6 marca 2016

W sidłach miłości - Rozdział 27



Zapraszam do zakupu czwartego tomu "Obrazów miłości" pod tytułem "Pocałunki w deszczu".
Nie jestem do końca z niego zadowolona i mam nadzieję, że nikt nie będzie żałował jego zakupu. :)

Tom do kupienia tutaj: Klik



Sean skulił się pod karcącym wzrokiem matki. Razem z Drake’m opowiedzieli jej w szczegółach o kłopotach Seana. Bynajmniej po tym Marianne nie przytuliła syna, nie współczuła mu, zwyczajnie była na niego zła. Za to, że milczał przez tyle czasu, naraził się na niebezpieczeństwo, prawie zniszczył swój związek i szansę na przyszłość, przyjmując wszystko biernie, zamiast zacząć działać, nie pozwalając na zastraszanie tylko walcząc.
– Jak mogłeś? Nie ufasz ani mnie, ani partnerowi? Daliśmy ci jakiś  powód do tego? Jeżeli nie zaufasz nam, to komu? Sądziłeś, że to przeczekasz i wszystko wróci do normy? Masz dwadzieścia pięć lat, człowieku, a jesteś taki naiwny – mówiła mocnym, stanowczym głosem, chodząc po pokoju i gestykulując rękoma. – Masz mu dać ostateczną odpowiedź. Co byś zrobił, kiedy powiedziałbyś „nie”, a on wpadłby w furię i nie tylko zrealizował swoje groźby, ale cię zgwałcił? Raz się obroniłeś, co nie znaczy, że za drugim razem też by ci się udało. Przypuszczam, że ten pierwszy raz to była tylko próba, dlatego pozwolił ci uciec.
– Wiem, że popełniłem błąd, nic wam nie mówiąc, nie musisz mi tego wypominać.
– Marianne, teraz trzeba wykombinować, co zrobić z profesuńciem.
– Jak wam się układa w związku? – Kobieta zignorowała wypowiedź Drake’a, ruszając w stronę meblościanki. Otworzywszy szufladę znajdującą się tuż pod barkiem, wyjęła z niej białą, podłużną kopertę.
– Mamo, co to ma…
– Ma – odpowiedziała krótko, wracając do dwóch bliskich jej mężczyzn. – Nie pozwolę, żeby wasz związek się rozleciał. – Przyjrzała się im obu siedzącym z dala od siebie. Niby wszystko było w porządku, ale wyczuwała, że ci dwaj zapominają o wzajemnej bliskości. Wcześniej siadali zawsze blisko siebie, jak nie przytuleni, to chociaż tak, aby ich uda i ramiona stykały się ze sobą. Lubili czuć obecność partnera i jego dotyk bez względu na to, ile lat upływało w ich związku. Co najlepsze, to właśnie od strony syna wyczuwała oddalanie się od Drake’a. Oni nie zaczną działać, więc ona musiała wziąć sprawy w swoje ręce. – Kochacie się, więc jak nie wy, to ja zawalczę, bo nie mogę patrzeć na was, kiedy tak bardzo się od siebie oddalacie. – Usiadła w fotelu naprzeciwko. – Wiem, że chcecie być ze sobą, dlatego to robię, w innym przypadku nawet palcem bym nie kiwnęła. – Rzuciła na niski stolik kopertę. 
– Co to jest? – zapytał Drake.
– Weź, zobacz. – Sięgnęła po papierośnicę, przyglądając się, jak Sean przysuwa się do partnera i razem otwierają kopertę.
– Eee… Bilety?
– Tak, Sean. Wylatujecie dziś w nocy do Las Palmas na Wyspach Kanaryjskich. Z powodu pracy i studiów macie tylko tydzień, ale podejrzewam, że wykorzystacie go do tego, aby pobyć ze sobą. Uwierzcie mi, że to jest wam potrzebne. – Zapaliła papierosa, zaciągając się dymem. – Tak, jak mnie to. – Wskazała na papieros.
– Mamo, ale…
– Nie ma żadnego „ale”. Twoim psorkiem sama się zajmę.
– Co? – Drake uniósł wzrok znad biletów lotniczych.
– Ma się te znajomości, drogi zięciu. – Przysunęła sobie popielniczkę, od razu strzepując do niej popiół. – Jest ktoś, kto mi pomoże, doskonale odgrywając swoją rolę. Zrozum, Sean, nie chcę ciebie narażać, a mój znajomy sobie poradzi.
Mężczyzna patrzył na swoją mamę, jakby widział ją pierwszy raz w życiu. Zdawał sobie sprawę, że rodzicielka ma wielu znajomych w różnych kręgach, ale i tak nie wierzył w to, co słyszał. Ona się wszystkim zajmie? Jak? Jego mama nie była zwyczajną kobietą. Dała sobie radę, wychowując go, kształcąc się, miała pieniądze, które wykorzystywała dobrze i, jak wielu innym, palma jej z tego powodu nie odbiła. Nadal pozostawała fantastyczną, zwyczajną kobietą, z którą można o wszystkim porozmawiać. Kiedy było trzeba, była matką, lecz w wielu sytuacjach stawała się też przyjaciółką. W swoim życiu miała wielu partnerów – nadal utrzymywała z nimi przyjazne kontakty – ale z żadnym z nich nie planowała ślubu. Dopiero pan Taylor wszystko zmienił i jego matka, po raz pierwszy w życiu, tak naprawdę kogoś pokochała. Dlatego też rozumiała, co on czuje.
– Co chcesz zrobić? – zapytał.
– Na pewno nie byłeś jedyną ofiarą tego… pana. – Wypuściła dym z ust, gasząc niedopałek w popielniczce. – Ten ktoś znajdzie innych, sam był ofiarą takiego człowieka, więc wie gdzie szukać, a później… Nieważne. Najważniejsze jest to, żebyś na samym początku się nie narażał. Tym bardziej, że twój profesor będzie chciał w tym tygodniu koniecznie się z tobą widzieć.  
– Mieliśmy go nagrać, kiedy…
– Często nagrania nie są dowodem w sądzie, kiedy nie ma innych. Dlatego postaram się o te inne dowody. Nie zawracaj sobie tym głowy, kiedy będziesz w Las Palmas. I nie ważcie się do mnie dzwonić co pięć minut z pytaniem co i jak. Nie odbiorę. To czas tylko dla was. Teraz sio stąd się pakować. – Wstała, odprowadzając ich do drzwi. – Miłej podróży.
Wychodząc z domu mamy, Sean chwycił Drake’a za rękę i pierwszy raz od dawna roześmiał się.
– Ona…
– Teściowa to super kobitka. Nie chciałbym być jej wrogiem. – Pociągnął Seana w stronę zaparkowanego na podjeździe motoru. Pocałowawszy partnera w czoło, podał mu kask i zakładając swój, wsiadł na pojazd. Poczekał, aż ukochany usiądzie za nim i go obejmie. Od dawna nie jeździli razem na motorze. Sean trochę się bał i zawsze trzymał się go bardzo mocno. Przed wyjazdem do jego mamy Drake’a bardzo zaskoczyło to, że partner sam zaproponował jazdę motorem. To było bardzo miłe z jego strony i przypomniało mu dawne czasy, kiedy często wozili się dwukołowym pojazdem.
– Samolot mamy o dwudziestej drugiej, więc musimy się pośpieszyć z tym pakowaniem – powiedział Sean, siadając za nim. Ten wyjazd był mu trochę nie na rękę, gdyż opuścił poprzedni tydzień zajęć, ale związek dla niego był ważniejszy. Gdyby stracił Drake’a, równie dobrze mógłby stracić życie. Bez niego nic się nie liczyło. Tylko szkoda, że dopiero ciężkie sytuacje przypominały mu o tym, że kocha swojego partnera.
– Trzymaj się. – Zapalił silnik. Będzie chciał umocnić związek z Seanem, sprawić, żeby mężczyzna zrozumiał, że może mu o wszystkim mówić, sam postara się panować nad nerwami. Naprawi to, co się zepsuło, i z tego co widział, Sean również miał taki zamiar. Wierzył, że im się uda. Czekał ich tydzień spędzony razem, bez zmęczenia, wymówek, myślenia o pracy, nauce. Koniecznie musiał zadzwonić do szefa i powiedzieć, że bierze urlop. Majster będzie się pieklił, ale jakoś mu się wytłumaczy nagłym przypadkiem rodzinnym. Kierownik urwie mu później głowę, ale warto będzie, bo w końcu partner był najważniejszy.

* * *
Richie oglądał wystawy sklepów, które przyciągały wzrok kolorami, pomysłami na prezentację i wielkimi napisami informującymi o wyprzedażach. Napawał się ogarniającym jego ciało rozluźnieniem. Odkąd przyjechali z Jonathanem do The Palace, czuł się dobrze. W samochodzie jeszcze rozmyślał nad tym, co przyjaciel o nim myśli. Z jednej strony bardzo chciał z nim o tym porozmawiać, z drugiej nie miał ochoty go na razie widzieć. Nie będzie dla Alexa chłopcem do bicia.
Razem z Johnnym zamierzali zjeść obiad, a później mieli wybrać się na obchód po sklepach, kupując coś lub udając, że zamierzają to robić i tylko kończąc na oglądaniu. Tym bardziej, że oferty, które proponowały sklepy mieszczące się pod dachem wielohektarowej budowli, były najprzeróżniejsze i często przyciągały wzrok. Na koniec miało być kino z jakimś dobrym filmem. Repertuaru jeszcze nie wybrali, więc najpewniej wybiorą się na coś, co będzie w danej chwili wyświetlane. Starał się ukryć swoje zaskoczenie zmianą Jonathana. To przytulenie, teraz ten wypad… Dziwne, ale dla niego bardzo przyjemne i wyglądało na to, że starszy chłopak także doskonale się bawił. Szczególnie, kiedy zaproponował mu obiad w prawdziwej restauracji, a nie w McDonaldzie czy KFC. Johnny powiedział, że stać go na to, żeby zabrać Richiego na porządny posiłek, a nie na tony śmieciowego żarcia, i że jako tancerz, powinien pamiętać o dobrym odżywianiu się. Richie  nie sprzeciwiał się, tym bardziej, że widział, jaką Johnnemu sprawia to radość. Poza tym sam również chętnie zje coś pożywnego.
– Powinienem coś kupić na urodziny Alexowi – rzucił Richie, zatrzymując się przed sklepem muzycznym. – Ostatnio ma hopla na punkcie jednego z zespołów. Słyszałem, że wydali nową płytę.
– Wątpię, czy on teraz myśli o urodzinach.
– Ja chyba też nie mam ochoty o tym myśleć. Nie po dzisiaj.
– Wiesz, że był zły i tak naprawdę nie myśli o tobie w ten sposób. – Johnny nie rozumiał, po co broni Alexa, ale czuł taką potrzebę. Tym bardziej, że ci dwaj byli dla siebie czymś w rodzaju braci syjamskich. Może nie byli fizycznie połączeni, ale jakaś więź wytworzyła się pomiędzy przyjaciółmi i szkoda, żeby ją zerwali. Niemniej sądził, że jeżeli to coś jest bardzo silne, to przetrwa. – Chodź, będziesz miał pełny żołądek, to będzie ci się lepiej myśleć. A Alexowi przejdzie. Złamane serce też da się wyleczyć. Najlepiej kimś innym.
– Myślisz, że gdyby… – Odwrócił twarz w stronę Jonathana.
– Nic nie myślę, blondasku. Jestem tylko potwornie głodny.

Restaurację, do której weszli, Richie z miejsca określił jako przytulną i swojską oraz przyjazną dla wszystkich. Nie było w niej nic z przepychu i bogactwa kolącego w oczy, które znał bardzo dobrze. Przed laty, a i często podczas ich teraźniejszych, nielicznych spotkań, mama zabierała go do lokali o bardzo wysokim standardzie, jak zwykła to nazywać. Dla niego każde z tych pełnych elegancji miejsc dla elity różniło się tylko tym, że pucharek lodów kosztował najmniej trzydzieści dolarów. On nie zamierzał tyle płacić za trochę śmietany, lodów i owoców, które smaczniejsze były w przydrożnych lodziarniach i niczym się nie różniły poza sto razy mniejszą ceną. Zdecydowanie wolał zwyczajne miejsca, gdzie podają zwyczajne jedzenie, goszcząc zwyczajnych ludzi. To w nich czuł się lepiej i nie musiał myśleć, czy bierze dobry widelczyk do ryby, czy on może miał być do innego dania. Nie, nie dla niego wielki przepych. Wystarczyłoby mu proste życie tancerza u boku kogoś kochanego.
Usiedli przy jednym z wolnych stolików odgrodzonych od siebie drewnianymi płotkami tworzącymi coś w rodzaju ogródka. Po barierkach wspinały się gałązki bluszczy czy róż. Wszystko było sztuczne, ale dawało pożądany klimat. Richie nieraz przechodził obok tego lokalu, lecz nigdy nie zwracał na niego uwagi, kierując się prosto do barów szybkiej obsługi. Zresztą do takich miejsc dobrze wybrać się z kimś, a nie samemu. Reszta jego grupy bardziej preferowała bary niż restauracje. Dlatego bardzo sobie cenił pomysł Jonathana, ignorując przy tym szybko bijące serce. Ono za dużo pragnęło, żądało wręcz tego, czego dostać nie mogło, a w dodatku widziało coś, co nie istniało.
– Fajnie tu – zagadał Richie, rozglądając się. – Często tutaj przychodzisz?
– Byłem tylko raz. Jedzenie mają wyśmienite i tym przyciągają klientów. – Podał Richiemu menu. – Wybierz, co chcesz.
– Tak zrobię. Tym bardziej, że zapłacę za siebie. – Otworzył kartę dań na pierwszej stronie.
– Nie ma mowy. Zaprosiłem cię, więc ja płacę – zastrzegł Jonathan.
Richie zerknął na niego zza karty.
– Mógłbyś, gdybyśmy byli na randce, ale nie jesteśmy.
– Co z tego? Za obiad zjedzony z… – Nie miał pojęcia jak go nazwać. Przecież nie byli przyjaciółmi. Właściwie kim byli? Uczeń i trener? Odpada.
– Ze znajomym? – podsunął młodszy chłopak.
– Może  być. Ja płacę – zawołał kelnerkę, ponieważ sam już wybrał, co chciał zjeść. Podejrzewał, że Richiemu wybór również nie zajmie dużo czasu, a czym prędzej zjedzą obiad, tym szybciej dostaną deser.
– Dzień dobry panom. – Do ich stolika podeszła kelnerka ubrana w krótką, czarną spodniczkę, białą bluzkę i zawiązaną pod szyją czarną muszkę. Długie, brązowe włosy związała w koński ogon, na twarz przyklejając uprzejmy uśmiech. – Co panowie zamawiają?
Jonathan złożył swoje zamówienie, po czym spojrzał znacząco na drugiego chłopaka.
– Na co się zdecydowałeś?
– Również poproszę stek i surówkę oraz ziemniaczki. Do tego jeszcze herbatę z cytryną.
Zanim dziewczyna odeszła zrealizować ich zamówienie, Jonathan jeszcze dodał, że na deser zamawiają duże pucharki lodów z bitą śmietaną i owocami. Miał do takich zestawów słabość.
– Nie wiem, czy zmieszczę jeszcze deser – poskarżył się Richie.
– Ta, boś ty baba i się odchudzasz. Spalisz to w poniedziałek.
– Nie odchudzam się, ale moja pojemność żołądka ma ograniczenia. Będziesz na moim egzaminie? – spytał z nadzieją Richie.
– Tak. – To był nie tylko jego obowiązek, ale naprawdę chciał widzieć go tańczącego. Od kiedy pierwszy raz go takiego zobaczył, musiał przyznać, choć z trudem, że nie mógł oderwać od niego oczu. Tańczący Richie wyglądał, jakby przeniósł się z innego wymiaru. Pełen skupienia na tym, co robił, błyszczące szczęściem oczy i to ciało poruszające się tak, że Johnny miał gęsią skórkę. Takiego chciał go widzieć. Teraz również chłopak mu się podobał. Pełen zainteresowania wystrojem lokalu, klientami. Czasami spoglądał na Johnny’ego, ale gdy napotykał jego wzrok, zaraz swój odwracał. Starał się nie myśleć, dlaczego zaprosił blondaska tutaj. To, że chciał spędzić z nim więcej czasu, było oczywiste,  ponieważ lepiej go pozna, ale przyznanie się do tego, że zrobił to po to, aby Richie był szczęśliwy, szło mu już z małym wysiłkiem. Poza tym to, co zobaczył dzisiaj, kiedy chłopak poczuł się zraniony przez najbliższego przyjaciela, spowodowało, że jakaś siła popchnęła go w tym kierunku. Dlatego znaleźli się w tej restauracji. Nie chciał, żeby Richie spędził całe popołudnie i wieczór, leżąc na łóżku i płacząc. Tego, co nim ostatnio kierowało, wolał sobie nie uświadamiać. Samo to, że wynajął salę, miało wytłumaczenie, chciał Richiego czegoś nauczyć, ale pozostałe decyzje…
Kelnerka przerwała tok jego myśli, przynosząc ich zamówienie. Podziękował jej, zabierając się za jedzenie. Żołądek skutecznie mu przypominał o głodzie. Od rana nic nie zjadł i podejrzewał, że Richie również.
– Po egzaminie już nie będziemy mieć czasu na trening, ale po południu zabieram cię na salę.
– Okej, trenerze. To wszystko będzie w poniedziałek, a teraz umieram z głodu, więc chcę spokojnie zjeść. Wystarczająco się tym egzaminem denerwuję i dzisiaj nie chcę o nim myśleć.
– Niepotrzebnie się denerwujesz, jesteś doskonały. Masz wszystko opanowane i to, co zatańczysz, ich oczaruje.
Richie zapatrzył się na niego, czując oblewające go gorąco. Nie był przyzwyczajony do przyjmowania jakichkolwiek komplementów, a tym bardziej takich, które pochodzą z ust Jonathana. Jakże chciałby, żeby był dla niego doskonały nie tylko w tańcu. Tata mu powiedział, że czasami trzeba się samemu postarać, żeby kogoś zdobyć. Jak miał to zrobić? Zawstydzony odwrócił wzrok, udając zainteresowanie stekiem.
Jonathan jeszcze przez chwilę patrzył na drugiego chłopaka, zanim skupił się wyłącznie na jedzeniu, a cisza panująca pomiędzy nimi w ogóle mu nie przeszkadzała, pozwalając myśleć.

* * *

Drake zasunął zamek od torby podróżnej. Nie była duża, bo na tydzień nie potrzebował wielu rzeczy. Nie to co jego siostra, która, wybierając się do kogoś na dwa dni, zabierała połowę szafy. On sam spakował tylko to, co będzie mu potrzebne. Pomógł Seanowi zamknąć jego walizkę. W tym akurat partner bardzo przypominał jego siostrę. Założył się, że w środku są ubrania, których nawet nie założy. Podniósłszy ją, stęknął:
– Coś ty tam nawkładał? Kamieni? – Odstawił ją przy ścianie, tuż przy swojej torbie, aby nie przeszkadzała.
– Nie. Mam to, co widziałeś. Skąd mam wiedzieć, jaka będzie pogoda.
– Skarbie, tam temperatura nie spada poniżej dwudziestu stopni.
– Nieważne. – Sean machnął ręką. – Sądzisz, że powinienem wziąć jeszcze jedną parę kąpielówek?
– Masz ich już w tym czymś – wskazał na walizkę –  z dziesięć.
– Wiem, ale w przeciwieństwie do ciebie nie zamierzam gnuśnieć na plaży, tylko chcę popływać. Gdyby nie ta twoja awersja…
– To nie awersja. Nie umiem pływać i nie zamierzam się uczyć. Nie jestem rybą. Wolę patrzeć na ciebie, jak pływasz. – Podszedł powoli do partnera. Owinął rękę wokół jego pasa i przyciągnął do swojego ciała. Pocałował go w szyję, dyskretnie wąchając. Kochał jego zapach i nigdy nie miał go dość. – Kiedy wychodzisz z wody, wyglądasz cholernie seksownie. Taki cały ociekający nią. Ciasteczko do schrupania. – Skubnął płatek ucha Seana. – Rok temu, na jednej z tych plaż meksykańskich, gdy wyszedłeś z wody, a słońce cię oświetliło, omal mi nie stanął od zwyczajnego patrzenia na ciebie. – Przesunął rękoma po jego plecach.
– Byłbyś interesującym widokiem z namiocikiem w spodenkach. – Odchylił głowę, pozwalając się całować po szyi.
– Nikt by mnie nie widział. Wszyscy patrzyli na ciebie. Zarówno kobiety, jak i wielu mężczyzn. Ich wzrok był pełen głodu.
– Żartujesz sobie. – Położył głowę na jego ramieniu. – Ty masz o wiele lepsze ciało. Mięśnie wyrobione naturalnie, przy pracy. Ja to… nic interesującego.
– Nieprawda. Masz piękne ciało, szczupłe, ale nie chude, smukłe. Nic tylko je podziwiać. – Potarł kark Seana nosem. Ta rozmowa mu nie pomagała. Tym bardziej pragnął się z nim kochać. Czuć jego drżące ciało pod sobą, pieścić je, dotykać, słyszeć, jak wyrywa ciche jęki z jego ust, doprowadzać go do szaleństwa. Sprawić, że Sean rozłożyłby chętnie nogi… – Odsunął go od siebie, bo inaczej rzuciłby się na niego, a tego nie chciał. Przepełniała go frustracja, ale nie zamierzał Seana do niczego zmuszać. Pragnął się z nim kochać, ale tylko wtedy, kiedy mężczyzna także tego zapragnie. – Zabiorę jeszcze maszynkę do golenia, bo chyba jej zapomniałem.
– Ale… – Zmarszczył brwi zaskoczony tym, że Drake odskoczył od niego, jakby się oparzył.
– Zaraz wrócę. – Pocałowawszy go w skroń, udał się do łazienki. Potrzebował przez chwilę zostać sam i ochłonąć.
Oparł się dłońmi o umywalkę i zamknął oczy. Ciężko mu będzie przetrwać te dni, patrząc  na roznegliżowane ciało partnera i nie mogąc zbliżyć się do niego. Zaczynał chyba wariować z braku seksu. Co innego, gdyby był sam, ale nie był. Miał partnera, kochał go, pragnął wręcz szaleńczo, a nie mógł go dotknąć. Musiał unikać sytuacji jak ta, która miała miejsce przed chwilą. Sama rozmowa go podniecała. Chyba poranne i wieczorne sesje masturbacyjne się wydłużą, aby zaspokoić jego ciało i duszę. Możliwe, że nie powinien tak myśleć, ale nic na to nie mógł poradzić. Odetchnął kilka razy, po czym wyszedł z pomieszczenia, od razu rzucając pytaniem:
– Masz bilety?
– Tak.
– O której musimy być na lotnisku? – Z lodówki wyciągnął sok i napił się z kartonu.
– Nie lubię, jak pijesz z kartonu – skarcił partnera Sean.
– I tak się kończy. To o której?
– Sądzę, że na godzinę przed odprawą będzie w sam raz. Drake?
– Co?
– Pamiętaj, że cię kocham –  Zbliżywszy się do partnera, przytulił się. Wyczuwał, że coś jest nie tak, tym bardziej, że Drake wyszedł z łazienki bez maszynki, po którą się niby udał. Nie chciał jednak pytać, mając nadzieję, że wyjazd poprawi ich relacje. Zwłaszcza, że nie zamierzał niczego zostawić losowi.
Drake natychmiast go objął.
– Pamiętam i też cię kocham. Jesteś mój, skarbie. – Powinien się cieszyć, że go ma, a nie myśleć o zaspokojeniu ciała. Chyba że chodziło o inny głód. – Zjedzmy coś przed wylotem, co?
– Wiecznie głodny. Zrobię ci jakieś kanapki, chyba że chcesz coś innego.
– Kanapki. Pomogę ci. – To lubił. Zwykłe spędzanie czasu z ukochanym, wykonując proste czynności, jak choćby przygotowanie posiłku. Przytulił go jeszcze raz bardzo mocno, na co Sean znów jęknął, że go udusi, i dopiero potem puścił partnera, z uśmiechem wyciągając z pojemnika chleb.

* * *

Po obiedzie i deserze Richie wraz z Jonathanem wybrali się do kina, zakupy zostawiając na później. Tym razem to Richie uparł się, że zapłaci za kino, bo inaczej wraca do domu piechotą. Jonathan tylko roześmiał się, z zadowoleniem stwierdzając, że Richie potrafi postawić na swoim, o ile czegoś chce.
Problem powstał z wyborem filmu. O tej porze puszczali tylko romantyczne komedie.  Często stare odgrzewańce – na które o dziwo chodziło wielu ludzi, pomimo że mogli obejrzeć to w telewizji lub Internecie – stawały się najpopularniejszymi projekcjami. Jednym z filmów był: „Państwo młodzi: Chuck i Larry”, na który Johnny zgodził się iść pod warunkiem, że usiądą w najdalszym końcu sali.
– Wiesz, że w takich miejscach siadają ci, co idą do kina, żeby się całować? – zapytał Richie przed kupnem biletów.
– Ty mi się robisz coraz bardziej rozwydrzony. – Johnny z trudem powstrzymał się, aby nie sprawdzić, czy nikt ich nie słyszał. Nie był już tamtym chłopakiem, który bał się, że posadzą go o homoseksualizm, nawet nie chciał nim być.
– Może pewniejszy siebie – odparł młodszy chłopak, docierając do okienka przy kasie. – Poproszę dwa na Chuckiego i Larry’ego. Następnym razem zabiorę cię na coś innego – zwrócił się do Jonathana, kiedy dostał bilety i zapłacił za nie.
– Będzie następny raz?
– Mam taką nadzieję. No chodź, bo film się zaraz zacznie. – Ledwie powstrzymał się przed chwyceniem go za rękę i pociągnięciem za sobą.
Taki Richie podobał się Johnny'emu. Nie wiedział tylko, jak dużo sił w „bycie sobą” wkładał chłopak, inaczej byłby bardziej nieśmiały, ale Richie nie zamierzał chować się ponownie do swojej skorupki. Pragnął pokazać mu siebie, a to, że razem trenowali, było bardzo pomocne w jego postanowieniu.

Film dla Jonathana nie był jednym z najlepszych w karierze Adama Sandlera, ale nie wynudził się przy nim, a w dodatku drugi chłopak dobrze się bawił. Kiedy wyszli z kina, Richie wyglądał na szczęśliwego, a zakupy w sklepie muzycznym – Richie kupił dla siebie kilka płyt i mimo wszystko nie zapomniał o Alexie – jeszcze bardziej naprawiły mu nastrój. Niestety nie zawsze wszystko układa się tak, jak tego chcemy. Johnny niemal zgrzytał zębami, kiedy Richie po długim wahaniu odebrał telefon od Alexa.
Chłopak odszedł na bok, żeby nie przeszkadzać innym klientom sklepu.
– Czego chcesz?
– Porozmawiać.
– Po co? Chcesz znowu powiedzieć mi, co tak naprawdę myślisz? – podniósł głos. Nie chciał go słuchać, bo był bardzo zraniony i zły na niego. – To, że masz takie zdanie o mnie, boli. To, że często mówiłem ci o różnych rzeczach, pragnieniach, o moich... – urwał, woląc nie mówić tego głośno, bo to było zbyt wstydliwe – było w dużej mierze żartami. To tylko tobie na jednym zależy i ciągle masz ochotę, jakbyś był niewyżyty! Mnie chodzi o miłość i jak z kimś pójdę do łóżka, to tylko z jej powodu. Też ci to mówiłem, ale ty widać nie słuchałeś! Jako przyjaciel powinieneś o tym wiedzieć bez mówienia. Nie mam na razie ochoty z tobą rozmawiać, bo powiem za dużo. Muszę od ciebie odpocząć, Alex. – Rozłączył się. Stał przez chwilę, gapiąc się bezmyślnie w przestrzeń, zanim zwrócił się do Jonathana: – Chcę już wracać do domu. – Nie zauważał wpatrujących się w niego ludzi i zakłopotania towarzysza, z którym spędził popołudnie.
– Tak będzie najlepiej. A państwo nie mają nic lepszego do roboty, tylko podsłuchują czyjeś rozmowy? – Z pełną premedytacją Johnny zawstydził podsłuchiwaczy, obrzucając ich lodowatym wzrokiem. Uśmiechnął się wrednie, kiedy widownia wróciła do swoich spraw.
Richie pomyślał, że Jonathan nic nie stracił ze swojej wredoty, i bardzo dobrze. Przez ten czas pracy ze sobą poznawał go lepiej i dowiedział się, że Johnny ma serce, potrafi być ciepły i miły, kiedy tego chce, oraz dokuczliwy i chamski. Takiego go kocha i nie chce, żeby chłopak się zmieniał. Szczególnie, że dla niego ostatnio bywał bardzo dobry. Ta myśl z powrotem przywróciła na jego usta uśmiech.

Johnny odwiózł go do domu i, kiedy Richie miał już wyjść z auta, podziękował starszemu chłopakowi za udane popołudnie, po czym z wahaniem pochylił się i pocałował Johnny'ego w policzek.
– Richie, jeżeli zrobiłem coś, co pozwoliło ci myśleć, że między nami mogłoby dojść do czegoś więcej, to wyciągnąłeś złe wnioski.
– Wiem, że nie mam szans, i tylko ci podziękowałem za dzisiaj. Nie wiem, co sobie wyobraziłeś. Szkoda, że właśnie zepsułeś fajny dzień – powiedział z goryczą w głosie. Chwycił reklamówkę z zakupami i prawie wypadł z auta. Nie chciał, żeby Jonathan zobaczył jego łzy.
– Pięknie, kurwa! – Johnny uderzył pięścią w kierownicę. Ale może dobrze się stało. Przecież to, co zrobił dla Richiego, wynikało z czystej sympatii, niczego więcej. Chyba. To wszystko, co ostatnio czuł… Sam już nie wiedział, co się działo, i nie zamierzał się nad tym zastanawiać.
Tymczasem Richie, ledwie zamknął drzwi frontowe, zsunął się po nich na podłogę i rozpłakał, wyrzucając z siebie całe napięcie. Słowa Johnny'ego przelały czarę goryczy, zamazując cudownie spędzone chwile i pozostawiając po sobie tylko pustkę oraz wściekłość.

15 komentarzy:

  1. Richie mnie wkurzył ;n; Alex zadzwonił do niego, chciał porozmawiać, a ten się rozłączył. Rozumiem jego złość, ale mógł wysłuchać co przyjaciel ma do powiedzenia :<
    Nieustannie ubolewam nad tym, że tak mało wątku Josha i Alexa :( i chociaż z fabułą bardzo dobrze to współgra to i tak serce mi krwawi, bo uwielbiam ich dwójkę, a wątek Richiego i Johnny'ego lubię najmniej z całej historii :)
    Rozdział (mimo, że brak mi A i J) jest świetny i nie mam co narzekać ^^ ubolewam tylko, że na następny będę musiała czekać jeszcze parę dni ;-;
    /A

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tylko do czwartku, nasza autorka jest hojna i raczy nas a z dwoma rozdziałami tygodniowo :)

      super jak zwykle

      Usuń
    2. Moim zdaniem Richie dobrze zrobił. Nie można tak łatwo wybaczać. Jedne przeprosiny i już jest super. Oj, nie. Ja bym też nie przyjęła przeprosin. Niech Alex nie myśli, że może mówić, robić, co mu ślina na język przyniesie, może ranić i mu to się od razu wybaczy. Niech sobie też pocierpi i zrozumie parę spraw. Będą momenty, że będzie więcej A i J i nie będzie ich w ogóle. Za to mnie się o wiele lepiej pisało R i J, więc teraz tych scen jest więcej, bo nadeszła ich kolej. Ale zawsze jest tak, że gdy z pierwszego planu znika para którą lubimy najbardziej to za nią tęsknimy. :)

      Usuń
    3. Szczerze mówiąc nie chodziło mi o to, żeby od razu wybaczył A, bo ja tez bym się na miejscu R wkurzyła ;) chodziło mi o to, żeby chociaż wysłuchał co ten ma do powiedzenia, a nie "nie chce mi się z tobą gadać" i się rozłącza. Ale to tylko moje zdanie :) bo przecież ludzie robią różne rzeczy, nie są idealni a nawet jeśli postacie tak naprawde nie istnieją to mają swoje charaktery (właśnie dlatego tak uwielbiam twoje opowiadania [czytałam każde po kilka razy i pewnie nie raz do nich wrócę], każda postać jest inna, ma swoje cechy, jakby była prawdziwa, żyła naprawdę [chociaż żyją, w moim serduszku i głowie c;])

      Usuń
  2. Hehe przerywac w tak waznym momencie
    Nie dobra ty ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. ja sie ciesze ze jest duzo Richiego bo najbardziej przypadł mi do gustu a o drugoplanowych bohaterach zawsze jest mało ehh

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Richie nie jest drugoplanowym bohaterem. Jest pierwszoplanowym tak jak inni. :)

      Usuń
  4. Johnny to jednak tsundere jest :D aaawww sean i drake, nareszcie, tylko szkoda, że słodziak ma traumę i nie chce się bzykać :(

    OdpowiedzUsuń
  5. No biedny on biedny ale da radę:-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Brawo, Richie. Nie można wybaczać tak od razu -.-
    I Jezu, to chyba jedyna płaczliwa postać, która mnie nie denerwuje xD Naprawdę, z rozdziału na rozdział coraz bardziej lubię Richiego <3 Współczuję mu tylko takiego trudnego obiektu westchnień jak Johnny. Ciekawe tylko, kiedy do starszego chłopaka w końcu dotrze, że blondyn wkradł mu się do serca <3
    Aj, późno już. Do zobaczenia w czwartek <3333

    OdpowiedzUsuń
  7. Poproszę więcej takich spokojnych rozdziałów :)
    Dużo weny :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Aj kochana wspaniały rozdział.
    Lubię mamę Seana dobrze mówię?
    Ten chłopak ma dobrze. Kobieta jest ciepła i opiekuńcza. Widać, że im kibicuje i bardzo chce by byli ze sobą razem.
    I szkoda mi Alexa ale Richie ma racje.
    Nie może być dłużej chłopcem do bicia za każdym razem , gdy przyjacielowi odbije.
    I Jonny... hah jak zwykle wszystko spieprzył tą końcówką.
    Richie miał miły gest a ten jak zwykle ... aj mam nadzieję że w końcu pójdzie po rozum do głowy bo jak nie sama przywalę mu patelnią.
    I to zdecydowanie boleśnie.
    Pozdrawiam mocno i czekam do czwartku.

    OdpowiedzUsuń
  9. Już myślałam że Johny coś zrozumiał.. Ech.. Ty niedobra

    OdpowiedzUsuń
  10. Hej,
    dch Jonnathan takimi słowami zepsół wspaniały dzień, ech Richie mógł wysluchać Alexa do końca, choć go rozumiem, zranił go i to drugi raz w ostatnim czasie, a matka Seana, ojć lepiej jej w drogę to nie wchodzić :)
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  11. A ja właśnie lubię wszystkie paringi. Najbardziej RichJohny. Niewiadomą sa zagadką..
    Szkoda mi że alex i Josh się pokłócili i się rozstali. Ale nie powinnien tak mówić o przyjacielu. Czuł się źle po stracie bo go kocha.. ohh tak mi ich szkoda.

    Trzeba być pozytywnie nastawionym. By się wszystko udało.

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz. :)