– Pojebało cię?
Prawie rozpieprzyłeś nasz związek, bo nie dajesz sobie rady na studiach? –
zakpił Drake. – Po cholerę poszedłeś na prawo, jeżeli to dla ciebie taki trudny
kierunek? Sam nie wyobrażam sobie ciebie na sali rozpraw. Co ty tam powiesz,
jeżeli potrafisz wypowiedzieć tylko kilka zdań pod rząd, a czasami całymi dniami
milczysz, bo nie masz nic do powiedzenia? – Zdenerwował się mężczyzna. – Ja
całymi dniami haruję, żeby mieć z czego żyć, a…
– Nie moja
wina, że nie skończyłeś dobrych szkół i harujesz, nosząc pustaki – odgryzł się
Sean. Nawet nie zaczął mówić, Drake nie wie, o co chodzi, a już osądził
sytuację. Dodatkowo słowa dotyczące tego, że niewiele mówi, nie były wcale
przyjemne. Z drugiej strony to jego wina, że Drake czuje się zraniony i gryzie,
więc czego oczekiwał?
– Żadna praca
nie hańbi, a takie rzeczy ktoś musi robić, bo tacy jak wy nie mieliby gdzie
mieszkać i pracować. Szkoda, że właśnie się dowiedziałem, jak bardzo ci
przeszkadza, że nie jestem wykształconym dupkiem i haruję fizycznie jak wół –
warknął Drake.
– Nie
przeszkadza mi! Nigdy nie przeszkadzało. Uwielbiam cię. Chodzi o to, że tak
trudno cokolwiek tobie powiedzieć, bo osądzasz i nie rozumiesz mnie, nie
poczekasz do końca wypowiedzi, tylko cię nosi. Chcesz mnie wysłuchać czy
będziesz oceniał? To, co mówisz, jest naprawdę przykre. – Usiadł i ukrył twarz
w dłoniach.
Drake skarcił
się w myślach. Znów go poniosło, ale teraz to wyraźnie widzi. Sean zrobił się
bardzo podatny na zranienie i teraz był jeszcze bardziej ciekaw, dlaczego tak
się stało.
– Wybacz, ale
jeżeli to przez twoje studia, a raczej przez to, że nie dajesz sobie na nich
rady, nasz związek...
– To nie tak! –
Spojrzał Drake'owi w oczy. – Wysłuchaj mnie i nic nie mów lub wyjdź.
Drake nie
zamierzał wychodzić. Usiadł w fotelu, zakładając nogę na nogę, chcąc go
wysłuchać.
– Jak mówiłem,
ten rok jest ciężki, a będzie jeszcze ciężej. Nie daję sobie rady, ale walczę z
tym i uczę sie dwa razy więcej. – Wziął ze szklanego stolika rozpoczętą paczkę
chusteczek higienicznych i zaczął się nią bawić, żeby nie tylko czymś się
zająć, ale i bardziej skupić. – Mamy na uczelni profesora, który wydawał się
super, dopóki nie wezwał mnie raz na spotkanie. – Odetchnął. – To było parę
tygodni temu.
Drake, oparłszy
ręce na kolanach, zmarszczył brwi i pochylił się w jego stronę.
– Ten facet z
początku był nawet miły. Zaczęliśmy rozmawiać o studiach i tak dalej. Jest
szanowanym profesorem i dobrym wykładowcą. Wcześniej nie miałem z nim do
czynienia, bo tego przedmiotu uczył mnie ktoś inny. Dobrze się z nim gadało,
dopóki nie powiedział mi, że nie mam szans na zaliczenie u niego. Zaskoczyło
mnie to, bo sądziłem, że w miarę daję sobie radę z prawa i wszystkich aspektów
z nim związanych. Później dodał… – przełknął ślinę – że nawet jakbym wszystko
umiał, to i tak nie zaliczę, bo mi na to nie pozwoli. Zapytałem dlaczego, a on,
że… Nie, inaczej. – Potarł dłonią czoło. – On powiedział, że zaliczę tylko,
jeśli dam mu się… przelecieć.
– Że co?! –
Chyba się przesłyszał. Jakiś debil zaproponował seks jego facetowi w zamian za…
– Zaproponował
mi seks w zamian za to, że zaliczę jego przedmiot. – Nie wiedział, że dokończył
myśli Drake’a. Nie odważył się na niego spojrzeć. Tym bardziej, że to nie
koniec.
– Chyba
zgłosiłeś to komuś tam… Ważniakom, co odpowiadają za to wszystko. – Zrobił
nieokreślony gest rękoma w powietrzu. Gotowało się w nim, ale starał się
zachować spokój.
Sean skulił się
jeszcze bardziej i powiedział:
– Nie.
– Jak to, do
cholery, nie?! – Spokój odleciał hen daleko, gdy usłyszał jego słowa. –
Postradałeś rozum? A może zgodziłeś się na to. To przez to byłeś taki zimny w łóżku
i obyciu, bo dałeś mu dupy, tak?! Odpowiadaj! – Uderzył pięścią w stolik.
– Oczywiście,
że nie! Coś ty sobie myślał?! – Rzucił opakowaniem chusteczek przez pokój. –
Jednakże nie mogę tego zgłosić, bo jeżeli to zrobię, zrobi tak, że wywalą mnie
z uczelni.
– Skurwiel. I
to było mi tak trudno powiedzieć?! Chciałeś się zmagać z tym problemem sam?!
Przecież jesteśmy partnerami i wszystko dzielimy na dwóch. Nawet kłopoty,
rozumiesz? – Przesiadł się na kanapę i chwyciwszy Seana za ramiona, odwrócił w
swoją stronę. Miał ochotę nim porządnie potrząsnąć, ale się opamiętał.
– Po części
tak. Miałeś wiele na głowie, widziałem, jaki skonany przychodziłeś z pracy do
domu. Nie chciałem zrzucać na ciebie kolejnego ciężaru.
– Po części? –
Poczuł, jak zimny dreszcz przebiega mu po kręgosłupie. – Co on ci zrobił?
– Odmówiłem. –
Sean z powrotem wrócił do swojej opowieści. Wstał, woląc nie być teraz tak
blisko partnera, bo nie miałby sił mu tego powiedzieć. – Wtedy się wściekł.
Rzucił się na mnie. To wtedy, kiedy przyszedłem z sińcem na ręku, pamiętasz?
– Tak, bo był w
chuj wielki. – Drake zacisnął pięści. Jeżeli ten facet skrzywdził jego
partnera, to pożałuje.
– Powiedział,
że będzie mnie miał tak czy owak. Zaczął się do mnie dobierać, mówiąc, że jak
komuś pisnę o tym słówko, to on tak spreparuje dowody, że nie tylko wyrzucą
mnie ze studiów, ale i nie będę miał prawa studiować na żadnej uczelni, bo
sprawi, że będę skończony.
– Czy on cię…
– Prawie. Nie
zgwałcił mnie, bo mu się wyrwałem, ale groził i nadal grozi.
Drake pokręcił
głową i wstał. Podszedł do partnera, uniósł jego brodę palcami i powiedział:
– To przez to
uczysz się dwa razy więcej? Co ci to da, jeżeli on i tak…
– Chcę
zdawać nie u niego, ale przed specjalną komisją, kiedy on oskarżyłby mnie o
oszustwo na egzaminie. Chcę być najlepszy i nie dopuszczę, aby wszystko
zniszczył. Mam tydzień na danie mu odpowiedzi, którą już dostał, ale wierzy, że
zmienię zdanie.
– Podsumujmy.
– Drake zaczął powoli krążyć po pokoju. – Twój profesor chce cię przelecieć,
grozi ci, a ty zaczynasz się tym gnębić, nic nie robisz, nie mówisz, co wpływa
na nasz związek. Masz tydzień na danie mu odpowiedzi, a czeka już od dłuższego
czasu. Niech sobie, skurwiel, czeka do usranej śmierci! – Kopnął w nogę od
niskiego stolika. – W poniedziałek pojedziesz na uczelnię i powiesz rektorowi,
czy kogo tam macie, o tym, co robi ten niby świetny profesuńcio. Nie pozwól,
żeby ktoś cię zgnębił, zasiał w tobie strach, niepewność. Cholera, on już to
zrobił. Przez ostatni czas bardzo się zmieniłeś. – Znów był przy Seanie,
chwytając jego twarz w swoje dłonie. – Jesteś Seanem Carterem, moim partnerem i
silnym facetem. Kimś, kogo pokochałem. Jakiś dupek od siedmiu boleści nie może
cię zniszczyć. Rozumiesz? Pogadaj z nim, nagraj go i pokaż to komuś lub mu
zagroź. Chociaż ja wolałbym to pierwsze, bo kto wie, kogo jeszcze tak
szantażował. Założę się, że znalazłoby się parę osób.
– Myślisz?
– Znam życie,
skarbie. I jeżeli to wszystko…
– Mhm.
– Mam ochotę
skopać cię za to, że nic mi nie powiedziałeś, tylko uciekałeś ode mnie. –
Przyciągnął go w swoje ramiona. – Nigdy tego nie rób. Nie bój się mówić mi
takich rzeczy. Wyobrażałem sobie, że mnie zdradziłeś, słońce.
Sean poderwał
głowę z jego ramienia, zaskoczony słowami partnera. Nie mógłby go zdradzić. Jak
Drake mógł o tym pomyśleć?
– Nie patrz
tak. Twoje zachowanie… Unikałeś bliskości ze mną, seksu.
– Bo jak o tym
myślałem, przypominał mi się ten facet i jego ultimatum.
– Dałbym mu
ultimatum, ale nie chciałbym pójść za to siedzieć. Chociaż satysfakcja z
połamania mu nóg…
– Przestań,
Drake. Właśnie z tego powodu też milczałem. Nie mam zamiaru odwiedzać cię w
więzieniu. Przez weekend pomyślimy, co z tym zrobić. – Ponownie przytulił się
do Drake’a. Odetchnął. Nareszcie znów może czuć się przy nim swobodnie i może
czerpać wiele z jego bliskości. Żałował, że doprowadził ich związek do ruiny,
chcąc sobie samemu poradzić. Nie był sam i powinien to zrozumieć.
– Jutro
jedziemy do twojej mamy i ona ci też pomoże. I nie mów, że nie chcesz. Ona ma
znajomości i będzie wiedzieć co robić. A tymczasem pozwól, że dzisiaj cię
porozpieszczam. Zrobię cudowną kolację i później porozmawiamy przy dobrym
filmie. I grzecznie pójdziemy spać. Co ty na to? – Popatrzył czule w oczy
Seanowi.
– Szczególnie
podoba mi się to „grzeczne spanie”. – Nie był gotowy się kochać. Chwilami czuł
się, jakby był po gwałcie i nie mógł znieść seksu. To był jego ukochany facet,
ale nie miał ochoty na nic więcej, poza zwykłym byciem z Drake’m.
– Poczekamy
nawet wieczność, jeżeli będzie trzeba. – Obiecał sobie, że chociaż ma na niego
ogromną ochotę, niekoniecznie dzisiaj, to nie będzie naciskał. Wyczuwał w
Seanie dystans do tych spraw i poczeka na niego. – Jesteś dla mnie ważny. Ty, a
nie tylko seks z tobą, mimo że go uwielbiam. – Coś czuł, że nieprędko Sean
pozwoli mu się tknąć, ale da radę. Przecież go kocha. Ukrył go w swoich
ramionach, ciesząc się, że może znów z nim być, a z problemami, jakie gnębią Seana,
poradzą sobie, bo na pewno go z tym samego
nie zostawi.
* * *
Richie podparł
brodę na dłoniach, niemal rozpłaszczając się na stole. Po dzisiejszym treningu
bolały go mięśnie, o których nie miał pojęcia. Dzisiaj też Johnny ćwiczył z nim
ten układ, w którym był pocałunek i tym razem nie opierał się. Nie był mistrzem
całowania, ale Johnny nie narzekał, chyba głównie dlatego, że tak naprawdę nie
był to prawdziwy pocałunek. W sumie szkoda, ale tak też było dobrze. Z początku
obawiał się bliskości z Johnnym, tego, że to będzie bolało, ale nie. To koiło
ból i było bardzo, bardzo dobrze. O tym, co będzie za kilka tygodni, nie
zamierzał myśleć. Teraz mógł być przy nim i to się liczyło.
Przyjrzał się
Alexowi usiłującemu rozwiązać jakieś skomplikowane zadanie matematyczne.
Chłopak zadzwonił do niego, kazał mu przyjść, przynieść zeszyty, bo się będą
uczyć. Richie akurat wtedy pił wodę i opluł się po usłyszeniu propozycji. Przyjaciel
nie odrabiał lekcji w piątki. To znaczyło, że coś było nie tak i wiedział co,
ale na razie nie pytał. Chciał iść do domu, było już późno i marzył o spaniu,
ale gdy próbował wyjść, Alex go zatrzymywał. To też znaczyło, że chłopak
potrzebował pogadać, ale robił wszystko, żeby tego nie robić. A on do tej pory
sądził, że to dziewczyny mają skomplikowane mózgi.
– Powiesz
wreszcie, o co biega, czy nadal będziesz się tak zachowywał? – Ziewnął, nie
kłopocząc się zasłanianiem sobie ust. Położył policzek na dłoniach, patrząc
bokiem na Alexa. – Od kilku dni udajesz, że wszystko w porządku, a to
nieprawda. Mam rację?
– Po co pytasz,
skoro i tak sądzisz, że masz rację? Wszystko jest okej. – Naprawdę nie chciał
przed nim udawać, ale Richie był taki szczęśliwy, że popsułby mu nastrój. Już
to robił. Ledwie przyjechał do domu z tej nieudanej dla niego olimpiady i od
razu sprowadził Richiego tutaj. Nie brał pod uwagę, że ten jest wykończony
szkołą i treningiem. Kazał mu przyjść, bo po prostu nie chciał być sam. Siedząc
samemu, za dużo myślał, a to nie było dobre. Ciągle go kusiło, żeby zadzwonić
do Josha. To byłby naprawdę zły pomysł. Rozstali się, nieważne, że nigdy nie
byli razem, i nie miał prawa tego zmieniać.
– Na pewno nie
chodzi o przegraną olimpiadę, więc...
– Cicho. Lepiej
przynieś nam coś do picia.
– Czemu ja? –
Wyprostował się. – To twój dom.
– Spędzasz w
nim więcej czasu niż w swoim własnym. No idź. – Słyszał, że Johnny schodzi na
dół, więc dawał im sposobność do spotkania się. Może w samochodzie i na
treningach nie mieli czasu porozmawiać o niczym innym poza tańcem, to sobie
pogadają, a on pytania Richiego będzie miał z głowy. – Kiedy wrócisz, zabierasz
się za matmę. – Tym samym sprawił, że Richie nie będzie się spieszył.
– Phi –
prychnął Richie, wychodząc naburmuszony z pokoju. Matematykę to on odrobi w
niedzielę, nie będzie sobie nią głowy dzisiaj czy tam jutro zawracał.
Zszedł na
parter, licząc, że w kuchni zastanie mamę Alexa i ona da im coś do picia. Nie
lubił się za bardzo rządzić w czyimś domu, kiedy był sam. Co innego z Alexem,
ale wtedy też by nic po lodówce nie szukał, tylko czekał, aż chłopak coś
wyciągnie. W kuchni wbrew oczekiwaniom zastał Johnny’ego. Ten chłopak całymi
godzinami potrafił w niej siedzieć. Jonathan odwiózł go po treningu – na nie
również go zabierał – jakąś godzinę temu i mieli się spotkać dopiero jutro, a
tu niespodzianka.
– Czego sobie
mój szanowny brat życzy, że przysłał ciebie? – Johnny zlustrował Richiego od
stóp do głowy. Przyzwyczaił się do widywania go w stroju, w którym trenował,
zgrzanego, a nie ładnie ubranego z super fryzurą.
– Czegoś do
picia. – Wzruszył ramionami. – Uczy się.
– Patrzcie to,
mój braciszek się uczy w piątek. Co się stało? – Jonathan wyciągnął z lodówki
karton soku.
Nie chciał mu
mówić, bo Alex zabiłby go za to. Już raz i tak gadał za dużo, przez co Johnny
dowiedział się o Joshu.
– Nie chcesz
powiedzieć. Lojalność to ważna rzecz. Sądzę, że wiem o co chodzi. –
Wyciągnąwszy z szafki dwie wysokie szklanki, nalał do nich soku pomarańczowego.
– Mój braciszek cierpi, bo nie spotyka się już z Joshem. Nie rób takiej miny,
Richie. Widzę, co się dzieje. Ci, którzy wiedzieliby o nim i Joshu, od razu
poznaliby, że między nimi coś się skończyło. – Podał napoje Richiemu. – Nie
wiem, kto podjął tę decyzję, ale zrobił dobrze. To się nie mogło udać.
– Skąd wiesz? –
Odstawił sok na stół. – Skąd wiesz, że to się nie mogło udać? – Ponowił
pytanie.
– Uczeń,
nauczyciel… To nie miało szans.
– A jeżeli
miało? Jeżeli są sobie pisani? Wierzysz w to, że każdy ma swoją połówkę i
kiedyś ją spotyka?
– Bzdury. –
Skąd w tym tak niedawno nieśmiałym chłopaku tyle odwagi? W ogóle nawet na
ćwiczeniach przestał się go bać i walczyć z nim, a on mógł z Richiego wyrwać
ukryty potencjał. Czyżby to nie dotyczyło tylko tańca? Oparł się pośladkami o
szafkę, chwytając się po bokach bioder blatu.
– Dla ciebie
może i bzdury, dla mnie nie. Co jak oni są sobie pisani i teraz nie mogąc być
razem, zniszczyli swoją szansę? – Był gotów kłócić się o to z Johnnym. On w
takie rzeczy wierzył i, co było najgorsze, to w nim widział swoją drugą
połówkę, ale pewnie dlatego, że bardzo tego chciał.
– Richie,
Richie, Richie, może i umiesz tańczyć, jesteś mądry, ale wierzysz w pewne
rzeczy, które nie istnieją. Powiedzmy, że wierzyłbym w to, co ty, więc jeżeli
to prawda, nie ma sprawy, i tak będą razem. Nie teraz, ale później, żeby nie
narobić sobie kłopotów. Lepiej zanieś soczek mojemu braciszkowi, zanim padnie z
pragnienia – zmienił temat.
– Wypraszasz
mnie z kuchni, bo to dla ciebie trudny temat?
– Tak jak dla
ciebie trudnym jest to, kiedy zapytałem cię dzisiaj w szkole, dlaczego boisz
się dotyku. – Wyszedł właśnie z pokoju nauczycielskiego, kiedy zobaczył
osobliwą scenkę. Richie szedł korytarzem, ale tak, żeby nikt go nie dotknął.
Jeżeli tak się stało, wyglądał, jakby miał uciec. Już wcześniej się z tym u
niego spotkał. Choćby te nędzne próby z tą Joyce. Bał się jej. – Dlaczego nie
boisz się, kiedy ja cię dotykam?
Żałował, że nie
wziął tych szklanek, na których teraz skupiał swój wzrok, uniknąłby tych dwóch
pytań. Po co Johnny chciał znać na nie odpowiedź? On nie potrzebował wracać do
przeszłości, a chłopak zmuszał go do myślenia o tym. Może kiedyś mu powie, ale
nie teraz. Na drugie pytanie nie znał odpowiedzi. To było jakieś zrządzenie
losu, bo jak wcześniej się go bał, wstydził, tak teraz wszystko się zmieniło.
Czy to znaczyło, że zaufał Jonathanowi?
– Zaniosę sok
Alexowi – powiedział, biorąc tylko jedną szklankę. Zamierzał wracać do domu po
pożegnaniu się z przyjacielem. Chciał mu zaproponować jutro wyjście na miasto z
grupą. Oscar coś dzisiaj o tym przebąkiwał, a skoro był weekend, to nie
zamierzał go spędzić w domu. Rano miał tylko trening z Johnnym, a potem już dzień wolny.
– Podjadę po
ciebie o ósmej – zawołał za nim Jonathan.
– Dobra –
odparł, nie odwracając się już do niego.
* * *
Zadowolony
Drake usiadł na łóżku tuż za Seanem, biorąc go między swoje nogi. Sean oparł
się o jego klatkę piersiową, uważając, by nie wysypać na pościel miski
popcornu. Puścili sobie krótki maraton filmowy, zamierzając spędzić resztę
wieczoru przy różnych gatunkach, poczynając od komedii, a kończąc na horrorze.
Drake chciał, żeby jego partner rozluźnił się i pozwolił sobie na odpoczynek.
Zresztą jemu też się to przyda. Obaj postanowili, że nie pozwolą, by coś ich od
siebie odsunęło, bo zamierzali się ze sobą zestarzeć. Wielu gejów nie myślało o
związkach typu „do śmierci”, korzystając z młodości, tego, co podrzucał im los,
trwając w związkach kilkumiesięcznych, tygodniowych lub co noc pieprząc się z
kimś innym. Oni nie należeli do tej grupy. Za bardzo chcieli z kimś związać
życie, dzielić problemy – co dla Seana okazało się trudnym krokiem – aby byli
ze sobą tylko na jakiś czas. Drake chciał Seana całym sobą, duszą, sercem,
ciałem i nie zamierzał go nikomu oddawać. Gdy to powiedział ukochanemu, ten
odpowiedział tym samym i dodał, że ci modele i modelki, z którymi pracował
Ashborn, mają trzymać łapy przy sobie. Pod tym względem Sean się nigdy nie
zmieni. Jego zazdrość, dopóki nie była chorobliwa, pochlebiała mu. Zresztą on
sam ją odczuwał, kiedy jakiś facet zawiesił na Seanie dłużej wzrok, ale był też
dumny z tego, że partner się podobał. Pocałował go w szyję, przyciskając do
siebie mocno i wdychając jego zapach.
– Zgnieciesz
mnie – zaprotestował cicho Sean.
– Miałbym
ochotę przeniknąć przez ciebie, dlatego tak mocno cię trzymam, a wiesz, że
potrafię jeszcze mocniej.
– Wiem, ale
połamałbyś mi żebra. – Teraz wiedział, że zrobił źle, dusząc w sobie to
wszystko. Sądził, że robi dobrze, ale się mylił. Chciał wynagrodzić to
partnerowi i stać się bardziej otwartym wobec niego. Nie zmieni się od razu,
ale na pewno nie będzie ukrywał tego, że coś jest nie tak, jak powinno. Nikt go
nie będzie kochał jak Drake i nikt nigdy nie da mu tego, co on. Chciał być z
nim, a prawie to zniszczył. Położył swoje ręce na jego, odstawiając przed tym
miskę prażonej kukurydzy na bok. – Kocham cię.
– Ja ciebie
też, słońce. To co oglądamy jako pierwsze? – W DVD czekała już na nich nagrana
płyta z kilkoma filmami. Wystarczyło tylko wybrać któryś i nacisnąć przycisk na
pilocie.
– „Kiedy Harry
poznał Sally”? – zapytał Sean.
– Nie. To coś z
Adamem Sandlerem, co tam mamy.
– „Od wesela do
wesela”?
– Nom.
– Oglądałeś to
tyle razy…
– Lubię to.
Puszczaj. – Chwycił brodę Seana dwoma palcami, odwracając jego głowę tak, że
mógł sięgnąć ustami do jego warg. – Tęskniłem za tym.
– Za czym?
– Za tym,
co było. Za normalnością. – Pocałował go jeszcze raz, zanim pozwolił mu
spojrzeć na ekran.
– I za „Od
wesela do wesela” też.
– O tak. Ale
przede wszystkim tęskniłem za tobą i nie tylko przez ostatnie dni. – Poczuł,
jak na te słowa Sean bardziej wciska się plecami w niego. To była jego
odpowiedź, że czuł to samo. – Daj ten popcorn, a nie sam będziesz go wyjadał.
– Serio „Od
wesela do wesela”?
– Nie jęcz,
oglądaj. Potem ty wybierasz film, jeżeli ci na to pozwolę. – Połaskotał go po
boku, wiedząc, że Sean ma łaskotki i odetchnął głęboko, słysząc jego śmiech.
fajne zaczynają się układać wątki, dalej mi smutno z powodu A i J i mam nadzieje, chciałoby się aby był wieczny raj :D
OdpowiedzUsuń:-)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Alex znajdzie sobie jakiegoś chłopaka w swoim wieku. Braciszek ma rację - to się nigdy nie kończy dobrze Choć szkoda mi go, bo Josh tak ładnie go rozdziewiczał :D :P
OdpowiedzUsuńco do seana i drake'a - kocham ich. cieszę się, że sean się otworzył, w końcu pogadali, no i te czułości na koniec. kocham ich.
Ech to wszystko jets takie romantyczne.
OdpowiedzUsuńSzkoda mi Alexa.
Widać po nim wyraźnie że cierpi a to może być dopiero początek.
Jestem ciekawa co z tego będzie dalej.
I Jonny i Richie.
Wcześniej narzekałam że ich za dużo a teraz za nimi tęsknie.
Aj niezdecydowana jak kobieta.
A dzisiaj w prayc miałam trudny temat tolerancji. nie rozumiem czemu wielu ludziom łatwije jest zaakceptować parę lesbijek niż gejów. Przecież to właściwie to samo tylko płeć inna. Albo to stwierdzenie że każdy gej musi być zaraz pedofilem. Kompletnie nie rozumiem takiego braku tolerancji ale chyba niektórym ludziom brak po porostu wyobraźni. Nie umieją przystosować się do naszego świata.
pozdrawiam mocno i czekam na ciąg dalszy.
Poczekajmy jeszcze jakieś 100 lat, to może w Polsce to się zmieni. Może.
UsuńMoże.
UsuńJa nie raz się przekonałam, że lesbijki są milej widziane niż geje, których zaraz obrzuca się wulgaryzmami i nie tylko. Chociaż to nie jest reguła, bo tak naprawdę i lesbijki są źle traktowane. Jednak faktem jest, że w większości wielu patrzy na nie przychylniej.
Miejmy jednak nadzieję, że zmiany nadejdą szybciej i ludzie otworzą swoje umysły.
Hej,
OdpowiedzUsuńi wszystko wyjaśnili, och Dreake po co od razu ten wybuch? racja Sean powinien to zgłosić....
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia