5 listopada 2017

Szczęście od losu tom 1 - Rozdział 14 + Ważna informacja o tekście SPONTANICZNA DECYZJA.

 Dzisiaj rozdział wcześniej, bo mam dla Was ważne info.
Kochani, mam dla Was dwie informacje. Jedną dobrą, drugą złą. Ta zła dotyczy mnie, ale to później. Na początek chcę podzielić się z Wami informacjami dlaczego z bloga zniknęła "Spontaniczna decyzja". Może ktoś się domyślił, ale powstanie książka, której treść to właśnie jedno z Waszych ulubionych opowiadań. :) Kilka miesięcy trwały prace nad poprawą tekstu, nad okładką i innymi rzeczami tak potrzebnymi, aby książka powstała. Dzisiaj nareszcie mogę ogłosić, że prace dobiegają końca. :)

Przedstawiam Wam okładkę książki, a poniżej informacje, które jej dotyczą i uważnie je przeczytajcie:
Nie wiem jeszcze kiedy będzie uruchomiona przedsprzedaż, ale do wydania coraz bliżej. 

Książka będzie kosztować w okolicach 27 złotych. Tak została oszacowana cena, która może jeszcze ulec nieznacznej zmianie. 
Do zakupu będzie też ebook, którego cena wynosić będzie 16,99 zł.
Jeżeli ktoś kupi książkę to do niej zostanie dodany ebook gratis. 

Na razie tyle mogę Wam powiedzieć. Jak coś to będę informować na bieżąco co i jak. Mam nadzieję, że kupicie książkę, ebooka i będziecie zadowoleni, mimo że to tekst, który wielu z Was doskonale zna. Tekst nigdy nie powróci na bloga i nie będzie dostępy w darmowej formie. 

Książka oraz ebook będą dostępne do kupienia tutaj: https://book-self.pl/
Niedługo książka pojawi się w dziale "Zapowiedzi" na tej stronie.


Teraz coś z innej beczki. Tej mniej radosnej. Mój tata odszedł. Już po wszystkim nie męczy się i jest w lepszym świecie. Źle mi, byłam zła, smutna itd. ale dotarło do mnie, że śmierć do koniec jego męki. Tak, powinno być inaczej, powinien być zdrowy... Jednak życie nie jest usłane różami. Powoli wracam do normalności. Normalności w której mojego taty już nie ma, ale trzeba żyć dalej. 

Zapraszam na rozdział i dziękuję za komentarze. 




Początek grudnia przywitał wszystkich mroźnym wiatrem. Gdyby nie on, nie byłoby tak zimno, stwierdził Jaemin po wyjściu z samochodu Daesoona. Właśnie wrócili od lekarza. Był szczęśliwy, bo dzisiaj było kolejne USG i miał nowe zdjęcia swojego maleństwa, które  szybko rosło. Już dobrze było widać jego brzuch, chociaż jeszcze ukrywał go pod szerszymi swetrami. Zauważał, że Kim częściej kieruje wzrok na jego brzuch. Czasami chciał zaproponować chłopakowi, aby go dotknął, ale ciągle coś go przed tym powstrzymywało. Daesoon nie wyglądał, jakby miał na to ochotę, a może to jemu się tak wydawało. Może prawda była zupełnie inna.
Jaemin wolał się nawet przed samym sobą nie przyznawać, jak pragnie dotyku tego chłopaka. Rozbudzone ciało chciało tak wiele, a on musiał się pilnować, aby z niczym się nie zdradzić. Przez to zakładał te długie, obszerne swetry. Taka była prawda. Było coraz gorzej. W nocy miał takie sny, że chwilami bał się, że przez nie wydaje jakieś odgłosy i słychać je  nie tylko w pokoju.
      Znów odleciałeś. O czym tak ciągle myślisz? – zapytał Daesoon, otwierając przed chłopakiem drzwi.
     O dziecku. – Pogłaskał się po brzuchu, gdy w przedpokoju zdjął buty i płaszcz. – Widziałeś jakie już duże. To czwarty miesiąc i będę coraz grubszy.
    Nie jesteś gruby. Brzuch ci tylko urośnie. To normalne. – Mimowolnie skupił spojrzenie na brzuchu chłopaka i poczuł złość z powodu głupiego swetra. – Kiedy masz zażywać te leki?
Doktor Kwon przepisał nowe leki, mające wzmocnić Jaemina i dziecko, oraz inny zestaw witamin.
   Rano i wieczorem. Tak jak tamte. Ale witaminy i w południe. – W łazience umył dokładnie ręce. Kiedy tam był, jego telefon zaczął dzwonić, więc wytarł szybko dłonie. Wychodząc, natknął się na Daesoona, który podał mu komórkę.
   Twój przyjaciel.
   Dzięki. – Wyjmując aparat z ręki chłopaka, dotknął palców Dae i przeszyło go gorąco. Przez chwilę patrzyli sobie w oczy i czuł, jak napięcie wzrasta. Niestety kolejny dzwonek wszystko zepsuł. Odchrząknął i odsunął się. Odebrawszy, przytknął telefon do ucha. Odszedł kawałek, aby mieć trochę prywatności.



W tym czasie Kim także umył ręce i skierował się do kuchni, aby zrobić Jaeminowi coś do jedzenia. Ostatnio uczył się gotować i dobrze mu to wychodziło. Był z siebie dumny. Mama zawsze powtarzała mu, że gotowanie to zajęcie dla kobiety i ciągle go strofowała za takie próby. Tutaj nikt go nie karcił, a Lee smakowały jego dania. Nie chciał, aby chłopak źle się odżywiał. Dlatego dbał o to, co Jaemin i jego dziecko jedli. Czuł z tego powodu satysfakcję.
    JunHo przyjdzie niedługo – poinformował Lee, wchodząc do kuchni. – Nie miał dzisiaj dodatkowych zajęć. – Co robisz?
   To, co tak lubisz. – Puścił mu oczko.
   Pizzę?
    Nie będziesz jadł tych śmieci – powiedział Daesoon. – Twoja mama nauczyła mnie, jak robić zupę Kimchi.
   Pomogę ci. – Stanął przy chłopaku, przyglądając się, co on robi.
   Usiądź…
   Dae, ja nie jestem chory, jestem w ciąży. – Spojrzał mu w oczy. – Wszystko jest w porządku, więc nie mam zamiaru siedzieć bezczynnie. Poza tym doskonale wiem, jak robi się Kimchi.
     Czyli mówisz, że ja zrobię je źle? – zapytał Daesoon głosem jasno mówiącym, że to pytanie ma być bardziej żartem, a nie jakąś pretensją.
   Dokładnie. Moja mama za mało dodaje Kimchi…
    O, nie. Wiem, ile ty byś tego chciał. Nie będziesz jadł czegoś tak ostrego. Nie wolno ci, pamiętasz? Jesteś w ciąży.
Jaemin przewrócił oczami.
    Doskonale wiem, co mi wolno jeść, a czego nie. I… – urwał, bo w jego rękach znalazły się grzybki shitake.
   Pokrój, a wszystkiego dam tyle, ile uznam za stosowne. Nie ucz ojca dzieci robić. – Kim przeniósł spojrzenie na jego brzuch. – Jak widzisz, coś umiem.
Lee zaczął się śmiać, omal nie upuszczając grzybków.
    To jedno ci się… Nie, to jedno nam się udało. – Wziął nóż i odwrócił się, aby podejść do stołu.
   Mogę… Mogę go dotknąć?
Jaemin przystanął, patrząc wpierw bez zrozumienia na chłopaka. Dopiero po chwili do niego dotarło, o co chodzi. Przecież mu nie odmówi. W niczym by mu nie odmówił i to był jego problem. JunHo od ponad miesiąca truł mu głowę tym, aby uwiódł chłopaka. Ale on nie miał pojęcia, jak to zrobić i nie chciał się o nic dopraszać. Co z tego, że już raz się kochali. To


było kilka miesięcy temu. Poza dzieckiem nic ich nie łączyło. Nie miał prawa zmuszać chłopaka do seksu, bo on miał za dużą ochotę.
   Znów się zamyśliłeś. Zaczynam bać się tych twoich zawieszeń.
   Przepraszam. – Ciężarny chłopak wziął się w garść.
   To mogę?
   Ta… Tak. – Wstrzymał oddech, kiedy Daesoon do niego podszedł. Uważnie śledził  ruchy chłopaka, który wyciągnął rękę. Robił to ostrożnie, jakby miał dotknąć czegoś kruchego. Jaemin stwierdził w myślach, że z dotykiem nie powinni mieć problemów. Już to przecież robili. Nawet przytulił go, kiedy kilka tygodni temu znalazł go mokrego i zziębniętego w parku. Tylko od tamtego czasu, poza przypadkowymi muśnięciami, nie dotykali się.
Lee drgnął, kiedy ręka chłopaka znalazła się na jego brzuchu. Obawiał się, co poczuje, ale wbrew temu, co sobie wyobrażał, w tym dotknięciu nie było niczego seksualnego. Odetchnął. To było takie inne. Sprawiło, że poczuł ciepło wkradające się do serca i to może było gorsze, niż inne odczucia. Jednak i to ciepło nie było takie straszne. Przecież to nic nowego, bo od dawna kochał tego chłopaka. Bolało tylko to, że dla Daesoona był tylko ojcem jego dziecka i tyle. Nigdy nie będzie nikim więcej.
    Niesamowite. Naprawdę już czuć pod ręką, że masz większy brzuch. – Najchętniej to by uniósł sweter chłopaka, ale obawiał się, że Jaeminowi może się to nie spodobać.
    Doktor Kwon powiedział, że w piątym miesiącu zacznę odczuwać ruchy dziecka. – Do tej pory nie znali jego płci. Zastanawiali się, czy chcą ją poznać teraz, czy mieć niespodziankę. Już nie patrzył na rękę Kima, tylko na jego twarz. Na te oczy w kształcie migdałów, które potrafiły go przenikać na wskroś i zawsze się obawiał, że Daesoon potrafi wszystko z niego odczytać. Może tak by było łatwiej.
    Będzie kopać. – Zaśmiał się Kim i uniósł spojrzenie. Wstrzymał oddech z tego powodu, że tak blisko siebie stali i on wciąż trzymał swoją gorącą dłoń na brzuchu Jaemina.
    Bę… Będzie. Ale… – Lee nic więcej nie powiedział, bo zabrakło mu słów. Tak wiele teraz w nim walczyło. Mógłby pochylić się i musnąć usta chłopaka. Dając mu znak, że czegoś chce. Mógłby się w niego wtulić, bo tego także bardzo chciał. Mógłby powiedzieć mu, co czuje. A potem tylko patrzyłby, jak Daesoon ucieka. Dlatego wciąż trzymał się w ryzach. Może też dlatego zniszczył budujące się napięcie, mówiąc: – Trzeba zupę zrobić.
Daesoon zamrugał szybko i cofnął się.
   Tak. Tak. – Przesunął ręką przez włosy, ponownie je burząc, a Jaemin miał  ochotę walnąć głową w ścianę za swoją głupotę.


   To pokroję te grzybki.
   Mhm.
    Nie… Nie musisz pytać, jeżeli zechcesz dotknąć mojego brzucha – wymknęło się z ust Lee, kiedy usiadł przy stole. – To też twoje dziecko.
Daesoon uśmiechnął się do niego, a Jaemin oddał uśmiech i znów było tak, jak zawsze. Normalnie. Na tyle na ile Lee mógł to nazwać normalnymi kontaktami, kiedy nie tylko jego ciało, ale i serce rwało się do tego chłopaka. Spędzał z nim bardzo dużo czasu, właściwie to ciągle byli razem i to też nie pomagało. Dlatego postanowił, że kiedy przyjdzie jego przyjaciel, wyrwie się z domu, zabierając chłopaka na spacer po okolicy. Będzie mógł też z nim porozmawiać. Chociaż i tak wiedział, co JunHo mu powie.

~*~


   Uwiedź go.
   Co?
    Uwiedź Daesoona – powtórzył Cheong, kiedy spacerowali po parku. – Zaproś go gdzieś. Ruszcie się z domu, bo nigdzie nie wychodzicie. Gdyby nie ja i kumple Kima to ludzi byście nie widzieli. Ja wam się dziwię. Jesteście ze sobą od rana do nocy i nadal nic. Przecież będziecie mieli dziecko. Nie jesteście prawiczkami.
   Twoja otwartość czasami mnie zaskakuje. – Jaemin nacisnął nasadę nosa.
    Bo z tobą tak trzeba. Mówienie wprost może coś zadziała. Mówię ci, zaproś go gdzieś i go uwiedź.
   JunHo, sądzisz, że to takie proste?
   A nie jest takie?
   Nie. Tak mi się wydaje.
   Tobie. Kim to też facet. Sądzisz, że chce żyć w celibacie? Na jego miejscu gdybym miał cię przy sobie, to już bym kombinował, jak cię do łóżka zaciągnąć.
Jaemin popatrzył ze zgrozą w oczach na przyjaciela.
    Ej, nie znaczy to, że o tym myślę, Lee. Mówię, że jakbym był nim. Staram się patrzeć na wszystko z boku i więcej widzę. Gdy nie patrzysz, on cię obserwuje, tak jak ty robisz z nim. Obaj chodzicie wokół siebie na paluszkach…
   Pozwoliłem mu dotknąć dzisiaj mojego brzucha.
   Brawo. Za rok się pocałujecie.
   JunHo…


   Ale taka prawda. Masz na niego chętkę… Nie rumień się tak, bo to do ciebie  niepodobne.
   To rumieńce z zimna. Cheong prychnął.
    Na pewno. Po co ja w ogóle z tobą o tym gadam. Klepię ci to już parę tygodni, a ty nie zrobiłeś kroku do przodu. Nie wiem, może trzeba was nagich zamknąć w sypialni i zaczniecie działać. Chociaż nie, trzeba by was położyć jednego na drugim i jeszcze do siebie przywiązać. Naprawdę, w takim tempie do niczego nie dojdziecie.
Jaemin nie wierzył, że przyjaciel mówił takie rzeczy. Rozglądał się, czy czasami inni ludzie tego nie słyszą. JunHo zawsze był bardziej powściągliwy. Jeżeli tak mówił, oznaczało, że traci cierpliwość, a on poczuł się winny. Ciągle go tym obarczał. Ale to Cheong za każdym razem zaczynał ten temat. Mimo tego i tak poczuł, że musi go przeprosić. Gdy to zrobił, JunHo zaczął się śmiać.
    Człowieku, gdyby mi to przeszkadzało, nie mówiłbym o tym. Może ja też kiedyś będę takich rad potrzebować. Chociaż nie potrzebuję. To co, wracamy i obejrzymy jakiś film czy dalej marzniemy?
   Wracamy. Ty mówisz poważnie o tym, żebym go uwiódł?
   Mam powtórzyć?
   Wszystko doskonale pamiętam.
Wrócili do domu Jaemina. Okazało się, że Daesoon też ma gości. Jego koledzy wpadli bez uprzedzenia, ale nikomu to nie przeszkadzało. Dzięki temu Lee mógł odłożyć zastanawianie się gdzie zaprosić ojca swojego dziecka.
W pokoju uklęknął przed DVD i włożył do środka płytę z filmem sensacyjnym. Wczoraj go wypożyczył i nie miał okazji jeszcze go obejrzeć. Miał nadzieję, że film spodoba się Daesoonowi, bo ostatnio jak zaczęli coś razem oglądać, to się bardzo nudzili przy seansie. Produkcja miała bardzo dobre opinie krytyków, ale oni zasnęli i obiecali sobie, że nigdy więcej tego nie wypożyczą.
   Opis ciekawy – powiedział WooJong Gim, klękając obok niego i czytając opis na opakowaniu. – Mój brat oglądał ten film. Mówił, że warto go obejrzeć. Dwie godziny pełne napięcia.
      Lepiej  tego  nie  mów  Daesoonowi.    Jaemin  ustawił  film  w  odpowiednim miejscu.
Wystarczyło tylko nacisnąć przycisk i mogli oglądać.
   Dlaczego?


    Bo jeszcze wpadnie mu do głowy, że ja nie mogę tego oglądać, bo się będę denerwować.
Mam wrażenie, że trzymałby mnie tylko pod kloszem.
   Tak jest, jak mu na czymś zależy. Poza tym jest sfrustrowany. No, ale oglądamy?
    Wiem, że mu zależy na dziecku. Ale mnie też. Nie wiem, czym może być  sfrustrowany.
Tak. Tylko poczekamy na nich, aż picie przyniosą. – Wstał z podłogi i usiadł na kanapie.
WooJong przesunął się tylko i został na podłodze. Po chwili dołączyła do nich trójka chłopaków i każdy znalazł dla siebie miejsce. Koło Lee usiadł Daesoon, a obok chłopaka JunHo, co sprawiło, że Kim musiał się wcisnąć w bok Jaemina, który ponownie przestał na chwilę oddychać. Ciało Daesoona było bardzo gorące i ciężarny chłopak zaczął sobie wyobrażać, jakby to było mieć go jeszcze bliżej. Pamiętał wszystko z ich pierwszej i niestety jedynej nocy i tym bardziej chciał to powtórzyć. JunHo miał rację, jeżeli niczego nie zrobi, to oszaleje. Na razie skupił się na filmie, który okazał się na tyle dobry, że go porwał. Przez co nawet nie spostrzegł się, że już minęły dwie godziny.
W tym czasie jego mama wróciła do domu, ale im nie przeszkadzała. Dopiero kiedy seans dobiegł końca i koledzy wyszli, a Daesoon poszedł się myć, mówiąc, że wcześniej się położy, kobieta weszła do salonu. Była wystrojona, umalowana.
   Mamo, wyglądasz wspaniale. Wychodzisz?
   Tak. Umówiłam się z tatą Daesoona.
   Umówiłaś?
   Bardzo go lubię, zaprzyjaźniliśmy się. Idziemy na kolację. Chcemy porozmawiać o waszej przyszłości. Mam nadzieję, że nie masz mi za złe tego, że mój wolny wieczór…
    Nie – odpowiedział szybko. Cieszył się z tego. – Tobie też należy się czas dla siebie. Pan Kim jest dobrym człowiekiem.
   Świetnie mi się z nim rozmawia. Idę. Nie czekaj na mnie. Połóż się wcześniej i odpocznij.
Odprowadził ją do drzwi. Pomógł założyć płaszcz i życzył udanego wieczoru. Gdy wyszła, zamknął drzwi i wrócił do salonu. Musiał posprzątać szklanki i butelki po napojach. Wyłączył też telewizor i odtwarzacz, z którego wcześniej wyjął płytę. Udał się do swojego pokoju, skąd wziął rzeczy na przebranie się do spania. Tak jak Daesoon, również zamierzał skorzystać z wczesnego pójścia spać. Chłopak wyszedł już z łazienki, więc on się do niej udał. Miał ochotę na długą kąpiel, więc napuścił wody do wanny, do której wlał płyn do kąpieli.
Zanim wszedł do wanny, umył zęby i dopiero rozebrał się. Woda była cudowna, gdy wsunął do niej nogę, a potem cały zagłębił się pod nią. Odprężył się. Tego mu było trzeba. Przymknął na chwilę oczy, korzystając z chwili spokoju i ciszy. Płyn do kąpieli pachniał


owocowo. Mama lubiła takie rzeczy, a jemu to nie przeszkadzało. Podczas gdy wielu chłopaków krzywiłoby się na takie niemęskie zapachy. On je kochał. Później jego skóra ładnie pachniała.
Wyszedł z łazienki po tym, jak się dokładnie umył, zrelaksował. Drzwi do pokoju Daesoona były otwarte. Przysiągłby, że wcześniej chłopak je zamknął. Miał przejść po prostu do swojej sypialni, ale coś go podkusiło i zajrzał do środka i bardzo tego pożałował. Kim stał pośrodku pokoju bez koszulki, a spodnie od piżamy ledwie trzymały się na wąskich biodrach. Przeglądał coś na telefonie, co pozwalało Jaeminowi bezkarnie gapić się na smakowite ciało. Pamiętał, jak to jest je dotykać. Daesoon był szczupły, ale miał mięśnie w odpowiednich miejscach, które kusiły, by przesunąć po nich palcami lub językiem. Mógłby kreślić językiem koła na jego brzuchu. Chciałby tak wiele. Poczuł, że jego ciało reaguje na te myśli i widok. Potem widział siebie, jak idzie w stronę chłopaka, a ten spogląda na niego, uśmiecha się i bierze go w ramiona.
Problemem było tylko to, że nie ruszył się z miejsca, a Daesoon patrzył na niego z uniesionymi brwiami. Zakłopotany Jaemin zarumienił się, przeklinając siebie za to. Gdyby mógł ruszyć nogami, to by uciekł, ale przyrósł do ziemi. Nawet w chwili kiedy chłopak podszedł do niego, wciąż z tą samą pytającą miną.
       Chcesz czegoś? – zapytał Kim.
          Ee… Przep… Przepraszam. Chciałem tylko powiedzieć, że idę spać. – Jakimś cudem odwrócił się, odzyskując władzę nad nogami i po chwili był już w swoim pokoju.
Oparł się o drzwi, oddychając szybko.
        Jestem tchórzem – szepnął do siebie. Miał go tak blisko, mógł spróbować pocałować. Co by się stało? Kim by go odrzucił i tyle. Na samą myśl ukłuło go w klatce piersiowej. Właśnie tego się bał. Odrzucenia. To nie było coś, co przyjąłby lekko. Nie teraz, kiedy tak dużo uczuć nim władało i kiedy nosił pod sercem jego dziecko. – Tak będzie lepiej. Dam radę.
Odsunął się od drzwi, chcąc się położyć, ale zatrzymało go pukanie. Położył dłoń na klatce piersiowej, jakby próbując zatrzymać w niej serce, które chciało wyskoczyć. Potem skarcił siebie i podszedłszy do drzwi, otworzył je.
       Tak nie może dłużej być – powiedział Daesoon. – Musimy poważnie porozmawiać.
             Ale… – nie dokończył, bo kolejne słowa utonęły w natrętnych wargach chłopaka, którego ręce objęły go mocno.

 
_______________________________-
Tak, tak, wiem za takie zakończenie będziecie chcieli mnie zabić. :*
Po raz kolejny przepraszam za format tekstu. Mnie też to przeszkadza, ale nic nie mogę z tym zrobić. :/

17 komentarzy:

  1. Czemu zawsze w takich chwilach bierzesz przykład z polsatu? Teraz nie będę mogła się na niczym skupić przez cały tydzień. Rozdział świetny. A format tekstu niezbyt mi przeszkadza. Więc o to się nie martw. A co do zabijania to jeśliby to doszło do skutku to nie miałby kto pisać takich świetnych opowiadań.
    Przesyłam dużo weny i wyrazy współczucia.
    ~Sara~

    OdpowiedzUsuń
  2. Kochana, książka! I na to czekałam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak mi przykro kochana z powodu twojego taty. Wiem jak się czujesz, bo w tamtym roku odszedł mój dziadzio, którego bardzo kochałam. Rozdział świetny i nie przejmuj się formatem tekstu, bo gdy piszesz coś tak genialnego,to nie ważne jak by trzeba było czytać to i tak każdy się podejmie tego zadania :) masz moje najszczersze kondolencje. Trzymaj się i zawsze posiadaj dużo weny 😁

    OdpowiedzUsuń
  4. Do tej pory czytałam na wyrywki.Dla mnie nie ma problemu, bo nie wszystko dokładnie będę pamiętała.
    Dlatego za dokładne czytanie zabiorę się przy końcu pierwszej części, chociaż już mnie do niej ciągnie.Przekonałam się do mpregu Lu!(w 'Największym skarbie' było to zaskoczenie) Wiem, że 'Spontaniczną decyzje' czytałam, ale też mało pamiętam dlatego no chcę książkę:)Fajnie, że udało się tobie wydać opowiadanie w formie papierowej.Trzymaj się Luano, wracaj do sił.Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Końcówka wbiła w podłogę. Wiedziałam,ze jak on wrócił to coś się jeszcze wydarzy. Tylko nie przewidziałam końca w takim momencie ;P
    Spontaniczna Decyzja to jedno z opowiadań do których chętnie wracam i chętnie przeczytam po raz kolejny,choć czytam niemal wszystkie twoje opowiadania po raz enty i zawsze dobrze mi się je czyta :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Wyrazy współczucia, Luano.
    A rozdział bardzo dobry.

    OdpowiedzUsuń
  7. Współczuję Ci z powodu taty, na pewno jest mu teraz lepiej :)
    Rozdziału nie komentuje bo już całość przeczytałam w formie e-booka. Na pewno jest jak zawsze cudowny :*
    Spontaniczną Decyzję na pewno kupię w formię książki :D <3 Już się nie mogę doczekać aż dostanę w swoje łapki <3 ♥

    OdpowiedzUsuń
  8. Ode mnie również wyrazy współczucia... Mój tata odszedł ponad 6 lat temu, też ciężko chorował.
    Ostatnio rzadko tu zaglądam, ale śledzę wszystko na bieżąco :-)
    Trzymaj się ciepło.

    OdpowiedzUsuń
  9. Oj Lu... Wyrazy współczucia. Tak to niestety jest... Dziadek umarł rok temu. Kiedy pojawiła się iskierka nadziei na poprawę to wszystko równie szybko się skończyło. Będzie boleć, będziesz myśleć o nim, ponieważ jesteśmy ludźmi. Ale z czasem zapomnisz ból i będziesz go wspominała z uśmiechem na ustach. Będzie dobrze. Co do opowiadania jakby zarządzenie losu-chlopcy w końcu robią chyba pełny krok w swoją stronę bez kroku w tył.
    weny Lu. I musisz się trzymać. *przytul*

    OdpowiedzUsuń
  10. O mój Boże ❤️
    Spontaniczna decyzja to jedno z opowiadań, które kocham i wracam do niego nieprzerwanie odkąd pierwszy raz wpadłam na twojego (jakieś dwa lata temu)
    Nie mogę się doczekać, żeby przeczytać twoją pierwszą papierową książkę 😍

    A co do tej złej wiadomości
    Przykro mi Luano. Ze swojej strony składam kondolencje i... trzymaj się tam.
    No i jak zawsze życzę dużo, dużo weny
    Pozdrawiam,
    Zu

    OdpowiedzUsuń
  11. Przyjmij moje szczere kondolencje. Wiem jak ciężko przystosowacsię do życia, w którym nie ma już tych nam najbliższych i najważniejszych osób.
    Spokoju i weny życzy
    Mefisto

    OdpowiedzUsuń
  12. Luano, gdy ktoś umiera jego życie wcale się nie kończy. Po prostu zaczyna przygodę w innym miejscu ;)

    Nie wiedziałam czy opowiadanie mi podejdzie, ponieważ nie przepadam za bohaterami koreańskimi. Niemniej jednak dałam mu szansę, ponieważ wszystkie twoje opowiadania są świetnie napisane i powiem szczerze, że wciągnęło mnie.

    OdpowiedzUsuń
  13. Moje kondolencje. Bardzo mi przykro z powodu Twojej straty. Wiem z doświadczenia jak boli utrata ukochanej osoby.
    Podziwiam, że w tak trudnych chwilach myślisz o swoich fanach.
    Dziękuję za to opowiadanie. Jestem wielką fanką mpregów i z przyjemnością czytam Twój tekst.
    Co do wyglądu tekstu mam małą radę, której używam na swoim blogu. Skopiowany trakt wklejam najpierw w notatnik, następnie kopiuje tekst z notatnika i dopiero wtedy wrzucam to na bloga. U mnie działa. Mam nadzieję, że i Tobie też się uda. Dzięki raz jeszcze. Trzymaj się dzielnie :*

    OdpowiedzUsuń
  14. Bardzo mi przykro z powodu Twojej straty. Wierzę, że Twój Tata jest teraz w lepszym miejscu i spogląda na Ciebie, ciesząc się, iż ma tak fantastyczną Córkę.

    Opowiadanie, jak zawsze .. FANTASTYCZNE. Gratuluje Ci wyobraźni i talentu do pisania. Jeśli chodzi o problemy z czcionką, mianowicie jej rozmiarem, to zauważyłam błędy w kodzie CSS. Wydaje mi się, że to właśnie przez to się tak dzieje.
    Pozdrawiam serdecznie i trzymaj się cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
  15. No przeczytałam już wczoraj ale nie mogłam somentować.
    Rety publikujesz książkę?
    Nie mogę uwierzyc jak rozwinęłaś się przez ostatnie lata od kiedy weszłam na jedno z pierwszych opowiadań napisanych przez Ciebie.
    I przykro mi z powodu taty. I podziwiam Cię.
    Mimo trudnego okresu dajesz radę sobie ze wszystkim. Bardzo cię podziwiam.
    A rozdział?
    O rety i ta końcówka.
    Może wiele się zmieni między chłopcami?
    Trzymam mocne kciuki za nich i p.s.
    czy napiszesz coś fantastycznego?
    ściskam z mocno!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, nie myślę na razie o fantasy. Tym bardziej, że nie wiem kiedy wrócę do pisania itd. A kiedy wrócę to muszę zrealizować swoje pomysły, a żaden nie dotyczy fantasy. :)

      Usuń
  16. Hej,
    o tak końcówka, Deasoon wkurza się na zakryty swetrem brzuch ;) i Jeason wcale nie musiał działać to Deasoon wykonał ten krok...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz. :)