ich nosy o siebie. W sumie cały czas go dotykał, nie potrafiąc odlepić się od Alexa. Zresztą ręce chłopaka również nie były spokojne i wciąż go głaskały po plecach, szyi czy głowie. – Przypomniałeś mi, że  mam jutro dodatkowe zajęcia z tymi uczniami, którzy mają jakieś tam kary. W tym z Caseyem McPhersonem.
– O jejku, współczuję. Nie znoszę typa. Mógł zrobić Richiemu krzywdę, i tak przez niego Rich nie będzie mógł wziąć udziału w tym konkursie, na który tak czekał. Nie pokazuje tego za bardzo po sobie, ale to go boli.
– Przykro mi, ale troszkę go już poznałem i wierzę, że da sobie radę bez tego.
– Ale oni przygotowali naprawdę świetny występ. Mówię ci, widziałem ich razem, tam są takie emocje, że trudno je ubrać w słowa. Teraz jeszcze odkąd są razem, to byłoby jeszcze lepsze. Gdybyś widział, jak oni się poruszają, i ta muzyka. Oscar stworzył idealną składankę z wybranych przez Richiego utworów. No, genialnie… Co tak patrzysz?
– Rozgadałeś się.
– To może spraw, żebym się zamknął.
– Cholerny, nienasycony kusiciel. – Przyciągnął go do siebie.
– Od dzisiaj twój.
Josh warknął i pocałował Alexa z całą miłością, którą zaczął obdarzać kogoś, kto miał być tylko wakacyjną przygodą.

* * *

Poniedziałek dla Alexa zaczął się obolałym ciałem, szczególnie dolnych partii. Wczoraj znów przesadzili z Joshem, a kanapa to nie było dobre miejsce na długą sesję seksu. Nie chciało mu się iść do szkoły, tym bardziej, że najchętniej to  pospałby sobie. Wrócił od partnera o północy. Niestety nie udało mu się wybłagać u niego pozostania do rana, ale może przyszły weekend będzie lepszą opcją do tego, bez pośpiechu, kiedy następnego dnia nie będzie musiał iść do szkoły. W sumie to powinni gdzieś z Joshem wyjechać i to w miejsce, w którym mogliby czuć się swobodnie. Może by tak do domu babci. Stoi pusty, na uboczu. Jeszcze jakby Jonathan i Richie z nimi pojechali, byłoby nieźle. O czym on myśli, chce brata zabrać na wycieczkę, zamiast go wykopać z planów? Świat zwariował.
– Wyglądasz jak zombiak – rzucił komplementem Jonathan, zbierając się już do wyjścia.
– Taa, dzięki. Już lecisz?
– Mhm. Idę do Richiego, zjemy razem śniadanie i pojedziemy do szkoły. – Wziął kluczyki do ręki. – A ty jak tam?
Alex uniósł obie brwi do góry? Jego ukochany braciszek jest zainteresowany wiadomościami o nim i Joshu?
– Dobrze, jesteśmy razem. Wiesz tak naprawdę razem, a nie tylko sypiamy ze sobą. – Trudno było nazwać to, co robili, sypianiem. – Tylko mi nie mów, że źle robię i tak dalej. Co ma być to będzie.
– Spoko. To twoje życie, a jeżeli jesteś przy nim szczęśliwy, to rób, co chcesz.
Kolejna rzecz, która zaskoczyła Alexa. Świat naprawdę zwariował, jeżeli jego brat stał się bardziej ludzki, a może to była zasługa pewnego blondyna mieszkającego naprzeciwko.
– A wy jak tam? – zapytał, robiąc sobie kawę.
– Genialnie. Spadam, narka.
– Aha. Ależ rozmowny się stał – burknął do siebie. W sumie po co pyta, jeżeli widział tych dwóch razem przez ostatnie dni i zazdrościł im tego, co mieli. Teraz i on wpadł na dobry tor w życiu i liczył, że nie spotkają go przeszkody. Najgorzej, że musi nadrobić angielski, bo inaczej Josh go obleje, a niestety nie było sposobu, żeby mężczyzna przymknął oko na pewne sprawy.

W szkole lekcje leciały mu dość szybko, tym bardziej, że niektóre miał razem z przyjacielem i nawet na nudnej matematyce minuty uciekały. Wcześniej angielski też był bardzo interesujący, udawał, że nie gapił się na Josha próbującego wbić do łbów uczniów jakąś wiedzę i czasami mu się to udawało, szczególnie, że widać było w tym, co robi, pasję. Parę razy ich wzrok się spotkał i serce Alexa biło wtedy w oszalałym tempie. Wspomnienia z wieczoru uderzały w niego całą swoją mocą, a Richie musiał go upominać, że są na lekcji i nie powinien się ślinić ani tak głupio uśmiechać.
– Słuchaj, cieszę się, że jesteś szczęśliwy niczym skowronek, ale nie wzdychaj mi tutaj, bo inni pomyślą sobie, że coś ci fajnego pod ławką robię.
O tak, to był właśnie jego najlepszy przyjaciel, ktoś więcej niż brat, partner. Ktoś bardzo cenny, ale inaczej niż rodzina i kochanek. Nadal wisiało nad nimi wyjaśnienie tego, co powiedział wtedy w złości, ale żaden się do tego jakoś nie śpieszył.
Obserwował Richiego, czy aby z nim wszystko w porządku, ale chłopak nie okazywał żadnych oznak, które mogłyby świadczyć o jakimkolwiek bólu. Zabijał też wzrokiem Caseya McPhersona, nie mogąc przeżyć, że temu się tak upiekło. I to była sprawiedliwość? Dobra, może poniesie jakąś tam karę, ale wywalenie ze szkoły byłoby lepsze. Przynajmniej mieliby spokój. Jeszcze ta jego świta, patrząca na swojego lidera niczym na idola również burzyła mu krew w żyłach.
– Nie gap się tak na nich.
– Ale, złotko, oni uważają, że nigdy kary nie poniosą.
– Sądzisz, że dla takiego kogoś jak McPherson sprzątanie to nie kara? – szeptał Richie. – On to chyba w domu nawet kurzu nie zetrze, a tu będzie musiał z mopem popierdalać i to jeszcze na oczach innych. Co się szczerzysz?
– Wspaniała wizja. Muszę zrobić mu zdjęcie z narzeczoną, panią mop. No, nie przewracaj oczami, złotko, zabawnie byłoby, nie?
– Tak, też się cieszę, że jesteś szczęśliwy, ale matematyczka chyba wywołała cię do dopowiedzi.
Alex jęknął, wstając i kierując się w stronę tablicy. Dlaczego nie był tak genialny z matmy jak z anglika? Dlaczego nie zapytała kogoś innego i kiedy w końcu skończą się lekcje? I dlaczego McPheroson patrzy tak, jakby miał wszystkich zabić?

* * *

Wściekłość Caseya McPhersona wzrosła po tym, jak po lekcjach zamiast udać się z kumplami z drużyny na miasto, musiał wziąć udział w czymś, co mu za bardzo przypominało dodatkowe zajęcia, na które nigdy by się nie zapisał. Uważał, że szkoła to marnowanie czasu i jak tylko ją skończy, pójdzie w świat. Potem jeszcze czekało go sprzątanie klasy, czego też bardzo nie chciał, pieprzona kara. Jego koledzy mieli dobrze, bo wyznaczono im ich salę gimnastyczną, to będą mogli sobie leserować. Jemu kilka godzin zajmie posprzątanie tego syfu w klasie matematycznej i to jeszcze dyrektorka miała ich sprawdzić, więc nie wykpi się z tego. Wszystko przez pedałka, którego tak nie znosił. Ta blond ciota nie powinna pokazywać się normalnym ludziom na oczy lub niech swoje zboczenie ukryje w czterech ścianach domu, a nie pokazuje w szkole to, czym jest. Jeszcze ten zakichany trener go wkurwiał. Gdyby chociaż ten Wilson był nauczycielem, już siedziałby w pace za uwiedzenie ucznia. Tymczasem wszystko im wolno. Głupie prawa tegoż liceum, do którego zmuszony był chodzić. Pieprzone lachociągi doprowadziły do tego, że teraz musi przebywać w klasie z grupą poniżej jego godności, a wśród nich zapewne było wielu gimbusów, debili, narkomanów i pewnie ciot. W dodatku, jakby tego było mało, to miał ich pilnować Morrison, przysiągłby, że to kolejny pedał. Do tego facet uwziął się na niego, jakby specjalnie mu pokazując, że on, Casey McPherson, jest głupi.
Nie był głupi. Zdawał sobie sprawę, że to dzięki wujowi, no i zapasom – bez niego drużyna przegrywała każde zawody – nadal uczęszcza do tej szkoły, tylko po co? Na co mu wiedza o książkach, które zapewne napisały jakieś tam pedały, a liczyć jakoś umiał. Wystarczyły mu podstawy. To nie z liczbami chciał związać przyszłość, ale zapasami, one pozwolą mu zarobić dobrą kasę.
– McPherson, usiądziesz czy będziesz stał jak kołek pośrodku klasy i gapił się na ścianę do końca przymusowych zajęć? – zapytał Josh, a wraz z jego wypowiedzią rozległy się śmiechy obecnych osób. – Cisza.
Casey rozejrzał się po klasie, ignorując wgapione w siebie kilkanaście paru oczu.  Nigdzie nie widział wolnego miejsca. Ciekawe gdzie miał usiąść?
– Siadaj z JD – podsunął Joshua.
– Z kim?
– Ma chyba na myśli mnie – odezwał się zachrypnięty głos z głębi klasy.
McPherson wytężył wzrok, szukając właściciela tegoż głosu i natrafił na uniesioną rękę należącą do chłoptasia o hebanowych włosach. Casey obrysował chłopaka wzrokiem, dłużej zatrzymując go na zadziornej fryzurze z pazurkami. Cieniowane pasemka wypuszczone przy twarzy prawie całkowicie przysłaniały prawe oko, lewe było odsłonięte, patrzyło na niego obojętnie. Nad nim w brwi widoczny był srebrny kolczyk twister zakończony kulkami. Na lewym uchu też coś błyszczało, ale włosy wszystko zasłoniły. Kąciki pełnych warg uniosły się w górę, pogłębiając dołeczki w policzkach oraz charakterystyczne wgłębienie nad górną wargą.
– Przyszło mi siedzieć z pieprzonym Emo – mruknął pod nosem.
– Nie jestem Emo.
– Taa, tylko nie potnij się czasami, bo mi zaplamisz koszulę. Wyglądasz jak Emo.
– Masz z tym jakiś problem? – zapytał JD. – A nie, słyszałem, że masz problem ze sobą.
– Spokój, panowie – wtrącił nauczyciel. – Ty siadaj, jeżeli nie chcesz jeszcze bardziej obniżyć swojej oceny ze sprawowania.
– To da się ją jeszcze obniżyć? – spytał „Emo”.
Najchętniej to kazałby się odpieprzyć temu młodemu, ale faktycznie wolał nie ryzykować. Usiadł z niechęcią koło chwilowego towarzysza, nie spuszczającego z niego wzroku . Tak bardzo chciał wyjść z tej klasy, że aż coś się w nim skręcało.
– Co się gapisz? – warknął do niego Casey.
– To prawda, co mówią, im więcej mięśni tym mniejszy móżdżek i mniejszy...
– Schowaj swoje stereotypy…
– McPherson, jeszcze jedna uwaga, a zamiast siedzieć będziesz czytał Szekspira pośrodku klasy – warknął Josh, mając go już dość.
– Psorku, przecież on nie umie czytać – rzucił JD, szczerząc się.
– Zamknij się.
– Chciałbyś, bezmózgi mięśniaku. – Uśmiechnął się nikczemnie.
Powstrzymał się przed kolejną uwagą w stosunku do tego Emo czegoś, co w ogóle się go nie bało. Miał się męczyć z tym czymś przez kolejną godzinę? W duchu liczył, że po wyjściu nie będzie musiał go oglądać. Zrobi, co ma zrobić i wróci do domu.
– Teraz to ty się gapisz – powiedział JD, znów zadziornie unosząc prawy kącik ust.
– Słuchaj, Emo, jeszcze kiedyś ci wpierdolę. Jesteś klasę niżej, co nie?
– Oj, już się boję. Ratunku, wielki mięśniak chce mnie zniszczyć – zadrwił JD.
Casey zacisnął pięści, aż go swędziały gotowe z ochoty na przestawienie szczęki lub nosa tego czegoś. Przez to przypomniał sobie o swoim nosie, ten pedałek prawie mu go złamał. Na nieszczęście uderzenie było na tyle silne, że nadal pozostał mu siniak, z czego czasami i jego kumple rechotali. Już on im wszystkim pokaże.
– Biedny nosek boli? Może podmuchać?
Casey zorientował się, że dotyka swojego nosa. Spiorunował wzrokiem tego dziwoląga.
– Zamknij się.
– Chciałbyś.
– Ta godzina to będzie wieczność – mruknął, kiwając z rezygnacją głową. – Nie gap się – warknął, starając się skupić wzrok na czymś innym niż na swoim wkurwiającym, „koledze”.
– Bo co?
Uderzył głową w blat ławki. Za co go tak pokarało? 


8 komentarzy:

  1. Wyczuwam chemie pomiędzy McPhersonem i JD "Emo". Brakowało mi Josha i Alex. Rozdział świetny jak zawsze.
    ~cklyx

    OdpowiedzUsuń
  2. Borze szerokolistny *-* tyle Alexa i Josha :D strasznie się cieszę :)
    A JD podbił moje serce, uwielbiam takie postacie :D
    A chyba największą karą dla Casey'a było to, że musiał koło niego siedzieć ;) i w sumie polubiłam całkiem Casey'a, w zasadzie to nigdy nie darzyłam go szczególną nienawiścią, czy czymś :F dlatego mam nadzieję, że jego wątek będzie rozwinięty :3 Nie wiem, czy chciałabym, żeby był z JD, ale wszystko wyjdzie w praniu~ bo na razie to nic prawie o tej dwójce nie wiemy :)
    /A

    OdpowiedzUsuń
  3. Biedny Josh. Kompletnie stracił rozum :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej. Czytam Twojego bloga od ponad roku. Trafilam na niego przez AkFe ( jej stary nick). Mam nadzieje, ze nie bedziesz zla, ze dopiero teraz zdecydowalam sie na komentarz.
    Uwielbiam wszystkie Twoje opowiadania. Sciagnelam je od Ciebie z chomika a teraz je kupuje. Gdy pojawi sie nowe od razu mam je w swoich raczkach. Nie mam slow by opisac Twoje opowiadania. Kocham je wszystkie. Zaczynajac od tego, ze sa bardzio zyciowe a postacie realne to konczac na tym, ze zawsze jest happy end a takie ksiazki najbardziej lubie ( jestem romantyczka). Ostatnio o 1 w nocy kupilam " W sidlach milosci 2) i czytalam do 3 w nocy. Gdy zaczynam czytam Twoje opowiadanie nic nie jest w stanie mnie od niego oderwac. Nie usne, poki nie skoncze ☺ Twoje opowiadania czyta sie lekko i bardzo, bardzo przyjemnie. Juz nie moge doczekac sie nastepnych a szczegolnie "W sidlach milosci 3". Mam nadzieje, ze niedlugo bedzie mozna kupic. Mam nadzieje, ze wena nigdy Cie nie opusci a Ty zawsze bedziesz dla nas pisac. Konczac moj komentarz zycze Ci, by pisanie zawsze przynosilo Ci radosc a Twoje opowiadania w przyszlosci mozna bylo kupic w ksiegarniach- wersja papierowa. Sciskam i caluje ��
    Iza

    OdpowiedzUsuń
  5. Mmmm Lu takie pomysły na nawrócenie ...eee agresywnego heteryka?:3
    Akcja akcją ale jednak mi to w sekunde przeleciało a probowalam soe rozdziałwm delektowac. XD

    Weny heh :)

    OdpowiedzUsuń
  6. JD Emo. Boskie. Od razu go polubilam. Coś muso być, że tak sobie pogrywa z McPherson'em. Rozwiń temat, bo mam ochote się pośmiać z tego jak "wielki zapaśnik" robi z śebie głupka i wkońcu czegoś się uczy. Romans Alexa i Jasha dalej się rozwija.��

    OdpowiedzUsuń
  7. HHa ha genialny rozdział.
    Mac może jest wredniakiem skrzywdził Richiego czego darować mu nie mogę ale facet jest komiczny.
    Podobnie jak JD - Emo!
    Czyżby szykował się kolejny romans?
    Jakoś mi tak w duszy wieje że być może właśnie tak.
    I jak słodko między Joshem i Alexem.
    Wspaniale że są razem.
    Ciekawi ciąg dalszy i czekam do poniedziałku.
    A przy okazji miłego weekendu.

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej,
    dużo Alexa i Josha, Mcperson mnie wkurza, a Jd polubiłam od razu jest wspaniałą postacią, czyżby miało być coś między nimi?
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz. :)