29 października 2017

Szczęście od losu tom 1 - Rozdział 13

Dziękuję za komentarze. :*
Ja nadal uziemiona z nogą w gipsie. Z tatą coraz gorzej, a wydawało się, że będzie coraz lepiej. Stan się pogorszył i to bardzo. Czyli i mnie wciąż nie wesoło. Mam nadzieję, że u Was wszystko dobrze.  





Kaszel, który dobiegał do uszu Jaemina z sąsiedniego pokoju, sprawiał, że miał ochotę tam wpaść i jeszcze raz powiedzieć ojcu swojego dziecka, jak głupio i nierozważnie postąpił. Nie mógł jednak tam wejść, bo Daesoon był chory, a on musiał uważać, aby się nie zarazić. Wczoraj chłopak miał bardzo wysoką gorączkę, został wezwany lekarz. Niby to było tylko ostre przeziębienie, ale groziło mu zapalenie oskrzeli. Wszystko przez to, że był idiotą, pomyślał Lee.
Spakował się do szkoły. Musiał iść, bo za dwa tygodnie miała być matura i nie chciał stracić ani dnia. Na szczęście z Daesoonem zostawał pan Kim, który ze względu na syna  wziął sobie wolne. Szkołą w tym czasie miał zająć się wicedyrektor. Od czegoś przecież był.
Ponowny kaszel sprawił, że Jaemin pokręcił głową i wyszedł z pokoju. Zapukał do sąsiednich drzwi i uchylił je. Daesoon leżał na łóżku w rozkopanej pościeli.
   Twój tata zaraz będzie – powiedział ciężarny chłopak. – Przykryj się.
   Gorąco mi. – Zachrypnięty głos chłopaka ledwie pozwalał mu mówić.
   Ale się przykryj.
   To mnie okryj.
Jaemin przewrócił oczami.
   Głupi jesteś i tyle. Wiesz, że ze względu na dziecko nie mogę do ciebie wejść.
   Masz maseczki.
    Ale nie będę ryzykować. Poza tym idę do szkoły. I przykryj się – rozkazał. Uśmiechnął się pod nosem, kiedy chłopak go posłuchał. – No.
   Mamuśka się z ciebie robi.
   Nie przeginaj.. – Zamknął drzwi i poszedł dokończyć przygotowania do szkoły.
Tata Daesoona przyszedł punktualnie, by zaopiekować się synem. Jaemin pokazał mu, gdzie wszystko jest i dał listę, na której spisane były leki, ich dawki oraz pory podania.
   Dobry z ciebie chłopak – przyznał Kangsoon.
   Naprawdę nie jest pan zły, że Daesoon popełnił taki błąd i to ze mną?
    Mój syn od zawsze wymykał się z ram tradycji, tego, co właściwe, a co nie. Dobrze go znam i nie miałem co do niego wielkich planów. W przeciwieństwie do mojej żony, która już wybierała mu najlepszą osobę do poślubienia. Widziała już jego życie ułożone według jej planów. A to, że to właśnie ty spodziewasz się dziecka mojego syna, sprawia, że jestem z tego


dumny. Jesteś dobrym chłopakiem, Jaemin, i najlepszym, co się Daesoonowi mogło trafić. Uspokoisz go.
    Ale wie pan, że my nie jesteśmy razem? – Zastanawiał się, czy tego by chciał i ciągle wychodziło mu na to, że tak.
    Wiem. Ale jestem dobrej myśli. – Kangsoon Kim uśmiechnął się do chłopaka. – Idź do szkoły, bo się spóźnisz.
     Tak. Dziękuję. – Ukłonił się. Cieszyło go to, że tata Daesoona go lubi. Wychodząc z domu, położył rękę na brzuchu. Jego dziecko będzie miało fajnego dziadka. To mu przypomniało o babci. Musiał do niej zadzwonić i poinformować, że zostanie prababcią. Nie miał pojęcia, jak mama jego mamy to przyjmie. Przecież będzie miał nieślubne dziecko. Wierzył jednak w jej dobroć, która z niej biła. Na początku ciąży przecież myślał, by u niej zamieszkać. Nie zastanowił się wtedy, jak kobieta by go przyjęła. Zanotował sobie w głowie, żeby do niej po południu zadzwonić. Może nie zapomni w natłoku zajęć, które miał dzisiaj. Nie dość, że czekały go lekcje, to jeszcze zajęcia pozalekcyjne. Wróci do domu dość późno.
Doktor Kwon mówił mu, żeby się nie przemęczał, ale to już niedługo potrwa. Na studia i tak nie będzie na razie mógł iść, więc po zakończeniu szkoły po prostu odpocznie. W ich świecie ciężarna osoba bez względu na płeć miała dużo przywilejów, jeżeli chodziło o odpoczynek, wolne dni. Zamierzał z tego skorzystać, bo najważniejsze było dziecko.

~*~


   Wiesz, że dzisiaj dyrektora nie ma w szkole? – zapytał JunHo.
    Tak, jest u mnie domu, opiekuje się tym idiotą od siedmiu boleści – burknął Lee, nie unosząc wzroku znad książki.
   Jakim idiotą? – Klapnął obok Jaemina na podłodze. Znajdowali się na szkolnym korytarzu, czekając na czwartą lekcję.
     Daesoon – odpowiedział krótko. – Rozchorował się przez swoją własną głupotę, więc jest idiotą.
   Racja, wspominałeś o tym.
    Kim nie mógł zostać sam, więc tylko jego tata mógł się nim zająć. – Zamknął książkę. – Wciąż mam ochotę walnąć go w ten jego zakuty łeb. Co on sobie myślał?
     A ty co myślałeś, szukając go w deszczu, zimnie? – JunHo wbił spojrzenie w twarz przyjaciela.
Jaemin odchylił głowę, opierając ją o ścianę.


    Chciałem, aby wrócił do domu. Powiedział wiele przykrych rzeczy, ale… – Przymknął powieki. – Kiedy zobaczyłem go takiego kruchego, jedyne czego chciałem to zabrać go do domu.
   Miłość z człowiekiem robi dziwne rzeczy. Miłość szybko wybacza. Za szybko. Jaemin słysząc to, otworzył oczy i skierował je na Cheonga.
   Czy to nie jest głupie?
     To jest właśnie dobre. Do pewnego stopnia, bo nie zawsze da się wybaczyć. Choćby zdradę. Ale i to wybaczają. Tak mówi moja mama. Kochasz go, prawda?
Lee ukrył w dłoniach twarz, by po chwili przesunąć je po włosach, burząc staranne uczesanie.
    Przecież wiesz. Mówiłem ci. Nigdy nie przestałem go kochać. Mogłem to tylko w sobie zamknąć, ale nie na długo. Będę miał z nim dziecko, to też coś znaczy. Ale nie jest tak, że nie jestem na niego zły za to, co powiedział. Chciał, aby nasze dziecko umarło.
   Czy nadal tego chce?
   Przeprosił mnie i powiedział, że go chce. – Dotknął brzucha. – To jedyne, co ma. Nie chce, abym odbierał mu dziecko. Nie mógłbym tego zrobić. Były chwile, że chciałem go odciąć, ale nie mogę. Nasz syn lub córka ma prawo znać drugiego tatę, a Daesoon… Ma prawo być ojcem tego dziecka. Nawet jeżeli mnie nie lubi. – Ukłucie bólu znów wróciło.
   Wątpię w to.
    Zaraz lekcja. – Jaemin podniósł się z podłogi i otrzepał mundurek z kurzu. Niedługo, jak mu brzuch urośnie, czego nie mógł się doczekać, siedzenie na podłodze nie będzie wskazane, bo później z niej nie wstanie. Zaśmiał się w duchu do siebie, wyobrażając to sobie. Humor od razu mu się poprawił.
    Hej, Lee. – Szybkim krokiem podeszli do nich Hooyun Park i WooJong Gim. Ten drugi, który szybko oddychał, jakby przed chwilą biegł, zapytał: – Co z Daesoonem? Wiemy, że u ciebie mieszka.
   Jest chory. Przez kilka dni nie będzie go w szkole.
   Możemy go odwiedzić? – zadał pytanie Park.
   Jutro, ale przynieście maseczki. Wirus, który go dopadł, jest dość zaraźliwy.
    Super, dzięki. To co, idziemy na lekcje? – zapytał Gim, najbardziej gadatliwy chłopak szkole.
Jaemin uniósł brwi w niemym pytaniu. Jak to, razem? Czy przygarnięcie pod dach Daesoona oznaczało adoptowanie jego kumpli? Nie miał pojęcia czy to dobrze, czy źle. Nie mógł jednak zabronić im odwiedzać Kima.


    A jak dziecko? Dobrze się czujesz? – pytał WooJong. – Gdy mój brat był w ciąży, ciągle rzygał…
      Stop! – Lee powstrzymał chłopaka przed mówieniem o takich rzeczach. To zawsze sprawiało, że oczami wyobraźni za dużo widział i wtedy go mdliło. Wolał, aby śniadanie zostało tam, gdzie powinno być. Dzięki witaminom, lekom i ciastkom ryżowym, które sprawiały cuda, poranki przebiegały łagodnie, ale tak się nie działo, kiedy ktoś mówił mu o pewnych rzeczach. – Nie mów o czymś takim.
    Rozumiem, mój brat też nie chciał o tym słyszeć. Ma córkę, która ma teraz cztery lata, i jego chłopak obecnie spodziewa się dziecka. Szkoda, że mieszkają po drugiej stronie kraju, ale wiem coś o takich rzeczach, więc jakbyś potrzebował coś wiedzieć, to pytaj.
Lee przez chwilę stał nieruchomo, patrząc na Gima, zastanawiając się, w jaki sposób  zyskał nowego kolegę.
   Dzięki – wydusił z siebie.
    No spoko. Zawsze cię lubiłem. – WooJong poklepał Jaemina po ramieniu, zanim udali się na kolejną lekcję.
Jaemin wciąż nie wyszedł z szoku, nawet kiedy wszedł do klasy i usiadł w ławce.


~*~


Wrócił do domu, kiedy już było ciemno. Zmęczenie dawało o sobie nieźle znać. Mówiło mu to, że musi zwolnić. Ale już niedługo. Napisze egzamin końcowy i będzie miał spokój. W domu była jego mama i od razu zauważyła, że syn jest wykończony. Gdy się przebrał, podała mu jego ulubioną zieloną herbatę i coś do jedzenia.
   Dziękuję. Jak Daesoon?
    Uparty i marudny. Ciągle o ciebie pytał. Był chyba niezadowolony, że tak długo cię nie ma. Mówił, że musisz zwolnić. Dziecko jest najważniejsze.
   Wiem o tym. – Napił się i odstawił kubek. – Sądzisz, że mógłbym do niego pójść?
   To nie jest dobry pomysł. Jesteś w ciąży…
    O tym doskonale wiem. Wezmę maseczkę. – Chciał go zobaczyć. Pod koniec dnia zaczął za nim tęsknić. – Muszę mu powiedzieć, co było na lekcjach i że jutro przyjdą do niego jego koledzy.
    Zjedz najpierw. On już jadł kolację. Nudzi się. Gra na telefonie. Kangsoon zrobił nam zakupy poinformowała, otwierając lodówkę. Znów ponowił to, że nie pozwoli, abyśmy


utrzymywali jego syna. Rozmawialiśmy też o studiach Daesoona. Jego tata pokryje wszystkie koszty. Problem w tym, że chłopak nie umie zdecydować, gdzie chce iść.
      Podobno wiedział. Nieraz słyszałem, jak mówi kolegom, że wyjedzie do wielkiego miasta. – Rozpakował pałeczki. Nie był za bardzo głodny, ale musiał jeść. Ostatnio wiele rzeczy „musiał”.
    To było, zanim zaszedłeś w ciążę. – Usiadła przy stole i popatrzyła na syna poważnie. – Jaki by on nie był, nie zostawi ciebie i dziecka.
   Nie jesteśmy razem.
    Nie. Ale myślę, że coś zrozumiał i poczuł się odpowiedzialny za was. Wiem, że dzisiaj długo rozmawiał ze swoim tatą. Chce zostać i studiować gdzieś w pobliżu.
Jaemin nie mógł powiedzieć, że go to nie ucieszyło. Martwił się tym, że chłopak wyjedzie, a on będzie musiał sobie radzić sam. To prawda, że ma mamę, ale to Daesoon jest ojcem jego dziecka i co by nie mówił, potrzebuje jego wsparcia. Poza tym dobrze mu było, gdy chłopak był obok. Wnerwiał go, czasami mówił przykre rzeczy, ale nie wyobrażał sobie, że zostaliby na dłużej rozdzieleni. Już dzisiejszy dzień w szkole mu to udowodnił. Zawsze Kim gdzieś był, przewijał się, mógł go zobaczyć, a dzisiaj nie było na to możliwości. Dlatego kiedy tylko zjadł, wziął maseczkę i zapukał do jego pokoju.
   Mogę? – zapytał, gdy wsunął głowę do środka.
   Rano mówiłeś…
   To było rano. Mam maseczkę. – Wskazał na twarz. – Będę tylko chwilę.
    Pewnie chcesz pogadać. Ale nie mogę dużo mówić. Gardło mnie boli. – Poprawił się na łóżku, uprzednio odłożywszy telefon.
Lee, po tym jak wszedł do pokoju, nie miał pojęcia, co powiedzieć i co w ogóle tutaj robi. Przecież nie przyzna się, że chciał go tylko zobaczyć. Przysunął sobie krzesło do łóżka i usiadł na nim.
   Nie zapomniałeś o lekach?
   Mój tata i twoja mama skutecznie o to zadbali. Faszerują mnie, czym tylko mogą.
     Nie czym mogą, tylko tym, co przepisał ci lekarz. WooJong i Hooyun jutro do ciebie przyjdą. Pomyślałem, że chciałbyś się z nimi zobaczyć.
     Nadal jesteś na mnie zły za to, co powiedziałem? – zapytał Daesoon. Martwił się, że chłopak nie wybaczy mu jego słów.
    Dlaczego nie chcesz wyjechać na studia? – zapytał w tym samym czasie Jaemin. Obaj popatrzyli na siebie i roześmiali się.
   Ty pierwszy odpowiadasz – zarządził Kim.


Lee wstał i podszedł do okna. Opuścił rolety. W pokoju świeciło się światło i z zewnątrz bez problemów można było zobaczyć, co dzieje się w środku.
    Jeszcze jestem. – Spojrzał przez ramię na chłopaka. – Ale to nie jest złość. Nie wiem, co to jest. Nie jest to już ważne, bo wiem, że tak nie myślisz. – Położył dłonie na brzuchu, odwracając się do chłopaka. – Nie myślisz tak, prawda?
     Nie. Już nie. Nie chcę wyjechać, bo nie chcę was zostawić. Chyba że pojechałbyś ze mną.
   Nie zostawię mamy.
    Dlatego podjąłem decyzję, że też zostaję. Będę dojeżdżał na uczelnię. Na studiach jest luźniej, więc będzie więcej wolnego czasu i… – przerwał, bo zaczął kaszleć. Odwrócił się i wcisnął twarz w poduszkę. – Lepiej idź, naprawdę nie chcę cię zarazić.
Jaemin skinął głową i wyszedł. Udał się do łazienki, gdzie pozbył się maseczki i umył  ręce. Przypomniał sobie, że miał zadzwonić do babci. Dlatego wróciwszy do swojego pokoju, położył się na łóżku i skontaktował z drugim członkiem rodziny, by powiedzieć o dziecku.
   Babciu, to ja. – Uśmiechnął się na serdeczne powitanie.


~*~


Powoli mijały dni. Daesoon wyzdrowiał, co cieszyło nie tylko samego chłopaka, ale i Jaemina. Nareszcie mogli widywać się ciągle, spokojnie dogryzać temu drugiemu. Co ich obu zaskakiwało to to, że te drobne złośliwości przybierały bardziej formę żartu niż obrazy. Koledzy Kima często wpadali i próbowali się zaprzyjaźnić z Jaeminem. Chłopaka to coraz bardziej zaskakiwało i chwilami myślał, czy aby nie przeniósł się do równoległego świata.
Z dzieckiem także było wszystko w porządku. Rozpoczął się trzeci miesiąc ciąży. Daesoon jeździł z nim do lekarza i zachowywał się jak przykładny partner, mimo że nim nie był. Często wypytywał lekarza o różne rzeczy i nieraz wizyty się przedłużały, ku niezadowoleniu innych pacjentów. Doktor Kwon był bardzo zadowolony z zainteresowania Daesoona. Często podkreślał, że mało chłopaków w jego wieku jest tak dojrzałych. Zdarzało się, że podczas wizyt schodzili na prywatne tematy i Jaemin cieszył się, że ma tak młodego lekarza. Bardzo się do niego zbliżył i mógł powiedzieć, że byli na stopie przyjacielskiej. Gdy byli sami, mówili sobie po imieniu. Jedno tylko nie dawało spokoju Lee. Lekarz nieraz podkreślał, jak ważne jest to, że Daesoon nie odrzucił jego i dziecka. Był przy tym wesoły, ale w jego oczach czaił się smutek. Podejrzewał, że w życiu doktora musiało wydarzyć się coś bolesnego. Dlatego Kwon tym bardziej chciał im pomóc, wspierał. Jaemin nie znał lekarza, który by  taki


był. Doktor Jijang Kwon był jedyny w swoim rodzaju i miał tajemnicę, którą Lee chciałby poznać. Nie zadawał jednak pytań o prywatność Jijanga, bo uważał, że mu nie wypadało tego robić. Nie chciał też przywoływać smutnych wspomnień. Miał fantastycznego lekarza, któremu ufał, i wyglądało, że Daesoon także to czuje w stosunku do młodego mężczyzny.
Sytuacja z mamą Kima nic się nie zmieniła. Kobieta nadal udawała, że nie ma syna. Za to jego tata bardzo im pomagał i był z mamą Jaemina na drodze ku dobrej przyjaźni. Natomiast babcia chłopaka z początku zdenerwowała się, że jej wnuk jest sam i spodziewa się dziecka, ale później zaakceptowała go i zapraszała, aby ją w końcu odwiedził. Lee obiecał, że przyjedzie do niej na kilka dni, ale nie wiedział jeszcze, kiedy to zrobi.
Rok szkolny dobiegł końca i nadszedł dwunasty listopada. Pełen nerwów i napięcia najważniejszy dzień w życiu. Egzamin końcowy odbywał się właśnie tego dnia i każdy, nie tylko uczeń, ale nauczyciele i bliscy maturzystów, denerwował się. Każdemu zależało na zdaniu i otrzymaniu jak najlepszego wyniku. Daesoon tego dnia był szczególnie drażliwy i Jaemin schodził mu z drogi. Nie chciał, aby znów się pokłócili. Ostatnie dni były naprawdę dobre i chciał, aby tak pozostało. Też się denerwował, ale ze względu na dziecko musiał nerwy trzymać na wodzy.
O wyznaczonej godzinie pojawili się w szkole i zasiedli do egzaminów. To, jaki wynik osiągną, decydowało, jakie drzwi uczelni zostaną przed nimi otwarte. Jaemin jeszcze na początku drugiego semestru bardzo się starał uczyć i to było dla niego najważniejsze. Chciał być najlepszy, ale potem ciąża wszystko zmieniła. Zrozumiał, że są rzeczy ważniejsze od uczelni, nauki i bycia najlepszym. Oczywiście nadal zamierzał się starać i chciał zdać ten egzamin najlepiej, jak potrafił, ale nie on był najważniejszy. Liczyło się tylko maleństwo, które nosił pod sercem.
Dzisiaj rano, gdy się ubierał, stwierdził, że ma problem w zapięciu spodni od ubrania,  które specjalnie zostało kupione na ten dzień. Cieszył się jak głupi, bo to oznaczało, że jego dziecko rośnie. Niby jeszcze nie było nic widać, ale za kilka tygodni każdy będzie wiedział, że jest w ciąży. To oznaczało, że musi kupić sobie nowe ubrania. Oznaczało też częstsze zmęczenie, ale i radość. Było jeszcze coś, co go zawstydzało. Miał coraz większą ochotę na seks. Lekarz na początku mówił mu, że tak będzie. Apetyt na przyjemności cielesne będzie rósł i go to krępowało. Samo zaspokajanie nie zawsze przynosiło ulgę. Było puste, nijakie, a jego ciało chciało czegoś więcej. Zdradził się z tym przed przyjacielem i okazało się, że dla JunHo było to takie łatwe. Chłopak powiedział mu, że ma przecież Daesoona. Nawet sobie tego nie wyobrażał… Będąc szczerym, za często to sobie wyobrażał, ale nie mógłby go o to prosić.  Prędzej  zapadłby  się  pod  ziemię.  Co  miałby  mu  powiedzieć?  Zaprosić  na   seks,


poprosić, aby się z nim kochał – co z tego, że każda myśl o tym sprawiała, że ciało Jaemina krzyczało głośne „Tak” – a może miałby go błagać? Nigdy w życiu, tym bardziej że Kim nie patrzył na niego w ten sposób. Da sobie radę. Wierzył, że wytrzyma. Zresztą nie było jeszcze tak źle. To były tylko etapy, jakby cykle, kiedy ochota na zbliżenie wracała.
Szkoda, że z biegiem dni, kiedy już dawno zapomnieli o końcowym egzaminie, działo się to coraz częściej. Rozbudzone ciało Jaemina miało swoje własne plany i nie słuchało rozumu.

5 komentarzy:

  1. Cudny, spokojny rozdzialik.
    Bardzo interesuje mnie to jak Jeamin poradzi sobie z popędem seksualnym. Zapowiada się interesująco.
    Życzę dużo zdrówka, dla ciebie i taty. No i oczywiście dużo weny.
    ~Sara~

    OdpowiedzUsuń
  2. Widzę, że relacje między chłopcami powoli wracają do normy.
    Podoba mi się to nie powiem bo martwiłam się trochę o nich.
    Owszem choroba nie jest miła ale też daje dużo czasu.
    No i biedny Jae.. ma ochotę na seks. Ciekawe co powie na to Kim i czy mu pomoże xp.
    Już to sobie wyobrażam nie powiem xp I przyznam że mnie intrygujesz.
    Co prawda ciężko się trochę czyta przez ten brak wyrównania tekstu, ale nie narzekam!
    Czekam na kolejny rozdział już za tydzień!
    Ściskam mocno <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Ohoho no nieźle 😁 ciekawe, jak Jae Sb poradzi i nie wątpię, że niedługo jednak do czegoś dojdzie. Nie mogę się doczekać 😂😂
    Weny Lu i przede wszystkim zdrowia, bo bez niego to nic się nie uda.

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej,
    wspaniały rozdział, ale teraz to doktor Know mnie zaciekawił, po tych jego słowach, to albo kiedyś on był taki jak Deason i odrzucił partnera, albo on został odrzucony i stracił dziecko, haha tak teraz to zyskał przyjaciół...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz. :)