W
poniedziałek rano zwleczenie się z łóżka zajęło Richiemu całe wieki. Gdyby nie
egzamin w ogóle nie szedłby do szkoły, do której pojechał autobusem. Nie
zamierzał czekać na Alexa, a tym bardziej korzystać z podwózki Jonathana. Nie
chciał jego litości, a tak odebrał sobotni wypad do The Palace. Pewnie byłoby
inaczej, gdyby Jonathan na małe podziękowanie pocałunkiem w policzek nie
powiedział zbyt wiele. Ten chłopak potrafił paroma słowami wszystko zepsuć.
Owszem, Johnny dzwonił wczoraj do niego, nawet był pod jego domem, ale nie miał
ochoty się z nim widzieć. Nie odbierał też telefonów od Alexa, po prostu chciał
być sam. Tata pojechał do narzeczonej, a on dzień spędził przy grach i
oglądaniu filmów, starając się w pełni zrelaksować. Żadnej myśli nie poświecił
tańcu, ale za to Jonathana nie mógł sobie wybić z głowy. Szczególnie jego
zachowania w ostatnich dniach, tego fantastycznie spędzonego czasu w sobotę, a
potem gorzkich słów uświadamiających mu, że szanse na bycie kimś więcej dla
Jonathana są zerowe. Bolało. Znał ten ból bardzo dobrze. Ból wzbudzający
pragnienie odizolowania się od wszystkich, zamknięcia w czterech ścianach,
rozwalenia czegoś i późniejszego pogrążenia się w beznadziei, próbując po
opanowanej furii przestać płakać. Zdarzyło mu się to raz, kiedy własna matka
powiedziała mu, że nie chce takiego syna, nie akceptuje go i trzeba go leczyć.
W obecnej chwili jedynie sprawdzian z tańca chronił go przed totalnym
pogrążeniem się w smutku. Koniecznie musiał dobrze wypaść, bo ocena z egzaminu
liczyć się będzie w przyszłości. Jest to jeden z czterech ważnych egzaminów
przed szkolną komisją i nie może tego zaprzepaścić. Zawalenie dwóch takich
testów decydowało o wyrzuceniu ze szkoły. Najgorzej, że podczas tej ważnej
chwili obecny musiał być trener. Jak on przetrwa obecność Jonathana, tego
jeszcze nie był pewny. Cóż, nieraz przyjdzie mu oddzielać pracę od życia,
osobistych problemów i dzisiaj również z tego przejdzie test.
Wszedłszy
do szkoły, prawie wpadł na sławną grupkę homofobów i kretynów w jednym. Karl
Stark i Casey McPherson śmiali się z czegoś bardzo głośno i na szczęście go nie
zauważyli. Do tej pory udawało mu się trzymać od nich z daleka – poza klasą,
lecz w niej nic mu nie mogli zrobić – także i tym razem nie miał z nimi
problemów. Pojawiając się w szkole zdecydowanie za wcześnie, mając trochę
wolnego czasu, usiadł na podłodze tuż przed klasą. Wyciągnął książkę do
angielskiego, z której wypadła zakładka dana mu przez Alexa na początku drugiej
klasy. Przyjaciel też spędzał mu sen z powiek. Nie chciał go stracić, lecz na razie nie potrafił mu wybaczyć. Przede
wszystkim nie mógł pozwolić mu na to, by tak o nim mówił. Kilka tygodni temu
już przesadził, ale teraz Alex zachował się bardziej jak ktoś obcy niż
przyjaciel. Boli, kiedy rani ktoś obcy, ale jeżeli robi to ktoś tak bliski,
cierpi się jeszcze bardziej. Dlatego też na pewno nie pogłaszcze Alexa po
głowie i nie powie „spoko, stary, nadal cię lubię. Mieszaj mnie z błotem, mimo
że znasz prawdę, ale mój stosunek do ciebie się nie zmieni”. Odrzucił ponure
myśli, zatapiając oczy w książce na ostatnio omawianym zadaniu, nie zwracając
uwagi na to, że przed klasą zaczęło się zbierać coraz więcej osób. Dopiero
kiedy ktoś chwycił go za przedramię, uniósł wzrok.
– Wstawaj,
musimy porozmawiać – rzekł rozkazującym tonem Jonathan, podciągając chłopaka do
góry. – No wstawaj.
– Zaraz
mam lekcję.
– Jeszcze
dziesięć minut, zdążysz. No, chyba że chcesz rozmawiać przy wszystkich.
Richie
rozejrzał się. Ludzie z jego rocznika patrzyli na nich z zainteresowaniem i
ciekawością w oczach. Ujrzał także zbliżających się do nich Oscara z
dziewczynami. Schował książkę do plecaka i podniósłszy się, poszedł grzecznie
za Johnnym.
– Fochasz
się jak dzieciak – skarcił go starszy chłopak, kiedy znaleźli się w sali, w której
trenowali. Zawsze pozostawała pusta, bo inni chętniej korzystali z o wiele
większych pomieszczeń.
– Chodzi
ci o Alexa? – Odstawiwszy plecak na podłogę, oparł się o ścianę, zakładając
ręce na piersi.
– Mam go w
tym momencie gdzieś. Chodzi o mnie, a raczej o to, co ci powiedziałem i w jaki
sposób to zrobiłem.
– Nic mnie
to nie obchodzi.
– Nie dasz
się przeprosić, bo wielki książę jest za delikatny i się zaraz obraża?
– Po co
chcesz mnie przepraszać? Powiedziałeś prawdę. Poza tym to moja wina, że odebrałeś
mój pocałunek jako coś więcej. Spoko, już tego nie zrobię i wiesz co? Dziękuję
za litość, ale nie potrzebuję jej – syknął, patrząc na niego buńczucznie.
– O czym
ty do mnie mówisz? – Odczuwał ogromną ochotę potrząśnięcia tym chłopakiem i
wbicia mu do tej blond łepetyny paru rzeczy. – Sądzisz, że ja, zabierając cię
do The Palace i do kina, ulitowałem się nad twoją biedną osóbką, bo przyjaciel
cię skrzywdził? Jesteś czasami taki głupiutki, Richie.
– Proszę
bardzo – wybuchnął młodszy chłopak – przezywaj mnie do woli. To ci najlepiej
wychodziło! Czułem się wtedy pewniej niż w tej chwili, bo wiedziałem, na czym
stoję. Od soboty zastanawiam się, czego ty ode mnie chcesz! Stałeś się miły,
dobry, a przez to wszystko, co robisz, moje serce wariuje jeszcze bardziej i
tak naprawdę nie rozumiem, po co to robisz! – Przełknął nagle pojawiającą się w
gardle gulę. – Jesteś niby moim trenerem i bratem mojego przyjaciela, lecz
zachowujesz się jak ktoś więcej i bardzo się z tego cieszę, ale i gubię. Może
lepiej wrócić do tego, co było, wtedy przy tobie czułem się jak śmieć, ale
znałem swoje miejsce. – Odwrócił głowę w bok, biorąc głęboki oddech. Nie chciał
się przy nim rozkleić i nie wtedy, kiedy musi zaraz iść na lekcję. –
Zachowujesz się dziwnie, wysyłasz sprzeczne sygnały i boję się cokolwiek
zrobić, żebyś zaraz nie pomyślał, że ja coś… O to się nie musisz martwić,
obiecałem ci, że… – urwał, bo silne ramiona zawinęły się wokół niego i chociaż
go nie ścisnęły, to niemal odebrały mu oddech. Właśnie z powodu takich gestów coraz
bardziej się gubił. Nawet Alex go tak nie przytulał. Czasami go obejmował, tak
bardziej przyjacielsko, kiedy był smutny, ale nigdy w tych uściskach nie czuł
tyle ciepła, bezpieczeństwa, a jednocześnie strachu przed wpadaniem coraz
głębiej w uczucia.
– Richie,
Richie, masz bardzo bujną wyobraźnię, przez co tworzysz różne teorie, a czasami
odpowiedzi są podane na tacy.
– Jakie
odpowiedzi? – Oparł czoło na ramieniu Jonathana, nieco się rozluźniając.
– Takie,
których nawet i ja się obawiam. – Johnny odsunął się. – Zobaczymy się na twoim
egzaminie. Leć na lekcję, bo już jesteś spóźniony – powiedział spokojnie
starszy chłopak i wyszedł, pozostawiając Richiego z głową pełną pytań.
Zaliczył
niemałe spóźnienie na lekcję, ale zdawało mu się, że nie poniesie żadnych
konsekwencji, gdyż Josh jakby tego nie zauważył. W ogóle mężczyzna był jakiś
taki inny niż zwykle, czyli zamyślony, co chwilę pocierał skronie, kazał
przeczytać po cichu jeden z dłuższych teksów, które mają opracowywać, a nie
mówił o nim, nie tłumaczył, będąc obecnym w klasie tylko i wyłącznie ciałem.
Czasami denerwował się na McPhersona i dość często zatrzymywał wzrok na
miejscu, które powinien zajmować Alex, bo oczywiście chłopaka nie było w
szkole. Richie również skupiał wzrok na pustym krześle i odpowiadał na pytania
Oscara, dlaczego Alexa nie ma w szkole. Gdzie miał chłopak być? Zapewne w domu,
lecząc złamane serce. Ale o tym nie mógł mu powiedzieć. Gdy Richie głębiej się
nad tym zastanowił, w jakimś sensie złość na Alexa mu przeszła. Przyjaciel
cierpiał, więc wyżył się na pierwszych osobach, które były blisko. Współczuł
mu, ale mimo wszystko Alex nie powinien tak robić. Czyż czasami nie lepiej się
wygadać? Przyjaciel w ostatnich dniach wszystko w sobie dusił i nic dziwnego,
że wybuchnął. Jakoś będzie musiał z nim porozmawiać, ale da sobie na to kilka
dni. Nie mógł skupić się na czytaniu, rozmyślając o sytuacji z Alexem,
Johnny’m. Przez to wszystko nawet stres przed egzaminem się ulotnił, z czego
był bardzo zadowolony.
– Richie,
zostań na chwilę.
Josh
zatrzymał go po tym, jak dzwonek ogłosił koniec lekcji. Cała klasa wybiegła z
wrzaskiem na korytarz.
–
Zachowują się jak bydło wypuszczone z zagrody – mruknął Joshua, swoim zwyczajem
przysiadając na biurku.
– Tacy są.
O co chodzi? – Zatrzymał się przed nauczycielem, który przy nim zachowywał się
inaczej, ze względu na to, co Richie o nim wiedział, i tamtą sytuację z
niedoszłym gwałtem.
– Gdzie
jest Alex? – Zdjął okulary, których używał podczas czytania. Potarł skronie. –
Łeb mi pęka.
– Proszę połknąć
jakiś proszek, czasami bez tego się nie da, a Alex jest w domu. Tak
przypuszczam.
– Dobrze
się czuje?
W tym
pytaniu Richie dostrzegł niepokój i troskę o chłopaka.
– Prawdę
mówiąc, to nie czuje się dobrze. On nie jest chory czy coś, tylko… cierpi i pan
wie dlaczego. Pan też nie wygląda najlepiej.
– To była
rozsądna decyzja.
– Tak?
Chyba nie dla was obu. Wybaczy pan, ale zaraz mam historię tańca. – Poprawił na
ramieniu pasek od plecaka. Zanim wyszedł, dyskretnie zerknął na Josha.
Mężczyzna, gapiąc się w nieokreślony punkt, zaciskał dłonie na krawędzi biurka,
aż pobielały mu kostki. Tęsknisz za nim. Wyglądasz tak samo żałośnie jak on, pomyślał,
zanim zamknął za sobą drzwi.
* * *
Jonathan
nie zamierzał bezczynnie spędzić dwóch godzin w szkole, czekając na egzamin
Richiego. Tuż po rozmowie z nim zrobił zakupy, gdyż lodówka świeciła już
pustkami, i wróciwszy do domu, wypakował torby pełne produktów żywnościowych.
Po tych czynnościach udał się na górę i
zapukawszy do pokoju brata, nie czekał na zaproszenie, po prostu tam wchodząc.
Alex nadal leżał w łóżku, nie zmieniając pozycji, odkąd zajrzał do niego z
samego rana. Oczy miał zaczerwienione i jakby nieobecne, a tym, co było bardzo
niepokojące, było to, że nie zareagował na przyjście brata, wypominając mu, że
wlazł do jego pokoju bez pozwolenia. Wczoraj Johnny zostawił go w spokoju,
kiedy z powodu obecności rodziców Alex snuł się po domu niczym duch, ale
dzisiaj zamierzał zmusić go do życia. Sam po śmierci Particka czuł się martwy,
nie jadł, nie pił, prawie wylądował z tego powodu w szpitalu, ale w końcu się z
tego podniósł, pomimo że to trwało bardzo dużo czasu. O reszcie wolał nie
myśleć. Dlatego nie zamierzał pozwolić, żeby Alex pogrążał się coraz bardziej w
marazmie, a później depresji. No może do niej było daleko, bo smutek nie zawsze
musi oznaczać jej początki, ale wolał dmuchać na zimne, tym bardziej, że Josh
żył. Jeżeli byli sobie przeznaczeni, tak jak to romantycznie określał
blondynek, coś do siebie czuli, to za te kilka miesięcy znów mogą być razem,
bez problemów, które z pewnością by ich czekały, gdyby romans wyszedł na jaw.
Tylko oni sami mogą stanąć sobie na drodze ku związaniu się ze sobą.
– Wstawaj
– powiedział szorstko.
– Daj mi
spokój. – Alex odwrócił się na plecy, zakrywając oczy przedramieniem.
– Spełnię
twoje życzenie, jeżeli podniesiesz z wyrka swoje szanowne cztery litery,
umyjesz się i coś zjesz, a jutro pójdziesz do szkoły. – Otworzył okno,
wpuszczając do środka zimne, ale świeże powietrze. W przeciwieństwie do brata
on nie mógłby spać przy tak dusznym powietrzu.
– Odwal
się i zamknij to okno, bo zimno. – Chłopak cały okrył się kołdrą.
– „Odwalę
się”, jeżeli zrobisz to, o co cię jeszcze po dobroci proszę – rzekł słodko
Johnny, zabierając Alexowi kołdrę.
– Nosz,
cholera jasna, a co jakbym spał nago? – Alex natychmiast usiadł, obejmując się
rękoma i z pretensją patrząc to na brata
to na okno. Zimno mu było.
– Nic by
mnie to nie obeszło. Wstawaj, bo nie będziesz gnuśniał w łóżku z powodu straty
kochanka.
– Oddawaj
kołdrę. – Alex złapał za jej róg i obaj zaczęli się siłować.
– Nie. Ma.
Mowy. – Wyrwał okrycie i odrzucił na fotel, z dala od chłopaka. Złapał go za
rękę i wyciągnął z łóżka.
– Nie…
– Bez
protestów. To, że go kochasz i straciłeś, nie znaczy, że masz się wykończyć!
– Nie…
– Bla,
bla, bla.
– Taki
jesteś mądry? Wiesz, co ja czuję? – Alex naskoczył na brata. – To dlaczego ty
się nie przyznasz?
– Do
czego?
– Do tego,
co do niego czujesz?!
– Do Josha
nic nie czuję. – Położył kołdrę z powrotem na łóżku. – Zaściel to porządnie.
– Nie
udawaj głupiego, Johnny. Wiesz, o kim mówię. Wczoraj wyglądałeś nie lepiej niż ja. Widziałem, do kogo co chwilę
dzwoniłeś. Coś w sobotę źle poszło, tak? Przyznaj się w końcu, że Richie nie
jest ci obojętny. Wiesz, co podejrzewam?
– No co? –
Założył ręce na piersi. Chętnie posłucha rewelacji braciszka. – Uważasz, że
znasz mnie lepiej niż ja siebie?
– Że od
dawna nie jest ci obojętny. Nazywałeś go różnie, wyśmiewałeś, wkurwiał cię i
wiesz dlaczego? Bo się bałeś. Tak, Johnny, boisz się być z kimś, z nim. Ciągle
uciekasz. Od samego początku uciekałeś, wmawiając sobie, że nie podoba ci się,
nie lubisz go. Gdyby był dla ciebie nikim, nie reagowałbyś na niego tak, jak to
robisz. Samo to całowanie w tym waszym układzie nie wygląda na miarkowany
pocałunek, nie martwiłbyś się o niego, nie uczył, i w ogóle zostawiłbyś go w
spokoju, traktując jak powietrze. Wy nie musicie się ukrywać. Nie jesteś
nauczycielem. Pracujesz tam, ucząc tylko jego, bo pani dyrektor cię lubi i ze
względu na to, że byłeś gwiazdą. Uważaj, Johnny, bo on wiecznie nie będzie
czekał. On się podoba innym, bardzo się podoba, widzę, jak niektórzy na niego
patrzą, więc ktoś może ci go zabrać sprzed nosa, o ile nadal będziesz się
ociągał.
– Zamknij
się w końcu – warknął Jonathan, zgrzytając zębami. – Prysznic i umyj zęby, a
potem chcę cię widzieć, jak jesz to, co ci przygotuję.
–
Zostajesz? – Alex uniósł brwi. – Czyżby Richie nie miał dzisiaj…
– Ma i
będę przy nim na czas. Na razie muszę zająć się dzieckiem. Do łazienki, bo
śmierdzisz!
Alex, słysząc
mocny, zdecydowany, nieprzyjmujący żadnych sprzeciwów głos brata, zacisnął
pięści, ale posłusznie zaczął szukać czystego ubrania.
Johnny,
upewniając się, że brat wykona jego polecenie, udał się do kuchni i zrobiwszy
mu dwie kanapki oraz mocną herbatę dla niego i słabszą dla siebie, poczekał na
niego. Ciągle w głowie huczały mu słowa Alexa. No, ale dlaczego miał się nimi
przejmować? Jeżeli ktoś chciał, niech bierze Richiego, przecież on nic nie czuł
do tego złotego chłopca. W oszukiwaniu samego siebie był zdecydowanie za dobry.
Sama świadomość, że chłopak zacząłby spotykać się z kimś innym, wzbudzała w nim
coś, czego od dawna nie czuł. To dziwne uczucie w środku, kiedy wyobrażał sobie
Richiego przytulanego przez kogoś innego, nie dawało mu spokoju.
Dopilnował,
żeby Alex zjadł posiłek, nic sobie nie
robiąc z jego strzelającego piorunami wzroku.
– Nie
patrz tak, jakbym ci wielką krzywdę zrobił. Jeszcze mi za wszystko
podziękujesz. – Odstawiwszy kubek do zlewu, ponownie zwrócił się do członka
swojej rodziny: – Zrobisz obiad, nie będziesz leżał na kanapie do góry
brzuchem, skoro szanowny pan zrezygnował dzisiaj z lekcji.
– Nie
wykorzystuj pozycji „jestem starszym bratem i mogę kierować młodszym, mówiąc mu,
co ma robić”, nie jesteś moim ojcem.
– Bosz,
idiota. – Jonathan przetarł dłonią twarz. – Zachowujesz się jak gówniarz. Zupę
umiesz ugotować, więc to masz zrobić. Wrócę koło piętnastej.
–
Poczekasz na niego, co? Żeby go zabrać do domciu jak swojego chłopaka – zadrwił
Alex, zmuszając się do połknięcia ostatniego kawałka kanapki.
–
Przemawia przez ciebie zazdrość, ale uważaj, bo przesadzasz. – Jonathan oparł
dłonie na stole, pochylając się w stronę brata. – Za to, co powiedziałeś w
sobotę, powinieneś dostać po pysku i to nie ode mnie. – Wyprostował się,
spoglądając od razu na zegar. – Muszę jechać, a ty zamknij u siebie w pokoju
okno, bo będziesz miał tam jak na lodowcu, a potem posprzątałbyś i ugotował
najprostszą zupkę warzywną. Wszystko do niej dzisiaj kupiłem.
– Ja…
– Nie
dyskutuj – powiedział Johnny, zakładając w przedpokoju bluzę.
– Pieprz
się, Johnny! – krzyknął za nim Alex.
– Głodnemu
chleb na myśli – odparował, zabierając kluczyki. Miał niecałą godzinę na
dotarcie do szkoły. Denerwował się, jakby to był jego sprawdzian. Po części
był, bo nie tylko talent Richiego pomoże chłopakowi w otrzymaniu dobrej oceny,
ale i to, czego go nauczył. Może i w tym nie był za bardzo skromny, ale widział
różnicę, jaką zrobił blondasek od czasu, kiedy zaczął go trenować. Z drugiej
strony bez talentu, chęci i miłości do tańca nawet cud by mu nie pomógł.
* * *
Niecałe
dwie godziny później komisja opuściła salę, a kilkunastu kandydatów zdających
test z tańca czekało niecierpliwie na wyniki, które miały zostać ogłoszone w ciągu
trzydziestu minut.
Zmęczony,
ale zadowolony Richie napił się niegazowanej wody i usiadł na ławce. Udało mu
się. Tańczył jako jeden z ostatnich uczniów i zrobił to nawet lepiej, niż się
tego nauczył. Pokazał wszystko, czego oczekiwali nauczyciele, widział ich
zadowolone miny, ale i tak nie miał pewności, że zyskał wysoką notę. Chyba ta
krótka rozmowa z Johnny’m rano i to, że chłopak go przytulił, bardzo mu
pomogły, bo zdecydowanie dzisiaj tańczył dla niego. Po wszystkim trener mu pogratulował i widział to
„coś” w jego oczach. Richiemu nawet zła ocena nie zniszczy humoru tak innego od
tego, co było rano, bo to, co ujrzał… Bał się myśleć, co to dokładnie było.
–
Cudownie, Richie. Przeszedłeś samego siebie. – Joyce klapnęła obok niego. –
Wyglądałeś niczym anioł. Zahipnotyzowałeś ich i mnie. – Zaśmiała się.
– Tobie
świetnie poszło. Twoja grupa jest fantastyczna.
– E tam…
No dobra, są genialni. Gdzie Jonathan? – Podrapała się po łydce, rozglądając
się wokół.
– Musiał
gdzieś zadzwonić, ale zaraz wróci.
– On tak
patrzył na ciebie – pochyliła się do jego ucha i szepnęła – jak ktoś zakochany.
– Nieprawda,
to tylko fascynacja tańcem. – Zakłopotany zaczął bawić się trzymaną w ręku
butelką.
– Ja wiem
swoje. Oscar miał takie same ślepia, gapiąc się na Sharon i… – zawiesiła
sugestywnie głos. – Szkoda, miałam chrapkę na Jonathana, ale on chce ciebie.
Nie chciał
robić sobie nowej nadziei, a potem ponownie ją stracić. Nie był pewny, czy
podniósłby się z tego tak łatwo.
– Daj
spokój, teraz i tak najważniejsza jest decyzja komisji.
– Pani
dyrektor była bardzo zachwycona, inni też, więc sądzę, że będzie dobrze. No
dobra, ja spadam, muszę się przebrać. – Poklepała go po kolanie.
Zaskoczony
jej szybką ucieczką zrozumiał zachowanie koleżanki dopiero, kiedy zobaczył
zbliżającego się z wielkim uśmiechem Jonathana.
–
Wywiesili listę – poinformował chłopak.
– I? –
Wstał. Wszystkie mięśnie napięły się, a nerwy sięgnęły zenitu w oczekiwaniu na
werdykt.
– Wraz z
paroma innymi osobami otrzymałeś najwyższą ocenę i dodatkowo wyróżnienie.
Wszyscy zdali, a ty jesteś genialny.
Richie z
radości spontanicznie rzucił się na szyję Jonathana, ściskając go bardzo mocno.
Zaskoczony
młody mężczyzna w ostatniej chwili złapał równowagę, dzięki czemu nie padli na
podłogę, robiąc dla innych interesujące przedstawienie. Już mieli widzów,
szczególnie, że chłopak go nie puszczał, ale nie przejął się tym. Co więcej
objął Richiego jedną ręką, a drugą wczesał w jego jedwabiste włosy.
–
Doskonale się spisałeś, Richie. W nagrodę zapraszam cię dzisiaj na kolację.
Zdziwiony
chłopak odsunął się od Jonathana na tyle, żeby spojrzeć na niego.
–
Żartujesz sobie ze mnie? Kolacja? Nie, ty mówisz poważnie – dodał, widząc, co
mówią jego oczy.
– Już
zamówiłem stolik. – Przesunął ręką po plecach Richiego.
– A gdyby
wyniki okazały się złe?
– Nagroda
pocieszenia? Dobra, czyż… zaproszenie na randkę musi mieć jakiś inny powód poza
tym, że tego chcę? – Przytrzymał Richiego, gdy ugięły się pod chłopakiem nogi.
– Nie mdlej mi tu, ludzie patrzą.
Richie miał
gdzieś ludzi, bardziej interesowało go zaproszenie, które otrzymał.
– A… Ale…
– Zgodzisz
się czy nie? – Delikatnie pogłaskał jego policzek kostkami palców. To, co robił, w ogóle nie powinno mieć miejsca, ale nie potrafił dłużej
ze sobą walczyć. Widząc go podczas tańca, pamiętając, jak to jest trzymać to
smukłe ciało w ramionach, całować te nieporadne jeszcze usta, rozmawiać z nim,
przyglądać się uroczemu uśmiechowi, nie mógł się powstrzymać. To wszystko stało
się impulsem do zamówienia stolika w najbardziej romantycznej restauracji i
zaproszenia go na randkę.
– Ale
powiedziałeś, że…
– Zapomnij
o wszystkim, co wcześniej mówiłem. To jest nieaktualne. Wszystko się zmieniło,
mój śliczny. Długo mam czekać na odpowiedź? – Kątem oka widział coraz większe zbiegowisko
i chociaż dawno temu odepchnąłby od siebie chłopaka, jak robił to z Patrickiem,
obecnie już nigdy więcej nie zamierzał popełnić tych samych błędów, nawet
jeżeli ludzie mieliby go wyzywać. Strach już nie rządził jego życiem, a patrząc
na tą zaskoczoną i szczęśliwą twarz, chciał iść na przód. Pochylił się i
musnąwszy pięknie zarysowane usta Richiego, ponowił pytanie, szepcząc: –
Pójdziesz ze mną na randkę?
– Tak. –
Serce z radości prawie wyskoczyło mu z piersi. Zniknęły obawy, strach,
niepewność, ustępując miejsca bezgranicznemu szczęściu.
Wow
OdpowiedzUsuńWyraża więcej niż tysiąc słów xD ale się zgadzam. Wow
UsuńMam tak samo.. to mówi samo za siebie.
UsuńO jezu, Dżonatanie, co ty robisz! :D chyba będą z niego ludzie.
OdpowiedzUsuńRozdział miodzio.
Oh.. Jonathan uwielbiam cie :3 ale.. Tylko stolik? A jakiś pokój hotelowy? :p tak tak wiem, wszystko w swoim czasie :D
OdpowiedzUsuńJosh rusz te swoje zgrabne cztery litery do Alexa, proponuję panom małe co nieco na zgodę :3 :p
Seks nie rozwiazuje wszystkich problemow.
UsuńAle nikt tu nie mówi o rozwiązywaniu wszystkich problemów.
UsuńJak zawsze świetny rodział! :)
OdpowiedzUsuńOoouuu~ Rany, ale ten rozdział jest cudowny! Przeszłaś samą siebie! Naprawdę :)
OdpowiedzUsuńJohnny nareszcie się ogarnął i uświadomił sobie, że to nie jest "fascynacja tańcem" tylko fascynacja Richie'm :D No i pojawiło się troszkę więcej J i A :D Cudo! Tylko...jak ja wytrzymam czekanie na następny rozdział? ;-;
/A
Wspaniały rozdział
OdpowiedzUsuńJuz sie nie moge doczekać kolejnego
:))))
O rety, rety.
OdpowiedzUsuńJonny mi dzisiaj zaimponował.
Najpierw zajął się poważnie Alexem. Podoba mi się taki władczy i nieustępliwy. Prawdziwy facet.
A potem ta końcówka z Richiem.
Luano jestes moim geniuszem mówiłam Ci już? Po prostu nieodwołalnie cię uwielbiam!
nie da się inaczej.
Zdecydowanie najlepsza w swoim rodzaju i czekam na ciąg dalszy.
Oczywiście jeszcze tylko weekend aj szybko zleci.
posyłam buziaki;*
Teraz to już musi być tylko happy end :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Alex i jego ukochany w końcu się spotkają i porozmawiają, bo obaj znoszą źle rozłąkę.
Dużo weny :)
Pozdrawiam :)
Moja ulubiona para to Richie i Jonathan <3 Aww mam nadzieję, że nie będą mieli już żadnych nieprzyjemności x3 Serio ich lubie najbardziej, Alexa i Josha też lubie, ale mniej ;D A w sumie to chyba mój pierwszy kom u cb xD Czytałam wszystkie opo jak są na tym blogu i wszystkie kocham *w* Najbardziej ,,Jedna łza". Czytałam to naprawdę dawno i dalej pamiętam wszystko :3 Ale teraz to weszło na mój nr. 1 ^^ Czasami jak na mnie sceny są zbyt cukrowe albo mało realne, ale taki typ opowiadań kocham >w< Ja chce już przeczytać dalej ;w;
OdpowiedzUsuńJesteś okropna żeby w takiej chwili przerwać; ( ale już niedługo rozdział
OdpowiedzUsuńczy po skończeniu publikowania "W Sidłach Miłości" zaczniesz publikować "Znalezione na strychu"??
OdpowiedzUsuń"Znalezione na strychu" jak i cała seria "Obrazów miłości" nigdy nie będzie publikowana na blogu. Na pewno publikowany będzie "Buntownik". Może jakiś inny tekst w przyszłości, który nie będzie dotyczył wspomnianej serii.
UsuńHej,
OdpowiedzUsuńpięknie, Joshua też cierpi, Richie och pięknie zatańczyłi ta randka, Jonathan już przyznaje się do uczuć...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia