Zapraszam do zakupu czwartego tomu "Obrazów miłości" pod tytułem "Pocałunki w deszczu".
Nie jestem do końca z niego zadowolona i mam nadzieję, że nikt nie będzie żałował jego zakupu. :)
Tom do kupienia tutaj: Klik
Nie jestem do końca z niego zadowolona i mam nadzieję, że nikt nie będzie żałował jego zakupu. :)
Tom do kupienia tutaj: Klik
Sean
skulił się pod karcącym wzrokiem matki. Razem z Drake’m opowiedzieli jej w
szczegółach o kłopotach Seana. Bynajmniej po tym Marianne nie przytuliła syna,
nie współczuła mu, zwyczajnie była na niego zła. Za to, że milczał przez tyle czasu,
naraził się na niebezpieczeństwo, prawie zniszczył swój związek i szansę na
przyszłość, przyjmując wszystko biernie, zamiast zacząć działać, nie pozwalając
na zastraszanie tylko walcząc.
– Jak
mogłeś? Nie ufasz ani mnie, ani partnerowi? Daliśmy ci jakiś powód do tego? Jeżeli nie zaufasz nam, to
komu? Sądziłeś, że to przeczekasz i wszystko wróci do normy? Masz dwadzieścia
pięć lat, człowieku, a jesteś taki naiwny – mówiła mocnym, stanowczym głosem,
chodząc po pokoju i gestykulując rękoma. – Masz mu dać ostateczną odpowiedź. Co
byś zrobił, kiedy powiedziałbyś „nie”, a on wpadłby w furię i nie tylko
zrealizował swoje groźby, ale cię zgwałcił? Raz się obroniłeś, co nie znaczy,
że za drugim razem też by ci się udało. Przypuszczam, że ten pierwszy raz to była
tylko próba, dlatego pozwolił ci uciec.
– Wiem, że
popełniłem błąd, nic wam nie mówiąc, nie musisz mi tego wypominać.
–
Marianne, teraz trzeba wykombinować, co zrobić z profesuńciem.
– Jak wam
się układa w związku? – Kobieta zignorowała wypowiedź Drake’a, ruszając w
stronę meblościanki. Otworzywszy szufladę znajdującą się tuż pod barkiem,
wyjęła z niej białą, podłużną kopertę.
– Mamo, co
to ma…
– Ma –
odpowiedziała krótko, wracając do dwóch bliskich jej mężczyzn. – Nie pozwolę,
żeby wasz związek się rozleciał. – Przyjrzała się im obu siedzącym z dala od
siebie. Niby wszystko było w porządku, ale wyczuwała, że ci dwaj zapominają o
wzajemnej bliskości. Wcześniej siadali zawsze blisko siebie, jak nie
przytuleni, to chociaż tak, aby ich uda i ramiona stykały się ze sobą. Lubili
czuć obecność partnera i jego dotyk bez względu na to, ile lat upływało w ich
związku. Co najlepsze, to właśnie od strony syna wyczuwała oddalanie się od
Drake’a. Oni nie zaczną działać, więc ona musiała wziąć sprawy w swoje ręce. –
Kochacie się, więc jak nie wy, to ja zawalczę, bo nie mogę patrzeć na was,
kiedy tak bardzo się od siebie oddalacie. – Usiadła w fotelu naprzeciwko. –
Wiem, że chcecie być ze sobą, dlatego to robię, w innym przypadku nawet palcem
bym nie kiwnęła. – Rzuciła na niski stolik kopertę.
– Co to
jest? – zapytał Drake.
– Weź,
zobacz. – Sięgnęła po papierośnicę, przyglądając się, jak Sean przysuwa się do
partnera i razem otwierają kopertę.
– Eee…
Bilety?
– Tak,
Sean. Wylatujecie dziś w nocy do Las Palmas na Wyspach Kanaryjskich. Z powodu
pracy i studiów macie tylko tydzień, ale podejrzewam, że wykorzystacie go do
tego, aby pobyć ze sobą. Uwierzcie mi, że to jest wam potrzebne. – Zapaliła
papierosa, zaciągając się dymem. – Tak, jak mnie to. – Wskazała na papieros.
– Mamo,
ale…
– Nie ma
żadnego „ale”. Twoim psorkiem sama się zajmę.
– Co? –
Drake uniósł wzrok znad biletów lotniczych.
– Ma się
te znajomości, drogi zięciu. – Przysunęła sobie popielniczkę, od razu
strzepując do niej popiół. – Jest ktoś, kto mi pomoże, doskonale odgrywając
swoją rolę. Zrozum, Sean, nie chcę ciebie narażać, a mój znajomy sobie poradzi.
Mężczyzna
patrzył na swoją mamę, jakby widział ją pierwszy raz w życiu. Zdawał sobie
sprawę, że rodzicielka ma wielu znajomych w różnych kręgach, ale i tak nie
wierzył w to, co słyszał. Ona się wszystkim zajmie? Jak? Jego mama nie była
zwyczajną kobietą. Dała sobie radę, wychowując go, kształcąc się, miała
pieniądze, które wykorzystywała dobrze i, jak wielu innym, palma jej z tego
powodu nie odbiła. Nadal pozostawała fantastyczną, zwyczajną kobietą, z którą
można o wszystkim porozmawiać. Kiedy było trzeba, była matką, lecz w wielu
sytuacjach stawała się też przyjaciółką. W swoim życiu miała wielu partnerów –
nadal utrzymywała z nimi przyjazne kontakty – ale z żadnym z nich nie planowała
ślubu. Dopiero pan Taylor wszystko zmienił i jego matka, po raz pierwszy w
życiu, tak naprawdę kogoś pokochała. Dlatego też rozumiała, co on czuje.
– Co
chcesz zrobić? – zapytał.
– Na pewno
nie byłeś jedyną ofiarą tego… pana. – Wypuściła dym z ust, gasząc niedopałek w
popielniczce. – Ten ktoś znajdzie innych, sam był ofiarą takiego człowieka,
więc wie gdzie szukać, a później… Nieważne. Najważniejsze jest to, żebyś na
samym początku się nie narażał. Tym bardziej, że twój profesor będzie chciał w
tym tygodniu koniecznie się z tobą widzieć.
– Mieliśmy
go nagrać, kiedy…
– Często
nagrania nie są dowodem w sądzie, kiedy nie ma innych. Dlatego postaram się o
te inne dowody. Nie zawracaj sobie tym głowy, kiedy będziesz w Las Palmas. I
nie ważcie się do mnie dzwonić co pięć minut z pytaniem co i jak. Nie odbiorę.
To czas tylko dla was. Teraz sio stąd się pakować. – Wstała, odprowadzając ich
do drzwi. – Miłej podróży.
Wychodząc
z domu mamy, Sean chwycił Drake’a za rękę i pierwszy raz od dawna roześmiał
się.
– Ona…
– Teściowa
to super kobitka. Nie chciałbym być jej wrogiem. – Pociągnął Seana w stronę
zaparkowanego na podjeździe motoru. Pocałowawszy partnera w czoło, podał mu
kask i zakładając swój, wsiadł na pojazd. Poczekał, aż ukochany usiądzie za nim
i go obejmie. Od dawna nie jeździli razem na motorze. Sean trochę się bał i
zawsze trzymał się go bardzo mocno. Przed wyjazdem do jego mamy Drake’a bardzo
zaskoczyło to, że partner sam zaproponował jazdę motorem. To było bardzo miłe z
jego strony i przypomniało mu dawne czasy, kiedy często wozili się dwukołowym
pojazdem.
– Samolot
mamy o dwudziestej drugiej, więc musimy się pośpieszyć z tym pakowaniem –
powiedział Sean, siadając za nim. Ten wyjazd był mu trochę nie na rękę, gdyż opuścił
poprzedni tydzień zajęć, ale związek dla niego był ważniejszy. Gdyby stracił
Drake’a, równie dobrze mógłby stracić życie. Bez niego nic się nie liczyło.
Tylko szkoda, że dopiero ciężkie sytuacje przypominały mu o tym, że kocha
swojego partnera.
– Trzymaj
się. – Zapalił silnik. Będzie chciał umocnić związek z Seanem, sprawić, żeby
mężczyzna zrozumiał, że może mu o wszystkim mówić, sam postara się panować nad
nerwami. Naprawi to, co się zepsuło, i z tego co widział, Sean również miał
taki zamiar. Wierzył, że im się uda. Czekał ich tydzień spędzony razem, bez
zmęczenia, wymówek, myślenia o pracy, nauce. Koniecznie musiał zadzwonić do
szefa i powiedzieć, że bierze urlop. Majster będzie się pieklił, ale jakoś mu
się wytłumaczy nagłym przypadkiem rodzinnym. Kierownik urwie mu później głowę,
ale warto będzie, bo w końcu partner był najważniejszy.
* * *
Richie
oglądał wystawy sklepów, które przyciągały wzrok kolorami, pomysłami na
prezentację i wielkimi napisami informującymi o wyprzedażach. Napawał się ogarniającym
jego ciało rozluźnieniem. Odkąd przyjechali z Jonathanem do The Palace, czuł
się dobrze. W samochodzie jeszcze rozmyślał nad tym, co przyjaciel o nim myśli.
Z jednej strony bardzo chciał z nim o tym porozmawiać, z drugiej nie miał
ochoty go na razie widzieć. Nie będzie dla Alexa chłopcem do bicia.
Razem z
Johnnym zamierzali zjeść obiad, a później mieli wybrać się na obchód po
sklepach, kupując coś lub udając, że zamierzają to robić i tylko kończąc na
oglądaniu. Tym bardziej, że oferty, które proponowały sklepy mieszczące się pod
dachem wielohektarowej budowli, były najprzeróżniejsze i często przyciągały
wzrok. Na koniec miało być kino z jakimś dobrym filmem. Repertuaru jeszcze nie
wybrali, więc najpewniej wybiorą się na coś, co będzie w danej chwili
wyświetlane. Starał się ukryć swoje zaskoczenie zmianą Jonathana. To
przytulenie, teraz ten wypad… Dziwne, ale dla niego bardzo przyjemne i
wyglądało na to, że starszy chłopak także doskonale się bawił. Szczególnie,
kiedy zaproponował mu obiad w prawdziwej restauracji, a nie w McDonaldzie czy
KFC. Johnny powiedział, że stać go na to, żeby zabrać Richiego na porządny
posiłek, a nie na tony śmieciowego żarcia, i że jako tancerz, powinien pamiętać
o dobrym odżywianiu się. Richie nie
sprzeciwiał się, tym bardziej, że widział, jaką Johnnemu sprawia to radość.
Poza tym sam również chętnie zje coś pożywnego.
–
Powinienem coś kupić na urodziny Alexowi – rzucił Richie, zatrzymując się przed
sklepem muzycznym. – Ostatnio ma hopla na punkcie jednego z zespołów. Słyszałem,
że wydali nową płytę.
– Wątpię,
czy on teraz myśli o urodzinach.
– Ja chyba
też nie mam ochoty o tym myśleć. Nie po dzisiaj.
– Wiesz,
że był zły i tak naprawdę nie myśli o tobie w ten sposób. – Johnny nie rozumiał,
po co broni Alexa, ale czuł taką potrzebę. Tym bardziej, że ci dwaj byli dla
siebie czymś w rodzaju braci syjamskich. Może nie byli fizycznie połączeni, ale
jakaś więź wytworzyła się pomiędzy przyjaciółmi i szkoda, żeby ją zerwali.
Niemniej sądził, że jeżeli to coś jest bardzo silne, to przetrwa. – Chodź,
będziesz miał pełny żołądek, to będzie ci się lepiej myśleć. A Alexowi
przejdzie. Złamane serce też da się wyleczyć. Najlepiej kimś innym.
– Myślisz,
że gdyby… – Odwrócił twarz w stronę Jonathana.
– Nic nie
myślę, blondasku. Jestem tylko potwornie głodny.
Restaurację,
do której weszli, Richie z miejsca określił jako przytulną i swojską oraz
przyjazną dla wszystkich. Nie było w niej nic z przepychu i bogactwa kolącego w
oczy, które znał bardzo dobrze. Przed laty, a i często podczas ich
teraźniejszych, nielicznych spotkań, mama zabierała go do lokali o bardzo
wysokim standardzie, jak zwykła to nazywać. Dla niego każde z tych pełnych
elegancji miejsc dla elity różniło się tylko tym, że pucharek lodów kosztował
najmniej trzydzieści dolarów. On nie zamierzał tyle płacić za trochę śmietany,
lodów i owoców, które smaczniejsze były w przydrożnych lodziarniach i niczym
się nie różniły poza sto razy mniejszą ceną. Zdecydowanie wolał zwyczajne
miejsca, gdzie podają zwyczajne jedzenie, goszcząc zwyczajnych ludzi. To w nich
czuł się lepiej i nie musiał myśleć, czy bierze dobry widelczyk do ryby, czy on
może miał być do innego dania. Nie, nie dla niego wielki przepych.
Wystarczyłoby mu proste życie tancerza u boku kogoś kochanego.
Usiedli
przy jednym z wolnych stolików odgrodzonych od siebie drewnianymi płotkami
tworzącymi coś w rodzaju ogródka. Po barierkach wspinały się gałązki bluszczy
czy róż. Wszystko było sztuczne, ale dawało pożądany klimat. Richie nieraz
przechodził obok tego lokalu, lecz nigdy nie zwracał na niego uwagi, kierując
się prosto do barów szybkiej obsługi. Zresztą do takich miejsc dobrze wybrać
się z kimś, a nie samemu. Reszta jego grupy bardziej preferowała bary niż
restauracje. Dlatego bardzo sobie cenił pomysł Jonathana, ignorując przy tym
szybko bijące serce. Ono za dużo pragnęło, żądało wręcz tego, czego dostać nie
mogło, a w dodatku widziało coś, co nie istniało.
– Fajnie
tu – zagadał Richie, rozglądając się. – Często tutaj przychodzisz?
– Byłem tylko
raz. Jedzenie mają wyśmienite i tym przyciągają klientów. – Podał Richiemu
menu. – Wybierz, co chcesz.
– Tak
zrobię. Tym bardziej, że zapłacę za siebie. – Otworzył kartę dań na pierwszej
stronie.
– Nie ma
mowy. Zaprosiłem cię, więc ja płacę – zastrzegł Jonathan.
Richie
zerknął na niego zza karty.
– Mógłbyś,
gdybyśmy byli na randce, ale nie jesteśmy.
– Co z
tego? Za obiad zjedzony z… – Nie miał pojęcia jak go nazwać. Przecież nie byli
przyjaciółmi. Właściwie kim byli? Uczeń i trener? Odpada.
– Ze znajomym?
– podsunął młodszy chłopak.
–
Może być. Ja płacę – zawołał kelnerkę,
ponieważ sam już wybrał, co chciał zjeść. Podejrzewał, że Richiemu wybór
również nie zajmie dużo czasu, a czym prędzej zjedzą obiad, tym szybciej
dostaną deser.
– Dzień
dobry panom. – Do ich stolika podeszła kelnerka ubrana w krótką, czarną
spodniczkę, białą bluzkę i zawiązaną pod szyją czarną muszkę. Długie, brązowe
włosy związała w koński ogon, na twarz przyklejając uprzejmy uśmiech. – Co
panowie zamawiają?
Jonathan
złożył swoje zamówienie, po czym spojrzał znacząco na drugiego chłopaka.
– Na co
się zdecydowałeś?
– Również
poproszę stek i surówkę oraz ziemniaczki. Do tego jeszcze herbatę z cytryną.
Zanim
dziewczyna odeszła zrealizować ich zamówienie, Jonathan jeszcze dodał, że na
deser zamawiają duże pucharki lodów z bitą śmietaną i owocami. Miał do takich
zestawów słabość.
– Nie wiem,
czy zmieszczę jeszcze deser – poskarżył się Richie.
– Ta, boś
ty baba i się odchudzasz. Spalisz to w poniedziałek.
– Nie
odchudzam się, ale moja pojemność żołądka ma ograniczenia. Będziesz na moim
egzaminie? – spytał z nadzieją Richie.
– Tak. –
To był nie tylko jego obowiązek, ale naprawdę chciał widzieć go tańczącego. Od
kiedy pierwszy raz go takiego zobaczył, musiał przyznać, choć z trudem, że nie
mógł oderwać od niego oczu. Tańczący Richie wyglądał, jakby przeniósł się z
innego wymiaru. Pełen skupienia na tym, co robił, błyszczące szczęściem oczy i
to ciało poruszające się tak, że Johnny miał gęsią skórkę. Takiego chciał go
widzieć. Teraz również chłopak mu się podobał. Pełen zainteresowania wystrojem
lokalu, klientami. Czasami spoglądał na Johnny’ego, ale gdy napotykał jego
wzrok, zaraz swój odwracał. Starał się nie myśleć, dlaczego zaprosił blondaska
tutaj. To, że chciał spędzić z nim więcej czasu, było oczywiste, ponieważ lepiej go pozna, ale przyznanie się
do tego, że zrobił to po to, aby Richie był szczęśliwy, szło mu już z małym
wysiłkiem. Poza tym to, co zobaczył dzisiaj, kiedy chłopak poczuł się zraniony
przez najbliższego przyjaciela, spowodowało, że jakaś siła popchnęła go w tym
kierunku. Dlatego znaleźli się w tej restauracji. Nie chciał, żeby Richie
spędził całe popołudnie i wieczór, leżąc na łóżku i płacząc. Tego, co nim
ostatnio kierowało, wolał sobie nie uświadamiać. Samo to, że wynajął salę,
miało wytłumaczenie, chciał Richiego czegoś nauczyć, ale pozostałe decyzje…
Kelnerka
przerwała tok jego myśli, przynosząc ich zamówienie. Podziękował jej,
zabierając się za jedzenie. Żołądek skutecznie mu przypominał o głodzie. Od
rana nic nie zjadł i podejrzewał, że Richie również.
– Po
egzaminie już nie będziemy mieć czasu na trening, ale po południu zabieram cię
na salę.
– Okej,
trenerze. To wszystko będzie w poniedziałek, a teraz umieram z głodu, więc chcę
spokojnie zjeść. Wystarczająco się tym egzaminem denerwuję i dzisiaj nie chcę o
nim myśleć.
– Niepotrzebnie
się denerwujesz, jesteś doskonały. Masz wszystko opanowane i to, co zatańczysz,
ich oczaruje.
Richie
zapatrzył się na niego, czując oblewające go gorąco. Nie był przyzwyczajony do
przyjmowania jakichkolwiek komplementów, a tym bardziej takich, które pochodzą
z ust Jonathana. Jakże chciałby, żeby był dla niego doskonały nie tylko w
tańcu. Tata mu powiedział, że czasami trzeba się samemu postarać, żeby kogoś
zdobyć. Jak miał to zrobić? Zawstydzony odwrócił wzrok, udając zainteresowanie
stekiem.
Jonathan
jeszcze przez chwilę patrzył na drugiego chłopaka, zanim skupił się wyłącznie
na jedzeniu, a cisza panująca pomiędzy nimi w ogóle mu nie przeszkadzała,
pozwalając myśleć.
* * *
Drake
zasunął zamek od torby podróżnej. Nie była duża, bo na tydzień nie potrzebował
wielu rzeczy. Nie to co jego siostra, która, wybierając się do kogoś na dwa
dni, zabierała połowę szafy. On sam spakował tylko to, co będzie mu potrzebne.
Pomógł Seanowi zamknąć jego walizkę. W tym akurat partner bardzo przypominał
jego siostrę. Założył się, że w środku są ubrania, których nawet nie założy.
Podniósłszy ją, stęknął:
– Coś ty
tam nawkładał? Kamieni? – Odstawił ją przy ścianie, tuż przy swojej torbie, aby
nie przeszkadzała.
– Nie. Mam
to, co widziałeś. Skąd mam wiedzieć, jaka będzie pogoda.
– Skarbie,
tam temperatura nie spada poniżej dwudziestu stopni.
– Nieważne.
– Sean machnął ręką. – Sądzisz, że powinienem wziąć jeszcze jedną parę
kąpielówek?
– Masz ich
już w tym czymś – wskazał na walizkę – z
dziesięć.
– Wiem,
ale w przeciwieństwie do ciebie nie zamierzam gnuśnieć na plaży, tylko chcę
popływać. Gdyby nie ta twoja awersja…
– To nie
awersja. Nie umiem pływać i nie zamierzam się uczyć. Nie jestem rybą. Wolę
patrzeć na ciebie, jak pływasz. – Podszedł powoli do partnera. Owinął rękę
wokół jego pasa i przyciągnął do swojego ciała. Pocałował go w szyję,
dyskretnie wąchając. Kochał jego zapach i nigdy nie miał go dość. – Kiedy
wychodzisz z wody, wyglądasz cholernie seksownie. Taki cały ociekający nią.
Ciasteczko do schrupania. – Skubnął płatek ucha Seana. – Rok temu, na jednej z
tych plaż meksykańskich, gdy wyszedłeś z wody, a słońce cię oświetliło, omal mi
nie stanął od zwyczajnego patrzenia na ciebie. – Przesunął rękoma po jego
plecach.
– Byłbyś
interesującym widokiem z namiocikiem w spodenkach. – Odchylił głowę, pozwalając
się całować po szyi.
– Nikt by
mnie nie widział. Wszyscy patrzyli na ciebie. Zarówno kobiety, jak i wielu
mężczyzn. Ich wzrok był pełen głodu.
–
Żartujesz sobie. – Położył głowę na jego ramieniu. – Ty masz o wiele lepsze
ciało. Mięśnie wyrobione naturalnie, przy pracy. Ja to… nic interesującego.
– Nieprawda.
Masz piękne ciało, szczupłe, ale nie chude, smukłe. Nic tylko je podziwiać. –
Potarł kark Seana nosem. Ta rozmowa mu nie pomagała. Tym bardziej pragnął się z
nim kochać. Czuć jego drżące ciało pod sobą, pieścić je, dotykać, słyszeć, jak
wyrywa ciche jęki z jego ust, doprowadzać go do szaleństwa. Sprawić, że Sean
rozłożyłby chętnie nogi… – Odsunął go od siebie, bo inaczej rzuciłby się na
niego, a tego nie chciał. Przepełniała go frustracja, ale nie zamierzał Seana
do niczego zmuszać. Pragnął się z nim kochać, ale tylko wtedy, kiedy mężczyzna
także tego zapragnie. – Zabiorę jeszcze maszynkę do golenia, bo chyba jej
zapomniałem.
– Ale… –
Zmarszczył brwi zaskoczony tym, że Drake odskoczył od niego, jakby się oparzył.
– Zaraz
wrócę. – Pocałowawszy go w skroń, udał się do łazienki. Potrzebował przez
chwilę zostać sam i ochłonąć.
Oparł się
dłońmi o umywalkę i zamknął oczy. Ciężko mu będzie przetrwać te dni,
patrząc na roznegliżowane ciało partnera
i nie mogąc zbliżyć się do niego. Zaczynał chyba wariować z braku seksu. Co
innego, gdyby był sam, ale nie był. Miał partnera, kochał go, pragnął wręcz
szaleńczo, a nie mógł go dotknąć. Musiał unikać sytuacji jak ta, która miała
miejsce przed chwilą. Sama rozmowa go podniecała. Chyba poranne i wieczorne
sesje masturbacyjne się wydłużą, aby zaspokoić jego ciało i duszę. Możliwe, że
nie powinien tak myśleć, ale nic na to nie mógł poradzić. Odetchnął kilka razy,
po czym wyszedł z pomieszczenia, od razu rzucając pytaniem:
– Masz
bilety?
– Tak.
– O której
musimy być na lotnisku? – Z lodówki wyciągnął sok i napił się z kartonu.
– Nie
lubię, jak pijesz z kartonu – skarcił partnera Sean.
– I tak
się kończy. To o której?
– Sądzę,
że na godzinę przed odprawą będzie w sam raz. Drake?
– Co?
–
Pamiętaj, że cię kocham – Zbliżywszy się
do partnera, przytulił się. Wyczuwał, że coś jest nie tak, tym bardziej, że
Drake wyszedł z łazienki bez maszynki, po którą się niby udał. Nie chciał
jednak pytać, mając nadzieję, że wyjazd poprawi ich relacje. Zwłaszcza, że nie
zamierzał niczego zostawić losowi.
Drake
natychmiast go objął.
– Pamiętam
i też cię kocham. Jesteś mój, skarbie. – Powinien się cieszyć, że go ma, a nie
myśleć o zaspokojeniu ciała. Chyba że chodziło o inny głód. – Zjedzmy coś przed
wylotem, co?
– Wiecznie
głodny. Zrobię ci jakieś kanapki, chyba że chcesz coś innego.
– Kanapki.
Pomogę ci. – To lubił. Zwykłe spędzanie czasu z ukochanym, wykonując proste
czynności, jak choćby przygotowanie posiłku. Przytulił go jeszcze raz bardzo
mocno, na co Sean znów jęknął, że go udusi, i dopiero potem puścił partnera, z
uśmiechem wyciągając z pojemnika chleb.
* * *
Po
obiedzie i deserze Richie wraz z Jonathanem wybrali się do kina, zakupy
zostawiając na później. Tym razem to Richie uparł się, że zapłaci za kino, bo
inaczej wraca do domu piechotą. Jonathan tylko roześmiał się, z zadowoleniem
stwierdzając, że Richie potrafi postawić na swoim, o ile czegoś chce.
Problem
powstał z wyborem filmu. O tej porze puszczali tylko romantyczne komedie. Często stare odgrzewańce – na które o dziwo chodziło wielu ludzi, pomimo że mogli
obejrzeć to w telewizji lub Internecie – stawały się najpopularniejszymi
projekcjami. Jednym z filmów był: „Państwo młodzi: Chuck i Larry”, na który
Johnny zgodził się iść pod warunkiem, że usiądą w najdalszym końcu sali.
– Wiesz,
że w takich miejscach siadają ci, co idą do kina, żeby się całować? – zapytał
Richie przed kupnem biletów.
– Ty mi
się robisz coraz bardziej rozwydrzony. – Johnny z trudem powstrzymał się, aby
nie sprawdzić, czy nikt ich nie słyszał. Nie był już tamtym chłopakiem, który
bał się, że posadzą go o homoseksualizm, nawet nie chciał nim być.
– Może
pewniejszy siebie – odparł młodszy chłopak, docierając do okienka przy kasie. –
Poproszę dwa na Chuckiego i Larry’ego. Następnym razem zabiorę cię na coś
innego – zwrócił się do Jonathana, kiedy dostał bilety i zapłacił za nie.
– Będzie
następny raz?
– Mam taką
nadzieję. No chodź, bo film się zaraz zacznie. – Ledwie powstrzymał się przed
chwyceniem go za rękę i pociągnięciem za sobą.
Taki
Richie podobał się Johnny'emu. Nie wiedział tylko, jak dużo sił w „bycie sobą”
wkładał chłopak, inaczej byłby bardziej nieśmiały, ale Richie nie zamierzał
chować się ponownie do swojej skorupki. Pragnął pokazać mu siebie, a to, że
razem trenowali, było bardzo pomocne w jego postanowieniu.
Film dla
Jonathana nie był jednym z najlepszych w karierze Adama Sandlera, ale nie
wynudził się przy nim, a w dodatku drugi chłopak dobrze się bawił. Kiedy wyszli
z kina, Richie wyglądał na szczęśliwego, a zakupy w sklepie muzycznym – Richie
kupił dla siebie kilka płyt i mimo wszystko nie zapomniał o Alexie – jeszcze
bardziej naprawiły mu nastrój. Niestety nie zawsze wszystko układa się tak, jak
tego chcemy. Johnny niemal zgrzytał zębami, kiedy Richie po długim wahaniu
odebrał telefon od Alexa.
Chłopak
odszedł na bok, żeby nie przeszkadzać innym klientom sklepu.
– Czego
chcesz?
–
Porozmawiać.
– Po co?
Chcesz znowu powiedzieć mi, co tak naprawdę myślisz? – podniósł głos. Nie
chciał go słuchać, bo był bardzo zraniony i zły na niego. – To, że masz takie
zdanie o mnie, boli. To, że często mówiłem ci o różnych rzeczach, pragnieniach,
o moich... – urwał, woląc nie mówić tego głośno, bo to było zbyt wstydliwe –
było w dużej mierze żartami. To tylko tobie na jednym zależy i ciągle masz
ochotę, jakbyś był niewyżyty! Mnie chodzi o miłość i jak z kimś pójdę do łóżka,
to tylko z jej powodu. Też ci to mówiłem, ale ty widać nie słuchałeś! Jako
przyjaciel powinieneś o tym wiedzieć bez mówienia. Nie mam na razie ochoty z
tobą rozmawiać, bo powiem za dużo. Muszę od ciebie odpocząć, Alex. – Rozłączył
się. Stał przez chwilę, gapiąc się bezmyślnie w przestrzeń, zanim zwrócił się
do Jonathana: – Chcę już wracać do domu. – Nie zauważał wpatrujących się w
niego ludzi i zakłopotania towarzysza, z którym spędził popołudnie.
– Tak
będzie najlepiej. A państwo nie mają nic lepszego do roboty, tylko podsłuchują
czyjeś rozmowy? – Z pełną premedytacją Johnny zawstydził podsłuchiwaczy,
obrzucając ich lodowatym wzrokiem. Uśmiechnął się wrednie, kiedy widownia
wróciła do swoich spraw.
Richie
pomyślał, że Jonathan nic nie stracił ze swojej wredoty, i bardzo dobrze. Przez
ten czas pracy ze sobą poznawał go lepiej i dowiedział się, że Johnny ma serce,
potrafi być ciepły i miły, kiedy tego chce, oraz dokuczliwy i chamski. Takiego
go kocha i nie chce, żeby chłopak się zmieniał. Szczególnie, że dla niego
ostatnio bywał bardzo dobry. Ta myśl z powrotem przywróciła na jego usta
uśmiech.
Johnny
odwiózł go do domu i, kiedy Richie miał już wyjść z auta, podziękował starszemu
chłopakowi za udane popołudnie, po czym z wahaniem pochylił się i pocałował
Johnny'ego w policzek.
– Richie,
jeżeli zrobiłem coś, co pozwoliło ci myśleć, że między nami mogłoby dojść do
czegoś więcej, to wyciągnąłeś złe wnioski.
– Wiem, że
nie mam szans, i tylko ci podziękowałem za dzisiaj. Nie wiem, co sobie
wyobraziłeś. Szkoda, że właśnie zepsułeś fajny dzień – powiedział z goryczą w
głosie. Chwycił reklamówkę z zakupami i prawie wypadł z auta. Nie chciał, żeby
Jonathan zobaczył jego łzy.
– Pięknie,
kurwa! – Johnny uderzył pięścią w kierownicę. Ale może dobrze się stało.
Przecież to, co zrobił dla Richiego, wynikało z czystej sympatii, niczego
więcej. Chyba. To wszystko, co ostatnio czuł… Sam już nie wiedział, co się
działo, i nie zamierzał się nad tym zastanawiać.
Tymczasem
Richie, ledwie zamknął drzwi frontowe, zsunął się po nich
na podłogę i rozpłakał, wyrzucając z siebie całe napięcie. Słowa Johnny'ego
przelały czarę goryczy, zamazując cudownie spędzone chwile i pozostawiając po
sobie tylko pustkę oraz wściekłość.
Richie mnie wkurzył ;n; Alex zadzwonił do niego, chciał porozmawiać, a ten się rozłączył. Rozumiem jego złość, ale mógł wysłuchać co przyjaciel ma do powiedzenia :<
OdpowiedzUsuńNieustannie ubolewam nad tym, że tak mało wątku Josha i Alexa :( i chociaż z fabułą bardzo dobrze to współgra to i tak serce mi krwawi, bo uwielbiam ich dwójkę, a wątek Richiego i Johnny'ego lubię najmniej z całej historii :)
Rozdział (mimo, że brak mi A i J) jest świetny i nie mam co narzekać ^^ ubolewam tylko, że na następny będę musiała czekać jeszcze parę dni ;-;
/A
tylko do czwartku, nasza autorka jest hojna i raczy nas a z dwoma rozdziałami tygodniowo :)
Usuńsuper jak zwykle
Moim zdaniem Richie dobrze zrobił. Nie można tak łatwo wybaczać. Jedne przeprosiny i już jest super. Oj, nie. Ja bym też nie przyjęła przeprosin. Niech Alex nie myśli, że może mówić, robić, co mu ślina na język przyniesie, może ranić i mu to się od razu wybaczy. Niech sobie też pocierpi i zrozumie parę spraw. Będą momenty, że będzie więcej A i J i nie będzie ich w ogóle. Za to mnie się o wiele lepiej pisało R i J, więc teraz tych scen jest więcej, bo nadeszła ich kolej. Ale zawsze jest tak, że gdy z pierwszego planu znika para którą lubimy najbardziej to za nią tęsknimy. :)
UsuńSzczerze mówiąc nie chodziło mi o to, żeby od razu wybaczył A, bo ja tez bym się na miejscu R wkurzyła ;) chodziło mi o to, żeby chociaż wysłuchał co ten ma do powiedzenia, a nie "nie chce mi się z tobą gadać" i się rozłącza. Ale to tylko moje zdanie :) bo przecież ludzie robią różne rzeczy, nie są idealni a nawet jeśli postacie tak naprawde nie istnieją to mają swoje charaktery (właśnie dlatego tak uwielbiam twoje opowiadania [czytałam każde po kilka razy i pewnie nie raz do nich wrócę], każda postać jest inna, ma swoje cechy, jakby była prawdziwa, żyła naprawdę [chociaż żyją, w moim serduszku i głowie c;])
UsuńHehe przerywac w tak waznym momencie
OdpowiedzUsuńNie dobra ty ;)
ja sie ciesze ze jest duzo Richiego bo najbardziej przypadł mi do gustu a o drugoplanowych bohaterach zawsze jest mało ehh
OdpowiedzUsuńRichie nie jest drugoplanowym bohaterem. Jest pierwszoplanowym tak jak inni. :)
UsuńJohnny to jednak tsundere jest :D aaawww sean i drake, nareszcie, tylko szkoda, że słodziak ma traumę i nie chce się bzykać :(
OdpowiedzUsuńNo biedny on biedny ale da radę:-)
OdpowiedzUsuńBrawo, Richie. Nie można wybaczać tak od razu -.-
OdpowiedzUsuńI Jezu, to chyba jedyna płaczliwa postać, która mnie nie denerwuje xD Naprawdę, z rozdziału na rozdział coraz bardziej lubię Richiego <3 Współczuję mu tylko takiego trudnego obiektu westchnień jak Johnny. Ciekawe tylko, kiedy do starszego chłopaka w końcu dotrze, że blondyn wkradł mu się do serca <3
Aj, późno już. Do zobaczenia w czwartek <3333
Poproszę więcej takich spokojnych rozdziałów :)
OdpowiedzUsuńDużo weny :)
Pozdrawiam :)
Aj kochana wspaniały rozdział.
OdpowiedzUsuńLubię mamę Seana dobrze mówię?
Ten chłopak ma dobrze. Kobieta jest ciepła i opiekuńcza. Widać, że im kibicuje i bardzo chce by byli ze sobą razem.
I szkoda mi Alexa ale Richie ma racje.
Nie może być dłużej chłopcem do bicia za każdym razem , gdy przyjacielowi odbije.
I Jonny... hah jak zwykle wszystko spieprzył tą końcówką.
Richie miał miły gest a ten jak zwykle ... aj mam nadzieję że w końcu pójdzie po rozum do głowy bo jak nie sama przywalę mu patelnią.
I to zdecydowanie boleśnie.
Pozdrawiam mocno i czekam do czwartku.
Już myślałam że Johny coś zrozumiał.. Ech.. Ty niedobra
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńdch Jonnathan takimi słowami zepsół wspaniały dzień, ech Richie mógł wysluchać Alexa do końca, choć go rozumiem, zranił go i to drugi raz w ostatnim czasie, a matka Seana, ojć lepiej jej w drogę to nie wchodzić :)
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
A ja właśnie lubię wszystkie paringi. Najbardziej RichJohny. Niewiadomą sa zagadką..
OdpowiedzUsuńSzkoda mi że alex i Josh się pokłócili i się rozstali. Ale nie powinnien tak mówić o przyjacielu. Czuł się źle po stracie bo go kocha.. ohh tak mi ich szkoda.
Trzeba być pozytywnie nastawionym. By się wszystko udało.