Dziękuję za komentarze. :)
Czy ktoś byłby zainteresowany konkursami, aby zdobyć jakiś tom/tomy z serii "Obrazy miłości"?
Odrzucił
kolejną bluzkę i z niesmakiem zerknął na wielki stos ubrań leżących na łóżku.
Za pół godziny przychodził Johnny, a on nie miał się w co ubrać. Wyciągając z
szafy kolejną czarną koszulkę z długim rękawem, dekoltem w serek oraz nadrukiem
wyjącego wilka na piersi, westchnął ciężko. Założył ją i przyjrzał się sobie
krytycznie w wielkim lustrze, zazwyczaj służącym mu podczas treningów w domu.
Znów się skrzywił, bo jego zdaniem nadal źle wyglądał. Nawet ulubione, czarne
rurki mu nie pasowały i najchętniej by je zmienił, ale nie bardzo miał na co.
Wszystkie wcześniejsze spodnie wyrzucił na stosik niechcianych rzeczy. Alex
właśnie w tej chwili opieprzyłby go i powiedział, żeby nie zachowywał się jak
baba, bo w tym, co ma na sobie, wygląda zajebiście, a on i tak by mu nie
uwierzył. Po prostu chciał się podobać swojemu chłopakowi
i pewnie przesadzał, ale taki już był, jest i raczej będzie. Postanowił, że
zostanie w tym, w czym jest, i jeszcze wysuszył swoje wilgotne włosy, przy
okazji je układając. Akurat kończył, kiedy w domu odezwał się dzwonek. W try miga
wrzucił ubrania w czeluść szafy, odniósł grzebień i suszarkę do łazienki i w
samych skarpetkach pobiegł otworzyć drzwi.
– Cześć. –
Richie uśmiechnął się tak, jakby właśnie wygrał na loterii.
– Cześć –
odpowiedział Jonathan. Wszedł do przedpokoju, pieszcząc wzrokiem Richiego. Z
trudem powstrzymał się przed zadowolonym mruczeniem na to, co ujrzał. Chłopak
podobał mu się zaspany, z rozwichrzonymi włosami, w za dużej koszulce i
szerokich spodniach, czyli zawsze i wszędzie, ale dzisiaj przeszedł samego
siebie. Uniósł kciukiem jego twarz i zetknął ich usta ze sobą. – Fantastycznie
wyglądasz – szepnął, nie odsuwając swoich warg, tak bardzo pasujących do tych
drugich.
Johnny nie
musiał mu tego mówić, bo aprobatę dostrzegł już w jego oczach, co dodało mu
dużo pewności siebie. Stając na palcach, zarzucił ręce na szyję wyższego
chłopaka, krzyżując je za jego plecami i sam z siebie pocałował go dużo
mocniej, niż zrobił to Jonathan. Tym razem nic nie zburzyło mu chwili
przyjemności z chłopakiem, kiedy ich usta ocierały się o siebie, a on
delektował się tym uczuciem i uczył, jak się całować. Wstydził się, że nie
umiał tego robić, ale Johnny był dobrym nauczycielem i po chwili bez problemów
łączyli ze sobą wargi, pieszcząc z zapałem swoje towarzyszki.
– Ty też –
sapnął Richie, kończąc pocałunek.
– Hm? –
Pogłaskał kciukiem policzek młodszego partnera.
– Też
wyglądasz fantastycznie. – Niech Johnny nie myśli, że mu się nie podoba. Młody
mężczyzna wyglądał bardzo elegancko, ubrany w luźnym stylu. Wąskie dżinsy
opinające uda tancerza i granatowy sweter ukryty pod długim, rozpiętym
płaszczem owijającym się wokół nóg dodawały Jonathanowi męskości i wdzięku. –
Wystroiłeś się.
– Dla
ciebie – ucałował policzek Richiego – a także dlatego, że wychodzimy.
–
Wychodzimy? – Uniósł brwi.
– Nie
zapomniałem o zaległej randce. Czeka na nas ten sam stolik co wtedy. Ubieraj
buty i coś jeszcze na wierzch i jedziemy.
– Ale…
– Nie
chcesz?
– Chcę.
Nawet nie wiesz jak bardzo – prawie krzyknął podekscytowany. – Ale może nie
jestem ubrany stosownie.
– Jesteś
jak najbardziej ubrany, chociaż dla mnie mógłbyś… – przerwał. – Nieważne.
Richie i
tak domyślił się, co jego chłopak chciał powiedzieć, ale nic nie odrzekł,
zagryzając tylko wargę i prosząc, aby chwilę poczekał. Poszedł do pokoju po
swój płaszcz, nie będzie przecież brał kurtki, i jeszcze założył buty. Chciało
mu się skakać z radości. Idzie na randkę ze swoją jedyną miłością i z tego
wszystkiego żołądek robił fikołki, a serce chciało wybić mu dziurę w piersi.
Zanim
wyszli, przystanął w drzwiach i obejrzał się na Jonathana z pytaniem:
– Co jak
wszyscy domyślą się, kim dla siebie jesteśmy? – Nie ukrywał się, ale zdawał
sobie sprawę z tego, że jego partnerowi może to przeszkadzać. Co innego w
szkole, a co innego w miejscu publicznym, gdzie mogą spotkać każdego człowieka.
Może Johnny nie życzył sobie, aby ktoś znajomy go widział.
– Niech
wiedzą. Nie mam zamiaru zachowywać się ostentacyjnie, ale nie chcę powtarzać
starych błędów, ukrywać co czuję, z kim jestem związany. Nie wstydzę się tego i
już się nie boję. Nawet naszych sąsiadów mam gdzieś. – Złączył ich dłonie ze
sobą. – Nie obchodzi mnie zdanie innych, ważne co ty o mnie myślisz. Idziemy?
Richie
zamrugał szybko powiekami, próbując przypomnieć sobie, gdzie i po co mają iść.
Po słowach Jonathana ukryty w jego podświadomości strach, że chłopakowi może
się coś jeszcze odmienić, odleciał. Przecież gdyby Jonathan nie był pewny
swoich uczuć i że chce z nim być, nie zechciałby ujawnić się publicznie. Może
jednak nie będzie tak, że się obudzi i cudowny sen się skończy. Johnny naprawdę
z nim był i chciał tego.
–
Uszczypnij mnie – poprosił, kładąc mu rękę na piersi.
–
Dlaczego?
– Chcę być
pewny, że jesteś tu ze mną i już mi nie uciekniesz, Johnny. – Patrzył w jego
oczy z wyczekiwaniem.
– Co ci
znów chodzi po głowie? Nie mam zamiaru uciekać. – Po raz kolejny tego
popołudnia pogłaskał go po policzku. Lubił ten gest, szczególnie, kiedy widział,
jak Richie przymyka oczy na taką czułość. – Nawet jakby świat się walił,
słońce. – Pochylił się, całując go delikatnie. – Nie rozmyślaj, bo widzę, że za
dużo myślisz.
– Bo… Trzy
lata… A teraz nagle… – Spuścił wzrok na tors
Johnny’ego. Jak miał mu to wytłumaczyć, że jest pewny uczuć Jonatana,
ale za chwilę słyszy, jak jakiś głos podpowiada mu, że to żart i wszystko się
skończy. Zły na siebie, że właśnie kiedy mieli wychodzić, znów coś takiego go
dopadło, miał ochotę się kopnąć w swoje cztery litery.
– Głuptas
z ciebie, Richie. – Przytulił go. Rozumiał obawy blondasa, bo sam, będąc na
jego miejscu, jakąś częścią siebie nadal nie mógłby uwierzyć, że jest z nim
ktoś, kto go tak źle traktował i dlatego chciał sprawić, żeby Richie zyskał
całkowitą pewność co do jego uczuć. – Kocham cię i teraz zabieram na kolację, a
potem na długi spacer i nie mam zamiaru udawać, że jesteś tylko moim kolegą.
Jesteś na to gotów?
– A ty?
* * *
Roześmiał
się, patrząc na Josha walczącego z komputerem. Mężczyźnie wymsknęło się kilka
niecenzuralnych słów, gdy próbował uruchomić zawieszony system.
– Szlag by
to trafił! Miałem tam wasze testy. Gotowe do wydrukowania – powiedział do
Alexa, który usiadł przy nim.
– Czy to
znaczy, że nam się upiecze? – zapytał słodko.
–
Chciałbyś. No ruszaj, ty stary zgredzie. – Uderzył laptopa z boku i komputer
zadziałał. – No widzisz, jak nie można po dobroci, to młotkiem.
– Chyba
czas go wymienić. Lepiej sprawdź, czy nie usunęło tych testów.
– Na takie
szczęście nie możesz liczyć. – Wychylił się i szybko cmoknął Alexa w usta, po
czym powrócił do komputera.
– E tam,
znasz mnie. Testy dla mnie to pestka.
–
Nadrobiłeś materiał? – Josh popatrzył na swojego partnera, unosząc brwi. Miał
na nosie okulary i wyglądał jak przysłowiowy pan profesor.
Alex
jęknął. Miał nadrabiać, ale tak siedział sam w domu, zaczął się nudzić i w
końcu postanowił pojechać do Joshuy, który był w domu. Teraz nie spotykali się
tylko w weekendy, ale i częściej, uznając, że to będzie lepsze dla związku.
Nadal nigdzie nie wychodzili i oficjalnie mieli korepetycje, ale wiele się
pomiędzy nimi zmieniło. Wiedział, na czym stoi, na co może sobie pozwolić.
Przed rozstaniem tak naprawdę nie był niczego pewny w związku z tym mężczyzną,
a teraz czuł się, jakby znał go od
wieków i zyskał pewność, że to, co robi, nie jest złe. Spotykał się ze swoim
nauczycielem, ale kochał go i naprawdę nie robili nic zdrożnego. Co z tego, że
uprawiali seks i łączyło ich uczucie? Jest dorosły, wie, na co może sobie
pozwolić i jeżeli chodzi o szkołę, to nie wyciągał od Josha tajemnic związanych
z testami czy czymkolwiek. Sam Josh również inaczej go traktował, jak partnera
równego sobie, a nie chłopca do łóżka. Dlatego tak dobrze mu było z nim teraz,
nawet będąc zamkniętym w czterech ścianach, a randki przecież nadrobią za kilka
miesięcy. Nie to jest ważne.
– Alex?
– No
co? Wolne sobie zrobiłem. Kurde, Josh, nie bądź teraz moim nauczycielem,
przyszedłem do partnera. – Położył mu brodę na ramieniu. – Nie zaniedbuję
nauki, a w głowie nadal mam to, co miałem, kiedy siedziałem wyłącznie nad
książkami – burknął.
Josh tylko
pokręcił głową, doskonale znając już sztuczki Alexa. Nie naciskał go jednak, bo
i tak chłopak doskonale sobie radził w szkole. Odszukał folder z testami.
– Powiedz
mi, jak tam ze studiami. Wybrałeś już uczelnię i kierunek?
Młodszy z
partnerów odsunął się, aby nie patrzeć na testy.
– W pewnym
sensie. Zastanawiam się nad naszą uczelnią w Adincton. Jest dobra, a poza tym
naprawdę nie mam ochoty nigdzie wyjeżdżać. – Wstał, zamierzając zrobić sobie
herbaty. – Co do kierunku, to zastanawia mnie to, o czym wspominałeś, że z moją
wiedzą mógłbym uczyć bachory. Chociaż nie wiem, czy nadaję się na nauczyciela.
Poza tym nie patrzą przychylnie na homoseksualnych nauczycieli. Sam musisz się
ukrywać. Nie wiem, czy ja chcę się ukrywać. – Nastawił wodę i odwrócił się do
partnera, opierając się o szafkę. Uwielbiał otwarte pomieszczenia. – Gdybym
uczył w podstawówce, jeszcze by mnie o pedofilię oskarżyli. Na pewno swoją
przyszłość chcę związać z anglistyką i fakt, kusi mnie pedagogika, ale nie
wiem.
– Dobrze
się zastanów, bo za kilka miesięcy będziesz musiał podjąć decyzję.
– Wiem,
mądralo. Chociaż czy anglista może paść na prostych pytaniach na olimpiadzie?
– Może. –
Podszedł do chłopaka i pocałował go. – Wierz mi, ja się cały czas uczę, a
literaturę kocham tak, jak ty. Sam zobaczysz, do czego cię ciągnie. – Sięgnął
przez niego po kubki, zamierzając pomóc mu w zrobieniu herbaty oraz kolacji.
Zgłodniał i czuł, że zje za chwilę konia z kopytami.
– Sądzisz,
że byłbym dobry, przekazując innym wiedzę na przykład o Hamlecie?
– Być albo
nie być – oto jest pytanie. Przełóż to na siebie i zrozumiesz.
– Taa. – Z
szafki nad lodówką wyjął pudełko herbat ekspresowych i wrzucił po torebce do
kubków. – Ciekawi mnie jak tam randka Richiego. W końcu z Jonathanem wybrali
się na nią. Mój brat dwie godziny zastanawiał się, w co ma się ubrać. Myślałem,
że pęknę ze śmiechu. Wpadł jak śliwka w kompot.
– To
dobrze. Zalej herbatę, ja zrobię kanapki.
– Bardzo
dobrze, Richiemu to się należy. Fajny z niego chłopak. Wiesz, on zawsze kochał
Jonathana i może przez to nigdy z nikim nie był. Chciał tego. – Zalał
ekspresówki gotującą się wodą. – Pamiętasz, kiedy został prawie zgwałcony przez
tego typa?
– Nadal
mam ochotę przynajmniej rozwalić gościowi nos – mówił, krojąc szynkę w cienkie
plasterki, rzadko kiedy używał krajalnicy, wolał to robić nożem.
– Nie
tylko ty. On wtedy popił i wyszła z niego ta druga strona. Pokazał, że chce
mieć kogoś dla seksu, i tego, aby z kimś być.
– Kochasz
go. – Joshua objął Alexa jedną ręką w talii.
– Nie tak,
jakby ktoś mógł sobie pomyśleć. Jest dla mnie bardzo ważny, coś jak brat, a
nawet ktoś więcej. Pewnie gdybym lubił chłopaków w moim wieku, on byłby
pierwszy do tego, żeby się w nim zakochać. Cenię go za to, jaki jest. Nie
udaje, jest wrażliwy, ma swoją pasję, ambicje, które chce zrealizować. Nadaje
życiu koloru. Jest moim przyjacielem i nie wyobrażam sobie, że mógłbym go
stracić.
Josh
słuchał z uwagą, jak jego partner ciepło wyraża się o Richiem. Nie był
zazdrosny, bo Alex kochał Richiego, ale w inny sposób niż jego. Cieszył się, że
ta przyjaźń trwa i była jedną z tych, które mimo gradobicia są silne i
wytrzymują wszystko. Sam miał przyjaciół, ale nigdy tak naprawdę nikogo od
serca. Tak samo jak nigdy nie miał dużo młodszego od siebie partnera. Co
rodzice by na to powiedzieli? A może powinien zabrać Alexa do brata? Dość
często odwiedzał go w ośrodku, ale to się skończy, bo rodzice zabierają
Gary’ego do domu. Rodzinne życie miał dosłownie do dupy, to postara się, żeby
jego związek przetrwał, a o to zawsze trzeba walczyć. Zostawienie spraw
własnemu biegowi i mówienie, że jakoś się samo ułoży, nie jest dobre.
– Ej, Josh
co masz taką minę? – Alex pogłaskał ramię ukochanego.
– Po
prostu rodzice zabierają Gary’ego do domu. To dobrze, cieszę się, ale…
– Nie
będziesz mógł się z nim widywać. Wiesz, że możesz ze mną o wszystkim pogadać.
Nie jestem tylko od seksu czy miłych chwil. Chcę być z tobą na dobre i na złe.
– Wczepił palce we włosy Joshuy.
– Wiem.
Wiem. – Przytulił go bardzo mocno. W tej chwili jak nigdy w życiu potrzebował
bliskości Alexa. – Cieszę się, że cię mam.
Młodszy
chłopak uśmiechnął się, myśląc to samo. Wtulił twarz w jego szyję, wciągając
zapach Josha. Zapomniał o tym, że chciało mu się pić i że te kanapki smakowicie
pachną. Lubił takie chwile, pełne czułości i poczucia, że poza ogromnym
pociągiem seksualnym, który pomiędzy nimi istniał, była też miłość, czyste
uczucie, bez którego życie byłoby pustką.
* * *
Siedzieli
przy stoliku w cichym zakątku niewielkiej restauracji i Jonathan przypomniał
sobie pytanie Richiego, czy jest gotów. Tak, jest, i to mu odpowiedział, zanim
splótł z nim palce i poprowadził do samochodu. Wchodząc do restauracji, zrobił
to samo, naprawdę mając głęboko gdzieś opinię innych, chociaż akurat to miejsce
było przyjazne każdemu. Po drugiej stronie sali siedziała para lesbijek,
kobiety co jakiś czas posyłały sobie pocałunki i długie, intymne spojrzenia.
Zabrał tutaj swojego chłopaka, aby Richie czuł się swobodnie, a poza tym
miejsce pełne romantyzmu od lat przyciągało tutaj pary. Śmiać mu się chciało z
samego siebie, on romantyczny. Naprawdę pragnął coś zmienić w swoim życiu,
zbudować fundamenty dobrego, silnego związku. Nie chciał znów czegoś zepsuć,
tym bardziej, że uczucia do Richiego wybuchły w nim z ogromną siłą. Nie jest
głupi, żeby nie spodziewać się w przyszłości trudności, kłótni, ale rozmowy,
dobra wola i miłość powinny pokonać wszystko to, co złego ich spotka. Uwielbiał
patrzeć w pełne szczęścia, błyszczące oczy swojego partnera, na delikatny
uśmiech pokazujący białe zęby, kiedy odsłaniały je malinowe usta. Lubił je
całować. Chyba oszalał. Przeżywał właśnie coś w rodzaju euforii miesiąca
miodowego, licząc, że to się nie skończy. Zabierając go tutaj, martwił się
tylko, żeby Richiego nie rozbolała głowa, ale wyglądało na to, że nic takiego
nie ma miejsca.
– I wtedy
trenerka powiedziała, że jeżeli nie jestem w stanie wykonać tak prostego
piruetu, to nie mam co robić na jej lekcjach – opowiadał Richie swoje początki
w liceum. – Ostra babka, ale fajna. Szkoda, że chce odejść. Noga odmawia jej
posłuszeństwa, ma mieć jakąś operację. Przerąbane. – Dziwnie się czuł, będąc
pod obstrzałem spojrzenia Jonathana, ale nie przeszkadzało mu to. Sam nie
potrafił oderwać od niego wzroku.
– Tak to
bywa. Trochę ją poznałem i żal mi jej, że musi zrezygnować z czegoś, co kocha.
– Jak ja,
na razie – dodał. – Johnny, może byłby inny sposób na to, żebym mógł zatańczyć.
Nie chodzi mi już o uczestnictwo w konkursie, ale tak dużo ćwiczyliśmy i żal
mi, że to się zmarnuje. Mam sprawne nogi.
– Ale
potrzebujesz dwóch rąk. – Odłożył widelec na pusty talerz i nieznacznie
pochylił się w stronę Richiego. – Samo podnoszenie się nie uda z jedną ręką.
– Pojutrze
idę do lekarza, zapytam…
– Kochanie
– wziął jego dłoń w swoją, głaszcząc kciukiem jej wewnętrzną stronę – twoje
zdrowie jest najważniejsze.
– Wiem,
ale mi szkoda. – Spuścił wzrok na swoje kolana, mając łzy w oczach. Nie chciał
się rozkleić przy ludziach i Johnnym. Chciał, żeby chłopak wiedział, że jest
silny, że nie jest jakąś rozklejającą się beksą, ale trudno mu przyszło
udawanie. – Po prostu chciałbym… To, co stworzyliśmy, nie może się zmarnować.
Sam Alex mówi, że to jest piękne. – Uniósł spojrzenie na swojego chłopaka.
Jonathanowi
serce się krajało, kiedy widział oczy wypełnione łzami. Wstał i przesiadł się
na krzesło tuż obok niego. Nie bacząc na ludzi, przyciągnął Richiego do siebie.
– Poza tym
marzyłem o uczestnictwie w tym konkursie.
– Wiem.
Czasami otrzymuje się coś za coś.
– To
znaczy? – Pociągnął nosem, pozwalając się obejmować, mimo że pozycja, w której
się znalazł, nie była za wygodna, ale przecież nie przesiądzie się na jego
kolana, co innego gdyby byli sami.
– Może
odebrano ci możliwość udziału w konkursie, ale dano za to mnie.
Odsunął
się od Jonathana, a głupia łza spłynęła po policzku, a tak starał się nie uronić
żadnej z nich. Teoria jego chłopaka jest dobra i jak się nad tym zastanowić, to
wolał mieć jego niż udział w konkursie. Nie zawsze można otrzymać to, co się
chce, i czasami trzeba wybrać, widać los zdecydował sam za niego.
– W
porządku? – Starł mu kciukiem łezkę.
– Teraz
chyba tak.
– Zjadłeś,
to chcesz tu jeszcze posiedzieć czy idziemy na spacer?
– Napiłbym
się jeszcze czegoś gorącego i może pozwolimy kelnerce do nas podejść. Wydaje mi
się, że nie wie, co ma robić. I nie jestem mięczakiem, ale…
– Czasami
trzeba popłakać, a kocham cię takiego, jaki jesteś. – Lekko musnął jego usta,
zanim się odsunął. – Zamawiamy wielkiego grzańca bezalkoholowego, a potem
spacer?
Richie
roześmiał się, wierzchem dłoni pozbywając się reszty łez.
– Jestem
za.
Zamówili u
kelnerki, która zebrała talerze po ich posiłku, dwa gorące napoje i akurat w
chwili, kiedy odeszła, do ich stolika podeszła znajoma Richiemu para.
–
Wiedziałem, że to ty, jak tylko weszliśmy do środka. Twoją blond czuprynę widać
z daleka.
– Cześć,
Drake. – Richie podniósł się i podał dłoń mężczyźnie, a później jego
partnerowi. – Nie wiedziałem, że już wróciliście.
–
Najchętniej to zostalibyśmy na Kanarach kolejny tydzień. Poznasz nas? – zapytał
Drake, wskazując na zaciekawionego Jonathana.
– Tak,
przepraszam. To jest mój chłopak, Jonathan. – Udał, że nie widzi uniesionych
brwi Drake’a. – Johnny, a to Drake i jego partner, Sean. Sean jest synem
narzeczonej mojego taty. – Kiedy mężczyźni przywitali się, zaproponował parze,
aby się do nich przysiedli.
– Dzięki, ale
mamy dzisiaj randkę. Obiecaliśmy sobie, że raz na tydzień randkujemy –
odpowiedział Drake, obejmując Seana zaborczo w pasie i przyciągając do swojego
boku. – Mamy już zamówiony stolik, a jak widzę, wy też nie jesteście tutaj na zwykłym
spotkaniu towarzyskim. Cieszę się, że u ciebie wszystko dobrze, Richie.
– I
wzajemnie, jak widzę.
– Jak
najbardziej. No to nie przeszkadzamy. Jonathan, miło było cię poznać.
– Was też
– odparł starszy tancerz. – Miły facet – powiedział, kiedy z powrotem zajął
miejsce, a nowo poznana para oddaliła się w stronę swojego stolika. – Ten Sean
to niemowa?
– Nie, po
prostu mało mówi, ale jest fajny, chociaż wolę Drake’a. Dobrze się z nim gada i
nawet nie czuć różnicy wieku. Dziękuję – powiedział do kelnerki stawiającej
przed nim dużą szklankę parującego napoju pachnącego jabłkami, pomarańczami i
cynamonem. – Cieszę się, że mój tata trafił w końcu na fantastyczną kobietę, bo
mama Seana jest boska. Na pewno ją poznasz. Dość często zaprasza nas na
niedzielne obiady, więc następnym razem czuj się zaproszony. Z pewnością szybko
dowie się o tobie, chociaż tata na pewno już jej o tym powiedział. Wiesz, że na
Boże Narodzenie biorą ślub? Ile to jeszcze, niecałe dwa miesiące?
– Coś koło
tego, moja paplo. Pij lepiej, bo wystygnie – powiedział Johnny, chwytając
szklankę za ucho. Cieszył się, że Richiemu wrócił dobry humor. Kochał go i nie
chciał widzieć go zapłakanego, tylko szczęśliwego. Niestety nie zawsze jest
taka możliwość, bo w życiu zdarzają się też smutne chwile, a nie mógł czynić cudów
i obronić swojego chłopaka i siebie przed nimi.
* * *
Leżał z
przymkniętymi oczami i głową na kolanach Josha, korzystając z błogiego
lenistwa. Mężczyzna czytał książkę, bawiąc się jego włosami. Dobrze mu było.
Dzisiaj obaj nie mieli ochoty na seks, tylko woleli wspólnie spędzić czas,
przecież nie mogli ciągle się kochać,
nie o to chodziło w ich związku.
– Jak mi
się nie chce wracać do domu – jęknął Alex. – Zrób coś.
– Nie
marudź. Wytrzymasz jeszcze te kilka miesięcy. Wiesz, że chciałbym, żebyś
został.
– Już się
cieszę na wyjazd na wieś. Zimno jak cholera i pewnie będzie padać, ale fajnie
spędzimy czas, razem kurde. Kto wie, może zakumplujesz się z moim debilnym
bratem. Co ty na to?
– Wiesz,
że za dużo dzisiaj mówisz? – Odsunął książkę sprzed swoich oczu, żeby móc
skarcić wzrokiem Alexa, ale nie bardzo mu się to udało. – Wiesz, jak bardzo cię
za to nie znoszę?
– Tak,
skarbie, ja też cię kocham. – Podskoczył, kiedy w jego tylnej kieszeni zaczął
dzwonić telefon. – Jeżeli to Johnny przerywa nam sielankę, to mnie popamięta. –
Sięgnął do kieszeni, wyginając się tak, że za bardzo docisnął udo Josha.
– Chłopie,
gdybyś tak mi ścisnął jaja, przez długi czas nie miałbyś ze mnie pożytku –
stęknął.
– Nie bądź
taki delikatny. Ja też mam penisa, więc
w razie czego… – zawiesił sugestywnie głos. Nie podejmowali nigdy tematu, czy
on mógłby być czasami aktywnym kochankiem, chciał tego, a dzisiaj ot tak mu się
wyrwało. – O, to mama. Tak, mamuśka? Co się stało? – Usiadł, poprawiając wolną
ręką zmierzwione włosy. – Tak, siedzę, a co? Jesteś w ciąży? – Przez chwilę
słuchał tego, co mama ma mu do powiedzenia, a po usłyszeniu informacji spojrzał
z niedowierzaniem na Josha.
* * *
Richie i
Jonathan spacerowali nad rzeką, przez co odczuwali jeszcze większe zimno, bo
podmuchy wiatru od strony wody aż przeszywały kości. Młodszy z chłopaków otulił
się bardziej płaszczem i wziął za rękę Jonathana. Trochę ryzykował, bo w takich
miejscach o tej porze mogły kręcić się jakieś grupki dresiarzy czy innych
debili, jak on to ich nazywał, i mógłby im się nie spodobać taki widok, ale
chciał czuć bliskość swojego chłopaka, a do tego jego ciepła dłoń dawała mu
poczucie bezpieczeństwa.
–
Poszedłbym do kina.
– Jutro
szkoła i nie mów, że bawię się w dorosłego. Jestem dorosły i odpowiedzialny, ty
również. Pójdziemy w weekend. – Zatrzymał się, odwracając w stronę swojego
blondasa. Wsunął mu palce we włosy i nachylił się do pocałunku, który niestety
nie doszedł do skutku, bo zadzwonił telefon Richiego.
– Ups. Nie
odbiorę. Kontynuuj.
– Odbierz,
bo jeżeli to twój tata, to będzie dzwonił bez końca.
– Dobra,
ale będziemy kontynuować, co? – zapytał zaczepnie.
– Może.
Kto wie.
– Grrr. –
Przyłożył telefon do ucha. – Hej, tato, jestem z Johnnym na spacerze. Gdyby nie
jutrzejsza szkoła, to poszlibyśmy jeszcze do kina, ale mój chłopak uparł się,
że pójdziemy w weekend. Jest odpowiedzialny. – Puścił oczko Jonathanowi. – Mimo
wszystko i tak nie wiem, o której wrócę do domu – świergotał Richie – bo
jesteśmy na spacerze nad rzeką. Cudnie jest. Co tam?
Jonathan
starał się nie podsłuchiwać rozmowy, ale siłą rzeczy i tak wszystko słyszał.
Uśmiechając się pod nosem, obserwował rozgwieżdżone niebo. Nawet zimno mu nie
przeszkadzało, bo to był naprawdę piękny wieczór, i nie żałował, że nie zostali
w domu. Spędzili razem naprawdę fantastyczny czas i chciał jeszcze nieraz to
powtórzyć. Zagapił się na wielką tarczę księżyca i zamyślił, powracając przez
chwilę do swojej przeszłości, związku z Patrickiem. Jakiż był wtedy głupi,
niedojrzały. Zmarnował coś, co było takie dobre. Nigdy więcej nie powtórzy
takich błędów. Dostał bolesną lekcję i ją zapamiętał. Zawsze w jego sercu
pozostanie cząstka uczucia do tamtego rudzielca, który chciał tylko, aby ktoś
go kochał, ale teraz większą część bijącego w jego piersi organu i swoją duszę
podaruje Richiemu na zawsze lub dotąd, dopóki chłopak będzie go chciał, a
sądząc po tym, jak wielkim uczuciem go darzy, kto wie, może i razem się
zestarzeją. Pokręcił głową na te rozmyślania. Miłość jednak potrafi tworzyć
cuda. Jeszcze nie tak dawno całkiem inaczej chciał ułożyć swoje życie, a teraz
wszystko się zmieniło przez jednego świetnego chłopaka, kiedy z powrotem
otworzył swoje zamknięte serce.
Pogrążony w swoim świecie dopiero po dobrej
chwili zwrócił uwagę na Richiego i ciszę. Dostrzegł w świetle okolicznych lamp,
że chłopak z całej siły ściskał komórkę. Drżał, jakby miał gorączkę, a jego
pusty wzrok patrzył jakby przez niego.
– Richie?
– Na dźwięk tego głosu Richie drgnął, a w jego oczach pojawił się ból. Bardzo
zaniepokoiło to Jonathana, bo jeszcze chwilę temu jego partner zachowywał się
inaczej. – Co się stało?
Zdruzgotany
otrzymanymi wiadomościami Richie opuścił telefon, spojrzał na swojego chłopaka
i szepnął głosem przepełnionym niedowierzaniem:
– Tata
powiedział… – głos mu się załamał. – Moja mama nie żyje. – Broda zaczęła mu
drżeć, oczy wypełniły się łzami, gdy po wypowiedzeniu tych słów jego serce
rozdarło potężne cierpienie. Rozpłakał się i upadłby, bo nogi odmówiły mu
posłuszeństwa, gdyby Jonathan w porę go nie złapał. Przytulił się do starszego
chłopaka niczym do koła ratunkowego i płakał jak małe dziecko, czując
pochłaniające go rozpacz i pustkę. – Moja mama… – wychlipał. – Mama – zawył jak
jeszcze nigdy w życiu, z desperacją tuląc się do Jonathana, a serce rozpadło
się na miliony drobnych kawałków.
No oczywiście nie mogło być sielsko-anielsko :( biedny Richie...Jego mama nie była idealna, nie lubiłam jej, no ale mama to mama...Ale przynajmniej Johnny będzie się mógł wykazać tym jaki jest opiekuńczy :)
OdpowiedzUsuńA Alex i Josh? Wreszcie moja najulubieńsza para ma normalny, szczęśliwy związek :D wspieram ich całym serduszkiem!
Pozdrawiam!
/A
O ja cię!!!!!#@$%$^%^%$%
OdpowiedzUsuńA było tak ładnie, pięknie i w ogóle. Chociaż wiesz, wcale nie jest mi jej żal. To znaczy, oczywiście, biedny Richie, ale... cóż, życie. Tulę i ściskam biedaka.
Chciałam ci tu skomentować ten cudowny wpis, że anielski, że świetny, że uroczo i czule, fajnie i ciekawie, a koniec mnie rozwalił.
Hej, witam bardzo serdecznie . Bardzo lubię Twoje opowiadania i na czym polega konkurs, bo nie ukrywam że chętnie je przeczytam ,a nie mam możliwości ich zakupu.
OdpowiedzUsuńKonkurs będzie w przyszłości. Muszę coś wymyślić, a to nie jest łatwe. :)
UsuńJak dla mnie całe to cierpienie Richiego po stracie matki jest przesadzone. Richie nie miał z nią jakiś niesamowitych kontaktów, praktycznie wcale z nią nie rozmawiał, jak był w szpitalu to nawet nie chciał jej widzieć, a tu nagle słyszy o jej śmierci i wielkie cierpienie. Wiadomo to jednak była matka i jakiś tam smutek według mnie mógł się pojawić ale takie coś? Zdecydowanie przesada. Oprócz tego rozdział całkiem niezły choć zdarzały Ci się lepsze.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Richie jest w szoku. Poza tym bardziej boli go to, że nigdy już nie będzie mógł nic zmienić w relacjach z matką, bo ona umarła. Pamięta jak ją potraktował. Teraz na wszystko już jest za późno.
UsuńPodoba mi się ten rozdział. Jest on bardzo ciekawy i spodziewałam się, że coś złego stanie się na końcu. Biedny Richie ;-;. Rozumiem jego reakcję na złą wiadomość. Miał z nią zły kontakt, nie odwiedzał jej w szpitalu itp. i pomimo tego była jego matką. Inaczej jest, gdy ktoś żyje, bo wiemy, że możemy coś zmienić, jednak jeżeli ktoś umiera to nie zmienimy nic. Nie przeprosimy, nie powiemy tej osobie rzeczy, które należałoby powiedzieć. Do tego w dzisiejszych czasach śmierci boi się większość z nas, więc szok spowodowany wiadomością i łzy były jak najbardziej na miejscu. Ricjie również jest wrażliwym chłopakiem, więc to mówi samo przez się.
OdpowiedzUsuńCo tak słabo z komentarzami, ludzie ?!
~A. Wolvin (wolvin119)
Cały rozdział słodki, a nagle spuszczasz nam bombę, która wybucha nam prosto w twarz.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o konkurs była bym zainteresowana 4 częścią.
Życzę dużo weny i miłego weekendu.
Akira
O rety zakończyć w taki sposób no wiesz.
OdpowiedzUsuńA już myślałam na małe co nieco;)
No ale rozdział bardzo wzruszający.
Relacje Alexa i Joshy oraz Jonatana i Richiego są coraz bardziej zawiłe i powoli dojrzewają.
Co będzie dalej?
Dokąd zabierzesz nas w tej powieści?
Osobiście czekam na ciąg dalszy byle do poniedziałku:)
Wrócę z pracki będę czytać.
Pozdrawiam mocno!
Bardzo chętnie wezmę udział w konkursie
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńRichie na to wyjście bardzo się stroi, jak się okazało Jonathan też sie stroił, randka och przepięknie, spotkali jeszcze Dreaka i Seana u ktorych wszystko się ułada, choć chciałabym wiedzieć co załatwi@a mama Seana z tym profesorkiem, Josh i Alex cudnie, pełny związek, cóż jak mniemam Alex i Jonathan będą mieli rodzeństwo, a u Richiego smutek...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia