27 marca 2016

W sidłach miłości - Rozdział 33

Dziękuję za komentarze. :) Niektórym z Was udało się przeczytać ten rozdział kilka dni wcześniej, kiedy to wstawił się nie ten co trzeba i nie tego dnia, kiedy powinien.




Obudził się zdezorientowany. Musiał znów zasnąć przez ten ból głowy. Lekarz powiedział mu, że będą się one zdarzać, ale nie wspomniał o ich sile. Na szczęście z czasem efekty wstrząśnienia mózgu miną, a on powróci do normalnego życia. Dobrze chociaż, że nie miał mdłości. Rzucił okiem na zegarek i skrzywił się. Druga po południu, a on w najlepsze wyleguje się w łóżku zamiast wyjść gdzieś na miasto przy niedzieli.
Wstał, zakładając na stopy kapcie i poprawiwszy trochę zmięte ubranie, podreptał do kuchni, drapiąc się po głowie i ziewając. Zastał w niej dwóch nieopuszczających go w ostatnich dniach chłopaków, spierających się nad dodaniem jakiejś przyprawy do czegoś, co gotowało się na kuchence gazowej i niesamowicie pachniało, budząc jego żołądek. Usiadł przy stole i podpierając brodę na ręce, zaczął przyglądać się im zaspanym wzrokiem. Zaaferowani rozmową nie zauważyli jego obecności.
– Słuchaj, ja tu gotuję, umiem to robić, ty nie masz o tym zielonego pojęcia, bo twój mały móżdżek nie może zapamiętać podstawowych przepisów – powiedział Jonathan.
– Akurat umiem zrobić lecho i dodałbym do niego więcej papryki w proszku – odparł Alex.
– Nie, bo jest ostra, miałeś kupić słodką. Richiemu nie wolno jeść na razie nic ostrego.
– Lubię ostre. – Chłopak zwrócił na siebie ich uwagę.
– O, co tu robisz? – spytał Jonathan.
– Mieszkam? – Richie uniósł brwi. – Poszedłem się zdrzemnąć, wracam i zamiast taty zastaję was. – Poprawił swoje zapewnie sterczące po drzemce włosy.
– Odpocząłeś? – zapytał z troską Johnny.
– Twój tata poszedł do pracy, a my gotujemy ci obiad – rzekł Alex.
– Ja gotuję, ty przeszkadzasz.
– Stop, chłopaki, myślę, że coś wam kipi. – Roześmiał się, kiedy obaj rzucili się, by ratować obiad. Tak było od trzech dni. Wrócił do domu ze szpitala i nie mógł opędzić się od opiekunów. Na całe szczęście nadmierna opieka nie denerwowała go, tylko bawiła, a i chętnie z niej korzystał. Przez głupią rękę nie mógł nawet sobie obrać jabłka, a tu wystarczyło słowo i miał je pokrojone na cząstki. Najbardziej to wykorzystywał Alexa za ten jego wybryk. Swojego chłopaka oszczędzał. Nadal dziwnie mu było nazywać Johnny’ego „swoim chłopakiem”. W sumie przez to wszystko do tej pory nawet nie byli dłużej sami, żeby mogli porozmawiać, oswoić się ze sobą. Nieliczne chwile sam na sam on przesypiał, ciągle zmęczony po szpitalu. Kiedy nie spał, wciąż ktoś go odwiedzał i nie miał kiedy przyzwyczaić się do myśli, że ma chłopaka, i to tego, o którym marzył przez trzy lata, wypłakując nocami oczy, tęskniąc za czymś, czego nie znał i nie mając szans na to. Tymczasem jutro minie tydzień, odkąd są razem. Szkoda, że nie miał czasu się tym nacieszyć, ale nie narzekał, bo mimo małych niedogodności był szczęśliwy.
– Oddałbym majątek za twoje myśli.
Prawie podskoczył, słysząc szept przy swoim uchu. Johnny objął go ręką wokół szyi, całując w skroń. Uwielbiał takie gesty, tak wiele mówiły, więcej niż słowa. Nie umknął mu przy tym wyraz twarzy Alexa. Przyjaciel nie był zawstydzony ich bliskością, tylko zwyczajnie smutny. Richie przejęty sobą zapomniał o cierpieniu Alexa. Mieli porozmawiać, a do tej pory i to się nie udało. Powinien niedzielne popołudnie poświecić dla nich obu, tak bliskich mu ludzi, ale chyba przyjaciel tego bardziej potrzebuje.
– Alex, w porządku?
– W miarę możliwości. Spoko, trzymam się. – Odwrócił się w stronę garnka i zamieszał w nim.
– Wiesz, że możemy pogadać.
– Po obiedzie, dobrze?
– Super. Johnny, zostawisz nas później samych, co?
– Muszę?
– Tak.
– To dam wam godzinę, ale później jesteś mój.
– W porzo.
– Tępaku, ta cukinia się chyba rozgotuje – poinformował grzecznie swojego brata Alex, wgapiając się w mieszaninę cukinii z papryką i pomidorami. Aż sobie przypomniał, jak robił lecho z Joshem. Mężczyzna dodawał bardzo dużo papryki w proszku, ostrej. Znów chciałby móc być przy nim, ale nie jako uczeń. W piątek poszedł do szkoły, ale zwiał z angielskiego, a do tego robił wszystko, żeby nie spotkać na korytarzu byłego kochanka. Z tego co wiedział, to Josh zajmował się sprawą Caseya McPhersona i reszty, przerwy spędzając z panią dyrektor lub w pokoju nauczycielskim, więc nie włóczył się po korytarzach. Tak bardzo chciał, żeby ta trójka została wyrzucona ze szkoły, ale to były tylko głupie marzenia.
– ... talerze na stół?
– Co? – zapytał zdezorientowany.
– Położysz talerze na stół? – powtórzył Johnny.
– Taa. Rich, gdzie trzymacie talerze?
– Sam to zrobię. – Richie wstał, żeby im pomóc, ale zaraz usiadł ponownie, spostrzegając ich wzrok. – No chyba nie myślicie, że będę tak tylko siedział? Myślicie –  odpowiedział sam sobie ponownie, opierając brodę na dłoni. – Talerze są tam gdzie zwykle, sklerotyku.
– A racja. Nie ogarniam coś dzisiaj – mruknął do siebie Alexander, wyjmując z szafki porcelanę i kładąc na stole. Zaraz do niej dołączyły łyżki i koszyczek z chlebem.
– Słońce, pamiętasz, że nie wolno ci nic robić. Nawet nie rozumiem, dlaczego chcesz już wracać do szkoły. Lekarz chciał ci dać jeszcze ten tydzień wolnego, ale ty się uparłeś jak osioł – mówił Johnny, nakładając potrawę na talerz i podsuwając ją swojemu chłopakowi.
– Bo czuję się dobrze, a nie zamierzam mieć później zaległości. – Sięgnął po łyżkę i kromkę chleba, zabierając się od razu za jedzenie.
– To dlaczego bolała cię głowa i poszedłeś się zdrzemnąć?
– Bóle będą ustępować, w najgorszym razie to potrwa kilka miesięcy. Nadgarstek też wydobrzeje. Muszę chodzić do szkoły. Szkoda, że przez kilka tygodni nie będę mógł tańczyć. – To go dobijało, ale powtarzał sobie, że mogło być gorzej. Gdyby się połamał, mógłby pożegnać się z tym, co kochał, na długie miesiące lub nawet na zawsze. – Przez to wszystko przepadnie mi konkurs. To już tylko dwa tygodnie i nie mogę do niego przystąpić. Będę musiał przechodzić przez rekrutację i do tego zdać każdy z ich egzaminów. Poza tym muszę trenować.
– Dasz sobie radę we wszystkim. Jesteś w tym dobry.
– Johnny, sam tańczyłeś, jeden dzień bez treningu... – nie dokończył, nie musiał, ponieważ jego chłopak doskonale znał te realia.
– Richie, nic nie jest warte utraty zdrowia. Pamiętaj o tym.
– Wiem, ale i tak... – Zaczął grzebać łyżką w potrawie, odechciało mu się jeść.
Jonathan, widząc swojego chłopaka smutnego, przysunął się do niego i przytulił, całując w czubek głowy.
– Będzie dobrze, a teraz jedz, bo już nic ci nie ugotuję.
– Szkoda byłoby, lubię to, co upichcisz. – Uśmiechnął się nieznacznie, rumieniąc przy tym.
Cała trójka kończyła obiad, kiedy usłyszeli, że pod dom podjeżdża samochód. Richie wstał i wyjrzał przez okno. Znał to auto. Zerknął na przyjaciela zbierającego brudne naczynia, a po chwili przeniósł wzrok na idącego do drzwi mężczyznę. Chciał ostrzec Alexa i samemu pójść otworzyć, ale chłopak po usłyszeniu dzwonka ruszył do drzwi.
– O co chodzi? – spytał Johnny, widząc minę swojego chłopaka.
– Zobaczysz.

Alex zrobił krok do tyłu, przyglądając się zaskoczonym wzrokiem stojącemu w drzwiach Joshowi. Coś w nim ścisnęło jego klatkę piersiową i z trudem oddychał. Odchrząknął i zapytał, starając się, żeby głos brzmiał pewnie:
– Co ty tu robisz?
– Przyjechałem porozmawiać z Richiem… I z tobą przy okazji.
– Ze mną? Po co? – Podrapał się zakłopotany po karku, wpuszczając mężczyznę do przedpokoju, przez moment zamierzając po prostu uciec. Tak bardzo starał się go unikać, a tymczasem wszelkie próby poszły na marne i znów poczuł, jak zasklepiona rana się otwiera.
– O tym, dlaczego nie chodzisz do szkoły, a jak już jesteś, to uciekasz z moich lekcji, ale to później. Jest Richie?
– Jestem, proszę pana. O co chodzi? – zapytał zaniepokojony Richie.
– Możemy gdzieś porozmawiać? – Zdjął wierzchnie okrycie, wieszając je na wieszaku.
– Tak, proszę pana. Zapraszam. Czy… – zawahał się. – Czy Alex i Johnny mogą zostać? – Gdy Josh skinął głową, że tak, zaprowadził wszystkich do dużego pokoju. Zaproponował coś do picia, które poszedł przygotować Alex. Doskonale wyczuwał, że przyjaciel zrobiłby wszystko, żeby stąd uciec. Przyjrzał się swojemu nauczycielowi, dostrzegając, jak ten odprowadził Alexa wzrokiem i westchnął. Coś mu się wydawało, że ci dwaj muszą w końcu ze sobą porozmawiać. Może uda mu się wyciągnąć Jonathana na spacer.
– O co chodzi? – Richie usiadł obok swojego chłopaka, zagryzając wargę.
– Wiem, że dzisiaj jest niedziela i pewnie dziwicie się, co tutaj robię. Zadzwoniła do mnie dyrektorka i przekazała pewne informacje dotyczące napadu na ciebie – poinformował nauczyciel.
– To znaczy? – Oparł się o Jonathana, który otoczył go ramieniem.
– Cała trójka nie poniesie takiej kary, której pewnie każdy z was oczekiwał. Dziękuję – powiedział do Alexa stawiającego przed nim szklankę soku z czarnej porzeczki, po czym znów wrócił do tematu: – Ja i kilku nauczycieli żądaliśmy wyrzucenia ze szkoły lub zawieszenia ich w prawach ucznia. Niestety, może gdyby chodziło o kogoś innego, a nie pupilków wicedyrektora, byłoby inaczej. – Napił się, zerkając na stojącego w kącie Alexa. Gdyby nie on, nie byłoby go tutaj. Po prostu jutro przekazałby tą wiadomość w szkole. Z drugiej strony naprawdę lubił Richiego Taylora i chciał mu pomóc.
– Nie mów, że nie poniosą za to żadnej kary – wtrącił Jonathan, który od jakiegoś czasu był na „ty” z Joshem. Zaczynał sobie również zdawać sprawę z tego, że pochopnie ocenił romans Joshuy i brata. Chciał dobrze, ale nikt nie mówił, że ich związek, bo niechybnie do niego zmierzało, wyjdzie na jaw. Mogli całe miesiące żyć w ukryciu i nikt nie dowiedziałby się o tym.
– Poniosą. Przede wszystkim wybronili się tym, że ty, Richie, spadłeś ze schodów przez swój plecak, więc otrzymają karę tylko za samo pobicie. Kozetzky i Stark będą po lekcjach sprzątać sale gimnastyczne przez dwa tygodnie. McPherson, jako prowodyr, musi zostawać na dodatkowych zajęciach, nazwijcie je szlabanami, sprzątać klasy i teren wokół szkoły przez kolejny miesiąc.
– Kto to ustalił? – spytał Alex, już wkurwiony na tę niby karę, od której i tak się wywiną tłumaczeniem, że mają treningi, zawody i inne ważniejsze do zrobienia rzeczy.
– Rada szkoły dzisiaj rano. Zaskoczyło mnie, że pracują w dzień wolny, wicedyrektor ich do tego zmusił. Pani dyrektor nic nie mogła zrobić. I tak nie jest źle, mogli dostać tylko upomnienie. Wolałem ci to dzisiaj powiedzieć, bo podobno jutro wracasz do szkoły? – zwrócił się do blond chłopaka.
– Nie powinien, ale wraca, bo jest bardzo uparty i musi postawić na swoim – rzucił słowami Jonathan.
– Nie muszę, ale chcę. Przecież nie mogę unikać szkoły, nie jestem umierający. Zresztą będzie Alex i ty, nic mi się nie stanie. Zjem leki i będzie spoko. To wszystko, panie Morrison?
– Tak.
– Mogłeś mu to przekazać telefonicznie.
– Alex, mogłem, ale chciałem się też spotkać z tobą, a mieszkasz obok – odparł Joshua, odstawiając pustą szklankę i wstając.
– Nie chcę z tobą rozmawiać – bronił się Alexander.
– A właśnie, że pogadacie. – Richie podniósł się z entuzjazmem i skrzywił, kiedy zabolał go brzuch, kolejna część jego ciała, która dokuczała mu po zadanych ciosach. – My z Jonathanem wybieraliśmy się na spacer.
– Naprawdę?
– Tak, kochanie, naprawdę. – Zarumienił się przy słowie „kochanie”. Pociągnął go za rękę, żeby jego chłopak podniósł w końcu swoje cztery litery z kanapy, a nie gapił się na niego, nie pojmując aluzji lub udając, że tak było, aby zostać i wtryniać nos w sprawy brata. – A wy… możecie porozmawiać. Nie wrócimy szybko. – Posłał jeszcze ostrzegawcze spojrzenie przyjacielowi, mówiące, że jeżeli nie wykorzysta szansy, to mu skopie tyłek.
– Musimy wychodzić? – spytał w przedpokoju Jonathan, zakładając płaszcz. – Na dworze jest potwornie zimno i wieje.
– Co z tego? Oni muszą porozmawiać na osobności – przyznał – a nie sunąć jeden za drugim tym pełnym tęsknoty, cielęcym wzrokiem i wzdychając. Czuję, że jest szansa na uratowanie tego, co mieli, a może na coś więcej. – Również się cieplej ubrał, po czym wyciągnął Johnny’ego na dwór. – Pójdziemy do parku. – Przynajmniej w ten sposób i oni będą mieć chwilę dla siebie.

* * *

Poczuł się zapędzony w kozi róg przez Richiego. Co też sobie chłopak ubzdurał w tej swojej ładnej główce? Zdarzało mu się nie nadążać za tokiem myślenia tej romantycznej duszy, myślącej, że świat jest różowy. No, może przesadzał, ale Richie chyba nie sądził, że jest jakaś szansa na jego związek z Joshem?
Wsunął ręce w kieszenie, starając się przyjąć zlewczą postawę i nie pokazać tego szaleństwa najprzeróżniejszych emocji, które w nim się kłębiły. Najbardziej to bał się tego, że po prostu podejdzie do Josha i przytuli go z całej siły, dając pozwolenie na działanie tęsknocie pustoszącej jego serce. Trzymanie się w ryzach było naprawdę trudne, kiedy Joshua patrzył na niego jakoś tak, że po kręgosłupie przechodziły mu dreszcze. Właśnie dlatego tak bardzo go unikał, bał się swoich reakcji, a był zdolny do tego, żeby wpić się w te utalentowane wargi i po prostu już nigdy go nie zostawić. Cholera, kochał go i to też musiał ukryć pod fasadą złości, co nie było trudne, bo ta przejęła dowodzenie:
– Czego ode mnie chcesz? Już wszystko powiedziałeś, odrzucając mnie. Ja na pewno nie mam ci nic do powiedzenia.
– Co u ciebie?
– Cudownie – prychnął.
– Widzę właśnie. Tak wspaniale, że zawalasz szkołę. Masz wysoką średnią, możesz studiować, gdzie chcesz, zaprzepaścisz swoją przyszłość takim postępowaniem.
Alex nerwowym gestem przeczesał swoje włosy, burząc je. Zazgrzytał zębami, gotując się w środku.
– Pewnie, bo tylko to cię obchodzi. Chciałeś ze mną o tym pogadać? Zrobiłeś to, temat skończony, może pan sobie iść! – Jakoś liczył, że mężczyzna chciał czegoś innego, tego, co on, a tu chodziło o głupią szkołę! – Albo ja wyjdę!
– Zachowujesz się jak histeryzujące dziecko – powiedział spokojnie Josh, podchodząc do niego. Doskonale widział, jak emocje kumulują się w Alexie. Chłopak cały się trząsł, zaciskał pięści gotów go nawet uderzyć.
– To mi powiedz, jak ty się zachowujesz! Udajesz, że między nami nic nie było, po prostu parę razy przeleciałeś gówniarza, a potem pozbyłeś się go, bo ci przeszkadzał! – Wydarł się. – Za nic miałeś moje uczucia! Myślałeś tylko o sobie! A co ze mną?! Tak łatwo ci było o mnie zapomnieć? – Rozjuszony popchnął Josha. – Kim dla ciebie byłem, co?! – Ponownie chciał wykonać swój wcześniejszy gest, ale jego ręce zostały schwytane w stalowy uścisk, po którym mogły zostać ślady na nadgarstkach. – Dupą do pieprzenia? Puść mnie – stęknął, próbując się wyrwać.
– Nie mam takiego zamiaru. – Przyciągnął go do siebie z trudem, zapomniał, że chłopak jest bardzo silny. – Wiem, że cierpisz.
– Dlaczego mi to zrobiłeś? Miałeś gdzieś moje uczucia, nie widziałeś ich, tego, że umieram z tęsknoty, liczyło i liczy się tylko to, czego ty chciałeś i chcesz! Nadal jesteś ślepy!
– Nieprawda. W końcu zrozumiałem wszystko i chyba muszę ci to pokazać, bo w tej chwili na normalną rozmowę z tobą nie mam szans. – Przytrzymał jego ręce za plecami, pochylając Alexa do tyłu i pocałował. Chłopak oderwał się natychmiast od jego warg, starając się uciec, ale on nie dał za wygraną. Za bardzo za nim tęsknił, aby miał pozwolić mu teraz odejść. Do tego dziewiętnastolatek wyraźnie wyznał mu swoje uczucia. Przycisnął go do ściany, chwycił za kark i głęboko pocałował, wdzierając się językiem do jego ust i mając nadzieję, że Alex go nie ugryzie. Chłopak jeszcze przez chwilę z nim walczył, ale w końcu oddał pocałunek, a jego ciało znieruchomiało, poddając się i pokazując, że tego właśnie pragnęło.
Nienawidził go, nie znosił… Kochał Josha. Miał zamiar pozwolić mu zbezcześcić swoje usta i ciało, jeżeli tylko ten właśnie człowiek go zechce i za nic w świecie nie obchodziło go to, w czyim są domu. Jeszcze chwilę temu chciał go odepchnąć, uderzyć, zniszczyć, a teraz otoczył rękoma plecy mężczyzny, przyciągając Josha do siebie, wtapiając się w jego ciało i poczuł, że będąc w ramionach tego człowieka, znalazł się w domu.

* * *

Richie szedł wolnym krokiem obok swojego partnera, upajając się spokojem otaczającym park i liśćmi szeleszczącymi pod ich stopami. Obaj nic nie mówili, zagłębiając się w swoje własne myśli. Zastanawiał się, jak sobie radzi Alex. Bardzo chciał, żeby przyjaciel był szczęśliwy tak samo jak on. Dlaczego zawsze z miłością musi przyjść i piekło? On sam przez długie lata czekał na niemożliwe. Może gdyby nie zachowywał się przy Jonathanie jak nieśmiała, bojąca się myszka, wszystko inaczej by się ułożyło. Tylko tak naprawdę poznał Johnny’ego dopiero w tym roku. Wcześniej przecież znał go tylko z widzenia i ze zdjęć. W ten sposób nie mógł się do niego przyzwyczaić. Dopiero te treningi zmieniły ich relacje i już nie wyobrażał sobie, żeby mogło być inaczej.
Nad ich głowami przeleciał samolot, robiąc mnóstwo hałasu, więc Jonathan uniósł oczy ku niebu, które przebijało spośród gałęzi uśpionych na zimę drzew. Po chwili obserwacji samolotu pasażerskiego przeniósł spojrzenie na Richiego, kierując swoje myśli w kierunku chłopaka. Tak wiele w tym krótkim czasie się wydarzyło. Jeszcze w wakacje, gdyby ktoś mu powiedział, że zwiąże się z nim, wyśmiałby tę osobę. Wtedy nie wyobrażał sobie siebie u boku takiego chłopaka, nieważne jaką miał słabość do takiej delikatności. Po prostu jeden raz było za dużo i nie chciał powtórki. Obecnie zrozumiał swoją niedojrzałość sprzed lat i błędy, które kosztowały życie Patricka, i może nie popełni nowych. Na szczęście teraz dorósł, a to, co czuł, samego go zaskakiwało. Miłość, wielka troska i coś jeszcze, czego nie mógł wyrazić słowami, a co pojawiało się wtedy, kiedy Richie na niego patrzył. Żałował, że przez te dni nie mieli czasu dla siebie. Jego partnera ciągle ktoś odwiedzał. Najczęściej to ta dziewczyna z różowymi włosami. Godzinami rozmawiali, dopóki Richiego znów nie złapał ból głowy lub zmęczenie. W końcu byli sami, ale w parku pod obstrzałem oczu innych ludzi nie mogli ryzykować, trzymając się za ręce czy przytulając. Obu już nie obchodziła reakcja innych ludzi, ale mimo wszystko woleli nie narażać się miejscowym grupkom nastawionym wrogo do wszystkiego.
– Nie zmarzłeś? – zapytał Richiego.
– Nie. Ciepło mi. Em…
– Co?
– Jeżeli zdarzy się tak, że twój brat i Morrison znów będą razem, to będziesz miał coś przeciw temu? Alex go naprawdę kocha. Nie możesz z tym walczyć. Nikt nie powinien, są dorośli i ja wiem, że są jakieś normy moralne, ale oni… – Westchnął ciężko, nie wiedząc w jaki sposób przekonać Jonathana do związku, w który może wstąpić Alex. Podrapał się po nosie i zatrzymawszy się, oparł o szeroki pień drzewa.
– Mogę obiecać ci to, że nie będę się wtrącał. To jego życie. Mam tylko nadzieję, że nie skończy się to źle. – Stanął przed nim, zrywając jeden z nielicznych liści wiszących na gałęzi i zaczynając się nim bawić. Wolał czymś zająć ręce, bo przyszła mu wielka ochota na dotknięcie, pocałowanie Richiego.
– Nie kracz, bo jeszcze coś wykraczesz. Nawet nie wiemy, co się tam dzieje.
– A ciekawość cię zżera?
– Oczywista oczywistość, drugi panie ciekawski. – Puścił Jonathanowi oczko, unosząc lekko kąciki ust. – Dziwnie mi jeszcze myśleć o tobie jako swoim chłopaku, partnerze, co tam wolisz – zmienił temat.
– Mnie to obojętne, oba mają to samo znaczenie. Obejrzymy wieczorem film? Sami?
Richie przygryzł dolną wargę i kiwnął głową zamiast wykrzyczeć, że bardzo chętnie, bo już przyszedł czas, aby pobyli tylko ze sobą. Sygnał przychodzącego smsa sprawił, że podskoczył i roześmiał się.
– Nie wiedziałem, że jesteś aż tak strachliwy.
– Cicho, Johnny, nie jestem, po prostu się zamyśliłem. – Wyjął telefon i odczytał wiadomość.
– Ciekawe o czym to ty tak myślisz.
– A o takim jednym, co został moim chłopakiem. Możemy wracać do domu. Alex napisał, że Josh już pojechał. Nie pytaj – dodał, widząc uniesione brwi Jonathana. – Przekonamy się po powrocie.

Obaj zastali zniecierpliwionego Alexa czekającego na nich na progu domu. Chłopak powiedział im, że mogli się pośpieszyć, bo on nie ma czasu, a nie chciał iść, zostawiając dom otwarty.
– A gdzie to się tak śpieszysz? – Richie był dobrej myśli, ale zastanawiało go, dlaczego Josh już pojechał.
– Wychodzę wieczorem, muszę się jeszcze umyć i w coś ubrać. I nie wiem, kiedy wrócę, więc Johnny, nie dzwoń do mnie, poszukując swojego zaginionego braciszka – zastrzegł, stukając brata palcem w pierś.
– Czyżby ci się miało dziś poszczęścić? – spytał najstarszy chłopak, odtrącając jego dłoń.
– No tak, ty znów o jednym. Głodnemu chleb na myśli. Po prostu Josh i ja musimy porozmawiać, a u niego…
– Rozmowy w linii horyzontalnej są najlepsze – przerwał bratu Johnny.
– Richie, powiedz mu coś.
– Johnny? – Zamrugał słodko oczami do swojego partnera.
– Tak, słońce?
– Coś.
Alex przewrócił oczami.
– Jesteście siebie warci. Zmykam.
– Czekaj, to znaczy, że wy będziecie razem?
– Tak, Richie. To właśnie znaczy. Opowiem ci wszystko jutro. – Pobiegł do domu, nie oglądając się już na nich.
– Opowie ci? Ze szczegółami? Wszystko?
– Omg, masz brudne myśli, Johnny. No chodź, znajdziemy jakiś film. – Złapał swojego chłopaka za dłoń i pociągnął go do wnętrza domu.
– Coś dzisiaj za bardzo mnie ciągniesz.
– No, bo jak mówię chodź, to chodź. Jeszcze zjem leki, a ty poszukaj czegoś fajnego.
– Jesteśmy tydzień w związku, a ty już mi rozkazujesz. – Wyszczerzył się.
– Ktoś tu musi rządzić, co nie? – Wspiął się na palce i cmoknął Jonathana w policzek. Jeszcze bywały chwile, że nie miał śmiałości pocałować go w usta, pomimo że bardzo tego chciał. Musi najpierw uwierzyć, że są razem, aby gdzieś na dnie serca nie czuć nikłych obaw przed odtrąceniem.
Połknął swoje leki i dołączył do chłopaka z butelką coca–coli i miską popcornu kilka minut później. Usiadł obok Jonathana, a ten od razu przysunął się do niego, kładąc rękę na kanapie tak, że Richie swobodnie oparł się o bok partnera.
– To co oglądamy? – Wrzucił sobie do ust prażonej kukurydzy, którą zrobił na szybko.
– Nawiedzonego lub Transformers – odparł Johnny.
– Horror, będę mógł się do ciebie tulić, udając, że się boję. – Richie spojrzał na swojego chłopaka, przechylając głowę na bok.
– Jestem zdecydowanie za. – Podobały mu się te iskry radości w tych pięknych oczach. Pochylił się i pocałował wargi Richiego, miał na to wciąż nieprzemijającą ochotę. Całował go powoli, rozkoszując się słonym smakiem ust. Polizał je, oczyszczając z soli i ponownie pieścił, nie pogłębiając pocałunku i nie dążąc do tego, a dając Richiemu dużo czułości.
Pozwalał mu na to, kładąc rękę na jego szyi i nieznacznie się przekręcając. Mógłby tak ciągle delektować się tą bliskością i po prostu z nim być. Kiedy Johnny go całował, poza nimi nic nie istniało. To było takie inne od pocałunków tamtego faceta z klubu, tak dobre i chciane. Tamto było głupie, niepotrzebne i prawie skończyło się… Przerwał pocałunek, zły na siebie za niepotrzebne, psujące wszystko myśli. Odchrząknął, nie dając po sobie poznać, że coś jest nie tak. Uśmiechnął się, tym razem udając zawstydzonego i wgapił we włączony telewizor. 
– Mieliśmy oglądać film, pamiętasz? – Sięgnął po colę.
Johnny zmarszczył brwi. Nie był ślepy, coś było nie tak, ale nie pytał. Nadejdzie czas, że Richie mu powie, ale coś czuł, że to, co usłyszy, nie będzie miłe. Włączył film.

Godzinę później Richie spał z głową na kolanach swojego chłopaka, a Johnny patrzył na niego, przeczesując mu ręką włosy.
Jak mogłem cię nie chcieć, pomyślał. Jesteś najlepszym, co mnie spotkało w tej pokrywającej wszystko czerni, odkąd odszedł Patrick. I jesteś mój.

9 komentarzy:

  1. awawaww >_< no w końcu A i J się pogodzili! Jestem w raju :D
    Chociaż miałam nadzieję, że A zacznie spotykać się z kimś w swoim wieku, sprawiając, że J będzie umierał z zazdrości! Rany ale ja jestem... Od długiego czasu czekam aż się pogodzą, a jak to już się stało to chcę żeby trwali w pokłóceniu dalej, chociaż bardzo się cieszę, że są razem 0.0 Nie ogarniam siebie :(
    Ten rozdział jest wspaniały! :) Tęskniłam za A, więc mam nadzieję, że w najbliższych rozdziałach to na nim będziemy się skupiać :D
    Borze liściasty! Gdyby do mnie przyjechał mój nauczyciel to bym go nie wpuściła...No, ale ja nie mam takich przystojnych nauczycieli jakim jest J ;D
    /A

    OdpowiedzUsuń
  2. Super. Nie mogłam się doczekać wyjaśnienia sprawy pomiędzy Aleksem a Joshem. A Richie jest taki słodki. Mam nadzieje, że wszystko pójdzie dobrze i nie spadnie znowu ze schodów, czy nie zrobi sobie jakiejkolwiek innej krzywdy, bo od początku opowiadania ma pecha.
    Czekam na ciąg dalszy i życzę dużo weny do pisania tak świetnych rozdziałów i opowiadań. :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Wielkonoc i rozdział. To dopiero udane święta :) ile jezcze rozdziałów do końca?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Luana pisała, że rozdziałów jest 42 i to pierwszego tomu.

      Usuń
  4. Szkoda, że nie zostaną należycie ukarani. Smutne to :( ale takie jest życie.

    Nie ogarniam Josha. Dorosły, poważny facet, a leci na ucznia :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie jest życie.
      A czemu nie? Miłość nie wybiera. Poza tym Josh jeszcze trzydziestki nie ma. Alex jest dorosły. :)

      Usuń
    2. No życie :D spoko, ja tylko komentuję, bo nie lubię relacji z dużą różnicą wieku, IMHO w życiu to się nie sprawdza, ale ja i tak muszę marudzić :D

      a 30 to co? starość?

      Usuń
  5. Na początek ciepłych i Wesołych świąt.
    Rozdział przeczytałam jednym tchem.
    Dużo się w nim działo.
    I ta rozmowa Alexa z Joshem.
    Może i Josh chciał dobrze zrywając z Alexem ale miłosć jest silniejsza.
    Może jeszcze sama się wybroni.
    Ogółem kochana jak zawsze pozytywnie.
    kocham i czekam na ciąg dalszy;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej,
    słodko, opiekują się Richiem... och tak mam nadzieję, że będą razem, to było do przewidzenia, żeim się upiecze...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz. :)