2 lipca 2017

Pod błękitnym niebem (Buntownik 2) - Rozdział 23

Dziękuję za komentarze. :)



Dochodziła dwudziesta pierwsza, kiedy Szymon wyszedł spod prysznica. Wytarł się pobieżnie i z ręcznikiem na biodrach przeszedł do sypialni. Ledwie przekroczywszy jej próg, został wciągnięty do środka, a jego usta zaatakowane gorącym pocałunkiem. Natychmiast go oddał, zamykając drzwi nogą i sięgając ręką za siebie, aby przekręcić kluczyk.
– Zaskoczyłeś mnie – szepnął, kiedy jego usta zostały uwolnione, gdy Kamil zsunął się z pocałunkami niżej. – Myślałem, że przyjdziesz później.
– Nie mówiłem, kiedy przyjdę. – Ręce chłopaka błądziły po skórze Szymona, rozkoszując się męskim ciałem drżącym pod ich dotykiem. – Nie martw się, zamknąłem drzwi na dole. Klucz położyłem w kuchni na lodówce. – Szymon dał mu klucz do drzwi frontowych, bo byli w domu całkowicie sami. Rodzice mężczyzny wyjechali do sanatorium, a Konrad pojechał do Justyny. A oni dzięki temu w końcu mieli wspólne chwile dla siebie, by móc okazać kochankowi jak bardzo stęsknili się za sobą. Kamil wykonał pierwszy ruch. Ścisnął delikatnie sutki mężczyzny, patrząc mu przy tym w oczy.
– To dobrze. – Szymon złapał za koszulkę partnera, chcąc ją z niego ściągnąć. Rozebrać go. Sprawić, by chłopak stał przed nim nagi, podniecony. Wyraził na głos swoje myśli i Kamil pomógł mu w rozebraniu się, na końcu pozbywając się jego ręcznika. Z powrotem mocno go ucałował.
Zaczęli iść w stronę łóżka, na które opadli, splatając ze sobą ciała. Kamil całował, lizał ciało Szymona, coraz bardziej rozgorączkowany. Minęły już czasy, kiedy nie wiedział, gdzie dotknąć, by doprowadzić partnera do drżenia z rozkoszy. Nakręcał się jeszcze bardziej, wiedząc, że dzisiaj będzie miał go pod sobą, a tak dawno w nim nie był. Jego penis zareagował żywiej na tę myśl. Kamil zszedł z pocałunkami niżej. Złapał zębami jeden z sutków, na co Szymon głośno wciągnął powietrze przez nos, wręcz nastawiając się do dotyku. Pieścił mężczyznę pod sobą, pragnąc pokazać mu jak bardzo go pragnie, jak kocha i potrzebuje w swoim życiu.
Szymon nie pozostawał dłużny. Również dotykał Kamila, pocierał udem o jego nogę, dając jak najwięcej i biorąc. Jego ręce ściskały pośladki chłopaka, dociskając go do swojego ciała. Tak bardzo mu tego brakowało. Szeptał to ciągle, coraz mocniej rozpalony. Pragnął rozłożyć przed nim nogi i wręcz wybłagać, aby w niego wszedł.
Zarzycki chwyciwszy jego nadgarstki, uniósł je nad jego głowę i przytrzymując jedną ręką, całował go po twarzy, szyi, ramionach. Złapał udo Szymon, unosząc je do góry, by umościć się na nim wygodniej. Poruszał biodrami, jakby już go pieprzył, a ich penisy ocierały się o siebie. Dostrzegał, jak to działa na Szymona, który z każdą chwilą przestawał nad sobą panować. Chciał go ujrzeć takiego. Pragnął widzieć go roztrzęsionego, rozgorączkowanego, krzyczącego, niekontrolującego żadnego swojego ruchu i wijącego się w spazmach przyjemności. Zachwycał się na tym, jak mięśnie Szymona napinają się pod skórą, jak mężczyzna nastawia się do dotyku, który jest mu dawany ratami. Penis Kamila przesunął się niżej, pocierając jądra mężczyzny. Chłopak zgiął jego nogę, dociskając ją do piersi Szymona, by unieść jego biodra. Dzięki temu mógł masować jego szparkę, kusić obietnicą na więcej.
– Zabijesz mnie. – Szymon zadygotał, czując penisa dotykającego jego wejścia. Sam ten ruch doprowadzał go do szału. Szarpnął się pod chłopakiem, chcąc sięgnąć do jego członka i wsunąć go w siebie. Kamil go jednak nie puścił, więc zawarczał na niego, obrzucając go złym spojrzeniem. Do cholery, nie chciał gry wstępnej, chciał ostrego seksu, który będzie czuł jeszcze długo po tym, jak dobiegnie końca. Bestia w nim obudziła się, chcąc zostać wypieprzona. – Kamil.
Zarzycki tylko uśmiechnął się do niego, nie zamierzając się śpieszyć. Chciał go doprowadzić na krawędź ekstazy, a wraz z tym dać mu wszystko. Puścił jego ręce i przesunął się wyżej. Usiadł na klatce piersiowej mężczyzny, chwytając swój członek. Postukał nim po ustach Szymona. Mężczyzna zawarczał i rozchylił wargi. Kamil obrysował je czubkiem penisa, zostawiając na nich preejakulat. Jego partner wysunął język, by polizać członek. Ręce mężczyzny zacisnęły się na jego biodrach, przysuwając go do siebie bliżej. Szymon uniósł głowę, biorąc w usta smakującego mu kutasa. Wręcz delektował się nim, zapachem, twardością. Kamil syknął, czując wilgoć oraz rozchodzące się w jego lędźwiach ciepło. Wyciągnąwszy rękę do tyłu, odchylił się nieznacznie, chwytając jego członek. Szymon podrzucił biodra w górę, wydając z siebie trudny do zrozumienia dźwięk ze względu na przyjemnie wypełnione gardło.
– Uwielbiam jak mi ssiesz. Jesteś w tym genialny. – Wiedział, że Szymon kochał to robić i pozwalał mu na to, kiedy tylko mężczyzna miał ochotę. Pieprzył jego usta, nie przestając poruszać dłonią na jego penisie. Lubił czuć go w dłoni. – Mógłbym tak dojść. – Odrzucił głowę do tyłu, delektując się błogością, jaką odczuwał. Zaraz to się jednak skończyło, więc i spojrzał w dół.
– Nikt tu nie mówił o dojściu teraz. Masz mnie pieprzyć. – Pocałował główkę penisa.
Kamil westchnął ciężko. Pochylił się nad mężczyzną, zmieniając pozycję i pocałował go, kąsając raz po raz jego wargi. Doskonale wiedząc, gdzie jest żel nawilżający, sięgnął po niego. Też już chciał znaleźć się w Szymonie. Ale mimo tego nie śpieszył się. Nie chciał go tylko pieprzyć. Pragnął się z nim kochać. Chociaż domyślał się, że po tak długiej przerwie to może nie potrwać zbyt długo. Postara się jednak przedłużyć tę przyjemność jak tylko będzie mógł. Zsunął się pomiędzy nogi partnera, czujnie obserwowany przez jego oczy. Pocałował go w pierś, brzuch, wnętrze ud. Polizał napięte jądra i penisa, patrząc na podnieconego kochanka. Szymon zaciskał palce na prześcieradle, mnąc je, a biodra co jakiś czas drgały. Rozłożył szeroko nogi, opierając stopy stabilnie o podłoże. Kamil w podziękowaniu wycałował mu podbrzusze. Wiedział jak bardzo jego partner tego potrzebuje. Przesunął się w górę, by patrzeć mu w oczy, kiedy rozsmarowywał chłodny żel na ciasnym miejscu. Miał ochotę mówić do niego, prosić, by się dla niego otworzył, by go wpuścił, bo chce wsunąć swojego penisa do tej ciasnej dziurki, lecz wszystko to przekazał w jednym spojrzeniu. To i miłość, którą czuł.
Bieńkowski pozwolił mu się przygotować, odbierając niesamowitą przyjemność, kiedy palce wsuwały się w niego, pieściły od środka, masowały jego najczulszy punkt. Wygiął plecy w łuk, kiedy fala przyjemności przepłynęła przed niego.
– Uwielbiam cię takiego – szeptał Kamil do jego ucha, otwierając go dla siebie. – Uwielbiam, gdy się oddajesz, gdy drżysz.
– Zamknij się i włóż go wreszcie. – Chwycił Kamila za twarz, unosząc jego głowę. – Włóż go.
Chłopak popieścił jeszcze przez chwilę jego dziurkę, rozsmarowując dokładnie nawilżenie. Nie mógł sobie tego odmówić, zwłaszcza, że była taka miękka, chętna, otwarta dla niego. Nie szczędził mu innych pieszczot, doprowadzając partnera do frustracji z oczekiwania na więcej, bo zdaniem Szymona wciąż za mało dostawał.
– Połóż się na boku. – Zszedł z niego i w tym czasie, kiedy partner układał się na boku, nasmarował żelem członek. Przysunął się do pleców Szymona, całując go po nich. Pogłaskał jego biodro.
Mężczyzna otarł się pośladkami o jego krocze, przesuwając nogę tak, aby dać mu do siebie łatwy dostęp. W tej właśnie chwili zrobiło się pomiędzy nimi bardzo intymnie, spokojnie. Kamil naparł penisem na jego odbyt, przepychając się przez wejście. Zatrzymał się na chwilę, gdy weszła sama główka, a potem nieznośnie powoli wsuwał się głębiej. Odetchnął, kiedy znalazł się w nim cały, dobijając się do końca. Przysunął się bliżej partnera i sięgnął do jego dłoni, by spleść z nim palce. Szymon oparł się o niego plecami, głośno i szybko oddychając. Odwrócił głowę i lekko górną część ciała na plecy, a Kamil go pocałował, miarowo poruszając biodrami. Chłopak robił to bez pośpiechu, którego oczekiwał Szymon, ale przystał na łagodne pchnięcia sprawiające, że napięcie rosło z każdą chwilą.
Przyciśnięci do siebie, wzdychali w swoje usta, patrząc sobie z oczy. Nie musieli nic mówić, by wiedzieć, co czują. Intymność chwili, będąca tak doskonałą bliskością, kiedy połączyli się ze sobą, sprawiała, że stosunek przedłużał się. Pozwalali sobie czerpać rozkosz z kołysania się razem, dotyku ciał. Penis Kamila sprawiał Szymonowi przyjemność, pieszcząc go od środka, a jego pocałunki i wpatrzone w niego oczy składały obietnice, które często sprawiały im trudność w wypowiadaniu ich na głos.
Dopiero z czasem pchnięcia Kamila nabrały na sile, a Szymon nie potrafił pozostać już cicho, wiedząc, że może przy nim być sobą. Pokazał Kamilowi, czego potrzebuje, gdy bardziej się na niego nabił. Obaj jęknęli, dociskając wargi do ust kochanka.
– Połóż się na plecach – powiedział Zarzycki, wysuwając się z partnera. Po chwili ułożył się pomiędzy zapraszająco rozłożonymi udami i gładko wsunął się w niego, przytrzymując wyżej jedną z jego nóg.
Szymon poruszył biodrami, chcąc wyjść mu naprzeciw. Jego twarz wyrażała miłość, pożądanie, oddanie i potrzebę, którą Kamil mógł spełnić. Czuł, że z każdą chwilą zatraca się w rozkoszy. Przeklął głośno, kiedy penis kochanka otarł się o jego prostatę i robił to za każdym razem w miarę poruszania się bioder Kamila. A chłopak patrzył, jak mężczyzna wije się pod nim, jak pragnie sięgnąć po więcej, a on z satysfakcją dawał mu to, czego Szymon oczekiwał. Zaczął się poruszać szybciej, niemalże brutalnie biorąc go. Posiadając go całkowicie dla siebie.
Szymon nie hamował się. Krzyczał, prosił, poruszał się pod kochankiem, nie będąc biernym. Wbijał paznokcie w jego plecy, całował go, zatracał się.
– Nie przestawaj. Jeszcze… O szlag. – Odrzucił głowę do tyłu. – Tak cholernie dobrze. Jak dobrze – powtarzał w uniesieniu, a potem doszedł, krzycząc coś niezrozumiale przez zaciśnięte z emocji gardło. Jednocześnie ściskał mocniej penisa w sobie, co natychmiast doprowadziło Kamila do szczytowania, który poddał się temu z ulgą i rozkoszą.
Po wszystkim Zarzycki opadł na partnera, opierając ich czoła o siebie. Ich oddechy mieszały się ze sobą. Ręce Szymona objęły go mocniej, a oczy pełne błogiego zadowolenia po zaspokojeniu uśmiechały się. Ich ciała, nadal połączone ze sobą, odpoczywały, pozwalając sobie na rozluźnienie.
– Kocham cię – powiedział Szymon zachrypniętym od krzyku głosem. Nie pozwolił odpowiedzieć kochankowi, całując go. Miał go dzisiaj wyłącznie dla siebie i zamierzał się nim nacieszyć. W każdy możliwy sposób.


*


Kamil odetchnął drżąco po kolejnym przeżytym orgazmie. Opadł na pościel tuż po tym, jak Szymon skończył go pieprzyć. Ostatkiem sił przytulił się do mężczyzny. Nie chciał wiedzieć, która jest godzina, ale na pewno był już środek nocy. Z tego co wiedzieli, to Konrad wrócił koło dwudziestej trzeciej. Nie przeszkadzał im i od razu poszedł do swojego pokoju. Oni zaś nie oszczędzali się, jakby chcieli nadrobić dni, kiedy nie mogli się kochać.
– Na dzisiaj koniec maratonu. Nie dam już rady.
– Jesteś ode mnie młodszy. To ja powinienem narzekać. – Pocałował Kamila w czoło.
– Masz lepszą kondycję niż ja, staruszku. – Poklepał go po torsie, a Szymon się zaśmiał.
– Od zawsze wiedziałeś, że wolisz facetów? – zmienił temat. Położył się bardziej na boku, by móc patrzeć na Kamila.
– Uf. Tak. Nie pamiętam, żeby chociaż przez chwilę interesowały mnie dziewczyny. Owszem, z początku był we mnie taki okres buntu. – Kamil usiadł i sięgnął po paczkę papierosów. – Chciałem być jak inni. Jeszcze mieszkałem w Jabłonkowie i byłem takim wszystkiego bojącym się chłopakiem. Nie rozumiałem, dlaczego mam być inny niż wszyscy. – Zapaliwszy papierosa, oparł się o wezgłowie łóżka. – Ale nie trwało to u mnie długo. Na pewno do czasu, kiedy po przeprowadzce wpadł mi w oko pewien chłopak. Oczywiście  nigdy się do niego nie zbliżyłem, ale już wiedziałem, że nie ma opcji, żebym kiedykolwiek zainteresował się dziewczyną.
– Ze mną było różnie. – Podał partnerowi popielniczkę, a raczej podstawkę od kwiatka, która robiła za popielniczkę. Usiadł obok niego, naciągając kołdrę na ich biodra. – Opowiadałem ci. Miałem swoje wzloty i upadki. Chyba nie ma osoby, która przyjęłaby pociąg do własnej płci bez obaw, buntu. Dużo zależy od tego, w jakimś środowisku się ktoś wychowuje. Zawsze łatwiej jest tym osobom, które żyją wśród tolerancyjnej rodziny. Ukrywanie się też jest czymś bolesnym.
– Wiem, jak bardzo cię to męczyło. Na szczęście nie musimy tego robić. Nie w Jabłonkowie. Czasami mnie to śmieszy. – Strzepał popiół do podstawki. – Na wsi nie musimy się ukrywać, a w mieście tak.
– Może za jakiś czas będziemy mogli iść ulicami Rzeszowa i trzymać się za ręce.
– Może. Pan Julian mi raz powiedział: „Miłość jest jak płatek róży. Potrzeba czasu, aby się rozwinął. Tak samo jest ze wszystkim. Trzeba czasu, Kamilku”. Kto wie, może ogólna akceptacja społeczeństwa dla osób homoseksualnych, transseksualnych i tak dalej kiedyś nadejdzie. Potrzeba czasu.
– Kamil?
– Hm? 
– Nie filozofuj mi tu, tylko idziemy spać. Od rana mam robotę, a potem jadę do Rzeszowa, do tej znajomej Darka i do sądu.
– W sprawie prac społecznych? – zgasił peta.
– Mhm. Jeśli chcę doprowadzić do tego, co planuję, muszę już zacząć działać.
– Ale nie wiemy jeszcze, co będzie z Pawłem. – Położył się, wsuwając głębiej pod kołdrę.
– Za parę dni się dowiemy. – Przyciągnął Kamila do swojego boku, a chłopak położył głowę na jego piersi. – I trzymaj kciuki za powodzenie mojego planu. – Sięgnął jeszcze do lampki, aby ją wyłączyć. Po chwili pokój ogarnęła głęboka ciemność. – Przyniosłeś jakieś swoje rzeczy? Wiesz, że trzeba wykorzystać nieobecność rodziców, więc nie wypuszczę cię z tego domu przez najbliższe dwa tygodnie. A możesz zostać już na zawsze.
– Jutro wezmę coś z domu. Wczoraj chciałem się zmyć, zanim ojciec znów zacząłby się awanturować, że do ciebie idę. Co do tego „zawsze”… Pożyjemy, zobaczymy. – Ucałował go w klatkę piersiową. – Dobranoc. Śpij.
– Dobranoc – odpowiedział Szymon z dziwnym, nieprzyjemnym uczuciem, że Kamil tak po prostu odsunął na bok temat wspólnego zamieszkania.


*


Z samego rana Kamila obudziło krzątanie po pokoju. Zaspany otworzył jedno oko.
– Już wstałeś?
– Jest piąta. Muszę oporządzić zwierzęta, coś zjeść i ugotować jeszcze jakiś obiad, bo potem nie będę miał czasu. A Konrad nic nie umie zrobić. Mama zostawiła tylko gołąbki popakowane do słoików. – Założył spodnie. – Ale one będą na czarną godzinę.
– Też się muszę zbierać. Pomogę ci w stajni, co?
– Możesz. Jacek dzisiaj przyjdzie później, bo razem z żoną zabierają synka na badania, a inni zajmą się pozostałymi pracami. I tak mają przyjść dopiero na siódmą.
– Dobra. – Zsunął się z łóżka. Po tej nocy czuł, jak bardzo wszystko go boli. Aż przyjrzał się Szymonowi, czy dobrze się czuje. Wyglądało na to, że mężczyzna nie tylko był w wyśmienitym humorze, ale i fizycznie także nic mu nie dolegało. Zazdrościł mu. – Dasz mi jakieś stare ubrania?
– Aha. – Otworzył szafę i wraz z kracistą koszulą wyjął inną oraz spodnie, w których już od dawna nie chodził, a na Kamila powinny być dobre.
– To idę się trochę umyć. Śmierdzę seksem i spermą.
– Narzekasz. – Bieńkowski podszedł do partnera. Powąchał go po szyi. – Pachniesz mną. Dla mnie mógłbyś tak zostać.
– Ha, jeszcze czego. Chciałbyś mnie oznaczyć. Nie ma mowy. – Chwycił brodę partnera, przytrzymując ją, by wycisnąć na jego ustach pocałunek. – Idę wziąć szybki prysznic i zaraz będę.
– Spoko.
Dwadzieścia minut później razem – towarzyszył im Ares – udali się do stajni. Zefir powitał Kamila rżeniem. Chłopak podarował mu kostkę cukru i pogłaskał po chrapach. Zabrał się za uprzątniecie jego boksu, podał jedzenie, wodę. Porozmawiał z ogierem. Pomógł Szymonowi również przy innych koniach i godzinę później wrócili do domu, by zrobić jakieś śniadanie oraz obudzić Konrada.
Po tym jak się umyli w łazience na parterze, Szymon poszedł ściągnąć brata z łóżka.
– Koniec tego dobrego. Dzisiaj szkoła. Mama mówiła, że jak nie pójdziesz, to się na ciebie wścieknie.
– Dobra, już wstaję.
– Za dziesięć minut masz być na dole. Inaczej przyjdę z wiadrem wody i wszystko na ciebie wyleję.
– Brat, mama mnie budzi dobrym śniadaniem, a ty mi grozisz. – Przetarł oczy.
– Ja tylko sugeruję. Zbieraj się. – Opuścił pokój. Zszedłszy na dół, udał się do kuchni, gdzie Kamil starał się przygotować jakieś kanapki z tego, co znalazł w lodówce.
– Z szynką i żółtym serem mogą być?
– Pewnie. Zrobię herbatę. – Wziął widelec z szuflady i postukał nim w kaloryfer. W całym domu rozległ się metaliczny dźwięk.
– Co ty robisz?
– Budzę Konrada. Założę się, że zamiast wstać, przekręcił się na drugi bok. Za niecałą godzinę ma autobus. Nie mam zamiaru go zawozić do szkoły. – Nastawił czajnik elektryczny i zaczął przygotowywać szklanki. Dla siebie zamierzał zrobić kawę. Za każdym razem, kiedy, poruszając się po kuchni, przechodził obok Kamila, nie potrafił go nie dotknąć, pocałować w kark, objąć. Miło mu było, że chłopak tutaj jest, przygotowują razem śniadanie. Dla niego mogłoby tak być już zawsze.
– Wystarczy tyle czy jeszcze dorobić? – zapytał Zarzycki.
– Starczy. To i tak dużo. Konrad sobie ze dwie spakuje do szkoły. – Położył brodę na ramieniu Kamila. – Mogę cię o coś zapytać?
– No.
– Dlaczego w nocy uciąłeś temat naszego zamieszkania… na zawsze?
Kamil odwrócił się do niego. Objął Szymona w pasie.
– Nie uciąłem. Po prostu co innego, gdybyśmy mieszkali sami, a co innego, kiedy byliby tu twoi rodzice. Wiem, że to twój dom, ale wolałbym, abyśmy mieli swoje własne cztery kąty. A mnie na razie nie stać na dom. Sam też narzekasz na kasę. Wolałbym, byśmy poczekali. Nie śpieszmy się. I nie gniewaj się. Od czasu do czasu pomieszkamy razem. Sprawdzimy, czy damy radę żyć w jednym domu. Na stałe jednak… Chciałbym coś swojego.
Słuchał uważnie, co mówi Kamil i poniekąd rozumiał chłopaka. Pewnie gdyby sytuacja była odwrotna i to on miałby zamieszkać z rodziną Kamila, także wolałby własne cztery ściany.
– Wiesz, Szymek, to nie tak, że nie chcę.
– Rozumiem. Po prostu chyba jestem już w tym wieku, że myślę o czymś więcej niż tylko o spotykaniu się. Ale masz rację. Takie swoje kąty byłyby najlepsze. – Już nawet wiedział, gdzie one mogłyby być. I czas, którego żądał Kamil, zanim zamieszkaliby ze sobą, także by upłynął. – Za jakiś czas coś ci pokażę. Wydaje mi się, że obaj będziemy z tego wyjścia zadowoleni. – Połączył ich usta, bo nie potrafił sobie odmówić kolejnego pocałunku. Musiał się tym nasycić na cały dzień.
– A wy jak zwykle nie potraficie przestać się lizać. – Konrad ziewnął, wchodząc do kuchni. – Co jest do żarcia?
– Kanapki. Sam robiłem. Tylko spróbuj marudzić. – Kamil usiadł przy stole. Zamierzał zjeść i pójść do domu. Weźmie jakieś rzeczy i wróci.
– Od rana wszyscy mi grożą. A mnie łeb pęka. Wczoraj były urodziny kuzyna Justynki.
– Popiło się, co? To teraz cierp, braciszku. – Zaśmiał się, kiedy Konrad przyłożył czoło do chłodnego stołu nakrytego ceratą i westchnął z ulgą. – Do szkoły i tak pójdziesz.
– Kamil, on ciebie posłucha. Powiedz mu, że się dzisiaj do szkoły nie nadaję.
– Nie ma mowy. Miałbym u niego przechlapane. Ty pójdziesz, a my będziemy mieć pustą chatę. – Puścił oczko Szymkowi. Tego dnia przecież i tak będą obaj zajęci. On musi iść do sklepu zastąpić mamę i wróci dopiero o dwudziestej pierwszej. Szymek natomiast ma swoje sprawy. Ale to i tak według niego było fajne, bo po całym dniu pracy znów będę mogli być razem. Może wspólne mieszkanie to nie taki głupi pomysł?
Pół godziny później wrócił do domu. W kuchni porozmawiał chwilę z babcią i dziadkiem, a potem udał się na górę. Pech chciał, że z sypialni rodziców wyszedł tata.
– Gdzie to się gówniarzu podziewałeś?! Co?! Znów u niego byłeś?! To się, kurwa, do niego wynieś, bo nie chcę trzymać pod dachem kogoś takiego jak ty!
– Tak? – Zbliżył się do ojca. – A może to właśnie ja nie chcę już mieszkać z moczymordą, który ma w dupie rodzinę i… – urwał, bo cios, który dostał prosto w twarz, powalił go na podłogę. Złapał się za bolący policzek, zszokowany, spoglądając na ojca.
– Nie waż się tak do mnie odzywać! Jesteś nic nie wartym ścierwem i jeszcze jedno słowo, a tak cię skopię, że na zawsze wybiję ci ze łba myśli o kutasach. O cipkach masz myśleć!
– Pierdol się! – krzyknął Kamil ze łzami w oczach. Miał tego dość. Nie był nic nie warty. Znaczył coś. A na pewno znaczył coś dla tej jednej jedynej osoby, która czekała na niego w domu obok. Podniósł się z podłogi i zanim ojciec ponownie wyciągnął na niego rękę, zamknął się w swoim pokoju.
W nerwach kopnął fotel na kółkach, które z impetem uderzył w regał. Wyciągnął torbę podróżną i zaczął wrzucać do niej rzeczy. Jak przez mgłę widział siebie sprzed wielu miesięcy, kiedy to pakował się z zamiarem opuszczenia na zawsze Jabłonkowa, a przede wszystkim Szymona. Teraz to właśnie do niego się wybierał, a opuszczał swój dom, w którym nie potrafił już żyć. Nie z takim ojcem, z którym musiałby przebywać pod jednym dachem.
Zabrał laptopa i jeszcze kilka cennych dla niego rzeczy. W tym płyty z muzyką. Wyjrzał na korytarz, by sprawdzić, czy czasami tata nie czeka na niego, jednak droga była wolna. Przeskakując po dwa stopnie z torbą na ramieniu, zszedł na dół.
– Kamil?
– Nie, babciu. Nie zostanę tutaj. – Milagros podeszła do niego i traciła go nosem w rękę. Pogłaskał ją. – Będę u Szymona – poinformował i wyszedł, nie zamierzając nic tłumaczyć. Przecież dziadkowie wszystko słyszeli.
Szymon właśnie rozmawiał na dworze przez telefon, kiedy ujrzał swojego zdenerwowanego chłopaka z tworzącym się na policzku sińcem. Zakończył połączenie.
– Co się stało?
– Po prostu mój stary chciał sobie porządzić. – Odstawił torbę, bo jedyne na co miał teraz ochotę, to się przytulić. Czasami nawet on tego potrzebował. Dawniej to by uciekł, aby pobyć z dala od ludzi, w samotności. Teraz przyszedł do partnera, potrzebując mieć go przy sobie. Chciał poczuć, że komuś na nim zależy.
Szymon doskonale to wyczuł i zamknął Kamila w swoim ramionach, dając mu z siebie podporę, jaka każdemu w pewnych chwilach jest niezbędna.

7 komentarzy:

  1. Jest pięknie, dwa zdania więcej mi tutaj zabrakło i byłoby idealnie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jezu... To było piękne. Chciałabym kiedyś taką parę spotkać. Wspierają się, troszczą o siebie, po prostu coś cudownego. Ale coś mi się wydaję, że coś się tutaj stanie. Mam nadzieję, że to tylko moja wybraźnia. Dziękuję serdecznie za rozdział. A, i jeszcze takie pytanie. Czy mogę gdzieś kupić bądź przeczytać "Spontaniczną Decyzję"? :) Opis mnie naprawdę zaciekawił, i jestem ciekawa tej opowieści.
    Miłego dnia/nocy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tej chwili "Spontaniczna decyzja" jest niedostępna i nigdzie nie można jej ani kupić, ani dostać. Trzeba czekać. :)

      Usuń
    2. Yhym. Więc pozostało mi tylko z niecierpliwością czekać :p

      Usuń
    3. Lu co ty wyprawiasz z moim drugim ukochanym opowiadaniem?

      Usuń
    4. Mogę powiedzieć tylko, że tekst jest poprawiany.

      Usuń
  3. Hej,
    jak dobrze, że mogą na sobie polegać, mam nadzieję że nic więcej się nie stanie i że ojciec Kamila w końcu zrozumie...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz. :)