3 kwietnia 2016

W sidłach miłości - Rozdział 35



Dziękuję za komentarze. :)
Do końca tego tomu pozostało siedem rozdziałów. :)
 
Z pomocą pani woźnej Casey przygotował wiadro wody, mopa i wszystko to, co będzie mu potrzebne do posprzątania klasy. Już chyba wolał to niż siedzenie w jednej ławce z tym pyskującym mu Emo czymś. Kto spłodził takie coś i daje kasę na szkołę, i karmi? Współczuł tym ludziom, że musieli przebywać z nim dwadzieścia cztery godziny na dobę, bo on jednej nie mógł wytrzymać.
Zapakował na specjalny wózek jeszcze kilka detergentów i zapytał się woźnej, jedynej osoby, którą w tej szkole szanował za to, że wpuszczała go do szkoły, kiedy przyjeżdżał za wcześnie:
– To wszystko, psze pani?
– Tylko nie zapomnij porządnie umyć tablicy. O, no i jeszcze okna. Zresztą twój kolega obiecał, że to zrobi.
– Kolega? – Poprawił plecak wiszący mu na ramieniu. Złe przeczucia zaczęły się po nim wspinać. Jaki znów kolega? Czyżby Stark lub Kozetzky zechcieli mu pomóc? Bardzo w to wątpił.
– Taki wysoki jak ty, ale bardzo szczupły, z kolczykiem w brwi. O, ma na nazwisko Whitener. Pamiętam, bo moja siostra po mężu tak się nazywa. Chyba ma na imię JD. Tak się przedstawił. Zresztą co ja tam wiem. – Machnęła ręką. – Pełno was tutaj, że głowa mała.
Życie nie może mu dodatkowo zrobić czegoś takiego. To byłoby już okrutne. Prowadząc przed sobą wózek, powlókł się w stronę wyznaczonej mu do posprzątania klasy. Zajrzał przez szybkę, ale nikogo nie zobaczył. Wzruszywszy ramionami, wszedł do środka i stanął jak wryty. No szlag, jednak go pokarało.
– Jesteś wreszcie. Ile mam czekać na to, by mi ktoś pomógł przestawić te stoliki – marudził JD, siedząc na jednym z wymienionych przez siebie mebli, paląc w najlepsze papierosa i wymachując nogami w powietrzu.
– Znowu ty.
– Spodziewałeś się Świętego Mikołaja?
– Na pewno nie ciebie – prychnął Casey, kładąc swój plecak na biurku nauczyciela i zaciągając wózek na środek klasy. Sądził, że raz na zawsze pozbył się tego chłoptasia, a tu okazuje się, że kolejną godzinę lub dwie, jeżeli się nie wyrobią, ma z nim spędzić. – To chyba jakiś koszmar. Ciebie tu nie ma.
– Ha. Chciałbyś. To ja w całej swojej odsłonie. – Zeskoczył ze stolika i zgasił papierosa w doniczce z kwitnącym na czerwono kwiatkiem. Później wyrzucił peta przez okno. – Twój koszmar.
– Umiesz chociaż sprzątać? – zapytał zapaśnik, rozglądając się po klasie. Po lekcjach prawie w każdej sali zostawał syf i on miał to sprzątać. Mógł się założyć, że pod blatami znajdzie przyklejone gumy do żucia. Skrzywił się na samą myśl. Może i dobrze, że ten Emo tu był. – Hej, Emo…
– Nie jestem Emo, zapamiętaj to sobie, bezmózgi mięśniaku – wszedł mu w słowo JD. To, że ubierał się na czarno, czasami lubił pomalować sobie oczy czarną kredką i paznokcie lakierem o tym samym kolorze, nie oznaczało, że należał do jakiejś tam subkultury czy coś. Stereotypy doprowadzały go do szału.
– Bo co mi zrobisz? – warknął Casey.
– Ty to masz za dużo testosteronu, chłopie, zluzuj, bo ci żyłka pęknie. – Wyjął z kieszeni kolejnego papierosa i zapalił.
– Musisz palić?
– Przypominam sobie, za co tu z tobą siedzę. – Przełożył papierosa do prawego kącika ust i zaczął przeglądać rzeczy na wózku.
– Przypominasz? – spytał zaciekawiony.
– Często łapią mnie na paleniu w szkole i ląduję w kozie lub tutaj, ewentualnie obie kary z chęcią są mi wlepiane. Fajnie, nie?
– Idiota.
JD przewrócił oczami, biorąc płyn do mycia okien oraz dwie szmatki.
– Jest ciekawie. Pomożesz mi przestawić te stoliki czy sam mam je ciągnąć pod okna?
– Po co? – zapytał naburmuszony niczym małe dziecko Casey.
– A na czym stanę, żeby umyć te oszklone dziury w ścianie? Nic nie kapujesz czy jak?
– Obrażaj mnie, to pożałujesz.
– Powiedziałem ci już, że się ciebie nie boję.
– Emowaty i głupi – burknął pod nosem Casey, podchodząc do jednego ze stolików. Wszystkie w tej klasie stały oddalone od okien, aby było przejście do regałów stojących z tyłu sali.
– Tępy palant – odparł, uśmiechając się najsłodziej jak potrafił JD, w dalszym ciągu z lubością popalając papierosa.
Casey miał ochotę walić głową w ścianę. Nie wiedział, co miał robić z tym dziwakiem, który mu się odszczekiwał i, najgorsze, nic a nic się go nie bał.
– To ja pójdę umyć tablice i zrobię porządek z podłogami – powiedział, kiedy ustawił ostatni stolik tam, gdzie cudak chciał. Wolał już czymś się zająć niż prowadzić z nim pogaduszki, bo inaczej krew go zaleje.
– Dobra. Pozbądź się jeszcze tych gum.
– Chcesz w dziub?
– Lecz się, chłopie. Agresję czuć z ciebie na mile. Nie masz jej gdzie wyładować czy co?
Nie odpowiedział i nie odpowie. Postanowił po prostu nie gadać z tym czymś i już!
– Co znów? Usta ci ktoś zasznurował? Nie można z ludźmi normalnie pogadać. – JD spojrzał na etykietę przyklejoną do butelki. – Tu pisze, że nie ma być mazaków czy czegoś tam jeszcze. Przetrzeć i ma być. Próbujemy. – Spryskał szybę płynem.
– Stul dziub!
– O, potrafisz mówić, brawo. – Energicznie pocierał szmatką szklaną taflę.
– Jakie to szczęście, że najdalej za tydzień się ciebie pozbędę.
– Nie ciesz się zawczasu. Często mam kary, bo często przyłapują mnie na paleniu. Pewnie spędzimy ze sobą trochę czasu.
– To jest chore, normalnie chore – mruczał do siebie Casey, wykręcając mopa i idąc na drugi koniec klasy, byle jak najdalej od swojego towarzysza niedoli. Jeszcze bardziej zazdrościł swoim kumplom. Zresztą oni pewnie już posprzątali salę gimnastyczną i poszli do domu lub, co gorsza, na miasto. Zerknął na JD. Chłopak wycierał szybę i śpiewał. Pokiwał głową z rezygnacją. Gdyby wiedział, że gnojenie blondasa zmusi go do przebywania z tym czubkiem, to trzymałby się od niego z daleka, ale było już za późno. Niestety.

* * *

Richie i Alex wyjątkowo mający dzisiaj zajęcia do późna wyszli z ostatniej lekcji. Jednak ciemnowłosy chłopak zamiast udać się do wyjścia faktycznie zamierzał zrealizować swój plan. Richie próbował wyperswadować mu pomysł zrobienia zdjęcia sprzątającemu McPhersonowi, tłumacząc, że to się źle skończy. Niestety uparty Alex trwał przy swoim i głupio się uśmiechał. Szybko zorientowali się, w której klasie zastaną nielubianego chłopaka i podchodząc do drzwi, Alexander wyjął telefon. Zajrzał przez szybkę i brwi podjechały mu do góry.
– Richie, wiedziałeś, że ten kretyn ma szlaban z JD Whitenerem?
– Nie gadaj. – Sam popędzany ciekawością zerknął do wnętrza klasy. – Chyba obaj nie bardzo są zadowoleni z obecności drugiego.
– No co ty, JD się dobrze bawi. To Casey wygląda, jakby połknął coś obrzydliwego.
– On wie, że JD jest gejem?
– Chyba nie. Whitener się z tym nie obnosi jak ty – powiedział żartobliwie Alex, za co dostał kuksańca pod żebra. Zaraz jednak musieli się schować, bo Casey, jakby coś usłyszawszy, odwrócił się w stronę drzwi. – Spadamy – zajęczał z powodu utracenia okazji do umieszczenia fotki na Facebooku i ośmieszenia swojego wroga.
Ukryli się za rogiem i zaczęli śmiać.
– McPherson przebywa w jednym pomieszczeniu sam na sam z pedałem i nawet o tym nie wie.
– Złotko, gdyby wiedział, to zwiałby stamtąd, bo bez swoich koleżków jest taki malutki. – Zbliżył do siebie kciuk i palec wskazujący, zostawiając pomiędzy nimi maleńką lukę. – Raczej nie sądzę, żeby uderzył JD. Chłopak poradziłby sobie z nim. Podobno trenuje samoobronę lub karate czy cosik tam. – Nie mieli do czynienia z Whitenerem, ale poza szkołą widywali go czasami w klubach gejowskich, do których, z tego co wiedzieli, z racji wieku wchodził dzięki różnym znajomościom lub na fałszywy dowód. Słyszeli, że miał też nieciekawe życie, a szczególnie rodzinę. Mimo tego posiadał niesamowity talent wokalny, dzięki któremu zdobył stypendium i miejsce w liceum artystycznym, o co bardzo starała się jego ciotka. Do tego nikomu nie wchodził w drogę, a jeżeli ktoś mu nadepnął na odcisk, podobno miał przechlapane. Z drugiej strony Alex wiedział, że plotki roznoszą się łatwo i często w nich z prawdy nie ma nic.
– Ja już mam ochotę zniknąć ze szkoły. Na geografii ledwie wyrobiłem. Do tego Jonathan, który musiał wracać do domu, przecież nie będzie mnie pilnował, bo sobie na to nie pozwolę, ciągle do mnie pisze, czy nie zapomniałem o lekach. Jeszcze ja dostanę szlaban za nadmierne używanie komórki.
– I tak przymykają na to oko. Chodź, idziemy na pizzę. Muszę jakoś załagodzić ból utraty tak wspaniałego zdjęcia.
– Marudzisz. Lepiej opowiedz mi, jak było z Joshem.
– Dobra, ale przy jedzonku. Leki zażyłeś?
– Kolejny. – Przewrócił oczami. – Tak, tatusiu, leki zjadłem, przez to czuję się taki ogłupiały i senny. – Poszli wzdłuż korytarza w kierunku klatki schodowej. W szkole o tej porze została już tylko garstka osób, głównie tych, którzy uczą się po południu lub mają zajęcia z gry na instrumentach. – Sądzisz, że JD powie McPhersonowi o sobie?
– Coś ty. Chłopak jest odważny, ale żeby wyjawić ot tak taką prawdę homofobowi musiałby być ryzykantem.
* * *

– Nie ma nikogo. Przysiągłbym, że kogoś słyszałem – powiedział Casey, jeszcze raz rozglądając się po pustym korytarzu.
– Nie dość, że bezmózgi mięśniak, to jeszcze ma zwidy. – JD klapnął sobie na ławkę, obserwując swojego towarzysza spod przymrużonych powiek.
– Grabisz sobie, Emo – warknął Casey.
JD zeskoczył ze stolika i sprężystym krokiem podszedł do starszego chłopaka, sycząc mu prosto w twarz, co nie było trudne, bo mimo różniącej ich budowy ciała byli tego samego wzrostu:
– Nie. Jestem. Emo. I zapamiętaj to sobie raz na zawsze, dupku.
– Złaź mi z drogi. – Z chęcią przywaliłby mu, ale nie chciał mieć kolejnych kłopotów. Ominął żywą przeszkodę, chcąc dokończyć to cholerne sprzątanie i pozbyć się z oczu gównianego towarzystwa.
– Ojej, jakiś ty ważny. Może, panie ważniaku, pomożesz mi ustawić stoły na miejsce, a potem się rozstaniemy... Do jutra oczywiście.
– Nie mam zamiaru ci pomagać, zadawać się z tobą i gadać. Jeszcze jedno słowo i ci przefasonuję buźkę. Chirurg plastyczny nie będzie ci potrzebny. Przeróbkę zrobię za darmo, dla swojej przyjemności, dziwadełko.
– Wiesz co? Ty to chyba jesteś taki agresywny, bo ci brak porządnego pieprzenia. Te twoje panienki, z którymi się prowadzasz, ci nie dają czy twój malutki przyjaciel nie staje na wysokości zadania? – prowokował go.
Coś w Caseyu pękło. Zawarczał niczym niedźwiedź, rzucając się na chłopaka. Popchnął go, ale w ostatniej chwili przed upadkiem JD złapał się go i obaj polecieli na podłogę, przewracając przy tym wiadro z wodą i krzesło.
Zaskoczony JD uderzył plecami o twarde deski i skrzywdził się, czując wszechogarniający ból, ale nie mógł nawet sekundy poświęcić na myślenie o tym, gdyż musiał blokować ciosy siedzącego na nim Caseya.
– Co, trafiłem w sedno? Nie staje ci? Impotencja w tym wieku? – Odwrócił twarz, unikając pięści silniejszego chłopaka. Już miał wykonać znany mu z lekcji samoobrony chwyt, kiedy ostry, kobiecy głos wdarł się do jego uszu, a w tym samym czasie McPherson przestał go okładać.
– Powtarzam jeszcze raz i więcej nie będę! Casey, załaź z niego, bo wylecisz ze szkoły w trybie natychmiastowym! – wrzasnęła dyrektorka.
Casey, ciągle się gotując, zacisnął pięść nad twarzą leżącego pod nim JD.
– Masz szczęście...
– McPherson!
Wystarczyło tylko jedno słowo, a zostawił w spokoju młodszego chłopaka i podniósłszy się, spojrzał na wściekłą dyrektorkę.
– Nie wiem, co mam z tobą zrobić. Twoje zachowanie... – zaczęła kobieta.
– Proszę pani, to moja wina – oznajmił JD, wstając i otrzepując ubrania, chociaż to na niewiele się zdało, bo i tak był cały mokry, a do tego śmierdzący płynem do mycia podłóg. – Chciałem, żeby pokazał mi kilka chwytów zapaśniczych, a ja jemu zaprezentowałem parę sztuczek z samoobrony i tak to się wymknęło spod kontroli – skłamał otwarcie, samemu nie wiedząc, po co to robi. – A wiadro przez przypadek przewróciliśmy. Zaraz tu posprzątamy.
Casey gapił się na JD szeroko otwartymi oczami. Nie wierzył, że ten dziwak, któremu chciał przemodelować twarz, go broni. Naprawdę ten chłopak nie był za normalny. Faktycznie powinien trzymać się od niego z daleka.
– JD, z ciebie jest też niezłe ziółko, więc za bardzo nie ufam twoim słowom, wiem, co widziałam.
– Pani dyrektor, ja przecież nie kłamię. – Położył rękę na sercu.
– Tak, na pewno. Casey, dostajesz ostatnią szansę. Jeżeli jeszcze raz przyłapię cię na takim numerze lub dowiem się czegokolwiek złego na twój temat, wylatujesz ze szkoły i twój wujek nie ubłaga rady o pozostawienie cię tu warunkowo. – Odwróciła się, chcąc wyjść, ale przypomniawszy sobie coś, rzekła: – Warunkiem pozostania w szkole jest też to, że podciągniesz oceny wyżej. Przykro mi to stwierdzić, ale już sama twoja średnia, a wierz mi, że dziecko z przedszkola miałoby lepszą, uprawnia mnie do wyrzucenia cię choćby z drużyny. Kiepska średnia oznacza koniec z zawodami i karierą sportowca. Lepiej znajdź sobie korepetytora. JD jest geniuszem z matematyki, proponuję jego.
Szczęka mu opadła, a wredny uśmieszek Emo czegoś znów podniósł mu ciśnienie. Ostatkiem sił zapanował nad sobą.
– Pani dyrektor, z przyjemnością nauczę go tego i owego – oznajmił z pewnością w głosie JD.
– Wspaniale. Posprzątajcie tutaj i Casey, odwieź kolegę do domu. Przez ciebie jest cały mokry, a na dworze panuje ziąb jak nie wiem.
– Ja co?
  Słyszałeś panią. Teraz nawet po skończeniu szlabanu jesteś do mnie przywiązany – dodał młodszy chłopak, kiedy zostali sami. – I spoko, nie jesteś mi nic winien za to, że uratowałem ci tyłek. Podoba mi się czas spędzony z tobą, więc zrobiłem to dla siebie. Lubię cię wkurwiać.
– Stul dziub. I nie myśl, że odwiozę cię do domu.
– Ale pomożesz mi posprzątać. – JD schylił się po wiadro i jęknął, opadając na kolana. Zapomniał o durnym kręgosłupie.
– Co ci?
– To, że mam małe problemy z kręgosłupem przez to twoje zagranie, ale dzięki, że się martwisz. – Podniósł się, powoli prostując.
– Nie martwię, po prostu nie chcę, żebyś mi tu kojfnął.
– Taa, jak zwykle miły, taki na ranę przyłóż.
– Nie zależy mi na tobie, ale na tym, żebym nie musiał dotykać trupa. Zresztą, pierdolę to. – Kopnął wiadro. – Sam to posprzątaj, ja już skończyłem. – Wziął swój plecak i nie czekając na nic, wyszedł z klasy.
JD z rezygnacją pokręcił głową, zabierając się za zebranie z podłogi wody i już krzywiąc się, że będzie musiał sam poustawiać ławki, zetrzeć z nich brud. W dodatku jak na złość na dworze właśnie zaczęło padać, uświetniając mu przyszły powrót do domu. Jak coś się wali to wszystko na raz.

* * *

Pizzeria, do której udali się Alex z Richiem, mieściła się niedaleko szkoły i była przytulnym zakątkiem odwiedzanym przez tutejszą młodzież. Dzięki niewygórowanym cenom oraz smacznemu pożywieniu wieczorami zawsze były tłumy. Na szczęście dochodziło dopiero popołudnie i klienci dopiero przybywali, dzięki czemu pozostało jeszcze dużo wolnych miejsc. Obaj zajęli lożę w drugim końcu sali, żeby móc w spokoju porozmawiać. Zamówienie przyjął kelner z miną mówiącą, że ma wszystko gdzieś i chce stąd sobie pójść, a obsługuje ich, bo musi. Czekając na pizzę, popijali colę z wysokich, wąskich szklanek.
– Ty i wiesz kto, jesteście tak serio razem? – Cały dzień nie za bardzo mieli czas, żeby w spokoju porozmawiać i, pomimo że Richie domyślał się wszystkiego, wolał wypytać przyjaciela o szczegóły.
– Tak. Wieczór był fantastyczny. Kochaliśmy się, rozmawialiśmy, wiesz, tak jakoś inaczej. Nie wytłumaczę ci tego, bo sam nie wiem jak to zrobić. I on w ogóle patrzył wczoraj tak na mnie, że ciarki po mnie przechodziły.
– To znaczy jak? – Oparł łokcie na stoliku, pochylając się nieznacznie do przyjaciela.
– Nie chodzi o pożądanie, tak było wcześniej. Teraz też jest, ale on patrzy tak, jakbym był dla niego całym światem – zamilkł, kiedy przyniesiono ich zamówienie. Podziękował wiecznie niezadowolonemu kelnerowi i wziął kawałek pizzy, od razu się w nią wgryzając. Dopiero gdy przełknął, poczuł, jak bardzo tego potrzebował.
– No dobra, super, ale co z wiesz czym? – zapytał Richie, gdy przełknął.
– Czeka nas kilka miesięcy ukrywania się, ale damy radę. Czuję, że nam się uda. – Dokończył swój kawałek i zabrał się za drugi. – Słuchaj, jest sprawa. – Popił colą.
– No?
– Dom babci i dziadka stoi pusty, chcę w ten weekend pojechać tam z nim, ale zamierzam zabrać też ciebie i mojego brata. Co ty na to? – Otarł usta serwetką, co od dzieciństwa wpajała mu mama, bo miał zwyczaj wycierania ust w przedramię, a co za tym szło często w ubranie.
Richie westchnął, nadymając policzki i powoli wypuszczając powietrze.
– Spoko, nie mam nic przeciw, chociaż to trochę dziwne z powodu wiesz kogo.
– Za kilka miechów już nie będzie twoim nauczycielem, więc wyluzuj.
– Okej, ale nie może to być za dwa tygodnie?
Alex już miał zapytać dlaczego, gdy dotarło do niego, o co chodzi. Przyjaciel naprawdę musiał przeżywać to, że nie wystartuje w konkursie. Sam na jego miejscu chciałby się wtedy stąd wynieść.
– W porzo, dla mnie to bez różnicy. – Przeniósł spojrzenie z Richiego na wchodzącą do pizzerii postać. – Jego tu brakowało.
Richie zmarszczył brwi i obejrzał się. Do sali coraz bardziej zapełniającej się ludźmi wszedł McPherson z ponurą miną. Chłopak rozejrzał się, ale gdy ich zobaczył, pokręcił głową i usiadł przy barze, tyłem do nich. Zamówił coś i ani razu się na nich nie obejrzał.
– Cóż, to publiczne miejsce, nawet tacy jak on mogą tu przychodzić – rzekł Richie, prostując się. Wziął kawałek pizzy, ale czując się już pełen, zjadł tylko połowę.
– Chcesz wyjść?
– Po co? Nie mam traumy. Mogę przebywać z nim w jednym pomieszczeniu. Wyluzuj, Alex. Lepiej mi opowiedz, jak sobie wyobrażasz ten wypad?
– Normalnie, no. Nic nie planuję, bo plany zawsze szlag trafia. Szkoda, że już idzie do zimy, ale też będzie super. Muszę tylko się upewnić, czy piec tam działa, ale to wypytam taty, był tam ostatnio. Ze względu na wiesz kogo, nie możemy nikogo więcej zabrać.
– No spoko, nasza czwórka to i tak tłum. Zapytam Johnny’ego, czy pojedzie. – Zerknął przez ramię na Caseya, który z wielkim kubkiem kawy wychodził właśnie z pizzerii. Wpadło mu do głowy, co byłoby, gdyby nagle się okazało, że McPherson jest gejem albo że on i JD kręcą ze sobą. Powiedział o tym Alexowi.
– No weź. – Skrzywił się. – On i JD? Jeżeli tak by się stało, to okazałoby się, że świat przewrócił się do góry nogami.
– Nigdy nie mów nigdy. Idziemy? – Wstał, biorąc swój plecak zdrową ręką.
– Nom. Tylko jeszcze zapłacę i zmykamy. Muszę nadrobić wszystkie lekcje, z których się zmyłem.
– Ja też, tylko zwiałem z nich zupełnie inaczej. Zapłacę.
– Dziś moja kolej, ty to robiłeś przecież przed pobytem w szpitalu, a od tamtej pory nie wychodziliśmy. – Wyjął portfel z kieszeni. – Może pouczymy się razem?
– Eee. – Richie podrapał się zakłopotany po nosie. – Johnny ma dzisiaj przyjść, wieczorem. Pomoże mi. – Zarumienił się.
– Spoko. – Poczochrał przyjaciela po głowie, uśmiechając się pod nosem. – Wiesz co?
– Hm?
– Jeżeli Jonathan, tak broniący się przed uczuciem do ciebie, jest z tobą, to chyba wszystko jest możliwe. Ale Casey i JD? Nie. Ten pierwszy musiałby być gejem, a jak wiemy, nie jest nim. Chociaż… E nie. Niemożliwe.
Richie nauczył się, że nigdy nie można być pewnym tego, że coś jest niemożliwe, bo kto wie, co los każdemu szykuje. Nie odpowiedział. Uśmiechnął się tylko do przyjaciela. Przypomniał sobie, że przy okazji chciał z nim porozmawiać o tym, jak Alex go potraktował, i znów wypadło mu to z głowy. Wzruszył ramionami, widocznie tak ma być, czasami po prostu nie warto rozdrapywać starych ran.
– Znów pada – jęknął. Nie lubił deszczu.
– Nie marudź. Mamy samochód. Kiedy wybierasz się na prawo jazdy?
– Nie wiem. Na razie o tym nie myślę.
– Bo bujasz w obłokach.
Richie przygryzł dolną wargę i pokiwał głową. Bujał i to jak, a przez to nie mógł doczekać się dzisiejszego wieczoru.

15 komentarzy:

  1. Jestem pewny, że polubię tą nową parę
    M.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie podoba mi sie juz watek Casey'a i JD. Czuje juz, ze oboje beda razem. Oczywiscie Casey okaze sie ukrytym gejem, JD sie w nim zakocha - zbyt popularny watek w opowiadaniach, zeby na niego nie wpasc. Czyzby historia Jonathana i Richiego sie lubila powtarzac, ale zmieniaja sie nam tylko bohaterowie?
    W koncu zostalo tylko 7 rozdzialow, wiec szczerze nie przewiduje niczego innego. Jak na poczatku uwazalem, ze opowiadanie jest fajne, tak teraz zmieniam powoli zdanie. No ale, nie bede zawczasu stawial surowej oceny. Przeciez jeszcze opowiadanie sie nie skonczylo.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do końca tomu może 7 rozdziałów, ale dalszy ciąg jest w 2 i kolejnym tomie. Wszystko to ciągłość, także do końca pozostało jeszcze dużo rozdziałów.

      Usuń
  3. Uwielbiam JD :D Już w zeszłym rozdziale zapałałam do niego sympatią, ale teraz staje się powoli moim ulubionym bohaterem (tuż obok Alexa), jest genialny :)
    Rozdział wyszedł jak zwykle super, przez cały czas jak czytałam siedziałam uśmiechnięta od ucha do ucha ;D
    Mam w głowie tylko to, że nie chcę, żeby to opowiadanie kiedykolwiek się kończyło, ale jednocześnie chciałabym przeczytać już ostatni rozdział... Meehh... No nic :) zostało mi teraz czekać kilka dni do następnego rozdziału :3
    /A

    OdpowiedzUsuń
  4. Mała podpowiedź, Luano - poprawna forma to"dziób" a nie "dziub". A nowa para to powtórka z rozrywki - zupełnie jak w szkolnym prześladowcy czy 2 części tylko ty...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akurat ten "dziub" to raczej moja wina, a nie Luany... cholera jasna, gdzie ja miałam oczy, to nie wiem. :O
      Tylko zastanawiam się, w jaki sposób Ty i Damiann jesteście w stanie ocenić wątek, który jeszcze się nawet nie rozkręcił... on się właściwie ledwo zaczął. A czy będzie taki sam jak tamte, to się okaże. Chyba lepiej będzie dopiero wtedy go oceniać, bo mimo że zaczyna się w podobny sposób, to kto wie, co będzie dalej.
      To ja idę walić głową w słownik... >.<

      Usuń
    2. Nie trzeba czekac do konca opowiadanie by wiedziec, jak sie rozkreci watek JD i C. To widac.

      Usuń
  5. I jestem!
    Rety kochana czyżbym miała racje?
    JD i Casey? To może być ciekawe połączenie.
    Czyżby świat miał stanąć na głowie?
    I jeszcze Richie.
    Jest wyraźnie zakochany w Jonnie ;) I ze wzajemnością.
    Czyżby się szykowała jakaś długa noc?
    Kto wie.... Całe szczęście iż to jest tylko kilka dni do rozdziału.
    Już nie mogę się doczekać.
    Pozdrawiam mocno!

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak zawsze świetny rozdział :) Bardzo ciekawi mnie wątek JD i Caseya.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja już nie mogę się doczekać, kiedy Alex skończy szkołę, bo ten związek jest cudowny, no ALE... jednak z nauczycielem. Nie podoba mi się, a jak lubię Josha. Dawaj, autorko, niech będą razem, ale nie jako nauczyciel-uczeń :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz cos do nauczyciela i ucznia?!? Ja mam tylko wtedy kiedy uczen ma ponizej 18 xD

      Usuń
    2. W sumie masz rację - to opowiadanie, więc nie powinnam mieć :D

      Usuń
  8. Luano mam pytanie
    Czy opowiadanie Buntownik będzie publikowane na blogu?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, będzie. Zastanawiam się tylko kiedy zacząć go wrzucać. Prawdopodobnie będzie on dodawany na zmianę z trzecim tomem Sideł. Z tymże wtedy Sidła będą publikowane raz w tygodniu. Ale to się jeszcze nad tym zastanawiam. Równie dobrze mogę go dodać wcześniej. Ale tak czy owak na pewno będzie publikowany na blogu. :)

      Usuń
    2. Hej,
      postać Jd mnie ciekawi, uwiebia go denerwować, szkoda, że nie udało się zrobić tego zdjęcia...
      Dużo weny życzę...
      Pozdrawiam serdecznie Basia

      Usuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz. :)