7 kwietnia 2016

W sidłach miłości - Rozdział 36



 Dziękuję za komentarze. :)
Czy ktoś byłby zainteresowany konkursami, aby zdobyć jakiś tom/tomy z serii "Obrazy miłości"?

Odrzucił kolejną bluzkę i z niesmakiem zerknął na wielki stos ubrań leżących na łóżku. Za pół godziny przychodził Johnny, a on nie miał się w co ubrać. Wyciągając z szafy kolejną czarną koszulkę z długim rękawem, dekoltem w serek oraz nadrukiem wyjącego wilka na piersi, westchnął ciężko. Założył ją i przyjrzał się sobie krytycznie w wielkim lustrze, zazwyczaj służącym mu podczas treningów w domu. Znów się skrzywił, bo jego zdaniem nadal źle wyglądał. Nawet ulubione, czarne rurki mu nie pasowały i najchętniej by je zmienił, ale nie bardzo miał na co. Wszystkie wcześniejsze spodnie wyrzucił na stosik niechcianych rzeczy. Alex właśnie w tej chwili opieprzyłby go i powiedział, żeby nie zachowywał się jak baba, bo w tym, co ma na sobie, wygląda zajebiście, a on i tak by mu nie uwierzył. Po prostu chciał się podobać swojemu chłopakowi i pewnie przesadzał, ale taki już był, jest i raczej będzie. Postanowił, że zostanie w tym, w czym jest, i jeszcze wysuszył swoje wilgotne włosy, przy okazji je układając. Akurat kończył, kiedy w domu odezwał się dzwonek. W try miga wrzucił ubrania w czeluść szafy, odniósł grzebień i suszarkę do łazienki i w samych skarpetkach pobiegł otworzyć drzwi.
– Cześć. – Richie uśmiechnął się tak, jakby właśnie wygrał na loterii.
– Cześć – odpowiedział Jonathan. Wszedł do przedpokoju, pieszcząc wzrokiem Richiego. Z trudem powstrzymał się przed zadowolonym mruczeniem na to, co ujrzał. Chłopak podobał mu się zaspany, z rozwichrzonymi włosami, w za dużej koszulce i szerokich spodniach, czyli zawsze i wszędzie, ale dzisiaj przeszedł samego siebie. Uniósł kciukiem jego twarz i zetknął ich usta ze sobą. – Fantastycznie wyglądasz – szepnął, nie odsuwając swoich warg, tak bardzo pasujących do tych drugich.
Johnny nie musiał mu tego mówić, bo aprobatę dostrzegł już w jego oczach, co dodało mu dużo pewności siebie. Stając na palcach, zarzucił ręce na szyję wyższego chłopaka, krzyżując je za jego plecami i sam z siebie pocałował go dużo mocniej, niż zrobił to Jonathan. Tym razem nic nie zburzyło mu chwili przyjemności z chłopakiem, kiedy ich usta ocierały się o siebie, a on delektował się tym uczuciem i uczył, jak się całować. Wstydził się, że nie umiał tego robić, ale Johnny był dobrym nauczycielem i po chwili bez problemów łączyli ze sobą wargi, pieszcząc z zapałem swoje towarzyszki.
– Ty też – sapnął Richie, kończąc pocałunek.
– Hm? – Pogłaskał kciukiem policzek młodszego partnera.
– Też wyglądasz fantastycznie. – Niech Johnny nie myśli, że mu się nie podoba. Młody mężczyzna wyglądał bardzo elegancko, ubrany w luźnym stylu. Wąskie dżinsy opinające uda tancerza i granatowy sweter ukryty pod długim, rozpiętym płaszczem owijającym się wokół nóg dodawały Jonathanowi męskości i wdzięku. – Wystroiłeś się.
– Dla ciebie – ucałował policzek Richiego – a także dlatego, że wychodzimy.
– Wychodzimy? – Uniósł brwi.
– Nie zapomniałem o zaległej randce. Czeka na nas ten sam stolik co wtedy. Ubieraj buty i coś jeszcze na wierzch i jedziemy.
– Ale…
– Nie chcesz?
– Chcę. Nawet nie wiesz jak bardzo – prawie krzyknął podekscytowany. – Ale może nie jestem ubrany stosownie.
– Jesteś jak najbardziej ubrany, chociaż dla mnie mógłbyś… – przerwał. – Nieważne.
Richie i tak domyślił się, co jego chłopak chciał powiedzieć, ale nic nie odrzekł, zagryzając tylko wargę i prosząc, aby chwilę poczekał. Poszedł do pokoju po swój płaszcz, nie będzie przecież brał kurtki, i jeszcze założył buty. Chciało mu się skakać z radości. Idzie na randkę ze swoją jedyną miłością i z tego wszystkiego żołądek robił fikołki, a serce chciało wybić mu dziurę w piersi.
Zanim wyszli, przystanął w drzwiach i obejrzał się na Jonathana z pytaniem:
– Co jak wszyscy domyślą się, kim dla siebie jesteśmy? – Nie ukrywał się, ale zdawał sobie sprawę z tego, że jego partnerowi może to przeszkadzać. Co innego w szkole, a co innego w miejscu publicznym, gdzie mogą spotkać każdego człowieka. Może Johnny nie życzył sobie, aby ktoś znajomy go widział.
– Niech wiedzą. Nie mam zamiaru zachowywać się ostentacyjnie, ale nie chcę powtarzać starych błędów, ukrywać co czuję, z kim jestem związany. Nie wstydzę się tego i już się nie boję. Nawet naszych sąsiadów mam gdzieś. – Złączył ich dłonie ze sobą. – Nie obchodzi mnie zdanie innych, ważne co ty o mnie myślisz. Idziemy?
Richie zamrugał szybko powiekami, próbując przypomnieć sobie, gdzie i po co mają iść. Po słowach Jonathana ukryty w jego podświadomości strach, że chłopakowi może się coś jeszcze odmienić, odleciał. Przecież gdyby Jonathan nie był pewny swoich uczuć i że chce z nim być, nie zechciałby ujawnić się publicznie. Może jednak nie będzie tak, że się obudzi i cudowny sen się skończy. Johnny naprawdę z nim był i chciał tego.
– Uszczypnij mnie – poprosił, kładąc mu rękę na piersi.
– Dlaczego?
– Chcę być pewny, że jesteś tu ze mną i już mi nie uciekniesz, Johnny. – Patrzył w jego oczy z wyczekiwaniem.
– Co ci znów chodzi po głowie? Nie mam zamiaru uciekać. – Po raz kolejny tego popołudnia pogłaskał go po policzku. Lubił ten gest, szczególnie, kiedy widział, jak Richie przymyka oczy na taką czułość. – Nawet jakby świat się walił, słońce. – Pochylił się, całując go delikatnie. – Nie rozmyślaj, bo widzę, że za dużo myślisz.
– Bo… Trzy lata… A teraz nagle… – Spuścił wzrok na tors  Johnny’ego. Jak miał mu to wytłumaczyć, że jest pewny uczuć Jonatana, ale za chwilę słyszy, jak jakiś głos podpowiada mu, że to żart i wszystko się skończy. Zły na siebie, że właśnie kiedy mieli wychodzić, znów coś takiego go dopadło, miał ochotę się kopnąć w swoje cztery litery.
– Głuptas z ciebie, Richie. – Przytulił go. Rozumiał obawy blondasa, bo sam, będąc na jego miejscu, jakąś częścią siebie nadal nie mógłby uwierzyć, że jest z nim ktoś, kto go tak źle traktował i dlatego chciał sprawić, żeby Richie zyskał całkowitą pewność co do jego uczuć. – Kocham cię i teraz zabieram na kolację, a potem na długi spacer i nie mam zamiaru udawać, że jesteś tylko moim kolegą. Jesteś na to gotów?
– A ty?

* * *

Roześmiał się, patrząc na Josha walczącego z komputerem. Mężczyźnie wymsknęło się kilka niecenzuralnych słów, gdy próbował uruchomić zawieszony system.
– Szlag by to trafił! Miałem tam wasze testy. Gotowe do wydrukowania – powiedział do Alexa, który usiadł przy nim.
– Czy to znaczy, że nam się upiecze? – zapytał słodko.
– Chciałbyś. No ruszaj, ty stary zgredzie. – Uderzył laptopa z boku i komputer zadziałał. – No widzisz, jak nie można po dobroci, to młotkiem.
– Chyba czas go wymienić. Lepiej sprawdź, czy nie usunęło tych testów.
– Na takie szczęście nie możesz liczyć. – Wychylił się i szybko cmoknął Alexa w usta, po czym powrócił do komputera.
– E tam, znasz mnie. Testy dla mnie to pestka.
– Nadrobiłeś materiał? – Josh popatrzył na swojego partnera, unosząc brwi. Miał na nosie okulary i wyglądał jak przysłowiowy pan profesor.
Alex jęknął. Miał nadrabiać, ale tak siedział sam w domu, zaczął się nudzić i w końcu postanowił pojechać do Joshuy, który był w domu. Teraz nie spotykali się tylko w weekendy, ale i częściej, uznając, że to będzie lepsze dla związku. Nadal nigdzie nie wychodzili i oficjalnie mieli korepetycje, ale wiele się pomiędzy nimi zmieniło. Wiedział, na czym stoi, na co może sobie pozwolić. Przed rozstaniem tak naprawdę nie był niczego pewny w związku z tym mężczyzną, a  teraz czuł się, jakby znał go od wieków i zyskał pewność, że to, co robi, nie jest złe. Spotykał się ze swoim nauczycielem, ale kochał go i naprawdę nie robili nic zdrożnego. Co z tego, że uprawiali seks i łączyło ich uczucie? Jest dorosły, wie, na co może sobie pozwolić i jeżeli chodzi o szkołę, to nie wyciągał od Josha tajemnic związanych z testami czy czymkolwiek. Sam Josh również inaczej go traktował, jak partnera równego sobie, a nie chłopca do łóżka. Dlatego tak dobrze mu było z nim teraz, nawet będąc zamkniętym w czterech ścianach, a randki przecież nadrobią za kilka miesięcy. Nie to jest ważne.
– Alex?
– No co? Wolne sobie zrobiłem. Kurde, Josh, nie bądź teraz moim nauczycielem, przyszedłem do partnera. – Położył mu brodę na ramieniu. – Nie zaniedbuję nauki, a w głowie nadal mam to, co miałem, kiedy siedziałem wyłącznie nad książkami – burknął.
Josh tylko pokręcił głową, doskonale znając już sztuczki Alexa. Nie naciskał go jednak, bo i tak chłopak doskonale sobie radził w szkole. Odszukał folder z testami.
– Powiedz mi, jak tam ze studiami. Wybrałeś już uczelnię i kierunek?
Młodszy z partnerów odsunął się, aby nie patrzeć na testy.
– W pewnym sensie. Zastanawiam się nad naszą uczelnią w Adincton. Jest dobra, a poza tym naprawdę nie mam ochoty nigdzie wyjeżdżać. – Wstał, zamierzając zrobić sobie herbaty. – Co do kierunku, to zastanawia mnie to, o czym wspominałeś, że z moją wiedzą mógłbym uczyć bachory. Chociaż nie wiem, czy nadaję się na nauczyciela. Poza tym nie patrzą przychylnie na homoseksualnych nauczycieli. Sam musisz się ukrywać. Nie wiem, czy ja chcę się ukrywać. – Nastawił wodę i odwrócił się do partnera, opierając się o szafkę. Uwielbiał otwarte pomieszczenia. – Gdybym uczył w podstawówce, jeszcze by mnie o pedofilię oskarżyli. Na pewno swoją przyszłość chcę związać z anglistyką i fakt, kusi mnie pedagogika, ale nie wiem.
– Dobrze się zastanów, bo za kilka miesięcy będziesz musiał podjąć decyzję.
– Wiem, mądralo. Chociaż czy anglista może paść na prostych pytaniach na olimpiadzie?
– Może. – Podszedł do chłopaka i pocałował go. – Wierz mi, ja się cały czas uczę, a literaturę kocham tak, jak ty. Sam zobaczysz, do czego cię ciągnie. – Sięgnął przez niego po kubki, zamierzając pomóc mu w zrobieniu herbaty oraz kolacji. Zgłodniał i czuł, że zje za chwilę konia z kopytami.
– Sądzisz, że byłbym dobry, przekazując innym wiedzę na przykład o Hamlecie?
– Być albo nie być – oto jest pytanie. Przełóż to na siebie i zrozumiesz.
– Taa. – Z szafki nad lodówką wyjął pudełko herbat ekspresowych i wrzucił po torebce do kubków. – Ciekawi mnie jak tam randka Richiego. W końcu z Jonathanem wybrali się na nią. Mój brat dwie godziny zastanawiał się, w co ma się ubrać. Myślałem, że pęknę ze śmiechu. Wpadł jak śliwka w kompot.
– To dobrze. Zalej herbatę, ja zrobię kanapki.
– Bardzo dobrze, Richiemu to się należy. Fajny z niego chłopak. Wiesz, on zawsze kochał Jonathana i może przez to nigdy z nikim nie był. Chciał tego. – Zalał ekspresówki gotującą się wodą. – Pamiętasz, kiedy został prawie zgwałcony przez tego typa?
– Nadal mam ochotę przynajmniej rozwalić gościowi nos – mówił, krojąc szynkę w cienkie plasterki, rzadko kiedy używał krajalnicy, wolał to robić nożem. 
– Nie tylko ty. On wtedy popił i wyszła z niego ta druga strona. Pokazał, że chce mieć kogoś dla seksu, i tego, aby z kimś być.
– Kochasz go. – Joshua objął Alexa jedną ręką w talii.
– Nie tak, jakby ktoś mógł sobie pomyśleć. Jest dla mnie bardzo ważny, coś jak brat, a nawet ktoś więcej. Pewnie gdybym lubił chłopaków w moim wieku, on byłby pierwszy do tego, żeby się w nim zakochać. Cenię go za to, jaki jest. Nie udaje, jest wrażliwy, ma swoją pasję, ambicje, które chce zrealizować. Nadaje życiu koloru. Jest moim przyjacielem i nie wyobrażam sobie, że mógłbym go stracić.
Josh słuchał z uwagą, jak jego partner ciepło wyraża się o Richiem. Nie był zazdrosny, bo Alex kochał Richiego, ale w inny sposób niż jego. Cieszył się, że ta przyjaźń trwa i była jedną z tych, które mimo gradobicia są silne i wytrzymują wszystko. Sam miał przyjaciół, ale nigdy tak naprawdę nikogo od serca. Tak samo jak nigdy nie miał dużo młodszego od siebie partnera. Co rodzice by na to powiedzieli? A może powinien zabrać Alexa do brata? Dość często odwiedzał go w ośrodku, ale to się skończy, bo rodzice zabierają Gary’ego do domu. Rodzinne życie miał dosłownie do dupy, to postara się, żeby jego związek przetrwał, a o to zawsze trzeba walczyć. Zostawienie spraw własnemu biegowi i mówienie, że jakoś się samo ułoży, nie jest dobre.
– Ej, Josh co masz taką minę? – Alex pogłaskał ramię ukochanego.
– Po prostu rodzice zabierają Gary’ego do domu. To dobrze, cieszę się, ale…
– Nie będziesz mógł się z nim widywać. Wiesz, że możesz ze mną o wszystkim pogadać. Nie jestem tylko od seksu czy miłych chwil. Chcę być z tobą na dobre i na złe. – Wczepił palce we włosy Joshuy.
– Wiem. Wiem. – Przytulił go bardzo mocno. W tej chwili jak nigdy w życiu potrzebował bliskości Alexa. – Cieszę się, że cię mam.
Młodszy chłopak uśmiechnął się, myśląc to samo. Wtulił twarz w jego szyję, wciągając zapach Josha. Zapomniał o tym, że chciało mu się pić i że te kanapki smakowicie pachną. Lubił takie chwile, pełne czułości i poczucia, że poza ogromnym pociągiem seksualnym, który pomiędzy nimi istniał, była też miłość, czyste uczucie, bez którego życie byłoby pustką.

* * *
Siedzieli przy stoliku w cichym zakątku niewielkiej restauracji i Jonathan przypomniał sobie pytanie Richiego, czy jest gotów. Tak, jest, i to mu odpowiedział, zanim splótł z nim palce i poprowadził do samochodu. Wchodząc do restauracji, zrobił to samo, naprawdę mając głęboko gdzieś opinię innych, chociaż akurat to miejsce było przyjazne każdemu. Po drugiej stronie sali siedziała para lesbijek, kobiety co jakiś czas posyłały sobie pocałunki i długie, intymne spojrzenia. Zabrał tutaj swojego chłopaka, aby Richie czuł się swobodnie, a poza tym miejsce pełne romantyzmu od lat przyciągało tutaj pary. Śmiać mu się chciało z samego siebie, on romantyczny. Naprawdę pragnął coś zmienić w swoim życiu, zbudować fundamenty dobrego, silnego związku. Nie chciał znów czegoś zepsuć, tym bardziej, że uczucia do Richiego wybuchły w nim z ogromną siłą. Nie jest głupi, żeby nie spodziewać się w przyszłości trudności, kłótni, ale rozmowy, dobra wola i miłość powinny pokonać wszystko to, co złego ich spotka. Uwielbiał patrzeć w pełne szczęścia, błyszczące oczy swojego partnera, na delikatny uśmiech pokazujący białe zęby, kiedy odsłaniały je malinowe usta. Lubił je całować. Chyba oszalał. Przeżywał właśnie coś w rodzaju euforii miesiąca miodowego, licząc, że to się nie skończy. Zabierając go tutaj, martwił się tylko, żeby Richiego nie rozbolała głowa, ale wyglądało na to, że nic takiego nie ma miejsca.
– I wtedy trenerka powiedziała, że jeżeli nie jestem w stanie wykonać tak prostego piruetu, to nie mam co robić na jej lekcjach – opowiadał Richie swoje początki w liceum. – Ostra babka, ale fajna. Szkoda, że chce odejść. Noga odmawia jej posłuszeństwa, ma mieć jakąś operację. Przerąbane. – Dziwnie się czuł, będąc pod obstrzałem spojrzenia Jonathana, ale nie przeszkadzało mu to. Sam nie potrafił oderwać od niego wzroku.
– Tak to bywa. Trochę ją poznałem i żal mi jej, że musi zrezygnować z czegoś, co kocha.
– Jak ja, na razie – dodał. – Johnny, może byłby inny sposób na to, żebym mógł zatańczyć. Nie chodzi mi już o uczestnictwo w konkursie, ale tak dużo ćwiczyliśmy i żal mi, że to się zmarnuje. Mam sprawne nogi.
– Ale potrzebujesz dwóch rąk. – Odłożył widelec na pusty talerz i nieznacznie pochylił się w stronę Richiego. – Samo podnoszenie się nie uda z jedną ręką.
– Pojutrze idę do lekarza, zapytam…
– Kochanie – wziął jego dłoń w swoją, głaszcząc kciukiem jej wewnętrzną stronę – twoje zdrowie jest najważniejsze.
– Wiem, ale mi szkoda. – Spuścił wzrok na swoje kolana, mając łzy w oczach. Nie chciał się rozkleić przy ludziach i Johnnym. Chciał, żeby chłopak wiedział, że jest silny, że nie jest jakąś rozklejającą się beksą, ale trudno mu przyszło udawanie. – Po prostu chciałbym… To, co stworzyliśmy, nie może się zmarnować. Sam Alex mówi, że to jest piękne. – Uniósł spojrzenie na swojego chłopaka.
Jonathanowi serce się krajało, kiedy widział oczy wypełnione łzami. Wstał i przesiadł się na krzesło tuż obok niego. Nie bacząc na ludzi, przyciągnął Richiego do siebie.
– Poza tym marzyłem o uczestnictwie w tym konkursie.
– Wiem. Czasami otrzymuje się coś za coś.
– To znaczy? – Pociągnął nosem, pozwalając się obejmować, mimo że pozycja, w której się znalazł, nie była za wygodna, ale przecież nie przesiądzie się na jego kolana, co innego gdyby byli sami.
– Może odebrano ci możliwość udziału w konkursie, ale dano za to mnie.
Odsunął się od Jonathana, a głupia łza spłynęła po policzku, a tak starał się nie uronić żadnej z nich. Teoria jego chłopaka jest dobra i jak się nad tym zastanowić, to wolał mieć jego niż udział w konkursie. Nie zawsze można otrzymać to, co się chce, i czasami trzeba wybrać, widać los zdecydował sam za niego.
– W porządku? – Starł mu kciukiem łezkę.
– Teraz chyba tak.
– Zjadłeś, to chcesz tu jeszcze posiedzieć czy idziemy na spacer?
– Napiłbym się jeszcze czegoś gorącego i może pozwolimy kelnerce do nas podejść. Wydaje mi się, że nie wie, co ma robić. I nie jestem mięczakiem, ale…
– Czasami trzeba popłakać, a kocham cię takiego, jaki jesteś. – Lekko musnął jego usta, zanim się odsunął. – Zamawiamy wielkiego grzańca bezalkoholowego, a potem spacer?
Richie roześmiał się, wierzchem dłoni pozbywając się reszty łez.
– Jestem za.
Zamówili u kelnerki, która zebrała talerze po ich posiłku, dwa gorące napoje i akurat w chwili, kiedy odeszła, do ich stolika podeszła znajoma Richiemu para.
– Wiedziałem, że to ty, jak tylko weszliśmy do środka. Twoją blond czuprynę widać z daleka.
– Cześć, Drake. – Richie podniósł się i podał dłoń mężczyźnie, a później jego partnerowi. – Nie wiedziałem, że już wróciliście.
– Najchętniej to zostalibyśmy na Kanarach kolejny tydzień. Poznasz nas? – zapytał Drake, wskazując na zaciekawionego Jonathana.
– Tak, przepraszam. To jest mój chłopak, Jonathan. – Udał, że nie widzi uniesionych brwi Drake’a. – Johnny, a to Drake i jego partner, Sean. Sean jest synem narzeczonej mojego taty. – Kiedy mężczyźni przywitali się, zaproponował parze, aby się do nich przysiedli.
– Dzięki, ale mamy dzisiaj randkę. Obiecaliśmy sobie, że raz na tydzień randkujemy – odpowiedział Drake, obejmując Seana zaborczo w pasie i przyciągając do swojego boku. – Mamy już zamówiony stolik, a jak widzę, wy też nie jesteście tutaj na zwykłym spotkaniu towarzyskim. Cieszę się, że u ciebie wszystko dobrze, Richie.
– I wzajemnie, jak widzę.
– Jak najbardziej. No to nie przeszkadzamy. Jonathan, miło było cię poznać.
– Was też – odparł starszy tancerz. – Miły facet – powiedział, kiedy z powrotem zajął miejsce, a nowo poznana para oddaliła się w stronę swojego stolika. – Ten Sean to niemowa?
– Nie, po prostu mało mówi, ale jest fajny, chociaż wolę Drake’a. Dobrze się z nim gada i nawet nie czuć różnicy wieku. Dziękuję – powiedział do kelnerki stawiającej przed nim dużą szklankę parującego napoju pachnącego jabłkami, pomarańczami i cynamonem. – Cieszę się, że mój tata trafił w końcu na fantastyczną kobietę, bo mama Seana jest boska. Na pewno ją poznasz. Dość często zaprasza nas na niedzielne obiady, więc następnym razem czuj się zaproszony. Z pewnością szybko dowie się o tobie, chociaż tata na pewno już jej o tym powiedział. Wiesz, że na Boże Narodzenie biorą ślub? Ile to jeszcze, niecałe dwa miesiące?
– Coś koło tego, moja paplo. Pij lepiej, bo wystygnie – powiedział Johnny, chwytając szklankę za ucho. Cieszył się, że Richiemu wrócił dobry humor. Kochał go i nie chciał widzieć go zapłakanego, tylko szczęśliwego. Niestety nie zawsze jest taka możliwość, bo w życiu zdarzają się też smutne chwile, a nie mógł czynić cudów i obronić swojego chłopaka i siebie przed nimi.

* * *

Leżał z przymkniętymi oczami i głową na kolanach Josha, korzystając z błogiego lenistwa. Mężczyzna czytał książkę, bawiąc się jego włosami. Dobrze mu było. Dzisiaj obaj nie mieli ochoty na seks, tylko woleli wspólnie spędzić czas, przecież  nie mogli ciągle się kochać, nie o to chodziło w ich związku.
– Jak mi się nie chce wracać do domu – jęknął Alex. – Zrób coś.
– Nie marudź. Wytrzymasz jeszcze te kilka miesięcy. Wiesz, że chciałbym, żebyś został.
– Już się cieszę na wyjazd na wieś. Zimno jak cholera i pewnie będzie padać, ale fajnie spędzimy czas, razem kurde. Kto wie, może zakumplujesz się z moim debilnym bratem. Co ty na to?
– Wiesz, że za dużo dzisiaj mówisz? – Odsunął książkę sprzed swoich oczu, żeby móc skarcić wzrokiem Alexa, ale nie bardzo mu się to udało. – Wiesz, jak bardzo cię za to nie znoszę?
– Tak, skarbie, ja też cię kocham. – Podskoczył, kiedy w jego tylnej kieszeni zaczął dzwonić telefon. – Jeżeli to Johnny przerywa nam sielankę, to mnie popamięta. – Sięgnął do kieszeni, wyginając się tak, że za bardzo docisnął udo Josha.
– Chłopie, gdybyś tak mi ścisnął jaja, przez długi czas nie miałbyś ze mnie pożytku – stęknął.
– Nie bądź taki delikatny. Ja też  mam penisa, więc w razie czego… – zawiesił sugestywnie głos. Nie podejmowali nigdy tematu, czy on mógłby być czasami aktywnym kochankiem, chciał tego, a dzisiaj ot tak mu się wyrwało. – O, to mama. Tak, mamuśka? Co się stało? – Usiadł, poprawiając wolną ręką zmierzwione włosy. – Tak, siedzę, a co? Jesteś w ciąży? – Przez chwilę słuchał tego, co mama ma mu do powiedzenia, a po usłyszeniu informacji spojrzał z niedowierzaniem na Josha.

* * *

Richie i Jonathan spacerowali nad rzeką, przez co odczuwali jeszcze większe zimno, bo podmuchy wiatru od strony wody aż przeszywały kości. Młodszy z chłopaków otulił się bardziej płaszczem i wziął za rękę Jonathana. Trochę ryzykował, bo w takich miejscach o tej porze mogły kręcić się jakieś grupki dresiarzy czy innych debili, jak on to ich nazywał, i mógłby im się nie spodobać taki widok, ale chciał czuć bliskość swojego chłopaka, a do tego jego ciepła dłoń dawała mu poczucie bezpieczeństwa.
– Poszedłbym do kina.
– Jutro szkoła i nie mów, że bawię się w dorosłego. Jestem dorosły i odpowiedzialny, ty również. Pójdziemy w weekend. – Zatrzymał się, odwracając w stronę swojego blondasa. Wsunął mu palce we włosy i nachylił się do pocałunku, który niestety nie doszedł do skutku, bo zadzwonił telefon Richiego.
– Ups. Nie odbiorę. Kontynuuj.
– Odbierz, bo jeżeli to twój tata, to będzie dzwonił bez końca.
– Dobra, ale będziemy kontynuować, co? – zapytał zaczepnie.
– Może. Kto wie.
– Grrr. – Przyłożył telefon do ucha. – Hej, tato, jestem z Johnnym na spacerze. Gdyby nie jutrzejsza szkoła, to poszlibyśmy jeszcze do kina, ale mój chłopak uparł się, że pójdziemy w weekend. Jest odpowiedzialny. – Puścił oczko Jonathanowi. – Mimo wszystko i tak nie wiem, o której wrócę do domu – świergotał Richie – bo jesteśmy na spacerze nad rzeką. Cudnie jest. Co tam?
Jonathan starał się nie podsłuchiwać rozmowy, ale siłą rzeczy i tak wszystko słyszał. Uśmiechając się pod nosem, obserwował rozgwieżdżone niebo. Nawet zimno mu nie przeszkadzało, bo to był naprawdę piękny wieczór, i nie żałował, że nie zostali w domu. Spędzili razem naprawdę fantastyczny czas i chciał jeszcze nieraz to powtórzyć. Zagapił się na wielką tarczę księżyca i zamyślił, powracając przez chwilę do swojej przeszłości, związku z Patrickiem. Jakiż był wtedy głupi, niedojrzały. Zmarnował coś, co było takie dobre. Nigdy więcej nie powtórzy takich błędów. Dostał bolesną lekcję i ją zapamiętał. Zawsze w jego sercu pozostanie cząstka uczucia do tamtego rudzielca, który chciał tylko, aby ktoś go kochał, ale teraz większą część bijącego w jego piersi organu i swoją duszę podaruje Richiemu na zawsze lub dotąd, dopóki chłopak będzie go chciał, a sądząc po tym, jak wielkim uczuciem go darzy, kto wie, może i razem się zestarzeją. Pokręcił głową na te rozmyślania. Miłość jednak potrafi tworzyć cuda. Jeszcze nie tak dawno całkiem inaczej chciał ułożyć swoje życie, a teraz wszystko się zmieniło przez jednego świetnego chłopaka, kiedy z powrotem otworzył swoje zamknięte serce.
 Pogrążony w swoim świecie dopiero po dobrej chwili zwrócił uwagę na Richiego i ciszę. Dostrzegł w świetle okolicznych lamp, że chłopak z całej siły ściskał komórkę. Drżał, jakby miał gorączkę, a jego pusty wzrok patrzył jakby przez niego.
– Richie? – Na dźwięk tego głosu Richie drgnął, a w jego oczach pojawił się ból. Bardzo zaniepokoiło to Jonathana, bo jeszcze chwilę temu jego partner zachowywał się inaczej. – Co się stało? 
Zdruzgotany otrzymanymi wiadomościami Richie opuścił telefon, spojrzał na swojego chłopaka i szepnął głosem przepełnionym niedowierzaniem:
– Tata powiedział… – głos mu się załamał. – Moja mama nie żyje. – Broda zaczęła mu drżeć, oczy wypełniły się łzami, gdy po wypowiedzeniu tych słów jego serce rozdarło potężne cierpienie. Rozpłakał się i upadłby, bo nogi odmówiły mu posłuszeństwa, gdyby Jonathan w porę go nie złapał. Przytulił się do starszego chłopaka niczym do koła ratunkowego i płakał jak małe dziecko, czując pochłaniające go rozpacz i pustkę. – Moja mama… – wychlipał. – Mama – zawył jak jeszcze nigdy w życiu, z desperacją tuląc się do Jonathana, a serce rozpadło się na miliony drobnych kawałków.

11 komentarzy:

  1. No oczywiście nie mogło być sielsko-anielsko :( biedny Richie...Jego mama nie była idealna, nie lubiłam jej, no ale mama to mama...Ale przynajmniej Johnny będzie się mógł wykazać tym jaki jest opiekuńczy :)
    A Alex i Josh? Wreszcie moja najulubieńsza para ma normalny, szczęśliwy związek :D wspieram ich całym serduszkiem!
    Pozdrawiam!
    /A

    OdpowiedzUsuń
  2. O ja cię!!!!!#@$%$^%^%$%
    A było tak ładnie, pięknie i w ogóle. Chociaż wiesz, wcale nie jest mi jej żal. To znaczy, oczywiście, biedny Richie, ale... cóż, życie. Tulę i ściskam biedaka.
    Chciałam ci tu skomentować ten cudowny wpis, że anielski, że świetny, że uroczo i czule, fajnie i ciekawie, a koniec mnie rozwalił.

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej, witam bardzo serdecznie . Bardzo lubię Twoje opowiadania i na czym polega konkurs, bo nie ukrywam że chętnie je przeczytam ,a nie mam możliwości ich zakupu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Konkurs będzie w przyszłości. Muszę coś wymyślić, a to nie jest łatwe. :)

      Usuń
  4. Jak dla mnie całe to cierpienie Richiego po stracie matki jest przesadzone. Richie nie miał z nią jakiś niesamowitych kontaktów, praktycznie wcale z nią nie rozmawiał, jak był w szpitalu to nawet nie chciał jej widzieć, a tu nagle słyszy o jej śmierci i wielkie cierpienie. Wiadomo to jednak była matka i jakiś tam smutek według mnie mógł się pojawić ale takie coś? Zdecydowanie przesada. Oprócz tego rozdział całkiem niezły choć zdarzały Ci się lepsze.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Richie jest w szoku. Poza tym bardziej boli go to, że nigdy już nie będzie mógł nic zmienić w relacjach z matką, bo ona umarła. Pamięta jak ją potraktował. Teraz na wszystko już jest za późno.

      Usuń
  5. Podoba mi się ten rozdział. Jest on bardzo ciekawy i spodziewałam się, że coś złego stanie się na końcu. Biedny Richie ;-;. Rozumiem jego reakcję na złą wiadomość. Miał z nią zły kontakt, nie odwiedzał jej w szpitalu itp. i pomimo tego była jego matką. Inaczej jest, gdy ktoś żyje, bo wiemy, że możemy coś zmienić, jednak jeżeli ktoś umiera to nie zmienimy nic. Nie przeprosimy, nie powiemy tej osobie rzeczy, które należałoby powiedzieć. Do tego w dzisiejszych czasach śmierci boi się większość z nas, więc szok spowodowany wiadomością i łzy były jak najbardziej na miejscu. Ricjie również jest wrażliwym chłopakiem, więc to mówi samo przez się.
    Co tak słabo z komentarzami, ludzie ?!

    ~A. Wolvin (wolvin119)

    OdpowiedzUsuń
  6. Cały rozdział słodki, a nagle spuszczasz nam bombę, która wybucha nam prosto w twarz.
    Jeśli chodzi o konkurs była bym zainteresowana 4 częścią.
    Życzę dużo weny i miłego weekendu.
    Akira

    OdpowiedzUsuń
  7. O rety zakończyć w taki sposób no wiesz.
    A już myślałam na małe co nieco;)
    No ale rozdział bardzo wzruszający.
    Relacje Alexa i Joshy oraz Jonatana i Richiego są coraz bardziej zawiłe i powoli dojrzewają.
    Co będzie dalej?
    Dokąd zabierzesz nas w tej powieści?
    Osobiście czekam na ciąg dalszy byle do poniedziałku:)
    Wrócę z pracki będę czytać.
    Pozdrawiam mocno!

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo chętnie wezmę udział w konkursie

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej,
    Richie na to wyjście bardzo się stroi, jak się okazało Jonathan też sie stroił, randka och przepięknie, spotkali jeszcze Dreaka i Seana u ktorych wszystko się ułada, choć chciałabym wiedzieć co załatwi@a mama Seana z tym profesorkiem, Josh i Alex cudnie, pełny związek, cóż jak mniemam Alex i Jonathan będą mieli rodzeństwo, a u Richiego smutek...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz. :)