Przepraszam, przepraszam, przepraszam. Kompletnie zapomniałam, że skończyły się rozdziały zaprogramowane (nie wiem jak to nazwać) do ukazania się. Do tego dni tak szybko uciekają, że nie myślałam nawet, że wczoraj to był czwartek. Jeśli rozdziału nie ma do 23:05 oznacza, że pojawi się rano, jak wstanę. Jeszcze raz wielkie przeprosiny. :**********
Dziękuję za komentarze i zapraszam na rozdział. :)
Tych którzy lubią fantasy i nie przeszkadza im, że jest to hetero itp. zapraszam na tego bloga: KLIK
Ostatnio
odkryłam teksty autorki. Od razu mówię, że nie jest to dziewczyna,
nastolatka, ale dorosła kobieta mająca już swoją rodzinę. Bardzo
polubiłam smoczą serię. Części które są na blogu można czytać bez
pierwszego tomu. Natomiast pierwszy tom jest do kupienia. Podam link na
beezara, a gdy klikniecie "ściągnij" to poprowadzi Was do innego
serwisu, gdzie da się kupić tekst, gdyby ktoś chciał. Ja kupiłam i nie
żałuję bo bardzo mi się podobało. Link: KLIKDziękuję za komentarze i zapraszam na rozdział. :)
– Pana syn
ma wstrząśnienie mózgu, liczne stłuczenia i skręcony nadgarstek lewej ręki.
Wykonaliśmy tomografię całego ciała, szczególnie głowy, żeby sprawdzić czy w czasie
uderzenia nie doszło do uszkodzenia mózgu i wszystko jest w porządku. Niestety
chłopak nadal nie odzyskał przytomności, co nas bardzo niepokoi, dlatego przez
cały czas pozostanie monitorowany, w razie gdyby pojawiły się jakieś
komplikacje. Zdarza się, że czasami po takim uderzeniu może się utworzyć krwiak
i o ile leki nie zadziałają, pana syna czeka operacja. Kilka następnych godzin
zadecyduje o wszystkim. Jeżeli wszystko będzie w porządku i chłopak odzyska
przytomność, zatrzymamy go jeszcze na kilka dni, a po wyjściu ze szpitala, ze
względu na wstrząśnienie, powinien odpoczywać w spokojnym otoczeniu, nie
nadwyrężać wzroku. Wtedy chory szybko wróci do zdrowia. Przez kilka tygodni
mogą występować u niego silne bóle i zawroty głowy oraz chwilami zaburzenia
koncentracji. Podkreślam, mogą, ale nie muszą. Mają panowie możliwość wejść
teraz do niego, ale tylko na chwilę, później powinna zostać tylko jedna osoba.
– Dziękuję,
doktorze – odparł Jonathan, czując, pomimo niektórych niepokojących słów,
niewyobrażalną ulgę. Nie czekał na pana Taylora i brata, pierwszemu wchodząc do
pokoju.
Richie
leżał na łóżku z bandażem owiniętym wokół głowy, okryty jasnozieloną pościelą,
otoczony kabelkami podłączonymi do niego i monitorów stojących w pobliżu.
Oprócz niego w sali nie było nikogo innego, przez co trzech stojących obok
łóżek nikt nie zajmował. Nawet gdyby, to i tak zrobiłby to, co teraz, przysunął
sobie okrągły taboret, usiadł na nim i ostrożnie złapał Richiego za rękę. Ta
była podłączona do kroplówki, a druga dłoń leżała spokojnie na kołdrze,
opatrzona i mimo elastycznego bandaża wyglądała na spuchniętą. Łzy mu w oczach
stanęły, gdy przypomniał sobie, że jeszcze parę godzin temu ten chłopak
tańczył, śmiał się, cieszył, że idą na randkę, a w tej chwili leży nieprzytomny
w szpitalu.
– Richie,
słyszysz mnie, słoneczko? Jestem tutaj, twój tata i Alex również. Lekarz z
początku nas trochę przestraszył, ale jesteś silny i na pewno nie będzie
powikłań po tym, co się stało, prawda? Obudzisz się i znów zobaczę twój piękny
uśmiech. Boję się, Richie. – Nie Obchodziło go, że właśnie wychodzi ze swojej
zimnej skorupy, otwierając się. Zdawał sobie sprawę, że tata Richiego i Alex go
usłyszą, ale to dobrze. Niech uwierzą, że on nie chce skrzywdzić tego chłopaka.
– Boję się, że i ciebie stracę, a dopiero… Wiesz, że człowiek jest czasami taki
głupi i nie widzi tego, co ma na wyciągnięcie ręki? Przepraszam za wszystko, co
ci zrobiłem, bo byłem głupi. Przepraszam za ból, który ci sprawiłem, odkąd się
poznaliśmy. Nie obiecuję ci, że już nie doprowadzę cię do łez, bo to ja, ale
będę się starał, tylko obudź się. Proszę. – Pogłaskał zewnętrzną stroną dłoni
policzek blondyna. Delikatnie uniósł trzymaną przez siebie rękę i pocałował,
jak zwykł to dzisiaj robić. Dla niego stało się to bardzo naturalnym gestem okazywania
czułości. Szybko otarł oczy, zanim łzy opuściły swoje miejsce. Płakał w swoim
życiu tylko kilka razy, ale teraz, mimo że nikt nie miałby mu tego za złe, bo
przecież nie musi cały czas być zimnym dupkiem – jak nazywał go brat – to nie
chciał się rozklejać, bo Richie potrzebował go silnego.
– Alex,
chodź, zostawmy ich na chwilę samych – powiedział pan Taylor, patrząc z
zaintrygowaniem na Jonathana.
– Tak,
oczywiście. Johnny, poczekać na ciebie?
– Nie
zamierzam się stąd ruszać – odpowiedział brat Alexa, gładząc kciukiem dłoń
Richiego. – Ty wracaj do domu.
– W
porządku. – Wyszedł na korytarz z panem Taylorem wyglądającym na bardzo zmęczonego.
– Muszę
zadzwonić do byłej żony i poinformować ją o wszystkim. Z tego co wiem, to
wyjechała i najwcześniej będzie tutaj rano. – Martin przetarł twarz dłońmi. –
Czy twój brat… Czy twój brat i mój syn są razem?
– Nie
wiem. Widocznie tego dnia wydarzyło się coś, co spowodowało, że Johnny teraz
tam siedzi. Przeszkadza to panu?
– Nie
chcę, aby skrzywdził Richiego, ale z drugiej strony nie mogę obronić syna przed
życiem i rozczarowaniami.
– Proszę
się nie obawiać, mój brat dopuścił do siebie swoją drugą, lepszą stronę, więc
będzie dobrze.
– Mam
nadzieję. Jedź do domu, Alex. Zostanę tutaj z synem i Johnnym, dopóki nas na
noc nie wyrzucą.
– Też
jeszcze zostanę, i tak nie mam co w domu robić. – Poza użalaniem się nad sobą,
ciągłą tęsknotą za pewnym mężczyzną i przeklinaniem całego świata.
* * *
Noc minęła
spokojnie, od czasu do czasu do sali, w której leżał Richie, przychodziła jakaś
pielęgniarka, sprawdzając wyniki i coś zapisując w karcie. Jonathan był im
wdzięczny, że go nie wyrzucili – stało się tak dlatego, że w pokoju nie było
więcej pacjentów i nikomu nie przeszkadzał, a tata Richiego zgodził się, by to
on został – i mógł całą noc przesiedzieć przy Richiem, trzymając go za rękę i
szepcząc do niego. Chłopak w dalszym ciągu nie odzyskał przytomności, ale z
tego, co zrozumiał, jego parametry życiowe były coraz lepsze i w każdej chwili mógł
się obudzić. Nie potrafił się tego doczekać i po każdym wyjściu do toalety czy
po coś do picia w oka mgnieniu wracał do niego, jakby chciał, by pierwszym,
kogo Richie ujrzy, był on.
Ziewnął,
przyglądając się pielęgniarce zmieniającej kroplówkę. Dziewczyna była bardzo
miła i wyglądała na starszą od niego tylko o kilka lat.
– Powinien
pan wrócić do domu i się przespać – powiedziała.
– Zdrzemnąłem
się trochę. Nie zostawię go.
– Za dwie
godziny będzie obchód, więc proszę tylko wtedy wyjść, nie każdy lekarz jest
przychylny temu, na co zgodził się doktor Owens. Poza tym ja za chwilę kończę
dyżur i na moje miejsce przyjdzie inna pielęgniarka. Niestety ona nie akceptuje
związków homoseksualnych, ale proszę się nią nie przejmować, mimo wszystko
dobrze zajmie się pana partnerem.
– Co z
nim?
– Nie jest
źle. – Przycisnęła dokumentację do piersi, spoglądając na chłopaka. – Z
początku wyglądało na to, że upadek mógł spowodować większą ilość obrażeń, ale
to twardy facet. Ma dużego siniaka na brzuchu, który nie jest efektem upadku.
Wie pan dlaczego?
– Tak,
pobili go. – Zacisnął pięści, zły na tych, którzy to zrobili, i na siebie, że
wdał się w długą rozmowę z panią dyrektor i nie wyszedł te pięć minut
wcześniej. Powinien był zaczekać na niego pod klasą. No, ale kto mógł
spodziewać się czegoś takiego. Jakkolwiek mógł to przewidzieć po tym, co
widziało pół szkoły. Niemniej jednak czasami co ma się stać to i tak się
prędzej czy później stanie. Gdzieś w duchu liczył, że sławetna trójka szkolnych
kretynów poniesie zasłużoną karę. Na razie nie miał głowy dowiadywać się, czy
wyciągnięto jakieś konsekwencje, a Alex i tak do szkoły nie pójdzie. Uparty
gówniarz.
– Przykro
mi i wierzę w to, że kiedy jutro tu wrócę, pana chłopak już się obudzi. Do
miłego zobaczenia, panie Jonathanie.
– Tak,
dziękuję bardzo za wszystko. – Wstał, uśmiechając się serdecznie.
– Nie ma
za co, dobrze czasami popatrzeć na fajną parę.
– Nawet
jak jeden z partnerów postanowił się wyspać za wszystkie czasy?
– Nawet.
Odprowadził
ją wzrokiem i podszedł do okna. Na dworze było pochmurno, ale nie padało. Dni
robiły się coraz krótsze, będąc oznaką późnej jesieni. Jeszcze kilka tygodni
temu, co tam, nawet dni, nie przypuszczał, że będzie siedział w szpitalu, przy
Richiem, czekał na jego wybudzenie i… kochał go. Wiele lat temu zmarnował
jedyny ważny związek, w którym był, gdyż tak naprawdę nie dojrzał do tego, co
się wiązało z byciem z chłopakiem. Doprowadził do śmierci kogoś, kogo kochał –
kogo w jakiś stopniu kocha do tej pory. Od tamtego czasu i jeszcze jednej
sytuacji, o której nie zamierzał już nigdy myśleć, głębsze związki dla niego
nie istniały. Były mu niepotrzebne, miał seks, często bardzo dobry, i to mu
wystarczało. Dopiero wczoraj zrozumiał, że przez te lata jego życie było
uczuciową pustką. Powoli staczał się, zamieniając serce w kamień, a robił to
tylko po to, aby samemu nie cierpieć i nie obchodziło go, że sprawia innym ból.
Teraz zamierzał inaczej postępować, bo ma dla kogo się zmienić.
Odwrócił
się i zauważywszy, że Richie poruszył ręką, dobiegł do łóżka.
– Richie?
Słyszysz mnie? Kochanie? – Pochylił się nad nim, przyłożywszy dłoń do jego
policzka. Powieki Richiego drgnęły, po chwili z trudem otwierając się i
ukazując piękne oczy, które spojrzały na niego, jakby nie rozumiejąc, kim on
jest. – Hej, Richie.
– Jo… –
próbował powiedzieć Richie, ale skrzywił się, zaciskając oczy. – Gło… Głowa.
– Zaraz
zawołam lekarza. Powiedzieli mi, że po obudzeniu możesz być oszołomiony i nie
wiedzieć gdzie jesteś, ale to minie. Zaraz wrócę.
Richie
został sam w tajemniczym pokoju, nie rozumiejąc, co się dzieje, poza tym, że
ktoś chciał rozłupać mu czaszkę na dwie części i było mu niedobrze. Próbował
poruszyć rękami, lecz ból w jednej z nich skutecznie sprawił, że ułożył je
swobodnie na kołdrze. Co się stało? Gdzie był? Dlaczego wszystko go boli? I ten
chłopak, którego widział jak przez mgłę, to był Johnny? Tak bardzo chciało mu
się spać, czuł się taki zmęczony…
Gdy
ponownie otworzył oczy, w pokoju o zielonych ścianach było już o wiele widniej
i, mimo że światło mu trochę przeszkadzało, nie odczuwał już bólu. Czuł, że
ktoś obok niego jest, a kiedy ostrożnie przechylił głowę na bok, zobaczył
Jonathana siedzącego na czymś i z głową ułożoną na kołdrze. Uniósł prawą rękę,
oczekując w niej bólu, ale nic takiego nie nadeszło, więc położył ją na głowie
śpiącego, wsuwając palce w jego włosy. Chłopak pod jego dotykiem poruszył się.
Dotknął jego ręki, splatając z nim palce i spojrzał na niego, mówiąc:
–
Obudziłeś się, bo kiedy wróciłem z lekarzem, zasnąłeś. Doktor kazał jakiejś
wstrętnej, pod względem charakteru, pielęgniarce podać ci zastrzyk
przeciwbólowy i kazał czekać na to, aż się obudzisz.
– Co… –
Jego głos był zachrypnięty, a struny głosowe odmawiały posłuszeństwa, ale po
chwili kontynuował pytanie: – Co się stało?
– Spadłeś
ze schodów. W szkole, pamiętasz, jak cię pobili, a ty spadłeś?
– Chyba
tak.
– Jesteś w
szpitalu. – Sięgnął po kubeczek z wodą i umieszczonym w niej patyczkiem
owiniętym gazą. Wyjął go z wody i przystawił do ust Richiego, nawilżając
spierzchnięte wargi. – To ci powinno pomóc. Na razie bez zgody lekarza nie mogę
dać ci pić.
–
Dziękuję. – Przyjrzał się, na ile był w stanie, Jonathanowi i dostrzegłszy
zmęczenie na jego twarzy, zapytał: – Kiedy ostatnio odpocząłeś?
– Wczoraj.
Nie martw się o mnie. Teraz ty jesteś ważniejszy.
– Spać mi
się chce. – Tak bardzo chciał utrzymać powieki uniesione, ale te same się
zamykały.
– Śpij,
mój śliczny.
Richie
poczuł delikatne głaskanie po policzku i wtulając go w kochaną dłoń, ponownie
pozwolił objąć się Morfeuszowi.
Jonathan
przyglądał mu się, znów całując jego rękę. Kiedy pozbył się przygniatającego go
niepokoju, znów mógł swobodnie oddychać. Richie obudził w nim silne emocje,
których sądził, że się już pozbył, i za nic w świecie nie chciał przed tymi
uczuciami chować się do swojej starej skorupy.
* * *
Rano Alex
długo rozmawiał z rodzicami o Richiem, tłumacząc im, że Jonathan z nim jest i
jego uparty brat nie zamierzał go tam zostawić samego. Kazali mu spakować dla
Johnny’ego kilka rzeczy i mu zawieźć, aby brat się przebrał. Dlatego teraz z
plecakiem wysiadł z samochodu i kierował się do szpitala. Z tego co wiedział,
to Richie kilka godzin temu odzyskał przytomność i do wieczora powinien już być
w dobrym stanie. Cieszył się z tego, ale nie liczył, że przyjaciel zechce się z
nim spotkać. Całą noc rozmyślał, co mu powie, i nie potrafił ułożyć konstruktywnych
przeprosin.
Na
korytarzu zastał tatę Richiego i panią Taylor, która mówiła coś podniosłym
tonem. Nad pokojem Richiego świeciło się czerwone światło, znak, że go badają,
bo miał nadzieję, że nic strasznego się nie dzieje. Johnny siedział niedaleko,
patrząc smętnie na kobietę. Podszedł do brata i podawszy mu plecak z ubraniami,
klapnął obok.
– Co ona
taka wściekła? – zapytał.
–
Przyjechała chwilę temu. Nie mogła znaleźć wolnego miejsca w samolocie i
dopiero wróciła z drugiego końca Stanów. Chciała wejść do pokoju, ale jej nie
pozwolono, bo myją Richiego i go przebierają. Jeszcze lekarz ma go zbadać, a
ona nie rozumie, że nie można teraz tam wchodzić, i się wścieka. Ciekawe co by
powiedziała kilka minut temu, kiedy wparowałaby do sali i zastała mnie przy
nim, trzymającego go za rękę.
– Bosz,
nawet mi nie mów – jęknął Alex. – Idź się przebierz, to brudne rzeczy zabiorę
do domu. I… – Podrapał się po nosie. – Czy Richie będzie chciał się ze mną
widzieć?
–
Powiedziałem mu, że byłeś wczoraj, i pytał, jak się czujesz.
– Ja?
– Nie
martwi się swoim stanem zdrowia, tylko twoim samopoczuciem, wiesz po czym.
– Taa.
Drzwi do
sali otworzyły się i wyszedł przez nie ten sam lekarz co wczoraj. Od razu podbiegła
do niego zdenerwowana kobieta.
– Niech
pan mi powie, co z moim synem i dlaczego nie mogę tam wejść?
– Proszę
się uspokoić, proszę pani. Richie czuje się już zdecydowanie lepiej. Nie ma już
żadnego zagrożenia. Na jego rękę założyliśmy szynę i nie powinna ona
przeszkadzać pani synowi w normalnym funkcjonowaniu. Teraz chory powinien mieć
spokój – podkreślił, patrząc stanowczo na kobietę – dlatego zanim pani tam
wejdzie, proszę nauczyć się trzymać nerwy na wodzy.
– Jak pan
śmie mnie pouczać, co to za szpital, że tacy jak pan mają prawo się tak
odzywać? Wie pan, kim ja jestem?
– Dla mnie
ważne jest dobro pacjenta, a nie to, kim pani jest, więc proszę się uspokoić
albo nie wpuszczę pani do syna.
– Jest pan
niewychowanym bucem! Skontaktuję się z dyrektorem szpitala i zwolnią pana.
– Proszę
bardzo, ale przestrzegam, że nikt pani nie wysłucha.
– Czy pan…
Johnny
pokręcił głową, nie zamierzając słuchać tego babska. Głupie to jak but i tyle,
a pomyśleć, że ma się za damę. Z drugiej strony pewnie martwi się o syna i
szaleje tak, jak on by to robił. Zabrał ubrania i udał się do łazienki, gdzie
przebrał się szybko, a wracając, zastał ten sam obrazek, który chętnie
pożegnał.
– Idę do
niego, zawołam cię jak coś – powiedział do brata i zniknąwszy w pokoju, do
którego już mógł wejść, gdy opuściła go ostatnia z pielęgniarek, odgrodził się
też od pyskatej kobiety. Nie chciał, żeby ona w takim stanie tutaj wchodziła i
liczył, że lekarz wraz z panem Taylorem przegada jej do rozsądku.
– Co tam
się dzieje? – zapytał już żywszy Richie. Nie podawali mu tak silnych leków,
żeby go oszałamiały, i chłopak najchętniej już opuściłby szpital.
– Twoja
mama.
– Nie
chcę, żeby tu wchodziła, ale nic na to nie poradzimy. – Wyciągnął rękę do
Jonathana. – Chodź do mnie. Bardzo się o mnie martwiłeś?
Chwycił
jego rękę i usiadł na swoim stałym miejscu, wzruszywszy ramionami.
– Johnny,
chyba nie sądziłeś, że teraz cię
zostawię, co? – zapytał młodszy chłopak.
– Po
prostu się bałem. Tak samo bałem się wtedy, kiedy omal nie złamałem ci ręki
podczas treningu, pamiętasz?
–
Pamiętam. – W oczach pojawiły mu się łzy. Nie potrafił zapomnieć tamtego krzyku
chłopaka.
–
Przestraszyłem się, że coś ci zrobiłem, i nie zapanowałem nad sobą. Chyba
zawsze się bałem, że przeze mnie komuś może stać się krzywda. – Przytulił jego
dłoń do swojego policzka.
– To, że
spadłem ze schodów, nie jest twoją winą.
– Wiem.
Mam na myśli to, że nie chcę, żeby działo się z tobą coś złego, a ja… Ale
przełóżmy tę rozmowę, bo potrzebujesz spokoju.
– Mów,
skoro zacząłeś.
–Wiesz,
jaki byłem, odczułeś to na swojej skórze. Wybaczysz mi to nazywanie cię
panienką i takie tam?
Richie
przewrócił oczami, na co od razu się skrzywił, czując ból głowy, ale na
szczęście ten zaraz minął.
– Wiesz
co, Johnny?
– Co?
– Od wielu
godzin za dużo gadasz zamiast mnie pocałować. – Chwilę później poczuł delikatny
pocałunek na swoich ustach, a kiedy wargi Jonathana dotknęły jego, odetchnął
szczęśliwy. – Co z naszą wczorajszą randką?
– Nie
ucieknie. Na razie musisz wrócić do zdrowia, o co się postaram, a później
zajmiemy się resztą.
– Resztą?
– Mam na
myśli tańcem, a nie całowaniem, mój drogi.
– Ja też
to przecież miałem na myśli. – Richie uśmiechnął się. – Zawołaj tatę i Alexa,
ale po ich wizycie chciałbym, żebyś został ze mną jeszcze trochę. – Nie
wiedział, czy jest gotów rozmawiać z przyjacielem, ale miło mu było, że ten
przyjechał i nie chciał go odtrącać, bo na jego miejscu szalałby z nerwów i
obaw.
– Nie
zamierzam się nigdzie wybierać. – Pocałował dłoń Richiego.
– Ja też,
więc nie martw się tak o mnie. Wyzdrowieję, szczególnie teraz. Mam jeszcze
wiele do zrobienia na tym świecie. – Ułożył głowę na poduszce, przyglądając się
ukochanej twarzy. Będzie dobrze, pomyślał, nie może być inaczej.
– Czy ja
dobrze słyszę?
Głos matki
wyrwał Richiego z zadumy. Przestraszył się jej nienawistnego wzroku
skierowanego w stronę Jonathana. Mogła jego gnębić, ale niech nie zbliża się do
jego chłopaka, bo tak go traktował, pomimo że Johnny jeszcze tego nie zaproponował.
– Czy wy…
Czy to, co widzę…
Jonathan
wyprostował się gotów walczyć z tą kobietą. Nie lubił i nie polubi jej.
Prawdziwa matka nie powinna tak traktować swojego syna. Powinna zaakceptować go
takim, jakim jest. Co innego jakby brał narkotyki, zabił kogoś czy kradł, ale
on był tylko homoseksualistą, zwyczajnym, normalnym, wrażliwym chłopakiem,
który cieszył się z małych rzeczy.
– Pani syn
jest moim chłopakiem i jeżeli zamierza pani powiedzieć o nim coś złego, to
muszę stąd panią wyprosić. – Kątem oka zobaczył, że w drzwiach stoi Alex z
panem Martinem.
– Jak
śmiesz, ty chory człowieku? Powinieneś się leczyć, a nie jeszcze bezcześcić
mojego niewinnego syna.
– Mamo. –
Richie próbował usiąść, ale z powrotem musiał się położyć. – Nie mów tak, nie masz do tego żadnego prawa. Jonathan jest dla
mnie bardzo ważny i jeżeli nie możesz tego uszanować, to wyjdź stąd –
powiedział twardo, już czując, że głowa zaczyna go bardziej boleć, a w oczach
robi się ciemno. Odetchnął, aby się uspokoić.
– Niech
pani posłucha swojego syna – rzekł Alex. – Proszę przyjść później, już w innym
nastroju.
– Co za
chorzy ludzie – burknęła kobieta. – Richie, widzę, że dobrze się czujesz i mnie
nie potrzebujesz. Do widzenia. – Odwróciła się na pięcie i wychodząc, prawie
zderzyła się ze swoim byłym mężem.
Alex
uśmiechnął się do przyjaciela:
– Też mam wyjść? – Wskazał na drzwi.
– Możesz
zostać, pod warunkiem, że w ciągu kolejnych dni będziesz mi czytał, bo mam nie
nadwyrężać wzroku, i jeszcze chciałbym ci życzyć wszystkiego najlepszego z
okazji jutrzejszych urodzin. I nie rób imprezy beze mnie.
– Nie mam
ochoty na impry, ale za to czytać mogę, i pogadać.
– Chętnie,
ale to w domu, teraz nie mam na nic siły. – Posłał przyjacielowi przyjazny
uśmiech, zanim skupił wzrok na swoim chłopaku. Gdyby był zdrowy, to faktycznie
z tego powodu skakałby z radości. Dlatego teraz wyzdrowienie stało się jego
priorytetem. To i tak cud, że nic mu się wielkiego nie stało. Gdyby się
połamał, mógłby pożegnać się z tańcem na wiele miesięcy lub na zawsze. Gdyby
się zabił, nigdy nie związałby się z Jonathanem. Kolejne dni przeleży w
szpitalu i już wiedział, że towarzystwa mu nie zabraknie, a później wróci do
domu i postara się naprawić relacje z Alexem, a z Jonathanem wybrać się w końcu
na tę wymarzoną randkę.
Piękny rozdział
OdpowiedzUsuńCzuję niedosyt
OdpowiedzUsuńIdz sie nasyc czyms innym. Nikogo to nie obchodzi.
UsuńEj, ale bez taki mi tu odzywek.
UsuńWkurzająca ta jego mamuśka, nie dziwię się, że ojciec Richiego nie chciał z nią być :D ja się dziwię, że on w ogóle się w nią kiedyś związał... :D
OdpowiedzUsuńRichie słodki, uroczy, piękny, biedny i zmęczony, niech się kuruje, słodziak. zaczynam go lubić coraz bardziej.
Johnny nareszcie zachowuje się jak zakochany facet. Zrzucił swoją maskę i jest w porządku, aż za bardzo.
Ojciec jak zwykle fajny, lubię go, też jest w porządku.
Te rozdziały są po prostu idealne. Czyta się je tak szybko i z takim zaangażowaniem, że nie idzie się oderwać. Czekanie tych kilku dni jest męką, jednak warto wytrzymać. Uwierz mi, że przebrnęłam przez wiele blogów z opowiadaniami, ale tylko dwa z nich ciągle dobrze wspominam i jednym z tych dwóch jest właśnie twój blog :3 Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńco za ulga, że Richiemu nic nie jest ! już się bałam, że to coś poważnego. W oczekiwaniu na dziedzielę :D
OdpowiedzUsuńNa szczęście Richiemu nic się poważnego nie stało, a już się bałam.
OdpowiedzUsuńKiedy będzie coś więcej o Aleksie i jego partnerze? A co z Seanem?
Dużo weny :)
Pozdrawiam :)
Na wszystkich przyjedzie czas. Najprzód wybił się Richie. Taka prawda, że jak pisałam tekst o nim mi się lepiej pisało. U pozostałych nic się nie dzieje. Alex i Josh razem nie są, Sena i jego partner też żyją dobrze. Natomiast u Richeigo dzieje się za dużo, więc o nim pisałam. :)
Usuń"najprzód"!? Serio? Autorce opowiadań ( i to kilku) po prostu nie wypada popełniać takich błędów.
UsuńKażdy jest tylko człowiekiem i może zrobić literówkę. Jakoś nigdy nie poprawiała bym nikogo kto się pomylił z czymś w komentarzu. Żal.
UsuńJeej~ w końcu Richie pogodził się z Alexem :) tyle na to czekałam, że gdy to się stało to niemal mogę umierać (chociaż nie, bo muszę wiedzieć jak się to wszystko skończy). Rozdział naprawdę dobry, tylko jak zwykle mam wrażenie, że za krótki :c Ale mi zawsze będzie mało twoich opowiadań ;) Ostatnio (tydzień temu) pokazałam twojego bloga przyjaciółce, juz pochłonęła "Połączonych" i trzy tomy "W cieniu ludzi" :D w końcu mam z kim dyskutować o twoich historiach ^^
OdpowiedzUsuń/A
Cieszę się. Fajnie jest mieć z kim dyskutować o tekstach. :D
UsuńPozdrawiam :)
Odetchnęłam z ulgą.
OdpowiedzUsuńRety przez chwilę naprawdę się bałam bo wiadomo w telenowelach różnie bywa.
To już naprawdę 30 rozdział? Rety jak ten czas zybko leci.
Oczywiście matka Richiego to wredna zołza. Nie może zrozumieć uczuć swojego syna.
Wielka szkoda, ale kto wie może kiedyś do niej dotrze.
Czasami ludzie się zmienijaą jak Jonny.
W końcu się otworzył i pokazał swoje uczucia.
Czuje że może być wspaniale jeśli oczywiście Jonny nie popełni jakiegoś głupstwa a wiadomo zdarza mu się to często.
OCzywiście czekam na ciąg dalszy jak zawsze <3
Byle do poniedziałku;)
Słodki rozdział przerwany w lewnym momencie przez wstrętną wiedźme... Brawo Lu!:+ cudo cudo i cudo... Hehe ciekawe co bedzie w nastepnym rozdzialiku :p
OdpowiedzUsuńWeny zycze ^^
Luano, serdecznie dziękuję za odwiedziny i miłe słowa. Tematyka, w której się poruszam jest zupełnie inna niż twoja, dlatego tym bardziej doceniam twoje uznanie. Życzę tobie nieprzemijającej weny twórczej, a twoim znajomym wspaniałych chwil z bohaterami naszych opowiadań. Jeszcze raz gorąco ściskam.
OdpowiedzUsuńCzekam, czekam i nie mogę się doczekać scen pomiędzy Joshem i Alexem :'(
OdpowiedzUsuńLuana czekam na odpowiedź :)
OdpowiedzUsuńTutaj nie komentuje, ponieważ chciałam cię wesprzeć i kupiłam opoiwadanie jest boskie, ale spojlerować nie będę :)
Powiedz tylko kiedy będzie kolejna część buntownika? Pokochałam to opowiadanie całym sercem :)
Na jaką odpowiedź? Pisałaś może do mnie? Jak coś to nic nie dostałam na maila. Kolejna część będzie w maju lub w czerwcu. Zależy kiedy je napiszę. Na razie ma 21 rozdziałów i to nie koniec tekstu. :)
UsuńNie, nie, nie chodziło mi tutaj o odpowiedź :p
UsuńChcoiaz ciężko wytrzymać do czerwca na drugą część buntownika. w takim razie pocieszę się kolejną częścią "Sidła miłosci".
Dziękuje :*
Nie, nie, nie chodziło mi tutaj o odpowiedź :p
OdpowiedzUsuńChcoiaz ciężko wytrzymać do czerwca na drugą część buntownika. w takim razie pocieszę się kolejną częścią "Sidła miłosci".
Dziękuje :*
W dobrym opowiadaniu nie może, zabraknąć dreszczyku emocji.
OdpowiedzUsuńFajny jestem prawie na finale 1 tomu, wiec lecę dalej ^•^
*Fajny rozdział. Jestem prawie na finale 1 tomu(...)
UsuńHej,
OdpowiedzUsuńdobrze, że Richiemu nic nie jest, jego matka mnie denerwuje z takim podejściem, no i dobrze, że Jonnathan jest przy nim...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Ufff... tak się cieszę że nic poważnego mu nie jest.. o malo nie dostałam zawału.
OdpowiedzUsuń