3 marca 2016

W sidłach miłości - Rozdział 26

Dziękuję za komentarze. :)




Z samego rana Richie wziął prysznic, założył świeżo uprany strój do treningu, a na to zwykłe ubranie. Nie zamierzał przebierać się przy Johnnym. Przyjrzał się sobie w lustrze. Starał się wyglądać ładnie, pomimo że i tak nie zwróci na siebie uwagi Jonathana. Poprawił jeszcze włosy i udał się do kuchni, w której zastał zamyślonego tatę. Już od jakiegoś czasu rodzic wyglądał, jakby coś go martwiło, ale nic nie mówił. Zamierzał go o to zapytać, szczególnie, że miał jeszcze godzinę, zanim Johnny po niego podjedzie. Ostatnio z tatą rzadko jadali śniadania, a nawet się widywali. Każdy z nich był bardzo zajęty swoimi sprawami, co często dla dobrych rodzinnych relacji nie było najlepsze.
Zrobił sobie jednego tosta i kawę. Usiadłszy naprzeciwko taty, odchrząknął. Mężczyzna dopiero wtedy zwrócił na niego uwagę.
– Dobrze spałeś? – Sięgnął po swoją herbatę.
– Tak, tato. Poza tym, że nadal bolą mnie wszystkie mięśnie, jest okej. – Ułamał kawałek tosta. Nie smarował go niczym, bo czasami tak wolał.
– Johnny to fajny chłopak. Dużo się przy nim uczysz.
– Jest genialny. Sądziłem, że wiele umiem na temat tańca, ale on… Kilka lat pracy pod okiem mistrzów dało mu niesamowite doświadczenie. Bardzo dużo umie i jak z początku mnie denerwował i nawet bolało to, co mówił, to teraz… Jest najlepszy – mówił podekscytowany.
– Lubisz go, prawda?
Richie zarumienił się, spuszczając wzrok. Zamieszał kawę, wsypując do niej wcześniej dwie łyżeczki cukru.
– Lubię. Za bardzo lubię, ale bez wzajemności. – Z tatą mógł o wszystkim porozmawiać, więc nie miał problemów z powiedzeniem mu tego.
– Coś ci powiem, synu. – Martin Taylor pochylił się bardziej w stronę jedynego syna. – Nigdy nie trać nadziei. Owszem, nie można czekać wieczność, ale czasami warto. Często trud jest podwójnie nagradzany. Kiedy rozwiodłem się z twoją mamą, a ona zabrała mi wszystko, byłem pewny, że nic dobrego mnie nie czeka… nas, bo ty poszedłeś za mną. Pamiętasz, że nie mieliśmy środków do życia. Ostatnie pieniądze wydałem na kupno tego domu. Musieliśmy mieć dach nad głową.
– Pamiętam. Chciałem iść do pracy.
– Miałeś szesnaście lat. Ty masz się uczyć, bo to twój obowiązek. Do pracy pójdziesz po szkole. Wracając do tematu. Sądziłem, że nic dobrego nas nie spotka, a potem dostałem pracę. Zaczęło nam się układać. Mamy dom, mamy co jeść, za co żyć. I tak jak myślałem, że zostanę już na zawsze sam, tak teraz i to się zmieniło. Mam cudowną kobietę. Wiesz dlaczego?
– Nie. – Słuchał uważnie taty, wpatrzony w niego. Zapomniał nawet o śniadaniu.
– Bo nie przestałem walczyć. Starałem się, nie poddałem, jak wielu robi. Ty też się nie poddawaj, Richie. Czasami trzeba się samemu postarać, żeby kogoś zdobyć. Masz urok, bądź sobą, bo to jest ważne. Johnny jest ślepy, jeśli cię nie widzi.
– I tak ostatnio inaczej mnie traktuje. – Uśmiechnął się pod nosem. Od kiedy razem spędzali tak dużo czasu, więcej niż on z Alexem, było inaczej niż z początku, czyli naprawdę dobrze. Nawet Richie zachowywał się przy nim, jakby przebywał z przyjacielem, a nie z chłopakiem, przy którym jeszcze niedawno stawał się cichą, wystraszoną myszką.
– To pociągnij to dalej. Zaproś go gdzieś.
– Taa, o ile się da zaprosić. – Bardzo  by tego chciał. Jednakże  nie zamierzał robić sobie nadziei, że chłopak przyjmie jego zaproszenie. Może Johnny wyszedłby razem z nim i Alexem na miasto. Wątpił w to, ale mógł zapytać. – Zmieniając temat, powiesz mi, dlaczego ostatnio chodzisz jakiś taki zamyślony? Co ci leży na żołądku? – Dokończył tosta i kawę. Niedługo musiał wychodzić.
– Chcę ożenić się z Marianne.
– Najwyższy czas, ale to wiem. Nie mam nic przeciw. Fajna jest.
– Przeprowadzę się do niej i chcę, żebyś ty też to zrobił, ale nie wiem, czy się na to zgodzisz.
Richie westchnął ciężko. Nie chciał się wyprowadzać z tego domu. Dopiero to miejsce okazało się prawdziwym domem. Nie było tu nic sztucznego, nie było odgrywania swoich ról, nie musiał na nic uważać, bo nie żył w muzeum.
– Chcę tu zostać. Mogę mieszkać sam. Proszę, tato?
– Pomyślę o tym.
Richie był pewny, że porozmawia o tym ze swoją partnerką i razem podejmą decyzję. Kusiło go, żeby do niej zadzwonić, ale liczył, że na spokojnie jakoś ich uprosi, aby mógł tutaj zostać. Gorzej z mamą, bo jeżeli się dowie, że on mieszka sam, może na niego naciskać i robić problemy byłemu mężowi, że zostawił syna samego. Jeżeli trzeba, będzie z nią walczył, bo nie tylko uważał się za dorosłego, ale nim był, więc nie miała prawa wtrącać się do jego życia. Nie po tym, co chciała mu zrobić. Owszem, była jego mamą i jako matkę szanował ją, ale nie szanował tego, co robiła, i jej decyzji, które krzywdziły rodzinę. Nie zapomni, że chciała wysłać go na leczenie, a to najbardziej bolało.
– Chcę zostać i zostanę, tato. Sam o tym postanowiłem. – Odłożył do zlewu kubek po kawie i talerzyk. Odwrócił się do ojca. – Nie mam już pięciu lat. W życiu może być różnie. Nie wiem, czy znajdę dobre mieszkanie w przyszłości. Tutaj… Jeżeli tak się stanie, że będę miał partnera, to będzie dla nas dobry dom. Nie chcę siedzieć tobie i Marianne na głowie.
– Podjąłeś decyzję i jak znam ciebie, nie zmienisz jej. Będę ci pomagał tak, jakbym nadal tutaj mieszkał, płacił za wszystko, ale wiedz, że zawsze możesz zmienić zdanie.
 – Dziękuję. – Zza okna dobiegł go dźwięk klaksonu. Podszedł do okna, by upewnić się czy to na pewno po niego. – Johnny już jest, więc spadam.
– Poczekaj. – Martin sięgnął do kieszeni i podał synowi sto dolarów. – Zaproś gdzieś Johnny’ego lub kup coś sobie.
– Mam kieszonkowe. – Nie chciał brać więcej, niż co miesiąc dostawał od rodzica. Nie wydawał tyle, żeby nie mógł czegoś odłożyć na specjalne okazje.
– Weź. Przydadzą ci się.
– Dzięki, tato. Lecę.
– Nie śpiesz się tak. On poczeka.
Poczeka, ale on już chciał go zobaczyć. Czekały ich trzy godziny razem i przez to rządziło nim podekscytowanie. Spędzi czas przy kimś, kogo kochał, robiąc to, co kochał.
W przedpokoju zabrał plecak i bluzę. Założył buty w pośpiechu i wypadłszy na dwór, prawie potknął się na schodach. Zwolnił, nie zamierzając dać Jonathanowi powodu do śmiania się z niego. Nie chciał, żeby chłopak ponownie z niego szydził. Chyba nie zniósłby tego. Nie po tym, jak już zaczęło się pomiędzy nimi jakoś układać.
– Cześć – przywitał się po otworzeniu drzwi od samochodu. Usiadł na przednim siedzeniu, od razu zabierając się za zapinanie pasa.
– Hej – odpowiedział Johnny, rzucając okiem na przybysza.
– Co tam u Alexa? Wczoraj tylko zaniosłem mu sok i się zmyłem – zagadał Richie. Nie chciał ponownie zamienić się przy nim w milczka. Pragnął być pewniejszy, szczególnie jeżeli chciał jego zainteresowania, a temat Alexa był neutralny, o ile znów nie podejmą tamtej małej dyskusji z wczoraj. Aczkolwiek mogłoby to być ciekawe.
– Siedzi w pokoju i udaje, że go nie ma. – Wyjechał z podjazdu na ich zazwyczaj spokojną ulicę. Tylko mieszkańcy okolicznych domów poruszali się po niej samochodami lub pieszo.
– Mam zamiar wyciągnąć go dzisiaj do centrum handlowego. Nasz kolega, Oscar, planował wypad do The Palace, ale napisał mi dzisiaj, że musi z mamą do ciotki jechać. Dziewczyny też mają jakieś plany. Może... – zagryzł wargę – przyłączysz się do nas? – Spojrzał kątem oka na kierowcę, pewny odmowy. Przełknął  ślinę, czekając na odpowiedź. Ta nie nadchodziła, ale może dlatego, że Johnny musiał skupić się na skręceniu w ruchliwą ulicę. Wmawiał to sobie i pewnie szukałby jeszcze jakiegoś wytłumaczenia, ale Johnny w końcu się odezwał:
– Zastanowię się.
– Fajnie. – Zawsze to coś, przynajmniej nie odmówił.
Dalszą drogę przejechali w milczeniu. Johnny ostrożnie prowadził samochód, na światłach nie hamował w ostatniej chwili, bo nagle zmieniała się sygnalizacja. Zawsze do nich dojeżdżał tak, żeby zatrzymać się na żółtym. Richie stwierdził, że zdecydowanie wolał jeździć z nim niż z Alexem. Przyjaciel za nic miał przepisy i cud, że nie dostał jeszcze żadnego mandatu. Poza tym o wiele większą przyjemnością było siedzenie u boku Johnny'ego. To też przypomniało mu, że musi pogadać z nim o opłatach za paliwo. Już poruszał ten temat, a chłopak wciąż powtarzał to samo: "Dla mnie zapłatą będzie twoja wygrana." Podejrzewał, że  wygrana w jakiś sposób będzie potwierdzeniem umiejętności Jonathana i dlatego było to dla starszego chłopaka takie ważne. Kilka razy miał na końcu języka zapytanie się go, dlaczego nie podpisał nowego kontraktu z zespołem, lecz zduszał to pytanie w zarodku. Powodem mogło być to, że Johnny po prostu wolał osiąść w jednym miejscu, a nie tułać się po świecie. Przez jakiś czas jest to dobre, a później wielu osobom brzydnie. Sam nie wiedział, jak to będzie z nim. Na pewno będzie chciał występować, ale przede wszystkim wyrobi sobie papiery trenera. Nie był głupi, żeby polegać tylko na tańcu. Uczenie go również stawało się czymś, co można pokochać. Szczególnie, kiedy obserwował Jonathana. Rozumiał wtedy, że on lubi to robić i nie chciał pracować nigdzie indziej, bo tylko jako trener i choreograf mógł się zrealizować. Doskonale go rozumiał i może chłopak siedzący na miejscu kierowcy nie zdawał sobie z tego sprawy, ale Richie miał takie same marzenia – oczywiście jeżeli chodziło o taniec.

Kilkanaście minut później byli już po rozgrzewce i przystąpili do lekcji.  Do upartego powtarzali te same ruchy, dopóki nie wyszły perfekcyjnie. Przez pierwszą godzinę ćwiczyli to, co Richie miał pokazać w poniedziałek na egzaminie. Jonathan cały czas stał z boku, korygując niedoskonałości. Tym razem poprawił tylko układ rąk i na tym jego udział się kończył. Jeżeli chodziło o praktykę, to Richie był gotowy do egzaminu. Następnym punktem było przygotowanie do konkursu i wyłącznie na to zamierzali poświęcić kolejne treningi.
– Zaczniemy od początku i zrobimy wszystko tak, jak wczoraj – mówił trener. – Dopiero po tym etapie dołączymy to, czego jeszcze nie ćwiczyliśmy. W ten sposób będziemy mieć cały układ gotowy. Pozycja wyjściowa i zaczynamy. – Włączył muzykę.
Richie zatańczył solówkę, z każdą chwilą zbliżając się do momentu, w którym znajdzie się w ramionach chłopaka. Teraz, kiedy Jonathan nie musiał mu krok po kroku wszystkiego tłumaczyć, a on ciągle wszystkiego od nowa powtarzać, ten moment nadszedł bardzo szybko. Najpierw nastąpiło coś w rodzaju walki, a potem jeden skok, jeden chwyt i oplatał nogami biodra Jonathana. Chłopak trzymał go przy sobie mocno, kiedy ich usta się spotkały. Richie starał się podchodzić do pocałunku profesjonalnie, lecz nie było to takie łatwe, kiedy całował go ktoś, za kim szalał. Miękkie usta Johnny'ego masowały jego, a on oddawał nieporadnie ten pocałunek, przymykając oczy i poddając się łagodnemu pieszczeniu warg. Gdy po chwili poczuł, że wargi Jonathana odsuwają się od jego ust, otworzył oczy, od razu napotykając drugą parę wpatrzonych w niego źrenic. Chłopak patrzył tak jakoś… Richie nie potrafił określić słowami wyrazu jego oczu. Johnny miał takie ładne te ślepia. Ciemne, otoczone kaskadą rzęs i z figlarnym błyskiem. Błyskiem, który ich nigdy nie opuszczał. Wątpił, aby ten pojawiał się, kiedy Jonathan był smutny, ale na to nie miał dowodów. Zazwyczaj widział go dokuczającego mu, śmiejącego się lub tak jak teraz patrzącego tak inaczej niż zwykle.
Johnny cmoknął jego usta na sam koniec, co wytrąciło Richiego z transu. Chłopak  nigdy tego nie robił. Jednak Richie nie miał czasu na myślenie, bo spokojna muzyka przeszła w inny rytm i musiał tańczyć dalej. Nie chciał się nad tym zastanawiać, a raczej nie miał czasu na rozważania, które nie dadzą mu spokoju w późniejszym czasie. Kolejne części choreografii były bardzo męczące oraz trudne i to na nich potrzebował skupić całą uwagę. Nauczył się ufać Jonathanowi co do podnoszeń. Chłopak był silny i z łatwością unosił go w górę, trzymając za biodra lub nogi, podczas gdy Richie zawisał pionowo nad ziemią tylko z pomocą rąk chłopaka. Miał też kilka solówek, bo w sumie to on musiał pokazać, co potrafi, a potrafił wiele.
– Doskonale, Richie. Teraz ostatni etap. Zaczniemy od tego, jak przyciągam cię do siebie, ty się wyrywasz, upadasz, robisz ten układ na podłodze, który wprowadziliśmy ostatnio, ja dołączam do ciebie i koniec.
– Dobra. Puść muzę od odpowiedniego fragmentu. – Ciekaw był, ile razy będą to powtarzać. Zazwyczaj coś koło dwudziestej próby wszystko wychodziło idealnie. Wcześniej też w miarę takie było, ale Johnny ciągle coś poprawiał, bo musiał wyrwać doskonałość z każdego ruchu.
Zaczęli od tego, na czym skończyli, by przejść do ostatniego etapu. Zatańczył solówkę, po czym wszedł Johnny, złapał go za rękę i z obrotem przyciągnął do siebie. Ich oczy znów się spotkały, ale nie na długo, gdyż Richie odegrał trawiącą go złość, coś jakby para pokłóciła się i jeden z partnerów nie chciał być blisko drugiego. Odepchnął się od Jonathana i miarkując upadek, wykonał ostatnią figurę, po czym przeturlał się po podłodze, a kiedy zatrzymał się, leżąc na plecach, Johnny zbliżył się do  niego drapieżnym krokiem, upadł i zawisł nad nim, kryjąc twarz w jego szyi. Wyglądało to tak, jakby położył się na Richiem. Richie zawinął rękę wokół jego szyi. Czuł, że Johnny oddycha szybko. Pozycja ta sprawiła, że twarz Richiego płonęła z zażenowania. Ich ciała dzieliło zaledwie kilka centymetrów i z daleka faktycznie wyglądali tak, jakby chłopak na nim leżał. Wstydził się też, że pewnie śmierdzi potem, mimo użytego dezodorantu, ale wyglądało na to, że Jonathanowi to nie przeszkadza. Zresztą on też nie był pierwszej świeżości. Chyba się akceptowali, co czasami bywa trudne w takiej sytuacji. To też jeszcze raz dodało mu odwagi, żeby ponowić pytanie o wspólne wyjście.
Johnny uniósł głowę i uśmiechnął się bardzo szeroko.
– I kurtyna zapadła. – Przeturlał się na bok. – Mamy cały układ. Powtórzymy go jeszcze z milion razy, ale dobrze jest. Jesteś świetny – powiedział, zanim ugryzł się w język. W sumie co mu tam. Chłopak spisał się doskonale, więc parę komplementów mu nie zaszkodzi. Zresztą, kiedy go poznał bliżej, musiał przyznać, że jego głupie zachowanie w stosunku do Richiego było nie na miejscu.
– Jesteśmy świetni. – Przekręcił głowę w bok, przyglądając się profilowi chłopaka. Żołądek zrobił kilka fikołków, kiedy Richie usłyszał pochwałę. Bardzo chciał nie tylko podobać się Jonathanowi, ale żeby chłopak przynajmniej czasami go za coś pochwalił. – To może w nagrodę nie będziesz się zastanawiał, czy wybierzesz się do The Palace.
– Zobaczymy. – Usiadł. – W sumie… Później ci powiem.
– Ależ ty jesteś,  no.
Johnny pokazał mu język i wstał. Wyciągnął rękę, żeby pomóc Richiemu się podnieść.
– Teraz zaczynamy wszystko od nowa.
– Okej, trenerze.

* * *


Po treningu Jonathan odwiózł Richiego i sam wrócił do domu. Swojego brata zastał leżącego na kanapie i wpatrzonego w telewizor. Jeszcze niedawno on sam spędzał dni w ten interesujący sposób. Zanim zagadał do niego, wykąpał się oraz zrobił sobie słabą kawę. Czasami tęsknił za mocniejszą, ale raz spróbował i wróciło dygotanie rąk oraz ogólne złe samopoczucie. Jakoś przeżyje to, że jego organizm nie toleruje tegoż napoju. Sam sobie to zrobił, żywiąc się tylko i wyłącznie kawą. W salonie klapnął tuż przy bracie, zmuszając go do przesunięcia nóg.
– To co oglądamy?
– Nic – odburknął Alex.
– Nie wiedziałem, że te przesuwające się obrazki to „nic”. Sądziłem, że to X–men.
– Czego chcesz?
– Za trochę wpadnie Richie i chce cię porwać z domu.
Alex dopiero po tych słowach spojrzał na brata.
– Richie?
– No.
– Nie, mam na myśli to, że mówisz „Richie”, a nie panienka, psiapsiółka.
– Tak ma na imię, no nie?
– No tak.
– Ciekawa rozmowa. 
– No.
– Ano. – Johnny napił się kawy. Rozsiadł się wygodnie, nie pozostawiając bratu za wiele miejsca, przez co ten musiał się podnieść. – Rodzice gdzie?
– W pracy. Mama dzisiaj sprzedaje jakiś dom, a tata ma zebranie. Po coś tu przylazł?
– Pocieszyć braciszka w depresji.
– Ha ha ha. Spadaj, Johnny. – Tylko go denerwował. – Jesteś mi tak potrzebny, jak wrzód na dupie!
– Bez wulgaryzmów. Przy swoim Joshu też tak wulgaryzmami jechałeś, a może w łóżku mu się to podobało, co? – Nie spodziewał się przeszywającego go, ostrego niczym sztylety, wzroku Alexa.
– On nie jest mój! Mógł być, ale nie jest, więc się zamknij! Chcesz, to sobie idź z Richiem gdziekolwiek chcecie, mam was obu dość! – Zerwał się z kanapy, wyrzucając z siebie to, co mu ostatnio leżało na żołądku. – Ty ciągle coś mi pierdolisz za uchem, zazdroszcząc, że kogoś miałem, a on ciągle tylko gada, jaki jesteś wspaniały, jak się ostatnio dogadujecie, że zwyczajnie rzygać mi się chce na to jego ćwierkanie i twoje humory! Zdecyduj się, czego chcesz. Jeżeli jego, to go do cholery jasnej bierz, bo nikt normalny nie wymyśla w tańcu takich pocałunków! To coś więcej i ty o tym wiesz! Nagle zrozumiałeś, że on jest fajny i uroczy, a wcześniej jechałeś po nim równo! – krzyczał na brata. – On robi do ciebie maślane oczka i robi wszystko, by spędzić z tobą trochę czasu. Może przeleć go i się w końcu uspokoi! Możliwe, że tego mu właśnie trzeba! Potem będziesz miał go z głowy!
Johnny słuchał brata z szeroko otwartymi oczami. Nie tylko on. Richie stał w progu salonu i słyszał każde słowo przyjaciela. Każde raniące go słowo. Coś w Jonathanie zadrgało, kiedy ujrzał łzy w oczach Richiego. Przeklął siebie, że miał słabość do takich chłopaków. Słabość, z którą od lat walczył. Chyba przegrał i to nie stało się dzisiaj. To coś zmieniało się sukcesywnie i dzisiaj wybuchło. Wstał, ignorując krzyki brata. Podszedł do Richiego, dając tym samym znak Alexowi, że nie są sami. Położył dłoń na ramieniu młodszego chłopaka.
Richie nie wierzył w to, co usłyszał. To mówił przyjaciel? Co z tego, że wściekły, ale nie miał prawa mówić takich rzeczy. Widział, jak Alex, zauważywszy jego obecność, zamyka usta.
– Richie…
– Drzwi były otwarte i… wszedłem – powiedział Richie słabo, po czym odwróciwszy się na pięcie, wybiegł z domu przyjaciela.
Alex chciał za nim pobiec, ale Jonathan mu zabronił.
– Już dużo zrobiłeś. – Pobiegł za młodszym chłopakiem do jego domu, wołając go, lecz ten go nie słuchał. – Richie! – Prawie dostał drzwiami w nos.
– Odejdź! Nie chcę widzieć ciebie ani jego! – Wstydził się. To Alex powinien się wstydzić, ale to, co powiedział przyjaciel, i to przy Johnnym, było krępujące. – Jak on mógł mi to zrobić?! – Richie z całej siły kopnął w kuchni krzesło, by po chwili zrobić to samo z drugim. – Jak może sądzić, że chodzi mi tylko o seks?! To jemu było jedno w głowie! Tak, mam swoje potrzeby, ale mogę żyć bez seksu, byle … – urwał, zorientowawszy się, że Johnny nie wyszedł. Teraz to się wkopał. Zrobiło mu się gorąco. Spuścił wzrok i czekał, aż zacznie się szydzenie i wrzeszczenie na niego, aby mu nie przypominał, że go kocha. – Idź już, proszę. – Chciało mu się płakać. Jego plany znów wzięły w łeb. Miał taką nadzieję, że Johnny z nim wyjdzie i spędzą trochę czasu razem ot tak po prostu. Alex wszystko zniszczył, a on teraz to jeszcze przypieczętował swoimi słowami.
Po chłopaku stojącym w pobliżu spodziewał się wszystkiego, ale nie tego, co Johnny zrobił. Poczuł, jak ręce chłopaka przyciągają go do siebie i obejmują, przytulając. Wstrzymał oddech, nie ruszał się.
– Szzz, nadwrażliwy głuptasie. Nie bierz poważnie jego słów. Wierzę, że nie chodzi ci tylko o jedno. Dawno byś zrezygnował. Zresztą nie należysz do takich osób. – Powinien był wyjść, zostawić młodego samego, ale nie potrafił. Już raz kogoś zostawił i źle się to skończyło. Bynajmniej nie litował się nad Richiem. Pewnie jeszcze kilka dni temu miałby gdzieś te szklące się oczęta i zranione serce. Dzisiaj nie potrafił przejść obok chłopaka obojętnie i go zostawić. Tym bardziej, że od pewnego czasu naprawdę Richie mu pasował. Nie był wystraszoną myszką, która przed nim ucieka, wzbudzając jego złość i chęć dokopania mu. Co więcej, teraz potrafił się odszczekać, gdy się zdenerwował. Poza tym… był uroczy. – Nie przejmuj się tym. Mieliśmy gdzieś wyjść, pamiętasz?
Richie, słysząc te słowa, powoli wtulił się w silniejszego chłopaka, czując się w jego ramionach fantastycznie i bezpiecznie. Głodny bliskości pragnął zostać w nich na zawsze. Tu powinno być jego  miejsce, w ramionach i sercu Jonathana. Nie był jednak pewny, jak do końca może interpretować to, co właśnie się działo. Nie chciał jego litości.
– Jeżeli nie zamierzałeś ze mną wyjść, nie rób tego.
– Znasz mnie. Nie mogłem się ot tak przyznać, że wyjdę. Co ty na to, żeby odwiedzić The Palace, zjeść tam obiad, lody, kupić ubrania i obejrzeć film? I pozwolić mojemu bratu poddawać się swojemu cierpieniu, bo stracił Josha.
– On go kocha.
– Wiem – wyszeptał Johnny, opierając brodę na czubku głowy Richiego. Chłopak idealnie wpasowywał się w jego ramiona, jakby zostały dla niego stworzone. Przeraził się tą myślą. Odsunął się od niego. – Bierz się w garść i jedziemy.

13 komentarzy:

  1. Fajnie to poprowadziłaś, A trudno jest widzieć dobrze układające się stosunki pomiędzy J i R więc nic dziwnego ze zrozpaczony z powodu nieodwzajemnionej (jego zdaniem) miłości do J wyżywa się na tryskających pozytywną energią koło niego bliskim. Podoba mi się wątek J i R. Pokazanie ich relacji a potem wyjaśnienie czemu J jaki jest do bliskości. Czekam na kolejną odsłonę Sideł :)

    OdpowiedzUsuń
  2. O kurczę, a ja byłam fanką Josha :D Ale zaczynam lubić Richiego coraz bardziej. Tylko Johnny robi się taki... miękki :D uroczy i fajny. Aż trudno uwierzyć.
    Ciekawa jestem, co będą robić podczas tego spotkania.

    kunoichi ze słodkiego świata yaoi

    OdpowiedzUsuń
  3. Lubię takie rozdziały, zwłaszcza te, w których występują Richie i Johnny :) Widać, że starszemu chłopakowi zależy na młodszym, choć skutecznie się tego wypiera. Alex za to cierpi i dlatego wyżywa się na wszystkich.. wciąż mam nadzieję, że dogadają się z Joshem :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Taaaaaaaaaaaaaaak!!!!!!!
    No więc myślę że to by było na tyle :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Josh wróć ;-;
    Nie wiem dlaczego, ale Johny mnie irytuje. Najpierw czepia się o wszystko Richiego bez powodu, teraz jest miły i robi nadzieję chłopakowi. Cieszę się, że się nawrócił, ale jest idiotą, więc pewnie skrzywdzi Richiego (chociaż i tak im kibicuje!)
    Rozdział mi się strasznie podoba, ale mam nadzieję, że w następnym (którego się nie mogę doczekać) będzie więcej Josha i Alexa :)

    /A

    OdpowiedzUsuń
  6. W końcu coś dotarło do Jonathana, nareszcie dostrzega prawdziwego Richiego, co jest piękne :)
    Nie wiem co sobie Aleks myśli, znów wyżył się na bracie, a przy okazji na Richim, choć obiecał mu, że nigdy go już nie skrzywdzi, niech zmieni swoje zachowanie.
    Ciekawi mnie co się dzieje u Seana i jego partnera.
    A i jeszcze to, jak zachowuje się John.
    Dużo weny :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ach ten Alex i jego niewyparzony język!
    Czy on kiedyś pomyśli zanim coś powie?
    Richie ma racje. Alex był wściekły, ale nie miał prawa powiedzieć tych wszystkich słów. Nawet w złości. Dobrze, że Jonny podszedł do tego bardziej zrozumiale.
    Zaskoczył mnie tu dzisiaj.
    Rozdział mi się jak zawsze podobał.
    Myślę że jest szansa dla Richa i Jonna jeśli ten przestanie ukrywać swoje uczucia.
    Tylko co z Alexem i Joshem?
    Aj pozdrawiam mocno i czekam do poniedziałku xp

    OdpowiedzUsuń
  8. Ale masz zajebiste komentarze.

    OdpowiedzUsuń
  9. Są takie głębokie XD

    OdpowiedzUsuń
  10. Żeby nie było, to nie hejt ani celowe pisanie na przekór, ale trochę zirytowała mnie ta scena z Alexem i jego wywodem. Nie wiem, wydaje mi się, to trochę bezcelowe, robi z Richiego tylko małą beksę, która ucieka i rozpacza, zamiast postawić się, komuś, kto źle o nim mówi. Mam wrażenie, że to wprowadzanie na siłę komplikacji, mimo, że wcześniejsze nie zostały jeszcze rozwiązane.

    OdpowiedzUsuń
  11. Brak czasu level hard.:-P No ale co no, krótko a treściwie. XDD

    OdpowiedzUsuń
  12. Hej,
    mam wielką nadzieję, że ułoży się między Alexandrem a Joshua, ojć te słowa bardzo zabolały Richeigo, nomi sam Jonnathan i jego poprawiające się zachowanie mi się podoba...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  13. Ooooo.... pogodził się. DxS ale super..
    Johny w tańcu pokazał jak potrafi wyciągnąć talent z Richiego.
    Mam nadzieję że alex dogadać się że joshem. Widząc ich takich sama popadam w depresję.
    Życzę żeby się pogodzili i byli razem.
    A randka żeby się dobrze udała. <3

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz. :)