Dziękuję za komentarze i zapraszam tutaj, po małe info: Kliknij mnie :*
Nino poczuł
uderzenie w przednie koło roweru. Przewracając się uderzył ręką i bokiem ciała
o asfalt. Ból, który rozszedł się po jego ciele, mimo wszystko nie był tak
wielki jak urażona duma.
– Kurwa,
co za debil! – podparł się na poranionej ręce i wściekły spojrzał na sprawcę
wypadku. Natychmiast rozpoznał samochód Salieriego. Za kierownicą spodziewał
się właśnie jego, a nie Falcone, który podbiegł do niego.
– Nic
ci nie jest? – zapytał przerażony Vittorio, wzrokiem oceniając stan
poszkodowanego.
– To ty we
mnie wjechałeś! Kurwa, kto ci dał prawo jazdy! Cholerny debil. Idiota, kurwa! –
Próbował wstać. Nie szło mu jednak najlepiej, przez co jeszcze bardziej się
złościł. W dodatku kiedy ujrzał w jakim stanie jest rower, który niedawno sobie
kupił po otrzymaniu wypłaty, nerwy wzburzyły się w nim. – Niech to szlag!
– To nie ja
w ciebie wjechałem, to ty wyjechałeś na drogę prosto pode mnie – powiedział
prawnik i wyciągnął dłoń do mężczyzny. – Pomóc?
Nino rzucił
w niego nienawistnym spojrzeniem, ale wyciągnął rękę korzystając z pomocy.
Jeszcze bardziej się wnerwił, kiedy Vittorio chciał go obejrzeć.
– Co się,
kurwa, gapisz? I gdzie pchasz te łapy?
Vittorio
uniósł brwi jakby mówiąc, że rano Nino na to nie narzekał.
– Chcę
sprawić czy na pewno nic ci nie jest. Nie uderzyłeś się w głowę? – Sięgał do
głowy Morettiego, ale jego ręka tym razem została odtrącona.
– Nic mi nie
jest. I nic by nie było gdybyś się tu nie pojawił, kurwa. Z moją łepetyną jest
okej, ale za to mój rower ucierpiał. – Spojrzał na niego, a potem na swoją
rękę. Była obdarta od łokcia ku nadgarstkowi. Rana go piekła i bolała na
przemian. Na szczęście nie złamał ręki. Biodro także ucierpiało i spodziewał
się tam rozległego siniaka. – Jak ty, kurwa, jechałeś?! – rzucił wściekłymi
słowami w stronę Falcone.
– Ja?!
Mówiłem, że to ty nie patrzyłeś na drogę.
– Byłem
pewny, że nic nie pojedzie! Ta ulica jest zamknięta dla samochodów. Jest za
wąska do cholery. Znaku nie widziałeś?! – Schylił się, by podnieść rower, ten
się zakolebał i wyglądało na to, że potrzebny będzie remont. Przednie koło było
całkowicie pogniecione. – Wszystko się do jasnej cholery wali! – Rzucił
dwukołowy pojazd z powrotem na ulicę i go kopnął. Zanim to samo zrobił z nogą
prawnika, przed czym z trudem się powstrzymał.
– Co się
wali? – zapytał Vittorio. Wiedział, że powinien sprawdzić czy Maserati nie było
uszkodzone, ale człowiek był ważniejszy. Nie byle jaki człowiek tylko Nino. On
był najważniejszy.
– Życie
człowieku! – krzyknął Moretti nie zwracając uwagi, że na dotąd pustej ulicy
pojawiali się ludzie i gapili na nich, jakby urządzono jakieś przedstawienie. –
Żyjesz sobie wygodnie w Rzymie pewnie w pięknym mieszkanku, masz dobrze płatną
robotę, którą lubisz i niczym się nie martwisz. – Przesunął drżącą ręką przez włosy,
odgarniając je z twarzy. Wszystko go w środku bolało. O wiele bardziej niż
zadrapania po spotkaniu z asfaltem. – A ja muszę gnić w tym pierdolonym
mieście! I znów okazuje się, że są ci lepsi i gorsi. I niech cię szlag,
Falcone! – Zanim Nino skończył wymawiać nazwisko prawnika, silne ręce
przyciągnęły go do większego ciała. – Co, kur… – Tym razem nie dokończył
zdania, gdy gorące usta przywarły do niego, odbierając mu możliwość nie tylko
mówienia, ale i myślenia.
Moretti
wręcz rozpaczliwie pragnął odepchnąć prawnika, ale równie mocno potrzebował
jego ust i rąk na sobie. To było szaleństwo, ale zaczynał to uwielbiać. Oddał
pocałunek robiąc to agresywnie. Co rusz kąsał zębami wargi Vittorio, który
czując to pogłębił ich kontakt, nie pozwalając się zdominować. Ich zęby
uderzyły o siebie, a języki splotły, pokazując jak bardzo mężczyźni są
spragnieni kontaktu ze sobą. Przestrzeń wokół nich przestała istnieć, ludzie
zniknęli aż do chwili kiedy rozdzielili się potrzebując wziąć oddech.
Spojrzeli
sobie w oczy. Vittorio uniósł rękę i odgarnął włosy z twarzy Nino, wsuwając je
za ucho. Serce biło mu bardzo mocno, przekonując go ostatecznie o tym, że czuje
do Morettiego coś więcej niż pożądanie.
– Pocałunek
to najskuteczniejszy sposób na to, aby nie pozwolić ci mówić.
– To musisz
mnie często całować – odpowiedział Nino uśmiechając się i czując, że cała złość
z niego wyparowała. Natomiast zamiast tego miał ochotę się cieszyć, śmiać.
Dawniej uwielbiał to w sobie. Na jego twarzy często gościł uśmiech. Ludzie
powtarzali mu, że wesoły z niego chłopak. Tak było zanim wszystko uległo
zmianie. Jedno wydarzenie, jedna zdrada i całość jego dawnej osobowości
wycofała się.
– Mógłbyś
zawsze się tak uśmiechać. – Falcone oparł ich czoła o siebie, czując jak wokół
jego serca tak dawno wybudowany mur, powoli przestaje istnieć. Odpadała od
niego cegła po cegle, a wszystko dzięki radykalnemu pęknięciu, które nastąpiło
kiedy zobaczył Nino leżącego na ulicy. Nie mógł z niczym porównać przerażenia,
które w tamtej chwili go dopadło. Owszem ono szybko się zmieniło, kiedy Nino
zaczął pyskować, ale wrażenie tego co poczuł, pozostało i upewniło go, że ten
mężczyzna nie jest dla niego nikim. Nie jest tylko ciałem do zaspokojenia jego
obsesji.
– Nie mam do
tego powodów – odpowiedział Nino.
– Może
powinienem ci ich dostarczyć. – Wtulił twarz w szyję Morettiego, składając tam
kilka delikatnych pocałunków. Nie obchodziło go, że ktoś może na nich patrzeć.
Zresztą gapie, którzy stali odeszli, kiedy okazało się, że dwa mężczyźni nie
będą walczyć ze sobą. – Ja uwielbiam się śmiać i uśmiechać. A przy tobie… –
przerwał czując gulę w gardle. Z rozedrganym sercem spojrzał na Nino i
powiedział: – Przy tobie mam na to szczególną ochotę. Mam też chęć na coś od
czego uciekałem. – Trącił ich nosy o siebie, po czym dodał: – Bądź ze mną –
zaproponował prawnik nie wierząc, że to robi.
Jeszcze
kilka minut temu przygotowywał plan ucieczki, a jedna chwila zmieniła wszystko.
Jego obsesja przerodziła się w dwa słowa, których nie używał, a miał wielką
ochotę je wypowiedzieć. Do tej pory od lat kojarzyły mu się one ze zdradą. Tak
bolesną, że nawet oddychanie stawało się problemem.
Nino cofnął
się o krok, kiedy dotarła do niego waga propozycji jaką złożył mu Falcone. Nie
wiedział czy ma się z tego śmiać kpiąco, czy radośnie. Nie miało być czegoś
takiego. Nikt nie wspominał wcześniej o jakimkolwiek związku. Miało być tylko
pieprzenie się jak króliki i na tym koniec. Słowa Vittorio wszystko zmieniły.
Przesunął ręką przez włosy, nie wiedząc co odpowiedzieć. To nie było takie łatwe,
bo jego zła strona od razu kombinowała, planowała, że zgadzając się na
propozycję mężczyzny, miałby szansę wynieść się z Limare na zawsze. Mógłby
łatwo wykorzystać sytuację. Ci, którym jest winien pieniądze, nigdy by go w
Rzymie nie znaleźli. Może doczepiliby się do jego wkurwiającego brata, ale Ivo
go nie obchodził. Ważne, że on miałby spokój. To byłoby takie łatwe.
– Nie
odpowiadaj teraz – powiedział Vittorio, czując jak mózg Nino kalkuluje to co mu
się najlepiej opłaca. To bolało, ale nie zamierzał się wycofywać, bo nie ważne
co chciały powiedzieć usta Morettiego, jego oczy już mu wszystko wyznały.
Przesunął palcem po jego policzku z czułością jakiej się u siebie nie
spodziewał. – Odpowiesz kiedy będziesz pewny. A na razie zajmijmy się tym. –
Wskazał na poranioną rękę Nino.
– Złego
diabli nie biorą – odparł dwudziestosześciolatek, obserwując prawnika. Chcąc
sprawdzić czy jego propozycja nie była żartem. Jakoś na tę myśl zabolało go
serce. To nie było normalne.
– Mimo
wszystko trzeba to odkazić – rzekł Falcone. – Widziałem w samochodzie apteczkę.
– W
porządku, pozwolę ci mnie opatrzyć pod warunkiem, że przyjdziesz dzisiaj w nocy
do mnie i będziesz pieprzył do upadłego – zażądał Moretti, w ten sposób
odpędzając od siebie inne pragnienia.
Vittorio
słysząc propozycję poniekąd odetchnął. Zrozumiał, że zagalopował się ze swoim
nagłym pomysłem czując, że zaczyna stąpać po grząskim gruncie. Czego się
spodziewał? Tego, że Nino powie tak i będzie pięknie? Dwa tygodnie przebywania
ze sobą jakiś czas temu i ten czas dany im obecnie, nie mogły decydować o tak
ważnych rzeczach.
Podszedł do
Nino i wplatając dłoń w jego włosy tuż nad karkiem i niskim głosem, wręcz
szeptem zapytał:
– Dasz radę
dojść tej nocy, dwa, trzy, cztery razy?
Nino z
wrażenia był w stanie jedynie wziąć głęboki oddech. Zapomniał nawet jak wymawia
się słowa i nie mógł odpowiedzieć. Do głowy wpadła mu jedynie myśl, że tej
nocy, ten mężczyzna go wykończy i nie mógł się tego doczekać. Dobrze, że jutro
miał dzień wolny od pracy.
*
Fabiano
spojrzał na zegarek denerwując się. Vittorio miał być tutaj piętnaście minut
temu. Próbował się do niego dodzwonić, ale mężczyzna nie odbierał.
– Pewnie
zaraz będzie. – Ivo starał się stłumić zdenerwowanie swojego chłopaka.
– Ma
jeszcze pięć minut, a potem biorę rower i jadę. Nie chcę się spóźnić na
spotkanie. – Kręcił się po części salonowej to zdejmując, to zakładając
okulary.
Ivo podszedł
do niego i objął, przytrzymując go przy swoim ciele.
– Tu
nie chodzi o to, że Vittorio się nie pojawił o czasie. Denerwujesz się
spotkaniem z terapeutką.
– To aż tak
widać? – Fabiano nie zamierzał kłamać, czy w jakikolwiek inny sposób wypierać
się tego, że Ivo dobrze odczytał jego zdenerwowanie. Nic się nie zmieniało w
tym, że partner czytał z niego jak z otwartej księgi. Co więcej, miał teraz
znacznie łatwiej, bo prawnik niczego już przed nim nie ukrywał. Zresztą to było
wzajemne.
– Widać.
Chcesz, abym ci dzisiaj towarzyszył?
Salieri
odsunął się na tyle, aby móc spojrzeć w oczy kochanka. Pogłaskał go czule po
policzku. Uwielbiał go dotykać i być przez niego dotykanym. Nadal nie lubił jak
robili to inni. Zwykłe przypadkowe otarcie się o kogoś paraliżowalo go i z tym
też walczył.
– Może
następnym razem. Dzisiaj pojawi się twój brat. Może wykorzystasz okazję i
spędzisz z nim trochę czasu.
– O ile
będzie taka okazja, a on mi na to pozwoli. Może zrobię coś dobrego na kolację.
Uwielbia jeść.
– Dobry
pomysł, kochanie. – Pocałował policzek Ivo. – Spróbuję jeszcze raz zadzwonić
do… – urwał dalszą wypowiedź, bo do jego uszu dotarł dźwięk silnika Maserati. –
W końcu przyjechał.
Obaj wyszli
na zewnątrz gdzie zaparkował samochód. Z tylnego siedzenia wystawał rower,
który wyglądał jakby wiele przeszedł i zdziwił ich widok Nino, który przyjechał
z Vittorio.
Ivo od razu
zauważył odrapaną rękę brata i zapytał:
– Co się
stało? Z rowerem również. Dopiero go kupiłeś.
– Był
mały wypadek, ale wszystko dobrze się skończyło – odpowiedział Vittorio. –
Prawie – dodał rzucając kątem oka na rower. – Z Maserati też dobrze. Nie ma
nawet zadrapania. – Rzucił kluczyki przyjacielowi z podziękowaniami.
– Dlaczego
miałby mieć zadrapania? – Fabiano podszedł do swojego czterokołowego dziecka i
zaczął je oglądać.
– Powiedzmy,
że w tym małym wypadku uczestniczył twój samochód, który uderzył w mój rower.
Czyli mówiąc wprost twój durny przyjaciel wjechał we mnie – rzucił Nino i
zabrał się za wyjmowanie z siedzenia swojego pojazdu.
– To ty na
mnie wpadłeś – bronił się Falcone.
– O
nie, nie zrzucisz winy na mnie. – Postawił rower na trawie, opierając go na
stopce, ale kiedy go puścił stopka złożyła się i to, na czym Nino jeszcze
dzisiaj wrócił z pracy, przewróciło się. Dwudziestosześciolatek westchnął.
Musiał kupić nowe koło, a oprócz tego kilka pomniejszych rzeczy, by rower
wyglądał tak jak powinien. Obliczał ile go to będzie kosztować i czy to miało
sens na tle pogróżek jakie dostawał.
– Patrzy
się, kiedy przejeżdża się przez drogę – odpowiedział Vittorio, wyjmując z
bagażnika akumulator.
– Na tej
drodze nie spodziewałem się debila, którego nie nauczyli czytać znaków
drogowych – odgryzł się Nino. – Daj lepiej ten akumulator, bym zajął czymś ręce
zanim cię walnę.
– A wal
śmiało panie M. Ciekawe kto by wygrał – powiedział Falcone unosząc brwi, a jego
oczy obiecywały dla przegranego tortury pełne przyjemności, które ledwie można
by było znieść.
Nino tylko
burknął coś niezrozumiałego pod nosem, czując płynące po jego ciele dreszcze.
Dałby wygrać prawnikowi, kiedy przegrany mógłby być przyciśnięty przez
zwycięzcę do materaca i czuć jego penisa w sobie dającego rozkosz.
– Patrzcie
państwo, Nino Moretti nie wie co odpowiedzieć – zakpił Vittorio. Na zewnątrz
tego nie pokazywał, ale w środku szalał z ekscytacji. Od tak dawna z nikim się
nie spierał i dopóki Nino się nie wściekał, nie przeklinał mógłby tak robić bez
końca.
– Powiedziałbym
coś, ale dzieci patrzą – mruknął Nino odwracając się i kierując za dom. –
Przynieś ten cholerny akumulator! – krzyknął. Miał ochotę się napić, ale
zapomniał wziąć przygotowane w domu piwo.
–
Oczywiście. Czego sobie życzysz – odpowiedział głośno prawnik i spojrzał na
przyjaciela oraz jego partnera. – Wybaczcie, ale jestem wzywany. – Puścił oczko
do Fabiano, po czym szeroko się uśmiechnął.
Ivo
obserwował to wszystko z małym zagubieniem. Kiedy został sam z Fabiano zapytał:
– Co tu się
dzieje?
– Obserwuj,
a wszystkiego się dowiesz. Ja uciekam. – Cmoknął usta baristy, poprawił krawat
i wsiadł do samochodu.
– Powodzenia
– życzył Ivo.
Poczekał aż
partner odjedzie i wiedziony ciekawością nie mniejszą niż ta, która cechowała
Fabiano, ruszył śladem brata i Falcone. Zastał ich przy podniesionej masce
Lancii, ale nie podszedł do nich. Obserwował ich zza ściany domu, stojąc w
cieniu. Nino coś zrobił i potem powoli wyjął stary akumulator. Vittorio podał
mu nowy, ale kiedy Nino odbierał od niego sprzęt, posłał prawnikowi tak gorące
spojrzenie, że Ivo przez chwilę przestał oddychać. Znał ten wzrok pełen
pragnień, chęci zrobienia czegoś już teraz, a nie później. Tak nie patrzy się
na kogoś od niechcenia. W tej sposób kochanek przygląda się kochankowi lub komuś
kogo chce zabrać do łóżka.
Mógł się
mylić i tak naprawdę zobaczył coś czego nie było. Przecież Nino wolał kobiety.
Może wolał. Barista już nie był niczego pewny. Po tylu latach wyzywania go od
pedałów, jego brat mógłby nagle okazać się gejem? Czyli dla niego jednym,
wielkim hipokrytą.
To tylko
moja głupia wyobraźnia, pomyślał potrząsając głową. Wrócił do domu by zrobić
kolację, ale nie mógł wybić sobie z głowy tego co widział. W dodatku słowa
Fabiano, by ich obserwował świadczyły, że o czymś wiedział. A to co
przychodziło mu do głowy było prostym rozwiązaniem. Tylko nie był pewny jak
miał to przyjąć.
*
– Dobra,
to spróbujmy uruchomić grata – powiedział Nino wsiadając do samochodu.
Siedzenie zaskrzypiało, ale było w miarę wygodne. Lancia, gdyby nie
zniszczenia, byłaby pięknym samochodem. – Sprawdzę światła. Jak nie zadziałają
to szukamy przyczyny czemu prąd nie dochodzi. – Wsunął kluczyk do stacyjki.
Vittorio
skinął głową i spojrzał na lampy, które zaświeciły się.
– Wiemy, że
to przynajmniej działa – rzekł podchodząc do Nino. – Zobacz czy zapali. Może
akurat będzie wszystko w porządku.
– Nie
będzie. Wierz mi, znam się na samochodach – odpowiedział Moretti.
– A na
mężczyznach? – zapytał Vittorio opierając się jedną ręką o drzwi, a drugą o
dach samochodu.
Nino
popatrzył na prawnika i uśmiechając się powiedział:
– Musiałbym
jeszcze potrenować z takim jednym, by móc odpowiedzieć na to pytanie. Chętnie
zbadałbym jego silnik i drążek dźwigni czy działa prawidłowo. – Przesunął wzrok
po ciele prawnika, zatrzymując go na kroczu mężczyzny. Nie było jeszcze ciemno,
więc miał doskonały widok. Nie podobało mu się tylko to, że Vittorio miał na
sobie ubranie. Uświadomił też sobie, że czuł jego penisa w sobie, ale go nie
widział. Chciałby naprawić ten błąd. – To jak z twoim drążkiem? Działa? –
zapytał, posyłając mężczyźnie roziskrzone spojrzenie.
– Ma się
znakomicie – odpowiedział prawnik. W podbrzuszu zrobiło mu się gorąco, a jego
członek reagował na tę wymanię zdań. – Może zanim przejdziesz do wypróbowania
tego i owego u mnie, sprawdź jak działa ten silnik w samochodzie. – Pochylił
się i przytrzymując głowę Nino, chwycił jego usta swoimi, skradając mu szybki
pocałunek, po czym wyszeptał: – Sprawdźmy czy nie potrzebuje remontu.
– Mówisz o
tym silniku, czy o twoim? – spytał Nino liżąc usta Vittorio.
– O
obu? – Uśmiechnął się łobuzersko Vittorio. Czuł się tak jakby znów miał
dwadzieścia lat i po raz pierwszy się zakochał. Jego mur wokół serca zmniejszył
się o kolejny rząd cegieł.
O i znowu koniec w takim momencie :c To jest jedno z tych opowiadań na które rozdziały nie mogę się doczekać i jak się kończy to jestem zawiedziona że trzeba czekać tydzień :) Co znaczy również że opowiadanie jest mega :D Czekam na więcej :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i weny dużo życzę oraz miłego tygodnia :D
~Tsubi
Dziękuję za kolejny rozdział :)
OdpowiedzUsuńCoś tak czułem,że ten wypadek zmieni nastawienie Vittori. Teraz mam nadzieję,że Nino także podąży za głosem swojego serca, a nie będzie kalkulować, co jest lepsze.
Mam nadzieję, że Vittorio znajdzie te pogruszki i pomoże Nino.
Dużo weny :)
Pozdrawiam: )
Nie no uwielbiam tę dwójkę.
OdpowiedzUsuńSą naprawdę genialni i według mnie idealnie do siebie pasują
Naprawdę uważam, że Vittorio i Nino zasługują by być razem i mam nadzieję, że dadzą sobie szansę.
Niby Vittorio nie wierzy w miłość, ale kto wie?
koniec końców wszystko sie może zmienić czyż nie?
pozdrawiam serdecznie i czekam na news.
Hejka,
OdpowiedzUsuńno naprawdę cudownie... mury się kruszą, a ta propozycja Vittorio o byciu razem, dobrze że Fabiano użył słów obserwuj tym sposobem Ivo może po prostu zapytać czy ich ciągnie do siebie...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hejeczka, hejeczka,
OdpowiedzUsuńcudownie, mury powoli się kruszą... a propozycja Vittorio o byciu razem... ach dobrze że Fabiano użył słow obserwuj tym sposobem Ivo może po prostu zapytać czy ich ciągnie do siebie... :)
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia