29 września 2019

Zaufaj mi - Rozdział 5

Dziękuję za komentarze. :)





Nie miał pojęcia co było dzisiaj na zajęciach. Był na uczelni, ale tylko ciałem. Myśli Iana krążyły gdzieś daleko. Starał się je wyrzucić z głowy, lecz te wciąż wracały kierując się w stronę Aarona, wczorajszego pocałunku i zaproszenia. Nie był głupi, aby sądzić, że mężczyzna miał na myśli tylko oglądanie filmów i rozmowę. Owszem bywał naiwny, ale nie do tego stopnia. Zresztą gdyby tam poszedł – a postanowił, że nie pójdzie – to chyba nie chciałby rozmawiać. Nie oszukiwał siebie. Chciał pójść do łóżka z Aaronem. Nawet jeżeli student go później wykopie, to ten jeden raz pragnął sobie na wiele pozwolić. Już zapomniał jak to jest zapomnieć się. Chciał tego i właśnie z tym mężczyzną. Z obiektem swoich skrytych uczuć. Gdzieś w nim ukrywała się cicha nadzieja, że mimo swojej reputacji Aaron naprawdę chciałby z nim być i chyba właśnie dlatego w jego mózgu kotłowały się myśli, a ich burza przyprawiała go o ból głowy.
Wyszedł z uczelni dość wcześnie, bo dzisiaj nie miał wielu zajęć. Do pracy nie musiał iść, więc wrócił do domu. Przygotował sobie coś do zjedzenia, bo był głodny, a na uczelni nic nie jadł. Potem usiadł przed laptopem i sprawdził skrzynkę pocztową. Spam wyrzucił irytując się tym, że cokolwiek by robił to i tak reklamy znajdą dziurę i zasypią mu maila. Odpisał na wiadomości od paru znajomych, kiedy dzwonek do drzwi oznajmił przybycie gościa. Zamknął klapę laptopa i ruszył do drzwi.
– Hej, braciszku – przywitał się Brent.
– To ty nie w pracy? – Ian wpuścił brata do mieszkania.
– Dzisiaj mam wolne i postanowiłem na chwilę wpaść. Najpierw chciałem wyrwać cię gdzieś na miasto, ale potem odwidziało mi się to i jestem. – Wyszczerzył się. Był bardzo podobny do Iana. Ktoś patrzący z boku mógłby powiedzieć, że są bliźniakami. Różniła ich jedynie postura. Brent często odwiedzał siłownię, więc był bardziej szeroki w ramionach, a na bicepsach opinała się koszula. Był też trochę niższy od młodszego brata i nie nosił okularów, które teraz miał na nosie Ian. Nie były mu potrzebne, bo w przeciwieństwie do braciszka miał dobry wzrok.
– Napijesz się czegoś? Jak Dana?
– Wody. Ciepło dzisiaj jak na wrzesień. Dana w pracy i u niej wszystko dobrze. Nie może się już doczekać ślubu, a to jeszcze kilka tygodni. Ze swoją mamą i naszą są umówione w sobotę na degustację potraw, wybór zastawy i tak dalej. – Rozsiadł się na kanapie. – Uwierzysz, że chcą mnie ze sobą zabrać?
– Biedny ty. – Postawił przed Brentem szklankę i małą butelkę wody niegazowanej, bo brat tylko taką pijał. On zdecydowanie wolał wodę gazowaną i taką przyniósł dla siebie. – Chcesz się żenić, więc nie masz wyjścia. – Odkręcił obie butelki. Usiadł obok brata.
– Nie śmiej się, bo jak ty wpadniesz to ciebie też to czeka.
– Nie zamierzam wychodzić za mąż – powiedział Ian. – Zresztą nie ma nikogo kto by miał mi się oświadczać lub ja jemu. – Aarona nie brał pod uwagę, bo to raczej było z nim niemożliwe. Mężczyzna broni się przed małżeństwem jak diabeł przed wodą święconą. Chociaż czasami niemożliwe stawało się możliwe.
– Tak się tylko mówi. Też tak gadałem, a teraz co? Niedługo zostanę zaobrączkowany i cholernie mi z tym dobrze. – Zarechotał Brent zanim napił się wody. Jak się śmiał jego śmiech przypominał rechot żaby. Iana zawsze to bawiło i jak byli dzieckiem to żartował sobie z tego. Za to dostawał bury od brata, po czym obaj się śmiali. – To mów co tam u ciebie? Z kim to wtedy w niedzielę esemesowałeś? Wszyscy zauważyli.
– Ze znajomym. Tylko znajomym – dodał twardo Ian.
– Za bardzo się bronisz, więc to coś więcej. – Ponownie zarechotał. – Słuchaj – Brent nachylił się w stronę jedynego brata – jak kogoś masz i może coś do niego czujesz, a on do ciebie to się tego trzymaj. Mówi ci to już doświadczony facet. Skakanie z kwiatka na kwiatek, jest dobre tylko dla pszczółek. W ogóle to powiedz kiedy ty ostatnio kogoś miałeś? – Dopił wodę i położył rękę na oparciu patrząc na Iana.
– Cztery lata temu. Co tak patrzysz?
– Chłopie, cztery lata to wieczność.
– Nie zawsze. Czasami jest to potrzebne. – Nic więcej nie dodał, bo telefon brata odezwał się piskliwie i Brent odczytał wiadomość.
– Dobra, zbieram się. To Dana, wychodzi z pracy za godzinę i chce, abym po nią podjechał.  Jedziemy na zakupy. – Podniósł się. – A ty braciszku łap byka za rogi jeżeli masz możliwość. Cztery lata? Naprawdę? – Znów się zaśmiał tym swoim rechotem. Poklepał Iana po ramieniu, a potem ruszył w stronę wyjścia. – To zdzwonimy się.
– Nara. – Wypuścił Brenta, a kiedy został sam oparł się o drzwi nie mając pojęcia co dalej robić. Jego myśli po raz kolejny skierowały się nie tam gdzie chciał.

*

Aaron wziął długi, gorący prysznic, ogolił się, wypachnił i ubrał się w czarne, proste spodnie oraz szarą koszulkę z nadrukiem tygrysa. Na stoliku w pokoju minimalistycznie urządzonym, ale mającym wygodną, szeroką kanapę i miękki dywan, postawił kieliszki do wina oraz przekąski. Chciał uwieść Iana. To była jego ostatnia szansa. Czasami był zły, że trafiła mu się tak trudna ofiara, ale łapał się na tym, że szanował go za to. Przez to wszystko zaczynał czuć się rozdarty, a w grę zaczęły wchodzić rzeczy, które odrzucał. Całą noc nie spał myśląc o pocałunku z Ianem o tym co czuł. Nie reagował na niego tak jak na innych. To było o wiele mocniejsze i go przerażało. Dlatego chciał to dzisiaj zakończyć. Wygrać ten przeklęty zakład i znaleźć się jak najdalej od Bradshawa. Nie ważne czy chłopak przyjdzie czy nie. To i tak koniec zabawy w kotka i myszkę.
Udał się do sypialni, aby sprawdzić czy w razie czego ma wszystko przygotowane. Pościel też zmienił, tak na wszelki wypadek, jeżeli mu się uda z Ianem. Spojrzał na zegarek, który miał na ręce. Ian powinien już tu być. Czas jednak mijał, minuta po minucie, a chłopak się nie pojawiał. Czas oczekiwania zapełnił mu Philip, który do niego zadzwonił i chciał zaprosić na popijawę, jak to nazwał. Wymówił się od tego mówiąc wprost, że czeka na Bradshawa. Przyjaciel zanim się rozłączył nie życzył mu powodzenia. Aaron już sam nie wiedział co byłoby lepsze.
Kiedy już stracił nadzieję na przyjście Iana, przy drzwiach odezwał się dzwonek. Serce mu przyśpieszyło. Mogła to być sąsiadka, która znów przyszła po szklankę cukru, tylko po to, aby próbować go poderwać, ale poszedł otworzyć z nadzieją, że to gość na którego czekał. Odetchnął z ulgą kiedy go zobaczył. Od razu zlustrował go wzrokiem od stóp do głowy. Ian miał na sobie koszulę oraz te swoje ukochane spodnie z dziurami. Włosy związał jak zawsze w kitkę na karku, a na nosie tkwiły okulary, co bardzo spodobało się Aaronowi.
– Jesteś. Wejdź.
– Czuję się jakbym wchodził do jaskini drapieżnika – powiedział wprost Bradshaw.
– Czujesz się jak ofiara? – Nagle to słowo wydało mu się bardzo głupie, a przecież ciągle tak o nim myślał.
– Poniekąd. – Rozejrzał się po salonie o wiele większym od jego i jaśniejszym, bo przez duże okno wpadały promienie słońca. – Ładnie tu. Moje mieszkanie jest raczej utrzymane w ciemnych kolorach. Ale tak już tam było, kiedy je wynająłem.
– Wolę jaśniejsze kolory, mimo że sam ubieram się przeważnie na ciemno. Wina?
Ian spojrzał na gospodarza, potem na kieliszki.
– Tak, dziękuję. – W chwili kiedy Aaron zniknął w kuchni ciągnęło go, by stąd uciec, mimo tego zapanował nad sobą i został.
– Dobrze się schłodziło. Mam nadzieję że lubisz pół słodkie, ja innego nie lubię. Jedyne wytrawne do obiadu, kiedy jestem u rodziców. Usiądź. – Aaron postawił butelkę na stoliku i zabrał się za jej otwieranie. Chciał to zrobić przy chłopaku, aby ten nie pomyślał, że coś mu do trunku wsypał.
– Dziękuję. Pół słodkie może być. – Nie usiadł. Przyglądał się jak Daddario wkręca korkociąg w korek, który jak się po chwili okazało siedział w szyjce bardzo ciasno.
– No wyłaź. O jest. – Odłożył korkociąg i nabity na niego korek, a potem rozlał wino do kieliszków. Butelkę odstawił, a kieliszek podał stojącemu Ianowi, po tym jak do niego podszedł. – Liczę, że ci będzie smakować. To dobry gatunek. – Wpatrzył się w jego oczy.
– Pewnie tak. Lubię czerwone wina. – Odwzajemnił spojrzenie. Dobrze wiedział po co tutaj jest, ale nie zamierzał niczego zaczynać. Może faktycznie Aaron włączy film i obejrzą go przy butelce wina i jedząc przygotowane przekąski. Patrzył jak usta Daddario zamaczają się w winie kiedy mężczyzna napił się. Wykonał podobny ruch smakując czerwony, przypominający krew trunek. Smak winogron, czekolady i czegoś jeszcze rozlał się po jego języku.
– Smakuje?
– Dobre. Wolę nie pytać ile butelka kosztowała.
– Nie pytaj. – Aaron odebrał od niego kieliszek i odstawiwszy je na stolik zdjął mu okulary, które znalazły swoje miejsce tuż obok nieopróżnionych szkieł. Objął rękoma twarz Iana. Podobało mu się coraz bardziej to, że chłopak był od niego niższy, smuklejszy. Podczas gdy on w porównaniu do niego miał mocną budowę ciała.
Serce Iana opuściło jego bicie, gdy usta mężczyzny dotknęły jego. Aaron był ostrożny, podchodził do niego niczym drapieżnik do ofiary. Uważał, aby ta mu nie uciekła. Bradshaw zamierzał mu pokazać, że przesadna ostrożność z nim nie jest wskazana. Doskonale wiedział po co tu przyszedł i niech świat się wali, nie zamierzał już wychodzić. Położył ręce na biodrach Aarona i przyciągnął je do siebie. Wyczuł, że ten ruch bardzo zaskoczył mężczyznę, który tylko na moment zawahał się, a potem pogłębił pocałunek rozdzielając jego wargi językiem i wsuwając go do środka. Ian zassał się na nim przechylając głowę w bok i przymykając powieki. Czuł, że ręce Daddario oplatają go, sunąc w dół, po ramionach rękach, plecach. Wkrótce zdawało się, że były wszędzie, a i on nie pozostał na długo bierny. Wsunął dłonie pod koszulkę Aarona pragnąc dotknąć jego skóry. Ich wargi rozdzieliły się, a dwudziestoczterolatek pochylił bardziej głowę zaczynając całować go po szyi. Natomiast ręce Bradshawa z pewnością siebie uniosły koszulkę mężczyzny poczynając badać jego gorącą skórę. Drżącymi z przejęcia dłońmi przesunął po jego bokach ponownie zatrzymując je na biodrach.
Aaron zaczął rozpinać koszulę chłopaka nie przestając go całować. Gdy osłonił jego ramię ukąsił skórę na nim i polizał. Zaczął popychać Iana w stronę swojej sypialni. Mogli zostać tu, na dywanie, kanapie, ale nie miał zamiaru potem biegać po żel i prezerwatywy. Chciał zrobić to z nim jak należy. Poza tym w łóżku było wygodniej. Uderzyli w ścianę i wyobraził sobie jak bierze go na niej, a chłopak jęczy i prosi by pozwolił mu dojść. Jego penis na tę wizję zareagował ochoczo, co Ian na pewno wyczuł, bo zadrżał. Nie odsunął się od niego, wręcz przeciwnie, przywarł do jego ciała mocniej niczym rzep. A on myślał, że Ian jest taki niewinny i grzeczny. Pocałował go mocniej i otarł się o niego. Z ust ich obu wyrwało się głośnie westchnienie. Aaron nie chciał czekać dłużej. Po omacku odnalazł klamkę i nacisnął ją.
Przekroczywszy próg sypialni zaczęli wzajemnie zdzierać z siebie ubrania próbując się w tym samym czasie całować. Pół nadzy opadli na łóżko czując jak ręce tego drugiego sunął po każdym centymetrze ciała w powolnej, zmysłowej pieszczocie. Zęby skubały obnażoną skórę. Żaden z nich nie był w tej chwili spokojny. Obaj chcieli być pieszczeni i pieścić tę drugą osobę. Co skończyło się na wzajemnych przepychankach i tarzaniu się w pościeli. Raz Aaron był na Ianie, ale ten przewalił go i to on znajdował się na górze przytrzymując ręce Daddario nad głową. Jego dominacja nie trwała jednak długo, bo niemalże chwilę później to on leżał pod mężczyzną, który całował jego usta zażarcie, w taki sposób jakby chciał je pożreć. Tak jak jego ciało. A na to on długo nie pozwolił, bo popchnął Aarona na plecy i usiadł na jego biodrach. Docisnął mu ręce do pościeli i zginając się zaczął całować jego okrytą delikatnymi, ciemnymi włoskami pierś. Okrążył językiem jeden z sutków i przygryzł go lekko. Daddario syknął i wierzgnął od nim. Z jego ust wyrwało się przekleństwo, na co Ian się zaśmiał i tak samo pobawił się z drugim sutkiem. Oba teraz stały, a jego usta podążyły niżej. Puścił ręce mężczyzny, by móc odpiąć mu spodnie, ale zaraz tego pożałował, bo znów znalazł się na plecach z rozsuniętymi nogami. Przy tym Aaron wykonał taki manewr, że prawie obaj spadli z łóżka, co doprowadziło ich do śmiechu, a tym samym mimo ogromnego podniecenia i chęci, by już być nago, uspokoiło to ich trochę. Spojrzeli sobie w oczy.
– Jesteś silny – przyznał Aaron.
– A coś ty myślał? – Ian uniósł brwi zaczepnie. – Że jestem chuchrem?
Daddario przesunął wzrokiem po gładkim torsie Iana. Chłopak był szczupły, ale nie wystawały mu żebra, a pod skórą rysowały się nawet mięśnie. Pochylił się i przejechał językiem wzdłuż jego piersi z dołu do góry, po czym ukąsił go szyję.
– Będą ślady. – Mimo słów nie odepchnął go. Nawet odchylił głowę.
– Moje oznaczenia. – Tym razem delikatniej skubnął jego skórę i przesunął się w dół. Zębami odpiął guzik od spodni. Dalej pomógł sobie rękoma.
Ian uniósł biodra umożliwiając mu zdjęcie niepotrzebnego materiału. Gdy dżinsy znalazły wygodnie miejsce na podłodze podniósł się szybko i sięgnął ust Aarona wyciągając ręce do jego spodni. Jęknął w jego usta, gdy gorące dłonie kochanka ścisnęły jego pośladki. Nie pozostał dłużny, bo sam wsunął ręce pod ubranie Aarona i dotknął jego półkul. Daddario warknął pogłębiając pocałunek i popychając go z powrotem na pościel. Szybko pozbył się ubrania, poprawił penisa w bieliźnie i opadł na Iana dotykając jego krocza swoim. Bradshaw westchnął głośniej bardziej rozsuwając nogi. Nie powstrzymał się przed pchnięciem biodrami w górę, chcąc się otrzeć, by przynieść sobie chwilową ulgę. Bardzo się pomylił, bo to tylko sprawiło, że zapragnął więcej. Położył ręce na plecach Aarona, a usta przytknął do jego szyi całując ją z zapałem. Poruszali się razem przez chwilę, a on czuł na sobie ciężar tego mężczyzny. Poczuł jak Aaron wyciąga do tyłu rękę i próbuje zsunąć mu bokserki  w tym samym czasie nie przestając się ocierać i go całować. Też chciał by już byli nadzy. Zepchnął go z siebie i tym razem to on nad nim uklęknął.
– Podoba mi się to jak na mnie patrzysz – szepnął w usta Aarona kiedy się nad nim pochylił. Cmoknął je tylko i wyprostował się wsuwając palce pod bieliznę. Oczy mężczyzny od razu tam popatrzyły, a grdyka poruszyła się, kiedy Daddario przełknął ślinę. Pozbył się bielizny odsłaniając mu siebie. Przesunął ręką po długim penisie. Dotknął jąder.
– Cholera – warknął Aaron i wysunął się spod niego. Rzucił chłopaka na plecy, rozszerzył mu nogi i zanurkował głową pomiędzy jego uda. Zaczął lizać go po napiętej mosznie. – Masz duże jajka. Lubię to. – W ogóle Ian był bardzo dobrze wyposażony, nawet lepiej niż on, i z lubością zaczął pieścić go oralnie. Jedną ręką przytrzymywał mu udo, a drugą zdjął swoje bokserki, a potem je skopał. Chwycił swojego kutasa i przesuwał po nim dłonią kiedy ustami pełnymi śliny objął naprężony członek chłopaka.
Ian odrzucił głowę do tyłu usiłując łapać powietrze. Czuł istne sensacje, kiedy Aaron go tak pieścił. Długie cztery lata nikt go nie dotykał, poza nim samym. Swój własny dotyk nie był jednak tym, co mogła dać dłoń kogoś innego. A tu nawet nie chodziło o dłoń. Aaron brał go w usta, nie pozwalając mu jednak na poruszanie się, a on tak chciał pchnąć głębiej, zatopić się tym gorącu i wilgoci. Pomyślał o tym, że chętnie wziąłby tyłek mężczyzny. Wsunąć się w niego, poczuć tę ciasnotę… Ta myśl prawie doprowadziła go do orgazmu, co Aaron wyczuł, bo przestał go pieścić. Tylko wspiął się na Iana i od razu go pocałował. Chłopak wciąż drżąc oddał pocałunek. Sięgnął na ślepo do jego penisa i zaczął badać go palcami. Daddario mruczał czując ten dotyk, a Bradshawowi bardzo się to spodobało.
– Odwróć się – wyszeptał Aaron na chwilę odrywając się od pocałunku. Mógłby go wiecznie całować. Usta Iana były niczym narkotyk. Czym więcej je całował, tym bardziej był ich głodny.
– Chcę twój tyłek – powiedział stanowczo Ian.
Daddario oderwał się od całowania jego szczeki i spojrzał mu w oczy. Odetchnął głęboko.
– Później, teraz się odwróć. – Dostrzegając zgodę chłopaka odsunął się na tyle, że Bradshaw mógł położyć się na brzuchu. – Pięknie – pochwalił dobierając się do jego karku. Potem całował łopatki, kręgosłup przesuwając się w dół. Ian wyginął się od nim, gdy on uczył się mapy jego ciała ustami i językiem.
Przesunął się w dół i włożył ręce pod jego biodra, po czym uniósł je. Ugryzł go w pośladek, na co Ian krzyknął. To samo zrobił z drugim, a potem je rozdzielił by przyjrzeć się małej, zaciśniętej dziurce. W ustach znów zaczęła mu się zbierać ślina i pochylił się.
Ian jęknął wciskając twarz w poduszkę. Szlag! Tego się nie spodziewał, a to było dobre. Jego oddech przyśpieszył, a całe ciało kłuły igły przyjemności, kiedy Aaron pieścił językiem jego odbyt. To był jego pierwszy raz i było tak dobrze jak sobie to zawsze wyobrażał. Miał wrażenie, że się rozleci na miliony kawałeczków opętany rozkoszą, która go ogarnęła. Chwycił w garść swojego penisa naciskając go u nasady. Nie chciał teraz dojść. Do języka doszedł palec i pieścił rozluźniony zwieracz.
– Jak dług z nikim nie byłeś? – zapytał Aaron, bo nagle zaczęło go to obchodzić. Naciskał na otwór, który powoli wpuszczał go w siebie.
– Cztery… Cztery lata.
Daddario zdziwiony spojrzał na chłopaka, a potem wcisnął twarz w jego tyłek. Ian oddychał głęboko czując w sobie jego palec. Nie sprawiało mu to dyskomfortu, a do tego gorący język wciąż go pieścił. Chciał powiedzieć mężczyźnie, że zaraz zwariuje od targającej jego ciałem przyjemności, ale w jego ust wyrwało się tylko głośniejsze jęknięcie, kiedy Aaron potarł jego prostatę. Kochanek nie szczędził mu pieszczot. Doprowadzał go niemalże do szaleństwa, starannie go przygotowując, robiąc to długo i delikatnie co bardzo zaskoczyło Iana. W chwili kiedy wił się pod nim, a trzy palce go penetrowały, obejrzał się za siebie po tym jak uniósł się na łokciach. Nic go nie obchodziło to jak wygląda, jak się wypina i jest na niego otwarty. Chciał więcej. Pragnął poczuć się jeszcze bardziej pełny. Zadrżał kiedy ujrzał, że czarne oczy wpatrują się w niego, a stojący kutas Aarona ma już założoną prezerwatywę.
Wysunął z niego palce i przesunął się, by uklęknąć za Ianem. Wciąż na niego patrzył kiedy ustawiał się, aby się w niego wsunąć. Jeszcze raz go sobie obejrzał, to jak bardzo podniecony był kochanek, a potem opierając jedną nogę na stopie, przystawił główkę do jego dziurki. Była cała mokra, śliska i wiedział jak bardzo w środku jest ciepło i ciasno. Nacisnął, a mięśnie przepuściły go do środka. Ian tymczasem jęknął zaciskając palce na prześcieradle, a zęby na poszewce od poduszki. Czuł jak Aaron wsuwa się głębiej i porusza. Było dobrze. Naprawdę dobrze. Nikły ból i dyskomfort szybko ustąpiły miejsca tym fantastycznym odczuciom i wyszedł mu naprzeciw. Poruszał się na jego penisie, kiedy to Aaron nie wykonywał żadnych ruchów, to znów on czekał, a mężczyzna pieprzył go mocno. To chwilami wspólnie wpadali w rytm.
W pewniej chwili Aaron umieścił dłonie na torsie Iana, który niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki wiedział co miał robić. Wyprostował się nabijając na penetrującego go kutasa i siadając na jego udach. Oparł się plecami o jego klatkę piersiową. Jedną rękę zarzucił na jego kark i odwrócił głowę by napotkać usta kochanka. Teraz zwolnili tempo, stało się leniwe, ale i ono było równie dobre. Aaron pchał w górę, a on poruszał biodrami czując go tak mocno, tak blisko. Mogło to się nie kończyć.
– Nadal mnie chcesz? – zapytał zdyszany Daddario całkiem zwalniając ruchy. Nie miał pojęcia dlaczego się na to zgadza, nie dawał każdemu, ale chciał tego.
– Tak.
– Tylko warunek… Mocno, ostro, ale kończymy gdy to ja znów będę w tobie. – Wysunął się ostrożnie.
– A będziesz? – Odwrócił się do niego i popchnął na pościel.
– Będę.
– Na czworaka – rozkazał Ian. Złapał rzucony mu żel i kondom.
– Może być ciut za mały jak na ciebie. – Wskazał na prezerwatywę. Ustawiwszy się na kolanach tyłem do kochanka, oparł dłonie na materacu.
– Masz niewiele mniejszego. Będzie w sam raz. – Pomasował jego pośladki i wsunął palce pomiędzy nie. Zaskoczyła go wilgoć i to, że dziurka była już rozciągnięta. Zaśmiał się. – Robiłeś to kiedy mnie pieprzyłeś. – Żałował, że nie mógł tego widzieć.
– Nie chciałem tracić czasu. – Spuścił głowę, by ukryć okrywające się szkarłatem policzki.
– Bardzo dobrze. Następnym razem chcę to zobaczyć. – Nie mógł dostrzec zaciśniętych na te słowa usta Aarona. Przesunął dłońmi po pokrytym potem ciele, po czym nalał sobie żelu na dłoń i wsunął w odbyt Aarona trzy place. Mężczyzna jęknął zmysłowo. – Tylko sprawdzam czy dobrze to zrobiłeś – rzekł i po chwili nałożył prezerwatywę. Nie zapomniał jak to się robi. Tak samo tego, co dwóch mężczyzn robi w łóżku. Nawilżył penisa, potem jeszcze posmarował z wierzchu dziurkę i przystawił się. Gdy tylko główka weszła wsunął się jednym gładkim pchnięciem do środka i obaj jęknęli w tym samym czasie. Tak jak pragnął tego Aaron, zaczął robić mocne pchnięcia nie oszczędzając go. Pochylił się nad nim i całował go po plecach, pieścił dłońmi jego biodra, które miał ochotę unieruchomić, ale pozwolił mu się poruszać.
Daddario rozchylił bardziej uda i lekko opuścił się dając do siebie lepszy dostęp. Sprawiało mu dużą przyjemność co chłopak robił. Aż nie wierzył, że kochali się dopiero pierwszy raz ze sobą, a tak się dobrze zgrywali. Jakby zawsze się znali, jakby jeden czytał w myślach drugiego i doskonale wiedział co robić, aby sprawić przyjemność temu drugiemu. A ta była doskonała, opętywała całe jego ciało. Z jego kutasa sączył się preejakulat przeźroczystą, ciągnącą się nicią tworząc mokrą plamę na prześcieradle.
– Chyba długo nie wytrzymam – sapnął Ian. – Za dobrze mi.
– Jeżeli pozwolisz mi później w siebie dojść to nie powstrzymuj się.  
To dla Iana było jak spełnienie marzeń. Puścił wszelkie hamulce, które jeszcze sprawiały, że nie pozwolił zawładnąć sobą orgazmowi. Pchnął mocniej prostując się i doszedł nie przestając się w nim poruszać. Kiedy skończył, wysunął się z niego i jeszcze zamroczony poczuł jak opada na materac, a Aaron po założeniu prezerwatywy unosi jego nogi, rozszerza szeroko zawieszając je sobie na łokciach i wchodzi w jego wciąż wilgotny i naruszony tyłek. Pochylił się na nim i odnajdując jedynie jego wargi i zagłębiając się w nie śliskim, wilgotnym językiem przyśpieszył nieco tempa. Ian pozwolił mu na to, oddał pocałunek, który sekundę później pochłonął krzyk Aarona kiedy mężczyzna spuścił się w nim. Czuł jak całe ciało kochanka pręży się i wije wstrząsane spazmami przyjemności, dociska go do łóżka, a potem rozluźnia się. Pocałunek zmniejszył swoją moc, a potem Aaron opuścił jego nogi i  na chwilę się w niego wtulił.
– To musiało być mocne co? – Przesunął łydką po jego biodrze.
– Żebyś wiedział jak bardzo. – Aaron odetchnął i uniósł głowę podpierając się na łokciach. – Bardzo mocne. Nie spodziewałem się tego. – Przecież trzepał sobie pod prysznicem, by się nieco wyładować, a nie miał tak silnego orgazmu jak przed chwilą. Ten odebrał mu wszystkie siły. Dlatego jeszcze chwilę polegiwał na chłopaku, co Ianowi nie przeszkadzało. Całowali się leniwie do chwili, aż jego penis wypłynął w odbytu chłopaka i musiał szybko przytrzymać kondom, aby się do końca  nie zsunął.
Aaron opadł obok niego i Ian dopiero sobie przypomniał, że ma na sobie prezerwatywę. Trochę spermy i tak wyciekło z niej. Kochanek podał mu chusteczki, w jedną zawinął gumkę, a drugą się wytarł.
– Wyrzucę to i przyniosę wino – powiedział Daddario i nagi podszedł do kosza, a potem udał się do salonu. Po chwili wrócił z ich kieliszkami i butelką.
Ian podciągnąwszy się oparł o wezgłowie łóżka. Wziął jeden kieliszek z winem, które wcześniej zaczęli pić. Napił się kilka łyków.
– Ciepłe już, ale dobre.
– Zawsze jest dobre. – Usiadł obok niego nie przejmując się nagością. Tak samo jak Bradshaw. Pościel wokół nich była skołtuniona, a oni wymęczeni.
Ian cieszył się, że tu jednak przyszedł, bo było wspaniale. Bardzo tego pragnął i dopiero kiedy się kochali uświadomił sobie jak bardzo potrzebował seksu.
– Jaki był twój pierwszy raz? – zapytał w pewnej chwili dwudziestoczterolatek.
Młodszy z kochanków zamyślił się na chwilę.
– Miły. Tak go mogę określić.
– Ty byłeś na dole czy on?
– To był znajomy mojego brata. Miałem siedemnaście lat, on by starszy, nawet od mojego brata. Miał dwadzieścia dwa lata. Ja byłem na dole, potem on. Tej samej nocy. Byliśmy razem przez pół roku. Potem wyjechał i związek nie wytrzymał próby czasu. Poznał tam kogoś w swoim wieku. Pewnie był zdania, że siedemnastolatek jest za młody na stworzenie poważnego związku.
– A kto był potem?
– Później był jeszcze ktoś. Jak miałem dziewiętnaście lat. Można to określić, że byliśmy razem przez miesiąc. Potem się skończyło. – Dopił już drugi kieliszek wina.
– Dlaczego? – dopytywał Aaron. Pochylił się i cmoknął sutek Iana.
– Lepiej ty powiedz jaki był twój pierwszy raz i czy góra czy dół. – Pogłaskał Aarona po głowie.
– Bolesny. – Skrzywił się Daddario. – Zacząłem też w tym wieku co ty, ale trafiłem na nie fajnego chłopaka. Śpieszył się… Myślał głównie o sobie. I wyszło jak wyszło. Potem już byłem tylko na górze.
– Ale w końcu zdecydowałeś się na bycie też na dole. To co dzisiaj było to nie był twój drugi raz.
– Powiedzmy, że spotkałem kogoś kto pokazał mi, że to też jest przyjemne.
Ian wyczuł, że Aaron nie chciał o tym mówić, tak samo jak on o swoim drugim niby chłopaku. Dlatego nie drążył. Siedzieli tak jeszcze chwilę dopóki nie opróżnili butelki wina, które popijali pomiędzy pocałunkami czy ocieraniem nosa o nos z czułością. Serce przez to wariowało jak szalone, bo przecież gdyby Aaron chciał go wyrzucić zaraz po stosunku, to już by to zrobił. Może faktycznie to co o nim mówili to jedno, a prawda była inna. Jeszcze bał się tego wszystkiego, ale jeżeli była szansa na coś z Daddario to chciał w to wejść.
– Mogę wziąć prysznic? – zapytał Bradshaw po tym jak skończyli się całować.
– Tak. Nie mów, że będziesz mi chciał uciec. – Wsunął palce w jego włosy. Chciał by chłopak jeszcze został. By został na długo.
– Nie, ale czuję, że się lepię.
– Dobra, to umyj sie, ja wezmę po tobie prysznic i coś zjemy. – Wolał mu nie proponować wspólnej kąpieli, bo wątpił czy by się na tym skończyło. Już odzyskał energię, a Ian musiał odpocząć.
– Doskonały pomysł. – Wstał z łóżka. – Gdzie łazienka?
– Przy wejściu na prawo.
– Będę niedługo. – Ruszył nago do wymarzonego miejsca. Czuł, że z powodu wina kręci mu się lekko w głowie, ale liczył, że chłodny prysznic go obudzi. Usłyszał za sobą, jak Aaron woła mówiąc mu gdzie są ręczniki.
W łazience wysikał się, a potem wszedł do kabiny. Puścił wodę i wziął jeden z żeli stojących na półeczce. Aaron miał ich kilka. Jemu wystarczył tylko jeden oraz mydło i szampon. Umył się szybko, po czym wytarł i owinąwszy się ręcznikiem wokół bioder i okularami na nosie, które porwał z salonu, wrócił do sypialni, gdzie Daddario nadal wylegiwał się w łóżku.
– Szybki jesteś – stwierdził leżący mężczyzna obserwując to jak Ian się ubiera.
– Ty idź się umyj. Obiecałeś żarcie. – Zapiął spodnie i zaczął rozglądać się za skarpetkami. Jedną znalazł pod łóżkiem.
– Nie pochylaj się tak.
– Obiecanki cacanki. – Puścił Aaronowi oczko i usiadł na łóżku, by założyć skarpetki, bo drugą też znalazł. Mężczyzna w tym czasie poszedł się umyć. W tej samej chwili kiedy zadzwonił telefon Aarona, który leżał na komodzie.
– Odbierz i powiedz, że zaraz oddzwonię – zawołał Daddario, który jeszcze usłyszał dzwonek, ale nie chciało mu się wracać.
– Dobra. – Nie lubił odbierać czyichś telefonów, ale jeżeli Aaron mu kazał. Mogło to być coś ważnego. Przesunął w bok zieloną słuchawkę i przystawił do ucha komórkę. Zanim zdążył się odezwać, ktoś po drugiej stronie linii pierwszy zabrał głos:
– Hej, stary no i jak było? Dał ci? Rozkochałeś go w sobie? Czy mam przyjechać po kasę jutro? Wiesz, jutro mija termin zakładu. Bradshaw to trudna do zdobycia dupa. To jak? Mam już planować co sobie kupię za wygraną? Halo… Aaron, jesteś tam? Halo?
Ian dygotał. Zakład? Pieniądze? Jak? Dlaczego? Poczuł bolesne ukłucie w sercu. Łzy pojawiły się w jego oczach. Znów stało się to samo. Ponownie stał się ofiarą zakładu. Co jest ze mną nie tak?, pomyślał opuszczając telefon i osuwając się po ścianie na podłogę. Podkuliwszy nogi, oparł na nich ręce i opuścił głowę. Czuł się złamany jak jeszcze nigdy. Chciał zniknąć. Jeszcze parę minut temu był taki szczęśliwy, pełen nadziei. Wszystko w jednej chwili minęło kiedy zrozumiał, że stał się zabawką w rękach Aarona. Chodziło tylko o wygraną. O nic więcej. Na pewno nie o miłość.
Zacisnął powieki, ale kilka zdradzieckich łez i tak wypłynęło. Nie miał sił, aby wstać i stąd wyjść. Czuł, że nie umie się ruszyć, bo coś ciężkiego go przycisnęło do ziemi. Tym czymś był ból tak ogromny, że ściskało go w piersi, w której tworzyła się ogromna, ropiejąca dziura. Jego serce ponownie zostało złamane i to okrutniej niż poprzednio. Wtedy ledwie doszedł do siebie po tym jak go oszukano, a potem pozbyto się jak śmiecia. Tym razem to było gorsze. Okrucieństwo którego stał się ofiarą było dla niego nie do zniesienia. Wykorzystano jego uczucia po to, aby wygrać wyzwanie. Zrobił to ktoś kto był jego ideałem, marzeniem. Głupi był wierząc mu, przecież wiedział jaki jest Daddario. Tylko spodziewał się po nim, że go wyrzuci po namiętnych chwilach. Nie podziewał się, że stanie się ofiarą czegoś takiego. Pociągnął nosem. Gdyby mógł chętnie zamieniłby się z małą myszkę i na zawsze schował gdzieś przed światem.
– Ian?
Słysząc ten głos Bradshaw nagle odzyskał wszystkie siły. Poderwał się z podłogi nie bacząc na to, że okulary spadły na podłogę. Nagle opanowała go niewyobrażalna wściekłość.
– Ian? Dlaczego ty płaczesz?
– Dlaczego?! – Popchnął Aarona. – Dlaczego?! Ty pytasz dlaczego?! – Zanim kolejny raz go pchnął jego ręce zostały złapane w stalowy uścisk.
– Co się stało do cholery?!
– „Hej, stary no i jak było? Dał ci? Rozkochałeś go w sobie? Czy mam przyjechać po kasę jutro? Wiesz, jutro mija termin zakładu. Bradshaw to trudna do zdobycia dupa. To jak? Mam już planować co sobie kupię za wygraną?” – zacytował łamiącym się głosem i pełnym złości, a Aaron zbladł i cofnął się puszczając go. – To ile jestem wart?! No ile? „Zaufaj mi” mówiłeś. I co mam z tego? Dobrze się bawiłeś?! Nie chcę cię więcej widzieć, mieć z tobą nic wspólnego. Nigdy więcej! – Roztrzęsiony odnalazł swoją koszulę i ją założył. Musiał stąd uciec.
– To nie tak, Ian. To było do czasu, ale kiedy my dzisiaj…
– Zamknij się! Ile byłem wart?! – Z trudem zapinał guziki, bo tak bardzo mu dygotały ręce.
– Pięćset.
– Teraz wiem ile kosztuje złamanie kogoś. Gratuluję – wyszeptał Ian i spojrzawszy ostatni raz na Aarona wybiegł z sypialni zapominając o swoich okularach.
– Ian! To nie tak, to już nie tak! – Daddario wybiegł za nim, ale chłopak już trzasnął drzwiami opuszczając jego mieszkanie. – To już nie ważne – szepnął. Bolało go w piersi, sądził, że to zawał, ale to było coś innego. Coś co sobie uświadomił o wiele za późno.

6 komentarzy:

  1. Czekałam na kolejny rozdział i musiałam od razu przeczytać ❤�� Nie spodziewałam się,że Ian tak szybko się dowie o zakładzie i jestem ciekawa co zrobi Aaron, żeby odzyskać jego zaufanie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekałam na moment kiedy Ian dowie się o zakładzie, ale to w jaki sposób się dowiedział było bolesne. Teraz Aarona czeka bardzo trudna przeprawa w odzyskaniu zaufania.
    Pozdrawiam i dużo weny życzę :)
    Oraz miłego tygodnia ;)
    ~Tsubi

    OdpowiedzUsuń
  3. o rety czekalam na ten moment!
    Tak bardzo szkoda mi Iana.
    Nie sądziłam że prawda wyjdzie na jaw w tak okrutnym sposobie, ale znając Ciebie mogłam się spodziewac ;)
    No cóż.
    Chłopak może wiele stracić i minie dużo czasu nim odzyska Iana.
    Jeśli w ogóle zdoła to zrobić.
    No cóż. Będę czekac na kolejny rozdział.
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Było tak romantycznie, tak idealnie. Po prostu miód malina, i co wszystko się posypało.
    Ian się odważył, posłuchał rady brata, nawet przygotował się na to, że Aaron go wyrzuci po seksie z domu, ale ten zachowywał się inaczej, bym romantyczny, był idealny, a później ten telefon, ten Phillip miał wyczucie, nie ma co.
    Tym bardziej, że Ian drugi raz, chyba, nabrał się na ten numer.
    Biedny Ian, tak mi go żal, ale myślę, że jest silny i to przetrwa.
    Dużo weny :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Hejeczka,
    wspaniale, myślałam że trochę później dowie się o tym zakładzie, ale z drugej strony wyszło cudownie wszystko pięknie ukazałaś, ciekawe co zrobi Aaron aby odzyskać zaufanie Iana i niech długo się stara o odzyskanie zaufania...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  6. Hejeczka,
    wspaniale, myślałam że trochę później dowie się o tym zakładzie, ale z drugej strony wyszło cudownie wszystko pięknie ukazałaś, ciekawe co zrobi Aaron aby odzyskać zaufanie Iana i niech długo sie stara...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz. :)